Last Month

[Artykuł zawiera lokowanie produktu.]

 

  Maj. Przytuptał do nas, jak obietnica czegoś nowego i świeżego. I ciepłego. W Trójmieście wszyscy już czekają na cieplejsze dni, bo śnieg i wiatr dał nam się ostatnio we znaki. Na szczęście jest jeszcze ta słodka codzienność, rutyna, na którą pogoda nie musi mieć wpływu. 

  Kwiecień, poza tym, że chłodny, był pod wieloma względami ekscytujący. Mam nadzieję, że uda mi się to przekazać w tej fotorelacji – usiądźcie sobie wygodnie i spędźmy razem te kilka najbliższych minut.

 

Gdy czterolatka mówi ci, że nie wypada użyć do tortu gotowego biszkoptu ;). Przełom marca i kwietnia to u nas zawsze dużo świętowania. Na przekór minimalistycznym i pięknym wypiekom z Instagrama. I do tego oczywiście tęczowy konik. Czy to nie jest wymarzony tort urodzinowy każdego prawdziwego mężczyzny?Zdarzają się takie poniedziałki jak z filmu. Wszyscy wszędzie spóźnieni. Zamiast słońca znów trzeba odśnieżać samochód. O dziewiątej wiesz już, że plan dnia leży na ziemi i śmieje się z ciebie. W takich momentach wiem, że pracę, którą muszę wykonać w skupieniu i w ciszy lepiej zostawić na popołudnie, gdy kurz po tornado opadnie. Zaparzam wtedy swoją ukochaną herbatę (bo na kawę już dla mnie za późno) i siadam do najgorszych mejli, które zostały z zeszłego tygodnia. Z gorącą filiżanką w dłoni to zadanie jawi się prawie jak przyjemność ;). Nawet jeśli nie wyrobiłam się z listą zadań, to już tak nie pędzę – przed nami przecież jeszcze cały tydzień i mnóstwo okazji, aby popełniać kolejne błędy. Tym razem w dzbanku parzy się herbata jaśminowa z limitowanego zestawu Golden Rabbit od Newbytea. W zestawie znajdziecie 36 saszetek z różnymi gatunkami: English Breakfast, Earl Grey, Jasmine Blossom, Green Sencha, Peppermint i Rooibos Orange. Dziś mogę się z Wami podzielić kodem na herbaty, a wiem, że wiele z Was (tak jak ja) po tym, gdy po raz pierwszy spróbowała tych herbat nie chce pić już żadnych innych. Z kodem KASIA15 otrzymacie 15% zniżki na zakupy w sklepie Newbytea –  możecie z niego korzystać do 15 maja. Radzę uzupełnić zapasy, bo nie wiem kiedy kolejny raz pojawi się zniżka. 

A dla prawdziwych smakoszy polecam moje dwa ukochane gatunki – migdałową (dostępną także w pięknej puszce) i milk oolong.Chciałam zrobić w nich porządek, ale do tych brzydszych mam niestety największy sentyment. Ulubione smaki – wszystkie w jednym pudełkuWiosna oczami mamy, czyli przystanki przy każdym zakwitniętym drzewie, pierwsze w tym roku lody jedzone na murku, rysunek pod tytułem "Wrząca lawa" (skąd ta mała główka bierze takie nazwy?), no i praca bez urlopu wychowawczego, czyli pełno próbek tkanin, prototypów i pluszowych koników ;). Czy zajączek bije wieżę?
W odwiedzinach – Konstancin ugościł nas tak, że już chce się wracać.Szukamy czekoladowych zajęcy, chociaż to towarzystwo zjadło ich już całą gromadę. Rośnij nam zdrowo Henry i zdobywaj świat! Jest święconka, pisanki, sporo gotowania i sprzątania. Dziewczyny wystrojone ze spinkami we włosach. Wielkanoc jest u nas wesoła i ważna – chciałabym zawsze obchodzić ją tak, jak w dzieciństwie. Uwielbiam tradycję, chociaż wiem, że tylnymi drzwiami wpuszcza się czasem do domu pewne zasady, z którymi dziś już nie bardzo się zgadzam. Wierzę, że mając tego świadomość uda mi się utrzymać nasze rodzinne rytuały i jednocześnie nie powielać złych wzorców w kolejnych pokoleniach. Ale kończę już z tą analizą – jeszcze przez kilka godzin stawiam na beztroskę i ubolewam tylko nad tym, że z tej jarzynowej "królowej śmietników" zrobionej przez dziadka nic już nie zostało. Ostatnie wielkanocne kadry w moim telefonie. A to moja ulubiona torebka, którą w święta miałam cały czas przy sobie.1. Nic dziwnego, że tak długo śpisz, skoro w nocy nie zmrużyłaś oka! // 2. Obiecałam sobie, że po remoncie na ścianach w naszym mieszkaniu zawiśnie tylko to, co będzie miało dla nas szczególne znaczenie. Wybieram więc ramki do ślubnych zdjęć. // 3. Kupujemy? A będziemy mieć czas żeby zasadzić wszystko? // 4. Brioszka, serek, konfitura z malin. Niestety musiałam się podzielić. // Ile miałam lat, gdy po raz pierwszy przekroczyłam próg tego kultowego już miejsca na Placu Zbawiciela? Pamiętam, że byłam wtedy z Zosią i tak niepewnie się jeszcze czułam… :)
Wyjazd bez zdobycia słoiczka białej czekolady z Charlotte to zbrodnia, której by mi w domu nie wybaczyli. Cały ten zestaw możecie zobaczyć w tym wpisie1. Makaron z "Lupo" przepyszny! // 2. To wnętrze miało nawiązywać do słynnych mediolańskich restauracji. Dla mnie to niesamowity popis architektonicznej lekkości. Trzeba mieć odwagę, aby  tak łączyć ze sobą style i kolory. No i talent żeby pod koniec wyszło z tego coś ładnego!Wizyta w galerii Monopol. Trafiłyśmy akurat na zmianę ekspozycji, ale i tak pozwolono nam wejść – dziękujemy za tę uprzejmość. Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej miejsc w Warszawie, które polecam to pokazałam je w tej rolce na profilu La RondeW Warszawie zamiast iść na zakupy do galerii handlowej lepiej przespacerować się po Mokotowskiej. Tu w sklepie polskiej marki 303 Avenue. Pierwszy ciepły wieczór i budzące się do życia Łazienki Królewskie. Te kolory…Pamiątki z Warszawy. Książka od Kar (przeczytana w jeden wieczór) i zdjęcia forsycji. Pobudka! Wracasz do domowej rutyny! Koniec warszawskiego rumakowania!Ten produkt od razu przykuł moją uwagę. Na prawym zdjęciu widać, że serum ma różowy kolor i gęstą bogatą formułę. 20 Second Magic Eye Treatment Glam od Veoli Botanica pod oczy i na powieki ma działanie rozświetlająco-liftingująco-naprawiające. Ja od pierwszego użycia widziałam, że niweluje zasinienia. Spojrzenie od razu wydaje się bardziej wypoczęte, a to dla mamy rozszalałych dwóch syrenek bardzo ważne. Veoli Botanica jak zawsze nie zawodzi. Z kodem makelifeeasier20 możecie uzyskać 20% rabatu na cały asortyment (*z wykluczeniem 20 SECONDS MAGIC EYE TREATMENT GLAM, ponieważ jest to edycja limitowana) w sklepie Veoli Botanica. Polecę Wam więc inne produkty – mój hit czyli olejek z płatkami róży albo regenerujący krem z ceramidami.Dobra pielęgnacja i od razu humor lepszy. I coś czuję, że mąż już kawę robi! Zaraz zapomnimy o nieprzespanej nocy. 1i 2. Ale żeby nie było za miło! Łyk kawy i wybiegamy! // 3. Materiał na sukienkę, którą miałam na sobie w tym wpisie. Jest idealna więc szukam jeszcze innego koloru. // 4. Oj Portosiku… widzę, że ty też dziś niewyspany. // Remont wciąż trwa… czy to już 17 miesięcy? 
1. Zasady gry, z którymi dokładnie się zapoznałyśmy… // 2. A potem przyszła ta młodsza i trzeba było te reguły trochę zmodyfikować. "Kasiu, jak ty to robisz, że u ciebie zawsze taki porządek i tych zabawek nigdzie nie ma?"

" … "
Ta gra powyżej to "Znajdź coś… Zabawy w małych detektywów" od Muduko. Uwielbiam ją za to, że można z niej korzystać na wiele sposobów. Czasem szukamy po domu z lupą przedmiotów z obrazków, czasem urządzamy zgadywanki w kalambury, a czasem uczymy się po prostu nowych słów. W zestawie znajdziecie 2 duże tekturowe lupy, 35 okrągłych kart oraz poradnik z zabawami. 

Z hasłem BAWIMY otrzymacie 20% rabatu na nieprzecenione gry ze sklepu muduko.com

Pooortoooos! Gdzie jesteś?Ulubione miejsce spotkań zespołu MLE. 1.Pokusa – tak nazywa się to miejsce i pasuje idealnie… // 2. Wełniane swetry nosimy do maja. // 

Ustalamy harmonogram produkcji, liczbę odszywanych sztuk, gatunki przędzy. A przy okazji zachęcę Was aby zaznajomić się z inicjatywą Good Clothes Fair Pay. To największa unijna kampania na rzecz zwiększenia płac w branży odzieżowej. Powstała w ramach Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej, która pozwala obywatelom bezpośrednio domagać się stworzenia nowych przepisów przez Komisję Europejską. Aby mogło się to wydarzyć, pierwszym krokiem jest zebranie miliona podpisów pod petycją. Wtedy Komisja Europejska rozpatrzy wprowadzenie legislacji regulującej płacę pracowników przemysłu odzieżowego. Dlaczego warto zaangażować się w pomoc w tej kwestii? Ponieważ Unia Europejska jest największym konsumentem ubrań na świecie i większość z nas, kupując ubrania popularnych marek, przyczynia się do rozwoju problemu niskich płac dla pracowników przemysłu odzieżowego. Dodatkowo warto wspomnieć, że my – jako europejscy konsumenci – jesteśmy przyzwyczajeni do szybko zmieniających się kolekcji, niskich cen, przecen i sezonowych wyprzedaży. Niestety ma to dosłownie i w przenośni swoją cenę. Wspomniany biznesowy model nadprodukcji przyjęty przez europejskie i światowe marki modowe oraz detalistów tej branży wywiera ogromną presję na dostawcach, aby produkowali więcej ubrań w krótszym czasie po wyjątkowo niskich cenach – kosztem wypłat pracowników. Dlatego domagamy się ustaw, które sprawią, że sprawiedliwe wynagrodzenia będą podstawowym prawem człowieka, a nie luksusem. Petycję można podpisać tutaj

