Last Month


Trochę to czasu minęło nim witałam spóźnioną wiosnę z takim spokojem. Przez ostatnie trzy lata jej początki były dla mnie trudne (przerażająca pandemia nieznanego wirusa, wybuch wojny u naszych sąsiadów i moje prywatne sprawy, które na jakiś czas wywróciły codzienność do góry nogami) więc tym razem zupełnie nie narzekam na śnieg i wkładanie dzieciom rajstop gdy idziemy na plac zabaw. Pielęgnuję w sobie mocno tę umiejętność patrzenia z dystansem na prozaiczne problemy i irytujące drobiazgi. Wdzięczność to udowodniona przez liczne badania psychologów recepta na szczęście i cieszę, się, że każdego dnia mam jej w sobie coraz więcej. A fakt, że ślady ubłoconych łap Portosa na pościeli, to dziś najbardziej widoczne zwiastuny wiosny w moim domu, to naprawdę żaden problem ;). 

1. To do mnie? // 2. Jeszcze pod śniegiem, ale one czują, że jest już czas na wiosnę. // Zaproszenie na wirtualny pokaz Chanel. Kolekcje jesień/zima od lat są prezentowane w lutym, aby cały przemysł modowy mógł zdążyć z produkcją. W tym roku pokazywane na wybiegach kreacje spokojnie nadawałyby się na późną polską wiosnę. Więcej o najnowszej kolekcji na jesień-zimę 2023/24 pisałam Wam tutajPortos próbuje złapać śnieżkę przez szybę. Korzystaliśmy z tego marcowego śniegu ile się dało… a czy teraz mogę już chować te śniegowce?
1. Wełniane warstwy po starszej siostrze. // 2. Pan Karol z e-stone.pl podobno trochę się namęczył, ale wyszło idealnie. Teraz ruszamy z projektem stołu! // 3. "Mamo, akceptuję ten kadr, możemy lecieć dalej." Coraz częściej to one decydują, kiedy łapię za aparat :). Podobno wielkimi krokami zbliża się w Europie oficjalny zakaz ujawniania przez rodziców wizerunku twarzy dzieci w internecie. Jesteście za? // 4. A tu oceniamy z dziewczynami wykroje naszej "batmanki". Pod koniec projekt wydaje się minimalistyczny i prosty, ale szycie to już co innego…// Szybkie śniadanie i lecimy z tą kampanią! W hotelu Warszauer ugościli nas tak miło, że Olivia musiała nas wyganiać do pracy. 1. Malowanie światłem. // 2. Tutaj pierwszy raz trafiłam na markę KLO. Jeśli Ty też odwracasz do góry nogami wszystkie talerze i kubki w restauracji, które wpadną Ci w oko to wiedz, że nie jesteś sama. // Będę bardzo miło wspominać pracę nad tą kampanią. Miejsce, ludzie, no i projekty MLE, w których czuję się najlepiej na świecie.
1. A skoro już mowa o projektach. Dziewięć miesięcy poprawek i w końcu jest! W piątek zajrzyjcie do MLE. // 2. Panie z Narcyza wyjęły mi go spod lady. // 
Nowoczesna i elegancka jednocześnie. Mam nadzieję, że dotrze do Was na Wielkanoc albo że wybierzecie ją na jakąś ważną uroczystość (jeśli będziecie miały wątpliwość co do rozmiaru, to lepiej wybierzcie ten większy – ja mam na sobie rozmiar xxs). 
My tu gadu gadu o wiośnie, a myślami już kolejna zima…Huśtawka wymaga chyba małego odświeżenia…
Na pierwszy rzut oka niewiele się dzieje w ogrodzie, ale wystarczy się chwilę porozglądać. Tu krokusy, tam tulipany, tu dziura wykopana przez Portosa…Pąków nie widać, ale uwierzcie mi, że tam były!
1. Szpinak, kiwi, jarmuż, banany i sok z jabłka, którego nie widać. // 2. Często nie oznaczam już rzeczy z MLE, bo wydaje mi się, że dla wielu z Was może być to męczące… po liczbie wiadomości w mojej skrzynce na Instagramie widzę, jak wiele z Was nie kojarzy jednak jeszcze naszych swetrów. To oczywiście MLE Collection – model Davos, który jest jeszcze dostępny w paru rozmiarach. // "Mamusiu, czy to jest zupa z żaby?"
Hop! I dotarłam do pracy – tym razem obyło się bez korków. 
1. Wszystkiego najlepszego! Ja nadal kupuję i zawsze znajdę coś do poczytania. // 2. Krok po kroku idziemy do przodu z tym urządzaniem. // Paulina Kwietniewska sprawiła naszej rodzinie jeden z najpiękniejszych prezentów…
Ale gdzie go powiesić? Tutaj? Odległość od kuchenki jeszcze do zaakceptowania.
A może tutaj? Nie! Zdecydowanie okrągła podstawa lampy nie pasuje do okrągłego obrazu. No i za duża przestrzeń jak na tak małego Portosa.
To może tutaj? 
Dajcie znać, w którym miejscu powinien znajdować się według Was obrazek z Portosem. Ja sama nie mogę się zdecydować… 
1. Idziemy na spotkanie? Buty to Kazar (stare, ale ulubione), torebka to YSL (z drugiej ręki) a marynarka to La Ronde. // 2. Kto nosi granat cały rok? // 3. Gdy pada pytanie "co ci przywieźć z lotniska?". // 4. Próbki – wyjątkowo to nie do MLE, a na wezgłowie łóżka. // 
Nie wiem czy ten łobuz zasłużył na taki piękny obraz, ale każdy z nas zasługuje na odrobinę sztuki w codziennym życiu. Dla wielu z nas świat sztuki wydaje się jednak niedostępny. Na szczęście coraz częściej pojawiają się świetne inicjatywy, które demokratyzują sztukę, pomagają ją zrozumieć i wspierają przy tym twórców. Zainteresowanych zapraszam na stronę On arte, która tworzy nowoczesną platformę promocji sztuki współczesnej oraz designu. Poprzez cyfrowe narzędzia – platformę www, media społecznościowe, magazyn –  edukuje i inspiruje. 1. Jakoś to "sweater-weather" w marcu już nie smakuje tak słodko ;) . // 2. Gałązki magnolii i marcowy Vogue. // 
Oio Lab zbiera wśród moich koleżanek z branży same pozytywne recenzje. Ja też uwielbiam produkty tej marki i z przyjemnością testuję wszystkie nowości. Kompleksowe serum pod oczy i na powieki to coś czego ostatnio brakowało mi w mojej kosmetyczce. Ten kosmetyk pozytywnie wpływa na osiem głównych zmian skóry wokół oczu: cienie, obrzęki, utrata jędrności, zmarszczki, wysuszenie, gęstość, oznaki wrażliwości i opadające powieki. Zawiera aktywne składniki botaniczne takie jak biotechnologicznie otrzymywany kompleks komórek macierzystych tuberozy z betainą, naturalną ektoinę, pięć związków kwasu hialuronowego oraz ekstrakty z alg i jagód pieprzu tasmańskiego. Ma potwierdzone badaniami działanie liftingujące górną powiekę, uelastyczniające i zwiększające gęstość skóry ( z kodem MLE20 otrzymacie 20% na wszystkie produkty dostępne w sklepie online – do 6.04.2023). 

Zarwane noce i zmiana czasu to niezbyt miłe połączenie. Ale dzięki temu serum póki co nie odbija się to na oczach :). 
Miała być jedna, ale o 13 zmieniłam zdanie. Zrobić też Tobie?
Gdy masz diabelską ochotę na kolejną kawę, ale wiesz, że wieczorem nie zaśniesz, jeśli wypijesz ją po piętnastej… W takich chwilach wyciągam bezkofeinową "Gwieździstą noc w Cajamarce" od Wild Hill Coffee. To stuprocentowa Arabica uprawiana w Peru na ekologicznej plantacji kawy (to kawa single origin, więc jesteśmy w stanie wskazać jej dokładne źródło pochodzenia – region i konkretną plantację). Ziarna (jak wszystkie w sklepie Wild Hill Coffee) posiadają Europejski Certyfikat Ekologiczny i są ziarnem "specialty". Ziarna w przypadku tej odmiany zostały pozbawione kofeiny zdrową, bezpieczną metodą CO2. To stosunkowa nowa metoda, która nie wymaga szkodliwej chemii, a co najważniejsze, pozwala zachować bogaty smak i zapach kawy. Kawę można zamówić w ziarnach lub mieloną. 

  Ta kawa ma krągły, karmelowy smak. Można w niej wyczuć nuty mlecznej czekolady i nugatu. Zaskakuje soczystym winogronowo-cytrusowym finiszem. No dobrze, ale dlaczego miałybyście zacząć kupować kawę w innym miejscu niż dotąd? Odkąd poznałam markę Wild Hill Coffee to właściwie przestałam kupować kawę w supermarketach – nie chcę, aby moja decyzja w tym temacie była tylko wynikiem przypadku. Nasza część świata wyrządziła ogromną krzywdę ludziom i przyrodzie i kawa ma w tym swój niechlubny udział. To ogromnie złożony geopolitycznie, społecznie problem i na pewno mieści w sobie całe spektrum odcieni szarości nie dając jednoznacznych odpowiedzi. Transparentność, programy wsparcia, odpowiedzialne zarządzanie zasobami – doceńmy jako konsumenci takie starania. I pijmy kawę z czystą przyjemnością.

