FAQ – moje włosy, czyli ich pielęgnacja, rozjaśnianie i układanie.

  Today’s post includes answers to the most frequently asked questions concerning my hair. Admittedly, I was trying to answer them in the comments, but I am aware that most of you have more interesting things to do than browsing though thousands of digressions and comments under each post only to find out what type of hair dye I use. From now on, you can always go back to this post ;).

   For the greater part of my adult life, I’ve never opted for some drastic changes in my hairstyle. The last crazy move was cutting the bangs two years ago, and most of you hadn’t even noticed that. In case of hair, I’m a traditionalist – I don’t experiment with the length and the colour, and I approach all hairstylists with caution. In case of hair care, I’m more open to new products, but since my everyday schedule is very frantic, especially lately, I don’t take this topic too meticulously. Just as probably the majority of women, I ask my friends who have beautiful shock of hair about what they do to look like that, even though I am aware that they simply were born with a different type of hair from me and their solutions may bring no results in my case. The last thing is also a warning for you – even though something can work on my hair, it doesn’t mean that it will work on yours.

1. How often do you cut ends?

According to most of my friends – too rarely. Unfortunately, in my case, the least true rule is: “the more often I cut my hair, the quicker it grows” – I’d say that the more often I cut my hair, the shorter it is. I know that you’ll try to convince me that I’m wrong, but I really tested it. I had such a time in life during which I cut my ends every three months – after two years, my hair barely reached below my ears ;)). I really like my long hair that’s why I avoid hairdressers like the devil – I try to visit them no more often than once every six months.

2. Is there a hair salon in Tricity that you recommend?

You ask me this question really often – I find it under the posts, in private messages on Instagram, and even on my business e-mail. You need to take my word for it that I really don’t treat that piece of information as a state secret that I need to guard like NASA’s inventions – if I had a hairdresser that I could recommend, I would do that without a blink. The truth is that I’m one of those people who visit a hair salon spontaneously, during shopping at the mall. I just ask whether some of the ladies have a little bit of time to slightly (s-l-i-g-h-t-l-y) cut my ends and that’s it. I don’t write down names, I don’t make appointments with a particular specialist. However, if you find yourselves trapped, you can use Gosia’s recommendations (however, I’m not taking any responsibility – all prospective complaints should be addressed to her ;)). Gosia makes appointments with Ms. Oliwia working at D&D on Wajdeloty Street in Gdańsk.

3. What washing product do you use? Do you have one favourite shampoo?

I use a few shampoos in rotation. Twice a week I wash my hair with a blue shampoo to neutralise the yellow colour (I most often choose this because it’s cheap), once a week I use this shampoo (even though it’s not quite fully a shampoo), and on remaining days I choose a delicate cinnamon shampoo that my mom brought from Canada. When it comes to hair care, I always apply a no-rinse conditioner after washing. If I have time (that is once a month) I leave it for longer, wrap my head in a towel, go to fill in the dishwasher, change diapers, wash my teeth, and then I go back to the bathroom to rinse off the product. After rinsing the conditioner, I was using Gisou oil for a certain period of time. I was really pleased with the effects – unfortunately, some time ago it crashed on the tiles in my bathroom, and I just can’t get myself to order a new one.

* * * 

Dzisiejszy wpis, to mały zbiór odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania dotyczące moich włosów. Co prawda, starałam się na nie odpowiadać w komentarzach, ale zdaję sobie sprawę, że większość z Was ma ciekawsze rzeczy do roboty niż przeszukiwanie setek dygresji i uwag pod każdym wpisem, tylko po to, aby dowiedzieć się jakiej farby do włosów używam. Teraz wszystko będziecie mogły znaleźć w tym artykule :). 

Przez większą część dorosłego życia nie decydowałam się na drastyczne zmiany fryzury. Ostatnim szaleństwem (żeby nie powiedzieć „puszczeniem wszelkich hamulców” ;)) było ścięcie grzywki dwa lata temu, której większość z Was nawet nie zauważyła. W przypadku włosów jestem tradycjonalistką – nie eksperymentuję z długością ani kolorem, a do fryzjerów podchodzę z nieufnością. W przypadku pielęgnacji jestem bardziej otwarta na nowości, ale ponieważ mój codzienny grafik jest mocno napięty, zwłaszcza w ostatnim czasie, to nie podchodzę do tego tematu z jakąś szczególną pieczołowitością. Tak jak chyba większość kobiet, podpytuję koleżanki, które mogą poszczycić się piękną bujną czupryną, o to, co robią, aby tak wyglądać, chociaż podświadomie wiem, że pewnie urodziły się z innym typem włosów niż ja i ich sposoby mogą się u mnie nie sprawdzić. 

