Last Month

   Nie tęsknie jeszcze za wiosną. Zimowy sen mógłby trwać dłużej i czuję się trochę nieswojo, gdy widzę na drzewach pierwsze pąki. Nasz wyjazd w ukochane włoskie góry dał mi na szczęście piękną namiastkę mojej ukochanej pory roku i nie śmiem prosić o więcej.  

   Styczniowa codzienność to powrót do starych obowiązków, a jednocześnie próba wdrożenia nowej rutyny. Dzieci rosną, a wraz z tym zmienia się mój schemat dnia i pracy – natknęłam się ostatnio na ciekawy raport o tym, jak kariera i zarobki kobiet zależne są od liczby posiadanych dzieci. To trudny temat, ale gorąco zachęcam, aby przeczytać ten tekst. Być może świadomość niektórych zjawisk pozwoli nam choć trochę się przed nimi bronić?  

   W lutym chciałabym zrobić „tyyyle rzeczy” – mam głowę pełną pomysłów i mnóstwo motywacji. W La Ronde otworzymy nową sekcję, w której też będziecie mogły mieć swój udział – ten projekt daje mi mnóstwo satysfakcji, każdego dnia uczymy się czegoś nowego i mamy poczucie, że dokładamy małą cegiełkę do wielkiego odrodzenia branży mody w zgodzie z klimatem. W MLE kończymy wiosenno-letnią kolekcją i już ruszamy z kolejną, planujemy też kampanię na koniec miesiąca. Liczba tematów, o których chciałabym zrobić podcast rośnie szybciej niż góra brudnych naczyń w moim zlewie. Dokańczam właśnie największą w historii bloga modernizację tej strony i zupełnie nie widzę w tym wszystkich czasowych deficytów. Idę o zakład, że pod koniec miesiąca moje ambitne ulegną… hmm… powiedzmy, że „poluzowaniu”, ale obiecuję, że do „Last Month” i tak zdjęcia będę robić! W styczniu uzbierałam ich dla Was ponad sto – jeśli możecie sobie zrobić krótką przerwę to zapraszam do mojej retrospekcji. 

 Za kilka sekund każda z nich pobiegnie w swoją stroną. (Ta czerwona kreacja po prawej została chwilę wcześniej skradziona z szafy mamy.)1. Krupnik jako dzieło sztuki ;). // 2. Słoneczne wycinanki. Przez 31 dni stycznia słońce pojawiło się w moim mieście nie więcej niż trzy razy. // Ten wpis będzie dla mnie dobrą zgapą w zbliżających się miesiącach ;). 
Podobno zainteresowanie tak duże, że trzeba stać w kolejce. Nie zniechęcajcie się! Ja na pewno wybiorę się na tę wystawę jeszcze raz ("Fangor. Poza obraz" Pałac Opatów w Gdańsku).Pomarańczowy po lewej to mój ulubieniec. "Następnym razem idziemy z tobą, mamo."Park Oliwski z innej perspektywy. 1. "Ja już mamo wymyśliłam co dziś będziesz robić w pracy." // 2. Z tęsknoty za Toskanią. // Co starsza siostrzyczka ułoży, to młodsza … poukłada trochę inaczej. Każda wspólna gra to też lekcja (niełatwej) pracy w grupie. Modelowanie tych emocji i sprawiedliwe traktowanie bywa dla mnie wyzwaniem. Tu na zdjęciu widzicie grę w domino ze zwierzątkami od Muduko, które nie po raz pierwszy nas zaskakują (i ratują w kryzysowych sytucjach). Z kodem DOMINO otrzymacie 20% zniżki na wszystkie nieprzecenione produkty w sklepie MUDUKOGra została wykonana z ekologicznych i bezpiecznych materiałów. Wnętrze pudełka kryje w sobie niespodziankę zaprojektowaną przez @mama_z_kartonu! "Teraz jest idealnie! Mogę iść dalej!"
Gdy mama dwoi się i troi, aby czas epidemii RSV w przedszkolu minął jakoś łatwiej.
Ja jestem zachwycona i wolę jej wersję Kłapouchego od mojej. 
A później, z zawiązanymi oczami, będziemy przyczepiać Kłapouszkowi ogon.
1. Gotowi na sanki. // 2. Nasz tyrolski kącik, czyli jedna z wielu agroturystycznych restauracji w Val Di Fiemme. // Witaj Cortino! Dziś będziemy ją zwiedzać śladami Jamesa Bonda. Pierwszy kierunek – szczyt Tofana. 1. W Tyrolu wegetariańskie dania nieco rzadziej są pierwszym wyborem, ale to gnocchi z grzybami bije najlepsze żeberka na głowę. // 2. Moje wełny. // 3. Szybka kawa i lecimy na stok. // 4. Można się przyzwyczaić do takich widoków, ale powoli wraca tęsknota za morzem. // Mam cię! To tu się chowa całe słońce, które nie dociera zimą do Trójmiasta! Poranek w Rothenburgu.W kapciach na kolację?1. Kurtka – 303 Avenue, kominiarka – Arket, rękawiczki – COS, torebka – Saint Laurent (z drugiej ręki), okulary – Toteme. // 2. Przeglądając przypadkowy włoski magazyn o wnętrzach. Idealnie! // Czekoladowa babeczka z awokado? A może pączek z jogurtem i łososiem? No i mleko z sokiem jabłkowym na koniec – wiadomo! Duże śniadanie i można lecieć na śnieg. 
1. Uciekliśmy w góry przed kolejną falą wirusów. // 2. Passo Rolle – przepiękny szlak dla spacerowiczów. // 3. Znowu przerwa na jedzenie… // 4. … które zresztą było wyśmienite… // `W oczekiwaniu na pizzę…
Po tylu latach powroty smakują najlepiej… Ty wciągasz swoją mamę do środka, ja biegnę po tatę, ty łapiesz tego białego dużego, ja kładę się na podłodze i krzyczę, że chcę tego z prawej i wtedy moja mama wejdzie spytać co się stało, a my już będziemy przy kasie. Trzy… dwa… jeden – start!
1. Polecam El Brite De Larieto w Cortinie D'Ampezzo – fajna, regionalna kuchnia, piękne widoki, niezobowiązująca atmosfera i świetnie ubrani goście. // 2. Włoskie dyskusje o słońcu, śniegu i winie. // Mamy dwie godziny na zjeżdżanie! To co? Zaczynamy od cappuccino? 1. Ktoś tu pytał w komentarzach czemu już nie bierzemy ze sobą Portosa. Bez obaw – Portos, jak zawsze, przejechał z nami ponad tysiąc czterysta kilometrów i bawił się świetnie. Tutaj na głównym placu w Rothenburgu w trakcie postoju. Gdybyście chciały poczytać o długich podróżach z czworonogiem (które były dla nas świetnym treningiem przed podróżami z dziećmi) to polecam artykuł "Z psem przez Europę"Przecieramy górskie szlaki w dosłownym znaczeniu. U góry to chleb zamoczony (chyba) w delikatnym słodkim cieście i podsmażony na karmelu (nie w gębie), a poniżej to serek mascarpone z czekoladowym ciastem. Nie wiem, co tam jeszcze dodano do tych deserów, ale nic z nich nie zostało. Słodkie powroty do domu. Walczymy z przesuszoną skórą, próbujemy zrobić śniadanie z resztek, nadrabiamy zaległe projekty i leczymy niekończący się katar. (szlafrok – H&M, trencz – MLE w sprzedaży w lutym, golf – Soft Goat)Najdelikatniejsze i polskie, czyli szkło od KROSNO Glass. Jeśli w Waszym kredensie brakuje jeszcze kieliszków do uroczystego świętowania to postawcie na te od naszej rodzimej firmy Krosno Glass. Nie znajdziecie takiego eleganckiego szkła w sieciówkach. Z kodem KASIA20 otrzymacie 20% zniżki na zakupy w KROSNO a kod ważny jest aż do 10 lutego. 1. Pasmo wesołego świętowania. Co roku staramy się spotkać z okazji urodzin bloga i MLE. // 2. Równe cztery lata temu zaczął się najważniejszy dzień w moim życiu, który wszystko zmienił. Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło! // 3. // 4. Zdrówko. Kieliszki pochodzą z kolekcji Shake. To oczywiście sok jabłkowy. // Lata mijają, ale niektóre osoby (i psy) nigdy się nie zmieniają. 
Hummus, poszatkowany jarmuż, marchew i liście sałaty, oliwki z migdałami, winogrona, orzechy… i oczywiście paczka czipsów. Kto zgadnie, która miska została opróżniona najszybciej? Ile to już lat? Jedenaście? Kawał życia z tym blogaskiem :).My jej urządzamy królewską sypialnię, a ona woli spać na naszych głowach. Pewnie podświadomie czuje, że tęsknimy w nocy!Gdy poniedziałkowy ratunek przychodzi z najmniej spodziewanej strony.Chodzę i szukam odpowiedniego miejsca na ścianie.Swetry z MLE Collection, które nadal noszę i uwielbiam. Najstarszy jest z bodajże 2018 roku i wygląda jak nowy! "Mamusiu, musisz to wszystko przeczytać nim tata wróci z pracy". Urodzinki. Paluszki, pączki i chipsy. Może niezbyt modnie i bez wielkiej pompy, ale dla nas było idealnie. Kochamy wszystkich gości i wciąż nie opuszcza mnie uczucie wdzięczności, że nasza córeczka ma wokół siebie tyle kochających serc. 
Przypominajka! W tym roku MLE Collection przygotowało dla Was dwie wyjątkowe aukcje z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Linki do nich znajdziecie tutaj (kolekcja zimowa) i tutaj (kolekcja wiosenna). Jak wiadomo, nie zawsze można dorwać nasze projekty – wygrana w aukcji gwarantuje każdą rzecz z kolekcji. Wymarzona biała koszula w końcu trafiła też do mojej szafy. Uwielbiam ten idealnie odszyty kołnierzyk, szlachetny materiał, krój, który daje mnóstwo możliwości. Domowe biuro. I wielka drabina w tle. Czyli standardowy poniedziałek.1. Minimalizm w stylu lat dziewięćdziesiątych to podobno teraz najlepsza inspiracja dla biurowych stylizacji. // 2. Moje wymarzone wnętrze… powiedziałabym, że to ciągła gonitwa za czymś co łączy w sobie klasyczny i przytulny domek z nowoczesnością i minimalizmem. Misja samobójcza. ;) // 3. Tak zwane "siedzenie na sowę". To moje ulubione krzesło do pracy od marki TON, które polubiła też Monika :). // 4. Na pytanie czy jako mamie pracującej z domu zdarza mi się pić zimną kawę odpowiadam: ratuję się jak mogę. / Dress-code u mnie w domu nie istnieje, ale jeśli mam spotkanie służbowe na mieście to zamieniam sweter na marynarkę. Jeśli przeoczyłyście moją relację na Instagramie to od razu uprzedzam, że marynarka i spódniczka są z Modivo. Z kodem "KasiaTusk10" otrzymacie 10% zniżki w Modivo a z kodu korzystać możecie do końca lutego. To był wyjątkowy pokaz – w całości możecie go zobaczyć tutaj, a kilka słów więcej napisałam o nim w tym artykule.Bajkowe popołudnie trwa w najlepsze. Któraś z Was zapytała mnie ostatnio co zrobić, aby bałagan w domu nie rozpraszał, gdy musimy popracować? Myślę, że dobrze jest wyznaczyć sobie konkretną godzinę, w której siadasz do pracy nawet jeśli żaden pokój w tym momencie się do tego nie nadaje. ;) W domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia, więc to kwestia raczej naszej decyzji niż otoczenia.
Bukiet od nas dla Was na koniec. Niech to będzie zapowiedź cudownego przedwiośnia!