Najlepsza kawa ze zrównoważonej uprawy. Jeśli szukacie kawy z kofeiną (wiadomo, że taką piję najczęściej ;)) to polecam ten gatunek. Przy okazji mam dla Was kod rabatowy dający 10% rabatu na kawy w sklepie Wild Hill Coffee. Wystarczy w podsumowaniu zakupów wpisać hasło: Kasia10 (z kodu możecie korzystać do 10 kwietnia). 
Czymże byłoby Last Month bez zdjęcia ulubionego śniadania? Guacamole (a raczej rozgniecione awokado z solą i pieprzem) i ciemne pieczywo. 
Gdy dzieci budzą się w sobotę przed szóstą rano i o dziewiątej już szukasz nadprogramowych zadań. Papier ścierny, farba, pędzel…
1.Ruszamy z pierwszą warstwą! Pod nóż (a raczej pod pędzel) poszło moje ukochane krzesło z TON. // 2. Przerwa na kawę, której nigdy dość. // 
Wciąż możecie skorzystać z kodu rabatowego MAKELIFEEASIER30 w sklepie GAP. Z tym kodem dostaniecie zniżkę 30% na cały asortyment. Można uzupełnić dziecięce ubranka na wiosnę, kupić chłopakowi nowe dresy, no i znaleźć idealne dżinsy (z kodu możecie korzystać do końca marca).
1. Przed… // 2. I efekt po delikatnym zeszlifowaniu i nałożeniu trzech cienkich warstw farby. //
Dzieci jedzą płatki w porcelanie, a mama…
1. Gdy pierwszy raz wzięłam tę książkę do ręki pomyślałam sobie, że oszczędne w formie rysunki (jakże inne od tych, które funduje się teraz naszym dzieciom) mogą "nie zwabić" mojej czterolatki. Kilka dni później przeczytałam jej pierwszą recenzję, która zaczynała się tak: Powszechne nadużywanie słowa "arcydzieło" mści się w takich właśnie przypadkach – gdy znajdujemy książkę, która naprawdę na nie zasługuje. (Grzegorz Kasdepke) Ale że ma tu na myśli tę niepozorną (chociaż zaskakująco ładnie wydaną – trzeba przyznać) książkę dla dzieci? A cóż takiego niezwykłego można w niej znaleźć? Historyjki napisane przez lekarza żyjącego w czasie I wojny światowej mogą dotrzeć do dziecka XXI wieku? Zajrzałam do niej, gdy czekałam, aż ta starsza wróci z przedszkola i… przepadłam.  Jak czule i z humorem pokazać dziecku świat? Jak je rozbawić do łez i pokazać, że my – chociaż już dorośli – wcale aż tak bardzo się od niego nie różnimy? W każdej historii czuć to wyjątkowe rodzicielskie ciepło, a jednocześnie zgrabne próby przekazania pewnych trudnych prawd o życiu. No i czarny humor, który – jak widać – nigdy się nie starzeje. Polecam "Cudowne Kuracje Doktora Popotama".  // 2. Pan Wiewiór – nikt nie wie skąd wziął się w naszym domu. Ale już zostaje. //Mama wie… gdy chcę czasem ponarzekać na macierzyństwo, dostać mądrą radę na temat przedszkolnej diety czy pośmiać się z własnych matczynych błędów, to wiem, że najlepiej zrozumie mnie inna mama. Dlatego też z dużym zainteresowaniem przyglądam się markom dziecięcym tworzonym właśnie przez mamy, które tworzą produkty w oparciu o własne potrzeby i doświadczenie. Jeśli szykujecie wyprawkę – dla siebie lub kogoś – to zerknijcie na kocyki od Ninca i inne produkty w tym sklepie. Mój kocyk wykonany został z wyjątkowo delikatnej wiskozy bambusowej (przędza z certyfikatem OEKO-TEX Standard 100 Class I).Zapasy z mamą na podłodze to zawsze najlepsza zabawa. Polecam zwłaszcza rano – zamiast jogi. Długie rozmowy o tym, dlaczego jedna musi iść do przedszkola, a druga nie. Pssst… mama też by wolała, żebyś została. Świeża dostawa. 
1. Kobiecość ma wiele odcieni – kolekcja Rouge Allure Velvet od Chanel ma szeroki wybór odcieni, od intensywnych czerwieni, po wszelkie odcienie różu. Odcienie, które widzicie na zdjęciu to (od góry) Ardente, Intuitive, Legendaire, Rupturiste, Eternelle i Essentielle. // 2. Pierwszy konkurs recytatorski. W zupełnie nieznanym mi języku. // 
Musimy jeszcze poćwiczyć tę zabawę w chowanego. 
A tak wyglądał u nas Dzień Kobiet. Pracujemy razem, płaczemy razem, ponosimy klęski i odnosimy sukcesy. // 4. // Ten moment, gdy nic nam nie wychodzi, ale wiemy, że razem i tak damy radę. Prędzej czy później. Sok, który ma sprawić, że rozkwitnę jak tulipan po lewej :). Kupiony w Oficynie w Gdyni. 
Suplementy.
1. Mimoza// 2. To chyba Wasza ulubiona marynarka tej kolekcji, bo wyprzedała się w mgnieniu oka… dla wszystkich niepocieszonych mam informację, że marynarka Caen wróci lada moment w pełnej rozmiarówce wraz z wszystkimi innymi elementami szarego garnituru. // Obiad dla rodziców… Coś jak aglio olio, ale z grilowaną cukinią i jarmużem. Dla dzieci – wiadomo – wersja z keczupem.
A Wyście myślały, że my na tym Instagramie tylko rogaliki wcinamy? ;)
1. Książka czy Netflix? Dlaczego coraz częściej wybieramy to drugie? // 2. "Przędza" jest o tym, dlaczego każda z nas jest tkaczką w swoim życiu, ale czasem musi mierzyć do celu jak łucznik. Dlaczego czujemy się znieruchomione, chociaż paradoksalnie jesteśmy w ciągłym ruchu. Natalia de Barbaro, nasza czuła przewodniczka, wraca z nową książką. W pięknym stylu. //Aktualnie mój ulubiony kącik w całym mieszkaniu. Misia dostałam od taty, gdy kończyłam podstawówkę. Tak drżałam o niego, żeby się nie zniszczył, że nie oderwałam metki (i teraz już z nostalgii tego nie robię). Niedzielny wpis o wiosennym uniformie. Czy zmieniał się przez lata? Jeśli przeoczyłyście to odsyłam Was tutaj

Sanki czy zabawy w błocie, czyli typowe marcowe dywagacje. A może tym razem zostaniemy w domu? 

 

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z Oio Lab, Wild Hill Coffee, Ninca, Wydawnictwo Agora.

 

Gdy przeciwniczka akcji pod tytułem „operacja stylówa” musi w dwa tygodnie zamienić się w modelkę + ulubione duety kosmetyczne

[Artykuł zawiera lokowanie produktu]
 

  Metamorfozy to temat stary jak błyszczyki z efektem płytki CD czy telezakupy Mango – w dobie inkluzywności i coraz silniejszych ruchów feministycznych młode kobiety nie chcą drastycznie zmieniać swojego wizerunku pod dyktando innych. To znaczy… chciałybyśmy, aby tak wyglądała rzeczywistość i żeby każda z nas czuła się w swoim ciele piękna, ale fakty studzą mój entuzjazm. Co roku na świecie rośnie liczba wykonywanych operacji plastycznych – w Polsce szybciej niż średnia w innych krajach, a Instagram i główna strona Pudelka aż skwierczą od zdjęć kobiet, które zmieniły się tak bardzo, że gdyby nie wyraźnie podane dane osobowe ciężko byłoby się zorientować o kim w ogóle mowa.

   Dyskusja na ten temat zwykle rozgrzewa publikę do czerwoności i dzieli ją na dwa obozy. Pierwszy z nich myśli mnie więcej tak: każdy z nas ma prawo decydować sam o sobie i nie nam ocenić jak kto chcę wyglądać. Wolność jednostki jest najważniejsza, a my powinniśmy nauczyć się nie wtykać nosa w nie nasze sprawy.

   W kontrze usłyszymy: kreowanie niemożliwych standardów piękna w mediach społecznościowych jest niebezpieczne, a osoby, które za bardzo ingerują w swój wygląd i promują ciała i twarze spod skalpela popełniają ogromny błąd i szkodzą ogółu.

   Jeśli chciałybyście dodać swoje argumenty to zapraszam do odświeżonej sekcji komentarzy, a ja tymczasem zejdę na ziemię i wrócę do swoich małych rozważań na temat estetyki ciała trzydziestosześcioletniej mamy dwóch dziewczynek, która pod żaden skalpel iść nie zamierza, chociaż widzi w sobie zdecydowanie więcej niedoskonałości niż perfekcji. Mój wygląd w ostatnich miesiącach nie zajmował mnie za bardzo i chociaż wcześniej też nie był dla mnie kwestią „życia i śmierci” to nigdy nie zszedł na tak daleki plan jak teraz. Praca w mediach społecznościowych to oczywiście jedno wielkie targowisko próżności, ale wydawało mi się, że jest w tym świecie także nisza dla tych kobiet, które nie chcą aby ich zawodowy dorobek był oceniany wyłącznie przez pryzmat wyglądu. Teraz doszła jeszcze do tego świadomość, że mam w domu dwie dziewczynki i za żadne skarby nie chciałabym przekazać im wzorców, które pozycjonowałyby ich wartość na podstawie idealnie wydepilowanych nóg czy wyrzeźbionych mięśni brzucha. Dodam do tego jeszcze, że spełniam się prowadząc MLE i La Ronde i chyba coraz bardziej doceniam fakt, że w tej pracy nie muszę eksponować swojego wizerunku.

   No dobrze, wszystko to już sobie wytłumaczyłam i teraz bez wyrzutów sumienia mogę spokojnie przykleić się do kanapy, obrosnąć mchem, rozkochać się w wyciągniętej bawełnie moich dresów i ograniczyć pielęgnację do mycia zębów. Trochę przesadzam, ale właściwie to tak nie do końca… Z mojego komfortowego letargu wyrwał mnie jednak telefon Asi. „Razem z dziewczynami uznałyśmy, że to jest odpowiedni moment, abyś znów była twarzą wiosenno-letniej kampanii MLE” – powiedziała do mnie swoim słodkim i jednocześnie nie uznającym sprzeciwu głosem. „Chcesz jechać pociągiem czy samochodem?” – dodała, nie dając mi szansy na zwerbalizowanie oburzenia.

   Od kilku sezonów ustępowałam profesjonalistkom – pierwszy precedens nastąpił tuż po porodzie mojej starszej córki, później wymigałam się mówiąc, że nie wróciłam jeszcze do formy, w kolejnym sezonie zaskoczył nas lockdown i logistyczne problemy z nim związane, dzięki którym znów mogłam zostać w domu, a później wymówka pojawiła się sama, bo znów byłam w ciąży. „Dziewczyny, ale gdzie ja? Od miesięcy nie ćwiczyłam, nie mam czasu na najbardziej podstawowe zabiegi kosmetyczne, Portos chodzi do fryzjera częściej niż ja i w ogóle moje życie jest przeciwieństwem codzienności modelki.” – wyłam przy okazji każdego spotkania z zespołem. „Masz jeszcze ponad dwa tygodnie, to mnóstwo czasu, żeby się przygotować” – Asi jak widać nie opuszcza poczucie humoru. Tylko dlaczego nikt się nie śmieje?

