Kosmetyki, które wciąż widzimy na Instagramie – czy są rzeczywiście skuteczne?

   Marketing industry has to change in order to attain its goal – what was effective ten years ago, won’t be that effective today. Advertisements that were essential in the past to take root in the consciousness of potential customers had become the same old story over time to the more inquisitive audience. Already a few year ago, advertisers noticed the loss of trust in the over-the-top 50+ ladies, like Andy McDowell, trying to convince us that their skin is an effect of a face cream. Marketing specialists have abandoned the prime time and started to search for new channels. Instagram app turned out to be a salvation – not only did the advertisements bear lower costs, the influencers were the ones creating content – advertisers no longer needed producers, directors, photographers, or well-known (and very expensive) models.  

   How are Instagram activities perceived by followers? Influencer Marketing Platform conducted research among women concerning the impact of influencers on their lives. 20 thousand ladies aged 18 to 49 said that Instagram is the most often chosen platform for following popular persons (61%). Women trust Instagram recommendations, whereas brands, owing to collaborations with Instagram users, can not only improve the sales of their products and services, but also build brand awareness. According to Bloglovin’s research, more than half of respondents (54%) decided to spend money on a product recommended by an influencer, whereas 45% of them admit that they click “follow” after reading a post.  

   Increasingly more often, we hear that Instagram is baloney, that we wouldn’t even pay attention for a second to girls who have millions of likes under each photo if we met them on the street, and that sponsored content has dominated the posts. It’s great that we’ve developed a critical approach towards what we find on-line, but, on the other hand, I won't hide that this medium is very helpful for me. I owe it, for example, finding a beautiful and affordable hotel in Paris, clothes that, apart from buying, I can also see on someone with a similar figure (and even what they look while moving – thanks to IS), I can also visit the recommended restaurants and shops. Instagram is also a source of inspiration and ideas for me as well as a real encyclopaedia when it comes to cosmetics. I discovered those most interesting ones precisely thanks to this app. Yet, how to avoid deception? How to check whether cosmetics recommended on Instagram are really effective?

* * *

   Branża reklamowa musi się zmieniać, aby osiągać wyznaczony cel – to, co było skuteczne dziesięć lat temu, dziś już się nie sprawdzi. Spoty reklamowe, które kiedyś były niezbędne, aby zakorzenić się w świadomości potencjalnych konsumentów z czasem opatrzyły się coraz bardziej podejrzliwej widowni. Reklamodawcy już kilka lat temu dostrzegli utratę zaufania do naciągniętych pań po 50., które, jak Andy McDowell próbują nas przekonać, że ich skóra, to efekt tygodniowej aplikacji kremu. Specjaliści od marketingu porzucili więc najlepszy czas antenowy i zaczęli szukać nowych kanałów. Aplikacja Instagram okazała się być wybawieniem, bo nie dość, że reklamy wiązały się z niższymi kosztami, to influencerki same tworzyły treści – niepotrzebny był już producent, reżyser czy fotograf, czy znana (ale bardzo droga) modelka.

   A jak działania na Instagramie są odbierane przez odbiorców? Platforma Influencer Marketing przeprowadziła badania wśród kobiet na temat wpływu influencerów na ich życie. 20 tyś pań w wieku 18-49 lat powiedziało, że Instagram jest najchętniej wybieraną platformą do śledzenia popularnych osób (61%). Kobiety ufają pojawiającym się tam rekomendacjom, a firmy dzięki współpracy z użytkownikami, mogą nie tylko wzmacniać sprzedaż swoich produktów i usług, ale również budować świadomość marki. Według badania Bloglovin ponad połowa respondentek (54%) decyduje się wydać pieniądze na rekomendowaną przez influencera rzecz. 45% z nich przyznaje, że po przeczytaniu posta klika „obserwuj”.

   Coraz częściej słyszy się, że „Instagram to ściema”, że na ulicy nawet nie zwrócilibyśmy uwagi na dziewczyny, które pod każdym „selfie” mają po sto tysięcy lajków, że treści sponsorowane zdominowały publikacje. Bardzo dobrze, że nauczyliśmy się patrzeć krytycznie na to, co znajdujemy w internecie, ale z drugiej strony nie będę ukrywać, że to medium jest dla mnie pomocne. Dzięki niemu udało mi się, na przykład, znaleźć piękny i niedrogi hotel w Paryżu, ubrania, które nie tylko od razu mogę kupić, ale przede wszystkim zobaczyć, jak leżą na kimś z podobną figurą do mojej (a nawet jak układają się podczas ruchu – dzięki IS), mogę też korzystać z poleconych przez influencerki restauracji czy sklepów. Instagram jest też dla mnie źródłem inspiracji i pomysłów oraz prawdziwą encyklopedią w temacie kosmetyków. Te najfajniejsze odkryłam właśnie dzięki tej aplikacji. Tylko jak nie dać się oszukać? W jaki sposób można sprawdzić, czy kosmetyki z Instagrama są naprawdę skuteczne?

Teraz jest idealny moment, aby wypróbować kosmetyki Hello Body, bo na hasło: Hello można uzyskać 30% zniżki na wszystkie zestawy.

Does a paid truth exist?  

   It’s obvious that you need to pay for advertisement and, often, these are big stakes that make many people say everything about a given product. However, it’s worth remembering that Instagram recommendations are different from those on the television as they are usually based on real use and testing of the advertised products. A great number of influencers won’t show a product that doesn’t live up to their expectations even if product placement entails remuneration. And the other way round – really there are girls on-line who show products (even if the product were paid for) that they like and really use.   An example of paid truth? I suspect that the two bloggers who I follow (Jessica Mercedes and Anna Skura) took up a collaboration with a cosmetic brand HelloBody, but because these are girls who spark my trust, I decided to test the products myself a long time ago. Since then, I’ve already had the moisturising night cream ALOÉ NIGHT, highlighting primer COCO PRIME, mattifying pore cleansing mask COCO WOW, and cleaning foam COCO FRESH – all cosmetics were effective and lived up to producers’ claims. I also really like them for the fragrance and light texture. My collection has been recently enriched with glow booster ALOE DROPS. It is supposed to brighten up the skin and moisturise it. It can be mixed with a face cream to enrich its formula.

   What should raise our vigilance? We shouldn’t trust too intrusive an advertisement – an influencer hugging a packaging or with her cheek plastered to a cosmetic is not that convincing to me. 64% of respondents indicates that the greatest problem is the lack of authenticity and originality in the sponsored posts – the readers immediately notice that the influencer is trying to befool them and we don’t like such things on-line. Other reasons are the feeling of excessive auto-promotion (48%) and the awareness that the author was paid for the advertisement (37%). Women also pay attention to such issues as non-aesthetic photos (25%) or their lack (35%), too long a description of the product (32%) or even too great a number of hashtags (31%). Few hashtags suggests that no one cares about promoting the post so it hasn’t been created for advertising purposes.  

   Going back to trust again – before you decide to try out a new cosmetic brand recommended on Instagram, check out the profiles of your influencers. If an Instagram “celebrity” has a few million followers, and it’s the first time you hear about her, check out the likes under her photos. It’s really easy to buy followers on Instagram. The second method for quick and artificial interest sparking is “like for like” – you’ll see that whenever Instagram users have a similar number of followers and people that they follow. If you make sure that the account is not fake, you can simply believe in the recommendations.

* * *

Czy istnieje opłacona prawda?

   Wiadomo, że za reklamę się płaci i to czasem naprawdę duże pieniądze, za które wiele osób skłonnych jest powiedzieć o produkcie wszystko. Warto jednak pamiętać, że Instagramowe polecanki różnią się od telewizyjnych reklam tym, że często opierają się na realnym używaniu i testowaniu produktów. Bardzo duża liczba influencerek nie pokaże czegoś, co nie spełnia ich wymogów, nawet jeśli za lokowanie produktu zaproponowano wynagrodzenie. I na odwrót – naprawdę są w sieci dziewczyny, które jeśli coś pokazują, to znaczy, że (nawet jeśli za samą reklamę zapłacono), że dany produkt lubią i go używają.

   Przykład opłaconej prawdy? Podejrzewam, że dwie blogerki które uważnie śledzę (Jessica Mercedes i Anna Skura) podjęły współpracę z kosmetyczną marką HelloBody, ale ponieważ są to dziewczyny, które wzbudzają moje zaufanie, to dawno temu sama postanowiłam je przetestować. Od tego momentu miałam już nawilżający krem na noc ALOÉ NIGHT, rozświetlającą bazę COCO PRIME, matującą maseczką oczyszczającą pory COCO WOW i oczyszczająca pianka COCO FRESH – wszystkie kosmetyki były skuteczne i zgodne z zapewnieniami producenta. Bardzo je lubię też za zapach i lekką konsystencje. Teraz do mojej kolekcji dołączył glow booster ALOE DROPS ma za zadanie rozświetlić i nawilżyć twarz. Można go mieszać z kremem do twarzy, aby wzbogacić jego formulę.

   Co powinno wzbudzić naszą czujność? Nie ufajmy zbyt nachalnej reklamie – influencerka przytulająca opakowanie lub z przyklejonym do kosmetyku policzkiem nie do końca mnie przekonuję. Według raportu 64% respondentek wskazuje, że największym problemem jest brak autentyczności i oryginalności w sponsorowanym wpisie – czyli czytelniczki od razu wyczuwają, że wszystko jest „naciągane”, a tego w internecie bardzo nie lubimy. Inne powody to uczucie przesadnej autopromocji (48%) i świadomość, że za „reklamę” autorowi zapłacono (37%). Kobiety zwracają też uwagę na takie kwestie jak nieestetyczne zdjęcia (25%) lub ich brak (35%), zbyt rozwlekły opis produktu (32%), a nawet zbyt dużą liczbę hasztagów (31%). Mało hasztagów od razu sugeruje, że nikomu nie zależy na wypromowaniu wpisu, czyli nie powstał w celach reklamowych.

   Wracając jeszcze do zaufania – zanim zdecydujecie się na wypróbowanie nowej marki kosmetycznej polecanej na Instagramie, sprawdźcie profile swoich influencerek. Jeśli jakaś „gwiazda” instagrama ma kilka milionów obserwatorów, a ty słyszysz o niej pierwszy raz, zerknij na liczbę lajków pod zdjęciami. Na instagramie bardzo łatwo kupić pustych obserwatorów. Drugą metodą na szybkie i sztuczne podbijanie zainteresowania jest „lajk za lajk” – poznasz to po wyrównanej liczbie obserwowanych i obserwujących. Jeśli upewnisz się, że konto nie jest fejkowe, możesz bez większych obaw wierzyć poleceniom.

A good influencer will tell you the truth  

   An increasing number of bloggers decides to create their own brands. Should we trust such products? The extensive network of followers and influential Instagram friends (that will eagerly show their friend’s product) makes advertising new brands easier. However, is that enough to be successful? No! Each active Instagram user knows how much effort it takes to implement such an idea that is most often the answer to the needs and questions of their followers. The sole act of creating a product is one thing, and making sure that the product is of the highest quality is another thing. Why? Bloggers are not anonymous CEOs with large companies behind them that don't really face hatred on-line (or only sometimes in reference to a bloop, such as plagiarism allegations or proving harmful product effects). Each day, influencers get hundreds of direct messages from real people and everyone can see their comments. If they allowed themselves to produce something that doesn’t work or is a dud that doesn’t follow quality standards, the information about flaws would immediately spread over the whole world of social media. That’s why you can trust popular bloggers – they simply have too much to lose to provide their name for the purpose of advertising something that is of poor quality.  

