
Artykuł zawiera lokowanie produktów.
„To dziwne, że ludzie potrafią tak łatwo okazywać sobie tyle serdeczności; może łączy ich wspólne oczekiwanie na nadchodzący wieczór” to słowa słynnego pisarza, noblisty – Kazuo Ishiguro. Być może dla bohaterów jego powieści było to zaskakujące, ale mnie w ogóle nie dziwi, że perspektywa zbliżającego się kresu dnia wydaje się niektórym tak słodka, że z marszu poprawia humor.
Czysta wymaglowana pościel, przewietrzona sypialnia, nowy odcinek „Sukcesji”, który czeka jeszcze na obejrzenie, albo szklanka siemienia lnianego – każdy z nas ma w głowie rzeczy, które sprawiają, że przejście z fazy „dzień” na „wieczór” wydaje się przyjemniejsze. Ja jednym tchem mogłabym wymienić wiele takich okoliczności – większość z nich to po prostu drobne przyjemności, które mogę sprawić sama sobie.
Bo wieczór to ten czas (przynajmniej w teorii), kiedy nie odhaczamy już rzeczy z listy. Oczywiście proza życia z dziećmi rządzi się swoimi prawami, ale podejrzewam, że większość rodziców przybija sobie piątkę w momencie, w którym dzieci są już po kąpieli i w czystych piżamkach – jeśli mama i tata mają czas aby odpocząć i spokojnie paść na twarz to idę o zakład, że dzieje się to właśnie wtedy.
Gdy dwa „bombelki” wybiegają z łazienki (i zamiast kierować się do swoich pięknie zaścielonych łóżeczek wbiegają do naszego łóżka) staram się jeszcze spojrzeć na siebie w lustrze, sięgnąć po ulubione kosmetyki, rozczesać włosy i wykonać kilka manewrów w domu – to naprawdę drobniutkie rytuały, które dobrze wpływają na nasz sen i pozwalają wyskoczyć z toru codziennej gonitwy. To dla mnie ważne, zwłaszcza po nerwowym dniu, bo rytuały dają mi poczucie stabilności i niezmienności. Dzięki nim mamy kontrolę chociaż nad jakąś częścią doby. Lęk jest emocją, która pojawia się, gdy odczuwamy niepokój przed tym, co nas czeka w przyszłości, kiedy podejrzewamy, że „stanie się coś złego”. Kiedy jednak mamy gwarancję, że przynajmniej dziś wieczorem wszystko będzie takie, jak zawsze to ten lęk jest mniejszy. Zaczynając i kończąc dzień na własnych warunkach, czujesz, że masz kontrolę, a to pozwala zasnąć spokojniej. Nawet jeśli mówimy tu o tak banalnych czynnościach jak podlanie kwiatów czy słuchanie podcastu. Uwielbiam tworzyć sobie takie schematy umilające zwykłe sytuacje – Wy pewnie też to robicie, nawet jeśli nieświadomie. Dobrze jest je sobie wypunktować, bo ta świadomość potęguję ich siłę. A może ten krótki artykuł sprawi, że będzie ich jeszcze więcej?

1. Nim zapadnie zmrok.
A o tej porze roku zapada on wyjątkowo późno, więc mamy trochę czasu, aby się do niego przygotować. Lubię w mieszkaniu zamknąć pewną fazę, jasno odciąć jedną porę dnia od drugiej. Zasuwam wtedy zasłony we wszystkich pokojach i zapalam boczne światła. Otwieram okno w sypialni i w pokoju dzieci, często zabieram się już wtedy za ostatnie porządki. W idealnym świecie byłby to pewnie moment, w którym odkładam już wszystkie elektroniczne urządzenia na bok, ale ten artykuł jest o „wymarzonej” wieczornej rutynie, a nie o tej prawdziwej. A prawda wygląda niestety tak, że zwykle zerkam na niego jeszcze wtedy, gdy jestem w łóżku.
Ale żeby nie było, że jestem taka okropna – zaczerpnęłam sposób, który mignął mi kiedyś na instagramie – ładowarkę mam podłączoną w sypialni, ale nigdy przy łóżku. Gdy jedno z nas idzie do kuchni po szklankę wody na noc (wcale nie po czipsy chowane przed dziećmi, o nie, nie nie…. nigdy, przenigdy nam to nie przeszło przez myśl), to wtedy podłączamy telefony do ładowarek i tym samym odsuwamy je od łóżka tak daleko, że bez wstania z niego nie ma szansy, aby je dosięgnąć. Bariera psychologiczna działa.
Mój grzech numer jeden? Gdy wszyscy domownicy zasną przede mną, łamię się i sięgam po telefon żeby obejrzeć relacje Make Life Harder. Zawsze łudzę się, że jeśli czymś się martwię i nie potrafię uspokoić gonitwy myśli, to kilka (lub kilkanaście, ewentualnie kilkadziesiąt) zabawnych storisków o bieżących wydarzeniach, zmęczonych niedźwiedziach polarnych i kolejnych rundach pojedynku między Igą Świątek a Lewandowskim sprawią, że się wyluzuję i szybko zasnę. No cóż, niestety chichranie się w poduszkę przynosi zwykle odwrotny skutek.

Był taki czas, kiedy właściwie zrezygnowałam ze świec w mieszkaniu, chociaż uwielbiam je palić, zwłaszcza po ciężkim dniu. Naczytałam się jednak o szkodliwych substancjach, a że ciężko dorwać na rynku święcę ze zweryfikowanym składem to odpuściłam. W przypadku tego produktu jestem spokojna – genialny wynalazek! Co odróżnia preparaty D'alchemy od typowych świec? Niemal wszystko. To produkty pielęgnacyjne, nie zawierają wosków ani żadnych substancji syntetycznych a po rozpuszczeniu są bezpieczne dla skóry. Wystarczy na chwilę zapalić świecę, by uzyskać konsystencję ciepłego olejku pełnego nawilżających składników aktywnych. Można używać nawet po kuracjach złuszczających (kwasy, peelingi) oraz terapiach z retinolem. Przy okazji mam dla Was kod rabatowy od marki – kod KT20 daje 20% zniżki na kosmetyki, świece i zestawy w sklepie D'alchemy (kod działa do końca maja).
