Zapiski o modzie i stylu – sztuczne futro. TAK czy NIE?

sztuczne futro – LA Ronde (z drugiej ręki)

materiałowe spodnie – MLE ​

buty – Adidas Samba 

torebka – Bottega Veneta

sweter – MLE (stara kolekcja)

  O naturalne futra dziś już nikogo pytać nie będę. Ale co z ich sztuczną alternatywą? Oczywiście dla środowiska odpowiedź na każde pytanie dotyczące ubrania jest jedno: im mniej tym lepiej. Kupowanie z drugiej ręki oczyszcza trochę nasze sumienie, ale w przypadku sztucznych futer jest to wyjątkowo dobre rozwiązanie. Dlaczego? Bo to taka część garderoby, która jest dosyć odporna na plamy i zniszczenia. No i łatwa w czyszczeniu. Można więc z dużym prawdopodobieństwem założyć, że jeśli trafimy na używane sztuczne futro powinno ono być w niezłym stanie. No ale czy Wam się podoba? Nosicie? Lubicie?

Poniżej, poza moim zestawem znajdziecie też kilka opcji, które wyszukałam w internecie. Dajcie znać czy któreś wpadło Wam w oko. 

1. Monki // 2. Mango // 3. Stand Studio // 4. Stand Studio // 5. Mango // 6. GAP // 7. MAJE // 8. &Other Stories // 9. Apparis // 

 

Look of The Day – WOŚP

  Nie mieści mi się w głowie, że żyjemy na świecie, w którym niektórzy otwarcie i bez zażenowania krzyczą wszem i wobec, że nie popierają zbiórki pieniędzy na dziecięce oddziały hematologiczne i onkologiczne, i że lepiej przeznaczyć pieniądze na chorą propagandę, która już raz, zresztą właśnie w dniu finału WOŚP, doprowadziła do strasznej tragedii. Odkąd pamiętam, odkąd byłam małą dziewczynką, wiedziałam, że Polakom udało się stworzyć coś niezwykłego: inicjatywa, zapoczątkowana przez jednego człowieka dobrej woli, z czasem zmieniła się w ogólnonarodowy wielki zryw, który łączył mimo podziałów i zbierał miliony na pomoc chorym, nawet jeśli większość z nas była w stanie wrzucić najwyżej złotówkę do puszki.

  „Nie zgadzamy się ze sobą w wielu sprawach, ale na WOŚP zbieramy razem, bo wszyscy chcemy pomagać” – ileż razy słyszałam te słowa z ust najróżniejszych osób! Takich, które przy innej okazji nawet by sobie rąk nie podały! Jak bardzo cieszyła ta nić porozumienia, która sprawiała, że chociaż przez chwilę wszyscy graliśmy do jednej bramki. A warto było grać! Wie to każda mama (i tata też!), która spędziła ze swoim dzieckiem chociaż jedną noc w szpitalu. Nie mówiąc już o tych maluchach, dla których szpital jest drugim domem. Małe czerwone serduszka na inkubatorach, aparatach USG, respiratorach i na tych rozkładanych fotelach, które pozwalały zrozpaczonym rodzicom chociaż na chwilę zapaść w sen – to pomoc za którą trzeba zapłacić, ale jej wartości dla chorych dzieci i ich rodzin nie da się wycenić.    

  Jestem dumna, że zawsze wspierałam WOŚP i zamierzam to robić zawsze. Do końca świata i o jeden dzień dłużej.

  Wraz z moim Zespołem w tym roku kolejny raz wystawiamy na aukcję osobno całą letnią i zimową kolekcję od MLE i cieszymy się, że możemy dołożyć swoją małą cegiełkę do tej piękneji idei. 

link do aukcji z całą kolekcją MLE Jesień/Zima 
link do auckji z całą kolekcją MLE Wiosna/Lato

 

Lutowe umilacze: Gdy myślisz, że nienawidzisz lutego, czyli jak znaleźć swój własny sposób na „sen zimowy”.

Wpis powstał we współpracy z marką Azure Tan, Yonelle, Sensum Mare i Olinii. 

 

  Tak jak drzewa, które zrzucają liście i niedźwiedzie, które drzemią u ich korzeni, tak nasze ciała też są zaprojektowane, aby w zimowe miesiące zachowywać się inaczej. Ten, kto nie chce lub nie umie tego dostrzec, będzie czuł niepokój aż do wiosny, a nadchodzące lutowe i marcowe dni staną się dla niego czasem straconym. Na początek – abyś uwierzyła, że to nie tylko gadanina fanatyczki zimowych miesięcy – przedstawię Ci kilka faktów, które to potwierdzają. A potem spróbujemy coś na to zaradzić.

  Za National Geographic: „Z najnowszych badań wynika, że i u ludzi dochodzi do zmian rytmu dobowego, które przypominają trochę sen zimowy. Do takich wniosków doszli badacze z Niemiec. Ich pracę naukową opublikowało czasopismo „Frontiers in Neuroscience”. Naukowcy z Kliniki Snu i Chronomedycyny w szpitalu św. Jadwigi w Berlinie ustalili, że faza snu zwana REM była znacząco, bo o 30 minut dłuższa zimą niż latem. Uczeni podkreślają, że takie zmiany rytmu snu widać nawet w populacji miejskiej. To środowisko o niskiej ekspozycji na światło naturalne i o dużym zanieczyszczeniu światłem sztucznym. Teoretycznie mieszkańcy miast nie powinni być podatni na sezonowe zmiany snu. Badania pokazują, że jest inaczej.” 

