Last Month

faux fur / sztuczne futro – MLE Collection // trousers / spodnie – Topshop (model Jamie) // flats / baletki – Pretty Ballerinas // sunglasses / okulary – Ray-Ban // bag / torebka – YSL 

   March has passed in a blink of an eye. The more happens, the quicker the time passes for me. Last weeks were full of emotions for me and my family, but today, I am slowly getting back to my normal routine and starting to furnish my home anew. I'd like to invite you to see a couple of snapshots from the previous month!

***

   Marzec minął mi w oka mgnieniu. Im więcej się dzieje, tym szybciej mija nam czas. Ostatnie tygodnie były pełne emocji dla mnie i mojej rodziny, ale dziś powoli wracam już do rutyny i urządzam się na nowo. Zapraszam na zestawienie zdjęć z minionego miesiąca!

Odpoczywamy, bo czeka nas ciężki weekend – trzeba rozłożyć wszystkie książki, a trochę zdążyłam ich już nazbierać…

Chińszczynza w Gdańsku czyli "Ping Pong"

1. i 3. Zapodziane zdjęcia z wyjazdu do Londynu. // 2. Osłoda na szare dni. // 4. Wiosno, czekałam na Ciebie! //

Na Międzynarodowym Strajku Kobiet. Byłam taka dumna z tych wszystkich dziewczyn, które wyszły tego dnia na ulice. 

1. Neutralne kolory, zamsz i wełna. // 2. Pokój w stylu Retro. // 3. Niedzielna kawa w kolorowej filiżance smakuje lepiej. // 4. Poranne światło… tylko to łóżko jakieś takie twarde. //

Część z Was zauważyła pewnie, że teraz częściej stosuję płynne podkłady. Do wykończenia makijażu używam sypkiego pudru "illuminating loose" polskiej marki Dr Irena Eris. Jest lekki, wygładza skórę i ma opalizujące drobinki, które dodatkowo rozświetlają. 

faux fur / sztuczne futro – MLE Collection // trousers / spodnie – Topshop (model Jamie) // flats / baletki – Pretty Ballerinas // sunglasses / okulary – Ray-Ban

Krótka przerwa na lunch w trakcie sesji wizerunkowej MLE. 

Backstage. Więcej zdjęć znajdziecie we wpisie z niedzieli.

Na czerwony top trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać, ale już się szyje! :)

Śniadanie mistrzów, czyli poranek w Brukseli i małe świętowanie. 

Bruksela

Piątek i nowa powieść Renaty Frydrych. "Załatw pogodę, ja zajmę się resztą" to opowieść o szczęściu. Znakomicie wykreowani bohaterowie. 

Uwielbiam skórzane akcesoria, zwłaszcza jesli stoją za nimi polskie marki. "Torebka na telefon" od Mandel została zaprojektowana tak, aby zadbać o wszystko co niezbędne: telefon, karty kredytowe, pieniądze, klucz i kosmetyki. 

1. Pamiątka z Londynu. // 2. Katedra Św. Pawła w Londynie. // 3. Wiosenne niebo nad Sopotem. // 

A na koniec spokojne morze. Tak wyglądał najcieplejszy dzień w tym roku. Czekamy na więcej!

Trzy miesiące testowania i niewiele kosmetyków, które naprawdę działają

koszulka – Hibou Sleepwear / szorty – Hibou Sleepwear  / sweter – Zara / kapcie – Oysho

   Advertisements and cosmetic labels promise many things. From getting rid of wrinkles, to deep moisturisation, getting rid of fat on our thighs, and making our hair 100% thicker. That's strange that the producers don't additionally assure us that the day cream will pick our child from school and prepare our supper, and the night cream will change the sheets and massage our neck. Over time, we got used to the petty lies and we are happy if the cosmetic at least doesn't do more damage to our skin. But are there products that are able to positively surprise us on the market? There are surely multiple examples. In today's post, I would like to show you my list.

***

   Reklamy i etykiety kosmetyków obiecują bardzo dużo. Od likwidacji zmarszczek, przez głębokie nawilżenie, usunięcie tłuszczu z ud i zagęszczenie włosów o sto procent. To dziwne, że producenci nie zapewniają nas jeszcze o tym, że krem na dzień odbierze dziecko ze szkoły i ugotuje kolację, a krem na noc zmieni pościel i wymasuje nasz kark. Z czasem przyzwyczaiłyśmy się już do drobnych kłamstw i cieszymy się, jeśli kosmetyk chociaż nie robi nam szkody. Ale czy są na rynku takie produkty, które potrafią nas pozytywnie zaskoczyć? Na pewno jest ich wiele. W dzisiejszym wpisie przedstawiam swoją listę.

– I will start with hand creams because I've tested the greatest number of products. I'm quite demanding as I hate when my hands are greasy and leave stains on my clothes. The elements that are equally important are the texture, the size of the package (I think that it should be small enough for us to carry it in a coat pocket), the ingredients used, and the fragrance. The hand cream by The Secret Soap Store scored the highest in my home test. With 20% shea content and banana smell, it is a new product created by the domestic Polish brand selling natural cosmetics. Its great advantage is the lemon juice that can be found in the composition. The juice brightens the colour of the nail plate. This hand cream can be applied multiple times during the day, but already after the first use, it can be easily noticed that our hands become soft, delicate, and moisturised. It doesn't contain any silicones which are the ones to watch out for (first and foremost, pay attention to simethicone, trimethicone). Harmful substances can be easily recognised by their endings: "methicone," "silicon,"  "siloxane," "silanol”.

