
Sopot to piękne miejsce i za żadne skarby świata nie zmieniłabym swojej okolicy. Nie jest jednak tajemnicą, że jeśli praca związana jest z twórczym myśleniem czy fotografią, to zmiany otoczenia, chociaż od czasu do czasu, są wręcz wskazane. W tym miesiącu dostrzeżecie już pewnie to, że pod fotograficznym względem kręcę się trochę w kółko (a może tylko ja to widzę?). W czasie pracy – tej nad MLE, ale także tej dotyczącej bloga – trochę rzadziej chwytam za aparat. Większość kadrów wydaje mi się oklepana do granic możliwości i dopiero gdy kończę firmowe sprawy nabieram ochoty na łapanie chwili. Dla mam to pewnie oczywistość – robienie zdjęć dzieciom to jedna z naszych ulubionych obsesji. Wybaczcie mi więc trochę powtarzające się kadry z naszych spacerów i to przydługawe tłumaczenie się. Przymusowy długi pobyt w tym samym miejscu umilają mi jednak pierwsze świąteczne przygotowania, które chętnie Wam zaprezentuję…
Póki śniegu nie ma (według niektórych prognoz weekend ma już być biało). Rowerowe wycieczki po Sopocie i okolicach.
1. Miły upominek od jednej z Czytelniczek, który posłuży na lata i pozwoli schować wszystkie moje kulinarne pomysły w jednym miejscu. // 2. Molo w Orłowie w jesiennym anturażu. // 3. Ludzik Michelin gotowy na przejażdżkę. // 4. Czytelnia. //
Ulubiona pora roku. Jak można nie lubić listopada?!
1. Pierwsze wyprowadzanie Portosa (tyle, że bez Portosa). // 2. Zaraz, zaraz… to gdzie ma stać moja zmywarka? :D. // 3. Im bliżej zimy tym mniej kolorów. // 4. Mama na spacerku (ten zestaw możecie zobaczyć tutaj). //
Książka "Chleb i Okruszki". Ja sama chleba nie piekę, ale za to uwielbiam każdy efekt pracy Elizy Mórawskiej. Ta utalentowana blogerka kulinarna to moja inspiracja od wielu wielu lat…
Czarna herbata Assam wzbogacona o olej z migdałów i najprawdziwsze mielone migdały. Jeśli jesteście z tych, które piją tylko dobrą herbatę albo nie piją jej wcale, to na pewno spodoba Wam się oferta sklepu Newbytea. To tam kupuję wszystkie "erlgreje" dla mojej mamy i różne zimowe mieszanki dla mnie. 
Popołudniowy widok.
1. Molo w Orłowie odwiedzamy regularnie. // 2. Półki z książkami z roku na rok coraz bardziej wypełnione. // 3. W obecnych nieprzewidywalnych czasach pieczenie chleba w domowych warunkach to pożądana umiejętność. W książce Elizy Mórawskiej znajdziecie mnóstwo wskazówek na ten temat. // 4. Gdy w poszukiwaniu nastroju wracasz do ulubionych miejsc. Gdańsk.
Witajcie przymrozki!
A taki mamy widok, gdy szron już stopnieje.
1. Śniadaniowy miks. // Jeszcze nie pora na szukanie pierwszej gwiazdki, ale próby już trwają. // Śniadanie przygotowywane z zamkniętymi oczami. // Klasyk. I jaki zadbany! //
Wiem, że wiele z Was kieruje się moimi rekomendacjami przy wyborze kosmetyków i mam nadzieję, że nigdy Was w tym temacie nie zawiodłam. Krem Super Rich Multi-hydrator od polskiej marki D'Alchemy to bogaty w składniki produkt przeznaczony do skóry przewlekle suchej (idealny na zimową porę). Używam go teraz jako kremu na dzień i już żałuję, że powoli się kończy (zaczęłam go używać w październiku). Myślę, że podpasuje wielu z Was. Jeśli chciałybyście sprawić sobie (lub komuś bliskiemu) taki krem lub inny produkt tej marki, to mam dla Was kod rabatowy MLE20 uprawniający do 20% rabatu na wszystkie kosmetyki i zestawy w sklepie D'Alchemy (kupon ważny do 20.12.2020).
Gdy na samochodowym strajku spotykasz swoją nauczycielkę z liceum i razem sobie jedziecie z wyciągniętymi parasolkami.