A Monika jak zwykle ogarnia siedem rzeczy na raz. A może tylko czyta Pudelka? ;)Odebrany z oprawy! A tak swoją drogą to ciekawa jest historia tego zdjęcia. Widzicie na nim chłopaka, który wraz z kolegami z liceum sprzedaje starocie na Jarmarku Dominikańskim. Zdjęcie znalezione przez przypadek po wielu latach w archiwum gdańskiego fotografa. Ten chłopak skończył w tym miesiącu 66 lat. Wszystkiego Najlepszego Tato!1. Obrazy oprawiam w Pinakotece na terenie Garnizonu. Tam też znajdziecie Mood Store, w którym od zeszłego tygodnia można kupić rzeczy MLE. // 2. Piękne albumy to także asortyment Mood Store. // 3. O nie! To znów ten śnieg! // 4. Gdy jesteś turystką we własnym mieście i dowiadujesz się, że tuż koło twojego ukochanego molo w Orłowie, w maleńkiej galerii, odbywa się właśnie wystawa jednej z najwybitniejszych polskich artystek. //Jedno z dzieł Magdaleny Abakanowicz, które można podziwiać w galerii "Debiut". Dla mnie to szczególnie interesujące, bo jej twórczość w dużym stopniu związana jest z tkaniną, ale ujmuje mnie też to, że tak cenne i znane prace znalazły się w tym miejscu. Skąd to wyróżnienie? Abakanowicz była absolwentką szkoły, do której przynależy galeria. 
… a zaciągnęła mnie tu inna absolwentka tej plastycznej szkoły! Poranna kawa, pogaduchy o nowych projektach i taka niespodzianka na koniec!1. Gdy wszyscy ci mówią, że to będą kosmetyczne zmiany i że wprowadzenie ich to bułka z masłem. Uff… ale się cieszę, że "te drobiazgi" mam już za sobą. Mam nadzieję, że nowa, czytelniejsza czcionka już Wam działa. // 2. Florystyczne dzieła sztuki, które powstają z rąk florystek z gdyńskiego "Narcyza". // 3. Zamiast drugiej kawy. // 4. Sept – marka dopracowana w każdym calu. Wszystkie kobiety w mojej rodzinie mają od nich chociaż jedną parę. // Zostawiłabym wszystkie te zamszowe cuda od SEPT… Następnym razem upoluję te granatowe! Z kodem MLE20 otrzymacie aż 20% zniżki na obuwie w SEPT (z kodu możecie korzystać do 10 maja). Polecam szczególnie tym, którzy zawsze mają problem z "połówkami" rozmiarów. Jeśli jesteście aktywne, pracujecie, podróżujecie i jednocześnie cenicie wygodę i wysoką jakość to docenicie te baletki i mokasyny. 

Ciekawostka. Miękka podeszwa jest wzbogacona o eleganckie tłoczenia. Na krawędziach widoczne są powtarzające się trzy kropki. W alfabecie Morse’a oznaczają one literę „S” jak sept. W centrum umieszczone jest logo marki, które jest zastrzeżonym znakiem towarowym w Unii Europejskiej. Sept. jest nie do podrobienia.Wybiegam z domu lekka jak ptak, bo odhaczyłam dziś z listy zaległe sprawy, które ciągnęły się za mną jak ciasto drożdżowe. A skoro już o bieganiu mowa – wczoraj wieczorem zabrałam się za przejrzenie szuflad z butami. Mam kilka par szpilek, które kupiłam chyba z dekadę temu. Wtedy to były „te niższe”, które nosiłam nawet do pracy i uważałam to coś normalnego. Wczoraj ledwo doszłam w nich do lustra. I teraz pytanie – czy to mój kręgosłup i nogi wyszły z formy? A może… oj tak bardzo bym chciała mieć rację… może ta kobieca rewolucja jednak poszła do przodu w tym czasie? I coś co kiedyś wydawało nam się „normalne i kobiece” dziś stało się absurdalne? Czemu to niby takie ważne? Bo wysokie obcasy mają większy wpływ na nasze życie niż tylko to, że po całym dniu w nich bolą nas nogi. Wysokie obcasy sprawiają, że wolniej się poruszamy. A tym samym wolniej realizujemy zadania w ciągu dnia, trudniej jest nam wykonywać zajęcia wymagające siły i stabilności, jesteśmy narażone na upadek, częściej potrzebujemy pomocnej dłoni. No i to, co chyba najbardziej pokazuje, jak bardzo obcasy wpychają nas w rolę zależnej od mężczyzn istoty – w wysokich obcasach jest nam trudniej uciec przed niebezpieczeństwem. To jak myślicie? Czy moda zaczęła w końcu walkę z patriarchatem?W końcu trochę dłuższe te jasne wieczory. Mamy czas na nowe przepisy i wcale ale to wcale nie chcemy kłaść się spać. Komplet dresowy w kolorze khaki znajdziecie tutaj.

Storczyk z IKEA. Jedyny kwiat w domu, który żyje dłużej niż trwa moje małżeństwo. I nie – nie jest sztuczny ;). 

MLE Collection naprawdę się natrudziłyśmy, aby utrzymać cenę z zeszłego sezonu… Udało się!Mama zahartowana, ale ona to się z tą czapką chyba do czerwca nie rozstanie. W Trójmieście nadal rześko. 
Widzisz Myszko? Tam jest Biegun Północny. Idę o zakład, że jest tam teraz cieplej niż tu. 
33 piętro. Idealne miejsce dla tych, którzy chcą się przez chwilę poczuć jak w gorącej Hiszpanii (to ja!). Za każdym razem, gdy mogę spędzić wieczór w tym magicznym miejscu, jestem szczęśliwa i wdzięczna, że mamy w Trójmieście taką wyjątkową restaurację. Arco prowadzi jeden z najbardziej utytułowanych szefów kuchni na świecie – Paco Pérez. Prowadzone przez niego restauracje zlokalizowane są w największych miastach Europy i dotychczas zostały wyróżnione 5 prestiżowymi gwiazdkami przewodnika Michelin. Tutaj możecie od razu zarezerwować stolik.1. No to zaczynamy! // 2. To nie wino, a oliwa. Genialna. //Danie inspirowane dziełami Gaudiego – z pewnością kojarzycie jego "pofalowane" barcelońskie kamienice i mozaikowe arcydzieła. 1. Wszystko pod czułym okiem najwybitniejszych kucharzy w Arco. // 2. Tutaj danie, które miało powstać w ramach opozycji do naszych tradycyjnych polskich flaczków.  // Restauracja znajduje się w budynku Olivia Star w Gdańsku.

Światło i widok, który zapiera dech w piersiach. Projekt wnętrza tej restauracji przygotowała pracownia "Tarruella Trenchs Studio", która specjalizuje się w projektowaniu restauracji serwujących najbardziej wykwintne dania na całym świecie.
Za nami niesamowite "momenty" bo tak nazywane jest tutaj serwowanie poszczególnych dań. Dziękuję za ten piękny czas Arco!

I moje majówkowe miasto na koniec! 

 

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z Newbytea, Veoli Botanica, Moduko, Sept i Arco. 

Nowe miejsce na mapie Trójmiasta – Mood Store i MLE Collection

[Artykuł zawiera lokowanie marki własnej.]

  Szalony, bardzo zapracowany, a jednocześnie cudowny start majówki w Gdańsku – od dzisiejszego poranka możecie przymierzyć i kupić projekty MLE w nowym miejscu. Dwie kobiety z niesamowitym wyczuciem stylu – Olga i Magda, stworzyły miejsce z pieczołowicie wyselekcjonowanymi markami. W Mood Concept znajdziecie wyjątkowe książki i albumy, rzeczy dla dzieci, perfumy, biżuterie, przydatne i piękne detale do wnętrza, a od dziś także naszą kolekcję. 

  Garnizon to w ogóle idealne miejsce na majówkowy spacer. Macie tu najlepsze knajpki, wielki plac zabaw, targ ze zdrową żywnością, no i sklepy – mam nadzieję, że na siebie trafimy!

A tuż za rogiem najlepsza piekarnia. Dziewczyny z Mood Store tak nas dokarmiły.

Z Olga od razu złapałyśmy wspólny język – zaczęłyśmy od ubrań, ale jak zwykle skończyło się na architekturze. 

Kiedyś wydam taki album o Trójmieście. ;) 

A wracając do projektów MLE – w Moodstore możecie obejrzeć, przymierzyć i kupić prawie wszystkie nasze rzeczy. W Sopocie z kolei cały czas zapraszam Was do Iconic Design (Al. Niepodległości 696). 

Każda z Was może tu wpaść i poszukać czegoś dla siebie. Takie biurko do pracy to moje marzenie. Teraz mój laptop dzieli przestrzeń z miską płatków z mlekiem i dużą ilością obierek po ostrzeniu kredek. 

Marynarka Caen dostępna w Moodstore w pełnej rozmiarówce. Szary longsleeve to marka 303 Avenue, a spodnie to MLE Collection – dziś weszły ponownie do sprzedaży razem z pozostałymi częściami garnituru. 

Świeża dostawa wyprzedanych rozmiarów i najpiękniejsza kurierka ever. Jutro Mood Store też otwarty!

Mood Store Gdańsk

ul. Norwida 6/u3, Gdańsk

godziny otwarcia:

Wt-pt 10-18

Pon, Sob 10-15

 

 

Last Month


Trochę to czasu minęło nim witałam spóźnioną wiosnę z takim spokojem. Przez ostatnie trzy lata jej początki były dla mnie trudne (przerażająca pandemia nieznanego wirusa, wybuch wojny u naszych sąsiadów i moje prywatne sprawy, które na jakiś czas wywróciły codzienność do góry nogami) więc tym razem zupełnie nie narzekam na śnieg i wkładanie dzieciom rajstop gdy idziemy na plac zabaw. Pielęgnuję w sobie mocno tę umiejętność patrzenia z dystansem na prozaiczne problemy i irytujące drobiazgi. Wdzięczność to udowodniona przez liczne badania psychologów recepta na szczęście i cieszę, się, że każdego dnia mam jej w sobie coraz więcej. A fakt, że ślady ubłoconych łap Portosa na pościeli, to dziś najbardziej widoczne zwiastuny wiosny w moim domu, to naprawdę żaden problem ;). 

