Rozpoczynamy sezon Hygge!

   When two years ago, I was writing this article for you, I knew that "hygge ideology" would stay with me for longer. In fact, it had been with me for a long time but previously I hadn't been able to name that mood that had accompanied me so often. As "hygge" is, in fact, a mood, atmosphere, state of mind. Not the material things that we surround ourselves with. Some of us can easily conjure this feeling, others, however, have to put some effort into it, but if they have the opportunity to bake pumpkin cake with the background of Nora Jones's or Michael Bubble's songs and there is a rainy weather outside, they will surely understand what I mean. This Danish key to happiness often magically changes simple activities into a quintessence of peace, happiness, and safety. Slightly like Christmas but on a daily basis. October and first cooler evenings are the best moment to start learning "hygge" at its main headquarters – our house. 

1. Clothes  

"Hygge" is mostly a casual ambiance; therefore, you are rightly associating this word with woollen thick sweaters, leggings, and bathrobes. All of that is to feel like the protagonists of a coffee advertisement – when you can hear Whitney Houston's "One Moment in Time" in the background, the sofa is the size of your living room, and the steaming cup of coffee is almost searing our skin through the TV screen. You think that it's unnecessary? I think that by coming back home and replacing our daily formal set of clothes with something soft, comfortable, and nice we instantly brush off half of the worries connected with our work. That's a good and pleasant ritual. I don't have the slightest problem with sweaters this year as I made all the effort to make those from MLE Collection look as if they were knitted by grandmother's hands. The one that you are asking about (cream sweater that I've got in grey today) will be available in the store already on Friday.

* * *

   Gdy dwa lata temu pisałam dla Was ten artykuł, wiedziałam już, że „ideologia hygge” zostanie ze mną na dłużej. Właściwie była ze mną od dawna, ale wcześniej nie potrafiłam nazwać tego nastroju, który tak często mi towarzyszył. Bo ”hygge” to w rzeczy samej nastrój, atmosfera, stan umysłu, a nie przedmioty, którymi się otaczamy. Części z nas łatwo jest przywołać to uczucie, inni muszą się trochę natrudzić, ale jeśli dane im będzie piec dyniowe ciasto w towarzystwie utworów Nory Jones albo Michaela Bubble, a za oknem będzie w tym czasie padał deszcz, to pewnie zrozumieją o co tyle zamieszania. Ten duński klucz do szczęścia w magiczny sposób zmienia zwykłe czynności w kwintesencję spokoju, radości i poczucia bezpieczeństwa. Trochę jak Święta Bożego Narodzenia na co dzień. Październik i pierwsze chłodne wieczory to najlepszy moment aby zacząć uczyć się „hygge” w jego głównej siedzibie – naszym domu.  

1. Ubrania

   „Hygge” to przede wszystkim nieformalna atmosfera, dlatego słusznie kojarzycie to słowo z wełnianymi grubymi swetrami, legginsami i szlafrokami. Chodzi o to, aby poczuć się w swoim stroju, jak bohaterowie reklamy kawy – kiedy w tle leci hit Whitney Houston "One moment in time", kanapa jest wielkości mojego salonu, a dymiący kubek kawy prawie parzy nas przez telewizor. Myślicie, że to niepotrzebne? Ja uważam, że wracając do domu i zmieniając nasz dzienny formalny zestaw na coś miękkiego, wygodnego i ładnego, od razu zrzucamy z siebie połowę trosk związanych z pracą. To dobry i przyjemny rytuał. Ja nie mam w tym roku najmniejszego problemu ze swetrami, bo postarałam się, aby te z kolekcji MLE Collection wyglądały tak, jakby zrobiła nam je babcia na drutach. Ten, o który pytacie najczęściej (kremowy sweter, który mam dziś na sobie w wersji szarej) wejdzie do sprzedaży już w ten piątek. 

Sweter z pomponikami został wykonany z wyjątkowo miękkiej wełny i jest kolejnym elementem naszej kolekcji premium (wejdzie do sprzedaży na początku listopada). Sweter, który widzicie pod nim jest melanżowy i zostało nam jeszcze kilka sztuk z tego modelu. Wszystkie dostępne teraz swetry możecie obejrzeć tutaj

2. Home-made baked goods.  

   I think that if "hygge" was a person, it would be probably Julia Child – the famous female chef and the author of cookbooks, an avid fan of butter and preparing delicacies with a smile on her face. It isn't about the effect (even though it's very important), but about showing that we are generous for ourselves and for others when it comes to good things and that we are able to put some effort into giving our nearest and dearest some joy. Cakes and cookies are definitely the most "hygge" sweets that I can imagine. Mostly because the best ones are these home-made prepared by ourselves. Besides, it isn't an excessively extravagant dessert. Cookies are "hygge". Fois gras not so much. To avoid being groundless and encouraging you to do something that will consume your times, I'm sharing a recipe for oat cookies with chocolate. It is straight forward simple and the effect is really worth the sin (I'm providing you with a gluten-free option, but you don't have to avoid it all together, just replace gluten-free flour and rolled oats with a regular oat version).  