2. Gdybym miała pięć minut na pielęgnację.
Brzmi jak prowokacja, aby przeczytać w komentarzu: ”Kasiu, najwyraźniej nie umiesz się zorganizować, skoro nie masz nawet pięciu minut wieczorem”, ale tak to zwykle bywa, że przed snem do wykonania jest kilkanaście innych ważniejszych czynności niż wklepywanie dodatkowego serum i samoopalacza, więc zaczynam i kończę na umyciu twarzy i grubej warstwie kremu. Jeśli znajdę sprawdzony sposób na przechytrzenie schematu (albo gdy dzieci nie będą nas wyciągać z łazienki siłą) to plan na perfekcyjną wieczorną pielęgnację już mam – ułożyłam ją tak, aby w s z y s t k i e potrzeby mojej skóry zostały zaspokojone. Od oczyszczenia, przez odmłodzenie, nawilżenie, aż po idealną opaleniznę i relaks. Poniżej zobaczycie sześć produktów moich ulubionych marek (i chyba Waszych też), których używałabym krok po kroku każdego dnia.

– Żel oczyszczający Jan Marini C-ESTA. To od niego zaczynam wieczorny rytuał pielęgnacyjny. Dokładny demakijaż to rzecz, której nigdy nie pomijam. Ten żel jest świetny, bo ma w swoim składzie witaminę C oraz DMAE dzięki czemu już podczas oczyszczania pielęgnuje skórę (po regularnym stosowaniu naprawdę widać różnicę). Kosmetyk mimo tego jest delikatny i stosuję go również do demakijażu oczu.

Kosmetyki od tej marki polecam zamawiać na stronie topestetic.pl, gdzie można dodatkowo skorzystać z całkowicie bezpłatnej porady kosmetologów (to dzięki temu nie boję się tam zamawiać produktów o aktywniejszym działaniu, bo są one indywidualnie dobrane do mojej skóry). Mam dla Was kod dający 15% rabatu na kosmetyki Jan Marini w sklepie Topestetic – hasło: KASIA15 (akcja trwa do 23 maja – promocje nie łączą się).
– Serum z witaminą C i DMAE C-ESTA od Jan Marini. To właśnie serum najczęściej zdarza mi się pominąć, jeśli na wieczorną pielęgnację mam tylko tyle czasu ile zajmuje dwulatce rozwinięcie rolki papieru toaletowego. Ale to nie znaczy, że nie mam swojego faworyta: jest takie serum, do którego wracam – bardzo je lubię i polecałam je wcześniej na blogu. To bestsellerowy kosmetyk od Jan Marini. Zawiera witaminę C (w formie lipofilowej) i DMAE, dzięki czemu błyskawicznie poprawia wygląd skóry, chroni skórę przed przedwczesnym starzeniem oraz przed szkodliwościami czynników zewnętrznych, niweluje widoczność przebarwień.

– Krople brązujące do twarzy i dekoltu CATCH THE SUN od Veoli Botanica. To już moja trzecia buteleczka tego produktu. Dzięki niemu mogę chronić twarz przed słońcem, bo nie kusi mnie, aby ją opalać, a jednocześnie osiągam wymarzony kolor i to w bardzo przyjemny sposób. Kropelki można zmieszać z kremem, chociaż ja doszłam już do takiej wprawy z ich rozcieraniem, że najpierw nakładam kropelki, a później krem. Nakładam pipetką naprawdę niewielką ilość na czoło, nos i najbardziej wystającą część kości policzkowych i delikatnie rozsmarowuję. Dlaczego akurat w tych miejscach? Bo to strefy, które najszybciej opalają się w naturalnych warunkach. Jeśli na tak przygotowaną skórę nałożę krem, to krawędzie produktu i tak idealnie się rozetrą. Jesienią i zimą wystarczy, że nałożę krople raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu. Teraz staram się o tym pamiętać trzy razy w tygodniu. Jeśli chcecie przetestować ten lub inne produkty od Veoli Botanica to możecie skorzystać z kodu rabatowego makelifeeasier25 (daje 25% rabatu na asortyment Veoli Botanica do 1 czerwca).


– Hydrostabilizująco maska na noc Algomask od Sensum Mare. Pytanie, które moje koleżanki najczęściej zadają mi na przywitanie? Nie, to niestety nie jest: „jak ty to robisz, że tak pięknie wyglądasz?” tylko: „kiedy będziesz mieć kod do Sensum Mare?”. Ale czemu ja się dziwię skoro sama używam kosmetyków tej marki na okrągło? Maskę, którą widzicie na zdjęciach nakłada się na noc i spłukuje dopiero rano. Działa podczas snu jak kuracja nawilżająco regeneracyjna, pozostaje aktywna nocą, w czasie gdy skóra najsilniej się regeneruje. Po przebudzeniu skóra będzie bardziej jędrna, doskonale nawilżona, a zmarszczki mniej widoczne. Jeśli kończy Wam się już krem BB, albo szukacie idealnego kremu z filtrem, albo chcecie przetestować tę maskę, to dzielę się kodem: MLE daje zniżkę 20% na cały asortyment poza zestawami i aktywny będzie do 10 czerwca.

