Last Month

   Czasem to uczucie trwa tylko kilka chwil, czasem rozciąga się na tygodnie. I chociaż dotyczy przemijania, to przynosi przyjemną świadomość bycia częścią czegoś większego, wiarę w niezmienność świata, która – nawet jeśli bezwzględna – daje poczucie bezpieczeństwa. Mowa o tych dniach na styku lata i jesieni, kiedy poranki są już rześkie, ale dni nadal ciepłe i słoneczne. Myślę sobie wtedy o tym, jaka natura jest piękna w pełnym rozkwicie życia. Niby jej młodość już przeminęła, niebawem przyjdzie zimowy kres, a ona błyszczy jak nigdy, powoli obsypując się złotem. Słyszałam już pierwsze marudzenie w otoczeniu, że koniec wakacji, że zaraz przyjdzie ochłodzenie, że ledwo się obejrzeli, a tu już wrzesień. W Sopocie ten stan jest bardziej namacalny – z dnia na dzień ulice stają się puste, budki z goframi znikają, a znajomi już nie dzwonią co drugi wieczór, że czekają na nas na plaży. 

   Mimo wszystko uwielbiam ten moment. W tym roku przeżywam go bardziej z kilku powodów. Jednym z nich jest fakt, że w ostatnich tygodniach świat mediów społecznościowych pozostawał mocno z boku mojego życia i pracy. Nie gniewam się na nowe zasady rządzące Instagramem i próbuję się do nich dopasować będąc dalej w zgodzie z sobą, jednocześnie doceniam o wiele bardziej to nasze wspólne miejsce – blog – gdzie mogę publikować co chcę nie myśląc o algorytmach. Brakuje mi w sieci stron, które sama mogłabym poczytać, pooglądać i nie czuć się jednocześnie bombardowana treściami. Chciałabym z tego coś zapamiętać, zatrzymać dla siebie, przemyśleć, a nie zostać jedynie z bólem kciuka od scrolowania ;). W każdym razie, ostatnich kilka tygodni było cudownych. To znaczy, nie obyło się oczywiście bez przeszkód, ale w porównaniu do problemów, o których nie chcę już pamiętać, sierpień był pełen – nazwijmy to – perypetii. Teraz z uśmiechem na ustach patrzę na pranie suszące się na werandzie (i z nieco mniejszym uśmiechem na górę prania do zrobienia – powroty z wyjazdów z dziećmi kojarzą mi się przede wszystkim z zapachem proszku do prania ;)) i zabieram się za pierwsze kompletowanie plecaka dla przedszkolaka. 

   Nie zapominajcie o tym co najważniejsze, wszystko inne samo się ułoży. A jeśli macie teraz chwilę dla siebie to gorąco zapraszam na długą fotorelację z ostatnich tygodni lata. 

 

1. "Księga gaju laurowego i inne eseje." Autor tej powieści największe dzieła napisał pracując jako robotnik i magazynier na wielkich budowach socjalistycznych. Ciekawiło go niemal wszystko, co ważne, bez względu na czas i miejsce. Można przeczytać stronę, odłożyć na leżak i wrócić do niej po paru godzinach. // 2 i 3. Biel to dla mnie kolor letniego sezonu. Mam nadzieję, że jesienią też uda mi się go dobrze wykorzystać (caly opis stroju znajdziecie tutaj). // 4. Wakacje służą sztuce, a sztuka służy tym, którzy potrzebują ukojenia. Mój Sopot chyba o tym wie. W "Grandzie" każdy mógł zobaczyć wystawę zorganizowaną przez Desę. //No powiedz coś. Piękna kompozycja i oprawa rycin rodziny Kossaków. Wracamy z wernisażu. Tuż koło domu zwalniamy kroku, aby ten wieczór trwał jeszcze chwilę dłużej. Kto dojrzy tęczę?A tu już słoneczny poranek w Warszawie. Tym razem zatrzymaliśmy się w hotelu Puro i wyskoczyliśmy z pokoju tuż po świcie. 1. Ja się rozpływam w upale jak jej lody w wafelku, a jej z gracji nic nie ubywa. // 2. Dla tych co wstali o 11 to dopiero śniadanie. Ale ci którzy wstali przed szóstą chcą już obiadu, czyli miks jajka na twardo z frytkami.  // 3. Oglądaliście "Nie lubię poniedziałku"? Jeśli tak to z pewnością kojarzycie ten fragment wiersza Antoniego Słonimskiego "W Warszawie" // 4. Dla stęsknionych Paryża –  Łazienki. // 

Czasowa wystawa malarzy włoskich na Zamku Królewskim. Prawdziwą gwiazdą tego wydarzenia niewątpliwie było dzieło Sandro Botticelli'ego "Historia Wirginii" – obraz pierwotnie pełniący funkcję reprezentacyjną w jednej z siedzib rodu Vespuccich. Tę wystawę możecie oglądać jeszcze do 18 września w Zamku Królewskim w Warszawie a więcej informacji o niej znajdziecie tutaj

1. Szybkie zakupy… dorwałam wypatrzone skórzane spodenki, które mogliście zobaczyć w tym wpisie. // 2. Pędzlem malowany. // 3. Uczta, czyli zaaranżowana przez nas martwa natura. ;)  // 4. Znalazłam cień na schodach i mam zamiar z niego skorzystać. // Czyżby ta sama farba z Rossmanna? ;)
Same dobre wspomnienia z tego miejsca. Po Łazienkach biegałam, gdy miałam w Warszawie pierwsze praktyki (jeszcze jako niedoszła pani psycholog), a później odwiedziałam je od czasu do czasu, ale raczej w pośpiechu. Odkąd jestem mamą, a mój tata znów mieszka w Warszawie, Łazienki stały się dla nas ulubionym miejscem spotkań. "Cichnący słychać w oddali

Jęk zamykanych bram

I otośmy z sobą zostali

Tej nocy znów sam na sam.

 

W tę jedną godzinę przed świtem, 

Gdy w sennej martwocie trwasz, 

Odkrywam zasnutą błękitem 

Twą młodą, Warszawo, twarz."Wódka na widelcu. Polecam truskawki w zabajone!Czas w Warszawie upłynął nam zdecydowanie za szybko!Ptysie we włoskiej wersji. W końcu zawitaliśmy do "Lupo". 

Niby zatwardziała ze mnie fanka klasyki, ale taką lampę (?) chętnie bym przygarnęła. Wystrój restauracji Lupo miał nawiązywać do kultowych mediolańskich lokali. 

1. Moje alterego o imieniu "Kim" nosiłoby ten zestaw codziennie. // 2. Jeśli będziecie mieli jakieś wahania co wybrać to mogę Wam polecić makaron ze skórką cytrynową, burratę i liście szałwi w panierce. // Różowy jednorożec z kontrolą na budowie. Wyraźnie dał do zrozumienia, że wszędzie jest za mało brokatu. 1. Półka poświęcona architekturze i urbanistyce w wyjątkowym miejscu w Gdańsku – Sztuce Wyboru. // 2. Niby żal, że koniec lata, ale za tymi rekordowymi upałami nie będę tęsknić. // Babki z piasku i te łapki jak z obrazu. 1. To nie kadr z tunezyjskiej pustyni, tylko piękna polska Łeba. A cały wpis z tego dnia znajdziecie tutaj. // 2. Próby eliminacji kawy z diety ciąg dalszy. Ta niestety nie zakończyła się sukcesem.  // 

Gdy otwierasz trzecią firmę w życiu, myślisz, że jesteś już bardzo ważna i zajęta, a potem okazuje się, że początki zawsze wyglądają tak samo. 

Tego dnia catering zapewnił nam osiedlowy sklepik. Taką laktozową rozpustę może usprawiedliwić tylko żar z nieba.Moje zadania w pracy ostatnio mnie trochę zaskakują, ale od września niektórze rzeczy wrócą do normy… a niektóre nie :D.

W horoskopy zupełnie nie wierzę, ale z herbatą akurat gwiazdy trafiły ;). Puszka jest z kolekcji ZODIAC od Newbytea. Ja mam tę ze znakiem WAGA, któremu przyporządkowana jest herbata Earl Grey. Od lat piję herbaty właśnie od tej marki i inne już mi jakoś nie smakują ;). 

