Deauville, Venise Biarritz – LES EAUX DE CHANEL

   Some time ago, I went to visit France to familiarise myself with the three new eaux de toilette by Chanel. The inspiration for LES EAUX DE CHANEL was three cities that were pretty significant for Gabriellie Chanel – Deaville, Venice, and Biarritz.

DEAUVILLE

It is probably my favourite fragrance from the whole collection. I've just run out of the perfumes that I've been using for the past few months and now I'm pleased to start using this eau de toilette on a daily basis. Its frafrance is aromatic and arboreal. After spritzing your skin, you smell a delicate and citrus fragrance, but over time the stronger undertone of patchouli starts to step out.

BIARRITZ

It is exactly in Biarritz that Chanel cut her hair and set up her first fashion house. The creator of Chanel fragrances, Olivier Polge was trying to grasp the dynamic period of Gabrielle's life in this particular fragrance. The production of this fragrance involved the use of a blend of traditional citrus notes, such as grapefruit and tangerine, lily of the valley and a synthetic particle that is supposed to resemble the smell fo fresh air.

VENISE

Venice was supposed to be a retreat from the tragedy that happened to the fashion designer – she embarked on this journey after the death of her significant other. That is where Chanel had discovered her love for the Byzantine and Baroque art for the first time. Its influence can be spotted in the lines that are designed by Karl Lagerfeld. The most important note of Venise eau de toilette is the fresh undertone of orange. You'll also find there iris, cedar wood, and vanilla – the whole composition is feminine, yet modern at the same time. Besides, all three eaux de toilette have something that makes them stand out from other fragrances available in drugstores.

* * * 

   Jakiś czas temu udałam się w podróż do Francji, aby poznać trzy nowe wody toaletowe od marki Chanel. Inspiracją dla kompozycji LES EAUX DE CHANEL były trzy miasta, które miały szczególne znaczenie dla Gabrielle Chanel – Deauville, Wenecja i Biarritz. 

DEAUVILLE

To chyba mój ulubiony zapach z całej kolekcji. Właśnie skończył mi się flakon perfum, których używałam przez ostatnie kilka miesięcy i teraz z przyjemnością zacznę używać tej wody na co dzień. Jej zapach jest aromatyczny i drzewny. Tuż po spryskaniu skóry, odczuwasz delikatny i cytrusowy zapach, ale z czasem mocniejszy staje się aromat paczuli. 

BIARRITZ

To właśnie w Biarritz Chanel obcięła włosy i otworzyła swój pierwszy dom mody. Twórca zapachów Chanel, Olivier Polge starał się uchwycić dynamiczny okres życia Gabrielle właśnie w tym zapachu. Do produkcji tej wody słynny perfumiarz użył mieszanki tradycyjnych cytrusowych nut, takich jak grejpfrut i mandarynka, konwalia oraz syntetyczna cząsteczka, która ma naśladować zapach świeżego powietrza.

VENISE

Venecja miała być ucieczką od tragedii jaka spotkała projektantkę – w podróż udała się po śmierci swojego ukochanego. To właśnie tam Chanel po raz pierwszy odkryła miłość do sztuki bizantyjskiej i barokowej, której wpływ można oglądać w kolekcjach zaprojektowanych dziś przez Karla Lagerfelda. Najważniejszą nutą wody Venise jest świeża nuta pomarańczy. Jest też irys, drewno cedrowe i wanilia – cała kompozycja jest kobieca i jednocześnie nowoczesna. Zresztą wszystkie trzy wody toaletowe mają w sobie coś, co odróżnia je od innych  zapachów w drogeriach. 

   In Deauville, apart from admiring the foggy coastline, I could take a close look at the whole process of designing new CHANEL fragrances. The bottles were supposed to resemble traditional eaux de cologne – the French brand is trying to show verbatim that simple solutions hide the greatest dose of elegance. The happy owners of these fragrances will surely pay attention to the bottle capacity – it's really considerable, but you need to remember that this cosmetic ought to be used similarly to men's eau de cologne – genereously.

* * *

   W Deauville, poza podziwianiem mglistego wybrzeża, mogłam dokładnie przyjrzeć się całemu procesowi projektowania nowych zapachów CHANEL. Butelki miały przypominać tradycyjne wody kolońskie – francuska marka coraz dosłowniej pokazuje, że w prostych rozwiązaniach kryje się najwięcej elegancji. Szczęśliwe właścicielki zapachów na pewno zwrócą uwagę na pojemność butelki – jest naprawdę spora, ale trzeba pamiętać, że ten kosmetyk używamy trochę tak, jak mężczyźni wspomnianą wyżej wodę kolońską – nie oszczędzamy. 

 

 

***

 

Last Month

A new season has started: kids went to school, there is even more workload than before, and the sofa is even more tantalising than ever. I'm glad that, despite the whole autumn haste, you were able to find some time to visit the blog and see a couple of snapshots from last month. And there was really a lot going on in October…

* * *

Rozpoczął się nowy sezon: dzieci poszły do szkoły, pracy jest jeszcze więcej niż wcześniej, a kanapa kusi jak nigdy. Miło mi, że w tej całej jesiennej zawierusze znalazłyście czas aby wejść na blog i zobaczyć kilka ujęć z ostatniego miesiąca. A w październiku działo się naprawdę sporo…

Portos cieszy się z nowego dywanu (być może miałyście okazję widzieć jego psią radość na moim Instastories). 

1. Liście lecą z drzew. // 2. Ten wpis "o plastiku" wzbudził w Was wielkie poruszenie. // 3. Jesienne umilacze. // 4. Sekundę później liście wylądowały w paszczy Portosa. //

Przeczytałam już niemal wszystkie książki Reginy Brett i z każdej wyniosłam odrobinę radości i nauki. Nie zawiodłam się także przy najnowszej książce autorki "Mów własnym głosem", która traktuje o prawdzie i odwadze, o tym jak stawiać czoła codzienności wbrew naszym obawom i lękom, oraz jak przekazywać swoją historię, aby była inspiracją i nadzieją. 

1. Rzepakowy, akacjowy, lipowy… nieważne który, w moim domu znika w mig, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. // 2. Fragment książki Reginy Brett czyli lekcja numer dwadzieścia osiem.  // 3. Po pierwszym jesiennym spacerze. // 4. Weekend w kuchni. //

Dzisiejszy poranek w Warszawie. Pobudka przed szóstą i szybkie śniadanie w Kremie. 1. Kawy z pianką nigdy dosyć, ale jakby ktoś pytał, to dziennie nigdy nie przekraczam jednej filiżanki. // 2. Kadr ze standardowej trasy, którą wybieramy na codzienne spacery. Springery potrzebują dużo ruchu. // 3. Praca w ogródku? Na początku miesiąca mieliśmy prawdziwe lato!  // 4. Beże na jesień. //

Liście, które widzicie za drewnem kilka dni później były już krwiście czerwone, a teraz… opadły z gałęzi i zdobią chodnik na ulicy. Czas leci za szybko!

1. W przerwach w pracy nad blogiem, muszę nadganiać MLE Collection – cieszę się, że spora część swetrów jest już dostępna i że tak bardzo Wam się podobają. Jeśli któryś wpadł Wam w oko to radzę się pospieszyć, bo zostało ich niewiele. // 2. Plaża w Sopocie. // 3. Każda rzecz jest dobra, aby zrobić z niej gryzaka. // 4. Napary, cytryna, imbir, miód, konfitura różana – niekończąca się jesienna historia. //

Jeden z moich urodzinowych prezentów – bio maska-esencja ze śluzem ślimaka od Orientany. Brzmi dziwnie? Warto się przełamać bo śluz ślimaka to dobre źródło naturalnego kolagenu, elastyny, allantoiny i witamin. Ma silne działanie naprawcze i ujędrniające, ale przede wszystkim pomaga w usuwaniu blizn i plam.

