LOOK OF THE DAY – IT’S NOT FUNNY ANYMORE

cap / czapka – COS (dział męski)

black jeans / czarne dżinsy – Topshop (model Joni)

wool gloves / wełniane rękawiczki – kupione lata temu na sopockim rynku

wool scarf / wełniany szal – ACNE

jacket / kurtka – Woolrich

shoes / buty – UGG

*torebka ukryta pod szalikiem (ten model)

   Even I – the uncritical fan of winter – was fed up with the frosty weather last week. First, it caught me by surprise in Warsaw and made it difficult for me to stick to my schedule – we were preparing photos for the new MLE Collection that I will soon pepper you with. I was sure that Tricity would welcome me with a more moderate climate, for which it is known, but it was all for nothing. Even Portos, the lover of long walks, wanted to return home quicker and his legs were becoming shaky whenever we remained in one place for longer. Last week, I decided to show you photos that had been taken in an interior, so this time it was only fair to show those taken outside to prevent you from becoming bored. Well… as you can see, fashion is no longer that important when it is minus twelve degrees Celsius.  

   Today, I would also like to ask you about something. I'm trying to rise to your expectations as often as it is possible because you know best what you would like to watch, read, or wear. Due to the fact that I'm not that skilled at ordering the appropriate quantity of clothes when it comes to MLE Collection, I would like to make a prior diagnosis of my customers' needs. Check out my Instagram and please let me know whether you might be interested in the dress with fine polka dots. It is the same cut as this model, but a different design. This week, I have to order the fabric and make the final decision concerning the quantity so I will appreciate your response. I hope that this time I'll be able to win over my reluctance to take risk and owing to that, the dress won't disappear from the store within forty minutes ;).

* * *

   Nawet ja – bezkrytyczna fanka zimy – miałam w minionym tygodniu dość mrozów. Najpierw zaskoczyły mnie w Warszawie i utrudniały realizację planu pracy – przygotowywałyśmy nowe zdjęcia dla MLE Collection, którymi zasypię Was już niedługo. Byłam przekonana, że Trójmiasto przywita mnie łagodniejszym klimatem, z którego jest znane, ale nic z tego. Nawet Portos, miłośnik śniegu i długich spacerów, ciągnął jakoś mocniej do domu, a łapy drżały mu gdy przystaliśmy gdzieś na dłużej. W zeszłym tygodniu postanowiłam pokazać Wam zdjęcia wykonane we wnętrzu, więc tym razem wypadało zrobić je w plenerze aby Was nie zanudzić. No cóż… jak widać przy minus dwunastu moda schodzi na drugi plan.

   Dziś zwracam się także do Was z małym zapytaniem. Staram się wychodzić naprzeciw Waszym oczekiwaniom jak najczęściej, bo to Wy wiecie najlepiej co chciałybyście oglądać, czytać lub nosić. A ponieważ wciąż nie do końca udaje mi się trafić z liczbą sztuk jaką powinnam zamawiać w przypadku ubrań MLE Collection, to tym razem chciałabym zrobić wcześniejsze rozpoznanie. Zajrzyjcie na mój Instagram i dajcie mi proszę znać czy będziecie zainteresowane portfelową sukienką w drobne groszki. To ten sam krój co ten model, ale inny wzór. W tym tygodniu trzeba zamówić materiał i podjąć ostateczną decyzję co do liczby zamówionych sztuk więc będę wdzięczna za Wasz odzew. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się przełamać moją niechęć do ryzyka i dzięki temu sukienka nie zniknie ze sklepu w ciągu czterdziestu minut ;). 

Last Month

The months are passing extremely fast. Admittedly, this one is exceptionally short so I shouldn't be surprised by that fact, but this time I really feel as if the days and weeks are relentless when it comes to the passage of time. They say that time flies quicker when there is something interesting going on and the other way round – remembering my math lessons, I know that this mechanism really exists. In February, I couldn't complain about boredom. Short, yet intense, trips effectively disrupted my beloved routine. Even now, I'm writing this post from Warsaw – tomorrow I am taking photos of the new MLE Collection prototypes and I've got a couple of meetings to gallop through so that I can lie down in my own bed in the evening again. In the meantime, check out the long photo summary of the last few weeks.