1. Wyciągamy nasze ulubione ozdoby i świąteczne gadżety. // 2. Pędzimy do domu z prędkością światła (ktoś to uwielbia). // 3. Pierwsze pudełko z lampkami już wyciągnięte z pawlacza. Trochę błysku jeszcze nikomu nie zaszkodziło. // 4. Kamienice jak z obrazka. //
Próbowałam zrobić zdjęcie, ale mamy w domu małą (a raczej DUŻĄ) fankę Pucia i nie sposób już było wyrwać z rąk tej przytulanki. Większość mam pewnie dobrze kojarzy serię książek wspierających rozwój mowy autorstwa Marty Galewskiej-Kustry z ilustracjami Joanny Kłos, bo Pucio i jego przygody robią prawdziwą furorę wśród maluchów. A zobaczyć Pucia na żywo w formie przytulanki, to już w ogóle szał :).
1. Wciąż nie mogę się nadziwić, jaka piękna przyjaźń zrodziła się między tą dwójką. // 2. Praca zdalna w domu. Więcej na ten temat przeczytacie w tym wpisie. // 3. Domowa pizza… W restauracji Serio w Gdyni można zamówić super zestawy do samodzielnego wykonania pizzy w domu. Moja chyba nie wygląda dobrze, ale podobno była lepsza niż włoska ;). // 4. Najmilsze i najgrubsze wełniane skarpety, jakie mam w swojej szafie! Dziękuję Wool so Cool. //
O tym zdjęciu zrobiło się w tym miesiącu głośno… Gdy siedzisz sobie spokojnie na kanapie i przebierasz nóżkami na myśl o nowych świątecznych poszewkach na poduszki i świeczkach o zapachu cynamonu, ale gdy wchodzisz na stronę Zara Home ogarnia cię dziwne uczucie konsternacji i zdziwienia jednocześnie. Przeglądałam sobie bowiem nową kampanię tej marki i wszystkie ich nowości aż natknęłam się na zdjęcie i pomyślałam: „o kurczę, ale podobne to okno do mojego na tym zdjęciu”. Kilka sekund intensywnej pracy neuronów, dwa mrugnięcia powiek, przysunięcie laptopa do twarzy tak, że zetknął się z moim nosem i wciąż nie bardzo wierzyłam w to, co widzę. To nie jest okno podobne do mojego – pomyślałam – to JEST moje okno. Mój żywopłot, gałęzie mojej leszczyny, moje zasłony, moje niedomykające się klamki. Tylko poduszki (notabene z hm-u ) ktoś w odpowiednim programie zamienił na te z Zary. I teraz pytanie do Was: powinnam czuć się zaszczycona czy może jednak bardziej wkurzona? Tutaj możecie zobaczyć obydwa zdjęcia, a jaki był finał tej historii?
Domyślam się, że w dzisiejszej rzeczywistości każda z Was ma ważniejsze sprawy na głowie niż poduszki ze świątecznym haftem, ale choćby ze względu na liczbę Waszych komentarzy i setki wiadomości, powinnam chyba przedstawić Wam dalszy ciąg tej historii. Następnego dnia po opublikowaniu ostatniego postu miałam sporo spraw na głowie, a że nie jestem typem pieniacza (chyba), to nie zerwałam się z łóżka skoro świt, aby pisać pozew. Nie byłam zresztą zachwycona perspektywą długiej sądowej batalii o jedno zdjęcie okna. Niestety parę razy miałam już okazję przekonać się, że uczestnictwo w rozprawach nie należy do przyjemności (pozdrawiam tabloidy). Jak gdyby nigdy nic wyszłam więc z samego rana z domu, aby z córką pod pachą i Portosem ciągnącym niczym audi R8, zrobić zakupy. Telefon jak zwykle zadzwonił wtedy, gdy Portos obszczekiwał śmietnik, a ja próbowałam zapłacić za zakupy jednocześnie powstrzymując córkę przed ściągnięciem bananów z lady straganu. Przeszło mi przez myśl, żeby nawet nie odbierać, ale że mógł to być kurier z ważną paczką (który, jak wiadomo, zawsze przychodzi wtedy, gdy akurat wyjdziesz z domu na siedem minut), więc zaciskając zęby, sięgnęłam za telefon. Ale to nie był kurier, tylko @Zarahome .Nie planowałam wcześniej tej rozmowy, a właściwie w ogóle nie spodziewałam się, że taki gigant odezwie się do mnie jako pierwszy, ale wiedziałam, że czego bym nie usłyszała, nie powinnam całej tej sprawy zlekceważyć. Mam oczywiście tę komfortową