5 Ways to Relieve Holiday Stress

Over the past few years I got a little lost and mostly unnecessary I have spent lot of the time before Christmas in shopping malls looking anxiously for gifts. I have forgotten long ago, what I felt as a child waiting for Santa Claus, or helping my mom in our traditional family preparations. This time I want to really feel this wonderful mood again and not get caught up in the holiday madness. How to live peacefully in today's fast world? Is it even possible? This year, in order to not get mad or get caught in the wild race I decided that every day I would do something, which allows me to find the true spirit of Christmas. I wish that the upcoming Christmas will be quiet and truly family-oriented (finally!).

….

Przez ostanie kilka lat trochę się pogubiłam i niepotrzebnie większość czasu przed świętami spędzałam głównie w centrach handlowych na nerwowym poszukiwaniu prezentów. Już dawno zapomniałam, co czułam jako dziecko czekając na Świętego Mikołaja, czy pomagając mamie w naszych tradycyjnych rodzinnych przygotowaniach. Tym razem chcę naprawdę poczuć ten piękny nastrój i nie dać się wciągnąć w świąteczne szaleństwo. Jak w dzisiejszym szybkim świecie żyć spokojnie? Czy to w ogóle możliwe? W tym roku, chcąc nie dać się zwariować i wplątać w gonitwę postanowiłam, że codziennie będę robić coś co pozwala mi odnaleźć prawdziwego ducha Świąt. Chciałabym, aby nadchodzące Boże Narodzenie było spokojne i rodzinne (i koniec kropka). 

spodnie / trousers – Nelly.com ; sweter /  jumper – Mosquito.pl

Kuchenne szamotanie wokół świątecznych wypieków.  

Odkąd pamiętam, moja mama samodzielnie zmagała się z przygotowaniem dwunastu różnych dań dla naszej licznej rodziny. W tym roku, z rodzeństwem, postanowiliśmy podzielić się obowiązkami kulinarnymi. Do moich zadań należy zrobienie sernika (rezultat będziecie mogli zobaczyć na moim instagramie) oraz upieczenie ciasteczek. Wypiekanie bożonarodzeniowych smakołyków pochłania mnie całkowicie. W tym czasie jestem w stanie zapomnieć o wszelkich aktualnie trapiących mnie zmartwieniach. Zapach dobiegający z piekarnika i obserwowanie rumieniących się w środku ciasteczek, to coś co przypomina mi najpiękniejsze chwile z dzieciństwa. Z tą różnicą, że moje wypieki są trochę inne niż te z masłem, cukrem i mąką pszenną. Zapraszam do zapoznania się z moją wersją super zdrowych ciasteczek – nie zawierają glutenu, jajek ani cukru.  

Potrzebne składniki (wszystkie produkty do upieczenia ciasteczek udało mi się kupić przez internet w biosklepie.com.pl): 

1/2 szklanki mąki jaglanej 

1/2 szklanka mąki gryczanej

1/2 szklanki mąki kukurydzianej

1/2 szklanka wody

2 czubate łyżki zmielonego siemienia lnianego 

6 łyżek oleju z kokosa

3 czubate łyżeczki karoba lub prawdziwego kakao

2 łyżka cynamonu

3/4 szklanki syropu klonowego lub 6 dużych łyżek miodu

1/2 łyżeczki zmielonych goździków 

1/2 łyżeczki kardamonu

1/2 łyżeczki zmielonej gałki muszkatołowej 

szczypta soli 

Sposób przyrządzania:  

1. Do dużej miski wsypujemy wszystkie rodzaje mąk i szczyptę soli. 

2. Do małego garnuszka wlewamy wodę i wsypujemy siemię lniane, na małym ogniu podgrzewamy przez około 3 minuty.

3. Do kolejnego małego garnka wlewamy olej z kokosu, syrop klonowy (lub miód), cynamon oraz pozostałe przyprawy. Słodką konsystencję podgrzewamy na małym ogniu do uzyskania jednolitej masy. 

4. Po wystygnięciu siemienia lnianego oraz słodkiego sosu obydwie zawartości garnuszków łączymy ze sobą (konsystencja sosu powinna być „glutowata”). 

5. Sos łączymy z mąką i ugniatamy ciasto.

6. Do wałkowania ciasta, tortownicę posypujemy mąką jaglaną. 

7. Piekarnik rozgrzewamy do 160 stopni.

8. Nasze wykrojone ciasteczka pieczemy około 6-12 minut (zależy od grubości).

Zrelaksuj się czytając pasjonującą książkę. Wolny od zajęć świąteczny czas to nasz moment na chwilę z dobrą lekturą. 