   It's important that the dark chocolate is of good quality as it is supposed to highlight the taste of sweet cookies (milk and white chocolate tend to melt and combine with the dough and then they’re not that discernible). I chose the one from AmEdei, as it also had almonds. Another asset of these chocolates is the fact that if we change our mind at the last minute, we will still have something special for dessert – they are really delicious.

* * *

2. Domowe wypieki.

   Myślę, że gdyby „hygge” było osobą, to pewnie byłaby nim Julia Child – słynna kucharka i autorka książek kulinarnych, wielka fanka masła i przygotowywania wypieków z uśmiechem na ustach. Nie chodzi bowiem tylko o efekt (chociaż on też jest bardzo ważny), ale o to, aby pokazać, że nie żałujemy dla siebie i innych tego, co dobre, że jesteśmy w stanie wykonać pracę, aby sprawić bliskim przyjemność. Ciasta i ciasteczka to zdecydowanie najbardziej „hygge” smakołyki jakie mogę sobie wyobrazić. Przede wszystkim dlatego, że najlepsze są te domowe, przygotowane przez nas. Poza tym nie jest to przesadnie ekstrawagancki deser. Ciastka są „hygge”. Foie gras nie bardzo. Aby nie być gołosłowną i nie zachęcać do czegoś, co zmarnuje Wasz czas, dzielę się z Wami przepisem na owsiane ciastka z czekoladą. Jest wybitnie prosty, a efekt naprawdę warty grzechu (podaję przepis w wersji bez glutenu, ale jeśli nie musicie go unikać po prostu zastąpcie bezglutenową mąkę i płatki zwykłą owsianą wersją).

   Ważne, aby ciemna czekolada była dobrej jakości, bo to ona najlepiej podkreśli smak słodkich ciastek (mleczna i biała czekolada bardziej wtapiają się w ciasto i są potem słabiej wyczuwalne). Ja wybrałam tę z Amedei, bo miała w sobie jeszcze migdały. Dodatkową zaletą tych czekolad jest to, że jeśli w ostatniej chwili się rozmyślimy i nie będzie nam się chciało zabierać za przygotowanie ciastek, to i tak będziemy mieć coś na deser – są naprawdę pyszne. 

Ingredients for one tray of cookies:

(I recommend multiplying the ingredients by two as the cookies disappear fast)

50 g of rolled oats (gluten-free)

150 g of gluten-free oat flour (or a regular wheat flour if you can eat gluten)

100 g of brown sugar

100 g of butter

1 egg

50 g of white chocolate

0,5 teaspoon of gluten-free baking powder

50 g of good quality dark chocolate (I chose this one)

50 g of white chocolate

1 teaspoon of vanilla essence

* * *

Skład na jedną blachę ciastek:

(radzę pomnożyć składniki razy dwa, bo ciastka za szybko znikają)

50 g płatków owsianych błyskawicznych (bezglutenowych)

150 g mąki owsianej bezglutenowej (albo zwykłej pszennej, jeśli możecie jeść gluten)

100 g brązowego cukru

100 g masła

1 jajko

50 g białej czekolady

50 g ciemnej czekolady dobrej jakości (wybrałem )

50 g mlecznej czekolady

0,5 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia

1 łyżeczka esencji waniliowej

Czekolady Amedei słodzone są cukrem trzcinowym, bez dodatków lecytyny sojowej. Są bezglutenowe, nie zawierają barwników ani sztucznych aromatów. Cały proces ich wytwarzania odbywa się w cyklu zamkniętym – od ziarna do tabliczki czekolady.

 

Directions:

Mix butter with sugar and vanilla essence in a large bowl. In another bowl, mix flour, oats, and baking powder. Add an egg to the butter (the shorter the time that the egg is in the dough, the less hard the cookies will be), quickly stir and add dry ingredients from the second bowl. After combining the ingredients, add all three kinds of chocolate. Each bar should be divided into four parts. Delicately stir everything with a large spoon. Create small lime-sized dough balls and place them on the baking tray by flattening them with your palms. Place it in a preheated oven. Bake the cookies for maximally 15 minutes in 160ºC. Cookies can seem slightly soft but they will harden when they cool down.

* * *

Sposób przygotowania:

W dużej misce ucieramy masło z cukrem i esencją waniliową. W drugiej misce mieszamy mąkę, płatki i proszek do pieczenia. Do roztartego masła dodajemy jajko (im krócej jajo jest w cieście, tym mniej twarde będą później ciasteczka), szybko mieszamy i dodajemy suche produkty z drugiej miski. Po wymieszaniu składników dodajemy wszystkie trzy rodzaje czekolady. Każda kostka powinna być rozdrobniona na cztery części. Delikatnie mieszamy całość dużą łyżką. Na wyłożonej papierem do pieczenia blasze formujemy łyżką kulki ciasta wielkości limonki, a następnie rozpłaszczamy je ręką. Wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy ciastka maksymalnie 15 minut w temperaturze 160 stopni. Ciastka mogą się wydawać nieco miękkie ale po ostygnięciu stwardnieją. 

