LOOK OF THE DAY

Wpis zawiera lokowanie marki własnej. 

 

długi płaszcz – 303 Avenue

kominiarka – COS (kolekcja z zeszłego roku, ale tu znalazłam bardzo podobną)

skórzane rękawiczki – COS (też stara kolekcja)

skórzane spodnie – Tallinder

zimowe buty – Inuikii

 

  W Warszawie było zimniej niż się spodziewałam i buty były chyba jedynym elementem tego stroju, który skutecznie chronił mnie przed mrozem. Chyba mało kto spodziewał się, że zima rozgości się u nas na tak długo (i że dotrze z taką siłą nawet do Trójmiasta!). 

  Mimo temperatury i zamieci śnieżnej miniony tydzień był u mnie naprawdę gorący – to pierwszy taki "Black Week" u nas w MLE i pierwsze w historii oblężenie na taką skalą. Bardzo mi miło, że spośród tylu ofert w sieci tak wiele z Was postanowiło zajrzeć właśnie do nas. W poniedziałkowy poranek uzupełniamy stany magazynowe z anulowanych i nieopłaconych zamówień więc wróci sporo modeli, które wyprzedały się na samym początku. Do wieczora 27.11 z kodem MLE30 wciąż macie -30% na całe zamówienie. 

Cztery dziewczyny, które zawładną Warszawą

  Typowe polskie miasto ma twarz kobiety. Według głównego Głównego Urzędu Statystycznego w polskich miastach i miasteczkach żyje nas o dwa miliony więcej niż mężczyzn. Czyli moje przeświadczenie, że te wszystkie pozytywne transformacje, to w dużej mierze zasługa naszych dzielnych, twórczych i pracowitych kobiet, mają swoje uzasadnienie w liczbach. Rzucę jako przykład Warszawę – miasto, którego musiałam się nauczyć, aby poczuć się w nim dobrze. Nasza relacja z początku była trudna, ale to chyba nie jego wina – to moje decyzje sprawiły, że nasz pierwszy wspólny czas nie był dla mnie łatwy i te emocje pozostały we mnie na kilka dobrych lat. Dziś widzę w tym mieście mnóstwo możliwości i atmosferę, której nie znajdziemy w żadnym innym miejscu w Europie. Ale przede wszystkim widzę w nim kobiety, moje przyjaciółki, koleżanki, znajome i nieznajome, które działają i nawet nie wiedzą, że dają innym siłę i motywację do działania. Inspirujące, silne i mądre. To głównie dzięki nim inaczej dziś patrzę na życie w wielkich polskich miastach.

   W poprzednim artykule z tego cyklu („Cztery sylwetki współczesnych kobiet. Chciałabym aby to one były wzorem dla moich córek”) pisałam o postaciach znanych, o których wiele z nas słyszało. Dziś chciałabym z kolei skupić się na kobietach, które poznałam osobiście, z którymi miałam okazję pracować i które z dużym zaskoczeniem przyjęły zaproszenie do pojawienia się w tym wpisie. „Nie zawsze trzeba walczyć o uwagę, aby zostać zauważonym” – odpowiedziałam, gdy jedna z nich zapytała, dlaczego wybrałam akurat ją, skoro – w jej ocenie – znam kobiety, które wzbudziłyby na blogu większe zainteresowanie.   Właściwie właśnie taki miałam zamysł. Ze względu na zmiany w medialnym świecie, do głosu dochodzą zwykle ci, którzy najbardziej bezwzględnie o ten głos walczą, a nie ci, którzy powinni być wysłuchani. A Instagram jest już prawdziwym wypaczeniem tego zjawiska, czego konsekwencje coraz częściej widzimy na portalach informacyjnych.

  Ale dzisiejsze bohaterki zupełnie do tego schematu nie pasują. Za ich pięknymi i dopracowanymi profilami kryją się prawdziwe osobowości. Każda z nich jest inna, ale z całą pewnością wiele je łączy – idą przez życie z pasją, a ich kariery to wynik pracy i talentu. Udowodniają, że aby osiągnąć sukces nie trzeba iść do niego po trupach, można znaleźć swoją własną drogę i nie gonić za oczekiwaniami innych. Z przyjemnością oddaję im dziś głos na kilka minut.  

 

1. Kara Becker

Dwadzieścia lat temu powiedziałabym pewnie, że Kara zostanie w przyszłości redaktorką naczelną któregoś z najsłynniejszych magazynów o modzie albo wyda serię bestsellerowych książek. Świat zmienia się jednak tak szybko, że te wymarzone ścieżki kariery zaczynają zbaczać z utartych szlaków, zwłaszcza gdy mowa o tak wszechstronnej osobie. Uwielbiam jej recenzję książkowe czy relacje z podróży. Śledzę jej podcasty, a po otwarciu nowego numeru Vogue'a zawsze zaczynam od artykułów, których jest autorką. W kilku słowach potrafi mnie przekonać do czegoś zupełnie nowego. Ta dziewczyna ma swój styl. I jeśli „Emily w Paryżu” istnieje naprawdę, to ma na imię Kara i mieszka w Warszawie.  

 

Piszesz dla najbardziej szanowanych magazynów o modzie w Polsce, ale prowadzisz też swój własny profil na Instagramie. Jeszcze parę lat temu spora część środowiska dziennikarzy (także tych z modowej branży) patrzyła na ifluencerów z góry. Dziś coraz więcej z nich łączy te dwie profesje – i to z powodzeniem. O czym to świadczy i co według Ciebie wpłynęło na tę zmianę? 