Tym razem herbata na wynos zamiast kawy.

Earl grey to teraz moja popołudniowa alternatywa dla kofeiny. Jedna mała kawa rano wystarczy. 

Spakowani, gotowi i punktualni. Ruszamy do Chorwacji. Najpierw zwiedzanie wyspy Hvar, aby na koniec zawitać na dwa dni do miejsca, które spokojnie może zyskać miano koszmaru influencerki. Mowa o Valamarze i krainie ślimaka Maro. Dużo kolorowych zjeżdżalni, dmuchanych żółwi, campingowego życia i parówek na kolację. I tego właśnie było mi trzeba. 1. Tradycyjnie zrobiłam tylko parę (no może więcej…) zdjęć drzwi, ale Wam pokażę te ulubione. // 2. To podobno jest gazpacho…// 3. Podglądam Adriatyk. // 4. Kot kameleon. // 

Pobudka! I widok jak ze snu na śniadanie. 

1. Po godzinach spędzonych na basenie pierwszy raz nie trzeba było namawiać do drzemki. // 2. Ale że z wózkiem mam wejść po tych schodach? Renesansowi architekci za nic sobie mieli udogodnienia dla mam z dziećmi ;). // 3. Ulubione śniadanie również na wakacjach. // 4. Żadnych złudzeń. Plaże w Chorwacji są kamieniste (nawet jeśli z daleka wydają się piaszczyste). Na pewno jest wiele miejsc w Europie, których ukształtowanie terenu jest przyjaźniejsze dzieciom, ale pojechaliśmy większą grupą, której zależało właśnie na tym kierunku. Dostosowaliśmy się więc do ich wyboru – i to bez żalu.  // Trzy stylizacje schnące na słońcu. Na szczęście na czarnym plam tak nie widać ;). 

1. Szwedzki stół i ona. // 2. Uwaga na jeżowce! // 

Weszłyśmy!

… ale wózek wniósł dziadek. 

Wakacje pełną gębą.  

Trzy pokolenia na jednym zdjęciu. Też bym chciała jeździć na wakacje z wnukami. Ale żeby to się udało trzeba być super babcią. Taką jak moja mama <3.

Wszystkie zmysły na kilku ujęciach. Smak potraw, obrazy, które zachwycają i szum fal.1. Skradzione z Instagrama Negin Mirsalehi. // 2. A tu w miasteczku Stari Grad. // Głodni? Coraz wyższe to towarzystwo. Jeden babcię już przerósł. Takie kąty tutaj1. Moje ulubione buty na lato. Sprawdziły się też na kamienistych plażach. // 2. Widok z okna Adriana Hotel. Na moim Instagramie dodawałam w ostatnich dniach sporo poleceń – znajdziecie je teraz w zapisanych relacjach. // 

1. Babcia i mała podróżniczka ze swoją najmodniejszą torebką od bardzo popularnej wśród przedszkolaków projektantki – Świni Peppy. // 2. Pierwsze skojarzenie? Gorące słońce czy Fangor? // Ani jedno, ani drugie. To opakowanie od Skoncentrowanego Serum Rozświetlającego do Twarzy od Oio Lab. Dodaje blasku, zawiera naturalne ekstrakty z Tremella Fuciformis*, nasion glediczji trójcierniowej, otrzymywany przyjazną dla środowiska metodą ekstrakt z kowniatka morskiego** oraz składniki nawilżające i stymulujące syntezę elastyny – zapewniając widoczne efekty już po 1 godzinie od pierwszego użycia. Pięknie rozświetla skórę, nawet po nałożeniu makijażu. Serum jest dosyć gęste, dzięki czemu nie spływa i łatwo je nałożyć. Zobaczcie poniżej jaką ma niespotykaną konsystencję. Z kodem MLE15 otrzymacie zniżkę 15%  na całą ofertę marki dostępną na www.oiolab.co. Kod ważny jest do 11 września (do końca dnia). 

Płynna delikatna diamentowa konsystencja nadaje skórze zdrowego blasku. 

1. Starsza idzie do przedszkola. Będziemy za nią codziennie tęsknić. // 2. Gdy ścigasz kuriera po całym mieście w poszukiwaniu paczki, na którą czeka cała rodzina… // 

Miodowa paczka od Apimelium! W końcu herbata znów będzie słodka! Jeśli ktoś z Was nie wie o co chodzi to już wyjasniam – Apimelium to coś w rodzaju miodowej prenumeraty – co dwa miesiące dostajecie przesyłkę z wyjątkowymi słodkościami wyprodukowanymi w ulu. Wprost z pasieki do Twojego domu. Co dwa miesiące otrzymacie najzdrowszą i najsmaczniejszą przesyłkę jaką można sobie wymarzyć. Jeśli Wy też chcielibyście zdobyć takie słodkości to mam dla Was kod rabatowy na Miodową Paczkę. Z kodem MLE22 otrzymacie do 11 września 5% zniżki. Nie. To nie jest kolejny zamiennik kawy ;). Te słoiki jadą już ze mną z wizytą do mamy.  Praca wre. A efektów nie widać ;).

1. "Tak jak mówiłem. Pod koniec sierpnia wszystko będzie skończone."  // 2. Stara szkoła. // 3. i 4. Wczesne poranki po burzy to był jedyny moment aby nacieszyć się chłodem. // 

W niedzielę można. Gdyby każdy z nas jadł mięso raz w tygodniu, to… dokończcie zdanie w komentarzu! :)Nasz najdzielniejszy skarb skończył roczek. Kuzyni i starsza siostra dzielnie pomagali w rozpakowywaniu prezentów. 
1. "Miałaś na głowie tysiąc trosk, a rozkochałaś w sobie cały świat" – życzenia od dziadków, po których mama chlipie. // 2. Widzimy się w Sempre o siedemnastej! // A Ciebie chyba nikt na to przyjęcie nie zapraszał ;)Tym kadrem z pierwszymi złocistymi liśćmi żegnam się dziś z Wami! Dobranoc!

*  *  *

 

 

Nie mam czasu pisać tego artykułu. I dokładnie tak samo jest z pielęgnacją mojego ciała.

   Nie wiem czy to ja zmieniłam swoimi wyborami algorytm, czy to jednak cały Internet przeszedł transformację socjologiczną, ale coraz rzadziej atakują mnie nagłówki artykułów nawołujące nas – kobiety – do pracy nad swoim wyglądem. W miejsce publikacji o „sposobach na pomarańczową skórkę”, „idealnej diecie odchudzającej na lato” i „szybkich sposobach na depilację” pojawiają się te, które próbują zmienić nasz sposób myślenia na temat pielęgnacji i dać nam wolność wyboru czy chcemy być „zadbane” czy jednak nie. 

   Mam nadzieję, że to jednak nie jest psikus „ciasteczek” i że nie żyję w wyzwolonej bańce. A może to po prostu kwestia wieku, że na niektóre treści zwraca się już znacznie mniejszą uwagę? Chciałabym dostawać sprawdzone przez kogoś zaufanego informacje w pigułce, które nie będą wymagały ode mnie dalszej analizy. Mam wiele pomysłów na to jak spożytkować pięć minut przed telefonem – lektura ciekawego artykułu na Polityce, poszukiwanie większych sandałków dla starszej córeczki, rozrysowanie podziału szuflad dla stolarza, przesłanie zdjęć z weekendu na rodzinnej grupie whatsappowej, no i oczywiście niekończąca się opowieść na służbowej skrzynce pocztowej. Nim odłożę telefon chciałabym móc odhaczyć z mojej listy któryś z podpunktów, a nie tracić czas na czytanie artykułów poświęconych analizowaniu składu balsamu i po ich lekturze zostać z mętlikiem w głowie. Wcale nie dziwię się tym z Was, które kupują kosmetyki w drogerii, załatwiając przy tym inne niezbędne zakupy. 

