
Wpis powstał we współpracy z marką Clochee, Veoli Botanica, Topestetic, Polemika, Sosoxy i szkołą języka angielskiego Akcent.
Po paru miesiącach „umilaczowej ciszy” pomyślałam, że po prostu wyszłam z wprawy. W swoim notatniku miałam mnóstwo zapisanych myśli, ciekawostek, linków do artykułów, print-screenów z tytułami książek, przepisów na śliwki, wypatrzonych ubranek dla dzieci i ciekawych adresów – wszystko idealnie nadające się na koniec lata i początek września. Gdy jednak do nich usiadłam, aby stworzyć dzisiejszy wpis, wydały mi się jakieś takie za bardzo „moje”, a za mało „hot”. Notatki „słajpnęłam” więc na bok i postanowiłam poszukać w sieci czegoś ciekawszego, czegoś co sprawi, że wszystkie wejdziemy w klimat „back to school” niczym bohaterki „Gossip girl”.
Zaglądam na modowe portale czołowych magazynów, odwiedzam kilka moich ulubionych blogów sprzed lat (z „najnowszymi artykułami” datowanymi na pierwszą połowę 2022 roku…), przeszukuję „The Guardian” i „New York Times”, tonę w instagramowej masie polecajek, które głównie podnoszą ciśnienie i demotywują mnie do działania. Odsłuchuję kilka podcastów i coś tam nawet notuję, ale nie opuszcza mnie wrażenie, że Internet ma dla mnie coraz mniej do zaoferowania i nawet jego perfekcyjne algorytmy nie są w stanie podsunąć mi pod nos czegoś naprawdę interesującego. Czegoś, co sprawiłoby, że myśl o wrześniu stałaby się słodka i miła jak gorąca szarlotka pod pianką z ubitych białek.
Z inspiracyjnej stagnacji wyrwało mnie zdanie przeczytane w starym numerze magazynu Znak, które przeniosło moje myśli do świata dzieciństwa i najciekawszych szkolnych przygód pewnej rudowłosej dziewczynki. „Anna Shirley była mistrzynią w odnajdywaniu nowości i świeżości w tym, co pozornie nudne i nieciekawe”. No tak. To, co powszechnie znane i lubiane mało kogo zaskoczy i zainteresuje. Ten, kto odnajduje ukryte skarby, budzi znacznie większe poruszenie. A ten, kto potrafi dostrzec te skarby w najprostszych rzeczach, ten odnalazł klucz do szczęścia.
Gdzieś przeczytałam, że sierpień to niedziela wszystkich miesięcy. Wciąż jest słodko, ale nad głową wisi już „wrześniedziałek”. Pamiętam dobrze to uczucie z dzieciństwa i nie wspominam go miło, ale z wiekiem udało mi się je ujarzmić do tego stopnia, że pokochałam jesień. Potrzeba było do tego trochę wyobraźni, choć nowocześniej byłoby pewnie napisać „afirmacji” i „mindfullness”. Ale ja odrzucam w tym dzisiejszym artykule nowo-mody i pójdę za przykładem piegowatej bohaterki z Zielonego Wzgórza, która już sto lat temu doskonale znała te metody. Ania ma swoje pasje i marzenia jak każda z nas w jej wieku. Przeżywa typowe dla wszystkich doświadczenia – zawieranie przyjaźni, niepewność wobec swojego wyglądu, problemy szkolne, codzienne smutki i wyzwania życia codziennego. Radzi sobie z nimi perfekcyjnie, dzięki swojej fantazji i pogodzie ducha. I chociaż ta radość wydaje się czasem nieco naiwna, napędza i dodaje siły wtedy, gdy w życiu pojawią się chmury na horyzoncie. Dziś postaram się więc wcielić trochę w tę rolę, dzieląc się z Wami drobiazgami, które nakierują nasze myśli w dobrą stronę.

Zdecydowana większość książek znajduje się teraz w naszej obecnej sypialni na regale. Ale w salonie też nie może ich przecież zabraknąć. Przeszklony regał to także efekt naszych wspólnych działań z firmą Libor i biurem projektowym Loft.

1. Mundurek (nie)szkolny.
Domyślam się, że nie pamiętacie już dźwięku pierwszego dzwonka – tak przynajmniej jest w moim przypadku. Uczennice i uczniowie nie są jednak jedynymi osobami, które czeka w przyszłym miesiącu mały remanent w garderobie. Wraz z końcem wakacji wiele z nas zaczyna ubierać się inaczej. Z różnych powodów – tych bardziej prozaicznych (jak rozpoczęcie roku akademickiego) lub nieco wyimaginowanych (jak miłość do jesienno-zimowej mody). Dla jednych i dla drugich (i dla tych z Was, które mają zupełnie inaczej i najchętniej przez cały rok chodziłyby w lnianych letnich sukienkach) mam fajny podcast od Freakery o stylu „quiet luxury”, „Ivy League” (narodzonym na prestiżowych, amerykańskich uczelniach o nonszalanckim i jednocześnie eleganckim charakterze) oraz „preppy”, który stał się podwaliną dla najbardziej kultowych modeli Ralpha Laurena (także w szkolnym stylu).
Jestem pewna, że po jego przesłuchaniu nabierzecie ochoty na koszulę połączoną z garniturową spódnicą. A jeśli będzie inaczej, to zwracam abonament za subskrypcję bloga (he, he, he…).

błękitna sukienka z rękawkiem – Sophie (po starszej siostrze) // niebieska sukienka w prążek – H&M // szara szmizjerka – MLE
2. Syndrom białych skarpetek.
Koniec sierpnia od kilku lat oznacza dla mnie przegląd dziecięcej szafy, odkładanie na bok tego, co już za małe i robienie listy rzeczy, których brakuje. Na pierwszym miejscu zwykle znajdują się białe skarpetki. Takie co i do sandałów i bardziej eleganckich butków będą pasować. Naszukałam się ich w internecie, bo te idealne były zawsze absurdalnie drogie, a te tańsze dostępne tylko w rozmiarze dla noworodka (który jak wiadomo, od poniedziałku do piątku chodzi w lakierkach). Mamom polecam więc ten sklepik, gdzie znalazłam dwa bardzo fajne modele. Jeden z nich widzicie na poniższym zdjęciu.