*  *  *

 

 

 

Wpis powstał przy współpracy z markami Krosno i Muduko.

Coroczny ranking – Najlepsze kosmetyczne hity roku 2022!

   Gosia z tej strony! Jeśli pod choinką nie znalazłyście wymarzonego prezentu, bo zażyczyłyście sobie ulubiony krem, a zamiast tego dostałyście komplet ręczników, to pamiętajcie – zawsze jest Makelifeeasier. W ostatnich tygodniach zebrałam dla Was zniżki na kosmetyki, które naprawdę są warte Waszych pieniędzy – część z nich znacie, a część poznałam dopiero w tym roku, ale już po pierwszym słoiku wskoczyły na listę moich ulubieńców. Wracam więc do Was z corocznym rankingiem najlepszych hitów pielęgnacyjnych i krótko podsumowuję to, co działo się w ostatnich dwunastu miesiącach.

   W zeszłym roku największą popularność w pielęgnacji zdobyło hasło "skin cyclingu”. Ta metoda przez wiele tygodni była wiralem na Tik Toku i napisały o niej nawet takie portale jak "Washington Post", "New York Times", „The Well" i „Byrdie”. To cykliczne, czyli naprzemienne podejście do pielęgnacji skóry, które polega na zamiennym używaniu preparatów ze składnikami aktywnymi oraz dawaniu swojej skórze odpoczynku. Domyślam się, że teraz pomyślałyście „i co w tym odkrywczego?”, ale dajcie mi szansę – postaram się szybko streścić co innowacyjnego wnosi ta zasada. Mamy cztery kroki pielęgnacji wieczornej, dzięki którym nasza cera już po dwóch cyklach ma wyglądać jak po nałożeniu filtra z Instagrama – pierwszy dzień złuszczamy skórę i to nie domowymi sposobami tylko mocnymi kosmetykami, drugi wieczór jest pod znakiem retinoidy, a konkretnie do grupy retinoli. Trzecia i czwarta doba to regeneracja. Po wieczornym demakijażu należy nałożyć krem nawilżający z jak najprostszym składem.

   Przez ostatnie miesiące dużą popularnością w świecie pielęgnacji cieszył się też zabieg tlenowy „Intraceuticals”. Bazuje on na technologii tlenu hiperbarycznego oraz zjawiska infuzji, które pozwala na wtłoczeniu w głębsze partie skóry składników aktywnych, bogatych w kwas hialuronowy i składniki regenerujące. Efekty są widoczne od razu. Zabieg jest bezbolesny. Skóra po nim jest dobrze nawilżona, napięta i rozświetlona. Podobno jest to ulubiony zabieg gwiazd m.in. Jennifer Lopez, Evy Longorii, Madonny, Kate Perry, Naomi Campbell, Fergie oraz… Justina Timberlake'a.

   W moim otoczeniu miniony rok stał pod znakiem „facemodelingu”. Większość moich koleżanek chwali sobie takie zabiegi. Ja jeszcze nie miałam okazji go przetestować, ale obiecałam sobie, że zapiszę się na niego tuż po Nowym Roku. Ale teraz już czas na konkrety, czyli kosmetyki, które nie „zabijają” ceną, a naprawdę są godne polecenia.

BasicLab przygotowało dla Was kod "MLE" – umożliwia zakupy z 20% zniżką na nieprzecenione produkty.

1. Najlepszy krem do twarzy NA NOC.

Podczas wieczornej pielęgnacji już od dawna nie roztaję się z kremem aktywnie stymulującym do twarzy, szyi i dekoltu od BasicLab. Marka wypuściła sporo nowości w zeszłym roku, między innymi świetne serum z retinolem o różnym stężeniu i właśnie polecany przeze mnie krem. W jego skład wchodzi 5% aminokwasów, 4% kompleksu czynników wzrostu (roślinnych EGF oraz TGFβ2), retinal, oligopeptide-4, witaminy E, ceramidy oraz fitosterole. Krem niweluje zaczerwienia skóry, wygładza i nawilża, ale co najważniejsze redukuje przebarwienia wokół oczu. Jest też świetny dla osób, które chcą rozpocząć pielęgnację z retinoidami. W tym kremie jego zawartość jest na tyle niewielka, że nie zaszkodzi nawet wrażliwej skórze. Jeśli Wasza skóra jest przyzwyczajona to tego składnika można spróbować użyć większego stężenia, do tego polecam to serum

W tym zestawieniu nie polecę kremu na dzień, bo próbowałam znaleźć coś nowego i testowałam wiele polskich marek.  W tym, tych mocno promowanych w mediach społecznościowych i nie tylko – nie było w nich nic odkrywczego, nic co szczególnie by mnie zaskoczyło. W tym momencie używam Image Vit C, ale według mnie jest zbyt drogi, aby polecić go w tym zestawieniu (nie spełnia jednego z głównych kryteriów – idealny kosmetyk powinien mieć idealną cenę).

2. Najlepsze serum do twarzy.

Tutaj nie wymienię jednego najlepszego produktu, bo mam trzy różne sera, które używam naprzemiennie w zależności od tego czego moja skóra wymaga. Jeśli szukacie czegoś co pomaga w walce z przebarwieniami i daje efekt „glow” to musi mieć dużo witaminy C – tutaj link to idealnego wyboru. Jeśli macie problemy z trądzikiem, z rozszerzonymi porami, z bliznami potrądzikowymi, to trzeba uderzyć doraźnie z kosmetykiem z dużą dawką retinolu i to serum (link) będzie najlepsze (ale uwaga! Takiego stężenia można użyć dopiero po wcześniejszym wprowadzeniu, czyli najlepiej przez tydzień używać kremu z punktu pierwszego). Jeśli potrzebujecie czegoś na bardzo suchą skórę, to najlepsze będzie to serum (link) – używam je najczęściej, bo jest łagodne, szybko się wchłania i nawet jak dodam do niego krem to już po chwili mogę nakładać makijaż.

3. Najlepsza maska do twarzy. 

Moją ulubioną maską do twarzy jest ta „liftingująca" od marki Senelle, która jest idealnym produktem „bankietowym", bo od razu widać efekt. Twarz jest rozświetlona, nawilżona i jędrna. Produkt pozostawia się na 15 minut i jego nadmiar wyciera wacikiem – u mnie najczęściej nie ma co zbierać. Ja po jej nałożeniu od razu nakładam podkład i nie ma żadnego problemu z rolowaniem się czy z nierównomiernie rozłożonym pigmentem. Teraz możecie skorzystać z kodu "MLE20" więc za cała tubkę trzeba zapłacić 111 złotych – to dobra cena za tką jakość produktu. Kod zapewnia znżkę na wszystkie produkty poza zestawami, będzie aktywny do końca stycznia.

4. Najlepszy podkład do twarzy.

 Krem BB od Sensum Mare pierwszy raz kupiłam w zeszłym roku przy okazji kodu zniżkowego, który był w jednym z Kasi wpisów. Kasia długo przekonywała mnie, że ten produkt zmienił jej codzienny makijaż i właściwie wyeliminował z niego ciężkie podkłady.  Po kilku aplikacjach przekonałam się, że jest to też świetny sposób pielęgnacji. W jego skład wchodzi Plankton Glass Flower (fitoplankton pochodzący z wulkanicznych jezior, wyrównuje koloryt skóry, wspomaga w nadaniu skórze naturalnego wyglądu i ukryciu niedoskonałości), Kompleks Pollustop (tworzy  film na skórze, zapewniając ochronę przeciw zanieczyszczeniom, które można spotkać na co dzień, np. cząsteczkom metali ciężkich, węgla, cząstkom PM 2,5.), kompleks 5 alg morskich (potęguje nawilżający i pielęgnacyjny efekt dla skóry), woda z lodowca norweskiego (jedna z najczystszych wód), kompleks InfraGuard (kompozycja wyciągu z peruwiańskiej rośliny Tara i kiełków słonecznika). Na dodatek skutecznie chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania podczerwonego, niebieskiego i negatywnym wpływem wolnych rodników. Zawiera witaminę E, olej jojoba oraz masło shea. Może lepiej zapytać: czego ten krem bb nie zawiera? Teraz można wybrać jeden z pięciu odcieni, więc każda z Was znajdzie odpowiedni dla siebie. Na zdjęciu widzicie wszystkie. Ja używam "Naturale", moja karnacja jest jasna, ale nie alabastrowa, dlatego nie używam najjaśniejszej wersji. Do końca stycznia możecie skorzystać z kodu „MLE", aby uzyskać 20% zniżkę na cały asortyment.