3. Close to nature.  

Old wood, stone, woollen elements in the flat are definitely more "hygge" than glass, metal, or plastic. Natural elements trigger more positive feelings than things that are dead and artificial – it is a rather obvious conclusion, but it isn't only about interiors. Everyday items that fall into this category are simply more pleasant to use. These can be wooden kitchen gadgets (dish brush, large cutlery, cutting boards, broom with natural bristle) or even cosmetics in our bathroom. The latter is a never-ending story as even though they might be very "hygge" – if they are eco-friendly, with a nice fragrance, and simple packaging – or the other way round – saturated with toxic substances, with acrid fragrances, and in flamboyant plastic bottles. The majority of market products constitute the latter, but today it's extremely easy to find a great alternative, for example, here. 

* * *

3. Blisko natury.

   Stare drewno, kamień, wełniane elementy w mieszkaniu są zdecydowanie bardziej „hygge” niż szkło, metal czy plastik. To, co naturalne wzbudza w nas więcej pozytywnych uczuć niż to, co martwe i sztuczne – to dosyć oczywisty wniosek, ale nie tyczy się tylko wystroju wnętrza. Z rzeczy codziennego użytku wpisujących się w tę zasadę po prostu przyjemniej się korzysta. Mogą to być drewniane gadżety w kuchni (szczotka do mycia naczyń, duże sztućce, deski, zmiotka z naturalnym włosiem) czy chociażby kosmetyki w łazience. Te drugie to w ogóle temat rzeka, bo mogą być albo bardzo „hygge” – jeśli są ekologiczne, ładnie pachną, mają schludne i nierzucające się w oczy opakowania – albo wręcz przeciwnie – nasycone trującymi substancjami, o zapachu płynu do mycia toalet, w pstrokatych plastikowych butelkach. Na rynku tych drugich jest więcej, ale dziś z łatwością znajdziemy już alternatywę, chociażby tutaj.  

Preparaty D’ALCHEMY powstają z roślin uprawianych metodami ekologicznymi lub dziko rosnących na terenach ekologicznie czystych. Potwierdzają to certyfikaty organiczności surowców naturalnych, przyznawane przez niezależne instytucje międzynarodowe. Mój krem do rąk to już drugi produkt tej marki (od kilku tygodni używam balsami do ciała i jestem nim zachwycona). Zawiera mieszankę olejków eterycznych z drzewa sandałowego, mandarynki i grapefruita, wzbogaconych nutą cedru i słodkiej wanilii. Jeśli szukacie idealnego kremu na jesień to mam dla Was kod rabatowy o wysokości -15% (hasło: KASIA) na cały asortyment w sklepie d'Alchemy. Oferta obowiązuje do 15 listopada.

4. The magic of paper.   

   Reading books in an old armchair or writing down your thoughts in a notebook have something magical in them that cannot be attained with the use of a mobile phone screen. A genuine photo album is a lot more pleasant than a folder on our laptop. It is a lot easier to grab it on a cloudy evening or after a family dinner. My photo book that you can see below was ordered on Colorland. I chose my favourite photos from holidays (and a few from the last winter seasons) and with the use of a simple and practical editor, I created a photo album. There exist many options of adding particular templates or frames; however, I wanted my photo album to come in a minimalist style.

* * *

4. Magia papieru. 

   Czytanie książek w starym fotelu czy zapisywanie myśli w notesie ma w sobie jakąś magię, której ekran telefonu nigdy nie posiądzie. Prawdziwy album ze zdjęciami przegląda się znacznie przyjemniej niż folder w naszym komputerze. Łatwiej po niego sięgnąć w pochmurny wieczór albo po rodzinnym obiedzie. Mój fotoalbum, który widzicie poniżej zamówiłam przez internet na stronie Colorland. Wybrałam ulubione zdjęcia z minionych wakacji (i kilka z zeszłorocznej zimy) i za pomocą prostego w obsłudze edytora zaprojektowałam fotoksiążkę. Jest wiele opcji dodania osobliwych szablonów czy ramek, ale ja wolałam, aby mój album był w minimalistycznym stylu.

   Jeśli podoba Wam się mój album, to mam dla Was rabat na stworzenie własnej fotoksiążki. Wystarczy, że wpiszecie przy finalizowaniu zamówienia kod MAKELIFE28, a fotoksiążkę A4 pion 40 stron kupicie za 28 zł, gdzie normalna cena wynosi 58 zł, więc promocja jest aż na 50%!

 

5. For all senses.

"Hygge" is not only about a pleasant interior and delicious meals. For enhancing the ambiance, it's worth considering other senses. For example, fragrance has a major impact on our mood. Maybe because it allows us to easily recall pleasant memories? If we are baking cookies, the problem is out of the way, because there's nothing more "hygge" than the fragrance of hot butter and chocolate. An alternative can be, of course, candles – in October, the demand for this product increases equally fast as our BMI and I'm not surprised at all (by both). I choose the ones with delicate natural fragrances, that is vanilla or cinnamon.

Another sense that we should pamper is our touch. Soft pillows, carpets, blankets, and socks are enough. The last element is Danes' most often selected "hygge" gadget. They are supposed to be warm, made of natural fabric, in light colours, and with knitted reindeer. I was searching for such socks last year, but it all ended in a great debacle. And this year, I'll be using a new pair until the spring season.