    Zakładam, że Wy od czasu do czasu myślicie tak samo. Składy, działanie, rodzaj opakowania, konsystencja – jeśli ufacie moim wyborom to nie musicie tracić na czasu na poszukiwania i niepwność. Skorzystajcie z moich błędow i wybierzcie tylko to, co zadowoliło mnie w stu procentach. Temat kosmetyków do ciała nie był tknięty na blogu od ponad roku (co w sumie dużo mówi o tym jak poważnie do niego podchodzę…) więc dzisiejszy wpis jest telegraficznym podsumowaniem moich dwunastomiesięcznych testów. Pozbierałam tylko te kosmetyki do ciała, które się u mnie sprawdziły i które kupiłabym ponownie (albo już to zrobiłam). Dodatkowo przemycam parę sposobów na to, aby dbać o skórę ciała szybciej, ale nie mniej skutecznie. Poniżej znajdziecie moje ulubione produkty – na kilka z nich mam dla Was zniżkę :). 

1. Multifunkcyjny balsam wygładzająco kojący od marki Polemika

   Zamknięty w praktycznej tubce, o delikatnym i przyjemnym zapachu. Co jest cechą wspólną kosmetyków od Polemiki? Sproszkowana herbata Matcha oraz ich multifunkcyjność. Produkty są wegańskie, nietestowane na zwierzętach i może ich używać cała rodzina – polecam więc mamom, które nie chcą mieć na blacie w łazience zbyt wiele opakowań z głowami kaczek, różowymi etykietami Myszki Minnie i Elzą. Zresztą założycielka marki miała pewnie ten obraz z tyłu głowy, bo postanowiła stworzyć Polemikę właśnie wtedy, gdy została mamą. 

    Moje testowanie bardzo dobrze przeszły trzy kosmetyki tej marki – masło oczyszczające, krem do rąk, no i właśnie balsam. Z kodem MLE20 otrzymacie rabat 20% na wszystkie kosmetyki (kod działa do 10 września). Jestem pewna, że ten balsam spełni Wasze oczekiwania. 

Konsystencja balsamu od Polemiki. 

2. Naturalny krem do ciała Aqua Body Balm od AQUAYO

   Jak sprawić aby pielęgnacja ciała zajęła nam jeszcze mniej czasu niż zwykle? Hmmm… albo z drugiej strony – co zrobić aby pielęgnacja ciała zajmowała nam tak mało czasu, aby w ogóle ją praktykować? Jeśli wyskakujecie spod prysznica w biegu i ani myślicie o wmasowywaniu produktu, a potem jeszcze czekaniu aż się wchłonie, to znajdźcie gęsty, mocno nawilżający balsam z dobrym składem i nakładajcie go przed wytarciem ciała ręcznikiem. Trwa to kilka sekund, ale nasza skóra będzie nam za tę odrobinę czułości bardzo wdzięczna. Świetnie nadaje się do tego krem do ciała do AQUAYO z wyciągami z alg morskich, które ze względu na wysoką zawartość bioaktywnych składników, cenione są za swoje właściwości odmładzające skórę. Podaję tu tylko kilka z długiej listy magicznych składników: Nori (algi bogate w witaminy A, B i C, minerały oraz naturalne pigmenty oczyszczają, odżywiają i opóźniają proces starzenia się skóry), Enteromorpha (zawiera intensywnie nawilżające polisacharydy, odżywcze proteiny, odbudowujące naskórek lipidy i minerały, ceniona za wyjątkowo wysoką zawartość witaminy C), Wakame (wzbogaca skórę w aminokwasy, w tym prolinę, glicynę i serynę), olej migdałowy (łagodzi podrażnienia i zmniejsza powstawanie niedoskonałości), olej z masłosza i naturalna witamina E. 

   Jeśli macie ochotę sprawić sobie ten wegański i naturalny krem, to mam dla Was kod rabatowy o wysokości 20% – wystarczy wpisać hałso "balm".

Konsystencja kremu do ciała od Aquayo.

3. Linia ALGOBODY do pielęgnacji ciała od Sensum Mare

   Sensum Mare nie zawodzi (serum i krem pielęgnacyjny bb to moje dwa ukochane produkty) i wiem już, że nowa gama do pielęgnacji ciała zadowoli wszystkie stałe klientki tej marki. Nie każdy lubi gęste balsamy, a dla niektórych stojące opakowanie z pompką jest łatwiejsze w użyciu i przechowywaniu niż słoik czy tubka. Balsam do ciała silnie nawilża skórę ciała. Jest lekki, nie lepiący, wspaniale absorbuje go skóra, działa jak nawilżający opatrunek na suchą, pozbawioną jędrności skórę. Ma nowy cudowny  drzewno-kwiatowy zapach i (jak wszystkie produkty od SM) naszpikowany jest składnikami o udowodnionym naukowo działaniu. Do kompletu (można kupić osobno) powstał również peeling, do używania którego nikt nie musiał mnie namawiać. 

   Z kodem MLE dostaniecie 20% zniżki na cały asortyment marki (kod ważny do 10 września).

Konsystencja peelingu od Sensum Mare.

4. Maska Bioxidea Miracle 48 Excellence Diamond  (3 sztuki w opakowaniu) od Topestetic

   Maska w płachcie we wpisie o kosmetykach do ciała? Bardzo zabawne… A tak na poważnie – polecałam ten produkt na blogu już wiele razy, ale chyba nie wspominałam jeszcze o jego dodatkowym zastosowaniu. Po ściągnięciu maski z twarzy może być ona dodana do kąpieli, w której ulegnie rozpuszczeniu tworząc serum do ciała. Ten produkt to naprawdę „top of the top” i trzeba go wykorzystać w tak wydajny sposób, jak to tylko możliwe. Maska Bioxidea Miracle 48 Excellence Diamond polecana jest również po wszelkiego rodzaju zabiegach z zakresu medycyny estetycznej i kosmetologii ze względu na swoje terapeutyczne właściwości. Zawarte w niej peptydy, adenozyny, koenzym Q10 oraz kolagen wykazują silne działanie przeciwzmarszczkowe, dając nam efekt liftingu już od pierwszego użycia (gdybyście miały jakieś wątpliwości to na stronie Topestetic istnieje możliwość konsultacji dermatologicznej). Maski Bioxieda sprawdzają się rewelacyjnie przed każdym ważym wyjściem kiedy potrzebujemy widocznie poprawić kondycję skóry twarzy. Sprawdzają się doskonale pod makijaż – od razu po zastosowaniu widocznie nawilżają, liftingują i pięknie rozświetlają skórę. Z kodem KASIA20 dostaniecie 20% rabatu na kosmetyki Jan Marini oraz Bioxidea w sklepie topestetic.pl (promocje nie łączą się). Kod jest ważny do 31.08.2022r.

Na stronie Topestetic poza marką Bioxidea znajdziecie też między innymi Jan Marini – bardzo lubię ich glikolowy peeling do ciała, który widzice na zdjęciu. 

   Chciałabym otrzymać sprawdzone recepty na trafne decyzje w wielu życiowych kwestiach. Wiedzieć, że ktoś szedł wcześniej tą samą ścieżką i powie mi co mnie czeka – w którą stronę skręcić. Niestety, zwykle nie jest to możliwe – sami musimy się przekonać co jest dla nas najlepsze. Marne to pocieszenie, ale akurat w temacie kosmetyków do ciała mogę Wam służyć wytycznymi. Dobrze mieć z głowy chociaż to. Prawda?

*  *  *

szorty – H&M (dział męski) // lniany szlafrok – Massimo Dutti // stanik – Intimissimi

Last Month

   Zbliża się północ, a ja nasłuchuję odgłosów, które wdzierają się do mojej sypialni przez uchylone okno. Nie pamiętam drugiej tak upalnej nocy w Trójmieście. Chciałoby się aż zacytować sformułowanie z „Gry o tron” i powiedzieć, że my – ludzie z północy –  nie przywykliśmy do prawdziwego żaru po zmroku. Jednych pewnie gorące lato nad morzem cieszy, ale we mnie wywołuje dziwny niepokój. A może to wcale nie jest wina pogody?

   Lipiec – miesiąc wakacji, kąpieli w Bałtyku, lodów na patyku – był dla mnie pełen ostrych i niespodziewanych zakrętów, których na dzisiejszych zdjęciach nie widać. Z łatwością można za to na nich dostrzec to, co po bolesnych lekcjach docenia się najbardziej. Sierpień witam z otwartymi rękoma, szukam dawnej beztroski w prostych rzeczach i uśmiechach bliskich, przewracam kartkę i zaczynam nowy rozdział… tfu, to znaczy miesiąc! 