Ażurowe skarpetki ze sklepu Sosoxy. Wykonane z bawełny, idealne na lato i jesień, miękkie i przewiewne. I kosztują niecałe 10 złotych ;). Dostępne także w rozmiarach damskich. Buciki są od marki Pisamons.
A jeśli już zaopatrzycie się w odpowiednią liczbę skarpet dla Waszych pociech (powiem tylko, że są tam też takie same opcje dla dorosłych) i chcecie wyposażyć plecaki waszych dzieci czy kupić im nowe ubranka, to już Wam zazdroszczę. Jestem jedną z tych mam, która woli robić zakupy dla dzieci niż dla siebie. Pewnie dlatego, że nie wiążą się z nimi te wszystkie obciążające myśli dotyczące tego, czy „to pasuje do mojej figury”, czy ktoś (czytaj: niektóre komentatorki bloga) nie powie, że "jestem na to za stara", albo "czy ten sweter nie znudzi mi się po dwóch miesiącach"… W przypadku ubrań dla dzieci żadna z tych obaw nie dochodzi do głosu. Za to przyjemność z zakupu większa, bo cieszę się nie tylko ja, ale jeszcze moje największe szczęście. Jaki z tego wniosek? Że bardzo łatwo wpaść w spiralę zakupów.
I chociaż plecaki moich dzieci są z Zary, to marzy mi się, aby ich garderoba, zabawki i wszystkie przedszkolne gadżety pochodziły tylko od zrównoważonych marek, najlepiej polskich. Jak mi to wychodzi, to pewnie wiele mam się domyśla. Poniżej podsyłam linki do sprawdzonych adresów, gdzie łatwiej jest odszukać najpiękniejsze i i najfajniejsze rzeczy do szkolnej wyprawki.

3. Nic nowego… tylko to, co naprawdę się sprawdza.
Podobno najciekawsze i najlepsze kosmetyki to te podejrzane u influencerek trochę mimo ich woli. Te wcale nie najpiękniejsze, ani nie te, które rzucają się w oczy na marmurowym blacie, tylko te schowane w kosmetyczkach, w ubrudzonych i powyciskanych tubkach. Albo te, które pojawiają się u nich regularnie. Ja nie robię wielkich pielęgnacyjnych roszad z okazji kończącego się lata, bo jestem dobrze zaopatrzona i nie widzę potrzeby, aby zmieniać to, co się sprawdza. Mam swój ulubiony balsam do ciała (z którego korzysta CAŁA rodzina, bo jest delikatny, nawilżający, ale nie tłusty, no po prostu idealny), krem na dzień, który kupię znów, gdy tylko się skończy i coś, co podtrzymuje moją opaleniznę skoro sierpniowa pogoda nie pozwala nad nią pracować…
Poniżej znajdziecie kilka produktów, które sprawdziły się latem i… jestem pewna, że zostaną ze mną do sylwestra. Mam dla Was sporo kodów zniżkowych, więc to jest ten dzień, w którym robimy przegląd nie tylko dziecięcych szaf, ale także łazienkowej szuflady. Od razu widać na zdjęciu powyżej, że przyszły do nas nowe przybory przedszkolne, które mama postanowiła od razu przetestować (bo ileż można malować Elsę!?). 
– Ujędrniająca maska booster od Clochee
Używam jej zarówno jako maski (nakładamy grubszą warstwę i zmywamy po 10 -15 minutach) albo jako krem na noc i wtedy nakładam cieniutką warstwę. Skóra nad ranem jest miękka, nawilżona, ma się wrażenie jakby była gęstsza. Maska posiada 22 składniki aktywne – w tym sok z aloesu, hibiskus z Malezji, emblika (agrest indyjski stosowany w medycynie ajurwedyjskiej), antyoksydanty, witaminy, prebiotyki, adaptogeny (substancje, które ułatwiają funkcjonowanie skóry nawet w trudnych warunkach). Kosmetyki marki Clochee pewnie są Wam znane, a jeśli nie to zwróćcie uwagę na bogaty skład i stosunkowo niską cenę (99złotych) za tak wysoką jakość. Dodatkowo możecie teraz skorzystać z kodu KASIATUSK, który da Wam aż 25% rabatu na wszystkie kosmetyki Clochee (z wyłączeniem zestawów przy minimalnej kwocie zamówienia 15 złotych).


– Krem ochronny koloryzujący z SPF 45 Jan Marini od Topestetic
Jedna z moich ulubionych marek kosmetycznych stworzyła krem z filtrem z delikatnym pigmentem, za to bez białej poświaty, tak charakterystycznej dla kosmetyków ochronnych. Po nałożeniu nawilżającego kremu na dzień nakładam obfitą ilość (około długości dwóch palców) tkremu z filtrem od Jan Marini i traktuję to już jako bazę pod delikatny makijaż (później wystarczy dodać odrobinę pudru i różu).
Ten przeciwsłoneczny kosmetyk opiera swoje działanie na filtrach fizycznych (mineralnych) o wysokim stopniu ochrony UVA i UVB na poziomie SPF 45. Posiada wodoodporną formułę utrzymującą się na skórze do 80 minut podczas kąpieli morskich czy nadmiernego pocenia skóry. Krem, jak już wspominałam, nie pozostawia na skórze białej poświaty, a to wszystko za sprawą wysokiej mikronizacji tlenku cynku i dodatku uniwersalnego barwnika, który dostosowuje się do wszystkich typów karnacji. Ma także działanie pielęgnacyjne – zawiera ekstrakt z zielonej herbaty i alfa bisabolol oraz dodatek kompleksu Oil Capture System (niweluje nadmierne błyszczenie skóry). Biorę go na najbliższy wyjazd, ale używam go też na co dzień. I to nie tylko, gdy w Trójmieście jest słonecznie, ponieważ promieniowanie UV wpływa na naszą skórę przez cały rok, także w pochmurne dni. Kosztuje 220 złotych. ale na hasło: KASIA15 otrzymacie 15% rabatu na kosmetyki Jan Marini na topestetic.pl (promocje nie łączą się – akcja trwa do niedzieli do końca dnia, czyli do 27.08.2023r.).