1. "Jesteś słodki jak miód ale nie ma tu już dla ciebie miejsca." // 2. I jeszcze szybko spacer z Portosem. Gdzie dziś mnie pociągnie? // 3. Gdy w niedzielny poranek budzi cię zapach kawy…  // 4. Pieczemy pierwsze ciasteczka w tym sezonie…  //

Czapki od PomPoms wybieram już od dłuższego czasu. W Trójmieście mamy morze i… wiatr, a ta czapka chroni moje uszy przed zmarznięciem, ponieważ od wewnątrz posiada opaskę z miękkiego polaru. Na długie spacery po plaży jest idealna.

1. Recycling jest w modzie! // 2.  Tak zwany „pojedynek na spojrzenia”. Ja patrzę na Portosa, a Portos patrzy czy ja patrzę jak on patrzy na ciastka // 3. Portosowi wydaje się, że jest kameleonem i w ogóle go nie widać. // 4. Zakupy zrobione, czas na pysznego domowego "bowla". //

Rodzinna tradycja, czyli wspólne głosowanie. Kilka godzin później żegnałam już rodziców, którzy na co dzień mieszkają w Brukseli. Pokrótce odpowiem na milion pytań o moją sukienkę. Tak jak pisałam – jest już dostępna. Mój model odszyła dla mnie szwalnia bo wymagała podwyższenia talii, natomiast całkowita długość sukienki jest taka, jak w wersji "short".

Limitowane kolekcje perfum, indywidualne konsultacje z ekspertami marki CHANEL i wszystkie moje ulubione pomadki w jednym miejscu. Butik CHANEL jest już w Polsce!

Butik możecie odwiedzić w Galerii Mokotów. 

Na zdjęciu z piękną Karoliną, która tego wieczoru pełniła rolę modelki CHANEL.

Kilka ujęć z pobytu w Paryżu. 

Słynną Cafe de Flore ominęłam szerokim łukiem. Już kiedyś miałam okazję ją odwiedzić i tym razem wolałam pokazać najbliższym ciekawsze mniej przereklamowane miejsca. 

1. Co za design! Motoryzacyjne marzenie? // 2 i 3. Ja i moja mama. // 4. Ogrody Palais-Royal. //

Czasami i moja mama załapie się na wpis z cyklu "Look of The Day"

I jak tu powstrzymać się od robienia zdjęć? ;)

Czy wiosna, czy lato, czy jesień – Paryskie uliczki tętnią życiem.

1.  Smaczne poranki. // 2. Każdy kierunek dobry! // 3. Kto u Was ścieli łóżko?  // 4. Składniki na pyszną domową owsiankę. //

Jesień w Sopocie.

W Trójmieście jest wydzielonych wiele miejsc przyjaznym psom, istnieje więc nie tylko psia plaża, ale strefy ciszy na spacery z psami, gdzie zwierzaki mogą z dala od zgiełku miasta biegać po lesie bez smyczy. U Was też są takie strefy?

Na moim stole pojawiło się kilka "upiornych" dań w miniony weekend.

To zdjęcie chyba nie wymaga komentarza…

Przepis na ciasteczka, przegląd babcinych swetrów i kilka słów o tym, jak wykorzystać duński przepis na szczęście w naszych domach znajdziecie w tym wpisie.

Podczas, gdy ja planuję dla Was kolekcję wiosenno-letnią na stronie możecie znaleźć grube swetry i płaszcze, które pomogą Wam przetrwać nadchodzące mroźne miesiące. Jestem ciekawa które produkty MLE Collection najbardziej wpadły Wam w oko.

Byle do soboty, bo już tęsknie za takim plenerem…

Pozdrawiamy Was jesiennie i życzymy miłego wieczoru!

***

 

Look of The Day – autumn in Paris. So cliched.

earrings / kolczyki – Apart

wool jacket / wełniany żakiet – MLE Collection

flats with leopard print / baletki w panterkę – Pretty Ballerinas

camel sweater with silk blend / beżowy sweter z jedwabiem – Massimo Dutti

leather bag / skórzana – CHANEL (wielkość mini)

black jeans / czarne dżinsy – Asos

   That was probably my shortest stay in Paris.Over those two days, exceptional in all their aspects, we visited Palais Royal Gardens a few times.It is one of my favourite places by the Seine and I was glad that all four of us could finally sit on these chairs and watch Parisians enjoying their last warm sun rays for a few minutes.   

   I've always known that my and my mother's style have much in common, but by looking at the photos in today's post I was slightly laughing under my breath. Probably, both of us read somewhere that the combination of black and classic cuts will be ideal for travelling.

* * *

   To była chyba moja najkrótsza wizyta w Paryżu. W ciągu tych dwóch dni, wyjątkowych pod każdym względem, zaglądaliśmy do ogrodów Palais Royal kilka razy. To jedno z moich ulubionych miejsc nad Sekwaną i bardzo cieszyłam się, że w końcu możemy usiąść na tych krzesłach w czwórkę i przez chwilę poobserwować paryżan korzystających z ostatnich ciepłych promieni słońca. 

   Zawsze wiedziałam, że styl mój i mojej mamy mają wiele wspólnego, ale przeglądając zdjęcia z dzisiejszego wpisu trochę śmiałam się pod nosem. Chyba obydwie czytałyśmy gdzieś o tym, aby w podróży najlepiej stawiać na czerń i klasykę. 

Rozpoczynamy sezon Hygge!

   When two years ago, I was writing this article for you, I knew that "hygge ideology" would stay with me for longer. In fact, it had been with me for a long time but previously I hadn't been able to name that mood that had accompanied me so often. As "hygge" is, in fact, a mood, atmosphere, state of mind. Not the material things that we surround ourselves with. Some of us can easily conjure this feeling, others, however, have to put some effort into it, but if they have the opportunity to bake pumpkin cake with the background of Nora Jones's or Michael Bubble's songs and there is a rainy weather outside, they will surely understand what I mean. This Danish key to happiness often magically changes simple activities into a quintessence of peace, happiness, and safety. Slightly like Christmas but on a daily basis. October and first cooler evenings are the best moment to start learning "hygge" at its main headquarters – our house. 

1. Clothes  

"Hygge" is mostly a casual ambiance; therefore, you are rightly associating this word with woollen thick sweaters, leggings, and bathrobes. All of that is to feel like the protagonists of a coffee advertisement – when you can hear Whitney Houston's "One Moment in Time" in the background, the sofa is the size of your living room, and the steaming cup of coffee is almost searing our skin through the TV screen. You think that it's unnecessary? I think that by coming back home and replacing our daily formal set of clothes with something soft, comfortable, and nice we instantly brush off half of the worries connected with our work. That's a good and pleasant ritual. I don't have the slightest problem with sweaters this year as I made all the effort to make those from MLE Collection look as if they were knitted by grandmother's hands. The one that you are asking about (cream sweater that I've got in grey today) will be available in the store already on Friday.

* * *

   Gdy dwa lata temu pisałam dla Was ten artykuł, wiedziałam już, że „ideologia hygge” zostanie ze mną na dłużej. Właściwie była ze mną od dawna, ale wcześniej nie potrafiłam nazwać tego nastroju, który tak często mi towarzyszył. Bo ”hygge” to w rzeczy samej nastrój, atmosfera, stan umysłu, a nie przedmioty, którymi się otaczamy. Części z nas łatwo jest przywołać to uczucie, inni muszą się trochę natrudzić, ale jeśli dane im będzie piec dyniowe ciasto w towarzystwie utworów Nory Jones albo Michaela Bubble, a za oknem będzie w tym czasie padał deszcz, to pewnie zrozumieją o co tyle zamieszania. Ten duński klucz do szczęścia w magiczny sposób zmienia zwykłe czynności w kwintesencję spokoju, radości i poczucia bezpieczeństwa. Trochę jak Święta Bożego Narodzenia na co dzień. Październik i pierwsze chłodne wieczory to najlepszy moment aby zacząć uczyć się „hygge” w jego głównej siedzibie – naszym domu.  