sytuację, że zdjęcia nie są moim jedynym źródłem dochodu, ale skoro już wywołałam tę burzę, to chociażby ze względu na innych autorów powinnam spróbować postawić na swoim. Powiedziałam więc, że dziękuję za telefon i zastanowię się, jak można by naprawić tę sytuację. Razem z prawnikami obiektywnie podeszliśmy do tematu. Ustaliliśmy jakiej kwoty mogłabym się domagać w razie procesu, przyjęliśmy optymistyczny wariant, że go wygrywam i z takim założeniem oddzwoniłam do Zary, proponując, aby sfinansowali pomoc tej wartości dla dwóch chorych dziewczynek. Nie byłam pewna reakcji moich rozmówców, bo wiem z własnego doświadczenia, że bez formalnego pozwu trudno skłonić jakąkolwiek firmę do zadośćuczynienia (i pewnie parę prawniczek obserwujących mój profil to potwierdzi). Po kilku minutach wpatrywania się w telefon z mocno zaciśniętymi kciukami dostałam odpowiedź. Przedstawiciel Zary podziękował mi za takie podejście i dodał, że są gotowi „zaokrąglić” zaproponowaną kwotę. Zostałam poproszona o jej nie ujawnianie i przystałam na ten warunek. Mogę Was tylko zapewnić, że było to raczej jedno z droższych zdjęć okien. Wybaczcie mi tę dyskrecję, niektóre z Was może uznają, że byłam za miękka, bo z moich ust również padło słowo „dziękuję”, ale dla mnie najważniejsze jest to, że finał tej całej „afery” ze świątecznym wystrojem jest taki, że ktoś będzie miał chociaż ciut fajniejsze Boże Narodzenie. PS. Może ktoś jeszcze chciałby pożyczyć moje zdjęcie?
I nie dam sobie wmówić, że pokój przechodni to coś złego ;).
1. Rozplątywanie świecących kabelków – czas start! // 2. Listy pisane odręcznie zawsze sprawiają mi największą przyjemność. // 3. Portos wreszcie trafił na swego! // 4.Miał być maraton zdjęciowy ale pogoda powiedziała, że jednak dzień biurowy. A tak przy okazji – czy Wasze szafy też mają kształt krzeseł? //
Portosik, siad! Wychowywanie dziecka w szacunku do zwierząt wcale nie jest takie trudne. Na zdjęciu widzicie sukienkę od polskiej marki Louisse. Jest naprawdę dobrze zaprojektowana, łatwo się ją pierze i chociaż moja córka chodzi w niej bardzo często, to nadal wygląda, jak nowa. Zobaczcie, jakie inne modele znajdziecie w tym sklepie :).
1. To nie jest apartament w Nowym Jorku tylko showroom Iconic, w którym nadal możecie obejrzeć i kupić rzeczy MLE. 2. Wiedziałyście, że mamy też karty podarunkowe? // 3. Zmiana ekspozycji. // 4. Piżamkę będzie można zamówić przez internet na początku grudnia. //
Ręce same się do niej rwą. Kto chciałby znaleźć taką pod choinką? Ta biała koszula też jest od MLE.
Już w ten piątek…
1. W poszukiwaniu idealnej czerwieni. // 2. Małe przedświąteczne ogłoszenie. Wczoraj, jak niektóre z Was zauważyły, pojawił się „preorder” tego swetra z datą realizacji na 21 grudnia. Wiele z Was pytało jakim cudem preorder może się wyprzedać – wszystko podyktowane jest tym, że chciałyśmy zapewnić Wam dostawę jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia, a w tak krótkim czasie nie miałyśmy szansy na zamówienie większej liczby przędzy. Gdy uporamy się już z tą partią, to stworzymy jeszcze jeden preorder i wtedy już naprawdę (słowo blogerki ;)) starczy dla wszystkich (typowałabym datę realizacji na koniec lutego, będziemy podawać wszystkie szczegóły). Tymczasem mam nadzieję, że pierwsze zamówienia już do Was dochodzą. // 3. Jabłko, banan, jogurt, płatki owsiane, cynamon – ot, cała historia. // 4. Gdy chciałabyś już skończyć pracę i iść na plac zabaw, ale dopiero dochodzi dziewiąta :D. //
Gdy ktoś próbuje podkraść Ci śniadanie… Te cudowne spodnie z rozcięciami na nogawkach są z EDITED (do końca dnia na hasło KATARZYNA dostaniecie 25% zniżki na całą kolekcję).