1. To do mnie? // 2. Jeszcze pod śniegiem, ale one czują, że jest już czas na wiosnę. // Zaproszenie na wirtualny pokaz Chanel. Kolekcje jesień/zima od lat są prezentowane w lutym, aby cały przemysł modowy mógł zdążyć z produkcją. W tym roku pokazywane na wybiegach kreacje spokojnie nadawałyby się na późną polską wiosnę. Więcej o najnowszej kolekcji na jesień-zimę 2023/24 pisałam Wam tutajPortos próbuje złapać śnieżkę przez szybę. Korzystaliśmy z tego marcowego śniegu ile się dało… a czy teraz mogę już chować te śniegowce?
1. Wełniane warstwy po starszej siostrze. // 2. Pan Karol z e-stone.pl podobno trochę się namęczył, ale wyszło idealnie. Teraz ruszamy z projektem stołu! // 3. "Mamo, akceptuję ten kadr, możemy lecieć dalej." Coraz częściej to one decydują, kiedy łapię za aparat :). Podobno wielkimi krokami zbliża się w Europie oficjalny zakaz ujawniania przez rodziców wizerunku twarzy dzieci w internecie. Jesteście za? // 4. A tu oceniamy z dziewczynami wykroje naszej "batmanki". Pod koniec projekt wydaje się minimalistyczny i prosty, ale szycie to już co innego…// Szybkie śniadanie i lecimy z tą kampanią! W hotelu Warszauer ugościli nas tak miło, że Olivia musiała nas wyganiać do pracy. 1. Malowanie światłem. // 2. Tutaj pierwszy raz trafiłam na markę KLO. Jeśli Ty też odwracasz do góry nogami wszystkie talerze i kubki w restauracji, które wpadną Ci w oko to wiedz, że nie jesteś sama. // Będę bardzo miło wspominać pracę nad tą kampanią. Miejsce, ludzie, no i projekty MLE, w których czuję się najlepiej na świecie.
1. A skoro już mowa o projektach. Dziewięć miesięcy poprawek i w końcu jest! W piątek zajrzyjcie do MLE. // 2. Panie z Narcyza wyjęły mi go spod lady. // 
Nowoczesna i elegancka jednocześnie. Mam nadzieję, że dotrze do Was na Wielkanoc albo że wybierzecie ją na jakąś ważną uroczystość (jeśli będziecie miały wątpliwość co do rozmiaru, to lepiej wybierzcie ten większy – ja mam na sobie rozmiar xxs). 
My tu gadu gadu o wiośnie, a myślami już kolejna zima…Huśtawka wymaga chyba małego odświeżenia…
Na pierwszy rzut oka niewiele się dzieje w ogrodzie, ale wystarczy się chwilę porozglądać. Tu krokusy, tam tulipany, tu dziura wykopana przez Portosa…Pąków nie widać, ale uwierzcie mi, że tam były!
1. Szpinak, kiwi, jarmuż, banany i sok z jabłka, którego nie widać. // 2. Często nie oznaczam już rzeczy z MLE, bo wydaje mi się, że dla wielu z Was może być to męczące… po liczbie wiadomości w mojej skrzynce na Instagramie widzę, jak wiele z Was nie kojarzy jednak jeszcze naszych swetrów. To oczywiście MLE Collection – model Davos, który jest jeszcze dostępny w paru rozmiarach. // "Mamusiu, czy to jest zupa z żaby?"
Hop! I dotarłam do pracy – tym razem obyło się bez korków. 
1. Wszystkiego najlepszego! Ja nadal kupuję i zawsze znajdę coś do poczytania. // 2. Krok po kroku idziemy do przodu z tym urządzaniem. // Paulina Kwietniewska sprawiła naszej rodzinie jeden z najpiękniejszych prezentów…
Ale gdzie go powiesić? Tutaj? Odległość od kuchenki jeszcze do zaakceptowania.
A może tutaj? Nie! Zdecydowanie okrągła podstawa lampy nie pasuje do okrągłego obrazu. No i za duża przestrzeń jak na tak małego Portosa.
To może tutaj? 
Dajcie znać, w którym miejscu powinien znajdować się według Was obrazek z Portosem. Ja sama nie mogę się zdecydować… 
1. Idziemy na spotkanie? Buty to Kazar (stare, ale ulubione), torebka to YSL (z drugiej ręki) a marynarka to La Ronde. // 2. Kto nosi granat cały rok? // 3. Gdy pada pytanie "co ci przywieźć z lotniska?". // 4. Próbki – wyjątkowo to nie do MLE, a na wezgłowie łóżka. // 
Nie wiem czy ten łobuz zasłużył na taki piękny obraz, ale każdy z nas zasługuje na odrobinę sztuki w codziennym życiu. Dla wielu z nas świat sztuki wydaje się jednak niedostępny. Na szczęście coraz częściej pojawiają się świetne inicjatywy, które demokratyzują sztukę, pomagają ją zrozumieć i wspierają przy tym twórców. Zainteresowanych zapraszam na stronę On arte, która tworzy nowoczesną platformę promocji sztuki współczesnej oraz designu. Poprzez cyfrowe narzędzia – platformę www, media społecznościowe, magazyn –  edukuje i inspiruje. 1. Jakoś to "sweater-weather" w marcu już nie smakuje tak słodko ;) . // 2. Gałązki magnolii i marcowy Vogue. // 
Oio Lab zbiera wśród moich koleżanek z branży same pozytywne recenzje. Ja też uwielbiam produkty tej marki i z przyjemnością testuję wszystkie nowości. Kompleksowe serum pod oczy i na powieki to coś czego ostatnio brakowało mi w mojej kosmetyczce. Ten kosmetyk pozytywnie wpływa na osiem głównych zmian skóry wokół oczu: cienie, obrzęki, utrata jędrności, zmarszczki, wysuszenie, gęstość, oznaki wrażliwości i opadające powieki. Zawiera aktywne składniki botaniczne takie jak biotechnologicznie otrzymywany kompleks komórek macierzystych tuberozy z betainą, naturalną ektoinę, pięć związków kwasu hialuronowego oraz ekstrakty z alg i jagód pieprzu tasmańskiego. Ma potwierdzone badaniami działanie liftingujące górną powiekę, uelastyczniające i zwiększające gęstość skóry ( z kodem MLE20 otrzymacie 20% na wszystkie produkty dostępne w sklepie online – do 6.04.2023). 

Zarwane noce i zmiana czasu to niezbyt miłe połączenie. Ale dzięki temu serum póki co nie odbija się to na oczach :). 
Miała być jedna, ale o 13 zmieniłam zdanie. Zrobić też Tobie?
Gdy masz diabelską ochotę na kolejną kawę, ale wiesz, że wieczorem nie zaśniesz, jeśli wypijesz ją po piętnastej… W takich chwilach wyciągam bezkofeinową "Gwieździstą noc w Cajamarce" od Wild Hill Coffee. To stuprocentowa Arabica uprawiana w Peru na ekologicznej plantacji kawy (to kawa single origin, więc jesteśmy w stanie wskazać jej dokładne źródło pochodzenia – region i konkretną plantację). Ziarna (jak wszystkie w sklepie Wild Hill Coffee) posiadają Europejski Certyfikat Ekologiczny i są ziarnem "specialty". Ziarna w przypadku tej odmiany zostały pozbawione kofeiny zdrową, bezpieczną metodą CO2. To stosunkowa nowa metoda, która nie wymaga szkodliwej chemii, a co najważniejsze, pozwala zachować bogaty smak i zapach kawy. Kawę można zamówić w ziarnach lub mieloną. 

  Ta kawa ma krągły, karmelowy smak. Można w niej wyczuć nuty mlecznej czekolady i nugatu. Zaskakuje soczystym winogronowo-cytrusowym finiszem. No dobrze, ale dlaczego miałybyście zacząć kupować kawę w innym miejscu niż dotąd? Odkąd poznałam markę Wild Hill Coffee to właściwie przestałam kupować kawę w supermarketach – nie chcę, aby moja decyzja w tym temacie była tylko wynikiem przypadku. Nasza część świata wyrządziła ogromną krzywdę ludziom i przyrodzie i kawa ma w tym swój niechlubny udział. To ogromnie złożony geopolitycznie, społecznie problem i na pewno mieści w sobie całe spektrum odcieni szarości nie dając jednoznacznych odpowiedzi. Transparentność, programy wsparcia, odpowiedzialne zarządzanie zasobami – doceńmy jako konsumenci takie starania. I pijmy kawę z czystą przyjemnością.

Najlepsza kawa ze zrównoważonej uprawy. Jeśli szukacie kawy z kofeiną (wiadomo, że taką piję najczęściej ;)) to polecam ten gatunek. Przy okazji mam dla Was kod rabatowy dający 10% rabatu na kawy w sklepie Wild Hill Coffee. Wystarczy w podsumowaniu zakupów wpisać hasło: Kasia10 (z kodu możecie korzystać do 10 kwietnia). 
Czymże byłoby Last Month bez zdjęcia ulubionego śniadania? Guacamole (a raczej rozgniecione awokado z solą i pieprzem) i ciemne pieczywo. 
Gdy dzieci budzą się w sobotę przed szóstą rano i o dziewiątej już szukasz nadprogramowych zadań. Papier ścierny, farba, pędzel…
1.Ruszamy z pierwszą warstwą! Pod nóż (a raczej pod pędzel) poszło moje ukochane krzesło z TON. // 2. Przerwa na kawę, której nigdy dość. // 
Wciąż możecie skorzystać z kodu rabatowego MAKELIFEEASIER30 w sklepie GAP. Z tym kodem dostaniecie zniżkę 30% na cały asortyment. Można uzupełnić dziecięce ubranka na wiosnę, kupić chłopakowi nowe dresy, no i znaleźć idealne dżinsy (z kodu możecie korzystać do końca marca).
1. Przed… // 2. I efekt po delikatnym zeszlifowaniu i nałożeniu trzech cienkich warstw farby. //
Dzieci jedzą płatki w porcelanie, a mama…
1. Gdy pierwszy raz wzięłam tę książkę do ręki pomyślałam sobie, że oszczędne w formie rysunki (jakże inne od tych, które funduje się teraz naszym dzieciom) mogą "nie zwabić" mojej czterolatki. Kilka dni później przeczytałam jej pierwszą recenzję, która zaczynała się tak: Powszechne nadużywanie słowa "arcydzieło" mści się w takich właśnie przypadkach – gdy znajdujemy książkę, która naprawdę na nie zasługuje. (Grzegorz Kasdepke) Ale że ma tu na myśli tę niepozorną (chociaż zaskakująco ładnie wydaną – trzeba przyznać) książkę dla dzieci? A cóż takiego niezwykłego można w niej znaleźć? Historyjki napisane przez lekarza żyjącego w czasie I wojny światowej mogą dotrzeć do dziecka XXI wieku? Zajrzałam do niej, gdy czekałam, aż ta starsza wróci z przedszkola i… przepadłam.  Jak czule i z humorem pokazać dziecku świat? Jak je rozbawić do łez i pokazać, że my – chociaż już dorośli – wcale aż tak bardzo się od niego nie różnimy? W każdej historii czuć to wyjątkowe rodzicielskie ciepło, a jednocześnie zgrabne próby przekazania pewnych trudnych prawd o życiu. No i czarny humor, który – jak widać – nigdy się nie starzeje. Polecam "Cudowne Kuracje Doktora Popotama".  // 2. Pan Wiewiór – nikt nie wie skąd wziął się w naszym domu. Ale już zostaje. //Mama wie… gdy chcę czasem ponarzekać na macierzyństwo, dostać mądrą radę na temat przedszkolnej diety czy pośmiać się z własnych matczynych błędów, to wiem, że najlepiej zrozumie mnie inna mama. Dlatego też z dużym zainteresowaniem przyglądam się markom dziecięcym tworzonym właśnie przez mamy, które tworzą produkty w oparciu o własne potrzeby i doświadczenie. Jeśli szykujecie wyprawkę – dla siebie lub kogoś – to zerknijcie na kocyki od Ninca i inne produkty w tym sklepie. Mój kocyk wykonany został z wyjątkowo delikatnej wiskozy bambusowej (przędza z certyfikatem OEKO-TEX Standard 100 Class I).Zapasy z mamą na podłodze to zawsze najlepsza zabawa. Polecam zwłaszcza rano – zamiast jogi. Długie rozmowy o tym, dlaczego jedna musi iść do przedszkola, a druga nie. Pssst… mama też by wolała, żebyś została. Świeża dostawa. 
1. Kobiecość ma wiele odcieni – kolekcja Rouge Allure Velvet od Chanel ma szeroki wybór odcieni, od intensywnych czerwieni, po wszelkie odcienie różu. Odcienie, które widzicie na zdjęciu to (od góry) Ardente, Intuitive, Legendaire, Rupturiste, Eternelle i Essentielle. // 2. Pierwszy konkurs recytatorski. W zupełnie nieznanym mi języku. // 
Musimy jeszcze poćwiczyć tę zabawę w chowanego. 
A tak wyglądał u nas Dzień Kobiet. Pracujemy razem, płaczemy razem, ponosimy klęski i odnosimy sukcesy. // 4. // Ten moment, gdy nic nam nie wychodzi, ale wiemy, że razem i tak damy radę. Prędzej czy później. Sok, który ma sprawić, że rozkwitnę jak tulipan po lewej :). Kupiony w Oficynie w Gdyni. 
Suplementy.
1. Mimoza// 2. To chyba Wasza ulubiona marynarka tej kolekcji, bo wyprzedała się w mgnieniu oka… dla wszystkich niepocieszonych mam informację, że marynarka Caen wróci lada moment w pełnej rozmiarówce wraz z wszystkimi innymi elementami szarego garnituru. // Obiad dla rodziców… Coś jak aglio olio, ale z grilowaną cukinią i jarmużem. Dla dzieci – wiadomo – wersja z keczupem.
A Wyście myślały, że my na tym Instagramie tylko rogaliki wcinamy? ;)
1. Książka czy Netflix? Dlaczego coraz częściej wybieramy to drugie? // 2. "Przędza" jest o tym, dlaczego każda z nas jest tkaczką w swoim życiu, ale czasem musi mierzyć do celu jak łucznik. Dlaczego czujemy się znieruchomione, chociaż paradoksalnie jesteśmy w ciągłym ruchu. Natalia de Barbaro, nasza czuła przewodniczka, wraca z nową książką. W pięknym stylu. //Aktualnie mój ulubiony kącik w całym mieszkaniu. Misia dostałam od taty, gdy kończyłam podstawówkę. Tak drżałam o niego, żeby się nie zniszczył, że nie oderwałam metki (i teraz już z nostalgii tego nie robię). Niedzielny wpis o wiosennym uniformie. Czy zmieniał się przez lata? Jeśli przeoczyłyście to odsyłam Was tutaj

Sanki czy zabawy w błocie, czyli typowe marcowe dywagacje. A może tym razem zostaniemy w domu? 