Media tradycyjne długo próbowały być obojętne na rosnącą siłę tych społecznościowych, co w dzisiejszych czasach jest już absolutnie niemożliwe. Te dwa światy coraz bardziej się przenikają, choć nie jest to zupełnie bezproblemowe. Media, czwarta władza, były przecież zmuszone przekazać część swoich wpływów, rosnącym w siłę portalom, które podobnie jak prasa, telewizja czy radio stały się opiniotwórcze. I nie była to łatwa transformacja. Doskonale pamiętam, że gdy zaczynałam pracę w mediach fakt, że prowadziłam bloga wcale nie był specjalnie dobrze widziany. Czułam, że by być traktowaną poważnie, powinnam zawiesić jego działalność. Do dziś mam wątpliwości, czy była to dobra decyzja. Teraz, podobnie jak wielu innym dziennikarzom, podoba mi się możliwość bezpośredniego kontaktu z czytelnikami. Możliwość dyskutowania, zadawania pytań. Internet jest żywą tkanką, więc momentalnie można otrzymać informację zwrotną – czy to, o czym piszę, interesuje ludzi? Czy to ich dotyka, dotyczy? Jestem ogromną fanką prasy drukowanej. Często śmieję się, że wychowywałam się w redakcjach, ponieważ pracę w nich zaczęłam jeszcze jako nastolatka. Uwielbiam współtworzyć czasopisma i świat, do którego zapraszamy czytelników. Nic nie może równać się z szelestem kartek pod palcami i chwilą odpoczynku od wszechobecnych ekranów. To cenne i mam nadzieję, ze te dwa światy będą ze sobą koegzystować. Myślę, że wspomniane nastawienie do influencerów zmieniło się, kiedy świat zaczął rozumieć, jak ciężka jest to naprawdę praca. Prowadząc własny profil na Instagramie i chcąc, by był dla odbiorców wartościowy, trzeba dodać sobie kolejny etat. Ale nie ukrywajmy, coraz więcej pracodawców w branży kreatywnej zwraca na to uwagę. 

Piszesz, prowadzisz swój podcast, właściwie codziennie dodajesz na Instagram relacje z poleceniami miejsc, książek, wydarzeń kulturalnych. Jak dbasz o swój „twórczy napęd"?

Uwielbiam uczyć się nowych rzeczy. Każdy kolejny projekt, artykuł, wywiad i praca nad nimi, sprawiają, że poznaje kolejne elementy świata i kultury, którymi chce się później dalej dzielić. W tym przypadku doskonale sprawdza się Instagram. Na stronach magazynów nie jestem w stanie zmieścić wszystkiego, za to w mediach społecznościowych mogę na bieżąco wrzucać to, co mnie zachwyciło, zaskoczyło, zainspirowało. Z tych samym względów powstał podcast Studio26, który współprowadzę z moją przyjaciółką, także dziennikarką, Mają Chitro. Chciałyśmy stworzyć  przestrzeń, w której będziemy dotykać tematów, które są dla nas istotne i interesujące i przekazać tę pigułkę wiedzy osobom, które w pędzie życia codziennego, nie mają chwili, by samemu sprawdzić co warto czytać, oglądać czy co ważnego wydarzyło się na przestrzeni ostatnich tygodni w świecie kultury i mody. Jedynym minusem tego sposobu pracy, jest to że w zasadzie z niej nie wychodzę. Jak dbam o napęd twórczy? Czytam, oglądam, rozmawiam z ludźmi – a mam szczęście, bo otaczają mnie naprawdę niezwykłe i utalentowane osoby. 

 

 Jak zostać dzisiejszą „it girl”? Czy dziś jest to trudniejsze niż kiedyś? Czy nadal chodzi tu przede wszystkim o wygląd? 

Wygląd, sposób ubierania i noszenia się jest jednym z elementów, który składa się na it–girl. Ciężko rozgryźć dlaczego część osób wzbudza szersze zainteresowane, a inne nie. Mnóstwo jest artykułów próbujących nazwać to nieokreślone „to”, ten faktor „x”.  Moim zdaniem nie chodzi tu wyłącznie o wygląd, ponieważ w mediach społecznościowych jesteśmy zalewani fotografiami przepięknych ludzi. Trzeba mieć w sobie coś interesującego, innego, mieć coś do powiedzenia, dodania w dyskusji. J.W. Anderson, dyrektor kreatywny Loewe (marki która w drugim kwartale 2023 roku, zgodnie z badaniami Lyst Index, została ogłoszona najpopularniejszą marką internetu) mówi, że: „czysty luksus umarł, teraz marki muszą mieć na względzie kulturę”. Tym samym przekształcił trochę Loewe z domu mody, w dom kultury, który zmusza do refleksji. Na wybiegach ukazując kreacje będące na granicy sztuki, porusza widzów. Myślę, że to doskonale obrazuje miejsce, w którym jako społeczeństwo się znajdujemy i czego potrzebujemy. W świecie szybkiej i łatwej rozrywki, szukamy głębi. Myślę, że także wśród „it–girls”. Czy dziś trudniej nią zostać? Myślę, że tak i nie. Z jednej strony nie, ponieważ internet mocno zdemokratyzował te kwestie i każdy może obecnie spróbować swoich sił w sieci. Z drugiej strony ciężej się przebić przez nadmiar, zalewającej nas w mediach społecznościowych, treści. Nie zawsze wartościowej.  

