
Instagram zdominował rynek „beauty”, podobnie jak świat mody, kulinaria i tematykę wnętrz. Coraz więcej trendów rodzi się na kontach społecznościowych jego użytkowników, a nie w głowach dyrektorów kreatywnych największych marek. Dotyczy to także kosmetyków – niektóre z nich zostają stworzone specjalnie z myślą o share’owaniu ich przez influencerów. Instagram już dawno przestał być po prostu aplikacją do dodawania zdjęć. Teraz to platforma za pośrednictwem której może realizować się niemal każdy. Z tej możliwości korzystają ludzie na całym świecie próbując dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Robią to z potrzeby samorealizacji, bo pragną sławy albo po prostu uznają to za dobry biznes. I tutaj pojawia się mały haczyk – komu ufać, jak rozpoznać wiarygodny profil i nie dać naciągnąć się na zakup czegoś co zostało jedynie ładnie pokazane na zdjęciu?
Myśle, że tu aż prosi się o przykład jednej z celebrytek, która polecała suplement diety na depresję pisząc – „Pomaga i to bez recepty, BEZ PSYCHIATRY”. Po takiej reklamie możemy złapać się za głowę albo umrzeć ze śmiechu i oczywiście marzyć, aby nikt kto choruję na depresje się nie nabrał i aby nie zniechęciło go to do szukania fachowej pomocy. Ja natomiast ze swojego doświadczenia mogę napisać o sprzęcie do rolowania ud – dziewczyny na Instagramie z uśmiechem na twarzy rolują pupy, pokazują potem super efekty – jędrne pośladki bez grama cellulitu. Skojarzenia z telezakupami całkowicie na miejscu. Kupiłam go. Myślałam, że z bólu będę wyć do ściany, a sąsiedzi zaraz przybiegną z pomocą. Efekt był taki, że miałam wszędzie siniaki, a rollera oddałam siostrze, która podjęła to samo wyzwanie i też poddała się po pierwszym razie. Trudno – jesteśmy skazane na pomarańczową skórkę. Oczywiście to są te złe doświadczenia i dobrych przykładów znam więcej (po prostu słabiej zapadają w pamięć), ale nie mam wątpliwości, że nie każdy zakup z instagramowego polecenia jest trafny.
Naiwnie zakładam, że większość popularnych kont w mediach społecznościowych jest zbudowana na autentycznym zainteresowaniu czytelników, a nie dzięki kupowaniu botów. Niestety, nawet jeśli tak jest, to nie mamy żadnej gwarancji marketingowej uczciwości ich właścicieli – to od osobowości i indywidualnych zasad każdej gwiazdy Instagrama z osobna zależy, czy podejmie się promowania czegokolwiek, czy jednak zachowa się fair wobec swoich obserwatorów i poleci tylko to, co sama faktycznie sprawdziła. Sama od lat piszę o kosmetykach i testuję ich naprawdę sporo. Może dlatego łatwiej jest mi przesiać niesprawdzone polecenia? Mam kilka sposobów na to, aby umieć przymknąć oko nawet na najbardziej sugestywną reklamą i jednocześnie wyłapać spośród gąszcza poleceń te autentyczne.

kanapa – Ikea (pokrowiec Bemz) / sukienka – H&M / stołek – WestwingNow
1. Czy warto ufać poleceniom gigantów Instagramowych typu: @negin_mirsalehi , @leoniehanneczy, @jannid, @adenorah, @mathildegoehler, @kristin_rodin, czy naszym polskim: @maffashion_official i @jemerced? Z mojego doświadczenia wynika, że tak. Kupiłam produkty @Gisou Negin , samoopalacz polecany przez Janni , używałam Cellublue z kodem od Maffashion, Jessika zainspirowała mnie do kupienia serum z witaminą C. I naprawdę, jeśli chodzi o te polecenia nie mam złych doświadczeń. Dziewczyny, które od lat pracują na swoje nazwisko, spotkały się już z każdym rodzajem hejtu i doskonale wiedzą jak ważna jest jakość polecanego produktu. Mogą przesiewać marki dowoli – propozycji dostają niezliczoną ilość (pewnie na te nieciekawe nawet nie odpisują). Z racji statusu, który tworzą im zasięgi mogą grymasić dowoli, bo to nie im zależy na tej reklamie. Jakby nie patrzeć pokazując coś, że coś działa, ręczą za cudzy produkt całą swoją osobą. Gdyby polecenia były nierzetelne komentujący nie pozostawiliby na nich suchej nitki. Tym samym mamy pewność, że ich konta są prawdziwe, nie sztucznie napędzane kupionymi obserwatorami. Natomiast Instagramerki, które są mało znane szybciej wezmą „cokolwiek”, bo nie mają dużo propozycji, dla nich nobilitacją jest to, że ktoś w ogóle chce z nimi współpracować.
