5 wyjątkowych polskich sklepów internetowych, w których zrobisz fajne zakupy.

   

 

   In the past, online shopping meant mostly access to foreign brands that weren’t available at shopping malls. I did my first online shopping on the Asos British website – I didn’t have full access to Wi-Fi at home so everything was happening in a pretty restless atmosphere (I wonder, how many of you remember the times when you had to reconnect the cable from the stationary telephone to your computer in order to connect to GaduGadu ;)), and when the parcel finally arrived, I felt sick whenever I thought about the return process. Today, I don’t need a cable or a computer as I can do the shopping on my mobile phone in all possible places. Things that I buy have changed as well – online, I search mostly for ideally selected products, and it’s best if they are Polish. I avoid wasting time on large online stores that have everything in their offer. I prefer smaller ones run by people who are passionate about what they do and today, I’d like to share a few of my favourites with you. Were you familiar with any of them?

* * *

   Kiedyś zakupy w sieci oznaczały przede wszystkim dostęp do zagranicznych marek, których nie sposób było znaleźć w centrach handlowych. Moje pierwsze wirtualne zakupy zrobiłam na brytyjskiej stronie Asos – nie miałam jeszcze wtedy stałego dostępu do Internetu w domu, więc wszystko odbywało się w dosyć nerwowej atmosferze (ciekawa jestem kto z Was pamięta czasy, gdy trzeba było przepiąć kabel ze stacjonarnego telefonu do komputera, aby połączyć się z GaduGadu ;)), a gdy paczka w końcu doszła, to na myśl o procedurze zwrotu robiło mi się niedobrze. Dziś nie potrzebuję już ani kabla, ani komputera, bo zakupy mogę robić przez telefon w każdym możliwym miejscu. Zmieniło się też to, co kupuję – w sieci szukam przede wszystkim idealnie wyselekcjonowanych produktów, najlepiej polskich. Szkoda mi czasu na wielkie sklepy internetowe, które mają w swojej ofercie wszystko. Wolę te mniejsze, prowadzone przez pasjonatów i dziś chciałabym się podzielić z Wami kilkoma ulubieńcami. Znaliście któryś z nich?

Fridge by yDe to krok dalej niż kosmetyki ekologiczne. Międzynarodowe certyfikaty kosmetyków naturalnych są dosyć liberalne (dopuszczają użycie wielu substancji syntetycznych, w tym konserwantów, jak również alkoholu etylowego). Fridge nie stosuje żadnych konserwantów ani alkoholu etylowego. 

 

 

 

1. Fridge by yDe

When I first read an article on fresh cosmetics, I quickly took the bait and forked over 1.9 bomb serum by Fridge. Since then some time has passed, but the products of this brand are always welcome in my fridge. There exist a few reasons why Fridge by yDe found its place on today’s list – it’s Polish, the products are known around the world, the brand doesn’t test on animals, and the ingredients are pure and top-quality. The cosmetics don’t contain preservatives, synthetic substances, and ethyl alcohol (in order for them to maintain their properties, they need to be kept in a fridge, and for most of their products the freshness is guaranteed for 2.5 months from the date of their production. Additionally, the compositions are simple and short, owing to which the concentration of each active substance is high translating into their effectiveness. 

* * *

1. Sklep Fridge by yDe

Gdy pierwszy raz przeczytałam artykuł o świeżych kosmetykach szybko połknęłam haczyk i szarpnęłam się na 1.9 serum bomb od marki Fridge. Od tego czasu minęło już sporo lat, ale produkty od tej marki są w mojej lodówce zawsze mile widziane. Istnieje kilka powodów dla których sklep Fridge by yDe trafił na dzisiejszą listę – jest polski, produkty znane są na całym świecie, marka nie przeprowadza testów na zwierzętach, a do składów nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Kosmetyki nie zawierają konserwantów, substancji syntetycznych i alkoholu etylowego (by zachowały swoje właściwości, należy trzymać je w lodówce, a gwarancja ich świeżości to dla większości kosmetyków Fridge by yDe 2,5 miesiąca od daty produkcji). Dodatkowo, składy kosmetyków są proste i krótkie, dzięki temu stężenie każdej substancji aktywnej w kremie jest wysokie, co przekłada się na działanie. 

pigwoniada z miodem od Świat Pigwowca // konfitura z pomarańczy i dynii marki Ogródek Dziadunia  // marokańska pasta orzechowa od  Le Papu // pasta z wędzoną papryką od Le Papu // bulion lubczykowy Visana // przyprawa do chleba z masłem Visana

 

 

2. Jadłosfera

Probably many of you think that stores with local and natural food products should be stationary by principle as contact with the seller is of essence here. In case of Jadłosfera, I think that it’s worth changing your opinion. I remember how I sent an inquiry about the availability of honey – it was May, and my larder was almost empty. Ms. Agnieszka responded that the honey at her store comes from really environmentally-friendly and reliable apiaries so if the honey on her site is unavailable, it’s impossible to make an additional order – you need to wait at least a few months as bees need some time to produce it. Therefore, I probably committed some kind of apiarian faux pas, but Ms. Agnieszka (who is the owner of a blog with healthy and quick recipes) wasn’t repulsed by my question and recommended rose preserve as consolation. Then, my shopping accelerated – a revelation are surely pasta sauces (Moroccan with nutswith smoked paprika) that require only frying some onion and adding a few things from the bottom of your fridge to cook delicious pasta for dinner. I also recommend lovage bouillonspice for bread with butter and a wide choice of eco olive oils and other oils. 

* * *

2. Jadłosfera

Pewnie wiele z Was uważa, że sklepy z lokalną i naturalną żywnością powinny być stacjonarne z założenia, bo w takich przypadku kontakt ze sprzedawca jest naprawdę ważny. W przypadku Jadłosfery myślę, że warto zmienić zdanie. Pamiętam, jak wysłałam zapytanie o dostępność miodów – był maj, a moja spiżarka świeciła pustkami. Pani Agnieszka napisała mi jednak, że miody w jej sklepie pochodzą z  n a p r a w d ę  ekologicznych i sprawdzonych pasiek więc jeśli miód na jej stronie jest niedostępny, to niemożna go domówić – trzeba poczekać co najmniej kilka tygodni, bo przecież pszczoły muszą mieć czas, aby go zrobić. Popełniłam więc chyba jakieś pszczelarskie faux pas, ale pani Agnieszka (która na co dzień prowadzi bloga ze zdrowymi i szybkimi przepisami) nijak się do mnie nie zraziła i na pocieszenie poleciła konfiturę z płatków róży. Potem już rozpędziłam się w zakupach – odkryciem są pasty (marokańska z orzechamiz wędzoną papryką) do których wystarczy podsmażyć cebulkę i dodać trochę rzeczy leżących na dnie lodówki, aby ugotować pyszny makaron na obiad. Polecam też bulion lubczykowyprzyprawę do chleba z masłem i szeroki wybór ekologicznych oliw i olei. 

Spinka "łapacz" Turtle Story // Torebka kubełek Balagan // Okulary przeciwsłoneczne Meller // Kapelusz Paris+Hendzel Handcrafted Goods

 

 

3. SHOWROOM

For quite some time, Polish brands have been offering a few more products than only a jersey dress or a T-shirt with a hamburger printed on it. Today, buying products with the “made in Poland” label is not only a form of patriotism – much more frequently, our native brands create items that become a real seasonal “must have” (even for many upcoming seasons). Really well-made, exceptional, and mostly difficult to get – these are the traits of such products in comparison to those available at chain stores. SHOWROOM promotes independent designers from all over Europe, but you will find there a wide gamut of Polish products. The store’s motto is “Wear it first” and even though I’m trying to avoid competing against anyone, I found a few gems that I’ve already saw at the profiles of a few of my favourite niche influencers. There’s a sale going on, so you should definitely check out their website.