* * *

Te miesiące pędzą jak oszalałe. Ten jest co prawda wyjątkowo krótki, więc nie powinno mnie to dziwić, ale tym razem naprawdę mam wrażenie, jakby dni i tygodnie uciekały mi niczym myszy spod nóg. Podobno czas leci szybciej, gdy dzieje się coś ciekawego, i na odwrót – pamiętając lekcje matematyki naprawdę wiem, że ten mechanizm istnieje. W lutym faktycznie nie mogłam narzekać na brak wrażeń. Krótkie ale intensywne wyjazdy skutecznie zaburzyły moją ukochaną rutynę. Nawet teraz piszę do Was z Warszawy – jutro fotografuję nowe prototypy MLE Collection i odbębnię kilka spotkań, aby wieczorem móc znów położyć się we własnym łóżku. Tymczasem zapraszam Was na długą fotorelację z ostatnich kilku tygodni. 

Paryskie ulice. W drodze powrotnej z wystawy Boucheron.1. i 4. W poszukiwaniu książek w księgarni Galignani. // 2. Pierwsze ślady wiosny w Paryżu. // 3. Deszczowy poranek. // Z Anią w Paryżu. Czekamy na śniadanie w The Season.Paryż, Paryż, Paryż. 

Backstage kulinarny. Pączki? Faworki? A może racuchy? Przepis na te ostatnie znajdziecie tutaj. 1. Jabłka i ubita piana z białek // 2. Poranne słońce i grafiki, które nie mieszczą się na ścianie. // 3. Gdy wszystkie blogerki wyruszają na fashion week, ja nie rozstaję się z Emu i grubym golfem. // 4. Gdy zastanawiasz się skąd dochodzi to chrapanie… //Wigilia Tłustego Czwartku. Luty jest ciężki więc świętowaliśmy każdą możliwą okazję.1. W nocy spadł śnieg! Zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. // 2. Weekendy w dresach. // 3. Rodzinne obiady. // 4. Warszawski Lukier. //

Nowe zakupy do kosmetyczki. Zaopatrzyłam się w szczotkę, szeroki grzebień (poprzedni bardzo smakował Portosowi), bazę pod makijaż i kosmetyki do włosów w podróżnych saszetkach.1.  Mój ulubiony szlafrok od &Otherstories. // 2. Ten stan, w którym myślisz, że już nigdy więcej nie zjesz żadnego pączka. A potem sięgasz po następnego. // 3. Poranek w Warszawie, który zaczął się za wcześnie. // 4. Klatka schodowa jednej z kamienic. Tę odkryłam akurat w trakcie spotkania biznesowego – to zwykle główny cel moich wyjazdów do Warszawy. //

Od kilku tygodni planowałam przyjechać do Brukseli, aby zobaczyć wystawę jednego z moich ukochanych fotografów – Roberta Doisneau. Oczywiście, wciąż stawało mi coś na przeszkodzie, a to wyjazdy związane z pracą, natłok pracy przy komputerze, wizyty w szwalniach i tym podobne. W końcu zorientowałam się, że do końca wystawy zostały dwa dni, więc wsiedliśmy do pierwszego samolotu i ruszyliśmy w stronę Belgii. 

1. Tuż po wystawie. Spacer po placu Sablon i oglądanie staroci, to już chyba nasz rodzinny rytuał. // 2. Najsłynniejsze zdjęcie Roberta Doisneau więcej poniżej). // 3. Picasso  okiem Roberta. // 4. Śniadanie w brukselskim Le Pain Quetidien. //

   Od niedawna, najsłynniejsza fotografia Roberta Doisneau ma dla mnie osobiste znaczenie. Udało mi się uzyskać prawo do jego publikacji w mojej drugiej książce. Umieściłam je w rozdziale dotyczącym pozowania nie bez przyczyny. Na pierwszy rzut oka widzimy tu płonące uczucie, ale dobry fotograf od razu zorientuje się, że skoro sylwetki w tle są rozmazane, to czas naświetlania musiał być długi i mało prawdopodobne, aby dwójka zakochanych wyszła na zdjęciu tak ostro… A jaka jest prawda?

   W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku Robert Doisneau podjął się przygotowania materiału dla magazynu "Life", którego tematem przewodnim miały być całujące się pary. Fotografowi czasem udawało się "złapać moment" i uwiecznić prawdziwą sytuację, ale większość jego prac była wyreżyserowana, tak było też w przypadku najsłynniejszej fotografii jego autorstwa – "Pocałunek przed ratuszem". Doisneau pewnego dnia zauważył całującą się na ulicy dwójkę młodych ludzi – Françoise Delbart i Jacques Carteaud, którzy studiowali aktorstwo w Paryżu. Doisneau poprosił ich, czy nie mogliby pocałować się jeszcze raz, bo chciałby zrobić im zdjęcie. Para zgodziła się i w sumie trzy razy odgrywała tę samą scenę. Doisneau dał parze jedną odbitkę ze swoim podpisem i stemplem agencji Ralpho jako zapłatę za udział w powstaniu zdjęcia. 