* * *

5. Dla wszystkich zmysłów.

”Hygge” to nie tylko miłe dla oka wnętrza i smaczne potrawy. Dla wzmocnienia atmosfery warto pomyśleć też o innych zmysłach. Na przykład zapach ma ogromny wpływ na nasz nastrój. Może dlatego, że skutecznie przywołuje przyjemne wspomnienia? Jeśli pieczemy ciastka, to tę sprawę mamy już załatwioną, bo nie ma bardziej „hygge” zapachu niż rozgrzane masło i czekolada. Alternatywą mogą być oczywiście świece – w październiku popyt na ten produkt rośnie równie szybko co nasze BMI i wcale się temu nie dziwię (ani jednemu ani drugiemu). Ja wybieram te o delikatnych naturalnych zapachach, jak wanilia czy cynamon. 

Kolejnym zmysłem, o który warto zadbać jest dotyk. Wystarczą miękkie poduszki, dywany, koce i skarpety. Te ostatnie, to najczęściej wymieniany przez Duńczyków rekwizyt „hygge”. Mają być ciepłe, z naturalnej dzianiny, w jasnych kolorach i z wydzierganymi reniferami. Szukałam takich w zeszłym roku, ale bez powodzenia. Za to w tym roku będę już śmigać w swojej nowej parze aż do wiosny. 

Wełna – jest. Renifery – są. Skarpety z wełny owiec mongolskich ze sklepu Mongolian kosztują 30 złotych i według mnie są warte swojej ceny. Jeśli chcecie aby pełniły one rolę kapci koniecznie wybierzcie o rozmiar większe. 

   I hope that most of you know that I've treated this article with a pinch of salt. Of course, we can treat "hygge" ideology as another fashion that persuades us to buy new books and acquire new skills in the art of experiencing pleasure, but it's better to treat it as a guideline that will help us to survive through the grey and bleak months. Let's take advantage of the regular days, as these constitute the majority of our year and are decisive if we are truly happy or not. 

* * *

   Mam nadzieję, że większość z Was wie, że ten wpis potraktowałam z lekkim przymrużeniem oka. Ideologię „hygge” możemy oczywiście odbierać jako kolejną modę, która namawia nas do kupowania nowych książek i szkolenia się w sztuce przeżywania przyjemności, ale lepiej uznać to po prostu za drogowskaz, który pomoże nam przetrwać szare i ponure miesiące. Zróbmy użytek ze zwykłych dni, bo takich w roku jest najwięcej i to one decydują o tym, czy w gruncie rzeczy jesteśmy szczęśliwi.  

Koniec lata i wytrawny placek drożdżowy z karmelizowaną cebulą, oliwkami i anchois

It was a planned dinner with the end of summer in mind. The weather forest seemed dire with low temperatures, and it kept its promise. While preparing a post for you – we are warming ourselves up with tea and reminisce the past warm moments. Again, I was really able to grasp why it's important to enjoy the happy moments in our lives.

* * *

To była zaplanowana kolacja z myślą o zakończeniu lata. Prognoza pogody straszyła nagłym załamaniem temperatury i dotrzymała obietnicy. Przygotowując dla Was wpis – rozgrzewamy się herbatą i z rozrzewnieniem wspominamy minione ciepłe chwile. Po raz kolejny odczułam, jak ważne jest, aby cieszyć się radosnym czasem w naszym życiu.

Ingredients:

(recipe for 6-8 portions)

500 g of wheat flour

250 ml of warm milk

25 g of fresh yeast

3 tablespoons of olive oil

1 generous tablespoon of dried thyme or oregano

2 tablespoon of lukewarm water

1 tablespoon of sugarpinch of sea salt

filling:

6-8 black olives

3-4 anchovy flaps

2 red onions

1 sprig of fresh thyme

2 tablespoons of butter

* * *

Skład:

(przepis na 6-8 porcji)

500 g mąki pszennej

250 ml ciepłego mleka

25 g świeżych drożdży

3 łyżki oliwy z oliwek

1 czubata łyżka suszonego tymianku lub oregano

2 łyżki letniej wody

1 łyżka cukru

szczypta soli morskiej

farsz:

6-8 czarnych oliwek

3-4 płaty anchois

2 czerwone cebule

1 gałązka świeżego tymianku

2 łyżki masła

Directions:

  1. Cover the yeast with sugar and wait until it starts to work. After a few minutes, add milk, dried oregano, salt, olive, water, and flour. Knead the dough. The dough should be soft and elastic. Form a ball, place it in a large bowl, cover it with a linen napkin, and place the bowl in a warm spot (approx. 1.5 h, it's best to place is somewhere near an open oven).
  2. In a hot pan with butter, fry some fresh thyme and onion slices. Set them aside.
  3. Knead the ready dough again and place it in a greased baking tray. On top, spread the fried onion, olive, and anchovies evenly. Place the cake in an oven preheated to 180ºC (use the over function with upper and lower heating elements switched on) and bake it for 45 minutes. You can serve it both hot and cold.