5. Najlepszy balsam do ciała. 

Tę polską markę polecam od wielu wielu lat. Cieszę się, że wciąż pozostają w tym rankingu, bo ich kosmetyki są świetne. Balneokosmetyki od początku istnienia dbają o jakość produktów i widać, że ta marka nie jest nastawiona tylko na wypuszczanie coraz to nowszych formuł, bo te które są u nich od wielu lat nie mają konkurencji. Malinowe masło do ciała jest jednym z nich. Gęsta konsystencja, 95% składników naturalnych, delikatny zapach i bardzo wydajna pojemność, to tylko niektóre z zalet. Dzięki dużej zawartości masła Shea, oleju avocado i macadamia łagodzi i delikatnie natłuszcza naskórek, a co najważniejsze silnie i długotrwale nawilża i odżywia. Z kodem „styczeń" zapłacicie za 230ml 47 złotych. Kod działa na wszystkie produkty i zapewnia 20% zniżkę – będzie ważny do końca stycznia na wszystkie produkty.

6. Najlepsza odżywka do włosów.

To kolejny produkt, który poleciła mi Kasia. A właściwie wyszperałam go w jej kosmetyczce, gdy w czasie wyjazdy chciałam pożyczyć od niej pastę do zębów. Nie znałam tej marki, co wywołało szok i niedowierzanie u moich koleżanek, które Olaplex uważają za podstawę pielęgnacji włosów i prawdziwe panaceum na suche końcówki. Olaplex, to też jedyny produkt zagranicznej marki na naszej dzisiejszej liście. Ta kalifornijska marka bazuje na unikalnej technologii Olaplex Bond Building, naprawiającej uszkodzenia włosów powstałe w wyniku koloryzacji, stylizacji przy użyciu wysokich temperatur czy uszkodzeń mechanicznych. Kupiłam intensywną maskę nawilżającą do nabłyszczania i zmiękczania włosów N°8. Jestem bardzo zadowolona i jak na taki produkt cena naprawdę jest przystępna. Niestety, nie ma na nią kodu, ale znalazłam ją przecenioną tutaj.

Teraz kolej na Was i Wasze odkrycia. Korzystajcie z kodów i dorzucajcie w komentarzach swoje typy!

Last Month

Skończył się czas oczekiwania, a zaczął podsumowań. Ten pierwszy uwielbiam, a za tym drugim nie przepadam, ale tylko wtedy, gdy dam się wciągnąć w dyskusję o tym, co złego wydarzyło się w minionym roku. „Ten rok był pełen ważnych lekcji” – wolę powiedzieć. „Odrobiłam je skrupulatnie” myślę i nie stawiam sobie przytłaczających celów. To pozwala mi na chwilę zawieszenia. Mogę z czułością popatrzeć na choinkę – lekko już posypaną – i nie przejmować się tym, że zaraz będę musiała ją uprzątnąć. Wspominam za to z radością święta, pierwszy śnieg, rodzinne sprzeczki przy grze w „pociągi”, pieczenie niezbyt pięknych pierników i prawdziwe wojny o zawartość adwentowego kalendarza.

Właśnie w około świątecznych tygodniach jak w soczewce widzę to, co w życiu daje mi najwięcej szczęścia. I, nawet jeśli się starałam, to zdjęcia pewnie tego nie oddadzą!

Początek grudnia i piękna niespodzianka za oknem. 
"Cud na 34. ulicy" to mój ukochany świąteczny film. Mamy tu Nowy Jork, odrobinę magii (a może po prostu ludzkiej dobroci – tego do końca nie wiemy), i przepiękną scenografię. 1. Prawdziwa miłość to obranie mandarynki i brak nadziei na zgarnięcie chociaż jednego kawałka. // 2. Chwila dla mamy, czyli szybka ucieczka do łazienki i domowe spa. To od czego zaczynamy? Od mycia wanny czy segragacji prania? ;)//

Resztkę mojego kremu od polskiej marki Say Hi ukradł mi mój mąż, któremu ciężko znaleźć coś, co go nie uczula. Moja szczodrość wynikała z faktu, że kurier wiózł mi już nowy słoik oczywiście. Produktów tej marki używam już od jakiegoś czasu i widzę, jak pozytywnie wpływają na moją skórę – żółty krem rozświetla i nawilża. Od czasu kiedy go używam zauważyłam także, że znacząco niweluje przebarwienia. Co ważne – substancje w kosmetykach są naturalne i wegańskie, kosmetyki nie są testowane na zwierzętach. Marka nie używa folii przy wysyłce ani żadnego plastiku. Kosmetyki są w pełni bezpieczne dla kobiet w ciąży. Z kodem MLE20 otrzymacie 20% rabatu na zakupy w Say Hi, a z kodu rabatowego możecie korzystać do 31 stycznia. 

1.Ten krem to istny efekt "glow" na skórze. Czy któraś z Was testowała może różową wersję kremu od tej marki? A tu delikatna emulsja oczyszczająca. Piąty grudnia. Wieczór. Czytamy o myszkach uciekających przed zimą, czyścimy buty i pieczemy pierniki dla świętego Mikołaja. Zamiast nowych ozdób do domu i na choinkę. Kilka stron tego opowiadania wprowadza w odpowiedni nastrój lepiej niż najpiękniejszy stroik. Wszystko co zrobią te małe rączki wydaje mi się takie piękne! I dlatego wybaczam te konfetti na podłodze… i w butach… i w misce Portosa… i w mojej kosmetyczce (?!).Trzeba przyznać, że grudzień wziął sobie to serca to, że nazywany jest najciemniejszym miesiącem roku. W Trójmieście przez ponad dwa tygodnie nawet najmniejszy promyk nie przedarł się przez chmury. Tutaj moment, w którym słońce w końcu wróciło – ale tylko na chwilę ;). Teleportacja! Dzięki marce CHANEL mogłam spędzić 36 wyjątkowych godzin w Paryżu. Całą relację z tego pobytu możecie zobaczyć w tym wpisie. W pięknym towarzystwie. Z Wami czułam się (prawie) jak Emily ;). 1. Gdy miesiącami odchodzę myślami w stronę nowoczesnego wzornictwa, aby potem wpaść jak śliwka w kompot i zakochać się we wnętrzach hotelu Raphael. // 2. W drodzę na wystawę i Łuk Triumfalny w tle. // 3. Naszyjnik z pereł. // 4. Jeszcze nie przebrana po podróży bo pokój niegotowy – ale nie szkodzi! (mój płaszcz to Le Brand, torebka – Chanel, dżinsy – Mango, buty – Massimo Dutti. Aż strach otworzyć! 
1. Vivian Hoorn! Uwielbiam ją, ale za bardzo się wstydziłam, aby się przywitać. Teraz żałuję! // Z każdej strony, niezależnie od pogody – uwielbiam ten widok. // Dziwny ale piękny. Pierwszy raz w Paryżu o tej porze roku. Stolik w pośpiechu opuszczony. Całe szczęście ja mogę jeszcze posiedzieć i zastanawiać się gdzie popędziła ta para. 

Le Castiglione. Jedno z moim ulubionych miejsce na lunch. 

1. Buziaki Kochanie, bardzo za Wami tęsknie! Miłego usypiania dzieci! // 2. Mistrzowie nakrycia ci Francuzi. // Najlepszy dowód na to, że to co piękne i dobrze wykonane nigdy nie straci uroku. 1. Słynna "Gigi". Podobno nie sposób zarezerwować tam stolik, ale nasza współtowarzyszka podróży ma swoje sposoby. Gdyby "La Ronde" doczekało sie kiedyś własnego butiku, to chcę takie drzwi!Powroty do domu pachnącego cynamonem są najsłodsze! Nawet jeśli czekaja nas duże porządki i dlaszy ciąg remontowych spraw. Ostatni przeprowadzkowy karton z wieczorowymi kreacjami odpakowany. W ten świąteczny czas postanowiłam reanimować moje stare kreacje sprzed lat. Sukienka ze zdjęcia to Self-portrait kupiona w 2018 roku, a jedwabna koszula to Melanie Birger, która wisi w mojej szafie już dekadę. 1. Sukienka z 2017 roku. Piękna, ale niewiele mam okazji aby ją nosić. // 2. Książka Miss Dior to nie jest kolejna słodka opowieść o modzie. // 3 i 4. No to ruszamy! W tym roku pobiliśmy rekord i wytrzymaliśmy z ubieraniem choink do 20 grudnia. // Ktoś zamiast pomagać ściąga świąteczne ozdoby… mamy tu Grincha! Kupowanie prezentów Portosowi nie jest zbyt skomplikowane. Chociaż właściwie to wręcz przeciwnie, bo wywęszy wszystko, co Mikołaj dla niego przyszykuje.  Do Wigilii zostało jeszcze trochę czasu, ale przez jego popiskiwanie musuelismy niestety złamać tradycję i ten prezent rozpakować wcześniej.Portos nie jest łatwym psem jeśli chodzi o dietę. To znaczy – zjadłby wszystko (ma na swoim koncie już między innymi trutkę na szczury i piłkę pingpongową), ale pod względem karmy jest bardzo wrażliwy. Ja moge polecić Wam markę Farmina. Dzięki współpracy Farminy z Uniwersytetem Fryderyka II w Neapolu (Wydział Żywienia Zwierząt) narodził się zespół Farmina Vet Research, którego celem jest opracowywanie nowych formuł na podstawie najnowszych odkryć naukowych. Znamienitym przykładem tego mogą być badania pokazujące ogromne znaczenie żywienia karmą o niskim indeksie glikemicznym w celu zapobiegania wystąpienia otyłości i cukrzycy. W ofercie można znaleźć karmy dla alergików i o różnym składzie (Portos nie może jeść mięsa kurczaka i kaczki). Właściciele psów mogą sami się przekonać czy warto. Jeśli skorzystacie z kodu rabatowego możecie otrzymać, aż 20% na zakupy w e-sklepie Farmina. Wystarczy, że w podsumowaniu wpiszecie ten kod: PL3429TJSQFAUY. Jest on ważny do końca lutego. 1. Tę piękną gwiazdę wyczarowała z wnuczkami moja teściowa – wystarczy kilka papierowych worków i chęci. // 2. Te dwa centymetry raczej nie przetrwają do południa.To prawda, że bez tych dwóch małych elfów ubieranie choinki poszłoby nam znacznie sprawniej, ale od kiedy w świętach chodzi o dyscyplinę? :)"Miałyście poczekać aż wrócę z pracy!" Ostatnio wspominałyście mi, że chciałybyście tutaj poczytać o jakichś nowych markach wartych uwagi. No to proszę – 303 Avenue.