 * * *

3. SHOWROOM

Od dłuższego czasu polskie marki mają do zaoferowania znacznie więcej niż sukienkę z dreso-podobnego materiału czy bluzę z nadrukowanym hamburgerem. Dziś kupowanie produktów z metką "made in Poland" nie jest już tyko formą patriotyzmu – coraz częściej nasze rodzime marki tworzą rzeczy, które stają się prawdziwymi "must have" sezonu (albo sezonÓW). Świetnie wykonane, wyjątkowe i przede wszystkim trudno dostępne – tymi cechami wyróżniają się na tle sieciówkego asortymentu. Sklep internetowy SHOWROOM promuje niezależnych projektantów z całej Europy, ale znajdziecie tam przede wszystkim całą gamę produktów od polskich marek. Motto sklepu to "Wear it first" i chociaż ja staram się z nikim nie ścigać, to w ofercie znalazłam kilka perełek, które widziałam już wcześniej u moich ulubionych niszowych influencerek. Właśnie trwa wyprzedaż, więc zajrzyjcie koniecznie na tę stronę.

Idealna sukienka na plażę od Muuv. Dostępna właśnie w SHOWROOM. 

 

 

4. Insignis Publishing House

This choice is a consequence of my culinary experiments. Recently, for obvious reasons we’ve been avoid eating out. That’s why I’m digging out old cookbooks and purchase new ones to broaden the home menu. I love those with beautiful photos and sophisticated traditional French cuisine, but when it comes to the actual cooking, it turns out that only Jamie’s recipes remain within my skill range ;). That’s why I have enriched my home library with “Jamie's Ministry of Food”, and I also bought “Chasing the Sun” and “The Diary of a Bookseller” by Shaun Bythell. The last book starts with the following excerpt:

* * *

4. Wydawnictwo Insignis

Ten wybór to konsekwencja moich kulinarnych eksperymentów. W ostatnim czasie z oczywistych względów staramy się nie jeść w knajpach, więc odkopuję stare książki kulinarne i kupuję nowe, aby poszerzyć domowe menu. Uwielbiam te z pięknymi zdjęciami i wyszukaną tradycyjną kuchnią francuską, ale gdy przychodzi co do czego, to okazuje się, że tylko przepisy Jamie'go jestem w stanie ogarnąć ;). uzupełniłam więc swoję biblioteczke o "Każdy może gotować", a przy okazji zakupiłam też "W pogoni za słońcem" i "Pamiętnik Księgarza" autorstwa Shaun Bythell. Ta ostatnia książka zaczyna się tak:

 

 

Would I like to be a bookseller de métier? On the whole—in spite of my employer’s kindness to me, and some happy days I spent in the shop—no. George Orwell, “Bookshop Memories,” London, November 1936

Orwell’s reluctance to commit to bookselling is understandable. There is a stereotype of the impatient, intolerant, antisocial proprietor—played so perfectly by Dylan Moran in Black Books—and it seems (on the whole) to be true. There are exceptions of course, and many booksellers do not conform to this type. Sadly, I do. 

 

 

It may seem that the book about a bookseller will be equally sad as the bookseller himself, but I hadn’t read something equally funny for a long time. To the extent that I often catch myself thinking: I wonder what comment my favourite grouty Scot would have. 

* * *

"Czy chciałbym wykonywać zawód księgarza? Ogólnie rzecz biorąc, choć pracodawca traktuje mnie dobrze, a w księgarni spędziłem sporo miłych chwil – nie." George Orwell, Bookshop Memories, Londyn, listopad 1936

Niechęć Orwella do księgarskiego fachu jest zrozumiała. Funkcjonuje stereotyp niecierpliwego, nietolerancyjnego i aspołecznego właściciela księgarni – taką wspaniałą kreację stworzył Dylan Moran w serialu "Księgarnia Black Books" – która (zasadniczo) wiernie oddaje rzeczywistość. Można oczywiście wskazać wyjątki i wielu księgarzy pewnie nie zachowuje się stereotypowo. Ja, niestety, tak. 

Chociaż mogłoby się wydawać, że książka o księgarzu będzie równie smętna jak on sam, to dawno nie czytałam czegoś równie zabawnego. Do tego stopnia, że często łapię się teraz na myśli: ciekawe jak skomentowałby to mój ulubiony gburliwy Szkot. 

Portos w oczekiwaniu na kuriera. Nie czeka bynajmniej na swoje zamówienie – Portos, niczym prawdziwy pies z kreskówki, nienawidzi kurierów i pana listonosza. W każdym innym przypadku jest niczym ciepły kisiel.

pluszowa Lama od Jellycat // książeczka "Do kąpieli, króliczku" ,Dwie siostry // książeczka "Gdzie jest moja czapeczka" ,Dwie siostry // prążkowane body kimono od MarMar // perfumowane mydło do prania od KERZON X MINOIS // pianka do kąpieli od MINOIS PARIS // myszka Maileg

 

 

5. Bebespace

If you aren't familiar with this store, beware – it's really difficult not to click on “add to card” button featured on each open webpage after going through all the products. Before you can even notice, you’ll become the owners of a fluffy lama, books that your child can only read in four years, clothes that would fulfil the needs of quintuplets, and many other items that are so beautiful that you can’t resist. And speaking dead serious now – if you are searching for something for your toddler, and you are fed up with the flamboyant, plastic, and unaesthetic children’s products, you can breathe again – here, you’ll be welcomed only by meticulously selected brands. I finally found there my dream (and nice) scarf, which saved my aching shoulders. The assortment is mostly dedicated to newborns, toddlers, and children, but there is also a section for mothers with organic teas, cosmetics, and useful accessories.

* * *

5. Bebespace

Jeśli wcześniej nie znałyście tego sklepu, to uważajcie – po przejrzeniu asortymentu niezwykle ciężko jest ominąć opcję "dodaj do koszyka" przy każdej otwartej podstronie. Nim się obejrzycie, staniecie się właścicielami futrzastej lamy, książeczek, które Wasze dziecko będzie w stanie przeczytać dopiero za cztery lata, ubranek które zaspokoiłyby potrzeby pięcioraczków i wielu wielu innych rzeczy, które są tak piękne, że nie sposób im się oprzeć. A tak na serio – jeśli szukacie czegoś dla Waszego malucha, a dosyć macie krzykliwych, plastikowych i nieestetycznych artykułów dziecięcych to teraz możecie odetchnąć – tu czekają na Was tylko pieczołowicie wyselekcjonowane marki. Ja znalazłam tam w końcu wymarzoną (i ładną) chustę, która uratowała moje zbolałe ramiona. Asortyment przeznaczony jest głównie dla noworodków, niemowląt i dzieci ale nie mogło zabraknąć również sekcji dla mam z organicznymi herbatami, kosmetykami oraz przydatnymi akcesoriami.

 

 

By the way, you can use my recipe for the pasta that you can see above. It is a loose adaptation on Jamie’s pasta (I don’t remember in which book I found it). It is quick and delicious. 

Pasta in five minutes. 

Ingredients:

2 finely chopped white onions

4 slices of Parma ham

3 cloves of garlic

1 small tomato concentrate

2 tomatoes 

1 can of smoked paprika spread

1 large glass of white or red wine

hot olive oil

grated parmesan, almonds, pecan nuts

salt and pepper

favourite pasta

Directions:

Fry finely chopped onion and garlic in a pan with olive oil until transparent. Add finely sliced Parma ham. Fry everything. Put pasta into boiling water. Add tomato concentrate, paprika spread, and fry. Add finely chopped tomatoes and a glass of wine. Wait until it becomes thicker in texture. After stirring everything, add parmesan, almonds, and nuts. 

 

* * *

Przy okazji, podaję Wam przepis na makaron, który widzicie powyżej. To luźna adaptacja makaronu z przepisu Jamie'go (niestety nie pamiętam już, z której książki). Robi się go błyskawicznie i jest pyszny. 

Makaron w pięć minut. 

Skład:

2 drobno posiekane białe cebule

4 plasterki szynki parmeńskiej

3 ząbki czosnku

1 mały koncentrat pomidorowy

2 pomidory 

1 słoiczek pasty z wędzonej papryki

1 duży kieliszek białego lub czerwonego wina

pikantna oliwa

starty parmezan, migdały i orzeszki pekan

sól i pieprz

ulubiony makaron

Sposób przygotowania:

Drobno posiekane cebulę i czosnek podsmażam na patelni z oliwą do czasu aż się zeszkli. Dodaję szynkę pokrojoną w drobne paski. Podsmażam. Wstawiam makaron do gotującej się wody. Dodaję przecier pomidorowy, pastę z papryki, podsmażam. Dodaję drobno pokrojone pomidory i kieliszek wina. Czekam aż sos zgęstnieje. Po wymieszaniu z makaronem dodaję parmezan, migdały i orzeszki. 