– Zacznę od kremów do rąk, bo ich wypróbowałam najwięcej. Jestem dość wymagająca, bo nie cierpię, gdy dłonie są tłuste i zostawiają po sobie ślady na ubraniach. Liczy się również konsystencja, wielkość opakowania (uważam, że powinien być na tyle mały, aby mieścić się w kieszeni kurtki), skład i zapach. Mój domowy test najlepiej zdał regenerujący krem do rąk z 20% zawartością masła Shea, nowość o zapachu banana polskiej rodzinnej marki kosmetyków naturalnych The Secret Soap Store. Ogromną zaletą tego produktu jest to, że w składzie znajduje się sok z cytryny, bo rozjaśnia kolor płytki paznokcia. Krem można stosować wielokrotnie w ciągu dnia, ale już po pierwszym smarowaniu widać, że dłonie są miękkie, delikatne i nawilżone. Nie posiada też silikonów, na które powinnaś uważać (zwróć uwagę przede wszystkim na simethicone, trimethicone). Szkodliwe substancje łatwo rozpoznać po końcówkach: „methicone", „silicon",  „siloxane", „silanol”.

– Having tested three different versions of face masks, I took a liking only to one of them. Those that are disposable are sure convenient and don't leave stains, but the effect was barely noticeable. I wanted my testing to be honest so I repeated this home treatment five times and I didn't notice even the slightest positive change on my face. I also tested algae that only require some water to be ready for application. The complexion really looked better and brighter, but the smell of green slime makes me feel rather queasy and I won't use it again. Coco Clear face mask by HelloBody turned out to be the best. It has a delicate coconut smell. It is enough to apply the mask for fifteen minutes on cleansed face and then wash it with water. The cosmetic is supposed to clean the face and it really does it – blackheads and pores disappear (now, the cosmetics are 15% cheaper with the code: MLE15). When buying a face mask, pay attention to its smell (as you will have it right next to your nose). It is vital that you read how much time the mask has to stay on your face, as I personally think that the period of time shouldn't be too short nor too long (the mask won't bring any effects in five minutes, and thirty minutes is definitely too long – who will find that much time with today's hectic pace of life).

– Po przetestowaniu trzech różnych wersji masek do twarzy, tylko jeden produkt przypadł mi do gustu. Te jednorazowe nakładane na materiale, może są wygodne i nie brudzą, ale efekt był ledwie zauważalny. Chcąc być rzetelną w swoim teście, domowy zabieg powtórzyłam pięć razy i nie zauważyłam nawet najmniejszej pozytywnej zmiany na buzi. Wypróbowałam też same algi, do których dolewa się jedynie wodę. Cera faktycznie wyglądała lepiej i była ładnie rozjaśniona, ale zapach zielonej mazi przyprawia o mdłości i więcej jej nie użyję. Najlepiej sprawdziła się maska Coco Clear marki HelloBody o delikatnym zapachu kokosa. Wystarczy na oczyszczoną twarz nałożyć maskę na piętnaście minut i następnie ją zmyć. Kosmetyk ma oczyszczać twarz i faktycznie to robi – znikają zaskórniki i pory (teraz kosmetyki, są tańsze o 15% z hasłem MLE15). Kupując maskę zwróć uwagę na jej zapach (w końcu trzymasz ją przy nosie), koniecznie przeczytaj ile czasu trzeba ją trzymać na twarzy, bo osobiście uważam, że nie może to trwać ani za krótko, ani za długo (w pięć minut nic nie zadziała, a trzydzieści to zdecydowanie za długo, bo kto przy dzisiejszym pędzie życia znajdzie na to czas).

– There exists a belief that the more expensive the product, the better it is. I don't agree with that because the price of a product is often determined by the brand, smell, bottle, or package. None of these elements have any impact on the effectiveness of cosmetics. I came to such a conclusion when I was in the middle of testing body lotions. The greatest number of them can be found on drug store shelves. From bottles that cost a dozen or so zlotys to those that cost several dozen zlotys. In my case, the best body lotion turned out to be the one by Termissa – based on thermal water from Podhale. It moisturises our skin in next to no time, it is quickly absorbed into the skin, and isn't greasy at all. For 259 millilitres you will have to pay PLN 32. I think that the price isn't excessive, and the effects of the lotion are really consistent with what you can read on the bottle.

– Istnieje przekonanie, że im droższy kosmetyk tym lepszy. Nie zgadzam się z tym, bo o cenie produkt często świadczy marka, zapach, butelka lub opakowanie. A żaden z tych elementów nie ma wpływu na skuteczność działania kosmetyków. Do takiego wniosku doszłam podczas testowania balsamów do ciała. Tych na drogeryjnych półkach jest najwięcej. Od butelek kosztujących po kilkanaście do kilkudziesięciu złotych. W moim przypadku najlepszy okazał się balsam marki Termissa na bazie wody termalnej z Podhala. Błyskawicznie nawilża, szybko się wchłania i nie jest tłusty. Cena kosmetyku za 259 mililitrów to 32 złote, według mnie nie jest wygórowana, a działanie kremu faktycznie jest zgodne z opisem. 

– Hair cosmetics by Rene Furterer turned out to be my best discovery during my home tests. Not all of them are ideal, but two products outdid themselves and even the descriptions on the packages won't reflect the effect that I observed. Nuaturia, which is a no-rinse hair conditioner, gives my hair such a shine that even my hairdresser asked me about the changes in my hair care. This cosmetic doesn't burden our hair and can be used at any time of the day, even a couple of times a day. Its composition is natural; therefore, it will be ideal for children (it helps me to comb out Julia's curly hair). I'm well aware that I sound as if I was taken straight from a corny tv commercial, but I can't put it into words in any other way. This cosmetic is really exceptional. The second product that is wort the money and the time spent on its appropriate application is Karite hair mask with an extract from shea tree and quince. Already after first use, it is possible to spot the difference – our hair is nourished, loose, and acquires shine. Rene Furterer cosmetics are available in Douglas, but their price is twice as high in comparison to what can be found for example in Ziko pharmacies. They are also available on-line, here and here.