1. To jedynie świąteczna pocztówka, ale kto wie? Może w styczniu czekają nas jeszcze takie widoki? // 2. No dobra, przyznaję się! Tę małą choinkę ubrałyśmy wcześniej. // I kolejna świetna polska marka – Le Brand. 1. Gdy po nieprzespanej nocy budzi cię zapach kawy, która już czeka przy łóżku. // 2. i 3.Proste pomysły na zimowy obiad. // 4. 65, 23, 2 – a ile lat mają Wasze bombki? // Zbiory po wcześniejszych wiligiach. 1. Fajna! // 2. i 4. Świąteczna paczka od Vogue, bardzo dziękuję! // 3. A tak prezentuje się bluzka od Le Brand (mam ten model także w białym kolorze). Chyba wiem już co włożę w sylwestrową noc. //

Otwieramy ostatnie kalendarzowe okienko (i liczymy, że nie zostało wcześniej wyjedzone).Co tu zrobić, aby jakoś spowolnić ten czas?Srebrny łańcuch i bibuła. 
1. Chwila, w której wiesz, że kilka paczek nie zdąży już przed świętami. Ta słodka bombka jest od moich ukochanych dziewczyn z 2inCreatives. // 2. Szalik skradziony tacie i dlatego tak uwielbiany. // Chałka dla leniwych, czyli zamiast obsmażania, wlewamy wymieszane mleko, jajka, cukier i wanilię do brytfanki i całość pieczemy. W smaku bardzo podobne, a ja mam czas aby usiąść z rodziną przy stole i cieszyć się Bożym Narodzeniem. 1. Mój ukochany towarzysz – ogrzewa w zimowe wieczory i gdy złapie wirus, służy nam jako dach do "bazy" i do pikniku z ciastoliną w roli głównej. Znajdziecie go tutaj. // 2. Bezglutenowe ciasteczka od moje babci dla prawnuczek (ale ja też trochę podjadałam). // 3. Dla wielkich fanów "Ani" i "Harry'ego" te dwie książki byłyby pewnie ciekawym znaleziskiem. // 4. Poranki po świętach bywają… powolne. // 

Takie dresscode zaplanowałam na ten tydzień w siedzibie Makelifeeasier. Koc od Mongolian towarzyszy mi już naprawdę długo i cały czas ma się bardzo dobrze! Na stronie tego sklepu znajdziecie więcej kocy i pledów, które biją na głowę te z sieciówek. Mój telefon pokazał mi dziś to zdjęcie z przeszłości.  
W stronę śniegu! Mam nadzieję, że uda nam się na chwilę uciec od szalejącej grypy, rsv i siedemdziesiątej dziewiątej mutacji covidu. W razie czego – jestem spakowana!Patrzymy przed siebie i miło wspominamy to, co było. To moja recepta na poświąteczny czas. Do siego roku!

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z marką Say Hi, Farmina i Mongolian.

Last Month

Jaka jest przyczyna tej radości, gdy te same, oczywiste zdarzenia, powtarzają się co roku? Późną jesienią i wczesną zimą zadaję sobie to pytanie częściej, bo jest tyle rzeczy, na które czekam z niecierpliwością. Pierwszy śnieg. "Last Christmas" w radiu. Kalendarze adwentowe. Warsztaty z tworzenia świątecznych wienców. Pieczenie pierników i kilka innych punktów na liście czeka na odhaczenie – ale na to przyjdzie czas w grudniu. A teraz pożegnam listopad tak, jak na to zasłużył. 1. i 2. Początek tego miesiąca spędziłam w Londynie. Po premierze nowego sezonu "The Crown" miałam jeszcze trochę czasu, aby skorzystać z poleceń moich przyjaciół. // 3. "Sen o smażonym serze" – to oryginalny tytuł tego rysunku z myszką. // 4. Czekałam na ciebie dziewięć tygodni.W muzeum Wiktorii i Alberta udało mi się załapać na czasową wystawę Beatrix Potter "Drawn to Nature". Autorka najpiękniejszych angielskich bajek dla dzieci o małych zwierzątkach miała w dzieciństwie przyjaciela w postaci Springer Spaniela… Kto wie? Może to jakiś prapraprzodek Portosa?1. Bardzo kusi żeby zapukać! // 2. Tworzenie takiej wystawy od podstaw i wymyślanie sposobów na zaskoczenie odbiorców musi być niesamowitą pracą. Czekając z walizkami pod hotelem. Za parę godzin będę w domu. Ciekawe, czy obudzą się, gdy po cichu będę wchodzić do mieszkania. Mama wróciła! Najchętniej przywiozłabym ze sobą cały Londyn. Wybrać coś, co się szybko nie znudzi, spodoba się mi i dzieciom, no i nie będzie z czekolady, to nie taka łatwa sztuka. Za co kocham moją pracę? A między innymi za to, że na naszych firmowych spotkaniach możemy mieć na stopach wełniane skarpety. Ten idealny dres z delikatnej, miękkiej bawełny był naszym bestsellerem. Wiele z Was po miesiącach użytkowania pisało mi, że jego jakość jest nie do przebicia, więc cieszę się, że w przypadku nowego koloru udało nam się (z trudem) utrzymać starą cenę. Mam nadzieję, że pojawi się w sprzedaży w przyszły piątek.1. Gdy próbujesz sama siebie przekonać, że uwielbiasz te spacery z psem w mrozie o siódmej rano. / 2. Ojej, to już wieczór? Przecież dopiero co jadłam śniadanie! // 3. Gdy mąż szuka pilota do głośników od tygodni, a ty znajdujesz "to" w kartonie z naczyniami. // 4. To co gotujemy? // Czyżby "bad hair day" Portosiku?Mój zestaw do porannych spacerów i wyrzucania śmieci. Gdy ze wszystkich sił próbuję utrzymać świąteczny nastrój w ryzach i nie myśleć o choincę w listopadzie, ale one tego nie ułatwiają. "Święty Mikołaj" to pierwsze i ostatnie słowa jakie słyszę ostatnio rano i wieczorem ;). 1. Te listopadowe śnieżne dni to była piękna niespodzianka. // 2. To co gotujemy? // Z piwnicy wrócił karton z ubrankami na półtora roku, a w nich mój ulubiony sweter z terierem. Moja starsza córeczka dostała go kiedyś na święta i teraz dzielnie służy młodszej (z Pepa&Company).Uwielbiam ten makaron! Jeśli nie dodamy sera na koniec to mamy wersję wegańską, jest przepyszny i robi się go chwilę. Znajdziecie go w tym wpisie z minionego miesiąca. Gdy szron rysuje gwiazdy na oknie to znaczy, że na obiad będzie coś bardzo rozgrzewającego (ten szron to ze spray'u oczywiście, ale nastrój i tak zrobiony ;)).Moja ulubiona książka Jamie'go. To właśnie w niej znalazłam przepis na ten makaron i parę innych, które też już wypróbowałam. Przeczytałam o niej u kochanej Elizy z White Plate (jeden z niewielu blogów, które nadal funkcjonują) i od razu wiedziałam, że to będzie coś dla mnie.  "Łatwe jednogarnkowe cuda" to zbiór przepisów, których celem było sprowadzenie zmywania do absolutnego minimum (każde danie przyrządzisz w jednym garnku, na jednej patelni albo blaszce do pieczenia), skrócenie czasu spędzonego w kuchni, ale jednocześnie autor postarał się, aby nie stracić nic na smaku. Uważam, że się udało. Pogoda bardzo jesienna, ale nastroje już trochę świąteczne. Wigilia wigilii w MLE. W miłym towarzystwie i w miłym miejscu. Jeśli szukacie hotelu w Gdyni, to polecam Wincenta. Gdynia. Ma swój urok.
1. Wieczorami ktoś projektuje mi regał na książki w salonie :). // 2. Jarmark świąteczny. Rodzice trochę spięci, bo kolejki wszędzie, dużo ludzi, ale dzieci oczarowane. // Uwielbiam ten czas, gdy sto procent uwagi mogę poświęcić moim dzieciom. Przez chwilę zanurzyć się w ich świecie i najlepiej nie wychodzić z niego do wieczora. 

Interakcja. Słowo klucz, gdy chodzi o czas z dziećmi. Są takie rzeczy, które to utrudniają (telewizja, praca z domu, obowiązki, które chcemy mieć szybko z głowy), a są też takie, które bardzo ułatwiają rodzicowi szczerze zaangażowanie. Gra rodzinna "W Krainie Baśni" od Muduko na pewno należy do tej drugiej grupy. Listy, okulary, drabiny, miotły i inne obiekty codziennego użytku zgubiły się w okolicy zamku Kopciuszka, chatki Królewny Śnieżki, targu Alladyna i wielu innych cudownych miejsc. “W Krainie Baśni” gracze wcielają się w bajkowych detektywów, których zadaniem będzie jak najszybsze odnalezienie tych przedmiotów. Zadanie nie jest łatwe, bo obiektów na planszach jest całe mnóstwo! Tutaj znajdziecie link do zasad gry. Gorąco ją polecam i wiem, że Wam też się spodoba. Z kodem BAJKA otrzymacie aż 20% zniżki na wszystkie gry w sklepie Muduko

1. Ulubiona pozytywka świąteczna odnalazła się na dnie jednego z kartonów. Już się bałam, że zaginęła! // 2. Ciasto marchewkowe można uznać za warzywo prawda? Stary przepis znajdziecie tutaj. //Pila(R)Tes. Moje ulubione grafiki i obrazy wracają po remoncie na swoje miejsce.1. Trochę koloru dla odmiany, // 2 i 3. Poczekacie do wiosny? // 4. Gdy choroby trzymają się za długo i instytucja przedszkola przenosi się do domu na kilka tygodni. // W grudniu noszę ją zamiast okularów przeciwsłonecznych ;).

Bardzo długo pracowałyśmy nad nową wersją naszego zimowo-świąteczno-góralskiego swetra. Chciałam, aby był bardziej minimalistyczny, uniwersalny, a jednocześnie subtelnie nawiązywał do obecnej pory roku. No i oczywiście, aby nic nie mogło równać się z jego jakością, bo wiem, że takie swetry kupuje się raz na kilka lat. Mamy więc najcenniejszą i nadelikatniejszą z możliwych wełen – 100% merynosa. 