* * *

A oto jak to zrobić:

  1. Drożdże zasypujemy cukrem i czekamy, aż zaczną pracować. Po kilku minutach dodajemy mleko, suszone oregano, sól, oliwę, wodę i mąkę. Całość zagniatamy. Ciasto powinno być miękkie i elastyczne. Formujemy kulę, przekładamy do dużej miski, przykrywamy lnianą serwetką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (ok. 1,5 godziny, najlepiej przy otwartym piekarniku).
  2. Na rozgrzanej patelni z masłem, podsmażamy delikatnie świeży tymianek a następnie plastry cebuli. Odstawimy z ognia.
  3. Gotowe ciasto zagniatamy ponownie i wykładamy nim natłuszczoną formę do pieczenia. Na wierzchu ciasta rozkładamy podsmażoną cebulę, oliwki i anchois. Placek umieszczamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopnic C (opcja: góra-dół) i pieczemy 45 minut. Możemy podawać zarówno na ciepło, jak i na zimno.

Gotowe ciasto zagniatamy i wykładamy nim natłuszczoną formę do pieczenia. Na wierzchu ciasta rozkładamy podsmażoną cebulę, oliwki i anchois. Placek umieszczamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopnic C (opcja: góra-dół) i pieczemy 45 minut.

Możemy podawać zarówno na ciepło, jak i na zimno.

 

Powróciła pora na zupy, czyli krem z cukinii z dodatkiem pesto z pietruszki

We're slowly returning back to the a normal rhythm of life – I mean eating home-made dinners together. Everyone always asks me – do you really cook on a daily basis? I admire your enthusiasm! Yes, that's true, it's an activity that rarely gets boring for me. And even when I've got a short moment of crisis, life quickly verifies it. It's enough when I hear exclamations like – Mum, I'm hungry, I've had to eat THAT chop in the kindergarten again! In such situations, a soup is ideal.

*   *   *

Powoli wracamy do stałego rytmu życia – mam na myśli również i wspólne domowe obiady. Wszyscy zawsze się mnie pytają – czy ty tak naprawdę, codziennie gotujesz? Podziwiam, że Ci się chce! Tak, rzeczywiście to jest czynność, która najrzadziej mi się nudzi. A nawet, gdy chwilowo są słabsze chęci, to życie szybko weryfikuje. Wystarczą pytania typu – Mamo jestem głodna, w zerówce znowu był TEN kotlet! W takich sytuacjach zupa sprawdza się doskonale.

Ingredients:

(recipe for 3-4 portions)

3-4 tablespoons of olive oil

1 large onion

2 fresh sprigs of thyme

1.5 litres of water + 1 bunch of soup vegetables + a few allspice corns – 3 bay leaves + 1/2 turkey or a turkey neck (I also use an eco chicken broth cube)

2 large courgettes

1/2 glass of white wineparsley

pesto:

1 bunch of parsley

2 cloves of garlic

approx. 2-3 tablespoons of olive oil

a pinch of salt and freshly ground pepper

served with: gorgonzola-type cheese, olive oil

* * *

Skład:

(przepis na 3-4 osoby)

3-4 łyżki oliwy z oliwek

1 duża cebula

2 świeże gałązki tymianku

1,5 l wody + 1 pęczek włoszczyzny + kilka ziarenek ziela angielskiego + 3 liście laurowe + 1/2 indyka lub szyja z indyka (korzystam również z ekologicznej kostki rosołowej)

2 duże cukinie

1/2 szklanki białego wina

pesto pietruszkowe:

1 pęczek pietruszki

2 ząbki czosnku

ok. 2-3 łyżki oliwy

szczypta soli i świeżo zmielonego pieprzu

do podania: ser typu gorgonzola, oliwa z oliwek

Directions:

  1. In a hot pan, fry onion, thyme, and sliced courgette with olive oil. Decrease the heat and leave it covered on low heat for 12-15 minutes. Place everything in a pot, pour the bullion over it (the remaining vegetables can be used to prepare a salad), add white wine, and cook for a few minutes. When the soup cools down, blend it until smooth. Serve with a spoonful of parsley pesto and pieces of gorgonzola-type cheese.
  2. To prepare parsley pesto: separate the leaves from the stalks and place them in a blender, add garlic, olive oil, salt, and pepper. Blend everything until smooth.

Note: It sometimes happens that you buy a bitter courgette. I recommend cutting a slice and tasting before starting the work.

* * *

A oto jak to zrobić:

  1. Na rozgrzanej patelni z oliwą podsmażamy cebulę, tymianek i pokrojoną w plastry cukinię. Zmniejszamy ogień i dusimy pod przykryciem przez 12-15 minut. Całość przekładamy do garnka, zalewamy bulionem (w pozostałych warzyw i mięsa można zrobić sałatkę) dodajemy białe wino i gotujemy przez kilka minut. Gdy zupa ostygnie, miksujemy na jednolitą konsystencję. Podajemy z łyżką pietruszkowego pesto i kawałkami sera typu gorgonzola.
  2. Aby zrobić pietruszkowe pesto: liście pietruszki obieramy z łodygi i przekładamy do kielichowego blendera, dodajemy czosnek, oliwę, sól i i pieprz. Całość miksujemy na miazgę.

Komentarz: Wśród cukinii zdarza się, że trafi się gorzka sztuka. Polecam najpierw odkroić plasterek i spróbować.