  Inuici, dawniej nazywani Eskimosami (zrezygnowano z tej nazwy, gdyż uznano ją za obraźliwą, bo oznacza dosłownie „ludzie jedzący surowe mięso), w zimie śpią po 14 godzin dziennie. To oczywiście przerysowany przykład, bo Inuici żyją na terenach, gdzie występuje noc polarna, ale naiwnością byłoby twierdzić, że możemy funkcjonować tak samo w lutym, kiedy o siedemnastej panują już ciemności, co w czerwcu, gdy słońce zachodzi o dwudziestej pierwszej. Zimne miesiące słusznie wzmagają u ludzi poczucie senności w ciągu dnia, bo organizm potrzebuje dłuższego okresu na regenerację.

Sweter i dresy są od MLE. (ten pierwszy pojawi się w kwietniu, te drugie są już niestety wyprzedane)

 

  Dr Dieter Kunz dodaje, że „mimo tego, że nasza fizjologia jest rozregulowana to, w przeciwieństwie do innych zwierząt, my nadal działamy bez zmian przez okrągły rok”. A to sprawia, że w lutym i marcu mamy wrażenie, że „jedziemy na rezerwie”. Oczywiście, nikt z nas nie będzie porzucał swojego życia i codziennych obowiązków, aby zawinąć się w kołdrę na pół roku, ale planując nasz czas wolny, nowe wyzwania, przyjemności czy spotkania towarzyskie, warto wziąć pod uwagę fakt, że szanowanie rytmu pór roku to nic innego jak funkcjonowanie zgodnie z naszą naturą. Spowolnienie, oszczędzanie energii, otaczanie się ciszą – to wszystko jest po to, aby łatwiej odnaleźć w sobie witalność, gdy nadejdzie wiosna.  Pod przykrywką „umilaczy” dzielę się z Wami kilkoma sposobami na to, aby poczuć się lepiej późną zimą – idealne dla wszystkich, którzy mają swój ulubiony warzywniak i jak każdy millenials, lubią emeryckie zwyczaje i ciekawostki ;).  

1. Zwierzęta mogą trwać w śnie zimowym przez wiele miesięcy. A my?

  Ten niezwykły mechanizm, zwany snem zimowym, pozwala zwierzętom przetrwać czas niskich temperatur i niedoborów pożywienia. My zaliczamy się jednak do stworzeń aktywnych zimą. Udaje nam się to przede wszystkim dzięki cywilizacyjnym zdobyczom: ubraniom, zapasom jedzenia i ciepłym domom. Ale ja dodałabym do tego jeszcze seriale i filmy na platformach streamingowych. Wybrałam pięć polecajek dostępnych na różnych platformach, które pomogą przełknąć szare widoki za oknem, a może nawet sprawią, że dostrzeżecie w tej aurze jakiś urok.

„Śleboda”

Polski serial z Zakopanem w tle. W rolach głównych Maria Dębska i Maciej Musiał. Oglądałam z przyjemnością, nawet jeśli nie wszystko było perfekcyjne. 

"Anatomia upadku"

Góry, śnieżne krajobrazy i wnikliwa analiza moralnego upadku człowieka. Wciąga jak rzeka i zostawia z głową pełną myśli. Film zgarnął masę nagród – w pełni zasłużonych.  

"Duch śniegów"

Z pozoru zwykły film  przyrodniczy o życiu zwierząt w Tybecie. Jeśli lubicie w weekend puścić sobie coś, co leci w tle, gdy sprzątacie albo gotujecie obiad, to zapewniam Was, że po kwadransie całą rodziną będziecie z zapartym tchem przyglądać się życiu śnieżnej pantery. Takich filmów o naturze nam trzeba!  

"Biała Odwaga"

Tu znów mamy Podhale, ale tym razem akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej. Mamy tu dwóch górali, braci, którzy w obliczu niemieckiej okupacji wybierają zupełnie inną drogę. Film wzbudził wiele kontrowersji, co może być zrozumiałe jeśli ktoś spodziewał się po nim ciężkich rozliczeń i pełnej dyscypliny w odwzorowywaniu faktów historycznych. Nie zgodzę się jednak z opiniami, że jest to film „antygóralski” – moim zdaniem wręcz przeciwnie. Zachwyciły mnie widoki gór, scenografia, kostiumy. Polecam mimo niskich ocen na Filmwebie (będące skutkiem przede wszystkim zmasowanych „jedynek” dodawanych podobno przez środowiska chcące zbojkotować ten film).  

"Szogun"

Czasem aby dostrzec piękno, trzeba je obejrzeć z innej strony – na przykład w Japonii. W tym serialu mgliste krajobrazy i przeciągające się przedwiośnie stanowią piękne tło dla historii rodu samurajów. Ocena według Filmwebu: 7,8! 

 

2. Co Pani zamawia? Grypę typu A? Rotawirusa? A może mykoplazmę?

  W Sopocie panuje teraz idealna pogoda: nie za ciepło, nie za sucho, nie za biało i nie za słonecznie. I pewnie niewiele zmieni się w tym temacie do połowy kwietnia. Te warunki rewelacyjnie wpływają na wirusy – to ich najlepszy czas w roku. Nie będę tu tworzyła pozytywnych afirmacji – infekcje nie są fajne i rozumiem wszystkich, którzy w tym momencie mają ich dosyć. 