   Po wielu latach, gdy Doisneau był już uznanym fotografem, a "Pocałunek przed ratuszem" niejednokrotnie okrzyknięto najpiękniejszym zdjęciem w historii, zgłosiła się do niego para, która twierdziła, że rozpoznała siebie na zdjęciu. Doisneau z początku tego nie kwestionował – nie chciał się przyznać, że wie kim byli modele, bo sam poprosił ich o to, aby przed nim pozowali. Wolał utrzymać w tajemnicy fakt, że zdjęcie, które uczyniło go sławnym nie było wykonane spontanicznie. Para nie dawała jednak za wygraną i zażądała przed sądem osiemnastu tysięcy dolarów odszkodowania za to, że Doisneau użył ich wizerunku bez ich zgody. Doisneau, chcąc chronić się przed skutkami pozwu, przyznał w sądzie, że pozowali przed nim aktorzy, a scena była wyreżyserowana. 

   Drugi pozew przeciwko fotografowi złożyła w 1993 roku Françoise Bornet, nosząca panieńskie nazwisko Delbart – kobieta, która faktycznie została uwieczniona na słynnej fotografii. Zażądała od Doisneau udziału w zyskach ze sprzedaży zdjęcia oraz blisko 4 tysięcy dolarów zadośćuczynienia. Sądy oddaliły oba pozwy uznając, że nie są w stanie jednoznacznie zidentyfikować ani Jeana i Denise Lavergne, ani Françoise Bornet na słynnej fotografii. W drugim przypadku sąd przyznał dodatkowo, że nawet jeśli na zdjęciu widnieje Bornet, to za swoją pracę otrzymała już wynagrodzenie w postaci jednej odbitki zdjęcia.

   “Zdjęcie było pozowane” – przyznała Bornet w jednym z wywiadów dla francuskich mediów – “Ale pocałunek nie”. W 2005 roku Bornet sprzedała swoją odbitkę “Pocałunku przed ratuszem” na aukcji za ponad 240 tysięcy dolarów nieznanemu kolekcjonerowi ze Szwajcarii.

1. Mój blat w łazience coraz bardziej się zapełnia. // 2. Mroźne spacery. // 3. Opaska na oczy to mój sposób na bezsenność. // 4. Nieustające wtargnięcia Portosa w kadr. //Widok o wschodzie słońca z naszego pokoju w Paryżu. 1. i 2. Po drugiej stronie Sekwany. // 4. Najpierw chciałam zrobić tylko widok z okna, ale potem postanowiłam zrobić cały wpis :). Znajdziecie go tutaj. //

W drodze na targi tkanin w Paryżu. Chociaż wyczekujemy wiosny, to ja myślami jestem już w następnym sezonie. Na targach szukałam przede wszystkim grubych wełnianych materiałów na jesienne i zimowe płaszcze. A jeśli chodzi o najbliższe nowości to wyczekujcie w piątek kwiecistej sukienki ;). Sobota z nowym Vogue'iem. Nie jestem fanką fotografii studyjnej i photoshopu dlatego ja nie narzekam na okładkę. A jakie jest Wasze zdanie?Bałtyk w postaci stałej. Tak. Bardzo je lubię. Legginsy i luźne bluzy wkładam wtedy, gdy czeka mnie cały dzień pracy przed komputerem. Ten szary v-neck jest od polskiej marki HIBOU. 1. Wolę takie obdarte plakaty niż billboardy z reklamą przeceny kurczaka w supermarkecie. A Wy? // 2. Kosmetyki od &Otherstories. // 3. Miłe spotkanie z dziewczynami z Warsaw Poet. // 4. Blanco, czyli najlepszy kompan mojej przyjaciółki Asi. //

Jeśli wychodzicie na spacery w obecną pogodę, to przypomnijcie sobie o termosie, który chowa się gdzieś w kuchennej szufladzie. Kubek gorącej herbaty to najlepszy sposób na rozgrzanie dłoni.   1. i 4. Piękne jaskry. Jedyny ślad wiosny na jaki mogę teraz liczyć.  // 2. Nawet jemu jest teraz zimno! // 3. Skrzypiący śnieg pod nogami. //

W grupie zawsze raźniej! Spokojnego wieczoru!

