Precisely 3 years and 1 day ago, on the day of my 29th birthday, a certain crazy gentleman appeared in my life out of nowhere and brought slight havoc. Over that period of time, he has gathered a circle of fans and become an undeniable star of my Instagram. Besides, he was a star also in the domestic media – gossip magazines and websites often published photos taken by paparazzi in which he looked gorgeous – which surely made Kinga Rusin’s Czarek, a dog celebrity and spitz, envious.
It’s difficult for me to write about Portos without a pinch o salt. His crazy character, a range of very human-like behaviours, and the mania to stay in the centre of attention, make it literally impossible to stop making jokes about him – a day can’t pass without a burst of laughter while looking at his actions. Today’s post wasn’t supposed to be funny in nature. Portos has the most lovable dog’s heart in the world and I can’t really believe that I’ve got such a great friend by my side. That’s why I feel an obligation to write about all the positive and negative aspects of having a pet that aren’t really visible in the photos posted on the blog.
There’s been a lot of commotion concerning the trials and tribulations of motherhood in the press, not to mention the online world. Women are more often eager to tell about the shock that they faced when the small human being came into their lives, how much the small life changed their everyday routines, and how often they felt frustrated and overwhelmed with the new role. Almost each day during the time I was pregnant, I came across articles that made me think if it’s really that bad. My friends who had become mothers before me went on and on that I should think twice because having and bringing up a child is not Christmas time and despite the great effort to prepare myself for the task – I will be shocked regardless. Today, I can say that everyone was exaggerating a bit, but the truth is that the ominous admonitions had their fair share in the positive surprise that I experienced when the baby finally came into this world, and everything turned out to be so simple. The scatter of memes and corny articles about the tough life of mothers have certain merit – they allow us to imagine everything, along with the less pleasant elements, and it’s already the first step to tackle all challenges.
But why am I mentioning it in the post concerning my dog? Because it seems to me that the trials and tribulations of everyday routines are mentioned considerably less often. In case of a baby, we’ve got a legal obligation to live up to the new challenges. We need to get a hold of ourselves – end of story. In case of a dog, you don’t have such an obligation, and if taking care of it exceeds your possibilities, if you don’t think that through when it’s still time to do that and you approach the topic carelessly…you won’t have to face any legal implications. All negative consequences of being immature will be borne by our pet. Today, I’d like to present you with five facts about Portos that maybe be surprising for you because so far he has been perceived as a problem-free talented dog model. I won’t write beautiful stories – I’ll follow in the footsteps of the famous “instamothers” and I won’t sell you candy floss and unicorns.
1. Breed.
I very often (to avoid saying that it happens every day) receive questions about Portos’s breed. I get shivers whenever I read such a message because I’m starting to think that people decide to get a Springer spaniel just because he looks “nice on Kasia Tusk’s blog”. I feel the obligation to answer an innocent reader in a two-page screed that if she is planning on having a dog, she should first consider which breed matches her lifestyle instead of looking for “inspiration” on Instagram. English Springer spaniel is not a dog for everyone. Portos is beautiful – that’s a fact, but we didn’t pick him only because of his appeal. First, we scrutinised various breeds for their characters and needs. We decided to choose a dog that would be an “accompanying” dog because since I work at home, it would be really nice to have some company. We also wanted the dog to accompany us in everyday errands and to be gentle to kids. Springer was a top match. I think, however, that the description of the breed should feature the types of people that would be a total mismatch for a given breed as the highlighted negative aspects would be most effective in terms of decision making. So English Springer spaniel won’t be a good choice for people who work outside their homes – those who leave in the morning and come back after eight hours. As I’ve already mentioned, it is an “accompanying” dog that cannot stay alone for more than three hours as he may simply start to rock the boat. Springer spaniels live to spend their time with humans and they suffer without them. They also need a lot of movement. Coming back to the screed that I send to readers who are potentially interested in having a Springer spaniel – on a few occasions, I heard that “it’s not a problem because we’ve got a home with a garden” as an answer. Well, we also have a garden, but it doesn't really matter for the dog unless we’re spending time there together. Maybe some of you have “guardian” dogs which were happy to spend hours by the gate and watch the neighbourhood, but spaniels are not like that at all – whenever he runs to the garden and sees that we’re not there, he’ll do anything to get back inside. Surely, he won’t do what dogs really need to do during a walk. An assumption that garden is an equivalent of a walk is futile. Please, don’t count on the fact that your dog will motivate you to change something and that you’ll take up jogging as a result. Maybe you should first start working out and only then take responsibility for another being.