Kopytka na słodko, czyli temat, który rozgrzał instagramowe towarzystwo do czerwoności. Bo przecież "na słodko to tylko leniwe". Też tak myślałam przez całe życie, ale na szczęście mąż wyprowadził mnie z błędu. Dziś kopytka (żadnych złudzeń – kupne) obsmażone w masełku, bułce i cynamonie, z borówkami, jogurtem, kroplą (albo dziewięcioma) miodu spadziowego i rozmarynem, to moje ulubione resztkowe śniadanie na niedzielę. 

Tęsknota za domowymi kątami była w lipcu ogromna. A w sierpniu – z innych przyczyn na szczęście – rozhula się na dobre. 

1. Gdy prognoza pogody pokazuje, że będzie pochmurnie i deszczowo… // 2. Fangor w Sopocie? // 3. Tak! W Państwowej Galerii Sztuki możecie teraz obejrzeć wystawę zatytułowaną "Na tropie doskonałości". // 4. Rodzinne zdjęcie. Dzieci pojawią się, gdy osiągną wzrost metr dwadzieścia ;).// Perełki Sopotu, których nie znajduje się przypadkiem. Wystawa dostępna jest jeszcze do 18 września. Prezentowane są tu prace najwybitniejszych polskich artystów, m.in. Magdaleny Abakanowicz, Tadeusza Kantora oraz Jerzego Nowosielskiego.Geometryczne przestrzenie i widok z innej perspektywy na sopocki "Monciak". 1. Peruwiański bóg wyryty na ścianie przez starodawny lud kawoszy. Nie, Kasia. To po prostu ekspres do kawy. // 2. Kolejny podcast już się tworzy! Wyczekujcie go w przyszłym tygodniu na Spotify. // 3. Więcej zdjęć z tego wpisu znajdziecie tutaj. // 4. Urocze chociaż niepachnące. Końce łodyg trzeba sparzyć, jeśli mają pozostać świeże przez kilka dni. // Lniany komplet od Kornelii Rataj i sweter w paski, czyli mój ulubiony zestaw na lato. Od tej marki mam też tę sukienkę, którą możecie pamiętać z zeszłego roku. Z czystym sumieniem polecam obydwa projekty. Piątek, piąteczek, piątunio. Smacznego pross… to znaczy kawusi. Moje kieliszki, które nadal wyglądają jak nowe są od Krosno Glass. 1. Zdjęcia kontra rzeczywistość. Ciasto z jagodami i biel to idealne połączenie. // 2. Jeść dalej czy jednak mu oddać skoro liznął? // 3. W drodze na plażę. Ale przez biuto. Może znajdzie się po południu jeszcze kawałek piasku dla spragnionych wędrowiczów. // 4. Mój ukochany zakątek. Pa pa! // Prostsza i szybsza alternatywa dla jagodzianek. Cały przepis znajdziecie na blogu w tym wpisie. 1. W oczekiwaniu na najbliższych. Gdy mieszkanie z dnia na dzień zamienia się w plac budowy ogród staje się wybawieniem i pozwala cieszyć się codziennością. // 2. Na zdjęciu stylizacja z jedwabną sukienką MLE Collection, która jest aktualnie przeceniona. Został tylko jeden rozmiar, ale może jeszcze coś wróci, więc polecam użyć opcji "powiadom dostępności". // 3. Zazdroszczę wszystkim, którzy mogli być na otwarciu nowego kampusu Marvel Avengers w Disneylandzie! Od marca park świętuje swoje 30 urodziny i przy tej okazji ożywia najpotężniejszych bohaterów na Ziemi. // 4. A gdy kopytka i jagodzianki się skończą… // Wypady z najbliższymi – to lubię najbardziej!1. Drzwi do Pałacu Ciekocinko zawsze otwarte dla gości. // 2. My dwie zawsze śpimy dłużej niż reszta. Za to zarywamy noce w mlecznym ciągu ;).  // 3. Kółko plastyczne. // 4. Ruszamy na kolację! // Trochę elegancji a trochę wakacyjnego rozmemłania. Torebka, którą widzicie na zdjęciu jest od marki Lobos. To co wyróżnia model Napoli to piękny pasek z rafii i szampański odcień beżu. Z kodem KASIA10 otrzymacie 10% zniżki na torebki w sklepie Lobos i możecie z niego korzystać do 7 sierpnia. Z daleka przykuwa wzrok. No dobra, to idziemy szukać taty, bo komuś trzeba Was podrzucić, gdy ja wsiądę na wierzchowca.1. Wieczorne światło zaprasza do stołu. // 2. Niby zamówiliśmy własne dania, ale wiadomo, że te z dziecięcego menu smakują najlepiej. // 3. Na mleku owsianym. Dawno temu próbowałam przerzucić się na sojowe – nie wyszło. Może teraz się uda. // 4. Życie bez żelazka. // Trzecie opakowanie tego samego produktu musi o czymś świadczyć. Krem BB od Sensum Mare to ostatnio podstawa mojego makijażu. Wiem, że czekacie na kod rabatowy od marki, więc mam cudowne wieści! Z kodem MLE możecie korzystać z 20% zniżki na zakupy w sklepie Sensum Mare do 10 sierpnia. "Dark", "medium", "light". Tutaj widać jak różnią się od siebie te odcienie.1. Czy to mała Alicja z Krainy Czarów? // 2. Dwa silne charaktery, które docierają się ze sobą, gdy tylko rodzice nie patrzą. // 3. Planujesz dziś galopować? // 4. Nie można odmówić, gdy małe rączki proszą o dokładkę. // Udało się! No i na zdjęciu zrobionym znienacka mam pięty w dół więc nie jest źle!To kiedy powtórka?

Niewiele rzeczy zostało już z naszej wiosenno-letniej kolekcji MLE, ale ostatki są za to mocno przecenione. 

Kompletuję zawartość torebki na wieczór ;). Bransoletkę, którą widzicie na zdjęciu znajdziecie w Lile Things. W dalszej części podaję Wam atrakcyjny kod rabatowy, więc nie poddawajcie się i przewijajcie w dół. ;) "Mamo, ale nim wyjdziesz z tatą, to musisz mi przeczytać na dobranoc wszystkie te książeczki." 1. Mówisz – masz. // 2. Gotowa do wyjścia, jeszcze tylko kolczyki Estell. Te będą ponownie dostępne w Lile Things w połowie sierpnia, więc warto poczekać. // 3. Randka bez dzieci?! // 4. Bransoletka również jest od Lile Things (to inny model niż ten wyżej). Dla czujnych łasic mam kod rabatowy na biżuterię – kod MLE15 (upoważnia do 15% zniżki na wszystkie produkty do 15 sierpnia). //To już zaraz rok?! 1. "Żyj pięknie". W poszukiwaniu wnętrzarskich inspiracji. // 2. Kwiaty do lodów? Ciekawe kto za tym stoi? // 3 i 4. To nasza mała blogerka kulinarna! //

