Czy ta ponura pora roku w ogóle jest nam – kobietom – potrzebna? Czyli poradnik dla nowoczesnej jesieniary.

Wpis powstał we współpracy z marką Olini, Noteka i AMZ. 

  Większość z nas nie ma zbyt dużego problemu z wymienieniem zalet wiosny, lata i zimy. Przychodzą nam one do głowy dosyć szybko i nie trzeba ich  tłumaczyć – wszyscy rozumiemy, że jest fajnie gdy robi się ciepło wiosną, że w lecie są wakacje, a codzienne życie wydaje się bardziej beztroskie, no a zimą są święta.  Gdy pada pytanie o zalety jesieni, po dłuższej chwili odpowiadamy zwykle w podobnym tonie, co przedszkolaki: „liście na drzewach mają piękne kolory”. To faktycznie „coś”. Kolorowe liście na drzewach… Naprawdę super sprawa. Wynagradzają po prostu wszystko. Jeśli nie wyłapałyście tego ironicznego tonu, to napiszę wprost – kolorowe liście na drzewach nie bardzo przydają się kobietom w codziennych obowiązkach, chyba, że nasze dziecko bierze udział w przedszkolnym przedstawieniu, w którym ma grać drzewo.

  Jesienią łatwiej jest nam narzekać. Wskazać zachmurzone niebo i mówić o tym, jak jest nudno i mokro. I ciemno. I zimno. I że w wieczornych Faktach same ponure wiadomości. Że plan dnia stał się bardziej napięty i monotonny jednocześnie. Nieważne, jaką zmianę przyszykowała dla Ciebie jesień – najprawdopodobniej oznacza ona coś trudnego lub mało przyjemnego. Część z nas wraca na zajęcia i wykłady, część znów musi pomagać odrabiać lekcję z fizyki. Część z nas po raz pierwszy zmienia rutynę dnia, aby odprowadzić dzieci do żłobka. Dla części z nas jesień oznacza czyszczenie brudnych psich łap po każdym spacerze. Albo powrót z pracy, gdy za oknem jest już ciemno.

   Dlaczego zaczęłam tak ponuro? Bo oszukiwanie samych siebie i opowiadanie o tym, że jesień oznacza wyłącznie zawijanie się w burrito z kołdry na kanapie i kubek gorącej herbaty z cynamonem byłoby naginaniem rzeczywistości. Ale! Nieprawdą byłoby też stwierdzenie, że jesieni nie lubię i że jest ona niepotrzebna. Matka Natura jest świetną organizatorką i ma mnóstwo roboty – w końcu to kobieta, która musi ogarnąć sporo dzieci – a z jakiegoś powodu uznała, że wszystkim nam przyda się ta pora roku. Jesień sprowadza nas na ziemię po szalonym lecie, a jednocześnie kieruje ku sobie i w głąb siebie. Narzuca pewne spowolnienie. Daje przestrzeń do wypełnienia i to od nas zależy, co z nią zrobimy. W roku 2023 możemy z tego czasu korzystać inaczej niż nasze babki i prababki, bo prawdziwych zapasów na zimę robić już nie musimy (chyba, że chcemy), ale za to pojawiły się przed nami inne potrzeby, zagrożenia i możliwości.

  Odkąd pamiętam, pisałyście mi tu na blogu, że to właśnie o tej porze roku lubicie tu zaglądać najbardziej. A ja czułam się „jesieniarą” nim to słowo zostało wymyślone. A jednak tegoroczna jesień wywołała u mnie więcej skomplikowanych uczuć niż zwykle i sama zaczęłam szukać odpowiedzi na pytanie: za co kiedyś tak bardzo ją lubiłam? Rozsiądźcie się więc wygodnie, albo zwińcie w kulkę – jak wolicie. Pogadamy o tym, dlaczego te trzy miesiące w roku są takie ważne… Może poza Wami uda mi się przekonać też samą siebie?

 

1. Przynajmniej jest mniej światła.

  Zwariowałam? Przecież wszyscy od dawna wiemy, że mniej słońca przyczynia się do chronicznie obniżonego nastroju, niedoborów witaminy D i rzadszych kontaktów społecznych, więc z jakiego powodu mielibyśmy się z tego cieszyć? Czyżby poradniki o „hygge” weszły za mocno? No cóż, to na pewno…

  Całe życie na Ziemi powstało dzięki jej szczególnemu położeniu względem Słońca. Nasza planeta jest od niego na tyle daleko, że woda nie wyparowała jak na Wenus, lecz pozostała w stanie płynnym, i na tyle blisko, że nie zamarzła tak, jak to się stało na Marsie. Słońce jest nam niezbędne do życia i szczęścia i nikt nie zamierza tu bagatelizować jego wpływu. Nic więc dziwnego, że narzekanie na jesień rozpoczynamy zwykle od tego, że jest ciemno.  Trzeba jednak postawić sprawę jasno – wczesną jesienią mamy tyle samo światła co wiosną. To perspektywa jest inna, bo wiemy, że przed nami zima i z czasem będzie tego światła mniej, a nie więcej. Wiosną jesteśmy też „spragnieni” spacerów i spotkań na świeżym powietrzu więc chętniej wychodzimy z domu. I na odwrót – po gorącym i pięknym lecie jakoś łatwiej jest nam zaakceptować fakt, że mija kolejny dzień, który spędziliśmy zamknięci we wnętrzach. A to pierwszy krok do tego, aby nasz rytm dnia został zaburzony, sen płytszy i krótszy, a nastrój obniżony.

  Nasz organizm funkcjonuje w rytmie wyznaczonym przez słońce – wie to każdy rodzic, który w czerwcu, próbuje położyć spać swoje dzieci o godzinie 20.00. W ostatnim czasie dużo mówi się o wpływie niebieskiego światła (emitowanego przez urządzenia elektroniczne) na wydzielanie melatoniny – hormonu odpowiedzialnego za sen. Nawet bardzo małe natężenie tego światła wieczorem może obniżać jakość naszego snu. Sztuczne światło w mieszkaniu też ma znaczenie dlatego od pierwszego września właściwie nie włączam górnych lamp w mieszkaniu (chciałabym też odkładać telefon o 18.00, ale marnie mi to wychodzi). Dużo rzadziej mówi się jednak o tym, że kontakt ze światłem w ciągu dnia i o odpowiedniej godzinie może niwelować negatywne skutki niebieskiego światła, na które jesteśmy narażeni wieczorem („W pogoni za słońcem” Linda Geddes). Mówiąc w skrócie: babcie miały rację, gdy mówiły, że spacer na świeżym powietrzu sprawia, że śpi się lepiej.

  Jeśli jesienią do godziny 15 spędzimy trochę czasu na zewnętrz (wystarczy, że zjemy drugie śniadanie na świeżym powietrzu, albo pójdziemy z dziećmi na plac zabaw po przedszkolu), to z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że ominie nas jesienne uczucie rozmemłania (UWAGA! Jeśli masz poczucie, że „rozmemłanie” zamieniło się w coś, co wpływa destrukcyjnie na Twoje codzienne życie, nie szukaj rad na lifestylowym blogu tylko udaj się do specjalisty). 

Z całą pewnością nie można liczyć na to, że nowa kołdra i poduszki poprawią jakość naszego snu. „Niby dlaczego nie?!” – odkrzyknął mój mąż, gdy kolejny raz rozmawialiśmy o zakupie nowej pierzyny. Długo trwały poszukiwania idealnego kompletu, analizy stopnia ciepła, rodzaju wypełnienia i marki. Wybór padł – ku mojej radości – na polską markę z tradycjami. AMZ szyje swoje produkty w Polsce już od ponad 30 lat. To rodzinna firma, ale ich kołdry i poduszki doceniono na całym świecie (wypoczywać w ich otoczeniu można między innymi w prestiżowych hotelach z sieci Radisson, Puro i Hilton). ​

Wybrałam kołdrę Queen i pasujące do niej poduszki z linii Royal. Jest wypełniona ultralekkim naturalnym puchem i my będziemy jej używać jako kołdry całorocznej. Śpi się pod nią cudownie i muszę przyznać, że tak świetnej gatunkowo pierzyny jeszcze nie miałam. 

2. Tej jesieni kończymy z dyskryminacją „sów”.

  Skoro w poprzednim akapicie zaczęłyśmy już od sennego tematu, to podzielę się z Wami wynikami badań, które raz na zawsze powinny uciąć heheszki z osób, które potocznie nazywamy „sowami”.  Ależ ja marzyłam w dzieciństwie, aby być „skowronkiem” i budzić się o szóstej rano bez budzika, a o 21 zasypiać po przeliczeniu trzech owiec! Jako dziecko i młoda kobieta nie potrafiłam pogodzić się z tym, że wczesne wstawanie wiązało się dla mnie niemalże z bólem. Wydawało mi się, że po prostu brakuje mi motywacji, że „skowronki” umieją zagryźć zęby i nie narzekać, a ja przed wyjściem do szkoły ledwo ogarniam mycie zębów i dopiero po pierwszej lekcji zaczynam rozumieć co się do mnie mówi. Dorosłe życie, dzieci, praca, Portos wyjący skoro świt: to wszystko sprawiło, że – mimo jasnych komunikatów ze strony mojego organizmu – wstaję codziennie przed siódmą i to się pewnie w najbliższej przyszłości nie zmieni. Niemniej jednak odczułam ulgę, gdy przeczytałam o  badaniach naukowych potwierdzających coś, co wszystkie „sowy” podświadomie wiedziały od dawna. To nie lenistwo decyduje o naszej niechęci do wczesnego wstawania, a geny. „Sowy” muszą dostosować się do życia społecznego ułożonego pod dyktando „skowronków” (lekcje i praca zaczynają się zwykle w godzinach porannych), a to oznacza, że przez większość życia funkcjonujemy w czymś, co można nazwać "mini jetlagiem", bo cały czas musimy lekko naginać nasz dobowy zegar. No i umówmy się – „skowronki” otrzymują jeszcze gratyfikację w postaci szeroko pojętej akceptacji, a wręcz aprobaty, tylko dlatego, że w losowaniu wypadł im inny gen. „Sowy” z kolei uznawane są za leniwe i chaotyczne i ciągle zachęca się je do tego, aby zmieniły swoje „złe przyzwyczajenia”.

  Badania pokazują, że bezbolesna zmiana naszego dobowego rytmu może się udać tylko wtedy jeśli chcemy go przesunąć maksymalnie o dwie godziny. Według uczonych "sowie" w świecie "skowronków" będzie się żyło łatwiej, jeśli będzie spać w całkowicie ciemnym pomieszczeniu, wieczorem nie będzie siedzieć przed jakimikolwiek ekranami, a rano, tuż po przebudzeniu wyjdzie na zewnętrz. Ja dodałabym do tego jeszcze nudną książkę wieczorem i zakończenie subskrypcji na platformach streamingowych.  

 3. Jesień bez streamingu.

  A skoro już mowa o bezsenności i kanałach streamingowych: tak jak „fast foody” miały swój niewątpliwy wpływ na upadek kultury jedzenia, tak platformy streamingowe zabrały mi sporo przyjemności z oglądania filmów (swoją drogą ciekawe czy badania nie udowodniłyby, że oglądanie serialowych tasiemców w łóżku nie przyczynia się masowo do pogorszenia jakości snu w krajach rozwiniętych – ja od dwóch tygodni męczę do nocy „Królową piękna z Jerozolimy” i nie mogę się od tego odciągnąć – RATUNKU!). Dokładnie tak jak w przypadku frytek, które można zjeść w samochodzie – niby dostęp do filmów jest łatwiejszy i można je obejrzeć gdziekolwiek, ale cały ten urok, który – zwłaszcza jesienią – miał dla mnie znaczenie terapeutyczne, gdzieś się ulotnił.

   Pozostało kino. Zwabiona zwiastunami nowej ekranizacji przygód Herculesa Poirota, wybrałam się na seans oczekując tych samych emocji, które znałam z dzieciństwa. Pamiętam jak wracałam ze szkoły, a w domu czekała na mnie mama z obiadem i nowy odcinek o ekscentrycznym detektywie rozwiązującym nierozwiązywalne sprawy. Mowa oczywiście o serialu z Davidem Suchetem, w którym świat Agathy Christie wyglądał dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam (tak, to prawda, że każdy odcinek był o morderstwie, ale oglądało się to z błogim uśmiechem na twarzy).

   Z kina wróciłam zawiedziona. Niestety, nie tylko na platformach streamingowych kinematografia mainstreamowa idzie w stronę rozemocjonowanej sieczki.  Chodzi chyba o to, aby w jak najkrótszym czasie wywołać w widzu jak najwięcej emocji o jak najwyższej amplitudzie i zostawić go później w roztrzęsieniu do końca dnia. Najważniejsze to nie dawać przestrzeni na kontemplację tylko atakować scenami, które wywołują co chwilę mikro zawały serca. To takie dziwne, że fundujemy sobie coś takiego chociaż dzisiejszy świat i tak stoi pod znakiem neurotyzmu, napięć i lęku.

  Chciałabym – zwłaszcza jesienią – takich filmów i seriali, które mają do zaoferowania coś więcej niż wciągającą fabułę. Które podnoszą na duchu, uczą, albo motywują do działania. Albo chociaż odprężają i sprawiają, że robi nam się miło. Poniżej znajdziecie listę kilku starych jak świat tytułów, do których mam zamiar wrócić w niedalekiej przyszłości. Są jesienne, pozytywne, czasem trochę straszne. Jeśli Was nie rozbawią to chociaż przypomną na czym polega jesienna magia.