– Krem do rąk Spectacular Hand Therapy D'alchemy Mój ukochany krem do rąk od lat. Najczęściej noszę go w torebce (albo trzymam w schowku w samochodzie), ale jeśli mam spokojniejszy wieczór, to lubię nałożyć bardzo grubę warstwę i delikatnie go wsmarować. Ma genialny zapach (drzewa sandałowego, mandarynki, grapefruita, cedru i słodkiej wanilii) i chyba nigdy mi się nie znudzi.
3. Platforma streamingowa czy książka?
Każdy specjalista od zdrowia psychicznego i snu powie, że książka – to oczywiste. I ja też to tutaj publicznie potwierdzę. A więc dlaczego często wygrywa u nas właśnie kolejny sezon ulubionego serialu na dobranoc? Moja pierwsza myśl to: bo możemy to robić razem. Książka lepiej wycisza i uznawana jest za ambitniejszą formę przekazu, ale raczej nie jesteśmy w stanie czytać jej wspólnie, komentować w trakcie, śmiać się i przeżywać kolejne sceny. Ta godzina, gdy dzieci już śpią, to zwykle jedyny moment, w którym jesteśmy sami i żal nam zanurzać nosa między kartki i zamykać się w dwóch różnych światach (staram się to nadrabiać, gdy ta druga połówka wyjeżdża i wieczór spędzamy osobno – wtedy zamieniam się w książkowego mola). Faktem natomiast jest, że jeśli nie możemy oderwać się od intrygi dziejącej się na ekranie, następnego ranka musimy napić się mocniejszej niż zwykle kawy. Czy powinnam w takim razie zrezygnować z tej przyjemności?
Sama nie mogę podjąć decyzji co oznacza dla mnie w tym przypadku idealna wieczorna rutyna, ale wiem, że stawianie seriali i książek w opozycji nie ma sensu. Jestem ostatnia do okazywania pogardy wobec „miałkich gustów większości, która odrzuciła książki na rzecz banalnej rozrywki”, zwłaszcza, że w repertuarze platform streamingowych można znaleźć takie perły jak „The Greatest Painters of the World”. Nawet snob przyzna, że taki streaming zły nie jest. Poza tym, niby kiedy mam to oglądać jeśli nie wieczorem?

Piżama to kolekcja MLE sprzed wielu lat (cały czas próbuję namówić Asię na nową kolekcję piżam). Kołdra to zlepek Zara Home i H&M, a książka powyżej to "Pillow Thoughts".
Na szczęście, im jestem starsza tym wyraźniej widzę, że równowaga nie zawsze jest tożsama z perfekcjonizmem. I piszę to trzymając laptopa na kołdrze o 21:27, co oznacza, że właśnie złamałam narzucone samej sobie przykazanie dotyczące elektroniki przy łóżku. No cóż, kto jest bez winy niech pierwszy rzuci smartfonem. Dobranoc!
ps. chciałam wrócić do Was z zupełnie innym artykułem, którego jednak od wielu tygodni nie mogłam dokończyć. Dziękuję za cierpliwość!
* * *
Wpis powstał we współpracy reklamowej z Topestetic, Sensum Mare, D'Alchemy, Veoli.


Gdy czterolatka mówi ci, że nie wypada użyć do tortu gotowego biszkoptu ;). Przełom marca i kwietnia to u nas zawsze dużo świętowania.
Na przekór minimalistycznym i pięknym wypiekom z Instagrama.
I do tego oczywiście tęczowy konik. Czy to nie jest wymarzony tort urodzinowy każdego prawdziwego mężczyzny?
Zdarzają się takie poniedziałki jak z filmu. Wszyscy wszędzie spóźnieni. Zamiast słońca znów trzeba odśnieżać samochód. O dziewiątej wiesz już, że plan dnia leży na ziemi i śmieje się z ciebie. W takich momentach wiem, że pracę, którą muszę wykonać w skupieniu i w ciszy lepiej zostawić na popołudnie, gdy kurz po tornado opadnie. Zaparzam wtedy
Tym razem w dzbanku parzy się herbata jaśminowa z limitowanego zestawu Golden Rabbit od
Chciałam zrobić w nich porządek, ale do tych brzydszych mam niestety największy sentyment.
Ulubione smaki – wszystkie w
Wiosna oczami mamy, czyli przystanki przy każdym zakwitniętym drzewie, pierwsze w tym roku lody jedzone na murku, rysunek pod tytułem "Wrząca lawa" (skąd ta mała główka bierze takie nazwy?), no i praca bez urlopu wychowawczego, czyli pełno próbek tkanin, prototypów i pluszowych koników ;).
Czy zajączek bije wieżę?
W odwiedzinach – Konstancin ugościł nas tak, że już chce się wracać.
Szukamy czekoladowych zajęcy, chociaż to towarzystwo zjadło ich już całą gromadę.
Rośnij nam zdrowo Henry i zdobywaj świat!
Jest święconka, pisanki, sporo gotowania i sprzątania. Dziewczyny wystrojone ze spinkami we włosach. Wielkanoc jest u nas wesoła i ważna – chciałabym zawsze obchodzić ją tak, jak w dzieciństwie. Uwielbiam tradycję, chociaż wiem, że tylnymi drzwiami wpuszcza się czasem do domu pewne zasady, z którymi dziś już nie bardzo się zgadzam. Wierzę, że mając tego świadomość uda mi się utrzymać nasze rodzinne rytuały i jednocześnie nie powielać złych wzorców w kolejnych pokoleniach. Ale kończę już z tą analizą – jeszcze przez kilka godzin stawiam na beztroskę i ubolewam tylko nad tym, że z tej jarzynowej "królowej śmietników" zrobionej przez dziadka nic już nie zostało.