2. W najpopularniejszych serwisach możemy znaleźć wiele profili, w przypadku których liczba oberwatorów jest nieadekwatna do ilości czy jakości opublikowanych treści lub też tempo ich przyrostu jest nienaturalnie szybkie. Wówczas istnieje prawdopodobieństwo, że prowadzący pozyskują swoich fanów poprzez specjalne aplikacje lub ich kupują. Sama takich propozycji dostaje przynajmniej dwie w tygodniu. Na szczęście takich „spryciarzy” jest łatwo namierzyć. Przede wszystkim sprawdzajcie czy pod zdjęciami jest nie mniej niż 5% lajków w stosunku do liczby obserwujących – jeśli tak, to super, jeśli jest dużo mniej to sygnał, że coś tam nie gra do końca. Innym sposobem jest sprawdzenie zaangażowania danej osoby – czy pod komentarzami daje serduszka, czy odpowiada na komentarze lub wdaje się w jakieś dyskusje.
3. Czy można ufać poleceniom, które pokazują się często u różnych osób? W dużym skrócie – to zależy. Jeśli producent przygotowuje nowy, ciekawy produkt, to nie ma w tym nic dziwnego, że promuje go przez wiele kanałów. Przecież gdy Samsung, albo Apple wypuszcza swoje kolejne „flagowce” to nikogo nie dziwi, że w krótkim czasie tysiące vlogerów technologicznych opisuje te telefony na swoich kanałach. Podobnie jest z kosmetykami. Szeroki atak marketingu jakiegoś produktu świadczy o tym, że producent poważnie potraktował jego przygotowanie. I tu znowu wracamy do kwestii jakości samych kont polecający dany produkt – jeśli nową rzecz promują praktycznie wyłącznie małe, początkujące influencerki, to jest to podejrzane. Jeśli jednak są wśród nich także liderzy internetu – to mamy po prostu do czynienia z profesjonalną kampanią, z której nie można producentowi czynić zarzutu.
4. Wspomniałam o efekcie „telezakupów”. Jeśli prezentowany filmik jak żywy przypomina Wam tego wesołego Amerykanina w sweterku zachwalającego genialną wyciskarkę do soków, uśmiechniętych młodych ludzi którzy „ćwiczą” rażąc się prądem, albo Joe’ya który w jednym z odcinków prezentował rewolucyjny kolec-nalewak do mleka w kartonie to wiedzcie, że coś się dzieje. Jeśli na pierwszy rzut oka pachnie to picerką i wydaje się, że nie może działać (i/lub jest bolesne i nieprzyjemne) – to zapewne tak właśnie jest – nie działa, ale za to boli i kosztuje (jak sprzęt to rolowania ud).
5. Jeśli widzimy konta prowadzone bardzo estetycznie, w których widać włożone serce , życiowe chwile, ale z małą liczbą obserwujących, to nie ma się czego bać. Jeśli szukacie takich alternatywnych kont i poleceń to zobaczcie profile @oliwiapakosz, @panianiani czy @indiasaka. Po zobaczeniu pięciu pierwszych zdjęć widać, że dziewczyny mają wrodzony dar do wyszukiwania perełek. Wydaje mi się, że tam znajdziecie nowoczesne i świadome podejście do kupowania kosmetyków. Warto przeczytać ostatni artykuł Indi (link do niego jest w jej profilu) o naszym podejściu do próbek kosmetyków (których produkcja wciąż rośnie), a ekologii.