1. Ubrania

   „Hygge” to przede wszystkim nieformalna atmosfera, dlatego słusznie kojarzycie to słowo z wełnianymi grubymi swetrami, legginsami i szlafrokami. Chodzi o to, aby poczuć się w swoim stroju, jak bohaterowie reklamy kawy – kiedy w tle leci hit Whitney Houston "One moment in time", kanapa jest wielkości mojego salonu, a dymiący kubek kawy prawie parzy nas przez telewizor. Myślicie, że to niepotrzebne? Ja uważam, że wracając do domu i zmieniając nasz dzienny formalny zestaw na coś miękkiego, wygodnego i ładnego, od razu zrzucamy z siebie połowę trosk związanych z pracą. To dobry i przyjemny rytuał. Ja nie mam w tym roku najmniejszego problemu ze swetrami, bo postarałam się, aby te z kolekcji MLE Collection wyglądały tak, jakby zrobiła nam je babcia na drutach. Ten, o który pytacie najczęściej (kremowy sweter, który mam dziś na sobie w wersji szarej) wejdzie do sprzedaży już w ten piątek. 

Sweter z pomponikami został wykonany z wyjątkowo miękkiej wełny i jest kolejnym elementem naszej kolekcji premium (wejdzie do sprzedaży na początku listopada). Sweter, który widzicie pod nim jest melanżowy i zostało nam jeszcze kilka sztuk z tego modelu. Wszystkie dostępne teraz swetry możecie obejrzeć tutaj

2. Home-made baked goods.  

   I think that if "hygge" was a person, it would be probably Julia Child – the famous female chef and the author of cookbooks, an avid fan of butter and preparing delicacies with a smile on her face. It isn't about the effect (even though it's very important), but about showing that we are generous for ourselves and for others when it comes to good things and that we are able to put some effort into giving our nearest and dearest some joy. Cakes and cookies are definitely the most "hygge" sweets that I can imagine. Mostly because the best ones are these home-made prepared by ourselves. Besides, it isn't an excessively extravagant dessert. Cookies are "hygge". Fois gras not so much. To avoid being groundless and encouraging you to do something that will consume your times, I'm sharing a recipe for oat cookies with chocolate. It is straight forward simple and the effect is really worth the sin (I'm providing you with a gluten-free option, but you don't have to avoid it all together, just replace gluten-free flour and rolled oats with a regular oat version).  

   It's important that the dark chocolate is of good quality as it is supposed to highlight the taste of sweet cookies (milk and white chocolate tend to melt and combine with the dough and then they’re not that discernible). I chose the one from AmEdei, as it also had almonds. Another asset of these chocolates is the fact that if we change our mind at the last minute, we will still have something special for dessert – they are really delicious.

* * *

2. Domowe wypieki.

   Myślę, że gdyby „hygge” było osobą, to pewnie byłaby nim Julia Child – słynna kucharka i autorka książek kulinarnych, wielka fanka masła i przygotowywania wypieków z uśmiechem na ustach. Nie chodzi bowiem tylko o efekt (chociaż on też jest bardzo ważny), ale o to, aby pokazać, że nie żałujemy dla siebie i innych tego, co dobre, że jesteśmy w stanie wykonać pracę, aby sprawić bliskim przyjemność. Ciasta i ciasteczka to zdecydowanie najbardziej „hygge” smakołyki jakie mogę sobie wyobrazić. Przede wszystkim dlatego, że najlepsze są te domowe, przygotowane przez nas. Poza tym nie jest to przesadnie ekstrawagancki deser. Ciastka są „hygge”. Foie gras nie bardzo. Aby nie być gołosłowną i nie zachęcać do czegoś, co zmarnuje Wasz czas, dzielę się z Wami przepisem na owsiane ciastka z czekoladą. Jest wybitnie prosty, a efekt naprawdę warty grzechu (podaję przepis w wersji bez glutenu, ale jeśli nie musicie go unikać po prostu zastąpcie bezglutenową mąkę i płatki zwykłą owsianą wersją).

   Ważne, aby ciemna czekolada była dobrej jakości, bo to ona najlepiej podkreśli smak słodkich ciastek (mleczna i biała czekolada bardziej wtapiają się w ciasto i są potem słabiej wyczuwalne). Ja wybrałam tę z Amedei, bo miała w sobie jeszcze migdały. Dodatkową zaletą tych czekolad jest to, że jeśli w ostatniej chwili się rozmyślimy i nie będzie nam się chciało zabierać za przygotowanie ciastek, to i tak będziemy mieć coś na deser – są naprawdę pyszne. 

Ingredients for one tray of cookies:

(I recommend multiplying the ingredients by two as the cookies disappear fast)

50 g of rolled oats (gluten-free)

150 g of gluten-free oat flour (or a regular wheat flour if you can eat gluten)

100 g of brown sugar

100 g of butter

1 egg

50 g of white chocolate

0,5 teaspoon of gluten-free baking powder

50 g of good quality dark chocolate (I chose this one)

50 g of white chocolate

1 teaspoon of vanilla essence

* * *

Skład na jedną blachę ciastek:

(radzę pomnożyć składniki razy dwa, bo ciastka za szybko znikają)

50 g płatków owsianych błyskawicznych (bezglutenowych)

150 g mąki owsianej bezglutenowej (albo zwykłej pszennej, jeśli możecie jeść gluten)

100 g brązowego cukru

100 g masła

1 jajko

50 g białej czekolady

50 g ciemnej czekolady dobrej jakości (wybrałem )

50 g mlecznej czekolady

0,5 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia

1 łyżeczka esencji waniliowej

Czekolady Amedei słodzone są cukrem trzcinowym, bez dodatków lecytyny sojowej. Są bezglutenowe, nie zawierają barwników ani sztucznych aromatów. Cały proces ich wytwarzania odbywa się w cyklu zamkniętym – od ziarna do tabliczki czekolady.

 

Directions:

Mix butter with sugar and vanilla essence in a large bowl. In another bowl, mix flour, oats, and baking powder. Add an egg to the butter (the shorter the time that the egg is in the dough, the less hard the cookies will be), quickly stir and add dry ingredients from the second bowl. After combining the ingredients, add all three kinds of chocolate. Each bar should be divided into four parts. Delicately stir everything with a large spoon. Create small lime-sized dough balls and place them on the baking tray by flattening them with your palms. Place it in a preheated oven. Bake the cookies for maximally 15 minutes in 160ºC. Cookies can seem slightly soft but they will harden when they cool down.

* * *

Sposób przygotowania:

W dużej misce ucieramy masło z cukrem i esencją waniliową. W drugiej misce mieszamy mąkę, płatki i proszek do pieczenia. Do roztartego masła dodajemy jajko (im krócej jajo jest w cieście, tym mniej twarde będą później ciasteczka), szybko mieszamy i dodajemy suche produkty z drugiej miski. Po wymieszaniu składników dodajemy wszystkie trzy rodzaje czekolady. Każda kostka powinna być rozdrobniona na cztery części. Delikatnie mieszamy całość dużą łyżką. Na wyłożonej papierem do pieczenia blasze formujemy łyżką kulki ciasta wielkości limonki, a następnie rozpłaszczamy je ręką. Wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy ciastka maksymalnie 15 minut w temperaturze 160 stopni. Ciastka mogą się wydawać nieco miękkie ale po ostygnięciu stwardnieją. 

3. Close to nature.  

Old wood, stone, woollen elements in the flat are definitely more "hygge" than glass, metal, or plastic. Natural elements trigger more positive feelings than things that are dead and artificial – it is a rather obvious conclusion, but it isn't only about interiors. Everyday items that fall into this category are simply more pleasant to use. These can be wooden kitchen gadgets (dish brush, large cutlery, cutting boards, broom with natural bristle) or even cosmetics in our bathroom. The latter is a never-ending story as even though they might be very "hygge" – if they are eco-friendly, with a nice fragrance, and simple packaging – or the other way round – saturated with toxic substances, with acrid fragrances, and in flamboyant plastic bottles. The majority of market products constitute the latter, but today it's extremely easy to find a great alternative, for example, here. 