Ostatnie wielkanocne kadry w moim telefonie.
A to moja ulubiona torebka, którą w święta miałam cały czas przy sobie.
1. Nic dziwnego, że tak długo śpisz, skoro w nocy nie zmrużyłaś oka! // 2. Obiecałam sobie, że po remoncie na ścianach w naszym mieszkaniu zawiśnie tylko to, co będzie miało dla nas szczególne znaczenie. Wybieram więc ramki do ślubnych zdjęć. // 3. Kupujemy? A będziemy mieć czas żeby zasadzić wszystko? // 4. Brioszka, serek, konfitura z malin. Niestety musiałam się podzielić. //
Ile miałam lat, gdy po raz pierwszy przekroczyłam próg tego kultowego już miejsca na Placu Zbawiciela? Pamiętam, że byłam wtedy z Zosią i tak niepewnie się jeszcze czułam… :)
Wyjazd bez zdobycia słoiczka białej czekolady z Charlotte to zbrodnia, której by mi w domu nie wybaczyli. Cały ten zestaw możecie zobaczyć
1. Makaron z "Lupo" przepyszny! // 2. To wnętrze miało nawiązywać do słynnych mediolańskich restauracji. Dla mnie to niesamowity popis architektonicznej lekkości. Trzeba mieć odwagę, aby tak łączyć ze sobą style i kolory. No i talent żeby pod koniec wyszło z tego coś ładnego!
Wizyta w galerii
Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej miejsc w Warszawie, które polecam to pokazałam je w tej rolce na profilu
W Warszawie zamiast iść na zakupy do galerii handlowej lepiej przespacerować się po Mokotowskiej. Tu w sklepie polskiej marki 303 Avenue.
Pierwszy ciepły wieczór i budzące się do życia Łazienki Królewskie.
Te kolory…
Pamiątki z Warszawy. Książka od Kar (przeczytana w jeden wieczór) i zdjęcia forsycji.
Pobudka! Wracasz do domowej rutyny! Koniec warszawskiego rumakowania!
Ten produkt od razu przykuł moją uwagę. Na prawym zdjęciu widać, że serum ma różowy kolor i gęstą bogatą formułę.
Dobra pielęgnacja i od razu humor lepszy. I coś czuję, że mąż już kawę robi! Zaraz zapomnimy o nieprzespanej nocy.
1i 2. Ale żeby nie było za miło! Łyk kawy i wybiegamy! // 3. Materiał na sukienkę, którą miałam na sobie w
Remont wciąż trwa… czy to już 17 miesięcy?
1. Zasady gry, z którymi dokładnie się zapoznałyśmy… // 2. A potem przyszła ta młodsza i trzeba było te reguły trochę zmodyfikować.
"Kasiu, jak ty to robisz, że u ciebie zawsze taki porządek i tych zabawek nigdzie nie ma?"
Ta gra powyżej to "
Pooortoooos! Gdzie jesteś?
Ulubione miejsce spotkań zespołu MLE.
1.Pokusa – tak nazywa się to miejsce i pasuje idealnie… // 2. Wełniane swetry nosimy do maja. // 
A Monika jak zwykle ogarnia siedem rzeczy na raz. A może tylko czyta Pudelka? ;)
Odebrany z oprawy! A tak swoją drogą to ciekawa jest historia tego zdjęcia. Widzicie na nim chłopaka, który wraz z kolegami z liceum sprzedaje starocie na Jarmarku Dominikańskim. Zdjęcie znalezione przez przypadek po wielu latach w archiwum gdańskiego fotografa. Ten chłopak skończył w tym miesiącu 66 lat. Wszystkiego Najlepszego Tato!
1. Obrazy oprawiam w Pinakotece na terenie Garnizonu. Tam też znajdziecie Mood Store, w którym od zeszłego tygodnia można kupić rzeczy MLE. // 2. Piękne albumy to także asortyment Mood Store. // 3. O nie! To znów ten śnieg! // 4. Gdy jesteś turystką we własnym mieście i dowiadujesz się, że tuż koło twojego ukochanego molo w Orłowie, w maleńkiej galerii, odbywa się właśnie wystawa jednej z najwybitniejszych polskich artystek. //
Jedno z dzieł Magdaleny Abakanowicz, które można podziwiać w galerii "Debiut". Dla mnie to szczególnie interesujące, bo jej twórczość w dużym stopniu związana jest z tkaniną, ale ujmuje mnie też to, że tak cenne i znane prace znalazły się w tym miejscu. Skąd to wyróżnienie? Abakanowicz była absolwentką szkoły, do której przynależy galeria.
… a zaciągnęła mnie tu inna absolwentka tej plastycznej szkoły! Poranna kawa, pogaduchy o nowych projektach i taka niespodzianka na koniec!
1. Gdy wszyscy ci mówią, że to będą kosmetyczne zmiany i że wprowadzenie ich to bułka z masłem. Uff… ale się cieszę, że "te drobiazgi" mam już za sobą. Mam nadzieję, że nowa, czytelniejsza czcionka już Wam działa. // 2. Florystyczne dzieła sztuki, które powstają z rąk florystek z gdyńskiego "Narcyza". // 3. Zamiast drugiej kawy. // 4.