  Jestem ogromną zwolenniczką zasady "zdrowa żywność zamiast suplementów” i mam kilka swoich ukochanych „superfoods” o naukowo udowodnionym działaniu. Pierwszy na liście moich spożywczych cudów jest wspominany przeze mnie nie raz olej z czarnuszki. Piję go codziennie już od ponad sześciu tygodni. Odsyłam tutaj do artykułu Pana Tabletki, albo do mojego zestawienia badań, które potwierdzają prozdrowotne właściwości.  

Mój zapas oleju z czarnuszki zaraz się skończy i będę uzupełniać zapasy. Jeśli chcecie dołączyć do mnie i przekonać się na własnej skórze (i to dosłownie! akurat tego się nie spodziewałam, ale moja cera też poprawiła się od czasu gdy zaczęłam pić ten olej) to z kodem MLE otrzymacie -12% do 31 stycznia. 

 

  UWAGA! Jeśli chcemy, aby picie prozdrowotnych olei miało sens, trzeba kupować je z dobrego źródła, bo wszystko ma tutaj znaczenie: sposób tłoczenia, jakość nasion, każdy etap obróbki czy nawet rodzaj butelki, w jakiej przechowywany jest olej. Sprawdziłam ten z Olinii i spełnia najwyższe standardy – widać, że znają się tam na rzeczy. Ja polecam dodać do diety jeszcze syrop z czarnego bzu, olej z lnu złocistego i oczywiście miód zamiast cukru. 

 3. Czy chociaż skóra mogłaby być ładniejsza w tym ponurym czasie?

  Niestety nie bardzo. Wysuszone placki, rozwarstwiający się makijaż na mrozie, szary kolor skóry, uczucie ściągnięcia i o wieeeele za dużo niebieskiego światła z telefonu. A może jednak? W czasie gdy największe koncerny kosmetyczne zamykają swoje zakłady, bo technologicznie nie spełniają już dzisiejszych standardów, warto jest sprawdzić, czy nasze produkty do pielęgnacji nie powinny przejść przez małą podróż w czasie. Paradoksalnie to te mniejsze marki z bardziej elastycznym podejściem do nowoczesnych rozwiązań mogą produkować skuteczniejsze i zdrowsze kosmetyki. Spróbujcie najdroższe produkty od międzynarodowych gigantów zamienić na te dwa kosmetyki od polskich marek: Sensum Mare i Yonelle. Już piszę dlaczego:

Hydrostabilizująco-regeneracyjna maska nocna ALGOMASK od SENSUM MARE – jeśli chcesz po przebudzeniu spojrzeć w lustro i pomyśleć sobie: „chyba się wyspałam bo moja twarz jakoś lepiej wygląda”, to myślę, że powinnaś wypróbować ten produkt. Jak wiele z Was, jestem wielką fanką tej polskiej marki i wcale się nie dziwie, że zrobiła taką furorę. Ta maska na noc (albo na długi wieczór przed komputerem) niweluje niekorzystny wpływ czynników atmosferycznych na skórę, takich jak niskie temperatury. Działa podczas snu niczym nawilżająco-regeneracyjny kompres, pozostawia skórę jędrną, sprężystą i dobrze nawilżoną. W Sensum Mare do 2 lutego trwa promocja 2+1 (trzeci najtańszy produkt kupicie za jeden grosz). 

TRIFUSÍON FOCUS Serum-­Booster redukujące  zmarszczki i pory od Yonelle – ten kosmetyk dosłownie zmienia skórę w jej lepszą wersję. W swoim składzie posiada egzosomy, uznane za najciekawszy składnik kosmetyków w 2025 roku (ekhm… Yonelle używa tego składniku już od roku…). Egzosomy usprawniają komunikację międzykomórkową, regenerację i odnowę skóry na poziomie molekularnym. A w jeszcze większym skrócie: egzosomy to rewolucja w odmładzaniu i regeneracji skóry. Serum już po jednym użyciu zmniejszył u mnie widoczność porów (a rozszerzone pory to także objaw starzenia się skóry). Wyniki badań aparaturowych wykazały zmniejszenie długości zmarszczek o 46% po 6 tygodniach stosowania. Jak dla mnie produkty Yonelle dorównują (a może nawet prześcigają) kosmetyki z najwyższej półki. Widać tu ogromną motywację do poszukiwania najnowocześniejszych i najskuteczniejszych rozwiązań. Jeśli chcecie zaopatrzyć się w serum od Yonelle, to dodając go teraz do koszyka, automatycznie naliczy Wam się rabat 30% na ten i inne wybrane produkty. 

 

 4. A co ma powiedzieć ktoś, kto słońce widzi tylko przez godzinę dziennie? Albo w ogóle?

  Filmiki pokazujące to, jak świat będzie wyglądał za kilkanaście tygodni, gdy o 19 wciąż będzie jasno, robią teraz milionowe zasięgi na Tiktoku (najlepiej z podkładem Pezeta i Wani). Narzekanie jest oczywiście bardzo przyjemne, ale co ma w takimi razie powiedzieć dziewczyna, Polka i mama jednocześnie, która naprawdę wie jak żyję się w czasie nocy polarnej? Postanowiłam zaprosić do rozmowy Martynę – fotografkę i influencerkę mieszkającą na Lofotach w Norwegii – aby podzieliła się z nami swoimi sposobami na światło i radość, gdy wkoło panuje ciemność. 