Kadr, który nie jest warty uwiecznienia, bo przedstawia mało atrakcyjną rutynę dnia. A może tak właśnie powinni robić influencerzy? Pokazując zarówno przyjęcie w ogrodzie, jak i wystawianie faktur, pisanie umów, odpisywanie na mejle czy inne monotonne czynności miałybyście przed sobą mniej zakłamaną rzeczywistość. Ale z drugiej strony – czy tak samo chętnie byście to oglądały?1. Spotkania kryzysowe. // 2. Jagodowy sorbet i kokosowy raj. Na szczęście lodziarnia "Słony karmel" jest na mojej codziennej trasie. // 3. Zagubiona paczka Vogue'a znaleziona u sąsiada. // 4. Za wolna klatka, za niskie ISO.  // Staramy się i staramy, ale ta trawa coś opornie rośnie ;). Dobrze, że chociaż kwiaty w doniczkach ratują sytuację (od ulubionej kwiaciarni Narcyz w Gdyni). 1. Gdy "dizajn" staje się sztuką.  // 2 i 3. Cisza przed burzą. // 4. Przez ostatnie dni było tak upalnie, że aż mnie wzdryga na widok tego wełnianego swetra i gorącej kawy. Ale poczekajmy do września…  // Swetry – element garderoby, który lubię tworzyć najbardziej… chyba, że w pokoju są 34 stopnie. 1. Po co komu blenda, lampy i studio? // 2. Ciężki wybór – przecież tak się różnią! // 3. Walka z grafikami, informatykami i htmlem. // 4. Cztery lata? Pięć lat? Ile czasu już tutaj mieszkamy?Czy przyjaźń w pracy jest możliwa? Portos udowadnia, że tak! ;). Jeśli się przyjrzycie zdjęciu nad moją głową zobaczycie ten sam skład, tyle, że dziesięć lat temu.  Nowości od Chanel, o których wspominałam między innymi w tym wpisie."Co jadłaś na śniadanie, kochanie?""Dzieeeeciii! Obiad!" – na to wezwanie przybiega zawsze tylko Portos.1. Pozdrawiamy fotografa! // 2. Przed śniadaniem. Tak się cieszę z tego zamiłowania do malowania, tylko trochę mniej ściennych fresków by się przydało. // 3. Zakupy dla córeczek, bo ja i tak mam za dużo ciuchów.  // 4. Co roku w telefonie te same zdjęcia. Mogłabym w sumie nie robić nowych, tylko wrzucać te stare… ciekawe czy ktoś by się zorientował? :) // 

3,2,1 … Sto lat,  sto lat. I jak po takim wwyśpiewaniu wytłumaczyć, że nie każda świeczka jest tą urodzinową?
Jeszcze pusto, a to już po dziesiątej!No i stało się. Czas przygotować nasz salon na remontowe szaleństwo. Pakowanie całego naszego dobytku sprawiło, że poczułam się jak niewolnik własnych rzeczy. Czas na OLX ;). Ostatnie spojrzenie nim przyjdzie pan z młotkiem…… albo raczej młotem! Zdjęcie pod tytułem "widać światełko w tunelu". 

"Ale, że niby chce Pani skończyć przed Gwiazdką?"

Sama jestem ciekawa, co ja Wam pokażę w kolejnym wpisie z tego cyklu :). Spokojnej (i chłodnej) nocy!

*  *  *

 

 

CHANEL LES BEIGES – retusz w płynie

   Gdy przez wiele tygodni nakładasz na twarz szczątkowy makijaż łatwo zapomnieć co można uzyskać, gdy podejdzie się do sprawy na serio. Ja nigdy nie byłam w tym temacie wirtuozką, więc podoba mi się trend (a może bardziej pasowałoby słowo „rewolucja”), w którym skóra nie jest całkiem zakryta, kosmetyki idealnie wtapiają się w skórę, a ja przypominam samą siebie. Nie chce aby mój makijaż spełniał rolę charakteryzacji, bo nie wcielam się w żadną postać. Efekt który uzyskałam dzięki kosmetykom z kolekcji Les Beiges to idealny balans między „wow wyglądam super” a „to nadal Kasia”. Na tej rolce z Instagrama możecie zobaczyć jak nakładam poszczególne produkty. 

Na zdjęciu znajdują się: Promienny puder brązujący Les Beiges w wersji maxi (kolor Sunkiss – Medium) // pędzel Kabuki Les Beiges do twarzy i ciała // Les Beiges Touche De Teint – uniwersalna formuła do makijażu // Róż Eau De Blush (kolor Intense Koral) //
Ponadto do makijażu wykorzystałam jeszcze pomadkę do ust Rouge Coco Baume (kolor 916 Flirty Colar) oraz pomadkę Rouge Allure Liquid Powder (kolor 974). 

marynarka – MLE Collection / szorty – Simple

 

 

 

Last Month

   Sen nocy letniej w moim przypadku jest krótki i przerywany. W szekspirowskiej sztuce o tym tytule, w której łączą się dwa światy – ludzki i baśniowy – nie wspomniano słowem o mamach (ani o tatusiach!) wstających na okrągło do maluchów, a przecież byłyby idealnymi postaciami w takiej historii! Bo kto lepiej (i częściej) dostrzega magię nocy? Świat śpi, a my snujemy się po pokojach świadome, a jednocześnie nie do końca przebudzone – zupełnie jak zaczarowane.

   Co noc wydaje mi się, że cały ten taniec z bobasem na rękach przy świetle księżyca wijącym się po ścianach, jest jak prolog do jakiejś fantastycznej powieści. Przy piątej pobudce przypominamy już prawdziwe zjawy z baśni, witamy się z jutrzenką i żegnamy z nocą – bo nawet jeśli uda nam się na chwilę zasnąć, to czar zaraz pryśnie. Chrabąszcze zakończą swój koncert i zastąpią je świergoczące ptaki. Zacznie się kolejny dzień lata. 

   Czerwiec był szalony, piękny, zaskakujący i trochę odurzający. No i bezsenny. Zapraszam na długą fotorelację z ostatnich tygodni. 

Mój zbiór książek na czerwiec (i lipiec… i sierpień… i do września też ich pewnie starczy sądząc po moim tempie czytania w ostatnim czasie).1. Zjawa z szekspirowskiej sztuki w całej okazałości. Kawa zdejmie z niej zły urok. // 2. Dobre i naturalne. Ten zapach to dla mnie najprzyjemniejszy budzik. // 3. Nigdy czarna, zawsze z mlekiem. // 4. Kawa, którą teraz pijam ma lekki smak migdałów i czekolady. Przepyszna. // 

   Kawa Wild Hill Coffee to organiczna odpowiedź dla wymagających. Stu procentowa Arabica z europejskim certyfikatem ekologicznym, uprawiana jest na zboczach andyjskiej góry La Jacoba. Trzy pasma północnych And zbiegają się w kolumbijskim regionie Nariño, który zachwyca żyznymi glebami, idealnymi do uprawy arabiki. Dziś region ten przoduje w innowacjach i jest wzorem dla innych plantacji kawy organicznej. Kawa z La Jacoba uznawana jest przez międzynarodowych ekspertów za wysokiej jakości kawę "speciality". 

Jak myślicie, czyja to podobizna? ;)

Domowa focaccia z oliwkami, rozmarynem i pieczonym czosnkiem. Czy może być coś lepszego na letni piknik? Przepis jest banalnie prosty i znajdziecie go tutajZosia już do nas pędzi ze swoim koszykiem piknikowym pełnym domowych pyszności. I deszcz jej niestraszny!1. Sezon otwarty! // 2. Zupa z żółwia (a żółw z groszku ;)). // 3. Na poprawę poniedziałkowego humoru – kolor nadziei. // 4. Koszyk, w którym zmieści się wszystko i jeszcze więcej. // Przypominam o kodzie KASIAC30 do DUKA, który da Wam rabat w wysokości 100 zł za wydane 300 zł. Kod nie łączy się z innymi promocjami, ale za to ilość użyć jest nielimitowana. Możecie z niego korzystać do końca tego weekendu (a dokładniej do 4 lipca do 8:59). Zakład dziewiarski właśnie dał znać, że ma wolne moce przerobowe. To znaczy, że możemy ruszyć z produkcją tego zielonego swetra :). W sobotę przedsprzedaż – a wysyłka już w przyszłym tygodniu. Śledźcie MLE.Zawody jeździeckie w świecie Duplo.1. Dżinsy dzwony – póki co mierzę, ale z domu jeszcze w nich nie wychodzę ;). // 2. Pierwszy lot w tym roku. I dla niej i dla mnie ;). // 3. Londyńska pogoda w Paryżu. // 4. Bonjour! // Ach te paryskie dachy. Nie do podrobienia.
1. Jeden z lepszych dni. // 2. "Chyba się umówiły z tymi strojami…" // 3. Gotowi do kibicowania. // 4. Dzięki pogodzie mogłam się poczuć jak w moim Trójmieście. //Spóźnimy się! A tutaj nikt nie będzie na nas czekał! (Koszula Gosi jest z 303 Avenue, moje szorty to Victoria Beckham sprzed lat, koszula – Seaside Tones, torebka – Prada.)1. Koronkowa robota. // 2. Uwielbiam na nich patrzeć. // 3. "Mamo, ja ładniej rysuję" czyli muzeum Picassa. // 4. Idziemy świętować zwycięstwo Igi! // A nad nami grzmoty i burza. Kto na zdjęciu znajdzie zwyciężczynię?Open bar. 