 „Masz wiadomość”

„Miasteczko Twin Peaks”

„Uśmiech Mony Lizy"

„Kiedy Harry poznał Sally”

„Harry Potter i Kamień Filozoficzny”

"Na noże" (ale tylko pierwsza część)

„Przyjaciele”

  A na koniec (akapitu, a nie wpisu oczywiście – tak szybko mi nie uciekniecie): przepis. I to nie byle jaki, bo autorstwa samej Agathy Christie. Chodzi o zwykły omlet – ulubione danie jej najsłynniejszego bohatera. Dawno, dawno temu zapisałam sobie tę recepturę i do dziś żadna inna mi się tak nie sprawdziła (może napiszę dosadniej: omlety z innych przepisów po prostu mi nie smakują). Być może to magia literatury?

 

Idealny omlet dla Monsieur Poirot

 Składniki:

2 łyżki klarowanego masła

2 duże jajka

2 łyżki mleka

sól i pieprz

ulubiony dodatek (szpinak, rukola, grzyby, posiekana cukinia – sami wybierzcie)

 

A oto jak to zrobić: Na średniej patelni, na średnim ogniu rozpuszczamy masło. Do małej miski wbij jajka i dobrze ubij. Do jajek dodaj mleko oraz sól i pieprz do smaku. Dobrze wymieszaj. Gdy patelnia się nagrzeje na tyle, że zacznie syczeć kropla wody, wlej masę jajeczną. Nie mieszaj. Zostaw na ogniu przez minutę, przykryj i gotuj jeszcze jeszcze 3 minuty. Gdy środek mocno się zetnie, obrócić omleta i gotować jeszcze przez minutę. Nałóż na środek omleta wybrane dodatki a następnie złóż go na pół wyrównując brzegi. Zsuń omlet na talerz i podaj póki gorący.

Przepis pochodzi z książki "Recipes for Murder: 66 Dishes That Celebrate the Mysteries of Agata Christie".

Ciekawa jestem czy ktoś zorientował się, dlaczego ten przepis zapisałam akurat w tym notesie, bez czytania poniższej podpowiedzi. Niech poczuje się wywołany do dodania komentarza! :) A tak na poważnie: Herb Lester to wydawnictwo publikujące głównie przewodniki, ale w spektrum ich zainteresowań znalazły się również hotele, które znamy jedynie z kulturowych tworów – filmów, książek czy seriali. Produkty Herb Lester są drukowane w technice litografii w Anglii na papierze pochodzącym ze zrównoważonych źródeł. Jest to proces wolniejszy i droższy niż druk cyfrowy, ale różnica w jakości jest dostrzegalna dla każdego, kto wciąż pisze na kartkach. Na stronie Noteka znajdziecie też propozycje dla fanów innych kultowych filmów. Ja gorąco polecam zajrzeć też do działu „plannery” i poczekać aż otworzą się wszystkie zdjęcia (wiedzieliście, że są miejsca w sieci, gdzie można kupić prawdziwy papier do origami?!).  

 

4. Niespodzianka! Jesień wpływa na kobiety gorzej niż na mężczyzn!

   Naukowcy z National Institutes of Mental Health odkryli, że obniżony nastrój w okresie wczesnej jesieni sprawiał, że to przede wszystkim młode kobiety unikały kontaktów towarzyskich. Zwiększała się też u nich ochota na węglowodany proste, czyli słodycze i fast foody. Nie wiadomo dlaczego jesień wpływa na nas bardziej niż na mężczyzn, ale można wysnuć kilka teorii. Być może melancholijny nastrój jesieni odbija się bardziej na tych, u których emocje silniej „rezonują”? Nasza wrażliwość to wielki potencjał, ale nie wszystkie uczucia fajnie jest odczuwać mocniej, prawda? A może chodzi po prostu o to, że większość zadań, które pojawia się we wrześniu spada – mimo postępującemu równouprawnieniu – na barki kobiet, a to utrudnia znalezienie czasu na to, aby zadbać o siebie, o kontakty z innymi, czy o to, co jemy?

 Uzyskanie odpowiedzi wymagałoby pogłębienia badań, ale faktem jest, że to na nas ta pora roku ma silniejszy wpływ.Chciałabym teraz napisać coś, co rozwiązałoby ten problem, ale niestety naukowcy niczego takiego nie zaproponowali. Może trzeba się z tym po prostu pogodzić, a nie rozpoczynać kolejną walkę z układem słonecznym? – Jesienne obniżenie nastroju jest nam paradoksalnie potrzebne (Magdalena Nowicka, psycholożka, psychoterapeutka z Uniwersytetu SWPS dla magazynu "Zwierciadło").  W tym okresie przyroda zwalnia swój rozwój, przygotowuje się do zimowego snu. Dlatego też obniżenie jesienią aktywności przez człowieka jest naturalnym stanem rzeczy. Spadek nastroju sprzyja spadkowi aktywności. Gorszy nastrój jest więc niejako adaptacyjny. Zmusza nas do odpoczynku i regeneracji sił witalnych mocno nadszarpniętych w okresie letnim.

  No tak. Wiosną mamy kwitnąć, a jesienią raczej zadbać o korzenie. To idealny moment aby wtrącić reklamę suplementów, ale nigdy tu żadnych nie polecałam (chociaż – taka ciekawostka – jest to segment kobiecych produktów, który odzywa się do mnie najczęściej), bo zdecydowanie wolę stopniowo modyfikować swoją dietę niż łykać coś w pigułkach i proszkach. Polecam Wam jednak wprowadzenie zdrowszych zamienników podstawowych produktów i przede wszystkim nie kupowanie tego, co niezdrowe (bo gdybym kupiła i miała w domu, to z całą pewnością bym to zjadła).  

Może wygląda to tak, jakbym ten pyszny omlet zrobiła dla męża, ale tak się składa, że robię go dla siebie (i dla dzieci, bo one też go uwielbiają). Na blacie mojej kuchni, poza oliwą z oliwek, którą używam do podsmażania, mam też drugi olej, który dodaję do gotowych już potraw. Ma wdzięczną nazwę „Olej dla kobiet” (od Olini) ale spokojnie – nic się Waszym mężczyznom nie stanie jeśli też dostaną z nim kiedyś kanapkę czy sałatkę. W każdym razie, gorąco go polecam, jeśli chcecie wprowadzić do swojej diety coś, co wpłynie pozytywnie na Wasze zdrowie i wygląd. To moja trzecia butelka i na pewno nie ostatnia. Tutaj możecie poczytać o jego właściwościach. Chciałoby się napisać, że są one wręcz „magiczne” ale tak się składa, że to czysta nauka udowodniona badaniami. To specjalna mieszanka stworzona we współpracy z naukowcami z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi (zawiera między innymi olej z wiesiołka – kto wie ten wie). 

 

5. „Kobieta jako część dobytku.”

  Jesień jest ważna dla kobiet. Ale ta konkretna jesień jest dla nas ważniejsza niż inne. Jeśli ma ona – nam kobietom – dać coś, czego naprawdę potrzebujemy niech będzie to przywrócenie nam podmiotowości, opieki zdrowotnej bez tortur i zakończenie chorych dyskusji o tym, czy aby na pewno przysługuje nam prawo do edukacji. Polityka to trudny temat, który zwykle bardziej dzieli niż łączy, ale udawanie, że nie istnieje, nie tylko nie poprawi obecnego stanu, ale może go jeszcze znacznie pogorszyć. „Jak to pogorszyć?” – pewnie wiele z Was zapyta. Odsyłam chociażby do tegotego artykułu. Ostatnie lata dostarczyły nam naprawdę sporo emocji i pokazały, że podstawowe prawa nie są kobietom dane raz na zawsze. I że wybór władzy ma bezpośredni wpływ na zdrowie i życie nasze, naszych córek, mam czy sióstr. Radykalizm nagle staje się całkiem umiarkowany, gdy na scenie pojawia się ktoś, kto marzy i głośno mówi o tym, że fajnie by było, gdyby kobieta stanowiła część dobytku mężczyzny (ale na prawach wyższych niż zwierzęta – cóż za zaszczyt). Słysząc takie rzeczy można by nawet pomyśleć, że nie doceniamy kobiecego eldorado. Pamiętajmy jednak, że to, co parę lat temu wydawało nam się szokującym okrucieństwem dziś jest już obowiązującym prawem. W Polsce mamy dwie partie w sejmie, które głośno i wyraźnie mówią, że chcą i będę działać na naszą szkodę. Dla których – z niewiadomego powodu – upodlenie kobiet stało się misją do wykonania. 15 października pójdź na wybory i zagłosuj na inną partię niż PiS i Konfederacja, a będzie to najlepsza rzecz jaką możesz zrobić dla samej siebie tej jesieni.  

  Czasy się zmieniają, uwarunkowania kulturowe blakną, nasze role przechodzą transformację, ale wolność i poczucie bezpieczeństwa to wartości, których znaczenie się nie zmienia. Blog to przestrzeń, w której kobiety mają czuć się dobrze i pewnie – a nic tak nie dodaje wiatru w żagle, jak świadomość tego, że mamy kontrolę nad naszym życiem. No i że jest nas wiele – nawet jeśli w tym momencie składamy się przede wszystkim z koca, kubka kawy i wielu wątpliwości. 

Indoktrynacja Portosa nie idzie zgodnie z planem. Ktoś coś mówił o byciu ponad zwierzętami?

 

*  *  *

 

 

Last Month

Wpis powstał we współpracy z Apimelium, BasicLab, Krosno i Muduko. 

  Ostatnie tygodnie wakacyjnego rozprężenia. Upał na przemian z burzą. Plażowanie kontra planszówki w naszej bazie z koców, która najlepiej chroni przed piorunami. Potrójna porcja lodów o smaku Knoppersa na rozgrzanym deptaku, a kolejnego dnia gorące placki z malinami na kolację, gdy deszcz pada tak mocno, że za żadne skarby nikt z nas nie chce wyjść do sklepu po zakupy, które pozwoliłyby ugotować coś konkretniejszego.

  Schyłek wakacji to dla mnie mieszanina różnych emocji, których intensywność bardzo mnie w tym roku zaskoczyła. Nie miało być przypadkiem tak, że z wiekiem stajemy się twardsze i mniej rzeczy nas rusza? W każdym razie, starałam się aby dzisiejsze zestawienie było odpowiedzią na potrzeby tych wszystkich, którzy z nostalgią żegnają sierpień i z lekką niepewnością wchodzą we wrzesień. Zapraszam na kilka minut z moimi wspomnieniami. 

1. Gdy próbuję przedłużyć sen chociaż o kilka minut i w związu z tym mój telefon trafia w niepowołane ręce… a raczej stopy. // 2. Mamo, pokazuj gdzie chowasz te papierki po słodyczach! Ten kto dotarł do końca podcastu, który nagrałam razem z marką YES ten wie o co chodzi ;). Pewnego upalnego popołudnia w Sopocie. Gdy z nieba leje się żar nic tak nie cieszy jak zaproszenie od babci i dziadka na obiad. Na dzieci czeka dmuchany basen i ostatnia w tym sezonie miska kaszubskich truskawek. A na rodziców: Familiada. Słodka, chrupiąca i soczysta. Kukurydza to chyba jedno z niewielu warzyw, które nie doczekało się luksusu całorocznej dostępności. Dzięki temu niezmiennie pozostaję dla mnie symbolem sierpnia. 
Kolacja idealna. Szybko się robi. Jest zdrowa. Dzieci uwielbiają. I mama też. "Mamusiu, ale ja bez tego paskudnego zielonego". Wiadomo. Prosto z mojego ogrodu. Ależ to przyjemność móc po prostu wyjść i znaleźć kwiaty do pustego wazonu. A wszystko dzięki pani Ewie i Pracowni Florystycznej Narcyz.Moje kąty w sierpniowym (i pochmurnym) świetle. We wrześniu będzie tu bardziej kolorowo. Na mojej wiklinowej tacy leży kilka gałązek tak zwanej "hortensji bukietowej" – to najłatwiejsza w uprawie odmiana i pewnie dlatego tak ładnie mi kwitnie. Ma nieco drobniejsze kwiaty niż odmiany, które kojarzycie z kwiaciarni, no i mniej spektakularny kolor, ale rośnie w moim ogrodzie, więc jestem z niej dumna jak paw i doceniam każdą nową gałązkę. 
1. Wychodzę! Sukienki nie zmieniam, tylko koszyk trochę inny. // 2.  Gdy jesteś pewna, że po powrocie już cały dom będzie smacznie spał, a okazuje się, że wszyscy czekają na Ciebie z niecierpliwością… // Szybki mirror-check w poszukiwaniu kleszczy na nogach. Dzięki uprzejmości naszych przyjaciół spędziliśmy jeden dzień w prawdziwej leśnej głuszy. 