* * *
Dokładnie trzy lata i jeden dzień temu, w dniu dwudziestych dziewiątych urodzin, pewien zwariowany dżentelmen pojawił się w moim życiu i trochę w nim zamieszał. W ciągu tego czasu zdobył rzeszę fanów i stał się niekwestionowaną gwiazdą mojego Instagrama. Zresztą, zabłysnął również w krajowych mediach – tabloidy i portale plotkarskie nieraz publikowały zdjęcia paparazzi, na których wyglądał świetnie, co z pewnością wprawiło w zazdrość Czarka – szpica Kingi Rusin i psiego celebrytę w jednym.
Ciężko nie pisać mi o Portosie z przymrużeniem oka. Jego zwariowany charakter, szereg bardzo ludzkich zachowań i mania bycia w centrum uwagi sprawiają, że właściwie nie da się z niego nie żartować – nie ma dnia abym nie wybuchnęła śmiechem obserwując jego dziwaczne zachowania. Dzisiejszy wpis nie miał być jednak zabawny. Portos ma najukochańsze psie serce na świecie i sama codziennie nie mogę uwierzyć w to, że mam tak wspaniałego przyjaciela u boku, ale właśnie dlatego, czuję się w obowiązku napisać też o kulisach posiadania czworonoga, których na uroczych blogowych zdjęciach po prostu nie widać.
W prasie, nie mówiąc już o Internecie, w ostatnim czasie bardzo dużo mówi się o trudach macierzyństwa. Kobiety coraz chętniej opowiadają o tym, jakim szokiem było dla nich pojawienie się małego człowieka, jak bardzo dziecko zmieniło ich życie i jak często w związku z nową rolą i obowiązkami czuły się sfrustrowane i przytłoczone. Gdy byłam w ciąży właściwie codziennie natrafiałam na artykuł, po którym pytałam sama siebie czy naprawdę będzie aż tak źle. Moje koleżanki, które wcześniej ode mnie zostały mamami przez lata powtarzały mi, abym się dobrze zastanowiła, że posiadanie i wychowywanie dziecka to nie jest Boże Narodzenie i nieważne, jak dobrze się do tego przygotuję – i tak będę w szoku. Dziś mogłabym powiedzieć, że wszyscy bardzo przesadzali, ale prawda jest też taka, że te złowieszcze przestrogi przyczyniły się poniekąd do pozytywnego zaskoczenia, gdy w końcu powitaliśmy na świecie naszego bobasa i wszystko okazało się takie proste. Wysyp memów i łzawych artykułów o ciężkim życiu matek ma więc jakiś sens – pozwala nam wyobrazić sobie przyszłość wraz z wszystkimi jej średnio przyjemnymi elementami, a to pierwszy krok do tego, by sobie z nimi poradzić.
Ale dlaczego wspominam o tym we wpisie o psie? Bo mam wrażenie, że o trudach rutyny życia ze zwierzęciem mówi się znacznie rzadziej. W przypadku dziecka mamy prawny obowiązek sprostać nowym wyzwaniom, musimy wziąć się w garść i tyle. W przypadku psa niestety nie ma już takiego obowiązku i jeśli opieka nad nim nas przerasta, jeśli czegoś zawczasu nie przemyśleliśmy, jeśli nieroztropnie podeszliśmy do tematu to… nic nam się nie stanie. Wszystkie negatywne konsekwencje naszej niedojrzałości ponosi niewinne stworzenie. Dziś chciałabym więc przedstawić pięć faktów o Portosie, które być może Was zaskoczą, bo do tej pory jawił się Wam jako bezproblemowy utalentowany psi model. Nie będę pisać laurki – pójdę w ślady słynnych „instamatek” i nie będę wam sprzedawać waty cukrowej i jednorożców.