 

* * *

 

4 moje koleżanki wybierają najlepsze kosmetyki tego lata

   “Always regarding women’s needs, close to their joys and problems”, “independence and endurance comes from ideally red lips”, “sweets that don’t give extra weight”. You may think that these are phrases taken out of poor motivational handbooks, but no – these are quotes taken from newspapers and cosmetic advertisements. And even though few of us think that hair spray can replace our friend and that an appropriate lipstick can help you to attain professional success, marketing agencies still base their moves on strange and awkward slogans instead of tangible benefits resulting from using a given product.The leaflet phrases are often catchy, but mostly these are only empty promises. They usually refer to our self-assessment, lack of confidence, and the need for quick pleasure. And we’re searching for specific results – information on what and in what time a given cosmetic will do to our body.  

   If you prefer reading about real attainable effects, you will surely like today’s post. I asked my friends to write a review of their favourite cosmetics – simple and to the point, without the needless adjectives. That was how I created a list of the four highly recommended cosmetic products. I tested these as well, so you can find my comments under each of the photos as well.

* * *

   „Zawsze blisko kobiet, ich radości, problemów i potrzeb”, „niezależność i wytrwałość bierze się z idealnie czerwonych ust”, „słodkości, które nie tuczą”. Być może wydaje Wam się, że to sentencje z kiepskich poradników motywujących, ale nie – to cytaty z notatek prasowych i reklam kosmetyków. I chociaż mało która z nas myśli, że lakier do włosów zastąpi przyjaciółkę, a odpowiednia szminka pomoże w osiągnięciu zawodowego sukcesu, to agencje marketingowe wciąż opierają swoje działania na sloganach dziwnej treści zamiast na namacalnych korzyściach płynących ze stosowania danego produktu.
Hasła z ulotek bywają chwytliwe, ale w większości to tylko puste obietnice. Zwykle odnoszą się do naszej samooceny, braku pewności siebie i potrzeby szybkiej przyjemności. A przecież nam chodzi o konkrety – informacje co i w jakim czasie kosmetyk zrobi z naszym ciałem.
   Jeśli wolicie czytać o realnych efektach, dzisiejszy post powinien się Wam spodobać. Poprosiłam swoje koleżanki o napisanie recenzji ulubionych kosmetyków – prosto i na temat, bez zbędnych przymiotników. W ten sposób stworzyłam listę czterech godnych polecenia artykułów pielęgnacyjnych. Sama również je przetestowałam, więc pod każdym zdjęciem znajdziecie kilka słów także ode mnie.

Serum polecone przez Monikę odczarowało moje zdanie na temat tego rodzaju kosmetyków. Teraz nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji bez niego. Faktycznie po jego użyciu trochę piecze skóra, ale w moim przypadku na pierwsze efekty nawet nie trzeba czekać do rana. Tuż po nałożeniu wydawało mi się, że skóra wygląda na bardziej rozświetloną i promienną (wyglądała „zdrowo”). I co dla manie jest bardzo ważne, wchłania się od razu – nie zostawia śliskiej powłoki. Prawdopodobnie nigdy bym się o tych dobrodziejstwach nie przekonała, gdyby nie koleżanka – żadna reklama nie przekonałaby mnie do poszerzenie swojej kosmetyczki o taki właśnie produkt. A ten, mam, używam i jestem zadowolona z tego jak wygląda po nim moja skóra. W wolnej chwili warto też obejrzeć asortyment ze sklepu Cosibella.pl mają bardzo dużo fajnych niszowych marek.

Monika, 26, works at a marketing company.  

Timeless – Skin Care Serum – 20% Vitamin C + E Ferulic Acid is my greatest cosmetic skincare discovery. Already after the first use, I noticed that my skin is visibly brightened (the cosmetic should be used at night, and you’ll notice the first effects already in the morning). I even had the impression that the fine discolouration spots (that were the leftovers of imperfections) were also slightly less visible. The serum has light and liquidy texture. You can really feel that it’s working – right after the application, your skin becomes slightly itchy – it’s the effect of high vitamin C concentration. The serum has almost no traceable fragrance so it will be ideal for people who aren’t into intense smells. I now recommend it to all of my friends.

* * *

Monika, 26 lat, pracuje w firmie marketingowej.

   Moim największym pielęgnacyjnym odkryciem jest serum Timeless – Skin Care – 20% Vitamin C + E Ferulic Acid. Już po pierwszym użyciu zauważyłam, że moja skóra jest wyraźnie rozświetlona (kosmetyku używamy na noc, a pierwsze efekty możemy zobaczyć następnego dnia rano). Miałam nawet wrażenie, że moje drobne przebarwienia (powstałych pod zagojeniu się niedoskonałości) również „zgasły” i stały się mniej widoczne. Serum ma bardzo lekką płynną konsystencję. I naprawdę czuć, że działa – zaraz po aplikacji delikatnie piecze skóra – jest to efekt dużego stężenia witaminy C. Serum jest praktycznie bezwonne, więc dla osób, które nie przepadają za intensywnymi zapachami, będzie idealne. Polecam go teraz każdej mojej koleżance.

    W mojej łazience mam w tym momencie malinowy peeling i krem pod oczy od Balneokosmetyki i powiem szczerze, że żelu jeszcze nie testowałam, ale jestem pewna ze będzie świetny – te kosmetyki nigdy mnie nie zawodzą. I faktycznie na promocje w tym sklepie można często liczyć – teraz na kod rabatowy LIPIEC można uzyskać 20% zniżki na cały asortyment w sklepie Balneokosmetyki.pl

Helena, 34, a maths teacher.  

   I  became familiar with Balneokosmetyki thanks to Gosia and her skincare posts. I love their biosulphide mineral bath, and now I fell in love with their face cleansing gel also with biosulphide water and vitamins – especially C. It is very pleasant in use, it doesn’t foam too much, and it refreshes and cleanses your skin. It doesn’t, however, dry it (I don’t like the effect of “drawn” skin). Thanks to a 200-mililitre package, it will last for a very long time. It’s also very affordable, and there are often attractive discounts and promotion on Balneokosmetyki website so it isn’t that difficult to get a discount.

* * *

Helena, 34 lata, nauczycielka matematyki.

   Markę Balneokosmetyki poznałam dzięki Gosi i jej pielęgnacyjnym wpisom. Uwielbiam ich biosiarczkową kąpiel mineralną, a teraz pokochałam żel do mycia twarzy również z biosiarczkową wodą i witaminami – zwłaszcza C, jest bardzo przyjemny w użyciu, nie pieni się za mocno, szybko odświeża i dobrze oczyszcza skórę, ale jej nie wysusza (bardzo nie lubię efektu „ściągniętej" buzi). Dzięki opakowaniu o pojemności 200 ml, wystarcza na długi czas. Jest też niedrogi, a na stronie Balneokosmetyki bardzo często są atrakcyjne promocje, więc nie jest trudno załapać się na zniżkę.

Ola już od dawna namawiała mnie na kupno samoopalacza Get Brush Tan. Teraz mogę mieć jedynie do siebie pretensje, że tak długo zwlekałam. To zdecydowanie najlepszy kosmetyk samoopalający, jaki kiedykolwiek miałam (a uwierzcie mi, że jako właścicielka jasnej karnacji wypróbowałam ich hektolitry). Warto podkreślić, że butelka nadaje się do wielokrotnego napełniania, a kolory można wybierać spośród 3 różnych odcieni – uniwersalny (złote opakowanie), ciemny i wyjątkowo ciemny. Get Brush Ten jest wolny od parabenów i formaldehydów, nie jest testowany na zwierzętach i pasuje do wszystkich rodzajów skóry. Dobry efekt utrzymuje się przez 3 do 5 dni.