Ta ostatnia uwaga, to również przestroga dla Was – to że coś sprawdza się na moich włosach, nie musi oznaczać, że sprawdzi się u Was. 

1. Jak często podcinasz końcówki?

Według większości moich koleżanek – za rzadko. Niestety, w moim przypadku kompletnie nie sprawdza się zasada: „im częściej podcinam włosy, tym szybciej rosną” – ja powiedziałabym raczej, że im częściej je podcinam tym są krótsze. Wiem, że będziecie mnie przekonywać, że nie mam racji, ale naprawdę to sprawdziłam. Miałam taki czas w życiu, w którym co trzy miesiące podcinałam same końcówki – po dwóch latach włosy sięgały mi ledwo za uszy ;)). Bardzo lubię swoje długie włosy więc unikam fryzjerów, jak ognia – staram się nie odwiedzać ich częściej niż raz na pół roku.

2. Czy polecasz jakiegoś fryzjera w Trójmieście?

To pytanie zadajecie mi naprawdę często – znajduję je tutaj pod wpisami, w prywatnych wiadomościach na Instagramie, a nawet na mojej służbowej skrzynce pocztowej. Musicie uwierzyć mi na słowo, że naprawdę nie traktuję tej informacji jako wielkiej tajemnicy, której muszę strzec niczym wynalazków NASA – gdybym miała fryzjera, którego mogłabym polecić, to zrobiłabym to bez mrugnięcia okiem. Prawda wygląda tak, że jestem jedną z tych osób, które do salonu trafiają spontanicznie, w trakcie zakupów w galerii handlowej. Pytam po prostu, czy w tym momencie któraś z pań ma czas aby minimalnie (m-i-n-i-m-a-l-n-i-e) podciąć końcówki i tyle. Nie zapisuję imion, ani nie umawiam się telefonicznie do konkretnej osoby. Jeśli jednak będziecie kiedyś w potrzasku, to możecie skorzystać z polecenia Gosi (nie biorę jednak za nie odpowiedzialności – wszystkie ewentualne skargi musicie kierować do niej ;)). Gosia chodzi do pani Oliwii z salonu D&D na Wajdeloty w Gdańsku. 

3. Czego używasz do mycia włosów? Czy masz jeden ulubiony szampon?

Używam kilku szamponów na zmianę. Dwa razy w tygodniu myję głowę niebieskim szamponem, który ma neutralizować żółty kolor (najczęściej wybieram ten bo jest tani), raz w tygodniu używam tego szamponu (chociaż to chyba nie jest do końca szampon), a w pozostałe dni wybieram delikatny szampon o zapachu cynamonowym, który moja mama przywiozła mi z Kanady. 

Jeśli chodzi o pielęgnację, to po myciu zawsze nakładam na włosy odżywkę do spłukiwania. Jeśli mam czas (czyli raz na miesiąc) zostawiam ją na dłużej, owijam głowę ręcznikiem, idę zapakować zmywarkę, przewinąć maleństwo, umyć zęby i dopiero wtedy wracam do łazienki, aby zmyć produkt. Po spłukaniu odżywki przez pewien czas nakładałam na włosy olejek Gisou. Byłam z niego bardzo zadowolona – niestety, jakiś czas temu roztrzaskał się o kafelki w mojej łazience, a jakoś nie potrafię się zebrać, aby znów go zamówić. 

Opakowanie kosmetyku oczywiście nie jest dla mnie priorytetem, ale fajnie, że można znaleźć produkty które spełniają wszystkie ważne kryteria, czyli po pierwsze – działa, po drugie – nie ma w swoim składzie zbyt wielu sztucznych substancji i po trzecie – ładnie wygląda na półce w łazience. Odżywkę do włosów Lavender & Avocado Intensive Conditioner marki John Masters Organics z pewnością mogę zaliczyć do tej grupy. Marka specjalizuje się w produkcji organicznych i naturalnych produktów do pielęgnacji ciała i włosów.

Mam dla Was 20% zniżki na zakupy kosmetyków John Masters Organics w sklepie internetowym topestetic.pl. Wystarczy, że przy zamówieniu na stronie sklepu wpiszecie: JOHNMAJ kod ważny jest do 31 maja (promocje nie łączą się). Pamiętajcie, że na topestetic.pl możecie skorzystać z bezpłatnej porady kosmetologa, który poleci najlepszy produkt dla Waszej skóry, a wysyłka jest zawsze darmowa.