 

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z Oio Lab, Wild Hill Coffee, Ninca, Wydawnictwo Agora.

 

„Dlaczego wybrałaś zwykły marmur?” czyli Wasze najczęstsze pytania dotyczące architektury wnętrz.

[Artykuł zawiera lokowanie produktu]

 

  Trzysta siedemdziesiąt dwa pytania. „To jednak trochę więcej niż się spodziewałam” – powiedziałam pod nosem, gdy skrolowałam je wszystkie po kolei na ekranie swojego telefonu.   Mimo tego, że sporo zdjęć związanych z moją pracą wykonuję w swoich czterech kątach, to staram się nie być mieszkaniową ekshibicjonistką. Oczywiście na przestrzeni lat zapewne chcący – niechcący ujawniłam mnóstwo detali, ujęć i innych elementów, a uważne obserwatorki z pewnością są w stanie odtworzyć kompletny układ pomieszczeń i ich wyposażenie – to ich prawo. Zaproszenie Was do zadania mi pytań na Instagramie pokazało mi jednak, że wiele z Was ma do mnie bardzo konkretne, czasem wręcz techniczne pytania dotyczące architektury wnętrz, które wcale nie wynikają ze zwykłej ludzkiej ciekawości.

  Na wszystkie oczywiście nie dam rady odpowiedzieć, ale chciałabym przybliżyć Wam te najczęściej pojawiające się kwestie – związane zarówno z detalami, wykończeniem, polecanymi wykonawcami, jak i ogólnym podejściem do remontu i planem na przyszłość w obecnym lokum. Mam nadzieję, że gdy same usiądziecie kiedyś przed rzutem swojego wymarzonego mieszkania, wrócicie tutaj po sprawdzone kontakty, rady, no i mentalne wsparcie, gdy prace nie będą szły zgodnie z planem ;). 

1. Dlaczego wybrałaś marmur na blaty skoro wszyscy go odradzają?

  Właściwie nie ma tygodnia, aby któraś z Was nie zapytała mnie, czy aby na pewno mam w kuchni i w łazience naturalny marmur. Zdarzało mi się nawet (i to nie raz) czytać oskarżenia pod swoim adresem, że celowo wprowadzam Czytelniczki w błąd, bo z całą pewnością nie zdecydowałabym się na ten kamień i złośliwie kłamię w tym temacie. Albo że retuszuję zdjęcia blatu w kuchni, aby nie było widać zniszczeń, bo przecież marmur po tylu latach na pewno wyglądałby gorzej. No i że pewnie w ogóle nie gotuję i nie przygotowuję posiłków, albo – jeszcze lepiej – mam gdzieś ukrytą kuchnię z innym blatem, a ta z marmurem jest tylko do zdjęć. Serio. Wszystkie te teorie spiskowe dotyczyły tak prozaicznej rzeczy, jak wybór materiału na blat i pojawiały się właściwie za każdym razem, gdy fragment mojej kuchni mignął gdzieś na zdjęciu czy w relacji.

  Domyślam się, że zdecydowana większość z Was ma jednak większy dystans do wykańczania wnętrz, ale skoro ten temat budzi aż tyle emocji (a poza dziwnymi insynuacjami pojawia się też mnóstwo zupełnie normalnych wątpliwości, którymi się ze mną dzielicie) to postaram się udzielić wyczerpującej odpowiedzi. Po pierwsze – ja też kiedyś się wahałam. Fachowcy i architekci dwoili się i troili aby odciągnąć mnie od tego pomysłu. „Przecież są takie piękne imitacje marmuru – nie do odróżnienia!”, „konglomerat będzie trwalszy”, „teraz już się odchodzi od naturalnego kamienia”, „będą widoczne plamy”, „ale to będzie Pani musiała wybrać kamień w jakimś zakładzie, a później jeszcze dogadać się z kamieniarzem i zrobić rysunki” i tak dalej…  Te osiem lat temu, gdy zaczynaliśmy remont, musiałam się mocno uprzeć, aby postawić na swoim (oczywiście nikt mnie do niczego nie zmuszał, ale gdy czwórka osób „z branży” zniechęca cię do własnych pomysłów to tylko kompletny ignorant nie nabrałby wątpliwości). Przyjrzałam się więc „cudownym konglomeratom” imitującym marmur. I jak dla mnie wcale nie były „nie do rozróżnienia”. Wręcz przeciwnie. Wygląd, stopień odbicia światła, nawet w dotyku naturalny kamień dawał zupełnie inne wrażenie.

To chyba jedyne przyrządy do rysowania, które staramy się chować przed dziećmi. Nie raz zdarzało się, że pierwsze szkice mebli czy elementów wykończenia robiliśmy z mężem w notatniku, kłócąc się zresztą przy tym zażarcie ;). Zestaw ołówków o różnej twardości MD PAPER, gumka chlebowa, notatnik, linijkę i blok z papierem znalazłam w moim ukochanym sklepie papierniczym Escribo (jeśli tak można nazwać to miejsce w sieci). Uwielbiam robić tam zakupy i zawsze znajdę coś, co sprawia, że chciałabym cofnąć się do czasów, gdy klawiatury i pady jeszcze nie istniały.

 

   Syntetyczne blaty, nawet perfekcyjnie wykonane i w świetnej aranżacji, po prostu mi się nie podobały. Ile to jednak razy widziałam – w różnych miejscach na świecie – stare, kilkusetletnie meble obłożone mocno już zniszczonym marmurem, które miały o wiele więcej uroku niż najtrwalszy konglomerat. Nie wspominając już oczywiście o starożytnych rzeźbach i posadzkach, które musiały przetrwać znacznie więcej niż blat kuchenny blogerki kulinarnej.  Skoro od wielu wieków z powodzeniem używało się tego kamienia, to nie może być on aż tak fatalnym wyborem, jak wszyscy twierdzą, prawda?  I po ponad sześciu latach codziennego użytkowania mogę śmiało odpowiedzieć samej sobie, że była to dobra decyzja. Dlaczego?

– Wygląd naturalnego kamienia jest nie do podrobienia.

– To zdecydowanie bardziej ekologiczne rozwiązanie niż syntetyki.

–  Gdy chcemy zmienić aranżację wnętrza stare blaty można wykorzystać na nowo (na przykład z kawałka kuchennego blatu, który nie pasował do nowego kształtu kuchni, zrobiliśmy półkę przy prysznicu).

– Dobry kamieniarz może nadać marmurowi dowolny kształt dopasowany do naszej wizji i wnętrza.

– Główny zarzut wobec marmuru to jego słaba odporność. Zapewniam jednak, że wyszczerbiony czy zarysowany marmur wygląda po latach znacznie lepiej niż syntetyczny konglomerat.

  Tak, mogę zostać oficjalnym adwokatem naturalnych materiałów w mieszkaniu, ale postaram się też być obiektywna – zapewne marmur ma jakieś wady, być może plamy są na nim bardziej widoczne, ale chyba opinie, które słyszałam były przesadzone. Normalnie gotuję i przygotowuję posiłki, kroję buraki, nie raz i nie dwa zdarzało mi się wylać na blat czerwone wino i nie biegałam nigdy w popłochu ze ścierką. Owszem, po gotowaniu czy imprezie nie zostawiam brudnego blatu na drugi dzień, ale to chyba akurat nie przez to, że mamy marmur w kuchni…

  A teraz najważniejsze: jeśli marzy Wam się naturalny kamień w mieszkaniu to dobry kamieniarz jest kluczem do sukcesu. I ja takiego znalazłam. Każdy kamienny element w naszym mieszkaniu to efekt pracy firmy E-stone, której nie boję się Wam polecić. Naprawdę rzadko się zdarza, aby wystarczyło fachowcowi przedstawić swoją wizję, a on już sam zastanowi się jak to zrobić, aby sprostać naszym oczekiwaniom. Wiem, teoretycznie tak powinno być zawsze, ale rzeczywistość wygląda inaczej. W przypadku firmy E-stone mogłam naprawdę nie martwić się o jakość wykonania realizacji – od początku do końca. Przy większych remontach trudno jest pamiętać o detalach, przypilnować wszystkie etapy montażu, mieć rękę na pulsie i jeszcze tracić czas na wytykanie błędów, których, jak się później okazuje, nie da się już naprawić… :). Rzetelna firma, która nie dostarcza Wam takich wrażeń jest na wagę złota, dlatego zapiszcie sobie tę stronę (mają nawet profil na Instagramie, gdzie można obejrzeć inne realizacje).

Marmurowe blaty w kuchni, wnęki, parapety – to wszystko zasługa firmy E-stone. Jeśli szukacie naprawdę sprawdzonej i rzetelnej firmy kamieniarskiej, to właśnie ją znalazłyście. Wnęka powyżej i obłożenie wokół tej niskiej ścianki powstało z kawałka starego blatu, który nie pasował już do nowych wymiarów kuchni. Przy blacie z konglomeratu takie przeróbki nie byłyby możliwe. 

 

2. Kolor ścian?

Odpowiedź na to pytanie będzie dla odmiany krótka i konkretna! Dokładny numer to Ral 9010 czyli delikatnie ocieplona biel. Pomalowaliśmy nią zarówno ściany jak i stolarkę. 

3. Skąd masz regał na książki, szafy i całą wewnętrzną stolarkę?

   Bardzo zależało nam na tym, aby wykonać stolarkę w zgodzie ze sztuką i maksymalnie odwzorować to, co oryginalnie znajdowało się w mieszkaniu. Niestety, drzwi, framugi i podłogi były spróchniałe i pokryte grzybem. Z całego mieszkania udało się odrestaurować tylko jedne drzwi, ale najważniejsze, że mieliśmy oryginały, dzięki którym mogliśmy wykonać rysunki. Odwzorowanie stolarki na wzór tej sprzed ponad wieku było jednak trudniejsze niż zakładaliśmy. Mogłoby się wydawać, że postęp technologii i internet powinien to ułatwiać, ale fachowcom wcale nie było śpieszno do takiego zlecenia. Mówili nam, że „a to nie będą się bawić w dwie głębokości na drzwiach”, albo że „nie znajdą takich dziwnych zawiasów”, albo że nie rozumieją czemu uparliśmy się na drzwi z litego drewna, a to że zmniejszył się otwór w ścianie i trzeba zrobić przeskalowanie, a oni się w to nie bawią – generalnie od początku do końca same przeszkody.

