Last Month

 

   In the past, I thought that time was flying too fast. Now, I can see that in those times it had the speed of a snail – I can’t really believe how fast the last year, month, and week have passed. I treat it as a lesson and I enjoy each new “regular day”. In October, there were many such “regulars”, but my businesswoman spirit ensured me plenty of exciting events. Check out the photo summary of the last weeks and a considerable portion of autumnal colours.

* * *

   Kiedyś wydawało mi się, że czas płynie za szybko. Teraz z kolei widzę, że guzdrał się wtedy jak ślimak – nie mogę uwierzyć, jak szybko minął mi ostatni rok, miesiąc i tydzień. Traktuję to jako naukę i cieszę każdym nowym "zwykłym dniem". W październiku było takich "zwyklaków" sporo, ale dusza bizneswoman zadbała o to, aby wrażeń też nie zabrakło :). Zapraszam na zestawienie z ostatnich tygodni i sporą dawkę jesiennych kolorów. 

1. Gdy próbuję znaleźć balans między modą a swoim stylem. // 2. "Bo przecież od tyłu jestem niewidzialny…" // 3. Kto znajdzie smoczek na tym zdjęciu? // 4. Moda na beże dotarła też do mojego mieszkania…  //

Pakowanie walizki do Watykanu.

1. Zgodnie z protokołem. // 2. Tymczasem w Polsce – śnieg z deszczem. // 3. Makaron bezglutenowy z owocami morza. Więcej zdjęć z Rzymu znajdziecie tutaj. // 4. Mały nieporządek w samolocie. // Czekając na bardzo ważny moment. Trzy pokolenia na jednym zdjęciu.A Ty gdzie jesz swoją pizzę?Z głową w chmurach. Po magicznym dniu w Rzymie wracamy do jesiennego Sopotu.

1. Trochę nowości w mojej szafie. // 2. Ten piękny płaszcz ze złotymi guzikami niebawem pojawi się w MLE Collection. // 3. Jedno "selfie" w miesiącu nie zaszkodzi. Mój kraciasty płaszcz jest z Carry. // 4. Jeden łyk i od razu czuję, że mogę przenosić góry. //A tak wygląda moja garderoba, gdy jedziemy na sesję z nowymi produktami ;). 

1. Kawa, ciasteczka i… dużo pracy!  // 2 i 3. Jeśli wstajesz o 4 rano, aby dotrzeć do Warszawy przed 9 to rzucasz się na śniadanie niczym wygłodniały wilk. // 4. Cekinowa "mała czarna" – myślicie, że okaże się hitem podczas sylwestrowej nocy? //

Miałyście okazję zajrzeć do Cafe Bristol w Warszawie?  Macie już sukienkę na Sylwestra i świąteczne imprezy? Jeśli nie, to wstrzymajcie się jeszcze chwilę :). 

1. Jesienne niezbędniki. Zakupy w Charlotte to moja warszawska tradycja! // 2. Skutki niewyspania – plama na spodniach i wąsy z kawy. // 3. Warszawa. // 4. Kocham Trójmiasto ale… kocham też krem z białej czekolady. //

Chłodny jesienny poranek na Placu Zbawiciela. Po tym, gdy dodałam zdjęcie z tym płaszczem na Instagramie, zalała mnie fala pytań o to skąd pochodzi – to model z obecnego sezonu Carry. Na chłodne jesienne poranki – jak znalazł!

1. Z miłości do kawy. // 2. Mistrz (tym razem) pierwszego planu. // 3. Powrót do przeszłości. // 4. Lody śmietankowe – zniknęły szybciej niż się pojawiły. //

Wieczory poza domem to teraz rzadkość, ale… czasem jednak się zdarzają. Jamie to moje kulinarne guru. Uwielbiam oglądać jego programy i często korzystam z przepisów. Nic więc dziwnego, że najnowsza książka "Wege" ma już sporo śladów użytkowania ;). Powyżej kilka wybranych potraw, które skradły nasze brzuchy. 

Jamie Oliver i jego nowa książka "Wege" to idealna pozycja dla fanów tego autora, którzy z różnych pobudek postanowili ograniczyć spożywanie mięsa. 

1. To ostatni "Look of The Day" z niedzieli – dziś jestem ubrana prawie tak samo :).  // 2. Liściopad tuż za rogiem. // 3. Polska złota jesień – najpiękniejsza pora roku. // 4. Nowości od Chanel czyli Gabrielle Essence.  //To serum od Sensum Mare pokazywałam Wam już na blogu i mogę śmiało powiedzieć, że to mój kosmetyczny ulubieniec jesieni. Ja sama skorzystałam ze swojego kodu i kupiłam krem do twarzy, który pewnie będę dla Was jeszcze recenzować. Jeśli też macie ochotę z niego skorzystać to wystarczy, że wpiszecie MLE w trakcie dokonywania zakupów, a otrzymacie 20 procent rabatu (kod ważny jest do 10 listopada i dotyczy całego asortymentu). 

1. Moje ulubione beże i złota biżuteria od YES. // 2. Oprócz błękitnego nieba… // 3. Segregacja śmieci, a dokładniej poprawne segregowanie kartonów to jeden z tematów kolejnego odcinka Eco Story, który pojawi się na moim Instagramie jeszcze w tym tygodniu. // 4. Chaos. //

Ulubiona sąsiadka Portosa. Czy Wasz pies też zachowuje się tak jakby chciał pożreć wszystkie koty świata?1. Nie opadajcie za szybko, proszę!  // 2. Czym wypełnić paczki aby zabezpieczyć zawartość i nie niszczyć środowiska? Obserwujcie moje Instastories! // 3. Psie SPA, czyli ulubiona forma relaksu Portosa. To oczywiście żart – psa kąpiemy tylko w szczególnych okolicznościach. // 4. "Garść" mandarynek. Ledwo się powstrzymuję przed puszczeniem świątecznej płyty Micheala Bubble. 

Domowe biuro i odświeżony blat (dziękuję Kochanie!). 

1. Jeśli jeszcze zdarza mi się powiedzieć pod nosem „nie mam się w co ubrać” to znaczy, że właśnie szykuję się na imprezę. Ta bluzka jest z NA-KD. // 2. Moja mała porcelanowa kolekcja. // 3. Zapach wiecznie na czasie. // 4. Asia w szarym płaszczu z grubej wełny i z obciąganymi guzikami. Pasuje do wszystkiego. //          Sobotnie śniadanie do łóżka.   1. Mój przyjaciel. // 2. Już wiem czym będę pachnieć tej zimy. // 3. Kawa, raz! // 4. Ta piękna czerwona ściana już przeminęła, jesień tak szybko znika! //
Ulubiony sezon Friendsów, miękki koc, dwa kubki gorącej herbaty i jeden kawałek ciasta do podziałki. A w poniedziałek zarzekaliśmy się, że idziemy dziś na mega imprezę!Zbieramy grzyby, liście, kasztany i… no właśnie. Sprzątajmy proszę po naszych psach i nie bójmy się zwracać uwagi innym aby robili to samo. Pamiętajmy też, aby woreczki były biodegradowalne! To jedna z kilku rzeczy, o których zapomniałam napisać we wpisie o wynurzeniach instapsiejmatki. A tak w ogóle – to był najpopularniejszy artykuł na blogu w tym roku! 

W kolejnym zestawieniu "Last Month" krajobraz będzie już wyglądał nieco inaczej… Cieszmy się nim orkany dotrą do Polski!     

 

* * *

 

                       

look of The Day

shoes / buty – Eva Minge on eobuwie.pl

leather bag / skórzana torebka na łańcuszku – Chanel

sweater and jacket / sweter i żakiet – MLE Collection

leather belt / skórzany pasek – H&M

jeans / dżinsy – COS 

   Black colour never goes out of fashion, but the way we wear it does. The plain black sweater combined with a blazer and accessories in the same colour are a simple recipe for a stark elegant look. Just remember about the proportions – if the waist of the trousers goes up, the blazer should reach at least below our bum. Everything, apart from the fashionable “sock booties”, has been in my wardrobe for a very long time – in the previous seasons, however, it seems to me that the denim blue and black don’t really go well with each other. Was I wrong?

* * *

   Czerń nigdy nie wychodzi z mody, ale sposób jej zestawiania już tak. Gładki czarny sweter połączony z marynarką i dodatkami w tym samym kolorze to prosta recepta na surowy, elegancki strój. Pamiętajmy tylko o proporcjach – jeśli talia spodni idzie w górę, to marynarka musi sięgać chociaż za pupę (a płaszcz za kolano). Wszystko, poza modnymi teraz "botkami skarpetami", jest w mojej szafie już od dawna – w poprzednich sezonach zdawało mi się jednak, że niebieski dżins i czerń nie bardzo do siebie pasują. Byłam w błędzie?