As of today, I was able to create a list of five products that are worth recommending. However, I'm eager to test new cosmetics – can I count on your choices? Be sure to share the secrets of your bathroom cabinets in the comments ;)

– Moim najlepszym odkryciem podczas domowych testów okazały się kosmetyki do włosów Rene Furterer. Nie wszystkie są idealne, ale dwa produkty przeszły same siebie i nawet ich opisy na opakowaniach nie oddają tego jaki efekt zaobserwowałam. Nuaturia, czyli odżywka bez spłukiwania nabłyszcza włosy tak, że aż mój fryzjer zapytał co zmieniłam w pielęgnacji. Kosmetyk nie obciąża włosów i można go używać o dowolnej porze dnia nawet kilka razy. Skład odżywki jest naturalny, więc idealnie nadaję się jako produkt dla dziecka (pomaga mi w rozczesywaniu kręconych włosów Julii). Zdaję sobie sprawę, że brzmię teraz jak z kiepskiej telewizyjnej reklamy, ale inaczej tego w słowa nie ubiorę, ale ten kosmetyk jest naprawdę wyjątkowy. Drugim kosmetykiem wartym pieniędzy i czasu poświęconego na jej odpowiednie zastosowanie jest maska Karite z wyciągu drzewa masłowego i pigwy. Już po pierwszym użyciu widoczna jest różnica – włosy są odżywione, sypkie i nabierają blasku. Kosmetyki Rene Furterer są dostępne w Douglas, ale ich cena jest dwukrotnie wyższa niż na przykład w aptekach Ziko. Dostępne są również przez internet tutaj i tutaj.

Na dzień dzisiejszy udało mi się zebrać listę pięciu naprawdę godnych polecenia produktów. Jednak chętnie przetestowałabym kolejne kosmetyki – mogę liczyć na wasze typy? Koniecznie w komentarzach pochwalcie się co kryją wasze łazienkowe szafki ;)

Look of The Day – Backstage

watch / zegarek – Daniel Wellington

navy jacket / granatowy żakiet – Massimo Dutti

striped sweater & trousers / sweter w paski i spodnie – Mango

leather bag / skórzana torba – Hollie Warsaw

boots / botki – Isabel Marant

   With the onset of spring, I started working on the next image campaign of MLE Collection. A photo shoot in the Botanical Garden of the University of Warsaw completed the stage of preparations. Getting up before dawn, a cup of coffee in one hand, and prayers for the sun to come from behind the clouds (which in fact happened later) are the staple elements of the work programme connected with a professional photo shoot. All of my doubts and concerns disappear in the twinkling of an eye when finally we all meet, see how well the clothes fit our model (Adrianna Kościelna), and start our work that turns out to be great fun.   

   For the second time, the talented Sonia Szóstak (if you check her artistic achievements, you won't believe she is only 27 years old) stood behind the camera. Of course, the final effect is the outcome of a whole team's work and I would like to thank them very much.

  If you liked my new Daniel Wellington watch, I've got a 15 % discount code for you. It is enough to insert the code "DWMLE" during the purchase. The code expires on the 30th of April.

***

Wraz z nadejściem wiosny rozpoczęłam pracę nad kolejną kampanią wizerunkową marki MLE Collection. Zwieńczeniem przygotowań była sesja zdjęciowa w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Pobudka przed świtem, kawa w dłoni i modlitwy o to, aby słońce wyjrzało zza chmur (co zresztą się stało), to stałe punkty pragramu pracy nad profesjonalną sesją zdjęciową. Wszystkie wątpliwości i obawy znikają w mgnieniu oka, gdy w końcu wszyscy się spotykamy, widzimy jak pięknie ubrania leżą na modelce (Adrianna Kościelna) i rozpoczynamy pracę, która okazuje się świetną zabawą.

   Za aparatem już po raz drugi stanęła utalentowana Sonia Szóstak (jeśli sprawdzicie jej artystyczny dorobek na pewno nie będziecie mogły uwierzyć, że ma zaledwie 27 lat), ale końcowy efekt to oczywiście zasługa całego zespołu, któremu serdecznie dziękuję. 

   Jeśli spodobał Wam się mój nowy zgerak od marki Daniel Wellingotn, to mam dla Was kod uprawniający do 15 procentowej zniżki. Wystarczy wpisać kod DWMLE w trakcie dokonywania zakupów. Kod jest wazny do 30 kwietnia. 

Wiosenny tort chałwowy

 It's widely known that the heart that we put into the preparation of food may change even the simplest meal into a certain kind of art. Everything that surrounds us can set our creativity loose – therefore today, inspired by the first signs of spring, I've got a sweet option with a view to the upcoming Easter…

***

Nie od dzisiaj wiadomo że serce, które wkładamy w przygotowanie jedzenia może zmienić nawet najbardziej zwykłą potrawę w pewien rodzaj sztuki. Wszystko to co nas otacza może dać upust naszej fantazji – dlatego dzisiaj zainspirowana pierwszymi oznakami wiosny proponuję coś słodkiego z myślą o zbliżających się świętach…

Ingredients:

Sponge cake:

5 eggs150 g of spelt flour (you can also use regular flour)

150 g of cane sugar (you can also use regular sugar)

1 tablespoon of potato flour

Cream:

200 g of vanilla halvah

500 g of mascarpone

200 g of whipping cream (30% or 36% butterfat)

1 – 2 shot glasses of currant or raspberry liqueur

Skład:

Przepis na biszkopt:

5 jajek

150 g mąki orkiszowej (może być zwykła)

150 g cukru trzcinowego (może być zwykły)

1 łyżka mąki ziemniaczanej

Przepis na krem:

200 g chałwy waniliowej

500 g serka mascarpone

200 g śmietanki kremówki 30% lub 36 %

1 -2 kieliszki nalewki porzeczkowej lub malinowej

Directions:

  1. To prepare the sponge cake: beat the whites with a mixer until they form stiff peaks. Add one teaspoon of sugar at a time in the last phase of beating (that is when the froth is shiny and stiff). Afterwards, while still mixing, add egg yolks. Set the mixer aside. Add sifted spelt flour and potato flour. Stir everything delicately until evenly combined. Pour the mixture into a baking tray lined with parchment paper. Bake it in the oven preheated to 160ºC for approx. 40 minutes. Take it out of the oven and wait until it cools.
  2. To prepare the cream: pour the whipping cream into a pot, add halvah, and heat everything on low heat remembering to stir the mixture until the halvah is melted. Set everything aside to let it cool. Afterwards, add 2-3 tablespoons of mascarpone cheese and stir everything until smooth. Delicately whip the rest of the mascarpone cheese and set it aside – use it to decorate the cake.
  3. Cut the cooled sponge cake into 3 or 4 layers and sprinkle them with liqueur. Spread halvah cream between the layers and finish the top and the sides of the cake with whisked mascarpone cheese. The cake tastes the best when it's cooled (at least 1-2 hours in the fridge before serving).

Comment: To decorate the cake, I used snowdrops (from my own garden :-)) and cladonia.

A oto jak to zrobić:

  1. Aby przygotować biszkopt: mikserem ubijamy pianę z białek, w ostatniej fazie ubijania (czyli jak już piana będzie lśniąca i sztywna) dodajemy po łyżce cukier. Następnie stale miksując, dodajemy żółtka. Odstawiamy mikser. Dodajemy przesianą mąkę orkiszową i ziemniaczaną. Delikatnie mieszamy do połączenia się składników. Ciasto przelewamy do formy, której dno wykładamy najpierw papierem do pieczenia. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 160 stopniach C przez 40 minut. Wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do ostygnięcia.
  2. Aby przygotować krem: śmietankę przelewamy do garnuszka, dodajemy chałwę i podgrzewamy na małym ogniu, stale mieszając, aż chałwa się rozpuści. Odstawiamy do ostygnięcia, a następnie dodajemy 2-3 łyżki serka mascarpone i mieszamy, do uzyskania jednolitej masy. Resztę serka mascarpone delikatnie ubijamy i odstawiamy – będzie nam potrzebna do dekoracji tortu.
  3. Ostudzony biszkop kroimy na 3 lub 4 płaty i skrapiamy nalewką. Przekładamy kremem chałwowym i wykańczamy górę i brzegi tortu ubitym serkiem mascarpone. Tort najlepiej smakuje schłodzony (przed podaniem min. 1-2 godziny w lodówce)

Komentarz: Do dekoracji tortu wykorzystałam przebiśniegi (moje ogrodowe :-)) oraz chrobotek.

Cut the cooled sponge cake into 3 or 4 layers and sprinkle them with liqueur.

Ostudzony biszkop kroimy na 3 lub 4 płaty i skrapiamy nalewką.
Spread halvah cream between the layers and finish the top and the sides of the cake with whisked mascarpone cheese.

 Tort przekładamy kremem chałwowym i wykańczamy górę i brzegi tortu ubitym serkiem mascarpone.
The cake tastes the best when it's cooled (at least 1-2 hours in the fridge before serving).

 Tort najlepiej smakuje schłodzony (przed podaniem min. 1-2 godziny w lodówce).

Jak odwrócić uwagę od zmęczenia kiedy ćwiczysz?

bluza – 1but.pl / stanik sportowy – Victoria's Secret / spodnie – 1but.pl / buty – Nike Lunar Epic Low Flyknit 2

   How many times have you abandoned your workout because there was a quiet voice in your head prompting you – "there are only five hours until the end of the day, you won't be able to do a workout in such a period of time," "you've had such a tough day, don't exhaust yourself further," "I can just do that workout tomorrow," last week I was able to do a short workout, that's why I don't have to exercise this week," "today my toe hurts, tomorrow I'll be in a better shape for sure" ? I guess that you know perfectly what I'm writing about. It is a normal state because your organism forced to exert some effort is trying to trick you and quickly gives you signals that you're tired, even when your capabilities are in fact huge. Since it tries to mislead you, you can trick it as well. Allegedly, the athletes' greatest weapon is their mind, not their muscles. Today, I'll tell you more about my techniques of diverting the attention from fatigue. These help me to survive through the workout. They aren't difficult, and you can put them in practice in next to no time.

***

   Ile razy zrezygnowałaś z treningu, bo w twojej głowie odzywał się głos, który cichutko podpowiadał – „do końca dnia zostało ci tylko pięć godzin, w tym czas na pewno nie zdążysz zrobić treningu”, „miałaś taki ciężki dzień, nie męcz się więcej”, „przecież mogę ten trening zrobić jutro”, „w zeszłym tygodniu udało mi się chwilę poćwiczyć, to w tym już nie muszę”, „dzisiaj wyjątkowo boli mnie palec u nogi, jutro będę na pewno w lepszej formie” ? Domyślam się, że doskonale wiesz o czym piszę. To normalny stan, bo organizm zmuszany do wysiłku próbuję cię oszukać i szybko daje sygnały, że jesteś zmęczona, gdy tak naprawdę twoje możliwości są ogromne. Skoro on wprowadza ciebie w błąd, to ty też możesz go zmylić. Podobno największą bronią sportowców wcale nie są mięśnie tylko umysł. Dzisiaj opowiem o moich technikach szybkiego odwracania uwagi od zmęczenia, które pozwalają mi przetrwać trening. Nie są trudne i bez problemu możesz je wdrożyć w życie od zaraz. 