 

Jak tej jesieni ubiera się stylistka i redaktorka? Podałabyś nam swoje 3 ulubione rzeczy/zestawy, które sprawdzają się u Ciebie w dni wypełnione pracą?

Jesienią mam swój sprawdzony uniform – dżinsy, T- Shirt lub sweter, buty typu Mary–Jane albo botki, a do tego koszyk! Uwielbiam koszyki i plecione torby i noszę je cały rok. Mam wrażenie, że dodają do stylizacji czegoś nieoczywistego. W chłodniejsze dni na ramiona zarzucę sztuczne futro sięgające kostek, które dorwałam na targach vintage

 

Na swoim Instagramowym profilu wspomniałaś o tym, że powoli ruszasz z nowym projektem. Zdradzisz coś więcej? 

Niestety nie mogę jeszcze za dużo zdradzać, ponieważ wiąże mnie pod tym względem umowa, ale ruszamy już w październiku! Mogę powiedzieć, że postaram się, by była to przyjemność dla wszystkich, którzy kochają ciekawe opowieści, sztukę, kulturę, modę  i… Paryż.

Aktualizacja: Nowym projektem jest świetny podcast "Kroniki paryskie" przybliżający słuchaczom fascynujące historie z miasta świateł: o ludziach, zjawiskach, miejscach.

 

*  *  *

 

2. Olivia Kijo

Wystarczy przez chwilę poprzeglądać profil Olivii, aby przekonać się o tym, że widzi ona więcej niż inni. Jej niezgoda na bylejakość to cecha, która zwróciła moją uwagę już w trakcie pierwszego spotkania. Perfekcjonistka w każdym calu, pracowita i utalentowana. Robi karierę w Warszawie, chociaż w dalszym ciągu mieszka w swojej ukochanej Łodzi. Dla mody porzuciła karierę architektki. 

 

Jak to się stało, że studentka architektury, zamiast trafić do biura projektowego, postanowiła zostać stylistką?

  Moda była w kręgu moich zainteresowań odkąd pamiętam. Od dziecka marzyłam o pracy projektantki. Jednak zamiast wybrać kierunek projektowania ubioru, postawiłam na bardziej techniczne wykształcenie. Praca w branży mody wydawała mi się w tamtym czasie nieosiągalna, więc swoją pasję realizowałam w formie bloga o modzie, którego założyłam jeszcze w czasach licealnych. Wybór studiów architektonicznych był dla mnie kompromisem pomiędzy artystycznymi zainteresowaniami, a pewnym zawodem.

  Moje wyobrażenie dotyczące przyszłego, zawodowego życia zmieniło się jeszcze w trakcie studiów. Pierwsze projekty związane ze stylizacją traktowałam jako odpoczynek od pracy i studiów. Z czasem zaczęłam coraz więcej czasu spędzać na planie zdjęciowym i zrozumiałam, że właśnie to przynosi mi największą satysfakcję.

Czy uważasz, że w świecie mody warto mieć zawsze zawodową alternatywę? Czujesz się bezpieczniej mając świadomość, że Twoja edukacja nie była oparta stricte o artystyczną dziedzinę? 

   Architektura to dziedzina interdyscyplinarna, która łączy zagadnienia techniczne, inżynierskie z artystycznymi i humanistycznymi. Mimo, że wiele osób kojarzy ten kierunek głównie z naukami ścisłymi, to pozwala on również na rozwój w dziedzinach artystycznych. Moim zdaniem alternatywa zawodowa to indywidualna kwestia. Mimo, że nie planuję powrotu do wyuczonego zawodu, to architektura jest dla mnie ogromnym źródłem inspiracji w pracy stylistki każdego dnia. 

Co łączy architekturę i stylizację, a co je różni? Jak przenikają się te dwie dziedziny?

   Moda i architektura to dziedziny, które koncentują się na człowieku i jego potrzebach, inspirują się ludzkimi proporcjami. To co je różni z perspektywy mojej pracy to czas procesu projektowego i realizacji. W pracy stylistki większość projektów trwa od kilku dni do kilku tygodni. W architekturze wszystko dzieje się wolniej, jeden projekt – od koncepcji do realizacji – może trwać latami. W dzisiejszych czasach bardzo łatwo zaobserwować przenikanie się tych dziedzin. Wzajemne inspiracje są wszechobecne. Najłatwiej zaobserwować je w projektach największych domów mody. 

 

Na Instagramie widać, że masz wyrazisty styl, a jak ubierasz się gdy nikt nie patrzy, masz gorszy dzień albo po prostu siedzisz w domu? Podałabyś swój sposób na to, aby nawet w takim momencie czuć się dobrze w swoim stroju?

  Swobodne kroje i naturalne tkaniny to mój niezawodny sposób na komfortowy styl. W mojej weekendowo-domowej garderobie nie brakuje wełnianych bluz z kapturem, dopasowanych legginsów i bawełnianych tshirtow. Latem stawiam na lniane koszule i bawełniane zestawy składające się z koszul i luźnych spodni. 

 

Podałabyś nam 5 rzeczy na najbliższy sezon, które dodadzą naszemu stylowi nowoczesności?

