Last Month

  Even though February is the shortest month, browsing through the photos on my mobile phone, I’ve got a totally opposite feeling. At the beginning, we went for a 3-day trip to Brussels – we stayed at my parents’ place, we ate lazy breakfasts together, went for long walks around the beloved streets, and had the longest conversations possible. I was still returning with my memory to my first visit in Brussels – who could have thought that it was as long ago as five years ago! Back then, I prepared a long post from the capital of Belgium (you can find it here), which I could, by the way, refresh a bit. Maybe on the occasion of another trip?  

   The following weeks were full of balancing between my job and the role of a mother – and I’m quite good at that – it’s probably due to the immense patience that had been previously unknown to me. I had had no idea that I was capable of it ;).  Check out this unusually long summary of the passing month!

* * * 

   Chociaż luty jest najkrótszym miesiącem w roku, to przeglądając zdjęcia w moim telefonie mam zgoła odmienne wrażenie. Na początek wybraliśmy się w trzydniową podróż do Brukseli – mieszkaliśmy u moich rodziców, jedliśmy wspólne leniwe śniadania, chodziliśmy na długie spacery po ukochanych uliczkach i rozmawialiśmy ile się dało. Ja wciąż wracałam wspomnieniami do mojej pierwszej wizyty w Brukseli – kto by pomyślał, że było to już pięć lat temu! Przygotowałam wtedy dla Was długi artykuł ze stolicy Belgii (znajdziecie go tutaj), który w sumie mogłabym już odświeżyć. Może przy następnej wizycie?

   Kolejne tygodnie upłynęły mi na balansowaniu między pracą a rolą mamy, co chyba wychodzi mi całkiem nieźle – to pewnie przez te nieznane mi wcześniej pokłady cierpliwości o które nigdy siebie nie podejrzewałam ;).  Zapraszam Was na to wyjątkowo długie podsumowanie mijającego miesiąca!

1. Muszą leżeć idealnie na każdej dziewczynie! Nie macie pojęcia jak długi jest proces dopracowywania kroju każdej rzeczy od MLE. Niektóre wzory poprawiam nawet kilkanaście razy i często mija wiele tygodni nim w końcu będę zadowolona  z efektów. // 2. W szary poniedziałek trzeba się jakoś wspomagać. // 3. Znajdź żyrafę! // 4. W marcu (najdalej na początku kwietnia) rozpocznie się w końcu sprzedaż tej asymetrycznej sukienki. Wszystko trwało tak długo bo bardzo zależało mi na tym, aby był to produkt spełniający najbardziej restrykcyjne ekologiczne normy. Przez wszechogarniającą bylejakość supermarketowych produktów coraz częściej robię zakupy w sieci lub w sklepach z mocno wyselekcjonowaną ofertą. Apimania to nie tylko sklep z miodami – to miejsce tworzone z sercem i misją. Każdy słoik miodu ma dokładnie opisaną pasiekę z której pochodzi, a założycielki serwisu nie zajmują się jedynie sprzedażą ale także edukowaniem społeczeństwa o bezcennej roli pszczół. Powyższe miody to zapowiedź miodowego boxa, który będzie ukazywał się w edycji dwumiesięcznej. W takiej paczce pojawią się nie tylko różnorodne miody, ale i niespodzianki "less waste", które zastąpią zwyczajne domowe produkty zdrowszymi, wielorazowymi i ekologicznymi. Ideą słodkiej paczki jest nie tylko stała dostawa smakowitych miodów, ale także budowanie świadomości, że właśnie w drobnych wyborach odzwierciedla się nasza troska o środowisko. W paczkach nie znajdziecie ani grama plastiku. (miód "ale lipa" ze zdjęcia jest genialny). No to fru! Pierwszy lot samolotem w tym roku. Kierunek – Bruksela!Wyznaję zasadę, że podróż z dzieckiem to bułka z masłem, pod warunkiem, że wcześniej dobrze się przygotuję :). Ten podejrzany przedmiot na zdjęciu to butelka idealna – jest lekka, antylkolkowa, można ją myć w zmywarce, podgrzewać w mikrofali, mrozić w nich pokarm, nie da rady jej zbić, a przede wszystkim jest tak skonstruowana, że płyn w środku nie ma żadnej styczności z plastikiem. Znalazłam ją w sklepie Bebe Concept, w którym często robię zakupy dla małej (i dla siebie w sumie też :)). Dobra butelka to jedno, ale w podróży bardzo doceniam fakt, że mój brzdąc pije przede wszystkim samą wodę, bo w najgorszym wypadku jesteśmy mokrzy, a nie klejący ;).  1. Wszyscy na sportowo.  // 2. Typowy przykład "bad hair day". // 3. Oglądamy chmury. // 4. Przesiadka w Kopenhadze. //Niektórzy mają tu dość miejsca. 1. Sklep "Kuro" w Brukseli. Znajdziecie w nim wiele ciekawych marek. // 2. Miś numer jeden. // 3. Miś numer dwa. // 4. Witryna na Luisie. //

Poranne słońce. Sklepy jeszcze zamknięte, ale my już ruszamy na śniadanie. W końcu nie śpimy od szóstej ;). Udajemy rodowitych brukselczyków. Rynki, organizowane każdego dnia w innej dzielnicy miasta to jedna z najpiękniejszych brukselskich tradycji. Mieszkańcy chętnie zabierają na zakupy swoich czworonożnych przyjaciół… Tu na zdjęciu szorstkowłosy wyżeł niemiecki. Kilkanaście sekund później kolejny wyżeł przywędrował na zakupy ;).Taki nietypowy lunch. 
1. Belgia słynie z ostryg. // 2. Wnętrza opuszczonych sklepików. Co ja bym dała za taki parkiet i stolarkę! // 3. Słońce na horyzoncie. // 4. Zaczepianie mamy to najlepsza zabawa. // A tu nasze nowe odkrycie – restauracja "Colonel".  Zachód słońca i psy bawiące się z dziećmi. Taki widok zawsze mnie uspokaja. 
1. Weranda – marzenie! I na dodatek wykonał ją pan z Polski! // 2. Tata zawsze dodaje odwagi. // 3. Wydało się! Tu też byłam w dresie ;). To druga wersja dresu, który pokazywałam Wam ostatnio w "looku". Jest ciemniejszy (i ciut tańszy) i chyba lepiej sprawdza się w mieście. Znajdziecie go tutaj. // 4. Mogłabym się zaopiekować tym krzesełkiem ;). //

Stary park w samym centrum Brukseli. Po trzech dniach odpoczynku… byliśmy trochę zmęczeni ;).1. Strefa wypoczynkowa. // 2. Przepis miesiąca, czyli lany chrust. Mam nadzieję, że Wam się udał!  // 3. Pieczemy! // 4. Hmm… coś mi tu nie pasuje. :D //

Domowe słodkości umilają walkę z przeziębieniem. Jeśli czujecie niedosyt po Tłustym Czwartku to przepis znajdziecie tutaj.1. Nowość od Chanel. Ten pasek mogłyście zobaczyć w tym wpisie. // 2. Nie budzić psa. // 3. Szklany kubek wielorazowy. // 4. Asystent sesji rozkłada statyw, a szef produkcji się przygląda. W taką pogodę chyba wolimy jednak zostać w środku. 

Niby nic specjalnego, a jednak to moje ukochane miejsce w mieszkaniu. Wiele z Was pyta mnie o boazerię ścienną, którą widzicie na dzisiejszych zdjęciach. Można ją znaleźć w sklepie Foge.pl (znajdziecie tam też białe listwy przypodłogowe, które mam w mieszkaniu). Boazeria jest niezwykle łatwa w montażu, a wygląda jak wykonana przez stolarza. 

W lutym polskie wydanie magazynu Vogue obchodziło swoje drugie urodziny. Z tej okazji na marcowej okładce magazynu znalazła się rozchwytywana modelka Jean Campbell, a za obiektywem stanął wybitny polski fotograf – Maciek Kobielski. Pamiętacie pierwszą słynną okładkę polskiego Vogue'a z Pałacem Kultury?Owocowe serum antyoksydacyjne od Szmaragdowych Żuków. Ma bardzo silne działanie i daje mojej skórze właśnie to, czego potrzebuje – używam go na noc pod krem. W komentarzach parę osób pytało o kod rabatowy na kosmetyki tej marki więc szybko śpieszę z informacją, że na stronie SzmaragdoweZuki.pl wystarczy użyć kodu MLE-15 aby otrzymać 15 procent zniżki na wszystkie produkty (z wyjątkiem zestawów).  1. Z żalem opuszczamy ten lokal i idziemy na spacer.  // 2. Złoty detal – pierścionek od YES, znajdziecie w tym wpisie. // 3. Walentynkowa edycja perfum od Jo Malone London.  // 4. Ulubiona fryzura w ostatnim czasie. Gdy wiesz, że On nienawidzi filmów kostiumowych, ale w Walentynki zabiera cię na "Małe kobietki" – to jest prawdziwy dowód miłości!1. U nas w domu wszędzie chowają się myszki. // 2. Kremowy miód lipowy – oj tak! Ten jest mój ulubiony. // 3. Lutowe niebo nad Bałtykiem. // 4. Chcąc schować się przed wiatrem wstąpiliśmy do "Dwóch zmian" na Monciaku. Pod koniec lutego podobno najczęściej zaczynają "odpadać" pierwsze noworoczne postanowienia. Myślę, że ta książka może być dobrą okazją dla tych, którzy chcieliby się konsekwentnie trzymać żywieniowych zmian. Nie od dziś wiadomo, że cukier nie ma dobrego wpływu ani na nasze zdrowie ani na nasz wygląd. "Cukrowy detoks. 40-dniowe wyzwanie" to zbiór trików i przepisów pomagających żyć bez cukru. Wiele z nich bardzo łatwo jest od razu wdrożyć w życie, inne z kolei pozwalają małymi krokami ograniczyć słodycze – bez jęczenia i poczucia straty :). Dzięki tej książce w dosłownie trzy tygodnie nauczyłam się pić kawę bez cukru. Ta słodzona już w ogóle mi nie smakuje i nie mam pojęcia jak wcześniej mogłam ją pić – dziwne, prawda? Z pewnością nie zrezygnuję ze wszystkich słodkich rarytasów, ale wyraźnie widzę, że cukru jemy w domu po prostu mniej. Polecam!