– Start a workout journal or download an app, where all of your workouts will be neatly written down. It will become more difficult for you to skip workouts if you have to write everything down later. Mobile apps that work for me are Nike+, Run Club, Nike NTC, Training Peaks, and my new discovery – Running for weight loss: workout & meal plans.

– Remember! Never ponder over the number of kilometres that are ahead of you or the time left until the end of your workout. Focus on achieving small goals. Let each two hundred meters that you have covered become a reason for happiness during each of your runs. Choose a nearby tree as your first small finishing line, then a bench, a bus stop, until finally you reach your home.

 

– Prowadź dzienniczek sportowy lub ściągnij aplikację, w której wszystkie twoje poczynania będą dokładnie rozpisane. Trudniej będzie ci opuścić trening, jeśli będziesz musiała to później zapisać. Aplikacje, które sprawdzają się u mnie to Nike+ Run Club, Nike NTC, Training Peaks i nowe odkrycie Running for weight loss:workout&meal plans.

– Pamiętaj! Nigdy nie myśl o tym ile jeszcze zostało ci kilometrów lub czasu do końca treningu. Skup się na osiąganiu drobnych celów. Podczas biegu niech każde pokonane dwieście metrów będzie powodem do radości. Wybierz pobliskie drzewo jako pierwszą małą metę, potem ławkę, przystanek, aż w końcu dotrzesz do domu.

– During a workout, try to think about what you want to achieve, for example: dreaming about firm buttocks, about losing weight, or about improving your health. There are multiple reasons and don't forget about them. Whenever you face a crisis, repeat the reason for your torments in your head like a mantra. The wave of exhaustion comes suddenly, but also disappears as quickly as it has set in. If you survive through this difficult moment, your thoughts will be able to get back to more pleasant topics.

– One of my favourite ways to combat crisis is rewarding myself. Whenever I feel that thoughts like "I'm so tired" are close, I start to think about what I will be able to eat with no remorse whatsoever if I stop dallying and finish the workout.

 

– Podczas treningu myśl o tym po co to robisz, na przykład: marzysz o jędrniejszej pupie, chcesz schudnąć albo dbać o zdrowie. Powodów jest dużo i nie zapominaj o nich. Gdy nadejdzie kryzys, jak mantrę w głowię powtarzaj przyczynę twojej męczarni. Fala zmęczenia przychodzi nagle i tak samo szybko znika. Jeśli pokonasz tę ciężką chwilę, to twoje myśli będą mogły wrócić do przyjemniejszych tematów.

– Jednym z moich ulubionych sposobów zwalczania kryzysu jest nagradzanie się. Kiedy czuję, że nadciągają myśli typu ”ale jestem zmęczona”, zaczynam się zastanawiać co będę mogła zjeść bez najmniejszych wyrzutów sumienia, jeśli przestanę marudzić i skończę trening.

– Listening to music during the workout helps to divert attention from distracting thoughts. Assess on your own what type of music triggers the largest supplies of energy in you. For me, lively dance music works the best, whereas ballad songs make me slow down and lose the desire to work out. But I also know girls who run listening only to calm music because, as they claim, it triggers more emotions in them that later feed into a strong and effective workout. And what about your preferences?

– Since we spend up to an hour and a half on workouts on a daily basis, it's good to make a virtue of necessity – try listening to audio books or learning foreign languages during your workouts. Try to play a captivating novel or use flash cards to learn new words. I know, it initially seemed difficult to me as well, but if you come across an interesting book you won't be able to wait to see what happens next in the lives of your favourites protagonists. When it comes to learning languages, the problem is a little bit more difficult. However, despite all of that, it's still a great way to divert your attention from being tired. It's better to use these types of distractors during workouts with medium intensity.

 

– Słuchanie muzyki podczas wysiłku pomaga odwrócić uwagę od rozpraszających myśli. Sama oceń jaki rodzaj muzyki wyzwala u ciebie największe pokłady energii. U mnie najlepiej sprawdza się muzyka żywa i taneczna, ballady powodują, że zwalniam i tracę ochotę do ćwiczeń. Ale znam dziewczyny, które biegają tylko przy spokojnej muzyce, bo jak twierdzą, to dzięki niej wytwarza się u nich więcej emocji, a to przekłada się na mocny i efektywny trening. A jak to wgląda u ciebie?

– Skoro dziennie poświęcamy nawet półtorej godziny na trening to dobrze jest połączyć przyjemne z pożytecznym – spróbuj słuchać audiobooków albo uczyć się języków obcych. Spróbuj podczas wysiłku puścić wciągającą powieść albo fiszki. Wiem, mi też wydawało się to nudne, ale jeśli trafisz na ciekawą książkę, będziesz aż przebierać nóżkami z ciekawości co wydarzy się u twoich ulubionych bohaterów. Z nauką języków nie jest aż tak łatwo i przyjemnie, ale mimo wszystko jest to dobry sposób odciągania uwagi od zmęczenia. Tego rodzaju dystraktory lepiej stosować przy treningach ze średnią intensywnością.

– In the winter time, I do most of my workouts at home using the so-called indoor trainer (a device on which I can mount my road bike – in order for you to grasp the idea I recommend imagining a hamster in a spinning wheel). After four months of cycling in one place, I can easily call myself a master of time management during the workout. An ironing board and a charged laptop is everything that I need in order to divert my attention from being tired. I watch "Taboo" with Tom Hardy as the leading actor or…. Victoria's Secret shows (what can be more motivating than Doutzen Kroes wearing beautiful lingerie).

– Schedule a workout with a friend.  You will talk through most of your workout and you won't even notice that it's already finished. If none of your friends is into sports, join an amateur running group. Interaction with other people won't leave you any time for thinking about being tired.