   An example here might be Gisou created by Negin Mirsalehi. Her brand produces hair cosmetics. Their main advertising strategy is based on photos of Negin’s shock of hair. You can’t really deny it – her hair looks fabulous, but the truth is that it’s mainly owing to Mother Nature. Mirsalehi was bestowed with exceptional hair and was perfect at selling that. But is it only about it? I had a pretty negative approach when I was testing her products (because instead of a lock of hair, I’ve hot only a few thin feathers) and I need to admit that once I finished the first package of her famous oil, I immediately ordered another one. The mask, in turn, is thick, has beautiful fragrance, and improved the condition of my hair already after the first use.

* * *

Dobra influencerka prawdę ci powie

   Coraz więcej blogerów decyduje się na stworzenie własnej marki. Czy takim produktom można ufać? Rozbudowana sieć obserwujących i wpływowych instagramowych znajomych (którzy chętnie pokażą towar przyjaciela) ułatwia rozreklamowanie nowych brandów. Jednak czy to wystarczy, by odnieść sukces? Nie! Każdy aktywny instagramowicz wie, ile wysiłku kosztuje zrealizowanie takiego pomysłu, który najczęściej jest odpowiedzią na potrzeby i zapytania grona obserwatorów. Samo stworzenie produktu to jedno, drugie to zadbanie, by był najwyższej jakości. Dlaczego? Blogerzy to nie „anonimowi” prezesi, za którymi stoją wielkie koncerny, które z hejtem nie spotykają się prawie w ogóle (albo od czasu do czasu przy okazji jakiejś wpadki, typu zarzuty plagiatu lub udowodnienie szkodliwości towarów). Influencerzy każdego dnia dostają setki wiadomości kierowanych bezpośrednio do nich od prawdziwych ludzi, a ich komentarze widzą wszyscy. Jeśli pozwoliliby sobie na produkowanie czegoś co nie działa, jest bublem, nie spełnia norm jakościowych, informacje o wadach rozniosłyby się po socjal mediach błyskawicznie. Dlatego  popularnym blogerkom można zaufać – po prostu mają za dużo do stracenia, aby firmować swoim imieniem coś, co jest słabe.

   Przykładem takiej marki jest Gisou stworzona przez Negin Mirsalehi. Jej firma produkuje kosmetyki do włosów, a główna strategia marketingowa opiera się na zdjęciach bujnej czupryny Negin. Z tym faktem nie da się dyskutować – jej włosy wyglądają bosko, ale przecież wiadomo, że to przede wszystkim zasługa matki natury. Mirsalehi została obdarzona wyjątkowym elementem urody i po mistrzowsku potrafiła to sprzedać. Ale czy tylko tyle? Z negatywnym nastawieniem testowałam jej produkty (bo ja zamiast gąszczu ciemnych włosów mam kilka jasnych piórek) i muszę przyznać, że jak tylko skończyłam pierwsze opakowanie jej słynnego olejku, od razu zamówiłam drugi. Maska z kolei jest gęsta, pięknie pachnie i już po pierwszym użyciu widziałam poprawę kondycji moich włosów.

Na dzisiejszych zdjęciach możecie zobaczyć kilka rzeczy z najnowszej kolekcji polskiej marki Hibou. Krótką koszulkę znajdziecie w sklepie Hibou Sleepwear, natomiast spodnie w Hibou Essentials.

They don’t need advertisements  

   Well, all right, what if half of the cosmetics that you’ve got in your cupboard have never appeared on any known influencer's Instagram profile? Does that mean that they don’t work?There are many brands that don’t spend a fortune on marketing, and still have great sales results. How is that possible? It turns out that “word of mouth” is still great for gaining many customers. There is only one condition – quality and effectiveness. If the product is working, we will be eager to recommend it to a friend, and she will recommend it to another friend, and so on. A good example here of such brands are hair cosmetics by Kevin Murphy, face products by Filorga, or those by the Polish brand of Balneokosmetyki, which has gained its popularity owing to the ratio between affordable price and quality. One of my favourite products is the raspberry body butter – it has thick texture, can be easily spread around the body, its composition is fully eco-friendly, and it will last for at least a few months. Currently, you can order all cosmetics by Balneokosmetyki for 20% cheaper with the code: “maj”.

* * *

Oni nie potrzebują reklamy

   No dobrze, a co jesli połowa kosmetyków, która masz w szafce nigdy nie pojawiła się u żadnej znanej influencerki? Czy to oznacza, że nie działają?
Jest wiele marek, które nie wydają fortuny na marketing, a i tak świetnie się sprzedają. Jakim cudem? Okazuje się, że „pocztą pantoflową” wciąż można dotrzeć do bardzo dużej liczby klientów. Warunek jest tylko jeden – jakość i skuteczność. Jeśli produkt działa, chętnie polecimy go koleżance, a ta kolejnej i kolejnej. Dobrym przykładem takich marek są kosmetyki do włosów Kevin Murphy, do twarzy Filorga czy te od polskiej rodzinnej marka Balneokosmetki, które swoją popularność zyskały dzięki bardzo dobrej cenie w stosunku do jakości. Jednym z moich ulubionych produktów jest malinowe masło do ciała – ma gęstą konsystencję, łatwo rozprowadza się na ciele, jego skład jest w pełni ekologiczny i wystarcza nawet na kilka miesięcy. Obecnie możecie zamówić wszystkie Balneokosmetyki 20% taniej na kod rabatowy: maj

Make some effort and check the composition 

   It is a habit that  is great in case of any cosmetic that we want to try out. Therefore, if you were awe-struck by an Instagram review and the decision to buy a product has already been made, visit the producer’s website and check the composition! Good brands take pride in what they’ve created. They don’t hide anything. That’s why you don’t have to take too much effort to read the fine print on the packaging. It’s enough to go to the website – everything will be provided in detail, often, with an explanation of properties regarding each ingredient. If not, then you’ve got an answer that the product is not really worth your attention. Such descriptions are especially important not only in case of cosmetics, but also in case of food of dietary supplements, whose advertisements have flooded Instagram.  

   The market is filled with various “magic” pills for everything so you need to take a little bit of effort to make a good choice, prevent yourself from doing your body any harm, and avoid ending up with pills “for nothing”. I use the ones that improve metabolism. FemiPharma offers only two products – you can read everything about them on the website. My  Fit Booster composition features such ingredients as: piperine, Chinese cinnamon (improves digestion), chilli pepper extract (improves weight loss), or Indian nettle, garcinia cambogia, and bitter orange (they will help to control body weight). Additionally, gurmar, green tea, and garcinia cambogia will decrease the appetite and help to control hunger. Caffeine, ginger, ginseng, and Paraguayan holly will increase your resilience during physical effort. After the first two weeks of taking the pills, I noticed that I’ve got fewer stomach aches and my sleep has improved. During the day, I’ve got more energy and fewer candy cravings. If you want to try out Fit Booster or Beauty Booster, use the code: makelifeeasier to get a 25% discount.

* * *

Wysil się i sprawdzaj składy

   To nawyk, który dobry jest w przypadku wszystkich kosmetyków, po które sięgamy. Dlatego jeśli zachwyciła cię instagramowa recenzja i decyzja o zakupie została już podjęta, to wejdź na stronę producenta i sprawdź skład! Dobre marki są dumne z tego, co stworzyły, niczego nie ukrywają, dlatego nie musisz wysilać się, by przeczytać drobny druczek na opakowaniu. Wystarczy wejść na stronę internetową – tam będzie wszystko wyszczególnione, często nawet z wyjaśnieniem właściwości każdego składnika. Jeśli nie, to masz odpowiedź, że produkt niekoniecznie jest warty twojej uwagi. Takie opisy są szczególnie ważne nie tylko w przypadku kosmetyków, ale także żywności czy suplementów diety, których reklamy zalały Instagram.

   Rynek jest tak przepełniony różnego typu „magicznymi” kapsułkami na wszystko, że potrzeba odrobiny wysiłku, żeby dobrze wybrać, nie zaszkodzić sobie ani nie skończyć z pigułkami „na nic”. Ja stosuję te, które poprawiają metabolizm. Marka FemiPharma ma w ofercie tylko dwa produkty – na stronie można przeczytać o nich wszystko. W skład mojej mieszanki Fit Booster wchodzą jakie składniki jak: piperyna i cynamonowiec wonny (wspomogą trawienie), ekstrakt z papryczek chilli (przyczyni się do redukcji wagi), czy pokrzywa indyjska, garcinia cambogia i pomarańcza gorzka (pomogą kontrolować masę ciała). Dodatkowo gurmar, zielona herbata oraz garcinia cambogia ograniczą apetyt i zapanują nad uczuciem głodu. Z kolei kofeina, imbir, żeń-szeń oraz ostrokrzew paragwajski przyczyniają się do zwiększenia wytrzymałości podczas wysiłku. Po pierwszych dwóch tygodniach stosowania kapsułek zauważyłam, że mniej boli mnie brzuch i dużo lepiej się wysypiam. W ciągu dnia mam więcej energii i mniejszą ochotę na jedzenie słodyczy. Jeśli chcecie wypróbować Fit Booster lub Beauty Booster skorzystajcie z kodu: makelifeeasier, aby otrzymać 25 zniżki.

Ćwiczenia, które nic mi nie dały (i te które są naprawdę skuteczne)

    Life is twisted sometimes – it sometimes happens that we put a lot of effort into something that doesn’t bring tangible effects. Most often, I experience such a situation with cooking – as the attempts of preparing a duck have lately ended up in a trash can – but I see the relationship in the exercises that I do increasingly more often. In the past, I exercised for hours on end and it was difficult for me to see any changes in my body (I even sometimes noticed a change for the worse!). And since for almost ten years, I’ve been testing a variety of sports disciplines, workouts, and celebrity exercise sets, I’ve decided to prepare a small skirmish between what was effective and what was a total mistake.

1. Yoga vs. ballet for adults

Yoga, which has attained the status of religion for some, was an occasion to take a nap for me. After a few sessions, I’d noticed that I’m more relaxed and I’ve got a clearer head, but I couldn’t see any effects in my appearance (a one-hour session allows to get rid of calories that are two bananas’ worth). However, I’ve got far better memories from ballet for adults. At some point I was so “into” it that I even bought ballet shoes and there was only one step separating me from running around the room in a swan outfit. In Tricity, you won’t have any problems finding a group for beginners, so you don’t have to worry that half of the participants will have their legs wrapped around their necks upon entering. The intensity of exercises is considerably greater in comparison to yoga sessions, but after a 1-hour training, you don’t really feel that exhausted. When doing ballet for adults, we improve our deep muscles, owing to which our figure straightens – an ideal option for people who are trying to fight hunching.