Jak przygotować słynną filadelfijską kanapkę Philly Cheesesteak

The so-called super hearty sandwich that is often enjoyed by men (at least, that's the tendency at my home). Philly Cheesesteak is nothing more than a wheat bun with finely cut slices of beef mixed with cheese (it's best if it is very chewy), fried onion, bell pepper, and sometimes Jalapeño peppers. I can also give you a hint that it's a good recipe if you want to impress your beloved man…

*   *   *

  Tak zwana kanapka ,,konkret”, którą zazwyczaj uwielbiają mężczyżni (przynajmniej, u mnie w domu jest taka tendencja). Philly Cheesesteak to nic innego jak bułka pszenna, zawierająca głównie cienko pokrojone kawałki wołowiny wymieszanej z serem (najlepiej, żeby był mocno ciągnący się), przesmażoną cebulę, paprykę i ewentualnie papryczki Jalapeño. Tak po cichu podpowiadam, że to dobry przepis, jeżeli chcesz zaimponować swojemu ukochanemu…

Ingredients:

(recipe for 2 portions)

2 wheat buns

1 beef loin steak

1 medium-sized onion

1 green bell pepper

handful of marinated  Jalapeño peppers

thick cheese slices

sea salt and freshly ground pepper

* * *

Skład:

(przepis na 2 porcje)

2 pszenne bułki

1 stek z rostbefu wołowego

1 średnia cebula

1 zielona papryka

garść marynowanych papryczek Jalapeño

żółty ser w grubych plastrach

sólo morska i świeżo zmielony pieprz

Directions:

1. Peel the onion and cut it into fine strips. Remove the seeds from the bell pepper and cut it into fine strips. Finely cut the marinated Jalapeño peppers. In a grill pan, heat up some olive oil and add onion slices, bell pepper strips, and Jalapeño peppers. Decrease the heat and delicately fry the ingredients until they become slightly transparent. Cut the beef into very fine strips. Move the bell pepper, onion, and peppers to the pan rim and add the beef. Fry everything – remember to move and turn around the strips for approx. 8-10 minutes. Season everything with salt and freshly ground pepper.

2. Cut the buns in half, spread some butter on top, and bake for 2-3 minutes in a preheated oven to make them crunchy – you can also fry them in a pan. Place cheese slices on top.

3. Mix the meat in the pan with other ingredients and add cheese slices again. Fry for 2-3 minutes until the cheese melts. Use a spatula to move the "filling" onto the hot buns and cover each of them with the other part of the bun. Serve hot.

Tips:

  • the meat before frying should be cut into fine strips (it's best to use a bread cutting device),
  • before cutting, you can cool the meat – then, cutting cooled beef is considerably easier,
  • in order for the cheese to melt faster on the meat, decrease the heat and cover it with a pan cover or aluminium foil for a few seconds,
  • don't season the meat before frying – I do that after adding all of the ingredients,if you like additional sauces, I recommend traditional mayonnaise or mustard,
  • before baking, you can spread some garlic butter on top of the buns – it will add them aroma.

* * *

A oto jak to zrobić:

  1. Cebulę obieramy i kroimy na drobne piórka. Z papryki usuwamy ziarenka i kroimy na cienki paski. Marynowane papryczki Jalapeño siekamy na drobnoNa patelni grillowej rozgrzewamy oliwę i dodajemy posiekaną cebulę, paprykę i papryczki. Zmniejszamy ogień i delikatnie podsmażamy, tak żeby składniki jedynie się zeszkliły. Wołowinę kroimy na bardzo cieniutkie paski. Paprykę, cebulę i papryczki przesuwamy na brzeg patelni i dodajemy wołowinę. Całość smażymy – stale przewracając wołowinę, ok. 8-10 minut. Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem.
  2. Bułki kroimy na pół, smarujemy masłem i pieczemy 2-3 minuty w nagrzanym piekarniku, by zrobiły się chrupiące – możemy również podpiec je na patelni. Nakładamy plastry sera żółtego.
  3. Mięso na patelni mieszamy razem z pozostałymi składnikami i rozkładamy kolejne plastry sera. Smażymy dalej 2-3 minuty do rozpuszczenia sera. Za pomocą łopatek przekładamy „farsz” do ciepłych bułek i przykrywamy drugą częścią pieczywa. Podajemy na ciepło.

Wskazówki:

  • mięso przed smażeniem powinno być pokrojone na bardzo cienkie plastry (najlepiej na maszynie do chleba),
  • przed krojeniem, mięso możemy schłodzić – wówczas krojenie schłodzonej wołowiny jest znacznie prostsze,
  • aby ser żółty szybciej się topił na mięsie zmniejszamy ogień i przykrywamy pokrywką lub folią aluminiową na parę sekund,
  • przed smażeniem nie doprawiam mięsa – czynię to dopiero po zmieszaniu wszystkich składników,
  • jeżeli lubimy dodatkowe sosy, to polecam tradycyjny majonez lub musztardę,
  • bułki przed pieczeniem możemy posmarować masłem czosnkowym – dodadzą aromatu.

Na wierzch podsmażonej wołowiny rozkładamy plastry sera.

Całość delikatnie podsmażamy do momentu, aż rozpuści się ser.  