W Święta czas zawsze płynie wolniej, a nasz plan dnia jest zupełnie inny niż w zwykłe weekendy. Sklepy są nieczynne, a obowiązki związane z pracą nie muszą nas zupełnie interesować. To jeden z niewielu momentów w roku, kiedy możemy robić to na co mamy ochotę. Czytanie jest moim ulubionym sposobem na zrelaksowanie się, wyciszenie i odpoczynek. Coroczną tradycją stało się dla mnie wyszukiwanie ciekawych pozycji książkowych jeszcze przed okresem świątecznym. Nie ma nic piękniejszego niż świadomość, że w domu czeka na mnie dobra książka. Tym razem w moje ręce trafił tytuł  „Na Zdrowie! Jak osiągnąć harmonię ciała, ducha i umysłu” doktora Jana Pokrywki oraz Filipa Żurakowskiego. Jest to poradnik o zdrowiu, właściwej diecie i znaczeniu psychiki człowieka dla zachowania dobrej kondycji fizycznej. Autorzy nie skupiają się wyłącznie na tym co powinniśmy, a czego nie powinniśmy jeść. Pokazują nam również, jak osiągnąć i rozwijać harmonię ducha. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. Od dawna nie natrafiłam na tak trafne i ciekawe spostrzeżenia. Dla wszystkich chętnych Czytelniczek tutaj mam link do strony wydawnictwa (uwaga! dobra wiadomość, teraz można ją kupić o dwadzieścia procent taniej). 

Odnajdźmy spokój podczas obcowania z naturą. Tylko w lesie poczujesz prawdziwy zapach choinek.

Mam ogromne szczęście mieszkać blisko lasu. Wystarczy, że podejdę pod trzystumetrową górkę i już jestem otoczona wysokimi drzewami. Nie słychać w nim szumu i zgiełku miasta tylko delikatny świergot ptaków. Przez ten czas, kiedy spaceruję z córeczką nie myślę o tym, ile jeszcze prezentów zostało mi do zapakowania i czy na pewno już wszystkich zaprosiłam na kolację Wigilijną. Zrelaksować się podczas świątecznej gonitwy jest naprawdę ciężko, ale każdy z nas ma swoje ukochane miejsca na świeżym powietrzu. Odwiedźcie je w najbliższych dniach – obiecuję, że doda Wam to energii. Chwila wytchnienia na świeżym powietrzu pozwoli nam się nie tylko nacieszyć czasem z bliskimi, ale także zregenerować nasze siły. A dzięki temu powrót do pracy nie będzie aż tak bolesny ;). Cisza w otoczeniu przyrody jest też idealnym momentem, aby poszukać z dziećmi śladów Świętego Mikołaja i pierwszej gwiazdki lub opowiedzieć im o tym, jak sami spędzaliśmy Święta w dzieciństwie – mały powrót do przeszłości jeszcze nikomu nie zaszkodził.

 Pomagajmy potrzebującym. Nawet zwykłe „dziękuję” wywoła uśmiech na naszych twarzach i doda energii do życia.

Święta to czas, kiedy zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy mają takie szczęście jak my. Na około nas z pewnością jest ktoś, dla kogo czekolada czy batonik to prawdziwy prezent. Istnieją różne formy pomocy. Jeśli dzięki naszej pomocy, ktoś będzie miał lepsze święta, będzie to najlepszym dowodem, że prawdziwy Duch Świąt wciąż istnieje. W okresie świątecznym rusza wiele akcji charytatywnych, w których z łatwością możemy wziąć udział. W tym roku postanowiłam wesprzeć akcję Pajacyk. Dochód ze sprzedaży pajacykowych bransoletek przeznaczony jest na dożywianie dzieci.

Wyłączmy perfekcjonizm, nie wszystko musi być idealne! Święta to przede wszystkim czas na wypoczynek! 

Najwięcej stresu przysparzają nam nasze nierealne oczekiwania. Dążymy do doskonałości, którą widzimy w reklamach, programach telewizyjnych i filmach. W prawdziwym życiu, tym nie wykreowanym przez media, nie jesteśmy w stanie wszystkiego ogarnąć idealnie. Nieperfekcyjna pani domu, to nie powód do wstydu! Spróbujmy zaakceptować fakt, że nie na wszystko mamy wpływ. Ideałów nie ma! Nic się nie stanie jeśli jedno okno będzie nieumyte, lub przypalą nam sie pierogi. Nasz uśmiech na ustach i zrelaksowana buzia są o wiele lepszym wyznacznikiem świątecznej atmosfery niż dwanaście potraw na stole. 

Na myśl o świątecznych przygotowaniach dostajemy gęsiej skórki i już jesteśmy zmęczeni. Nie możemy do tego dopuścić! Nadchodzi magiczny czas, który jest przepełniony cudownymi chwilami. Od nas zależy jak go spędzimy i czy będziemy umieli w szaleństwie świątecznych prac odnaleźć chwilę na zwolnienie tempa. Taki relaks pomoże poczuć magię świąt i cieszyć się wspólnymi chwilami z rodziną. Życzę Wam wielu radosnych chwil w rodzinnym gronie oraz spokojnych i Wesołych Świąt :)

 

 

 

 

 

Underneath the Christmas Tree

 

Every year we promise ourselves that we will not be buying any gifts for the upcoming holidays (with the exception of those for my little nephews), but today's entry is a proof that our plans fizzled out once again. Keeping in secret the whole process of  the big search for the gifts, surfing the internet for them and of course hiding parcels around the apartment – hoping that the other person does not come up with the idea of browsing in our underwear drawer – is an integral part of the Christmas preparations. It’s true that there is still some time to Christmas Eve, but in the last week of Advent, I am usually absorbed with the cleaning, cooking and baking. That’s why I am already carefully analyzing the letters to Santa Claus. What to buy for our family and friends? Today I would like to share with you my ideas, that will end up under the Christmas tree this year.