Myślisz ze dbasz o skórę a tak naprawdę przyspieszasz jej starzenie

   Being wrong is a human thing. We were being convinced that it’s best to eat bananas when they become brown and ripe, and yesterday on a TV show, I heard that they might be harmful and it’s better to go for the most green ones. Cross fit was supposed to be a wonderful solution for our figures, and it turned out to be a source of mass injuries. When Julka was born, everyone was repeating that it’s best to leave the child in the crib to cry for a moment than taking the child into your arms – today, psychologists are alarming that such behaviour may have a negative impact on the child’s mental health. This rollercoaster of advice pieces also concerns the field of cosmetology – on one occasion, they claim that parabens are the devil, and even today, I read that if they are used in appropriate doses that are in accordance with the statutory regulations, they are totally safe. There is a similar situation with silicones – “eco” shampoos with the caption “no silicones” have been running rampant on the drug store shelves. Today, we’ll find plenty of products that will confirm that it was only a marketing ploy. The same situation is with parabens because if the proportions are appropriate they won’t do us any harm and, in fact, they are necessary. So how am I supposed to know what’s really good for my skin?  

   Currently, everything that is allowed to come into contact with our skin is assumed to be safe, testes, and theoretically harmless. The only negative effect may be that it won’t work at all, but it shouldn’t deteriorate the state of our organism, right? However, it turns out that the access to the state-of-the-art study methods sometimes reveals new properties of some ingredients and their influence (also negative influence). Additionally, the easiness of conducting analysis of the components (it’s enough to search online) gives away all of the “minutia” sins of cosmetic companies – e. g. the explanation that the term “fragrance” may contain irritant substances that can be found even in the natural and hypoallergenic cosmetics (an easy way to go around the law regulations). That’s why if despite the use of organic products, your skin still continues to be constantly irritated, check whether it’s not the cause.  

   Owing to that, I started to analyse the components and the rules for using particular cosmetics more meticulously, as I discovered that I’d been unwittingly contributing to the deterioration of my skin. And since I already dedicate time to skincare, it’s better to avoid stupid mistakes and avoid wasting my own work. I’d like to show you the most frequent mistakes that we make in the field of skin care. Have you been aware of them?

* * *

   Mylić się to rzecz ludzka. Przekonywano nas, że najlepiej jeść banany, gdy zrobią się brązowe, a wczoraj w programie telewizyjnym usłyszałam, że mogą szkodzić i najlepiej sięgać po najbardziej zielone. Crossfit miał być zbawieniem dla naszych sylwetek, a okazał się źródłem masowych kontuzji. Gdy urodziłam Julkę, wszędzie mówiono, by dzieci odkładać do łóżeczka i pozwolić im chwilę popłakać nim weźmie się je na ręce – dziś psychologowie biją na alarm: takie zachowanie może źle odbić się na psychice dziecka. Ta huśtawka rad i zakazów dotyczy także kosmetologii – raz naukowcy twierdzą, że parabeny to istne zło, podsuwane przez samego szatana, a jeszcze dziś czytałam, że jeśli stosuje się je w określonych dawkach, zgodnych z ustawowymi regulacjami są zupełnie bezpieczne. Podobnie było z sylikonem – „eko” szampony z napisem „bez sylikonu” wyrastały na drogeryjnych półkach, jak grzyby po deszczu. Dzisiaj znajdziemy mnóstwo artykułów, potwierdzających, że był to tylko chwyt marketingowy. Podobnie jak z parabenami, jeśli proporcje są odpowiednie, nie tylko nie szkodzą, ale wręcz są potrzebne. Skąd w takim razie mamy wiedzieć, co jest dla naszej skóry naprawdę dobre?

   Obecnie wszystko, co dopuszczone do kontaktu ze skórą uznawane jest za bezpieczne, przebadane i teoretycznie nie ma prawa szkodzić. Ewentualnie może nie działać, ale przecież nie pogarszać stanu organizmu, prawda? Okazuje się jednak, że dostęp do nowocześniejszych metod badań czasem odkrywa nowe właściwości niektórych składników i ich wpływu (także tego negatywnego). Dodatkowo łatwość analizy składu (wystarczy poszperać w internecie) obnaża „drobne” grzeszki koncernów – np. wyjaśnienie, że pod pozycją ‚zapach” mogą ukrywać się substancje drażniące, które w ten sposób trafiają nawet do naturalnych i hipoalergicznych kosmetyków (bardzo prosty sposób na obejście prawa). Dlatego, jeśli mimo stosowania organicznych produktów skóra wciąż jest podrażniona, sprawdźcie czy wina nie leży właśnie tu.

   Dzięki temu, że zaczęłam dokładniej analizować składy i zasady stosowania kosmetyków, odkryłam, że czasem bezwiednie przyczyniamy się do pogorszenia stanu naszej skóry. A skoro już poświęcamy czas na pielęgnację, to lepiej nie robić głupich błędów i marnować przez to własną pracę. Przedstawiam Wam najczęstsze nieprawidłowości, których dopuszczamy się w temacie pielęgnacji. Widziałyście o nich?

1. You’ve come across an ideal cream so you’re planning to stick to it until the end of your days? Monogamy in this case is a wrong choice. After certain time, the skin will absorb a sufficient amount of vitamins from your favourite product and won’t need it anymore. As a result, the cream becomes neutral and the youthful lustre is dependent on the appropriate nutrition. It’s a similar situation if you were to eat only apples for a few months – it’s obvious that they are healthy, but it doesn’t mean that you need to limit yourselves only to that fruit – your organism would be fed up with the amount of vitamin C, but it would lack plenty of other minerals, fats, and carbohydrates. That comparison will explain why after finishing a jar of cream, you should find another cream with different properties and then after some time, go back to its predecessor. I, for example, after using  D’ALCHEMY „Age Defence Broad", went for „Aqua Face Cream", which contains calcium, magnesium, zinc, and iron. The brand knows how to stay environmentally-friendly – it can boast exchangeable refills for creams and face masks. You don’t have to buy the whole packaging each time. Now, there is a discount code available on the website on all products. With AQUA20, you will received a 20% discount on all products.

2. Do you remember to darken your smartphone screen to protect your skin from the harmful blue light? Great, but I need to disappoint you – that doesn’t work out that well as you’re not decreasing its hue or power. It’s obvious that it would be better to decrease the time spent in front of it, but we often work in front of a screen so it’s not that easy to do. Blue light (HEV- High Energy Visible Light) is emitted by computer, tablet, smartphone, and TV screens. Even when you are reading this article, the light gets deep into the layers of your skin and free radicals are damaging your collagen and elastin fibres. And that’s probably not the only thing that you’ll watch on your screen today… If you really want to help your complexion and scroll through Instagram safely, you should search for antioxidant  cosmetics. The composition should include vitamin C, vitamin E (tocopherol), zinc oxide, and vitamin B3 (niacinamide). My cosmetologist told me that during her last conference in Warsaw, it was a widely discussed topic – that doesn’t come as a surprise as it’s a new and serious problem. What’s interesting, there aren’t too many products on the market that would protect against blue light.

* * *

1. Trafiłaś na krem idealny, więc planujesz zostać mu wierna do końca swych dni? W tym wypadku monogamia jest błędem. Skóra po jakimś czasie wchłonie wystarczającą ilość witamin z ulubionego produktu i nie będzie ich więcej potrzebowała. W rezultacie krem staje się dla nas neutralny, a przecież młodzieńczy blask zależy od odpowiedniego odżywienia. To tak, jakbyśmy przez kilka miesięcy jadły tylko jabłka – to fakt, że są zdrowe, ale to nie oznacza, że można się do nich ograniczyć – organizm miałby dość witaminy C, ale brakowałoby mu mnóstwa innych minerałów, tłuszczy i węglowodanów. To porównanie wyjaśnia, dlaczego po skończeniu opakowania warto poszukać kremu z innymi właściwościami, a za jakiś czas wrócić do poprzednika. Ja na przykład, po zużyciu  D’ALCHEMY „Age Defence Broad" sięgnęłam po „Aqua Face Cream", w którego skład wchodzi wapno, magnez, cynk i żelazo. Marka wie też jak dbać o środowisko – może poszczycić się wymiennymi wkładami w kremie i masce. Nie trzeba za każdym razem kupować całego opakowania. Teraz na stronie jest kod promocyjny: AQUA20, upoważnia do 20% zniżki na cały asortyment. 