* * *

   Życie bywa przewrotne – czasem zdarza się, że wykonując gigantyczną pracę nie osiągamy adekwatnego do wysiłku efektu. Najczęściej mam tak co prawda z gotowaniem – bo próby przygotowania kaczki po polsku skończyły się ostatnio w śmietniku – ale coraz częściej widzę tę samą zależność w uprawianych przeze mnie ćwiczeniach. Kiedyś wylewałam z siebie miesiącami siódme poty i nie bardzo mogłam dostrzec pozytywne zmiany (ba! czasem wydawało mi się, że jest gorzej!). A ponieważ od blisko dziesięciu lat testuję różnego rodzaju dyscypliny sportowe, treningi i celebryckie zestawy ćwiczeń, to postanowiłam przygotować mały pojedynek pomiędzy tym co działało, a co zupełnie się u mnie nie sprawdziło.

1. Joga vs. balet dla dorosłych
   Joga, która dla niektórych jest już prawie religią, dla mnie była przede wszystkim okazją do drzemki. Po kilku lekcjach zauważyłam, że jestem bardziej wyciszona i na chwilę ustaje moja gonitwa myśli, ale efektów w moim wyglądzie nie widziałam żadnych (godzinne zajęcia pozwalają pozbyć się kalorii odpowiadającym ledwo dwóm bananom). Ja natomiast dużo lepiej wspominam balet dla dorosłych. W którymś momencie „wkręciłam” się do tego stopnia, że nawet kupiłam pointy i mało brakowało, abym biegała po sali w stroju łabędzia. W Trójmieście bez problemu można znaleźć grupę dla początkujących, więc nie trzeba się obawiać, że po wejściu na salę reszta uczestników będzie już miała jedną nogę owiniętą wokół szyi. Intensywność ćwiczeń jest znaczenie większa niż na jodze, ale po godzinnym treningu nie czujemy się zmordowane. Ćwicząc balet dla dorosłych wzmacniamy mięśnie głębokie, dzięki temu nasza sylwetka się prostuje – idealna opcja dla osób, które walczą z garbieniem się.

Widoczne na zdjęciu ubrania pochodzą ze sklepu Cardio Bunny. Poza tym pudrowym kompletem kupiłam również granatowy stanik z wiązaniem. Z każdej rzeczy jestem zadowolona – przede wszystkim dlatego, że wszystkie są bardzo wygodne i łatwo się je wkłada. Nie wyblakły po pierwszym praniu, co w przypadku ubrań sportowych od czołowych marek czasem się zdarzało. Teraz możecie wszystkie rzeczy ze sklepu (nawet te przecenione) kupić z 20 procentową zniżka. Pod koniec zakupów użyjcie kodu „makelife”. Kod będzie ważny do końca czerwca.

2. Aerobic Six Pack Workout vs. “Target:

   Flat Stomach” by Ewa ChodakowskaAerobic Six Pack is a combination of six exercises, which are supposed to strengthen and tone stomach muscles. Every day for 42 days, I was doing a set of exercises which was longer with every day. I went through the whole process, but I wasn’t fully satisfied with it. The effort that I put in this exercise was disproportionate to the effect that was far from spectacular. Aerobic Six Pack is seen as exercises that are supposed to help us get rid of the excess kilogrammes. In fact, these are exercises aimed at only one section of your belly muscles, especially the lower section, leaving the obliques out almost totally. There is one more very negative effect – back pain. I think that I experienced it because I was doing something wrong, but if there is no personal trainer around, these problems are really difficult to avoid. I saw effects of “Target: Flat Stomach” by Ewa Chodakowska much quicker. It was enough to exercises every other day following her instructions to see a change in the appearance of my stomach. The programme starts with a (very quick) warm-up. Then, you continue to a stage which lasts for 20 minutes with a set of different exercises. Afterwards, if you have some energy left, you can start another 20-minute section for the advanced. Over the first two weeks, I was doing the basic part – I exercised for 30 minutes. Only when I started to feel that I’m not tired after the first stage did I continue with the rest of the programme.

* * *

2. Aerobiczna 6 Weidera vs. „Target: Płaski Brzuch” Ewy Chodakowskiej
    Aerobiczna 6 Weidera to kombinacja sześciu ćwiczeń, które mają wzmocnić i wyrzeźbić mięśnie brzucha. Przez 42 dni codziennie wykonywałam zestaw ćwiczeń, który z każdym dniem trwał coraz dłużej. Przeszłam cały proces i nie do końca byłam zadowolona. Wysiłek, który w to włożyłam był nieadekwatny do mało spektakularnego efektu. A6W mylnie postrzega się jako ćwiczenia mające pomóc nam w zrzuceniu zbędnych kilogramów. W rzeczywistości są to ćwiczenia nakierowane tylko na jedną partię mięśni brzucha, a szczególnie na jej dolną część, prawie pomijając trening skośnych mięśni. Jest jeszcze jeden bardzo negatywny efekt – ból kręgosłupa. Domyślam się, że doskwierał mi dlatego, że coś wykonałam nieprawidłowo, ale jeśli nie stoi nad nami trener to ciężko jest ich nie popełniać. Dużo szybciej widziałam rezultaty po treningu „Target: płaski brzuch” Ewy Chodakowskiej. Wystarczyło, abym co drugi dzień ćwiczyła według jej instrukcji, żebym zobaczyła zmianę w wyglądzie mojego brzucha. Program zaczyna się od kilkuminutowej (dość szybkiej) rozgrzewki, następnie przechodzimy do dwudziestominutowych ćwiczeń i po tym etapie, jeśli mamy siły, możemy przystąpić do kolejnych dwudziestu minut treningu dla zaawansowanych. Ja przez pierwsze dwa tygodnie wykonywałam część podstawową, czyli ćwiczyłam około 30 minut. Dopiero gdy zaczęłam czuć, że nie jestem zmęczona po pierwszej fazie, to przeszłam do reszty programu.

3. The gym vs. Kayla Itsines

When it comes to my experience concerning the gym and personal training, turning a blind eye to the costs which are pretty high, the whole undertaking is very time-consuming (first and foremost, that’s owing to commuting issues). Additionally, I wasn’t able to come across a person that would be competent enough. After almost one year of training, my back muscles were too toned in comparison to my stomach, owing to which I had an injury that forced me to undergo a few months of rehabilitation. Not to mention the visual matters – I didn’t like my body and, besides, I was tired throughout the whole week. In my case, a much better solution are workouts at home in front of a TV screen or a mobile phone. When it comes to exercises that are supposed to model the whole body, I’ve recently tested Sweat app by Kayla Itsines, who is world’s best-known on-line trainer (she has more than 11 million Instagram followers). Even though her app is not that affordable (monthly subscription costs around PLN 80), in comparison with the gym and personal trainer, the expenditure is lower (a single entrance is at least PLN 30, and the cost of a personal trainer is at least PLN 100 for one session). What did I like about the program? Kayla prepares a whole week of workouts on her own. The workouts are easy, presented in a transparent form, and, what’s important – there are so many of them, that it’s difficult to get bored. An important issue is the fact that you don’t have to make an appointment, leave the house, and pack your things. First effects (first and foremost, I’ve got a stronger stomach) were visible after less than two weeks. If you aren’t convinced, you should definitely see @Sazan – the blogger lost 25 kg by working out with Kayla’s app.

* * *

3. Siłownia vs. Kayla Itsines
    Jeśli chodzi o moje doświadczenia z siłownią i treningami personalnymi, to pomijając już koszty, które są wysokie, całe przedsięwzięcie jest bardzo czasochłonne (przede wszystkim ze względu na dojazdy). Na dodatek, nie udało mi się trafić na wystarczająco kompetentną osobę. Po prawie roku ćwiczeń miałam za mocno wyrzeźbione mięśnie pleców względem brzucha, przez co nabawiłam się kontuzji i wylądowałam na kilkumiesięcznej rehabilitacji. Nie będę już wspominać o kwestiach wizualnych – nie podobałam się sobie, poza tym przez cały dzień chodziłam zmęczona. W moim przypadku dużo lepiej sprawdzają się treningi wykonywane w domu przed ekranem telewizora lub telefonu. Jeżeli chodzi o ćwiczenia mające na celu wymodelowanie całej sylwetki to niedawno przetestowałam aplikację „Sweat" Kayla Itsines, która jest najbardziej znaną na świecie trenerką internetową (ma ponad 11 milionów obserwatorów na Instagramie). Chociaż jej aplikacja jest dosyć droga (miesięczny koszt to około 80 złotych), to w porównaniu z siłownią i trenerem personalnym wychodzi taniej (pojedyncze wejście to przynajmniej 30 złotych, a koszt trenera to minimum 100 złotych za lekcje). Za co polubiłam jej program? Kayla sama ustala nam cały tydzień treningów. Treningi są proste, bardzo dobrze pokazane w aplikacji i co ważne – jest ich na tyle dużo, że ciężko się znudzić. Istotną kwestią jest też to, że nie musisz się z nikim umawiać, wychodzić z domu i pakować rzeczy. Pierwsze efekty (przede wszystkim wzmocnił mi się brzuch) zobaczyłam po niespełna dwóch tygodniach. Jeśli nie jesteście przekonane to koniecznie odwiedźcie profil @Sazan – blogerka po urodzenia dziecka zrzuciła 25 kilogramów ćwicząc z aplikacją Kayli.

4. Cycling and swimming vs. running

Over the last three years, I’ve finished a dozen or so triathlons (the longest distance that I covered was 1.5 km of swimming, 40 km of cycling, and 10 km of running, so I finished the so-called Olympic triathlon). Preparing for the triathlon gave me a great insight into each of these sports disciplines.  

Swimming is the most demanding – you need to get to the swimming pool, change, then wash, dry, and put on some makeup. And all of that to get a 45-minute training, but what about the effects? The truth is that if we’re putting too much effort into swimming, we’ll get wide shoulders. I’m a perfect example of that as I was training swimming as a teenager – I’m sure that looking at my back, Arnold Schwarzenegger himself would be proud. Calorie-wise, we burn little while swimming – this discipline is not for people who are fighting with the excess of body fat.     

You need to be careful with cycling, because the side effect of cycling in high gear can be large calves. When it comes to high cadence, you’ll tone your legs. However, from my experience, even if you take the “high cadence” road, the calf gains even more muscles and starts to resemble men’s calf. Some will like this effect, but I didn’t really like it.  

If our aim is to lose weight, we should focus on running. Let’s assume that weighing 60 kg and exercising for an hour with medium intensity (medium intensity means that you can freely talk while exercising), you’ll burn around 500 calories. The same amount of effort and intensity while cycling will burn 390 calories, and while swimming – 340 calories. The calculation is simple.  

Now, I went back to the old passion. I play tennis three times a week. I run no more than two times a week and I do a stomach-targeted workout at home once in a while. My figure is now less toned in comparison to the times when I was doing triathlon disciplines, but I’m satisfied for now. What about you? Did you notice that something was supposed to help you, but had the opposite effect? Describe your experiences in the comments. I’ll be eager to search for a new inspiration.

