"I don't eat breakfasts." I was repeating this sentence almost with pride, even when all of the articles on diet were trying to convince me that proper eating habits are the only way to being healthy. After waking up, I didn't have much of appetite and a cup of coffee effectively delayed it for the next couple of hours. Even on the weekends, when I could easily mince to the kitchen and spend a longer period of time on my morning meal, my empty stomach wasn't really bothering me. Only before the noon was I able to recall that food exists.
But at one point something changed, I got bored with the old habit and my stomach rebelled against it as well. It made me introduce a slow revolution of eating habits into my life. It started pretty innocently – each time before I left home, I ate two tablespoons of linseed that was previously soaked in tepid water so that my stomach wasn't completely empty. After a couple of weeks, a little bit involuntarily, I started to get up ten minutes earlier so that I could add in a slice of gluten-free bread with hummus or a crushed banana with millet groats and raspberries. It seems to be nothing special, but because it is easy to get used to positive things, I felt as if I had been on the brink of starvation whenever I forgot about breakfast – every person that I met could become a potential victim because the sucking hunger led me to discover the hidden deposits of anger that I had. Just like in the commercial in which you turn into a diva when you're hungry – in this case snickers wouldn't have done the trick because a candy bar, even the best, isn't the same as home food.
What do I have for breakfast today? My favourite option is millet groats with wild berries, pineapple, a handful of nuts, a teaspoon of coconut oil and honey or other products that I am able to find in my fridge. I came around to millet groats mostly owing to the book "Qmam Kaszę" by Maia Sobczak who also has a blog with the same name. Her recipes helped me to look at some meals differently and treat groats not as a side dish to meat meals but rather as something like pasta, flour, or a healthier counterpart of rice.
***
"Nie jem śniadań". To zdanie powtarzałam prawie z dumą, nawet gdy każdy tytuł artykułu o diecie, przekonywał, że to jedyny sposób na zdrowie. Budziłam się bez apetytu, a kawa skutecznie opóźniała go na kolejnych kilka godzin. Nawet w weekend, gdy spokojnie mogłam podreptać do kuchni i poświęcić dłuższą chwilę na poranny posiłek, zupełnie nie przejmowałam się pustym żołądkiem. Dopiero przed południem potrafiłam przypomnieć sobie o jego istnieniu.
Ale w którymś momencie coś pękło, coś się zmieniło, zły nawyk się znudził, a żołądek zbuntował i zmusił do powolnej ewolucji mojego odżywiania. Zaczęło się niewinnie – przed wyjściem z domu jadłam dwie łyżki namoczonego w letniej wodzie siemienia, tak aby żołądek nie był kompletnie pusty. Po kilku tygodniach trochę mimowolnie zaczęłam wstawać dziesięć minut wcześniej, aby do siemienia dodać jeszcze kromkę chleba bezglutenowego z hummusem, albo banana rozpaćkanego z kaszą jaglaną i malinami. Niby nic, ale ponieważ do dobrego łatwo jest się przyzwyczaić, to gdy raz wypadło mi śniadanie z głowy, myślałam, że jestem na skraju śmierci głodowej, a każda napotkana przeze mnie osoba mogła stać się potencjalną ofiarą, bo ssanie żołądka wzbudzało we mnie nieodkryte wcześniej pokłady złości. Dokładnie tak, jak w tej reklamie, w której za bardzo się gwiazdorzy, tyle że snickers raczej nie załatwiłby sprawy, bo baton, nawet najpyszniejszy, to nie to samo, co domowe jedzenie.
Co dziś na śniadanie? Moja ulubiona propozycja, to kasza jaglana z borówkami, ananasem, garścią orzechów, łyżką oleju kokosowego i miodu lub innych rzeczy, które akurat znalazłam w lodówce. Do kaszy jaglanej przekonałam się głównie dzięki książce "Qmam Kaszę" autorstwa Mai Sobczak, która prowadzi bloga o tej samej nazwie. Jej przepisy pomogły mi spojrzeć na niektóre potrawy inaczej i potraktować kaszę nie jako dodatek do dań mięsnych ale raczej coś w rodzaju makaronów, mąki, czy zdrowszego odpowiednika ryżu.