Ola, 36, mom of three kids.  

   My opinion on self-tanners had been adamant for many years – self-tanners give you an orange tan, leave stains, have unpleasant smell, stain clothes, and I’d never come round to any of them. It was only recently that I discovered Get Brush Tan by Crissa. I call it a special task cosmetic as owing to the simple application, you can quickly and easily apply it almost anywhere. It also has a small capacity, owing to which it is ideal to fit into carry-on baggage or even your purse. However, getting to the crux of the matter – it is a cosmetic that guarantees attaining a really dark tan. In my opinion, its application gives the same results as professional spray tanning.

* * *

Ola, lat 36, wychowuje trójkę dzieci.

   Moja opinia o samoopalaczach była od wielu lat niezmienna – samoopalacze opalają na pomarańczowo, plamią, nie najlepiej pachną, brudzą ubrania i do żadnego się nigdy nie przekonam. Dopiero niedawno odkryłam samoopalacz Get Brush Tan marki Crissa. Nazywam go kosmetykiem do zadań specjalnych, bo dzięki łatwej aplikacji, szybko i naprawdę równomiernie można go nałożyć dosłownie wszędzie. Ma też małą pojemność, więc mieści się do bagażu podręcznego, a nawet torebki. Ale przechodząc do meritum – jest to kosmetyk, który gwarantuje uzyskanie naprawdę ciemnej opalenizny. Według mnie po jego użyciu skóra wygląda tak samo, jak po profesjonalnym opalaniu natryskowym.

Ja i Justyna jesteśmy całkowitymi przeciwieństwami, jeśli chodzi o to, czym natura obdarzyła nasze głowy. Jeśli mogłaby oddać mi choć 1/5 swoich włosów, cieszyłabym się z naprawdę grubego warkocza. Ale mimo tego, że nasze kosmyki są tak różne i wymagają zupełnie innej techniki pielęgnacji, to sprej ANTI.GRAVITY.SPRAY Kevina Murphy rozwiązuje większość codziennych problemów.

Justyna, 33, works at a real estate development company.  

   I’ve got long and very thick hair. I live in friendship with the natural waves, but I hate the colour. That’s why I’ve been dying my hair to attain a deep brown shade. In order to tame it a little but, I highlight the curl (as my hair is susceptible to all types of curling ) – that’s why I use curling irons, thermo rollers, and other, most often very hot, devices. I’ve got a real shock of hair, but it is heavy, and it quickly loses its freshness (what can you do about gravity?). That’s why my favourite cosmetics are those that increase the volume, especially down at the roots. Some time ago, I went crazy for the products by Kevin Murphy – ANTI.GRAVITY.SPRAY adds hair volume without burdening it. It also strengthens its glow.

* * *

Justyna, lat 33, pracuje w firmie deweloperskiej.

   Mam długie i bardzo grube włosy. Z naturalnymi falami żyję w przyjaźni, ale koloru nie znoszę, dlatego od dawna farbuję je na odcienie głębokiego brązu. By je odrobinę ujarzmić, podkreślam ich skręt (a na wszelkie kręcenie są bardzo podatne) – dlatego często używam lokówek, termoloków i innych najczęściej mocno rozgrzanych urządzeń. Włosów mam bardzo dużo, ale są tak ciężkie, że szybko tracą swoją świeżość (cóż zrobić, grawitacja), dlatego moimi ulubionymi kosmetykami są te, zwiększające objętość, głównie u nasady. Jakiś czas temu oszalałam na punkcie produktów Kevina Murphy – sprej ANTI.GRAVITY.SPRAY dodaje włosom objętości przy czym ich nie obciąża i wzmacnia. ich blask.

Blanc et Noir – Paryż i nowa odsłona kolorów według CHANEL

   Ktoś kiedyś powiedział, że Paryż jest niezgłębiony, jak ocean – zmienia się, rozszerza i co chwilę pokazuje inne oblicze. Zawsze gdzieś pod skórą to czułam, gdy zmęczona, z tysiącem nowych zdjęć na aparacie czekałam, aby wejść na pokład samolotu odlatującego do Polski. „Byłam tu już tyle razy, a z każdą wizytą dostrzegam coś innego, wracam w innym nastroju”. Nie inaczej było teraz – w nowej roli, odrobinę zakręcona, ale szczęśliwa, że podołałam z organizacją tej przedziwnej eskapady. Chociaż towarzyszył mi mąż i nasze siedmio-kilogramowe szczęście to przyczyna mojej podróży była stricte służbowa. Na kilka godzin przeniosłam się do świata, w którym luksus pędzi za prostotą, sztuka przeplata się z technologią, a biel z czernią. To ostatnie połączenie stało się w pewnym momencie znakiem rozpoznawczym najsłynniejszego na świecie domu mody.

   Barwy mają potężną moc. Komunikują nam, z kim mamy do czynienia, czasem są wyrazem propagowanych wartości czy umiejętności przestrzegania ogólnie przyjętych norm zachowania. A biel i czerń są z nich wszystkich najpotężniejsze. To kolory początku i końca, ślubów i pogrzebów, czystości i mroku, yin i yang. Zależnie od kultury mają odmienne, niekiedy przeciwstawne znaczenie. Biel według europejskich tradycji kojarzy się z niewinnością, jest barwą aniołów i życia. W dalekiej Azji uważa się ją jednak za kolor nieszczęścia i żałoby. Natomiast czerń to w Chinach symbol szczęścia, w kulturze Egiptu kolor kojarzony z życiodajnym mułem Nilu i potencjałem czarnej ziemi dającej urodzajne plony. W Japonii czarny pas oznacza osiągnięcie mistrzostwa, biały – najniższy stopień wtajemniczenia. Z kolei według Lucii Pici, dyrektor kreatywnej CHANEL Beauty, te dwa kolory tworzą perfekcyjną harmonię i to na nich postanowiła skupić się tworząc swój najnowszy projekt.

To zdjęcie to oczywiście żart – w trakcie tego wyjazdu ani przez chwilę nie miałam czasu czytać ;). Do Paryża dotarliśmy po południu więc czas upłynął nam na rozgoszczeniu się w hotelu i kolacji. 

   To właśnie na premierę jej kolekcji zostałam zaproszona nad Sekwanę. Tuż po śniadaniu, wraz z naczelną ELLE: Martą Drożdż, redaktor magazynu Pani: Danutą Bybrowską i z pewnością dobrze Wam znaną Jessicą Mercedes, ruszyłyśmy w stronę Grand Palais. Z pokazów CHANEL kojarzymy główną przestrzeń pałacu znajdującą się pod słynną przeszkloną kopułą, ale tym razem marka postanowiła zabrać nas w nieznane zakamarki. Czułam się trochę, jak bohater filmu „Hugo i jego wynalazek”, który zamieszkał w meandrach paryskiego dworca, wśród jego metalowych trzewi i nikomu nieznanych kryjówek. Z tą różnicą, że o żadnym nieporządku czy chaosie nie było mowy – polowy salon, od którego zaczęłyśmy naszą wycieczkę, wyglądał, jak wyjęty z żurnala.

Makijaż wykonany przy użyciu kosmetyków CHANEL z kolekcji NOIR ET BLANC w mojej minimalistycznej wersji. 

   Po krótkim przywitaniu i pokonaniu sporej liczby schodów przeciwpożarowych dotarłyśmy do poddasza pałacu, aby zobaczyć tam krótkie filmy autorstwa Clary Cullen – CHANEL potrafi zaprezentować nową linię kosmetyków w taki sposób, że czujesz się, jak na wystawie sztuki nowoczesnej w najlepszym wydaniu. Za kolejnymi drzwiami czekała już na nas Lucia we własnej osobie. Dokładnie opisała swoją pracę nad nowymi kosmetykami i pokazała, jak je stosować – myślałam, że po magicznym rozświetlającym podkładzie (również od CHANEL), o którym pisałam tutaj już niewiele rzeczy mnie zdziwi, ale dyrektor kreatywna CHANEL wciąż zaskakuje swoim nowatorskim podejściem do błysku na twarzy.

Lucia Pica. 