– Hydrofilne masło oczyszczające do twarzy od Polemika
Markę Polemika stworzyła kobieta, która chciała dać sobie i swojej rodzinie tylko to, co bezpieczne i skuteczne. Masełko oczyszczające do twarzy w tubce, które widzicie na zdjęciu, posiada 99,5% składników pochodzenia naturalnego, delikatnie i skutecznie usuwa wodoodporny makijaż (również oczu), oczyszcza skórę z wszelkich zanieczyszczeń oraz z nadmiaru sebum, nagromadzonych na jej powierzchni. Zawiera olej ze słodkich migdałów, masło z mango bogate w antyoksydacyjne witaminy A, C i E oraz działające regenerująco i odżywczo masło Shea. W składzie ma także sproszkowaną zieloną herbatę Matcha, która ceniona jest za właściwości przeciwutleniające, silnie odżywia i rewitalizuje skórę. Sprawia, że jest perfekcyjnie oczyszczona, odświeżona i nawilżona. Nie narusza bariery lipidowej skóry, nie zatyka porów i jest odpowiednia dla każdego rodzaju skóry – również tłustej. Produkt jest odpowiedni dla wegan, kobiet w ciąży oraz karmiących. Opakowanie produktu w całości pochodzi z recyklingu i wykonane jest z tworzywa sztucznego PCR (Post-Consumer Recycled). Kosztuję 72 złotych, ale z kodem MLE20 (ważny do 16 września) będzie o 20% tańszy. Nie zapomnijcie dodać do koszyka mojego ukochanego balsamu!
– Brązujący balsam z algami i masłem kakaowym TOUCH OF SUMMER i kropelki brązujące do twarzy od Veoli Botanica
Duet, który pociesza mnie w deszczowe sierpniowe dni… Chociaż dzisiejszy wpis obfituje w retrospekcje sprzed lat, to akurat w przypadku samoopalaczy wolę sięgać po te najnowocześniejsze. Balsam brązujący od Veoli Botanica (cena regularna 129 złotych, ale mam dla Was kod!) posiada 98,2% składników pochodzenia naturalnego i jest zamknięty w buteleczce ze szkła farmaceutycznego. Balsam ma nie tylko działanie brązujące, ale również pielęgnujące. TOUCH OF SUMMER zapewnia nawilżenie, a ekstrakt z brązowych alg wpływa na intensywne działanie antyoksydacyjne i redukcję negatywnych skutków promieniowania UVA/UVB. Hydronesis® to składnik skutecznie zmniejszający wszelkie nierówności i suche skórki, skwalan z trzciny cukrowej nie tylko nawilża i natłuszcza, ale także opóźnia procesy starzenia skóry. Olej z malin, olej z marchwi, masło kakaowe mają na celu ochronę lipidową skóry oraz zapewniają jej jędrność oraz elastyczność. Nie brudzi ubrań, a mimo to już po pierwszym użyciu daje efekt delikatnej opalenizny bez smug.
Kropelki do twarzy polecałam Wam już w innym wpisie – nadal je używam (nie zliczę już, która to buteleczka). Wystarczy dodać kilka kropel do Waszego ulubionego kremu (na dzień lub na noc), a po paru godzinach twarz będzie wyglądała jak muśnięta słońcem. Idealny produkt, aby przedłużyć lato o kilka tygodni. Kod makelifeeasier23 da Wam aż 23% rabatu na cały asortyment (działa do końca sierpnia).
4. Czy we wrześniu już nie wypada odpoczywać?
W dzisiejszym świecie coraz rzadziej odróżniamy odpoczynek od rozrywki – potrzebujemy jednego i drugiego, ale to pierwsze jest często niedoceniane. Po rozrywkę łatwiej też sięgnąć. Chociaż… Największa platforma streamingowa odcięła się niedawno od sporej części swoich odbiorców. Netflix przystąpił już do ukracania procesu dzielenia się kontem z osobami, które nie mieszkają z nami w domu. Wiele z nas myślało, że ten moment nigdy nie nadejdzie, ale gdy już ziściła się ta filmowo\serialowa apokalipsa część widzów postanowiło poszukać wypełniacza czasu gdzieś indziej. Od kilku sezonów coraz częściej słyszy się narzekania na temat spadającej jakości produkcji sygnowanych czerwonym „N”. No cóż, ostatnia, która naprawdę mnie oczarowała to wspomniana dziś już nie jeden raz Ania. A właściwie „Ania, nie Anna” (chociaż z perspektywy dorosłej kobiety losy Ani wydają mi się raczej materiałem na ciężki melodramat niż bajkę dla dzieci, ale to chyba właśnie zasługa najcudowniejszego talentu autorki, że potrafiła pokazać prawdę o świecie, a jednocześnie uczyć, jak radzić sobie z nią dzięki wyobraźni i radości w sercu). Według Zwierza Popkulturowego to po prostu błędna percepcja. Przeczytajcie i same oceńcie.
Na początek września mam ambitne plany. Wraz z córeczką wracam na balet. Chciałabym publikować dwa podcasty w miesiącu i zdążyć z wydaniem ebooka przed moimi urodzinami… No i języki. Tym samym oznacza to, że na odpoczynek i przeglądanie śmiesznych filmików z przewracającymi się pandami zupełnie już zabraknie mi czasu. Co zrobić. A tak serio, przypominam Wam o jedynym wirtualnym kursie językowym, który się u mnie sprawdził. Platforma do nauki języka „Akcent” jest inna niż większość kursów czy lekcji w internecie. Są to fachowo przygotowane kompletne kursy na każdym poziomie, z nauczycielem i ćwiczeniami, a w wersji Premium możecie również umówić indywidualne konsultacje online z lektorami. Dla osób 12+, bez górnej granicy wieku :).
Jeśli Wy też chcecie się poczuć jak uczennice albo po prostu wyrzucili Was z Netflixa i macie trochę wolnego czasu, to zapiszcie się na taki kurs. Z kodem "MLEnglish" dostaniecie 15% rabatu (nie dotyczy kursów Premium i działa do 26 sierpnia).
5. Przepisy na wynos.
Dieta pudełkowa to wynalazek znacznie starszy niż pierwsze plastikowe opakowanie. Drugie śniadanie, które nasze babcie i mamy pakowały nam kiedyś do plecaków były wyrazem miłości i troski, chociaż spotykały się z różnym odbiorem (niech pierwszy rzuci kanapką ten, kto chociaż raz nie nosił jej w plecaku przez trzy tygodnie). Człowiek idzie do przodu, zostawia gdzieś po drodze dawne jadłospisy, zapomina o nich, szuka wciąż nowego i nowego, ale dzisiejszy wpis jest o tym, co kiedyś się sprawdzało, a zostało zapomniane, tylko w wyniku naszej potrzeby odświeżania i unowocześniania. Tak więc poniżej podaję Wam kilka pomysłów, które sprawdzą się, jeśli zapomnicie zamówić dzieciom posiłku do przedszkola, Wasz uczeń zostaje dłużej w szkole, albo chcecie zjeść coś fajnego w pracy. Bez sztućców i udziwnień.
5. A co słychać w świecie sztuki?
Moda na „współtworzenie treści” dotarło też do świata malarzy. Zaraz zaraz… co ja właściwie piszę – to artyści zawsze rozumieli potęgę współpracy, i to na długo przed tym, jak wynaleziono pierwsze telefony, nie mówiąc już o Instagramie. Uwielbiali spędzać ze sobą czas, malować nawzajem, tworzyć bohaterów na wzór swoich utalentowanych przyjaciół, albo chociaż spędzać razem wakacje. Nikogo nie powinno więc dziwić, że doszło do kolejnego ciekawego mariażu. Jeden z najsłynniejszych artystów na świecie – David Hockney – namalował portret bożyszcza nastolatek: Harry'ego Styles'a. To nowe dzieło będzie można obejrzeć na wystawie „Drawing from life” w National Portrait Gallery w Londynie od 2 listopada 2023 roku do 21 stycznia 2024 roku.Tutaj możecie zobaczyć gotowy portret.
Na naszym rodzimym podwórku też się dzieje. Mam nadzieję, że uda mi się odwiedzić Warszawę i zobaczyć wystawę „Bez gorsetu” w Muzeum Narodowym. Wystawa poświęcona jest pionierskiej generacji polskich rzeźbiarek, z których większość żyła i tworzyła w tym samym czasie, co słynna francuska rzeźbiarka Camille Claudel (1864-1943). Tak piszą o niej organizatorzy: „historia zmagań ze stereotypami, uprzedzeniami i wynikającymi z nich nierównościami i przeciwnościami. O ile nauka malarstwa i rysunku stanowiła na ogół element edukacji dziewcząt, kształtujący ich wrażliwość i poczucie estetyki, o tyle do rzeźbienia na różne sposoby ograniczano im dostęp. Modelowanie w glinie, odlewanie w gipsie czy kucie w kamieniu (oraz towarzyszące im trud fizyczny, brud i pył) postrzegano jako sferę działań typowo męskich. Z rzeźbieniem wiązała się także kwestia odwzorowywania nagiego ciała, co w wypadku specyfiki procesu twórczego wiążącego się z bezpośrednim kontaktem artystki z materiałem uznawano za zagrożenie moralności kobiet.” Chętni mogą obejrzeć wystawę do 10 września.
Z najświeższych wiadomości: słuchałam dziś piosenki, o którą pewnie byście mnie nie podejrzewały – dziś z samego rana Taco Hemingway wypuścił swój nowy teledysk, wyreżyserowany przez Igę Lis. „Gelato” obiera kurs w bardzo nostalgiczno-wakacyjną stronę. Taco w charakterystycznym dla siebie lekko ironicznym stylu śpiewa o końcu wakacji – podobno będzie to hit :).