***

 

LOOK OF THE DAY – czy „mała czarna” może wyglądać świeżo i wiosennie?

dress / sukienka – MLE Collection

high boots / wysokie kozaki – Pretty Ballerinas

scarf / apaszka – vintage Salvatore Ferragamo

earrings / kolczyki – H&M (ale wolałabym takie)

   Black well-cut dress is the greatest treasure in our wardrobe. There were even books written about its universality, and the dress itself (even if we are already very bored with it) often becomes our last resort. I won't exaggerate if I say that it's easy to stay boring while wearing such a piece of clothing. Our assumption is that putting it on will solve all our problems because it will go well with all types of clothes – the rest of the outfit doesn't really matter. The truth is that you need to focus on details when you go for the simplest solutions. These are the decisive elements that make up the finishing effect.   

   The simplest way to break the solemn black colour is painting your nails red and putting on larger pieces of jewellery. I also added a neckerchief in my hair and gave up black shoes because they would look too elegant.

***

   Czarna dobrze skrojona sukienka to największy skarb w naszej szafie. O jej uniwersalności powstały już książki, a my (nawet jeśli jesteśmy nią już bardzo znudzone) często znajdujemy w niej ostatni ratunek. Nie będę jednak przesadzać, jeśli powiem, że łatwo w jej przypadku o nudę. Wychodzimy z założenia, ze skoro pasuje do wszystkiego i na każdą okazję to włożenie jej załatwia problem – reszta naszego zestawu nie ma już znaczenia. A to właśnie w najprostszych rozwiązaniach trzeba się skupić na detalach. To one decydują wtedy o finalnym efekcie. 

   Najprostszym sposobem na przełamanie poważnej czerni jest pomalowanie paznokci na czerwono i mocniejsza biżuteria. Ja dodałam jeszcze apaszkę we włosy i zrezygnowałam z czarnych butów, bo wyglądałyby zbyt wieczorowo. 

Top 5: Najlepsze stylizacje polskich blogerek ze stycznia

     For today's ranking, I found a few new faces, as I know that you often ask for new blogs that you could follow (I'd be eager to read about your options as well). February is probably the most difficult period when it comes to a fashionable outfit. The temperature still isn't welcoming and we long for light colourful clothes. Maybe today's photos will be inspiring for you?

***

   Do dzisiejszego rankingu znalazłam kilka nowych twarzy, bo wiem, że często prosicie o nowe blogi, które mogłybyście podglądać (chętnie poczytam też o Waszych typach). Luty to chyba najtrudniejszy moment, jeśli chodzi o modny strój, bo temperatura wciąż nie rozpieszcza, a tęsknimy już za lekkimi kolorowymi ubraniami. Może dzisiejsze zdjęcia będą dla nas inspirujące?

 

MIEJSCE PIĄTE

płaszcz – Leorgofman (podobny tutaj) // spodnie – Monki // okulary – Céline // torebka – Hollie Warsaw // buty – Gino Rossi (podobne tutaj)

Jestem Kasia

Kasia opted for a classic red coat. Such a strong colour doesn't need anything that would additionally draw people's attention. However, I think that it isn't that universal (I would buy a beige version right away). Kasia rightly chose black accessories – jodhpur boots, a turtleneck, and – irreplaceable in this outfit – sunglasses.

***

Kasia postawiła na czerwony klasyczny płaszcz. Tak mocny kolor nie potrzebuje już nic, aby strój zwracał na siebie uwagę, chociaż moim zdaniem jest mało uniwersalny (wersję beżową kupiłabym natychmiast0. Kasia słusznie dobrała czarne dodatki – sztyblety, golf, spodnie oraz niezastąpione w jej stylizacjach okulary.

 

MIEJSCE CZWARTE

Sweter – Mango (podobny tutaj) // Spodnie – Mango // buty – Mango (podobne tutaj)

Joanna Biawo

Joasia has her debut in the ranking. She chose clothes that each of us own – a white oversize turtleneck, high-rise jeans, and low-heel booties. It is a simple, yet very interesting, option.

***

Joasia gości w tym rankingu po raz pierwszy. Postawiła na elementy garderoby, które każda z nas ma w swojej szafie – biały oversizowy sweter z golfem, dżinsy z wyższym stanem oraz czółenka na niskim obcasie. To prosta, ale bardzo ciekawa propozycja.

MIEJSCE TRZECIE

sweter – H&M // spodnie – Mango // buty – Zara (kolekcja zeszłoroczna) // torebka typu bumbag – Zara (podobna tutaj i tutaj) // opaska – H&M

Trip by Triples

Magda opted for a "total black look," and, as you know, black can be always defended if we know how to work with textures. It can't be any different in this case as well. A simple outfit was broken with accessories – a handbag with golden details, a braided headband, and lace-up booties.