  Gdy zaczynaliśmy remont, a było to osiem lat temu, odnawianie mieszkań w starych kamienicach szło najczęściej utartym torem – mało kto decydował się na misję zachowania klasycznego i oryginalnego wyglądu wnętrza. Rządziły podwieszane sufity, panele na wylewce, plastikowe okna – jednym słowem wymiana wszystkiego, co stare – na nowe. Jestem jednak uparta, a mój mąż jest uparty sto razy bardziej niż ja, więc nie odpuszczaliśmy. Najpierw poprosiliśmy zaprzyjaźnionego rzeźbiarza, aby odrysował zdobienia i frezy z oryginalnej stolarki i naniósł je na projekt nowej stolarki (bo to nie tylko drzwi i framugi, ale także szafy i regały). Z gotowymi rysunkami zaczęliśmy szukać firmy stolarskiej, która podjęłaby się tego zadania. I znaleźliśmy – w Redzie, czyli tuż za Trójmiastem. Każdy architekt wnętrz wie pewnie, że teraz trochę chcę, a trochę nie chcę dzielić się z Wami nazwą firmy – znalezienie rzetelnego wykonawcy, który gotowy jest spełnić niekonwencjonalne wymogi to nie lada wyczyn. W Wielkiej Brytanii jest takie powiedzenie, aby nie zdradzać nigdy imienia swojego krawca,  z w ł a s z c z a  jeśli jest naprawdę godny polecenia… I dobrze rozumiem, skąd się to powiedzenie wzięło. Zakładam jednak, że przez (co najmniej) dziesięć lat nie czeka mnie już żaden remont, więc byłoby to bardzo samolubne z mojej strony, gdybym postanowiła utrzymać swoje kontakty w sekrecie.

  Libor to rodzinna firma, która od kilkudziesięciu lat zajmuje się szeroko pojętym stolarstwem. W czasach, gdy większość zakładów skupia się na produkcji tak zwanej „masówki”, Libor wybrał inną drogę – indywidualne, trudne, wymagające niekonwencjonalnych rozwiązań realizacje. Nieważne, czy chcecie nowoczesną kuchnię na wysoki połysk bez widocznych uchwytów czy zawiasów, albo oryginalne odtworzenie stolarki z konkretnej epoki czy futurystyczną zabudowę, której nikt inny nie chce wykonać – Libor znajdzie sposób, aby wszystko wyglądało tak, jak sobie wymarzyłyście (tu możecie zobaczyć ich profil na Instagramie).

  Wspomnę tu jeszcze o pozornie nieistotnych detalach, które docenią wszyscy poremontowi weterani. Firma dba o swoich zleceniodawców na każdym etapie prac. Zadaje pytania jeśli ma wątpliwości co do realizacji (zamiast na własną rękę podejmować złą decyzję, bo „tak szybciej”). Nie ma problemu ze stałym kontaktem (ten kto czekał cztery tygodnie, na oddzwonienie stolarza, który nie dostarczył drzwi wejściowych na czas, ten wie o czym mówię). W trakcie montażu zawsze zabezpiecza wnętrze mieszkania. Jednym słowem – kultura pracy na wysokim poziomie.  

Wysokość półek w kuchennej szafce można regulować i dopasować do szklanek i kieliszków (dziękuję panu Krzysztofowi z Liboru za perfekcyjne wykonanie i Zosi za inspirację). Dzięki temu mam miejsce na wszystkie szklane naczynia – także te na specjalne okazje. Wszystkie kieliszki i szklanki, które widzicie na zdjęciu są od naszej polskiej marki Krosno. W jej ofercie znajdziecie szkło na wszystkie możliwe okazje. W tym roku marka ta obchodzi jubileusz 100-lecia istnienia. Z tej okazji powstała specjalna kolekcja CELEBRATION – kieliszki na samej górze oraz szklanki na dole są właśnie z tej kolekcji. Cieszę się, że w moim domu znajdują się przedmioty, których historia niesie ze sobą ponadczasowe wzornictwo oraz wielopokoleniowe doświadczenie mistrzów w swoim fachu: artystów-hutników, projektantów, szlifierzy i zdobników. Jeśli ostatnio zabrakło Wam na przyjęciu kielizka, albo chcielibyście nimi kogoś obdarować, to macie ku temu idealną okazję – możecie teraz skorzystać z kodu rabatowego KASIA20, który da Wam 20% zniżki na krosno.com.pl (ważny do 10 kwietnia). 

 

4. Jak krok po kroku rozplanować oświetlenie? Czy faktycznie jest tak ważne?

   Uważam, że dobre rozplanowanie i „zarządzanie” światłem w mieszkaniu, to klucz do tego, aby wydawało się ono przytulne. Mowa tu zarówno o lampach, jak i naturalnych promieniach słońca, które wędrują po naszym domu w ciągu dnia. Odsyłam do całego artykułu, który kiedyś już napisałam na ten temat.

5. Na czym można zaoszczędzić, a w co warto zainwestować?

  Zaryzykowałabym twierdzenie, że z urządzaniem wnętrza jest jak z modą. Baza, coś co jest podstawą garderoby/mieszkania, powinna być dobrej jakości i być przemyślana. Idąc tym tropem – nie warto oszczędzać na wykończeniu i stałych elementach wnętrza. Podłoga i stolarka, blaty, armatura – tego z całą pewnością nie zmienimy w kolejnym sezonie. Pisząc „zainwestować” mam na myśli nie tylko kwestie finansowe, ale także nasze zaangażowanie, bo wymienione wcześniej elementy planujemy zwykle przed rozpoczęciem prac, gdy wydaje się, że wszystko da się jeszcze później zmienić albo przemyśleć, a jest dokładnie na odwrót…

  To dlatego będę Was zachęcać, aby do projektu swojego mieszkania zaprosić architekta, a nie dekoratora wnętrz. Nam pomogło biuro LOFT z Gdyni (macham teraz do pana Antoniego, który zapewne miał mnie już na jakimś etapie konkretnie dość ;)), które zostawiło nam kwestie wizualne, ale dopilnowało inwentaryzacji, projektu elektrycznego i wielu technicznych rzeczy, jeszcze nim poszedł w ruch pierwszy młotek. Wszystko co dotyczy „dekorowania” wykończonego już wnętrza, to coś, na czym można zaoszczędzić. Jeśli marzą nam się jakieś ikony wzornictwa, to możemy się przyczaić i miesiącami wyczekiwać wymarzonego krzesła od TON z drugiej ręki. Ale nie można powiedzieć tego samego o kontaktach i drzwiach ;). Zasłony, meble, nawet lampy – to wszystko można uzupełniać krok po kroku, gdy pojawią się okazje.

   Na pewno nie warto oszczędzać na tym, co będzie mocno używane i cały czas widoczne – Jeśli chodzi o meble – tu nie zawsze tanio musi oznaczać źle. Mój ulubiony „lifehack” to kupowanie całych „bebechów” kuchni w IKEI i domawianie u stolarza jedynie frontów oraz kilku niedostępnych w szwedzkiej sieci elementów. Efekt – niższy koszt i dostęp do standardowych (i bardzo praktycznych) ikeowych elementów wyposażenia szafek kuchennych. Jak już przy IKEI jesteśmy to obecnie asortyment jest tam bardzo szeroki – mamy „kartonowe” meble tradycyjnie mniej odporne na zużycie i porządne produkty z litego drewna. Nikt nie będzie dopłacał nam do mieszkania – jeśli wykonawca jest wyraźnie tańszy, to znaczy, że odbije sobie utracony przychód np. na materiałach, albo technologii. Albo po prostu ucieknie z budowy, co też się zdarza. A każdy, kto pracował z różnymi ekipami wie, że za poprawianie po kimś, budowlańcy każą sobie słono płacić (my mamy pana Zenona, którego nie oddamy nikomu ;)). 

Zdobiona szafa w starej sypialni, wszystkie drzwi, framugi, regał na książki, wszystkie szafki kuchenne i okap. Cała stolarka w naszym mieszkaniu to efekt współpracy z firmą Libor. Sześć lat temu wykonali dla nas pierwsze zamówienie – teraz nie mieliśmy wątpliwości, że po raz kolejny zgłosimy się do niej ze swoimi dziwacznymi oczekiwaniami ;). 

6. Skąd łóżeczka dla dzieci?

Łóżko starszej córeczki to IKEA, młodsza śpi nadal w okrągłym łóżeczku po siostrze od Stokke. Wiele z Was pyta czy poleciłabym swoje wybory – dzieci póki co nie narzekają.

7. Co nowego kupiłaś do mieszkania?

  Jedynym nowym zakupem (oczywiście poza stolarką czyli stałymi elementami wykonanymi przez firmę stolarską Libor) były trzy kinkiety. Do tej pory nie kupiłam żadnego nowego mebla czy elementu wystroju. Chcę maksymalnie wykorzystać to, co już mamy i dobrze zastanowić się czy czegoś jeszcze potrzebujemy. Same pewnie zauważyłyście, że kuchenkę, szafki w łazience, baterie i wiele innych elementów widziałyście już u mnie przed remontem.

  Mam wymarzony fotel, ale chcę kupić używany, więc trochę pewnie poczekam aż pojawi się odpowiednia oferta. W trakcie rocznego remontu, który wymagał od nas chwilowej wyprowadzki, zrobiłam bardzo dokładny remanent tego, co mamy, czego używamy, a co stoi smutne w kącie i tylko zajmuje przestrzeń. Zobaczyłam, jak szybko rozrastają się dziecięce szpargały (chociaż wydawało mi się, że jesteśmy w tej kwestii bardzo wstrzemięźliwi) i jak miło było wziąć ze sobą do wynajmowanego mieszkania tylko ulubione rzeczy, a o reszcie (przez chwilę) zapomnieć. Myślę, że – poza dopracowanym projektem – wiele satysfakcji sprawia mi wykorzystywanie tego, co już mamy, zamiast planowanie tego, co moglibyśmy jeszcze mieć. 

 Nie w temacie wpisu, ale akurat leżał na łóżku w trakcie zdjęć, a jest to rzecz naprawdę warta polecenia. Elementarz do nauki pisania i czytania i seria zeszytów do ćwiczeń to coś, co urzekło mnie jako mamę od pierwszej sekundy. A notatniki z gąską zostawiłam sobie!

8. Skąd są twoje kinkiety które pojawiły się dopiero teraz?

  Kinkiety, które widać w nowej części mieszkania i przy łóżku są marki Vaughan. Gorąco polecam z tej marki przede wszystkim materiałowe klosze – są świetnej jakości i ładnie rozprowadzają światło. 