Co roku obiecujemy sobie, że w nadchodzące święta nie będziemy kupować prezentów (z wyjątkiem tych dla moich małych bratanków), ale dzisiejszy wpis jest dowodem na to, że nasze plany kolejny raz spalą na panewce. Ukrywanie w sekrecie całego procesu poszukiwań, wynajdywanie prezentów w internecie i oczywiście chowanie paczuszek po całym mieszkaniu – licząc na to, że drugiej osobie nie przyjdzie do głowy pomysł grzebania w naszej szufladzie z bielizną  – to nieodłączny element tych świątecznych przygotowań. Co prawda do wieczoru wigilijnego zostało jeszcze trochę czasu, ale w ostatnim tygodniu Adwentu będę pochłonięta sprzątaniem, gotowaniem i pieczeniem, dlatego już teraz dokładnie analizuję listy do Świętego Mikołaja. Co kupić bliskim na gwiazdkę? Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moimi pomysłami, które w tym roku trafią pod choinkę :).

 

Koniecznie zajrzyjcie do Marks&Spencer – znajdziecie tam mnóstwo niedrogich, pięknych kartek świątecznych

 

Wysyłanie kartek świątecznych to trochę wymierająca tradycja. W dobie telefonów komórkowych znacznie wygodniej jest napisać życzenia w smsie. Staram się jednak podtrzymywać tradycje – pocztą wysyłam zaledwie kilka kartek do rodziny mieszkającej poza Trójmiastem, ale całe mnóstwo wręczam osobiście przyjaciołom i znajomym, wraz z własnoręcznie upieczonymi ciasteczkami lub czekoladkami. Kilka ciepłych, osobistych słów napisanych „jak kura pazurem” zawsze wywołują mały uśmiech :). 

 One can never have enough socks," said Dumbledore. "Another Christmas has come and gone and I didn't get a single pair. People will insist on giving me books.”

 W pełni zgadzam się z dyrektorem Hogwartu. Skarpetek (uznanych za najbanalniejszy prezent świąteczny na świecie) nigdy za wiele :). Te na powyższym zdjęciu pochodzą z H&M.

 

Książki to świetny pomysł na świąteczny prezent, pod warunkiem, że osoba dla której ją kupujemy naprawdę lubi czytać! Kolejna część „Świat według Clarksona” na pewno wyląduje pod naszą choinką, bo wszyscy uwielbiamy perypetie trzech przyjaciół z Top Gear :).

Kosmetyki są bardzo bezpiecznym rozwiązaniem w przypadku koleżanki, mamy, cioci, babci, teściowej i nas samych oczywiście :). Mogę polecić na przykład Steamcream, bo jego zastosowanie jest bardzo szerokie i przyda się każdej z nas. Piszę o nim również dlatego, że udało mi się zdobyć dla Was kod rabatowy, uprawniający do zakupu kremu w cenie 50 złotych (regularna cena to 62 złotych). Wystarczy wpisać PREZENTODKASI w trakcie dokonywania zakupu, aby aktywować promocję (dotyczy ona wszystkich wzorów opakowań, więc każda z Was może wybrać ten, który spodoba się Wam najbardziej).

 

Płyta ze świątecznymi piosenkami Michaela Bubble to prezent, który dostałam w zeszłym roku. Już od poniedziałku puszczam ją na okrągło – jeśli więc znacie kogoś, kto ma małego świra na punkcie Bożego Narodzenia, to ten drobiazg na pewno przypadnie mu go gustu. W tym roku zażyczyłam sobie wieczór w teatrze – bilety na sztukę to dość nietypowy prezent, ale z pewnością warty przemyślenia. Wrażenie z pewnością będą niezapomniane (polecam na przykład repertuar teatru Imka). 

 

Tych kilka propozycji to oczywiście moje subiektywne wybory, które sprawdzają się w sytuacjach gdy nie mam konkretnych wytycznych :). Ubrania, buty i inne osobiste przedmioty kupuję tylko wtedy, gdy mam pewność, że dana osoba potrzebuje tej konkretnej rzeczy. Wypytywanie o świąteczne życzenia, to nie byle sztuka – trzeba być delikatnym i czujnym ;). Jeśli uda nam się zdobyć informacje o konkretnym modelu, marce i rozmiarze, nasze zadanie jest bardzo ułatwione. Im wcześniej zabierzemy się za poszukiwania tym lepiej. Być może uda nam się znaleźć jakąś promocję, mamy też więcej czasu na porównywanie cen w różnych miejscach. Jedna z bliskich mi osób zażyczyła sobie Huntery, ktoś potrzebuje butów do biegania z Nike, kolejne życzenie to robot kuchenny i nowy obiektyw do aparatu – piętnaście minut przed komputerem i większość prezentów mam z głowy (szczerze polecamm Wam sklep internetowy Agito.pl – po długich poszukiwaniach mogę już stwierdzić, że wiele rzeczy znalazłam tam w niższej cenie niż na pozostałych stronach tego typu, a na część produktów można wykorzystać jeszcze dodatkowe zniżki na kodyrabatowe.pl). 