* * *

4. Rower i pływanie vs. bieganie
   Przez ostanie trzy lata ukończyłam kilkanaście triathlonów (najdłuższy dystans jaki pokonałam to półtora kilometra pływania, czterdzieści kilometrów przejechałam na rowerze i zaraz po tym przebiegłam dziesięć kilometrów, czyli ukończyłam tzw. Olimpijkę). Przygotowywanie się do zawodów dało mi spory pogląd na każdą z tych dyscyplin.

   Z pływaniem jest najwięcej roboty – trzeba dojechać na basen, przebrać się, potem umyć, wytrzeć, umalować. Tyle zachodu dla treningu trwającego 45 minut, a co z efektami? Prawda jest taka, że jeśli będziemy pływać zbyt intensywnie rozrosną nam się barki. Jestem tego żywnym przykładem, bo jako nastolatka trenowałam pływanie – jestem pewna, że patrząc na moje plecy sam Arnold Schwarzenegger byłby dumny. Natomiast kalorii spalamy przy pływaniu niewiele – ta dyscyplina nie jest więc dla osób, które walczą z nadmiarem tkanki tłuszczowej.   

   Z jazdą na rowerze trzeba uważać, bo jeśli jeździcie na wysokich przerzutkach szybko rozrosną się Wam łydki. Z kolei jeżdżąc na wysokiej kadencji, czyli szybko kręcąc pedałami wysmuklimy nogi. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że nawet jeżdżąc na „wysokich obrotach” łydka staje się coraz bardziej umięśniona i z wyglądu przypomina łydkę mężczyzny. Niektórym osobom ten efekt przypadnie do gustu, ale mi się nie do końca podobał.

   Jeśli zależy nam na zrzuceniu tkanki tłuszczowej, to powinniśmy skupić się na bieganiu. Załóżmy, że ważąc 60 kilogramów i ćwicząc przez godzinę ze średnią intensywnością (średnia intensywnośc oznacza, że ćwicząc możesz normalnie mówić) spalisz podczas biegu 500 kalorii. Przy tym samym czasie pracy i intensywności na rowerze spalasz 390 kalorii, a pływając – 340 kalorii. Rachunek jest więc prosty.

   Teraz powróciłam do starej pasji i trzy razy w tygodniu gram w tenisa. Biegam nie więcej niż dwa razy w tygodniu i w domu raz na jakiś czas ćwiczę mięśnie brzucha. Moja sylwetka jest mniej umięśniona niż wtedy kiedy trenowałam triathlon, ale na tę chwilę jestem z siebie zadowolona. A Wy zauważyłyście, że coś co miało Wam pomóc przyniosło w gruncie rzeczy odwrotny skutek? Opiszcie w komentarzach swoje sportowe doświadczenia. Chętnie poszukam w nich nowej inspiracji.

Rośliny w moim domu, czyli wiosenne umilacze na zielono.

   I am currently working on my patience. I’m waiting for warmer days, longer walks, fresh asparagus, fragrant peonies, and firs Easter with a larger family. In my small garden, I could start first gardening works and please my eyes with the first crocuses. This early spring aura, in different forms, has also arrived at my house. Thus, when would be a better moment to prepare a post on the green while-awayers?

* * *

   Ćwiczę teraz moją cierpliwość. Czekam na cieplejsze dni, dłuższe spacery, świeże szparagi, pachnące piwonie i pierwszą Wielkanoc w nowym powiększonym składzie. W moim niewielkim ogrodzie można było już rozpocząć pierwsze prace i nacieszyć oczy przebijającymi się przez ziemie krokusami. Ta wczesnowiosenna aura, pod różnymi postaciami, zawitała też do mojego mieszkania. Kiedy, jak nie teraz, miałby więc powstać wpis o zielonych umilaczach?

* * *

1. So beautiful and delicate and yet they pricked Portos on the nose when he decided to have a closer look. I found these roses at a befriended flower shop (our beloved Narcyz in Gdynia Orłowo), but, unfortunately, I don’t know whether it’s "The Fairy", "Leonardo da Vinci", or "Margo Koster". I’m betting on the third one. Maybe anyone knows? The roses are arranged in a row on the kitchen counter, but I’d like to take a risk and plant them in the ground when they stop blooming.

* * *

1. Takie piękne i delikatne, a jednak ukłuły Portosa w nos, gdy ten postanowił się im "bliżej przyjrzeć". Róże znalazłam w zaprzyjaźnionej kwiaciarni (nasz kochany Narcyz w Gdyni Orłowo), ale niestety nie wiem czy to odmiana "The Fairy", "Leonardo da Vinci" czy "Margo Koster". Stawiałabym na tę trzecią. Może któraś z Was wie? Różyczki stoją teraz w szeregu na kuchennym blacie, ale chciałabym zaryzykować i wkopać je do ziemi, gdy przestaną kwitnąć. 

2. I love books that offer not only recipes with the use of seasonal vegetables and fruit, but also photos of green pastures, dense forests, or blooming apple trees. The effect is that I’ve got plenty of books that have a superb layout, but they are full of recipes for quails, pheasants, strange puddings, and vintage cakes, whose ingredients I can’t even grasp. On the other hand, I still lack books with recipes for a quick dinner. I think it might be time to say “I’m sorry” to Nigella…   

The above books are (starting from the left-hand corner) “Jadłonomia”, "The Physiology of Taste", "French Country Cooking" (a beautiful book, but the recipes are unattainable, unless you’ve got two days for preparing a dinner), "The Cottage Kitchen", "O jabłkach" (Eliza’s recipes are wonderful and I often use them), "The Secrets of Plants" (a fabulous book in which you can read, for example, that plants become “irritated” whenever they come into contact with fire), "O kwiatach".

3. It’s not a coincidence that I’ve decided to choose plant extracts in most of my cosmetics. Using the blessings of nature is slowly becoming a standard, instead of being only a fashion or a whim of eco-zealots. I’ve been testing these five products that you can see in the photo below for the past three weeks and they’ve all passed the test. Below, you can find their detailed descriptions.

* * *

2. Uwielbiam książki, w których znajdę nie tylko przepisy z wykorzystaniem sezonowych warzyw i owoców, ale również zdjęcia zielonych pastwisk, gęstych lasów, czy kwitnących jabłonek. Efekt jest taki, że mam mnóstwo książek, które są pięknie wydane, ale pełno w nich receptur na przepiórki, bażanty, dziwne puddingi i starodawne ciasta, których składników nawet nie rozumiem. Z kolei wciąż brakuje mi takich, gdzie podane są przepisy na szybki obiad. Chyba czas przeprosić się z Nigellą… 

   Powyższe książki to  (od lewego górnego rogu) "Jadłonomia", "Fizjologia smaku", "French Country Cooking" (książka przepiękna, ale przepisy nie do zrobienia, chyba, że możemy poświęcić dwa dni na gotowanie kolacji), "The Cottage Kitchen", "O jabłkach" (akurat przepisy Elizy są świetne i często z nich korzystam), "Sekrety roślin" (niesamowita książka, z której dowiemy się na przykład o tym, że rośliny potrafią "denerwować się" na widok ognia), "O kwiatach". 

3. To nie przypadek, że zdecydowana większość moich kosmetyków ma w swoim składzie wyciągi z roślin. Korzystanie z dobrodziejstw natury powoli staje się standardem, a nie modą czy fanaberią ekozapaleńców. Te pięć produktów, które widzicie na zdjęciu poniżej, testowałam przez ostatnie trzy tygodnie i wszystkie zdały egzamin. Poniżej znajdziecie ich dokładny opis. 

Light volumising spray with lavender oil and grapefruit extract by Kevin Murphy. ANTI.GRAVITY.SPRAY is light and additionally protects hair against high temperature up to 220°C.

* * *

Lekki spray zwiększający objętość z olejkiem lawendowym i ekstraktem z grejpfruta od marki Kevin Murphy. ANTI.GRAVITY.SPRAY jest lekki i dodatków chroni włosy przed wysoką temperaturą suszenia do 220° Celsjusza.

Liquorice root extract and almond oil sound pretty nice, right? The above product is another one by Eenymeeny (I showed the previous one here). This brand specialises in cosmetics that can be used both by kids (already from the very first day of their lives) and women. Eveyday soothing cream is a multipurpose cosmetic which I currently keep in my handbag (or in the pram). It’s great to apply under makeup. It doesn’t contain any fragrance compositions, and its smell is an outcome of the natural ingredients used during its production. It stays on your skin only for a short period of time – that’s why it’s appropriate for atopic skin, skin with eczema, and allergy-prone skin. For the readers of Makelifeeasier.pl, I’ve got a discount code for shopping at  www.eenymeeny.eu, it’s enough to use MLE10 to get a 10% discount (valid until the end of April 2019). 

* * *

Ekstrakt z korzeni lukrecji i olej migdałowy brzmią całkiem nieźle prawda? Powyższy krem to kolejny produkt od Eenymeeny (poprzedni pokazywałam tutaj). Ta marka specjalizuje się w kosmetykach, które mogą być używane zarówno przez dzieci (już od pierwszego dnia życia) jak i kobiety. Krem łagodzący na co dzień to wielozadaniowy kosmetyk, który trzymam teraz w torebce (albo w wózku). Nadaje się nawet pod makijaż. Nie zawiera kompozycji zapachowej, a jego zapach wynika z zastosowanych surowców naturalnych i krótko utrzymuje się na skórze – między innymi dlatego jest odpowiedni szczególnie do pielęgnacji skóry atopowej, objętej egzemą i skłonnej do alergii. Dla Czytelniczek Makelifeeasier.pl mam teraz kod na zakupy w sklepie internetowym www.eenymeeny.eu, wystarczy wpisać kod MLE10 aby uzyskać 10% rabatu (ważny do końca kwietnia 2019).  

I love MIYA brand for their serum (I’ve got both versions – a standard version and a mini version that I always take on my trips), so I eagerly started the testing of their novelties – highlighter with coconut oil, castor oil, almond oil, sweet orange oil, and mango butter. The highlighter can be applied directly onto your skin as a finishing touch to your makeup: onto cheekbones, eyelids, corner of eyes, browbones, bridge of the nose, neckline, arms, and collar bones. Below, you can see makeup with the use of Rose Diamond hue.

* * *

Markę MIYA uwielbiam za ich serum (mam zarówno wersję standardową, jak i turystyczną, która zabieram w podróże), więc chętnie rozpoczęłam testowanie ich nowości – rozświetlacza z olejkiem kokosowym, rycynowym, migdałowym, ze słodkiej pomarańczy i masłem mango. Rozświetlacz można używać bezpośrednio na skórę lub jako wykończenie makijażu: na kości policzkowe, powieki, kąciki oczu, łuki brwiowe, grzbiet nosa, dekolt, ramiona czy obojczyki. Poniżej widzicie makijaż z wykorzystaniem koloru Rose Diamond. 

Fresh brand was created in Boston in 1991 cares that each of their products is based on natural ingredients. First Fresh cosmetics were soaps packed in a beautiful paper (Oval Soap is available until this day). Within the following years, the brand developed and introduced a whole gamut of products based on natural ingredients. I chose soybean-based face cleansing gel Soy Face Cleanser and Rose Face Mask, which is a moisturising rose mask. Both products are available at Sephora.