* * *

3. Blisko natury.

   Stare drewno, kamień, wełniane elementy w mieszkaniu są zdecydowanie bardziej „hygge” niż szkło, metal czy plastik. To, co naturalne wzbudza w nas więcej pozytywnych uczuć niż to, co martwe i sztuczne – to dosyć oczywisty wniosek, ale nie tyczy się tylko wystroju wnętrza. Z rzeczy codziennego użytku wpisujących się w tę zasadę po prostu przyjemniej się korzysta. Mogą to być drewniane gadżety w kuchni (szczotka do mycia naczyń, duże sztućce, deski, zmiotka z naturalnym włosiem) czy chociażby kosmetyki w łazience. Te drugie to w ogóle temat rzeka, bo mogą być albo bardzo „hygge” – jeśli są ekologiczne, ładnie pachną, mają schludne i nierzucające się w oczy opakowania – albo wręcz przeciwnie – nasycone trującymi substancjami, o zapachu płynu do mycia toalet, w pstrokatych plastikowych butelkach. Na rynku tych drugich jest więcej, ale dziś z łatwością znajdziemy już alternatywę, chociażby tutaj.  

Preparaty D’ALCHEMY powstają z roślin uprawianych metodami ekologicznymi lub dziko rosnących na terenach ekologicznie czystych. Potwierdzają to certyfikaty organiczności surowców naturalnych, przyznawane przez niezależne instytucje międzynarodowe. Mój krem do rąk to już drugi produkt tej marki (od kilku tygodni używam balsami do ciała i jestem nim zachwycona). Zawiera mieszankę olejków eterycznych z drzewa sandałowego, mandarynki i grapefruita, wzbogaconych nutą cedru i słodkiej wanilii. Jeśli szukacie idealnego kremu na jesień to mam dla Was kod rabatowy o wysokości -15% (hasło: KASIA) na cały asortyment w sklepie d'Alchemy. Oferta obowiązuje do 15 listopada.

4. The magic of paper.   

   Reading books in an old armchair or writing down your thoughts in a notebook have something magical in them that cannot be attained with the use of a mobile phone screen. A genuine photo album is a lot more pleasant than a folder on our laptop. It is a lot easier to grab it on a cloudy evening or after a family dinner. My photo book that you can see below was ordered on Colorland. I chose my favourite photos from holidays (and a few from the last winter seasons) and with the use of a simple and practical editor, I created a photo album. There exist many options of adding particular templates or frames; however, I wanted my photo album to come in a minimalist style.

* * *

4. Magia papieru. 

   Czytanie książek w starym fotelu czy zapisywanie myśli w notesie ma w sobie jakąś magię, której ekran telefonu nigdy nie posiądzie. Prawdziwy album ze zdjęciami przegląda się znacznie przyjemniej niż folder w naszym komputerze. Łatwiej po niego sięgnąć w pochmurny wieczór albo po rodzinnym obiedzie. Mój fotoalbum, który widzicie poniżej zamówiłam przez internet na stronie Colorland. Wybrałam ulubione zdjęcia z minionych wakacji (i kilka z zeszłorocznej zimy) i za pomocą prostego w obsłudze edytora zaprojektowałam fotoksiążkę. Jest wiele opcji dodania osobliwych szablonów czy ramek, ale ja wolałam, aby mój album był w minimalistycznym stylu.

   Jeśli podoba Wam się mój album, to mam dla Was rabat na stworzenie własnej fotoksiążki. Wystarczy, że wpiszecie przy finalizowaniu zamówienia kod MAKELIFE28, a fotoksiążkę A4 pion 40 stron kupicie za 28 zł, gdzie normalna cena wynosi 58 zł, więc promocja jest aż na 50%!

 

5. For all senses.

"Hygge" is not only about a pleasant interior and delicious meals. For enhancing the ambiance, it's worth considering other senses. For example, fragrance has a major impact on our mood. Maybe because it allows us to easily recall pleasant memories? If we are baking cookies, the problem is out of the way, because there's nothing more "hygge" than the fragrance of hot butter and chocolate. An alternative can be, of course, candles – in October, the demand for this product increases equally fast as our BMI and I'm not surprised at all (by both). I choose the ones with delicate natural fragrances, that is vanilla or cinnamon.

Another sense that we should pamper is our touch. Soft pillows, carpets, blankets, and socks are enough. The last element is Danes' most often selected "hygge" gadget. They are supposed to be warm, made of natural fabric, in light colours, and with knitted reindeer. I was searching for such socks last year, but it all ended in a great debacle. And this year, I'll be using a new pair until the spring season.

* * *

5. Dla wszystkich zmysłów.

”Hygge” to nie tylko miłe dla oka wnętrza i smaczne potrawy. Dla wzmocnienia atmosfery warto pomyśleć też o innych zmysłach. Na przykład zapach ma ogromny wpływ na nasz nastrój. Może dlatego, że skutecznie przywołuje przyjemne wspomnienia? Jeśli pieczemy ciastka, to tę sprawę mamy już załatwioną, bo nie ma bardziej „hygge” zapachu niż rozgrzane masło i czekolada. Alternatywą mogą być oczywiście świece – w październiku popyt na ten produkt rośnie równie szybko co nasze BMI i wcale się temu nie dziwię (ani jednemu ani drugiemu). Ja wybieram te o delikatnych naturalnych zapachach, jak wanilia czy cynamon. 

Kolejnym zmysłem, o który warto zadbać jest dotyk. Wystarczą miękkie poduszki, dywany, koce i skarpety. Te ostatnie, to najczęściej wymieniany przez Duńczyków rekwizyt „hygge”. Mają być ciepłe, z naturalnej dzianiny, w jasnych kolorach i z wydzierganymi reniferami. Szukałam takich w zeszłym roku, ale bez powodzenia. Za to w tym roku będę już śmigać w swojej nowej parze aż do wiosny. 

Wełna – jest. Renifery – są. Skarpety z wełny owiec mongolskich ze sklepu Mongolian kosztują 30 złotych i według mnie są warte swojej ceny. Jeśli chcecie aby pełniły one rolę kapci koniecznie wybierzcie o rozmiar większe. 

   I hope that most of you know that I've treated this article with a pinch of salt. Of course, we can treat "hygge" ideology as another fashion that persuades us to buy new books and acquire new skills in the art of experiencing pleasure, but it's better to treat it as a guideline that will help us to survive through the grey and bleak months. Let's take advantage of the regular days, as these constitute the majority of our year and are decisive if we are truly happy or not. 

* * *

   Mam nadzieję, że większość z Was wie, że ten wpis potraktowałam z lekkim przymrużeniem oka. Ideologię „hygge” możemy oczywiście odbierać jako kolejną modę, która namawia nas do kupowania nowych książek i szkolenia się w sztuce przeżywania przyjemności, ale lepiej uznać to po prostu za drogowskaz, który pomoże nam przetrwać szare i ponure miesiące. Zróbmy użytek ze zwykłych dni, bo takich w roku jest najwięcej i to one decydują o tym, czy w gruncie rzeczy jesteśmy szczęśliwi.  

Czy można żyć bez plastiku i dlaczego to takie trudne?

   Online, you'll probably find numerous interesting and substantive articles about how to live in harmony with nature and care for the environment, but I would like to describe this topic from a perspective of a person who still makes mistakes and isn't going to hide that or show everything in perfect words.  

   There's no doubt that plastic has dominated our life. We will find it even in the wild and seemingly pristine areas on Earth – on our way to Mount Everest, between coral reefs, and on paradise beaches. On Henderson Island (visited only by scientists once every few years), located at the greatest distance from human settlements in comparison to other islands, the sand is mixed with tons of plastic waste, and this is a proof that garbage can be found in places where there are no people. Each year, seas and oceans are polluted with eight million tons of plastic which not only destroys the ecosystem, but also brutally kills animals. It is estimated that by 2050, salt waters will contain more plastic than fish.  

   All of those facts are shocking, even though I assume that most of you aren't surprised – NGOs and ecologists have been trying to raise awareness of the public opinion on the disastrous situation of our planet. Many of us notice the problem and take incremental steps. In the past, the greatest ecological lifestyle triumph was waste segregation and turning off water while brushing teeth. Today, it's definitely not enough.

   I don't want to announce in a mentor's tone that every human should start following the guidelines devised to protect our planet overnight. I'm trying to be a realist and I am well aware that even the most passionate calls and detailed guidelines won't bring the expected effects in a second. Besides, I know how difficult it is to convince not only other people, but also myself.