2. Pamiętasz, by ściemniać ekran smartofona, żeby chronić skórę przed szkodliwością światła niebieskiego? Super, ale muszę Cię rozczarować – to niewiele daje, bo nadal nie zmieniasz jego barwy i mocy. Wiadomo, że najlepiej byłoby ograniczać spędzany czas przed nim, ale często w ten sposób pracujemy, więc nie jest to takie proste. Niebieskie światło (HEV- High Energy Visible Light) emitowane jest przez ekrany komputerów, tabletów, smartfonów i telewizorów. Nawet gdy czytasz ten artykuł, przedostaje się ono do głębokich warstw skóry, a wolne rodniki rozbijają włókna kolagenu i elastyny. A to pewnie nie jedyna rzecz, którą wyświetlisz dziś na ekranie… Jeśli faktycznie chcesz pomóc swojej cerze i bez obaw scrollować Instagram, poszukaj kosmetyków o działaniu antyoksydacyjnym. W składzie powinna być witamina C, witamina E (tokoferol), tlenek cynku i witamina B3 (niacynamid). Moja pani kosmetolog opowiadała, że na ostatniej konferencji w Warszawie był to szeroko poruszany temat – nic dziwnego, bo to nowy, ale poważny problem. I co ciekawe, na rynku nie ma jeszcze wiele produktów chroniących przed światłem niebieskim.

3. A very wrinkled face resembles the texture of a dried plum – you don’t need any studies to see a certain relationship here. Dried fruit are always wrinkled as the water that they contain make them look beautiful and tasty. The same rule applies to our skin. Taking care of our youthful appearance should be based on miniaturisation. Not really on creams labelled as anti-aging. Their properties won’t do us any good if we don’t set the basics right in the first place. A cream (or serum) with moisturising properties have to be used on a daily basis. For example, I take this step during my morning routine, before applying my cream. I use a very moisturising  elixir by KOI. It has an enigmatic name because it reminds me of Harry Potter and the school of magic, but maybe it’s good because it really works wonders. Already after the first application, you can spot the difference – your skin is lustrous and smooth. Additionally, it absorbs quickly so you can easily apply it before the anti-wrinkle cream and foundation – your makeup won’t crease. Now, at Koicosmetics.pl you can use a 15% discount on particular products – it’s enough to use the code: KOI15

4. Instead of a milk and toner, you use a micellar lotion as you think it’s light, doesn’t burden the skin, and it doesn’t have to be washed off? Of course, the water solution is based on micelles (tiny spheres made of hydrophilic and lipophilic particles invisible to the naked eye) so it’s more delicate than makeup removal gels and it gives the impression that the skin is covered with water with miraculous properties. And now let’s get down to Earth – each detergent left on the skin has an irritating effect and may cause dryness, may deepen the wrinkles, and may even become food for invisible mould. Even if it is written on the packaging that you don’t have to rinse it off, you should clear your face with water or toner at the end. Your skin will thank you for that.

* * *

3. Bardzo pomarszczona twarz fakturą przypomina skórkę wysuszonej śliwki — nie trzeba badań, aby zobaczyć pewną zależność. Wysuszone owoce są zawsze pomarszczone, bo to zawarta w nich woda sprawia, że wyglądają pięknie i apetycznie. Ta zasada działa także w naszym przypadku. Dbanie o młody wygląd powinno opierać się na odpowiednim nawilżaniu. Wcale nie na tak zwanych kremach „anty-aging". Nic nam po ich właściwościach, jeśli w pierwszej kolejności nie zadbamy o podstawy. Krem (albo serum) z funkcją nawilżania musi być stosowany codziennie. Ja na przykład używam podczas porannej pielęgnacji, jeszcze przed nałożeniem kremu, silnie nawilżającego eliksiru marki KOI. Nazwę ma dość tajemniczą, bo kojarzy się z Harrym Potterem i szkołą czarów, ale może to i dobrze, bo ma naprawdę magiczne działanie. Już po pierwszym zastosowaniu widać dużą różnicę – skóra jest promienna i gładka. Na dodatek szybko się wchłania, więc spokojnie można go nakładać przed kremem przeciwzmarszczkowym i podkładem – makijaż się nie zwarzy. Teraz na stronie Koicosmetics.pl obowiązuje 15% zniżka na pojedyncze kosmetyki – wystarczy użyć kodu: KOI15

4. Zamiast mleczka i toniku używasz płynu micelarnego, bo wydaje Ci się, że jest tak lekki i nie obciąża skóry,  a poza tym nie trzeba go zmywać? Oczywiście, to przecież wodny roztwór na bazie miceli (malutkie, niewidoczne gołym okiem kuleczki złożone z cząstek hydrofilowych i lipofilowych), jest więc delikatniejszy niż żele do demakijażu i wydaje nam, się, że skórę przemywamy wodą o cudownych właściwościach. A teraz schodzimy na ziemię – każdy detergent pozostawiony na skórze działa drażniąco i może ją wysuszać, prowadzić do pogłębienia zmarszczek, a nawet stanowić pożywkę dla niewidocznej pleśni. Nawet jeśli na opakowaniu jest napisane, że płukanie nie jest konieczne, zawsze na koniec przemyjcie twarz wodą lub tonikiem. Skóra Wam za to podziękuje.

5. Perfect skin disinfection? Disposable gloves? If you think that it’s enough to combat a zit on your cheek, you’re wrong. Unfortunately, squeezing imperfections out causes great stress to the skin and it always leads to micro damages that take a long time to heal. That’s why before you start getting rid of what’s inside, you should dry the zit – that’s the most important part. For two to three days, use a topical cosmetic (a special cosmetic and not a toothpaste!). For many years, I’ve been using Guerlain „My Supertips”, which is really great but you need to pay as much as PLN 150 for a small tube. I replaced it with the one by Balneokosmetyki – it is equally effective and its considerably cheaper (additionally with the code: październik, you’ll get a 25% discount on all products at Balenokosmetyki.pl). It’s great when it comes to deceasing skin inflammation – the zits become considerably fainter and smaller. It regenerates our skin and protects against the appearance of post-acne scarring.

* * *

5. Doskonała dezynfekcja skóry? Jednorazowe rękawiczki? Jeśli myślisz, że to wystarczy, aby pokonać pryszcza na Twoim policzku to niestety jesteś w błędzie. Niestety, duszenie i gniecenie niedoskonałości jest dla skóry ogromnym stresem i zawsze prowadzi do mikrouszkodzeń, które długo się goją. Dlatego zanim zaczniesz pozbywać się tego, co w środku, wysusz wyprysk – to właściwie najważniejsze. Przez dwa, trzy dni używaj punktowego preparatu (nie pasty do zębów, tylko specjalnego kosmetyku!) Przez wiele lat stosowałam Guerlain „My Supertips", który faktycznie jest dobry, ale trzeba zapłacić 150 złotych za małą tubkę. Zmieniłam go na ten od Balneokosmetyki – działa tak samo skutecznie, a jest dużo tańszy (dodatkowo z kodem: październik uzyskacie 25% zniżki na cały asortyment w sklepie Balenokosmetyki.pl). Jest świetny jeśli chodzi o niwelowanie stanów zapalnych – są znacznie bledsze i mniejsze. Regeneruje i chroni przed powstawaniem śladów potrądzikowych.

6. Did you believe that collagen can penetrate your skin, and that’s you started to use collagen-based cosmetics? The extent of this ploy is already described in „Are cosmetic novelties of the 21st century only marketing ploys? What’s really effective and when do cosmetic producers turn into cynical liars?  ”. It’s still true that in order for the collagen particles to penetrate your skin, they need to be really tiny and it’s difficult to find such products on the market. Fortunately, there is an easier way out to replenish the deficits. With age, the production of collagen decreases which negatively impacts our appearance (as much as 30% of the whole mass of human protein is stored in collagen). In comparison to cosmetic preparations, collagen consumed in food is digested and then really used by the cells as a building material. In such a form, it has the greatest chances to influence the youthful appearance of our skin, the elasticity of our hair, and the state of our nails. It’s enough to add 10 grams of powder to juice, cocktail, or even drink with water alone (you should definitely remember to add lemon juice – vitamin C is required for collagen synthesis) to quickly replenish its deficit in our body. I recommend the one by Zojo Elixirs – their collagen is not genetically modified and does not contain any preservatives. It contains pure hydrolysed protein that strengthens and firms the skin up. Owing to the impeccable formula, out skin quickly regenerates, increases smoothness, and reduces fine lines and wrinkles. You can now buy all products by Zojo Elixirs with a 20% discount by using the following code: zojopromocja.