Szykujemy się z Moniką, moją asystentką, na kolejną mejlowo-kurierowo-poniedziałkową batalię. Towarzyszy nam kawa i kwaśne miny. 

Ten strój to mój uniwersalno-roboczy zestaw. Dziękuję MINOU Cashmere z ten czarny szal (a właściwie chustę). Grafitową wersję tego modelu mam już od wielu lat (możecie zobaczyć tutaj i tutaj). Jeśli podoba Wam się ta chusta, to mam dla Was niespodziankę. Możecie użyć mojej zniżki na cały asortyment w sklepie MINOU Cashmere. Wystarczy, że użyjecie kodu MLEZIMA20 a dostaniecie aż 20% zniżki na całą nieprzecenioną kolekcję (kod jest ważny do 4 marca włącznie).Nowe skarby. Półwysep Helski zimą. Było pięknie i pusto. 1. Portos próbuje morsować. // 2. A kuku! // 3. Próbujemy dogonić Portosa. 4. Pierwsze kroki i szok na widok piasku. A to już smycz od Kary, która kiedyś opiekowała się Portosem, gdy trafił do szpitala (tę mrożącą krew w żyłach historię możecie znać z książki mojego taty, ale chyba kiedyś podzielę się nią chyba z Wami i opiszę moją perspektywę ;)). W WILD STORE znajdziecie akcesoria dla psiaków i uwaga: cały dochód ze sprzedaży jest przeznaczany na rozwój projektów związanych z psami oraz promocją odpowiedzialnego kupna/adopcji psów, a wszystkie produkty w sklepie są własnoręcznie wykonywane, nie są barwione i nie mają w składzie sztucznych tworzyw. Ponadto Kara jest autorką bloga Simplywild i opiekunką Wilczaka Czechosłowackiego (mieszanki psa i wilka – zobaczcie koniecznie tego psiaka na jej blogu!).
PS. Na hasło "Portos" w sklepie dostaniecie 10% rabatu! :)

Ostatnie spojrzenie za siebie – żegnamy luty tym pięknym widokiem.

* * *

 

Desert Dream – CHANEL MAKE UP spring/summer 2020

   It is this time of the year when I miss summer the most. Every year, I want to travel to some warm places during that precise period, but my plans have never been fulfilled so far. That’s why I dreamt about it when reading about Lucia Pica’s dessert trip. CHANEL’s Creative Director was searching for inspiration among the dessert dunes, sweltering weather, and awe-inspiring sunsets when she was creating the makeup line.

   In my makeup, I used the primer from the previous collection and CHANEL Vitalumiere foundation. On my cheekbones, I applied Baume Essential (highlighting stick), and I applied a little bit of Eclat du Désert (limited version) onto my whole face. On the eyelids, I put only a creamy eye shadow (exact number can be found under the last photo), and I dabbed a little bit of the lipstick onto my lips. All cosmetics from this line are easy to apply – that is their great benefit. I didn’t need a brush to apply the eye shadows – you can pat them in with your fingertips as they are extremely easy to spread.

* * *

   Właśnie nadszedł ten okres w roku, w którym najbardziej tęsknie za latem. Co roku chcę w tym czasie wyjechać w ciepłe strony, ale jakoś nigdy moje plany nie spotkały się z rzeczywistością. Rozmarzyłam się więc czytając o pustynnej podróży Lucii Pici. Dyrektor kreatywna CHANEL tworząc kolekcję makijażową na sezon wiosna/lato 2020 szukała inspiracji wśród piaszczystych wydm, palącego żaru i zjawiskowych zachodach słońca. 

   W moim makijażu wykorzystałam bazę z poprzedniej kolekcji i podkład CHANEL Vitalumiere. Na kości policzkowe nałożyłam Baume Essential (sztyft rozświetlający), a całą twarz oprószyłam Eclat du Désert (wersja limitowana). Na oczy nałożyłam wyłącznie cień w kremie (dokładny numer po ostatnim zdjęciem), a w usta wklepałam odrobine pomadki. Wszystkie kosmetyki z tej kolekcji nakłada się bardzo łatwo – to ich wielka zaleta. Nie potrzebowałam żadnego pędzla do rozprowadzenia cieni – można je wklepać opuszkiem palca, bo wyjątkowo łatwo je rozetrzeć. 

Rozświetlający puder ze złocistymi refleksami – Éclat du desert 

lakier do paznokci – Le Vernis (kolor 735 Daydream) 

lakier do paznokci – Le Vernis (kolor 735 Daydream)  / trwały płynny cień do powiek – Ombre Premiere Laque (kolor 28 – Desert Wind) / poczwórne cienie do powiek – Les 4 Ombres (odcień 352 – Elementar) / pomadka w intensywnych kolorach – Rouge Allure (kolor 191 – Rouge Brulant) / Rozświetlający puder ze złocistymi refleksami – Éclat du desert 

Last Month

kurtka – NAKD (stara kolekcja) // woskowane spodnie – Topshop (model Jamie) // buty – UGG Mini // chusta – Studio Romeo // 

  This year, it’s worthless to look for frosty snapshots in the January Last Month. It seems that the upcoming month will look pretty much the same – the photos and memories from our stay in the mountains have to be enough. The days are increasingly longer, I already placed the first hyacinth on my table, and I’m already creating plans for the summer trips. However, I’m far from waiting for the spring.   

   Last weeks were full of catching up. The crazy December and the skiing trip left some unfinished business behind that I had to tend to, but thank to the photos, you’ll quickly see that my job is not my whole world taking all of my time. If you’d like to take a break from the daily chores, you can check out another Last Month post.

* * * 

   W tym roku na próżno szukać w styczniowym zestawieniu mroźnych kadrów. Nie zapowiada się też, aby za miesiąc coś miało się w tej materii zmienić – muszą nam wystarczyć zdjęcia i wspomnienia z pobytu w górach. Dni są coraz dłuższe, na moim stole postawiłam już pierwszego hiacynta, a w głowie tworzą się plany na letnie wyjazdy, ale do wyczekiwania na wiosnę jeszcze mi daleko. 

   W ostatnich tygodniach sporo było nadrabiania zaległości. Szalony grudzień i wyjazd na narty pozostawiły po sobie wiele niezałatwionych spraw, którymi trzeba było się zająć, ale dzięki zdjęciom na pewno szybko zorientujecie się, że to wciąż nie praca przysłania cały mój świat i zabiera większość czasu. Jeśli chciałybyście oderwać się przez chwilę od codziennych obowiązków, to zapraszam do kolejnego wpisu z serii "Last Month". 

* * *

Widok z okna w Val di Fiemme. Nawet po tygodniowym pobycie we włoskich górach, ciężko jest mi przywyknąć do braku śniegu w Trójmieście. Wiosenne nowości w MLE Collection – jak Wam się podoba taka paleta barw? Macie już swojego faworyta w nadchodzącej kolekcji?1. Masło, mąka i cukier puder. W tym miesiącu napiekłam się za troje. // 2. Tak – Portos po raz kolejny na łóżku. Poranne zdjęcie z pościeli to już norma. // 3. Spacer. // 4. Pięknie zapakowana przesyłka od Louisse. Kartonik był papierowy, bez żadnego plastiku, a bardzo doceniam marki, które dbają o środowisko. Wielki plus! :)  //A to paczuszka ze zdjęcia powyżej – już po rozpakowaniu. Już widzę jak blond obłoczek biega w tych sukienkach po ogrodzie. Sama nie wiem, która z nich jest ładniejsza. Obydwa modele i parę pięknych propozycji dla mam znajdziecie w ofercie polskiej marki Louisse. Do końca tygodnia w sklepie trwa promocja i możecie kupić produkty 10% taniej. Poranek w Warszawie. Szybka "szakszuka" i cappuccino dały siły na resztę dnia. Znacie to miejsce?1. Praca wre. Większość prototypów naszych nowych produktów jest już gotowych, przyszedł więc czas na dokładne obfotografowanie wszystkich modeli. Wynajęłyśmy więc odpowiednią przestrzeń na ulicy Żurawiej i ruszyłyśmy z robotą. // 2. Ta sukienka jest z lekkiego materiału, w delikatny zwierzęcy print i ma rozkloszowane falbaniaste rękawy. Pojawi się już niebawem. // 3. Mistrz wszystkich zdjęć, czyli Blanko. // 4. Prawie jak Pollock. //W takich minimalistycznych pomieszczeniach zdjęcia same się robią. 

Ten kardigan też jest nasz :). 

Sesja zdjęciowa to też idealna chwila na zaczerpnięcie inspiracji z magazynów. Tutaj – Unconditional Magazine.Spódnica już jest hitem, a nie wprowadzono jej jeszcze do sklepu! Idealnie będzie wyglądać z czarnym topem, który możecie kupić tutaj.Będziecie mogły wybrać czy wolicie wersję dłuższą, czy krótszą (na zdjęciu krótsza wersja). Żałuję, że po sesji musiałam ją z powrotem odesłać do szwalni, bo już chciałam w niej chodzić non stop. Polina, Dasha i Janina. Na zdjęciu musiał się także pojawić nasz mały książę. Ja nie mogłam być gorsza i także chciałam mieć zdjęcie z tym puchatym psiakiem (albo najlepiej dwieście zdjęć)! Blanko to szpic miniaturowy mojej wspólniczki Asi. 1. No dobrze – to już ostatnie selfie z Blanko. // 2. Byłyśmy pewne, że tej tuniki naprawdę wyprodukowałyśmy naprawdę duuuuużo, ale… // 3. Tak wyglądał kawałek scenerii, gdzie robiliśmy zdjęcia.  // 4. Ponoć bliżej mu do liska niż do pieska. //

Ta piękna tunika na jedno ramię (u mnie pełni rolę sukienki na wieczór, albo swetra do legginsów) sprzedaje się naprawdę świetnie, ale wciąż mamy dla Was rozmiary xs i s. W piątek wróci też kilkanaście egzemplarzy m i l. Przędza z której została wykonana tunika w ogóle nie gryzie, chociaż zawiera w sobie wełnę. 