   Z założenia jestem przeciwniczką drastycznych metamorfoz, w których kobiety traktowane są jak mebel do odnowienia. Nawet wiele lat temu, gdy świat mody zachwycał się Heidi Klum, która sześć tygodni po porodzie pojawiła się w bieliźnie na wybiegu, ja czułam pod skórą jakiś niesmak. To sukces? Czy usilne naginanie możliwości swojego ciała w imię społecznej presji? Wewnętrzny leniuszek zgadza się tutaj z moją feministyczną stroną osobowości i mówi mi, że to drugie. Żadna ze mnie Heidi Klum, a tygodni mam dwa, a nie sześć, nie spodziewam się więc (i nawet nie planuję!) drastycznych zmian. Chciałabym jednak zrobić coś, co sprawi, że sama poczuję się ze sobą lepiej i będę z przyjemnością, a nie zakłopotaniem, wkładać w czasie sesji nasze letnie sukienki, wycięte kamizelki i szorty.

    Poniżej znajdziecie mój prowizoryczny plan działania (który, znając życie, zapewne ulegnie sporym modyfikacjom). Mam wrażenie, że lata minęły od czasu, gdy ostatni raz pojawił się tutaj wpis kosmetyczny (nic dziwnego skoro od dłuższego czasu pielęgnacja z prawdziwego zdarzenia zeszła u mnie na dalszy plan) więc wykorzystam dzisiejszą okazję i pokażę Wam jeszcze kilka moich ulubionych duetów. 

1. Na dwa tygodnie przed…

   Nie chcę żadnych eksperymentalnych zabiegów, których nigdy wcześniej nie robiłam. Dwa, po których widzę najlepsze efekty to dermapen z kwasami i profilo. Niestety mam za mało czasu aby zrobić jeden i drugi (teoretycznie tydzień po profilo mogę zrobić dermapen, ale nie mam pewności, że skóra zdąży się zagoić). Stawiam więc na ten drugi (ten zabieg powinien wykonać lekarz, a nie kosmetolog!).

   Porzuciłam sport w czwartym miesiącu drugiej ciąży i nie licząc incydentalnych zrywów, do dzisiaj do niego nie wróciłam. Chciałabym to zmienić, bo poranne bieganie i balet były moimi ukochanymi rytuałami, ale ciągle są ważniejsze rzeczy do zrobienia. Czy w takim razie wykupię wszystkie możliwe pakiety Ani Lewandowskiej i zabiorę się za mordercze treningi? Nie. Przede wszystkim życie toczy się dalej i nikt nie ściągnie z moich barków codziennych obowiązków tylko dlatego, że czeka mnie „jakaś tam sesja” – nie mam więc czasu, aby zamienić się nagle w „fitnesiarę”. Poza tym, w ciągu dwóch tygodni niewiele by to zmieniło. Dostałam jednak motywacyjnego kopa, aby zacząć ruszać się chociaż trochę.    Nie ma innej rady – muszę włączyć ruch do naszego rodzinnego życia, bo na dzień dzisiejszy nie potrafię tego odseparować. Uff, sporo kosztowało mnie, aby przyznać sama przed sobą, że po prostu nie umiem tego czasowo zgrać – teraz mogę zacząć szukać innych rozwiązań niż dalej się oszukiwać. Co drugi dzień korzystam więc z tego, że niedaleko nas mamy piękne odkryte lodowisko. Wystarczy mi 40 minut wygibasów z córką na lodzie, aby mieć zakwasy przez kolejne cztery dni, ale i tak się wkręcam. No i zamiast „hot body” Chodakowskiej puszczam z Youtube'a zajęcia sportowe dla dzieci. Co dwa dni muszę szukać nowych, bo szybko się nudzą, ale jest to jakiś sposób na to, aby porobić pajacyki się porozciągać. Wiem – to niewiele, ale znalezienie jakiegoś sposobu na ruch, którzy nie kradnie mi dwóch godzin z codziennego harmonogramu i tak mnie cieszy.

   W zdrowym ciele zdrowy duch, prawda? Nie uważam aby moja codzienna dieta wymagała zmian – od lat jem malutko mięsa, podstawą są u mnie warzywa, unikam przetworzonego jedzenia. Grzeszę regularnie w przypadku słodyczy, ale tej przyjemności nie mam zamiaru się wyrzekać. Za to kawy chciałabym pić mniej – zamieniam więc dwa duże kubki dziennie na jedną filiżankę. Może będę dzięki temu lepiej spać, a spojrzenie wyda się bardziej wypoczęte, gdy nasza fotografka – Dorota Porębska – wyceluje we mnie obiektywem?

Poniżej piszę, że rady o „regularnej pielęgnacji" są bardziej irytujące niż pomocne, ale cóż można poradzić, że to sama prawda? Gdybym mogła cofnąć się w czasie to… zmiana pielęgnacji pewnie byłaby jedną z ostatnich rzeczy na mojej liście do zrobienia – przodowały by na niej jednak nieco istotniejsze zadania – ale uznajmy, że w magiczny sposób mam do kampanii MLE dwa miesiące, a nie dwa tygodnie. Co w takim razie zmieniam? Z całą pewnością zamawiam kosmetyk z bardzo wysokim stężeniem aktywnych składników i powoli przyzwyczajam do niego moją skórę, aby po kilkunastu dniach zacząć używać go z rozmachem. Kwasy, retinol, niacynamid – brzmi groźnie, ale działa świetnie. Trzeba tylko wpierw dowiedzieć się, jak prawidłowo je stosować (niektórych z nich nie można używać w połączeniu z innym składnikiem aktywnym). Na forach internetowych, Instagramie i youtubie prym w tym temacie wiedzie marka The Ordinary. Kosmetyki tego amerykańskiego brandu to fenomen na światową skalę, bo skupiono się w niej właściwie tylko i wyłącznie na skuteczności składu. Opakowania mają minimalistyczny wygląd, a same preparaty w większości są pozbawione zapachu i koloru. Nacisk położono przede wszystkim na działanie. Jest jeden minus – popularność sprawiła, że są trudno dostępne i często wyprzedane. Ja swój ulubiony zestaw znalazłam w Drogerii Pigment – możecie tam też kupić cudowny balsam do ust od Ministerstwa Dobrego Mydła, kosmetyki od Veoli Botanica, Miya Cosmetics, Iossi a nawet suplementy.) Ceny wielu produktów są tam niewygórowane, a jak dodacie do tego kod "DlaCiebie2023" to otrzymacie 20% rabatu na cały asortyment (kod nie łączy się z innymi promocjami i ważny jest do 31 marca).

 

2. Na tydzień przed…

   „Przecież w ciągu kilku dni nie zmienimy zbyt wiele. Nasza pięlęgnacja powinna być regularna! Co to w ogóle za pomysł, żeby nagle się tak zrywać?! Powinnaś myśleć o swoim ciele każdego dnia!”. No cóż, dziś nie wypada mi zrobić nic innego niż ponaśmiewać się trochę z własnych myśli sprzed lat.

   No pewnie, że lepiej jest, gdy dbamy o siebie regularnie. Ale co nam teraz da rozmowa o tym, czego już nie da się naprawić? Na tydzień przed  dniem "zero" ruszam z akcją "nawilżanie, złuszczanie i odżywianie" – korzystam z moich ukochanych produktów, po których od razu widzę efekty. Znajdziecie je poniżej. 

   Na początku tego roku zostałam poproszona o przetestowanie nowego duetu od marki NUXE. To było moje pierwsze – po wielu latach – zetknięcie z tą francuską marką. Pamiętam ich olejek, który był w Polsce trudny do dostania i trzeba było go szukać w czasie zagranicznych podróży. No i genialny dezodorant bez aluminium (ten jasno-różowy), który był jednym z niewielu kosmetyków kupowanych przeze mnie „na zapas". A potem nastąpił „boom" w branży kosmetycznej i czasy, w których polowało się na kosmetyki minęły, bo alternatyw było co niemiara, drogeryjne półki uginały się od możliwości, a ja przestałam przywiązywać się do marek. Ale skoro marka obiecuję, że w ciągu 60 sekund moja skóra będzie wyglądała młodziej i że gdy sama zobaczę efekty, to na pewno będę chciała Wam o nich napisać, to czemu nie powrócić do tej starej znajomości? Nie będę ukrywać, że podchodzę sceptycznie do tego rodzaju zapewnień, ale w tym przypadku się nie zawiodłam. Faktycznie twarz, po użyciu kompilacji koncentratu przeciwstarzeniowego Super Serum [10] i kremu NUXE Merveillance Lift wygląda lepiej. Ten pierwszy, dzięki bardzo zaskakującej konsystencji, natychmiast stapia się ze skórą, właściwie znika w ciągu kilku sekund i nie można z nim przesadzić. Krem z kolei daje uczucie przyjemnego nawilżenia i napiącia skóry.

 

   A co zresztą? Na tydzień przed sesją do fryzjera nie pójdę, bo za bardzo boję się, że nowe ścięcie okaże się porażką. Ale chętnie nałożę maskę głęboko odżywiającą na noc. Łyżwy weszły mi w krew, zauważyłam też, że godzina 18 to ten moment, w którym dziewczynki najchętniej dołączają do ćwiczeń i o ile wybieram w miarę ciekawe filmiki na youtube'ie to jesteśmy w stanie poćwiczyć razem nawet 40 minut. Nie napinam się – jeśli po kwadransie urządzają aferę nie do opanowania to trudno. Może kolejnego dnia się uda?

Krem na dzień na noc z witaminą C i aktywny peeling kwasowy od Yonelle to kolejny duet kosmetyczny, który w ostatnich miesiącach skradł moje serce. Już parę razy miałam okazję przekonać się, że produkty od tej polskiej marki spełnią najbardziej wygórowane oczekiwania. Już dawno nie odczułam takiego żalu, gdy opróżniłam cały słoiczek kosmetyku. Lumifusion Kolagenowy krem na dzień i na noc z witaminą C premium nadaje się do każdego typu skóry dojrzałej, zmęczonej, skłonnej do przebarwień i z innymi objawami starzenia się. Rozjaśnia i ujednolica koloryt cery, pomaga uzupełnić kolagen, zwiększa jędrność i elastyczność oraz redukuje zmarszczki.

Podwójnie aktywny peeling kwasowy AHA powinno się stosować nie częściej niż dwa razy w tygodniu (należy omijać okolice oczu, po 10–20 minutach skórę należy spłukać wodą, osuszyć i nałożyć krem). Pierwsze efekty zauważyłam po dwóch tygodniach stosowania, a po miesiącu skóra była bardziej porcelanową i wygładzona. Peeling w płynie zawiera WITAMINĘ C PREMIUM i kompleks LACTIFERUL™. Jeśli chcesz popracować nad swoją cerą i jesteś gotowa na regularne stosowania to na pewno będziesz pozytywnie zaskoczona. Obecnie do niedzieli (do 26 lutego włącznie) kosmetyki z serii LUMIFUSION można zakupić na Yonelle ze zniżką 25%.