sweater / sweter – H&M (obecna kolekcja); legginsy – Pull&Bear

Dla wielu z nas, Święta Bożego Narodzenia to ulubiony okresu w roku – oby odrobina stresu związana z przygotwywaniem prezentów dla bliskich tego nie zepsuła! :) Jeśli macie swoje pomysły na uniwersalne i przydatne prezenty to koniecznie mi o nich napiszcie! :)

Życze wszystkim miłego dnia, bez względu na mróz za oknem! :)

 

 

NEW IN – WAITING FOR THE WINTER WONDERLAND

Kilka Czytelniczek doniosło mi, że w niektórych miejscach pojawił się już pierwszy śnieg. W Trójmieście ani śladu białego puchu, słońca też jak na lekarstwo. Postanowiłam więc sama zadbać o zimowy nastrój i podzielić się z Wami kilkoma nowościami. 

Mała choinka (dostępna w Ikea) to mój pierwszy tegoroczny zakup, wprowadzający odrobinę świątecznego nastroju do domu. I mam nadzieję, że ostatni, bo w pawlaczu znajduje się około pół tony ozdób świątecznych. 

Czy zdarzyło Wam sie kiedyś kupić coś "przez przypadek", a po tygodniu noszenia zastanawiać się jak mogłyście wcześniej bez tego żyć? Skórzana ramoneska i dobrze dopasowane czarne rurki (polecam na przykład model Leigh z Topshop), które trafiły do mojej szafy w zeszłym roku, bardzo ułatwiły mi odpowiedź na codziennie zadawane sobie pytanie – w co mam się ubrać? W tym sezonie znalazłam w końcu idealne skórzane kozaki za kolano na płaskim obcasie (Zara, 499zł) i już wiem, że był to bardzo udany zakup.

Testowanie kolejnego kremu zakończyło się sukcesem! :) Krem Bielendy to kolejny niedrogi produkt, który warto mieć w swojej kosmetyczce – poza bardzo przyjemną konsystencją ma również działanie przecwizmarszczkowe. 

Tiulowa spódnica w kolorze chłodnej szarości to prezent, którego nie zamierzałam specjalnie fotografować. Na szczęście, wybierając się w niej na małe przyjęcie przedświąteczne, wzięłam ze sobą aparat ( tak naprawdę, zawsze mam go przy sobie ;)) i gdy nikt nie patrzył uciekłam na balkon :). 

skirt / spódnica – Trendsetterka sweater & shoes / sweter i buty – Topshop (stara kolekcja)

Czekając dalej na pierwszy śnieg, życzę Wam miłego wieczoru! :)

 

7 ways to boost your metabolism without exercise

 Wszystkie doskonale wiemy, że nasza przemiana materii zwalnia wraz z upływającym wiekiem. Pamiętam, że jeszcze za czasów studenckich mogłam pozwolić sobie na codzienne pałaszowanie białej bułki z pastą jajeczną i nie borykałam się ze zrzucaniem zbędnych kilogramów. Nie musiałam dużo ćwiczyć, żeby moje ciało wyglądało zgrabnie (piękne czasy :)). Dziś, mając dwadzieścia osiem lat, muszę przywiązywać znacznie większą wagę do kaloryczności spożywanych dań. Między dwudziestym piątym, a sześćdziesiątym piątym rokiem życia nasz metabolizm zwalnia, aż o dwadzieścia pięć procent. Nic dziwnego, że jest nam coraz trudniej pozbyć się oponki wokół brzucha. Pocieszające jest to, że osoby aktywne fizycznie i stosujące się do zasad zdrowego odżywiania są w stanie podkręcić nieco swój metabolizm – spowolnienie przemiany materii nie jest nieodwracalne! Możemy temu zapobiec lub nawet odwrócić ten proces. W dzisiejszym poście przygotowałam dla Was kilka propozycji tego co powinno zaleźć się w naszym codziennym jadłospisie.

Mała czarna

Picie z rana małej czarnej kawy szybko rozrusza naszą przemianę materii. Filiżanka tego aromatycznego napoju jest w stanie nawet o 15 procent przyśpieszyć nasz metabolizm. Jeżeli tak jak ja, wolicie pić ją w domowym zaciszu, warto zainwestować w ciśnieniowy ekspres do kawy (godny polecenia jest Siemens EQ.6, bo dzięki niemu przygotujemy też latte i cappuccino). Pomimo, że na początku musimy wydać spore pieniądze na jego kupno, to w dłuższej perspektywie jest to bardziej opłacalne niż codzienne spacery do pobliskiej kawiarni. Z kawą nie można przesadzić (maksymalnie 2-3 filiżanki dziennie), ale jedno wypite espresso w zaciszu kuchni, to mój ulubiony codzienny rytuał.