Komplet dresowy to stara kolekcja MLE (ależ żałuję, że nie zrobiłyśmy jeszcze grafitowego i kremowego koloru), a trampki to Balagan sprzed dwóch lat. Mamo nie bój się, to tylko żuk. Dzieci poza miastem to zupełnie inna bajka. Zupełnie inaczej spędzony czas. Inne zaangażowanie ze strony rodziców (i dzieci w sumie też). Inne potrzeby do spełnienia i inne zmęczenie pod koniec dnia. 
Moim zdaniem taki widok z okna lepszy jest od najpiękniejszej egzotyki. 
1. Marka, którą poznałam dzięki reklamom e-commerce atakujących nas na Instagramie z każdej strony. Temat ostatnio bardzo mi bliski – niestety im więcej o nim wiem, tym bardziej przeraża mnie, jakim narzędziem stają się nasze dane. // 2. Gdy mama przynosi kwiaty ze swojego ogrodu bez okazji. To onętki, które u mnie nie chcą za nic rosnąć, a u niej zaatakowały wszystko dokoła (tak, obok stoi podobizna Portosa). // Wygląda jakbym szła biegać, ale to niestety tylko Portos ciągnie mnie niczym sportowa bryka. W sierpniu mój powrót do porannych treningów umarł w ciszy. 
1. Kasza gryczana i pieczone warzywa, które zostały po wczorajszym obiedzie. Do tego orzechy i mięta. Nie chciałam być nigdy ortodoksyjna w kwestii wegetarianizmu – z czasem po prostu coraz mniej mam na mięso ochotę. // 2. "Ciiiii! Bawią się razem, nie przeszkadzaj!" // 

– Czy znajdzie się stolik dla piętnastu osóbi i piątki dzieci?

– W środku sezonu? Oczywiście!

Sempre to chyba najładniej położona restauracja w mieście.Z ukochaną prababcią. Patrzę na tę dwójkę i myślę sobie jak bardzo zmieniło się życie kobiet od czasu, gdy moja babcia była w wieku moich córek. I mimo wszystkich tych trudnych kwestii, które martwią mnie każdego dnia, mimo tragedii, które wciąż się wydarzają, to wiem, że powoli, w szerszej perspektywie idziemy do przodu. Nie zatrzymujmy się. Pamiątki po drugich urodzinach. Za parę dni, gdy przestaną być w formie, trzeba je będzie po kryjomu przekłuwać… 1. Ostatni dzień przed wyjazdem to zawsze spotkania, google-meet'y, rozdzwonione telefony i nerwy. Na szczęście wszystko w babskim gronie. // 2. Znalazłam to zdjęcie w kartonie z rzeczami, których nadal (!) nie rozpakowaliśmy po remoncie. Zrobiłam je wiele lat temu, o świcie, przed drzwiami Bazyliki Sacre-Coeur. Rozpościera się stamtąd piękny widok na dachy Paryża. Zostaje tutaj. Szkoda, żeby leżało schowane. "Fjaka" z polecenia Kary Becker. 
1. Nie zamyka się. Torebki zostają. Książka jedzie ze mną. // 2. Limit. //Wymarzone wakacje nad słynnym włoskim jeziorem to idealne zamknięcie tego sezonu. Mini przewodnik po Como pojawi się na blogu za parę dni. Będzie krótki i bardzo konkretny, tak aby łatwiej było Wam z niego skorzystać jeśli zawitacie w te strony. Powroty są zawsze słodko-gorzkie. Cieszy ulubiony kubek z kawą i dobrze znana rutyna, ale skrzynka pocztowa po kilkudniowej nieobecności trochę przytłacza. Rozpakowywanie walizek idzie sprawniej, zwłaszcza jeśli tylko jedna z nich dotarła na lotnisko w Gdańsku ;). A co można znaleźć w mojej podróżnej kosmetyczce? Produkty z BasicLab zachwalało mi już tyle osób, że sama też postanowiłam je przetestować. W mojej kosmetyczce znajdziecie antyoksydacyjne serum wyrównujące z witaminą C 15% i krem aktywnie rewitalizujący pod oczy na dzień. Co wyróżnia te dwa kosmetyki? Przede wszystkim skład, który jest mocno naszpikowany aktywnymi substancjami, a jednocześnie są one tak dobrane, aby zminimalizować ryzyko jakichkolwiek podrażnień. Serum stosowałam i na noc i na dzień. Krem pod oczy stosuję zaledwie od dwóch tygodni, ale od razu po jego użyciu mam wrażenie, że konsekwencje nieprzespanych nocy są mniej widoczne. 

Dziś ruszyła na BasicLab promocja -25% na wszystko, natomiast po jej zakończeniu 14.09 możecie korzystać z kodu rabatowego MLE, który daje 20% zniżki na stronie basiclab.shop (Kod nie łączy się z innymi promocjami na stronie).Podstawa pielęgnacji w jednej kosmetyczce. Minimalizm na wakacjach to coś co lubię. Można pomyśleć, że to szok pogodowy po powrocie z gorących Włoch sprawił, że po mieszkaniu chodzimy teraz w wełnianych płaszczach, ale nie tym razem. Tak się jakoś złożyło, że zatwierdzanie prototypów prawie zawsze ma swój finał w mojej kuchni. Nie ma chyba paczek, które cieszą mniej bardziej. Ta przyszła dokładnie dzień po tym, jak wydłubałam z ostatniego słoiczka pół łyżki pszczelego złota. Nadchodzi jesień, a wraz z nią kolejna edycja miodowej paczki od Apimelium – najcudowniejszej subskrypcji pod słońcem.Ja na sezon grypowy jestem już w pełni przygotowana (i z żalem przyznaję, że ten zestaw przydał się nam szybciej niż sądziłam). Niezawodne miody od Apimelium, imbir, czosnek, cytryna… wszystko naturalne i niezwykle skuteczne. W miodowej paczce znajdziecie słodkości, które smakują latem, a jesienią lądują w herbacie. Kolejna edycja miodowej paczki w listopadzie, więc warto już teraz zrobić zapasy.  "A mówiłaś, że po remoncie blaty będą puste…". No mówiłam, mówiłam…
Wybór kanapy czyli problemy pierwszego świata… Przeciągam decyzję w nieskończność – na szczęście kochane panie z Iconic Design to ostoja cierpliwości ;). Przy okazji mogłam sprawdzić jak prezentuje się nasza kolekcja. Jeśli chciałybyście obejrzeć, przymierzyć lub kupić rzeczy MLE stacjonarnie to zapraszamy na przykład w Sopocie na Alei Niepodległości 696.Uciekamy przed rozpoczęciem roku szkolnego w przedszkolu! Schowamy się tutaj! W tym artykule pod tytułem "Back to school" dowiecie się między innymi o tym: gdzie znaleźć idealne białe skarpetki dla dzieci za dziesięć złotych; co zrobić, gdy Netflix nie pozwala już dzielić się kontem; jaka jest tajemnica uniwersyteckiego stylu zza oceanu i co ma do tego Ralph Lauren; dlaczego Ania z Zielonego Wzgórza umiała odlaleźć szczęście, a do tego newsy ze świata sztuki, a nawet… rapu. No i zniżki do Waszych ulubionych marek kosmetycznych. Nazbierałam tych umilaczy, prawda? Plaża, Sopot i nasz zespół, który udaje, że pracuje. 
Wielozadaniowość to nasza specjalność ;). Sweterek Vigo nowym kolorze. A po mierzeniu zimowych płaszczy i gorącej dyskusji na temat nowej kampanii czas na ochłodę. Syrop z brzoskwiń robi się w moment – latem wyjdzie z niego lemoniada, a zimą najpyszniejszy napar. 

Składniki na domowy brzoskwiniowy syrop / lemoniadę: 
kilogram brzoskwiń 
2 cytryny 
3 łyżki brązowego cukru 
tymianek
lód i woda

A oto jak to zrobić: 
Do rondelka wlewamy 3 szklanki wody, wsypujemy cukier, wlewamy sok z dwóch cytryn i dodajemy umyte brzoskwinie pozbawione pestek i pokrojone na kawałeczki. Rondelek umieszczamy na kuchence i podgrzewamy na niewielkim ogniu, aż cukier się rozpuści. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez 2-3 minuty, a potem odstawiamy do wystudzenia. Syrop można zmieszczać z wodą i lodem lub zawekować na zimę. 

Niezawodne szkło z wieloletnią tradycją. Szklanki z kolekcji Fjord mają efektowną, chropowatą strukturę na dnie. Wyglądają bardzo elegancko, ale jednocześnie dobrze sprawdzają się na co dzień (wydają się delikatne, ale to zasługa projektu). Na zdjęciu wyżej możecie zobaczyć też dzbanek do kompletu. Taka lemoniada rozejdzie się w mig!

Cały komplet Fjord od Krosno (szklanki i dzbanek) wykonany jest z krystalicznie czystego szkła. Jeśli szukacie kieliszków lub innych szklanych elementów do mieszkania to pamiętajcie, że ta polska marka ma w tym temacie wielkie doświadczenie i własne tradycje. Kod rabatowy KASIA20 da Wam 20% rabatu na wszystkie nieprzecenione produkty i działa do 14 września. 

No to sprawdzamy, który ma za krótkie rękawy, a który w tym sezonie będzie już nosić młodsza siostra. Malujemy różowe jezioro. Lapis-lazuli? Błękit maryjny? A może królewski? Jak nazwać tę paletę niebiańskich barw, która rozpościera się nad Como, gdy słońce chowa się za alpejskimi szczytami? A schodząc na ziemię – opanowałam robienie naleśników z zamkniętymi oczami. Miało tu stać wielkie lustro, ale póki co jest tak (podobno żadna ze mnie influencerka skoro do teraz takiego nie mam). 
Chwilę trwało zanim załapałam reguły tej gry, ale moim dzieciom poszło to znacznie szybciej (o czym to świadczy – nie wiem). W każdym razie – jest super! Emocje i współpraca, których nie da dzieciom żaden pad.  Gra "Znajdź pluszaka" to nowość od Muduko

Gra dedukcyjna, w której dzieci nie rywalizują ze sobą, tylko bawią się razem i wspólnie zbierają wskazówki pozwalające rozwiązać zagadkę. Gra jest zalecana dla dzieci od 3 roku życia, ale ku mojemu zdziwieniu nawet dwulatka sporo rozumiała. Może sami chcecie spróbować? :) Z kodem PLUSZAK otrzymacie 20% rabatu na cały asortyment na stronie Muduko

1. Zabawy, które nic nie kosztują. // 2.  I miłe powroty do poszukiwań. //

Niech mi ktoś przypomni, z czyjego powodu postanowiłam w taką pogodę ruszyć za miasto na długi spacer? … już sobie przypominam.Gdy siedzę w szafie między zimowymi płaszczami i nagrywam podcast… Mój kanał dostępny jest do odsłuchania na iTunes i na Spotify – w tym miesiącu pojawiły się tam nowe odcinki i mam nadzieję, że za kilka dni wrócę do Was z kolejnym. Zaobserwujcie mój profil, aby nie przegapić nic nowego! Burza. Takie widoki sprawiają, że moje "jesienne ja" wygląda zza rogu i po cichu syczy "hygge". Bolognese i Harry Potter. I może padać bez końca.Och! Co za ulga, że pierwszy dzwonek jutro nas nie dotyczy!Na zdjęciu jeszcze o tym nie wiemy, ale tego wieczoru zobaczymy na niebie spadającą gwiazdę i w myślach powiemy życzenie. (Pasiasty golf to mój ideał, jutro wchodzi do sprzedaży.)Biegniemy do domu, co sił w nogach – goni nas ostatni letni deszcz!

Dobranoc :*

 

*  *  *

 

 

 

Last Month

Artykuł zawiera lokowanie marek Say Hi, Balagan, Bobux i Wydawnictwa Znak. 

 

  Od rana brzmi mi w głowie piosenka zasłyszana w radio. "To był maj, pachniała Saska Kępa szalonym, zielonym bzem…". Co prawda ten, który teraz prawie wchodzi mi przez otwarte okno do mieszkania jest soczyście fioletowy, a nie zielony, ale jego zapach faktycznie potrafi zbałamucić. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że maj to taki miesiąc, w którym najmilej się zakochać, bo dla natury to także czas pierwszej miłości. Wszystko jest nowe, świeże i jeszcze nie wiadomo, co się wydarzy. A dziś już wiem, że w maju wydarzyło się aż nadto. Liczba zdjęć chyba to potwierdzi! Zapraszam Was do długiej fotorelacji ze zwykłej/niezwykłej codzienności. 

Aby rozpocząć majowe historie według chronologii, cofam się wspomnieniami do Hiszpanii. To właśnie w pięknej i tajemniczej Andaluzji spędziłam tegoroczną majówkę. Są takie filmy, które wywołują we mnie jakąś dziwną mieszankę emocji – coś jak połączenie tęsknoty za czymś czego się nigdy nie poznało, wzruszenia i jednocześnie ekscytacji, że życie może być tak zaskakujące. No i że tak głęboko w środku każdy z nas marzy o tym samym, aby mimo wszelkim przeciwnościom móc być blisko osób, które kochamy najbardziej. Te filmy to przede wszystkim „Dom dusz”, „Angielski pacjent” i „Pożegnanie z Afryką”. Czy to przypadek, że wszystkie te historie dzieją się w krainach spalonych słońcem, na pustkowiach, gdzie łatwiej jest dostrzec to co najważniejsze? Pewnie nie. Andaluzja to miejsce, które świetnie wpisałoby się jako tło do kolejnej wielkiej epopei. Przez chwilę czułam się tu tak, jakbym sama stała się jej bohaterką. Ale tyczyło się to – na szczęście – tylko widoków i tej magicznej południowej atmosfery. Chciałabym, aby tak zostało jak najdłużej. 1. Dmuchane koła w kształcie koników, tęczowe okularki basenowe i pieluchy do kąpieli – wszystko to wraz z właścicielkami poszło się pluskać do wody. Mogę przez chwilę udawać na tym leżaku bezdzietną pannę ;). Uprzedzając pytania – klapki to Hermes, kosz jest z 303 Avenue, czarna kamizelka to oczywiście MLE, a okulary to Le Specs. // 2. Bujne drzewa oliwkowe, z których powstaje potem pyszna i intensywna w smaku Oliwa. // 

Gdy w kuchni szykuje się paella. 