6. Jakim poleceniom nie warto ufać? Mnie nigdy nie przekona materiał w social mediach po którym widać, że został po prostu żywcem skopiowany z materiałów przesłanych przez producenta. Takie rozwiązanie jest oczywiście wygodne dla prowadzącego profil, ale nie tylko świadczy o braku szacunku do czytelniczek, ale przede wszystkim może oznaczać, że nikt go przez wrzuceniem wpisu czy filmu nie użył. A przecież po to przeglądamy sieć, żeby poznać prawdziwe historie i oparte na nich polecenia. Bardzo cenię sobie przykłady z życia wzięte. Jak instagram to zdjęcia i stories – im bardziej skupione na samym produkcie tym gorzej, tutaj też ma znaczenie zasada oddania czegoś w życiowy sposób, pokłony idą w stronę Jessici. Fajnie też ogląda się @sazan.
7. Kluczem do prawdy jest też… czas. Jeśli widzicie, że u kogoś dany produkt pojawia się przez lata to znaczy, że dana influencenka musi naprawdę lubić ten kosmetyk. Warto też zwracać uwagę na marki, które widać na zdjęciach, ale nie są oznaczane. Czasem może to wskazywać na to, że nie sprawdziły się na tyle aby je promować, a czasem, że to zupełnie prywatne wybory ich właścicielek.
8. Przyznaję, że nie lubię reklam w których dziewczyna mówi otwarcie, że została ambasadorką danej marki. Zdecydowanie wolę pojedyncze polecenia. Oczywiście mogę się mylić, ale dla mnie podejmowanie się takich dużych zleceń wiąże się z jakimś rodzajem uwięzienia. Inaczej to wygląda jak ktoś poleca jeden wybrany kosmetyk z danej marki, bo przetestował ich kilka, niż jak musi pisać o nich co dwa tygodnie, przez pół roku. Nie ma się co oszukiwać – nie wszystkie produkty w jednej firmie zawsze wychodzą idealnie.
9. Na koniec kilka moich poleceń, które znalazłam przez Instagram i jestem z nich bardzo zadowolona:

Krem pod oczy marki Senelle. Kupiłam go po znalezieniu recenzji u @agasava (Agata też jest z Gdyni). Krem jest naturalny – w jego skład wchodzą trzy olejki: lniany, z pestek pomidora oraz ze słodkich migdałów. Ma właściwości wygładzające, ale mnie zachwycił przede wszystkim po tym, jak zaczęłam go stosować na opuchnięte oczy (mam alergię na kwitnącą trawę) i szybko dawał ulgę przy czym niwelował też cienie pod oczami. Nie roluje się po nałożeniu podkładu. Korzystając z kodu „MLE” otrzymacie 15% rabatu na wszystko (promocja będzie ważna do końca miesiąca.

Emulsja pod makijaż z filtrem 50 UV od BasicLab, polecenie znalazłam u @lelci (którą miałam przyjemność poznać na wyjeździe z Nike). Z kosmetykami tego typu najczęściej jest problem, że się słabo wchłaniają i trzeba trochę odczekać zanim nałoży się na nie makijaż. Tutaj marka się naprawdę postarała, bo formuła kosmetyku jest super lekka. Co ciekawe można emulsję stosować po takich zabiegach jak dermapen, mikrodermabrazja czy nawet mocnych peelingach i laserach. Kosmetyk zapewnia wysoką ochronę przeciwsłoneczną – chroni skórę przed niekorzystnym działaniem promieniowania UVA i UVB, światłem niebieskim HEV, a także niweluje negatywne skutki światła podczerwonego IR. BasicLab przygotowało dla Was kod: „MLE”, który upoważnia do zakupów z 20% rabatem na wszystko poza zestawami i produktami w promocyjnych cenach.

Krem do twarzy „Corpo Cream” od marki Yasumi. Ten kosmetyk został mi polecony w Instytucie Kosmetycznym w Sopocie. Ma delikatny i bardzo świeży zapach. Od kiedy zaczęłam go regularnie używać nie mam problemów z wysuszaniem skóry. Jeśli poszukujecie dobrego kremu na dzień to warto go wypróbować. Jest przede wszystkim dedykowany osobom mieszkającym w dużych miastach, spędzającym długie godziny przed ekranem komputera i przesiadających w klimatyzowanych pomieszczeniach (ja, ja i jeszcze raz ja). Obecnie na stronie został przeceniony o 30%.