1. Rasa.
Bardzo często (żeby nie napisać – codziennie) otrzymuję od Was pytania o to, jakiej rasy jest Portos. Zawsze przechodzi mnie dreszcz po przeczytaniu takiej wiadomości, bo od razu pojawia się u mnie myśl, że ktoś decyduje się na springera, tylko dlatego, że „tak ładnie wyglądał na blogu Kasi Tusk”. Czuję się wtedy w obowiązku odpisać Bogu ducha winnej Czytelniczce dwustronicowy elaborat o tym, że jeśli planuje posiadanie psa, to najpierw powinna zastanowić się nad tym do jakiej rasy pasuje jej tryb życia, a nie szukać „inspiracji” na Instagramie. Angielski springer spaniel nie jest psem dla każdego. Portos jest piękny – to fakt, ale nie wybraliśmy go ze względu na jego urodę. Najpierw bardzo dokładnie przestudiowaliśmy różne rasy pod kątem ich charakteru i potrzeb. Zdecydowaliśmy się na typ „towarzyszący”, bo skoro ja pracowałam z domu, to miło byłoby mieć wiernego kompana. Chcieliśmy też, aby towarzyszył nam w codziennym bieganiu, no i żeby był łagodny wobec dzieci. Springer pasował jak ulał. Myślę jednak, że w opisach ras lepiej byłoby pisać o tym, dla kogo dana rasa się nie nadaje, bo podkreślone negatywy chyba lepiej wpływałyby na nasze decyzje. A więc tak: angielski springer spaniel nie nadaje się dla osób, które pracują poza domem, czyli wychodzą rano i wracają po ośmiu godzinach. Jak już wspominałam, jest to „pies towarzyszący” więc nie może zostawać sam na dłużej niż trzy godziny, bo prawdopodobnie zacznie mocno rozrabiać. Springery żyją po to, aby być ze swoim człowiekiem, bez niego po prostu cierpią. Potrzebują też bardzo dużo ruchu. Wracając do elaboratu, który wysyłam Czytelniczkom potencjalnie zainteresowanym springerem – parę razy słyszałam po moim długim wywodzie na temat wymagań tej rasy, że „to nie problem, bo my mamy dom z ogrodem”. Otóż, my też mamy ogród, ale w tym wypadku nie ma on dla psa żadnego znaczenia, chyba że jesteśmy w tym ogrodzie razem z nim. Być może niektórzy z was mieli psy w typie „stróżującym”, które z radością siedziały przy furtce w ogrodzie przez godzinę i patrolowały okolicę, ale ze spanielem tak nie będzie – jeśli wybiegnie do ogrodu, to zaraz po tym, jak zorientuje się, że nas w nim nie ma, zrobi wszystko aby wrócić z powrotem do środka. Z całą pewnością nie załatwi swoich potrzeb. Założenie, że posiadacze ogrodu bedą mogli odpuścić spacer jest błędne. Proszę, nie liczcie też na to, że to pies zmotywuje Was do zmiany i dzięki niemu zaczniecie uprawiać codzienny jogging. Może jednak najpierw przełamcie się do ćwiczeń, a dopiero potem bierzcie odpowiedzialność za inne stworzenie.
2. Dog and child.
It’s time for the first complaint on my side – we were ready to take a very lively dog that requires care and a lot of movement and we made sure that our family will be happy to accept Portos at their homes for the time we are on trips and we also meticulously participated in his training. We thought that we won’t be surprised by anything, but when I became pregnant, the everyday five-kilometre jog around the woods with Portos pulling the leash like an Audi R8 started to be a nuisance. My husband had to come back from work earlier to take Portos out and I sometimes asked my mum for help when she was in Poland and we got along somehow, but that was another lesson that the dog has certain impact on our life and can complicate it at times. Even though Portos always had contact with small children and was great around them, we were slightly afraid if he might be envious when we come back home with a newborn as up to that point he had us all to himself. We asked uncle Google and read articles that gave us clear guidelines on how to behave in certain situations. We thought that in the beginning we should introduce new rules, but it allegedly was the worst option that we could choose. At the very beginning, you need to be even more emotional and sympathetic to the dog than before, give him many treats, and give much attention. The aim is simple – the child should be associated by the pet with something positive so he should think that his life has been improved owing to the new situation. It had a great outcome in our case. However, we should be aware of a few things. First and foremost, we shouldn’t leave the dog and the newborn alone – dog’s fur and long ears are very tempting for little sticky hands and even though we care for our baby, we should also take our dog’s comfort into consideration. Even though he won’t bite the child and won't bark when the baby tugs his tail, he can feel hurt owing to the lack of our reaction. Animals are perfect at noticing the moment when we stop carrying for their dignity. We should teach our children to have respect for them from the very beginning (if you don’t know how to get down to that, you can read this book – it’s wonderful and I read it with great pleasure).