Manipulacje w postaci buziaków dla mamy, podjudzanie młodszej siostry i symulowanie ucieczki z hotelowego pokoju – a wszystko po to, aby szybciej zaciągnąć rodziców na plażę. Udało się!Ciekawe czy klimat tego wnętrza udałoby się przenieść do mojej sypialni? Może czas na pościel w żywszym kolorze? A może trzeba się po prostu pogodzić z tym, że południowe światło współgra z żywymi kolorami inaczej?1. Moja wymarzona! W piątek wchodzi do sprzedaży, a ja mogę się tylko cieszyć, że już od miesiąca mam ją w szafie! // 2. Śpią! Obydwie! Ale… gdzie jest tata? Czyżby sam padł w trakcie usypiania? Czyżby czekała mnie godzina samotności na tarasie? Uwielbiam być mamą – to najpiękniejsza rola mojego życia ale… niezmienie też uwielbiam ten moment jak moje dzieci śpią ;). // 

Gdy ich torebki są fajniejsze niż moje…

1. Zapach wakacyjnej magii. // 2. Como estas? Estoy bien. Zwłaszcza gdy mam w ręku gorącego churrosa! / 3. Ach te drobne frezy! To surowe, niezabejcowane drewno! Ten kamień w formie progu! Mosiężna kołatka! Wspominałam już, że drzwi kamienic w starych miastach to moja mała obsesja? // 4. Zbieranie muszli to w pewnym sensie wakacyjna medytacja. // Małe waleczne stopy potrzebują dobrego wsparcia. Taki sam model kupiłam też dla naszego przedszkolaka. To już dla nas kolejny sezon z marką BOBUX.  W linku znajdziecie stronę, która pomoże Wam dopasować rozmiar.   1. A ta jest dla Ciebie! // 2. Walka o skarpetki przegrana. Skąd one już wiedzę, że do sandałów się ich nie nosi?! // 

Gdy stół do śniadania jest tak pięknie nakryty, to aż żal coś zamawiać.

1. Gdybym umiała pisać powieści, to moi bohaterowie mieszkaliby właśnie tutaj. // 2. Kolejny rok, kolejny dzień – ten sam kosz (303 avenue). // 

Hola!

Ulubiona forma zwiedzania z dziećmi? Włóczenie się! :)

Ten smak! Chciałabym odtworzyć, ale wiem, że to nie takie proste.

 Obiecałam sobie, że na tym wyjeździe zapomnę o pracy, a jeśli będę robić zdjęcia to tylko z wewnętrznej potrzeby. Tak więc, drugiego dnia skończyło mi się miejsce na karcie w aparacie, a trzeciego icloud w telefonie powiedział, że ma dosyć i chce podwyżkę. Ale to tylko potwierdzenie tego, co wiemy od zawsze. Ekspresja i twórczość potrzebują przestrzeni. 1. Zmiana perspektywy. // 2. Gdy wstaniesz na chwilę od stołu i zostawisz przy nim dzieci. // 3. Dobry filtr na twarz nałożony! // 4. Mam nadzieję, że za ten plasterek łososia przyniesiesz nam szczęście! // 

Gdy właściwie nawet nie podjęłaś takiej decyzji, ale krok po kroku jesteś coraz bliżej wegetarianizmu. 

No i powrót do domu, a w nim masa rzeczy do zrobienia. Zaczynamy od naprawy naszej ogrodowej huśtawki. 

1. Królowa zadowolona. // 2. Wiosna w rozkwicie – wersja słodka. // 3. Wyciągam z szafy ulubione letnie sukienki. Ta przetrwała próbę czasu. // 4. Prace ogrodowe. Zaraz, zaraz, czy ja dobrze widzę? Kto podlał magnolię płynem do robienia baniek?! // I znowu Bobux – z tymi sandałkami się teraz nie rozstajemy. Jeśli zastanawiacie się nad ich zakupem to z kodem 20MLE otrzymacie 20% rabatu na buciki ze sklepu Bobux a z kodu możecie korzystać do 4 czerwca (do końca dnia). Jaki cudowny próbnik kolorystyczny na nasze jesienno-zimowe swetry! A gdzie są próbki szarości, czerni i bieli? ;)Wieczór. Ten czas po kolacji, ale jeszcze przed kąpięlą. Krzątamy się po domu, w dobrych humorach, bo zaraz przyjdzie czas odpoczynku. I już rano! Dziś na sportowo? A może skorzystam z pogody i wskoczę w szorty? Dylematy, na które właściwie nie mam czasu.Następne pytanie! Na zielono czy żółto? Warzywa czy owoce? Ten kto mnie zna wie, że śniadanie dla mnie jest po lewej. Kolejny pojedynek zieleń vs. żółć. Albo raczej: mat vs. błysk. Dziś wybieram to pierwsze, bo dzień jest upalny i zależy mi, aby makijaż wytrzymał do wieczora. Te dwa kremy to produkty od marki SAY HI. Ten żółty daje piękny efekt nawilżenia i nie uczula nawet bardzo wrażliwej skóry (używałam go razem z mężem zimą i z przyjemnością do niego wrócę). Od kilku dni mamy w Sopocie prawdziwe lato i uznałam, że to dobra okazja aby zacząć testować zawartość tego zielonego słoiczka – ma bardzo odświeżający zapach i po jego nałożeniu skóra jest ładnie zmatowiona (ale nie daje uczucia ściągnięcia). Co ważne – substancje w kosmetykach są naturalne i wegańskie, kosmetyki nie są testowane na zwierzętach. Marka nie używa folii przy wysyłce ani żadnego plastiku. Przekazuję Wam kod na zakupy, gdybyście same chciały przetestować te produkty. Wpiszcie MLE20 przy dokonywaniu zakupów, a dostaniecie 20% zniżki (kod jest ważny do końca czerwca).

Naprawdę nie spodziewałam się, że ten model będzie wyglądał na żywo aż tak ładnie! Ja wybrałam rozmiar 37 i jest idealny. Buty są też zaskakująco wygodne – skórka jest delikatna, a obcas dobrze wyprofilowany. Żadnych obtarć przy pierwszym noszeniu. To oczywiście polska marka BALAGAN.

Portos próbuje zasugerować, że chce nagrać swój własny tutorial pod tytułem "make up no make up".
Czerń i granat. Tak czy nie? A co do tych butów, marka BALAGAN przygotowała ponownie kod -20% na cały nieprzeceniony asortyment. Wystarczy podać kod MLE20 (kod ważny do 14 czerwca).Jeśli spytalibyście naszą rodzinę, kto najchętniej wyszukuje książek do czytania na dobranoc, to z całą pewnością wszyscy wskazaliby na mnie. Uwielbiam wracać do tych z mojego dzieciństwa, a jeśli kupuję coś nowego, to bardzo krytycznie się przyglądam. Czy ma ilustracje? Czy jest mądra? Czy dobrze napisana? Czy zaciekawi małe dzieci? Czy jest ładnie wydana? W przypadku tej książki wszystkie odpowiedzi brzmią: TAK.
Być może obiła Wam się już informacja o książce dla dzieci, której autorką jest nie kto inny a Natalie Portman. W jej wydaniu klasyczne historie mają nie tylko ponadczasowe przesłanie, ale też mnóstwo odwołań do współczesności:  zając przechwala się modnym dresem, jedna ze świnek je chińszczyznę zamówioną na wynos, podczas gdy druga dba o planetę, a mysz domowa próbuje wyciągnąć mysz polną na imprezę. Do tego błyskotliwy przekład Michała Rusinka, który już nie raz udowodnił mi, że słowo czytane na głos rządzi się innymi prawami i wymaga specjalnego traktowania. Często mam wrażenie, że niektóre bajki powinni czytać także dorośli. 1. "Noc muzeów" to nasza tradycja. Dziś już trochę robimy miejsca młodszym i po Muzeum Narodowym w Gdańsku uciekamy na randkę. To właśnie tutaj można zobaczyć na żywo słynne dzieło Memlinga "Sąd ostateczny".Prześwitujące body z organzy wygrało plebiscyt na ulubiony strój wieczorowy (jest marki Undresscode, możecie je też znaleźć na Modivo).  1. "Pobożni i cnotliwi" to tytuł wystawy tymczasowej w Muzeum Narodowym w Gdańsku. // 2 i 3. Restauracja "Mielżyński" na terenach starej stoczni gdańskiej. Lubimy tu przychodzić. // 4. "Jak kradniesz mi ten makaron, to chociaż nie ubrudź sobie rękawa!"  // Szparagi. Moja domowa wersja z jajkiem wygląda zdecydowanie mniej szykownie. Miejsce dla gdańszczan szczególne.A tu kulisy pracy, które rzadko pokazuję, bo nie mam wtedy zwykle czasu aby sięgać za telefon. MLE i La Ronde jak każde przedsięwzięcie potrzebują zaangażowania – mamy cudowny zespół i to także dzięki niemu z miesiąca na miesiąc jestem z tych marek coraz bardziej dumna. Sesja produktowa – ubrania potrzebują odpowiednich dodatków, o które dbają nasze stylistki. 
Godziny spędzone w studiu to w naszej pracy standard. (Sukienka Asi po prawej to Arras, a buty są z Zary.)A to sukienka, którą noszę bardzo często (nawet w tym wpisie pojawia się kilkukrotnie). To nasz absolutny bestseller, a ponieważ od zadowolonych Klientek otrzymujemy wiele pozytywnych recenzji to postanowiłyśmy doszyć więcej sztuk. Tutaj możecie się zapisywać. Mała retrospekcja z Warszawy! Cudowny, szalony dzień w super towarzystwie!
Nowa torebka? Nie tym razem ;). W środku znalazłam piękny album o historii najsłynniejszych zapachów. 
 Źródła każdej niemal legendy skrywają jakąś tajemnicę, a miejsca ich narodzin są zazwyczaj trudno dostępne, trochę zagadkowe, owiane swoistą aurą mistycyzmu i zapachem natury i przeszłości. Wiem, że nie zawsze to łatwa sprawa, że nie każda mama może, nie każda chce. Gdy przyszłe mamy pytają mnie o karmienie piersią to szczerze odpowiadam – warto próbować. Od dawna wiemy, że naturalny pokarm jest dla dziecka najzdrowszy, ale czy wiedziałyście, że naturalne karmienie to także wymierne korzyści zdrowotne dla kobiet? Tutaj znajdziecie naukowe potwierdzenieMorele. Nie każdemu smakują, ale ja je uwielbiam. Przypominają mi trochę owocowe wersje pączków – to pewnie dlatego. W tej szklanej wazie wyglądają jak dzieło sztuki – zresztą ta waza (czy może raczej patera?) to naczynie, w którym wszystko wygląda ładnie. Proste linie, gładkie zatopione obrzeże i wysokiej jakości przejrzyste szkło pasuje zarówno do nowoczesnej, jak i klasycznej zastawy.To tylko kilka kadrów z wielu w moim telefonie, które powstały przy okazji pieczenia słynnego morelowego ciasta. Gdy po raz pierwszy dzieliłam się z Wami tym przepisem tutaj, to żadne małe rączki jeszcze mi nie pomagały więc czas przygotowania był szybszy :D. Pomoc to sprawa drugorzędna – mamy tu kolejkę do oblizywania łyżki wymazanej w roztopionej białej czekoladzie…… dokładnie tej tabliczki.

BANALNE CIASTO JOGURTOWE Z MORELAMI

(lub innymi owocami, jak kto lubi)

Skład:

(forma o wymiarach 20 na 30 cm, można użyć okrągłej)

3 jajka

200 g mąki pszennej

150 g cukru pudru

120 ml oleju roślinnego

1 mały jogurt naturalny

1 tabliczka białej czekolady

1/2 kg moreli

skórka z 1 cytryny

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1 łyżeczka naturalnego aromatu z wanilii 

A oto jak to zrobić: 

1. Morele dokładnie myjemy, kroimy w połówki i usuwamy pestki. 2. Jajka z cukrem pudrem ubijamy na puszystą masę. 3. Do małego rondelka dodajemy łyżkę oleju i na małym gazie rozpuszczamy białą czekoladę (nie chce mi się tego robić w kąpieli wodnej, więc garnuszek trzymam na ogniu dosłownie kilkanaście sekund, potem stawiam obok – delikatne ciepło sprawi, że czekolada się rozpuści ale nie przypali).
4. Do jajek i cukru dodaję jogurt, aromat waniliowy, skórkę z cytryny i pozostały olej, dokładnie mieszam. Wsypuję powoli mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia. Dodaję rozpouszczoną czekoladę. Po połączeniu wszystkich składników, włączam piekarnik na 180 stopni. Formę wykładam papierem do pieczenia. Lubię gdy w cieście jest dużo owoców, więc wykładam nimi najpierw spód blachy (tak aby się nie stykały), zalewam ciastem i dodaję resztę (zawsze przekrojoną częścią moreli do góry, w przeciwnym razie w trakcie pieczenia sok pójdzie w dół i może za bardzo rozwodnić ciasto). Pieczemy ok. 40-45 minut (do momentu, aż pośrodku będzie lekko ścięte). Jeśli zobaczycie, że ciasto za bardzo przypieka się od góry, to zmniejszcie temperaturę to 150 stopni. Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem.