O produktach od ZojoElixirs piszę Wam regularnie. Tym razem uratował mnie ich kolagen. Pisałam już parę razy, że miałam mega wielki problem z nadmiernym wypadaniem włosów. Czego to ja nie próbowałam przez te kilka miesięcy… ale najbardziej pomogły mi ampułki Seboradin (z tym, że one wzmagają szybszy porost włosów, nie do końca zatrzymują ich wypadnie) i regularne picie kolagenu. Każdy dzień zaczynam od szklanki letniej wody i dwóch miarek proszku. Efekty widać już po pierwszym tygodniu. Warto też taką kurację podtrzymać przez 3 miesiące, wtedy efekty są spektakularne – obecnie nie mam żadnych problemów z włosami i zero wyprysków na skórze. Może to przypadek, a może znalazłam antidotum na swoje problemy. Zojo Elixirs też możecie teraz kupić w lepszej cenie – kod „Zojo” daje 20% zniżki na wszystko. Uwaga! Rabat będzie ważny do końca wakacji (koniec dopiero 31.08.2021).
I na koniec jedna z moich ulubionych marek, którą bardzo często polecam – czyli Balneokosmetyki. Teraz mają w ofercie nową serię kosmetyków, która bazuje na aloesie i ogórkach. Pachną niesamowicie – świeżo i naturalnie. W zestawie jest krem do twarzy oraz dwa produty do demakijażu. Olejek (polecam jeśli lubicie mocny makijaż, ale nie lubicie go potem zmywać przez dwadzieścia minut) i delikatną piankę. Ja na co dzień używam tylko podkładu, więc najczęściej korzystam z samej pianki. Po jej użyciu skóra jest bardziej naprężona i nawilżona. Kem natomiast działa na skórę kojąco i mocno nawilża. Produkty są bardzo wydajne – używam ich na codzień od 2 miesięcy i na pewno jeszcze wystarczą na kolejne dwa. Do końca czerwca możecie skorzystać z kod „czerwiec” – upoważnia do zakupów z 25% rabatem na cały asortyment.
Jestem bardzo ciekawa Waszych komentarzy – koniecznie dajcie znać czy znacie jakieś fajne profile na Instagramie, z których można czerpać inspiracje? Lub chcielibyście się podzielić z nami Waszymi kosmetycznymi odkryciami? Albo porażkami? :D



1. Powoli wracamy do normalności. Podróż w nowej rzeczywistości była ciut inna, czasem bardziej skomplikowana, ale cieszyła jak nigdy. // 2. Ten zestaw uratował moją wyjazdową garderobę –
Kamenjak. Odkrywamy chorwackie zakątki.
1. Valamar, czyli raj dla dzieci… i dla rodziców w sumie też! Znacie? // 2. Chociaż kupowałam te brzydactwa z bólem serca to muszę przyznać, że świetnie się sprawdziły. // 3. Mój basenowy niezbędnik. // 4. Wnętrze nie musi być w paryskim stylu, żeby mnie ujęło. //
Mój zestaw na spacer po Rovinj. Maseczkę mam od Moye, torebkę z Chanel, kurtka to oczywiście MLE, a klapki – Hermes.
1. Niebieski dresik wrócił z prania! // 2. Piękne lobby hotelu Grand Park. // 3. Poranna kawa pomaga złapać kontakt z rzeczywistością. // 4. Moja mama kupiła ten plecak, gdy miałam 12 lat (czyli nosi go od 22 lat). A ja wciąż jej go zazdroszczę :). //
Mój sweter to kolekcja MLE sprzed dwóch lat, legginsy to jakieś zwyklaki – chyba z H&M.
1. Wyjazdowy zapas kosmetyków. // 2. Łapię słońce – pierwszy raz w tym roku! // 3. Najfajniejsza para jaką znam! // 4. Proste zestawy są najlepsze. //
Ruszamy w drogę powrotną. I już nie możemy doczekać się kolejnej wyprawy!