* * *

   W internecie znajdziecie pewnie wiele interesujących i fachowych artykułów o tym, jak żyć w zgodzie z naturą i dbać o środowisko, ale ja chciałabym opisać Wam ten temat z perspektywy osoby, która wciąż popełnia błędy i nie ma zamiaru tego ukrywać ani opisywać wszystkiego w różowych barwach.

   Nie ulega wątpliwości, że plastik zdominował nasze życia. Znajdziemy go nawet w dzikich i pozornie nieskażonych obszarach ziemi – w drodze na Mont Everest, między rafami koralowymi i na rajskich plażach. Na najbardziej oddalonej od siedzib ludzkich wyspie Hendersona (odwiedzanej jedynie przez naukowców co kilka lat) piasek wymieszany jest z tysiącami plastikowych odpadów, a to znaczy, że śmieci są już nawet tam, gdzie nie ma ludzi. Każdego roku do mórz i oceanów trafia osiem milionów ton plastiku, który nie tylko niszczy ekosystem, ale w brutalny sposób zabija zwierzęta. Szacuje się, że do 2050 roku w słonych wodach będzie więcej plastiku niż ryb.

   Te wszystkie fakty są szokujące, chociaż domyślam się, że większość z Was nie jest zdziwiona – organizacje pozarządowe i ekolodzy od lat próbują uświadomić opinii publicznej fatalną sytuację naszej planety. Wiele z nas dostrzega problem i podejmuje coraz dalej idące wysiłki. Kiedyś szczytem ekologicznego stylu życia było segregowanie śmieci i zakręcanie wody w trakcie mycia zębów. Dziś to zdecydowanie za mało.

   Nie chcę obwieszczać Wam mentorskim tonem, że każdy wrażliwy człowiek powinien z dnia na dzień zastosować się do szeregu wytycznych, mających na celu ochronę naszej planety. Staram się być realistką i zdaję sobie sprawę, że nawet najbardziej płomienne apele i szczegółowe instrukcje nie przyniosą natychmiast oczekiwanych efektów. A poza tym, wiem jakie to trudne przekonać do działania nie tylko innych, ale przede wszystkim samą siebie. 

Pierwszą dużą zmianą przez jaką przebrnęłam było całkowite pozbycie się plastiku z lodówki i szafek kuchennych. Prawie wszystko trzymam teraz w słoikach. 

Te materiałowe woreczki wysłała mi kiedyś jedna z moich Czytelniczek. Można je prać i zajmują bardzo mało miejsca. Zastępują mi foliowe woreczki, których używamy w warzywniakach i supermarketach. 

   First and foremost, I would like to dispel the myth claiming that changing your lifestyle into a fully eco-friendly one is simple. That it's not a problem to: carry a reusable cup, a metal straw, and shopping bag with you for a whole day, resign from using paper towels, buy clothes made from eco-fabrics and wash them later in nuts, find food made of only organic ingredients, keep only products that had no contact with plastic in our cupboards and fridges. Let's be frank – that's indeed a problem. Eco-friendly lifestyle requires being well-organised, working on yourself, and a large dose of discipline. But we aren't carrying for the environment because it's convenient, and that is not about our convenience at all. We care for the environment because that is what we should do. The fact that an eco lifestyle is cumbersome doesn't relieve us from our duty. It is still difficult to maintain an appropriate level of motivation. And not only when we see how meticulously selected pieces of garbage end up in one waste container. Everyday life verifies our commitment.   

   Examples? After many of your suggestions (and a few fiascos), I've made a point of honour to get rid of the disposable cups and replace them with a reusable one. And I quickly recalled why I gave up the last time. I had forgotten to take it with me when I was leaving the house. When I came to a conclusion that I’d pull this off by leaving the cup in the car (so that I can already have it at hand from Monday), I left it in the car and forgot to take it to our weekend walk during which coffee has already become a tradition. Additionally, the stains from my lipstick won't come off from the silicone lid. Not to mention the fact that when I left an empty cup on a table in a café, a staff member threw it in the bin by accident and I had to dive in to retrieve it. A number of times I forwent the idea of drinking coffee altogether, and a few times I was hiding a paper cup under my coat so that no one sees me and thinks the worst things about me. After approximately three weeks, my fiascos were a sporadic thing, but I know that it was easier for me to find motivation for this change as I knew that each lapse could be reproached by the public. Who knows, maybe if I hadn't felt that pressure, I wouldn't have succeeded so fast.

* * *

   Przede wszystkim chciałabym obalić mit mówiący o tym, że zmiana trybu życia na całkowicie ekologiczny jest prosta. Że to żaden problem aby: nosić ze sobą przez cały dzień kubek wielorazowy, metalową słomkę, torbę na zakupy, zrezygnować z ręczników papierowych, kupować ubrania z ekologicznych materiałów i prać je potem w orzechach, wynajdywać jedzenie pochodzące tylko i wyłącznie z ekologicznych upraw i hodowli, czy trzymać w naszych szafkach kuchennych i lodówkach tylko to, co nigdy nie miało styczności z plastikiem. Powiedzmy sobie szczerze – to jest problem. Ekologiczny tryb życia wymaga zorganizowania, pracy nad sobą, dyscypliny. Ale nie dbamy o środowisko dlatego, że jest to wygodne, bo nie o naszą wygodę przecież chodzi. Dbamy dlatego, że tak trzeba. To, że życie w stylu eko jest uciążliwe z niczego nas nie zwalnia. Trudno jest natomiast podtrzymać motywację na odpowiednim poziomie. I to nie tylko wtedy, gdy widzimy, jak starannie wyselekcjonowane przez nas śmieci lądują potem do jednego zbiornika śmieciarki. Codzienność weryfikuje nasze zaangażowanie. 

   Przykłady? Po wielu sugestiach z Waszej strony (i kilku nieudanych próbach) postawiłam sobie za punkt honoru całkowite przestawienie się na kubek wielorazowy w kawiarniach. I szybko sobie przypomniałam, dlaczego poddałam się ostatnim razem. Zapominałam kubka, gdy rano wychodziłam z domu. Gdy stwierdziłam, że będzie lepiej, jeśli zostawię go w samochodzie (aby od poniedziałku do piątku mieć go przy sobie), to potem zapominałam zabrać go z samochodu na nasz weekendowy spacer, na którym kawa jest już tradycją. Na dodatek, z silikonowej pokrywki nie chcą zejść ślady mojej szminki. Nie będę już wspominać o tym, że gdy zostawiłam na sekundę mój pusty kubek na stoliku w kawiarni, to ktoś z obsługi wyrzucił go przez przypadek do śmieci i trzeba było zabawić się w nurka. Parę razy zrezygnowałam z kawy w ogóle, a parę razy chowałam papierowy kubek pod płaszczem, tak aby nikt go nie zobaczył i nie pomyślał o mnie wszystkiego, co najgorsze. Po mniej więcej trzech tygodniach gafy zdarzały mi się już naprawdę sporadycznie, ale wiem, że łatwiej było mi znaleźć motywację do tej zmiany, bo wiedziałam, że każde potknięcie może mi zostać publicznie wypomniane. Kto wie czy nie czując tej presji poszłoby mi równie szybko? 

Oto mój kubek wielorazowy. Wybierając go zwróciłam uwagę przede wszystkim na to, aby nie zawierał bisfenolu (toksyczna substancja, która znajduje się w większości plastikowych przedmiotów) i żeby wyglądał neutralnie. Jego wady (poza tą, że trzeba go myć i o nim pamiętać ;)) to trudna w doczyszczeniu pokrywka (nawet na zdjęciu widać minimalny ślad po mojej pomadce) i jej specyficzny silikonowy zapach, który czuć w trakcie picia kawy.