4. Do you have any hair care rituals?

When I was a child, I loved fairy tales about princesses with hair reaching their waist who, waiting for a knight, would spend all evenings on brushing their golden locks. I don’t have hair reaching my waist, and I’d rather spend my evenings on watching Netflix, but I treat the ritual of brushing pretty seriously. I won’t go to bed without combing my hair beforehand. I start with the ends – only when they are nicely separated, I proceed to the roots of my hair – I always do it very delicately and whenever I come across the slightest resistance of the brush, I separate the entangled locks with my fingers. I repeat the ritual in the morning – before I shower.

For the night, I create a loose bun, but I never use a regular hair band – taking it off would break half of my ends. The silken ones are much better – invest in at least one, and you’ll see yourself the difference in the state of your hair.

* * *

4. Masz jakieś pielęgnacyjne rytuały?

W dzieciństwie kochałam baśnie o królewnach z włosami do pasa, które czekając na rycerza, spędzały całe wieczory na czesaniu swoich złotych pukli. Ja nie mam włosów do pasa, a wieczory wolę spędzać na oglądaniu Netflixa, ale sam rytuał czesania traktuję poważnie. Nie położę się do łóżka jeśli wcześniej dokładnie nie wyczeszę włosów. Zaczynam od końcówek – dopiero gdy są już dobrze rozczesane to zabieram się za szczotkowanie włosów u nasady – robię to zawsze bardzo delikatnie, jeśli napotykam najmniejszy opór szczotki to, zamiast nią szarpać, rozdzielam palcami splątane kosmyki. Tak samo postepuję rano – jeszcze przed prysznicem. 

Na noc związuję włosy w luźny kok, ale nigdy nie używam do tego zwykłej gumki – samo jej ściąganie połamałoby mi połowę końcówek. Te jedwabne naprawdę lepiej zdadzą egzamin – zainwestujcie chociaż w jedną, a same przekonacie się jak delikatnie potraktują Wasze włosy. 

Moje gumki są ze sklepu MOYE. Marzy mi się jeszcze ten model w czarnej wersji, który nadawałby się nawet do eleganckich strojów. 

5. How do you style your hair on a daily basis?

First, I use a spray protecting hair against hot air and, simultaneously, adding it volume (I’m recommending it in this post). Then, I put my head down and blow dry it while brushing with a thick brush (Tangle Teezer). When my hair is already dry, I use natural bristle brush to brush through the ends while directing a stream of hot air at them. To finish off, I part my hair in the middle and I’m ready to go.

6. Do you style your hair before taking photos differently than usually?

Very rarely. In most photos, you can see me in straight hair (here and here) and that’s what I look like on a daily basis. I sometimes curl my hair with a thick curler (you can see the effect in this post).

* * *

5. Jak układasz włosy na co dzień?

Najpierw stosuję spray chroniący włosy przed gorącym powietrzem i jednocześnie nadający im objętości (polecałam go w tym wpisie). Następnie spuszczam głowę w dół i suszę je czesząc jednocześnie gęstą szczotką (Tangle Teezer). Gdy włosy są już suche, sięgam po szczotkę z włosa i nadal trzymając głowę w dole wyczesuję same końcówki jednocześnie kierując na nie strumień ciepłego powietrza. Na koniec robię przedziałek na środku głowy i gotowe. 

6. Czy przed zdjęciami układasz włosy inaczej niż na co dzień?

Bardzo rzadko. Na większości zdjęć widzicie mnie w prostych włosach (tu i tu) i tak właśnie wyglądają po standardowym wysuszeniu. Czasem nakręcam włosy na grubą lokówkę (efekt zobaczycie w tym wpisie). 

7. What do you do to make your hair gain volume?

Apart from applying a spray that I mentioned in point five? If I’d like my hair to get some volume at the roots, I use wide curlers after drying my hair (it’s enough to use them on a few layers at the top). A very strong effect is attained by a hair foam that you can see in the photo below (Body Builder by Kevin Murphy).

I also use one more trick – every few months, I cut my hair thin with special scissors (around 4 cm from the roots of my hair). The shorter parts of my hair stick out from my head and, owing to that, they make the whole hairstyle increase in volume (of course, I treat only a small section of my hair with this particular treatment).

* * *

7. Co robisz, aby włosy były puszyste?

Poza spray'em, o którym pisałam w punkcie piątym? Jeśli zależy mi na uniesieniu włosów u nasady, to po suszeniu nakładam na włosy szerokie rzepowe wałki (wystarczy użyć kilku na wierzchnich partiach). Bardzo mocny efekt daje też pianka, którą pokazuję ja zdjęciu poniżej (Body Builder od Kevin Murphy). 