1. Za nami pierwsza niedziela Adwentu. // 2. To dobry moment, aby otworzyć nasze świąteczne stoisko z pluszowymi cynamonkami i niewidzialną gorącą czekoladą.  // Wielkością? Gatunkiem? A może kolorystycznie? Do dzisiaj nie podjęłam decyzji i pewnie zostaną już tak, jak poustawiał je mój mąż – w pięć minut i nie zwracając uwagi na nic. 1. Proste i smaczne, czyli naleśniki z jabłkami i mascarpone. // 2. "Mamo, którą bierzemy?" // 3. Kto wypatrzy żelazko? // 4. Remont był długi i trudny, a w sumie wcale nie tak wiele się zmieniło ;). A to kadr sprzed miesiąca, gdy kończyłam dla Was wpis. Chwilę później spadł śnieg i sparaliżował Trójmiasto. Wystawa czasowa w… galerii handlowej Klif. I wieżowce w Gdyni, które tak dobrze znam.Taki trochę detektyw, trochę kowboj, a trochę tenisista. Zaskakujący i czarujący Szczecin. Wybudowany na mapach Paryża, ale posiadający swoj własny, niepowtarzalny klimat. Chętnie tu wrócę. Filharmonia, którą trzeba było zobaczyć i plakat promujący wernisaż "Powrót do ogrodu" Foglera. Sprawdzamy lampki wyciągnięte z kartonów. Na szczęście tylko połowa nie działa. Poranki, gdy na zewnątrz ciemno i mroźno. Wełniane kapcie na nogi i otulające serum i emulsja dla buzi. Kto używał produktów Oio Lab ten wie! Na zdjęciu widzicie nawilżające serum Aquasphere, które można teraz kupić w zestawie z kremową emulsją The Forest Retreat . Oio Lab zestaw Glow Facial Set w kompostowalnym opakowaniu Super Mushroom to dwuetapowa pielęgnacja dla klinicznie potwierdzonych rezultatów i zdrowo wyglądającej skóry. Kod MLE15 da Wam zniżkę w wysokości 15% na całą ofertę marki dostępną na www.oiolab.co. Ważny będzie do 15.12. do końca dnia.

Zestaw Glow Facial Set przychodzi w kompostowalnym opakowaniu. Ale bajer! ;)To przepis, który pewnie kojarzycie z ostatnich lat, ale czuję moralny obowiązek, aby Wam o nim przypomnieć, bo jest po prostu najlepszy, a bez wyrzutów sumienia można go jeść tylko w święta ;). Sen zimowy w moim ogrodzie. 
A co tu na mnie czeka? Zazwyczaj to ja dawałam moim dziewczynom prezenty od "Tori Świąteczna Rewolucja", ale w tym roku jeden trafił się też mi! Do wyboru jest kilka różnych możliwości, ale wszystkie są skompletowane z wielką dbałością i z wykorzystaniem lokalnych polskich produktów. Na firmowe wigilie – idealne!

Prowadzicie firmę i nie wiecie jaki prezent kupić współpracownikom? A może pod koniec roku chcecie podziękować tym, z którymi udało się Wam stworzyć fajny projekt? W Tori znajdziecie idealne podarunki. Marka wyznaje filozofię poszanowania przyrody w każdym możliwym aspekcie. Stawiają na najwyższą jakość i naturalność produktów z rodzinnych firm i manufaktur oraz na ekologiczne opakowania, które (mimo, że wykonane z tektury z recyklingu) wyglądają uroczo nawet bez dodatkowych kokard czy papierów.Pomarańcza, laska cynamonu, goździki, imbir i trochę miodu. Dopiero jak dopijałam zorientowałam się, że zapomniałam dodać herbaty, a i tak smakował najlepiej!
Pierwszy dzień grudnia. Piszemy listy, malujemy kartki, rozmawiamy. Niespodziewani, ale zawsze mile widziani goście zaglądają co chwilę. A my cieszymy się z dobrych wiadomości – dziś zaśniemy ze spokojną głową. To najpiękniejsza kartka świąteczna jaką dostałam. Cała się rusza, czego niestety na zdjęciu nie widać. Znajdziecie ją tutaj.
Szukamy miejsca, w którym powiesimy nasz wieniec. Jak zwykle zrobiłyśmy go same na warsztatach w Narcyzie, ale można też zamówić taki przez internet – dla siebie, albo w prezencie. Akwarele, które można uzupełniać. Odkąd zostałam mamą to właśnie akwarelami maluję najczęściej. Bardzo łatwo osiągnąć dzięki nim piękny efekt, są łatwe w użyciu dla mniejszych dzieci, no i w miarę łatwo je zmyć, gdy niechcący spadnie nam pędzel na podłogę albo postanowimy pomalować młodszej siostrze włosy. Znalazłam je w moim ulubionym sklepie papierniczym – Escribo (polecam też blok rysunkowy z grubymi kartkami w idealnym odcieniu ecru. Wystarczy namalować na nich prosty obrazek, aby wyglądał jak profesjonalna kartka świąteczna czy grafika). Z kodem MLE10 otrzymacie 10% rabatu na zamówienie w Escribo (kod jest ważny do 6 grudnia) i jestem pewna, że nie pożałujecie jeśli z niego skorzystacie.Zielony atrament, farby, stare stalówki i pędzle. Nie chodzi o efekt – liczy się czas, nieudane próby, które wywołują uśmiech i zasianie w małych główkach pierwszych adwentowych wspomnień. 

Na prawdziwą choinkę dopiero się czaję, ale te namalowane wraz z życzeniami zacznę rozdawać już w ten weekend. Chcę wycisnąć ten grudzień jak pomarańczę wyciągniętą z grzańca i tego też Wam życzę! Spokojnego wieczoru!

 

 

 

Sześć drobnych rzeczy, za które Twoje ciało podziękuje Ci pod wieczór. Przeczytaj, skorzystaj albo zapomnij, czyli listopadowe „umilacze” dla zmęczonej dziewczyny.

   Zacznijmy od tego, że tytuł jest z założenia ironią, bo cały dzisiejszy wpis jest trochę o tym, abyśmy zrzuciły ze swojego ramienia gadającą do nas przez cały dzień „najlepszą wersją siebie”, która każe nam zrobić morderczy trening, gdy jesteśmy padnięte, wycisnąć poranne minuty jak cytrynę, aby zdążyć zrobić kreskę na oku, czy skrytykować nas za to, że trzeci raz w tym tygodniu robimy makaron w sosie pomidorowym na obiad. „Najlepsza wersja siebie” to zwrot, który miał nas motywować do samodoskonalenia, ale jak to zawsze bywa w popkulturze, historii, modzie i codziennym życiu – nowości po czasie właściwie zawsze ulegają wypaczeniu, dochodzą do skrajności i stają się dla nas raczej obciążeniem niż wybawieniem, jeśli nie potrafimy podejść do tematu z dystansem.

   Listopad to taki miesiąc, w którym chyba najczęściej mówię do siebie „no dobra, to teraz zrobię już tylko to, to i to, a potem wezmę na siebie trochę mniej, aby w przyszłym miesiącu mieć więcej czasu”. Z całą pewnością jest to wynik jeszcze niewypowiedzianego na głos widma zbliżających się Świąt. Nie należę do osób ubierających choinkę w listopadzie, ale moja podświadomość czuje już, że w najbliższych tygodniach muszę skończyć „to co muszę” aby mieć więcej czasu na to „co chcę” bo na początku grudnia tych drugich rzeczy jest naprawdę wiele, a odkąd zostałam mamą trwają one o wiele dłużej niż wcześniej i na dodatek są dla mnie ważniejsze niż cokolwiek innego. I co w związku? Myślę, że właśnie teraz warto jest spojrzeć obiektywnie na swoje możliwości i zasoby, a potem pozwolić sobie na niedoskonałości, błędy, realizację zadań w 85% i zdrową asertywność.

   Umilaczy na blogu nie było już od dłuższego czasu, więc zebrałam do jednego worka wszystko to, co pozwala mi odrobinę zmniejszyć presję narzucaną samej sobie, spojrzeć na codzienne czynności w inny sposób, albo zmodyfikować coś, co nie przynosiło efektów, a wymagało zaangażowania. Mowa o rzeczach ważnych, jak czas z bliskimi czy organizacja pracy, ale też zupełnie błahych, jak pielęgnacja  czy uprawianie sportu (a raczej jego nie uprawianie).

1. Mindfulness, efektywne oddychanie, treningi odpoczynku.

    Skąd wniosek, że dotarliśmy do skrajności? Dziś nawet „nicnierobienie” odbywa się według jakiegoś planu i ma swoją nazwę. Powinno przynieść wymierny efekt i być nastawione na cel. Nie możesz po prostu gapić się przez okno – powinnaś nazwać to treningiem „mindfulness” i wykonywać go według ściśle określonej procedury. To samo tyczy się oddychania – najlepiej przejechać pół miasta w godzinach szczytu, aby przez 45 minut uczyć się robić wdech i wydech, żeby wrócić do domu po wieczornych „Faktach” i pogodzie, ale za to z poczuciem, że nie zmarnowałaś tego czasu na leżeniu na kanapie. Oczywiście, trochę przesadzam, ale coraz częściej mam wrażenie, że tak bardzo boimy się przez chwilę stanąć w miejscu, że nawet gdy w końcu mamy na to czas, znajdujemy jakiś rodzaj ucieczki od odpoczynku. Jeśli wydaje Wam się, że rewolucja self-care powoli zaczyna zjadać samą siebie, to posłuchajcie tego podcastu Karoliny Sobańskiej. Od razu uprzedzam – nie wszystko mnie w nim przekonuje i część tez trzebaby pewnie potwierdzi w badaniach naukowych, ale na pewno skłania do przemyśleń.  

   A jeśli nie macie ochoty słuchać podcastów to pamiętajcie, żeby nie traktować swojego ciała jak maszyny, która ma wykonać normę niezależnie od okoliczności i że nie ma nic złego w tym, aby wolny czas spędzić w mało produktywny sposób.

2. Potrafisz robić parę rzeczy na raz? Super! A potrafisz jeszcze tak nie robić?

   Wielozadaniowość miała być kluczem do lepszej organizacji i produktywności i z całą pewnością pomaga zaoszczędzić czas. Problem zaczyna się wtedy, gdy przenosimy nasze nowe umiejętności także do tych sfer życia, w których nie jest to wskazane. Ogarnianie wielu rzeczy na raz, na najwyższych obrotach, powinno pomóc nam w tym, aby pod koniec dnia odpocząć bez wyrzutów sumienia i z poczuciem, że wykonałyśmy założony plan. Tymczasem coraz częściej mówi się o tym, że będąc w trybie „ośmiornicy” ciężko jest po przekroczeniu progu mieszkania zaciągnąć nagle hamulec i na spokojnie poświęcić się jednej rzeczy. Niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która wpadając do domu nie próbuję w tym samym czasie przygrzać obiadu, wstawić prania, odpakować paczki, umówić dziecka do lekarza i zrobić porządek z otwartymi pisakami. A czemu nie? Że niby nie damy rady? Oczywiście, że damy radę! Ba! Wyprowadzając psa na spacer wystawimy i prześlemy mejlem faktury do księgowej i zrobimy listę zakupów. 