    It was difficult for me to truly believe in some of my actions – I was sending someone a parcel, agreement, or returning products to online stores, and I was trying to pack these items in simple manilla and a string or using boxes that I had received in previous deliveries (yes I keep boxed at home to avoid using new ones). However, when each day I received parcels that I hadn't ordered (tough life of a blogger) packed in five boxes, plastic foil, and styrofoam balls (and you can use sawdust) with plastic ribbons, I had the feeling that I am fighting a losing battle (that's why I've changed the info in the contact tab on my website). Please, pay attention to what boxes are chosen by particular online stores. Maybe it's possible to change the way things are packed at your workplace?  

   To those who want to act, but don't know how to start or know how to start but lack the motivation, I recommend something wise to read. I would start from "How to Give up Plastic" by Will McCallum. It is, in fact, a great read also for those who think that they know everything about an eco lifestyle. We often lose much energy on changes which de facto have little significance, and we stay oblivious to things, which are seemingly neutral and, in fact, really harm the environment. Even the determined and the eager to fight can be unaware that despite their will, they produce large amounts of harmful waste totally unknowingly.

* * *

   Ciężko też było mi uwierzyć w sens niektórych moich działań – wysyłając do kogoś paczkę, umowę czy zwracając produkty do sklepów internetowych, starałam się albo pakować wszystko w zwykły szary papier i sznurek albo wykorzystywać pudełka, które otrzymałam w poprzednich przesyłkach (tak, trzymam kartony w domu, aby nie zużywać nowych). Gdy jednak każdego dnia przychodziły do mnie paczki, których nie zamawiałam (ciężkie życie blogerki), zapakowane w pięć kartonów, folię, ze styropianowymi kulkami (a przecież można użyć trocin) i plastikowymi wstążkami, miałam wrażenie, że walczę z wiatrakami (stąd zmiana informacji w kontakcie na mojej stronie). Zwracajcie więc proszę uwagę, jakie pudełka wybrały konkretne sklepy internetowe. A może w Waszym miejscu pracy możnaby zmienić sposób pakowania paczek?

   Tym, którzy chcą działać, ale nie wiedzą, od czego zacząć, albo wiedzą, ale brakuje im motywacji polecam przede wszystkim coś mądrego do poczytania. Zaczęłabym od "Jak zerwać z plastikiem" autorstwa Willa McCalluma. To zresztą świetna książka również dla tych, którzy myślą, że wiedzą już wszystko na temat ekologicznego trybu życia. Często bowiem zużywamy sporo energii na zmiany, które de facto mają małe znaczenie, za to zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo szkodzimy środowisku wykonując pozornie neutralne czynności. Nawet zdeterminowani i chętni do walki mogą nie wiedzieć, że mimo woli i zupełnie nieświadomie produkują ogrom szkodliwych odpadów.

  Jeśli jesteście zainteresowane książką, to mam dla Was kod rabatowy na jej zakup. Wystarczy, że użyjecie kodu: plastik (rabat liczony jest od ceny okładkowej, a nie od aktualnej ceny w jakiej teraz Empik sprzedaje książkę). Link do książki znajdziecie tutaj

   The book, just like a good thriller, is surprising you with each page and you’ll often open your eyes out of astonishment and fear. The greatest enemy hides in what's concealed from our sight – for example in microbeads. Tiny beads with a diameter no larger than 5 mm were designed to move between all types of drain systems. However, no one considered the finishing point of these small villains when they were designing them. Despite the fact that I'd always paid attention to the composition of products, especially cosmetics, I stayed oblivious to the dangerous contents of my bathroom cupboard. McCallum devotes a whole chapter to each household room, but I was most drawn by the topic connected with hygiene and body care. After all, the bathroom is where we keep the greatest number of cosmetics in disposable containers – it's best to purchase the largest ones as we will be forced to replace them less frequently (or packed in packages suitable for recycling: cardboard, glass, or metal). The  most dangerous, however, are the aforementioned microbeads – ingredients of toothpastes, liquid soaps, and shower gels that we wash off and which travel down the drain and reach the oceans. If you want to check whether plastics are present in your favourite lotion, search for the following names: polyethylene (PE), polypropylene (PP), polyethylene terephthalate (PET), and polymethyl methacrylate (PMMA).  

   What else should we get rid of from our bathrooms? Plastic cotton swabs whose production is forbidden in, among others, France and Scotland, and they are being withdrawn from consecutive UK supermarkets. An appropriate decision of one of the British chains (Waitrose) was enough to decrease the production of plastic by 21 tons! In the bathroom, we do the washing and we probably know that the dirty water takes nylon and polyester microfibres along; that's why you should place your clothes in special bags that are able to capture these small particles. Will McCallum highlights that fibres, which constitute as much as 30% of the plastic in the oceans, separate also during a regular use of clothing, yet the most harmful thing to do is throwing away clothes that are still suitable for wearing. The so-called "fast fashion", based on cheap and frequently replaced fabrics, has led to a situation in which 60% of the market is made up by artificial fabrics. "One fleece sweatshirt can be a source of 250 thousand microfibres". As you can see, it is another argument for purchasing high-quality clothes – first of all, they are made of natural fabrics, and secondly, they are more durable. Another solution is searching for clothes from special clothing lines which are more frequently created by chain stores. The market is relentless and its rules can be used for our own benefit – if we continue buying clothes from these lines, clothing companies will see profit behind investing in subsequent projects of a similar type.

* * *

   Książka, niczym dobry thriller, co rusz powoduje, że otwieramy szeroko oczy ze zdumienia i strachu. Największy wróg kryje się w tym, co niewidoczne dla oka – na przykład w mikrogranulkach. Małe kuleczki, o średnicy nieprzekraczającej 5 mm zaprojektowane zostały tak, by niezauważalnie przedzierać się przez wszelkie odpływy. Nad tym gdzie skończą swoją drogę się jednak nie zastanawiano. Choć od zawsze przykładam wagę do składu produktów, kosmetyków zwłaszcza, nie do końca zdawałam sobie sprawę, jak groźna może być zawartość mojej szafki w łazience. McCallum poświęca rozdział każdemu domowemu pomieszczeniu, ale właśnie to, co dotyczy higieny i pielęgnacji zwróciło moją uwagę. W końcu to tam stoi najwięcej kosmetyków w jednorazowych opakowaniach – najlepiej kupować jak największe – rzadziej je wymieniamy (albo zapakowane w nadające się do recyklingu: karton, szkło lub metal) . Najbardziej niebezpieczne są jednak wspomniane mikrogranulki – składniki past do zębów, mydeł w płynie, żeli pod prysznic, które spłukujemy i rurami wysyłamy do oceanów. Jeśli chcemy sprawdzić, czy w naszym ulubionym płynie są tworzywa sztuczne, szukajmy nazw: Polyethylene (PE), Polypropylene (PP), Polyethylene terephthalate (PET) i Polymethyl methacrylate (PMMA).

   Czego jeszcze w łazience nie powinno być? Plastikowych patyczków higienicznych, których produkcja zakazana jest między innymi we Francji i Szkocji, a w UK kolejne supermarkety wycofują je z oferty. Wystarczyła decyzja o rezygnacji jednej brytyjskiej sieci (Waitrose), by zmniejszyć produkcję plastiku o 21 ton! W łazience robimy pranie i prawdopodobnie nie wiemy, że wraz z brudną wodą odpływają mikrowłókna nylonowe lub poliestrowe, dlatego przed załadowaniem pralki warto umieścić ubrania w specjalnych wyłapujących drobinki workach. Will McCallum zwraca uwagę, że włókna, które stanowią 30% plastiku w oceanach, oddzielają się także podczas zwykłego użytkowania odzieży, ale najbardziej szkodliwe jest wyrzucanie niezniszczonych ubrań. Tzw „szybka moda” oparta na tanich i często wymienianych tkaninach spowodowała, że 60% rynku stanowią materiały ze sztucznych włókien. „Jedna bluza z polaru może być źródłem 250 tyś mikrowłókien”. Jak widać to kolejny argument przemawiający za kupowaniem ubrań wysokiej jakości – po pierwsze szyte są z materiałów naturalnych, po drugie starczają na dłużej. Innym rozwiązaniem jest szukanie ubrań wśród specjalnych kolekcji, które coraz częściej przygotowują dla nas sieciówki. Rynek jest bezlitosny, ale jego zasady możemy wykorzystać na własną korzyść – jeśli będziemy kupować ubrania z tych serii, to firmy odzieżowe będą widziały korzyści z inwestowania w kolejne tego rodzaju projekty.