 

3. Na dwa dni przed…

   Co kilka sezonów branża mody krzyczy o jakimś zaskakującym trendzie, niby wylansowanym na TikToku, podczas gdy dla wielu kobiet nie jest to właściwie nic odkrywczego – po prostu ma nową nazwę, która nadaje się na hashtag. Tak jest według mnie w przypadku „clean girl”, który szturmem zdobywa rolki. 

   Manikiur, który wygląda prawie jak naturalna płytka paznokcia. Włosy uczesane w schludny kucyk lub koczek, a jeśli rozpuszczone to bez sztucznej objętości czy mocnych fal. Twarz, która zachwyca blaskiem, z niedostrzegalnym makijażem podkreślającym zdrową cerę i rumieńce. Czytam, że ten trend wylansowało pokolenie „Z” (urodzeni po 1995 roku), że to nowoczesna wersja minimalizmu i że starsze kobiety też powinny go pokochać. Hola hola droga młodzieży. Nie przypisujcie sobie zasług starszych koleżanek. Jestem pewna, że wiele z Was wyznawało te same zasady stylu, ale nie wpadłyśmy nawet na pomysł, aby uznać to za trend (który z założenia powinien przeminąć).

Gdy przez kilka tygodni nie używasz balsamu to naprawdę możesz się zdziwić jak pięknie wygląda Twoje ciało, gdy skóra jest nawilżona. Ja nadal używam balsamu od Polemiki (mam też krem do rąk) bo jest multifunkcyjny i nie uczula żadnego członka mojej rodziny (smaruje nim także dzieci). Naprawdę warto go zamówić i przetestować – jestem pewna, że tak jak ja, na długo zapomnicie o innych balsamach.Kosmetyk wspaniale wygładza oraz nadaje skórze aksamitne wykończenie (wosk z borówki Rhus verniciflua, masło Tucuma). Naturalny skwalan roślinny, w budowie podobny do ludzkiego sebum, zapewnia nawilżenie i uszczelnienie naskórka oraz ułatwia wchłanianie się substancji aktywnych, a hialuronian sodu wiąże wodę i zapewnia nawilżenie skóry. Kosmetyk zawiera sproszkowaną herbatę Matcha – skarbnicę antyoksydantów o działaniu przeciwzapalnym, przeciwstarzeniowym i łagodzącym. Produkt jest odpowiedni dla wegan, kobiet w ciąży oraz mam karmiących. Z kodem MLE20 otrzymacie 20% zniżki na zakupy w sklepie Polemika (ważny jest do 15 marca).

 

   Ale niech będzie: powiedzmy, że idę w ten trend. Na dwa dni przed sesją skupię się na domowych działaniach, które idealnie się w niego wpisują. Zrobię pielęgnacyjny manicure i zakończę go pomalowaniem paznokci delikatnie różowym lakierem. Dopilnuję depilacji (o matko! Mam nadzieję, że w tym temacie standardy piękna zmienią się tak mocno, że moje córki w dorosłym życiu będą patrzyły na depilator tak, jak ja teraz na gramofon). Wykonam bardzo porządny peeling ciała, a ponieważ to kampania kolekcji wiosenno-letniej nałożę też samoopalacz. Wszystko to, co daje efekt "od razu" zostawiam na sam koniec – po prostu wiem już, że ten efekt równie szybko zniknie. Jeśli znajdę czas, to pójdę na zabieg „facemodelingu”. 

Wiem, że o Sensum Mare pisałam już wiele razy i to zarówno o tym serum, jak i o multi-pielęgnacyjnym kremie bb, ale to kosmetyki, które zmieniły moją pielęgnację i makijaż na zawsze i po prostu nie da się ich pominąć w tym wpisie. Odkąd używam kremu BB od SM zapomniałam o podkładzie, fluidzie i korektorze. Ostatnią butelkę podkładu wyrzuciłam kilka tygodni temu – stracił już ważność nim zdążyłam go zużyć. I nie zamierzam kupować już nic poza tym kremem. Poniżej znajdziecie zdjęcie z wszystkimi dostępnymi kolorami. Wiem, że wiele z Was regularnie robi zakupy w sklepie Sensum Mare więc dzielę się kodem – z hasłem MLE dostaniecie 20% zniżki na wszystkie produkty (poza zestawami). Oferta jest ważna do 15 marca. 

Używam teraz koloru MEDIUM, w ofercie pojawiły się dwa nowe odcienie kremów BB – kolor NATURAL oraz odcień FAIR. Odcienie pokazane na talerzyku to kolejno: 1 – DARK, 2 – MEDIUM, 3 – LIGHT, 4 – Fair, 5 – NATURAL. Krem, poza tym, że daje efekt krycia i wygładzenia to mocno odzywia i nawilża skórę (pamiętajcie o kodzie MLE aby dostać 20% zniżki w sklepie Sensum Mare). 

4. Co zabieram ze sobą?

   Przede wszystkim dobre nastawienie. Trzeba stawiać przed sobą realne cele, jeśli nie chcemy z frustracji zawinąć się w dywan – Kendall Jenner już nie zostanę. No i wiem, że pewnie nie zrealizuję mojego planu w stu procentach. Do kosmetyczki wkładam moje ulubione produkty – między innymi maskę od Bioxidea, krem bb od Sensum Mare i niezawodne serum od tej samej marki. Gdy już dojadę na plan wiem, że będę się świetnie bawić. 

  Podświadomie liczę na to, że część zmian, które wprowadzę zostanie ze mną na dłużej. No i że skoro sama patrzę na inne kobiety nie wpisujące się w rygorystyczny kanon piękna z życzliwością, akceptacją i podziwem, to znajdę w sobie więcej takich uczuć dla samej siebie. 

*  *  *

 

Wpis powstał we współpracy reklamowej z markami Drogeria Pigment, Nuxe, Yonelle, Sensum Mare oraz Polemika. 

 

 

Last Month

   Nie tęsknie jeszcze za wiosną. Zimowy sen mógłby trwać dłużej i czuję się trochę nieswojo, gdy widzę na drzewach pierwsze pąki. Nasz wyjazd w ukochane włoskie góry dał mi na szczęście piękną namiastkę mojej ukochanej pory roku i nie śmiem prosić o więcej.  

   Styczniowa codzienność to powrót do starych obowiązków, a jednocześnie próba wdrożenia nowej rutyny. Dzieci rosną, a wraz z tym zmienia się mój schemat dnia i pracy – natknęłam się ostatnio na ciekawy raport o tym, jak kariera i zarobki kobiet zależne są od liczby posiadanych dzieci. To trudny temat, ale gorąco zachęcam, aby przeczytać ten tekst. Być może świadomość niektórych zjawisk pozwoli nam choć trochę się przed nimi bronić?  

   W lutym chciałabym zrobić „tyyyle rzeczy” – mam głowę pełną pomysłów i mnóstwo motywacji. W La Ronde otworzymy nową sekcję, w której też będziecie mogły mieć swój udział – ten projekt daje mi mnóstwo satysfakcji, każdego dnia uczymy się czegoś nowego i mamy poczucie, że dokładamy małą cegiełkę do wielkiego odrodzenia branży mody w zgodzie z klimatem. W MLE kończymy wiosenno-letnią kolekcją i już ruszamy z kolejną, planujemy też kampanię na koniec miesiąca. Liczba tematów, o których chciałabym zrobić podcast rośnie szybciej niż góra brudnych naczyń w moim zlewie. Dokańczam właśnie największą w historii bloga modernizację tej strony i zupełnie nie widzę w tym wszystkich czasowych deficytów. Idę o zakład, że pod koniec miesiąca moje ambitne ulegną… hmm… powiedzmy, że „poluzowaniu”, ale obiecuję, że do „Last Month” i tak zdjęcia będę robić! W styczniu uzbierałam ich dla Was ponad sto – jeśli możecie sobie zrobić krótką przerwę to zapraszam do mojej retrospekcji. 