Zarówno waza z wcześniejszego zdjęcia z morelami, jak i szklana patera z kloszem są z kolekcji Glamour KROSNO. Zostały wykonane z dbałością o każdy detal przez najbardziej doświadczonych hutników. Nasze ciasto nie jest może zbyt zjawiskowe ani eleganckie, ale przy takim anturażu nawet ono przezentuje się dostojnie. Bardzo się cieszę, że w Polsce produkowane są tak świetnie gatunkowo rzeczy i z przyjemmnością polecam produkty od KROSNO. Z kodem KASIA 20 dostaniecie rabat na zakupy w sklepie krosno.com.pl (jest aktywny do 10 czerwca).Pierwsze plażowanie za nami. Musimy znaleźć jakiś sposób, aby częściej móc tu przychodzić. Biała lniana koszula i dżinsy. Ale jestem nudna. Znam doskonale wszystkie te wymówki pod tytułem „nie mam kiedy czytać”. Ba! Sama dopisuję do tej długiej listy nowe pozycje. A jednocześnie wiem doskonale, że jeśli trafię na coś genialnego, to zyskam nagle magiczne moce (a może po prostu odpowiedni stopień motywacji) i niespostrzeżenie, to tu, to tam, jakoś tak wyjdzie, że 250 stron pyknę w jeden wieczór. Czy następnego dnia zasypiam na stojąco robiąc poranny makijaż? Być może. Ale czasem warto zarwać noc, aby dać się porwać epopei noblisty. „Noce zarazy” opowiada o dwoistości ludzkiej natury, o tym, do czego doprowadza utracona wolność, o tym jak groźne jest nadużywanie władzy i ograniczanie praw, o propagandzie i strachu, który ją karmi. I chociaż „Noce zarazy” można by po prostu uznać za świetny kryminał o fikcyjnej wyspie Imperium Osmańskiego, na której wybucha epidemia dżumy, to ciężko nie dostrzec, że literacki świat Orhana Pamuka stawia przede mną aż nazbyt aktualne pytania i każe sądzić, że to tak naprawdę współczesna powieść o nas samych.
Sprawdzony sposób na to, aby namówić dzieci na spacer? Wystarczy powiedzieć, że to jest ten moment, kiedy trzeba posprzątać pokój…… i oporny przedszkolak sam rzuca się do ucieczki.Biuro marzeń! Co prawda tylko przez krótki czas, ale i tak było miło! W maju MLE przeniosło się do niesamowitej przestrzeni stworzonej przy udziale @comune.obj czyli @thegoodliving.co i @lexavala. Wrzeszczańska Willa Putkamerów zyskała świeżego ducha, bo w mieszkaniu na parterze, stworzono pop-up z meblami marki @thegoodliving.co oraz z pracami zaprzyjaźnionych artystów. The Good Living&Co powstała w Chojnicach a Lexavala w Nowym Sączu. O ich działałności napisał nawet Vogue Living! "Właściciele marek są jednocześnie głównymi projektantami a ich wspólną cechą jest między innymi zamiłowanie do tworzenia w metalu, przywiązanie do perfekcjonizmu oraz funkcjonalizm. Flagowym modelem marki Lexavala jest lampa Oblivion w kształcie prostopadłościanu, w której zastosowana technologia pozwala. 98% odwzorować naturalne światło. Marka The Good Living natomiast bardzo lubuje się w metalu – z czarnej polerowanej stali uzyskują srebrne komody i krzesła, z falujących prętów – kute parawany. Zimny metal chętnie łączą z tapicerowanymi walcami. Meble projektantki – Moniki Szyca-Thomas to abstrakcyjne obiekty, geometryczne formy zmieniające wnętrze w plastyczną kompozycję."Dostawa świeżego bzu i biurko "marzenie". No i sukienka Alken od MLE.A tu przestrzeń zespołu MLE od kuchni. Tworzenie treści i zdjęć na bloga i mój Instagram to zwykle praca z domu, w pojedynkę, z aparatem w dłoni, albo z dziećmi biegającymi wokół nóg. Ale gdy chodzi o MLE i La Ronde to czasem mam wrażenie, że w 10 minut z kury domowej muszę zmienić się w bohaterkę filmu "Diabeł ubiera się u Prady". I chyba lubię te kontrasty. Co robią koleżanki z pracy, gdy masz zły humor? Traktują to jako wymówkę, aby kupować słodycze! Z najbliższymi chcemy się dzielić tylko tym, co najlepsze. Jeśli chciałabyś pokazać mamie coś nowego, albo jeśli Twoja córka poszukuje swojego stylu i chcesz jej w tym pomóc, to dziś jest najlepsza okazja, aby powiedzieć najbliższym kobietom o MLE. Uczciłyśmy hucznie Dzień Mamy i z tej okazji po raz pierwszy ruszamy z promocją dla tych z Was, które do tej pory do nas nie zaglądały. Dla wszystkich nowych użytkowniczek mamy kod „MLEMAMA” na -25%. Dla mam, córek i każdej kobiety, która wierzy w to, że idealne ubrania naprawdę istnieją. Z kodu możecie korzystać jeszcze dzisiaj (1 czerwca) do końca dnia. A tuż obok biura – sala balowa! Stary Wrzeszcz kryje w sobie piękne tajemnice. 
Nie wiem czy ze mną jest coś nie tak (to znaczy „coś nie tak” jest na pewno, ale czy w tej kwestii to „nie tak” jest dużo silniejsze niż u innych?) ale Dzień Mamy to dla mnie od dawna huśtawka emocji i to nie zawsze tych łatwych. Mam ogromne szczęście, że wychowywała mnie (i chyba nadal trochę wychowuje gdy trzeba) najkochańsza mama na świecie, a i moja relacja z córkami jest taka o jakiej zawsze marzyłam (nawet jeśli nie zawsze jest idealna). A mimo tego wszystkie wzruszenia na przedszkolnych przesłodkich przedstawieniach podszyte są jakimś niewypowiedzianym żalem, że czas ucieka tak szybko. Że przed chwilą to ja robiłam laurki dla mamy, a dziś to ja je dostaje. Za to moja mama musi czekać na Dzień Babci aby dostać swoje. Że tak niepostrzeżenie to wszystko płynie, a to co wydaje się niezmienne jest w gruncie rzeczy tak kruche. Zalatana ale szczęśliwa!A tu już moje cztery kąty – wciąż w fazie remontu, ale już coraz bliżej końca. Jak to mawiają fachowcy "nie obiecuję, ale do Wigilii powinniśmy skończyć".  

Zaległe prace domowe to mój stary sposób na to, aby chociaż na chwilę odzyskać spokój. Mieliśmy zostawić to piłowanie i wiercenie na weekend, ale zmieniono nam plany. Wiem, że nie zaglądacie tutaj po to, aby czytać o cudzych problemach, a ja szukam wsparcia wśród najbliższych – nie w internecie. Dlatego zamiast użalać się nad sobą powiem tylko, że bardzo dziękuję za Wasze życzliwe słowa – gdy ma się wrażenie, że cały aparat państwa próbuje zniszczyć ukochaną ci osobę docenia się każde wsparcie. Mam nadzieję, że w niedzielę w Warszawie spotkam wiele z Was, a tymczasem cieszę się, że mogłyśmy spędzić tutaj razem kilka miłych chwil. Niech ten nadchodzący czerwiec będzie dla Was dobry!

 

 

Last Month

[Artykuł zawiera lokowanie produktu.]

 

  Maj. Przytuptał do nas, jak obietnica czegoś nowego i świeżego. I ciepłego. W Trójmieście wszyscy już czekają na cieplejsze dni, bo śnieg i wiatr dał nam się ostatnio we znaki. Na szczęście jest jeszcze ta słodka codzienność, rutyna, na którą pogoda nie musi mieć wpływu. 

  Kwiecień, poza tym, że chłodny, był pod wieloma względami ekscytujący. Mam nadzieję, że uda mi się to przekazać w tej fotorelacji – usiądźcie sobie wygodnie i spędźmy razem te kilka najbliższych minut.

 

Gdy czterolatka mówi ci, że nie wypada użyć do tortu gotowego biszkoptu ;). Przełom marca i kwietnia to u nas zawsze dużo świętowania. Na przekór minimalistycznym i pięknym wypiekom z Instagrama. I do tego oczywiście tęczowy konik. Czy to nie jest wymarzony tort urodzinowy każdego prawdziwego mężczyzny?Zdarzają się takie poniedziałki jak z filmu. Wszyscy wszędzie spóźnieni. Zamiast słońca znów trzeba odśnieżać samochód. O dziewiątej wiesz już, że plan dnia leży na ziemi i śmieje się z ciebie. W takich momentach wiem, że pracę, którą muszę wykonać w skupieniu i w ciszy lepiej zostawić na popołudnie, gdy kurz po tornado opadnie. Zaparzam wtedy swoją ukochaną herbatę (bo na kawę już dla mnie za późno) i siadam do najgorszych mejli, które zostały z zeszłego tygodnia. Z gorącą filiżanką w dłoni to zadanie jawi się prawie jak przyjemność ;). Nawet jeśli nie wyrobiłam się z listą zadań, to już tak nie pędzę – przed nami przecież jeszcze cały tydzień i mnóstwo okazji, aby popełniać kolejne błędy. Tym razem w dzbanku parzy się herbata jaśminowa z limitowanego zestawu Golden Rabbit od Newbytea. W zestawie znajdziecie 36 saszetek z różnymi gatunkami: English Breakfast, Earl Grey, Jasmine Blossom, Green Sencha, Peppermint i Rooibos Orange. Dziś mogę się z Wami podzielić kodem na herbaty, a wiem, że wiele z Was (tak jak ja) po tym, gdy po raz pierwszy spróbowała tych herbat nie chce pić już żadnych innych. Z kodem KASIA15 otrzymacie 15% zniżki na zakupy w sklepie Newbytea –  możecie z niego korzystać do 15 maja. Radzę uzupełnić zapasy, bo nie wiem kiedy kolejny raz pojawi się zniżka. 

A dla prawdziwych smakoszy polecam moje dwa ukochane gatunki – migdałową (dostępną także w pięknej puszce) i milk oolong.Chciałam zrobić w nich porządek, ale do tych brzydszych mam niestety największy sentyment. Ulubione smaki – wszystkie w jednym pudełkuWiosna oczami mamy, czyli przystanki przy każdym zakwitniętym drzewie, pierwsze w tym roku lody jedzone na murku, rysunek pod tytułem "Wrząca lawa" (skąd ta mała główka bierze takie nazwy?), no i praca bez urlopu wychowawczego, czyli pełno próbek tkanin, prototypów i pluszowych koników ;). Czy zajączek bije wieżę?
W odwiedzinach – Konstancin ugościł nas tak, że już chce się wracać.Szukamy czekoladowych zajęcy, chociaż to towarzystwo zjadło ich już całą gromadę. Rośnij nam zdrowo Henry i zdobywaj świat! Jest święconka, pisanki, sporo gotowania i sprzątania. Dziewczyny wystrojone ze spinkami we włosach. Wielkanoc jest u nas wesoła i ważna – chciałabym zawsze obchodzić ją tak, jak w dzieciństwie. Uwielbiam tradycję, chociaż wiem, że tylnymi drzwiami wpuszcza się czasem do domu pewne zasady, z którymi dziś już nie bardzo się zgadzam. Wierzę, że mając tego świadomość uda mi się utrzymać nasze rodzinne rytuały i jednocześnie nie powielać złych wzorców w kolejnych pokoleniach. Ale kończę już z tą analizą – jeszcze przez kilka godzin stawiam na beztroskę i ubolewam tylko nad tym, że z tej jarzynowej "królowej śmietników" zrobionej przez dziadka nic już nie zostało. Ostatnie wielkanocne kadry w moim telefonie. A to moja ulubiona torebka, którą w święta miałam cały czas przy sobie.1. Nic dziwnego, że tak długo śpisz, skoro w nocy nie zmrużyłaś oka! // 2. Obiecałam sobie, że po remoncie na ścianach w naszym mieszkaniu zawiśnie tylko to, co będzie miało dla nas szczególne znaczenie. Wybieram więc ramki do ślubnych zdjęć. // 3. Kupujemy? A będziemy mieć czas żeby zasadzić wszystko? // 4. Brioszka, serek, konfitura z malin. Niestety musiałam się podzielić. // Ile miałam lat, gdy po raz pierwszy przekroczyłam próg tego kultowego już miejsca na Placu Zbawiciela? Pamiętam, że byłam wtedy z Zosią i tak niepewnie się jeszcze czułam… :)
Wyjazd bez zdobycia słoiczka białej czekolady z Charlotte to zbrodnia, której by mi w domu nie wybaczyli. Cały ten zestaw możecie zobaczyć w tym wpisie1. Makaron z "Lupo" przepyszny! // 2. To wnętrze miało nawiązywać do słynnych mediolańskich restauracji. Dla mnie to niesamowity popis architektonicznej lekkości. Trzeba mieć odwagę, aby  tak łączyć ze sobą style i kolory. No i talent żeby pod koniec wyszło z tego coś ładnego!Wizyta w galerii Monopol. Trafiłyśmy akurat na zmianę ekspozycji, ale i tak pozwolono nam wejść – dziękujemy za tę uprzejmość. Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej miejsc w Warszawie, które polecam to pokazałam je w tej rolce na profilu La RondeW Warszawie zamiast iść na zakupy do galerii handlowej lepiej przespacerować się po Mokotowskiej. Tu w sklepie polskiej marki 303 Avenue. Pierwszy ciepły wieczór i budzące się do życia Łazienki Królewskie. Te kolory…Pamiątki z Warszawy. Książka od Kar (przeczytana w jeden wieczór) i zdjęcia forsycji. Pobudka! Wracasz do domowej rutyny! Koniec warszawskiego rumakowania!Ten produkt od razu przykuł moją uwagę. Na prawym zdjęciu widać, że serum ma różowy kolor i gęstą bogatą formułę. 20 Second Magic Eye Treatment Glam od Veoli Botanica pod oczy i na powieki ma działanie rozświetlająco-liftingująco-naprawiające. Ja od pierwszego użycia widziałam, że niweluje zasinienia. Spojrzenie od razu wydaje się bardziej wypoczęte, a to dla mamy rozszalałych dwóch syrenek bardzo ważne. Veoli Botanica jak zawsze nie zawodzi. Z kodem makelifeeasier20 możecie uzyskać 20% rabatu na cały asortyment (*z wykluczeniem 20 SECONDS MAGIC EYE TREATMENT GLAM, ponieważ jest to edycja limitowana) w sklepie Veoli Botanica. Polecę Wam więc inne produkty – mój hit czyli olejek z płatkami róży albo regenerujący krem z ceramidami.Dobra pielęgnacja i od razu humor lepszy. I coś czuję, że mąż już kawę robi! Zaraz zapomnimy o nieprzespanej nocy. 1i 2. Ale żeby nie było za miło! Łyk kawy i wybiegamy! // 3. Materiał na sukienkę, którą miałam na sobie w tym wpisie. Jest idealna więc szukam jeszcze innego koloru. // 4. Oj Portosiku… widzę, że ty też dziś niewyspany. // Remont wciąż trwa… czy to już 17 miesięcy? 
1. Zasady gry, z którymi dokładnie się zapoznałyśmy… // 2. A potem przyszła ta młodsza i trzeba było te reguły trochę zmodyfikować. "Kasiu, jak ty to robisz, że u ciebie zawsze taki porządek i tych zabawek nigdzie nie ma?"