9. Co jest dla ciebie ważniejsze wygląd czy użyteczność?

  Staram się, by w praktyce nie było potrzeby odpowiadania na to pytanie. Wyznaję zasadę, że rzeczy autentyczne są użyteczne i dobrze wyglądają równocześnie. Nie wyobrażam sobie trzymać przy stole pięknego krzesła, na którym nie da się siedzieć dłużej niż pięć minut, bo wszystko nas boli. Z rozpędu chciałam napisać: „i na odwrót”, ale jednak chwilę się zawahałam – wymaga to kilkuzdaniowego wyjaśnienia. No bo czy naprawdę nie mam w domu żadnej brzydkiej rzeczy, którą trzymam tylko dlatego, że jest użyteczna? Żelazko? Deska do prasowania? Mop? Lekarstwa czy nawet głupi termometr? Oczywiście, że mam i nie wyrzucę ich bo są brzydkie ;). Gdy jednak rozglądam się na około to widzę, że każda z tych rzeczy ma swoje wydzielone miejsce, w którym jest kompletnie niewidoczna.  Na ten temat napisałam kiedyś wyczerpujący artykuł – zapraszam wszystkich zainteresowanych. 

10. Jak krok po kroku uzyskałaś taki efekt desek na podłodze?

  To kolejne pytanie, która pojawia się bardzo często. Najczęściej brzmi ono jednak: „z jakiej firmy są Twoje panele?”, ale odpowiedź nie jest niestety taka prosta. Chciałam uzyskać efekt surowej jasnej deski, ale wiedziałam, że sosna będzie jednak zbyt miękka (i żółta), no i deski sosnowe są zwykle dosyć wąskie. Mąż wyszukał więc w tartaku pod Trójmiastem surową deskę brzozową o różnych szerokościach (jest trochę trwalsza niż sosna i ma ładny bardziej zgaszony kolor) i zlecił firmie Libor wykonanie pióro-wpustu, tak aby można było ją użyć na podłodze. Deska jest u nas położona na wylewce, a następnie pokryta Bona Primer White i Bona Trafic HD. Uwaga! Do takich realizacji potrzebny jest doświadczony cykliniarz. Bardzo łatwo taką wybielającą bejcą zrobić nieestetyczne „mazy”. Co ciekawe, koszt takiej podłogi wyszedł finalnie dużo korzystniej, niż gdybyśmy zamawiali drewniane panele z salonu.

11. Skąd czerpiesz inspirację?

  Kiedyś przeczytałam, że „modny to ostatni etap przed tandetnym” i muszę się zgodzić z tym twierdzeniem. Odrzucają mnie trendy, które z dnia na dzień pojawiają się we wszystkich mieszkaniach na Instagramie. Przez jakiś czas wszyscy urządzaliśmy salony jakbyśmy mieszkali na Bali (wiklinowe fotele, palmy, huśtawki ze sznurków) albo w Paryżu (z kominkami z gipsu i przypadkowo przyklejoną sztukaterią ścienną), rozkochaliśmy się w kolorze zgaszonej szałwii i imitacji mosiądzu. Ja pamiętam jeszcze czasy, kiedy królował styl Art Deco czyli fiolet ze złotem i sporo kryształów, na przykład w formie gałek od komody. Zamiast na Instagram, gdzie lansowane są krótkotrwałe mody, zaglądam do albumów o wnętrzach z różnych dekad. Łatwo dzięki temu zobaczyć, że naprawdę można stworzyć ponadczasowe wnętrze, skoro aranżacje z 2010, 1995 czy 1974 nierzadko trafiają w mój gust idealnie.

  Pinterest, który podobno ma najlepszy algorytm na świecie, też sprawdza się dobrze, pod warunkiem, że wiemy czego szukamy. Podaję tutaj link do mojej tablicy, abyście mogły skorzystać z mojego zbioru, ale nim to zrobicie, pamiętajcie proszę o jednym: najczęściej pytacie mnie w komentarzach o rzeczy, których nie wyszukałam zgodnie ze wskazówkami wnętrzarskiej sieciówki, a które wyszperałam zupełnie nie zwracając uwagi na modę. Na koniec najważniejsze jest, aby stworzyć przestrzeń, która będzie odzwierciedleniem Was samych (czy Waszych rodzin), a nie kopią nawet najpiękniejszego mieszkania obcej Wam osoby. Ufajcie własnej intuicji (tak jak ja zrobiłam w przypadku marmuru ;)) i nigdy nie przedkładajcie mody nad Wasz gust.

12. Skąd jest pistacjowa szafka w pokoju dzieci?

  Dawno temu znalazłam ją w internecie tutaj. Nie wiem czy ta strona dalej funkcjonuje (pani robiła tam wtedy takie odnowione bieliźniarki na zamówienie), ale na pewno nie zaszkodzi zapytać. 

13. Czy brakuje pani cierpliwości do szukania detali?

  No pewnie, że tak! I czasu! Chciałabym się kiedyś zamknąć w łazience na pięć godzin, aby nerwowo przeszukać cały Pinterest i znaleźć w końcu idealny podział wnętrza szafy, kształt frezu dla listwy ściennej czy inny drobiazg, ale mój plan dnia zupełnie mi na to nie pozwala (i może i dobrze, bo chyba nie warto tracić życia na wybór kuchennych uchwytów).

  Wiele rzeczy znalazłam przypadkiem, jeszcze nim zaczęliśmy remont. Ważne, by mieć nawyk ich zapisywania (zwykłe zrzuty ekranu wystarczą) i katalogowania, choćby na telefonie. Potem cuda czynią serwisy wyszukiwania po obrazie – bardzo łatwo jest znaleźć źródło zdjęcia, często są to online’owe portfolia pracowni architektonicznych, gdzie autorzy sami wymieniają producentów użytych w aranżacji elementów. 

14. Jakie błędy popełniłaś w trakcie remontu?

  Całe mnóstwo. Przede wszystkim na etapie projektu nie dopilnowałam wielu rzeczy, które wyszły w praniu. Pewne poprawki są zawsze nieuniknione. Ważne jest, by szukać dobrego rozwiązania nawet wtedy, gdy oznacza to jakieś tzw. „prace utracone”. Będziemy mieli poczucie dobrej decyzji – poprawienia irytującego błędu. Alternatywą byłoby patrzenie na jakiś koszmar przez lata.

  Nie wszystko zawsze idzie gładko, nawet jesli wydaje się nam, że zadbaliśmy o każdy detal. Spotkałam kiedyś jedną z Czytelniczek, która powiedziała, że strasznie długo szukała idealnej fugi do swojej kamiennej podłogi i żebym zapisała jej nazwę, abym sama nie musiała później jej szukać. Zgodnie z rozkazem – zapisałam. Gdy przyszło do zamawiania fug okazało się, że okres oczekiwania jest dwa razy dłuższy niż normalnej fugi, a panowie muszą położyć podłogę teraz, bo posypie nam się cały plan prac (a że mieszkaliśmy wtedy w wynajętym mieszkaniu, którego najem kończył się konkretnego dnia, to jakakolwiek obsuwa nie wchodziła już w grę). No i zamiast idealnej piaskowej fugi poszła zwykła z Castoramy. Czy w związku z tym codziennie rano, gdy wchodzę do kuchni pochlipuję patrząc na nieidealną fugę? Nie. Szczerze mówiąc nie myślałam o niej aż do rozpoczęcia pracy nad tym wpisem. 

15. Tęsknisz za czymś z poprzedniej aranżacji?

  Nie. Oczywiście, w poprzedniej aranżacji naszego mieszkania były elementy, do których byłam przywiązana (jak na przykład nasze łóżko ustawione tyłem do okna czy kuchnia na werandzie), ale zmiany wynikały z potrzeb i miałam w tej kwestii jasno określone priorytety. Gdy wprowadzaliśmy się tutaj byliśmy młodym narzeczeństwem. Dziś jesteśmy rodziną z dwójką dzieci i psem – zmiana stylu życia miała ogromny wpływ na funkcjonalność mieszkania. Udało nam się je powiększyć, a to dało możliwość nowego podziału pomieszczeń, z którego bardzo chciałam skorzystać, aby nasze codzienne życie było przyjemniejsze. Jest wiele nowych kątów, które codziennie sprawiają mi radość, więc nie oglądam się za siebie.

16. Czy układ pomieszczeń jest już ostatecznym? Remont skończony?

  Nie i… nie. Jeśli chodzi o pierwsze pytanie – myślę, że w tej kwestii jeszcze sporo się zmieni na przestrzeni lat. Mowa tu przede wszystkim o pokojach dzieci – chcielibyśmy aby wychowywały się razem, więc jeden pokój teoretycznie mamy wolny. Może zostanie moim biurem na jakiś czas? Za parę lat dziewczynki będą pewnie potrzebowały więcej autonomii i wtedy układ pomieszczeń znów trochę się zmieni. W tym momencie salon pełni też funkcję jadalni, bo część mieszkania nadal jest placem budowy, ale gdy remont się skończy, to planuję zaprojektować większy stół, który będzie bliżej kuchni. Odpowiadam więc jednocześnie na drugie pytanie – remont trwa i trwać będzie jeszcze trochę. W starych kamienicach niespodzianki są nieodłączną częścią architektury i właściwie zawsze oznaczają wydłużenie planowanych prac. Na szczęście, po roku, zdążyliśmy się już przyzwyczaić :). 

 

*  *  *

 

Wpis powstał we współpracy (przemiłej!) z E-stone, Libor, Escribo oraz Krosno. 

 

 

 

 

Last Month

 

[Artykuł zawiera lokowanie produktu]

  Luty był miesiącem odgruzowywania wielu zaległych spraw. Dosłownie i w przenośni. Pozamykałam kilka tematów, które mi ciążyły i sama jestem zdziwiona jak wiele nowej energii i sił mi to dało. Po raz kolejny przekonałam się, że działanie to dla mnie najlepsze antidotum na gorszy nastrój.  

  Przedwiośnie wdarło się na bloga – mimo kilku niedociągnięć cieszę się, że po długim czasie mam już nowy projekt graficzny. Czytam oczywiście wszystkie komentarze, nawet jeśli ostatnio trochę rzadziej na nie odpisywałam, więc daję posłusznie znać, że lada dzień czcionka samych tekstów będzie poprawiona i bardziej czytelna, archiwum wróci i z każdym dniem wszystkie opcje będą działać sprawniej. Przez dziesięć ostatnich lat (a tyle minęło od ostatniej modernizacji) w moim życiu zmieniło się prawie wszystko i mimo technicznych potknięć była to zmiana, której potrzebowałam i teraz jest mi jakoś lżej, gdy patrzę na główną stronę i znów widzę w niej siebie.

   W lutym wróciłam też do pisania – tu i tam. No i naprawdę dużo jeździłam na łyżwach. Podobno marzec ma być mroźny, więc nie chowam ich jeszcze do piwnicy. Kto wie? Może dojdzie do tego, że wracając z lodowiska będę już rwała forsycję do wazonów? 