J’ai deux amours: mon pays et Paris.

1. Upragnione słońce nad paryskim niebem. // 2. Śniadanie w "The Season". To sieciówka, ale naprawdę świetna! // 3. Ale powitanie! W końcu nie widziały się od śniadania! ;). // 4. // Te wapienne mury, ta pozłacana mała klameczka, cienkie profile okien i wytarte kamienne płytki – poproszę zapakować i wysłać do Sopotu. Francuska wersja naszego warszawskiego Charlotte. ;)"Mamo, ale przecież ty masz swoje awokado?"
"No kids no fun" mawiają więc wzięliśmy jeszcze jedno od Zosi ;). Paryż z dziewięciolatką, trzylatką i dziesięciomiesięcznym bobasem wyszedł znakomicie. Pociechy najlepiej oswajać ze sztuką już od najmłodszych lat. Więcej na ten temat wspominałam między innymi w tym wpisie. 1. Wymarzony stolik do nowej kuchni. Niestety nie na sprzedaż (no i do podręcznego się zmieści ;)). // 2. "Mirror check" w windzie do mnie nie pasuje. Ale w cukierni już jak najbardziej. // 3. Różane, cytrynowe, jagodowe, czekoladowe, migdałowe… do wyboru, do koloru. // 4. Maria Teresa uwieczniona przez Picassa.Niby romantycznie, ale jak zna się więcej szczegółów… // Mam nadzieję, że nie będzie Państwu przeszkadzać nasze towarzystwo. Cafe Charlot. Czyli Karol. Nie Karolina. Z radością stwierdzam, że trójmiejskie place zabaw nie ustępują tym w Paryżu. 
Pakujemy skarby i ruszamy do najważniejszego celu podróży.Jeszcze ten widok na pożegnanie. Zawsze przychodziłam tutaj rano i wtedy atmosfera jest magiczna. Niestety w środku dnia nie było już tak miło. Po haussmanowskich kamienicach przyszedł czas na… Marvela. Disneyland w Paryżu kończy trzydzieści lat. 

Odwiedzając Disneyland jako mama mam parę nowych spostrzeżeń: 1. Kaczor Donald mimo skończonych w tym roku 88 lat nadal świetnie się trzyma. 2. Nieważne czy masz 5, 10, 20 czy 35 lat – po przekroczeniu wejścia każdy jest znów dzieckiem. 3. Układanie włosów jest bez sensu i lepiej wybrać ciemny strój – dobrze komponuje się z naleśnikami i nutellą. 4. No i aplikacja na telefon – kolejny raz przekonałam się, że bez niej byłoby ciężko.

Najszczęśliwsza myszka na świecie.A to nasza ukochana atrakcja w całym parku! Ktoś był?
Kto widzi na tym zdjęciu bohatera „procesu dekady”?Podróż drogą mleczną razem z Piotrusiem Panem? Zawsze!Co za szkoda, że nie będziesz tego pamiętać :). … i powrót do rzeczywistości. Od samego rana zdjęcia, przeglądanie próbek, upinanie szpilek, klawiatura komputera i… kochane współpracowniczki :).1. Tak wygląda każdy czwartek. Zdjęcia produktowe robimy z Asią same – jednym z naszych głównych założeń jest to, aby minimalizować koszty, które nie wpływają na jakość ubrania. Kupując w MLE nie płacicie za prowadzenie drogiego butiku, topmodelki w kampanii czy rozkładówki w magazynach. // 2. Nawet nie chcę myśleć jaki musi być gorący. // 3. w dniu przesilenia wiosenno-letniego. Najkrótsza noc w roku wymaga odpowiedniej oprawy. // 4. Gdzie turyści? Ta sukienka pojawi się w MLE Collection już jutro, więc koniecznie zaglądajcie na stronę. Portosa wyjątkowo zmęczyły te zdjęcia. Ile można?1. W poszukiwaniu kamienia na blat kuchenny ;).  // 2. Dzieciństwo. // 3. Ostatnia sobota. Zaledwie pół godziny drogi od Sopotu. Pierwsze kroki na rozgrzanym od słońca piasku. Dywagacje na temat morskiej kąpieli ("jak Ty wskoczysz, to ja też"). Ambitne plany przeczytania chociaż kilku stron książki, gdy oni będą uczyć się puszczać kaczki. Chciałabym zapakować te wszystkie wspomnienia do swojego wiklinowego kosza, żeby były na później (tak jak zrobiłam to z kukurydzianymi flipsami). // 4. Tu miała być reklama karmy Portosa, ale nim zabrałam się za zdjęcia okazało się, że Portos opróżnił już zawartość worka. // Dostawa. O Farminie pisałam już kiedyś w tym wpisieNa stronie Farmina możecie skorzystać z konsultacji żywieniowej i doradzić się w sprawie karmy dla naszego pupila (zarówno dla psa jak i kota). Portos ma dość wybredny żołądek, ale karma dyniowa z dzikiem mu pasuje :). Z kodem 30MLH22 otrzymacie, aż 30% zniżki na wszystkie produkty. Kod jest ważny do końca lipca. 1. Niby nie do końca lubię się z kolorami, ale w tym swetrze się zakochałam. // 2. Dla każdego ciapka i mruczka, wszyscy się najedzą. // 3. Morze stokrotek. // 4. Z ziemniakami, z koperkiem i łososiem. Domowa zupa rybna. // Czasem wydaje mi się, że może mam za dużo koszy…1. Były też chłodniejsze czerwcowe dni, ale z każdego intensywnie korzystałyśmy. // 2 i 3. Tata załatwił ;). // 4. Już kwitnie. I jak co roku jestem zaskoczona, że "to już?!" // Czymże byłoby Last Month bez zdjęcia niezbyt ładnej zupy? Królowa jarzynowa. Nic nie znaczące zdjęcia zrobione w pewien pochmurny dzień.Majestatyczny Grand Hotel. Agatha Christie mogłaby tam znaleźć jakieś inspiracje do powieści…1 i 3. Na plaży wolicie czytać czy pluskać się w wodzie? // 2. Oj tam oj tam. Trochę truskawek na białej pościeli. // 3. Jak kąpiel słoneczna to tylko z książką. // 4. Ten top znajdziecie tutaj. // 

33 piętro w Olivia Center – zawsze chętnie tutaj wracamy. 

1. Risotto a la "Oskar z ulicy Sezamkowej". // 2. Park w mieście. Ich nigdy za mało. // 3. Jakoś tak boli oglądanie tego albumu w deszczowy poniedziałek po długim weekendzie. Najpiękniejsze hotele w Europie w jednym miejscu od wydawnictwa Taschen. // 4. Moja interpretacja obrazu Vermeer'a "Dziewczyna z perłą". Jak wyszło?  // Gdy ruszasz na krótki wyjazd i jesteś spakowana to dodaj do walizki jeszcze białą koszulę i t-shirt. Gdziekolwiek nie jadę to te dwie rzeczy zawsze mnie ratują.I krem z filtrem też pakuję, nawet jeśli nic nie wskazuje na to, że będzie można się opalać. Jeśli do tej pory nie zaopatrzyłyście się w krem z filtrem to mam dla Was jeszcze jedną opcję, która testowałam na wyjeździe. Lekki krem ochronny z filtrem SPF 50 od Senelle zapewniają bardzo wysoką ochronę przed UVA i UVB, światłem niebieskim HEV, oraz światłem podczerwonym IR, do tego daje efekt długotrwałego nawilżenia, odżywienia i wygładzenia. Cała formuła jest wegańska. Z kodem MLE otrzymacie 15% rabatu na zakupy w Senelle do końca lipca (cena regularna to 129 złotych).Ten rozanielony wzrok mówi właśnie "papa" wszystkim nowym posłonecznym przebarwieniom. 1. Słodki zapach rozpływający się w słońcu. // 2. i 3. Ja już od dawna nie walczę z piaskiem na ręczniku… // 4. Tak gorąco, że pora uciekać… // Najlepsze, najtrwalsze, najprzyjemniejsze bodziaki (i nie tylko). Ubranka dla dzieci od Body Organic Zoo są naprawdę trudno dostępne (wiem, bo gdy szykowałam wyprawkę dla młodszej córeczki musiałam się zadowolić piżamką pod tej starszej – w sklepach wszystko było wyprzedane). A w Happy Go Lucky znalazłam teraz i bodziaki i piżamki, a nawet spodenki. Mleko? A może czekolada? Ten ze zdjęcia powyżej naprawdę sporo przeszedł, a wygląda jak nowy.  Mamo, chciałabyś mieć opaleniznę na brzuchu w kształcie niemowlaka?