" … "
Ta gra powyżej to "Znajdź coś… Zabawy w małych detektywów" od Muduko. Uwielbiam ją za to, że można z niej korzystać na wiele sposobów. Czasem szukamy po domu z lupą przedmiotów z obrazków, czasem urządzamy zgadywanki w kalambury, a czasem uczymy się po prostu nowych słów. W zestawie znajdziecie 2 duże tekturowe lupy, 35 okrągłych kart oraz poradnik z zabawami. 

Z hasłem BAWIMY otrzymacie 20% rabatu na nieprzecenione gry ze sklepu muduko.com

Pooortoooos! Gdzie jesteś?Ulubione miejsce spotkań zespołu MLE. 1.Pokusa – tak nazywa się to miejsce i pasuje idealnie… // 2. Wełniane swetry nosimy do maja. // 

Ustalamy harmonogram produkcji, liczbę odszywanych sztuk, gatunki przędzy. A przy okazji zachęcę Was aby zaznajomić się z inicjatywą Good Clothes Fair Pay. To największa unijna kampania na rzecz zwiększenia płac w branży odzieżowej. Powstała w ramach Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej, która pozwala obywatelom bezpośrednio domagać się stworzenia nowych przepisów przez Komisję Europejską. Aby mogło się to wydarzyć, pierwszym krokiem jest zebranie miliona podpisów pod petycją. Wtedy Komisja Europejska rozpatrzy wprowadzenie legislacji regulującej płacę pracowników przemysłu odzieżowego. Dlaczego warto zaangażować się w pomoc w tej kwestii? Ponieważ Unia Europejska jest największym konsumentem ubrań na świecie i większość z nas, kupując ubrania popularnych marek, przyczynia się do rozwoju problemu niskich płac dla pracowników przemysłu odzieżowego. Dodatkowo warto wspomnieć, że my – jako europejscy konsumenci – jesteśmy przyzwyczajeni do szybko zmieniających się kolekcji, niskich cen, przecen i sezonowych wyprzedaży. Niestety ma to dosłownie i w przenośni swoją cenę. Wspomniany biznesowy model nadprodukcji przyjęty przez europejskie i światowe marki modowe oraz detalistów tej branży wywiera ogromną presję na dostawcach, aby produkowali więcej ubrań w krótszym czasie po wyjątkowo niskich cenach – kosztem wypłat pracowników. Dlatego domagamy się ustaw, które sprawią, że sprawiedliwe wynagrodzenia będą podstawowym prawem człowieka, a nie luksusem. Petycję można podpisać tutaj

A Monika jak zwykle ogarnia siedem rzeczy na raz. A może tylko czyta Pudelka? ;)Odebrany z oprawy! A tak swoją drogą to ciekawa jest historia tego zdjęcia. Widzicie na nim chłopaka, który wraz z kolegami z liceum sprzedaje starocie na Jarmarku Dominikańskim. Zdjęcie znalezione przez przypadek po wielu latach w archiwum gdańskiego fotografa. Ten chłopak skończył w tym miesiącu 66 lat. Wszystkiego Najlepszego Tato!1. Obrazy oprawiam w Pinakotece na terenie Garnizonu. Tam też znajdziecie Mood Store, w którym od zeszłego tygodnia można kupić rzeczy MLE. // 2. Piękne albumy to także asortyment Mood Store. // 3. O nie! To znów ten śnieg! // 4. Gdy jesteś turystką we własnym mieście i dowiadujesz się, że tuż koło twojego ukochanego molo w Orłowie, w maleńkiej galerii, odbywa się właśnie wystawa jednej z najwybitniejszych polskich artystek. //Jedno z dzieł Magdaleny Abakanowicz, które można podziwiać w galerii "Debiut". Dla mnie to szczególnie interesujące, bo jej twórczość w dużym stopniu związana jest z tkaniną, ale ujmuje mnie też to, że tak cenne i znane prace znalazły się w tym miejscu. Skąd to wyróżnienie? Abakanowicz była absolwentką szkoły, do której przynależy galeria. 
… a zaciągnęła mnie tu inna absolwentka tej plastycznej szkoły! Poranna kawa, pogaduchy o nowych projektach i taka niespodzianka na koniec!1. Gdy wszyscy ci mówią, że to będą kosmetyczne zmiany i że wprowadzenie ich to bułka z masłem. Uff… ale się cieszę, że "te drobiazgi" mam już za sobą. Mam nadzieję, że nowa, czytelniejsza czcionka już Wam działa. // 2. Florystyczne dzieła sztuki, które powstają z rąk florystek z gdyńskiego "Narcyza". // 3. Zamiast drugiej kawy. // 4. Sept – marka dopracowana w każdym calu. Wszystkie kobiety w mojej rodzinie mają od nich chociaż jedną parę. // Zostawiłabym wszystkie te zamszowe cuda od SEPT… Następnym razem upoluję te granatowe! Z kodem MLE20 otrzymacie aż 20% zniżki na obuwie w SEPT (z kodu możecie korzystać do 10 maja). Polecam szczególnie tym, którzy zawsze mają problem z "połówkami" rozmiarów. Jeśli jesteście aktywne, pracujecie, podróżujecie i jednocześnie cenicie wygodę i wysoką jakość to docenicie te baletki i mokasyny. 

Ciekawostka. Miękka podeszwa jest wzbogacona o eleganckie tłoczenia. Na krawędziach widoczne są powtarzające się trzy kropki. W alfabecie Morse’a oznaczają one literę „S” jak sept. W centrum umieszczone jest logo marki, które jest zastrzeżonym znakiem towarowym w Unii Europejskiej. Sept. jest nie do podrobienia.Wybiegam z domu lekka jak ptak, bo odhaczyłam dziś z listy zaległe sprawy, które ciągnęły się za mną jak ciasto drożdżowe. A skoro już o bieganiu mowa – wczoraj wieczorem zabrałam się za przejrzenie szuflad z butami. Mam kilka par szpilek, które kupiłam chyba z dekadę temu. Wtedy to były „te niższe”, które nosiłam nawet do pracy i uważałam to coś normalnego. Wczoraj ledwo doszłam w nich do lustra. I teraz pytanie – czy to mój kręgosłup i nogi wyszły z formy? A może… oj tak bardzo bym chciała mieć rację… może ta kobieca rewolucja jednak poszła do przodu w tym czasie? I coś co kiedyś wydawało nam się „normalne i kobiece” dziś stało się absurdalne? Czemu to niby takie ważne? Bo wysokie obcasy mają większy wpływ na nasze życie niż tylko to, że po całym dniu w nich bolą nas nogi. Wysokie obcasy sprawiają, że wolniej się poruszamy. A tym samym wolniej realizujemy zadania w ciągu dnia, trudniej jest nam wykonywać zajęcia wymagające siły i stabilności, jesteśmy narażone na upadek, częściej potrzebujemy pomocnej dłoni. No i to, co chyba najbardziej pokazuje, jak bardzo obcasy wpychają nas w rolę zależnej od mężczyzn istoty – w wysokich obcasach jest nam trudniej uciec przed niebezpieczeństwem. To jak myślicie? Czy moda zaczęła w końcu walkę z patriarchatem?W końcu trochę dłuższe te jasne wieczory. Mamy czas na nowe przepisy i wcale ale to wcale nie chcemy kłaść się spać. Komplet dresowy w kolorze khaki znajdziecie tutaj.

Storczyk z IKEA. Jedyny kwiat w domu, który żyje dłużej niż trwa moje małżeństwo. I nie – nie jest sztuczny ;). 

MLE Collection naprawdę się natrudziłyśmy, aby utrzymać cenę z zeszłego sezonu… Udało się!Mama zahartowana, ale ona to się z tą czapką chyba do czerwca nie rozstanie. W Trójmieście nadal rześko. 
Widzisz Myszko? Tam jest Biegun Północny. Idę o zakład, że jest tam teraz cieplej niż tu. 
33 piętro. Idealne miejsce dla tych, którzy chcą się przez chwilę poczuć jak w gorącej Hiszpanii (to ja!). Za każdym razem, gdy mogę spędzić wieczór w tym magicznym miejscu, jestem szczęśliwa i wdzięczna, że mamy w Trójmieście taką wyjątkową restaurację. Arco prowadzi jeden z najbardziej utytułowanych szefów kuchni na świecie – Paco Pérez. Prowadzone przez niego restauracje zlokalizowane są w największych miastach Europy i dotychczas zostały wyróżnione 5 prestiżowymi gwiazdkami przewodnika Michelin. Tutaj możecie od razu zarezerwować stolik.1. No to zaczynamy! // 2. To nie wino, a oliwa. Genialna. //Danie inspirowane dziełami Gaudiego – z pewnością kojarzycie jego "pofalowane" barcelońskie kamienice i mozaikowe arcydzieła. 1. Wszystko pod czułym okiem najwybitniejszych kucharzy w Arco. // 2. Tutaj danie, które miało powstać w ramach opozycji do naszych tradycyjnych polskich flaczków.  // Restauracja znajduje się w budynku Olivia Star w Gdańsku.

Światło i widok, który zapiera dech w piersiach. Projekt wnętrza tej restauracji przygotowała pracownia "Tarruella Trenchs Studio", która specjalizuje się w projektowaniu restauracji serwujących najbardziej wykwintne dania na całym świecie.
Za nami niesamowite "momenty" bo tak nazywane jest tutaj serwowanie poszczególnych dań. Dziękuję za ten piękny czas Arco!

I moje majówkowe miasto na koniec! 

 

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z Newbytea, Veoli Botanica, Moduko, Sept i Arco. 

Last Month


Trochę to czasu minęło nim witałam spóźnioną wiosnę z takim spokojem. Przez ostatnie trzy lata jej początki były dla mnie trudne (przerażająca pandemia nieznanego wirusa, wybuch wojny u naszych sąsiadów i moje prywatne sprawy, które na jakiś czas wywróciły codzienność do góry nogami) więc tym razem zupełnie nie narzekam na śnieg i wkładanie dzieciom rajstop gdy idziemy na plac zabaw. Pielęgnuję w sobie mocno tę umiejętność patrzenia z dystansem na prozaiczne problemy i irytujące drobiazgi. Wdzięczność to udowodniona przez liczne badania psychologów recepta na szczęście i cieszę, się, że każdego dnia mam jej w sobie coraz więcej. A fakt, że ślady ubłoconych łap Portosa na pościeli, to dziś najbardziej widoczne zwiastuny wiosny w moim domu, to naprawdę żaden problem ;). 