Bułki kroimy na pół, smarujemy masłem i pieczemy 2-3 minuty w nagrzanym piekarniku, by zrobiły się chrupiące – możemy również podpiec je na patelni. Na chrupiące pieczywo nakładamy plastry sera żółtego. Za pomocą łopatek przekładamy „farsz” do ciepłych bułek i przykrywamy drugą częścią pieczywa. Podajemy na ciepło.

Letni podwieczorek. Kruche i maślane pierożki z jagodami

Ingredients:

(recipe for approx. 12-15 pieces)

300 g of coarse ground wheat flour (it's the best for crisp pastry!)

1 yolk

150 g of cooled butter

2 tablespoons of icing sugarlemon zest from

1 lemon

1 tablespoon of vanilla essence (optional)

pinch of salt

3 tablespoons of very cold water

filling:

approx. 1 litre of fresh blueberries + 2 teaspoons of sugar + lemon juice

* * *

Skład:

(przepis na ok. 12-15 sztuk)

300 g mąki krupczatki (do ciasta kruchego ta najlepsza!)

1 żółtko

150 g schłodzonego masła

2 łyżki cukru pudru

skórka otarta z 1 cytryny

1 łyżka esencji waniliowej (opcjonalnie)

szczypta soli

3 łyżki bardzo zimnej wody

farsz:

ok. 1 litr świeżych jagód + 2 łyżki cukru + sok wyciśnięty z cytryny

Directions:

1. Sift the flour into a wide bowl (or onto the pastry board). Add sliced butter, sugar, yolk, lemon zest, vanilla essence, salt, and water. Knead the dough using rough movements and place it in the fridge for 30 minutes. Preheat the oven to 180ºC.

2. To prepare the filling: heat up the washed blueberries in a small pot with sugar and lemon juice. Leave on low heat for a couple of minutes. Leave until they cool down.

3. Take the dough out of the fridge – roll it out and use a glass to draw circles. Cut them out. Place the filling in the centre and seal the pastry like dumplings. Sprinkle it with icing sugar (before sprinkling them, you can apply some yolk on top). Bake the cookies for approx. 20-25 minutes in the oven preheated to 180ºC (use the over function with upper and lower heating elements switched on).

Tip: the butter is pretty buttery so it can stick to the counter – I recommend using parchment paper that you'll later place in the baking tray.

* * *

A oto jak to zrobić:

1. Do szerokiej miski (albo na stolnicę) przesiewamy mąkę, dodajemy pokrojone na kawałki masło, cukier, żółtko, startą skórkę, esencję waniliową, sól i wodę. Zdecydowanym ruchem zagniatamy ciasto i odkładamy na 30 minut do lodówki. Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni C.

2. Aby przygotować farsz: umyte jagody podgrzewamy w małym garnku z cukrem i wyciśniętym sokiem z cytryny. Pozostawiamy na małym ogniu przez kilka minut. Odstawiamy do ostygnięcia.

3. Ciasto wyjmujemy z lodówki – rozwałkowujemy i za pomocą szklanki odrysowujemy okręgi. Wycinamy. Nakładamy farsz i zlepiamy jak pierogi. Posypujemy z wierzchu cukrem (przed posypaniem, wierzch ciastek możemy posmarować rozbitym żółtkiem). Ciastka pieczemy ok. 20-25 minut w temperaturze 180 stopniach C (opcja: góra-dół).

Wskazówka: ciasto jest mocno maślane, więc w trakcie wycinania okręgów, może przywierać do blatu – polecam skorzystać z papieru do pieczenia, który przenosimy na blachę.

Schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki – rozwałkowujemy i za pomocą szklanki odrysowujemy okręgi. Wycinamy.

Nakładamy farsz i zlepiamy jak pierogi (możemy z wierzchu delikatnie naciąć).

Posypujemy z wierzchu cukrem (przed posypaniem, wierzch ciastek możemy posmarować rozbitym żółtkiem).

Ciastka pieczemy ok. 20-25 minut w temperaturze 180 stopniach C (opcja: góra-dół).

Last Month

   I'll have a few reasons to remember this month for a very long time.Thankfully, I've got photos that will remind me about everything many years after the events.On this sweltering evening, I'd like to show you a short summary of a few recent weeks, and I'm praying for a storm like an Indian shaman – who would have thought that summer will bring us so many hot days.

* * *

   Będę mieć kilka powodów, aby ten miesiąc zapamiętać na bardzo długo. Dobrze, że mam zdjęcia, które po latach będą mi o wszystkim przypominać. W ten upalny wieczór zapraszam Was na krótkie zestawienie z ostatnich kilku tygodni i niczym indiańska szamanka modlę się o burzę – kto by pomyślał, że lato dostarczy nam tyle gorących dni. 