Czy wiecie, że do wyprodukowania jednej pary dżinsów potrzeba około 11 000 litrów wody? Marka KappAhl, od której mam dżinsy, jest członkiem inicjatywy Better Cotton Initiative (BCI), która działa na rzecz zwiększenia dostępności zrównoważonej bawełny uprawianej przy mniejszej ilości wody i chemikaliów. Dzięki nowym rozwiązaniom można zaoszczędzić nawet do 40% wody.

Jeśli traficie do tej sieciówki zwróćcie uwagę jak wiele rzeczy posiada specjalne metki – to nie są kolekcje składające się z kilku projektów, tak jak ma to miejsce u innych marek odzieżowych. W KappAhlu kupimy nie tylko ekologiczne dżinsy o fajnym kroju, ale też ubranka dla dzieci, zwykłe T-shirty czy skarpetki. 

   "How to Give up Plastic" is first and foremost a handbook. In points, the author presents what we should do for the environment but also provides a detailed explanation why something is harmful and what is its impact on nature. Readers are also given tables and tasks which considerably facilitate the process of attaining aims. I'm sure that each reader after familiarising themselves with the shocking facts, reading a few interviews, and noticing the issue in real everyday life, will implement new resolutions into their lists. To prevent readers from reading only the beginning of the book, Will McCallum provide you with guidelines already in the foreword. I would like to present them here.

1. Do the shopping. What should each eco house have? A reusable bottle (in Tricity, let's simply drink tap water), reusable coffee cup, linen shopping bag, eco lunch boxes, and glass containers for storing food.

2. Clean your house thoroughly. Empty your kitchen cupboards off plastic dishes, cutlery, and straws. Read the list of ingredients on all your cosmetics and cleaning products – if they contain microbeads send them back to the producer with the information that you can't agree to pollute the environment.

3. Tell others about your actions. Tell your friends and family about the importance of cutting on plastic waste. Share particular guidelines.

4. Devise a plan. Plans ensure us better effectiveness. Test the water in the topic of stores that don't use plastic bags and cafés where you can purchase coffee at a lower price whenever you bring your own cup. Choose interesting meal recipes and take your meals to work. Create such a day schedule to decrease the use of plastics.

5. Start your own campaign to fight plastic – peaceful and one that avoids aggression and accusations as you can have the opposite effect instead of encouraging others to do the right thing. Speak with the owners of small businesses in your neighbourhood. Tell them about the things they can do to decrease plastic waste. Encourage your friends to take similar steps.

   When the world was impressed with the low costs and the practicality of plastic, no one pondered over the ways to utilise it. Today, the wave of plastic increasingly takes its toll not only on the natural environment but also on our health. Even thought the time for reflection and examination of conscience came a little bit too late, let's remember that large movements start with tiny steps. But if you still think that your own problems are enough to concern yourself with the animals and water in the oceans, you should know that using plastic in everyday life is simply very unhealthy. 

   I can assure you that everyone who takes up the everyday challenge will quickly acquire a certain type of sensibility and knack that will change their initial discomfort into personal satisfaction. What seems extravagant yesterday is slowly becoming a norm today. Those who have succeeded in understanding that have the right to feel proud. And pretty soon, such a stance will stop raising a smile and disregard and start raising common respect.   

   I didn't want to write this article as a specialist in the topic of ecology as I am far from being one. That's why I need to confess to stay fully true – I'm introducing changes, but it doesn't mean that I'm always successful. Sometimes, it turns out that even though I want to do good, I do what's wrong, and I don't see a physical capacity to avoid plastic entirely. For example, yesterday I bough pasta packed in a bag at a local store and, quite frankly, I can't recall a place where I would encounter a pasta that would come in eco packaging. Surely, you would be able to spot a myriad of mistakes in my actions and claim that "you're far from being eco". And probably you would be right as life is permeated with plastic to the limit, and changing all our habits and replacing products that we use will take years. However, I think that all of that is not about giving prestigious titles (even though a little competition with other eco freaks may spark some more motivation to some extent). From the very beginning, I knew that I wouldn’t be able to include as many pieces of information as I would like to in this article. Fortunately, many of you come to my aid – in the comments you write about your own attempts, failures, and successes, but also dispel some of the myths – and I'm really grateful for that.

* * *

   Książka „Jak zerwać z plastikiem” to przede wszystkim poradnik. Autor w punktach przedstawia, co powinniśmy zrobić dla środowiska, ale też dokładnie tłumaczy i wyjaśnia dlaczego coś jest szkodliwe i jak wpływa na naturę. Czytelnikom daje także tabelki i zadania, które znacznie ułatwiają realizację celów. Jestem pewna, że każdy czytelnik po poznaniu szokujących faktów, przeczytaniu kilku wywiadów i dostrzeżeniu problemu w życiu codziennym, będzie miał na swojej liście nowe postanowienia. W obawie przed tym, że ktoś przeczyta tylko początek książki, Will McCallum już na wstępie przedstawił wskazówki, które chciałabym Wam przytoczyć.

1. Idź na zakupy. Co powinno znaleźć się w każdym ekodomu? Butelka na wodę wielokrotnego użytku (w Trójmieście pijmy po prostu wodę z kranu), wielorazowy kubek na kawę, płócienna torba na zakupy, ekologiczne apudełka na lunch i szklane pojemniki do przechowywania żywności.

2. Zrób wielkie porządki. Opróżnij szafki kuchenne z plastikowych naczyń, sztuców i słomek. Przeczytaj listy składników na opakowaniach kosmetyków i domowej chemii – jeśli zawierają mikrogranulki razem z resztą plastiku odeślij do producentów z informacją, że nie godzisz się na zanieczyszczanie środowiska.

3. Opowiedz innym o tym, co robisz. Mów swoim przyjaciołom i rodzinie, jak ważne jest ograniczanie użycia plastiku, podziel się z nimi konkretnymi wskazówkami.

4. Opracuj plan. Dzięki planom możemy być skuteczniejsi. W wolnej chwili zrób rozeznanie w temacie sklepów, w których nie używa się plastikowych reklamówek, kawiarni, gdzie taniej można wypić kawę przygotowaną we własnym kubku. Wybierz ciekawe przepisy na dania, które będzie można zabierać do pracy, ułóż plan dnia tak, by jak najbardziej ograniczyć korzystanie z tworzyw sztucznych.

5. Rozpocznij własną kampanię na rzecz walki z plastikiem – pokojową, nieopartą na agresji i oskarżeniach, bo zamiast zachęcić możesz osiągnąć odwrotny skutek. Rozmawiaj z właścicielami drobnych przedsiębiorstw w okolicy, opowiadaj o tym, co mogą zrobić , by ograniczyć użycie plastiku. Namawiaj do tego przyjaciół.

   Gdy świat zachwycił się niskimi kosztami i praktycznością plastiku nikt nie zastanawiał się, jak go utylizować. Dziś fala plastikowych śmieci coraz bardziej odbija się nie tylko na naturalnym środowisku, ale i naszym zdrowiu. Choć czas na refleksję i rachunek sumienia przyszedł odrobinę za późno, pamiętajmy, że wielkie ruchy zaczynają się od drobnych kroczków. A jeśli wciąż uważacie, że macie dość własnych problemów, aby przejmować się zwierzątkami i wodą w oceanach, to musicie wiedzieć, że używanie plastiku w codziennym życiu jest po prostu bardzo niezdrowe.

  Zapewniam Was, że każdy, kto podejmie to codzienne wyzwanie, szybko osiągnie pewien typ wrażliwości, a równocześnie wprawy, które zmienią początkowy dyskomfort w osobistą satysfakcję. To, co wczoraj wydawało się ekstrawagancją, dziś powoli staje się normą. Kto to zrozumiał, ma prawo poczuć się dumny. I już niedługo taka postawa przestanie wywoływać uśmiech i lekceważenie ignorantów, a zacznie budzić powszechny szacunek. 