* * *
2. Pies i dziecko.
Czas na pierwszy lament z mojej strony – byliśmy gotowi na psa żywiołowego, wymagającego pielęgnacji i ogromnej porcji ruchu, upewniliśmy się, że nasza rodzina z przyjemnością przyjmie Portosa pod dach w czasie wyjazdów i skrupulatnie chodziliśmy na szkolenie. Wydawało się nam, że nic nas nie zaskoczy, ale gdy zaszłam w ciążę, to codzienny pięciokilometrowy bieg po lesie z ciągnącym niczym audi R8 Portosem zaczął być pewnym problemem. Mąż musiał szybciej wracać z pracy tylko po to, aby wyprowadzić Portosa na spacer, czasem prosiłam o pomoc moją mamę, jeśli akurat była w Polsce i jakoś sobie z tym poradziliśmy, ale była to dla nas kolejna lekcja, że pies ma wpływ na nasze życie i czasem może je skomplikować. Chociaż Portos od zawsze miał kontakt z małymi dziećmi i zachowywał się przy nich wzorowo, to trochę obawialiśmy się tego, czy nie będzie zazdrosny, gdy przyjdziemy do domu z noworodkiem, bo dotąd miał nas tylko dla siebie. Naprzeciw wyszedł nam wujek Google i artykuły, które w jasny sposób określały, jak powinniśmy się zachować. Wydawało się nam, że na początku trzeba wyznaczyć nowe reguły, ale podobno był to najgorszy z możliwych pomysłów. Na samym początku trzeba bowiem być dla psa jeszcze bardziej kochanym niż wcześniej, dawać mu dużo smakołyków i poświęcać sporo uwagi. Cel jest prosty – dziecko w domu ma kojarzyć się naszemu pupilowi z czymś pozytywnym, powinien mieć wrażenie, że jego życie stało się dzięki temu jeszcze lepsze. U nas zadziałało to genialnie. Nauka powinna jednak iść z dwóch stron. Przede wszystkim, nigdy nie należy zostawiać psa i niemowlaka samych – dla małych lepkich rączek psia sierść i długie uszy są niezwykle nęcące i chociaż najbardziej obawiamy się o bezpieczeństwo malucha, to trzeba wziąć pod uwagę również komfort psa. Nawet jeśli nie ugryzie i nie zawarczy po szarpaniu za ogon, może czuć się urażony brakiem naszej reakcji. Zwierzęta świetnie wyłapują moment, w którym przestajemy dbać o ich godność. Szacunku do nich powinniśmy uczyć nasze dzieci od samego początku (gdybyście nie umieli się za to zabrać to polecam tę książkę – jest genialna i sama przeczytałam ją z dużą przyjemnością).
A to książka, której reklamę zobaczyłam na Facebooku i od razu napisałam do Wydawnictwa Literackiego z prośbą o egzemplarz recenzecki. "Skąd przyszedł pies" Doroty Sumińskiej to pasjonująca opowieść o bardzo długiej drodze, jaką przeszedł wilk by stać się psem. Tak naprawdę nie szedł sam, bo prowadził go człowiek. Ich podróż trwała tysiące lat i była pełna nie zawsze miłych przygód. "Skąd przyszedł pies" to przykład książki popularnonaukowej w najlepszym wydaniu i bardzo cieszę się, że mam już w swojej biblioteczce. Przeczytane od deski do deski.
3. Instagram vs. real life.
Portos is our best friend and a family member, but the truth is that he sometimes is a bit nagging. It’s really cool that he is able to model – in most cases, it’s really funny, but it often happens that he doesn't allow me to do any work whatsoever. Whenever he sees that I’m taking some photos, you can’t really move him away from my leg. Portos is the “accompanying” type and it sometimes seems to me that it’s rather an “accompanying-nagging” type as his main aim is not to be with me, but to do e x a c t l y what I’m doing at the very moment. Plus, he wants be to play with a really wet ball (that I’m supposed to throw – of course), and if by some chance I can’t really do that, he will do anything to sit by the item on which I’m focusing my attention at the moment. It doesn't matter if it’s a laptop, a book, a mobile phone, a meal, eye shadows, or meticulously arranged items that have been prepared for a photo. He also have irrepressible energy deposits, he wants to bite everyone who is knocking on our door, he doesn’t allow us to take lone trips to the bathroom (you need to lock the door as he has mastered the art of door opening), and he thinks that we should always take a shower together. He won’t fall asleep without his beloved ball (when he is sleepy, he first needs to find it and then lay it on his bed right beside him). If I am late with feeding him for ten minutes, I can expect a phone call from my neighbours as you can hear a horrifying groaning on the staircase. And one more thing. If you think that newborns wake up very early, you should come by my place.