* * *

Marka kosmetyczna "Fresh", stworzona w Bostonie w 1991 roku, dba o to, aby każdy ich produkt oparty był o naturalne składniki. Pierwszymi kosmetykami Fresh były mydła opakowane w piękny papier (Oval Soap są w sprzedaży do dziś). W ciągu następnych lat marka rozwinęła się, mając w ofercie pełną gamę produktów na bazie naturalnych składników. Ja wybrałam żel do mycia twarzy na bazie soi Soy Face Cleanser oraz Rose Face Mask, czyli różaną maskę nawilżającą do twarzy. Oba produkty dostępne są w sieci Sephora.

4. This year, the crocuses and tulips that I planted last year will be joined by daffodils (yes, I know that they will bloom next year, but it’s still a miracle that I’ve found these bulbs somewhere between a lawnmower, grass seeds, and an old broom ;)). I’m a fan of hardy perennials as I like to think about plants as permanent residents who take root in my garden and greet me like an old friend every year. I make the only exception for herbs – the sprigs of this thyme will soon land in a baking tray together with the chicken ;).

* * *

4. W tym roku do krokusów i tulipanów, które sadziłam rok temu, dojdą jeszcze żonkile (tak, wiem, że zakwitną dopiero za rok, ale to i tak cud, że odnalazłam te cebulki gdzieś między kosiarką, nasionami trawy a starą miotłą ;)). Jestem fanką kwiatów wielosezonowych, bo lubie myśleć o roślinach jak o stałych mieszkańcach, które zapuszczają korzenie w moim ogrodzie i co roku witają  się ze mną, jak ze starą znajomą. Wyjątek robię dla ziół – gałązki tego tymianku niedługo wylądują w brytfance razem z kurczakiem ;). 

jacket / marynarka – NA-KD // trousers / spodnie – ZARA // wellies / kalosze – HUNTER // basket / kosz – Heidi Hawaii

 

 

CHANEL make up – L’ART DU DÉTAIL spring/summer 2019

   Fashion in principle requires continuous observation and changes so this time, I won’t go into much detail, but in case of makeup, the situation is obvious – when the calendar shows the 21st of March, we aren’t too keen on changing our makeup routine. But when we realise that together with a new season, there are things that change, including the angle of sun rays, the colours of our surroundings, and simply clothes that we wear, it’s easier to find an argument to finally use another blush or test a new eye shadow palette.   

   Lucia Pica, the Creative Director of CHANEL Beauty, is searching for a new inspiration as well. This time, before creating the spring/summer makeup collection, she travelled to Eastern Asia. The source of original ideas became even the most inconspicuous images – from glistening fish scales at a street market in Tokyo to the tangled wires hanging above the streets of Seoul.   

   How do her travel experiences translate into makeup? First and foremost, the collection includes a whole gamut of possibilities to attain various level of highlighting.  My favourite product is BAUME ESSENTIEL highlighter in a stick which creates the effect of wet skin. The moisturising highlighting balm melts on the skin and look really natural (it’s best to apply it on foundation and give up on loose powder).   

   When creating eye makeup, I used beige hues and deep red – initially, the colours from the palette seem bold, but CHANEL cosmetics always blend well and look natural. When it comes to lipstick (in 73 IMPERIAL), I patted it with my finger to avoid a very studied effect. Lucia herself claims that she never wanted women to brush against the banality of perfectionism.

* * *

   Moda z założenia wymaga ciągłej obserwacji i zmian, więc tym razem nie będę się na jej temat rozpisywać, ale w przypadku makijażu sprawa nie jest już tak oczywista – wraz z nadejściem 21 marca nie zmieniamy raczej naszej kosmetycznej rutyny. Ale gdy uświadomimy sobie, że wraz z nową porą roku zmienia się kąt padającego światła, kolory naszego otoczenia, czy po prostu ubrania, które nosimy, to łatwiej znaleźć argument na to, aby użyć w końcu innego różu czy przetestować nową paletę cieni. 

   Lucia Pica, dyrektor kreatywna CHANEL Beauty, także poszukuje nowych inspiracji. Tym razem, przed stworzeniem nowej wiosenno-letniej kolekcji makijażowej, wybrała się aż do wschodniej Azji. Źródłem oryginalnych pomysłów stały się nawet najbardziej niepozorne obrazy – od połyskujących łusek świeżych ryb na targu w Tokio, po splątane druty wiszące nad ulicami Seulu. 

   A jak jej podróże przekładają się na makijaż? Przede wszystkim, mamy cały wachlarz możliwości pozwalających uzyskać na twarzy różne efekty rozświetlenia.   Moim ulubionym produktem jest rozświetlacz w sztyfcie BAUME ESSENTIEL, który tworzy na skórze efekt mokrej skóry. Nawilżający balsam rozświetlający topnieje na skórze więc wygląda bardzo naturalnie (najlepiej nałożyć go na podkład i zrezygnować z sypkiego pudru). 

   Tworząc makijaż oka wykorzystałam odcienie beżu oraz głeboką czerwień – z początku kolory palety z tej kolekcji wydają się odważne, ale cechą kosmetyków CHANEL jest to, że wtapiają się w skórę i zawsze wyglądają naturalnie. Z kolei pomadkę (odcień 73 IMPERIAL) wklepałam palcem, aby uniknąć nazbyt wypracowanego efektu. Sama Lucia twierdzi przecież, że nigdy nie chciała, aby kobiety ocierały się o banał perfekcjonizmu. 

lakier do paznokci – LE VERNIS CHANEL, odcień BLEACHED MAUVE 646 // kremowy cień do powiek – OMBRE PREMIÈRE, odcień 840 PATINE BRONZE // cienie do powiek – Les 9 OMBRE-ÉDITION N°2 QUINTESSENCE // rozświetlacz – POUDRE LUMIÈRE – 10 IVORY GOLD // rozświetlacz w sztyfcie – BAUME ESSENTIEL, odcień SCULPTING // pomadka – ROUGE ALLURE VELVET, odcień 73 IMPERIAL // tusz do rzęs –  LE VOLUME RÉVOLUTION DE CHANEL // krem CC – CHANEL CC CREAM //

sweter – H&M // spodnie – MLE Collection // shoes – CHANEL 

 

Czy pielęgnacja może zastąpić makijaż? Czyli jak dbać o skórę, aby używać jak najmniej kolorowych kosmetyków

    Recently, the topic of makeup has been dominated by two extremely opposing stances – social media is endorsing either meticulous heavy makeup requiring a trillion products or the total opposite, namely natural look with the capital N. Of course, I’d like to show you the second approach, but a definite farewell to colour cosmetics is just not an option for me for the time being – first of all, I like using them too much, and, secondly, I don’t always feel comfortable in a sauté version.  

   However, due to the fact that spring is coming and it encourages giving up on the unnecessary layers, I’ve decided to limit the number of my makeup products.   I already know that if I want to avoid using some kind of colour cosmetic, I need to approach the problematic spots on my face with great care. Below, you’ll find a few ways that helped me to avoid burdening my skin and still allowed me to feel confident.

* * *

   W ostatnim czasie temat makijażu zdominowały dwie skrajnie odmienne postawy – media społecznościowe lansują albo bardzo skrupulatny i ciężki makijaż wymagający tryliona produktów, albo jego całkowite przeciwieństwo, czyli naturalność przez duże N. Oczywiście, chciałabym reprezentować to drugie podejście, ale definitywne pożegnanie kolorowych kosmetyków póki co nie wchodzi w grę – po pierwsze, za bardzo lubię ich używać, a po drugie, nie zawsze czuję się do końca komfortowo w wersji sauté.
   Ponieważ jednak idzie wiosna, która zachęca do zrzucania niepotrzebnych warstw, to postanowiłam ograniczyć większość moich makijażowych produktów.

   Wiem już, że jeśli chcę uniknąć korzystania z jakiegoś kolorowego kosmetyku, to muszę wpierw ze szczególną troską zająć się pielęgnacją problematycznych miejsc. Poniżej przedstawiam kilka sposobów, które pomogły mi nie obciążać mojej twarzy, a mimo to czuć się pewnie.

Marka Hello Body przygotowała kod rabatowy – na hasło „MLE” uzyskacie 20 procent zniżki na cały koszyk. Jeśli wyjdziecie przed ten link nie będzie konieczności wpisywania kuponu przy finalizacji zamówienia.

1. If you’d like to give up on using foundation or, at least, replace it with a lighter version or a CC cream, you should definitely spend some time to regenerate your skin well. The best effects will be attained when you take care of your night routine. While we are sleeping, our skin is hard at work – there are processes of intense regeneration underway – the temperature increases, microcirculation improves, and the surface of epidermis regenerates. Between 1 am and 2 am, the water level in our tissues usually becomes levelled out, and our organism gets rid off toxins (moving them to the lymphatic system). During the following hours (around 3 am), blood pressure and temperature increase. That’s why the skin absorbs everything better – including the active ingredients of creams, provided that it has access to such ingredients. Cosmetics applied overnight should be appropriately matched to our skin type. For all women who are past their 30th birthday, the best option is cream containing anti-wrinkle substances as well as retinol, collagen, ceramides, vitamins, and alpha hydroxy acids. I can recommend ALOÉ NIGHT by Hello Body – I’ve been using it for three months and what I like the most about is its miniaturisation effect. The texture is delicate, resembling gel, and the fragrance won't bother you – it reminds me of fresh cucumbers. However, night cream is not enough – if you really want to part with your foundation, you should use a face mask at least twice a week. My favourite cosmetic of this type is SLEEPING MASK PAUSE – the mask is pretty intense. Already after the first night, you’ll notice that your skin becomes tight, nourished, and glowy. It has pleasant fruit fragrance and delicate texture – the product doesn’t leave any stains on the pillows.

* * *

1. Jeśli chciałabyś zrezygnować z pokładu albo chociaż zamienić go na lżejszą wersję lub krem CC  przede wszystkim musisz poświecić czas, aby dobrze zregenerować skórę. Najlepsze efekty osiągniesz wtedy gdy postawisz na nocną pielęgnację. Gdy śpimy, nasza skóra ciężko pracuje – zachodzą w niej procesy intensywnego odnawiania – wzrasta temperatura, poprawia się mikrokrążenie, powierzchnia naskórka odbudowuje się. W czasie między 1:00 a 2:00 zwykle wyrównywany jest poziom wody w tkankach, a organizm pozbywa się toksyn (kierując je do układu limfatycznego). W kolejnych godzinach (od około 3.00) zaczyna wzrastać ciśnienie i temperatura. Dlatego właśnie wtedy skóra chłonie wszystko lepiej i bardziej – w tym aktywne składniki kremów, jeśli tylko ma do nich dostęp. Kosmetyk stosowany na noc musi przede wszystkim być dobrze dobrany do rodzaju naszej cery. Dla wszystkich pań, które obchodziły już trzydzieste urodziny, najlepszy jest krem zawierających substancje przeciwzmarszczkowe oraz retinol, kolagen, ceramidy, witaminy, a także alfa-hydroksykwasy. Mogę Wam polecić ALOÉ NIGHT od Hello Body – używam go od trzech miesięcy i to co podoba mi się w nim najbardziej, to efekt nawilżania. Konsystencja jest delikatna, przypominająca żel, a zapach nie męczy – mi przypomina świeże ogórki. Ale krem to nie wszystko – jeśli naprawdę chcecie rozstać się z podkładem, przynajmniej dwa razy w tygodniu powinnyście nałożyć na noc maskę. Moim ulubionym kosmetykiem tego typu jest SLEEPING MASK PAUSE – maska jest bardzo intensywna. Już po pierwszej nocy zobaczycie, że skóra stała się bardziej naprężona, odżywiona i lśniąca. Ma ładny owocowy zapach i delikatną konsystencję – produkt nie zostawia żadnych śladów na poszewce.