1. To do mnie? // 2. Jeszcze pod śniegiem, ale one czują, że jest już czas na wiosnę. // Zaproszenie na wirtualny pokaz Chanel. Kolekcje jesień/zima od lat są prezentowane w lutym, aby cały przemysł modowy mógł zdążyć z produkcją. W tym roku pokazywane na wybiegach kreacje spokojnie nadawałyby się na późną polską wiosnę. Więcej o najnowszej kolekcji na jesień-zimę 2023/24 pisałam Wam tutajPortos próbuje złapać śnieżkę przez szybę. Korzystaliśmy z tego marcowego śniegu ile się dało… a czy teraz mogę już chować te śniegowce?
1. Wełniane warstwy po starszej siostrze. // 2. Pan Karol z e-stone.pl podobno trochę się namęczył, ale wyszło idealnie. Teraz ruszamy z projektem stołu! // 3. "Mamo, akceptuję ten kadr, możemy lecieć dalej." Coraz częściej to one decydują, kiedy łapię za aparat :). Podobno wielkimi krokami zbliża się w Europie oficjalny zakaz ujawniania przez rodziców wizerunku twarzy dzieci w internecie. Jesteście za? // 4. A tu oceniamy z dziewczynami wykroje naszej "batmanki". Pod koniec projekt wydaje się minimalistyczny i prosty, ale szycie to już co innego…// Szybkie śniadanie i lecimy z tą kampanią! W hotelu Warszauer ugościli nas tak miło, że Olivia musiała nas wyganiać do pracy. 1. Malowanie światłem. // 2. Tutaj pierwszy raz trafiłam na markę KLO. Jeśli Ty też odwracasz do góry nogami wszystkie talerze i kubki w restauracji, które wpadną Ci w oko to wiedz, że nie jesteś sama. // Będę bardzo miło wspominać pracę nad tą kampanią. Miejsce, ludzie, no i projekty MLE, w których czuję się najlepiej na świecie.
1. A skoro już mowa o projektach. Dziewięć miesięcy poprawek i w końcu jest! W piątek zajrzyjcie do MLE. // 2. Panie z Narcyza wyjęły mi go spod lady. // 
Nowoczesna i elegancka jednocześnie. Mam nadzieję, że dotrze do Was na Wielkanoc albo że wybierzecie ją na jakąś ważną uroczystość (jeśli będziecie miały wątpliwość co do rozmiaru, to lepiej wybierzcie ten większy – ja mam na sobie rozmiar xxs). 
My tu gadu gadu o wiośnie, a myślami już kolejna zima…Huśtawka wymaga chyba małego odświeżenia…
Na pierwszy rzut oka niewiele się dzieje w ogrodzie, ale wystarczy się chwilę porozglądać. Tu krokusy, tam tulipany, tu dziura wykopana przez Portosa…Pąków nie widać, ale uwierzcie mi, że tam były!
1. Szpinak, kiwi, jarmuż, banany i sok z jabłka, którego nie widać. // 2. Często nie oznaczam już rzeczy z MLE, bo wydaje mi się, że dla wielu z Was może być to męczące… po liczbie wiadomości w mojej skrzynce na Instagramie widzę, jak wiele z Was nie kojarzy jednak jeszcze naszych swetrów. To oczywiście MLE Collection – model Davos, który jest jeszcze dostępny w paru rozmiarach. // "Mamusiu, czy to jest zupa z żaby?"
Hop! I dotarłam do pracy – tym razem obyło się bez korków. 
1. Wszystkiego najlepszego! Ja nadal kupuję i zawsze znajdę coś do poczytania. // 2. Krok po kroku idziemy do przodu z tym urządzaniem. // Paulina Kwietniewska sprawiła naszej rodzinie jeden z najpiękniejszych prezentów…
Ale gdzie go powiesić? Tutaj? Odległość od kuchenki jeszcze do zaakceptowania.
A może tutaj? Nie! Zdecydowanie okrągła podstawa lampy nie pasuje do okrągłego obrazu. No i za duża przestrzeń jak na tak małego Portosa.
To może tutaj? 
Dajcie znać, w którym miejscu powinien znajdować się według Was obrazek z Portosem. Ja sama nie mogę się zdecydować… 
1. Idziemy na spotkanie? Buty to Kazar (stare, ale ulubione), torebka to YSL (z drugiej ręki) a marynarka to La Ronde. // 2. Kto nosi granat cały rok? // 3. Gdy pada pytanie "co ci przywieźć z lotniska?". // 4. Próbki – wyjątkowo to nie do MLE, a na wezgłowie łóżka. // 
Nie wiem czy ten łobuz zasłużył na taki piękny obraz, ale każdy z nas zasługuje na odrobinę sztuki w codziennym życiu. Dla wielu z nas świat sztuki wydaje się jednak niedostępny. Na szczęście coraz częściej pojawiają się świetne inicjatywy, które demokratyzują sztukę, pomagają ją zrozumieć i wspierają przy tym twórców. Zainteresowanych zapraszam na stronę On arte, która tworzy nowoczesną platformę promocji sztuki współczesnej oraz designu. Poprzez cyfrowe narzędzia – platformę www, media społecznościowe, magazyn –  edukuje i inspiruje. 1. Jakoś to "sweater-weather" w marcu już nie smakuje tak słodko ;) . // 2. Gałązki magnolii i marcowy Vogue. // 
Oio Lab zbiera wśród moich koleżanek z branży same pozytywne recenzje. Ja też uwielbiam produkty tej marki i z przyjemnością testuję wszystkie nowości. Kompleksowe serum pod oczy i na powieki to coś czego ostatnio brakowało mi w mojej kosmetyczce. Ten kosmetyk pozytywnie wpływa na osiem głównych zmian skóry wokół oczu: cienie, obrzęki, utrata jędrności, zmarszczki, wysuszenie, gęstość, oznaki wrażliwości i opadające powieki. Zawiera aktywne składniki botaniczne takie jak biotechnologicznie otrzymywany kompleks komórek macierzystych tuberozy z betainą, naturalną ektoinę, pięć związków kwasu hialuronowego oraz ekstrakty z alg i jagód pieprzu tasmańskiego. Ma potwierdzone badaniami działanie liftingujące górną powiekę, uelastyczniające i zwiększające gęstość skóry ( z kodem MLE20 otrzymacie 20% na wszystkie produkty dostępne w sklepie online – do 6.04.2023). 

Zarwane noce i zmiana czasu to niezbyt miłe połączenie. Ale dzięki temu serum póki co nie odbija się to na oczach :). 
Miała być jedna, ale o 13 zmieniłam zdanie. Zrobić też Tobie?
Gdy masz diabelską ochotę na kolejną kawę, ale wiesz, że wieczorem nie zaśniesz, jeśli wypijesz ją po piętnastej… W takich chwilach wyciągam bezkofeinową "Gwieździstą noc w Cajamarce" od Wild Hill Coffee. To stuprocentowa Arabica uprawiana w Peru na ekologicznej plantacji kawy (to kawa single origin, więc jesteśmy w stanie wskazać jej dokładne źródło pochodzenia – region i konkretną plantację). Ziarna (jak wszystkie w sklepie Wild Hill Coffee) posiadają Europejski Certyfikat Ekologiczny i są ziarnem "specialty". Ziarna w przypadku tej odmiany zostały pozbawione kofeiny zdrową, bezpieczną metodą CO2. To stosunkowa nowa metoda, która nie wymaga szkodliwej chemii, a co najważniejsze, pozwala zachować bogaty smak i zapach kawy. Kawę można zamówić w ziarnach lub mieloną. 

  Ta kawa ma krągły, karmelowy smak. Można w niej wyczuć nuty mlecznej czekolady i nugatu. Zaskakuje soczystym winogronowo-cytrusowym finiszem. No dobrze, ale dlaczego miałybyście zacząć kupować kawę w innym miejscu niż dotąd? Odkąd poznałam markę Wild Hill Coffee to właściwie przestałam kupować kawę w supermarketach – nie chcę, aby moja decyzja w tym temacie była tylko wynikiem przypadku. Nasza część świata wyrządziła ogromną krzywdę ludziom i przyrodzie i kawa ma w tym swój niechlubny udział. To ogromnie złożony geopolitycznie, społecznie problem i na pewno mieści w sobie całe spektrum odcieni szarości nie dając jednoznacznych odpowiedzi. Transparentność, programy wsparcia, odpowiedzialne zarządzanie zasobami – doceńmy jako konsumenci takie starania. I pijmy kawę z czystą przyjemnością.

Najlepsza kawa ze zrównoważonej uprawy. Jeśli szukacie kawy z kofeiną (wiadomo, że taką piję najczęściej ;)) to polecam ten gatunek. Przy okazji mam dla Was kod rabatowy dający 10% rabatu na kawy w sklepie Wild Hill Coffee. Wystarczy w podsumowaniu zakupów wpisać hasło: Kasia10 (z kodu możecie korzystać do 10 kwietnia). 
Czymże byłoby Last Month bez zdjęcia ulubionego śniadania? Guacamole (a raczej rozgniecione awokado z solą i pieprzem) i ciemne pieczywo. 
Gdy dzieci budzą się w sobotę przed szóstą rano i o dziewiątej już szukasz nadprogramowych zadań. Papier ścierny, farba, pędzel…
1.Ruszamy z pierwszą warstwą! Pod nóż (a raczej pod pędzel) poszło moje ukochane krzesło z TON. // 2. Przerwa na kawę, której nigdy dość. // 
Wciąż możecie skorzystać z kodu rabatowego MAKELIFEEASIER30 w sklepie GAP. Z tym kodem dostaniecie zniżkę 30% na cały asortyment. Można uzupełnić dziecięce ubranka na wiosnę, kupić chłopakowi nowe dresy, no i znaleźć idealne dżinsy (z kodu możecie korzystać do końca marca).
1. Przed… // 2. I efekt po delikatnym zeszlifowaniu i nałożeniu trzech cienkich warstw farby. //
Dzieci jedzą płatki w porcelanie, a mama…
1. Gdy pierwszy raz wzięłam tę książkę do ręki pomyślałam sobie, że oszczędne w formie rysunki (jakże inne od tych, które funduje się teraz naszym dzieciom) mogą "nie zwabić" mojej czterolatki. Kilka dni później przeczytałam jej pierwszą recenzję, która zaczynała się tak: Powszechne nadużywanie słowa "arcydzieło" mści się w takich właśnie przypadkach – gdy znajdujemy książkę, która naprawdę na nie zasługuje. (Grzegorz Kasdepke) Ale że ma tu na myśli tę niepozorną (chociaż zaskakująco ładnie wydaną – trzeba przyznać) książkę dla dzieci? A cóż takiego niezwykłego można w niej znaleźć? Historyjki napisane przez lekarza żyjącego w czasie I wojny światowej mogą dotrzeć do dziecka XXI wieku? Zajrzałam do niej, gdy czekałam, aż ta starsza wróci z przedszkola i… przepadłam.  Jak czule i z humorem pokazać dziecku świat? Jak je rozbawić do łez i pokazać, że my – chociaż już dorośli – wcale aż tak bardzo się od niego nie różnimy? W każdej historii czuć to wyjątkowe rodzicielskie ciepło, a jednocześnie zgrabne próby przekazania pewnych trudnych prawd o życiu. No i czarny humor, który – jak widać – nigdy się nie starzeje. Polecam "Cudowne Kuracje Doktora Popotama".  // 2. Pan Wiewiór – nikt nie wie skąd wziął się w naszym domu. Ale już zostaje. //Mama wie… gdy chcę czasem ponarzekać na macierzyństwo, dostać mądrą radę na temat przedszkolnej diety czy pośmiać się z własnych matczynych błędów, to wiem, że najlepiej zrozumie mnie inna mama. Dlatego też z dużym zainteresowaniem przyglądam się markom dziecięcym tworzonym właśnie przez mamy, które tworzą produkty w oparciu o własne potrzeby i doświadczenie. Jeśli szykujecie wyprawkę – dla siebie lub kogoś – to zerknijcie na kocyki od Ninca i inne produkty w tym sklepie. Mój kocyk wykonany został z wyjątkowo delikatnej wiskozy bambusowej (przędza z certyfikatem OEKO-TEX Standard 100 Class I).Zapasy z mamą na podłodze to zawsze najlepsza zabawa. Polecam zwłaszcza rano – zamiast jogi. Długie rozmowy o tym, dlaczego jedna musi iść do przedszkola, a druga nie. Pssst… mama też by wolała, żebyś została. Świeża dostawa. 
1. Kobiecość ma wiele odcieni – kolekcja Rouge Allure Velvet od Chanel ma szeroki wybór odcieni, od intensywnych czerwieni, po wszelkie odcienie różu. Odcienie, które widzicie na zdjęciu to (od góry) Ardente, Intuitive, Legendaire, Rupturiste, Eternelle i Essentielle. // 2. Pierwszy konkurs recytatorski. W zupełnie nieznanym mi języku. // 
Musimy jeszcze poćwiczyć tę zabawę w chowanego. 
A tak wyglądał u nas Dzień Kobiet. Pracujemy razem, płaczemy razem, ponosimy klęski i odnosimy sukcesy. // 4. // Ten moment, gdy nic nam nie wychodzi, ale wiemy, że razem i tak damy radę. Prędzej czy później. Sok, który ma sprawić, że rozkwitnę jak tulipan po lewej :). Kupiony w Oficynie w Gdyni. 
Suplementy.
1. Mimoza// 2. To chyba Wasza ulubiona marynarka tej kolekcji, bo wyprzedała się w mgnieniu oka… dla wszystkich niepocieszonych mam informację, że marynarka Caen wróci lada moment w pełnej rozmiarówce wraz z wszystkimi innymi elementami szarego garnituru. // Obiad dla rodziców… Coś jak aglio olio, ale z grilowaną cukinią i jarmużem. Dla dzieci – wiadomo – wersja z keczupem.
A Wyście myślały, że my na tym Instagramie tylko rogaliki wcinamy? ;)
1. Książka czy Netflix? Dlaczego coraz częściej wybieramy to drugie? // 2. "Przędza" jest o tym, dlaczego każda z nas jest tkaczką w swoim życiu, ale czasem musi mierzyć do celu jak łucznik. Dlaczego czujemy się znieruchomione, chociaż paradoksalnie jesteśmy w ciągłym ruchu. Natalia de Barbaro, nasza czuła przewodniczka, wraca z nową książką. W pięknym stylu. //Aktualnie mój ulubiony kącik w całym mieszkaniu. Misia dostałam od taty, gdy kończyłam podstawówkę. Tak drżałam o niego, żeby się nie zniszczył, że nie oderwałam metki (i teraz już z nostalgii tego nie robię). Niedzielny wpis o wiosennym uniformie. Czy zmieniał się przez lata? Jeśli przeoczyłyście to odsyłam Was tutaj

Sanki czy zabawy w błocie, czyli typowe marcowe dywagacje. A może tym razem zostaniemy w domu? 