K: Jak długo nie widziałaś słońca?    

M: W miejscu, w którym mieszkam noc polarna trwa około miesiąca (na Lofotach, w zależności od lokalizacji rozpoczyna się i kończy w różnym czasie). Nie ma wschodów słońca – noc trwa przez całą dobę. Na początku stycznia noc polarna zakończyła się, ale dzień aktualnie nadal jest krótki – trwa około 4 godzin, słońce wschodzi po godzinie dziesiątej i zachodzi po godzinie czternastej. Jedna sprawa to noc polarna, a druga: zachmurzenie i sztormowa pogoda – to, że słońce już wschodzi, nie oznacza, że je widzimy.

Martyna pracuje jako fotgrafka. To jedno z tysiąca zdjęć jej autorstwa. 

 

K: Czy widzisz jakieś zmiany w codziennym funkcjonowaniu/swoim ciele/nastroju gdy nadchodzi noc polarna?    

M: Ja uwielbiam czas nocy polarnej, nie zauważam u siebie spadków energii, nastroju. Oczywiście, o wiele piękniej i przyjemniej jest, gdy mamy śnieg, co wcale nie jest pewnikiem, pomimo że Lofoty leżą około 300 km za kołem podbiegunowym. Na pewno w tym czasie pozwalam sobie na zwolnienie tempa, więcej spokoju – jak w naturze, która w tym czasie w pewnej części zapada w zimowy sen.  

K: Jakie masz sposoby na to, aby noc polarna nie wpływała aż tak bardzo na Twój nastrój /spadek energii?  

M: Z natury jestem osobą bardzo pozytywnie podchodzącą do życia, pogoda nie determinuje mojego nastroju – nie mam na nią wpływu. Kocham zimę – jak najwięcej czasu staram się spędzać na świeżym powietrzu, blisko natury. W domu tworzę koselig (norweski odpowiednik hygge) klimat – dużo świec, światełek. Na pewno bardzo ważne jest też suplementowanie witaminy D, kiedy słońca po prostu nie ma.  

Lofoty okiem Martyny. 

 

K: Jak zaopatrujesz się w świeże warzywa i owoce? Czy dostępność w Waszym miejscu jest ograniczona?    

M: Wiem, że kraje nordyckie kojarzą się nam z tym, co „zrównoważone, nowoczesne, zdrowe itd", ale prawda jest taka, że w Polsce mamy ogromny wybór i dostępność warzyw, owoców, eko żywności, targowiska, stragany. Na Północy musimy zadowolić się tym, co jest akurat dostępne w marketach, nie mamy warzywniaków, targowisk. Niestety często wybór jest niewielki, normą pakowanie jest pojedynczych warzyw w folię, a warzywa i owoce, które mają za sobą długą drogę nie są często pierwszej świeżości. Staram się wybierać to, co sezonowe i korzystam z mrożonek. Sami zbieramy też jagody, borówki i robimy zapasy na zimę. 

K: To prawie jak prawdziwe misie polarne! W Polsce często narzekamy teraz na krótkie dni – co byś nam powiedziała, abyśmy zmienili nastawienie do zimowych miesięcy?

M: Haha. Bardzo często słyszę lub czytam w komentarzach: „U mnie też tak ciemno/ponuro/dzień tak samo krótki". Odpowiadam wtedy: „Ale słońce wzeszło, prawda?" :) Jeśli nie możesz znaleźć słońca na niebie, poszukaj go w sobie, w innych ludziach. Wiem, że o wiele łatwiej pokochać mroźne, śnieżne zimy, niż te, które przypominają mieszankę wczesnego przedwiośnia z zapowiedzią zimy, która nie nadeszła, ale hej! Taki rytm życia. Bez zimy, nie ma wiosny – równowaga w naturze istnieje, nie mamy na nią wpływu, mamy za to wpływ na to, jak żyjemy.  

Widok z okna Martyny na Lofoty. 

 

  Gdy obserwuję profil Martyny (gorąco zachęcam, abyście też zaczęły!), Lofoty wydają się najpiękniejszym miejscem na ziemi. Łatwo jest po takich obrazkach pomyśleć, że zima w Polsce jest szara i niezbyt ładna. Ale ten kto stale ogląda relacje Martyny wie, że cena „mieszkania w pocztówce” też bywa wysoka. Wyprowadzka w piękne zaśnieżone miejsce wcale nie rozwiązuje wszystkich naszych problemów, ale z pewnością dokłada kilka nowych. Dla Martyny jest to walka z wichurami, problemy z dostępem do opieki medycznej dla siebie czy małej córeczki, poczucie izolacji od świata czy obawa o ukochane miejsca w dobie galopujących zmian klimatycznych. 

5.  A skoro Martyną wspomniała już o mrożonkach…  

  Badacze są zgodni, że mrożonki – okryte złą sławą – są równie zdrowe (jeśli nie bardziej), co ich świeże odpowiedniki. Oczywiście nie mam tu na myśli mrożonej pizzy, frytek czy zapiekanek, tylko warzywa i owoce. Te przeznaczone do mrożenia zbierane są w szczytowej fazie dojrzałości i mrożone kilka godzin później. Z kolei cały proces, którym zostają poddane warzywa i owoce przed dostarczeniem do sklepu (m.in. zbiór, sortowanie, transport), zajmuje kilka dni. Grupa badaczy z University of California udowodniła, że między innymi z tego powodu mrożone warzywa i owoce mogą być zdrowsze od tych świeżych. Mowa tu o zawartości witamin A, C i B, antyoksydantów czy kwasu foliowego. Czy nie jest to dobra wiadomość? W lutym i marcu nawet jabłka i ogórki, zbierane wiele tygodni wcześniej, nie smakują już tak dobrze. Jeśli więc z utęsknieniem czekasz na nowalijki, to spójrz życzliwszym okiem na zawartość zamrażalników w supermarketach. 