Domek Tori to idealny pomysł na prezent. W środku znalazłam bawełnianą torbę na zakupy, słoik pysznego miodu z polskiej pasieki, herbatę, domowe pierniki i zakładkę do książki z przepisem na maślane gwiazdki. Zresztą zobaczcie poniżej.
A to już zawartość tego co znalazłam w domku. Jeśli szukacie pomysłów na sprawdzony podarunek, to myślę, że w tym przypadku się nie zawiedziecie.
Lubię ten widok, ale nie obrażę się jeśli przykryje go śnieg…
Wiem, że moda męska jest na blogu mocno zaniedbywanym tematem, więc przy okazji kolejnej prezentowej propozycji trochę się zrehabilituję. Męża ubieram (o ile można tak potocznie powiedzieć) właśnie w Tailors Club. Specjalnością tej polskiej marki są garnitury i koszule szyte na miarę, ale można tam również zamówić bardziej casualową marynarkę z grubszej wełny czy płaszcz. Voucher na koszule/ garnitur / marynarkę można zrealizować w salonach na terenie Trójmiasta ( Garnizon ) i Warszawy ( Śródmieście ) albo na spotkaniu z Mobilnym Stylistą na terenie Wrocławia, Poznania lub Katowic.
A to już dzisiejszy poranek – obudziły mnie prezenty, tort i dwóch chętnych na jego zjedzenie. Zdecydowanie nie zasłużyłam na tyle dobrego – poza kosmetykami do włosów dostałam też bon do mojego ulubionego salonu kosmetycznego – jeśli jeszcze nie odwiedziłyście sopockiej Baloli, to teraz jest najlepszy moment, aby to zrobić. Od niedawna w swojej ofercie salon posiada również nowy zabieg – hydrodermabrazja. Link do salonu znajdziecie tutaj.
To jeszcze nie są świąteczne pierniczki, ale też pachniało cynamonem ;).
Gdy misie polarne uciekają z ZOO i pędzą prosto po pączki.
Uśmiechu za maseczką nie widać, ale na takich nudnych spacerach z rodziną jestem właśnie najszczęśliwsza. Chyba się starzeję, bo kiedyś nie znosiłam czapek i nosiłam je tylko w siarczyste mrozy, a teraz naprawdę rzadko wychodzę z domu z gołą głową. Ta, którą widzicie na zdjęciu jest z MINOU Cashmere. Jest lekka, ciepła, nie gryzie i dobrze leży (też macie obsesję na punkcie przymierzania czapek? ja w połowie modeli wyglądam jak grzyb). Jeśli czapka Wam się podoba lub macie ochotę na inne kaszmirowe dodatki (na przykład na chustę, którą też mam i polecam), to mam dla Was kod rabatowy o wysokości 20%. Wystarczy, że wpiszecie w zamówieniu hasło MLE20 (kod obowiązuje na całą nieprzecenioną kolekcję do 1 grudnia). 
Kilka buziaków w zmarznięte poliki.

Czym byłoby "Last Month" bez zdjęcia morza! Trzymajcie się zdrowo i uważajcie na siebie!
* * *

* * *
Skład:

Aby przygotować mus śliwkowy: owoce kroimy na połówki i usuwamy pestki. W żeliwnym garnku rozgrzewamy miód, a następnie dodajemy cynamon i śliwki. Całość gotujemy przez kilka minut, stale mieszając. Mus skrapiamy sokiem z cytryny.
Usmażone naleśniki podajemy z gorącym musem śliwkowym.
* * *
Skład:
Gdy ciasto potroi swoją objętość i zrobi się pulchne, dodajemy pokrojoną w kostkę czekoladę i posiekane daktyle.
Ciasto dokładnie mieszamy do połączenia się składników i przekładamy do wyłożonej papierem do pieczenia formy.
Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C przez 60 minut. Gdy zauważymy, że wierzch ciasta za bardzo się zarumienił, przykryjmy z góry folią aluminiową.