7. The last product is for you to fill in. Write about your experiences and the mistakes that you’ve made that simply contributed to the deterioration of the state of your skin.

* * *

6. Uwierzyłaś, że kolagen może przenikać przez skórę i używasz kosmetyków na jego bazie? O tym jaką wielką jest to ściemą, przekonywałam Was już we wpisie o „Czy kosmetologiczne odkrycia XXI wieku to tylko chwyty marketingowe? Co naprawdę działa a kiedy producenci kosmetyków cynicznie kłamią? ”. Nadal prawdą jest, to że aby cząsteczki kolagenu przeniknęły przez skórę, muszą być drobne, a na rynku kosmetycznym trudno znaleźć je w takiej postaci. Na szczęście istnieje prostsza droga do prawidłowego uzupełniania jego niedoborów. Z wiekiem produkcja kolagenu drastycznie zwalnia, co negatywnie wpływa na nasz wygląd (aż 30% całkowitej masy białka ludzkiego to właśnie kolagen). W porównaniu do preparatów kosmetycznych kolagen przyjmowany drogą pokarmową zostaje strawiony, a potem realnie wykorzystany przez komórki jako budulec. W takiej formie ma największe szanse wpłynąć na młody wygląd skóry, sprężystość włosów i stan paznokci. Wystarczy 10 gramów tego proszku dosypać do soku, koktajlu, czy nawet wypić z samą wodą (koniecznie z dodatkiem soku z cytryny – witamina C jest potrzebna do syntezy kolagenu), aby w szybki sposób uzupełniać jego deficyt. Polecam ten od Zojo Elixirs – ich kolagen nie jest modyfikowany genetycznie, nie ma też konserwantów. Zawiera czyste hydrolizowane białko, które wzmacnia i ujędrnia skórę. Dzięki ich znakomitej formule skóra się szybko odnawia, zwiększa się jej gładkość, znacząco redukują się drobne linie i zmarszczki. Teraz możecie kupić wszystkie produkty Zojo Elixirs o 20% taniej z kodem: zojopromocja 

7. Ostatni podpunkt zostawiam Wam do uzupełnienia. Napiszcie ze swojego doświadczenia jakie popełniałyście błędy, które przyśpieszały lub po prostu pogorszyły stan Waszej skóry.

Obiady rodzinne w nieco większym gronie i jesienne gnocchi z pieczoną dynią i masłem szałwiowym

There’s something sentimental in the Sunday ritual of laying the table. It allows me to return with my thoughts to my childhood. I liked the moment when my parents invited guests to the family dinner very much as the whole situation would always turn into a very cheerful and tasty time. The feeling that there are school duties to face in a few hours’ time disappeared somehow as I was able to spend some time listening to adults’ conversations. Listening to conversations about travelling and thinking about my future family and the privilege to have my guests around the house. When it comes to that, my ideas were pretty close to reality as nothing gives me more happiness than meetings by the table with my nearest and dearest and eating food that we are proud of because we’ve put our hearts into it.

The last days of waiting fuel my impatience  (unfortunately, I’m soo impatient by nature!), but a few experiences over the course of the last years made my appreciation even bigger and I’m more thankful for what we’ve been able to achieve together…

In the meantime, check out the today’s recipe that is difficult to resist!

*    *    *

  Przy niedzielnym rytuale nakrywania do stołu jest coś sentymentalnego, co pozwala mi na chwilę powrócić do okresu dzieciństwa. Bardzo lubiłam ten moment, gdy rodzice zapraszali dodatkowych gości a rodzinny obiad przekształcał się w radosny i smakowity czas. Poczucie, że za parę godzin czekają szkolne obowiązki nagle się ulatniało, bo mogłam spędzić czas przy ciekawych rozmowach z dorosłymi. Wsłuchiwać się w opowiadania o podróżach i zastanawiać się, jak to będzie, gdy ja będę już miała swoją rodzinę i przywilej podejmowania swoich gości. W tej kwestii moje wyobrażenia pokryły się z rzeczywistością, bo nic tak mnie cieszy, jak wspólne spotkania przy stole, przy jedzeniu z którego jesteśmy dumni, bo jest w nim nasze serce.

Te ostatnie dni oczekiwania podsycają moją niecierpliwość (niestety z natury jestem wyjątkowym niecierpliwcem!) ale parę doświadczeń na przestrzeni ostatnich lat sprawiło, że moja wdzięczność jest jeszcze większa i bardziej doceniam to, co nam się wspólnie udało osiągnąć…

Tymczasem dzisiaj zapraszam Was na jeden z tych jesiennych przepisów, któremu trudno było mi się oprzeć!

Ingredients:

(recipe for 4-6 portions)

approx. 400 g of baked pumpkin (it’s best to use Hokkaido)

300 g cooked potatoes

1 egg

80 g of butter

100 g of grated Parmesan cheese

400 g of wheat flour + some for sprinkling

1 teaspoon of grated nutmeg (I recommend adding a little bit more)

sea salt

served with:

2-3 tablespoons of dried sage + 150g of butter + a handful of parmesan

* * *

Skład:

(przepis dla 4-6 osób)

ok. 400 g upieczonej dyni (najlepiej hokkaido)

300 g ugotowanych ziemniaków

1 jajko

80 g masła

100 g tartego parmezanu

400 g mąki pszennej + do podsypania

1 łyżeczka mielonej gałki muszkatołowej (polecam trochę więcej)

sól morska

do podania:

2-3 łyżki suszonej szałwii + 150 g masła + garść parmezanu

Directions:

1. Spread the washed and cut pumpkin on the baking tray (remove the stones). Sprinkle it with olive oil and bake in the oven preheated to 200ºC for 15-18 minutes or until it becomes soft. Take it out of the oven – remove the skin and blend the pumpkin to a puree.

2. In a wide dish, combine flour, egg, pumpkin puree, potato puree, nutmeg, grated parmesan, and melted butter. Mix everything until smooth. Season everything with sea salt. Form an orange-sized ball and coat it in the flour on the pastry board and form a roll. Use a knife to cut 2-centimetre wide pieces and press them with a fork, rolling them with your finger at the same time. Then, you’ll receive the characteristic pattern which allows the sage butter to cover gnocchi better. Cook the ready gnocchi in boiling and salted water – for around 1 minute after they emerge.

3. In a small pot, melt butter with sage. Served the cooked gnocchi with hot sage butter and grated parmesan.

* * *

A oto jak to zrobić:

1. Umytą i pokrojoną dynię rozkładamy na blasze (usuwamy pestki). Skrapiamy oliwą i pieczemy w rozgrzanym piekarniku w temperaturze 200 stopni C przez 15-18 minut lub do momentu, aż będzie miękka. Wyjmujemy z piekarnika – usuwamy skórkę i blendujemy na puree.

2. W szerokim naczyniu łączymy mąkę, jajko, puree z dyni, puree z ziemniaków, gałkę muszkatołową, tarty parmezan i rozpuszczone masło. Całość mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Doprawiamy solą. Z ciasta formujemy kulę w wielkości pomarańczy, obtaczamy w rozsypanej na stolnicy mącę i rolujemy wałek. Nożem odcinamy kluski około 2 cm szerokości i odznaczamy widelcem, dociskając kciukiem lekko rolując. Wówczas powstanie charakterystyczny wzór, który sprawia, że masło szałwiowe lepiej je oblepi. Gotowe gnocchi gotujemy we wrzącej i osolonej wodzie – od momentu wypłynięcia około 1 minutę.

3. W małym garnuszku rozpuszczamy masło z szałwią. Ugotowane gnocchi podajemy z gorącym masłem szałwiowym i ewentualnie tartym parmezanem.

Hokkaido pumpkin is the colour of dark orange and the pulp is slightly golden – owing to its sweetness, it is most often recommended for soups, pastas, casseroles, and pastries. It’s rather soft in comparison to other pumpkin types.

Dynia hokkaido jest ciemnopomarańczowa, a miąższ złotawy – ze względu na swoją słodycz najczęściej polecana jest do zup, makaronów, zapiekanek i ciast. Jest dość miękka w porównaniu do pozostałych odmian dyni.