 

– W zimie, najwięcej treningów wykonuję w domu, na tak zwanym trenażerze (urządzenie do którego montuję rower szosowy – żeby bardziej ci to zobrazować wyobraź sobie chomika w kołowrotku). Po czterech miesiącach pedałowania w miejscu mogę spokojnie nazwać siebie mistrzem organizacji czasu podczas treningu. Deska do prasowania i naładowany laptop, to wszystko czego potrzebuję, aby odciągnąć uwagę od zmęczenia. Oglądam serial „Tabu” z Tomem Hardy w roli głównej albo… pokazy Victoria’s Secret (no bo co może motywować bardziej niż Doutzen Kroes w pięknej bieliźnie).

– Umów się na trening z koleżanką. Większość czasu przegadacie i nawet nie będziecie wiedziały kiedy minęła ostatnia godzina. Jeśli nikt z twoich znajomych nie uprawia sportu, przyłącz się do amatorskiej grupy biegowej. Interakcja z ludźmi powoduje, że nie masz czasu nawet myśleć o zmęczeniu.

 

Czy Indianie mieli rację? Czyli umilacze w wersji EKO.

   "When the last tree has been cut down, the last fish caught, the last river poisoned, only then will we realize that one cannot eat money" – I've lately found this poignant Cree Indians' prophecy in the last issue of National Geographic while I was flying from Brussels to Gdańsk. I read about the South China Sea and the dying tuna fish, about women facing extreme discrimination with no chances for education and thus, no chances for the improvement of their living conditions, about new diseases and harmful antibiotics. And about the beautiful forests that are no longer there.

   In order to calm down my own remorse, I quickly tried to remember how conscientiously I segregate trash, save water, and give likes on Facebook to anybody who has lately saved a tree from being cut down. It might be said that I fell prey to the vogue for ecology a couple of years ago and so far I've been faithful to this trend. Of course, not without exceptions. There are still many changes that I should introduce – I drive a car with a combustion engine, not all of my clothes are eco-friendly, I sometimes buy one avocado too many and then throw it away after a couple of days when it is no longer edible (limiting the amount of food that I waste is my number one goal at the moment), and as recently as yesterday, I was binging on the worst possible trans fats (how can you even watch the new version of "Beauty and the Beast" without popcorn?). Despite all of these sins, I think that I'm heading along the right lines and it seems that there is an increasingly large number of people who think in a similar way. Thus, one may assume that it brings only benefits, and that our lips should involuntarily twitch into a smile when we see that each company, supermarket, or drugstore tries to meet our expectations and offers "eco," "bio," and "100% natural" or "from a certified farm" products. However, this has nothing to do with the truth.

***

   „Dopiero gdy ostatnie drzewo zostanie ścięte, ostatnia rzeka zatruta, ostatnia ryba złowiona, uświadomicie sobie, że nie można zjeść pieniędzy” – tę przejmującą przepowiednię Indian Kri znalazłam w ostatnim numerze National Geographic w trakcie lotu z Brukseli do Gdańska. Czytałam o morzu południowochińskim i ginących tuńczykach, o kobietach dotkniętych niesłychaną dyskryminacją, bez szans na edukację a tym samym poprawę życia, o nowych chorobach i zgubnych antybiotykach. I o pięknych lasach, których już nie ma.

   Chcąc uspokoić własne wyrzuty sumienia, szybko staram się sobie przypomnieć, jak skrupulatnie segreguję śmieci, oszczędzam wodę i daję lajki na facebooku każdemu, kto w ostatnim czasie uchronił drzewo przed ścięciem. Można powiedzieć, że kilka lat temu uległam modzie na ekologię i póki co jestem wierna temu trendowi. Oczywiście nie bez wyjątków. Wciąż czeka mnie wiele zmian – korzystam ze spalinowego samochodu, nie wszystkie moje ubrania są "eko", zdarza mi się kupić z łakomstwa o jedno awokado za dużo i wyrzucić je po kilku dniach, gdy nie nadaje się już do spożycia (ograniczenie marnowanego jedzenia to obecnie mój cel numer jeden), a nie dalej jak wczoraj objadałam się najgorszymi z możliwych tłuszczami trans (no bo jak oglądać nową wersję "Pięknej i Bestii" bez popcornu?). Mimo tych wszystkich grzechów, uważam, że idę w dobrą stronę i mam wrażenie, że osób myślących podobnie do mnie jest coraz więcej. Można by uznać, że płyną z tego jedynie korzyści, a nasze usta same układają się w uśmiechu, gdy widzimy jak każda firma, supermarket czy drogeria wychodzi nam naprzeciw i proponuje swoje produkty w wersji "eko", "bio", "100% natural" czy "z prawdziwego gospodarstwa". Tyle w tym prawdy co warzyw w chipsach. 

trousers / spodnie – Tallinder (podobne tutaj) // sweater / sweter – Mads Norgaard // flats / mokasyny – Pretty Ballerinas

  The vogue for ecology has been uninterruptedly on for a few years. Trends are business, and business is money; therefore, even the largest and the most anti-environment concerns sensed a great opportunity and started their endeavours to get new customers who know and expect more. The first attempts were futile – it turned out that eco products were not that eco, that the delicious and healthy frozen vegetables were enriched with sodium glutamate (more carcinogenic than cigarettes), that the ham from "Mr. John's home smokery" had only 16 % of meat and had never even been touched by smoke, or that the eco cosmetics were not that different in terms of their ingredients from a liquid toiled cleaner.