1. Tak. To już na pewno maj. // 2. A u nas w Trójmieście temperatura wciąż rześka. // 3. Oczekiwanie na otwarcie restauracji. Chociaż do takich pikników można było się przyzwyczaić. Tę kolację na wynos zamówiliśmy w gdyńskim Luisie.. // 4. Ok. Byle nie w poniedziałek. //
Długie majowe (i chłodne) wieczory. Cały ten wpis zobaczycie
1. Resztki z bukietów trafiają na ten stolik. // 2. Nieee… moje stroje w maju w ogóle nie były monotonne… // 3. Jednego dnia wydają mi się za ciemne, a innego za jasne. // 4. Gdy idziesz zajrzeć do pokoju córki i widzisz, że łóżko samo się przesunęło… //
Wybieracie się do Trójmiasta? Jeśli przyjedziecie i zorientujecie się, że Wasza walizka nie ma tego, czego potrzebujecie to wpadajcie do
1. A jeśli pogoda w Trójmieście Was zaskoczy (co jest u nas zupełnie normalne ;)) to w
Przepis na idealne placki?
Kiedyś nagram Portosa jak wita swoją paczkę. Niby wszystko hermetycznie zapakowane, ale on dostaje świra i wygląda jakby stepował ;). Bardzo ostrożnie podchodzę do karm dla psów, ale tę mamy już dobrze przetestowaną i wiem, że mogę ją spokojnie polecić (a od razu mówię, że spanielowy żołądek nie należy do mało wymagających).
1. Jest zimno i mokro, ale i tak chodzimy po Sopocie ile się da! // 2. Słońce to najlepszy budzik. // 3. Jedna z moich trzech propozycji fryzur na lato. Więcej znajdziecie w
Szykujemy się na sesję MLE – gdzieś w szafie zgubiłam naszą prototypową sukienkę – będzie dym, jak Asia się dowie ;).
1. Akurat był w niej elementarny porządek więc zajrzałam z aparatem do środka. // 2. Tak, czuję się niewyraźnie ;). // 3. To jest ten moment w roku. Właściwie to już po nim. // 4. Najlepszy odświeżacz powietrza. //
Po powrocie z Chorwacji powitała nas taka eksplozja zieleni. 
Groszek to moje prawdziwe uzależnienie. A sukienka jest z &Other Stories.
1. Można walczyć o swoje i jednocześnie szanować innych. Tak przynajmniej twierdzi autor ;). // 2. Wełniany sweter na przełomie maja i czerwca to teraz standard. // 3. Poczta kwiatowa w Dniu Mamy. Albo mamy nad wyraz zaradną dwulatkę albo jej tata się pod nią podszywa ;). // 4. Łupy z rynku. Smakują już naprawdę nieźle! //
Lubię ten zlew. Jest z IKEA, ale kupiliśmy "używkę" z olx :D. I planujemy przemontować go też do nowej kuchni :).
Te dwa detergenty, które stoją u mnie na zlewie to płyn do mycia kuchni i płyn do mycia naczyń od
Pracujemy w ogrodzie, wspólnie najmilej! W Dzień Dziecka kolekcjonujemy wspomnienia – nie przedmioty.
O tę sukienkę miałam w ostatnim tygodniu dziesiątki zapytań więc odpowiadam wszystkim za jednym razem. To sukienka od
Ktoś tu kocha prace ogrodowe (w przeciwieństwie do rodziców).
Z tego zaraz zrobię coś pysznego.
Najpierw złapałam się za głowę, że w naszej maleńkiej kuchni pojawił się kolejny przedmiot, ale teraz już się z nim przeprosiłam i wygospodarowałam nawet stałe miejsce na blacie. To podobno mercedes wśród wyciskarek – tylko 40 obrotów ślimaka na 1 min. (cokolwiek to znaczy), aż 430 W mocy wyciskania, laserowa metoda cięcia sita oraz konstrukcja umożliwiająca wyciskanie większości warzyw i owoców w całości i bez obierania. Przekładając to na język laika – po prostu działa super. Nieprzekonanym powiem tylko, że można też w niej przygotować masę na placki ziemniaczane :D. Podaję dokładną nazwę modelu:
Zamiast kawy. Aby zrobić taki sok potrzebujecie: 3 jabłka, 2 gruszki, 2 pomarańcze, 6 łodyg selera naciowego i sporą garść świeżych liści szpinaku (no i oczywiście
1. A w czym Wy pijecie lemoniadę? // 2. Takie prezenty cieszą najbardziej. // 3. Pobudka z dinozaurem i panem Nene. Kiedyś to było podobno łóżko rodziców. // 4. Moje ulubione smaki…słony karmel, śmietanka, hibiskus i Knoppers. Taki kilogram na jeden wieczór jest idealny. //
Z mojego ogrodu.