Serum Redvital marki APN Cosmetics ma bardzo lekką konsystencję i szybko się wchłania. Jest też produktem o wyjątkowo niskiej cenie w stosunku do jakości.

2. In order to avoid the colour cosmetic that is most fashionable at the moment – a highlighter – you should ensure appropriate moisturisation of the skin – a good serum will add healthy glow. Highlighted face looks radiant and healthy. That’s why we’re so eager to apply highlighter when we are doing our makeup. However, it isn’t always necessary – sometimes it is enough to choose an appropriate serum. An appropriately chosen serum is a skincare treasure. What should it be like? Don’t buy with your eyes and nose, as a beautiful bottle or bewildering fragrance aren’t the most important factors. You shouldn't be bothered by the label 20, 30, or 40+. Your skin has its defined needs. If you are searching for such a serum, you should definitely check out my latest discovery. This serum with huckleberry essence, enriched with aqua-D3, C, and E vitamins, and hyaluronic acid. Substances such as vitamin C and vitamin E control the excess production of melanin, owing to which, they decrease the tendency to uneven pigmentation. Additionally, they are a perfect shield against free radicals.

* * *

2. Aby uniknąć najmodniejszego teraz kosmetyku kolorowego – rozświetlacza przed nałożeniem makijażu należy zadbać o nawilżenie – dobre serum doda zdrowego blasku. Rozświetlona twarz wygląda zdrowo i promieniście, dlatego tak chętnie sięgamy w codziennym makijażu po rozświetlacz. Jednak nie zawsze jest on konieczny – czasem wystarczy dobre serum. Prawidłowo dobrane serum to pielęgnacyjny skarb. Jakie powinno być? Nie kupujemy go ani oczami ani nosem, bo nie piękna butelka czy oszałamiający zapach są najważniejsze. Nieważna jest też nalepka 20, 30 czy 40+ na opakowaniu. Skóra ma swoje określone potrzeby. Jeśli takiego szukacie, to koniecznie sprawdźcie moje ostatnie odkrycie. To serum z wyciągiem z borówki amerykańskiej, wzbogacone witaminami Aqua-D3, C i E oraz kwasem hialuronowym. Substancje takie jak witamina C i witamina E kontrolują nadmierną produkcję melaniny, dzięki czemu z czasem zmniejszają skłonności po nierównej pigmentacji. Dodatkowo świetnie zabezpieczy skórę przed wolnymi rodnikami.

3. The first product that I got rid of when it comes to my makeup bag was under eye concealer. It was enough to place my cream in the fridge and use it regularly to walk the under eye puffiness off. If you apply cooled cosmetic on thin skin, you’ll decrease puffiness and constrict blood vessels. Moderation is important as well – a thin layer is really enough. Too thick of a layer will be absorbed into the skin and will look like puffiness in the morning. My favourite cosmetic is under eye rejuvenating cream from the Polish brand Balenokosmetyki. It quickly decreases puffiness and crow's feet. It contains the medicinal sulphide water, vitamin E, argan oil, shea butter, and the rejuvenating ingredient (MATRIXYL®synthe’6®). The skin becomes soft, smooth, and moisturised. Now, you can buy it at a brilliant price – with the code “marzec2019”, you’ll receive a 40% discount.

* * *

3. Z mojej kosmetyczki jako pierwszy wypadł korektor pod oczy. Wystarczyło trzymać krem w lodówce i regularnie go używać, aby pozbyć się opuchlizny pod oczami. Jeśli na cienką skórę nałożymy schłodzony kosmetyk, to złagodzimy opuchnięcia i obkurczymy naczynka krwionośne. Ważny jest też umiar – cienka warstwa naprawdę wystarczy. Zbyt gruba wchłonie się i rano będzie wyglądać jak opuchlizna. Moim faworytem jest krem odmładzający pod oczy od polskiej marki Balenokosmetyki. Szybko zmniejsza worki pod oczami i kurze łapki. W jego składzie znajdziemy leczniczą wodę siarczkową, witaminę E, olej arganowy, masło Shea i odmładzający składnik (MATRIXYL®synthe’6®). Skóra staje się miękka, wygładzona i nawilżona. Teraz możecie go kupić w wyjątkowej cenie – z kodem „marzec2019” uzyskacie, aż 40 procent zniżki.

4. An appropriately prepared skin around the eyes will allow you to get rid of more than one cosmetic. Start with plucking your eyebrows – fortunately, the fashion for thin eyebrows and plucked lines has ended. Today, eyebrows are supposed to be natural pronounced and matching our appearance. That’s why you should brush them through, coax them, and make them shine. A great alternative to henna will be eyebrow styling products. You apply them like mascara: from the roots to the ends, brushing the hairs upwards (here and here you’ll find cosmetics that are worth recommending). You can borrow a simple hair gel from your boyfriend and apply a small amount with a brush. And since we are talking about eyes, we can’t really forget about eyelashes. A solution that I’ve testes is eyelash extensions – done once in a while (I do it once every three/four weeks) will allow us to eliminate mascara. Owing to eyelash extensions, you don’t have to use a liner on your upper lid. For a few years, I’ve been faithful to the 1:1 method (one synthetic eyelash connected to one natural eyelash). I like the delicate effect the most, that’s why the artificial eyelash has to be thin, short, and slightly curled. Professionally speaking: the eyelash is maximally 11 mm long, with B curl, and 15 mm thick or thinner.  

   If you would like to add something more and share your ways to decrease the number of makeup cosmetics that you use, you should definitely include it in the comments.

* * *

4. Odpowiednio przygotowana oprawa oczu pozwoli nam pozbyć się niejednego kosmetyku. Zacznijcie od wydepilowania brwi – na szczęście, skończyła się moda na cienkie, wyskubane kreski. Dziś brwi mają być naturalne, wyraziste i pasujące do naszego wyglądu. Dlatego przed każdym wyjściem z domu dokładnie je wyczesz, ułóż i nabłyszcz. Świetną alternatywą dla henny są produkty do stylizacji rzęs. Aplikujesz je jak maskarę do rzęs: od nasady aż po same końce, zaczesując włoski do góry (tutaj i tutaj znajdziecie kosmetyki godne polecenia). Możecie też pożyczyć od swojego faceta zwykły żel do włosów i nałożyć niewielką ilość szczoteczką. A skoro jesteśmy przy oczach nie możemy zapomnieć o rzęsach. Sprawdzonym przeze mnie rozwiązaniem jest zabieg przedłużania rzęs – wykonywany raz na jakiś czas (ja dopełniam je raz na trzy, cztery tygodnie) to pozwoli nam całkowicie wyeliminować tusz do rzęs. Dzięki doczepianiu nie ma potrzeby malowania kreski na górnej powiece. Ja od kilku lat jestem wierna metodzie jeden do jeden (jedna syntetyczna rzęsa łączona z jedną naturalną). Najbardziej lubię delikatny efekt, dlatego sztuczna rzęsa musi być cienka, krótka i lekko podkręcona. Fachowo rzecz ujmując: długość to maksymalnie 11 mm, skręt B, grubość 0,15 mm lub cieńsza.

   Jeśli możecie jeszcze dodać coś od siebie i podzielić się swoimi sposobami na ograniczenie kosmetyków do makijażu to koniecznie napiszcie o tym w komentarzach.

 

Przygotowania do sezonu bikini nie mają sensu, czyli dlaczego swoją metamorfozę powinnaś zaplanować już na majówkę

  When it’s still cold outside, we keep our bodies concealed under layers of jackets, scarves, and thick sweaters. That’s why it doesn't come as a surprised that the thought of hot summer is a remote concept. And since there’s so much time until the holidays, we think that we’ll manage to turn into a Polish version of Irina Shayk before we wear a bikini. The June perspective of hopping into a swimsuit with a body that is ten kilograms lighter doesn’t seem that impossible, even if currently we’re quite reluctant to show off our stomach. I won’t be wrong to say that most of us are planning on a small weight overhaul, but if we were to pinpoint what elements in our appearance we should improve before April to reach the halfway point of our metamorphosis, we would be unable to do that. We’ve got an idea of the finished product, and not the height of a ladder whose rungs we need to climb.  

   The problem is not about the aim itself, but the many toils that we need to bear. The obstacle is taking action itself or rather the lack of it – lack of initiative, decisiveness, determination, patience, and an appropriate detailed action plan. When we set a very remote goal, there’s some likelihood that we’ll fail, and that failure simply hurts resulting in low self-esteem and remorse. Before you start visualising yourself in a very skimpy bikini, think what you should do exactly so that you can feel great in jeans and a fashionable mid-calf length trench coat within three to four weeks.  

   For many years, Dove has been concerned with the relationship between one’s own perception, self-confidence, and self-acceptance. Even though I don’t use this brand’s cosmetics, I read their studies with much interest. The results of Dove Global Beauty & Confidence report show that women, regardless of their age and country of origin, are perceiving themselves as attractive less and less frequently. It has a negative impact on their self-confidence in various everyday situations.  

   Below, you’ll find a few tips on how to approach the topic of metamorphosis to succeed.

* * *

   Gdy na zewnątrz wciąż zimno, ciała trzymamy bezpiecznie ukryte pod warstwami kurtek, szalików i grubych swetrów. Nic dziwnego w tym, że wizja gorącego lata jest dla nas bardzo odległa. A skoro jest jeszcze tyyyyle czasu, myślimy, że zanim wskoczymy w bikini, spokojnie zdążymy przemienić się w polską wersję Iriny Shayk. Czerwcowa perspektywa wbicia się w kostium kąpielowy z chudszą o dziesięć kilogramów sylwetką nie wydaje nam się niczym niemożliwym, nawet jeśli obecnie niechętnie pokazałybyśmy się z odsłoniętym brzuchem. Nie pomylę się chyba, jeśli powiem, że większość z nas ma w planach mały kilogramowy remont, ale jeśli miałybyśmy powiedzieć, co planujemy w swoim wyglądzie poprawić do końca kwietnia, tak aby osiągnąć półmetek naszej metamorfozy, nie potrafimy tego precyzyjnie określić. Mamy wyobrażenie końcowego efektu, a nie wysokości drabiny, po której szczeblach musimy się przecież wspiąć.