6. Wypełnić czymś tę ciszę.

  Sama nie wiem czy muzyka Basi Maleckiej pomaga poczuć w sercu pierwsze przebłyski wiosny czy raczej ułatwia docenienie tej zahibernowanej zimowej rzeczywistości. W każdym razie: polecam. Wynalazłam ją na Tiktoku i przepadłam. Znajdziecie ją też na Spotify

7. Wszyscy chcemy słońca. Albo chociaż udawać, że je mamy.  

  Pragnienie słońca jest czymś całkowicie naturalnym, ale statystyki pokazują, że gdy pragniemy "za bardzo", możemy zrobić sobie krzywdę. Kraje skandynawskie mierzą się z największą „epidemią” raka skóry w Europie. Ale jak to? Przecież tam słońca jest jak na lekarstwo?!  Johan Hansson, lekarz ze szpitala Karolinska i jeden z organizatorów konferencji o nowotworach skóry, mówi że od lat 60. XX wieku w Szwecji liczba przypadków raka skóry rośnie i nie wykazuje oznak spowolnienia, ponieważ Szwedzi są narodem kochającym słońce. „Szwedzi nie mieszkają w słonecznym kraju, ale dosłownie czczą słońce. Ponieważ jesteśmy krajem zamożnym, możemy sobie pozwolić na wyjazd za granicę latem i zimą. Wiele osób każdej zimy podróżuje na przykład do Azji i w krótkim czasie bardzo intensywnie się opala. To widać w statystykach dotyczących nowotworów”” – mówi Hansson.

 Słońce daje nam witalność, poprawia humor, a nawet wpływa na lepszy sen. No i sprawia, że nasza skóra wygląda na zdrową i ma piękny opalony kolor. To ostatnie akurat możemy zafundować sobie o każdej porze roku i to w zdrowszy sposób niż przysmażając się na leżaku. Jeśli chociaż w małym procencie masz wrażenie, że oszukujesz aurę na zewnątrz, bo Twoja skóra wygląda na muśnięta słońcem to dawaj! Ja mam dla Ciebie przetestowane, bezpieczne i łatwe w użyciu kosmetyki samoopalające dostosowane do różnych potrzeb. Wypisuję je pod poniższym zdjęciem. 

Night Repair naprawcze serum samoopalające do twarzy na noc – kropelki samoopalające do twarzy to rodzaj produktu, który pewnie jest już Wam znany. Ale te od Azure Tan mają w swoim składzie także substancje aktywnie pielęgnujące naszą skórą. Skończyłam już produkt z dodatkiem retinolu i teraz postanowiłam wybrać niebieską wersję z kwasem glikolowym i koenzymem Q10. Polecam wszystkim dziewczynom, które chcą być lekko opalone a jednocześnie walczą z niedoskonałościami (tak, w wieku 37 lat też można mieć pryszcze ;)).

Masło do ciała Tan Free Firm & Hydrate – świetny balsam z witaminą B5 i masłem Shea. Używam go przed nałożeniem samoopalacza na suche strefy jak kolana, łokcie czy nadgarstki

Rękawica do wielorazowego użytku – doświadczone osoby poradzą sobie z parą jednorazowych silikonach rękawiczek, ale nakładanie samoopalacze taką miękką wersją jest na pewno łatwiejsze i przyjemniejsze. Wrzucam ją potem do pralki i gotowe – jest jak nowa.  

Pianka samoopalająca Organic Coconut „medium do dark” – stworzona na organicznej wodzie kokosowej,  dzięki czemu nie tylko opala, ale też głęboko nawilża skórę. Efekt widać już po godzinie więc przyda się jeśli ktoś nagle wyskoczył z zaproszeniem na basen ;).  

Supple Skin serum opalające do ciała „light do medium” – to mój ulubiony produkt. Po pierwsze jest bezbarwny na skórze (nie pobrudzi ubrania ani pościeli), po drugie: skóra jest po nim pięknie nawilżona. Polecam dla osób, które mają doświadczenie w nakładaniu samoopalaczy, ale jeśli się z nim zaprzyjaźnicie, to już nie będziecie chciały oddać. 

Jeśli macie ochotę przetestować te i inne kosmetyki od Azure Tan, to z kodem MLE15 otrzymacie 15% rabatu na cały asortyment w sklepie Azuretan.com.pl.

  Krajobraz za oknem mówi mi, że może jest styczeń, a może końcówka października? Listopad? Grudzień? Luty? Marzec? Albo początek kwietnia, gdy zieleń jeszcze się nie obudziła. Przez prawie siedem miesięcy krajobraz wygląda podobnie, i – powiedzmy to sobie szczerze – błotniste kolory to nie jest najpiękniejsza odsłona polskich krajobrazów.