 Za kilka sekund każda z nich pobiegnie w swoją stroną. (Ta czerwona kreacja po prawej została chwilę wcześniej skradziona z szafy mamy.)1. Krupnik jako dzieło sztuki ;). // 2. Słoneczne wycinanki. Przez 31 dni stycznia słońce pojawiło się w moim mieście nie więcej niż trzy razy. // Ten wpis będzie dla mnie dobrą zgapą w zbliżających się miesiącach ;). 
Podobno zainteresowanie tak duże, że trzeba stać w kolejce. Nie zniechęcajcie się! Ja na pewno wybiorę się na tę wystawę jeszcze raz ("Fangor. Poza obraz" Pałac Opatów w Gdańsku).Pomarańczowy po lewej to mój ulubieniec. "Następnym razem idziemy z tobą, mamo."Park Oliwski z innej perspektywy. 1. "Ja już mamo wymyśliłam co dziś będziesz robić w pracy." // 2. Z tęsknoty za Toskanią. // Co starsza siostrzyczka ułoży, to młodsza … poukłada trochę inaczej. Każda wspólna gra to też lekcja (niełatwej) pracy w grupie. Modelowanie tych emocji i sprawiedliwe traktowanie bywa dla mnie wyzwaniem. Tu na zdjęciu widzicie grę w domino ze zwierzątkami od Muduko, które nie po raz pierwszy nas zaskakują (i ratują w kryzysowych sytucjach). Z kodem DOMINO otrzymacie 20% zniżki na wszystkie nieprzecenione produkty w sklepie MUDUKOGra została wykonana z ekologicznych i bezpiecznych materiałów. Wnętrze pudełka kryje w sobie niespodziankę zaprojektowaną przez @mama_z_kartonu! "Teraz jest idealnie! Mogę iść dalej!"
Gdy mama dwoi się i troi, aby czas epidemii RSV w przedszkolu minął jakoś łatwiej.
Ja jestem zachwycona i wolę jej wersję Kłapouchego od mojej. 
A później, z zawiązanymi oczami, będziemy przyczepiać Kłapouszkowi ogon.
1. Gotowi na sanki. // 2. Nasz tyrolski kącik, czyli jedna z wielu agroturystycznych restauracji w Val Di Fiemme. // Witaj Cortino! Dziś będziemy ją zwiedzać śladami Jamesa Bonda. Pierwszy kierunek – szczyt Tofana. 1. W Tyrolu wegetariańskie dania nieco rzadziej są pierwszym wyborem, ale to gnocchi z grzybami bije najlepsze żeberka na głowę. // 2. Moje wełny. // 3. Szybka kawa i lecimy na stok. // 4. Można się przyzwyczaić do takich widoków, ale powoli wraca tęsknota za morzem. // Mam cię! To tu się chowa całe słońce, które nie dociera zimą do Trójmiasta! Poranek w Rothenburgu.W kapciach na kolację?1. Kurtka – 303 Avenue, kominiarka – Arket, rękawiczki – COS, torebka – Saint Laurent (z drugiej ręki), okulary – Toteme. // 2. Przeglądając przypadkowy włoski magazyn o wnętrzach. Idealnie! // Czekoladowa babeczka z awokado? A może pączek z jogurtem i łososiem? No i mleko z sokiem jabłkowym na koniec – wiadomo! Duże śniadanie i można lecieć na śnieg. 
1. Uciekliśmy w góry przed kolejną falą wirusów. // 2. Passo Rolle – przepiękny szlak dla spacerowiczów. // 3. Znowu przerwa na jedzenie… // 4. … które zresztą było wyśmienite… // `W oczekiwaniu na pizzę…
Po tylu latach powroty smakują najlepiej… Ty wciągasz swoją mamę do środka, ja biegnę po tatę, ty łapiesz tego białego dużego, ja kładę się na podłodze i krzyczę, że chcę tego z prawej i wtedy moja mama wejdzie spytać co się stało, a my już będziemy przy kasie. Trzy… dwa… jeden – start!
1. Polecam El Brite De Larieto w Cortinie D'Ampezzo – fajna, regionalna kuchnia, piękne widoki, niezobowiązująca atmosfera i świetnie ubrani goście. // 2. Włoskie dyskusje o słońcu, śniegu i winie. // Mamy dwie godziny na zjeżdżanie! To co? Zaczynamy od cappuccino? 1. Ktoś tu pytał w komentarzach czemu już nie bierzemy ze sobą Portosa. Bez obaw – Portos, jak zawsze, przejechał z nami ponad tysiąc czterysta kilometrów i bawił się świetnie. Tutaj na głównym placu w Rothenburgu w trakcie postoju. Gdybyście chciały poczytać o długich podróżach z czworonogiem (które były dla nas świetnym treningiem przed podróżami z dziećmi) to polecam artykuł "Z psem przez Europę"Przecieramy górskie szlaki w dosłownym znaczeniu. U góry to chleb zamoczony (chyba) w delikatnym słodkim cieście i podsmażony na karmelu (nie w gębie), a poniżej to serek mascarpone z czekoladowym ciastem. Nie wiem, co tam jeszcze dodano do tych deserów, ale nic z nich nie zostało. Słodkie powroty do domu. Walczymy z przesuszoną skórą, próbujemy zrobić śniadanie z resztek, nadrabiamy zaległe projekty i leczymy niekończący się katar. (szlafrok – H&M, trencz – MLE w sprzedaży w lutym, golf – Soft Goat)Najdelikatniejsze i polskie, czyli szkło od KROSNO Glass. Jeśli w Waszym kredensie brakuje jeszcze kieliszków do uroczystego świętowania to postawcie na te od naszej rodzimej firmy Krosno Glass. Nie znajdziecie takiego eleganckiego szkła w sieciówkach. Z kodem KASIA20 otrzymacie 20% zniżki na zakupy w KROSNO a kod ważny jest aż do 10 lutego. 1. Pasmo wesołego świętowania. Co roku staramy się spotkać z okazji urodzin bloga i MLE. // 2. Równe cztery lata temu zaczął się najważniejszy dzień w moim życiu, który wszystko zmienił. Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło! // 3. // 4. Zdrówko. Kieliszki pochodzą z kolekcji Shake. To oczywiście sok jabłkowy. // Lata mijają, ale niektóre osoby (i psy) nigdy się nie zmieniają. 
Hummus, poszatkowany jarmuż, marchew i liście sałaty, oliwki z migdałami, winogrona, orzechy… i oczywiście paczka czipsów. Kto zgadnie, która miska została opróżniona najszybciej? Ile to już lat? Jedenaście? Kawał życia z tym blogaskiem :).My jej urządzamy królewską sypialnię, a ona woli spać na naszych głowach. Pewnie podświadomie czuje, że tęsknimy w nocy!Gdy poniedziałkowy ratunek przychodzi z najmniej spodziewanej strony.Chodzę i szukam odpowiedniego miejsca na ścianie.Swetry z MLE Collection, które nadal noszę i uwielbiam. Najstarszy jest z bodajże 2018 roku i wygląda jak nowy! "Mamusiu, musisz to wszystko przeczytać nim tata wróci z pracy". Urodzinki. Paluszki, pączki i chipsy. Może niezbyt modnie i bez wielkiej pompy, ale dla nas było idealnie. Kochamy wszystkich gości i wciąż nie opuszcza mnie uczucie wdzięczności, że nasza córeczka ma wokół siebie tyle kochających serc. 
Przypominajka! W tym roku MLE Collection przygotowało dla Was dwie wyjątkowe aukcje z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Linki do nich znajdziecie tutaj (kolekcja zimowa) i tutaj (kolekcja wiosenna). Jak wiadomo, nie zawsze można dorwać nasze projekty – wygrana w aukcji gwarantuje każdą rzecz z kolekcji. Wymarzona biała koszula w końcu trafiła też do mojej szafy. Uwielbiam ten idealnie odszyty kołnierzyk, szlachetny materiał, krój, który daje mnóstwo możliwości. Domowe biuro. I wielka drabina w tle. Czyli standardowy poniedziałek.1. Minimalizm w stylu lat dziewięćdziesiątych to podobno teraz najlepsza inspiracja dla biurowych stylizacji. // 2. Moje wymarzone wnętrze… powiedziałabym, że to ciągła gonitwa za czymś co łączy w sobie klasyczny i przytulny domek z nowoczesnością i minimalizmem. Misja samobójcza. ;) // 3. Tak zwane "siedzenie na sowę". To moje ulubione krzesło do pracy od marki TON, które polubiła też Monika :). // 4. Na pytanie czy jako mamie pracującej z domu zdarza mi się pić zimną kawę odpowiadam: ratuję się jak mogę. / Dress-code u mnie w domu nie istnieje, ale jeśli mam spotkanie służbowe na mieście to zamieniam sweter na marynarkę. Jeśli przeoczyłyście moją relację na Instagramie to od razu uprzedzam, że marynarka i spódniczka są z Modivo. Z kodem "KasiaTusk10" otrzymacie 10% zniżki w Modivo a z kodu korzystać możecie do końca lutego. To był wyjątkowy pokaz – w całości możecie go zobaczyć tutaj, a kilka słów więcej napisałam o nim w tym artykule.Bajkowe popołudnie trwa w najlepsze. Któraś z Was zapytała mnie ostatnio co zrobić, aby bałagan w domu nie rozpraszał, gdy musimy popracować? Myślę, że dobrze jest wyznaczyć sobie konkretną godzinę, w której siadasz do pracy nawet jeśli żaden pokój w tym momencie się do tego nie nadaje. ;) W domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia, więc to kwestia raczej naszej decyzji niż otoczenia.
Bukiet od nas dla Was na koniec. Niech to będzie zapowiedź cudownego przedwiośnia!

*  *  *

 

 

 

Wpis powstał przy współpracy z markami Krosno i Muduko.

Coroczny ranking – Najlepsze kosmetyczne hity roku 2022!

   Gosia z tej strony! Jeśli pod choinką nie znalazłyście wymarzonego prezentu, bo zażyczyłyście sobie ulubiony krem, a zamiast tego dostałyście komplet ręczników, to pamiętajcie – zawsze jest Makelifeeasier. W ostatnich tygodniach zebrałam dla Was zniżki na kosmetyki, które naprawdę są warte Waszych pieniędzy – część z nich znacie, a część poznałam dopiero w tym roku, ale już po pierwszym słoiku wskoczyły na listę moich ulubieńców. Wracam więc do Was z corocznym rankingiem najlepszych hitów pielęgnacyjnych i krótko podsumowuję to, co działo się w ostatnich dwunastu miesiącach.

   W zeszłym roku największą popularność w pielęgnacji zdobyło hasło "skin cyclingu”. Ta metoda przez wiele tygodni była wiralem na Tik Toku i napisały o niej nawet takie portale jak "Washington Post", "New York Times", „The Well" i „Byrdie”. To cykliczne, czyli naprzemienne podejście do pielęgnacji skóry, które polega na zamiennym używaniu preparatów ze składnikami aktywnymi oraz dawaniu swojej skórze odpoczynku. Domyślam się, że teraz pomyślałyście „i co w tym odkrywczego?”, ale dajcie mi szansę – postaram się szybko streścić co innowacyjnego wnosi ta zasada. Mamy cztery kroki pielęgnacji wieczornej, dzięki którym nasza cera już po dwóch cyklach ma wyglądać jak po nałożeniu filtra z Instagrama – pierwszy dzień złuszczamy skórę i to nie domowymi sposobami tylko mocnymi kosmetykami, drugi wieczór jest pod znakiem retinoidy, a konkretnie do grupy retinoli. Trzecia i czwarta doba to regeneracja. Po wieczornym demakijażu należy nałożyć krem nawilżający z jak najprostszym składem.

   Przez ostatnie miesiące dużą popularnością w świecie pielęgnacji cieszył się też zabieg tlenowy „Intraceuticals”. Bazuje on na technologii tlenu hiperbarycznego oraz zjawiska infuzji, które pozwala na wtłoczeniu w głębsze partie skóry składników aktywnych, bogatych w kwas hialuronowy i składniki regenerujące. Efekty są widoczne od razu. Zabieg jest bezbolesny. Skóra po nim jest dobrze nawilżona, napięta i rozświetlona. Podobno jest to ulubiony zabieg gwiazd m.in. Jennifer Lopez, Evy Longorii, Madonny, Kate Perry, Naomi Campbell, Fergie oraz… Justina Timberlake'a.

   W moim otoczeniu miniony rok stał pod znakiem „facemodelingu”. Większość moich koleżanek chwali sobie takie zabiegi. Ja jeszcze nie miałam okazji go przetestować, ale obiecałam sobie, że zapiszę się na niego tuż po Nowym Roku. Ale teraz już czas na konkrety, czyli kosmetyki, które nie „zabijają” ceną, a naprawdę są godne polecenia.

BasicLab przygotowało dla Was kod "MLE" – umożliwia zakupy z 20% zniżką na nieprzecenione produkty.