  Buty sportowe w stylu retro, dżinsowe spódnice maxi, kurtki zapinane na suwak, sukienka z peleryną, szerokie dżinsy.

 

*  *  *

 

3. Polina Gilburd

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Poliną w nieistniejącej już Zorzy. Świeżo po studiach, na które przyjechała do Warszawy prosto z Białorusi. Bez znajomości, młodziutka, z delikatnym akcentem (którego dziś nawet wprawne ucho już nie wychwyci), ale cholernie zdolna. Z ogromną miłością do fotografii. No i gotowa na ciężką pracę. Wraz z przyjaciółką Yaniną, miały pomysł, aby stworzyć firmę, która będzie prowadzić markom profile na Instagramie i tworzyć dla nich tak zwany „content”. Agencje PR-owe w tamtym czasie nie zdawały sobie jeszcze sprawy, że lada moment zapotrzebowanie na takie usługi będzie gigantyczne. Dziś 2inCreatives to jedna z najlepszych agencji kreatywnych w stolicy. ​

 

Niektórzy twierdzą, że najłatwiej jest być fotografem czy  – szerzej – zajmować się sztukami wizualnymi, jeśli mieszka się w Paryżu albo, ogólnie rzecz ujmując, w miejscu uznawanym powszechnie za piękne. Ty pochodzisz z Białorusi, a swoją karierę rozpoczęłaś w Polsce. Czy ten stereotyp jest według Ciebie prawdziwy?

Zawsze mówię, że można mieszkać w Paryżu i być super nieszczęśliwym człowiekiem, a można w małej miejscowości i czuć niezmierne szczęście i wdzięczność każdego dnia. Uważam, że jest to mocny stereotyp. Lokalizacja geograficzna może wpłynąć na inspirację, ale prawdziwą pasję można znaleźć wszędzie, niezależnie od miejsca urodzenia czy zamieszkania. 

 

Czy Warszawa daje Ci wszystko czego potrzebujesz? 

Myślę, że Warszawa dała i daje mi wiele. Jestem bardzo wdzięczna przede wszystkim za ludzi, których tu spotkałam i którzy nadal są ogromnym wsparciem dla mnie. 

 

Można już nazwać to miasto stolicą mody? 

Warszawa z roku na rok nabiera tempa i staje się coraz bardziej inspirującym miastem. Chociaż nie jest jeszcze uznawana powszechnie za stolicę mody, to na pewno zyskuje na znaczeniu w tej dziedzinie. 

 

Kiedy podjęłaś decyzję, że fotografia stanie się Twoim sposobem na życie? Jak do tego doszło?

Jako dziecko dostałam mały stary rodzinny aparat fotograficzny i od tego momentu patrzyłam przez jego obiektyw, szukając interesujących kadrów. W miarę dorastania nadal fotografowałam wszystko, co mnie otaczało, czy to w podróży czy w życiu codziennym. Po pewnym czasie zapomniałam trochę o fotografii, ale kiedy przyjechałam do Warszawy, spróbowałam dostać się na studia fotograficzne, ponieważ marzyłam o tym od dawna. I udało się – zostałam przyjęta na dzienne studia na Akademii Fotografii. Ten rok był dla mnie niezwykle inspirujący i satysfakcjonujący. Finalnie, po ukończeniu studiów, zdecydowałam, że nie chcę zajmować się fotografią, lecz wolę działać po drugiej stronie produkcji, stopniowo rozwijając się w kreacji pomysłów, tworzeniu scenariuszy i ostatecznie czerpiąc satysfakcję z mojej pracy widząc efekty sesji zdjęciowych. 

Ulubiony fotograf, który Ciebie inspiruje?

Na poszczególnych etapach mojego życia odkryłam różne nazwiska, które miały na mnie większy wpływ. Na pewno do grona moich ulubionych należą tacy artyści jak Irving Penn, Richard Avedon czy Diane Arbus. Nie mogę też nie wspomnieć o Bownik, z którym mam przyjemność pracować od pięciu ostatnich lat. Jego twórczość stanowi dla mnie nieustanne źródło inspiracji – jest nie tylko estetyczna, ale także zwraca uwagę na przemiany zachodzące w kulturze pod wpływem technologii i elektroniki, tworząc unikalny dialog między światem rzeczywistym a wirtualnym.

 

Dziś jesteś kobietą sukcesu, na obczyźnie stworzyłaś wraz z przyjaciółką firmę, którą zna i szanuje cały warszawski świat – jak zachować spokój i wciąż czerpać przyjemność z pracy, gdy presja staje się coraz większa?

Tworzenie tego, co się kocha, jest ogromnie satysfakcjonujące. Praca stanowi ważną część mojego życia, i choć nie zawsze jest spokojnie, doceniam możliwość pracy z Yaniną, z którą jesteśmy dla siebie nieocenionym wsparciem oraz tworzenia w otoczeniu wspaniałych klientów i zgranego teamu. Wyzwania i presja są nieodłącznymi elementami sukcesu, ale to właśnie one pomagają nam się rozwijać i doskonalić naszą działalność. Ważne jest, aby pamiętać o pasji i radości, które płyną z pracy, i starać się utrzymać równowagę między profesjonalizmem a zadowoleniem z tego, co się robi.