Śliwkowa kanapka

Śmiało można powiedzieć, że suszone śliwki są jednym z najbogatszych źródeł błonnika, który przyspiesza trawienie i zapobiega wchłanianiu się tłuszczu z pokarmu. Wystarczy jeść trzy śliwki dziennie. Starając się urozmaicić mój śliwkowy jadłospis wymyśliłam kanapkę do której dodałam kilka sztuk. Na chlebie z pełnoziarnistej mąki, kładę garść liści rucoli, plasterek pieczonego indyka i śliwki, które wcześniej upiekłam razem z mięsem. Gdybyście znali inne zastosowania śliwek w potrawach, czekam na Wasze przepisy w komentarzach.

 Kwaśne orzeźwienie 

Mój każdy poranek zaczynam od wypicia ciepłej wody z cytryną. Doskonale oczyszcza organizm z toksyn, porządnie go nawadnia i rozkręca metabolizm na cały dzień. Ma podobne działanie do herbatek oczyszczających, ale jest znacznie zdrowszy. Zaledwie po kilku dniach regularnego picia wody z cytryną, o poranku (na czczo) możemy zobaczyć poprawę kondycji naszej skóry. Dodatkowo cudownym działaniem tej mikstury jest hamowanie łaknienia. To wszystko mogłoby się wydawać zbyt piękne, ale uwierzcie mi na słowo – to naprawdę działa :)!

Magiczna zupa  

Zupa z białej kapusty to lekki i mało kaloryczny przysmak (w ogóle nie zawierający tłuszczu). Jest bogatym źródłem błonnika, który usprawnia przemianę materii. Najlepiej od razu ugotować większą porcję (spokojnie może stać w lodówce nawet tydzień). Oto przepis na magiczną zupę z kapusty: 

Składniki:

1 główka kapust białej lub włoskiej

3 cebule

3 pomidory

1 papryka

2 marchewki

pietruszka 

przyprawy: czarny pieprz, curry, koper, oregano, estragon, czosnek, bazylia, liść laurowy, ziele angielskie, kminek, majeranek 

Sposób przygotowania: 

1. Kroimy wszystkie warzywa na średniej wielkości kostki

2. Pokrojone warzywa wrzucamy do głębokiego garnka i zalewamy 2-3 litrami wody

3. Wywar gotujemy około 1 godziny (tak aby warzywa zmiękły) 

4. Pod koniec wsypujemy dowolną ilość przypraw

Orzeszki prosto z pieca 

Czy często zdarza się Wam jeść orzechy? Z badań wynika, że osoby regularnie spożywające tę przekąskę znacznie rzadziej borykają się z zaburzeniami metabolicznymi i otyłością. Nie wymagają żadnego przygotowania, więc świetnie nadają się na przykład do pracy. W sklepach znajdziemy mnóstwo propozycji. Ostatnio przechadzając się między sklepowymi półkami natrafiłam nawet na orzeszki z pieca nie brudzące rąk, które w trakcie przygotowywania są dwukrotnie prażone. Znajdziecie je w ofercie Felix. Pomimo, że jest to dość kaloryczny przysmak, regularne jedzenie orzeszków w rozsądnych ilościach, może pomóc nam w dążeniu do wymarzonej sylwetki.

Zielone na talerzu 

Zielone warzywa to bogactwo witamin. Mają dużo błonnika, mało kalorii, zero tłuszczu. Na kolację najczęściej przygotowuję brokułówe puree z parowaru (dzięki temu warzywo nie jest rozgotowane i nie traci swoich wartości odżywczych). Wcześniej ugotowane brokuły rozgniatam widelcem dodaję smakowe oliwy (truflową i chilli), a na koniec wszystko posypuję parmezanem. Potrzebujemy 15 minut, aby przygotować tę pyszną zdrową przekąskę.

Ostre jak diabli 

Naukowcy potwierdzają, że przyprawy o ostrym smaku mogą nawet o dziesięć procent przyśpieszyć pracę naszego metabolizmu. Każda z nas w ciągu dnia spala około tysiąc osiemset kalorii, czyli sto osiemdziesiąt stracimy tylko dzięki dosypaniu do kawy cynamonu. Innymi pomysłami na wykorzystanie pikantnych przypraw jest posmarowanie kromki chleba musztardą lub posypanie pieczeni z indyka pieprzem cayenne. Gdybyście piekły kruche ciasteczka nie zapomnijcie dodać do nich imbiru. Voila! Dzięki tym paru trikom możemy w ciągu dnia pozwolić sobie na zjedzenie kilku dodatkowych kostek czekolady (oczywiście gorzkiej ;)).

Ulepszenie naszej codziennej diety nie jest trudne. Wystarczy wprowadzić kilka z powyższych rad, a same szybko przekonamy się jak pozytywnie wpłyną one na nasze samopoczucie i szczupłą sylwetkę. Pamiętajmy! Drogą do sukcesu jest systematyczność! Nie zapominajmy o ruchu i po raz kolejny zachęcam Was do chodzenia na siłownię (samo cardio na nic się nie zda). Tradycyjnie już czekam na Wasze sposoby i rady w komentarzach. 