Produkty z kolekcji NOIR ET BLANC DE CHANEL:

Rozświetlacz w żelu Le gel paillete // dwa zestawy cieni Les 4 ombres (334 modern glamour i 332 noir supreme) // Cienie rozświetlające Ombre premiere top coat (327 penombre i 317 carte blanche) // Błyszczyki w kolorze czerni i krystalicznej bieli Rouge coco gloss (816 laque noire i 814 crystal clear) // kredki do oczu stylo yeux waterproof (88 noir intense i 949 blanc graphique) // Tusz do rzęs Le volume ultra-noir de Chanel (90 ultra-noir) // Matowe pomadki Rouge allure velvet extreme (130 rouge obscur i 128 rose nocturne) // Matowe pomadki w płynie Rouge allure liquid powder (974 timeless i 978 bois de nuit) // Lakiery do paznokci Le vernis (713 Pure black i 711 pure white).

   Możecie się tylko domyślać, że chociaż prezentacja była dla mnie prawdziwą estetyczną ucztą, to do hotelu pędziłam, jak na skrzydłach – nie przywykłam do kilkugodzinnych rozstań. A poza tym, mieliśmy w planie odwiedzić kilka ulubionych miejsc. „Zdjęcia obrobię później, tekst i tak muszę przemyśleć, a Paryż nie będzie czekał” – pomyślałam. Pozwólcie więc, że przemycę tu jeszcze kilka zdjęć z beztroskiego spaceru po paryskich ulicach.

I jeszcze jedna krótka informacja na koniec. Kosmetyki z tej kolekcji dostępne będą w butiku CHANEL w Galerii Mokotów od 15 lipca, w perfumeriach miesiąc później. 

* * * 

 

 

Last Month

   Punnets of strawberries, armfuls of fragrant peonies, handfuls of green pea, and the sun so strong that it would be a pity not to use it – this June was really beautiful. I was trying to grab the camera as often as possible (which is extremely infrequently, as my hands are usually occupied with a 7-kilogramme toddler) to make sure that I can share with you a few snapshots from the last few weeks. There’s a little bit of Warsaw, Kashubia, and food. The dominant element is the beach and the sea as the weather was effectively driving me out of my home.

* * *

   Kobiałki truskawek, naręcza pachnących piwonii, garście przepełnione świeżym zielonym groszkiem i słońce prażące z taką siłą, że aż żal z niego nie korzystać – ten czerwiec był naprawdę piękny. Starałam się sięgać po aparat tak często, jak to tylko było możliwe (czyli nadzwyczaj rzadko, bo moje ręcę zajęte są zwykle noszeniem siedmiokilogramowego bobasa), aby dziś móc podzielić się z Wami ujęciami z ostatnich kilku tygodni. Jest trochę Warszawy, Kaszub i jedzenia. Prym wiedzie jednak plaża i morze, bo pogoda skutecznie wypędzała mnie z domu.

1. Moje ulubione jedwabne gumki do włosów. // 2. Kolejna podróż przed nami, więc zabieramy się za pakowanie. Fotel 366 w wersji mini jest od Muppetshop. // 3. Orłowskie molo widoczne z psiej plaży w Sopocie. Piękne o każdej porze dnia. // 4. Pierwsze treningi po naprawdę długiej przerwie. Bez wiatraka byłoby ciężko ;). // Kaszuby to moja miłość z dzieciństwa. To tu łapałam żaby, uczyłam się pływać w Jeziorze Gowidlińskim i pierwszy raz w życiu zostałam użądlona przez pszczołę. Łączyno, Sierakowice, Kistowo, Sulęczyno to miejsca, do których wracam co roku – chociaż na kilka godzin. Oj, jak bardzo bym chciała nauczyć miłości do wsi nowe pokolenie! Portosowi, jakby ktoś pytał, nie przeszkadzał brak zasięgu ani komary.Słodkości z wiejskiej piekarni, świeże powietrze, sielankowy klimat – czy może być coś lepszego? Uprzedzając Wasze pytania – kurtka pochodzi z H&M.Portos w swoim stadzie.1. Idealny strój na upalny dzień ;). Kostium kupiony w Oysho. // 2. Długo nie mogłam się zdecydować na tę torebkę, ale nie żałuję. // 3. Niby tak spokojnie, ale w tle słyszę już zniecierpliwione gaworzenie. // 4. Gdy masz wrażenie, że upijasz się zapachem…//Paleta morskich kolorów.1. Mogłabym tak spędzać całe dnie… // 2. Dla każdego coś dobrego! Bolognese w wersji beglutenowej i bardzo glutenowej ;). // 3. Myślicie, że minęłam się z powołaniem? ;)  // 4. Plażowanie zakończone sukcesem – opalenizna na złoty medal. //Kawa dla dziewczyn, ciasto dla mnie. W moim domowym biurze praca wre.SAM na Żoliborzu. Super śniadania i obsługa miła dla Portosa.Gdybym mieszkała w stolicy, myślę że każdego dnia spacerowałabym w warszawskich Łazienkach.1. Zimny arbuz. Czego chcieć więcej? // 2. Pozdrowienia dla wszystkich mam prowadzących własną działalność. // 3. Warszawski antykwariat. // 4. Wycieczka po Żoliborzu. //W trakcie wizyty w Warszawie nasz przyjaciel, Maciek, który z zawodu jest architektem, wziął nas na wycieczkę po Żoliborzu. Przez prawie trzy godziny dreptaliśmy sobie po tej dzielnicy – gdybym miałam kiedyś zamieszkać w Warszawie to tylko tu!Dziwne ale pyszne specjały w słynnej Reginie. 1. Morelowy sezon już się skończył, ale uwierzcie mi, że robiąc słynne "morelowe ciasto" miałam ich tyle kilogramów, że na spokojnie mogłam otworzyć na podwórku stragan i sprzedawać je hurtowo. // 2. Najlepsze zakupy. // 3. Łazienki po raz kolejny. // 4. Sopocka plaża i nasz służbowy dresscode. Najgorętszy dzień w tym roku. Nawet na plaży w Orłowie pełno ludzi. 1.  Jaśminowiec w ogrodzie moich rodziców. Rozpanoszył się tak bardzo, że aby przejść na drugą stronę ogrodu, trzeba utonąć na chwilę w jego kwiatach. // 2. Te małe chmurki absolutnie nie przeszkadzały w plażowaniu. // 3. Nadmorska bryza, czyli czerwcowe zbawienie.  // 4. Najszybszy deser na świecie. //Kaszubskie truskawki ze śmietaną zawsze zażeraliśmy razem z tatą. Dziś dzieli nas dokładnie 1346 kilometrów ale ja wiem, że on zawsze jest obok. Dzień Taty upłynął nam pod znakiem tego deseru – w Sopocie częstowałam kogoś, kto świętował tę okazję po raz pierwszy :). Gdy afrykańskie upały dokuczały nad morzem… Czy to nie jest kwintesencja lata? Nastrój francuskiej riviery zapewniają spienione fale i sukienka w stylu vintage. Te pierwsze znajdziecie w Sopocie, tej drugiej poszukajcie w sklepie internetowym polskiej marki LABO. Mój model jest perfekcyjnie odszyty i posiada kieszenie.1. Bita śmietana, mogłabym ją jeść łyżkami. // 2. Ekhm… nie zwracajcie uwagi na Portosa, nie on miał być bohaterem tego zdjęcia więc walcząc o uwagę postanowił się popisywać. To czerwone drewniane krzesełko to słynny Tripp Trapp, który został zaprojektowany w 1972 roku. Jestem fanką klasycznych mebli z historią i nie chcę co roku kupować nowego krzesełka dla dziecka – to miło że jest jakaś alternatywa dla plastikowych wielgachnych instalacji z milionem funkcji, na które i tak nie mam miejsca. // 3. Kocham to poranne światło. // 4. Wiosenne bukiety. Piwonie i rumianek. //Gdy jesteśmy głodni, ale nie chce nam się iść do sklepu ;). Po pięciu minutach dodają makaron i obiad gotowy.      1. Wejście na plażę numer… ha! Nie powiem :). // 2. Gdy piątego czerwca opublikowałam na blogu artykuł z tym przepisem nie spodziewałam się, że połowa Użytkowniczek Instagrama ruszy do kuchni. Nie ma dnia, żebyście nie oznaczały mnie na stories i na zdjęciach z Waszymi wypiekami. Bardzo się cieszę, jak piszecie mi, że znika w oka mgnieniu. Przetestowałam już wersję z borówkami i truskawkami i też polecam. Słynny przepis znajdziecie tutaj.  // 3. Kostium o który pytałyście w całej okazałości. // 4. Pierwsza i ostatnia kawa. A Wy ile filiżanek dziennie pijecie? //      Co wybrać? Co wybrać?!
Jeśli chcecie dowiedzieć się o tym, jaka jest różnica między setkami szamponów dostępnych na rynku, czy produkty "nietestowane na zwierzętach" rzeczywiście takie są i które kosmetyki anti-age są rzeczywiście skuteczne to zajrzyjcie do książki "Bez parabenów" autorstwa Beautrice Mautino – włoskiej biotechnolog. Świetny zdroworozsądkowy, poparty badaniami naukowymi i demaskujący nieuczciwe praktyki marketingowe poradnik na temat kosmetyków oraz pielęgnacji.W moim ogródku pojawił się nowy kącik relaksacyjny.
Kojący Bałtyk. Kto zawitał już w moje strony?