 

*  *  *

 

4. Kamila Dudzic 

Kamilę zaczęłam obserwować na Instagramie, bo dodawane przez nią zdjęcia były naprawdę piękne, a poza tym – chociaż nie poznałyśmy się osobiście – wiedziałam, że prowadzi swój profil czysto hobbistycznie, co dodawało jej treściom autentyczności. Uwielbiałam podglądać idealne kadry z jej życia i z dużym zainteresowaniem przyglądałam się wszystkim warszawskim poleceniom, na których zresztą nigdy się nie zawiodłam. W pewnym momencie profil Kamili stał się dla mnie czymś więcej niż tylko jednym z tysiąca perfekcyjnych tablic, które scrollowałam bezrefleksyjnie. „Wasze historie były dla mnie ogromnym wsparciem. Może moja będzie wsparciem dla Was” – po tym wpisie wiedziałam już, że po Kamili można spodziewać się znacznie więcej niż tylko pięknych zdjęć. Po naszym pierwszym spotkaniu wracałam do domu oczarowana – Kamila to jedna z tych osób, które w rzeczywistości robią jeszcze większe wrażenie, niż na instagramowych zdjęciach. Na co dzień pracuje nad wizerunkiem marki Kazar i udowadnia, że branża mody ma też swoje jaśniejsze oblicze.

 

 

 

Od lat pracujesz nad wizerunkiem polskiej marki Kazar. Swoją pracę rozpoczęłaś od ważnej decyzji – koniec z futrami naturalnymi. Opowiedziałabyś o tym, co Tobą kierowało?

Od zawsze miałam w sobie ogromne pokłady czułości do zwierząt, ale nawet bez niej poziom okrucieństwa związany z produkcją futer naturalnych byłby dla mnie nieakceptowalny. Takie traktowanie zwierząt wyłącznie w imię mody jest niedopuszczalne.

 

Czy ta decyzja spotkała się z aprobatą wszystkich Waszych Klientek? Czy ich reakcja Ciebie zaskoczyła?

Niestety hitowe produkty, w których naturalne futra zostały usunięte lub zastąpione kompletnie przestały się sprzedawać, a ja regularnie słyszałam komentarze ze strony klientek negujące tę decyzję. Muszę przyznać, że byłam wstrząśnięta. Liczę, że minęło już wiele lat, świadomość Polek wzrosła i wspólnie możemy tworzyć świat wolny od cierpienia tych małych istot.

 

Rzadko zdarza się, aby marka przedkładała ideały ponad zysk. Czy gdybyś mogła cofnąć czas postąpiłabyś inaczej?

Są pewne nieprzekraczalne granice, kiedy pieniądze tracą znaczenie. Mówimy o naprawdę podstawowym poziomie empatii. Absolutnie nie żałuję tej decyzji i doceniam moich współpracowników, którzy zdecydowali się ją poprzeć. Dziękuję też wszystkim projektantom i twórcom, którzy względy etyczne kładą ponad to okupione cierpieniem przestarzałe już pojęcie luksusu oraz własne korzyści finansowe.

 

Dużo mówi się o tym, że branża mody się zmienia i przechodzi największy w historii kryzys. Jak uważasz, co muszą zrobić marki, aby przetrwać ten czas? Jak powinny się zmieniać?

Pozwól, że odniosę się do naszego rodzimego rynku. Polska moda jest pełna talentów, ale, tak jak moda na całym świecie, w ostatnich latach musi konfrontować się z wyjątkowo niepewną sytuacją. Dawno nie obserwowaliśmy tak świadomego zarządzania biznesami w branży, nawet tymi najmniejszymi. Należy docenić również bardziej intensywne ukierunkowanie na modę zrównoważoną i odpowiedzialną. Moda z polską metką coraz bardziej wychodzi poza rynek lokalny, takie brandy jak Magda Butrym, Misbhv, mniejsze (jak LeBrand), ale też my jesteśmy z każdym rokiem bardziej rozpoznawalni poza granicami kraju. Tak wiele produktów wykonuje się tu z dbałością o jakość, rzemiosło, detale, a stosunek ceny do tej jakości często bywa bardzo korzystny. Myślę, że wszyscy obieramy właściwy kierunek inwestując w swoje najsilniejsze strony.

Twój profil na Instagramie to kwintesencja nowoczesnej elegancji. Jednocześnie widać, że prowadzisz go bardziej dla siebie i nie weszłaś w rolę profesjonalnej „influencerki”. Powiedz, jak jest naprawdę? Te piękne kadry to kreacja czy prawdziwe życie?

Nigdy specjalnie nie starałam się gromadzić na moim profilu licznego grona obserwujących. Jeszcze w ubiegłym roku był on prywatny i chyba do dzisiaj traktuję go trochę jak pamiętnik dla mnie, koleżanek i znajomych. Zapisuję w nim przewodniki po ulubionych miejscach, wspomnienia, myśli, polecajki. Nie z obowiązku, a z najczystszej przyjemności. Moje życie zawodowe toczy się prawie w całości w naszej rodzinnej firmie, to nie dzięki prowadzeniu konta mam za co żyć i cenię sobie ten brak powinności, konieczności częstego zajmowania głowy tym tematem. Potrafię odrywać się na wiele dni, nie dbając o algorytmy. Obserwuję pracę kilku moich koleżanek skupiającą się na Instagramie i wiem jak wiele czasu, zaangażowania i nierzadko stresu się z tym wiąże.