   Yet over time, the clever customer started to become increasingly difficulty to trick. Additionally, Europe, tired with consumption, quickly took up the disseminating trend of minimalism that dictated to make fewer purchases but make wiser choices. Choices that are based on quality not only price. We started to read labels, search for catches in the composition of products, and change our habits. It can be clearly seen in our approach to clothes. Today, we are far from turning into a clothing locust that recklessly swallows up and throws away a mass of needless clothes. We've learnt that acrylic is bad, cashmere can't be cheap, and it's better to have one neat raincoat than three of mediocre quality. We've learnt to spare a moment to search on-line for something that will truly be an outcome of small family companies and their work. I wrote "truly" because while I'm working on MLE Collection, I increasingly often hear about a certain precedent – brands sew their clothes in China, transport them to Poland, and then, they execute petty adjustments (for example, sewing buttons) which gives them the right to flaunt the "Made in Poland" label evoking positive emotions in the customers (I recommend, among other brands, the following ones: RobotyRęczneMOYEMuscat or Mongrei).

   Moda na ekologię trwa nieprzerwanie od kilku lat. Moda to biznes, a biznes to pieniądze, dlatego nawet największe i najbardziej wrogie wobec środowiska koncerny wyczuły okazję i zaczęły swoje starania o klienta, który wie i oczekuje więcej. Pierwsze próby były marne – okazywało się, że ekologiczne produkty wcale nie są eko, że do pysznych i zdrowych mrożonek warzywnych dosypuje się glutaminian sodu (rakotwórczy bardziej niż papierosy), że szynka „z domowej wędzarni pana Janka” ma w sobie 16 procent mięsa i nigdy nie miała styczności z dymem albo że ekokosmetyki nie różnią się znacznie składem od płynu do mycia toalet.

   Ale z czasem cwanego klienta coraz trudniej było oszukać. Na dodatek, zmęczona konsumpcją Europa szybko podchwyciła szerzący się nurt minimalizmu, który nakazywał kupować mniej, ale za to rozsądniej. Kierować się jakością, a nie tylko ceną. Zaczęliśmy czytać metki, wyszukiwać haczyków w składzie produktu i zmieniać swoje przyzwyczajenia. Widać to wyraźnie w naszym podejściu do ciuchów. Dziś coraz dalej nam do odzieżowej szarańczy, która bez opamiętania wchłania i po chwili wyrzuca masę niepotrzebnych już nikomu ubrań. Wiemy, że akryl to zło, kaszmir nie może być tani i lepiej mieć jeden porządny prochowiec niż trzy "takie sobie". Potrafimy też poświęcić chwilę, aby poszukać w sieci czegoś, co naprawdę jest efektem pracy małych rodzimych firm. Piszę "naprawdę" bo pracując nad MLE Collection coraz częściej słyszę o pewnym procederze – marki szyją ubrania w Chinach, przewożą je do Polski, a następnie wykonują niewielkie prace (na przykład doszycie guzików), co daje im prawo do obnoszenia się z metką "Made in Poland", która wzbudza w nas pozytywne uczucia (ja ze swojej strony polecam między innymi marki: RobotyRęczneMOYE, Muscat czy Mongrei).

"Sekrety roślin. Przyroda uchyla listka tajemnicy" autorstwa Dautheville Anne-France  to idealna książka dla każdego, kto chciałby być bliżej natury. Wiedziałyście, że aby wygonić z domu muchy warto rozłożyć w kilku miejscach gałązki rącznika pospolitego, gdyż te owady nie znoszą jego zapachu? Z książki możemy także dowiedzieć się jak wyprodukować sól w ogrodzie, jak oczyścić wodę ze szkodliwych cząsteczek lub jak pozbyć się szkodników z roślin. Lektura jest lekka i przyjemna w czytaniu a autorka ma lekki, często także zabawny styl pisania.

   In Poland, the market value of eco products was estimated to total almost one billion zlotys in 2016. No wonder that large concerns found motivation to adapt to the determinants of the BIO trend. I appreciate the efforts of a few largest chain stores which spend huge amounts of money for the development of new technologies helping to decrease the use of water in the production process of cotton or helping to implement recycling of clothes on a considerably greater scale than so far. It is a major advantage of such brands as H&M, KappAhl, or Mango. It has to be admitted that Inditex was a little bit late – hopefully, it will have the time to catch up (I wrote more about it here).

   The second economy branch, right after food products, which most frequently pulls the wool over our eyes with products that supposedly are eco is the cosmetic industry. When I enter a drugstore, I see shampoos, balms, or lotions that are screaming at me from all shelves – I wouldn't be able to test all of those products that pride themselves in containing "natural ingredients" in my entire lifetime. However, there are brands that have convinced me to try them – it seems that their ideology goes hand in hand with the quality of the product. Iossi, Fridge, Creamy, Clochee are only some of the numerous Polish brands that I trust.

   Apart from their compositions, it is worth mentioning the production process itself. Our domestic brands are trying to keep their policies transparent, the problem becomes more difficult when it comes to the gigantic consortia that have their headquarters abroad – but even here I can notice a huge difference. It is a real wonder that Kérastase has seriously considered the idea of sustainable development (the needs of the current generation may be fulfilled without the need to deprive future generations of the same privilege). For example, coconuts necessary to obtain the main ingredient used in the cosmetics from the Aura Botanica line are hand-picked by the local non-governmental organisation, Women in Business Development (WIMDI). This project permits almost 100 Samoan women to have a source of regular income that allows them to have a normal life. All of the ingredients are qualified as obtained in an appropriate way which means that they have an identifiable source. They are verified by an independent entity and have a positive influence on the society. Kérastase's production plant has been characterised by having a net zero carbon footprint since 2015. It means that for the first time, a three-generating unit was used to supply the factory with steam, hot water, cold water, and electricity producing enough energy to cover the whole demand for energy connected with the processes of production and packaging. Additionally, the biomass production plant is equipped with photovoltaic panels which supply electricity necessary to obtain the status of carbon neutrality (basically, the emission from burning CO2 that is harmful to the environment as well as the water consumption are reduced). And if the above-mentioned information isn’t that convincing for us, let's just look at the ingredients – more than 96% of the substances used in Aura Botanica cosmetics are natural.