***

Magda postawiła na "total black look", a jak wiadomo czerń obroni się zawsze jeśli potrafimy bawić się fakturą. Nie może być inaczej i tym razem. Prosta stylizacja została przełamana dodatkami – torebką ze złotymi detalami, opaską typu warkocz i wiązanymi botkami.

 

MIEJSCE DRUGIE

płaszcz – Zara (podobny tutaj i tutaj) // spodnie – Zara // buty – Baldowski

Red Bow

Maja also has her debut in the ranking of the best Polish bloggers. I was enthralled with her brown oversize coat combined with elegant trousers with straight legs and with pointed high heels. The whole outfit looks very chic. I'd eagerly borrow these sunglasses as I love tortoiseshell motifs.

***

Maja to także debiutantka w rankingu najlepszych polskich blogerek. Urzekł mnie jej oversizowy płaszcz w brązowym odcieniu połączony z eleganckimi spodniami o prostej nogawce i szpilkami w szpic. Całość prezentuje się bardzo szykownie. Chętnie pożyczyłabym te okulary bo uwielbiam szylkretowe motywy. 

MIEJSCE PIERWSZE

koszula – ICON // dżinsy (podobne tutaj) // kurtka (podoba tutaj i tutaj) // buty (podobne tutaj)

Passion4Fashion

The first place goes to Magda owing to a simple and classic outfit. A red shirt, simple jeans with jagged legs, and a black leather jacket are a set that I'd eagerly wear myself. I also like the thin black stocking.

***

Magda znalazła się na miejscu pierwszym za sprawą prostej i klasycznej stylizacji. Czerwona koszula, proste dżinsy z postrzępionymi nogawkami i czarna ramoneska to zestaw, w który sama chętnie bym się ubrała. Podoba mi się też cienka czarna pończocha. 

Look of The Day – The Real Life

sneakers / trampki – Converse on eobuwie.pl

wool coat / wełniany płaszcz – Zara (stara kolekcja)

coated jeans / woskowane spodnie – Topshop (model Jamie)

travel bag / torba podróżna (z ostatniego zdjęcia) – Longchamp

cachmere sweater / kaszmirowy sweter – Zara

wool scarf / wełniany szalik – MLE Collection

bag / torebka – Chanel (mini flap)

   Today's photos were created, first and foremost, because I couldn't get my eyes off the view from the balcony that was part of my room during our last trip to Paris. Yet, the name of the post isn't that coincidental. The longer I'm the owner of this blog and the more I try to spy on other people from the blogging world, the more I see how very few women show reality on their profiles. There is only a small group who publishes their real style online. Not when they spend a whole hour in front of the wardrobe and leave home for fifteen minutes in an intricate outfit in order to take one photo and change into something that they really want to wear a second after (they put on flat shoes, wrap themselves in down jackets, and take a myriad of things that wouldn't fit into their microscopic handbags – they look more like camels than fashion bloggers). Is it possible to assume that they have their own style at all? Especially, if they don't pursue it in everyday situations and create it only for the purpose of a photo shoot? Weren't blogs created to show real people, real situations, and real outfits and not a staged spectacle that lasts only a moment, but still can trigger a barrage of insecurities?   

   Well, the truth is that after leaving the hotel I had to take a 1.5-hour bus trip to reach textile fair in search of novelties for the MLE Collection (it means around five hours walking up and down). After the fair, I had some time to eat and then I had to head for the airport. I had to take a bag with all of my clothes with me, put on flat shoes, and hope that it wouldn't start raining as I had no umbrella with me. Of course, had I been more stubborn, I would have probably managed to take photos that you expect from bloggers, but what's the point since I would choose sneakers and a sweater in real life?   

   And now a question for you – do you know any blogs (fashion or more lifestyle) where authors show outfits that are practical for everyday use?