1. Początek miesiąca i prozaiczne przyjemności – najnowszy pokaz Chanel tym razem obejrzałam online. // 2. Uczymy się pór roku. // 3. Gotowa do wyjścia. // 4. Pierwsze jesienne kadry z sopockiego molo. //
No i przyszło załamanie pogody. Przez dobry tydzień nie widzieliśmy w Sopocie jednego promienia słońca, a wiatr co chwilę porywał przechodniom parasole. A dobra baza to podstawa, gdy na zewnątrz nieprzyjemnie! 
1. Zmiana pościeli to zawsze najlepsza zabawa w "fale na morzu". // 2. Dalej ponuro… // 3. Lipowy, kremowany i nektarowy – mój ulubiony! // 4. Wizyta w szwalni i kontrola produkcji kolejnego płaszcza. //
Warszawa. Ostatnie dni kiedy można było jeszcze chodzić po mieście bez maseczek.
1. Przerwa na kawę. Kino Iluzjon to odkrycie tego miesiąca! // 2. Brawa dla rzemieślnika, który wykonał takie drzwi! // 3. Alf? To ty?. // 4. Ulubiony jesienny kadr influencerek ;) //
Atrybuty fotografa – blenda i kawa.
Wiem, że wiele z Was nie mogła dokonać zakupu
Piękne te rośliny, ale wiem, że w swoim mieszkaniu wykończyłabym je w tydzień ;).
1. Róża z mojego ogrodu… // 2. Ta żyrafa jednak musi spać u Was w sypialni, mamo. // 3. Chłopaki odpoczywają, a ja pracuję nad nowym wpisem – czyli niedziela. // 4. Ściana odświeżona, dwie nowe grafiki powieszone. //
Przy-łóżkowe historie. W opisie tego balsamu od
1. A oto konsystencja balsamu od Samarite. // 2. Moje kąty. // 3. Dresiary spędzające czas na kanapie. // 4. Kolejne dzieła sztuki na szafce w kuchni. //
Mamy dla Was dobrą wiadomość! Aż do końca roku będziecie mogły oglądać (i kupić) produkty MLE stacjonarnie. Przedłużamy działanie showroomu w Iconic Design w Gdańsku!
Małe sprostowanie – wiemy, że czekacie z utęsknieniem na kolejne modele tych swetrów, więc zdecydowałyśmy się oddać skończone prototypy do showroomu, abyście mogły je ocenić na żywo. Kolejny model pojawi się w sprzedaży już w ten piątek.
Na wieszakach znajdziecie teraz najnowsze produkty. Zmieniłyśmy ekspozycję na jesienno-zimową.
Wiecie, że MLE to tylko i wyłącznie kobiety? I to nie z chęci wsparcia mojej płci. Kobiety wcale nie potrzebują specjalnego traktowania. One są po prostu świetnymi pracownikami. Bronią się swoimi umiejętnościami – jako profesjonalistki, a nie kobiety. (Na zdjęciu brakuje jeszcze Justyny i Doroty, które w MLE pilnują Waszych zamówień).
A to już
Najlepsze drinki w mieście.
Gdy galeria w twoim telefonie wybucha po wizycie w restauracji.
Meksykańskie nawiązania nie są traktowane tutaj do końca serio ;). 
Jeśli jesteście z Trójmiasta i chciałybyście zamówić coś na wynos, to do końca tygodnia podajcie hasło MLE przy zamawianiu jedzenia (telefon 530 860 370). Dostaniecie 20% zniżki na całe zamówienie.
1. Tapasy, nachosy, burrito, tacosy – do wyboru, do koloru. // 2. Jeszcze zanim wparowałyśmy i zjadłyśmy wszystkie dania i drinki z menu… // 3. Kochanie, jednak musisz po mnie przyjechać. // 4. Czekoladowy raj – churrosy to coś czego musicie spróbować. //
Na pewno kojarzycie piękne grafiki autorstwa Emile Deyrolle nawet jeśli nie kojarzycie jego osoby. Teraz marka
1. Ptaszek, choinka, czerwone detale – jakoś tak świątecznie się zrobiło. // 2. Dziś tych listków prawie nie ma. // 3. Są takie chwile, że każdy ma ochotę uciec, ale mimo strachu idzie dalej. // 4. Jeszcze jeden projekt od
Elfy pracują (oczywiście w maseczkach i w zdezynfekowanych łapkach).