Naprawdę ktoś dotrwał do końca? Bo ja ledwo… Żartuję! Dziękuję Wam wszystkim i każdej z osobna za odwiedziny w tym czasie – mam nadzieję, że wypoczywacie i weszłyście tu z nudów! :)

 

*  *  *  

 

 

Kiedyś tylko na plaży. Dziś nawet przed komputerem. W przeszłości używane z przymusu, a teraz z przyjemnością. Moje top 5 kosmetyków na słońce.

   W te wakacje wszystkim nam przyda się odrobina pozytywnej energii w opornej na inflacji wersji. Wszyscy wiemy, że kąpiele słoneczne poprawiają humor – to udowodniony naukowo fakt. Szukam więc każdej możliwej okazji, aby przenieść „biuro” na plażę, jeśli tylko pogoda na to pozwala. Pisząc „biuro” mam na myśli laptopa i dwójkę mocno absorbujących małych ludzi i chociaż bardzo cieszę się, że w ogóle mam taką możliwość, to czasem zdarza mi się żałować, że jednak nie zostałam w domu ;). Praca na plaży brzmi pewnie jak idylla, a ja nie będę Was teraz wyprowadzać z tego błędu (teoretycznie mamy mają prawo do rocznego urlopu macierzyńskiego, ale te na własnej działalności, czyli między innymi ja, rzadko kiedy z tego korzystają – plusem takiej sytuacji jest możliwość decydowania o tym kiedy i gdzie chce się pracować, minusem – hmmm… od czego zacząć?). W każdym razie, szukam okazji aby, robiąc jednocześnie kilka rzeczy naraz, trochę się opalić i poczuć jak na wakacjach. Wydajność w takim dniu zalicza mocne tąpnięcie i wieczorem mało rzeczy mogę odhaczyć z listy, ale wiem, że wszystko nadrobię, gdy jutro opiekę nad dziećmi na parę godzin przejmie jakaś dobra dusza.

   No więc dobrze. Jeszcze w półśnie, gdy ostre światło wkrada mi się pod powieki, potrafię odgadnąć czy dziś będzie „lampa” czy „beachwork” trzeba będzie przełożyć na kiedy indziej. W pierwszym tygodniu kalendarzowego lata pojawiła się póki co jedna taka okazja. Jeszcze z głową na poduszce sięgam więc po telefon i wysyłam do Moniki i Asi emotikonę słoneczka. Wiem, że odgadną ten szyfr w sekundę – prototypy MLE będziemy dziś poprawiać na piasku. Wychylam się z sypialni: jednym okiem skanuję salon w poszukiwaniu kawy, którą zrobił dla mnie mój mąż, a drugim patrzę w telewizor, gdzie leci właśnie moje poranne „guilty pleasure” – śniadaniówka.

   Małgorzata Ohme i Filip Chajzer uśmiechają się do nas i zapowiadają repertuar na najbliższe trzy  godziny. O! Ma być o ochronie przeciwsłonecznej. I D E A L N I E.  „Należy podkreślić, że już jedno poparzenie w młodości znacząco podnosi ryzyko rozwoju czerniaka. Jeśli wyślemy dziecko na słońce i wróci z pęcherzami, to podwójnie zwiększa nam się szansa na to, że pojawi się czerniak” stwierdziła specjalistka. Z PĘCHERZAMI?! Chyba temat ochrony przeciwsłonecznej traktuję wystarczająco poważnie skoro delikatne zaczerwienienie na ramionach jest już dla mnie sygnałem ostrzegawczym.

   Otworzę jednak tę małą puszkę Pandory – większość zorientowanych w temacie pielęgnacji kobiet wie już, że promieniowanie słoneczne jest szkodliwe i zwiększa ryzyko nowotworów skóry. Pojawiały się jednak głosy (także w komentarzach na tym blogu), że filtry przeciwsłoneczne zawierają substancje, które także mogą wykazywać działania kancerogenne. Czy to oznacza, że, jak to często w życiu bywa, opalanie to kolejny temat, w którym „żadna skrajność nie jest dobra” lub „trzeba znaleźć złoty środek”? Czyli trochę dać się poparzyć stosując wyłącznie „naturalne filtry” albo polubić cieńļ i bladą skórę? „Nie popadanie w skrajności” to bardzo wygodny wniosek, ale nie zawsze to, co wygodne jest faktem. Temat jest nieco ważniejszy niż tylko zmarszczki wokół oczu i przebarwienia na policzkach – z pozoru błahe decyzje mogą po latach decydować o czymś zdrowiu i życiu.

   To jak jest w końcu? Udało mi się znaleźć analizę rzetelnych badań w tym temacie. „Wnioski że kremy przeciwsłoneczne powodują raka pochodzą z błędnej interpretacji badań, w których osoby stosujące filtry przeciwsłoneczne miały wyższe ryzyko zachorowania na raka skóry, w tym czerniaka. To fałszywe skojarzenie wynikało z faktu, że osoby, które stosowały filtry przeciwsłoneczne, były tymi samymi, które podróżowały do bardziej słonecznych krajów i opalały się. Innymi słowy, to właśnie wysoka dawka słońca, a nie krem z filtrem, zwiększała ryzyko zachorowania na raka skóry. […] Organizacje, które podniosły obawy o szkodliwości oksybenzonu zazwyczaj powołują się na badania przeprowadzone na karmionych nim szczurach. Jednak człowiek musiałby przez 277 lat stosować filtry przeciwsłoneczne, aby osiągnąć równoważną dawkę ogólnoustrojową, która wywołała efekty we wspomnianych badaniach na szczurach (zgodnie z badaniem z 2017 r. w Journal of the American Academy of Dermatology).” Informacje te znalazłam na stronie, którą polecam każdemu – fakenewsy są szkodliwe niezależnie od tego czy dotyczą koronawirusa, wojny, historii czy kosmetyków.  Prawdą jest natomiast to, że kremy z filtrem TRZEBA wymieniać co rok. Nie można użyć tego, który kupiłyśmy sobie na poprzednich wakacjach. Brzmi jak dobry chwyt marek kosmetycznych, które chcą abyśmy kupowały nowy produkt co sezon, ale w tym przypadku chodzi po prostu o nasze zdrowie (źródło). 

   Dobry kosmetyk powinien chronić zarówno przed promieniowaniem UVB powodującym oparzenia posłoneczne i reakcje alergiczne, jak również przed UVA, które odpowiedzialne jest za fotostarzenie się skóry i zmiany pigmentacyjne. Ja chciałabym abym spełniał znacznie więcej funkcji. No i nie mam zamiaru rezygnować z ładnej opalenizny. Nim rozpoczniemy więc pierwszy weekend kalendarzowego lata, zrobimy mały przegląd tych najważniejszych produktów pielęgnacyjnych. Jestem pewna, że z tymi kosmetykami naprawdę polubisz ochronę przeciwsłoneczną i już nigdy z niej nie zrezygnujesz.

1. Moja skóra wygląda po prostu lepiej. A że jednocześnie jest chroniona przed słońcem – no cóż nic na to nie poradzę.

   Jeśli kosmetyk z filtrem, poza ochroną przeciwsłoneczną, daje mojej skórze także inne profity to zdecydowanie łatwiej jest mi się do niego przekonać i używać regularnie. Nie tylko latem. Te kropelki zawojowały Instagram i wcale się temu nie dziwię (pod kolejnym zdjęciem znajdziecie dla nich kod zniżkowy). Używam ich już od wielu tygodni i jest to kolejny produkt od polskiej marki Sensum Mare, który zaskakuje. Skóra jest po nich pięknie rozświetlona i nawilżona, posiada wysoki filtr, po nałożeniu makijażu ma się wrażenie, że twarz nigdy nie była tak promienna. Kosmetyk bez wad i opinie internautek to potwierdzają. 