Stosuję jeszcze jeden patent – co kilka miesięcy przerzedzam włosy (mniej więcej 4 centymetry od nasady) nożyczkami z ząbkami. Te krótsze włosy bardziej odstają od głowy i dzięki temu unoszą odrobinę całą fryzruę (oczywiście przerzedzam tylko niewielką ilość włosów!). 

8. How to you highlight your hair?

I very much hope that you’ll understand my slight resistance towards filming the whole process. I’m not that keen on presenting myself to the world with hair dye on because this treatment is equally intimate in my opinion as hair removal or face cleansing – obviously, I do that, but it doesn’t mean that I want everyone to see me during the activity ;). Nevertheless, I’ll try to describe it as meticulously as possible. After preparing the hair dye and putting on gloves, I pin up 3/4 of my hair at the top of my head, I leave only the bottom layer (similarly as hairdressers do when they are beginning the dying process). I take very thin streaks of hair (if I were to determine their thickness, they wouldn’t even have half a centimetre), I apply a minimal amount of hair dye from the roots to the ends (I pay attention to rubbing the dye into the streak in order to get rid of the excess). If I were to determine the mathematical proportion, I’d say that I apply the hair dye maximally to 1/4 of my hair (on one “tier” I make maximally 6 thin streaks). Then, I proceed to the higher parts of my hair. I keep the dye on for around 5 minutes less than what the instructions tell me.

REMEMBER! My natural colour is probably one shade darker in comparison to what I’ve got on my head at the moment (here you can see my natural colour). In fact, a large portion of my hair is not covered with hair dye at all – the natural colour is intertwining with the highlighted streaks. Therefore, I don’t recommend my technique for diametrical changes.

9. Have you ever highlighted your hair at a hair salon?

Yes. I decided to do that on two occasions and I’ll never make that mistake again. Each time, the hairdresser wasn’t able to understand (or didn’t want to do that) what was my idea about the highlights. I didn’t approve of the effect and on the following day, I was searching for some help at any other hair salon that would take up the challenge to make my hair darker. This experience reassured me that applying hair dye to the whole hair is not a good idea and will never look natural. On the second occasion, I went to someone else, of course, yet still I wasn't satisfied – the highlights were made with too much precision and there were too many of them.

Besides, making highlights in your own bathroom takes you around 40 minutes. Taking into consideration the three hours of sitting on the chair, adjusting your schedule to another person’s, and paying three hundred zlotys, I’d rather stick to my completely unprofessional way of applying the dye.

10. What hair dye do you use?

I don’t have a favourite brand nor a favourite colour. I choose the dye intuitively when I do my shopping at the drug store. Last time, I bought this, but before that I chose that and that. One package of hair dye is enough for me, considering the length of my hair, for three applications.

If, in your opinion, I didn't answer all of the questions and you have some more, I’m waiting for your comments (as always). Let me know if there is any new topic that could be prepared in the same form of FAQ :).

* * *

8. W jaki sposób rozjaśniasz włosy?

Mam ogromną nadzieję, że zrozumiecie mój mały opór w nakręceniu na ten temat filmu. Nie bardzo mam ochotę pokazywać się światu w farbie do włosów, bo dla mnie ten zabieg jest równie intymny, jak depilacja czy oczyszczanie twarzy – wiadomo, że to robię, ale to nie znaczy, że chcę, aby wszyscy mnie w trakcie tej czynności widzieli ;). Postaram się to jednak opisać jak najbardziej precyzyjnie. Po przygotowaniu farby i włożeniu rękawiczek, spinam 3/4 włosów na górze głowy spinką, zostawiają jedynie dolną warstwę (dokładnie tak samo, jak robią to fryzjerzy, gdy zabierają się za farbowanie). Wybieram palcami bardzo wąskie pasma włosów (gdybym miała określić ich grubość to nie miałyby nawet pół centymetra) i nakładam minimalną ilość farby od nasady do końca (bardzo dokładnie rozcieram farbę na paśmie, tak aby usunąć cały jej nadmiar). Gdybym miała określić proporcję kierując się matematyczną precyzją, to powiedziałabym, że farbę nakładam maksymalnie na jedną czwartą włosów (na jednym "piętrze" robię maksymalnie 6 cienkich pasemek). Następnie przechodzę do kolejnej, wyższej partii włosów. Farbę trzymam zawsze pięć minut krócej niż zaleca producent. 

UWAGA! Mój naturalny kolor jest może o ton ciemniejszy niż ten, który mam obecnie (tutaj możecie zobaczyć mój naturalny kolor). W rzeczywistości sporo moich włosów w ogóle nie jest pokryte farbą – naturalny kolor przenika się z tym rozjaśnionym. Nie radzę więc używać mojego sposobu do diametralnych zmian.