In order to maintain my motivation and expand my breakfast menu, I eagerly read Maia's second book: "Przepisy na szczęście, czyli powrót do korzeni" ("Recipes for Happiness – Return to the Roots"). It contains almost seventy recipes based on rice, quinoa, spelt flour, and Salvia hispanica. Maia Sobczak makes us recall moments that make us happy, she also highlights that an appropriate diet is critical when it comes to our well-being. She shows her readers new tastes, passes on her way of approaching food and the world, teaches how to combine ingredients and create our own compositions.
The message of this book is what I like the most about it: paying greater attention to whether our meals are healthy and tasty will improve the quality of our life and make us a little bit happier. A fragrant omelette with salmon, avocado, and coriander, pancakes prepared with four different types of flour and preserve that was made last summer from blueberries bought by the road, eggs on toast, or hot fruit under a buckwheat-buttery shortcrust with honey and natural yoghurt – it isn't difficult to imagine that such meals can change our everyday life.
Imperceptibly, I’ve been able to extend the period of time for breakfast, and when I open my eyes, I don't think that I haven’t got enough time to eat something anymore. I calmly execute the menu with which I came up with for that particular day. For a moment, I cherish the morning sun rays and leaning against the door frame, I look how sparrows ask one another when the spring comes.
Aby podtrzymać moją motywację i poszerzyć śniadaniowe menu, chętnie sięgnęłam po drugą książkę Mai: "Przepisy na szczęście, czyli powrót do korzeni". Zawiera ona prawie siedemdziesiąt przepisów na bazie ryżu, komosy ryżowej, mąki orkiszowej i szałwii hiszpańskiej. Maia Sobczak przypomina momenty, które wywołują w nas uczucie szczęścia, zwraca uwagę na to, że odpowiednia dieta przyczynia się do dobrego samopoczucia. Otwiera na nowe smaki, zaraża swoim sposobem patrzenia na jedzenie i świat, uczy zestawiać składniki i budować własne kompozycje.
Przesłanie książki podoba mi się najbardziej: zwracanie większej uwagi na to, aby posiłki były zdrowe i smaczne poprawi naszą jakość życia i sprawi, że będziemy nieco szczęśliwsi. Pachnący omlet z łososiem, avokado i kolendrą, placuszki z czterech mąk i konfiturą, którą zrobiłam minionego lata z jagód kupionych przy drodze, jajka na grzance, czy gorące owoce pod gryczano-maślaną kruszonką z miodem i jogurtem naturalnym – nietrudno sobie wyobrazić, że takie rzeczy mogą odmienić naszą codzienność.
Niepostrzeżenie czas rankiem się rozciągnął, a gdy otwieram oczy, nie myślę już o tym, że mam zbyt mało czasu, aby coś zjeść. Spokojnie realizuję wymyślone na dziś menu, jeszcze chwilę cieszę się porannym światłem i oparta o framugę drzwi, patrzę jak wróble pytają siebie nawzajem o to, kiedy w końcu przyjdzie wiosna.
szal z certyfikowanej bawełny organicznej – polska marka CADO (można nosić jako szal lub, dzięki specjalnej skórzanej bransoletce, jako komin – gorąco polecam) // koszulka i spodnie – MOYE
Moje ulubione przepisy trafiają do specjalnego zeszytu, który trzymam w kuchni. Ten który widzicie na zdjęciu jest ze sklepu NOTEKA i został zaprojektowany przez utalentowany tercet polskich projektantek ÅOOMI (znajdziecie w tym sklepie też te urocze złote nożyczki i wiele innych pięknych rzeczy). Przy okazji mam dla Was 10% rabatu na cały asortyment NOTEKA. Wystarczy, że podczas zakupów wpiszecie kod MLE17, który będzie ważny jeszcze przez tydzień.
I would be pleased to read about your healthy and, at the same time, simple breakfasts that make you feel better. Maybe someone would like to share with me their secret recipes in the comments?
Z przyjemnością przeczytałabym o Waszych zdrowych i jednocześnie prostych w wykonaniu śniadaniach, które sprawiają, że czujecie się lepiej. Może ktoś zechce podzielić się ze mną swoimi sekretnymi przepisami w komentarzach?
***