1. Najlepszy krem do twarzy NA NOC.

Podczas wieczornej pielęgnacji już od dawna nie roztaję się z kremem aktywnie stymulującym do twarzy, szyi i dekoltu od BasicLab. Marka wypuściła sporo nowości w zeszłym roku, między innymi świetne serum z retinolem o różnym stężeniu i właśnie polecany przeze mnie krem. W jego skład wchodzi 5% aminokwasów, 4% kompleksu czynników wzrostu (roślinnych EGF oraz TGFβ2), retinal, oligopeptide-4, witaminy E, ceramidy oraz fitosterole. Krem niweluje zaczerwienia skóry, wygładza i nawilża, ale co najważniejsze redukuje przebarwienia wokół oczu. Jest też świetny dla osób, które chcą rozpocząć pielęgnację z retinoidami. W tym kremie jego zawartość jest na tyle niewielka, że nie zaszkodzi nawet wrażliwej skórze. Jeśli Wasza skóra jest przyzwyczajona to tego składnika można spróbować użyć większego stężenia, do tego polecam to serum

W tym zestawieniu nie polecę kremu na dzień, bo próbowałam znaleźć coś nowego i testowałam wiele polskich marek.  W tym, tych mocno promowanych w mediach społecznościowych i nie tylko – nie było w nich nic odkrywczego, nic co szczególnie by mnie zaskoczyło. W tym momencie używam Image Vit C, ale według mnie jest zbyt drogi, aby polecić go w tym zestawieniu (nie spełnia jednego z głównych kryteriów – idealny kosmetyk powinien mieć idealną cenę).

2. Najlepsze serum do twarzy.

Tutaj nie wymienię jednego najlepszego produktu, bo mam trzy różne sera, które używam naprzemiennie w zależności od tego czego moja skóra wymaga. Jeśli szukacie czegoś co pomaga w walce z przebarwieniami i daje efekt „glow” to musi mieć dużo witaminy C – tutaj link to idealnego wyboru. Jeśli macie problemy z trądzikiem, z rozszerzonymi porami, z bliznami potrądzikowymi, to trzeba uderzyć doraźnie z kosmetykiem z dużą dawką retinolu i to serum (link) będzie najlepsze (ale uwaga! Takiego stężenia można użyć dopiero po wcześniejszym wprowadzeniu, czyli najlepiej przez tydzień używać kremu z punktu pierwszego). Jeśli potrzebujecie czegoś na bardzo suchą skórę, to najlepsze będzie to serum (link) – używam je najczęściej, bo jest łagodne, szybko się wchłania i nawet jak dodam do niego krem to już po chwili mogę nakładać makijaż.

3. Najlepsza maska do twarzy. 

Moją ulubioną maską do twarzy jest ta „liftingująca" od marki Senelle, która jest idealnym produktem „bankietowym", bo od razu widać efekt. Twarz jest rozświetlona, nawilżona i jędrna. Produkt pozostawia się na 15 minut i jego nadmiar wyciera wacikiem – u mnie najczęściej nie ma co zbierać. Ja po jej nałożeniu od razu nakładam podkład i nie ma żadnego problemu z rolowaniem się czy z nierównomiernie rozłożonym pigmentem. Teraz możecie skorzystać z kodu "MLE20" więc za cała tubkę trzeba zapłacić 111 złotych – to dobra cena za tką jakość produktu. Kod zapewnia znżkę na wszystkie produkty poza zestawami, będzie aktywny do końca stycznia.

4. Najlepszy podkład do twarzy.

 Krem BB od Sensum Mare pierwszy raz kupiłam w zeszłym roku przy okazji kodu zniżkowego, który był w jednym z Kasi wpisów. Kasia długo przekonywała mnie, że ten produkt zmienił jej codzienny makijaż i właściwie wyeliminował z niego ciężkie podkłady.  Po kilku aplikacjach przekonałam się, że jest to też świetny sposób pielęgnacji. W jego skład wchodzi Plankton Glass Flower (fitoplankton pochodzący z wulkanicznych jezior, wyrównuje koloryt skóry, wspomaga w nadaniu skórze naturalnego wyglądu i ukryciu niedoskonałości), Kompleks Pollustop (tworzy  film na skórze, zapewniając ochronę przeciw zanieczyszczeniom, które można spotkać na co dzień, np. cząsteczkom metali ciężkich, węgla, cząstkom PM 2,5.), kompleks 5 alg morskich (potęguje nawilżający i pielęgnacyjny efekt dla skóry), woda z lodowca norweskiego (jedna z najczystszych wód), kompleks InfraGuard (kompozycja wyciągu z peruwiańskiej rośliny Tara i kiełków słonecznika). Na dodatek skutecznie chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania podczerwonego, niebieskiego i negatywnym wpływem wolnych rodników. Zawiera witaminę E, olej jojoba oraz masło shea. Może lepiej zapytać: czego ten krem bb nie zawiera? Teraz można wybrać jeden z pięciu odcieni, więc każda z Was znajdzie odpowiedni dla siebie. Na zdjęciu widzicie wszystkie. Ja używam "Naturale", moja karnacja jest jasna, ale nie alabastrowa, dlatego nie używam najjaśniejszej wersji. Do końca stycznia możecie skorzystać z kodu „MLE", aby uzyskać 20% zniżkę na cały asortyment.

5. Najlepszy balsam do ciała. 

Tę polską markę polecam od wielu wielu lat. Cieszę się, że wciąż pozostają w tym rankingu, bo ich kosmetyki są świetne. Balneokosmetyki od początku istnienia dbają o jakość produktów i widać, że ta marka nie jest nastawiona tylko na wypuszczanie coraz to nowszych formuł, bo te które są u nich od wielu lat nie mają konkurencji. Malinowe masło do ciała jest jednym z nich. Gęsta konsystencja, 95% składników naturalnych, delikatny zapach i bardzo wydajna pojemność, to tylko niektóre z zalet. Dzięki dużej zawartości masła Shea, oleju avocado i macadamia łagodzi i delikatnie natłuszcza naskórek, a co najważniejsze silnie i długotrwale nawilża i odżywia. Z kodem „styczeń" zapłacicie za 230ml 47 złotych. Kod działa na wszystkie produkty i zapewnia 20% zniżkę – będzie ważny do końca stycznia na wszystkie produkty.

6. Najlepsza odżywka do włosów.

To kolejny produkt, który poleciła mi Kasia. A właściwie wyszperałam go w jej kosmetyczce, gdy w czasie wyjazdy chciałam pożyczyć od niej pastę do zębów. Nie znałam tej marki, co wywołało szok i niedowierzanie u moich koleżanek, które Olaplex uważają za podstawę pielęgnacji włosów i prawdziwe panaceum na suche końcówki. Olaplex, to też jedyny produkt zagranicznej marki na naszej dzisiejszej liście. Ta kalifornijska marka bazuje na unikalnej technologii Olaplex Bond Building, naprawiającej uszkodzenia włosów powstałe w wyniku koloryzacji, stylizacji przy użyciu wysokich temperatur czy uszkodzeń mechanicznych. Kupiłam intensywną maskę nawilżającą do nabłyszczania i zmiękczania włosów N°8. Jestem bardzo zadowolona i jak na taki produkt cena naprawdę jest przystępna. Niestety, nie ma na nią kodu, ale znalazłam ją przecenioną tutaj.

Teraz kolej na Was i Wasze odkrycia. Korzystajcie z kodów i dorzucajcie w komentarzach swoje typy!

Last Month

Skończył się czas oczekiwania, a zaczął podsumowań. Ten pierwszy uwielbiam, a za tym drugim nie przepadam, ale tylko wtedy, gdy dam się wciągnąć w dyskusję o tym, co złego wydarzyło się w minionym roku. „Ten rok był pełen ważnych lekcji” – wolę powiedzieć. „Odrobiłam je skrupulatnie” myślę i nie stawiam sobie przytłaczających celów. To pozwala mi na chwilę zawieszenia. Mogę z czułością popatrzeć na choinkę – lekko już posypaną – i nie przejmować się tym, że zaraz będę musiała ją uprzątnąć. Wspominam za to z radością święta, pierwszy śnieg, rodzinne sprzeczki przy grze w „pociągi”, pieczenie niezbyt pięknych pierników i prawdziwe wojny o zawartość adwentowego kalendarza.

Właśnie w około świątecznych tygodniach jak w soczewce widzę to, co w życiu daje mi najwięcej szczęścia. I, nawet jeśli się starałam, to zdjęcia pewnie tego nie oddadzą!

Początek grudnia i piękna niespodzianka za oknem. 
"Cud na 34. ulicy" to mój ukochany świąteczny film. Mamy tu Nowy Jork, odrobinę magii (a może po prostu ludzkiej dobroci – tego do końca nie wiemy), i przepiękną scenografię. 1. Prawdziwa miłość to obranie mandarynki i brak nadziei na zgarnięcie chociaż jednego kawałka. // 2. Chwila dla mamy, czyli szybka ucieczka do łazienki i domowe spa. To od czego zaczynamy? Od mycia wanny czy segragacji prania? ;)//

Resztkę mojego kremu od polskiej marki Say Hi ukradł mi mój mąż, któremu ciężko znaleźć coś, co go nie uczula. Moja szczodrość wynikała z faktu, że kurier wiózł mi już nowy słoik oczywiście. Produktów tej marki używam już od jakiegoś czasu i widzę, jak pozytywnie wpływają na moją skórę – żółty krem rozświetla i nawilża. Od czasu kiedy go używam zauważyłam także, że znacząco niweluje przebarwienia. Co ważne – substancje w kosmetykach są naturalne i wegańskie, kosmetyki nie są testowane na zwierzętach. Marka nie używa folii przy wysyłce ani żadnego plastiku. Kosmetyki są w pełni bezpieczne dla kobiet w ciąży. Z kodem MLE20 otrzymacie 20% rabatu na zakupy w Say Hi, a z kodu rabatowego możecie korzystać do 31 stycznia. 