9. Czy kiedykolwiek rozjaśniałaś włosy u fryzjera?

Tak. Zdecydowałam się na to dwa razy w życiu i już nigdy nie popełnię tego błędu. Za pierwszym razem fryzjer zupełnie nie zrozumiał (albo nie chciał zrozumieć) co miałam na myśli, mówiąc o bardzo delikatnych refleksach. Efekt tego eksperymentu nie spotkał się z moją akceptacją i na drugi dzień szukałam ratunku u kogokolwiek, kto podjąłby się przyciemnienia moich włosów. To doświadczenie jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że nakładanie farby na całe włosy nie jest dobrym pomysłem i zawsze będzie wyglądało nienaturalnie. Za drugim razem poszłam już oczywiście do kogoś innego, ale i tak nie byłam zadowolona – refleksy zostały wykonane ze zbyt dużą precyzją, no i było ich zbyt wiele. 

Poza tym, rozjaśnianie we własnej łazience trwa łącznie może z 40 minut. Jeśli porównam to z trzema godzinami siedzenia na fotelu, dostosowaniem grafiku do innej osoby i jeszcze wyciągnięcia z portfela trzystu złotych, to wolę zostać przy moim kompletnie nieprofesjonalnym podejściu do włosów. 

10. Jakiej farby do włosów używasz?

Nie mam ani ulubionej marki, ani ulubionego koloru. Farbę wybieram "na czuja" przy okazji zakupów w drogerii. Ostatnio wybrałam , ale wcześniej używałam też i . Jedno opakowanie farby, przy moich długich włosach, starcza mi na trzy farbowania. 

* * *

   Jeśli nie wyczerpałam Waszym zdaniem tematu i chciałybyście podpytać o coś jeszcze, to (tak jak zawsze) czekam na Wasze komentarze. Dajcie też znać czy istnieje jakiś temat, któremu mogłabym poświęcić kolejny wpis z cyklu FAQ :). 

scarf / apaszka – NAKD // shirt / koszula – Seaside Tones // trousers & earrings / spodnie i kolczyki – Mango

 

Look of The Day- czy można nosić garnitur i nie wyglądać jak wszyscy inni?

jacket & t-shirt / marynarka i top – NA-KD

black trousers with belt / czarne spodnie z paskiem – Zara 

basket / koszyk – RobotyRęczne

shoes / buty – CHANEL

   My relationship with women’s suits can be described as “complicated”. First and foremost, I love this part of wardrobe when I see it on another girl, but when I’m supposed to wear it myself, I can’t get rid of the feeling that I’m having a job interview soon. Last year, I came around to this model, and I slowly started to understand why it’s such a great solution for women who want to look elegant and, at the same time, casual. A women’s suit can be considerably more comfortable from a dress – you don’t have to be an owner of ideal legs to pair it with flat shoes, and it’s ideal for changing weather conditions (which has been a common phenomenon in Tricity lately).   

    A suit is a quintessence of formal outfit, but owing to appropriate accessories, it will also be perfect for freelancers, absorbed students, entrepreneurs with a child under their arm (that’s me), or even a housewife who also has the right to sometimes feel like on Wall Street. Loafers and moccasins will be equally good as my block-heel pumps (or even better). In order to break the classic approach, I added two casual items – a T-shirt with graphics and a basket that is able to store plenty of things. If you can’t pursue such variations owing to a demanding dress code, play with the form and texture of the blazer. The close-fitting cigarette trousers can be paired with an oversize double-breasted box-cut blazer, or you can invest in a leather vintage belt. Search for fabrics with untypical texture, slightly shiny, or with an addition of linen. Even such kerchief in your hair will slightly break the office routine.   

   If you like my blazer and blouse, I’ve got a discount code on all non-discounted products at NA-KD – use the code “MLEKTxx15” to get a 15% discount.

* * * 

   Moją relację z garniturami mogłabym opisać jako "skomplikowaną". Przede wszystkim uwielbiam tę część garderoby wtedy, gdy widzę ją na kimś innym, a kiedy sama mam włożyć garnitur nie mogę pozbyć się wrażenia, że czeka mnie zaraz rozmowa rekrutacyjna. W zeszłym roku przekonałam się do tego modelu i powoli zaczęłam rozumieć, dlaczego to takie świetne rozwiązanie dla kobiet, które chcą wyglądać elegancko, a jednocześnie czuć się swobodnie. Garnitur może być bowiem znacznie wygodniejszy od sukienki – nie trzeba mieć idealnych nóg, aby nosić do niego płaskie buty, no i lepiej sprawdzi się w przypadku zmiennych warunków atmosferycznych (a tego ostatnio w Trójmieście nie brakuje). 