Zostawiłabym wszystkie te zamszowe cuda od
Wybiegam z domu lekka jak ptak, bo odhaczyłam dziś z listy zaległe sprawy, które ciągnęły się za mną jak ciasto drożdżowe. A skoro już o bieganiu mowa – wczoraj wieczorem zabrałam się za przejrzenie szuflad z butami. Mam kilka par szpilek, które kupiłam chyba z dekadę temu. Wtedy to były „te niższe”, które nosiłam nawet do pracy i uważałam to coś normalnego. Wczoraj ledwo doszłam w nich do lustra. I teraz pytanie – czy to mój kręgosłup i nogi wyszły z formy? A może… oj tak bardzo bym chciała mieć rację… może ta kobieca rewolucja jednak poszła do przodu w tym czasie? I coś co kiedyś wydawało nam się „normalne i kobiece” dziś stało się absurdalne? Czemu to niby takie ważne? Bo wysokie obcasy mają większy wpływ na nasze życie niż tylko to, że po całym dniu w nich bolą nas nogi. Wysokie obcasy sprawiają, że wolniej się poruszamy. A tym samym wolniej realizujemy zadania w ciągu dnia, trudniej jest nam wykonywać zajęcia wymagające siły i stabilności, jesteśmy narażone na upadek, częściej potrzebujemy pomocnej dłoni. No i to, co chyba najbardziej pokazuje, jak bardzo obcasy wpychają nas w rolę zależnej od mężczyzn istoty – w wysokich obcasach jest nam trudniej uciec przed niebezpieczeństwem. To jak myślicie? Czy moda zaczęła w końcu walkę z patriarchatem?
W końcu trochę dłuższe te jasne wieczory. Mamy czas na nowe przepisy i wcale ale to wcale nie chcemy kłaść się spać. Komplet dresowy w kolorze khaki znajdziecie 
W
Mama zahartowana, ale ona to się z tą czapką chyba do czerwca nie rozstanie. W Trójmieście nadal rześko.
Widzisz Myszko? Tam jest Biegun Północny. Idę o zakład, że jest tam teraz cieplej niż tu.
33 piętro. Idealne miejsce dla tych, którzy chcą się przez chwilę poczuć jak w gorącej Hiszpanii (to ja!). Za każdym razem, gdy mogę spędzić wieczór w tym magicznym miejscu, jestem szczęśliwa i wdzięczna, że mamy w Trójmieście taką wyjątkową restaurację. Arco prowadzi jeden z najbardziej utytułowanych szefów kuchni na świecie – Paco Pérez. Prowadzone przez niego restauracje zlokalizowane są w największych miastach Europy i dotychczas zostały wyróżnione 5 prestiżowymi gwiazdkami przewodnika Michelin.
1. No to zaczynamy! // 2. To nie wino, a oliwa. Genialna. //
Danie inspirowane dziełami Gaudiego – z pewnością kojarzycie jego "pofalowane" barcelońskie kamienice i mozaikowe arcydzieła.
1. Wszystko pod czułym okiem najwybitniejszych kucharzy w Arco. // 2. Tutaj danie, które miało powstać w ramach opozycji do naszych tradycyjnych polskich flaczków. //
Restauracja znajduje się w budynku Olivia Star w Gdańsku.
Światło i widok, który zapiera dech w piersiach. Projekt wnętrza tej restauracji przygotowała pracownia "Tarruella Trenchs Studio", która specjalizuje się w projektowaniu restauracji serwujących najbardziej wykwintne dania na całym świecie.
Za nami niesamowite "momenty" bo tak nazywane jest tutaj serwowanie poszczególnych dań. Dziękuję za ten piękny czas 



1. To do mnie? // 2. Jeszcze pod śniegiem, ale one czują, że jest już czas na wiosnę. //
Zaproszenie na wirtualny pokaz Chanel. Kolekcje jesień/zima od lat są prezentowane w lutym, aby cały przemysł modowy mógł zdążyć z produkcją. W tym roku pokazywane na wybiegach kreacje spokojnie nadawałyby się na późną polską wiosnę. Więcej o najnowszej kolekcji na jesień-zimę 2023/24 pisałam Wam
Portos próbuje złapać śnieżkę przez szybę. Korzystaliśmy z tego marcowego śniegu ile się dało… a czy teraz mogę już chować te śniegowce?
1. Wełniane warstwy po starszej siostrze. // 2. Pan Karol z e-stone.pl podobno trochę się namęczył, ale wyszło idealnie. Teraz ruszamy z projektem stołu! // 3. "Mamo, akceptuję ten kadr, możemy lecieć dalej." Coraz częściej to one decydują, kiedy łapię za aparat :). Podobno wielkimi krokami zbliża się w Europie oficjalny zakaz ujawniania przez rodziców wizerunku twarzy dzieci w internecie. Jesteście za? // 4. A tu oceniamy z dziewczynami wykroje naszej "
Szybkie śniadanie i lecimy z tą kampanią! W hotelu Warszauer ugościli nas tak miło, że Olivia musiała nas wyganiać do pracy.
1. Malowanie światłem. // 2. Tutaj pierwszy raz trafiłam na markę KLO. Jeśli Ty też odwracasz do góry nogami wszystkie talerze i kubki w restauracji, które wpadną Ci w oko to wiedz, że nie jesteś sama. //
Będę bardzo miło wspominać pracę nad tą kampanią. Miejsce, ludzie, no i projekty MLE, w których czuję się najlepiej na świecie.
1. A skoro już mowa o projektach. Dziewięć miesięcy poprawek i w końcu jest! W piątek zajrzyjcie do MLE. // 2. Panie z Narcyza wyjęły mi go spod lady. //
Nowoczesna i elegancka jednocześnie. Mam nadzieję, że dotrze do Was na Wielkanoc albo że wybierzecie ją na jakąś ważną uroczystość (jeśli będziecie miały wątpliwość co do rozmiaru, to lepiej wybierzcie ten większy – ja mam na sobie rozmiar xxs).
My tu gadu gadu o wiośnie, a myślami już kolejna zima…
Huśtawka wymaga chyba małego odświeżenia…
Na pierwszy rzut oka niewiele się dzieje w ogrodzie, ale wystarczy się chwilę porozglądać. Tu krokusy, tam tulipany, tu dziura wykopana przez Portosa…
Pąków nie widać, ale uwierzcie mi, że tam były!