1.Ten krem to istny efekt "glow" na skórze. Czy któraś z Was testowała może różową wersję kremu od tej marki? A tu delikatna emulsja oczyszczająca. Piąty grudnia. Wieczór. Czytamy o myszkach uciekających przed zimą, czyścimy buty i pieczemy pierniki dla świętego Mikołaja. Zamiast nowych ozdób do domu i na choinkę. Kilka stron tego opowiadania wprowadza w odpowiedni nastrój lepiej niż najpiękniejszy stroik. Wszystko co zrobią te małe rączki wydaje mi się takie piękne! I dlatego wybaczam te konfetti na podłodze… i w butach… i w misce Portosa… i w mojej kosmetyczce (?!).Trzeba przyznać, że grudzień wziął sobie to serca to, że nazywany jest najciemniejszym miesiącem roku. W Trójmieście przez ponad dwa tygodnie nawet najmniejszy promyk nie przedarł się przez chmury. Tutaj moment, w którym słońce w końcu wróciło – ale tylko na chwilę ;). Teleportacja! Dzięki marce CHANEL mogłam spędzić 36 wyjątkowych godzin w Paryżu. Całą relację z tego pobytu możecie zobaczyć w tym wpisie. W pięknym towarzystwie. Z Wami czułam się (prawie) jak Emily ;). 1. Gdy miesiącami odchodzę myślami w stronę nowoczesnego wzornictwa, aby potem wpaść jak śliwka w kompot i zakochać się we wnętrzach hotelu Raphael. // 2. W drodzę na wystawę i Łuk Triumfalny w tle. // 3. Naszyjnik z pereł. // 4. Jeszcze nie przebrana po podróży bo pokój niegotowy – ale nie szkodzi! (mój płaszcz to Le Brand, torebka – Chanel, dżinsy – Mango, buty – Massimo Dutti. Aż strach otworzyć! 
1. Vivian Hoorn! Uwielbiam ją, ale za bardzo się wstydziłam, aby się przywitać. Teraz żałuję! // Z każdej strony, niezależnie od pogody – uwielbiam ten widok. // Dziwny ale piękny. Pierwszy raz w Paryżu o tej porze roku. Stolik w pośpiechu opuszczony. Całe szczęście ja mogę jeszcze posiedzieć i zastanawiać się gdzie popędziła ta para. 

Le Castiglione. Jedno z moim ulubionych miejsce na lunch. 

1. Buziaki Kochanie, bardzo za Wami tęsknie! Miłego usypiania dzieci! // 2. Mistrzowie nakrycia ci Francuzi. // Najlepszy dowód na to, że to co piękne i dobrze wykonane nigdy nie straci uroku. 1. Słynna "Gigi". Podobno nie sposób zarezerwować tam stolik, ale nasza współtowarzyszka podróży ma swoje sposoby. Gdyby "La Ronde" doczekało sie kiedyś własnego butiku, to chcę takie drzwi!Powroty do domu pachnącego cynamonem są najsłodsze! Nawet jeśli czekaja nas duże porządki i dlaszy ciąg remontowych spraw. Ostatni przeprowadzkowy karton z wieczorowymi kreacjami odpakowany. W ten świąteczny czas postanowiłam reanimować moje stare kreacje sprzed lat. Sukienka ze zdjęcia to Self-portrait kupiona w 2018 roku, a jedwabna koszula to Melanie Birger, która wisi w mojej szafie już dekadę. 1. Sukienka z 2017 roku. Piękna, ale niewiele mam okazji aby ją nosić. // 2. Książka Miss Dior to nie jest kolejna słodka opowieść o modzie. // 3 i 4. No to ruszamy! W tym roku pobiliśmy rekord i wytrzymaliśmy z ubieraniem choink do 20 grudnia. // Ktoś zamiast pomagać ściąga świąteczne ozdoby… mamy tu Grincha! Kupowanie prezentów Portosowi nie jest zbyt skomplikowane. Chociaż właściwie to wręcz przeciwnie, bo wywęszy wszystko, co Mikołaj dla niego przyszykuje.  Do Wigilii zostało jeszcze trochę czasu, ale przez jego popiskiwanie musuelismy niestety złamać tradycję i ten prezent rozpakować wcześniej.Portos nie jest łatwym psem jeśli chodzi o dietę. To znaczy – zjadłby wszystko (ma na swoim koncie już między innymi trutkę na szczury i piłkę pingpongową), ale pod względem karmy jest bardzo wrażliwy. Ja moge polecić Wam markę Farmina. Dzięki współpracy Farminy z Uniwersytetem Fryderyka II w Neapolu (Wydział Żywienia Zwierząt) narodził się zespół Farmina Vet Research, którego celem jest opracowywanie nowych formuł na podstawie najnowszych odkryć naukowych. Znamienitym przykładem tego mogą być badania pokazujące ogromne znaczenie żywienia karmą o niskim indeksie glikemicznym w celu zapobiegania wystąpienia otyłości i cukrzycy. W ofercie można znaleźć karmy dla alergików i o różnym składzie (Portos nie może jeść mięsa kurczaka i kaczki). Właściciele psów mogą sami się przekonać czy warto. Jeśli skorzystacie z kodu rabatowego możecie otrzymać, aż 20% na zakupy w e-sklepie Farmina. Wystarczy, że w podsumowaniu wpiszecie ten kod: PL3429TJSQFAUY. Jest on ważny do końca lutego. 1. Tę piękną gwiazdę wyczarowała z wnuczkami moja teściowa – wystarczy kilka papierowych worków i chęci. // 2. Te dwa centymetry raczej nie przetrwają do południa.To prawda, że bez tych dwóch małych elfów ubieranie choinki poszłoby nam znacznie sprawniej, ale od kiedy w świętach chodzi o dyscyplinę? :)"Miałyście poczekać aż wrócę z pracy!" Ostatnio wspominałyście mi, że chciałybyście tutaj poczytać o jakichś nowych markach wartych uwagi. No to proszę – 303 Avenue.

1. To jedynie świąteczna pocztówka, ale kto wie? Może w styczniu czekają nas jeszcze takie widoki? // 2. No dobra, przyznaję się! Tę małą choinkę ubrałyśmy wcześniej. // I kolejna świetna polska marka – Le Brand. 1. Gdy po nieprzespanej nocy budzi cię zapach kawy, która już czeka przy łóżku. // 2. i 3.Proste pomysły na zimowy obiad. // 4. 65, 23, 2 – a ile lat mają Wasze bombki? // Zbiory po wcześniejszych wiligiach. 1. Fajna! // 2. i 4. Świąteczna paczka od Vogue, bardzo dziękuję! // 3. A tak prezentuje się bluzka od Le Brand (mam ten model także w białym kolorze). Chyba wiem już co włożę w sylwestrową noc. //

Otwieramy ostatnie kalendarzowe okienko (i liczymy, że nie zostało wcześniej wyjedzone).Co tu zrobić, aby jakoś spowolnić ten czas?Srebrny łańcuch i bibuła. 
1. Chwila, w której wiesz, że kilka paczek nie zdąży już przed świętami. Ta słodka bombka jest od moich ukochanych dziewczyn z 2inCreatives. // 2. Szalik skradziony tacie i dlatego tak uwielbiany. // Chałka dla leniwych, czyli zamiast obsmażania, wlewamy wymieszane mleko, jajka, cukier i wanilię do brytfanki i całość pieczemy. W smaku bardzo podobne, a ja mam czas aby usiąść z rodziną przy stole i cieszyć się Bożym Narodzeniem. 1. Mój ukochany towarzysz – ogrzewa w zimowe wieczory i gdy złapie wirus, służy nam jako dach do "bazy" i do pikniku z ciastoliną w roli głównej. Znajdziecie go tutaj. // 2. Bezglutenowe ciasteczka od moje babci dla prawnuczek (ale ja też trochę podjadałam). // 3. Dla wielkich fanów "Ani" i "Harry'ego" te dwie książki byłyby pewnie ciekawym znaleziskiem. // 4. Poranki po świętach bywają… powolne. // 

Takie dresscode zaplanowałam na ten tydzień w siedzibie Makelifeeasier. Koc od Mongolian towarzyszy mi już naprawdę długo i cały czas ma się bardzo dobrze! Na stronie tego sklepu znajdziecie więcej kocy i pledów, które biją na głowę te z sieciówek. Mój telefon pokazał mi dziś to zdjęcie z przeszłości.  
W stronę śniegu! Mam nadzieję, że uda nam się na chwilę uciec od szalejącej grypy, rsv i siedemdziesiątej dziewiątej mutacji covidu. W razie czego – jestem spakowana!Patrzymy przed siebie i miło wspominamy to, co było. To moja recepta na poświąteczny czas. Do siego roku!

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z marką Say Hi, Farmina i Mongolian.