   Garnitur to kwintesencja formalnego stroju, ale dzięki odpowiednim dodatkom sprawdzi się również dla przedstawicielki wolnego zawodu, zabieganej studentki, przedsiębiorczyni z dzieckiem pod pachą (to ja), a nawet gospodyni domowej, która przecież też ma prawo od czasu do czasu poczuć się jak na Wall Street. Loaffersy i mokasyny sprawdzą się równie dobrze, co moje pantofle na niskim kwadratowym obcasie (a może nawet lepiej). Aby przełamać sztampę dodałam dwie, zupełnie nieformalne rzeczy – t-shirt z grafiką i koszyk, do którego zmieszczę całkiem sporo rzeczy. Jeśli w związku z wymagającym "dresscodem" nie możecie pozwolić sobie na takie wariacje, to pobawcie się formą i strukturą marynarki. Do dopasowanych cygaretek wybierzcie oversizową marynarkę bez wciącia w talii z dwoma rzędami guzików, zainwestujcie w skórzany pasek w stylu "retro", szukajcie materiałów o nietypowej strukturze, z delikatnym połyskiem, albo domieszką lnu. Nawet taka chustka we włosach przełamie odrobinę biurową rutynę. 

   Jeśli podobaja Wam się moja marynarka i bluzka to mam dla Was kod rabatowy na cały nieprzeceniony asortyment w sklepie NA-KD – użyjcie kodu MLEKTxx15 aby otrzymać 15% rabatu.

Look of The Day

shoes / buty – Vagabond on eobuwie.pl

dress / sukienka – MLE Collection (wkrótce dostępna)

gray cashmere sweater / szary kaszmirowy sweter – H&M

basket / jasny koszyk ze skórzanymi uchwytami – Heidi Hawaii

picnic basket / piknikowy kosz – no name

   Trójmiasto zazieleniło się aż miło, wróciłam więc do starych polnych ścieżek, które na nowo trzeba wydeptać. W zeszłym tygodniu padło wiele pytań o trampki, które widzicie dziś na zdjęciach. Podaję więc do nich dokładny link. Na sukienkę musicie jeszcze chwilę poczekać, ale zapewniam Was, że warto – ja z pewnością będę ją często nosić w nadchodzących miesiącach. Miłej niedzieli!

 

 

Bruksela, czyli psy i jeden kot.

   While uploading the photos from my trip to my laptop, I noticed a few of them featuring Brussels pets. In the Belgian capital, I often came across happy dogs. I especially liked the lovely Sussex spaniel that I met in a park near the Square of Petit Sablon. He reminded me of Portos because he wasn’t to obedient and he beslubbered my trousers when I was scratching him behind his ear.

* * *

   Zgrywając na komputer zdjęcia z wyjazdu, wyłapałam kilka tych, na których uwieczniłam brukselskie czworonogi. W stolicy Belgii często napotykałam na swojej drodze szczęśliwe psiaki. Do gustu przypadł mi szczególnie uroczy Sussex spaniel w parku niedaleko placu Sablon. Przypominał mi Portosa, bo nie bardzo słuchał swojego pana i obślinił mi spodnie, gdy drapałam go za uchem. 

* * *

Look of The Day – day to night in Brussels

gold earrings / złote kolczyki – YES

beige suit and white top / beżowy garnitur i biały top – MLE Collection

black top / czarny top – MLE Collection (ale dostępny od przyszłego tygodnia)

brown leather bag / brązowa duża torebka – Theory 

bag & shoes / buty i torebka – CHANEL 

 

   I was really able to rest during the May Holiday. Those of you who are following my Instagram know that I’ve spent the last few days in Brussels, even though we had been mostly planning on lazing (fledging parents surely know that it’s really nice to visit the grandparents of your toddler for longer), we were still able to see a few new places. I thought I knew Brussels like the back of my hand, but I was so wrong (please see my guide around Brussels with tons of photos). We discovered many places with wonderful street food we had had no idea existed, Royal Garden in Laeken, which Queen Mathilde opens only for three weeks in a year, or small parks, where children and groomed dogs play from morning until evening.  

   Going back to the crux of the matter – as you can guess we had to find some place in the suitcase for clothes belonging to our new fellow traveller, so there was less space for my things. I treated the light beige suit as a universal outfit which, owing to the accessories, changes its whole character. I know that shorts are unavailable right now, that’s why you should definitely use the “back in stock notification” on the product page as we are expecting a supply next week.