1. Szpinak, kiwi, jarmuż, banany i sok z jabłka, którego nie widać. // 2. Często nie oznaczam już rzeczy z MLE, bo wydaje mi się, że dla wielu z Was może być to męczące… po liczbie wiadomości w mojej skrzynce na Instagramie widzę, jak wiele z Was nie kojarzy jednak jeszcze naszych swetrów. To oczywiście MLE Collection – model
"Mamusiu, czy to jest zupa z żaby?"
Hop! I dotarłam do pracy – tym razem obyło się bez korków.
1. Wszystkiego najlepszego! Ja nadal kupuję i zawsze znajdę coś do poczytania. // 2. Krok po kroku idziemy do przodu z tym urządzaniem. // 
Ale gdzie go powiesić? Tutaj? Odległość od kuchenki jeszcze do zaakceptowania.
A może tutaj? Nie! Zdecydowanie okrągła podstawa lampy nie pasuje do okrągłego obrazu. No i za duża przestrzeń jak na tak małego Portosa.
To może tutaj?
Dajcie znać, w którym miejscu powinien znajdować się według Was obrazek z Portosem. Ja sama nie mogę się zdecydować…
1. Idziemy na spotkanie? Buty to Kazar (stare, ale ulubione), torebka to YSL (z drugiej ręki) a marynarka to La Ronde. // 2. Kto nosi granat cały rok? // 3. Gdy pada pytanie "co ci przywieźć z lotniska?". // 4. Próbki – wyjątkowo to nie do MLE, a na wezgłowie łóżka. //
Nie wiem czy ten łobuz zasłużył na taki piękny obraz, ale każdy z nas zasługuje na odrobinę sztuki w codziennym życiu. Dla wielu z nas świat sztuki wydaje się jednak niedostępny. Na szczęście coraz częściej pojawiają się świetne inicjatywy, które demokratyzują sztukę, pomagają ją zrozumieć i wspierają przy tym twórców. Zainteresowanych zapraszam na stronę
1. Jakoś to "sweater-weather" w marcu już nie smakuje tak słodko ;) . // 2. Gałązki magnolii i marcowy Vogue. //
Oio Lab zbiera wśród moich koleżanek z branży same pozytywne recenzje. Ja też uwielbiam produkty tej marki i z przyjemnością testuję wszystkie nowości.
Zarwane noce i zmiana czasu to niezbyt miłe połączenie. Ale dzięki
Miała być jedna, ale o 13 zmieniłam zdanie. Zrobić też Tobie?
Gdy masz diabelską ochotę na kolejną kawę, ale wiesz, że wieczorem nie zaśniesz, jeśli wypijesz ją po piętnastej… W takich chwilach wyciągam bezkofeinową "Gwieździstą noc w Cajamarce" od
Najlepsza kawa ze zrównoważonej uprawy. Jeśli szukacie kawy z kofeiną (wiadomo, że taką piję najczęściej ;)) to polecam
Czymże byłoby Last Month bez zdjęcia ulubionego śniadania? Guacamole (a raczej rozgniecione awokado z solą i pieprzem) i ciemne pieczywo.
Gdy dzieci budzą się w sobotę przed szóstą rano i o dziewiątej już szukasz nadprogramowych zadań.
Papier ścierny, farba, pędzel…
1.Ruszamy z pierwszą warstwą! Pod nóż (a raczej pod pędzel) poszło moje ukochane krzesło z TON. // 2. Przerwa na kawę, której nigdy dość. //
Wciąż możecie skorzystać z kodu rabatowego MAKELIFEEASIER30 w sklepie
1. Przed… // 2. I efekt po delikatnym zeszlifowaniu i nałożeniu trzech cienkich warstw farby. //
Dzieci jedzą płatki w porcelanie, a mama…
1. Gdy pierwszy raz wzięłam tę książkę do ręki pomyślałam sobie, że oszczędne w formie rysunki (jakże inne od tych, które funduje się teraz naszym dzieciom) mogą "nie zwabić" mojej czterolatki. Kilka dni później przeczytałam jej pierwszą recenzję, która zaczynała się tak: Powszechne nadużywanie słowa "arcydzieło" mści się w takich właśnie przypadkach – gdy znajdujemy książkę, która naprawdę na nie zasługuje. (Grzegorz Kasdepke) Ale że ma tu na myśli tę niepozorną (chociaż zaskakująco ładnie wydaną – trzeba przyznać) książkę dla dzieci? A cóż takiego niezwykłego można w niej znaleźć? Historyjki napisane przez lekarza żyjącego w czasie I wojny światowej mogą dotrzeć do dziecka XXI wieku? Zajrzałam do niej, gdy czekałam, aż ta starsza wróci z przedszkola i… przepadłam. Jak czule i z humorem pokazać dziecku świat? Jak je rozbawić do łez i pokazać, że my – chociaż już dorośli – wcale aż tak bardzo się od niego nie różnimy? W każdej historii czuć to wyjątkowe rodzicielskie ciepło, a jednocześnie zgrabne próby przekazania pewnych trudnych prawd o życiu. No i czarny humor, który – jak widać – nigdy się nie starzeje. Polecam "
Mama wie… gdy chcę czasem ponarzekać na macierzyństwo, dostać mądrą radę na temat przedszkolnej diety czy pośmiać się z własnych matczynych błędów, to wiem, że najlepiej zrozumie mnie inna mama. Dlatego też z dużym zainteresowaniem przyglądam się markom dziecięcym tworzonym właśnie przez mamy, które tworzą produkty w oparciu o własne potrzeby i doświadczenie. Jeśli szykujecie wyprawkę – dla siebie lub kogoś – to zerknijcie na kocyki od
Zapasy z mamą na podłodze to zawsze najlepsza zabawa. Polecam zwłaszcza rano – zamiast jogi.