A gdy omówiłyśmy już wszystkie wrześniowe sprawunki, za które dziś nie chce nam się jeszcze zabierać, to zatrzymajmy się na chwilę tu i teraz. W samym środku upalnych wakacji. Możecie iść szukać mirabelek albo oglądać spadające Perseidy. Ja będę tu spokojnie czekać, wraz z artykułem i wszystkimi polecajkami – wróćcie tu do nas przy pierwszym chłodniejszym poranku.
* * *






Ja wiem, że to ciągłe gadanie o tym, że "mama ma wychodne" może być nudne. Brzmi to co najmniej tak, jakby kobiety, które mają dzieci były na co dzień trzymane w jakimś karcerze, ale część z Was zgodzi się pewnie ze mną, że nasz macierzyński umysł trochę tak funkcjonuje. Najtrudniejsze w tym wszystkim to otrzymanie zgody od samej siebie, aby na chwilę wyjść z roli mamy i bez wyrzutów sumienia tańczyć pod sceną do "świecisz jak miliony monet". Niby to wszystko wiem, a jednak każdy wieczór "bez bombelków" wciąż jest dla mnie w jakimś sensie trudny.
Zabawa całą noc przy blasku księżyca… i chrabąszczach we włosach.
Wakacje. Jesteśmy nad polskim morzem. Z nieba leje się żar. Dzieci grzebią w piasku i odliczają minuty, aby wrócić do wody, bo usta nadal sine (ale nie od jagodzianek). Parawany rosną wokół nas i co chwilę ktoś krzyczy, że sprzedaje ciepły popcorn. Lubimy się podśmiewywać z tych naszych narodowych dziwactw plażowych, ale mnie one jakoś nie drażnią. W takie dni jestem najszczęśliwsza na świecie.
Ciasto na plaży!? Właściwie, czemu nie? Ja zabieram jako prowiant wszystko, co mam w lodówce, a za moment może się zmarnować. Wiem, że na plaży zjemy ze smakiem nawet to, na co w domu niekoniecznie miałabym ochotę.
Basen wybudowany dla świnki Peppy i jej przyjaciół z innych bajek.
1. Fajnie, że wzięłam gazetę i jednej strony nie przeczytałam. Naiwny rodzic, który na plażę przynosi leżak i lekturę… 2. Piękne to nasze wybrzeże, tylko czemu te upalne weekendy zdarzają się tak rzadko?
A potem i tak wszystko wrzucam do torby!
Słoneczny poranek w Warszawie! Zaczynam długi pełen wyzwań dzień! Wiele z Was pytało mnie na Instagramie o ten zestaw, a przecież ze statystyki wynika, że 99% u mnie to oczywiście
Restauracja Oliva. Odkryta dzięki pani Dominice (pozdrawiam! :)). Na pewno tu wrócę!
1. Risotto z kurkami. Żałuję, że też nie zamówiłam! // 2. Co robi Kasia w restauracji? Fotografuje zlewy – wiadomo.
Nagrywamy razem z YES. Przy okazji przypominam Wam o ostatnich dniach kampanii
Spacer po warszawskich Łazienkach zaliczyłam nie jeden, ale za każdym razem odkrywam coś nowego.
Idziemy na wystawę Fridy. Podobno przechodzi teraz prawdziwy szturm!
Gdy wkładasz bluzkę i od razu masz ochotę wykorzystać ten wieczór (koszula pochodzi od
1. Wystawę dzieł Fridy Kahlo w Łazienkach możecie obejrzeć do 3 września. // 2. Sto lat! W uroczej restauracji Chianti w Sopocie świętowaliśmy kolejną "czterdziestkę". // 3. Co by tu jeszcze zmienić, aby lepiej wykorzystać ogród? Długie rozmowy z kochaną panią Ewą z
Co dodaje blasku mojej skórze? Uśmiech i spokój. A sukienka to oczywiście MLE :).
Mrożony napar parzony sposobem "cold brew" to moja lipcowa miłość. Polecam wykorzystać do niej dobry gatunkowo 
Każda z 15 piramid Rooibos Orange jest pakowana oddzielnie w torebkę z trójwarstwowej folii aluminiowej w celu zagwarantowania najwyższej jakości i świeżości. Wrzucam dwie do dzbanka i zalewam letnią wodą. Czekam godzinę (dzięki zimnemu parzeniu napar jest delikatniejszy w smaku), dodaję miód, gałązki lawendy lub rozmarynu i dużo pokrojonych owoców brzoskwini.
Prawie 30 stopni? W takim razie mrożona herbata będzie smakować jeszcze lepiej.
1. Lipcowe słońce – wróć do nas! // 2. Dziękuję za zaproszenie! Jeśli coś może mnie zmusić do myślenia o deszczowej jesiennej pogodzie w samym środku lipca to będzie to CHANEL i pokaz jesienno-zimowej kolekcji.
Gdy przyjaciółki są najlepszymi ambasadorkami twojej marki. W MLE pojawiają się już nowości z kolekcji "resort".
Tak zwane słodkie nic nierobienie w domu. Przynajmniej w teorii.
Czy dobrze urządzone mieszkania może nam dać trochę szczęścia?
1. "Kopciuszek". // 2. Moja najlepsza wymówka, aby zrobić sobie przerwę. Praca w domu w towarzystwie dzieci nie zawsze wygląda słodko, ale jestem wdzięczna za tę możliwość. //