* * *

   W majówkę udało mi się wypocząć jak nigdy. Ci z Was, którzy śledzą mój Instagram wiedzą już, że ostatnie kilka dni spędziłam w Brukseli i chociaż w planie mieliśmy głównie leniuchowanie (świeżo upieczeni rodzice na pewno wiedzą, jak miło jest odwiedzić na dłużej dziadków swojej pociechy), to udało nam się też zobaczyć kilka nowych miejsc. Myślałam, że Brukselę znam już jak własną kieszeń, ale bardzo się myliłam (odsyłam Was do mojego przewodnika po tym mieście z mnóstwem zdjęć). Odkryliśmy nieznane nam dotąd rynki z wspaniałym streetfoodowym jedzeniem, Królewskie Ogrody w Laeken, które Królowa Matylda otwiera tylko na trzy tygodnie w roku czy małe parki, gdzie dzieci i wypielęgnowane psy bawią się od rana do nocy.

   A wracając do meritum – jak się domyślacie, w walizce musieliśmy wygospodarować miejsce dla nowego towarzysza podróży, więc dla mnie zostało tej przestrzeni trochę mniej. Jasnobeżowy garnitur potraktowałam więc jako strój uniwersalny, który dzięki dodatkom zmienia całkowicie swój charakter. Wiem, że szorty są w tym momencie niedostępne, dlatego koniecznie użyjcie opcji „powiadom o dostępności” na stronie produktu, bo w przyszłym tygodniu spodziewamy się dostawy.

 

 

Last Month

The May Holiday atmosphere has been haunting me for a week now. I’ve been looking forward to the days when we can be all together so much – from the morning to the evening. Thus, I bid farewell to April with a smiling face, even though it’s hard for me to believe that it has passed so fast. Check out my photo summary from the last weeks – please promise me that after reading this post, you’ll close your laptops and put away your mobile phones. Let’s embrace this moment of respite.

* * *

Majówkowy nastrój ciągnął się za mną już od tygodnia. Bardzo wyczekiwałam tych wolnych dni, kiedy będziemy mogli być wszyscy razem – od rana do wieczora. Żegnam więc kwiecień z uśmiechem, choć trudno mi uwierzyć, że tak szybko minął. Zapraszam na fotorelację z ostatnich tygodni – obiecajcie mi tylko, że po przeczytaniu wpisu zamkniecie laptopy i odłożycie telefony. Cieszmy się tą chwilą oddechu!

1. Mazurki, beza,makowiec czyli wielkanocne resztki – wszystkie dla nas! // 2. Pamiętacie wpis o sprzątaniu? Jeśli nie macie planów na majówkę, będzie padało, grzmiało, a za oknem będzie sześć stopni, to zajrzyjcie tutaj. Być może ten wpis zmotywuje Was do porządków. // 3. Pierwsze porządki w ogrodzie, i sadzenie.  // 4. Widok na Wrzeszcz.  // Tak było na początku kwietnia…A tak pod koniec!Kolejne resztkowe danie. Przepis na ten makaron z karczochami, który na drugi dzień smakuje jeszcze lepiej, znajdziecie tutajPierwsza wyprawa do restauracji w nowym składzie. Mimo małych perturbacji, zaliczamy ją do tych udanych :). Ta knajpa to Ping Pong i warto do niej zajrzeć jeśli będziecie w Gdańsku :).  To zdjęcie nie ma walorów estetycznych, ale chciałam Wam pokazać co miałam na myśli pisząc o wietrzeniu poduch i dywanów w tym wpisie. A jeśli Szukacie jakiś oryginalnych mebli czy akcesoriów do domu to wiem gdzie możecie je znaleźć. Już w tym miesiącu odbędą się targi Warsaw Gift&Deco Show, na które bardzo chciałabym się wybrać (24-26 maja). W jednym miejscu znajdą się najciekawsze ekologiczne marki kosmetyczne i odzieżowe, stoiska z organiczną żywnością, stylowe wyposażenie wnętrz i wiele wiele innych ciekawych rzeczy. Ponadto wydarzenie przypada akurat w Dniu Mamy – może to fajny pomysł, aby wybrać się tam wspólnie? Wianek wielkanocny z źdźbłami trawy, piórkami i skorupkami jajek – własnoręcznie zrobiony w trakcie warsztatów zorganizowanych przez pracownie florystyczną "Narcyz". 1. Wracam do domu z nową ozdobą. // 2. Takie soboty lubię najbardziej. // 3. To pierwszy raz, kiedy w wazonie wylądowały kwiaty z mojego ogrodu. // 4. Sezon na szparagi rozpoczęty. //Niestety nie umiem rozbroić granatu tak, aby nie ochlapać całej kuchni sokiem. Mimo tego – uwielbiam!1. Chociaż uschnięte to nadal piękne. // 2. Prawie jak na "Wall Street".  // 3. Takie donice znajdziecie w Narcyzie – proste, ceramiczne, minimalistyczne.  // 4. Połączenie lilii i białej marynarki nie zawsze dobrze się kończy…   //W kwietniu nie mogło zabraknąć spacerów po lesie. Jedyny minus to kleszcze, które już się obudziły. Ponieważ obroże i wyciskane na kark specyfiki nie bardzo sprawdzają się u Portosa, to zdecydowaliśmy się w końcu na tebletki. Mam nadzieję, że będą skuteczne, bo zwierzęta również narażone są na groźne choroby przenoszone przez te nieznośne pajęczaki. A Wy jakie macie spoosby, aby się przed nimi chronić? Portosan również znalazł zajączka (tylko nie myślcie, że to pozostałości po nim). Nie udało mu się, co prawda zjeść całej kości, ale i tak mieliśmy go z głowy na parę godzin. 
Chociaż ciężko jest mi zacząć dzień bez kawy, to herbatę piję zdecydowanie częściej. Teraz wybieram te owocowe lub rumiankowe, ale w szufladzie mam też zawsze kilka torebek dobrej czarnej herbaty – dla mojej mamy, która jest jej prawdziwym amatorem. Jeśli Wy też cenicie sobie jakość to musicie poznać Newbyteas. Zestaw Crown Assortment Tisanes zawiera sześć rodzajów naparów w saszetkach – Chamomile (rumiamek), Peppermint, Rooibos Orange, Rosehip & Hibiscus, Summer Berries i Verbena. Wszystkie zamknięte w pięknym i eleganckim opakowaniu.Pamiętacie to zdjęcie z ostatniego wpisu "Last Month"? Ucieszyłam się bardzo gdy zgłosiła się do mnie Pani z firmy "Little Vintage" i zaproponowała…… prawie identyczny komplecik. Little Vintage to marka stworzona przez młodą mamę – Anię. Inspiracją dla jej kolekcji były właśnie rodzinne historie i stare zdjęcia. Na stronie znajdziecie nie tylko takie piękne rompery, ale też wiele innych pięknych ubranek, idealnych na przykład na prezent. 