   Z czego to wynika? Przyzwyczajamy się do dużej liczby bodźców i napięcia w ciągu dnia, wracamy do domu i wcale nie czujemy się dobrze, gdy tych bodźców nagle zaczyna brakować. Modelowanie naszym zaangażowaniem i efektywnością to podobno jeszcze trudniejsza sztuka niż wielozadaniowość. Ale to właśnie skupienie się na jednej czynności jest najlepszym odpoczynkiem (czy jak kto woli „mindfulness”). Warto pod wieczór pomyśleć sobie „pędziłam cały dzień, pospinałam wszystkie tematy, załatwiłam listę spraw, która wydawała się nie do ogarnięcia, pozostałe rzeczy mogę zrobić nie pędząc jak struś pędziwiatr”.  

3. Odetnij się od rzeczy które kradną twój czas.

   Być może to właśnie ten artykuł na blogu? Albo filmiki na Tik toku? Albo koleżanka, która dzwoni do Ciebie zawsze wtedy, gdy stoi w korku, a Ty z grzeczności odbierasz, chociaż planowałaś właśnie rozwiesić pranie? Media społecznościowe i wampiry energetyczne to dosyć typowi zjadacze cennych minut, ale rzeczy materialne, które posiadamy również kradną nas czas. Marie Kondo napisała o tym sporo książek, o których pewnie niejedna z Was pamięta, ale jej niektóre złote myśli dopiero ostatnio nabrały dla mnie istotnego znaczenia.

   Powód? Finał ponad rocznego remontu, a co za tym idzie remanent każdej najmniejszej rzeczy w moim mieszkaniu – od gry w Monopoly, po nigdy nie użyty obrus. Od starego dywanu po ukochany i od dawna niekompletny serwis. Od pierwszych śpioszek mojej córki, po wciśniętą w pawlacz (i napawającą mnie dziś wstydem) ostatnią kurtkę z futrzanym obszyciem. Wszystko to wylądowało w kartonach wiele tygodni temu i cierpliwie czekało na moment, w którym znów ujrzy światło dzienne. Teraz wróciło w moje ręce i zostało poddane surowej ocenie. Czy to wszystko zasługuje na to, aby znów pojawić się w moim życiu? Nie chodzi nawet o to, czy chcę oglądać konkretne przedmioty na półkach, ale czy na pewno znajdę czas, aby się nimi wszystkimi zająć? Bibeloty trzeba odkurzać, ubrania nosić, sprzęt do szatkowania orzechów przydałoby się użyć chociaż raz do roku (ale chyba dla zasady, bo gotowe mielone orzechy kupuję w sklepie). Patrząc na ten ostatni przykład – ile razy będę pomstować na to, że to urządzenie zajmuje mi miejsce w szafce? Ile razy będzie mi przeszkadzało w znalezieniu czegoś innego? A gdy w końcu postanowię je użyć – czy sprawdziłam jak się je składa i czy nie brakuje żadnej części? Czy nie będę musiała wszystkiego umyć, bo przez to, że długo stało nieużywane zdążyło się zakurzyć? No cóż, wolę opiekować się moimi dziećmi niż przedmiotami. 

Remont to zawsze czas rozliczania się z otaczającą nas materią, ale książki akurat mogły czuć się bezpiecznie. 

Jeśli do tej pory nie słyszeliście jeszcze o rodzinie Durellów (których historia doczekała się nawet własnego serialu), to gorąco polecam zarówno słynną trylogię z Korfu, jak    "Zapiski ze zwierzyńca", w których dorosły już Gerald Durrell dostaję pierwszą, wymarzoną pracę w Zoo. Brzmi trywialnie, ale ten kto miał już okazję zapoznać się z twórczością tego autora wie, że potrafi on pisać w sposób zabawny i mądry o wszystkim, a już na pewno potrafi pisać pięknie o zwierzętach. Idealna książka na dobranoc, którą można czytać dzieciom, a później dokończyć rozdział samemu, gdy reszta domowników zaśnie. 

4. To może być 15 sekund, albo i dziesięć godzin, ale sztuka zawsze przynosi ukojenie.

   Ja wiem, że rady typu „sprawdź jakie wystawy są teraz w Twoim mieście” wzbudzają wśród zapracowanych osób podobne odczucia jak komentarze w stylu „powinnaś trochę zwolnić”, ale weekendowa wizyta w pobliskiej galerii może być malutkim kroczkiem, który zamieni się później w lawinę pozytywnych zmian. Trójmiasto nie posiada takiego muzeum jak Londyn czy Paryż, ale i tak jest sporo do obejrzenia. Polecam wystawę prac Fangora w Pałacu Opatów  Gdańsku, albo Teresy Pągowskiej w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. A jeśli to zupełnie nie Wasza działka i macie wrażenie, że gadam jak nauczycielka z ubiegłego wieku, to podaję Wam na tacy netflixową alternatywę. Pierwszy odcinek cyklu „Abstrakt” o pracy Olafura Eliassona to super wstęp do tego, aby na sztukę spojrzeć inaczej. Bez zbędnego filozofowania. 

5. Zamiast oglądać w telefonie jak inni dbają o siebie, odłóż go i zrób to co oni. 

   Są ważniejsze sprawy niż tusze do rzęs, nowy zapach od Chanel i pewnie Was też drażni to ciągłe podkreślanie influencerek, że teraz stawiają na „me-time” w związku z czym przez najbliższe dni nie będą wrzucać zdjęć z nowymi stylówkami, bo potrzebują relaksu. Łapię się na tym, że moja irytacja wynika z podstawowego błędu atrybucji (stojącego w mojej ocenie u podstawy hejtu w internecie) i że dla wielu z Was wyrywkowe treści na moich kanałach mogą czasem wzbudzać podobne myśli. W każdym razie – skoro one potrafią zrobić sobie detox od mediów społecznościowych (a jest to przecież ich praca) aby zadbać o swoje ciało, to może my też możemy?  Nie obrażam się na gwiazdy, które bardzo mocno i z dużą częstotliwością mówię o tym, jak ważne jest dbanie o siebie.

   Relaksu i chwilowego „odcięcia” od spraw wielkiej wagi i codziennej gonitwy potrzebuje każdy. Dla jednych będzie to mecz ekstraklasy, a dla innych krótka rozmowa o zaletach retinolu. Pielęgnacja to najprostszy, najszybszy, najstarszy i najbardziej pierwotny sposób na to, aby poczuć się lepiej. I każda zmęczona dziewczyna ma prawo z tego sposobu skorzystać. Od ostatniego podsumowania kosmetycznych nowości minęło prawie cztery miesiące temu, więc czas na małe uaktualnienie. 

Retinol. Coś tam wiedziałam, ale tak nie do końca. Pani kosmetolog, do której trzy razy w roku chodzę na zabiegi dermapen suszyła suszyła mi głowę za każdym razem, że mam w końcu potraktować sprawę poważnie i włączyć retinol na stałe do mojej codziennej pielęgnacji. No i włączyć ją skutecznie, a nie po omacku. Najpierw mam przyzwyczaić skórę, stosując produkty z małym stężeniem co drugi dzień, a potem powoli zwiększać częstotliwość i wprowadzać intensywniej działające kosmetyki. Jeśli chciałybyście zacząć stosować kosmetyki z retinolem, ale trochę boicie się, że zrobicie sobie krzywdę to koniecznie skonsultujcie się z dobrym kosmetologiem – warto, bo te najlepiej działające, zaawansowane kosmetyki muszą być stosowane w odpowiedni sposób. Polecam stronę sklepu Topestetic, bo znajdziecie tam duży wybór profesjonalnych kosmetyków do pielęgnacji twarzy i w każdej chwili możecie tam skorzystać z porady kosmetologa. Ja wybrałam kremy do twarzy (Transformation Face Cream i Age Intervention Retinol Plus) oraz maskę (Retinol Plus Mask) od marki Jan Marini. Mam też dla Was 10% rabatu na kosmetyki Jan Marini na topestetic.pl hasło: KASIA10 (kod ważny jest do 20.11.2022r. do końca dnia – promocje nie łączą się).

Kire Skin All is clear to maska, oczyszczająca, która jest kolejnym udanym zakupem od tej marki. Uwielbiam ich żel oczyszczający z fermentową wodą ryżową czy nawilżającą maskę na noc z czarną herbatą i to, że jeśli w pośpiechu nie schowam kosmetyków do szuflady, to nikomu to nie przeszkadza, bo opakowania są bardzo ładne. Wwidoczny na zdjęciu kosmetyk na bazie różowej fermentowanej glinki zmniejsza wydzielanie sebum o 13,7% i widoczność porów o 31%, ujędrnia, nawilża i chroni skórę przed utratą wody. Jeśli WWy też macie swoich faworytów w Kire to z kodem MLE15 otrzymacie 15% zniżki na zakupy w Kire Skin (kod działa, aż do końca grudnia).

Statystyki nie kłamią – Sensum Mare to jedna z najpopularniejszych marek wśród Czytelniczek bloga. Nie dziwię się,bo bez ich kremu „bb” nie wyobrażam już sobie mojego makijażu (za to o zwykłym podkładzie mogłam zapomnieć), więc z przyjemnością informuję, że do gamy produktów marki weszły właśnie nowości. Linia ALGORPO C to dwa kosmetyki z witaminą C: krem i serum. Obydwa  produkty zawierają najlepsze i najbardziej stabilne formy witaminy C (3-O-Ethyl Ascorbic Acid i Ascorbyl Tetraisopalmitate). W serum stężenie witaminy C wynosi 10% a w kremie 3%. A co do promocji: wszystkie kosmetyki (poza zestawami świątecznymi) są przecenione aż o 30% z okazji Black Friday (promocja trwa do 28 listopada). Jeśli planowałyście zrobić zakupy później to po tym czasie, do 10 grudnia będziecie mogły skorzystać z hasła MLE, który da 20% zniżki.