   Problem nie dotyczy samego celu, ani tego, jak wiele trudów może kosztować. Przeszkodą jest samo działanie, a raczej jego brak – brak inicjatywy, decyzyjności, determinacji, cierpliwości i dokładnie ustalonego planu działania. Gdy za cel stawiamy sobie rzeczy wielkie w odległej perspektywie czasowej, narażamy się na porażkę, która boli, powoduje niską samoocenę i wyrzuty sumienia. Zanim zaczniesz wizualizować sobie swój obraz w wyciętym kostiumie kąpielowym, pomyśl o tym, co dokładnie powinnaś zrobić, aby za trzy, cztery tygodnie czuć się świetnie w dżinsach i modnym teraz trenczu do połowy łydki.

   Od wielu lat związkiem pomiędzy postrzeganiem własnej osoby, a pewnością siebie i samoakceptacją zajmuje się marka Dove. O ile kosmetyków tego producenta nie używam, to badania czytam z zaciekawieniem. Wyniki raportu Dove Global Beauty & Confidence pokazują, że kobiety, bez względu na wiek i kraj pochodzenia, w coraz mniejszym stopniu postrzegają siebie jako osoby atrakcyjne, co niekorzystnie przekłada się na ich pewność siebie w różnych sytuacjach życiowych.

   Poniżej znajdziecie kilka podpowiedzi w jaki sposób podejść do tematu metamorfozy, tak aby choć trochę nam się ona udała.

1. Don’t fall prey to manipulation!

Why it’s so difficult to say “start” and really bring a plan to attain better looks into existence? Because on all sides we’re attacked by information on what we should do, what we mustn’t eat, what’s harmful, and even lethal. Meanwhile, once you browse through “the whole Internet” and eliminate all forms of lactose and gluten, it turns out that nothing changed and that you’re feeling even worse. Such a chase after the screaming ever-present pieces of advice can be dangerous.

Instead of taking action, we waste time on searching – where to find the best calorie calculator, what diet matches what blood type, is it possible to lose weight by following a fat-rich diet? Pondering over those things is pointless as most of the described nutritional super hits will be urban legends within a year. That was exactly the case with the touted monodiets, Atkin’s Diet, Kwaśniewski’s Diet, “safe” cleansing fasts, and other wonders often recommended by celebrities. It seems that common sense should make an alarm sound go off in your head, but the masses dreaming about weight loss usually don’t notice it.

We needlessly waste our energy and motivation on searching for new “better” nutritional challenges, instead of focusing on choosing healthier ingredients and decreasing food intake. A decreased amount of food (not to be mistaken for a fast) and its positive influence on maintaining the desired weight, better health, and efficient metabolism have been corroborated by two-year clinical studies conducted in the USA. The study participants were divided into two groups – one ate without any limitations, and the other one had a diet decreased by 25 % volume-wise. Those who were eating less, apart from the afore-mentioned benefits, had an array of biochemical parameters improved. These were linked to cardiovascular risk and the phenomenon of oxidative stress that is perceived as the universal mechanism of ageing process by many scientists. More interesting pieces of information on the topic are available in the article „Eat less, heaven’s gate is narrow” in Polityka. In the article, you’ll also read on the influence of hunger on health and about the history of nutrition (why obesity is the disease of our times). As far as miraculous diets are usually harmful (or ineffective), healthy eating is no baloney. A range of universal ways to slightly decrease the intake of food in a healthy way and without dedicating oneself to harmful diets can be found in my older posts here and here.

The situation is similar with eco, bio, fit, and organic products flooding the market. Lack of legitimisation of nomenclature is overused by companies which want to sell us as much as they can at the highest possible price. In reality, most of these products aren’t eco-friendly and green at all. That’s why we should check whether they can boast an appropriate certification before we pay a considerable amount of money for an allegedly organic product. In accordance with the EU law, eco food is the one that consist of 95 % genetically non-modified ingredients cultivated without the use of artificial fertilisers. A really small amount of additional substances is allowed. The packaging should feature the green “euro-leaf”. The symbol has to be present at every eco product in the EU. If you can’t find such a symbol on the packaging, you have no grounds to think that it is really “eco” (link to the graphics).

Before we allow ourselves to be fooled into various phony PR slogans, we should check whether a given product is worth our money and whether it’s genuinely harmless. If you are searching for information on the topic, „Shopping IQ” by Agnieszka Pająk will provide you with answers on how to shop mindfully without harming yourself. The author explains many notions, for example, what the terms eco, bio, organic, and GMO-free really mean. She also answers questions whether wheat can get us addicted, enumerates in detail and describes fats that are most suitable for thermal processing as well as enumerates all synthetic additions, neurotoxins, and allergens. The book also features a few very interesting recipes, for example for pancakes with ricotta, honey, and cardamom, chickpea brownie, courgette and maturing cheese bread, or risotto with pears. Agnieszka is also the owner of slowfoodlife.com, where you can find interesting tests connected with nutrition.

* * *

1. Nie daj się zmanipulować!

Dlaczego tak trudno powiedzieć „start” i faktycznie wprowadzić w życie plan walki o lepszy wygląd? Bo z każdej strony atakują nas informacje o tym, czego nie powinniśmy robić, czego nie wolno nam jeść, co szkodzi, a co wręcz zabija. Tymczasem, gdy przeczytamy już „cały internet” i wyeliminujemy wszystkie postacie laktozy i glutenu okazuje się, że nic się nie zmieniło, a nawet czujemy się gorzej. Taki pęd za krzyczącymi zewsząd radami może być niebezpieczny.

Zamiast działać marnujemy czas na poszukiwania – gdzie znaleźć najlepszy kalkulator kalorii, jaka dieta pasuje do typu krwi, czy można schudnąć jedząc tłusto? Nie ma się co zastanawiać, bo większość opisywanych dietetycznych superhitów za rok okaże się mitami. Tak było z zachwalanymi monodietami, dietą Atkinsa, Kwaśniewskiego, „bezpiecznymi” głodówkami oczyszczającymi i innymi często polecanymi przez celebrytów cudami. Niby zdrowy rozsądek powinien uruchomić światełko alarmowe, ale żądne chudnięcia tłumy zwykle tego ostrzeżenia nie zauważają.

Niepotrzebnie naszą energię i motywację tracimy na poszukiwaniu nowych, „lepszych” dietetycznych wyzwań, zamiast skupić się dobieraniu zdrowszych składników i po prostu ograniczeniu jedzenia. Niedosyt pożywienia (nie mylić z głodówką) i jego pozytywny wpływ na utrzymanie pożądanej wagi, lepsze samopoczucie i sprawny metabolizm potwierdziły dwuletnie badania kliniczne przeprowadzone w USA. Uczestników podzielono na dwie grupy – jedna jadła bez ograniczeń, druga stosowała dietę obniżoną o 25%. U osób jedzących mniej, poza wspomnianymi korzyściami, zaobserwowano polepszenie „szeregu parametrów biochemicznych związanych z ryzykiem sercowo-naczyniowym i zjawiskiem stresu oksydacyjnego, które wielu badaczy uważa za uniwersalny mechanizm procesów starzenia.” Więcej ciekawych informacji na ten temat znajdziecie w artykule „Jedz mniej, bramy raju są wąskie” Polityki. Przeczytacie tam też o wpływie głodu na zdrowie i jak to z żywieniem bywało dawniej (dlaczego otyłość jest chorobą naszych czasów).O ile diety cud są zwykle szkodliwe (lub nieskuteczne), o tyle zdrowe odżywianie to żadna ściema. Uniwersalne sposoby na to jak odrobinę ograniczyć jedzenie w zdrowy sposób i bez wikłania się w diety cud znajdziecie w moich starszych wpisach tutaj i tutaj.

Podobnie jest z zalewającymi rynek produktami „eko", „bio", „fit” czy „organic". Nieusankcjonowane nazewnictwo wykorzystują firmy, które chcą sprzedać nam jak najwięcej i jak najdrożej. W rzeczywistości większość z tych rzeczy nawet w najmniejszym stopniu nie zasługuje na miano ekologicznych. Dlatego zanim wydamy często niemałe pieniądze, na produkt rzekomo organiczny sprawdźmy, czy na opakowaniu znajduje się odpowiedni certyfikat. Zgodnie z unijnym prawem ekologiczna żywność to ta, która zawiera przynajmniej 95 procent składników niemodyfikowanych genetycznie oraz uprawianych bez sztucznych nawozów. Dopuszczalna jest niewielka liczba substancji dodatkowych. Na opakowaniu musicie szukać zielonego „euro-liścia”. Ten symbol musi być na każdym, pakowanym, ekologicznym produkcie w Unii Europejskiej. Jeśli na opakowaniu nie ma tego znaku, to nie mamy żadnych podstaw, aby sądzić, że jest on „eko” (link to grafiki).

Nim damy się wmanewrować w różnego rodzaju PR-owe hasła sprawdźmy czy dany produkt jest wart naszych pieniędzy i faktycznie nas nie podtruwa. Jeśli szukacie rzetelnych informacji na ten temat to w książce „Shopping IQ” Agnieszki Pająk znajdziecie odpowiedz na to, jak świadomie robić zakupy i sobie nie szkodzić. Autorka tłumaczy wiele zagadnień, na przykład czym są oznaczenia „eko”, „bio”, „organic” czy „bez gmo”. Odpowiada też na takie zagadnienia jak to, czy pszenica może uzależniać, dokładnie wymienia i opisuje tłuszcze, które najbardziej nadają się do obróbki termicznej, wylicza wszystkie syntetyczne dodatki do potraw, neurotoksyny i alergeny. W książce znajdziemy też kilka bardzo ciekawych przepisów, na przykład na naleśniki z ricottą, miodem i kardamonem, brownie z ciecierzycy, bochenek z cukinii i dojrzewającego sera czy risotto z gruszkami. Pani Agnieszka prowadzi też stronę slowfoodlife.com, na której znajdziecie ciekawe testy związane z żywieniem.

2. It’s better to accomplish a less spectacular metamorphosis – only in that way can we succeed

The aim that I usually set for holidays in the past was getting rid of five kilograms. The feasible aim that I’ll be trying to attain until the end of April is minus two and a half kilograms.

The key to everything is motivation. For some, motivation is some great endeavour. Then, the “I won’t do it ?” rule applies. People try to prove to themselves and to the whole world that they’ll manage to accomplish something. In real life, our motivation, however, is the everyday life – our motivation is obscured by everyday errands and duties, and since the objective is a remote one, we easily switch to the mode “I’ve still got time, I’ll get back to it later”. Setting a feasible intention is the first step to success.

But why is it considerably difficult to maintain your motivation whenever you set an unattainable goal? The authors of “Change Anything” conducted studies in which they proved that 95 % of us fail to follow the resolutions connected with bad habits. It can be easily spotted by looking at the New Year’s Eve resolutions and crowds rushing into the gym in January and February. Group classes are attended by 50 % more people. After a few weeks the phenomenon known as short-lived enthusiasm starts to kick in. We stop feeling the motivation and the positive emotions connected with morning jogging, a visit at the pool, or zumba classes disappear somewhere amidst everydayness.