Dwie wersje lutowego śniadania. Tworzenie kolekcji i nauka kolorów w jednym! Luty to miesiąc w którym wybieramy przędzę na sezon jesień/zima. Zawsze mnie kusi żeby zaszaleć z kolorem – czuję się wtedy jakbym grała w bingo. Tyle, że dopiero za parę miesięcy przekonam się, czy dobrze trafiłam…1. A myślałam, że już nie wrócisz! // 2. Perfekcyjny szary garnitur. Będziecie mieć dwa modele marynarki i spodni do wyboru, aby każda z Was mogła dopasować idealny zestaw. // Przymiarki wiosenno-letniej kolekcji MLE Collection. To naprawdę miły moment po tylu przeszkodach :). 
1. Gdy sama nie wiesz czy powinnaś dziękować gościowi za takie wypieki, czy jednak trochę sie wkurzyć – po takim posiłku, mojej zupy znów nikt nie będzie chciał tknąć. // 2. Grafiki wracają na swoje miejsce. // 

Młode łabądki przed baletem. 
Znam „Jezioro łabędzie” na pamięć. Miałam tę niesamowitą przyjemność kilka razy oglądać ten balet na żywo i ćwiczyć do poszczególnych aktów (najpierw jako mała dziewczynka, a później jako dorosła już kobieta aby zminimalizować garbienie się od siedzenia na ajfonie). Zamiast mtv wolałam oglądać różne adaptacje na muzo.tv, a na moim spotify’u wszystkie playlisty zawierają chociaż jeden utwór z „Jeziora”. Gdy dowiedziałam się, że lwowski balet wystąpi w moim Gdańsku od razu zaczaiłam się na bilety. Z początku wszystkie były wyprzedane, ale po paru dniach pojawiło się kilka wolnych miejsc. Nigdy nie byłam na takim balecie. Sala była malutka, ale wypełniona po brzegi, scenografia skromna, ale tancerze świetni, na widowni panowała prawie że rodzinna atmosfera (do tego stopnia że kilkuletnie „baletnice” urządziły sobie alternatywne i niezwykle urocze przedstawienie w przejściu ewakuacyjnym), a jednak czuć było jakąś wyjątkową podniosłość. Gdy zbliżał się kulminacyjny akt i ostatni taniec łabędzicy, coś na scenie przestało pasować do utartego scenariusza. Lwowski balet zmienił bowiem zakończenie: tym razem to zły czarny łabędź zostaje pokonany, a łabędzica jest wolna i już nic jej nie grozi. Coś co w każdej innej sytuacji byłoby czymś w rodzaju „cliche”, banału i profanacji słynnego baletu, w tym jednym momencie stało się dla wszystkich nas – widzów i tancerzy – iskrą, która rozpaliła emocje kotłujące się od dwunastu miesięcy. Dobro zwyciężyło. Zło – chociaż wydawało się o wiele potężniejsze – przegrało. My klaskaliśmy na stojąco, oni płakali kłaniając się. Więc my też płakaliśmy i klaskaliśmy jeszcze głośniej. Mam nadzieję, że niedługo wszyscy będzie mogli zaklaskać… W lutym minął rok od rozpoczęcia przez Rosję pełnoskalowej wojny przeciwko Ukrainie.
1. N1 CHANEL to cała kolekcja pielęgnacyjnych kosmetyków. Uwielbiam ten krem. // 2. Widok, który sprawia, że czujesz się jak bohaterka pięknego filmu. Cieszę się, że mogłam tu wrócić. // O jakim przewodniku marzycie? Krótkim? Subiektywnym? Z masą zdjęć czy jednak z merytorycznym tekstem? A może już z nich nie korzystacie i wolicie konkretne polecenia przyjaciół?1. Gdy zerkam na zegarek, to wiadomo, że jest już pora na włoski makaron i kawkę… // 2. Ten sam fotograf, ten sam aparat – a zdjęcia mają zupełnie inny kolor. Włoskie słońce bezczelnie je przerabia! // A tak wygląda oczekiwanie na "weneckiego ubera". Przypłynie za dwie minuty.  Trzymam mocno menu, bo na Placu świętego Marka rybitwy krążą nad głową i czekają na chwilę nieuwagi, aby porwać coś z naszego stolika. 
Detale, które zawsze doceniam. Wodna taksówka – znacznie tańsza niż gondola, a wrażenia podobne. No i cała rodzina razem z teściową się zmieści ;). 
1. Ulubiony owoc? Niektórzy lubią truskawki, inni lubią banany… ale cytryna?! // 2. Przegląd ulubieńców kosmetycznych na wielkie wydarzenia. Więcej przeczytacie w tym wpisie. // 3. Te buty podobno są najbardziej rozchwytywanym modelem sezonu. Wegańskie "samby". // 4. Zakasam rękawy i zabieram się za "operację stylówę"… // Pod tym wpisem miałam mnóstwo zapytań o moje łyżwy. To stary model, który znalazłam w piwnicy podczas remontu – sprawdza się bardzo dobrze. I oczywiście już je naostrzyłam :). 1. Książki na które warto znaleźć czas z różnych powodów. Te dwie otwarte to "My hygge home" i "Historia obrazów". // 2. To co? Puszczamy barierkę? //Jazda z widokiem na morze.Ilustracje Pauliny Dereckiej z książeczki "Klara Buduje". Niech Was nie zmyli prawe zdjęcie – to książka dla dziewczynek!Wolę czytać moim córeczkom bajki o mądrych i silnych kobietach, zamiast o tych, którym dzięki urodzie udało się znaleźć męża. Na zdjęciu widzicie książkę „Klara buduje". To opowieść o tym, że dziewczynki też mogą odnaleźć się w męskim świecie i zostać, na przykład, kierownikiem budowy. To już drugi tom tej historii – tym razem tytułowa Klara zabrała się za budowanie domku na drzewie. Książka powstała z inicjatywy Fundacji Erbud, która pomaga wychowankom domu dziecka w wejście w dorosłość i wspiera ich w zbudowaniu samodzielnego, satysfakcjonującego życia zawodowego, rodzinnego i społecznego. Pozwala to uchronić ich przed powrotem do patologicznego środowiska, z którego często się wywodzą, lub przed wejściem w konflikt z prawem. Fundacje możecie wesprzeć również przekazując 1,5% swojego podatku, więcej informacji znajdziecie tutaj
Książeczkę "Klara buduje – Domek na drzewie" możecie zakupić tutaj (dostępna jest w dwóch wersjach językowych) a zysk ze sprzedaży książek zostanie przeznaczony na wsparcie Fundacji Wspólne Wyzwania.
Klara marzy o domku na drzewie. Czy będzie w stanie zbudować go samodzielnie? A może niezbędna okaże się pomoc najbliższych?

Jak uśpić jedną i jednocześnie czytać drugiej? :)

Chciałyście więcej zdjęć z pracy nad tworzeniem kolekcji… Nie mówiłyście, że mają być ładne ;). 

1. Po siedemnastej poprawce klapy w marynarce zaczynam myśleć, że coś z tego będzie ;). // 2. Najpyszniejsza kolacja u Adama Gesslera w Krakowie. Nie ma to jak objeść się dzień przed sesją zdjęciową… //

Pracując nad tegoroczną kolekcją, miałam w głowie jeden cel – aby można było łączyć i miksować ze sobą właściwie wszystkie jej elementy. 

1. Zara i Massimo Dutti – w całości skórzane i w niewygórowanej cenie. Mam wrażenie, że w sieciówkach coraz rzadziej można znaleźć takie łupy. // 2. Teraz jestem odważna, gdy na zewnątrz trzy stopnie i tylko mierzę ten zestaw, ale gdy przyjdzie co do czego pewnie zamienię jedwabny krótki top na t-shirt. //

"Mamusiu, pogoda jest idealna. Nie wywiniesz się z tego lodowiska". 

Po prawej mamy pączka z nadzieniem pistacjowym. Pączek po lewej nadzienia nie miał, ale i tak jest najsłodszy. 

Przypomnijcie mi jakie święto niedawno obchodziliśmy, bo już zapomniałam…

1. "No photos (before coffee)! // 2. "Co mówią kamienie Wenecji" to książka dla tych, którzy chcą Wenecję poczuć, a nie tylko zobaczyć. 

"Polly Pocket", czyli ten moment, w którym w końcu mogę spełniać moje własne marzenia z dzieciństwa!

1. Szybka kawa i jeszcze szybsze wyjście. To jeden z moich codziennych zestawów, który znajdziecie w tym wpisie. // 2. Łóżko to najlepszy doradca dla mojego stylu. //

Gdy nikt nie widzi… biorę jednego dla siebie. 

Walentynki. Słodko-gorzkie święto chociaż w tym roku spędziłam je tak, jak chciałam. Były kwiaty i randka na korcie. 

Bardzo zimna ta pianka dodająca objętości!

1. Gdy ktoś dorwie się do telefonu i wyłączy wszystkie drzemki… // 2. Owsianka z masłem orzechowym, łyżką śmietany, miodem i borówkami. Może królewny łaskawie dziś zjedzą? // 

Jeden z tych dni, które miały być męczące i które odwlekałam w nieskończoność, a okazały się być ciekawą odmianą. Księgowość, informatycy, mnóstwo nowych informacji do przetworzenia – to nie do końca moja bajka, ale czasem trzeba się przemóc. 

 "Nowości na lutowy kryzys stylu" czyli praca nad La Ronde. 

Gdy masz w domu taki bałagan po remoncie, że dopiero w lutym odnajdujesz prezent wysłany przed Bożym Narodzeniem…

Wszystkie palce jak sople lodu – to znak, że wyjście na sanki było udane. 

Gdy ktoś ma całe twoje serce do dyspozycji. 

W drodze do Krakowa. Piękne te nasze drzewa. Ze smutkiem przyjęłam wiadomość, że w listopadzie wojewoda pomorski uchylił uchwałę zatwierdzającą plan ochrony Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Jako mieszkanka Trójmiasta, mama i osoba kochająca przyrodę nie jestem w stanie ani zrozumieć, ani zaakceptować działań niszczących nasze naturalne zasoby. Może macie chwilę aby zajrzeć do tej petycji

Pobudka! Dziś wielki dzień! Robimy kampanię MLE w pięknym hotelu Warszauer i to ty jesteś dziś modelką!

Nieee, źle zrozumiałeś. Ona wcale nie powiedziała, że to jest portret mamy. 

Sztyblety, które widziałyście także na poprzednim zdjęciu są od marki Balagan (model Arava – wszystkie takie modele są teraz dostępne ze zniżką w outlecie, więc zajrzyjcie na stronę Balaganu a do tego z kodem WOMENRULE możecie otrzymać 20% rabatu na bestsellerowe modele torebek). Mają piękny ciepły odcień i zostają ze mną. Wahałam się jednak czy nie zostawić też…

… tych balerrin Pass. Niestety były odrobinę za duże (czasem mam rozmiar 36.5 a czasem 37) i z żalem je odsyłam. Myślę, że taki model butów super podkręcałby moje klasyczne zestawy.  

"Historia obrazów" Davida Hockney'a i Martina Gayforda. Czym różni się zdjęcie od obrazu? Czasem. Tyle, ile czasu powstaje zdjęcie, tyle samo czasu poświęcam na obejrzenie go. Z namalowanym obrazem jest jednak inaczej. O percepcji, fascynacji malarstwem, ale też o nowych technologiach, które otwierają sztuce kolejny rozdział. Dostałam kiedyś w prezencie i chętnie wracam. 

Pączki kontra rzeczywistość. I jednocześnie "luty kontra marzec". 

Ostatni rzut oka nim znów coś się tutaj zmieni. A już zaczęłam się przyzwyczajać!

Dziękuję Wam za obecność!

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z markami ERBUD, Balagan i CHANEL. 

 

Last Month

   Nie tęsknie jeszcze za wiosną. Zimowy sen mógłby trwać dłużej i czuję się trochę nieswojo, gdy widzę na drzewach pierwsze pąki. Nasz wyjazd w ukochane włoskie góry dał mi na szczęście piękną namiastkę mojej ukochanej pory roku i nie śmiem prosić o więcej.  