  Czy pocieszeniem będzie to, że nie tylko my cierpimy z powodu mniej wyrazistych pór roku i niekończącej się ponurej aury? Natura też nie wie do końca, co powinna teraz robić. Tak jak my, jest nerwowa i zagubiona. Rozkwitać już czy jednak czekać na śnieg? Nie ma na świecie niczego mądrzejszego od niej, więc nie miej do siebie pretensji, że nie panujesz nad wszystkim. Nikt nie panuje.   Zima jest po to, aby dostrzec progres, bo do tej pory, przez cały rok, podwyższałaś sobie poprzeczkę i nie miałaś czasu aby docenić to, co już Ci się udało. I w tej myśli pomogę Ci wytrwać!

 

*  *  *

 

 

 

The 2024/25 Métiers d’art show – 5 mocnych trendów na nowy sezon, które wypatrzyłam na pokazie CHANEL

  Zacznę tradycyjnie od tego, że każda z nas może ubierać się jak chcę i na żadną modę uwagi zwracać nie musi. Postarałam się wyłuskać te trendy, które nosiłybyśmy z przyjemnością, bez poczucia, że udaje się kogoś kim się nie jest i bez konieczności wymiany całej garderoby. Bo można być na czasie zarówno nosząc do mini kryjące rajstopy w kolorze „baby blue”, jak i dobierając do prostego stroju brązową zamszową torebkę. Kolekcję Métiers d'art 2024/25 zaprezentowano o zmierzchu nad Jeziorem Zachodnim w Hangzhou w Chinach. Ale do rzeczy. Te pięć mocnych trendów to:

 

1. Duże pikowania na żakietach i wiosennych kurtkach.

2.  Zwiewne falbany i plisy w jasnych kolorach (trochę w stylu „boho”, a trochę w stylu eleganckiego pirata).

3. Satyna we wzorach. 

4. Zamsz w jasnym brązie wykorzystany w dodatkach.

5. Kontynuacja z poprzedniego sezonu: spódnice i spodnie do ziemi. 

Zapiski o modzie i stylu – podsumowanie 2024

Czy ewolucja stylu przyspiesza wraz z wiekiem? Według mnie wręcz przeciwnie. Im więcej przeżyłyśmy, im więcej się nauczyłyśmy i im lepiej wiemy, czego chcemy, tym mniejszą mamy potrzebę eksperymentowania. Widzę to wyraźnie, gdy cofam się w przeszłość. Zapraszam Was na to małe podsumowanie i chętnie poczytam o Waszych przemianach. 

1. // 2 . // 3. // 4. // 

5. // 6. // 7. // 8. // 

9. // 10. // 11. // 12. // 

13. // 14. // 15. // 16. // 

17. // 18. // 19. // 20. //

21. // 22. // 23. // 24. // 

25. // 26. // 27. // 28. //

Last Month

Wpis powstał we współpracy z marką KROSNO, Veoli Botanica i platformą Akcent. 

 

  W ostatnim miesiącu tego roku nie wszystko poszło mi tak, jak planowałam. Parę razy musiałam przekonywać sama siebie, że te niektóre zdarzenia to lekcja, aby zobaczyć coś z innej perspektywy. Nie było idealnie, ale to wcale nie oznacza, że nie był to jednocześnie najbardziej magiczny miesiąc w moim dorosłym życiu. Czy wydarzyło się coś spektakularnego? Nie. Czy umiejętność docenienia zwykłej codzienności (na którą czasem się narzeka) pomaga być szczęśliwszym każdego dnia, a w Święta to już w ogóle? Zdecydowanie tak.

  Świadomość, jak ulotne jest nasze szczęście, może nas załamać lub nauczyć bycia tu i teraz, mimo trudnych emocji. W Boże Narodzenie te dwie ścieżki jeszcze bardziej się urzeczywistniają – ciężko jest być gdzieś pośrodku. Dlatego pisząc ten wpis, dodając każdej zdjęcie i cofając się do tych słodkich (choć dla świata zupełnie nieistotnych) chwil, przepełnia mnie tak ogromna wdzięczność, że trudno wyrazić to słowami. Mam nadzieję, że Was też spotkało wiele drobnych radości i wzruszeń – mimo trudności, które z pewnością są częścią Waszego życia.

  A skoro już tu jesteście, to znak, że znalazłyście kilka minut dla siebie. Ależ mi miło, że przeznaczacie je na wizytę tutaj!

 

W Trójmieście nikt za bardzo nie liczył na śnieg w Święta. Za to na Kaszubach podobno w niektórych miejscach się pojawił. Ten widok tuż po pobudce i wychyleniu nosa z chatki przyprawił mnie o szybsze bicie serca.  Gdy, według Twoich wyliczeń, z ciasta powinny wyjść dwie blachy ciastek, ale właśnie wkładasz do piekarnika siódmą i dopiero zbliżasz się do połowy. Na szczęście nasz wyjazd na wieś trwał dwa dni więc dokończyłam dzieła.  Minimalizm to podstawa. Ręka w górę kto po takich aktywnościach ma posypkę nawet w uszach? Gdy robisz co możesz, aby te najkrótsze dni w roku, były też tymi najbardziej magicznymi. A tu zdjęcie z prawdziwego elfowego magazynu. To już tradycja, że co roku w MLE wspieramy Szlachetną Paczkę. A Mekecookingeasier dzielnie się przyłącza!1. Grudniowa piżama MLE. Wciąż możecie kupić ostatnie komplety. // 2. Granat. Kolor, który ostatnio odkrywam na nowo. // 3. Ulubione ozdoby są zawsze od Narcyza z Gdyni. // 4. Pierwsza Niedziela Adwentu. // To co widzę co roku w okresie przedświątecznym napawa mnie nadzieją. Wszyscy publikują mniej treści, tak jakby w końcu zajęli się swoim życiem, zamiast tym w sieci. Zabieramy się za pieczenie słynnych ciasteczek. Wyciągam z kredensu swoją mini przeszkloną paryską witrynę na ciasteczka od KROSNO. W tym naczyniu nawet najskromniejsze słodycze wyglądają bardzo kusząco. To już ostatnia moja współpraca z tą cudowną polską marką, więc jeśli chcecie jeszcze skorzystać z mojej zniżki to proszę bardzo! Kod rabatowy KASIA20 jest aktywny do 11 stycznia 2025 i działa na wszystko nieprzecenione w sklepie krosno.com.pl. Da Wam 20% zniżki na zakupy. 
Przepis na te chrupiące cuda z wypływającą czekoladą znajdziecie w tym wpisieA czy któraś z Czytelniczek wypróbowała ten przepis? Udał się Wam? Bardzo jestem ciekawa!"Kasiu, jak Ty to robisz, że Portos tak pięknie zawsze pozuje do zdjęć?"