* * *

       

       

   

Poradnik trójmiejskiej plażowiczki – jak uzyskać głęboką opaleniznę nad polskim morzem?

   The fashion for tan is a relatively fresh topic. Still at the beginning of the previous century, women did everything to avoid even the slightest proof that they had been sunbathing (you can read more about it in this post). Today, we talk much about the fact that a strong tan is not that desired in comparison to what we wanted several years ago, but when I talk about it with my friends, I’ve got a different sensation. Comparing the skin shade on our forearms and exchanging opinions on self-tanners is still a hot topic which returns like a boomerang together with the beginning of the summer season. The aim, despite the passage of years and greater awareness of the harmful effect of the sun, is still the same – dark and even tan. Fortunately, increasingly more often, we’re trying to attain it with different methods than our parents who were giving themselves high fives for becoming a crackling in two days. There’s a different situation when it comes to our holiday destinations – relishing on holidays in Egypt, we come back with submissiveness to places that we know from our childhood. The Polish sea, Masuria, and even Powiśle are places where you can get a really beautiful and healthy tan.   

   As a dweller of Tricity since my birth, I can easily say that I’ve got some experience in the field. So, if you are planning to spend holidays at our domestic resorts or you are planning to get tanned within the space of your balcony, remember a few rules, owing to which you’ll get a tan slightly quicker and without any negative consequences.

* * *

   Moda na opaleniznę to stosunkowo świeży temat. Jeszcze na początku ubiegłego wieku kobiety robiły wszystko, aby na ich skórze nie pojawił się nawet najmniejszy dowód na zażywanie kąpieli słonecznych (więcej na ten temat pisałam w tym wpisie). Dziś dużo mówi się o tym, że mocna opalenizna nie jest już tak pożądana, jak kilkanaście lat temu, ale gdy rozmawiam ze swoimi koleżankami, to mam zgoła inne odczucia. Porównywanie koloru skóry na naszych przedramionach i wymienianie się opiniami na temat samoopalaczy, to w dalszym ciągu gorący temat, który powraca, jak bumerang wraz z rozpoczęciem letniego sezonu. Cel, mimo upływu lat i większej świadomości szkodliwego działania słońca, jest cały czas taki sam – ciemna i równomierna opalenizna. Na szczęście, coraz częściej próbujemy uzyskać ją w inny sposób niż nasi rodzice, którzy za uzyskanie efektu "skwarki" w dwa dni, przybijali sobie nawzajem piątkę. Inaczej sprawa ma się z destynacją naszych wakacyjnych eskapad – zachłyśnięci wakacjami w Egipcie, z pokorą wracamy bowiem do miejsc, które znamy z dzieciństwa. Polskie morze, Mazury, a nawet Powiśle to miejsca, w których naprawdę można się pięknie i zdrowo opalić. 

   Jako mieszkanka Trójmiasta od urodzenia, mogę śmiało stwierdzić, że mam w tym temacie pewne doświadczenie. Jeśli więc wybieracie się na wakacje do rodzimych kurortów, albo planujecie wyhodować opaleniznę na balkonie własnego mieszkania, to pamiętajcie o kilku zasadach, dzięki którym uzyskacie brąz ciutkę szybciej i bez negatywnych konsekwencji.

Kosmetyki, które widzicie na zdjęciu to: podkład Lancome Teint Idole Ultra Wear (kolor 011), puder Chanel Les Beiges N20, bronzer Chanel Les Beiges N30, samoopalacz Vita Liberata Luxury Tan (Ten Minute Tan, jak dla mnie efekt za słaby), baza pod makijaż Lancer Skincare Studio Filte Pore Perfecting Primer,  naturalny olejek do ciała po opalaniu marki Botanicum, naturalnie ujędrniający krem na noc marki Soraya Plante, krem z filtrem Cell Fusion C, woda perfumowana Paris – Deauville Chanel, pomadka Chanel Rouge Allure Velvet (kolor 65), Metalizer Eyes & Lips (metal creme shadow) Dior, pędzelki do makijażu mam od Bobbie Brown.

1. I’ll start from the most important issue. If you think that by tanning in Poland, you can treat skin protection with a pinch of salt, you’re really wrong. I know that you’ve probably already heard that somewhere, but I’ll explain why that’s no superstition. Ageing processes are triggered by a different type of radiation than the one causing tan (shocking, right?). UVA radiation, as we’re precisely talking about it, is present throughout the whole year, regardless of the weather and latitude. By contrast to UVB radiation that results in the brown colour, it is very devious and invisible. Yet, it still penetrates deeper into the skin. That’s why we need to remember once and for all – using cream with UVA block won’t destroy our plans for mahogany skin. It’ll just protect us from wrinkles, blemishes, and… melanoma. It's worth protecting our skin, isn't it?

* * *

1. Zacznę od kwestii najważniejszej. Jeśli wydaje się Wam, że opalając się w Polsce możecie podejść do ochrony skóry z przymrużeniem oka, to bardzo się mylicie. Wiem, że pewnie już gdzieś to słyszałyście, ale teraz wytłumaczę Wam dlaczego nie są to żadne „strachy na lachy”. Za procesy starzenia się skóry odpowiedzialny jest inny rodzaj promieniowania, niż ten, który wywołuję opaleniznę (szokujące, prawda?). Promieniowanie UVA, bo o nim mowa, jest obecne przez cały rok, bez względu na pogodę i szerokość geograficzną. W przeciwieństwie do UVB, które wywołuje brązowy kolor, jego działanie jest podstępne, w żaden sposób nieodczuwalne, a mimo tego promieniowanie to wnika głębiej w skórę niż promienie typu B. Zapamiętajmy więc raz na zawsze – stosowanie kremu z filtrem UVA nie zniweczy naszego planu na mahoń, a „jedynie” uchroni przed zmarszczkami, przebarwieniami i… czerniakiem. Warto, prawda? 

Szukając kremu z filtrem najlepiej kierować się oznaczeniem SPF oraz PA. Faktor SPF to stopień ochrony przed promieniowaniem UVB, z kolei PA to oznaczenie pochodzące z koreańskiego systemu, które określa ochronę przed promieniowaniem UVA – im więcej plusów tym wyższa ochrona. Tym samym, krem z filtrem SPF50+ i PA+++ zapewni najwyższą możliwą ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. Do twarzy używam Laser Sunscreen 100 SPF50+/PA+++ marki Cell Fusion C, bo ma naprawdę lekką konsystencję i bez problemu można na niego nałożyć makijaż (może tez posłużyć jako zamiennik kremu na dzień). Filtr kupicie w sklepie internetowym topestetic.pl z darmową dostawą, próbkami i prezentami do zamówienia oraz możliwością skorzystania z bezpłatnej konsultacji z kosmetologiem online. Dodatkowo przez tydzień (do 03.07.2019 r.) jest on dostępny w promocyjnej cenie.