Wykorzystałam tubkę do końca i od razu zamówiłam kolejną. Pisałam o tym balsamie parę miesięcy temu i podtrzymuję każde dobre słowo. Smaruję nim ciało po kąpieli, dzieci, dłonie ww ciągu, twarz męża po goleniu (no dobrze, to ostatnie robi on sam) i uwielbiam jego multifunkcyjne zastosowanie. Balsam kojąco ujędrniający od marki Polemika to odżywcza i lekka formuła, która nadaje się do każdego typu skóry. Jest to jednocześnie krem codzienny, nawilżający, kojący, regenerujący po opalaniu oraz łagodzący w przypadku podrażnień skóry. Zawiera ferment bakterii ekstremofilnych, co zwiększa nawilżenie i wspomaga odnowę skóry oraz niweluje rumień, a także bioferment z owsa, który pomaga wzmocnić i zregenerować skórę dzięki materiałowi pre i probiotycznemu, wspierającemu jej naturalną mikroflorę. Naturalny skwalan roślinny, w budowie podobny do ludzkiego sebum, zapewnia nawilżenie i uszczelnienie naskórka oraz ułatwia wchłanianie się substancji aktywnych, a hialuronian sodu wiąże wodę i zapewnia nawilżenie skóry. Kosmetyk zawiera sproszkowaną herbatę Matcha – skarbnicę antyoksydantów o działaniu przeciwzapalnym, przeciwstarzeniowym i łagodzącym. Na koniec wisienka na torcie: ppakowanie produktu w całości pochodzi z recyklingu i wykonane jest w 100% z tworzywa sztucznego PCR (Post-Consumer Recycled). Z przyjemnością podaję Wam kod: MLE20, który uprawnia do skorzystania z 20% rabatu na wszystkie kosmetyki (nie dotyczy zestawów i akcesoriów), jest aktywny aż do 20 grudnia!

6. Ortoreksja, quinoa zamiast ziemniaków i zero mrożonek.

  Ostatnio usłyszałam gdzieś, że stres który przeżywamy w związku z tym, aby zdrowo się odżywiać może być bardziej szkodliwy niż paczka chipsów zjedzona w sobotni wieczór. Nie znalazłam żadnych badań, które by to potwierdziły, ale myślę, że rozumiem co autorka miała na myśli. Powiem to otwarcie: podziwiam tych, którzy w dzień powszedni pędzą do sklepu ekologicznego po gruboziarnistą mąkę orkiszową, aby zrobić ręcznie robiony makaron na obiad. Ja tak nie robię. Nie mam na to sił ani chęci. Ugotowanie kupnego penne, które akurat mam w szufladzie pozwoli zaoszczędzić mi półtorej godziny. Moja „najlepsza wersja siebie” pewnie nie przybije mi za to piątki, ale zdecydowanie wolę pogadać z mężem przy stole, niż słuchać jej pochlebstw krojąc w paski idealne tagliatelle.

    Gotowanie i domowe posiłki to według mnie temat, w którym wciąż ciężko nam – kobietom, mamom, partnerkom – przyznać się publicznie do niedoskonałości. Tu wciąż stawiamy sobie poprzeczkę bardzo wysoko, a śledzenie Instagrama w tym nie pomaga. Może jako przykład wystarczy Wam to, że o prawach kobiet nigdy nie bałam się mówić głośno, chociaż zawsze spotykało się to z dość obleśnymi reakcjami środowisk antyaborcyjnych, ale drżę na samą myśl o reakcji „mamobotów” gdybym postanowiła wypowiedzieć się na temat odżywania dzieci i nie daj Boże przyznała się do tego, że kupuję słoiki w rossmannie, a moje dzieci znają smak parówki. Zdrowe odżywanie jest bardzo ważne. Nie ma nic lepszego od domowego posiłku. Ale nie utrudniajmy sobie tego jeszcze bardziej. To, że coś jest proste i szybkie nie jest równoznaczne z "niezdrowym" i "niedbałym". Poniżej ekspresowy przepis (z tej książki ale z moimi modyfikacjami), którym nie zaimponujecie gościom, ale za to spędzicie miły listopadowy wieczór nie stojąc „przy garach”. 

PRZEPIS NA MAKARON DLA ZMĘCZONEJ DZIEWCZYNY

Składniki:

125 g świeżych płatków lasagne (ja zamiast tego użyłam makaronu penne) 

1 ząbek czosnku 

1/2 świeżej papryczki chilli 

1 gałązka bazylii 

2 duże pieczone papryki ze słoika 

garść migdałów w płatkach

10 g parmezanu

200 ml passaty pomidorowej 

gęsty ocet balsamiczny 

A oto jak to zrobić: 

   Zagotuj wodę w czajniku. Pokrój płaty lasagne wzdłuż na paski szerokości 1 cm, aby uzyskać tagiatelle (tak jak wspominałam, ja wolałam zamiast tego użyć zwykłego makaronu penne). Obierz czosnek i posiekaj go wraz z papryczką chilli i łodyżką bazylii – listki zachowaj. Odsącz papryki i pokrój na paski tej samej szerokości co makaron. Drobno zetrzyj parmezan. Postaw patelnię na dużym ogniu. 

   Kiedy patelnia się nagrzeje, skrop ją odrobiną oliwy i wrzuć czosnek z chilli i posiekaną bazylią. Gdy czosnek się lekko przyrumieni, dołóż paski papryki, całość wymieszaj i smaż minutę, następnie dodaj passatę. Dorzuć na patelnię makaron i ostrożnie wlej tyle wrzątku z czajnika, aby makaron był zanurzony, ale nie więcej niż 300 ml. Gotuj całość 4 minuty, często mieszając, aż makaron wchłonie większość wody i powstanie gęsty sos. Wyłącz palnik. Dodaj na patelnię porwane listki bazylii, płatki migdałów oraz parmezan, całość wymieszaj i wlej sporo octu balsamicznego. Dopraw danie do smaku i skrop odrobiną oliwy z pierwszego tłoczenia. 

   Od lat na blogach, w prasie i mediach społecznościowych listopad przedstawiany jest jako miesiąc siedzenia w fotelu z książką i gorącą herbatą w dłoni, pieczenia ciast i długich spacerów wśród spadających liści. Cynamonu i spokoju. Uwielbiam ten nastrój, ale piękne obrazy nie dają nam niestety żadnej recepty na to, aby wcielić je w prawdziwe życie. Nie uczą nas, jak w tym pędzie do doskonałości dotrzeć do momentu, w którym możemy w końcu wyciągnąć się jak kocur przy kominku i cieszyć się z tego. A może w ten czwartkowy wieczór po prostu odpuścimy? 

 

*  *  *

 

 

Last Month

   Próbuję od kilkunastu minut napisać jakieś sensowne zdanie, które krótko podsumowałoby ostatnie kilka tygodni – o pracy, życiu rodzinnym, codziennych trudnościach. Paru słów, które pozwoliłyby mi przejść dalej i pozwolić, aby to zdjęcia były narratorem. Po dwóch artykułach, długich jak reklama Apartu, taka odmiana powinna Wam chyba przypaść do gustu ;). Zapraszam do październikowej fotorelacji!

Patrząc pod nogi myślę: "listopad", ale w samej marynarce jest mi za ciepło. Szalona ta natura.1. Barwy jesieni. // 2. Szklanki po prawej, kubki po lewej. A za tydzień pewnie na odwrót ;). // 3. Trzy… dwa… jeden… radość i ulga, że premiera nowego projektu już za mną.  // 4. Nowości od Chanel. Z myślą o świątecznym makijażu. //

Wracając z inspirującego spotkania.

Złoto na paznokciach? Moja córeczka byłaby zachwycona! :)Wiele z Was pytało mnie o strój, który miałam tego dnia, więc podaję Wam wszystko na tacy: 
spodnie – z drugiej ręki Theory // golf – z drugiej ręki Sof Goat // torebka – YSL z drugiej ręki // pasek – Toteme // buty – Mango // 1. Listopad idzie, czyli szukamy ciepłych butów dla skrzatów. // 2. "Proszę się trzymać projektu" czyli zdanie, którego wykonawcy nie lubią najbardziej. // 3. Najlepsze urodziny na świecie, nawet jeśli ktoś podkradł mi balonik. // 4. Śniadania. Na zachetę trzy czekoladowe chrupki przykryte jabłkiem i jogurtem. // Zabawa w sklep. W Bobux znalazłyśmy idealne buty dla przedszkolaka i uczącego się chodzić bobasa. Są elastyczne i ocieplane naturalnymi materiałami (w tym wełną marynosową, która sprawdza się najlepiej). Jeśli chciałybyście sprawić maluchowi porządne buty na jesień i zimę, to mam dla Was kod rabatowy na wszystkie buciki marki Bobux – z kodem mle20 otrzymacie, aż 20% zniżki na zakupy. Kod ważny jest od dziś przez 3 dni. A to mięciutka wersja butków ze skóry – idealne na spacer w wózku, do samochodu, albo wtedy gdy Wasze dzieci nie chodzą jeszcze sprawnie na świeżym powietrzu. Łatwo się je wkłada, ale wcale nie tak łatwo je zgubić ;). 1. Jak można nie kochać jesieni?! // 2. Niby po remoncie, ale w moim mieszkaniu jeszcze nigdy nie było tak wielu starych rzeczy. Kinkiety z lat pięćdziesiątych dostały drugie życie. // Tuż przed zmianą czasu – kawa parzona przed wschodem słońca smakuje najlepiej ;). 1. Październik był miesiącem profilaktyki raka piersi. Z zainteresowaniem i radością obserwowałam ogromne zaangażowanie osób publicznych w promowanie badań profilaktycznych i samobadania. Oburzonym, którzy krytykowali te najbardziej przykuwające uwagę akcje, chciałabym tylko szepnąć, że dla wielu osób jest to bodziec do tego, aby zainteresować się tym tematem. Środki przekazu muszą być różne, aby dotarły do każdego z nas. Ja w październiku na usg się nie załapałam, ale w listopadzie to nadrobię (mam już termin!). // 2. Pierwsza kawa w nowej kuchni (ale jak moi baczni obserwatorzy zauważyli – zaparzona na starej kuchence). // 3. Zostaw pudełko z suchymi pastelami na podłodze i policz do dziesięciu, a przekonasz się jak szybko potrafi poruszać się twój bobas. // 4. Ten zapach!Jeszcze chwilę muszę poczekać nim ekspres wróci na blat mojej kuchni, ale na szczęście mam mieloną alternatywę od  Wild Hill Coffee. Uwielbiam tę kawę, ale cenię ją nie tylko za jej delikatny aromat. Cieszę się, że kawa, którą mamy w naszym domu, jest pyszna, zdrowa i uprawiana w zgodzie z naturą i z poszanowaniem ludzi. Wild Hill Coffee wybiera ziarna "single origin" z najlepszych, certyfikowanych, ekologicznych plantacji. Wiem, że Wy też ją pijecie, dlatego daję znać, że z kodem KASIAX otrzymacie 5% zniżki na kawy (kod jest ważny do końca roku). Jeden karton na godzinę. 
1. "Kochanie chcesz kawy? Może lepiej nie, bo znalazłam tylko jedną filiżankę." // 2. Przepis na pyszne śniadanie (lub deser – jak kto woli) znajdziecie na moim Instagramie. // 3. Zmiany nie tylko w La Ronde i MLE Collection – od dawna chciałam odświeżyć bloga, tak aby łatwiej Wam się z niego korzystało. // 4. To naprawdę cudownie, że szafy przyjadą dopiero za cztery tygodnie ;). // Skoro nie rozpakowałaś książek po remoncie, to co robi ta tutaj?! Chciałoby się odpowiedzieć, że brakuje mi na to czasu, ale już teraz gryzę się w język i myślę raczej "do tej pory robiłam inne, bardziej istotne dla mnie rzeczy". W każdym razie, ta książka stała się inspiracją do kolejnego artykułu na blogu, bo idealnie oddaje myśli, które targały mną przez kilka ostatnich miesięcy. Ciagle próbujemy kolejnych metod zwiększania produktywności i stosujemy przeróżne "life hacki", dzięki którym rzekomo możemy zoptymalizować swój dzień (wiele z nich tylko pogarsza sytuację). Cztery Tysiące Tygodni" próbuje odpowiedzieć na pytanie co zrobić, aby jak najlepiej wykorzystać ten absurdalnie krótki czas, który został nam dany – czas naszego życia, trwającego średnio cztery tysiące tygodni. Gorąco polecam!