Obładowane ale zadowolone, chociaż ja ledwo jestem w stanie wystać w miejscu – bardzo chciałam jak najszybciej wrócić do Trójmiasta, bo strasznie tęskniłam. Nadrabianie tych kilkunastu godzin nieobecności. Nasze ukochane skarpetki. Ja mam te w wersji dla dorosłych (i te z reniferem też), a teraz kupiłam też jedną parę dla niemowląt. Wszystkie skarpety ze sklepu Mongolian są świetnie wykonane, mają bardzo gęsty splot i nie posiadają żadnych syntetycznych domieszek. No i są przystępne cenowo. Pewnego ponurego styczniowego poranka dostałam taką niespodziankę! Zobaczcie efekty pracy tej artystki na jej Instagramie.1. Obrazek z duszą. // 2. Spacer w odcieniach beżu. // 3. Nie zrezygnowaliśmy z weekendowych śniadań w łóżku. Teraz wyglądają po prostu trochę inaczej. // 4. Moje drobiazgi do włosów. Jedwabne gumki są od Moye, a spinki zbieram od dawna z różnych sklepów. //Orłowska plaża z innej perspektywy niż zwykle. Uwielbiamy spacerować brzegiem morza. A skoro już mowa o spacerach… Być może już część z Was słyszała, że w tym roku w ramach WOŚP jeszcze przez jeden dzień można licytować wystawioną przeze mnie aukcję. Poza tym, że wygraną parę (to znaczy: zwycięzcę i osobę, którą wybierze) zapraszam na dwudniowy pobyt w Trójmieście, spacer po moich ulubionych miejscach i spotkanie z Portosem :). Jeśli znacie kogoś kto chciałby wesprzeć WOŚP (mam nadzieję, że nie znacie nikogo kto nie chce! ;)) i jednocześnie zobaczyć na żywo, jak wyglądają kulisy mojej pracy to wejdźcie w ten link. A tu kulisy kręcenia filmiku. Cały film możecie zobaczyć tutaj1. Jabłka z ciastem występowały u mnie w tym miesiącu pod wieloma postaciami. // 2. Minimalizm i kolor. // 3. A to jeden z pierwszy projektów MLE Collection – jedwabna pidżama. Uwielbiam ją i ciężko mi uwierzyć, że po tylu latach nadal wygląda super. // 4. Na ratunek – zupa! //To ostatnio moja ulubiona fryzura.    Jeśli Wasza skóra jest przesuszona i szukacie czegoś, co idealnie nawilża to koniecznie wypróbujcie masło do ciała od Bioecolife. Uwielbiam używać go tuż przed wyjściem z domu i zaraz po powrocie – natychmiast niweluje uczucie szorstkiej skóry, nawilża, rozgrzewa. Po wsmarowaniu masła od razu mam wrażenie, jakby krew lepiej dopływała do skóry. Masło jest naturalne i bardzo wydajne, nie zawiera wody, a do tego pięknie pachnie, jest w 100% wegańskie i nietestowane na zwierzętach.

A tak wyglądają dłonie tuż po nałożeniu masła. Uczucie jak po długim masażu :).

1. Jabłkowy raj pod kruszonką. Liczba komentarzy pod tym wpisem naprawdę mnie zszokowała! Lepiej niż na Pudelku ;). Ten prosty przepis dla leniuchów znajdziecie w styczniowych umilaczach. W tym wpisie znajdziecie także wersję bezglutenową. // 2. Swobodna codzienność. // 3. Trochę błękitnego nieba. // 4. "Omletonaleśnik". //
Ich relacje układają się świetnie – tak jak puzzle. ;)Uwielbiam!Gdy ta szafa (a raczej bieliźniarka) pojawiła się na blogu w jednym ze świątecznych wpisów, zasypałyście mnie pytaniami skąd ją mam. Odrestaurowała ją dla mnie pewna przemiła pani, ale wtedy nie miała jeszcze strony internetowej i chyba obydwie nie spodziewałyśmy się takiego zainteresowania tym mebelkiem ;). Pani Dominika ma już swój sklep Lesdesign więc z przyjemnością Was do niego odsyłam – jestem pewna, że zaoferuje Wam coś podobnego. Wiecie, że uwielbiam meble z duszą – ten właśnie taki jest (od pani Dominiki mam również krzesełko, które także znajduje się w pokoju dziecięcym i widziałyście je już na zdjęciach powyżej). Mistrz drugiego planu. A może to on jest tą prawdziwą gwiazdą, a ja niepotrzebnie weszłam w kadr? ;)Poranny masaż. "Książeczki z obrazkami są dla dzieciaków"."Szczerze" prowadzi z naszą noblistką i polską wersją Grey'a :D. Dzisiaj mogliśmy cieszyć się słońcem!
Miłego wieczoru!

         

         

    

Co zrobić, aby zima bez śniegu była bardziej znośna, czyli styczniowe „Umilacze”

   Today’s post was originally supposed to look slightly different – I wanted to show you a more sophisticated recipe, present elegant MLE Collection dresses for the new seasons, and coax you into spending your free time actively – for example, at an ice rink. However, I came to the conclusion that I shouldn’t require more from my readers than I require from myself – I’m not doing pirouettes wearing ice skates at the moment, instead, I’m sitting in a sweatsuit and I can’t really wait to start rolling all over the floor with my baby and Portos while watching TV. Today’s “while-awayers” will be real to the bone and the widely understood reality will be the main topic of the post – no candles around the bathtub, guinea fowls for supper, and easy reads for washing liquids (if you know what I mean ;)). This week, and it’s allegedly the dullest week of the year, my evenings weren’t too sophisticated, and I won’t pretend that it’s different.

1. And since we are already talking about distorting reality – I’d like to share a delicious winter dessert with you and after browsing through a few blogs and culinary magazines, I opted for a tart with apples braised in butter. I chose it because the preparation time was provided at the very beginning of the recipe and was very encouraging – only half an hour.  I went to the shop and got down to kneading the dough afterwards. Only then did I read the description of all the steps (before that, I limited myself only to the list of ingredients – surprise surprise). The second sentence already raised my concerns. “After kneading the dough, cover it with foil and place it in the fridge for half an hour”. Then it followed “braise the apples for fifteen minutes and then wait until they fully cool down” and many other activities, and, of course, the baking as an additional element (twenty minutes). As a result, I spent more than an hour in the kitchen and I was continuously thinking about the hateful comments that would be left under the post if I were to deceive you with such a cheap shot by including a third of the real preparation time intended for this meal. That’s why I’ve decided to start the while-awayers with a different recipe – or rather an “idea” for a winter dessert as it is simple and quick and can be easily remembered without taking it down.

* * * 

   Dzisiejszy tekst pierwotnie miał wyglądać ciutkę inaczej – chciałam zaprezentować trochę bardziej wyszukany przepis, pokazać eleganckie sukienki od MLE Collection na nowy sezon i nakłaniać Was do aktywnego spędzania czasu – na przykład na lodowisku. Doszłam jednak do wniosku, że nie powinnam wymagać od swoich Czytelniczek więcej niż od samej siebie – nie kręcę teraz piruetów w łyżwach na nogach, tylko siedzę w dresie i przebieram nóżkami na myśl o tarzaniu się po podłodze z dzieckiem i Portosem i oglądaniu telewizji. Dzisiejsze „umilacze” będą prawdziwe aż do bólu i to szeroko rozumiana rzeczywistość będzie ich tematem przewodnim – żadnych świeczek wokół wanny, perliczek na kolację i czytadeł dla płynów do płukania (jeśli wiecie co mam na myśli ;)). W tym tygodniu, a jest to podobno najbardziej ponury tydzień w roku, moje wieczory nie należały do tych najbardziej wyrafinowanych i nie będę udawać, że jest inaczej.

1. A skoro już mowa o zakłamywaniu rzeczywistości – chciałam podzielić się z Wami jakimś pysznym zimowym deserem i po przeszukaniu kilku blogów i magazynów kulinarnych postawiłam na tartę z jabłkami duszonymi na maśle. Wybrałam ją dlatego, że czas przygotowania podany na samym początku przepisu był bardzo zachęcający – jedyne pół godziny. Pofatygowałam się więc do sklepu, a po powrocie do domu zabrałam za ugniatanie ciasta. Dopiero wtedy przeczytałam opis wszystkich czynności (wcześniej ograniczyłam się tylko do listy składników – wiadomo ;)). Już drugie zdanie wzbudziło moją konsternację. „Po ugnieceniu ciasta zawiń je w folię i włóż do lodówki na pół godziny”. Potem było jeszcze „duś jabłka przez piętnaście piętnaście minut, a potem zostaw do całkowitego ostygnięcia” i wiele innych czynności, no i oczywiście doszło do tego też samo pieczenie gotowego ciasta (dwadzieścia minut). Summa summarum siedziałam w kuchni ponad godzinę i przez cały czas myślałam o tym, jak nienawistne komentarze zostawiłybyście pod moim wpisem, gdybym postanowiła oszukać Was w tak mało wysublimowany sposób i podać prawie trzykrotnie mniejszy czas przygotowywania danej potrawy. Umilacze rozpoczynam więc od innego przepisu – a właściwie „pomysłu” na zimowy deser, bo jest on tak prosty i szybki, że z łatwością zapamiętacie go bez zapisywania.

  Butter-braised apples with cinnamon and crumble topping

Ingredients:

Dough:

60 g of wheat flour

60 g of butter

40 g of icing sugar 

Gluten-free version:

30 g of potato flour

30 g of almond flour

60 g of butter

40 g of sugar

Apple heaven:

3 large hard and juicy apples

2 teaspoon of ground cinnamon

1 tablespoon of honey (or sugar)

1 vanilla bean

2 tablespoons of butter

Toppings:

handful of almond flakes or favourite nuts

serve with: mascarpone, sour cream, or ice-cream

Directions:

Knead all of the ingredients for the dough until smooth. If the dough is too sticky, add some flour. Cover the dough with a table napkin and place it in the fridge. Peel the apples and get rid of the stones and the applecore. Cut them according to your liking. Melt the butter in a pan. Add cinnamon, vanilla seeds, honey, and apples. Wait a little bit for the sauce to slightly evaporate (it’s better if the apples aren’t too soft). Place the ingredients into a heat-resistant dish and sprinkle them with the crumble topping (I added almond flakes on top). Place everything in an oven pre-heated to 180ºC (without the convection mode on) and you can start the feed after fifteen minutes. Watch out for your tongues because it’s hot!