Dbam o estetykę nie tylko mojego profilu, ale wszystkiego co otacza mnie poza Instagramem, bo lubię żyć ładnie i kropka. Natomiast ten obraz życia, który widać na zdjęciach na pewno bywa momentami zakrzywiony, bo na bycie w social mediach zwykle mam czas wtedy, kiedy tego piękna i beztroski wokół mnie jest więcej niż zwykle.

 

Dlaczego to ważne, aby „it girl” pokazywały nam także te nieperfekcyjne momenty?

Otacza mnie wiele mądrych, cudownych kobiet. Zawsze mówimy o tym, co u nas bez lukrowania i nie widzę żadnego powodu, by na Instagramie wyglądało to inaczej. Często czuję, że dziewczyny, które obserwują mój profil są podobne, mają dobre zamiary, chcą się dzielić. Bywa, że bardzo intymnymi, szczerymi opowieściami. W trudnych momentach dostałam od nich ogrom wsparcia, który zaskakiwał mnie i wzruszał już nie raz. Przyznaję, że takie wychylanie się z emocjami nie zawsze jest łatwe, ale jenoczesnie budzi dużo życzliwości, piękna, czułego wirtualnego "tulenia". Liczę, że takimi działaniami i ja dodawałam otuchy innym. Tak mówią. Czasami też budziłam w nich chęć wsparcia tych, którzy go wtedy najbardziej potrzebowali, jak w przypadku pomocy przy granicy uchodźcom z Ukrainy. Nigdy nie czułam większej mocy i nawet pewnej magii takich platform jak Instagram. Wszystkie byłyśmy sobie tak realnie bliskie, a ja byłam z nas taka dumna w tych przykrych okolicznościach.

 

Gdy spotkałam Ciebie po raz pierwszy, od razu pomyślałam: „czyli zdarza się, że instagram kontra rzeczywistość to jedno i to samo”. Powiedz, jak wypracowałaś sobie swój styl i gdzie tkwi sukces Twoich perfekcyjnych stylizacji?

Uwielbiam Twoje komplementy, dziękuję. Inspirują mnie inne kobiety – koleżanki, które podziwiam, nieznajome mijane na ulicy lub podglądane na Instagramie. Moja baza jest stała i dość minimalistyczna, ale w zależności od nastroju ewoluuje. Na przykład teraz, kiedy jestem w ciąży powoli odrzucam ukochaną i tak mi bliską do niedawna czerń. Zwykle noszę polskie marki, wspierając ich zdolne twórczynie oraz inne młode brandy będące powiewem skandynawskiego designu, który kocham. W Skandynawii w ogóle czuję się zawsze tak „u siebie”. W ostatnich latach kupuję mniej, nie zobaczysz mnie z naręczem rzeczy z sieciówek. Jakość tego, co wybieram, cenię sobie ponad wszystko.

 

*  *  *

Look of The Day – Jak myślałam, że będę nosić ten sweter vs. jak naprawdę noszę ten sweter

Wpis zawiera link afiliacyjny oraz lokowanie marki własnej. 

 

Zestaw I

długi czarny sweter – MLE (model Laax w dłuższej wersji)

spódnica – MLE (stara kolekcja, nie widać jej za bardzo, ale zapewniam, że tam jest ;))

skórzane kozaki – Gianvito Rossi

rajstopy w kropki – Fiore

 

Zestaw II

buty – Ugg na Gotem 

długi czarny sweter – MLE (model Laax w dłuższej wersji)

puchowa kamizelka – 303 Avenue (zeszłoroczna kolekcja)

rękawiczki i szalik – COS (stara kolekcja)

kubek wielorazowy – KeepCup

brązowa torebka – Style In

legginsy – Oysho

 

  Właściwie niewiele już muszę chyba dodawać do tytułu tego wpisu. Dziś widzicie przykład tego, jak nasze oczekiwania dotyczące ubrań spotykają się później z rzeczywistością. No cóż, wychodzi na to, że okazji w moim życiu, w których mogłabym nosić mój sweter tak, jak sobie wymarzyłam, jest zdecydowanie mniej niż się spodziewałam. I nie ma w tym chyba nic złego, skoro i tak jest on w ciągłym użyciu. Mniej formalnym – to fakt – ale o ile wygodniejszym! :)

Opening gala of the Paris Opera’s 2023/24 dance season with Chanel

  Minęły już trzy lata odkąd marka CHANEL objęła patronatem Balet Opery Paryskiej. To próba kontynuacji misji, której za życia podjęła się sama Gabrielle. Znamy ją doskonale jako wielką projektantkę, ale nie każdy wie, że z zamiłowaniem tworzyła także stroje sceniczne. Pracowała między innymi nad kostiumami do Le Train bleu, wyprodukowanego przez Ballets Russes, w choreografii Bronisławy Niżyńskiej, a przy przy spektaklu „Apollona Musagète” współpracowała ze słynnym surrealistą Salvadorem Dalim.

  Gabrielle wykorzystywała na scenie nowoczesną i funkcjonalną modę – jej znak rozpoznawczy. Dziś dom mody CHANEL wychodzi z takiego samego założenia. Na inauguracyjnej gali otwarcia sezonu tanecznego Opery Paryskiej publiczność mogła podziwiać oryginalne kostiumy dla trzech tancerek, które zaprojektowała Virginia Viard, dyrektor artystyczna marki. Pozornie identyczne body, ozdobione dużą satynową czarną kokardą w rzeczywistości różnią się detalami. Delikatność tych projektów przełamano powściągliwymi garniturami z tweedu, czyli znakiem rozpoznawczym kolekcji Haute Couture na jesień/zimę 2019/20. 