In a wide dish, combine flour, egg, pumpkin puree, potato puree, nutmeg, grated parmesan, and melted butter. Mix everything until smooth. Season everything with sea salt.

W szerokim naczyniu łączymy mąkę, jajko, puree z dyni, puree z ziemniaków, gałkę muszkatołową, tarty parmezan i rozpuszczone masło. Całość mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Doprawiamy solą.

  Form an orange-sized ball and coat it in the flour on the pastry board and form a roll.

Z ciasta formujemy kulę w wielkości pomarańczy, obtaczamy w rozsypanej na stolnicy mącę i rolujemy wałek.

Use a knife to cut 2-centimetre wide pieces and press them with a fork, rolling them with your finger at the same time. Then, you’ll receive the characteristic pattern which allows the sage butter to better cover gnocchi. Served the cooked gnocchi with hot sage butter and grated parmesan.

Nożem odcinamy kluski około 2 cm szerokości i odznaczamy widelcem, dociskając kciukiem lekko rolując. Wówczas powstanie charakterystyczny wzór, który sprawia, że masło szałwiowe lepiej je oblepi. Ugotowane gnocchi podajemy z gorącym masłem szałwiowym i ewentualnie tartym parmezanem.

Look of The Day – joggers in the city

joggers & sweater / dresy i sweter w tym samym kolorze – NA-KD

wool coat / wełniany płaszcz – MLE Collection

leather bag / skórzana torebka – Polene

sneakers / trampki – Vagabond

   Warsaw at 8:30. We departed from Sopot at 5 o’clock in the morning to reach the capital on time and be able to come back to Tricity on the same day as even short partings are a little difficult for me ;). I’m holding a cup of hot coffee and I’m looking forward to the following few hours – we are meeting 2in girls for a MLE Collection photo shoot and we need to visit two tailor shops.   

   The fashion for monochromatic sweatpants and sweatshirts combined with an elegant coat may raise controversy among the amateurs of the classic style, but taking into consideration my current lifestyle, such an outfit is priceless. It seems to me that owing to the coherent colours and an elegant handbag, the whole set seems not too sporty, but I’m curious of my opinion in ten years’ time…  

   If you like my trousers (you can also buy a matching top) and sweater, I’ve got a discount code for non-discounted products at NA-KD. It is enough to insert the code MLE20 during the purchase and you’ll get as much as 20% discount. Have a successful shopping experience and a pleasant Sunday!

* * *

   Warszawa, godzina wpół do dziewiątej. Z Sopotu wyruszyłyśmy o piątej rano, aby na czas dotrzeć do stolicy i zdążyć wrócić tego samego dnia do Trójmiasta, bo nawet krótkie rozstania są dla mnie trochę trudne ;). W ręku dzierżę gorącą kawę i cieszę się na najbliższe kilka godzin – widzimy się z dziewczynami z 2in na zdjęcia dla MLE Collection i musimy odwiedzić dwie szwalnie. 

   Moda na monochromatyczne dresy połączone z eleganckim płaszczem może budzić konsternację wśród amatorek klasycznego stylu, ale przy moim obecnym trybie życia taki zestaw jest nie do przecenienia. Mam wrażenie, że dzięki spójnym kolorom i eleganckiej torebce całość nie wydaje się zbyt sportowa, ale ciekawa jestm co powiem na temat tych zdjęć za dziesięć lat…

   Jeśli podoba Wam się moje spodnie (do kompletu można kupić też pasujący top) i sweter, to mam dla Was kod zniżkowy na nieprzecenione produkty w sklepie NA-KD. Wystarczy, że w podsumowaniu zakupów wpiszecie MLE20 a otrzymacie aż 20% rabatu. Udany zakupów i spokojnej niedzieli!

 

5 faktów o Nim, czyli wynurzenia „instapsiejmatki”

   Precisely 3 years and 1 day ago, on the day of my 29th birthday, a certain crazy gentleman appeared in my life out of nowhere and brought slight havoc. Over that period of time, he has gathered a circle of fans and become an undeniable star of my Instagram. Besides, he was a star also in the domestic media – gossip magazines and websites often published photos taken by paparazzi in which he looked gorgeous – which surely made Kinga Rusin’s Czarek, a dog celebrity and spitz, envious.   

   It’s difficult for me to write about Portos without a pinch o salt. His crazy character, a range of very human-like behaviours, and the mania to stay in the centre of attention, make it literally impossible to stop making jokes about him – a day can’t pass without a burst of laughter while looking at his actions. Today’s post wasn’t supposed to be funny in nature. Portos has the most lovable dog’s heart in the world and I can’t really believe that I’ve got such a great friend by my side. That’s why I feel an obligation to write about all the positive and negative aspects of having a pet that aren’t really visible in the photos posted on the blog.  

   There’s been a lot of commotion concerning the trials and tribulations of motherhood in the press, not to mention the online world. Women are more often eager to tell about the shock that they faced when the small human being came into their lives, how much the small life changed their everyday routines, and how often they felt frustrated and overwhelmed with the new role. Almost each day during the time I was pregnant, I came across articles that made me think if it’s really that bad. My friends who had become mothers before me went on and on that I should think twice because having and bringing up a child is not Christmas time and despite the great effort to prepare myself for the task – I will be shocked regardless. Today, I can say that everyone was exaggerating a bit, but the truth is that the ominous admonitions had their fair share in the positive surprise that I experienced when the baby finally came into this world, and everything turned out to be so simple. The scatter of memes and corny articles about the tough life of mothers have certain merit – they allow us to imagine everything, along with the less pleasant elements, and it’s already the first step to tackle all challenges.  

   But why am I mentioning it in the post concerning my dog? Because it seems to me that the trials and tribulations of everyday routines are mentioned considerably less often. In case of a baby, we’ve got a legal obligation to live up to the new challenges. We need to get a hold of ourselves – end of story. In case of a dog, you don’t have such an obligation, and if taking care of it exceeds your possibilities, if you don’t think that through when it’s still time to do that and you approach the topic carelessly…you won’t have to face any legal implications. All negative consequences of being immature will be borne by our pet. Today, I’d like to present you with five facts about Portos that maybe be surprising for you because so far he has been perceived as a problem-free talented dog model. I won’t write beautiful stories – I’ll follow in the footsteps of the famous “instamothers” and I won’t sell you candy floss and unicorns. 

1. Breed.  

   I very often (to avoid saying that it happens every day) receive questions about Portos’s breed. I get shivers whenever I read such a message because I’m starting to think that people decide to get a Springer spaniel just because he looks “nice on Kasia Tusk’s blog”. I feel the obligation to answer an innocent reader in a two-page screed that if she is planning on having a dog, she should first consider which breed matches her lifestyle instead of looking for “inspiration” on Instagram. English Springer spaniel is not a dog for everyone. Portos is beautiful – that’s a fact, but we didn’t pick him only because of his appeal. First, we scrutinised various breeds for their characters and needs. We decided to choose a dog that would be an “accompanying” dog because since I work at home, it would be really nice to have some company. We also wanted the dog to accompany us in everyday errands and to be gentle to kids. Springer was a top match. I think, however, that the description of the breed should feature the types of people that would be a total mismatch for a given breed as the highlighted negative aspects would be most effective in terms of decision making. So English Springer spaniel won’t be a good choice for people who work outside their homes – those who leave in the morning and come back after eight hours. As I’ve already mentioned, it is an “accompanying” dog that cannot stay alone for more than three hours as he may simply start to rock the boat. Springer spaniels live to spend their time with humans and they suffer without them. They also need a lot of movement. Coming back to the screed that I send to readers who are potentially interested in having a Springer spaniel – on a few occasions, I heard that “it’s not a problem because we’ve got a home with a garden” as an answer. Well, we also have a garden, but it doesn't really matter for the dog unless we’re spending time there together. Maybe some of you have “guardian” dogs which were happy to spend hours by the gate and watch the neighbourhood, but spaniels are not like that at all – whenever he runs to the garden and sees that we’re not there, he’ll do anything to get back inside. Surely, he won’t do what dogs really need to do during a walk. An assumption that garden is an equivalent of a walk is futile. Please, don’t count on the fact that your dog will motivate you to change something and that you’ll take up jogging as a result. Maybe you should first start working out and only then take responsibility for another being.