* * *
3. Instagram vs. Prawdziwe życie.
Portos jest naszym najlepszym przyjacielem i członkiem rodziny, ale prawda jest też taka, że mocno daje nam w kość. Fajnie, że lubi pozować – w większości sytuacji jest to zabawne, ale często zdarza się, że nie pozwala mi na wykonanie pracy. Gdy tylko widzi, że szykują się jakieś zdjęcia właściwie nie da się go odkleić od mojej nogi. Portos to typ „towarzyszący” ale czasem mam wrażenie, że jest to raczej typ „towarzysząco-zamęczający”, bo nie tyle chce być ze mną, co chce robić d o k ł a d n i e wszystko to co ja, plus bawić się w tym czasie obślinioną piłką (którą oczywiście ja mam rzucać), a jeśli z jakiegoś powodu nie mogę mu na to pozwolić, to po prostu robi wszystko, aby usiąść na przedmiocie, na którym skupiona jest moja uwaga. Nieważne czy jest to laptop, książka, telefon, obiad, cienie do oczu, czy skrupulatnie ułożony kolaż do zdjęcia. Ma też niespożyte pokłady energii, chce zagryźć każdego kuriera pukającego do naszych drzwi, nie uznaje samotnych wycieczek do łazienki (trzeba się przed nim zamykać na klucz, bo perfekcyjnie opanował otwieranie drzwi) i uważa, że prysznic powinniśmy brać zawsze razem. Nie zaśnie bez swojej ukochanej piłki (gdy jest już śpiący to musi ją znaleźć i razem z nią ułożyć się na posłaniu). Jeśli spóźnię się z podaniem mu karmy o dziesięć minut, to mogę spodziewać się telefonu od sąsiadów, bo na klatce schodowej słychać przeraźliwe jęki. Acha, i jeszcze jedno. Jeśli wydaje się Wam, że to niemowlaki wcześnie wstają, to zapraszam do nas.
4. Maintenance and grooming cost.
What’s most important for every dog is the presence of his owner and, of course, food (a lot of food), and even more food. And since we are talking about the greatest passion of our pets, please let me tell you a few things about it. From the time Porti (as that's what we nicknamed him) appeared at our house and became an influencer dog, we have received many advertising offers concerning dog food. And even though it might seem that the remuneration can buy us a three-week trip to the Maldives, I wouldn’t sleep at night as I don’t want to recommend something about which I’m not 100 % sure (or rather something about which I’m 100 % sure ;|). The Maldives have to wait. I’m not sure that the feed that we chose is the best, but its composition doesn’t raise any concerns (Farmina). However, if you have something great to recommend, I’ll be glad to take a look at your choices. The monthly cost of Portos’s feed is around PLN 150. Another thing to add is treats and bones (around PLN 30).
* * *
4. Koszty utrzymania i pielęgnacja.
Dla każdego psa najważniejsza jest obecność jego ukochanego człowieka i oczywiście jedzenie (dużo jedzenia) oraz jeszcze więcej jedzenia. A skoro już mowa o największej pasji naszych czworonogów, to dajcie przekazać mi kilka zdań na ten temat. Od czasu, gdy Porti (bo tak go pieszczotliwie nazywamy) zawitał w naszych progach i stał się psim influencerem otrzymałam wiele propozycji reklamowania karm. I chociaż moglibyśmy za wynagrodzenie wyjechać na trzy tygodnie na Malediwy, to nie spałabym potem spokojnie, bo nie chcę polecać czegoś, czego nie jestem pewna w stu procentach (a raczej czegoś, czego jestem w stu procentach niepewna ;|). Malediwy muszą poczekać. Nie jestem przekonana, że karma którą wybraliśmy jest najlepsza, ale jej skład nie wzbudza póki co moich podejrzeń (Farmina). Jeśli jednak Wy macie coś ekstra do polecenia, to chętnie zapoznam się z Waszymi typami. Miesięczny koszt karmy Portosa to około 150 złotych. Do tego dochodzą smakołyki i kości (około 30 złotych).