***

   Dzisiejsze zdjęcia powstały przede wszystkim dlatego, że nie mogłam napatrzeć się na widok z balkonu, który trafił nam się w trakcie ostatniego wyjazdu do Paryża. Tytuł wpisu nie jest jednak aż tak przypadkowy. Im dłużej prowadzę stronę i im bardziej staram się podglądać inne osoby z blogowej branży, tym częściej widzę, jak niewiele kobiet pokazuje na swoich profilach rzeczywistość. Jak niewiele z nich publikuje w sieci ich prawdziwy styl. Nie wtedy, gdy przez godzinę stoją przed szafą i wychodzą na piętnaście minut na zewnątrz w misternej stylizacji, aby zrobić jedno zdjęcie i sekundę później przebrać się w coś, co naprawdę chcą nosić (czyt. wkładają płaskie buty, otulają się puchową kurtką i biorą ze sobą mnóstwo rzeczy, które nie zmieściły się do ich mikroskopijnych torebek – wyglądają wtedy bardziej jak wielbłądy niż blogerki modowe). I czy w ogóle można uznać, że ten styl mają, jeśli nie utrzymują go w codziennych sytuacjach tylko kreują jedynie na potrzeby zdjęć? Czy blogi nie powstały właśnie dlatego, aby pokazywać prawdziwe osoby, prawdziwe sytuacje i prawdziwe stroje, a nie wyreżyserowany spektakl, który trwa tylko chwilę, ale i tak potrafi wpędzić nas w kompleksy? 

   No cóż, prawda jest taka, że po wyjściu z hotelu musiałam jechać półtorej godziny autobusem na targi tkanin w poszukiwaniu nowości dla MLE Collection (to oznacza jakieś pięć godzin chodzenia w tę i z powrotem),  po targach miałam chwilę aby coś zjeść, a później ruszyłam prosto na lotnisko. Musiałam więc wziąć ze sobą torbę ze wszystkimi rzeczami, włożyć płaskie buty i liczyć na to, że nie zacznie padać, bo nie miałam przy sobie parasola. Oczywiście, gdybym się uparła, to pewnie zdążyłabym zrobić zdjęcia, których oczekuje się od blogerek, ale po co, skoro w prawdziwym życiu wybrałabym trampki i sweter? 

   A teraz pytanie do Was – jakie znacie blogi (modowe lub bardziej lifestylowe) gdzie autorki pokazują stroje, które zdają egzamin w codziennym życiu? 

The Treasure of Paris

   Each time when I'm in Paris, I'm surprised by one thing – it seems to me that I've already familiarised myself with many places and mysteries, yet I'm still able to spot another new special feature of this city – invisible at first glance. To be honest, shopping and a crazy store tour have never been my aim when I travel to this city. In fact, I can't recall whether I ever spent more than forty minutes in one of the famous Parisian shopping centres (unless of course, we are talking about Lafayette, but it doesn't count because I was most charmed by the grocery section). In the Internet era, when items created by large fashion houses can be ordered even while I'm lying under a duvet at home in Sopot, it's a waste of time to run between boutiques. It's more important for me to see something different, attend an exhibition, or aimlessly ramble around the city to feel like a true Parisian for a moment.  

   And that is how I find the most interesting stores – by walking between the tenement houses made from light sandstone allowing the city to have unique lighting at any time of the day. I am delighted to press my nose to shop windows and peek inside. Usually, the trade signs don't say much – Aigle, Dormeuil, or Heschung are brands that did not permeate into the mass consciousness of European citizens. Not because they didn't strive to do so. They just think that luxury products don't need any type of advertisement to reach their customers… in fact, they need something totally opposite.  

   Most of us associate luxury with something on which we need to spend a lot of money. Meanwhile, the definition mentions two other aspects: high quality and scarcity. Therefore, some brands make every effort to prevent random people from learning about them. First, you need to hear about these brands and reach them, appreciate their tradition and craft (and not the advertisement bought in fashion magazines). Such brands see to the fact that the circle of the visiting guests consists only of individuals who are characterised by good taste. It doesn't matter that the companies will sell fewer products. They want their items to be purchased by appropriate people. This will guarantee prestige and lure other "appropriate" customers.  

   In each district, from Montparnasse to Montmartre, we will find boutiques of such brands, but one of them has earned my special attention. While other luxury companies spend fortunes on campaigns featuring Hollywood stars, this brand prefers the financial support of Monet Museum (La Monnaie Museum) and preparing an exhibition presenting the mysteries of jewellery craft over the course of the last sixty years. Of course, I'm talking about Boucheron brand – one of the oldest and most luxurious jewellery brands in the world.