 

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z Oio Lab, Wild Hill Coffee, Ninca, Wydawnictwo Agora.

 

Last Month

 

[Artykuł zawiera lokowanie produktu]

  Luty był miesiącem odgruzowywania wielu zaległych spraw. Dosłownie i w przenośni. Pozamykałam kilka tematów, które mi ciążyły i sama jestem zdziwiona jak wiele nowej energii i sił mi to dało. Po raz kolejny przekonałam się, że działanie to dla mnie najlepsze antidotum na gorszy nastrój.  

  Przedwiośnie wdarło się na bloga – mimo kilku niedociągnięć cieszę się, że po długim czasie mam już nowy projekt graficzny. Czytam oczywiście wszystkie komentarze, nawet jeśli ostatnio trochę rzadziej na nie odpisywałam, więc daję posłusznie znać, że lada dzień czcionka samych tekstów będzie poprawiona i bardziej czytelna, archiwum wróci i z każdym dniem wszystkie opcje będą działać sprawniej. Przez dziesięć ostatnich lat (a tyle minęło od ostatniej modernizacji) w moim życiu zmieniło się prawie wszystko i mimo technicznych potknięć była to zmiana, której potrzebowałam i teraz jest mi jakoś lżej, gdy patrzę na główną stronę i znów widzę w niej siebie.

   W lutym wróciłam też do pisania – tu i tam. No i naprawdę dużo jeździłam na łyżwach. Podobno marzec ma być mroźny, więc nie chowam ich jeszcze do piwnicy. Kto wie? Może dojdzie do tego, że wracając z lodowiska będę już rwała forsycję do wazonów? 

Dwie wersje lutowego śniadania. Tworzenie kolekcji i nauka kolorów w jednym! Luty to miesiąc w którym wybieramy przędzę na sezon jesień/zima. Zawsze mnie kusi żeby zaszaleć z kolorem – czuję się wtedy jakbym grała w bingo. Tyle, że dopiero za parę miesięcy przekonam się, czy dobrze trafiłam…1. A myślałam, że już nie wrócisz! // 2. Perfekcyjny szary garnitur. Będziecie mieć dwa modele marynarki i spodni do wyboru, aby każda z Was mogła dopasować idealny zestaw. // Przymiarki wiosenno-letniej kolekcji MLE Collection. To naprawdę miły moment po tylu przeszkodach :). 
1. Gdy sama nie wiesz czy powinnaś dziękować gościowi za takie wypieki, czy jednak trochę sie wkurzyć – po takim posiłku, mojej zupy znów nikt nie będzie chciał tknąć. // 2. Grafiki wracają na swoje miejsce. // 

Młode łabądki przed baletem. 
Znam „Jezioro łabędzie” na pamięć. Miałam tę niesamowitą przyjemność kilka razy oglądać ten balet na żywo i ćwiczyć do poszczególnych aktów (najpierw jako mała dziewczynka, a później jako dorosła już kobieta aby zminimalizować garbienie się od siedzenia na ajfonie). Zamiast mtv wolałam oglądać różne adaptacje na muzo.tv, a na moim spotify’u wszystkie playlisty zawierają chociaż jeden utwór z „Jeziora”. Gdy dowiedziałam się, że lwowski balet wystąpi w moim Gdańsku od razu zaczaiłam się na bilety. Z początku wszystkie były wyprzedane, ale po paru dniach pojawiło się kilka wolnych miejsc. Nigdy nie byłam na takim balecie. Sala była malutka, ale wypełniona po brzegi, scenografia skromna, ale tancerze świetni, na widowni panowała prawie że rodzinna atmosfera (do tego stopnia że kilkuletnie „baletnice” urządziły sobie alternatywne i niezwykle urocze przedstawienie w przejściu ewakuacyjnym), a jednak czuć było jakąś wyjątkową podniosłość. Gdy zbliżał się kulminacyjny akt i ostatni taniec łabędzicy, coś na scenie przestało pasować do utartego scenariusza. Lwowski balet zmienił bowiem zakończenie: tym razem to zły czarny łabędź zostaje pokonany, a łabędzica jest wolna i już nic jej nie grozi. Coś co w każdej innej sytuacji byłoby czymś w rodzaju „cliche”, banału i profanacji słynnego baletu, w tym jednym momencie stało się dla wszystkich nas – widzów i tancerzy – iskrą, która rozpaliła emocje kotłujące się od dwunastu miesięcy. Dobro zwyciężyło. Zło – chociaż wydawało się o wiele potężniejsze – przegrało. My klaskaliśmy na stojąco, oni płakali kłaniając się. Więc my też płakaliśmy i klaskaliśmy jeszcze głośniej. Mam nadzieję, że niedługo wszyscy będzie mogli zaklaskać… W lutym minął rok od rozpoczęcia przez Rosję pełnoskalowej wojny przeciwko Ukrainie.
1. N1 CHANEL to cała kolekcja pielęgnacyjnych kosmetyków. Uwielbiam ten krem. // 2. Widok, który sprawia, że czujesz się jak bohaterka pięknego filmu. Cieszę się, że mogłam tu wrócić. // O jakim przewodniku marzycie? Krótkim? Subiektywnym? Z masą zdjęć czy jednak z merytorycznym tekstem? A może już z nich nie korzystacie i wolicie konkretne polecenia przyjaciół?1. Gdy zerkam na zegarek, to wiadomo, że jest już pora na włoski makaron i kawkę… // 2. Ten sam fotograf, ten sam aparat – a zdjęcia mają zupełnie inny kolor. Włoskie słońce bezczelnie je przerabia! // A tak wygląda oczekiwanie na "weneckiego ubera". Przypłynie za dwie minuty.  Trzymam mocno menu, bo na Placu świętego Marka rybitwy krążą nad głową i czekają na chwilę nieuwagi, aby porwać coś z naszego stolika. 
Detale, które zawsze doceniam. Wodna taksówka – znacznie tańsza niż gondola, a wrażenia podobne. No i cała rodzina razem z teściową się zmieści ;). 
1. Ulubiony owoc? Niektórzy lubią truskawki, inni lubią banany… ale cytryna?! // 2. Przegląd ulubieńców kosmetycznych na wielkie wydarzenia. Więcej przeczytacie w tym wpisie. // 3. Te buty podobno są najbardziej rozchwytywanym modelem sezonu. Wegańskie "samby". // 4. Zakasam rękawy i zabieram się za "operację stylówę"… // Pod tym wpisem miałam mnóstwo zapytań o moje łyżwy. To stary model, który znalazłam w piwnicy podczas remontu – sprawdza się bardzo dobrze. I oczywiście już je naostrzyłam :). 1. Książki na które warto znaleźć czas z różnych powodów. Te dwie otwarte to "My hygge home" i "Historia obrazów". // 2. To co? Puszczamy barierkę? //Jazda z widokiem na morze.Ilustracje Pauliny Dereckiej z książeczki "Klara Buduje". Niech Was nie zmyli prawe zdjęcie – to książka dla dziewczynek!Wolę czytać moim córeczkom bajki o mądrych i silnych kobietach, zamiast o tych, którym dzięki urodzie udało się znaleźć męża. Na zdjęciu widzicie książkę „Klara buduje". To opowieść o tym, że dziewczynki też mogą odnaleźć się w męskim świecie i zostać, na przykład, kierownikiem budowy. To już drugi tom tej historii – tym razem tytułowa Klara zabrała się za budowanie domku na drzewie. Książka powstała z inicjatywy Fundacji Erbud, która pomaga wychowankom domu dziecka w wejście w dorosłość i wspiera ich w zbudowaniu samodzielnego, satysfakcjonującego życia zawodowego, rodzinnego i społecznego. Pozwala to uchronić ich przed powrotem do patologicznego środowiska, z którego często się wywodzą, lub przed wejściem w konflikt z prawem. Fundacje możecie wesprzeć również przekazując 1,5% swojego podatku, więcej informacji znajdziecie tutaj
Książeczkę "Klara buduje – Domek na drzewie" możecie zakupić tutaj (dostępna jest w dwóch wersjach językowych) a zysk ze sprzedaży książek zostanie przeznaczony na wsparcie Fundacji Wspólne Wyzwania.
Klara marzy o domku na drzewie. Czy będzie w stanie zbudować go samodzielnie? A może niezbędna okaże się pomoc najbliższych?

Jak uśpić jedną i jednocześnie czytać drugiej? :)

Chciałyście więcej zdjęć z pracy nad tworzeniem kolekcji… Nie mówiłyście, że mają być ładne ;). 

1. Po siedemnastej poprawce klapy w marynarce zaczynam myśleć, że coś z tego będzie ;). // 2. Najpyszniejsza kolacja u Adama Gesslera w Krakowie. Nie ma to jak objeść się dzień przed sesją zdjęciową… //

Pracując nad tegoroczną kolekcją, miałam w głowie jeden cel – aby można było łączyć i miksować ze sobą właściwie wszystkie jej elementy. 

1. Zara i Massimo Dutti – w całości skórzane i w niewygórowanej cenie. Mam wrażenie, że w sieciówkach coraz rzadziej można znaleźć takie łupy. // 2. Teraz jestem odważna, gdy na zewnątrz trzy stopnie i tylko mierzę ten zestaw, ale gdy przyjdzie co do czego pewnie zamienię jedwabny krótki top na t-shirt. //

"Mamusiu, pogoda jest idealna. Nie wywiniesz się z tego lodowiska". 

Po prawej mamy pączka z nadzieniem pistacjowym. Pączek po lewej nadzienia nie miał, ale i tak jest najsłodszy. 

Przypomnijcie mi jakie święto niedawno obchodziliśmy, bo już zapomniałam…

1. "No photos (before coffee)! // 2. "Co mówią kamienie Wenecji" to książka dla tych, którzy chcą Wenecję poczuć, a nie tylko zobaczyć. 

"Polly Pocket", czyli ten moment, w którym w końcu mogę spełniać moje własne marzenia z dzieciństwa!

1. Szybka kawa i jeszcze szybsze wyjście. To jeden z moich codziennych zestawów, który znajdziecie w tym wpisie. // 2. Łóżko to najlepszy doradca dla mojego stylu. //

Gdy nikt nie widzi… biorę jednego dla siebie. 

Walentynki. Słodko-gorzkie święto chociaż w tym roku spędziłam je tak, jak chciałam. Były kwiaty i randka na korcie. 

Bardzo zimna ta pianka dodająca objętości!

1. Gdy ktoś dorwie się do telefonu i wyłączy wszystkie drzemki… // 2. Owsianka z masłem orzechowym, łyżką śmietany, miodem i borówkami. Może królewny łaskawie dziś zjedzą? // 

Jeden z tych dni, które miały być męczące i które odwlekałam w nieskończoność, a okazały się być ciekawą odmianą. Księgowość, informatycy, mnóstwo nowych informacji do przetworzenia – to nie do końca moja bajka, ale czasem trzeba się przemóc. 

 "Nowości na lutowy kryzys stylu" czyli praca nad La Ronde. 

Gdy masz w domu taki bałagan po remoncie, że dopiero w lutym odnajdujesz prezent wysłany przed Bożym Narodzeniem…

Wszystkie palce jak sople lodu – to znak, że wyjście na sanki było udane. 

Gdy ktoś ma całe twoje serce do dyspozycji. 

W drodze do Krakowa. Piękne te nasze drzewa. Ze smutkiem przyjęłam wiadomość, że w listopadzie wojewoda pomorski uchylił uchwałę zatwierdzającą plan ochrony Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Jako mieszkanka Trójmiasta, mama i osoba kochająca przyrodę nie jestem w stanie ani zrozumieć, ani zaakceptować działań niszczących nasze naturalne zasoby. Może macie chwilę aby zajrzeć do tej petycji

Pobudka! Dziś wielki dzień! Robimy kampanię MLE w pięknym hotelu Warszauer i to ty jesteś dziś modelką!

Nieee, źle zrozumiałeś. Ona wcale nie powiedziała, że to jest portret mamy. 

Sztyblety, które widziałyście także na poprzednim zdjęciu są od marki Balagan (model Arava – wszystkie takie modele są teraz dostępne ze zniżką w outlecie, więc zajrzyjcie na stronę Balaganu a do tego z kodem WOMENRULE możecie otrzymać 20% rabatu na bestsellerowe modele torebek). Mają piękny ciepły odcień i zostają ze mną. Wahałam się jednak czy nie zostawić też…

… tych balerrin Pass. Niestety były odrobinę za duże (czasem mam rozmiar 36.5 a czasem 37) i z żalem je odsyłam. Myślę, że taki model butów super podkręcałby moje klasyczne zestawy.  

"Historia obrazów" Davida Hockney'a i Martina Gayforda. Czym różni się zdjęcie od obrazu? Czasem. Tyle, ile czasu powstaje zdjęcie, tyle samo czasu poświęcam na obejrzenie go. Z namalowanym obrazem jest jednak inaczej. O percepcji, fascynacji malarstwem, ale też o nowych technologiach, które otwierają sztuce kolejny rozdział. Dostałam kiedyś w prezencie i chętnie wracam. 

Pączki kontra rzeczywistość. I jednocześnie "luty kontra marzec". 

Ostatni rzut oka nim znów coś się tutaj zmieni. A już zaczęłam się przyzwyczajać!

Dziękuję Wam za obecność!

*  *  *

 

 

Wpis powstał we współpracy z markami ERBUD, Balagan i CHANEL.