NOTE: If you want the honey to retain its nutritional values, add it after baking and placing your portion on the plate.

* * *

  Jabłka duszone na maśle z cynamonem i zapieczone pod kruszonką

Skład:

Ciasto:

60 g mąki pszennej

 60 g masła

40 g cukru pudru  

Wersja bezglutenowa:

30 g mąki ziemniaczanej

30 g mąki migdałowej

60 g masła

40 g cukru

 Jabłkowy raj:

3 duże twarde soczyste jabłka

2 łyżeczki mielonego cynamonu

1 łyżka stołowa miodu (lub cukru)

1 laska wanilii

2 łyżki stołowe masła

 Dodatki:

garść płatków migdałowych lub ulubionych orzechów

mascarpone, śmietana lub lody do podania

Sposób przygotowania:

Wszystkie składniki na ciasto energicznie ugniatam, aż stworzą jednolitą masę. Jeśli ciasto jest za lepkie dodaję trochę mąki. Owijam ciasto w szmatkę i odkładam do lodówki. Obieram jabłka i oczyszczam z pestek i gniazda nasiennego i kroję według uznania. Na patelni rozgrzewam masło, dodaję cynamon, nasiona wanilii, miód i jabłka. Czekam, aż sos nieco odparuje (lepiej aby jabłka nie zrobiły się całkiem miękkie). Zawartość patelni przekładam do żaroodpornego naczynia i posypuję kruszonką (na wierzch dodałam też płatki migdałów). Wsadzam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni (bez termoobiegu) i po piętnastu minutach można zaczynać wyżerkę. Nie poparzcie sobie języków!

UWAGA: Jeśli chcecie, aby miód zachował swoje wartości odżywcze dodajcie go dopiero po upieczeniu całości i nałożeniu swojej porcji na talerz. 

Moje ostatnie zakupy od Jadłosfery to: miód lipowymiód faceliowykonfitura poziomkowa z truskawką i kwatem bzukonfitura malinowa z migdałami

2. On numerous occasions, I have mentioned on the blog that I’m a real honey fan – we would really establish a good rapport with Winnie-the-Pooh. I don’t know if there is yet another product in my kitchen that would disappear so fast and I’m glad that I no longer need to travel to the Kashubia to buy real honey. That’s right – honey is also the target of fraud and distortion. However, I’ve got a few on-line sources that I fully trust. One of them is, of course, Jadłosfera – I love that store! I already recommended a Moroccan spread with nuts (ideal for breakfast toasts), home-made preserves, and many other things, and now I’m in love with linden honey. I could eat it by spoonfuls. So what does honey unspoilt by bad treatment hold in store for us? It strengthens the heart. Decreases blood pressure. Helps to inhibit atherosclerosis. Heals liver diseases and bile ducts diseases. Heals stomach ulcers. Soothes shattered nerves. Stimulates the brain. It’s good for a cold.

* * *

2. Nie raz już wspominałam Wam na blogu, że jestem prawdziwym amatorem miodu – Kubuś Puchatek naprawdę dobrze by się ze mną rozumiał. Nie wiem czy w naszej kuchni jest jakikolwiek inny produkt, który kończyłby się tak szybko i bardzo się cieszę, że dziś nie trzeba już jeździć na Kaszuby, aby kupić prawdziwy miód. Tak – miody również padają ofiarą oszustw i przekłamań. Mam jednak kilka internetowych źródeł, do których mam stuprocentowe zaufanie. Jednym z nich jest oczywiście Jadłosfera – kocham ten sklep! Polecałam Wam już marokańską pastę z orzechów (idealna do grzanek na śniadanie), domowe konfitury i wiele innych rzeczy, a teraz zakochałam się w miodzie lipowym. Mogłabym go jeść łyżkami. A co nam oferuje miód nie zepsuty przez złe traktowanie? Wzmacnia serce. Obniża ciśnienie tętnicze krwi. Pomaga hamować miażdżycę. Leczy schorzenia wątroby i dróg żółciowych. Leczy wrzody żołądka. Koi skołatane nerwy. Pobudza mózg. Jest dobry na przeziębienia.

3. Staying close to the topic of “real life”, check out the link below to an article about the great changes that Instagram will be introducing in the future. The app will allegedly delete photos that went through any kind of graphics software. If that would really decrease the number of photos depicting “ideal women” who, in reality, aren’t that close to being perfect, count me as a proponent. In fact – not only are today's photos tampered with (I never touch up my nose, breasts, or other parts of my body), but they are also filter free.

INSTAGRAM on deleting photoshopped photos

4. It seems to me that there are increasingly fewer and fewer blogs where we can find articles that are as interesting as the photos and the other way round – blogs whose owners, apart from preparing a cool article, feel the need to grab a camera and enrich the text with some pertinent images. Those who used to take great photos moved to the realm of Instagram, and those who are skilled in writing great texts don’t do anything else. However, there are beautiful exceptions, such as my favourite Liska from WhitePlate. This time, I recommend you her article “You don’t have to do anything” that really struck home with me, as today we feel pressure in all of the possible planes of life. We just n e e d to be the best, but we also n e e d to be able to let go, we n e e d to work out a quota, but we also n e e d to find some time for ourselves. We need to remember that we are independent, but we also need to sacrifice everything for the child. On all sides, we are bombarded with orders and conditions – if you also feel the same way about life, you should check out this link.

* * *

3. Nie odchodząc za daleko od tematu „real life” wklejam Wam link do artykułu o wielkich zmianach, które podobno szykuje dla nas Instagram. Aplikacja ma podobno usuwać zdjęcia, które zostały przerobione przez programy graficzne. Jeśli faktycznie ograniczyłoby to wrzucanie do sieci „idealnych kobiet” które w rzeczywistości wcale idealne nie są to zaliczam się do zwolenników tej zmiany. Notabene – dzisiejsze zdjęcie nie tylko nie są „przerabiane” (w ogóle nie stosuję retuszu nosa, piersi czy innych części ciała), ale nie posiadają też żadnego filtra. 

INSTAGRAM o usuwaniu retuszowanych zdjęć

4. Mam wrażenie, że coraz mniej jest w sieci blogów, na których znajdziemy teksty równie ciekawe, co zdjęcia, i na odwrót – takie na których komuś poza napisaniem fajnego artykułu w ogóle chce złapać aparat i opatrzyć tekst jakimiś adekwatnymi obrazami. Ci, którzy robili piękne zdjęcia przerzucili się na Instagram, a ci którzy potrafią pisać nie robią nic więcej. Są jednak piękne wyjątki, takie jak moja kochana Liska z WhitePlate. Tym razem polecam Wam jej tekst „Nic nie musisz”, który bardzo do mnie trafił, bo dziś czujemy presję w każdym możliwym wymiarze. M u s i m y  być najlepsi, ale  m u s i m y  też umieć odpuścić,  m u s i m y  wyrabiać normę, ale  m u s i m y  też zawsze znaleźć czas dla siebie. Musimy pamiętać o tym, że jesteśmy niezależne, ale musimy też poświęcać wszystko dla dziecka. Z każdej strony ktoś coś nam każe i narzuca – jeśli też macie czasem takie odczucie, to wejdźcie w ten link

5. It’s time for some confessions. At the beginning of this post, I admitted that this week, I really prefer sitting on the floor with a bowl of apples under a crumble topping and a not that hard jigsaw puzzle ;). I love my job, but December is always the most intense month for all bloggers and influencers, and, in turn, January is a hot month for… clothing brands so as you can easily gather, I don’t have the energy for crazy evening attractions. And even though I’m glad that I can combine all of that with being a full-time mum, I also get overwhelmed by fatigue.  Instead of going out to a restaurant, we prefer watching “Czarno na białym” and focusing on the jigsaw puzzle at the same time. So if you know where we can find interesting, pretty, and not that difficult jigsaw puzzles (it’s best if it has 200 pieces as we like solving them in one evening ;)), I’d appreciate the links. At home, we only have such clichés as the map of Europe ;).

* * *

5. Czas na chwilę zwierzeń. Na początku tego wpisu przyznałam już, że w tym tygodniu naprawdę wolę usiąść na podłodze z miską jabłek pod kruszonką i niezbyt trudnymi puzzlami ;). Kocham swoją pracę, ale grudzień to zawsze najbardziej intensywny miesiąc dla wszystkich blogero-influencerów, a styczeń to z kolei gorący czas dla… marek odzieżowych, więc łatwo można się domyśleć, że wieczorami nie mam już ochoty na szalone atrakcje. I chociaż cieszę się, że to wszystko mogę łączyć z byciem mamą na cały etat to jak każdego z nas dopada mnie zmęczenie. Zamiast wyjść z domu czy iść do restauracji wolimy więc oglądać „Czarno na białym” i przy okazji układać puzzle. Jeśli więc wiecie gdzie znaleźć fajne, ładne i niezbyt trudne puzzle (najlepiej około 200 kawałków, bo lubimy ogarnąć je w jeden wieczór ;)) to będę wdzięczna za linki, bo my mamy u siebie tylko takie banały jak mapa Europy ;).​

6. In the photo above, you see my travel makeup bag with skincare products and a washing gel. These products specifically were the ones that I took with me to Warsaw (for one night ;)) and I took a photo of the makeup bag straight after I took it out of my suitcase – you’ll find there the leftovers of Sensum Mare, face mask, which I already shown you a few times (once a week I put it at night and rinse it off in the morning), sun block, cleansing face foam, body gel and something new in my makeup bag, recommended by a very nice lady from Sephora (who turned out to be my reader – best regards!) – colourless brow gel.