***

   Za każdym razem, gdy jestem w Paryżu zaskakuje mnie jedna rzecz – wydaje mi się, że poznałam już wiele jego zakątków i tajemnic, a jednak wciąż zdarza mi się dostrzec kolejną cechę szczególną tego miasta, niewidoczną na pierwszy rzut oka. Powiem Wam szczerze, że zakupy i szalony tour po sklepach nigdy nie stanowił dla mnie celu wyjazdu. Właściwie nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek spędziła w którejś ze sławnych paryskich galerii handlowych więcej niż czterdzieści minut (no chyba, że mówimy o galerii Lafayette, ale to się raczej nie liczy, bo najbardziej oczarował mnie tam dział spożywczy). W dobie internetu, kiedy rzeczy od wielkich domów mody można zamówić nawet leżąc pod kołdrą w moim mieszkaniu w Sopocie, szkoda mi czasu na bieganie między jednym butikiem a drugim. Wolę zobaczyć w tym czasie coś innego, pójść na wystawę albo chociaż pospacerować po mieście bez celu i poczuć się przez chwilę jak mieszkaniec Paryża.

   I właśnie szwendając się tak między kamienicami z jasnego piaskowca, którym miasto zawdzięcza swoje wyjątkowe światło o każdej porze dnia, znajduję najciekawsze sklepy. Z przyjemnością przyciskam nos do witryn i podglądam ich wnętrza. Szyldy zwykle niewiele mi mówią – Aigle, Dormeuil czy Heschung to marki, które nie przedostały się do masowej świadomości mieszkańców Europy. Nie dlatego, że mimo starań im się to nie udało. Po prostu uważają, że luksusowy produkt nie potrzebuje zasięgowej reklamy… właściwie potrzebuje czegoś dokładnie odwrotnego.

   Przez większość z nas luksus kojarzony jest z czymś, na co trzeba wydać dużo pieniędzy. Tymczasem definicja mówi jeszcze o dwóch innych ważnych aspektach: wysokiej jakości i trudnej dostępności. Niektóre marki dbają więc o to, aby o ich istnieniu nie dowiedziały się przypadkowe osoby. Trzeba wpierw o nich usłyszeć i dotrzeć do nich, docenić ich tradycję i rzemiosło (a nie reklamę wykupioną w magazynach modowych). Takie marki dbają o to, aby wizytę w ich sklepach składały jedynie osoby cechujące się dobrym smakiem. Nieważne, że sprzedadzą mniej, ważne, aby ich wyroby trafiały w dobre ręce, bo to zapewni prawdziwy prestiż marce i sprowadzi do nich kolejnych „odpowiednich” klientów.

   W każdej dzielnicy, od Montparnasse po Montmartre, znajdziemy butiki takich marek, ale jeden zasłużył na moją szczególną uwagę. Podczas gdy inne luksusowe firmy wydają fortuny na kampanie z udziałem gwiazd Hollywood, ta marka woli wspomóc finansowo Muzeum Monet (La Monnaie Museum) i przygotować wystawę opowiadającą o tajemnicach rzemiosła jubilerskiego na przestrzeni ostatnich stu sześćdziesięciu lat. Mowa oczywiście o marce Boucheron – jednej z najstarszych i najbardziej ekskluzywnych marek jubilerskich na świecie.

Muzeum Monet. 

płaszcz – MLE Collection (prototyp na przyszły sezon) // buty – Gianvinto Rossi // spodnie – Topshop (model Joni) // kasmirowy szal – MINOU Cashmere // torebka – Chanel // okulary – vintage YSL // sweter w paski (MLE Collection – do sklepu wróci jutro pełna rozmiarówka) //

An old advertisement of Boucheron.  

   Its founder, Frédéric Boucheron, wanted to start something that would be elite from the very beginning. Since his childhood he had been always interested in jewellery and he quickly started his education in the field. When he was 14 years old, he finished an internship at Julesa Chaise's jewellery workshop and was employed in the well-known Tixier-Deschamps. The company had its headquarters in the arcades of the famous Palais-Royal which were the main area for the rambles of Parisian aristocracy. It was probably where young Frédéric, owing to careful observation, learnt what today's world would call great PR. When he faced the decision to open his own boutique, he knew that it's better to start with even the smallest store in the luxury district than a beautiful salon in an inappropriate place. It was a great risk because his whole family decided to put their all savings into Frédéric's company – all of the family members truly believed in his talent.  

   The apt jeweller sensed everything right and could quickly open a new larger store. When choosing a store that was located one kilometre away from Palais-Royal, he probably had no idea that one hundred years later it will become one of the most expensive real properties in the world as each tenement house, each square metre on Vendome Plaza is a real gold mine. This is precisely where Madame Pompadour was buried, where Frédéric Chopin spent his last days, where Coco Chanel lived for years – Vendome Plaza has always gathered remarkable people and has become a natural background for the equally unique stories of their lives. From Hemingway to Princess Diana. It is also one of those places that hasn't changed much from the beginning (apart from the statues of the consecutive French monarchs, which were pulled down and erected anew, located in the centre of the plaza). Allegedly, Frédéric purposefully chose a store on the corner from the southern side – he wanted the sun rays reaching his shop windows to highlight the glow of diamonds appropriately. I don't know whether it's true, it was difficult to pass by it indifferently regardless.  