Ktoś tam kiedyś pisał w swoich artykułach, że trzeba unikać niebieskiego światła pod wieczór. Ekhm… a to ja idąca do łóżka z laptopem pod ręką. Wieczory to czasem jedyny moment w ciągu dnia, kiedy mogę skupić się w ciszy. Tak bywa, tak pewnie będzie i nie biczuję się za to. Chyba.
A tu na zdjęciu widzicie serum marki Senelle – jedno z najmocniej nawilżających, jakie kiedykolwiek miałam. Wieczorem wcieram je w twarz (wystarczy kilka kropelek) i nad ranem skóra wciąż jest mocno nawilżona. Posiada w swoim składzie ultra stabilną formą witaminy C (4%), Stoechiolem (1%) (naturalny lifting) oraz Oléoactif.
Efekt "glow" w kroplach. Jeśli będziecie chciały skorzystać z kodu rabatowego to polecam również przy zakupach
Rodzice idą na "Barbie". Tylko jak tu przekonać młodsze towarzystwo, że zostaje? Może jagodzianki załagodzą kryzys…
1. Tulasy, które wyłudzam, kiedy tylko się da. // 2. i 3. Dla mnie też coś zostało! // 4. Lista zakupów. Każdy taką robi, prawda?
Człowiek – stopa społeczna. Tfu! ISTOTA społeczna! A tak serio "Człowiek – istota społeczna" Elliota Aronsona to jedna z moich ulubionych książek z czasów studenckich. Polecam każdemu.
Pierwsze odwiedziny w Montowni w Gdańsku – klimatyczne miejsce w pobliżu stoczni z pysznym jedzeniem. //
O podróży do Prowansji opowiem Wam jeszcze trochę w innym artykule (w ten piątek to już na pewno wejdzie ta koszula ;)).
Zobaczymy jak długo wytrzyma na kolanach u taty.
Niezbyt długo. 
Projektowanie swetrów to zdecydowanie moja ulubiona działka w MLE. Wiem, że nasze modele nie mają sobie równych, ale i tak każdego roku staram się zawieszać tę poprzeczkę coraz wyżej. I chociaż mamy środek lata, to widzę już siebie w tym swetrze po lewej – przy kominku, tuż po bitwie na śnieżki.
Powroty oznaczają jedno: zapach proszku do prania w całym mieszkaniu.
Każda z nas jest inna, ale jedno nas łączy – potrafimy przyznać się do naszych słabości i porażek i nie oceniać nawzajem. W takim gronie "najgorsza wersja mnie" czuje się naprawdę dobrze ;).
Takie spotkania po latach lubię najbardziej. Szykuję dla Was małą niespodziankę związaną z MakePhotographyEasier, ale wszystko w swoim czasie. ;)
1. Kolor nieba, który lubię najbardziej. // 2. Toteme – marka założona przez koleżankę po fachu. // 3. Mój ulubiony posiłek – zrobiony z resztek. // 4. Udało mi się przekonać Asię, aby zrobić dla Was na Gwiazdkę piżamy! Czekamy jeszcze na ostatnie poprawki, ale już jestem zakochana – w materiale, lamówce i jakości wykończenia. //
Czy moja babcia spodziewa się tych kwiatów? Ani trochę!
1. Niewiele tu widać, ale jesteśmy w Pokusie w Gdyni – naszym ulubionym kawiarnianym biurze. // 2. Zwykle nie jadam słodkich śniadań, ale dla takiej owsianki można zrobić wyjątek. //
Podróże, te dalekie i te duże. Godzina od Trójmiasta i jestem w niebie. 
Prowansja?
Galopowanie pod drzewami i leczenie zakwasów z lekką książką. Piszę się na to!
Szybko, bo spóźnię się na lekcję!
A do obiadu usiądziemy… z dziadkami! Jak miło, że ktoś znalazł chwilę między kampanijną zawieruchą.
Ciepła, zabawna i wciągająca książka. W sam raz na weekend. To jedna z tych opowieści (a mówiąc wprost: romansów), które zostawiają nas z zadowoloną miną. Główna bohaterka zostaje opuszczona przez męża, ale radzi sobie w nowej sytuacji lepiej niż by się tego spodziewała. Być może to ten cudowny klimat domu Nory, być może jej charakter i życiowe doświadczenia, być może po prostu potrzebowałam czegoś, co wyrwie mnie z czytelniczego zastoju. W każdym razie polecam "
Dziecięce menu dla wszystkich urlopowiczów!
W starym pałacu z początku XX wieku powinnam chyba czytać Herkulesa Poirot, ale tym razem posłuchałam poleceń Gosi i zaczęłam "Nora, tego nie ma w scenariuszu". Na szczęście nie czytałam jej do góry nogami, jak na tym zdjęciu, bo wiele bym straciła ;).
Korzystam z wizyty dziadków i pędzę na kolejną jazdę.
Jeszcze z 38 lekcji i wszystko sobie przypomnę.
Płatki na śniadanie? A nie mieli parówek?
Ten kto tu przyjedzie na pewno będzie chciał wrócić.
Widoki jak z "Pana Tadeusza" – moja stara dusza czuje się tu najlepiej.
Pierwszy sierpniowy poranek to idealny moment na rozpoczęcie nowego rozdziału. Napiszemy go razem?































Na terenie muzeum, w nowo powstałym budynku znajduje się mini wersja dla najmłodszych. Można tu zobaczyć wszystkie materiały, z których tworzone są rzeźby, pozjeżdżać ze zjeżdżalni i samemu coś ulepić.