Food is not the only expense. Springer spaniel’s hair doesn’t only require combing (at least once a week), but also very meticulous grooming and cutting. Once every three months, we need to make an appointment with at a dog’s hairdresser (around PLN 200). Portos likes getting into trouble (I’ll just mention that he once swallowed rats bane), but even without it, you should count at least PLN 500 per year for veterinary care. Cosmetics are only details as they last for even up to one year. These include shampoo, natural conditioner that guearantees easy combing, or cream for the nose and paws that is great for frosty weather. Of course, we bathe our dog only when it’s really necessary – for example, when (like last year) he rolls in sprat and mackerel heads that were left by a nice lady for the cats by our house (best regards).
Portos loves bathing. He acts as if he was in a SPA – he is very calm and pleasantly squints his eyes when we are pouring warm water over his fur. He let us bathe him very thoroughly, but even so we can’t bathe him just because he enjoys it. We choose natural and delicate cosmetics, and we never use human cosmetics as allergy is guaranteed then. If you don't have a special dog’s shampoo at home, it’s better to use water alone (which might be insufficient in case of fish heads).
* * *
Jedzenie nie jest jadnak jedynym wydatkiem. Sierść springer spaniela wymaga nie tylko czesania (minimum raz w tygodniu) ale także bardzo dokładnego furminowania i przycinania. Raz na trzy miesiące musi więc udać się do psiego fryzjera (około 200 złotych). Portos lubi pakować się w tarapaty (wspomnę tylko o tym, że kiedyś połknął trutkę na szczury) ale i bez tego, trzeba liczyć około 500 złotych rocznie na opiekę weterynaryjną. Drobiazgiem są kosmetyki, takie jak szampon, naturalna odżywka ułatwiająca rozczesywanie czy maść na nosek i łapki, która przydaje się w mrozy, bo kosmetyki starczają nam nawet na rok. Psa kąpiemy oczywiście tylko wtedy, kiedy trzeba – na przykład, gdy (tak jak w zeszłym tygodniu) wytarza się w głowach szprotek i makreli, które pewna miła pani zostawiła kotom przed naszym domem (ślemy pozdrowienia).
Portos kocha kąpiele, zachowuje się w trakcie tak, jakby był w SPA – jest bardzo spokojny, przymyka oczy, gdy polewam go ciepłą wodą i daje się bardzo dokładnie umyć, ale tak czy siak nie możemy kąpać psa dla jego przyjemności. Wybierzmy też naturalne i delikatne kosmetyki i nigdy nie używajmy tych dla ludzi, bo alergię mamy jak w banku. Jeśli nie posiadamy specjalnego szamponu dla psa lepiej użyć samej wody (co w przypadku rybich głów może nie wystarczyć).
Zawartość kosmetyczki Portosa jest dosyć skromna, ale wystarczająca. Na zdjęciu widzicie dwa produkty od marki Totobi – szampon i mydło ochronne. To jedyna naturalna marka kosmetyczna dla psów, jaką znalazłam. Poza tym, że produkty nie wywołują u Portosa nawet najmniejszego swędzenia, to dodatkowo ciężko jest nie rozpłynąć się na widok napisu na opakowaniu – "testowane na ludziach".
5. Breeding.
If you decide for a pedigree dog (first, you can check out the profile GrosikdlaSpaniela whose main purpose is to search for homes for numerous spaniel-like dogs), I’d like to ask you for something – please scrutinise the place that breeds the dogs and choose only those that would take the time to check you as well. If the breeder is not interested in the future owners of his dogs, it means that he’s a bogus breeder. In order to become Portos’s owners, we had to write something similar to a covering letter, describe the conditions in which we live, take at least two trips to the place, and sign a very detailed agreement. Why am I mentioning it? As illegally operating places breed the greatest number of suffering dogs. Everyone who comes across such as practice of delivering the puppy to his future owner or has any concerns as to the legitimacy of a given place has the moral obligation to report it to the police. If you think that you may cause unnecessary trouble to the person whose beloved dog has given birth to a litter of puppies or who travelled half of Poland to bring you your dream dog, I should cool you out right away – unfortunately, the police reacts only in critical situations when all norms of humanitarian behaviour towards animals are being broken. If you come across such a place, you shouldn’t convince yourselves that by buying a puppy you're saving its life – you’re saving only that one, but in fact you are contributing to the suffering of hundreds of others.