* * *

6. Na zdjęciu powyżej widzicie moją podróżną kosmetyczką z produktami pielęgnacyjnymi do twarzy i żelem do mycia ciała. Dokładnie te rzeczy wzięłam ze sobą w podróż do Warszawy (na jedną noc ;)) a kosmetyczkę sfotografowałam tuż po wyciągnięciu z torby – znajdziecie tam już zupełną resztkę serum od Sensum Mare, maskę, którą pokazywałam już parę razy (raz w tygodniu nakładam ją na noc i zmywam dopiero rano), krem z filtrem, piankę do mycia twarzyżel do ciała i nowość w mojej kosmetyczce, poleconą mi przez przemiłą Panią z Sephory (która okazała się zresztą Czytelniczką bloga – gorąco pozdrawiam!) – bezbarwny żel do układania brwi

Łagodna pianka do mycia twarzy od Clochee jest wegańska i ma w stu procentach recyclingowane opakowanie. Zawiera sok z liści aloesu, ekstrakty z owoców wanilii, kwiatów jaśminu i skrobi kukurydzianej. Marka Clochee od lat pojawia się w mojej łazience – zresztą wiele z Was też ją chwali. Jeśli chciałybyście przetestować jakiś produkt, albo uzupełnić kosmetyczkę to mam dla Was kod rabatowy – przy użyciu kodu MLE25 otrzymacie aż na 25% (!) rabatu na cały nieprzeceniony asortyment w sklepie on-line Clochee.com (kod obowiązuje do końca lutego).

Rzadko kupuję kosmetyki w typowych drogeriach, ale jak widać czasem można znaleźć coś ciekawego. Kosmetyki marki Ayumi nie są testowane na zwierzętach, nie zawierają parabenów, sztucznych barwników, SLS-ów, oleju mineralnego i składników GMO. Żel do mycia ciała z wyciągiem z drzewa sandałowego od Ayumi dostępny jest w Rossmanie i w Aurashop i ma wyjątkowo piękny zapach. (23,99 zł za 250 ml). Kosmetyki tej marki inspirowane są starożytnymi zasadami Ayurvedy (czyli indyjskim sposobem na zachowanie zdrowia i dobrego samopoczucia).

7. This product is a response to all the requests of my beloved readers who have been asking me questions for years about the different songs that can be heard on my Instagram. From now on, I’ll include links to the thematic playlists on my Spotify. Today, I’m sharing something that will make working more pleasant (I’m adding new songs to it once in a while). Maybe in the next while-awayers post, I’ll show you my retro wedding reception playlist? What are your thoughts on it?

* * *

7. A ten podpunkt to odpowiedź na prośby tych wszystkich kochanych Czytelniczek, które od lat zadają mi pytania o różne utwory muzyczne zasłyszane na moim Instagramie. Od dziś, w Umilaczach znajdziecie linki do moich playlist tematycznych na Spotify. Dziś dzielę się z Wami tą do pracy (co jakiś czas dodaję do niej nowe utwory). Może następnym razem podzielę się z Wami moją retro weselną playlistą? Co Wy na to?

Składanka do pracy

8. Magazines that I’ve been reading lately (or that I’ve been just browsing through ;)). The open one is Uncoditional Magazine and it is as old as the world, but I’m glad that I haven’t thrown it away. I sometimes go back to it and I am awe-struck with the photos anew (this photo session is the work of Alexandra Nataf). The other ones are Kukbuk Rodzina and  Kukbuk Zima, which is a culinary magazine for hedonists (they are also available at Jadłosfera). The last one is a lifestyle magazine for mums – Mint.

* * *

8. Magazyny które ostatnio czytam (lub tylko przeglądam ;)). Ten otwarty to Unconditional Magazine i jest stary jak świat, ale cieszę się, że go nie wyrzuciłam. Czasem wracam sobie do niego i na nowo zachwycam się zdjęciami (ta sesja to dzieło Alexandry Nataf). Kolejne magazyny to Kukbuk Rodzina oraz Kukbuk Zima, czyli magazyny dla kulinarnych hedonistów (je również można kupić w Jadłosferze). Ostatni to lifestylowy magazyn dla mam – Mint. 

9. Browsing through the “looks” from the last couple of months, it’s easy to spot that since I became a mother, I’ve started to frequently sneak sports clothes into my outfits. That’s pretty nicely put. It would be easier to say “I’ve been often wearing sweatpants lately”, but it’s difficult to say this out loud. I should be really grateful that my motherhood converged with the great return of sweatsuit to fashion (and I am). My husband and the baby have their sweatsuits from GAP, which isn’t available in Poland, and mine is from a Polish brand HIBOU. It fits ideally, it’s easy to wash, and it was sewn in Poland (after all, the rumour has it that the brand sews their products at the same tailor shop as MLE Collection ;)).

* * *

9. Oglądając „looki” z ostatnich kilku miesięcy łatwo wyłapać to, że odkąd zostałam mamą często przemycam do swojego stroju ubrania sportowe. Ale ładnie to ujęłam! Łatwiej byłoby powiedzieć „ostatnio często chodzę w dresach”, ale jakoś ciężko przechodzi mi przez gardło to zdanie. Powinnam być naprawdę wdzięczna losowi, że moje macierzyństwo zbiegło się z wielkim powrotem dresów do mody (i jestem). Mój mąż i ten mały myszaczek na jego kolanach mają dresy z GAP, którego w Polsce nie ma, za to ja znalazłam swój komplet w ofercie polskiej marki HIBOU. Leży idealnie i świetnie znosi pranie, no i został uszyty w Polsce (plotki zresztą głoszą, że marka ta szyje część swojego asortymentu w tej samej szwalni co MLE Collection ;)). 

mój dress – HIBOU Essentials (bluza i spodnie) // dresy całej reszty ;) – GAP // koc w kratę i ze sztucznego futerka – TKMaxx // grafika za kanapą – TheBirthPoster // talerz – Westwing

 

* * * 

 

 

Najlepsze kosmetyczne hity roku 2019

  Before I’ll get to the main topic of today’s post, I’d like to explain myself a little bit. Some of you when they saw my previous posts noticed that I slightly gained weight (it’s really hard to hide something from you). Each of you probably understands that sometimes we want to wait a little bit before announcing the “good news”, but it would be really difficult to stay silent for longer. This is our 23rd week, and the whole family can’t wait to meet the dream baby boy. That’s why my presence on the blog has been kept to minimum recently. Doctors agreeably said that I need to slow down a notch. I spend the last three months mostly at home, so I was able to catch up on all of the books that had been waiting for ages to be read and I finally found some time to watch TV series (I recommend “Succession” and the incredible “Sharp Objects”). I also have a lot of time to rest and indulge in trivial pleasures, such as body care. I’d like to treat today’s post as a springboard for boredom, as I know that you really like those post and writing reviews doesn’t exceed doctors’ recommendations. The more so that each year, I receive hundreds of comments and messages about cosmetic discoveries that found their place on your bathroom shelves.

    Even though I shouldn’t boast about the fact that there’ve been tons of body care products in my bathroom, a good excuse will be that I use them until I reach the very bottom. In the previous year, I had a few hits that I wanted to share with you.

   My criterion number one when it comes to cosmetic products is their effectiveness – on numerous occasions I had come across products that didn’t work in the least and that even had a damaging effect on my skin. The second criterion is price – I hate overpaying and I’m a classic discounts hunter. When I look at the summary below, the only item that I bought without a discount code was the face mask, but that was a necessity recommended by my cosmetologist so I wasn’t even contesting that. For quite some time, I’ve learnt how to pay attention to the environmentally-friendly aspects (I really regret that it happened so late) and I think that Polish brands aren’t inferior in comparison to foreign companies. Of course, the winners are cosmetics that haven’t been tested on animals!

   You can check out the list of 10 best cosmetics of the previous year. SURPRISE! As I was preparing this post, I contacted most of the brands and asked for a discount code (as I already mentioned, I really had a lot of time to spam others’ e-mail boxes).

* * *

   Zanim przejdę do głównego tematu dzisiejszego posta, chciałabym się odrobinę wytłumaczyć. Część z Was już przy okazji moich poprzednich artykułów zauważyła, że trochę się zaokrągliłam (przed Wami naprawdę ciężko jest coś ukryć). Każda z Was pewnie zrozumie, że czasem chcemy trochę poczekać przed ogłoszeniem „szczęśliwej nowiny”, ale dziś ciężko byłoby dłużej milczeć na ten temat. To nasz 23 tydzień i cała rodzina nie może doczekać się wymarzonego chłopczyka. Stąd właśnie wynika moja minimalna obecność na blogu w ostatnim czasie. Lekarze zgodnie powiedzieli, że muszę przystopować. Ostatnie trzy miesiące spędziłam głównie w domu, nadrobiłam za to sporo czekających od wieków książek i pierwszy raz od bardzo dawna mam czas na oglądanie seriali (polecam „Sukcesję” i niesamowite „Ostre Przedmioty”). Mam też naprawdę sporo czasu na wypoczynek i trywialne przyjemności, takie jak pielęgnacja. Dzisiejszy wpis chciałam potraktować jako odskocznie od nudy, bo wiem że Wy te wpisy naprawdę lubicie, a pisanie recenzji kosmetyków nie wykracza jeszcze poza lekarskie zalecenia. Tym bardziej, że każdego roku otrzymuję setki komentarzy i wiadomości o kosmetycznych odkryciach, które znalazły swoje stałe miejsce na Waszych łazienkowych półkach.

   Choć nie do końca godne pochwały jest to, że przez moją łazienkę przelewają się hektolitry produktów do pielęgnacji, drobnym usprawiedliwieniem może być fakt, że wykorzystuję je do ostatniej kropli. W minionym roku kilka razy trafiły mi się złote strzały, którymi chciałabym się z Wami podzielić.

   Moim kryterium numer jeden przy wyborze produktów jest ich skuteczność – wiele razy miałam w rękach specyfiki nie tylko niedziałające wcale, ale i szkodzące mojej skórze. Na drugim miejscu jest cena – nie lubię przepłacać i jestem klasyczną łowczynią promocji. Z niżej prezentowanego zestawu bez kodu zniżkowego kupiłam tylko maskę do twarzy, ale to była konieczność polecona przez moją panią kosmetolog, więc nawet nie dyskutowałam. Od jakiegoś czasu nauczyłam się zwracać uwagę na aspekty ekologiczne (bardzo żałuję, że tak późno) i uważam, że polskie marki w niczym nie ustępują zagranicznym. Oczywiście wygrywają kosmetyki, których nie testowano na zwierzętach!