Tymczasem mój pies na 99% zdjęciach. 
Oczekiwanie. Radosne i magiczne. Czuję się odpowiedzialna za to, aby moje dzieci czuły te same pozytywne emocje, które przeżywałam w dzieciństwie.  Wiem, że takie polecenia powinny pojawić się na początku grudnia, ale za to mogę Was zapewnić, że przez ostatnie tygodnie codziennie weryfikowałyśmy tę listę. Na samej górze nie widać tytułu, więc uprzedzając Wasze pytania – ta książka to "Ania i Święty Mikołaj". Poleciłybyście coś jeszcze? Grudzień w MLE był wyjątkowy z wielu powodów. Zainteresowanie akcją z grzebieniami do wełny trochę nas zaskoczyło – nie miałam nawet szansy napisać o tym na blogu, a zapasy już się wyczerpały. Będzie powtórka – obiecuję!
Nasze pierwsze wspólne cynamonki w życiu. Jakieś ważne wnioski? Jeden przede wszystkim: nic tak nie zapycha zlewu jak resztki surowego ciasta drożdżowego. A przepis poleciła mi Ola – znalazła go na tiktoku 1. Ostatni obowiązek i możemy się zabrać za ubieranie choinki. Myślicie, że listy dotrą na czas? // 2. Kiedy ściągacie świąteczne ozdoby? Ja część ściągam na Trzech Króli, ale niektóre ozdoby zostawiam do końca stycznia. //  1. Śniegu brak, więc szukam gdzie się da zimowych, ładnych pejzaży. // 2. Odliczanie do Świąt z Vogue. Miło z Wami kończyć i zaczynać kolejny rok! //  Ten rok był pełen cudownych, chociaż zupełnie przypadkowych spotkań. To z dziewczynami z @ingridberg_studio było jednym z nich.Pewna przedświąteczna tradycja, którą sama narzuciłam kilka lat temu. Co roku układamy te same puzzle z londyńską kamieniczką. Idzie nam coraz szybciej. Przysięgam, że ten domek nie został podkręcony przez AI. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale to w 100% ręcznie sklejony domek (kupiony w IKEA oczywiście, nie że sama piekłam) :D.
„W 2018 roku jedynie 10% użytkowników Twittera była odpowiedzialna za aż 80% wszystkich wpisów. Głośne, choć pozostające w mniejszości, grupy tworzą w ten sposób fałszywe wrażenie, że przemawiają w imieniu większości. I ta strategia działa. Jako że większość z nas ma skłonność do mylenia powtórzeń, pewności siebie i głośności z powszechnie przyjętą prawdą, krzykliwe wypowiedzi mniejszości stają się akceptowanym odbiciem rzeczywistości, niezależnie od tego, czy są prawdziwe, czy nie.”