1. Dlaczego nie ma takich perfum? // 2. Truskawka, koperek, tymianek – zobaczymy co wyrośnie. // 3. Widok z okna w sypialni. // 4. Nagrodę za najlepszy balsam do ciała dostaje w tym miesiącu Amaderm. //
O wilku mowa. Balsam nawilżający od
1. Te brzoskwinie jeszcze nie wiedzą co je czeka… na stories podrzuciłam Wam ostatnio link do jednego z najczęściej odtwarzanych przez Was blogowych przepisów (dodaję również
Gdy ukochana Kuzynka pozwala się pobawić swoim mysim domkiem. A ja wciąż nie mogę się zdecydować czy decydujemy się właśnie na zbieranie Sylvanianek, Playmobila czy Maileg. Wszystkiego po trochu chyba nie ma sensu, ale tak ciężko postawić na jedno ;).
1. Bądźmy dziećmi dziś i na zawsze! // 2. Na Dzień Dziecka proste desery są najlepsze. // 3. Rozpoczynamy przetwarzanie! // 4. Mały postój na przekąskę. Każdy dobiera własne dodatki do zapiekanki. //
Ja w Dzień Dziecka dostałam najlepszy prezent z możliwych – kwiaty do grządek. Dziękuję Paniom z
Mój kochany zwierzyniec.
Takie niebo to zapowiedź pięknego lata…








No to zaczynamy! Dla każdego kawa, żeby łatwiej było przetrwać pracę w grupie ;). Spotkań służbowych ostatnio niewiele, więc bardziej je doceniamy. Filiżanka w dolnym prawym rogu (ta największa) to Rosehntal (Biała Maria), natomiast ta z czarną lamówką pochodzi z Westwinga. Inne to starocie, których już raczej nigdzie się nie kupi (aktualizacja: czujna Czytelniczka podpowiada w komentarzu, gdzie można znaleźć tę z prawego górnego rogu ;)).
1.
W ostatniej chwili, bo już wygrzebywaliśmy resztki ze słoika! Miodowa Paczka Pełna Naturalnej Słodyczy od
To od którego zaczynamy?
1. Dziadek wkupuje się w łaski i pokazuje łabędzie. // 2. Łóżko rodziców opanowane. Pościel pochodzi ze starej kolekcji Zary. // 3. Wszystko w biegu. Nie sądziłam, że w tej koszulowej
W tym roku sezon na rowerowe wycieczki uważamy za rozpoczęty. Więcej zdjęć z tego spaceru znajdziecie
W domu. I też jest miło. Krzesła nie do pary, blat zbity z desek ze starego młyna i trzydziestoletnia lampa – taki miszmasz właśnie lubię. Więcej informacji o świetle w mieszkaniu znajdziecie w
1. i 4. // Kolejna klasyczna sukienka, która sprawdzi się w wielu sytuacjach (również pojawi się w maju) // 2. i 3. Przy stole. //
Kolibki, czyli jedno z naszych ulubionych miejsc na spacery. Portosowi podoba się wielka przestrzeń, a nam, że przychodzą tu tylko tubylcy (ta pikowana kurtka wróci jeszcze w paru sztukach, warto użyć opcji "powiadom o dostępności" na stronie
1. i 4. // Kolibki słyną z zawilców. Są pod ochroną więc tylko się im przyglądamy i staramy się nie podeptać. // 2. Wielkanoc coraz bliżej. // 3. Gdy prosicie, abym pokazywała przepisy na to, co naprawdę jem w ciągu dnia… yyy – bardzo proszę. Bierzemy mrożoną fasolkę, gotujemy ją przez parę minut, a potem dodajemy oliwy i świeżo mielonego pieprzu :D. Myślicie, że powinnam zrobić z tym przepisem osobny post? :D //
Lasopark. Oby więcej takich miejsc.