Długie rozmowy o tym, dlaczego jedna musi iść do przedszkola, a druga nie. Pssst… mama też by wolała, żebyś została.
Świeża dostawa.
1. Kobiecość ma wiele odcieni – kolekcja Rouge Allure Velvet od Chanel ma szeroki wybór odcieni, od intensywnych czerwieni, po wszelkie odcienie różu. Odcienie, które widzicie na zdjęciu to (od góry) Ardente, Intuitive, Legendaire, Rupturiste, Eternelle i Essentielle. // 2. Pierwszy konkurs recytatorski. W zupełnie nieznanym mi języku. //
Musimy jeszcze poćwiczyć tę zabawę w chowanego.
A tak wyglądał u nas Dzień Kobiet. Pracujemy razem, płaczemy razem, ponosimy klęski i odnosimy sukcesy. // 4. //
Ten moment, gdy nic nam nie wychodzi, ale wiemy, że razem i tak damy radę. Prędzej czy później.
Sok, który ma sprawić, że rozkwitnę jak tulipan po lewej :). Kupiony w Oficynie w Gdyni.
Suplementy.
1. Mimoza// 2. To chyba Wasza ulubiona marynarka tej kolekcji, bo wyprzedała się w mgnieniu oka… dla wszystkich niepocieszonych mam informację, że marynarka
Obiad dla rodziców… Coś jak aglio olio, ale z grilowaną cukinią i jarmużem. Dla dzieci – wiadomo – wersja z keczupem.
A Wyście myślały, że my na tym Instagramie tylko rogaliki wcinamy? ;)
1. Książka czy Netflix? Dlaczego coraz częściej wybieramy to drugie? // 2. "
Aktualnie mój ulubiony kącik w całym mieszkaniu. Misia dostałam od taty, gdy kończyłam podstawówkę. Tak drżałam o niego, żeby się nie zniszczył, że nie oderwałam metki (i teraz już z nostalgii tego nie robię).
Niedzielny wpis o wiosennym uniformie. Czy zmieniał się przez lata? Jeśli przeoczyłyście to odsyłam Was 
[Artykuł zawiera lokowanie produktu]
Nie ma innej rady – muszę włączyć ruch do naszego rodzinnego życia, bo na dzień dzisiejszy nie potrafię tego odseparować. Uff, sporo kosztowało mnie, aby przyznać sama przed sobą, że po prostu nie umiem tego czasowo zgrać – teraz mogę zacząć szukać innych rozwiązań niż dalej się oszukiwać. Co drugi dzień korzystam więc z tego, że niedaleko nas mamy piękne odkryte lodowisko. Wystarczy mi 40 minut wygibasów z córką na lodzie, aby mieć zakwasy przez kolejne cztery dni, ale i tak się wkręcam. No i zamiast „hot body” Chodakowskiej puszczam z Youtube'a zajęcia sportowe dla dzieci. Co dwa dni muszę szukać nowych, bo szybko się nudzą, ale jest to jakiś sposób na to, aby porobić pajacyki się porozciągać. Wiem – to niewiele, ale znalezienie jakiegoś sposobu na ruch, którzy nie kradnie mi dwóch godzin z codziennego harmonogramu i tak mnie cieszy.










Za kilka sekund każda z nich pobiegnie w swoją stroną. (Ta czerwona kreacja po prawej została chwilę wcześniej skradziona z szafy mamy.)
1. Krupnik jako dzieło sztuki ;). // 2. Słoneczne wycinanki. Przez 31 dni stycznia słońce pojawiło się w moim mieście nie więcej niż trzy razy. // 
Podobno zainteresowanie tak duże, że trzeba stać w kolejce. Nie zniechęcajcie się! Ja na pewno wybiorę się na tę wystawę jeszcze raz ("Fangor. Poza obraz" Pałac Opatów w Gdańsku).
Pomarańczowy po lewej to mój ulubieniec.
"Następnym razem idziemy z tobą, mamo."
Park Oliwski z innej perspektywy.
1. "Ja już mamo wymyśliłam co dziś będziesz robić w pracy." // 2. Z tęsknoty za Toskanią. //
Co starsza siostrzyczka ułoży, to młodsza … poukłada trochę inaczej. Każda wspólna gra to też lekcja (niełatwej) pracy w grupie. Modelowanie tych emocji i sprawiedliwe traktowanie bywa dla mnie wyzwaniem. Tu na zdjęciu widzicie grę w domino ze zwierzątkami od
Gra została wykonana z ekologicznych i bezpiecznych materiałów. Wnętrze pudełka kryje w sobie niespodziankę zaprojektowaną przez @mama_z_kartonu!
"Teraz jest idealnie! Mogę iść dalej!"
Gdy mama dwoi się i troi, aby czas epidemii RSV w przedszkolu minął jakoś łatwiej.
Ja jestem zachwycona i wolę jej wersję Kłapouchego od mojej.
A później, z zawiązanymi oczami, będziemy przyczepiać Kłapouszkowi ogon.
1. Gotowi na sanki. // 2. Nasz tyrolski kącik, czyli jedna z wielu agroturystycznych restauracji w Val Di Fiemme. //
Witaj Cortino! Dziś będziemy ją zwiedzać śladami Jamesa Bonda. Pierwszy kierunek – szczyt Tofana.