* * *

   Dokładnie trzy lata i jeden dzień temu, w dniu dwudziestych dziewiątych urodzin, pewien zwariowany dżentelmen pojawił się w moim życiu i trochę w nim zamieszał. W ciągu tego czasu zdobył rzeszę fanów i stał się niekwestionowaną gwiazdą mojego Instagrama. Zresztą, zabłysnął również w krajowych mediach – tabloidy i portale plotkarskie nieraz publikowały zdjęcia paparazzi, na których wyglądał świetnie, co z pewnością wprawiło w zazdrość Czarka – szpica Kingi Rusin i psiego celebrytę w jednym.

    Ciężko nie pisać mi o Portosie z przymrużeniem oka. Jego zwariowany charakter, szereg bardzo ludzkich zachowań i mania bycia w centrum uwagi sprawiają, że właściwie nie da się z niego nie żartować – nie ma dnia abym nie wybuchnęła śmiechem obserwując jego dziwaczne zachowania. Dzisiejszy wpis nie miał być jednak zabawny. Portos ma najukochańsze psie serce na świecie i sama codziennie nie mogę uwierzyć w to, że mam tak wspaniałego przyjaciela u boku, ale właśnie dlatego, czuję się w obowiązku napisać też o kulisach posiadania czworonoga, których na uroczych blogowych zdjęciach po prostu nie widać.

   W prasie, nie mówiąc już o Internecie, w ostatnim czasie bardzo dużo mówi się o trudach macierzyństwa. Kobiety coraz chętniej opowiadają o tym, jakim szokiem było dla nich pojawienie się małego człowieka, jak bardzo dziecko zmieniło ich życie i jak często w związku z nową rolą i obowiązkami czuły się sfrustrowane i przytłoczone. Gdy byłam w ciąży właściwie codziennie natrafiałam na artykuł, po którym pytałam sama siebie czy naprawdę będzie aż tak źle. Moje koleżanki, które wcześniej ode mnie zostały mamami przez lata powtarzały mi, abym się dobrze zastanowiła, że posiadanie i wychowywanie dziecka to nie jest Boże Narodzenie i nieważne, jak dobrze się do tego przygotuję – i tak będę w szoku. Dziś mogłabym powiedzieć, że wszyscy bardzo przesadzali, ale prawda jest też taka, że te złowieszcze przestrogi przyczyniły się poniekąd do pozytywnego zaskoczenia, gdy w końcu powitaliśmy na świecie naszego bobasa i wszystko okazało się takie proste. Wysyp memów i łzawych artykułów o ciężkim życiu matek ma więc jakiś sens – pozwala nam wyobrazić sobie przyszłość wraz z wszystkimi jej średnio przyjemnymi elementami, a to pierwszy krok do tego, by sobie z nimi poradzić.

   Ale dlaczego wspominam o tym we wpisie o psie? Bo mam wrażenie, że o trudach rutyny życia ze zwierzęciem mówi się znacznie rzadziej. W przypadku dziecka mamy prawny obowiązek sprostać nowym wyzwaniom, musimy wziąć się w garść i tyle. W przypadku psa niestety nie ma już takiego obowiązku i jeśli opieka nad nim nas przerasta, jeśli czegoś zawczasu nie przemyśleliśmy, jeśli nieroztropnie podeszliśmy do tematu to… nic nam się nie stanie. Wszystkie negatywne konsekwencje naszej niedojrzałości ponosi niewinne stworzenie. Dziś chciałabym więc przedstawić pięć faktów o Portosie, które być może Was zaskoczą, bo do tej pory jawił się Wam jako bezproblemowy utalentowany psi model. Nie będę pisać laurki – pójdę w ślady słynnych „instamatek” i nie będę wam sprzedawać waty cukrowej i jednorożców.

  1. Rasa.

    Bardzo często (żeby nie napisać – codziennie) otrzymuję od Was pytania o to, jakiej rasy jest Portos. Zawsze przechodzi mnie dreszcz po przeczytaniu takiej wiadomości, bo od razu pojawia się u mnie myśl, że ktoś decyduje się na springera, tylko dlatego, że „tak ładnie wyglądał na blogu Kasi Tusk”. Czuję się wtedy w obowiązku odpisać Bogu ducha winnej Czytelniczce dwustronicowy elaborat o tym, że jeśli planuje posiadanie psa, to najpierw powinna zastanowić się nad tym do jakiej rasy pasuje jej tryb życia, a nie szukać „inspiracji” na Instagramie. Angielski springer spaniel nie jest psem dla każdego. Portos jest piękny – to fakt, ale nie wybraliśmy go ze względu na jego urodę. Najpierw bardzo dokładnie przestudiowaliśmy różne rasy pod kątem ich charakteru i potrzeb. Zdecydowaliśmy się na typ „towarzyszący”, bo skoro ja pracowałam z domu, to miło byłoby mieć wiernego kompana. Chcieliśmy też, aby towarzyszył nam w codziennym bieganiu, no i żeby był łagodny wobec dzieci. Springer pasował jak ulał. Myślę jednak, że w opisach ras lepiej byłoby pisać o tym, dla kogo dana rasa się nie nadaje, bo podkreślone negatywy chyba lepiej wpływałyby na nasze decyzje. A więc tak: angielski springer spaniel nie nadaje się dla osób, które pracują poza domem, czyli wychodzą rano i wracają po ośmiu godzinach. Jak już wspominałam, jest to „pies towarzyszący” więc nie może zostawać sam na dłużej niż trzy godziny, bo prawdopodobnie zacznie mocno rozrabiać. Springery żyją po to, aby być ze swoim człowiekiem, bez niego po prostu cierpią. Potrzebują też bardzo dużo ruchu. Wracając do elaboratu, który wysyłam Czytelniczkom potencjalnie zainteresowanym springerem – parę razy słyszałam po moim długim wywodzie na temat wymagań tej rasy, że „to nie problem, bo my mamy dom z ogrodem”. Otóż, my też mamy ogród, ale w tym wypadku nie ma on dla psa żadnego znaczenia, chyba że jesteśmy w tym ogrodzie razem z nim. Być może niektórzy z was mieli psy w typie „stróżującym”, które z radością siedziały przy furtce w ogrodzie przez godzinę i patrolowały okolicę, ale ze spanielem tak nie będzie – jeśli wybiegnie do ogrodu, to zaraz po tym, jak zorientuje się, że nas w nim nie ma, zrobi wszystko aby wrócić z powrotem do środka. Z całą pewnością nie załatwi swoich potrzeb. Założenie, że posiadacze ogrodu bedą mogli odpuścić spacer jest błędne. Proszę, nie liczcie też na to, że to pies zmotywuje Was do zmiany i dzięki niemu zaczniecie uprawiać codzienny jogging. Może jednak najpierw przełamcie się do ćwiczeń, a dopiero potem bierzcie odpowiedzialność za inne stworzenie.  

2. Dog and child.

   It’s time for the first complaint on my side – we were ready to take a very lively dog that requires care and a lot of movement and we made sure that our family will be happy to accept Portos at their homes for the time we are on trips and we also meticulously participated in his training. We thought that we won’t be surprised by anything, but when I became pregnant, the everyday five-kilometre jog around the woods with Portos pulling the leash like an Audi R8 started to be a nuisance. My husband had to come back from work earlier to take Portos out and I sometimes asked my mum for help when she was in Poland and we got along somehow, but that was another lesson that the dog has certain impact on our life and can complicate it at times. Even though Portos always had contact with small children and was great around them, we were slightly afraid if he might be envious when we come back home with a newborn as up to that point he had us all to himself. We asked uncle Google and read articles that gave us clear guidelines on how to behave in certain situations. We thought that in the beginning we should introduce new rules, but it allegedly was the worst option that we could choose. At the very beginning, you need to be even more emotional and sympathetic to the dog than before, give him many treats, and give much attention. The aim is simple – the child should be associated by the pet with something positive so he should think that his life has been improved owing to the new situation. It had a great outcome in our case. However, we should be aware of a few things. First and foremost, we shouldn’t leave the dog and the newborn alone – dog’s fur and long ears are very tempting for little sticky hands and even though we care for our baby, we should also take our dog’s comfort into consideration. Even though he won’t bite the child and won't bark when the baby tugs his tail, he can feel hurt owing to the lack of our reaction. Animals are perfect at noticing the moment when we stop carrying for their dignity. We should teach our children to have respect for them from the very beginning (if you don’t know how to get down to that, you can read this book – it’s wonderful and I read it with great pleasure).