Lato – we wspomnieniach z mojego dzieciństwa wydaje się bardziej beztroskie, spokojniejsze. Staram się takie same wrażenia zaszczepić moim dzieciom – cały czas mam nadzieję, że to po prostu punkt widzenia się zmienia wraz z wiekiem, a nie nasz świat.
Operacja pod kryptonimem "buty w szufladzie, a nie powpychane do kartonów". Jeśli te segregatory się sprawdzą to w kolejnym Last Month zobaczycie efekty!
… ale najpierw trzeba coś zrobić z zawartością tej szuflady, która uświadomiła mi, że chyba za bardzo kocham Boże Narodzenie, bo asortyment ozdób wystarczyłby mi na to, aby obchodzić je conajmniej 10 razy w roku. 
Stare grafiki zawisły z powrotem na swoim miejscu. Ale zamiast łóżka postawię tu teraz biurko! Szukam wymarzonego, ale nic co znalazłam nawet nie stało blisko niego.
Miłość to wydłubywanie pestek z czereśni. 

Próbuj! Ale byłam zdziwiona gdy na drugi dzień jedno z łóżek było (prawie) idealnie pościelone. Wiem, że dziewczynki patrzą na mnie i na to co robię. Nie chcę, aby miały wrażenie, że biorę na siebie wszystkie obowiązki – wiem, że powielałyby ten schemat w przyszłości.
Na plażę już nie zdążymy, ale ręcznik na trawie i kawa w dłoni to równie idealny plan na piątkowe popołudnie.
Z okazji Dnia Taty, który obchodziłeś w czerwcu, życzyłabym Ci aby ten czas był łatwiejszy. Abyś chociaż od czasu do czasu mógł zrobić coś dla siebie, a nie dla innych. Abyś Ty nie musiał się martwić o nas i żebyśmy my nie musieli się martwić o Ciebie. I nawet jeśli czasem trudno zaakceptować wszystkie konsekwencje, to jestem dziś najdumniejszą córką na świecie
Czy to Ty porwałeś z naszego ogrodu ostatni kawałek ciasta morelowego?!



Bułka owsiana z ugniecionym widelcem awokado, jajecznica, dwa ogórki gruntowe. Do tego prawie zimna, ale nadal pyszna kawa. Trochę celowo pokazałam swoje śniadanie z newralgicznymi produktami. Mamy tu kawę z mlekiem (o kawie pisałam już powyżej, mleko krowie kupuję od zaprzyjaźnionego gospodarstwa lub wybieram roślinny zamiennik – owsiane, grochowe lub „toniemleko”), awokado (uwielbiają je moje dzieci, więc aby oczyścić sumienie przy zakupie wybieram wersję certyfikowaną), jaja to oczywiście zawsze zerówki.




Prosto z lotniska popędziłam wraz z moją polską grupą na lunch. Jak to w Saint Tropez, tuż obok naszego stolika turyści korzystali z uroków plaży, a ja, chociaż na piasku nie wypadało mi się położyć, to cieszyłam się z widoku morza. Jako Sopocianka zawsze czuję się bezpieczniej gdy wiem, w którą stronę woda ;).
"No meat this week" czyli moje małe zmiany, których nie traktuję jak wyrzeczenia. // Podobno w Trójmieście pogoda była w tym czasie dokładnie taka sama! :)
Lektura na wieczór. Kolejny dzień miał być poświęcony kolorom – małe przygotowanie na pewno nie zaszkodzi.
Co ja tu robię?!
Gdyby zespół CHANEL wiedział jak bardzo doceniam te ręcznie wypisane kartki… I to co w torebce też! :)
Tego dnia zaopiekowała się mną "CHANEL Make up Artist" czyli Marianna Yurkiewicz.
My tu o kolorach, a ja i tak wolę ten zestaw ;).
Gdy przychodzisz do knajpy, w której wcześniej jakoś nie chcieli ci zrobić rezerwacji dla pary dorosłych z dwójką małych dzieci :).
Jedyne zdjęcie makijażu, które znalazłam – był piękny i taki inny niż ten, który sama sobie robię!
marynarka – MLE // jedwabny top – Moye // torebka – CHANEL // spodnie – Samsoe&Samsoe // sandały – Ancient Greek Sandals
"Kochanie, ja tu jestem strasznie zajęta, a jak Tobie poszło usypianie dzieci? :D"
Wczesna pobudka i zaraz ruszamy.
szorty – 303 Avenue (kolekcja sprzed roku // sandały – Ancient Greek Sandals // top na wiązanych ramiączkach – MLE
Historyczny hotel…
… i śniadanie z widokiem.
W Saint Tropez znajduje się sezonowy butik CHANEL – uczta dla miłośników stylowych wnętrz.
Niecała godzina drogi i dotarliśmy do naszej "sekretnej lokalizacji".
Do kogo się wprosiliśmy? Sprawdzam!
A to łuk, o którym pisałam wcześniej, czyli fragment ekspozycji autorstwa Bernara Veneta.
Jest i pan Navarra. Nie chcę nawet myśleć jak długo trzeba było szukać tak wyjątkowego miejsca z historią…
Moje wybory.
A tu już druga część posiadłości, która bardzo przypominała mi te z obrazów Davida Hockeny'a. W środku czekały na nas artystyczne instalacje, które miały pomóc nam zmienić podejście do kolorów.
Tego deszczu chyba nikt się nie spodziewał. Czyżby ktoś ciągnął za sobą tę pogodę z Trójmiasta?
aaa tam… trochę kropi. 
Czekamy na powrót słońca z
A tu poniżej puszczam do Was trochę oko. Zabawiłam się w małego "fashion hunter" – poniżej tylko kilka z wielu pięknych modeli torebek, które miały ze sobą uczestniczki wyjazdu.
Szaleństwo :)

Czy to księżyc spadł z nieba? Nie, ale wieczór faktycznie już się zbliża. To co czeka mnie dalej zostanie już pomiędzy mną, a marką CHANEL. 