1. W Tyrolu wegetariańskie dania nieco rzadziej są pierwszym wyborem, ale to gnocchi z grzybami bije najlepsze żeberka na głowę. // 2. Moje wełny. // 3. Szybka kawa i lecimy na stok. // 4. Można się przyzwyczaić do takich widoków, ale powoli wraca tęsknota za morzem. //
Mam cię! To tu się chowa całe słońce, które nie dociera zimą do Trójmiasta!
Poranek w Rothenburgu.
W kapciach na kolację?
1. Kurtka – 303 Avenue, kominiarka – Arket, rękawiczki – COS, torebka – Saint Laurent (z drugiej ręki), okulary – Toteme. // 2. Przeglądając przypadkowy włoski magazyn o wnętrzach. Idealnie! //
Czekoladowa babeczka z awokado? A może pączek z jogurtem i łososiem? No i mleko z sokiem jabłkowym na koniec – wiadomo! Duże śniadanie i można lecieć na śnieg.
1. Uciekliśmy w góry przed kolejną falą wirusów. // 2. Passo Rolle – przepiękny szlak dla spacerowiczów. // 3. Znowu przerwa na jedzenie… // 4. … które zresztą było wyśmienite… //
`W oczekiwaniu na pizzę…
Po tylu latach powroty smakują najlepiej…
Ty wciągasz swoją mamę do środka, ja biegnę po tatę, ty łapiesz tego białego dużego, ja kładę się na podłodze i krzyczę, że chcę tego z prawej i wtedy moja mama wejdzie spytać co się stało, a my już będziemy przy kasie. Trzy… dwa… jeden – start!
1. Polecam El Brite De Larieto w Cortinie D'Ampezzo – fajna, regionalna kuchnia, piękne widoki, niezobowiązująca atmosfera i świetnie ubrani goście. // 2. Włoskie dyskusje o słońcu, śniegu i winie. //
Mamy dwie godziny na zjeżdżanie! To co? Zaczynamy od cappuccino?
1. Ktoś tu pytał w komentarzach czemu już nie bierzemy ze sobą Portosa. Bez obaw – Portos, jak zawsze, przejechał z nami ponad tysiąc czterysta kilometrów i bawił się świetnie. Tutaj na głównym placu w Rothenburgu w trakcie postoju. Gdybyście chciały poczytać o długich podróżach z czworonogiem (które były dla nas świetnym treningiem przed podróżami z dziećmi) to polecam artykuł
Przecieramy górskie szlaki w dosłownym znaczeniu.
U góry to chleb zamoczony (chyba) w delikatnym słodkim cieście i podsmażony na karmelu (nie w gębie), a poniżej to serek mascarpone z czekoladowym ciastem. Nie wiem, co tam jeszcze dodano do tych deserów, ale nic z nich nie zostało.
Słodkie powroty do domu. Walczymy z przesuszoną skórą, próbujemy zrobić śniadanie z resztek, nadrabiamy zaległe projekty i leczymy niekończący się katar. (szlafrok – H&M, trencz – MLE w sprzedaży w lutym, golf – Soft Goat)
Najdelikatniejsze i polskie, czyli szkło od
1. Pasmo wesołego świętowania. Co roku staramy się spotkać z okazji urodzin bloga i MLE. // 2. Równe cztery lata temu zaczął się najważniejszy dzień w moim życiu, który wszystko zmienił. Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło! // 3. // 4. Zdrówko. Kieliszki pochodzą z
Lata mijają, ale niektóre osoby (i psy) nigdy się nie zmieniają.
Hummus, poszatkowany jarmuż, marchew i liście sałaty, oliwki z migdałami, winogrona, orzechy… i oczywiście paczka czipsów. Kto zgadnie, która miska została opróżniona najszybciej?
Ile to już lat? Jedenaście? Kawał życia z tym blogaskiem :).
My jej urządzamy królewską sypialnię, a ona woli spać na naszych głowach. Pewnie podświadomie czuje, że tęsknimy w nocy!
Gdy poniedziałkowy ratunek przychodzi z najmniej spodziewanej strony.
Chodzę i szukam odpowiedniego miejsca na ścianie.
Swetry z MLE Collection, które nadal noszę i uwielbiam. Najstarszy jest z bodajże 2018 roku i wygląda jak nowy!
"Mamusiu, musisz to wszystko przeczytać nim tata wróci z pracy".
Urodzinki. Paluszki, pączki i chipsy. Może niezbyt modnie i bez wielkiej pompy, ale dla nas było idealnie. Kochamy wszystkich gości i wciąż nie opuszcza mnie uczucie wdzięczności, że nasza córeczka ma wokół siebie tyle kochających serc.
Przypominajka! W tym roku MLE Collection przygotowało dla Was dwie wyjątkowe aukcje z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Linki do nich znajdziecie 
Domowe biuro. I wielka drabina w tle. Czyli standardowy poniedziałek.
1.
Dress-code u mnie w domu nie istnieje, ale jeśli mam spotkanie służbowe na mieście to zamieniam sweter na marynarkę. Jeśli przeoczyłyście moją relację na Instagramie to od razu uprzedzam, że marynarka i spódniczka są z Modivo. Z kodem "KasiaTusk10" otrzymacie 10% zniżki w Modivo a z kodu korzystać możecie do końca lutego.
To był wyjątkowy pokaz – w całości możecie go zobaczyć
Bajkowe popołudnie trwa w najlepsze. Któraś z Was zapytała mnie ostatnio co zrobić, aby bałagan w domu nie rozpraszał, gdy musimy popracować? Myślę, że dobrze jest wyznaczyć sobie konkretną godzinę, w której siadasz do pracy nawet jeśli żaden pokój w tym momencie się do tego nie nadaje. ;) W domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia, więc to kwestia raczej naszej decyzji niż otoczenia.
Bukiet od nas dla Was na koniec. Niech to będzie zapowiedź cudownego przedwiośnia!