2. A few organisational issues. First of all, if you don’t like high temperature, you should choose a beach located by the open sea. I love our Gdańsk Bay, but the water is considerably calmer here and the beaches are shielded from wind. That has its advantages in May and September, yet when faced with a heat wave, Kuźnica will be a much better choice. Secondly, in Tricity (but, as far as I know, also in the remaining seaside cities), the gastronomy market by the beaches is poorly developed when taking into consideration the high demand created by the beachgoers. In Sopot, I can easily recommend Bar Przystań, but I need to warn you right away that you’ll get a nice tan already waiting in the queue.

3. Being a freelancer has its advantages and drawbacks. You can’t really afford a real-life maternity leave, but you can easily decide on where you want to work on a given day. For a few weeks, if the weather is permitting, I’ve been packing all of my things and taking my child to the beach (of course, I don’t have to explain that you need a beach umbrella, a breathable outfit for the child, and a hat, as even when you are spending your time in the shade, the sunrays are reflected by the sand). Surely, my productivity is not at the highest level then (it’s great if I can do anything that is directly connected with work), but I can finally boast a natural and intense tan). And even though the beach has been closer to my house than a grocery shop since my birth, I haven’t frequented the place more than once a month since the times of my studies – in my hectic world, it seemed such a waste of time. Even though we weren’t able to spend there more than an hour and a half (despite the great movements such as #normalizebreastfeeding I still can’t force myself to do it in the public and I need to go back home), I am as brown as never before. I’ve got a blatant proof that shorter and more frequent sunbathing brings better effects.

* * *

2. Kilka kwestii organizacyjnych. Po pierwsze, jeśli nie przepadacie za wysokimi temperaturami, to jako cel swojej podróży wybierzcie plażę nad otwartym morzem. Kocham naszą Zatokę Gdańską, ale woda jest tutaj znacznie spokojniejsza, a plaże ciaśniejsze i osłonięte od wiatru. To ma swoje zalety w maju czy we wrześniu, ale przy obecnej fali upałów, znacznie przyjemniej będzie na przykład w Kuźnicy. Po drugie, w Trójmieście (ale z tego co wiem, w pozostałych nadmorskich miejscowościach również), rynek gastronomiczny przy plażach jest dosyć słabo rozwinięty, biorąc pod uwagę ogromne zapotrzebowanie plażowiczów. W Sopocie z czystym sumieniem mogę polecić Bar Przystań, ale od razu uprzedzam, że całkiem niezłą opaleniznę uzyskamy już stojąc w kolejce do tego lokalu. 

3. Posiadanie własnej działalności gospodarczej ma swoje wady zalety. Nie bardzo możesz sobie pozwolić na urlop macierzyński z prawdziwego zdarzenia, ale za to w pełni decydujesz o tym, gdzie chcesz pracować. Od kilku tygodni, gdy pogoda na to pozwala, pakuję więc cały ekwipunek i razem z bobasem idę na plażę (mamom, na pewno nie muszę tłumaczyć, że w takim wypadku niezbędny jest parasol, przewiewne ubranko dla dziecka i kapelusik, bo nawet w cieniu promienie odbijają się od piasku). Z całą pewnością moja produktywność nie jest wtedy na najwyższym poziomie (fajnie, jeśli w ogóle uda mi się zrobić coś związanego z pracą), ale nareszcie mogę poszczycić się naturalną i całkiem intensywną opalenizną. Bo chociaż od urodzenia miałam na plażę bliżej niż do warzywniaka, to od czasów studiów nawet w lecie nie pojawiałam się na niej częściej niż raz w miesiącu – w moim zabieganym świecie wydawało się to po prostu straszną stratą czasu. Co prawda, ani razu nie udało nam się wysiedzieć dłużej niż półtorej godziny (mimo świetnych akcji typu #normalizebreastfeeding nadal nie mogę się przełamać w miejscach publicznych i na karmienie wracamy do domu), ale jestem brązowa jak nigdy. Mam niezbity dowód, że krótsze a częstsze opalanie przynosi najlepsze efekty.

Najlepszy olejek po opalaniu – poprawia koloryt skóry, działa antyoksydacyjnie, niweluje podrażnienia spowodowane słońcem. Jego głównym składnikiem jest olej z marchwi, który jest najsilniejszym naturalnym filtrem UV. W składzie ma również olej lniany i z nagietka. Naturalny olejek do ciała Botanicum to produkt idealny. 

4. The circumstances don’t allow me to spend hours on end on a beach towel, but if you’ve got a different situation, you should get your tan while in motion. Take along something that will help you (as a frequent Tricity beachgoer, I recommend badminton rather than volleyball – the second option always ends up with someone’s nose being smashed with the ball).Have you ever wondered why you’re stomach catches tan quicker, but the top of your feet remains pale? Or why your neck is white as a wall, and your shoulders red as a fire truck? That’s a result of remaining in one place for long periods – the angle of sunrays doesn't bend, so you should do that.

5. Have a good consideration of whether you want to tan your face at all – consider all pros and cons. Getting back to UVA radiation – we should use a sunscreen dedicated to our face on a daily basis. Throughout the whole year. I’m surprised to see that even those who enjoy luxury cosmetics aren’t too demanding when it comes to sunscreens – and it’s really worth staying cautious when it comes to that issue. From the first point, you already know that the sunscreen should have UVA and UVB filters, whereas if you are planning to bathe in the water, you should remember about one thing: no sunscreen is 100% safe for the marine life, oceans, and reefs. Those who enjoy jumping on waves should search for sunscreens that do not contain oxybenzone and octinoxate.

You’ve decided to protect your face against the sun? Very well. Now, it’s enough to apply some self-tanner. I’ve tested many of them and I can recommend this one  and this one .

* * *

4. Okoliczności nie pozwalają mi też leżeć plackiem na ręczniku, ale jeśli w Waszym przypadku jest inaczej to i tak powinnyście opalać się w ruchu. Weźcie ze sobą coś, co Wam w tym pomoże (jako stała bywalczyni trójmiejskich plaż polecam raczej badmintona niż piłkę do siatkówki – ta druga, z zaskakującą precyzją zawsze ląduje na czyimś nosie).

Zastanawiałyście się kiedyś, dlaczego szybciej opala Wam się brzuch, ale wierzch stóp macie zupełnie blady? Albo dlaczego szyja jest biała jak ściana, a ramiona czerwone niczym wóz strażacki? To właśnie skutek przesiadywania na słońcu w jednej pozycji – kąt promieni słonecznych się nie wygina, a więc my musimy to zrobić.

5. Dobrze przemyśl to, czy w ogóle chcesz opalać twarz – rozważ wszystkie za i przeciw. Wracając do promieniowania UVA – krem na twarz z filtrem powinnyśmy używać każdego dnia. Przez cały rok. Ze zdziwieniem dostrzegam, że nawet te z nas, które uwielbiają kosmetyki z wyższej półki, w przypadku kremów z filtrem nie są zbyt wymagające, a akurat w tej kwestii warto być szczególnie czujną. Z pierwszego podpunktu wiecie już, że krem powinien zawierać filtry UVA i UVB, natomiast jeśli planujecie zażywać kąpieli to pamiętajcie o jednym: żaden filtr przeciwsłoneczny nie jest w stu procentach bezpieczny dla życia morskiego, oceanów czy raf. Amatorom skoków przez falę radzę poszukać kosmetyku z filtrem bez oksybenzonu i oktinoksatu. 

Zadecydowałaś, że chronisz twarz przed słońcem? Bardzo dobrze. Teraz wystarczy, że nałożysz na nią samoopalacz. Ja przetestowałam ich całą masę i mogę polecić ten, i ten.

Jeśli zażywałam kąpieli słonecznych, wieczorem nakładam dwie warstwy kremu (wklepuję pierwszą, myję zęby i wklepuję drugą). Od kilkunastu dni testuję Soraya PLANTE Naturalnie Ujędrniający krem na noc z olejem Awoakdo i algami. Krem mocno nawilża skórę, nie pieczę nawet jeśli ta jest trochę podrażniona. Nie jest tłusty. Rano skóra jest gładka i dobrze nawilżona.