 

#CHANELandDance

 

Look of The Day – „Portret kobiecy”

Wpis powstał we współpracy z marką YES.

 

kolczyki i pierścionek – Biżuteria YES

spódnica z rozcięciem – MLE (model Pafos, właśnie wrócił w pełnej rozmiarówce)

sweter z moherem – MLE (model Laax)

skórzany pasek – Toteme

buty – Gianvito Rossi 

 

  W dobie AI, Tik Toka i przebodźcowania naszych umysłów stworzyć kampanię reklamową, którego punktem wyjścia ma być poezja, a konkretnie jeden wiersz, to duże ryzyko. To była moja pierwsza myśl, gdy usłyszałam o nowej kampanii marki YES. Po obejrzeniu tego krótkiego filmu zmieniłam jednak zdanie. A może to jest właśnie to, czego potrzebujemy i na co czekałyśmy?

  Nasza noblistka napisała "Portret kobiecy" ponad czterdzieści lat temu, a jednak absurdy stawianych nam oczekiwań wciąż mają się świetnie. Zostawiam tu dla Was ten utwór Wisławy Szymborskiej, który niejednoznacznie i celnie zarazem kreśli portret współczesnej kobiety. 

 

“Portret kobiecy”  

Musi być do wy­bo­ru,
Zmie­niać się, żeby tyl­ko nic się nie zmie­ni­ło.
To ła­twe, nie­moż­li­we, trud­ne, war­te pró­by.
Oczy ma, je­śli trze­ba, raz mo­dre, raz sza­re, czar­ne, we­so­łe, bez po­wo­du peł­ne łez.
Śpi z nim jak pierw­sza z brze­gu, je­dy­na na świe­cie.
Uro­dzi mu czwo­ro dzie­ci, żad­nych dzie­ci, jed­no.
Na­iw­na, ale naj­le­piej do­ra­dzi.
Sła­ba, ale udźwi­gnie.
Nie ma gło­wy na kar­ku, to bę­dzie ją mia­ła.
Czy­ta Ja­sper­sa i pi­sma ko­bie­ce.
Nie wie po co ta śrub­ka i zbu­du­je most.
Mło­da, jak zwy­kle mło­da, cią­gle jesz­cze mło­da.
Trzy­ma w rę­kach wró­bel­ka ze zła­ma­nym skrzy­dłem, wła­sne pie­nią­dze na po­dróż da­le­ką i dłu­gą, ta­sak do mię­sa, kom­pres i kie­li­szek czy­stej.
Do­kąd tak bie­gnie, czy nie jest zmę­czo­na.
Ależ nie, tyl­ko tro­chę, bar­dzo, nic nie szko­dzi.
Albo go ko­cha, albo się upar­ła.
Na do­bre, na nie­do­bre i na li­tość bo­ską. 

 

Zakopane – 4 miejsca, które polecam

  Góry od zawsze były dla mnie miejscem, gdzie czas płynie wolniej, przyjemniej. Gdzie, zamiast myśleć o codziennej gonitwie, zastanawiasz się tylko nad tym jak to możliwe, że jest tutaj tak pięknie. Przez wiele ostatnich lat – jak pewnie część z Was pamięta – każdej zimy z utęsknieniem czekam na powrót do Val di Fiemme (tutaj przeczytacie artykuł na ten temat), ale tym razem, po naprawdę długim czasie, postanowiłam wrócić do miejsca, w którym po raz pierwszy poznałam góry – do Zakopanego. Tak, trochę byliśmy posprzeczani, ale chyba nadszedł już moment, aby poznać się na nowo.

  Przyjechaliśmy tu w większym gronie, w związku z pracą. Postanowiłyśmy skorzystać z okazji i zabrać też nasze rodziny – spróbować połączyć czas prywatny z zawodowym. To oczywiście mocno ograniczyło nasze możliwości zwiedzania, ale z drugiej strony wolny czas był, dzięki towarzystwu najbliższych, jeszcze słodszy. Napięty grafik oznaczał jednak, że nie było mowy o żadnych przypadkowych miejscach – przed podróżą dobrze się przygotowałyśmy, bo – jak pewnie wiele z Was – słyszałyśmy wcześniej to i owo.

  Podejrzewam, że sopocianie mogą rozumieć problemy i wyzwania, przed którymi stoją mieszkańcy Zakopanego, lepiej niż społeczności innych polskich miast i miasteczek. „Monciak” i Krupówki to przecież dwa najsłynniejsze deptaki w Polsce i jednocześnie dwa miejsca, których tutejsi unikają najbardziej. Ale dzisiejszy artykuł nie ma być kolejnym lamentem na temat tego, co się nie podoba, bo byłoby to niedocenienie wysiłków tych, którzy dają z siebie wszystko, aby te negatywne stereotypy odczarować.

  Spędziłam w Zakopanem trzy piękne dni. Mimo deszczu, wiatru i braku śniegu wracałam do domu oczarowana. A może to halny, jak głoszą ludowe legendy, namieszał mi w głowie? Odkrywam dziś z Wami polskie góry na nowo i z przyjemnością dzielę się moimi sprawdzonymi adresami. 