Last Month

Jaka jest przyczyna tej radości, gdy te same, oczywiste zdarzenia, powtarzają się co roku? Późną jesienią i wczesną zimą zadaję sobie to pytanie częściej, bo jest tyle rzeczy, na które czekam z niecierpliwością. Pierwszy śnieg. "Last Christmas" w radiu. Kalendarze adwentowe. Warsztaty z tworzenia świątecznych wienców. Pieczenie pierników i kilka innych punktów na liście czeka na odhaczenie – ale na to przyjdzie czas w grudniu. A teraz pożegnam listopad tak, jak na to zasłużył. 1. i 2. Początek tego miesiąca spędziłam w Londynie. Po premierze nowego sezonu "The Crown" miałam jeszcze trochę czasu, aby skorzystać z poleceń moich przyjaciół. // 3. "Sen o smażonym serze" – to oryginalny tytuł tego rysunku z myszką. // 4. Czekałam na ciebie dziewięć tygodni.W muzeum Wiktorii i Alberta udało mi się załapać na czasową wystawę Beatrix Potter "Drawn to Nature". Autorka najpiękniejszych angielskich bajek dla dzieci o małych zwierzątkach miała w dzieciństwie przyjaciela w postaci Springer Spaniela… Kto wie? Może to jakiś prapraprzodek Portosa?1. Bardzo kusi żeby zapukać! // 2. Tworzenie takiej wystawy od podstaw i wymyślanie sposobów na zaskoczenie odbiorców musi być niesamowitą pracą. Czekając z walizkami pod hotelem. Za parę godzin będę w domu. Ciekawe, czy obudzą się, gdy po cichu będę wchodzić do mieszkania. Mama wróciła! Najchętniej przywiozłabym ze sobą cały Londyn. Wybrać coś, co się szybko nie znudzi, spodoba się mi i dzieciom, no i nie będzie z czekolady, to nie taka łatwa sztuka. Za co kocham moją pracę? A między innymi za to, że na naszych firmowych spotkaniach możemy mieć na stopach wełniane skarpety. Ten idealny dres z delikatnej, miękkiej bawełny był naszym bestsellerem. Wiele z Was po miesiącach użytkowania pisało mi, że jego jakość jest nie do przebicia, więc cieszę się, że w przypadku nowego koloru udało nam się (z trudem) utrzymać starą cenę. Mam nadzieję, że pojawi się w sprzedaży w przyszły piątek.1. Gdy próbujesz sama siebie przekonać, że uwielbiasz te spacery z psem w mrozie o siódmej rano. / 2. Ojej, to już wieczór? Przecież dopiero co jadłam śniadanie! // 3. Gdy mąż szuka pilota do głośników od tygodni, a ty znajdujesz "to" w kartonie z naczyniami. // 4. To co gotujemy? // Czyżby "bad hair day" Portosiku?Mój zestaw do porannych spacerów i wyrzucania śmieci. Gdy ze wszystkich sił próbuję utrzymać świąteczny nastrój w ryzach i nie myśleć o choincę w listopadzie, ale one tego nie ułatwiają. "Święty Mikołaj" to pierwsze i ostatnie słowa jakie słyszę ostatnio rano i wieczorem ;). 1. Te listopadowe śnieżne dni to była piękna niespodzianka. // 2. To co gotujemy? // Z piwnicy wrócił karton z ubrankami na półtora roku, a w nich mój ulubiony sweter z terierem. Moja starsza córeczka dostała go kiedyś na święta i teraz dzielnie służy młodszej (z Pepa&Company).Uwielbiam ten makaron! Jeśli nie dodamy sera na koniec to mamy wersję wegańską, jest przepyszny i robi się go chwilę. Znajdziecie go w tym wpisie z minionego miesiąca. Gdy szron rysuje gwiazdy na oknie to znaczy, że na obiad będzie coś bardzo rozgrzewającego (ten szron to ze spray'u oczywiście, ale nastrój i tak zrobiony ;)).Moja ulubiona książka Jamie'go. To właśnie w niej znalazłam przepis na ten makaron i parę innych, które też już wypróbowałam. Przeczytałam o niej u kochanej Elizy z White Plate (jeden z niewielu blogów, które nadal funkcjonują) i od razu wiedziałam, że to będzie coś dla mnie.  "Łatwe jednogarnkowe cuda" to zbiór przepisów, których celem było sprowadzenie zmywania do absolutnego minimum (każde danie przyrządzisz w jednym garnku, na jednej patelni albo blaszce do pieczenia), skrócenie czasu spędzonego w kuchni, ale jednocześnie autor postarał się, aby nie stracić nic na smaku. Uważam, że się udało. Pogoda bardzo jesienna, ale nastroje już trochę świąteczne. Wigilia wigilii w MLE. W miłym towarzystwie i w miłym miejscu. Jeśli szukacie hotelu w Gdyni, to polecam Wincenta. Gdynia. Ma swój urok.
1. Wieczorami ktoś projektuje mi regał na książki w salonie :). // 2. Jarmark świąteczny. Rodzice trochę spięci, bo kolejki wszędzie, dużo ludzi, ale dzieci oczarowane. // Uwielbiam ten czas, gdy sto procent uwagi mogę poświęcić moim dzieciom. Przez chwilę zanurzyć się w ich świecie i najlepiej nie wychodzić z niego do wieczora. 

Interakcja. Słowo klucz, gdy chodzi o czas z dziećmi. Są takie rzeczy, które to utrudniają (telewizja, praca z domu, obowiązki, które chcemy mieć szybko z głowy), a są też takie, które bardzo ułatwiają rodzicowi szczerze zaangażowanie. Gra rodzinna "W Krainie Baśni" od Muduko na pewno należy do tej drugiej grupy. Listy, okulary, drabiny, miotły i inne obiekty codziennego użytku zgubiły się w okolicy zamku Kopciuszka, chatki Królewny Śnieżki, targu Alladyna i wielu innych cudownych miejsc. “W Krainie Baśni” gracze wcielają się w bajkowych detektywów, których zadaniem będzie jak najszybsze odnalezienie tych przedmiotów. Zadanie nie jest łatwe, bo obiektów na planszach jest całe mnóstwo! Tutaj znajdziecie link do zasad gry. Gorąco ją polecam i wiem, że Wam też się spodoba. Z kodem BAJKA otrzymacie aż 20% zniżki na wszystkie gry w sklepie Muduko

1. Ulubiona pozytywka świąteczna odnalazła się na dnie jednego z kartonów. Już się bałam, że zaginęła! // 2. Ciasto marchewkowe można uznać za warzywo prawda? Stary przepis znajdziecie tutaj. //Pila(R)Tes. Moje ulubione grafiki i obrazy wracają po remoncie na swoje miejsce.1. Trochę koloru dla odmiany, // 2 i 3. Poczekacie do wiosny? // 4. Gdy choroby trzymają się za długo i instytucja przedszkola przenosi się do domu na kilka tygodni. // W grudniu noszę ją zamiast okularów przeciwsłonecznych ;).

Bardzo długo pracowałyśmy nad nową wersją naszego zimowo-świąteczno-góralskiego swetra. Chciałam, aby był bardziej minimalistyczny, uniwersalny, a jednocześnie subtelnie nawiązywał do obecnej pory roku. No i oczywiście, aby nic nie mogło równać się z jego jakością, bo wiem, że takie swetry kupuje się raz na kilka lat. Mamy więc najcenniejszą i nadelikatniejszą z możliwych wełen – 100% merynosa. 

1. Za nami pierwsza niedziela Adwentu. // 2. To dobry moment, aby otworzyć nasze świąteczne stoisko z pluszowymi cynamonkami i niewidzialną gorącą czekoladą.  // Wielkością? Gatunkiem? A może kolorystycznie? Do dzisiaj nie podjęłam decyzji i pewnie zostaną już tak, jak poustawiał je mój mąż – w pięć minut i nie zwracając uwagi na nic. 1. Proste i smaczne, czyli naleśniki z jabłkami i mascarpone. // 2. "Mamo, którą bierzemy?" // 3. Kto wypatrzy żelazko? // 4. Remont był długi i trudny, a w sumie wcale nie tak wiele się zmieniło ;). A to kadr sprzed miesiąca, gdy kończyłam dla Was wpis. Chwilę później spadł śnieg i sparaliżował Trójmiasto. Wystawa czasowa w… galerii handlowej Klif. I wieżowce w Gdyni, które tak dobrze znam.Taki trochę detektyw, trochę kowboj, a trochę tenisista. Zaskakujący i czarujący Szczecin. Wybudowany na mapach Paryża, ale posiadający swoj własny, niepowtarzalny klimat. Chętnie tu wrócę. Filharmonia, którą trzeba było zobaczyć i plakat promujący wernisaż "Powrót do ogrodu" Foglera. Sprawdzamy lampki wyciągnięte z kartonów. Na szczęście tylko połowa nie działa. Poranki, gdy na zewnątrz ciemno i mroźno. Wełniane kapcie na nogi i otulające serum i emulsja dla buzi. Kto używał produktów Oio Lab ten wie! Na zdjęciu widzicie nawilżające serum Aquasphere, które można teraz kupić w zestawie z kremową emulsją The Forest Retreat . Oio Lab zestaw Glow Facial Set w kompostowalnym opakowaniu Super Mushroom to dwuetapowa pielęgnacja dla klinicznie potwierdzonych rezultatów i zdrowo wyglądającej skóry. Kod MLE15 da Wam zniżkę w wysokości 15% na całą ofertę marki dostępną na www.oiolab.co. Ważny będzie do 15.12. do końca dnia.

Zestaw Glow Facial Set przychodzi w kompostowalnym opakowaniu. Ale bajer! ;)To przepis, który pewnie kojarzycie z ostatnich lat, ale czuję moralny obowiązek, aby Wam o nim przypomnieć, bo jest po prostu najlepszy, a bez wyrzutów sumienia można go jeść tylko w święta ;). Sen zimowy w moim ogrodzie. 
A co tu na mnie czeka? Zazwyczaj to ja dawałam moim dziewczynom prezenty od "Tori Świąteczna Rewolucja", ale w tym roku jeden trafił się też mi! Do wyboru jest kilka różnych możliwości, ale wszystkie są skompletowane z wielką dbałością i z wykorzystaniem lokalnych polskich produktów. Na firmowe wigilie – idealne!

Prowadzicie firmę i nie wiecie jaki prezent kupić współpracownikom? A może pod koniec roku chcecie podziękować tym, z którymi udało się Wam stworzyć fajny projekt? W Tori znajdziecie idealne podarunki. Marka wyznaje filozofię poszanowania przyrody w każdym możliwym aspekcie. Stawiają na najwyższą jakość i naturalność produktów z rodzinnych firm i manufaktur oraz na ekologiczne opakowania, które (mimo, że wykonane z tektury z recyklingu) wyglądają uroczo nawet bez dodatkowych kokard czy papierów.Pomarańcza, laska cynamonu, goździki, imbir i trochę miodu. Dopiero jak dopijałam zorientowałam się, że zapomniałam dodać herbaty, a i tak smakował najlepiej!
Pierwszy dzień grudnia. Piszemy listy, malujemy kartki, rozmawiamy. Niespodziewani, ale zawsze mile widziani goście zaglądają co chwilę. A my cieszymy się z dobrych wiadomości – dziś zaśniemy ze spokojną głową. To najpiękniejsza kartka świąteczna jaką dostałam. Cała się rusza, czego niestety na zdjęciu nie widać. Znajdziecie ją tutaj.
Szukamy miejsca, w którym powiesimy nasz wieniec. Jak zwykle zrobiłyśmy go same na warsztatach w Narcyzie, ale można też zamówić taki przez internet – dla siebie, albo w prezencie. Akwarele, które można uzupełniać. Odkąd zostałam mamą to właśnie akwarelami maluję najczęściej. Bardzo łatwo osiągnąć dzięki nim piękny efekt, są łatwe w użyciu dla mniejszych dzieci, no i w miarę łatwo je zmyć, gdy niechcący spadnie nam pędzel na podłogę albo postanowimy pomalować młodszej siostrze włosy. Znalazłam je w moim ulubionym sklepie papierniczym – Escribo (polecam też blok rysunkowy z grubymi kartkami w idealnym odcieniu ecru. Wystarczy namalować na nich prosty obrazek, aby wyglądał jak profesjonalna kartka świąteczna czy grafika). Z kodem MLE10 otrzymacie 10% rabatu na zamówienie w Escribo (kod jest ważny do 6 grudnia) i jestem pewna, że nie pożałujecie jeśli z niego skorzystacie.Zielony atrament, farby, stare stalówki i pędzle. Nie chodzi o efekt – liczy się czas, nieudane próby, które wywołują uśmiech i zasianie w małych główkach pierwszych adwentowych wspomnień. 

Na prawdziwą choinkę dopiero się czaję, ale te namalowane wraz z życzeniami zacznę rozdawać już w ten weekend. Chcę wycisnąć ten grudzień jak pomarańczę wyciągniętą z grzańca i tego też Wam życzę! Spokojnego wieczoru!