O społecznej obojętności, o tym jak pod przykrywką potrzeby zachowania neutralności godzimy się na niegodziwości. O fake newsach i ich potędze w dobie internetowej anonimowości. O teoriach spiskowych i o tym komu zależy na tym, abyśmy w nie wierzyli. O tym, w jaki sposób możemy się nauczyć panować nad wpływem społecznym, aby to on nie zapanował nad nami. Po prostu mega wartościowa książka dla taty, mamy, dziadka, brata, albo koleżanki, która informacji o światowych konfliktach szuka tylko na tiktoku ;).  Kiedy po szalonych przygotowaniach siadamy wszyscy na kanapie i zastanawiamy się, który świąteczny film dziś obejrzymy. Wigilia z przyjaciółkami. W barze. Bez gotowania i sprzątania. 1. Czy uda się nam zamknąć całe biuro MLE na święta? Jest taka szansa, ale głównie dlatego, że szefowe mogą brać pracę do domu :D. Udało się zamówić przędzę ostatnim składem – mój wymarzony sweter będzie gotowy na czas. I to jest dobra zapowiedź nowego roku. // 2. Gdy zaczynasz dzień od zapalenia światła. Ale o 9:52 było już prawie jasno! //
Ten dzień. Po tygodniowym chorowaniu miło mieć taki powód, aby w końcu wyjść z domu.Algorytm Instagrama się obraża, gdy nie idziemy z trendem. Im starsze ozdoby, tym mniej lajków pod zdjęciem choinki – to znana w instagramowym świecie zasada. Dotyczy zresztą wielu naszych osobistych sfer – makijażu, ubrania, a czasem (o zgrozo) nawet rasy psa. Im bardziej jestem tego świadoma, tym chętniej robię na przekór. Zbita bombka, sweter w świąteczny wzór, zdjęcie szopki. To znak, że Boże Narodzenie tuż tuż. A już się baliśmy, że nie zdąży nawet na Wigilię. Cieszyliśmy sie bardziej niż ze Świętego Mikołaja. Żeby mi nigdy przez myśl nie przeszło aby marudzić. Jak mieć pewność, że żadne jedzenie się nie zmarnuje? Wystarczy zaprosić za dużo gości!
Drugi Dzień Świąt.
Jest taki dzień, kiedy ludzkie ciało składa się z mandarynek i sernika. To ta magia świąt, o której wszyscy mówią. Dokładnie tak. Nie pytajcie mnie o przepis na parówki…Kilka stron książki "Zbiorowe złudzenia" przed snem. Chciałabym jak najrzadziej słyszeć "my kontra oni". Zaczynamy! A właściwie to kończymy! Sezon 2024 w MLE właśnie dochodzi do finału.Balet to system dokładnie opracowanych ruchów ciała, które latami ćwiczy się do perfekcji. Każdą sekwencję opisał po francusku Carlo Blasis w Traité élémentaire, théorique et pratique de l'art de la danse (1820). Ciężka praca, skrupulatność, dokładność i wrażliwość na piękno sprawiają, że z pozoru mało spektakularne kroki stają się poruszającym widowiskiem. Taka sztuka nigdy nie jest produktem drugiego sortu. Nawet jeśli udało Wam się kupić taniej bilety. Z takim samym założeniem nasz zespół podchodzi do przecen w MLE – każdy nasz produkt, to efekt wielu godzin pracy. Każdy chciałyśmy dopracować do perfekcji. Gdy ktoś mnie pyta o moje plany na kolejny rok, a ja nie mam jeszcze dobrego planu na najbliższy tydzień…

Nie chcę robić noworocznych postanowień. Lubię za to odpowiedzieć sobie na pytanie, co chciałabym kontynuować z rzeczy już rozpoczętych. To mniej frustrujące i bardziej motywujące. Te lekcje angielskiego to coś, z czego pod koniec roku jestem wyjątkowo dumna. Niby to takie maleńkie kroki, ale z perspektywy dwunastu miesięcy widzę ogromne efekty. Ja wybrałam kursy premium z platformy Akcent (kurs C1). Oprócz kursu, który przerabia się samodzielnie (kiedy chcecie i gdzie chcecie), są tam też indywidualne konsultacje co tydzień z lektorem oraz dodatkowy pakiet Speaking Practice (15 pytań do każdej lekcji do przerobienia na zajęciach z lektorem). Jest też nowość – kurs Business English, który zawiera mnóstwo przydatnego słownictwa ćwiczonego w zdaniach. Z hasłem MLEnglish otrzymacie 15% rabatu do 10 stycznia na wszystkie kursy.Dziewczyny lecą na urlopy, ale ja zostaję ze swoim najwierniejszym kompanem. To jest – słowo daję – najdziwniejszy pies na świecie. Ale też najukochańszy. 
(Sweter to Val Gardena i jest jeszcze dostępny w MLE.)Za mną najintensywniejszy sezon w MLE w historii. To była szalona przygoda, ale efekty były warte tych wszystkich stresów.Tak szczerze? To chyba najpiękniejszy sweter, jaki udało mi się stworzyć. Teraz tylko dobrze zaplanować produkcję, aby wszedł do sprzedaży na czas. Piękny cukierkowy prezent od Veoli Botanica, który przyda się nie tylko w noworoczny poranek. Chociaż w ten dzień mogę go wyjątkowo potrzebować…
…nie wiem co dodali do tego serum, ale marka Veoli naprawdę wie jak sprawić, aby okolica moich oczu wyglądała o niebo lepiej. Myślałam, że nic nie prześcignie ich różowego serum, ale teraz pobili sami siebie.Gorąco polecam ten naprawczo-ujędrniający krem pod oczy z trehalozą 5%, kompleksem ceramidów 1% i ekstraktem z sosny nadmorskiej 0,5%. Tutaj macie link: SMOOTH AS SILK od Veoli Botanica, a z kodem makelifeeasier20 dostaniecie teraz 20% zniżki na wszystko w Veoli Botanica. Nowy Rok? Ja już jestem spakowana. Nie ruszamy się z Polski, ale z Trójmiastem na chwilę się żegnam.Ja wiem, że to nie wpisuje się w trend "walczenia o siebie" ale co poradzę na to, że zawsze to im najpierw chcę wszystko przygotować? Te urocze sukienki są od polskiej marki Louisse. 
Kupiona na Black Friday – dopiero teraz miałam czas przymierzyć :D. Zwracać czy odrywać metkę? Nadaje się na Sylwestra? W sumie nie wiem po co pytam skoro: a) i tak nie mogę jej już oddać, b) nie bardzo wiem, co innego mogłabym włożyć.

(Znaleziona w Self-portrait.) 

Ostatnie godzimy starego roku – kiedy to minęło? Z całego serca życzę Wam cudownego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku. Oby dobre rzeczy Was nie omijały i żebyśmy wszyscy umieli docenić to, co już dostaliśmy. 

 

*  *  *