1. LEŚNICZÓWKA Resto Bar – kwintesencja góralskiej gościnności. 

  Leśniczówka znajduje się w samym sercu Kuźnic, tuż przy dolnej stacji kolei na Kasprowy Wierch oraz szlaku na Kalatówki. Sam dom, zbudowany z miejscowych świerków, był przed laty miejscem pracy dla leśników Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zjecie tutaj najpyszniejsze knedle ze śliwkami na świecie, babkę ziemniaczaną i wiele innych regionalnych dań. Jeśli nie przeszkadza Wam pierwszy jesienny chłód możecie zjeść obiad na zewnątrz i podziwiać widoki – są one tutaj naprawdę zachwycające. Koniecznie zarezerwujecie stolik – zgłodniali spacerowicze dosłownie szturmują to miejsce w porach obiadu ;). 

Knedle, babka ziemiaczana i maliny z palonym mlekiem. Niebo. Kto idzie zamówić jeszcze raz to samo? 

Placu zabaw nie ma, ale dzieci i tak były zachwycone. 

2. EN HOTEL – magia gór w najpiękniejszej odsłonie. 

  W środku Tatrzańskiego Parku Narodowego znajduje się miejsce, które otuli góralską gościnnością wszystkich, którzy uciekają w głuszę od zgiełku miast, pragnąc bliskości natury i drugiego człowieka. EN Hotel to kameralny ośrodek, w którym mieści się jedynie 15 pokoi, a z okien każdego z nich widać szczyty gór lub konary drzew. Znajduje się na wysokości 1030 m nad poziomem morza, w odległości 100 m na południe od dolnej stacji kolejki linowej z Kuźnic na Kasprowy Wierch. EN Hotel należy do obszaru Natura 2000 – terenu, na którym nic nowego nie może być zbudowane.

  Jeśli poszukujecie miejsca o najwyższym standardzie, a jednocześnie z prawdziwą góralską duszą, to właśnie je znaleźliście.  

To miejsce wyszukała Ola z Przytulnego Zakątka – dziękuję za polecenie!

Gorąca herbata, ciepłe miękkie swetry, za oknem halny urywa głowy, a my grzejemy się w środku i czekamy, aż zgłodniejemy.  No nie powiem. Nie chciało się wychodzić na zewnątrzMyślałam, że to oczywista oczywistość, ale czytając Wasze wiadomości w skrzynce na Instagramie, widzę, że jednak nie. ;) Obydwa nasze zestawy to "total looki" od MLE z znowej kolekcji. To co, teraz czas na Krupówki? 3. Stara Papiernia – kuchnia gór.

  Stara Papiernia to restauracja znajdująca się w En Hotel  na szlaku do Myślenickich Turni. To kuchnia w stylu "neo fine dining"  w przytulnym i nieprzerysowanym wydaniu. Tutaj liczy się przede wszystkim produkt i jego pochodzenie. Karta dań zmienia się w zależności od pór roku. Nad całością czuwa szef kuchni Jakub Celek, który wyczarowuje smakowite pierogi z bryndzą czy pełnego smaku jesiotra. Całość, podobnie jak EN Hotel, w którym znajduje się restauracja, została starannie zaprojektowana z poszanowaniem dla zabytkowego, kamiennego wnętrza dawnego budynku. Mamy tu kamień, stal i drewno. Ten ostatni materiał został wykorzystany przez rzeźbiarza Marcina Rząsy, który stworzył na potrzeby wnętrz kilka prac. Stara Papiernia istnieje dopiero od 2022 a już trafiła na listę 50 najlepszych restauratorów w Polsce.

  Jeśli chcecie odwiedzić to miejsce, a nie macie akurat ochoty na półgodzinny marsz możecie skorzystać z hotelowego transportu.

Po lewej – rzeźba Marcina Rząsy. Po prawej – album poświęcony twórczości jego ojca. 

4. Górski Domek Kościelisko – nasza baza. 

  To tu zatrzymaliśmy się wraz z naszą grupą. Górski Domek pomieści spokojnie dwie pary z dziećmi, jest urządzony w minimalistycznym stylu, a jednocześnie posiada wszystko, czego potrzebujemy w trakcie kilkudniowego wyjazdu w górach. Mamy tu dwie łazienki, dobrze wyposażoną kuchnię, przestronną część dzienną i niesamowity widok na Giewont. Właściciele zadbali o każdy detal – łącznie z książkami i grę memory, dzięki której uczymy się różnych gatunków roślin charakterystycznych dla Tatr. Dobrze nam tu było!

Górski wypad był idealnym momentem, aby przetestować nasze rodzinne swetry w drugiej wersji kolorystycznej. 

  W Zakopanem sporo się zmieniło odkąd byłam tu po raz pierwszy i jako kilkuletnia dziewczynka, z misiem w plecaku, zdobywałam Czerwone Wierchy. Gdy dekadę temu przyjechałam tu jako dorosła kobieta, ciężko było mi odnaleźć ten sam nastrój, dziewiczą magię gór i poczucie, że odkrywa się coś niedostępnego dla reszty świata. Cieszę się, że tym razem wracam do domu z nowymi wrażeniami i – co chyba najważniejsze – z apetytem na więcej. Gorąco zachęcam Was do współtworzenia tego "miniprzewodnika". Jeśli macie w Zakopanem lub jego okolicach Wasze ulubione adresy, to dajcie nam znać w komentarzach – chętnie skorzystam następnym razem!

 

*  *  *