   Below, you will find photos from the exhibition as well as a few old photos from the private archives of the Boucheron clan. In Poland, you can buy the brand's products only here

***

Reklama Boucheron sprzed lat.

   Jej założyciel, Frédéric Boucheron, od samego początku chciał stworzyć coś elitarnego. Już od dziecka pasjonował się biżuterią i szybko rozpoczął edukację w tym kierunku. W wieku czternastu lat ukończył praktykę w zakładzie jubilerskim Julesa Chaise'a i znalazł pracę w słynnej Tixier-Deschamps. Firma ta miała swoją siedzibę w arkadach słynnego Palais-Royal, które były głównym kierunkiem spacerów paryskiej arystokracji. To pewnie tam, dzięki wnikliwym obserwacjom, młody Frédéric nauczył się tego, co w dzisiejszych czasach nazwalibyśmy dobrym PR-em. Gdy stanął przed decyzją otwarcia własnego butiku, wiedział, że lepiej otworzyć nawet najmniejszy sklepik w ekskluzywnej dzielnicy, niż najpiękniejszy salon w nieodpowiednim miejscu. Dużo ryzykował, bo cała rodzina postanowiła przeznaczyć swoje oszczędności na jego firmę – wszyscy wierzyli szczerze w jego talent.

   Zdolny jubiler miał nosa i szybko mógł pozwolić sobie na otwarcie nowego, większego sklepu. Wybierając lokal oddalony ledwie o kilometr od Palais-Royal nie wiedział pewnie, że sto sześćdziesiąt lat później stanie się on jedną z najdroższych nieruchomości na świecie, bowiem każda kamienica, każdy metr kwadratowy na Placu Vendome to prawdziwa żyła złota. To tam pochowano Madame Pompadour, tam Fryderyk Chopin spędził swoje ostatnie dni, tam przez lata mieszkała Coco Chanel – Plac Vendome od zawsze skupiał wokół siebie niezwykłych ludzi i stał się naturalnym tłem dla równie niezwykłych historii ich życia. Od Hemingway'a aż po księżnę Dianę. To również jedno z tych miejsc, które od czasu powstania zbytnio się nie zmieniło (pomijając burzone i na nowo stawiane posągi kolejnych władców Francji na środku placu). Ponoć Frédéric celowo wybrał lokal na rogu od południowej strony – chciał, aby promienie słońca padające na witryny jego sklepu dobrze podkreślały blask brylantów. Nie wiem czy to prawda, ale tak czy siak ciężko było mi przejść koło tego miejsca obojętnie.

   Poniżej zapraszam Was do obejrzenia zdjęć z wystawy oraz kilku starych fotografii z prywatnych archiwów klanu Boucheron. W Polsce biżuterię marki można obejrzeć lub zakupić jedynie tutaj.  

Original jewellery designs. Animal motifs are Boucheron's identification mark.

Oryginalne projekty biżuterii. Motyw zwierzęcy to znak rozpoznawczy Boucheron.

Cat Vladimir is a real character. In the past, he lived in one of the boutiques on Vendome Plaza. He basked on the necklaces worth millions and welcomed each guest. His image was used in one of the advertising campaigns.

Kot Vladimir to prawdziwa postać. Przed laty zamieszkiwał butik na Placu Vendome, wygrzewał się na koliach wartych miliony i witał z każdym gościem. Jego wizerunek został wykorzystany do jednej z kampanii reklamowych. 

One of the most famous Boucheron projects. This is the brand responsible for the snake motif in the world of jewellery. Frédéric​ designed this necklace for his wife, Gabrielle.

Jeden z najsłynniejszych projektów Boucheron. To właśnie tej marce zawdzięczamy motyw węża w biżuterii. Frédéric​ zaprojektował ten naszyjnik dla swojej żony Gabrielle. 

Frédéric Boucheron. Portrait by Aimé Morot, 1894.

Frédéric Boucheron. Portret autorstwa Aimé Morot, 1894 rok. 

Vendome Plaza. It looks the same today. Cars and attires are the only things that have changed.

Plac Vendome. Dziś wygląda identycznie. Tylko samochody i stroje przechodniów się zmieniły.