1. Dmuchane koła w kształcie koników, tęczowe okularki basenowe i pieluchy do kąpieli – wszystko to wraz z właścicielkami poszło się pluskać do wody. Mogę przez chwilę udawać na tym leżaku bezdzietną pannę ;). Uprzedzając pytania – klapki to Hermes, kosz jest z 303 Avenue, czarna kamizelka to oczywiście MLE, a okulary to Le Specs. // 2. Bujne drzewa oliwkowe, z których powstaje potem pyszna i intensywna w smaku Oliwa. // 
Manipulacje w postaci buziaków dla mamy, podjudzanie młodszej siostry i symulowanie ucieczki z hotelowego pokoju – a wszystko po to, aby szybciej zaciągnąć rodziców na plażę. Udało się!
Ciekawe czy klimat tego wnętrza udałoby się przenieść do mojej sypialni? Może czas na pościel w żywszym kolorze? A może trzeba się po prostu pogodzić z tym, że południowe światło współgra z żywymi kolorami inaczej?
1. Moja wymarzona! W piątek wchodzi do sprzedaży, a ja mogę się tylko cieszyć, że już od miesiąca mam ją w szafie! // 2. Śpią! Obydwie! Ale… gdzie jest tata? Czyżby sam padł w trakcie usypiania? Czyżby czekała mnie godzina samotności na tarasie? Uwielbiam być mamą – to najpiękniejsza rola mojego życia ale… niezmienie też uwielbiam ten moment jak moje dzieci śpią ;). // 
1. Zapach wakacyjnej magii. // 2. Como estas? Estoy bien. Zwłaszcza gdy mam w ręku gorącego churrosa! / 3. Ach te drobne frezy! To surowe, niezabejcowane drewno! Ten kamień w formie progu! Mosiężna kołatka! Wspominałam już, że drzwi kamienic w starych miastach to moja mała obsesja? // 4. Zbieranie muszli to w pewnym sensie wakacyjna medytacja. //
Małe waleczne stopy potrzebują dobrego wsparcia. Taki sam model kupiłam też dla naszego przedszkolaka. To już dla nas kolejny sezon z marką
1. A ta jest dla Ciebie! // 2. Walka o skarpetki przegrana. Skąd one już wiedzę, że do sandałów się ich nie nosi?! // 
1. Gdybym umiała pisać powieści, to moi bohaterowie mieszkaliby właśnie tutaj. // 2. Kolejny rok, kolejny dzień – ten sam kosz (303 avenue). // 
Ulubiona forma zwiedzania z dziećmi? Włóczenie się! :)
Obiecałam sobie, że na tym wyjeździe zapomnę o pracy, a jeśli będę robić zdjęcia to tylko z wewnętrznej potrzeby. Tak więc, drugiego dnia skończyło mi się miejsce na karcie w aparacie, a trzeciego icloud w telefonie powiedział, że ma dosyć i chce podwyżkę. Ale to tylko potwierdzenie tego, co wiemy od zawsze. Ekspresja i twórczość potrzebują przestrzeni.
1. Zmiana perspektywy. // 2. Gdy wstaniesz na chwilę od stołu i zostawisz przy nim dzieci. // 3. Dobry filtr na twarz nałożony! // 4. Mam nadzieję, że za ten plasterek łososia przyniesiesz nam szczęście! // 

1. Królowa zadowolona. // 2. Wiosna w rozkwicie – wersja słodka. // 3. Wyciągam z szafy ulubione letnie sukienki. Ta przetrwała próbę czasu. // 4. Prace ogrodowe. Zaraz, zaraz, czy ja dobrze widzę? Kto podlał magnolię płynem do robienia baniek?! //
I znowu
Jaki cudowny próbnik kolorystyczny na nasze jesienno-zimowe swetry! A gdzie są próbki szarości, czerni i bieli? ;)
Wieczór. Ten czas po kolacji, ale jeszcze przed kąpięlą. Krzątamy się po domu, w dobrych humorach, bo zaraz przyjdzie czas odpoczynku.
I już rano! Dziś na sportowo? A może skorzystam z pogody i wskoczę w szorty? Dylematy, na które właściwie nie mam czasu.
Następne pytanie! Na zielono czy żółto? Warzywa czy owoce? Ten kto mnie zna wie, że śniadanie dla mnie jest po lewej.
Kolejny pojedynek zieleń vs. żółć. Albo raczej: mat vs. błysk. Dziś wybieram to pierwsze, bo dzień jest upalny i zależy mi, aby makijaż wytrzymał do wieczora. Te dwa kremy to produkty od marki
Od kilku dni mamy w Sopocie prawdziwe lato i uznałam, że to dobra okazja aby zacząć testować zawartość tego zielonego słoiczka – ma bardzo odświeżający zapach i po jego nałożeniu skóra jest ładnie zmatowiona (ale nie daje uczucia ściągnięcia). Co ważne – substancje w kosmetykach są naturalne i wegańskie, kosmetyki nie są testowane na zwierzętach. Marka nie używa folii przy wysyłce ani żadnego plastiku. Przekazuję Wam kod na zakupy, gdybyście same chciały przetestować 
Portos próbuje zasugerować, że chce nagrać swój własny tutorial pod tytułem "make up no make up".
Czerń i granat. Tak czy nie? A co do tych butów, marka
Jeśli spytalibyście naszą rodzinę, kto najchętniej wyszukuje książek do czytania na dobranoc, to z całą pewnością wszyscy wskazaliby na mnie. Uwielbiam wracać do tych z mojego dzieciństwa, a jeśli kupuję coś nowego, to bardzo krytycznie się przyglądam. Czy ma ilustracje? Czy jest mądra? Czy dobrze napisana? Czy zaciekawi małe dzieci? Czy jest ładnie wydana?
W przypadku tej książki wszystkie odpowiedzi brzmią: TAK.
Być może obiła Wam się już informacja o książce dla dzieci, której autorką jest nie kto inny a
Często mam wrażenie, że niektóre bajki powinni czytać także dorośli.
1. "Noc muzeów" to nasza tradycja. Dziś już trochę robimy miejsca młodszym i po Muzeum Narodowym w Gdańsku uciekamy na randkę. To właśnie tutaj można zobaczyć na żywo słynne dzieło Memlinga "Sąd ostateczny".
Prześwitujące body z organzy wygrało plebiscyt na ulubiony strój wieczorowy (jest marki Undresscode, możecie je też znaleźć na Modivo).
1. "Pobożni i cnotliwi" to tytuł wystawy tymczasowej w Muzeum Narodowym w Gdańsku. // 2 i 3. Restauracja "Mielżyński" na terenach starej stoczni gdańskiej. Lubimy tu przychodzić. // 4. "Jak kradniesz mi ten makaron, to chociaż nie ubrudź sobie rękawa!" //
Szparagi. Moja domowa wersja z jajkiem wygląda zdecydowanie mniej szykownie.
Miejsce dla gdańszczan szczególne.
A tu kulisy pracy, które rzadko pokazuję, bo nie mam wtedy zwykle czasu aby sięgać za telefon. MLE i La Ronde jak każde przedsięwzięcie potrzebują zaangażowania – mamy cudowny zespół i to także dzięki niemu z miesiąca na miesiąc jestem z tych marek coraz bardziej dumna.
Sesja produktowa – ubrania potrzebują odpowiednich dodatków, o które dbają nasze stylistki.
Godziny spędzone w studiu to w naszej pracy standard. (Sukienka Asi po prawej to
A to sukienka, którą noszę bardzo często (nawet w tym wpisie pojawia się kilkukrotnie). To nasz absolutny bestseller, a ponieważ od zadowolonych Klientek otrzymujemy wiele pozytywnych recenzji to postanowiłyśmy doszyć więcej sztuk.
Mała retrospekcja z Warszawy! Cudowny, szalony dzień w super towarzystwie!
Nowa torebka? Nie tym razem ;). W środku znalazłam piękny album o historii najsłynniejszych zapachów.
Źródła każdej niemal legendy skrywają jakąś tajemnicę, a miejsca ich narodzin są zazwyczaj trudno dostępne, trochę zagadkowe, owiane swoistą aurą mistycyzmu i zapachem natury i przeszłości.
Wiem, że nie zawsze to łatwa sprawa, że nie każda mama może, nie każda chce. Gdy przyszłe mamy pytają mnie o karmienie piersią to szczerze odpowiadam – warto próbować. Od dawna wiemy, że naturalny pokarm jest dla dziecka najzdrowszy, ale czy wiedziałyście, że naturalne karmienie to także wymierne korzyści zdrowotne dla kobiet?
Morele. Nie każdemu smakują, ale ja je uwielbiam. Przypominają mi trochę owocowe wersje pączków – to pewnie dlatego. W tej szklanej wazie wyglądają jak dzieło sztuki – zresztą ta waza (czy może raczej patera?) to naczynie, w którym wszystko wygląda ładnie. Proste linie, gładkie zatopione obrzeże i wysokiej jakości przejrzyste szkło pasuje zarówno do nowoczesnej, jak i klasycznej zastawy.
To tylko kilka kadrów z wielu w moim telefonie, które powstały przy okazji pieczenia słynnego morelowego ciasta. Gdy po raz pierwszy dzieliłam się z Wami tym przepisem
Pomoc to sprawa drugorzędna – mamy tu kolejkę do oblizywania łyżki wymazanej w roztopionej białej czekoladzie…
… dokładnie tej tabliczki.