How to avoid it? First and foremost, you need to realise that more exercises don’t really guarantee better results. Especially at the beginning of our journey for better appearance, we often have a false impression that the more we exercise, the faster we lose weight. However, we need to realise that too long and too intensive exercises can bring more hand than good. A workout has to be good, short, and, what’s most important, diverse. Changing activity type won’t leave us bored, and activating various muscles will improve our overall stamina and increase our metabolism quicker. Instead of reaching for running shoes (because everyone is running), check out the nearest trampoline park (for example, jumpcity), try spinning or aerobics – you’ll burn a similar amount of calories while having plenty of fun. Maybe you’ll try to take your friend along – mutual motivation is another way to get a head start.

* * *

2. Lepiej postawić na mniej spektakularną metamorfozę – tylko dzięki temu mamy szansę na sukces

Cel, który zwykle wyznaczałam sobie na wakacje, to zrzucenie pięciu kilogramów. Realny cel, o który będę walczyć do końca kwietnia to minus dwa i pół kilograma.

Kluczem do wszystkiego jest motywacja. Dla niektórych motywacją jest jakieś ogromne przedsięwzięcie. Działa wtedy zasada „ja nie dam rady?” i chęć pokazania sobie i całemu światu, że tę radę damy. W prawdziwym życiu naszą motywację zjada jednak proza życia – z każdym dniem naszą determinację przysłaniają bieżące sprawy, a ponieważ cel jest bardzo odległy to z łatwością przechodzimy do trybu „mam jeszcze czas, zajmę się tym później”. Postawienie sobie realnego zamiaru, jest pierwszym krokiem do zwycięstwa.

Ale dlaczego o wiele trudniej jest podtrzymać motywację, gdy wyznaczymy utopijny cel? Twórcy książki „Change Anything” przeprowadzili badania, w których udowadniają, że 95% z nas nie daje rady dotrzymać postanowień związanych ze złymi przyzwyczajeniami. Najlepiej obrazują to słynne noworoczne postanowienia i szturm na obiekty sportowe w styczniu i lutym. Na zajęcia grupowe przychodzi nawet o połowę więcej ludzi. Po kilku tygodniach zaczyna się zjawisko nazywane „słomianym zapałem”. Przestaje nam się chcieć, a pozytywne emocje związane z porannym joggingiem, wizytą na basenie lub zajęciami zumby gdzieś znikają.

Jak tego uniknąć? Przede wszystkim zdać sobie sprawę, że więcej ćwiczeń wcale nie oznacza lepszych efektów. Szczególnie na początku przygody z walką o lepszy wygląd często mamy mylne wrażenie, że im więcej będziemy ćwiczyć, tym szybciej zrzucimy kilogramy. Jednak codzienne, zbyt długie i intensywne ćwiczenia mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Trening ma być dobry, krótki i koniecznie urozmaicony. Zmiana typu aktywności nie zamęczy nas nudą, a pobudzanie różnych partii mięśni szybciej poprawi naszą ogólną kondycję i przyspieszy metabolizm. Zamiast od razu sięgać po buty do biegania (bo wszyscy biegają), sprawdź najbliższy park trampolin (na przykład jumpcity), wybierz się na spinning czy aerobik – spalisz podobną liczbę kalorii podczas doskonałej zabawy. Może uda ci się wyciągnąć koleżankę – wzajemna motywacja to kolejne ułatwienie.

Z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet przez cały marzec marka Natural Mojo zorganizowała specjalną akcję charytatywną – z każdego sprzedanego zestawu Skin Routine (w którego skład wchodzą „nutrikosmetyki", czyli Aqua Splash, Pure Glow oraz Glow Protect) oddaje 4 złote na rzecz organizacji CAMFED, wspierającej edukację i rozwój kobiet z krajów afrykańskich. Link do akcji tutaj. Teraz z kodem: MLE40 otrzymacie 40% zniżki na cały asortyment (z wyjątkiem produktów z działu „wyprzedaż”), przy minimalnej wartości zamówienia 249 złotych.

3. Appearance is not only about the figure. Improve your self-esteem in another way.

Most of us (with me in the forefront, I won’t deny it) feel more attractive when they’re slimmer. We focus on losing weight, while other ways of caring about oneself can bring more visible effects. Tinting brows with henna “will have a more spectacular” effect than losing two kilograms.The studies conducted by GFK in 2016 on a group of nine thousand people showed that for 65 % of women caring about their appearance means better mood (GFK is one of the world’s biggest research companies employing more than 11 000 experts who are trying to discover a new way of looking on how people live, think, and buy across more than one hundred markets). In order to feel prettier, 69 % of studied participants answered that they visit beauty salons and spa. Women feel better owing to facials (21%), henna brows (20%), hybrid manicure (18%), classic manicure (16%), and massage (11%).

These are a few of my favourite treatments that will immediately improve your appearance:

a. Dermapen – the treatment is a facial conducted at a beauty salon (only those that are reliable – for example, Balola in Tricity). Microinjuries appearing on the skin during the treatment use the natural capacity of the organism to self-heal and rebuild tissues. As a result of this process, the levels of collagen and elastin are increased which improves the density of your skin. Already after the first treatment, the skin is tight, nourished, and smooth. The skin doesn't peel, so you look better already on the following day. It will be perfect for individuals with skin problems as well.

b. Refreshing your hair colour – over the last two years, I visited four different hair salons. Only for the past year, I’ve been visiting a salon in Gdańsk (D&D on Wajdeloty Street) and I’m really satisfied with the services. First and foremost, the hairdressers listen to what I say and to my descriptions of a new hairstyle, and don't approach each client in the same way. I never wait for the visit more than one week and what’s even more important the prices are regular – now, I pay PLN 300 for cutting, refreshing the colour, and a moisturising treatment.

c. Spray tanning – this treatment takes no more than ten minutes (that’s the amount of time needed to spray tan the body, dry, and dress). The tan lasts for almost two weeks. If you exfoliate the skin thoroughly before the treatment, you won't get any streaks. A good salon provides the clients with disposable underwear and special caps for the feet soles. The staff will match the appropriate colour to your skin. The cost of such a treatment is around PLN 90.

d. Everyday ritual – our appearance is influenced mostly by the overall state of our body. Even though it sounds trivial, stronger nails which are a result of taking appropriate dietary supplement are a very measurable effect. Only a few seconds each day are enough to see that we look better after four weeks. Once a week I swallow vitamin D3, curcuma in pills, and one Aqua Splash pill (coconut water and hyaluronic acid extract) by Natural Mojo which improves the state of my skin. By taking these nutricosmetics we nourish it from the inside. Remembering about this duty is not that demanding. I don’t need to set any appointment to improve my appearance and well-being.

   So why is it worth rescheduling your metamorphosis to an earlier date? Because we’ll feel better quicker. Caring for one’s appearance is all about the good mood and well-being. To finish off, I’d like to encourage you to finish the following sentence: “I’ll manage to . . . until the end of March” in the comments.

* * *

3. Wygląd to nie tylko sylwetka. Popraw swoją samoocenę inaczej.

Większość z nas (ze mną na czele, nie będę ukrywać) czuję się atrakcyjniej, gdy jest szczuplejsza. Skupiamy się na utracie kilogramów, podczas gdy inne sposoby dbania o siebie mogą przynieść bardziej widoczne efekty. Henna na brwiach „zrobi większą robotę” niż utrata dwóch kilogramów.
Z badań przeprowadzonych w 2016 roku przez GFK na próbie ponad dziewięciu tysięcy osób, wynika, że dla 65% kobiet dbanie o swój wygląd oznacza lepsze samopoczucie (GFK to jedna z największych firm badawczych na świecie, zatrudniająca ponad 11 000 ekspertów, którzy codziennie starają się odkryć nowy sposób patrzenia na to, jak żyją, myślą i kupują ludzie na ponad stu rynkach.) By poczuć się piękniej 69% badanych odpowiedziało, że odwiedza salony kosmetyczne oraz spa. Kobiety lepiej czują się dzięki zabiegom na twarz (21%), hennie brwi (20%), sytuację poprawia także manicure hybrydowy (18%), manicure klasyczny (16%) i masaż (11%).

Oto kilka moich ulubionych zabiegów, które błyskawicznie poprawiają wygląd:

a. Dermapen – zabieg wykonywany na twarz w salonie kosmetycznym (tylko takim godnym polecenia, w Trójmieście to na przykład Balola). Mikrourazy powstałe na skórze w trakcie wykonywania zabiegu wykorzystują naturalną zdolność organizmu do samoleczenia oraz przebudowy tkanek. W wyniku tego procesu wzrastają poziomy kolagenu i elastyny, co powoduje zagęszczenie skóry. Już po pierwszym zabiegu skóra jest naciągnięta, odżywiona i gładka. Po wszystkim skóra nie schodzi, więc już na następny dzień wyglądamy ładniej. Świetnie sprawdzi się również u osób z problemami skórnymi.

b. Odświeżenie koloru włosów – przez ostatnie dwa lata byłam w przynajmniej czerech salonach fryzjerskich. Dopiero od roku chodzę do Gdańska (salonu D&D na Wajdeloty) i naprawdę jestem zadowolona. Przede wszystkim Panie słuchają, gdy mówię, jak wyobrażam sobie nową fryzurę, a nie taśmowo każdą Klientkę traktują tak samo. Na wizytę nigdy nie czekałam dłużej niż tydzień i co ważne, ceny są normalne – teraz płacę za ścięcie, farbowanie odrostu i zabieg nawilżający 300 złotych.

c. Natryskowe opalanie – ten zabieg trwa maksymalnie dziesięć minut (tyle zajmuje przygotowanie się, opryskanie ciała z suszeniem plus ubieranie się). Opalenizna utrzymuje się prawie dwa tygodnie. Jeśli przed zabiegiem dokładnie złuszczymy skórę, nie powstają żadne zacieki. Dobry salon poznamy po tym, że dostaniemy jednorazową bieliznę i nakładki na spody stóp, a personel dobierze odpowiedni dla naszej skóry kolor. Kosz to około dziewięćdziesiąt złotych.

d. Codzienny rytuał – na nasz wygląd wpływ ma przede wszystkim ogólny stan naszego ciała, i o ile brzmi to dość banalnie i mało konkretnie, to mocniejsze paznokcie po regularnym stosowaniu suplementów jest już bardzo wymiernym efekt. Wystarczy kilka sekund każdego dnia, aby po czterech tygodniach zobaczyć, że wyglądamy lepiej. Raz dziennie łykam witaminę D3, kurkumę w tabletkach i jedną kapsułkę Aqua Spash (ekstrakt z wody kokosowej i kwasu hialuronowego) od Natural Mojo, która wspomaga stan mojej skóry. Spożywając „nutrikosmetyki” odżywiamy ją od wewnątrz. Pamiętanie o tym obowiązku nie jest dla mnie żadnym wysiłkiem. Nie muszę się nigdzie umawiać, aby poprawić swój wygląd i samopoczucie.

   Dlaczego jeszcze warto przełożyć datę swojej metamorfozy na wcześniejszą? Bo po prostu szybciej poczujemy się lepiej. A w dbaniu o wygląd przede wszystkim chodzi o dobre samopoczucie. Na koniec proponuję, abyście w komentarzach dokończyły zdanie „do końca marca uda mi się zrobić …”.