Always look at the bright side of … November. How to get the glow in Fall.

And so it came, this November – December time when the trees are no longer colored with leaves, and it’s getting dark so quickly. It’s still a lot of time before the first snow will brighten up this little gloomy aura and make the world more beautiful. Nothing foreshows changes in the weather – we have to wait for the white fluff to come. Coming out of the house and looking at the sky (actually just “up”, because the last few days are so foggy that it’s not point looking for the blue patch), I say to myself that as soon the sun will come out again, I'll be able to make beautiful pictures that you will enjoy and autumn depression will go away into oblivion. Until then, I'll try to find just a little bit of glow in the simple things. You can still look radiant in November! :)

Nadszedł ten listopadowo grudniowy okres, kiedy na drzewach nie ma już kolorowych liści, a zmrok zapada o wiele za szybko. Do pierwszego śniegu, który rozjaśniłby trochę ponurą aurę i sprawił, że świat stanie się piękniejszy, jeszcze daleko. Nic nie zapowiada zmiany pogody – na biały puch musimy jeszcze poczekać. Wychodząc z domu i patrząc na niebo (a właściwie w górę, bo od kilku dni jest tak mgliście, że na próżno szukać błękitnego skrawka) mówię sobie pod nosem, że niedługo z pewnością wyjdzie słońce, będę mogła zrobić piękne zdjęcia, które się Wam spodobają i jesienna depresja odejdzie w zapomnienie. A do tego czasu, spróbuję odnaleźć chociaż odrobinę blasku w prostych rzeczach. W listopadzie też można wyglądać promiennie! :)

Czerń, szarość i granat, to kolory które noszę jesienią i zimą najczęściej. Łatwo je połączyć w eleganckie zestawy, ale nasza cera nie wygląda w nich najkorzystniej. Paradowanie w białym płaszczu nie zawsze zdaje egzamin, dlatego warto zaopatrzyć się w jasny szalik. Dodanie go do czarnego płaszcza, czy ramoneski (tak jak w przypadku zdjęcia powyżej) rozświetli naszą twarz. Podobny efekt możemy uzyskać dodając do naszego zestawu kolor, który jest typowo dedykowany dla naszej cery. Jako ciemna blondynka o jasnej karnacji, najchętniej stawiam na pudrowe odcienie różu i ecru. Piękna czerwień i butelkowa zieleń sprawdzi się u szatynek i brunetek. Warto przyjrzeć się, co najlepiej podkreśla naszą urodę i wprowadzić kilka takich kolorowych akcentów do swojej szafy.

Kolor wywiera wpływ na nasz nastrój i na to jak postrzegają nas inni. Potrafi także odmłodzić lub niepotrzebnie postarzyć. Najgorsze co można zrobić to w deszczową pogodę utonąć w kolorach podkreślających nasze zmęczenie. Następnym razem, gdy zakładając nową kolorową bluzkę czy sukienkę, usłycie jakiś komplement – zwróćcie uwagę na ich kolor i noście go częściej.

Ciężki makijaż, mocno umalowane oczy i misterne fryzury nie dodadzą nam świeżości, a w ciągu dnia wyglądają po prostu nieestetycznie. Zamiast gęstego podkładu, rozświetlam swoją twarz odpowiednimi kosmetykami. Białą bazę Chanel rozprowadzam powyżej kości policzkowych, połyskliwy cień (Inglot) nakładam w kąciakch oczu i na łuku brwiowym, a jaśniejszy podkład o lekkiej konsystencji wklepuję pod oczy. Podstawą mojego makijażu jest róż mineralny (Annabelle Minerals, kolor Rose), który wyjątkowo długo utrzymuje się na twarzy. 

Przy okazji mam dla was niespodziankę zorganizowaną razem z marką Annabelle Mineralis. Specjalnie dla Czytelników przygotowaliśmy 10% rabatu przy zakupie kosmetyków na stronie www.annabelle.plWystarczy, że dokonując zakupu na stronie, podacie hasło "kasia". Rabat obowiązuje na cały asortyment sklepu z wyłączeniem zestawów. Może znajdziecie dla siebie ciekawy kosmetyk lub….mikołajkowy prezent dla bliskiej osoby! :)

Delikatna biżuteria to idealny sposób na dodanie nam odrobiny blasku. Kolczyki z brylantami były sprawdzonym sposobem wszystkich gwiazd filmowych lat pięćdzsiesiątych, ale te moje kosztowały 10 dolarów (& Other stories) i nie mają nic wspólnego z drogocennymi kamieniami, a też świetnie spełniają swoje zadanie. 

Tak jak w przypadku stroju, biżuteria nie może nas przytłaczać. Kierujmy się zasadą mniej znaczy więcej, a jeśli nie mamy wprawy, to nie łączmy srebra ze złotem.