Pierwsze plażowanie za nami. Musimy znaleźć jakiś sposób, aby częściej móc tu przychodzić.
Biała lniana koszula i dżinsy. Ale jestem nudna.
Znam doskonale wszystkie te wymówki pod tytułem „nie mam kiedy czytać”. Ba! Sama dopisuję do tej długiej listy nowe pozycje. A jednocześnie wiem doskonale, że jeśli trafię na coś genialnego, to zyskam nagle magiczne moce (a może po prostu odpowiedni stopień motywacji) i niespostrzeżenie, to tu, to tam, jakoś tak wyjdzie, że 250 stron pyknę w jeden wieczór. Czy następnego dnia zasypiam na stojąco robiąc poranny makijaż? Być może. Ale czasem warto zarwać noc, aby dać się porwać epopei noblisty. „Noce zarazy” opowiada o dwoistości ludzkiej natury, o tym, do czego doprowadza utracona wolność, o tym jak groźne jest nadużywanie władzy i ograniczanie praw, o propagandzie i strachu, który ją karmi. I chociaż „Noce zarazy” można by po prostu uznać za świetny kryminał o fikcyjnej wyspie Imperium Osmańskiego, na której wybucha epidemia dżumy, to ciężko nie dostrzec, że literacki świat Orhana Pamuka stawia przede mną aż nazbyt aktualne pytania i każe sądzić, że to tak naprawdę współczesna powieść o nas samych.
Sprawdzony sposób na to, aby namówić dzieci na spacer? Wystarczy powiedzieć, że to jest ten moment, kiedy trzeba posprzątać pokój…
… i oporny przedszkolak sam rzuca się do ucieczki.
Biuro marzeń! Co prawda tylko przez krótki czas, ale i tak było miło! W maju MLE przeniosło się do niesamowitej przestrzeni stworzonej przy udziale
Dostawa świeżego bzu i biurko "marzenie". No i sukienka Alken od MLE.
A tu przestrzeń zespołu MLE od kuchni. Tworzenie treści i zdjęć na bloga i mój Instagram to zwykle praca z domu, w pojedynkę, z aparatem w dłoni, albo z dziećmi biegającymi wokół nóg. Ale gdy chodzi o MLE i La Ronde to czasem mam wrażenie, że w 10 minut z kury domowej muszę zmienić się w bohaterkę filmu "Diabeł ubiera się u Prady". I chyba lubię te kontrasty.
Co robią koleżanki z pracy, gdy masz zły humor? Traktują to jako wymówkę, aby kupować słodycze!
Z najbliższymi chcemy się dzielić tylko tym, co najlepsze. Jeśli chciałabyś pokazać mamie coś nowego, albo jeśli Twoja córka poszukuje swojego stylu i chcesz jej w tym pomóc, to dziś jest najlepsza okazja, aby powiedzieć najbliższym kobietom o
A tuż obok biura – sala balowa! Stary Wrzeszcz kryje w sobie piękne tajemnice.
Nie wiem czy ze mną jest coś nie tak (to znaczy „coś nie tak” jest na pewno, ale czy w tej kwestii to „nie tak” jest dużo silniejsze niż u innych?) ale Dzień Mamy to dla mnie od dawna huśtawka emocji i to nie zawsze tych łatwych. Mam ogromne szczęście, że wychowywała mnie (i chyba nadal trochę wychowuje gdy trzeba) najkochańsza mama na świecie, a i moja relacja z córkami jest taka o jakiej zawsze marzyłam (nawet jeśli nie zawsze jest idealna). A mimo tego wszystkie wzruszenia na przedszkolnych przesłodkich przedstawieniach podszyte są jakimś niewypowiedzianym żalem, że czas ucieka tak szybko. Że przed chwilą to ja robiłam laurki dla mamy, a dziś to ja je dostaje. Za to moja mama musi czekać na Dzień Babci aby dostać swoje. Że tak niepostrzeżenie to wszystko płynie, a to co wydaje się niezmienne jest w gruncie rzeczy tak kruche.
Zalatana ale szczęśliwa!
A tu już moje cztery kąty – wciąż w fazie remontu, ale już coraz bliżej końca. Jak to mawiają fachowcy "nie obiecuję, ale do Wigilii powinniśmy skończyć". 