* * *

2. Pies i dziecko.

 Czas na pierwszy lament z mojej strony – byliśmy gotowi na psa żywiołowego, wymagającego pielęgnacji i ogromnej porcji ruchu, upewniliśmy się, że nasza rodzina z przyjemnością przyjmie Portosa pod dach w czasie wyjazdów i skrupulatnie chodziliśmy na szkolenie. Wydawało się nam, że nic nas nie zaskoczy, ale gdy zaszłam w ciążę, to codzienny pięciokilometrowy bieg po lesie z ciągnącym niczym audi R8 Portosem zaczął być pewnym problemem. Mąż musiał szybciej wracać z pracy tylko po to, aby wyprowadzić Portosa na spacer, czasem prosiłam o pomoc moją mamę, jeśli akurat była w Polsce i jakoś sobie z tym poradziliśmy, ale była to dla nas kolejna lekcja, że pies ma wpływ na nasze życie i czasem może je skomplikować. Chociaż Portos od zawsze miał kontakt z małymi dziećmi i zachowywał się przy nich wzorowo, to trochę obawialiśmy się tego, czy nie będzie zazdrosny, gdy przyjdziemy do domu z noworodkiem, bo dotąd miał nas tylko dla siebie. Naprzeciw wyszedł nam wujek Google i artykuły, które w jasny sposób określały, jak powinniśmy się zachować. Wydawało się nam, że na początku trzeba wyznaczyć nowe reguły, ale podobno był to najgorszy z możliwych pomysłów. Na samym początku trzeba bowiem być dla psa jeszcze bardziej kochanym niż wcześniej, dawać mu dużo smakołyków i poświęcać sporo uwagi. Cel jest prosty – dziecko w domu ma kojarzyć się naszemu pupilowi z czymś pozytywnym, powinien mieć wrażenie, że jego życie stało się dzięki temu jeszcze lepsze. U nas zadziałało to genialnie. Nauka powinna jednak iść z dwóch stron. Przede wszystkim, nigdy nie należy zostawiać psa i niemowlaka samych – dla małych lepkich rączek psia sierść i długie uszy są niezwykle nęcące i chociaż najbardziej obawiamy się o bezpieczeństwo malucha, to trzeba wziąć pod uwagę również komfort psa. Nawet jeśli nie ugryzie i nie zawarczy po szarpaniu za ogon, może czuć się urażony brakiem naszej reakcji. Zwierzęta świetnie wyłapują moment, w którym przestajemy dbać o ich godność. Szacunku do nich powinniśmy uczyć nasze dzieci od samego początku (gdybyście nie umieli się za to zabrać to polecam tę książkę – jest genialna i sama przeczytałam ją z dużą przyjemnością).

A to książka, której reklamę zobaczyłam na Facebooku i od razu napisałam do Wydawnictwa Literackiego z prośbą o egzemplarz recenzecki. "Skąd przyszedł pies" Doroty Sumińskiej to pasjonująca opowieść o bardzo długiej drodze, jaką przeszedł wilk by stać się psem. Tak naprawdę nie szedł sam, bo prowadził go człowiek. Ich podróż trwała tysiące lat i była pełna nie zawsze miłych przygód. "Skąd przyszedł pies" to przykład książki popularnonaukowej w najlepszym wydaniu i bardzo cieszę się, że mam już w swojej biblioteczce. Przeczytane od deski do deski. 

3. Instagram vs. real life. 

   Portos is our best friend and a family member, but the truth is that he sometimes is a bit nagging. It’s really cool that he is able to model – in most cases, it’s really funny, but it often happens that he doesn't allow me to do any work whatsoever. Whenever he sees that I’m taking some photos, you can’t really move him away from my leg. Portos is the “accompanying” type and it sometimes seems to me that it’s rather an “accompanying-nagging” type as his main aim is not to be with me, but to do e x a c t l y what I’m doing at the very moment. Plus, he wants be to play with a really wet ball (that I’m supposed to throw – of course), and if by some chance I can’t really do that, he will do anything to sit by the item on which I’m focusing my attention at the moment. It doesn't matter if it’s a laptop, a book, a mobile phone, a meal, eye shadows, or meticulously arranged items that have been prepared for a photo. He also have irrepressible energy deposits, he wants to bite everyone who is knocking on our door, he doesn’t allow us to take lone trips to the bathroom (you need to lock the door as he has mastered the art of door opening), and he thinks that we should always take a shower together. He won’t fall asleep without his beloved ball (when he is sleepy, he first needs to find it and then lay it on his bed right beside him). If I am late with feeding him for ten minutes, I can expect a phone call from my neighbours as you can hear a horrifying groaning on the staircase. And one more thing. If you think that newborns wake up very early, you should come by my place.

* * * 

3. Instagram vs. Prawdziwe życie.

  Portos jest naszym najlepszym przyjacielem i członkiem rodziny, ale prawda jest też taka, że mocno daje nam w kość. Fajnie, że lubi pozować – w większości sytuacji jest to zabawne, ale często zdarza się, że nie pozwala mi na wykonanie pracy. Gdy tylko widzi, że szykują się jakieś zdjęcia właściwie nie da się go odkleić od mojej nogi. Portos to typ „towarzyszący” ale czasem mam wrażenie, że jest to raczej typ „towarzysząco-zamęczający”, bo nie tyle chce być ze mną, co chce robić  d o k ł a d n i e  wszystko to co ja, plus bawić się w tym czasie obślinioną piłką (którą oczywiście ja mam rzucać), a jeśli z jakiegoś powodu nie mogę mu na to pozwolić, to po prostu robi wszystko, aby usiąść na przedmiocie, na którym skupiona jest moja uwaga. Nieważne czy jest to laptop, książka, telefon, obiad, cienie do oczu, czy skrupulatnie ułożony kolaż do zdjęcia. Ma też niespożyte pokłady energii, chce zagryźć każdego kuriera pukającego do naszych drzwi, nie uznaje samotnych wycieczek do łazienki (trzeba się przed nim zamykać na klucz, bo perfekcyjnie opanował otwieranie drzwi) i uważa, że prysznic powinniśmy brać zawsze razem. Nie zaśnie bez swojej ukochanej piłki (gdy jest już śpiący to musi ją znaleźć i razem z nią ułożyć się na posłaniu). Jeśli spóźnię się z podaniem mu karmy o dziesięć minut, to mogę spodziewać się telefonu od sąsiadów, bo na klatce schodowej słychać przeraźliwe jęki. Acha, i jeszcze jedno. Jeśli wydaje się Wam, że to niemowlaki wcześnie wstają, to zapraszam do nas.

4. Maintenance and grooming cost.  

   What’s most important for every dog is the presence of his owner and, of course, food (a lot of food), and even more food. And since we are talking about the greatest passion of our pets, please let me tell you a few things about it. From the time Porti (as that's what we nicknamed him) appeared at our house and became an influencer dog, we have received many advertising offers concerning dog food. And even though it might seem that the remuneration can buy us a three-week trip to the Maldives, I wouldn’t sleep at night as I don’t want to recommend something about which I’m not 100 % sure (or rather something about which I’m 100 % sure ;|). The Maldives have to wait. I’m not sure that the feed that we chose is the best, but its composition doesn’t raise any concerns (Farmina). However, if you have something great to recommend, I’ll be glad to take a look at your choices. The monthly cost of Portos’s feed is around PLN 150. Another thing to add is treats and bones (around PLN 30).

* * *

4. Koszty utrzymania i pielęgnacja.

   Dla każdego psa najważniejsza jest obecność jego ukochanego człowieka i oczywiście jedzenie (dużo jedzenia) oraz jeszcze więcej jedzenia. A skoro już mowa o największej pasji naszych czworonogów, to dajcie przekazać mi kilka zdań na ten temat. Od czasu, gdy Porti (bo tak go pieszczotliwie nazywamy) zawitał w naszych progach i stał się psim influencerem otrzymałam wiele propozycji reklamowania karm. I chociaż moglibyśmy za wynagrodzenie wyjechać na trzy tygodnie na Malediwy, to nie spałabym potem spokojnie, bo nie chcę polecać czegoś, czego nie jestem pewna w stu procentach (a raczej czegoś, czego jestem w stu procentach niepewna ;|). Malediwy muszą poczekać. Nie jestem przekonana, że karma którą wybraliśmy jest najlepsza, ale jej skład nie wzbudza póki co moich podejrzeń (Farmina). Jeśli jednak Wy macie coś ekstra do polecenia, to chętnie zapoznam się z Waszymi typami. Miesięczny koszt karmy Portosa to około 150 złotych. Do tego dochodzą smakołyki i kości (około 30 złotych).