Jest kilka rzeczy, które jem regularnie i mam wrażenie, że dobrze wpływają na stan mojej skóry i ogólnego samopoczucia. Avokado, to mój najprostszy sposób na szybki i zdrowy lunch (do pokrojonego, dojrzałego Avokado dodaję pół łyżki oliwy z oliwek, pieprz i sól). Podobno pomaga on w nawilżaniu skóry od środka, zawiera też cenne kwasy. Zielona herbata, pita codziennie oczyszcza z toksyn, co naturalnie nadaje naszej skórze zdrowy koloryt. Sprawdzą się też znane metody, jak picie dużej ilości wody, ograniczenie soli i produktów przetworzonych. Już po dwóch dniach zdrowszego jedzenia i lepszego nawodnienia organizmu, patrząc w lustro będziecie mogły zobaczyć pozytywne efekty. 

Na zewnątrz nie jest jeszcze aż tak zimno, aby wymigiwać się od spacerów. Szczerze mówiąc, nawet gdy przyjdzie mróz, nie powinnyśmy z nich rezygnować. To najlepszy sposób na dotlenienie się, a tym samym dodanie naszej twarzy naturalnych rumieńców. Zależnie od waszej kondycji, gorąco zachęcam do biegania. W taką pogodę może wydawać się to trudne, ale nawet krótki jogging po lesie pełnym liści może przynieść wam wspaniały skok endorfin. Pamiętajcie tylko aby ciepło się ubrać. Las w złoto-brązowej oprawie jesieni to jedna z piękniejszych scenerii.  

To z pewnością wyda się Wam banalne, ale błysk w oku i uśmiech od ucha do ucha, to najlepsze sposoby, aby wyglądać promiennie i pozbyć się jesiennej depresji. Przesyłam więc Wam odrobinę pozytywnej energii – może rozproszy trochę tę szarą aurę :). Miłego dnia!

 

50’s GLAMOUR LOOK – How to look like Marilyn Monroe

Despite the fact that fashion seems to be in constant transformation, the fifties are still considered as the time of the iconic movie stars and their dazzling outfits. Grace Kelly, Audrey Hepburn, Elizabeth Taylor, Sophia Loren together with my favorites Brigitte Bardot and Marilyn Monroe, were the style icons of that era. When they ruled on the big screen, their fans wanted to look equally refined. That's when women came up with the best makeup tricks, ideas to make the perfect curls or with the outfits enhancing the feminine shapes. Some of those still works amazing. For example; is there many women out there without at least one bloody red lipstick in their make-up bag? In today's post I wanted to create a look straight out of 50’s.

Lata pięćdziesiąte to czas gwiazd filmowych, których wizerunek i kreacje zachwycają pomimo wciąż zmieniającej się mody. Ikonami stylu i elegancji tamtej epoki były Grace Kelly, Audrey Hepburn, Elizabeth Taylor, Sophia Loren oraz moje ulubienice Brigitte Bardot i Marilyn Monroe. W czasach gdy królowały na dużym ekranie, ich wielbicielki pragnęły wyglądać równie wytwornie. To właśnie wtedy płeć piękna wypracowała najlepsze triki na makijaż, perfekcyjnie zakręcone loki, czy stroje uwydatniające kobiece kształty. Część z nich świetnie sprawdzi się również dzisiaj. Bo która z nas nie ma w swojej kosmetyczce krwisto czerwonej szminki? W dzisiejszym poście chciałam spróbować stworzyć look prosto z lat pięćdziesiątych.

Seksowne fale

W latach pięćdziesiątych kobiety najczęściej układały włosy w loki i fale. Popularnymi sposobami poprawiania codziennej fryzury było nakręcanie włosów na wałki. Farbowanie włosów (często na kolor blond) było na porządku dziennym. Marilyn Monroe aby uzyskać kolor platyny, regularnie utleniała włosy (naturalne były ciemne i kręcone). W tamtych latach dużą sławę zdobył lakier do włosów. Możemy sobie tylko wyobrazić jak po tylu szkodliwych zabiegach prezentowały się fryzury na żywo.

Teraz mamy dużo większy wybór kosmetyków i sprzętu do układania włosów, nie musimy aż tak obawiać się o ich przypalenie, wysychanie i łamliwość. Aby uzyskać efekt sprężystch loków użyłam nowości marki Babylisss. Curl Secret to nowoczesna lokówka, dzięki której nie trzeba mozolnie nawijać włosów i długo czekać na efekt. Urządzenie automatycznie wciąga kosmyk, owija go wokół ceramicznych elementów grzejnych i po kilku sekundach uwalnia w formie pięknie skręconego loka. Efekt możecie zobaczyć na zdjęciach. 

Zapach kobiety

Każda z legendarnych gwiazd kina miała swój ulubiony flakonik perfum. Bridgiet Bardot kochała  L'Heure Bleue, marki Guerlain. Audrey Hepburn uwielbiała jaśminowy, najdroższy na świecie aromat; Joy by Jean Patou. Perfumy Fleurissimo Creed zostały specjalnie stworzone dla Grace Kelly na dzień jej ślubu z Księciem Monako. Chanel numer 5 upodobała sobie Marilyn Monroe (podobno zawsze przed pójściem spać spryskiwała się swoim ulubionym zapachem). Też mam te perfumy w swojej kosmetyczce, ale w odświeżonej wersji (kiedyś ten zapach w ogóle mi się nie podobał, ale dom mody Chanel delikatnie zmienił recepturę tego znanego na całym świecie flakoniku).