6. We should be aware of the differences between us – when it comes to the tan, we should never try attaining the same effect that our friend with darker complexion. My dear assistant, Monika, already looked like Beyonce’s sister in May, and I looked like Scissorhands’ sister. Monika, by nature, is a dark brunette and her skin becomes brown within minutes. It’s a false assumption that if I sunbathe longer with a weaker sunscreen, I’ll attain the same skin shade that persons with darker complexion sooner or later. The only thing that I can do is to use a self-tanner and products highlighting the tan while I’m on the beach (for example, the oil that you can see in the photo above). Not without significance is also the colour of swimsuit or dress that I choose. Beige, nude, and ecru colours will look good only once our skin is slightly darker.

* * *

6. Bądźmy świadome różnic między nami – w kwestii opalenizny nigdy nie próbujmy dorównać koleżance z ciemniejszą karnacją. Moja droga asystentka, Monika, już w maju wyglądała jak siostra Beyonce, ja – jak siostra Nożycorękiego. Monika z natury jest jednak ciemną brunetką i jej skóra brązowieje w ciągu paru minut. Nie jest prawdą, że jeśli będę opalać się dłużej i ze słabszym filtrem to prędzej czy później osiągnę ten sam odcień, co osoby z ciemniejszą karnacją. To co mogę zrobić to użyć samoopalacza, a na plaży nakładać produkty podkreślające opaleniznę (na przykład olejek, który widziałyście na zdjęciu powyżej). Nie bez znaczenia jest to, jaki kolor kostiumu czy sukienki wybiorę. Ubrania w kolorach beżu, nude czy écru będą wyglądać dobrze dopiero wtedy, gdy nasza skóra będzie już nieco ciemniejsza. 

Niezależnie od tego, czy używasz samoopalacza, czy stawiasz tylko na naturalną opaleniznę, używaj peelingu. Szczodrze. Słońce wysusza naszą skórę, a nie ma bardziej nieapetycznej rzeczy niż wysuszony łuszczący się naskórek. Jeśli planujesz nałożyć samoopalacz pamiętaj, aby nie robić tego tuż po wykonaniu peelingu (ani depilacji) – skóra potrzebuje kilkudziesięciu minut, aby pory ponownie się zamknęły. Naturalny peeling all-in-one od Miya Cosmetics to nowość, w swoim składzie ma przede wszystkim drobinki z pestek orzechów makadamia, ryżu, kryształki cukru oraz oleje – buriti, arganowy, makadamia, ze słodkich migdałów i skórki pomarańczy. Pachnie pięknie, delikatnie wygładza skórę, wyrównuje koloryt i jest bardzo wydajny – nakładałam go na ciało garściami (tak lubię) a mam wrażenie, że po paru razach wcale go nie ubyło (cena to 39 złotych). 

7. You’ve returned home but you don't see any redness around the area of your décolletage, your calves aren’t burning, and the skin on your shoulders isn’t peeling off? I know that instead of being happy, you are whining under your breath that you haven’t tanned at all, but, in fact, you should congratulate yourself. It means that you know how to fully enjoy our Polish weather. Even if you don’t see the signs of a sunburn, you should take care of your skin upon returning from the beach. It’s best to do it in the evening before going to bed. Apply a soothing body balm or body oil and a nourishing face cream.

* * *

7. Wróciłaś do domu, ale nie widzisz zaczerwienienia na dekolcie, łydki nie pieką, a po paru dniach skóra na ramionach wcale się nie łuszczy? Wiem, że zamiast się cieszyć, biadolisz pod nosem, że wcale się nie opaliłaś, ale tak naprawdę powinnaś sobie pogratulować. To znaczy, że umiesz korzystać z naszej polskiej pogody. Nawet jeśli nie widzisz oznak oparzenia słonecznego, koniecznie zadbaj o skórę po powrocie z plaży. Najlepiej wieczorem, przed pójściem spać. Nałóż łagodzący balsam albo oliwkę na ciało i odżywczy krem na twarz.

Uprzedzając pytania o sukienkę :). To nowość od MLE Collection – mój ukochany model na upały w mieście, plażę w Sopocie, czy wakacje we Włoszech. 

 

* * *

 

 

 

CHANEL Les Beiges

    If you appreciate play with texture and highlight more than intense colours in makeup, you’ll be delighted with the new LES BEIGES makeup collection. Lucia Pica, inspired by the influence of air on skin, used a certain innovation in order to attain the effect of a natural healthy glow – for the first time, the microflow technology, previously used in body care cosmetics and fragrances, was used in makeup.   

    What does it mean in practice? First and foremost, a totally new texture. The first, fresh as water, foundation – LES BEIGES WATER-FRESH TINT – contains microdrops with pigment which, in contact with skin, blend in order to provide flow and naturally looking complexion. The patented process of microflowing allows to limit the number of ingredients and to combine the flowy water soluble phase and oil soluble phase in one formula. As a result, the microdrops of oil with fine disappearing layer filed with pure pigment are suspended in transparent gel water phase. After applying the foundation, the face is very highlighted and smoothed – as if it was sprinkled with water.  

   In the collection, I also found an ideal eye shadow palette, LES BEIGES NATURAL EYESHADOW PALETTE. The spectrum of colours was inspired by Earth layers. That’s why you’ll find there, among others, warm beige, pink beige reflecting light, raw cocoa, “moon glow” (something in-between gold and silver), matte khaki, hot chocolate, and mineral brown.   

   The collection is topped up with the incredible LES BEIGES powder. For the first time, the legendary beige packaging was embellished with new CHANEL font. A spontaneous signature, an exact replica of Gabrielle Chanel’s handwriting – it is also embossed on the powder itself.

* * *

   Jeśli w makijażu cenicie sobie zabawę teksturą i błyskiem bardziej niż intensywne kolory, to będziecie zachwycone nową kolekcją kosmetyków LES BEIGES. Lucia Pica, zainspirowana wpływem powietrza na skórę, wykorzystała pewną innowację, aby uzyskać efekt naturalnego zdrowego blasku – po raz pierwszy, technologia mikroprzepływowa stosowana wcześniej w kosmetykach do pielęgnacji i zapachach, została wykorzystana w makijażu. 

   Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim zupełnie nową konsystencję. Pierwszy, świeży niczym woda podkład LES BEIGES WATER-FRESH TINT zawiera mikrokropelki z pigmentem, które w kontakcie ze skórą wtapiają się w nią, by zapewnić blask i naturalnie wyglądającą cerę. Opatentowany proces mikroprzepływowy umożliwia ograniczenie liczby składników i połączenie wodnistej fazy rozpuszczalnej w wodzie i fazy rozpuszczalnej w oleju w jednej formule. W rezultacie mikrokropelki oleju z drobną i zanikającą powłoką, wypełnione czystym pigmentem, zawieszone są w przezroczystej i żelowej fazie wodnej. Twarz po nałożeniu podkładu jest mocno rozświetlona i wygładzona – jakby skropiona wodą. 

  W kolekcji znalazłam też idealną paletę cieni LES BEIGES NATURAL EYESHADOW PALETTE. Karta kolorów inspirowana była warstwami ziemi, znajdziecie w niej między innymi: ciepły beż, odbijający światło różowy beż, surowe kakao, "blask księżyca" (coś pomiędzy złotem a srebrem), matowe khaki, gorącą czekoladę czy mineralny brąz. 

   Kolekcję wieńczy wyjątkowy puder LES BEIGES. Po raz pierwszy legendarne beżowe opakowanie ozdobiono nową czcionką CHANEL. Spontaniczny podpis, dokładna replika tego autorstwa Gabrielle Chanel – wytłoczona jest również na samym pudrze.

Kosmetyki, które użyłam do dzisiejszego makijażu: paleta cieni do powiek – Les Beiges Natural Eyeshadow Palette // podkład – Les Beiges Water-Fresh Tint // puder Les Beiges Healthy Glow Sheer Powder (mam odcień 20) // bronzer – Duo Bronze et Lumiere (odcień 30) // pomadka Rouge Coco Flash nr 53 // krem z filtrem – UV Essentiel SPF 50