"Cztery tysiące tygodni" to lekka, filozoficzna, a przy tym wyjątkowo praktyczna książka o alternatywnej ścieżce życia, jaką jest pogodzenie się z naszymi ograniczeniami. Ten moment gdy bezwiednie patrzysz za okno i nagle widzisz dziewczynę ubraną w MLE! 1. Im dłużej interesuję się tematem mody "vintage" tym bardziej widzę, jak bardzo spadła jakość produkowanych dziś ubrań. Nie wiem ile lat ma ta marynarka, ale nosi się ją dziesięć razy lepiej niż sieciówkowe projekty. // 2. Obiad (prawie) jak u mamy. Nowość w Charlotte to ta okazja, aby zrobić ustępstwo (trwam dalej i to bez poczucia straty w diecie "mięso raz w tygdniu"). // 3. Dokąd mnie poprowadzicie?  // 4. Zaraz wyjdzie słońce! // Gdy znajdujesz krzesło, które ulubiona JestemKasia często wykorzystuje do zdjęć, ale na twoim telefonie nie wygląda tak korzystnie ;). Zajrzałam tu po gorącą kawę i ruszyłam do studia na zdjęcia do polskiej edycji Vogue'a. Surrealistyczny moment. Surrealistyczny, ale miły – cytując klasyka z "Notting Hill".Dżinsy od LeBrand, skórzana marynarka od Magdy Butrym czy też biały komplet od The Row – takie prerełki widziałabym u siebie w szafie. Przygotował je na sesję do Vogue'a Kacper Kujawa. Miło gdy ktoś zdolny odświeża twój styl! Warszawa u progu jesieni. 1 i 3. Trochę słodyczy na wynos dla najbliższych. I dla mnie też. // 2. Te przedwojenne klatki schodowe w Warszawie… // 4. Zachodzące światło i misterne zdobienia. Czemu dziś już tak nie budujemy?Taki niepozorny projekt, a wyglądał super! Jeszcze parę kadrów z sesji. Prosto ze zdjęć poleciałam na wywiad z Karą Becker – trochę się tą rozmową stresowałam, ale później buzie nam się nie zamykały i chyba wyszedł z tego całkiem fajny materiał. Dobrze, że światło było ładne, bo prosiłam, aby zdjęcia nie były retuszowane :)1. Mój zapach. Nie zmieniam go od lat. Czasem zdarza mi się dodawać do niego jakieś sezonowe akcenty (na zimę na przykład Bohoboco "Black Peper") // 2. Gdy pierwszy raz od ponad roku czeka cię noc bez dzieci i oczywiście budzisz się przed świtem. // 

A cały ten look mogłyście zobaczyć tutaj. Cieszę się, że ta zeszłoroczna kurtka z MLE tak Wam się nadal podoba!

1. "To co, zabieramy trochę słodyczy pod pachę i ruszamy do domu?" // 2. Stroje już gotowe! // 

1. Ktoś bardzo chce pomóc przy wkręcaniu żarówek. // 2. "Być może" czas już na śniadanie. Dawno mnie tu nie było – śniadania nadal wyśmienite.  // 3. Blogowanie w trasie. // 4. Miała być Hermiona, ale wyszło trochę bardziej jak Hagrid.  // Czekamy na sowę z listem z Hogwartu…1. i 2. W tym roku niezbyt straszne były nasze stroje, ale jako zwarta grupa pędząca przez "Monte Cassino" chyba robiliśmy wrażenie ;). Zwłaszcza, że wśród nas były dwa dementory i jeden patronus. // 3. A dzień później przyjęcie dla najmłodszych. // 4. Słodkości dojadane po "halloween". Gałki oczne z lukru i palce z ciasta francuskiego już się skończyły. // 

Zupełnie niestraszna, ale za to bardzo słodka – Elza.1. A Ty? Co robiłeś w ten weekend?  // 2. Hedwiga na mojej kanapie. Sama uszyłam ten tapczanowy kostium ;). // 

[…] Jeśli marka odzieżowa chciałaby naprawdę stać się marką ekologiczną to… niestety nie może produkować ubrań. Proste. I trudne do przełknięcia jednocześnie. […] Ten artykuł był dla mnie ważny i cieszę się, że w końcu się tutaj pojawił. Jeśli jeszcze nie czytałyście, to zapraszam tutaj

1. No i przyszedł! W najnowszym Vogue  miałam okazję opowiedzieć o przyszłości mody i La Ronde. // 2. Ja kadruję, ty naciskasz spust migawki! // 3. Już po Halloween, więc znowu zamieniamy się w mugoli. // 4. Moja medytacja. // Portos z utęsknieniem patrzy na morze.1. Październikowe niebo. // 2. Smutny dzień dla króliczka z Mysiego Domku, który zagubił się w wielkiej piaskownicy. Po długich (bardzo, bardzo długich) poszukiwaniach trzeba było pogodzić się z faktem, że zakopywanie króliczka może nie skończyć się najlepiej. 

Uff! Ocalała! Staraliśmy się wymieniać na nowe tylko to, co absolutnie niezbędne. Baterie zostały :). 

Zmywam makijaż wcześniej i nakładam grubą warstwę kremu. W końcu mamy piątek! Ten żółty słoiczek od Say hi  jest dla mojej twarzy tym, czym kubek ciepłej herbaty z imbirem i miodem w poniedziałkowy wieczór. Marka Say Hi mówi „Hi” skutecznym, ale łagodnym dla skóry składnikom i „Bye” substancjom drażniącym, alergizującym i wysuszającym skórę. Te piękne kolory wszystkich produktów są w 100% dziełem natury. Bezpieczne dla kobiet w ciąży i karmiących. Wegańskie i nietestowane na zwierzętach. Z kodem MLE20 dostaniecie aż 20% rabatu na wszystkie produkty (z wyjątkiem zestawów), które i tak mają już przystępną cenę. Kod ważny do końca listopada.I te zapachy! Bardzo fajne te kosmetyki!1. Kochana Monika na pierwszej wizycie po remoncie! Miło znów usiąść z Tobą w pozycji sowy i napić się gorącej (a czasem już zimnej ;)) kawy! // 2. Kiedy to ty wybierasz mężowi poranną prasę…

[…] La Rondé ma przekonać klientki, że moda z drugiej ręki może być ich pierwszym wyborem. – Stworzyłam tę markę z myślą o kobietach, które do tej pory nie chciały lub nie potrafiły kupować odzieży używanej. Nie miały na to czasu albo nie sprawiało im to takiej przyjemności. Tych, które mają potrzebę zaprzestania zakupów z pierwszej ręki, jest naprawdę sporo… […]. Cały wywiad znajdziecie teraz w listopadowym numerze. 

Po krótkim przeszkoleniu u kochanej Doroty Porębskiej rozpoczęłam swoją przygodę z fotografią studyjną. 1. Za obiektywem stała tego dnia Alicja. Gdy pomyślę, że na upartego mogłabym być jej mamą to… chyba jednak trochę dziwnie :D (Alę znajdziecie tutaj). Na zdjęciach powyżej pracujemy nad kolejną selekcją w La Ronde – puszystymi swetrami. Większość rzeczy z tego wieszaka trafiło już w Wasze ręce. ;) Od kochanej pani Ewy z Narcyza. Cieszę się, że teraz znów będę mogła tam częściej zaglądać. To wyjątkowe miejsce. 

Golf Forli (to ten z lamówką w kolorze ecru) odłożyłam sobie, mojej mamie, teściowej i córce koleżanki ;). 

1. To co? Mamy to? // 2. Mamusiu, postanowiłam zrobić porządek w spinkach. Nie musisz dziękować. // 3. Trudne decyzje przy porannej kawie. Entliczek pętliczek… wybieram pierwszą z prawej. // 4. Chyba czas na kurs makijażu, bo szkoda, aby taki prezent się zmarnował. // 

Jak to szło? "Sweater Rabbeather"? Zaciągnijmy skarpety na nogi (lub jeśli jest się królikiem to na uszy) i ogrzejmy się, ale nie przy przegrzanym laptopie, tylko wtulając się  w tych, którzy są obok. Miłego wieczoru i dziękuję Wam za wizytę tutaj! :)