   Nie chciałam pisać tego artykułu jako specjalista w temacie ekologii, bo oczywiście nim nie jestem. Od razu więc się przyznam, aby nie mijać się z prawdą – wprowadzam zmiany, ale to nie oznacza, że za każdym razem mi się to udaję. Czasem okazuje się, że chcąc dobrze robię źle, nie widzę też fizycznie możliwości, aby w stu procentach unikać plastiku. Wczoraj na przykład kupiłam makaron zapakowany w worek w osiedlowym sklepie i szczerze mówiąc nie przypominam sobie miejsca, w którym zetknęłabym się na makaron zapakowany w ekologiczny sposób. Na pewno bez problemu znalazłybyście u mnie całą masę błędów, mogły złapać za rękę i powiedzieć "wcale nie jesteś eko". I pewnie miałybyście rację, bo nasze życie jest przesiąknięte plastikiem do granic możliwości i zmiana wszystkich przyzwyczajeń i używanych produktów potrwa lata. Myślę jednak, że w tym wszystkim nie chodzi o nadawanie zaszczytnych tytułów (chociaż odrobina rywalizacji z innym ekozapalańcem na jakimś poziomie może dodać nam motywacji). Od samego początku wiedziałam, że nie dam rady przytoczyć w tym artykule wszystkich informacji, które bym chciała. Na szczęście wiele z Was właśnie mi w tym pomaga – w komentarzach piszecie o własnych próbach, porażkach i sukcesach ale też prostujecie niektóre mity, za co jestem bardzo wdzięczna. 

***

sweter – MLE Collection // pościel – Zara Home // koc – TK Maxx (kupiony dawno temu) //

 

Last Month

   There are a few days left until the end of September, but since autumn has already knocked on my door, I hope that you won't be bothered by a small speed-up. As you know, I spent the beginning of this month abroad, and I was doing some catching up for the blog and the new MLE collection during the remaining weeks. I didn't have too much free time, but whenever I found a calmer evening, I was working on pumpkin-based recipes – home-made food is something that I've been appreciating in a very special way lately. I'm even happier for the upcoming weekend – my parents, who are attending the UN summit in NYC at the moment, will finally spend a weekend with us. And that means that we can already prepare our bellies for the best baked turkey in the world and ourselves for a food stock for a whole week.

* * *

   Do końca września zostało jeszcze kilka dni, ale ponieważ jesień już do mnie zawitała, to mam nadzieję, że nie obrazicie się za to małe przyspieszenie. Początek tego miesiąca spędziłam jak wiecie poza Polską, a kolejne tygodnie poświęciłam na nadrabianie blogowych zaległości i pracy przy nowej kolekcji MLE. Wolnego czasu nie miałam zbyt wiele, ale gdy znalazło się jakieś spokojniejsze popołudnie to uskuteczniałam przepisy z dyni – domowe jedzenie to coś, co doceniam ostatnio w szczególny sposób. Tym bardziej cieszę się więc na ten weekend – moi rodzice, którzy w tym momencie są w Nowym Jorku na szczycie ONZ, w końcu spędzą z nami weekend. A to oznacza, że można już szykować brzuchy na najlepszego pieczonego indyka na świecie i zapasy jedzenia na cały tydzień. 

Artykuł o Portosie podróżującym po Europie pobił rekord popularności wszystkich wpisów w historii bloga (a ja nie byłam nawet pewna, czy ten temat w ogóle będzie Was interesował). Możecie przeczytać go tutajJesień rozpoczynamy z masą nowych wspomnień – niektóre zdjęcia już dałam do wywołania. 
Jednym z naszych przystanków była Nicea, w której znalazłam wymarzone buty (i dzień później biegałam już w nich po Wenecji).Operacja "mniej plastiku" czyli korzystanie z jednej torby zamiast pięciu foliowych siatek. Powroty do domu są najfajniejsze. Portos trochę za bardzo przyzwyczaił się do dyspensy, którą zafundowaliśmy mu w trakcie wyjazdu. 1. Pierwszy wieczór przy kaflowym piecyku już za nami. // 2. Trzy z nich pełnią funkcję ozdoby na parapecie, a z czwartej zrobiłam zupę. // 3. Obiady w domu. Mamy już dosyć jedzenia na wynos. // 4. Nasze dwa piękne płaszcze z MLE Collection. Który wybieracie? //Portos jak zwykle znalazł idealne miejsce na drzemkę. Pałętanie się pod moimi nogami to jedno z jego ulubionych zajęć. Nareszcie znalazłam zieloną herbatę, która mi smakuje. Dziękuję MoyaMatcha! Kukicha to zielona herbata, której skład w całości tworzą gałązki i łodygi liści – te części herbacianych krzewów, których nie znajdziemy w innych herbatach. Stąd też jej nazwa: „kuki” w języku japońskim oznacza łodygę lub patyk. Kukicha powstaje przy okazji produkcji innych zielonych herbat kiedy blaszki liści są oddzielane od pozostałych elementów. Jej smak przez to jest zdecydowanie inny: delikatniejszy, słodszy i lekko orzechowy. Dzięki znikomej zawartości kofeiny kukicha świetnie nadaje się do picia dla dzieci, kobiet w ciąży i o późnych porach dnia. 

A taka piękna przesyłka czekała na mnie po powrocie. Kolczyki w kształcie gałązki pochodzą od marki Pick a Twig i są niezwykle wygodne, aż zapominam, że mam je na uszach. Ponadto marka stawia na metale pochodzące z recyclingu, więc jest proekologiczna. W sklepie dostępne są jeszcze modele w kolorze srebrnym.

Dziewczyny z 2in przyjechały do Trójmiasta z Warszawy. Wybrałyśmy się więc do Drukarni w Gdańsku. Po szybkiej kawie zabrałam dziewczyny do mojego ulubionego trójmiejskiego pleneru. Plaża dla psów między Sopotem a Orłowem to idealne miejsce na zdjęcia. W zeszłym tygodniu w trakcie spaceru zrobiłam tam niedzielny "Look of The Day", a teraz wróciłam tam ze wszystkimi produktami z jesiennej kolekcji i trochę poważniej podeszłam do sesji. Gdy robię zdjęcia na potrzeby MLE Collection zazwyczaj poświęcam na to cały dzień. Na sweter w arany trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. To jeden z naszych produktów premium. Trochę zdjęć zza kulis. Portos miał być modelem, ale gdy tylko zobaczył morze od razu wbiegł do wody, a potem zaczął zakopywać patyki… 

A tu mała gratka wszystkich fanów ekologicznego stylu życia. Mgiełka nawilżająca do twarzy i dekoltu marki La Fare ma właściwości rozświetlające i pielęgnujące. Ja używam jej zaraz po prysznicu. Wszystkie produkty La Fare posiadają prestiżowy certyfikat ECOCERT, a opakowania wytwarzane są opakowań biodegradowalnych. Dostępne są tutaj, a stacjonarnie możecie zakupić je w wybranych drogeriach ZIKO DERMO.

Takie bukiety za 20 złotych znajdziecie tylko na sopockim rynku. Kto by się spodziewał takiego przenikliwego zimna!? Kurtkę, golf i okulary znajdziecie na stronie NAKD, a jeśli użyjecie kodu MLEX20 to otrzymacie 20% zniżki. 1. i 4. Swetry z naszej jesienno-zimowej kolekcji. Obydwa są w kolorze złamanej bieli, nie gryzą i są niesamowicie ciepłe. // 2. Te jabłka znaleźliśmy na spacerze. Będą racuchy! // 3. Poranki w pędzie, makijaż minimalny. //Zapowiedź wpisu, który szykuję dla Was jeszcze na ten tydzień. 

Każdy właściciel niesfornego psiaka wie jaki to sukces. Smycz zawieszona na jednym paluszku to efekt wielu miesięcy treningu – szczerze mówiąc myślałam, że Portos postawił sobie za punkt honoru, aby nigdy nie nauczyć się chodzenia na luźnej smyczy. Taki sukces możliwy jest póki co tylko na dobrze znanych trasach, ale nie poddajemy się. Miłego wieczoru wszystkim!

***