   Przed Wami lista 10 niepodważalnie najlepszych kosmetyków minionego roku. UWAGA! W związku z tym artykułem odezwałam się do większości marek i poprosiłam o kod zniżkowy dla Was (jak już wspominałam miałam naprawdę sporo czasu na spamowanie skrzynek mejlowych innych ludzi).

1. Best face cream  

   The choice of the best face cream wasn’t simple – in the previous year, I went through a ton of such products and I wouldn’t even like to reveal the great number of cosmetics that I tried. Some of them were all right, but the “one” fulfils all of the criteria that are important to me – it doesn’t come at an exorbitant price, it is produced by a Polish brand, it is not tested on animals, and you can see the effect already after first use. Additionally, it has a pleasant texture, absorbs quickly, and, taking into consideration my current state, it’s easy to get. +30 day cream by Pause with Zaffiro effect is based on a modern technology, owing to which you can get rid of the first delicate signs of skin ageing. After applying it, you’ll notice that your face is more tightened and appropriately moisturised. It costs PLN 119 for 50 ml – it’s a fair price, especially taking into consideration the fact that the product is efficient and offers immediate effects. I have a 30% discount for you on all products by Pause – use the code „TOPPAUSE19” (the discount is valid from today until 19.01.2020).

* * *

1. Najlepszy krem do twarzy

   Wybór najlepszego kremu do twarzy nie był łatwy – w minionym roku wypróbowałam ich naprawdę sporo, aż głupio się przyznać do konkretnej liczby. Kilka z nich było w porządku, ale ten „jedyny” spełnia wszystkie ważne dla mnie kryteria  – nie ma wygórowanej ceny, jest rodzimej produkcji, nie testowano go na zwierzętach, a po jego zastosowaniu od razu widać efekt. Dodatkowo ma przyjemną konsystencję, szybko się wchłania i, co w obecnej sytuacji dla mnie ważne, jest łatwo dostępny. Krem na dzień +30 marki Pause z efektem Zaffiro oparty jest na nowoczesnej technologii, dzięki której można pozbyć się pierwszych delikatnych oznak starzenia się skóry. Po jego nałożeniu zauważycie, że twarz jest bardziej ściągnięta, a przy tym odpowiednio mocno nawilżona. Kosztuje 119 zł za 50 ml – to uczciwa cena, zwłaszcza przy dobrej wydajności i błyskawicznych efektach. Mam dla Was, aż 30% zniżki na wszystkie kosmetyki marki Pause – użyjcie kodu „TOPPAUSE19” (promocja będzie ważny od dzisiaj do 19.01.2020).

2. Best task-specific cosmeticIn

   this case, it comes down to tackling discolouration. For me, the greatest problem is inflammation spots that appear with zits. A cosmetic that will battle this problem has to stand out with high concentration of active ingredients that give great effect in a short amount of time – for example, it can be vitamin C. However, that’s not all – it needs to penetrate the deeper layers of skin and increase the effect. It should also quickly absorb into the skin and have light texture to shorten the time before the application of another substance – face cream. My favourite product turned out to be brightening ampoules with vitamins and nutrients by Balneokosmetyki. Among its ingredients, you’ll find vitamin C, restructuring complex, active complex of liquorice, water lily, bearberry, lemon, mulberry, and Japanese tangerine extracts. The effect is concentrated on brightening the complexion and bringing back its lustre. The ampoules owe their place in the ranking due to the fact that they can be used throughout the year (similar products can be use only during the autumn-winter season). For a package that has five ampoules, and each will be enough for up to three uses, you’ll pay less than PLN 60. A 15-day treatment will help you to get rid of sun, hormonal, and acne discolouration (unfortunately, it can’t be used while pregnant). Now, you can use a discount code “styczeń” to get all products for 20% less.

* * *

2. Najlepszy kosmetyk do zadań specjalnych
   W tym przypadku chodzi o rozprawienie się z przebarwieniami. U mnie największym problemem są stany zapalne, które powstają wraz z wypryskami. Kosmetyk, który sprosta temu wyzwaniu, musi wyróżniać się wysokim nasyceniem składników aktywnych, dających zauważalny efekt w krótkim czasie – na przykład może być to witamina C. Ale to nie wszystko – musi przenikać do głębszych warstw skóry i potęgować ich działanie. Powinien też szybko się wchłaniać i mieć lekką konsystencję, by umożliwić jak najszybsze nałożenie kolejnego specyfiku – kremu do twarzy. Moimi faworytami okazały się rozjaśniające ampułki witaminowo-odżywcze od Balneokosmetyki. W ich składzie znajdziemy witaminę C, kompleks restrukturyzujący, aktywny kompleks ekstraktów z lukrecji, lilii wodnej, mącznicy lekarskiej, cytryny, morwy i mandarynki japońskiej. Działanie skoncentrowane jest na rozjaśnieniu cery i nadaniu jej blasku. Pierwsze miejsce na podium ampułki zajęły przede wszystkim dzięki możliwości stosowania ich przez cały rok (podobne preparaty najczęściej mogą być używane jedynie w okresie jesienno-zimowym). Za opakowanie, w którym znajdziemy pięć ampułek, z czego każda wystarcza na trzy użycia, zapłacimy niecałe 60 zł. Piętnastodniowa kuracja pozwoli nam pozbyć się przebarwień zarówno tych posłonecznych, hormonalnych jak i potrądzikowych (niestety, nie można używać go w ciąży). Teraz warto skorzystać z promocji, aby kupić je oraz cały asortyment o 20% taniej – wystarczy użyć kodu rabatowego: „styczeń”.

3. Best face cleansing gel 

   This is my third bottle of  „Purifying Facial Cleanser" by D’Alchemy  – I love it and I’ll still use it for a very long time. I don’t want to bore you with commendation for a company, but this company can be really praised for hours on end. I’ll enumerate a few advantages that convinced me to reach for consecutive packages of this product.   First of all the fragrance – the brand’s philosophy is creating the fragrance so that we immediately feel better (like at-home aromatherapy). The gel, which contains, among others, apple, pear, pomegranate, and papaya extracts as well as essential oils extracted from grapefruit, tangerine, and orange, provides you with a blend of fresh and slightly citrus nose – really, for me it’s an ideal blend.  

   Secondly, it’s not only a product for cleansing residual make-up (this is attained by almost all gels). The reason why it stands out is that it doesn’t disrupt the hydrolipid balance and that it protects our natural pH – it’s extremely important as it is rarely found in cosmetics of this type (if we don’t remember about restoring the appropriate pH of our skin, the makeup won’t stay and it may crease and roll).  

   Thirdly, D’Alchemy has an exceptional way of storing all of its products – the black colour of the bottles does matter (the colour of the bottle decides about the amount of the light radiation that gets inside), D’Alchemy uses special biophonic glass that helps to maintain valuable properties of plant-derived ingredients (their gel is the only D’Alchemy product that doesn’t come in a glass container – that’s due to the risk of breaking and for safety reasons).  

   If you were wondering what else to order, they’ve got a really great under eye cream (AgeDelay Eye Concentrate), face mist/toner with a wonderful fragrance (Hydrating Dew Toner), and regenerating face oil (Intense Skin Repair Oil). Specially for you, the brand has prepared a discount code. If you use “MLE20”, you’ll get a 20% discount on all products (the discount is valid from today until the end of January).

* * *

3. Najlepszy żel do mycia twarzy
   To moja trzecia butelka żelu „Purifying Facial Cleanser" od D’Alchemy  – uwielbiam go i nie zamierzam z niego rezygnować jeszcze przez długi czas. Nie chcę Was zamęczać wyrazami uznania, ale tę markę można wychwalać i wychwalać. Wymienię za to kilka zalet, które mnie przekonały do sięgania po kolejne opakowania.

   Po pierwsze zapach – filozofią marki jest kreowanie jego w taki sposób, że od razu czujemy się lepiej (taka domowa aromaterapia). Żel, w którego skład wchodzą między innymi ekstrakty z jabłek, brzoskwini, granatu, papai oraz olejki eteryczne z grapefruita, mandarynki i pomarańczy, tworzą kompozycję świeżego, lekko cytrusowego bukietu – naprawdę dla mnie jest to miks idealny.

   Po drugie jest to nie tylko produkt do zmywania resztek makijażu (tę rolę właściwie spełnia każdy żel). Jego przewaga polega na tym, że nie zaburza równowagi hydrolipidowej skóry, czyli chroni jej naturalne pH – to jest bardzo ważne i rzadko spotykane przy tego typu specyfikach (jeśli nie zadbamy po umyciu twarzy o przywrócenie pH, gorzej będzie trzymał się makijaż, może się także zważyć).

   Po trzecie D’Alchemy ma wyjątkowy sposób przechowywania wszystkich produktów – nie bez znaczenia jest czarny kolor butelek (od barwy szkła zależy długość fal promieniowania świetlnego, przedostających się do wnętrza), D’Alchemy korzysta ze specjalnego szkła biofotonicznego, które pomaga zachować cenne właściwości składników roślinnych (żel to jedyny produkt w ofercie D’Alchemy, który nie jest w szkle – z uwagi na bezpieczeństwo i ryzyko stłuczenia).

   Gdybyście zastanawiały się jaki jeszcze zmówić produkt od tej marki to naprawdę świetny jest krem pod oczy (Age‑Delay Eye Concentrate), pięknie pachnąca mgiełka/ tonik do twarzy (Hydrating Dew Toner) oraz regenerujący olejek do twarzy (Intense Skin Repair Oil). Specjalnie dla Was marka przygotowała kod promocyjny na hasło „MLE20” otrzymacie 20% zniżki na cały asortyment (promocja trwa do dzisiaj do końca stycznia).

4. Best under eye cream

   The so-called “must have” of every woman that is tackling dark under eye circles. Previous months weren’t too merciful for me – this serum allowed me to get rid of the fatigue visible on my face.  A good under eye cream should have three traits – it should be moisturising, regenerating, and nourishing. Basiclab is an ideal mix and that’s why it found its way to “Top cosmetic hits of 2019”. Additionally, the formula was created to minimise the risk of allergic reactions – the serum is recommended for the most sensitive skin. I also need to add that this cosmetic never ends – it’s really efficient and it will last for a few months. Basiclab has prepared a special promotion for you – when buying this under eye cream, you’ll also receive a micellar lotion – grab the link  here.