Algodrops innowacyjna ultra lekka emulsja ochronna przeciw fotostarzeniu SPF 50 UVB UVA PA od Sensum Mare to połączenie wysokiej ochrony z pielęgnacyjnymi zaletami serum do twarzy. Innowacyjne składniki zawarte w kroplach: ELIX-IRTM oraz SAKADIKIUMTM wspomagają ochronę skóry przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego UVA i UVB, niebieskim światłem, promieniami podczerwonymi i miejskimi zanieczyszczeniami.Tradycyjnie już marka Sensum Mare przekazuje dla Was kod rabatowy o wysokości 20% – z hasłem MLE skorzystacie ze zniżki aż do końca lipca.

2. Oszukujesz samą siebie. I dobrze na tym wychodzisz.

Nie wiem jak to jest w przypadku pokolenia y2k, ale w moich kręgach złota skóra muśnięta słońcem nadal jest czymś kuszącym. I to właśnie perspektywa słabszej opalenizny przez wiele lat zniechęcała mnie do naprawdę skutecznej ochrony przeciwsłonecznej.  Gdy nauczyłam się uzyskiwać ją w inny sposób niż smażąc się na słońcu, z mniejszym żalem zaczęłam wklepywać w siebie blokery. Ale do brzegu: moje trzy ulubione  ulubione samoopalacze na ten moment to ten, ten i ten. Pierwszy daje najmocniejszy kolor, nałożony dwa dni z rzędu na noc (oczywiście po peelingu) da efekt profesjonalnego natryskowego opalania. Drugi jest idealny gdy patrzysz rano w lustro, nie masz na nic czasu, dosłownie pryskasz nim strategiczne miejsca (twarz, ramiona, nogi), myjesz zęby i już możesz wkładać ubranie. Trzeci to opcja dla twarzy i szyi – tu potrzeba dodatkowych posiłków, bo tych części ciała właściwie w ogóle nie opalam (kropelki mieszam co drugi dzień z ulubionym kremem do twarzy).

   Gdy już uda mi się osiągnąć oczekiwany kolor pora na małe zmiany w makijażu. Parę razy już o tym pisałam, ale się powtórzę – właściwie całkiem zrezygnowałam z tradycyjnych podkładów i fluidów. Przerzuciłam się na dobre kremy bb. Niestety nie wszystkie mają szeroką gamę kolorystyczną i o ile z jasnymi kolorami nie ma problemu, to z opaloną skórą nie jest już tak łatwo. Jedna z moich ukochanych marek kremów bb ma na szczęście idealne tonacje. Poniżej zrobiłam próbnik czterech najciemniejszych kolorów (ja używam koloru 3.0 i 4.0 gdy jestem naprawdę mocno opalona) . ​

Rozświetlająco-nawilżający lekki krem  BB DROP OF PERFECTION od Veoli Botanica. W 98% ze składników naturalnych. Kolory, który widzicie to kolejno: 2.5 N Beige, 2.0 W Vanilla 3.0 W Golden Beige, 4.0 N Amber. Litera "N" oznacza barwę neutralną, a "W" ciepłą. Zawiera filtr chroniący przed promieniami UVA/UVB. Gorąco polecam zajrzeć na tę stronę – zobaczycie tutaj twarz modelki przed i po nałożeniu kremu. 

3. Plaża. Skwar. Wiele godzin na słońcu. Opalanie podwyższonego ryzyka.

„Czy to nie jest tak, że jak mieszkasz nad morzem od zawsze, to wcale tak często na tę plażę nie chodzisz?” – znajomi przyjezdni bardzo często zadają mi to pytanie zakładając, że jeśli plaża jest dostępna cały czas to traci się nią zainteresowanie. Ale odpowiedź z mojej strony jest zawsze taka sama: nie. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że z roku na rok doceniam ją coraz bardziej (zapewne przez wzgląd na dzieci, które uwielbiają bawić się w wodzie i na piasku). Wyszukuję różnych pretekstów aby pojawić się tam chociaż na godzinę, jeśli tylko pogoda jest ładna. Wiem więc bardzo dobrze, że słońce odbijające się od piasku i wody działa na nas ze zdwojoną siłą i potrafi  błyskawicznie zaszkodzić skórze. Wolę się nie zastanawiać jak szkodliwe są dla niej całe godziny spędzone w takich warunkach. To co dla nas jest przyjemnością i ukochaną formą relaksu, dla naszej cery jest jednym z najtrudniejszych  doświadczeń. Musi więc uzyskać od nas solidne wsparcie. Na wakacjach, na balkonowe opalanie, w trakcie górskich wycieczek, no i oczywiście leżąc na plaży – nakładajcie kosmetyki z mocną UVA/UVB. Na takie ekstremalne okazje polecam na przykład ten.

4. "Nie znoszę tego rozsmarowywać".

    Jeżeli zastanawiacie się jak najwygodniej reaplikować ochronę przeciwsłoneczną w ciągu dnia nawet na makijaż (pamiętajcie że trzeba to robić, aby ochrona była w pełni skuteczna), to mam dla Was rozwiązanie – Mesoestetic Mesoprotech sun mist 50 SPF to mgiełka do twarzy z filtrem przeciwsłonecznym. Ma świeżą, ultra lekką konsystencję, bez tłustej pozostałości. Ta mgiełka ze względu na swoją pojemność jest idealna do zabrania ze sobą w ciągu dnia do torebki lub kosmetyczki (w ofercie Mesoestetic jest też taka opcja o większej pojemności do ciała, no i topowy fluid koloryzujący z filtrem Melan 130). Drugi niezwykle wygodny produkt to sztyft przeciwsłoneczny tej samej marki. Przydaje się jeśli mamy znamiona lub blizny, które chcemy ochronić punktowo. A jeśli szukacie czegoś po kąpielach słonecznych to zajrzyjcie do oferty sklepu Topestetic. Dla mnie ta maska działa cuda i zawsze staram się mieć jedną w zapasie – idealna przed wielkim wyjściem (albo zupełnie zwykłą randką ;)).

Przeciwsłoneczny krem-żel do twarzy i okolic oczu 50 UVA/UVB od Korres. Dlaczego wybrałam ten krem? Daje bardzo mocną ochronę (UVA/UVB) i moja skóra znosi go dobrze nawet wtedy, gdy jest podrażniona po zabiegach (dermapen). Dzięki zawartości prawdziwego jogurtu greckiego zapewnia długotrwałe nawilżenie. Nadaje się też do okolic oczu (piszę o tym dlatego, ponieważ wiele kremów z mocnymi filtrami wywołuje u mnie łzawienie i zaczerwienienie powiek, a tutaj nic takiego się nie dzieje). Formuła została opracowana bez użycia filtrów OMC i oktokrylenu, które są szkodliwe dla środowiska morskiego. Jest łatwy w transporcie i dozowaniu (nic nie wycieka, opakowanie jest wytrzymałe). Jeśli macie ochotę wypróbować taki krem z filtrem to mam dla Was specjalny rabat. Z kodem MLE25 dostaniecie 25% zniżki na wybrane marki (w tym oczywiście Korres) w sklepie puderikrem.pl, przez cały czerwiec (promocje nie łączą się). ​

   Możliwości ochrony skóry przed szkodliwym promieniowaniem jest wiele więc naprawdę ciężko znaleźć już wymówkę dla opornych. To w gruncie rzeczy nieistotne czy wybierzecie sztyft, krem, kropelki, lekką mgiełkę w spray-u czy kosmetyki do makijażu – liczy się tylko to, aby w naszej codziennej pielęgnacji nie zapomnieć o ochronie przeciwsłonecznej.    

*  *  *

kostium kąpielowy – Oysho // kapelusik "bucket" – H&M // biała koszula – Seaside Tones // kosz – Zara Home // kolczyki z perłą – YES