***  

   Gdy po raz pierwszy przeczytałam wiadomość o tym, że ktoś jest zainteresowany wydaniem mojej książki za granicą, szybko uznałam, że to pewnie jakaś prowokacja dziennikarza o kiepskim poczuciu humoru. Nagle wszystkie cytaty o „girlpower” i motywacyjne frazesy o wierze we własne możliwości schowały się gdzieś za kobiecą niepewnością. Wydawnictwo „Stary Lew” okazało się jednak prawdziwe – wśród jego perełek znalazłam nawet słynne „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich, co od razu wzbudziło moje zaufanie. „No dobrze, ale od samej propozycji do publikacji jest jeszcze długa droga i wydawnictwo w każdej chwili może się rozmyślić” – pomyślałam, niczym godna następczyni zawsze pozytywnego Kłapouchego. Nawet gdy na moje konto wpłynęła zaliczka postanowiłam dalej trzymać wszystko w sekrecie i wciąż powtarzałam sobie, że to nie może być prawda. Ale gdy do moich drzwi zapukał kurier z zagraniczną przesyłką i egzemplarzem mojej książki w obcym języku, czułam się naprawdę dumna – ktoś poza Polską docenił moją pracę, chociaż mało kto słyszał tam o moim blogu czy rodzinnych konotacjach. Naprawdę dziwne uczucie. Od niedawna na Ukrainie, po ukraińsku, w ukraińskich księgarniach można kupić mój „Elementarz Stylu”.

1. Wieczory i odurzający zapach lilii. // 2. Letni plener do wpisu o "slow life" który możecie zobaczyć tutaj. // 3. Z okazji wydania książki mieliśmy małe świętowanie – Portos jak zwykle zajął honorowe miejsce. // 4. Moje ulubione śniadanie w ostatnich dniach – zimny jogurt naturalny, garść borówek, pokruszone herbatniki bezglutenowe, miód i łyżka syropu klonowego. //Po latach znów zawitałam do Rzymu. 1. W oczekiwaniu na…? // 2. Istnieją legendy związane z liczbą wrzucanych monet – jedna ma zapewnić powrót do Rzymu, dwie – romans, trzy – ślub. // 3. Dobrze się siedzi w miłym towarzystwie. // 4. // Fontanna na Piazza Navona. //

Czekając na koniec siesty…

   Na tym zdjęciu jestem otoczona przez sześć kobiet, dzięki którym wiele się nauczyłam – przede wszystkim o samej sobie. Dzięki nim jestem silniejsza i szczęśliwsza. Ale wiem też, że ich siła nie wynika z tego, że wszystko w życiu szło im jak po maśle. Są silne bo napotykały na przeszkody, które musiały pokonać.Tyle razem przeżyłyśmy, że gdy słyszę piosenkę „This is a Man’s World” to zastanawiam się czy autor tych słów sobie żartował czy po prostu tak bardzo się mylił.

Czyste natręctwo.

Fontanna di Trevi skąpana w porannym słońcu. 

Włoskiego jedzenia i rozmów nigdy za wiele. 

1. i 4. Piazza Navona // 2. Włoskie specjały. We Włoszech nigdy nie ma problemu z dostępnością bezglutenowego makaronu w restauracjach. // 3. Uwielbiam banalne zdjęcia na wakacjach. // 

Rzymskie koloseum o zachodzie słońca.

   Włoskie przepisy w mojej kuchni. A właściwie ich uproszczona wersja. To danie przygotowuję głównie wtedy, gdy jestem bardzo głodna, ale nie mam najmniejszej ochoty na gotowanie. Wystarczy podsmażyć na oliwie z oliwek, rozgnieciony czosnek i pokrojone pomidory, doprawić i dodać do ugotownego makaronu. Podawać koniecznie ze świeżą bazylią. 

Czas na kolację! Pod tym zdjęciem dostałam od Was mnóstwo pytań o t-shirt i spodnie (wybrałam kolejno xs i 32). Na obydwa produkty (i na wszystko co nie jest przecenione) możecie wykorzystać kod makelifeeasier20 dzięki któremu otrzymacie 20% zniżki w sklepie NA-KD1. Przygotowania do kolejnej sesji dla MLE Collection. // 2.  Chyba cała Polska zjechała się do Trójmiasta – na szczęście jest tu jeszcze kilka miejsc, gdzie można znaleźć odrobinę przestrzeni dla siebie // 3. "Chwila" z rowerem. // 4. Naprawdę czasem mu się wydaje, że go nie widzę. //

   Jestem zakochana w tych polskich kosmetykach! KOI to mała rodzinna firma – testując produkty widziałam, że w każdy włożono serce. Kremy pachną pięknie, są przy tym delikatne i mają przyjemną konsystencję. Zakochałam się też w toniku, którego zwykle nie używam ale w upały robię wyjątki. Kosmetyki zawierają wysokie stężenia substancji aktywnych. Jeśli macie wątpliwości od którego produktu zacząć to wybrałabym ultranawilżający krem do twarzy. 

1. Lipcowe śniadanie. // 2. …i lipcowe wieczory.  // 3. Kosmetyki KOI w zestawie podróżnym. Już je pakuję do walizki na wakacje! :) // 4. Nadal nie mogę w to uwierzyć! A polskie wydanie możecie nadal kupić tutaj (koniecznie wybierzcie opcję w twardej okładce, jest ciut droższa ale o niebo fajniejsza – gwarantuję :)). //Upały nie dają żyć i bez wiatraka nie wyobrażam sobie przetrwania nocy w mieszkaniu… Zawsze razem. Lato wciąż trwa a my myślami jesteśmy już w okresie karnawałowym… co powiecie na sylwestrową sukienkę z takiego materiału?

Lato w pełni więc cieszmy się nim póki jest. Spokojnego wieczoru!

***