Natura to najzdolniejsza malarka.

Tę książkę pokazywałam Wam już na Instastory, ale historia tak mnie wciągnęła, że musiałam się nią podzielić też tutaj. "Mam na imię jutro" autorstwa Damiana Dibbena, jest czymś w rodzaju kryminału, w którym głównym bohaterem jest pies. Będą łzy, napięcie i radość – na majówkową podróż jak znalazł!Tak się jakoś złożyło, że w kwietniu wiele bliskich mi osób obchodzi swoje urodziny. Na dodatek są to te osobniki, które nie bardzo potrafią sprecyzować, co chciałyby dostać w prezencie, bo do rzeczy materialnych nie przywiązują większej wagi. Dobrym pomysłem zawsze jest spotkanie, tort i kilka godzin wspólnie spędzonych. Miłe wspomnienia to najcenniejsza rzecz, jaką można podarować. A jeśli uważacie, że przyjęcie to za mało, koniecznie zajrzyjcie do serwisu prezentmarzen.com – można tam zarezerwować takie atrakcje, jak skok na bungee, rajd sportowym samochodem czy lot paralotnią (ja wybrałam to ostatnie i mogę gorąco polecić). Może zawsze chcieliście spróbować sportów ekstremalnych albo macie kogoś kto marzy o locie balonem?1. Chwila dla mnie. // 2. Uwielbiam ten moment w roku, gdy w około nie jest jeszcze zielono, ale drzewa owocowe obsypane są kwiatami. // 3. Gotowe na wesele! 4. Eustomy i piwonie. //

Ostatni "Look of The Day" wywołał na blogu małe poruszenie i od razu wskoczył na pierwsze miejsce najpopularniejszych wpisów miesiąca. Tym razem musiałam poprosić kochaną Anię z bloga mammamija.pl aby stanęła za aparatem (Ania jest też założycielką firmy seasidetones), bo mąż bujał wózek, moja mama w Brukseli, a Gosia i Asia pełniły rolę modelek :). Na szczęście na Anię zawsze można liczyć. Kto pierwszy ten lepszy! Wszystkie weselne modele są już na stronie sklepu MLE Collection. Śpieszcie się, bo sztuk zostało niewiele! 

Na koniec mam dla Was popcorn na drzewie ;). Życzę Wam cudownej majówki i przesyłam pozdrowienia… ze słonecznej Brukseli!