(Nie)tradycyjne dania wielkanocne.
1. Jutro piątek prawda? // 2. Dzień dobry. Czy to już po szóstej? // 3. Gdy dusza czeka na lato, ale umysł już musi pracować nad jesiennymi swetrami. // 4. Kolejna Wielkanoc z pandemią. //
Czy to galeria w Mediolanie? A może jednak Gdańsk, showroom Iconic i Asia w naszej czarnej klasycznej sukience, która wchodzi już jutro?
Gdybyście były w Trójmieście i odkryły, że w majówkę potrzeba Wam jednak czegoś cieplejszego, to zapraszamy do
A to dla tych, którym już jest za gorąco, albo szykują garderobę na lato…
A tego modelu niestety już nie ma. Może inny kolor za rok? Co Wy na to? (aktualizacja: na stan wróciło dziś dołownie kilkanaście sztuk)
1. Tak. Na co dzień też chodzimy prawie tylko w ubraniach MLE :). // 2. Te szorty leżą idealnie. // 3. Fajnie, że jest słońce. Szkoda tylko, że temperatura odczuwalna to 3 stopnie. // 4. Rowerek i lizak – nie może być lepiej. Beztroskie dzieciństwo, to między innymi radość z najprostszych rzeczy. //
Ten krótki moment, gdy na stole jest pusto i mogę sobie przysiąść z dużym kubkiem gorącej herbaty.
1. Zielona herbata. Nie każdą lubię i toleruję – musi być naprawdę dobra (ja nie zawiodłam się nigdy na
Herbata jak z obrazu Van Gogh'a.
1. Coś tu się projektuje. // 2. Nasz ulubiony współtowarzysz zdjęć, którego nigdy nie widać. // 3. Domowe biuro, albo raczej przedszkole połączone z Zoo. // 4. To prawdziwy deser dla mojej skóry. //
A to krem, który widziałyście powyżej. Opakowanie jest piękne, a to co w środku jest jeszcze lepsze (cena 69 złotych). Olejek z orzechów laskowych, słodkich migdałów, arganowy, z rokitnika to tylko część aktywnych składników kremu Make Me Bio
… no i wygląda tak ładnie, że nie trzeba go chować do szafki :).
1. Gdy walczymy z infekcją i wszyscy, nawet Portos, trochę się martwią. // 2. Nowy dres i jakoś człowiek od razu czuje się bardziej elegancki na tej kanapie (wchodzi do sprzedaży już jutro). // 3. Szukam i szukam, ale nazwy tego gatunku kwiatu nie mogę znaleźć. // 4. Uwielbiam rzeczy robione z sercem. Podczas gdy sieciówki oferują nijakie i nieprzemyślane pościele dla dzieci, my mamy prawdziwą polską perełkę. //
W takiej pięknej kołderce od razu milej sie czyta. Pościele i wszystkie tekstylia od polskiej marki
1. Lwia skała. // 2. Kolejne danie z serii "wyszukane przepisy mamy". Tym razem – krem z kalafiora. // 3. Jest OK. // 4. Coraz częściej budzę się rano i myślę sobie, że wiem w co mam się ubrać. To chyba starość ;). //
Wyszło słońce. Ustał wiatr. Wkładam buty, Portos skacze koło mnie, a córeczka już łapie za rowerek. Idziemy!
Jakoś tak ciepło robi mi się na sercu, gdy widzę jak autorka mojej ulubionej książki o stylu "Lekcje Madame Chic" będącej dla mnie wielką inspiracją do zmian, wraca z książką dla mam. Jej życie, tak jak i moje, przez te dziesięć lat nieco się zmieniło. "
Sprzątanie pokoju… Lekcja numer jeden dla córki i taty :D.
Jesteśmy gotowi na kolejne przygody! Portos! Nie spuszczaj jej z oka!

1. Popyt zawsze kreuje podaż. O ile ktoś najpierw powie głośno czego tak naprawdę chce.
2. Czy każda modna mama na Instagramie to „instamama”?