Czy mamy tu jakichś amatorów fotografii?Z ogromną przyjemnością chciałabym Was zachęcić do wzięcia udziału w dwunastej edycji prestiżowego konkursu VIVA! PHOTO AWARDS 2020. Nieprzerwanie od pierwszej edycji prace finalistów oceniali m.in. Ryszard Horowitz, Anja Rubik, Tomasz Guzowaty, Alexi Lubomirski, Sandro Miller, Marcin Kydryński, Robert Wolański, Chris Niedenthal, Jacek Boniecki, Gosia Baczyńska czy Marcin Tyszka. W tym roku mam ogromną przyjemność dołączyć do tego szacownego grona. Jestem pewna, że ktoś z Was zasługuje na nagrodę w tym konkursie i mam zamiar tę osobę wyłapać! Więcej informacji o konkursie znajdziecie
Pyszne słoiki BASIA BASIA mogłabym opróżniać łyżeczką na kanapie, ale świetnie też pasują jako dodatki do ciasteczek czy naleśników. Znajdziecie je w
1. Jesienna tęcza. // 2. Jakieś mdłe to morze mi ostatnio wychodzi – może dlatego, że z niewyjaśnionego powodu lubię spacery, gdy na zewnątrz nie jest zbyt ładnie?. // 3. Użyję jako zakładki do książki! // 4. Deszczowe rodzinne spacery. //
"Hahaha! I co teraz Portos, nie złapiesz mnie".
1. Sopot. // 2. Przerwa. // 3. Wizyta kontrolna w showroomie. // 4. Nie czujesz się samotny Drogi Klonie? //
I pomyśleć, że wcale nie podkręcałam kolorów…
Jeśli podobał Wam się
Ten dres widziałyście już
1. Niby nix, a jednak cieszy. // 2. i 3. No dobra, to już ostatnie zdjęcia jesiennych pejzaży na dziś. // 4. Tak się czułam cały tydzień, gdy przychodził moment odpisywania na mejle. //
Ktoś prawie usnął podczas zabawy…






Niemożliwe! Znów mam na sobie dres? To jakiś przedziwny zbieg okoliczności… Zarówno bluza jak i spodnie to oczywiście polska marka 
* * *
Zacznijmy od liczb. Średniej wielkości jabłko waży ok. 150 gramów. Można zatem przyjąć, że jeden owoc dostarcza organizmowi 75 kcal. Stanowi zatem idealny niskoenergetyczny posiłek. Co więcej, dzięki obecności pektyn, jabłka są bardzo sycące, świetnie zwalczają głód. Największą część masy jabłka, bo aż ok. 85%, stanowi woda. Średniej wielkości jabłko zawiera 25 gramów węglowodanów, z czego 4,4 g pochodzi z błonnika, który spowalnia trawienie i wchłanianie węglowodanów. Dzięki temu spożywanie jabłek nie powoduje szybkiego podwyższenia poziomu cukru we krwi. Co jeszcze kryje się w jabłku? Witaminy A i C, przeciwutleniacze, potas, wapń, magnez… Jabłko to nie tylko zbilansowany, smaczny posiłek. To także sposób na profilaktykę wielu chorób. Tak wiem, że to brzmi dość słownikowo ale zmierzam do tego, że nie trzeba sięgać po importowane owoce egzotyczne, aby dostarczyć organizmowi niezbędnych witamin i składników odżywczych szczególnie w tym zbliżającym się okresie jesienno-zimowym. Co ciekawe, jabłka działają jak naturalny prebiotyk. Zawarte w nich pektyny, wspomagają rozwój mikroflory bakteryjnej, której rola w profilaktyce chorób (m.in. nowotworowych, układu krążenia czy cukrzycy) jest nie do przecenienia.
Większość składników dobroczynnie wpływających na nasze zdrowie znajduje się w skórce jabłka lub tuż pod nią. Jeżeli nie znajdujemy się na ściśle lekkostrawnej diecie i nie mamy przeciwskazań lekarskich (np. ze względu na konieczność ograniczenia błonnika w diecie) jedzmy jabłko ze skórką. Oczywiście należy pamiętać, że każdy owoc przed spożyciem trzeba umyć i… cieszyć się jego smakiem oraz wartościami zdrowotnymi!

Jabłka kroimy na ćwiartki i usuwamy gniazda.
Na kilka godzin (najlepiej) przed pieczeniem mięsa, nacieramy ćwiartki kurczaka solą morską, świeżo zmielonym pieprzem ziołowym. Obkładamy rozmarynem.