It’s a fact that a puppy from a legal place won't ever be cheap, but if you are only led by its price (which is uncool in the first place), remember that careless and mass breeding of dogs will always have an impact on a dog’s health and generate greater costs in the future. Legal breeding places can be found on the website of the Polish Kennel Club.
Maybe you’re wondering why a pleasant lifestyle blog publishes a post that is an anti-advertisement of my own dog. And I really wouldn’t like to contribute to the fashion for a certain dog breed as it never has a happy ending for the dogs themselves (it’s enough to give the example of bulldogs that sacrificed their health for the price of popularity). Of course, Portos looks like the most well-behaving spaniel in the world in the blog photos, but usually, he requires a lot of time and attention. It sometimes happens that he’s really troublesome and, surely, he’s not a pretty toy that’s supposed to entertain the owner. There are differences between dogs in terms of their character and needs, but all of them, without exceptions, need love and care. The decision about having a dog should be very well thought through. Each person should understand that it’s a great responsibility and that they should never ever leave their friends.
* * *
5. Hodowla.
Jeśli zdecydujecie się na psa rasowego (wcześniej możecie sprawdzić profil GrosikdlaSpaniela, który szuka domów dla różnych spanielowatych psów) to mam do Was gorącą prośbę – zawsze sprawdźcie hodowlę, albo raczej wybierzcie tylko taką, która będzie chciała sprawdzić też Was. Jeśli hodowca nie interesuje się tym, do kogo trafi jego szczenię, to znaczy, że żaden z niego hodowca. Aby stać się właścicielami Portosa musieliśmy napisać coś w rodzaju listu motywacyjnego, opisać warunki w jakich mieszkamy, minimum dwa razy odwiedzić hodowlę i podpisać bardzo szczegółową umowę. Dlaczego o tym piszę? Bo najwięcej cierpiących zwierząt bierze się z nielegalnie prowadzonych pseudohodowli. Każdy kto spotkał się z procederem dowożenia szczeniaka do kupującego lub ma jakiekolwiek obawy co do legalności danej działalności ma moralny obowiązek zgłosić to zdarzenie na policje. Jeśli obawiacie się, że niepotrzebnie wpędzicie w kłopoty panią, której ukochana suczka się oszczeniła, albo miłego pana, który przejechał pół Polski, żeby przywieźć Wam wymarzonego pieska, to od razu Was uspokajam – niestety policja reaguje tylko w krytycznych sytuacjach, w których łamane są wszelkie normy humanitarnego traktowania zwierząt. Jeśli traficie kiedyś do takiego miejsca to nie wmawiajcie sobie, że kupując szczeniaka go ratujecie – tego jednego tak, ale w gruncie rzeczy przyczyniacie się do cierpienia setek innych.
To prawda, że szczeniak z dobrej hodowli nigdy nie będzie tani, ale jeśli wybierając psa kierujecie się jego ceną (co moim zdaniem jest z założenia niefajne) to pamiętajcie, że nierozważne i masowe rozmnażanie zawsze odbije się na jego zdrowiu, a tym samym wygeneruje większe koszty w przyszłości. Sprawdzone hodowle zawsze znajdziecie na stronie Związku Kynologicznego w Polsce (ZKwP i nie inaczej ;)).
Być może zastanawiacie się, dlaczego na miłym blogu lifestylowym publikuję tekst będący antyreklamą własnego psa. A ja naprawdę nie chciałabym przyczynić się do wykreowania mody na konkretną rasę, bo to dla zwierzaków zawsze źle się kończy (wystarczy podać przykład buldożków, które zapłaciły zdrowiem za swoją popularność). Owszem, Portos na blogowych zdjęciach wygląda, jak najgrzeczniejszy spaniel świata, ale na co dzień wymaga od nas naprawdę sporo czasu i uwagi, zdarza się, że bywa nieznośny i z całą pewnością nie jest ładną zabawką, która ma dostarczyć właścicielowi samych przyjemności. Psy bardzo różnią się od siebie i mają różne wymagania, ale wszystkie, bez wyjątku, potrzebują miłości i opieki. Decyzja o posiadaniu psa powinna być bardzo dobrze przemyślana. Każdy człowiek powinien zrozumieć, że to wielka odpowiedzialność i nigdy przenigdy nie może opuszczać swojego przyjaciela.
* * *