   Styczniowa codzienność to powrót do starych obowiązków, a jednocześnie próba wdrożenia nowej rutyny. Dzieci rosną, a wraz z tym zmienia się mój schemat dnia i pracy – natknęłam się ostatnio na ciekawy raport o tym, jak kariera i zarobki kobiet zależne są od liczby posiadanych dzieci. To trudny temat, ale gorąco zachęcam, aby przeczytać ten tekst. Być może świadomość niektórych zjawisk pozwoli nam choć trochę się przed nimi bronić?  

   W lutym chciałabym zrobić „tyyyle rzeczy” – mam głowę pełną pomysłów i mnóstwo motywacji. W La Ronde otworzymy nową sekcję, w której też będziecie mogły mieć swój udział – ten projekt daje mi mnóstwo satysfakcji, każdego dnia uczymy się czegoś nowego i mamy poczucie, że dokładamy małą cegiełkę do wielkiego odrodzenia branży mody w zgodzie z klimatem. W MLE kończymy wiosenno-letnią kolekcją i już ruszamy z kolejną, planujemy też kampanię na koniec miesiąca. Liczba tematów, o których chciałabym zrobić podcast rośnie szybciej niż góra brudnych naczyń w moim zlewie. Dokańczam właśnie największą w historii bloga modernizację tej strony i zupełnie nie widzę w tym wszystkich czasowych deficytów. Idę o zakład, że pod koniec miesiąca moje ambitne ulegną… hmm… powiedzmy, że „poluzowaniu”, ale obiecuję, że do „Last Month” i tak zdjęcia będę robić! W styczniu uzbierałam ich dla Was ponad sto – jeśli możecie sobie zrobić krótką przerwę to zapraszam do mojej retrospekcji. 

 Za kilka sekund każda z nich pobiegnie w swoją stroną. (Ta czerwona kreacja po prawej została chwilę wcześniej skradziona z szafy mamy.)1. Krupnik jako dzieło sztuki ;). // 2. Słoneczne wycinanki. Przez 31 dni stycznia słońce pojawiło się w moim mieście nie więcej niż trzy razy. // Ten wpis będzie dla mnie dobrą zgapą w zbliżających się miesiącach ;). 
Podobno zainteresowanie tak duże, że trzeba stać w kolejce. Nie zniechęcajcie się! Ja na pewno wybiorę się na tę wystawę jeszcze raz ("Fangor. Poza obraz" Pałac Opatów w Gdańsku).Pomarańczowy po lewej to mój ulubieniec. "Następnym razem idziemy z tobą, mamo."Park Oliwski z innej perspektywy. 1. "Ja już mamo wymyśliłam co dziś będziesz robić w pracy." // 2. Z tęsknoty za Toskanią. // Co starsza siostrzyczka ułoży, to młodsza … poukłada trochę inaczej. Każda wspólna gra to też lekcja (niełatwej) pracy w grupie. Modelowanie tych emocji i sprawiedliwe traktowanie bywa dla mnie wyzwaniem. Tu na zdjęciu widzicie grę w domino ze zwierzątkami od Muduko, które nie po raz pierwszy nas zaskakują (i ratują w kryzysowych sytucjach). Z kodem DOMINO otrzymacie 20% zniżki na wszystkie nieprzecenione produkty w sklepie MUDUKOGra została wykonana z ekologicznych i bezpiecznych materiałów. Wnętrze pudełka kryje w sobie niespodziankę zaprojektowaną przez @mama_z_kartonu! "Teraz jest idealnie! Mogę iść dalej!"
Gdy mama dwoi się i troi, aby czas epidemii RSV w przedszkolu minął jakoś łatwiej.
Ja jestem zachwycona i wolę jej wersję Kłapouchego od mojej. 
A później, z zawiązanymi oczami, będziemy przyczepiać Kłapouszkowi ogon.
1. Gotowi na sanki. // 2. Nasz tyrolski kącik, czyli jedna z wielu agroturystycznych restauracji w Val Di Fiemme. // Witaj Cortino! Dziś będziemy ją zwiedzać śladami Jamesa Bonda. Pierwszy kierunek – szczyt Tofana. 1. W Tyrolu wegetariańskie dania nieco rzadziej są pierwszym wyborem, ale to gnocchi z grzybami bije najlepsze żeberka na głowę. // 2. Moje wełny. // 3. Szybka kawa i lecimy na stok. // 4. Można się przyzwyczaić do takich widoków, ale powoli wraca tęsknota za morzem. // Mam cię! To tu się chowa całe słońce, które nie dociera zimą do Trójmiasta! Poranek w Rothenburgu.W kapciach na kolację?1. Kurtka – 303 Avenue, kominiarka – Arket, rękawiczki – COS, torebka – Saint Laurent (z drugiej ręki), okulary – Toteme. // 2. Przeglądając przypadkowy włoski magazyn o wnętrzach. Idealnie! // Czekoladowa babeczka z awokado? A może pączek z jogurtem i łososiem? No i mleko z sokiem jabłkowym na koniec – wiadomo! Duże śniadanie i można lecieć na śnieg. 
1. Uciekliśmy w góry przed kolejną falą wirusów. // 2. Passo Rolle – przepiękny szlak dla spacerowiczów. // 3. Znowu przerwa na jedzenie… // 4. … które zresztą było wyśmienite… // `W oczekiwaniu na pizzę…
Po tylu latach powroty smakują najlepiej… Ty wciągasz swoją mamę do środka, ja biegnę po tatę, ty łapiesz tego białego dużego, ja kładę się na podłodze i krzyczę, że chcę tego z prawej i wtedy moja mama wejdzie spytać co się stało, a my już będziemy przy kasie. Trzy… dwa… jeden – start!
1. Polecam El Brite De Larieto w Cortinie D'Ampezzo – fajna, regionalna kuchnia, piękne widoki, niezobowiązująca atmosfera i świetnie ubrani goście. // 2. Włoskie dyskusje o słońcu, śniegu i winie. // Mamy dwie godziny na zjeżdżanie! To co? Zaczynamy od cappuccino? 1. Ktoś tu pytał w komentarzach czemu już nie bierzemy ze sobą Portosa. Bez obaw – Portos, jak zawsze, przejechał z nami ponad tysiąc czterysta kilometrów i bawił się świetnie. Tutaj na głównym placu w Rothenburgu w trakcie postoju. Gdybyście chciały poczytać o długich podróżach z czworonogiem (które były dla nas świetnym treningiem przed podróżami z dziećmi) to polecam artykuł "Z psem przez Europę"Przecieramy górskie szlaki w dosłownym znaczeniu. U góry to chleb zamoczony (chyba) w delikatnym słodkim cieście i podsmażony na karmelu (nie w gębie), a poniżej to serek mascarpone z czekoladowym ciastem. Nie wiem, co tam jeszcze dodano do tych deserów, ale nic z nich nie zostało. Słodkie powroty do domu. Walczymy z przesuszoną skórą, próbujemy zrobić śniadanie z resztek, nadrabiamy zaległe projekty i leczymy niekończący się katar. (szlafrok – H&M, trencz – MLE w sprzedaży w lutym, golf – Soft Goat)Najdelikatniejsze i polskie, czyli szkło od KROSNO Glass. Jeśli w Waszym kredensie brakuje jeszcze kieliszków do uroczystego świętowania to postawcie na te od naszej rodzimej firmy Krosno Glass. Nie znajdziecie takiego eleganckiego szkła w sieciówkach. Z kodem KASIA20 otrzymacie 20% zniżki na zakupy w KROSNO a kod ważny jest aż do 10 lutego. 1. Pasmo wesołego świętowania. Co roku staramy się spotkać z okazji urodzin bloga i MLE. // 2. Równe cztery lata temu zaczął się najważniejszy dzień w moim życiu, który wszystko zmienił. Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło! // 3. // 4. Zdrówko. Kieliszki pochodzą z kolekcji Shake. To oczywiście sok jabłkowy. // Lata mijają, ale niektóre osoby (i psy) nigdy się nie zmieniają. 
Hummus, poszatkowany jarmuż, marchew i liście sałaty, oliwki z migdałami, winogrona, orzechy… i oczywiście paczka czipsów. Kto zgadnie, która miska została opróżniona najszybciej? Ile to już lat? Jedenaście? Kawał życia z tym blogaskiem :).My jej urządzamy królewską sypialnię, a ona woli spać na naszych głowach. Pewnie podświadomie czuje, że tęsknimy w nocy!Gdy poniedziałkowy ratunek przychodzi z najmniej spodziewanej strony.Chodzę i szukam odpowiedniego miejsca na ścianie.Swetry z MLE Collection, które nadal noszę i uwielbiam. Najstarszy jest z bodajże 2018 roku i wygląda jak nowy! "Mamusiu, musisz to wszystko przeczytać nim tata wróci z pracy". Urodzinki. Paluszki, pączki i chipsy. Może niezbyt modnie i bez wielkiej pompy, ale dla nas było idealnie. Kochamy wszystkich gości i wciąż nie opuszcza mnie uczucie wdzięczności, że nasza córeczka ma wokół siebie tyle kochających serc. 
Przypominajka! W tym roku MLE Collection przygotowało dla Was dwie wyjątkowe aukcje z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Linki do nich znajdziecie tutaj (kolekcja zimowa) i tutaj (kolekcja wiosenna). Jak wiadomo, nie zawsze można dorwać nasze projekty – wygrana w aukcji gwarantuje każdą rzecz z kolekcji. Wymarzona biała koszula w końcu trafiła też do mojej szafy. Uwielbiam ten idealnie odszyty kołnierzyk, szlachetny materiał, krój, który daje mnóstwo możliwości. Domowe biuro. I wielka drabina w tle. Czyli standardowy poniedziałek.1. Minimalizm w stylu lat dziewięćdziesiątych to podobno teraz najlepsza inspiracja dla biurowych stylizacji. // 2. Moje wymarzone wnętrze… powiedziałabym, że to ciągła gonitwa za czymś co łączy w sobie klasyczny i przytulny domek z nowoczesnością i minimalizmem. Misja samobójcza. ;) // 3. Tak zwane "siedzenie na sowę". To moje ulubione krzesło do pracy od marki TON, które polubiła też Monika :). // 4. Na pytanie czy jako mamie pracującej z domu zdarza mi się pić zimną kawę odpowiadam: ratuję się jak mogę. / Dress-code u mnie w domu nie istnieje, ale jeśli mam spotkanie służbowe na mieście to zamieniam sweter na marynarkę. Jeśli przeoczyłyście moją relację na Instagramie to od razu uprzedzam, że marynarka i spódniczka są z Modivo. Z kodem "KasiaTusk10" otrzymacie 10% zniżki w Modivo a z kodu korzystać możecie do końca lutego. To był wyjątkowy pokaz – w całości możecie go zobaczyć tutaj, a kilka słów więcej napisałam o nim w tym artykule.Bajkowe popołudnie trwa w najlepsze. Któraś z Was zapytała mnie ostatnio co zrobić, aby bałagan w domu nie rozpraszał, gdy musimy popracować? Myślę, że dobrze jest wyznaczyć sobie konkretną godzinę, w której siadasz do pracy nawet jeśli żaden pokój w tym momencie się do tego nie nadaje. ;) W domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia, więc to kwestia raczej naszej decyzji niż otoczenia.
Bukiet od nas dla Was na koniec. Niech to będzie zapowiedź cudownego przedwiośnia!

*  *  *

 

 

 

Wpis powstał przy współpracy z markami Krosno i Muduko.