    Food is not the only expense. Springer spaniel’s hair doesn’t only require combing (at least once a week), but also very meticulous grooming and cutting. Once every three months, we need to make an appointment with at a dog’s hairdresser (around PLN 200). Portos likes getting into trouble (I’ll just mention that he once swallowed rats bane), but even without it, you should count at least PLN 500 per year for veterinary care. Cosmetics are only details as they last for even up to one year. These include shampoo, natural conditioner that guearantees easy combing, or cream for the nose and paws that is great for frosty weather. Of course, we bathe our dog only when it’s really necessary – for example, when (like last year) he rolls in sprat and mackerel heads that were left by a nice lady for the cats by our house (best regards).  

   Portos loves bathing. He acts as if he was in a SPA – he is very calm and pleasantly squints his eyes when we are pouring warm water over his fur. He let us bathe him very thoroughly, but even so we can’t bathe him just because he enjoys it. We choose natural and delicate cosmetics, and we never use human cosmetics as allergy is guaranteed then. If you don't have a special dog’s shampoo at home, it’s better to use water alone (which might be insufficient in case of fish heads).

* * *

   Jedzenie nie jest jadnak jedynym wydatkiem. Sierść springer spaniela wymaga nie tylko czesania (minimum raz w tygodniu) ale także bardzo dokładnego furminowania i przycinania. Raz na trzy miesiące musi więc udać się do psiego fryzjera (około 200 złotych). Portos lubi pakować się w tarapaty (wspomnę tylko o tym, że kiedyś połknął trutkę na szczury) ale i bez tego, trzeba liczyć około 500 złotych rocznie na opiekę weterynaryjną. Drobiazgiem są kosmetyki, takie jak szampon, naturalna odżywka ułatwiająca rozczesywanie czy maść na nosek i łapki, która przydaje się w mrozy, bo kosmetyki starczają nam nawet na rok. Psa kąpiemy oczywiście tylko wtedy, kiedy trzeba – na przykład, gdy (tak jak w zeszłym tygodniu) wytarza się w głowach szprotek i makreli, które pewna miła pani zostawiła kotom przed naszym domem (ślemy pozdrowienia).

   Portos kocha kąpiele, zachowuje się w trakcie tak, jakby był w SPA – jest bardzo spokojny, przymyka oczy, gdy polewam go ciepłą wodą i daje się bardzo dokładnie umyć, ale tak czy siak nie możemy kąpać psa dla jego przyjemności. Wybierzmy też naturalne i delikatne kosmetyki i nigdy nie używajmy tych dla ludzi, bo alergię mamy jak w banku. Jeśli nie posiadamy specjalnego szamponu dla psa lepiej użyć samej wody (co w przypadku rybich głów może nie wystarczyć).

Zawartość kosmetyczki Portosa jest dosyć skromna, ale wystarczająca. Na zdjęciu widzicie dwa produkty od marki Totobi – szampon i mydło ochronne. To jedyna naturalna marka kosmetyczna dla psów, jaką znalazłam. Poza tym, że produkty nie wywołują u Portosa nawet najmniejszego swędzenia, to dodatkowo ciężko jest nie rozpłynąć się na widok napisu na opakowaniu – "testowane na ludziach". 

5. Breeding.  

   If you decide for a pedigree dog (first, you can check out the profile GrosikdlaSpaniela whose main purpose is to search for homes for numerous spaniel-like dogs), I’d like to ask you for something – please scrutinise the place that breeds the dogs and choose only those that would take the time to check you as well. If the breeder is not interested in the future owners of his dogs, it means that he’s a bogus breeder. In order to become Portos’s owners, we had to write something similar to a covering letter, describe the conditions in which we live, take at least two trips to the place, and sign a very detailed agreement. Why am I mentioning it? As illegally operating places breed the greatest number of suffering dogs. Everyone who comes across such as practice of delivering the puppy to his future owner or has any concerns as to the legitimacy of a given place has the moral obligation to report it to the police. If you think that you may cause unnecessary trouble to the person whose beloved dog has given birth to a litter of puppies or who travelled half of Poland to bring you your dream dog, I should cool you out right away – unfortunately, the police reacts only in critical situations when all norms of humanitarian behaviour towards animals are being broken. If you come across such a place, you shouldn’t convince yourselves that by buying a puppy you're saving its life – you’re saving only that one, but in fact you are contributing to the suffering of hundreds of others.  

   It’s a fact that a puppy from a legal place won't ever be cheap, but if you are only led by its price (which is uncool in the first place), remember that careless and mass breeding of dogs will always have an impact on a dog’s health and generate greater costs in the future. Legal breeding places can be found on the website of the Polish Kennel Club.   

   Maybe you’re wondering why a pleasant lifestyle blog publishes a post that is an anti-advertisement of my own dog. And I really wouldn’t like to contribute to the fashion for a certain dog breed as it never has a happy ending for the dogs themselves (it’s enough to give the example of bulldogs that sacrificed their health for the price of popularity). Of course, Portos looks like the most well-behaving spaniel in the world in the blog photos, but usually, he requires a lot of time and attention. It sometimes happens that he’s really troublesome and, surely, he’s not a pretty toy that’s supposed to entertain the owner.  There are differences between dogs in terms of their character and needs, but all of them, without exceptions, need love and care. The decision about having a dog should be very well thought through. Each person should understand that it’s a great responsibility and that they should never ever leave their friends.

* * *

5. Hodowla.

   Jeśli zdecydujecie się na psa rasowego (wcześniej możecie sprawdzić profil GrosikdlaSpaniela, który szuka domów dla różnych spanielowatych psów) to mam do Was gorącą prośbę – zawsze sprawdźcie hodowlę, albo raczej wybierzcie tylko taką, która będzie chciała sprawdzić też Was. Jeśli hodowca nie interesuje się tym, do kogo trafi jego szczenię, to znaczy, że żaden z niego hodowca. Aby stać się właścicielami Portosa musieliśmy napisać coś w rodzaju listu motywacyjnego, opisać warunki w jakich mieszkamy, minimum dwa razy odwiedzić hodowlę i podpisać bardzo szczegółową umowę. Dlaczego o tym piszę? Bo najwięcej cierpiących zwierząt bierze się z nielegalnie prowadzonych pseudohodowli. Każdy kto spotkał się z procederem dowożenia szczeniaka do kupującego lub ma jakiekolwiek obawy co do legalności danej działalności ma moralny obowiązek zgłosić to zdarzenie na policje. Jeśli obawiacie się, że niepotrzebnie wpędzicie w kłopoty panią, której ukochana suczka się oszczeniła, albo miłego pana, który przejechał pół Polski, żeby przywieźć Wam wymarzonego pieska, to od razu Was uspokajam – niestety policja reaguje tylko w krytycznych sytuacjach, w których łamane są wszelkie normy humanitarnego traktowania zwierząt. Jeśli traficie kiedyś do takiego miejsca to nie wmawiajcie sobie, że kupując szczeniaka go ratujecie – tego jednego tak, ale w gruncie rzeczy przyczyniacie się do cierpienia setek innych.

   To prawda, że szczeniak z dobrej hodowli nigdy nie będzie tani, ale jeśli wybierając psa kierujecie się jego ceną (co moim zdaniem jest z założenia niefajne) to pamiętajcie, że nierozważne i masowe rozmnażanie zawsze odbije się na jego zdrowiu, a tym samym wygeneruje większe koszty w przyszłości. Sprawdzone hodowle zawsze znajdziecie na stronie Związku Kynologicznego w Polsce (ZKwP i nie inaczej ;)).

    Być może zastanawiacie się, dlaczego na miłym blogu lifestylowym publikuję tekst będący antyreklamą własnego psa. A ja naprawdę nie chciałabym przyczynić się do wykreowania mody na konkretną rasę, bo to dla zwierzaków zawsze źle się kończy (wystarczy podać przykład buldożków, które zapłaciły zdrowiem za swoją popularność). Owszem, Portos na blogowych zdjęciach wygląda, jak najgrzeczniejszy spaniel świata, ale na co dzień wymaga od nas naprawdę sporo czasu i uwagi, zdarza się, że bywa nieznośny i z całą pewnością nie jest ładną zabawką, która ma dostarczyć właścicielowi samych przyjemności.  Psy bardzo różnią się od siebie i mają różne wymagania, ale wszystkie, bez wyjątku, potrzebują miłości i opieki. Decyzja o posiadaniu psa powinna być bardzo dobrze przemyślana. Każdy człowiek powinien zrozumieć, że to wielka odpowiedzialność i nigdy przenigdy nie może opuszczać swojego przyjaciela.

* * *