Czerwień niczym z horrorów Alfreda Hitchcocka

Podstawowym elementem stworzenia looku z lat pięćdziesiątych jest mocny makijaż. Elizabeth Taylor czy Sophia Loren chcąc wyeksponować piękno swoich twarzy, stosowały dobrze teraz nam znaną technikę, polegającą na podkreśleniu czarną kreską linii oczu tak, aby wychodziła mocno poza jej kontur. Nadawało to spojrzeniu głębi i tajemniczości. Z kolei Marilyn Monroe, aby optycznie powiększyć swoje usta stosowała, aż siedem różnych odcieni czerwonej szminki. Starając się uzyskać u siebie pełen zmysłowości image z lat pięćdziesiątych zagęściłam rzęsy (jeśli macie dosyć tuszów i ciągłego demakijażu to polecam nową metodą Volume Russian Style by Secret Lashes). Efekt jest spektakularny i opiera się na doczepianiu kilku ultra-cienkich rzęs 0,03 mm do jednej naturalnej. Gdybyście chciały same spróbować tej innowacyjnej metody polecam Instytutu Urody Abacosun w Gdańsku, przy ulicy Partyzantów 3. Po tego typu zabiegu wyglądam dobrze nawet bez makijażu, prosto po przebudzeniu.

Porcelanowa cera

Idealnie gładka, lśniąca i nieskazitelna cera to marzenie każdej z nas. Brigitte Bardot nigdy nie używała żadnych kosmetyków pielęgnacyjnych do twarzy. Jedynymi produktami, którymi posługiwała się na co dzień były olejki i mleczka do opalania. Marilyn Monroe wklepywała w twarz grubą warstwą wazeliny, by uczynić skórę miękką i promienną. Najbardziej zaskakującym sposobem jej pielęgnacji był krem hormonalny, który stosowała zarówno na noc jak i na dzień. Efektem ubocznym tej kuracji było delikatne owłosienie na jej brodzie (którego nigdy nie chciała się pozbyć, ponieważ uważała, że dzięki niemu twarz ma miękką poświatę i lepiej prezentuje się na zdjęciach – pozostawię to bez komentarza). Dobrze, że w dzisiejszych czasach nie musimy sięgać po tak drastyczne metody pielęgnacji. Moim nowym kosmetycznym odkryciem jest krem na dzień firmy Caronlab Australia. Wybrałam ten z serii Byothea do każdego typu cery. Jedną z jego wielu zalet jest delikatna konsystencja, która doskonale sprawdza się jako baza pod makijaż. Jest to kosmetyk naturalny, bez dodatku parabenów. 

Hollywoodzki uśmiech

Idealnie białe i równe zęby – rzadko kiedy natura obdarza takim walorem. A jednak wszystkie aktorki, modelki i gwiazdy lat pięćdziesiątych je miały. Wniosek jest prosty – już w tamtych czasach specjaliści wiedzieli jak stworzyć hollywoodzki uśmiech. Dokładnie miesiąc temu zdjęłam aparat ortodontyczny. Stan moich zębów pozostawiał dużo do życzenia. Zanim udałam się do zaprzyjaźnionego dentysty, Kasia poleciła mi wybielającą pastę do zębów. Denivit Express White jest to, skuteczny środek, a efekty widać po pierwszym szorowaniu. Nie używajcie jej jednak za często, najlepiej tylko przed ważnymi wyjściami, bo bardzo podrażnia dziąsła.

Talia jak u osy

Kobiety lat pięćdziesiątych pragnęły podkreślić wąską talię i szersze biodra. Christian Dior w 1947 zaprezentował kolekcję "New Look", w której można było wyróżnić dwie linie kobiecej sylwetki. Corrole (przysłowiowe A), to rozkloszowana spódnica, marszczona, szyta z koła, wymagająca wielowarstwowych halek płóciennych lub nylonowych. Sylwetka „ósemka” (przysłowiowe B), to przede wszystkim bardzo wąska ołówkowa spódnica. Obydwa wzory ideału kobiecej figury obowiązywały przez dziesięciolecia.

Moda, styl i elegancja lat pięćdziesiątych inspiruje nas do dzisiaj. Kobiety tamtych lat stały się ikonami wdzięku, dobrego gustu i wyczucia smaku, który po dziś dzień próbujemy naśladować. Chcąc poczuć się, chociaż na chwilę, jak jedna z nich powinnyśmy zacząć od określenia typu sylwetki i dobrać odpowiedni strój. Następnie przejrzeć kilka zdjęć modelek i aktorek z lat pięćdziesiątych i dopasować do twarzy odpowiednią fryzurę. Aby uzyskać końcowy efekt musimy wykonać perfekcyjny makijaż. Napiszcie w komentarzach, czy macie swoją ulubioną gwiazdę z tamych lat i czy próbowałyście już stworzyć look inspirowany jej stylem? Czekam na Wsze komentarze.