   W Polsce wartość rynku produktów ekologicznych w 2016 roku wyceniona została na blisko miliard złotych. Nic dziwnego, że wielkie koncerny znalazły motywację, aby wstrzelić się w modę BIO. Doceniam starania kilku największych sieciówek, które przeznaczają ogromne pieniądze na rozwój nowych technologii pomagających ograniczyć zużycie wody przy produkcji bawełny albo wykorzystywać recykling ubrań na znacznie większą skalę niż dotychczas. To duży plus takich marek jak H&M, KappAhl czy Mango. Trzeba przyznać, że Inditex pod tym względem trochę się spóźnił – miejmy nadzieję, że jeszcze zdąży to nadrobić (więcej pisałam o tym tutaj).

   Drugą w kolejności, po produktach spożywczych, gałęzią biznesu, która najczęściej mydli nam oczy produktami "w stylu eko" jest branża kosmetyczna. Gdy wchodzę do drogerii z każdej półki krzyczą do mnie szampony, balsamy czy kremy. W całym swoim życiu nie byłabym w stanie przetestować wszystkich, które szczycą się "naturalnymi składnikami". Są jednak też takie firmy, które przekonały mnie do siebie – zdaje się, że ich ideologia idzie w parze z jakością produktu. Iossi, Fridge, Creamy, Clochee to tylko kilka z wielu polskich marek, którym wierzę.

   Poza składem warto też wspomnieć o samym sposobie produkcji. Nasze rodzime marki starają się być w tej kwestii transparentne. Gorzej z wielkimi konsorcjami, które mają siedziby za granicą, ale i tu dostrzegam wielką zmianę – aż dziw bierze jak wielką wagę marka Kérastase przywiązała do idei zrównoważonego rozwoju (potrzeby obecnego pokolenia mogą być zaspokojone bez umniejszania szans przyszłych pokoleń na ich zaspokojenie). Na przykład orzechy kokosowe, niezbędne do wytwarzania głównego składnika kosmetyków z serii Aura Botanica, są ręcznie zbierane przez lokalną organizację pozarządową Women in Business Development (WIBDI). Za pośrednictwem tego projektu, niemal 100 samoańskich kobiet otrzymuje regularny dochód, co umożliwia im normalne życie. Wszystkie składniki są zakwalifikowane jako pozyskiwane w odpowiedzialny sposób, to znaczy, że mają identyfikowalne pochodzenie, są zatwierdzone przez niezależną jednostkę oraz mają pozytywny wpływ na społeczność. Zakład produkcyjny Kérastase charakteryzuje się neutralnością węglową od 2015 roku. Oznacza to, że po raz pierwszy obiekt trójgeneracyjny dostarcza parę, gorącą wodę, zimną wodę i elektryczność do fabryki i produkuje energię w ilości, która w 100% pokrywa zapotrzebowanie na energię związane z procesami produkcyjnymi i pakowaniem. Fabryka biomasy wyposażona jest w panele fotowoltaiczne, które dostarczają elektryczność niezbędną do osiągnięcia statusu neutralności węglowej (w skrócie – ograniczana jest emisja spalania szkodliwego dla środowiska CO2 oraz zużywalność wody). A jeśli powyższe informacje nie do końca do nas przemawiają, to po prostu spójrzmy na skład – ponad 96% substancji użytych w kosmetykach Aura Botanica jest naturalnych.

Seria Aura Botanica zawiera olej z kokosa i orzechów arganowych. Produkty dostępne są w salonach rekomendowanych przez Kérastase. Dzięki diagnozie fryzjera jesteśmy w stanie dopasować idealne kosmetyki do pielęgnacji włosów. W salonach dostępny jest również wyjątkowy Rytuał Aura Botanica, który daje świetne efekty. 

   Women are the ones most exposed to unreliable PR of pseudo-ecological brands. This is because we more often do the everyday shopping, decide about what our family will eat, and what cosmetics they will use. We also pay great attention to our health and an appropriate diet. All the same, we also have a greater influence on the market. On many occasions, I've mentioned that we, as customers, shape the supply – we (or rather our wallets) have the greatest influence on the large concerns or even the economic policy of countries. Unfortunately, the world revolves around money, but we are able to consciously use this mechanism and outwit the greediness of economy in the favour of our planet. Let's make conscious and moderate purchases, let's buy things that are offered by small producers, bearing a certificate, and what is most important, let's buy products that are healthy for us – this is the best and the most effective way to stop the demise of our planet.

   Kobiety są najbardziej narażone na nierzetelny PR pseudo-ekologicznych marek. To dlatego, że częściej robimy codzienne zakupy, decydujemy o tym, co będzie jadła nasza rodzina i jakich kosmetyków będzie używała. Przywiązujemy też dużą wagę do zdrowia i odpowiedniej diety. Tym samym, mamy większy wpływ na kształtowanie rynku. Niejednokrotnie pisałam o tym, że to my jako klienci kształtujemy podaż – to my ( a właściwie nasze portfele) mają największy wpływ na wielkie koncerny, a nawet politykę ekonomiczną krajów. Niestety, świat kręci się wokół pieniędzy, ale my możemy świadomie wykorzystać ten mechanizm i przechytrzyć pazerność gospodarki na korzyść Ziemi. Kupujmy świadomie i z umiarem, kupujmy rzeczy pochodzące od małych producentów, oznaczone certyfikatami i przede wszystkim kupujmy produkty, które są zdrowe dla nas samych – to najlepszy i najskuteczniejszy sposób na powstrzymanie nieszczęść naszej planety.