5. Best face mask

   It’s the already mentioned face mask that was recommended by my cosmetologist. "Purifying Probiotic Masque" by Image – it is a face mask containing a probiotic and prebiotic intended for problematic, seborrhoeic, and zit-prone skin. It works wonders when it comes to acne and black heads. It seems to me that there are multiple products of this type on the market, and yet it's still difficult to find an ideal face mask. I’m glad that despite its high price, I bought the product and it went straight to this list. This face mask can be used by pregnant women. It is perfect for attenuating inflammation and decreasing swelling. It also disinfects post-acne wounds, gets rid of bacteria, and brightens complexity, and it is also easy to rinse off – it doesn’t solidify to stone (I hate that effect).

* * *

4. Najlepszy krem pod oczy
   Tak zwany „must have” każdej kobiety borykającej się z cieniami pod oczami. Ostatnie miesiące nie były dla mnie łaskawe – to serum pomógł mi „zdjąć” zmęczenie widoczne na mojej twarzy.  Dobry krem pod oczy musi posiadać trzy cechy – powinien być nawilżający, regenerujący i odżywczy. Basiclab to idealny miks dlatego dziś ląduje w „Kosmetycznych hitach 2019 roku”. Dodatkowo, formuła została stworzona tak, aby zminimalizować ryzyko wystąpienia reakcji alergicznych – serum jest polecany nawet do najbardziej wrażliwej skóry. Muszę także napisać, że ten kosmetyk się nie kończy – jest super wydajny i opakowanie spokojnie wystarcza na kilka miesięcy. Basiclab specjalnie dla Was przygotowało promocję – kupując serum pod oczy otrzymacie płyn micelarny gratis – link tutaj.

5. Najlepsza maska do twarzy
   To właśnie wspomniana wcześniej maska, polecona przez panią kosmetolog. "Purifying Probiotic Masque" marki Image- czyli maska z probiotykiem i prebiotykiem przeznaczona dla skóry problematycznej, łojotokowej, z tendencją do wyprysków. Prawdziwe zbawienie przy trądziku i zaskórnikach. Mam wrażenie, że na rynku jest dostępnych naprawdę wiele rodzai i wciąż przybywa nowych, a i tak ciężko jest znaleźć tę idealną. Cieszę się, że mimo dość wysokiej ceny, dałam się przekonać do tego produktu, bo teraz trafił na moją listę. Tej maski mogą używać kobiety w ciąży, bardzo skutecznie łagodzi stany zapalne i zmniejsza obrzęki. Odkaża także rany po trądziku, usuwa bakterie i rozświetla cerę, no i łatwo się zmywa – nie zastyga na twarzy jak kamień (nie znoszę tego efektu).

6. Best BB cream

   When I do my everyday makeup, I like using BB cream and avoid burdening the skin with heavy foundations – I haven’t found a foundation that wouldn’t lead to black heads. This year, I tested BB cream by Bioderma, Vichy, and Miya – and I recommend the last one. As the only one from the three, it concealed the imperfections and cared for the skin at the same time (by moisturising it). It also protected against the sun (SPF30). The colour is very important for me – I’ve got a fair complexion and if I choose a wrong shade, everyone can immediately spot the dark lines. Miya offers two options – light and dark. It may seem that the shade doesn’t match, but after a moment it will blend with your natural skin tone. You can see this effect on today’s photos (I have nothing on apart from this BB cream). What’s important, it comes at half of the price of Bioderma and Vichy. If that’s not enough, Miya BB is the only product that is not tested on animals. Miya has also prepared a code for you: with “mle25”, you will receive a 25% discount on all products.

* * *

6. Najlepszy krem BB
   W codziennym makijażu wolę sięgać po kremy BB i nie obciążać skóry ciężkimi podkładami – jeszcze nie znalazłam takiego, który nie powodowałby u mnie zaskórników. W tym roku wypróbowałam kremy marek Bioderma, Vichy i Miya – polecam ten ostatni. Jako jedyny z tej trójki maskował niedoskonałości, jednocześnie pielęgnując cerę (dobrze ją nawilżając) i chronił przed słońcem (SPF30). Bardzo ważny jest dla mnie kolor – mam dość jasną karnację i jeśli nieodpowiednio dobiorę barwę, od razu widać wyraźne odcięcia. Miya ma do wyboru dwie opcje – jasną i ciemną. Może nam się wydawać, że kolor nie pasuje, ale wystarczy chwila, by stopił się z naszą naturalną tonacją. Efekt możecie zauważyć na dzisiejszych zdjęciach (nie mam nic poza BB). Co ważne, jest też o połowę tańszy od Biodermy i Vichy. Jakby zalet było mało, Miya BB jako jedyna z wymienionych nie jest testowana na zwierzętach. Miya również przygotowała dla Was kod: „mle25” , z nim otrzymacie 25% zniżki na cały asortyment.

7. The best body scrub – Love me green

   A perfect body scrub has to be based on natural ingredients (plastic beads are a profanation and a joke – they should be banned), be non-irritant to the skin on our hands, and not leave a greasy layer. There’s only one winner in this category – Love Me Green scrub. I won’t hide that I’ve been very attached to this brand since the discovery of their body balm (I’ve already used a million litres of it). While pregnant, a body scrub and body balm are the basics. Love Me Green is the only brand that is based only on plant-derived active ingredients like oils and plant extracts. It is paraben, silicone, and mineral oil-free. You won’t find there phenoxyethanol or EDTA. It’s not tested on animals, it has an eco-friendly packaging, and it’s safe for pregnant women. With “Green2020”, you’ll receive a 20% discount on all products in your shopping card (the code is valid from today until the end of January).

8. Best hair product

   In my opinion, it’s Kevin Murphy. There’s a chance that you don’t know – it was the first company to introduce fully eco-friendly packaging – all products are packed with the use of recycled plastic from ocean rubbish. I tested a few cosmetic lines: purple Blonde.Angel (it delicately washes off the yellow hue, pink Rose.Rinse (for thin and dyed hair – it’s a great set), but the best product for me is blue Rapair-Me with regenerative properties. I need to admit that since I started using these cosmetics regularly, I can wash my hair less often. That’s an advantage that gets an A+.

* * *

7. Najlepszy peeling do ciała – Love me green
   Idealny peeling do ciała musi być naturalny (plastikowe kuleczki to profanacja i jakiś żart – powinny być zakazane), nie podrażniać naskórka dłoni i nie pozostawiać tłustej powłoki na skórze. W tej konkurencji zwycięzca może być tylko jeden – peeling Love Me Green. Nie będę ukrywać, że jestem przywiązana do tej marki od czasu odkrycia ich balsamu do ciała (zużyłam milion litrów). Będąc w ciąży peeling i balsam to dla mnie podstawa. Love Me Green jest marką, która bazuje wyłącznie na roślinnych składnikach aktywnych jak olejki i wyciągi roślinne. Nie posiada parabenów, silikonów, pochodnych olei mineralnych z przemysłu petrochemicznego, Phenoxyethanolu, czy EDTA. Nie jest testowany na zwierzętach, ma ekologiczne opakowania i jest bezpieczna dla kobiet w ciąży. Z kodem „Green2020” otrzymacie 20% zniżki na wszystko z koszyka (kod obowiązuje od dziś do końca stycznia).

8. Najlepsze kosmetyki do włosów
   Według mnie bezkonkurencyjny jest Kevin Murphy. Możliwe, że o tym nie wiecie – to on jako pierwszy zadbał o całkowicie ekologiczne opakowania – wszystkie jego produkty są wykonane z plastiku recyklowanego z oceanicznych śmieci. Przetestowałam kilka serii: fioletową Blonde.Angel (delikatnie zmywa żółty odcień), różową Angel.Rinse (do włosów cienkich i farbowanych – bardzo fajny zestaw), natomiast najbardziej przypasowała mi linia niebieska Repair-Me do regeneracji. Muszę też przyznać, że od kiedy zaczęłam regularnie używać tych kosmetyków, mogę rzadziej myć włosy, a to zaleta, która zasługuje na ocenę celującą.

emolientowy płyn oczyszczający marki NIOD (jest delikatny i nie napina skóry po umyciu twarzy) / „Voicemail Masque” marki NIOD, to całonocna maska do twarzy (działa odmładzająco – już po pierwszym użyciu widać różnicę) / olejek arganowy 100% marki Timeless (doskonale nawilża skórę – używam go codziennie) /  serum z witaminą C (20%) i E oraz kwasem ferulowym marki Timeless (przeczytacie o nim w moim starszym wpisie) / „Shine Stopper” marki Paula's Choice, to baza matująco-wygładzająca (jeśli Wasza cera ma tendencję do błyszczenia się to koniecznie kupcie ten krem – problem zniknie) / „Resist – Youth-Extending Daily Hydrating Fluid SPF 50” marki  Paula's Choice – nawilżająca emulsja przeciwsłoneczna SPF 50 (obowiązkowy kosmetyk nie tylko w lecie) /  „Skin Perfecting 8% AHA Gel Exfoliant” marki  Paula's Choice – żel złuszczający z 8 % kwasem glikolowym (złuszcza i działa przeciwzapalnie, przy tym wpływa na skórę kojąco i łagodząco – super kosmetyk)

9. The best cosmetic on-line store

   I shop most frequently at Cosibella.pl. They have plenty of great brands, and there are some that are available only at their store – A.Florence, Timeless, NIOD, or Paula’s Choice. Cosibella is the first known store which sends the following message immediately after you place an order: “We’ve just started packing your order in accordance with the Zero Waste philosophy. You won’t find plastic among the materials that we use for packing products. There are only: – paper Scotch tape; – biodegradable filler; – cardboard made of recycled materials; Your order will be safely and environmentally-friendly packed and delivered.” That’s a great move, won’t you agree?

10. Makeup cosmetics that

I used until I reached the very bottom.- Liquid blush by Bobbi Brown – it was a limited edition so I can’t give you the link – since this brand tests their cosmetics on animals, I’d rather buy something different. Can you recommend me any liquid blush?

– Brow pencil by Eveline – it costs PLN 24 and is available in Rossmann. Before, I used a brow pencil by Benefit and I don’t see a reason for overpaying.

– Fenty Beauty Foundation (by Rihanna) – I wrote that I use a BB cream on a daily basis, but if I have a night out with my friends, a date with my husband, or a family event, I like to put on something “stronger”. Fenty is another product that was recommended by my cosmetologist. It’s great as it doesn’t stain the clothes and stays on for long. When choosing the shade take a one-tone lighter shade than the one that blends perfectly with your skin during the test. All of the products by this brand become darker over the day.

   I wish you a swinging party for New Year's Eve and see you in a few month's time. I’ll try to get back as soon as possible. Aha! Everyone who wants to leave a comment should add the name of their favourite cosmetic at the end of it.

* * *

9. Najlepszy sklep internetowy z kosmetykami
   W Cosibella.pl najczęściej robię internetowe zakupy. Mają mnóstwo świetnych marek, kilka z nich można dostać tylko u nich, między innymi A.Florence, Timeless, NIOD czy Paula's Choice. Cosibella jest też pierwszym znanym mi sklepem, który po zamówieniu kosmetyków wysyła maila o takiej treści: „ Właśnie rozpoczęliśmy pakowanie Twojej paczki w zgodzie z ideą Zero Waste. Wśród materiałów, z których korzystamy nie znajdziesz plastiku, a jedynie: – papierową taśmę klejącą; – biodegradowalny Skropak; – karton z materiałów pochodzących z recyklingu; Twoja przesyłka będzie bezpiecznie zapakowana i jednocześnie przyjazna środowisku.” Same przyznajcie, że to fajny ruch.

10. Kosmetyki do makijażu, które zużyłam do ostatniej kropli i maźnięcia.
– Róż do policzków w płynie Bobbi Brown – była to limitowana edycja, więc go nie podlinkuję – ponieważ ta marka testuje kosmetyki na zwierzętach, wolałabym teraz kupić coś innego. Czy możecie polecić mi jakiś róż w płynie?
Kredka do brwi Eveline – kosztuje 24 złote i można kupić ją w Rossmannie. Wcześniej  używałam kredki z marki Benefit i nie widzę potrzeby przepłacania.
– Podkład Fenty Beauty (marka Rihanny) – pisałam, że na co dzień używam BB, ale jak mam jakieś wyjście z przyjaciółkami, randkę z mężem lub imprezę rodziną, wolę nałożyć coś „mocniejszego”. Fenty to kolejny produkt polecony przez panią kosmetolog. Jest świetny, bo nie brudzi ubrań i bardzo długo się trzyma. Przy doborze barwy weźcie o ton jaśniejszą niż idealnie zlewająca się z cerą podczas testu. Wszystkie podkłady tej marki po jakimś czasie ciemnieją na twarzy.

   Życzę Wam wspaniałej zabawy sylwestrowej i do zobaczenia za kilka miesięcy. Postaram się do Was wrócić najszybciej, jak to będzie możliwe. Aha! Każda z Was, która chce zostawić komentarz niech doda na końcu nazwę ulubionego kosmetyku tego roku.

 

Last Month

     In my movie rankings, you’ll find plenty of options whose final scene takes place during the Christmas time. This year, like the protagonist of “Bridget Jones's Diary” or “Miracle on 34th Street”, I had the feeling that suddenly everything is in the right place, and that the not so nice trials and tribulations from the last few months sink into oblivion and I don’t remember happier holidays than these. I hope that you’ve spent this time among your nearest and dearest and you smiled all the time. I’d like this month to last as long as possible. That’s why I was pleased to prepare today’s Last Month post – check out the photos from the last couple of weeks filled with the smell of tangerines, Christmas tree, sprinkled with flour for rolling out dough, and with lots of family love.

* * *

   W moich filmowych rankingach znajdziecie sporo pozycji, których końcowa scena rozgrywa się w trakcie Świąt Bożego Narodzenia. W tym roku, niczym bohaterka "Dziennika Bridget Jones" czy "Mikołaja z 34 ulicy" miałam wrażenie, że nagle wszystko znalazło się na właściwym miejscu, że nie zawsze miłe przygody z ostatnich kilku miesięcy odchodzą gdzieś w dal i że nie pamiętam szczęśliwszych Świąt niż te. Mam nadzieję, że ten czas upłynął Wam wśród bliskich, a uśmiech nie schodził z Waszych twarzy. Chciałabym, aby ten miesiąc trwał jak najdłużej, dlatego z przyjemnością przygotowywałm dla Was dzisiejsze zestawienie – zapraszam do zdjęć z ostatnich kilku tygodni wypełnionych zapachem mandarynek, choinki, oprószonych mąką do rozwałkowywania ciasta na pierniki i z mnóstwem rodzinnego ciepła. 

Czyżby to kadr z kulinarnego bloga? Nie! To śniadanie u Zosi, na które uwielbiamy wpadać przed spacerem po Orłowie (ale jajko w koszulce to akurat dzieło jej męża ;)). 
1. Wspomniane wcześniej Orłowo. // 2. Moje ulubione dekoracje świąteczne. // Znacie tę legendę o tym, że to mężczyzna zawsze musi czekać na kobietę? U mnie jest dokładnie na odwrót. // 4. Mój zamrażalnik. W kolejnym odcinku ecostories, który możecie znaleźć na moim Instagramie, mówiłam o tym, w jaki sposób wykorzystać jedzenie, które zostanie nam po Świętach. Andrzejkowy wieczór. 1. Mini Wigilia firmowa. // 2. Ulubione skarpetki miesiąca. Pokazywałam je w tym wpisie. // 3. Szukamy idealnej choinki. // 4. Cekiny. Kiedyś ich nie znosiłam – dziś uwielbiam. //Uwielbiam to zestawienie kolorów. 
Gdy drzemka kończy się szybciej niż planowałam…Chciałam Wam polecić tę książkę, ale podobno jest teraz kompletnie nie do dostania :). Kupujcie jak tylko wróci do księgarni!
Biuro elfa. 1. Przygotowywanie świątecznych wieńców w pracowni florystycznej "Narcyz" to już nasza coroczna tradycja. // 2. Świąteczne artykuły w tym roku rozsadziły system! A raczej serwer :). Dziękuję Wam za ponad pięć milionów odwiedzin! Link do wpisu o świątecznych tradycjach znajdziecie tutaj. // 3. Wyprowadzamy Portosa. // 4. Eskpresowy poczęstunek dla dziewczyn z MLE Collection. Olej z nasion opuncji figowej i owoców róży rdzawej, mleczko pszczele, miód, olej arganowy to tylko kilka z wielu skutecznych i jednocześnie naturalnych substancji pozwalającyh zachować młody wygląd skóry. Marka Bioagadir wykorzystała je do stworzenia serum, które już po tygodniu poprawia wygląd skóry. Serum, mimo zawartości olejów jest niekomodogenny (nie zatyka porów) i sprawdzi się jako baza pod makijaż. To był jeden dzień… Nasza dama już wybrana. 
Biały kolor zimą to mój ulubiony pomysł na strój w stylu "dziewczyny Bonda". Cały wpis znajdziecie tutajOstatnie ustalenia i… właściwie zamykamy MLE Collection na okres Świąt. Ten sezon był dla nas naprawdę pracowity – w którymś momencie z trudem łączyłam już bycie mamą (zawsze na pierwszym miejscu), blogowanie i prowadzenie marki odzieżowej – wsparcie mojej kochanej asystentki Moniki było naprawdę nieocenione! Chwila wytchnienia, gorąca herbata i zdrowe ciasteczka to miłe zakończenie pracy.  Czajnik powyżej jest od marki Russell Hobbs (seria Inspire). Jeśli ktoś planuje zakup czajnika, tostera czy ekspresu do kawy, to kupując go tutaj i rejestrując zakup dowolnego produktu Russell Hobbs z serii Inspire lub Retro można odebrać gratis zestaw dwóch elektrycznych młynków do soli i pieprzu.Domek z piernika w wersji błyskawicznej. 1. Chwila oddechu. // 2, 3 i 4. Święta z dziećmi są najlepsze. //Wielbłąd runął na deskę dwie sekundy po zrobieniu tego zdjęcia. 
Gdy przygotowujesz zdjęcie na Instagram…… a wszyscy próbują pomóc. Świąteczne detale. Nie chcę tego sprzątać i żegnać na cały rok!Ubieramy się na zimowy spacer. A w moich nogach ukochany reniferek Portosa. Czapka od PomPoms towarzyszy mi już kolejny sezon. Jest wyjątkowo ciepła i zawsze dobrze leży. Chociaż Gosi ostatnio na blogu mniej (niebawem wróci do Was z nowym wpisem i się wytłumaczy ;)) to nie ma dnia, aby nie wysłała mi jakiegoś mema, linku do artykułu o skutecznych sposobach na usypianie dzieci czy książki, którą właśnie czyta. Dzielę się wieć z Wami jej ulubioną pozycją z ostatniego miesiąca. "Wszystko zaczyna się w głowie" autorstwa Karoliny Cwaliny-Stępniak (na zdjęciu widoczny jest również ten kalendarz) ma pomóc czytelniczce zrealizować swoje cele, chociaż Karolina od razu uprzedza, że nie zawsze będzie łatwo. Jeśli lubicie poradniki motywacyjne to Gosia melduje, że ten Wam się spodoba. I jeszcze raz! A ile razy Wy dorabiałyście w te Święta pierniczki?Świątecznhy bałagan. Ubieranie choinki zostawiliśmy w tym roku na sam koniec przygotowań, dokładnie tak, jak wtedy gdy byliśmy dziećmi i nie można się było za to zabierać przed Wigilią. Szukamy powoli pierwszej gwiazdki. Zaraz się przebieramy i ruszamy na pierwszą w życiu kolację wigilijną w czwórkę. 
Za kulisami. Karp z rodzynkami. Może nie dostałam najbardziej fotogenicznego kawałka, ale uwierzcie, że był genialny.Każdy chce wziąć na ręce tego małego skrzata. Spotykacie się na "resztkówkę"? To świetny sposób, żeby jedzenie się nie zmarnowało! 

Świąteczny poranek z kawą w ulubionym kubku. Cieszymy się każdą chwilą!

* * *