suede shoes / zamszowe buty – RYŁKO (dobrze wyważone i super wygodne)
blue jeans / niebieskie dżinsy – ZARA (przerabiane u krawcowej)
black t-shirt & jacket / czarny t-shirt i żakiet – MLE Collection
bag / torebka – Elleme
Od zawsze staram się odróżniać dwie rzeczy, które mimo tego, że na jakimś obszarze się przenikają, to jednak powinny stanowić dla nas dwa odrębne cele. „Być modnym”, a „być dobrze ubranym” nie zawsze oznacza to samo. Najznakomitsza moda zwykle sprawia ze wyglądamy pięknie, ciężko też zaprzeczyć temu, że aby stworzyć zachwycający strój powinien on chociaż w subtelny sposób wpisywać się w obecne trendy. Jednocześnie, z całą pewnością uważam, że można być modnie ubranym i wyglądać przy tym fatalnie, tak jak można stworzyć ładny strój, który jest całkowicie ponadczasowy i nie uznający obecnej mody. Czemu piszę o tym teraz? Bo dzisiejsza nietypowa sytuacja sprawia, że moda umiera. Aby mogła istnieć potrzebuje przecież wielkiej uwagi. Musi sprawiać, aby ten kto ją nosi wyróżniał się w tłumie. Im większy tłum, tym bardziej moda może być oryginalna, aby skuteczniej zwracać uwagę (dlatego moda kwitnie i czuję się najlepiej w wielkich miastach). Ale co jeśli zjawisko tłumu przestało istnieć? Jeśli nie ma już areny, na której moda mogła pokazać sens swego istnienia? Epidemia, zawężenie kontaktów społecznych, zmniejszenie liczby osób w miejscach pracy, zamknięte szkoły, kluby, niechęć ludzi do spędzania czasu w miejscach publicznych – to wszystko sprawia, że zdecydowana większość ubrań i dodatków zaprojektowanych dla nas przez projektantów na ten sezon właściwie straciło rację bytu.
Czy to oznacza, że będziemy wyglądać gorzej? Moim zdaniem nie. Wracając do myśli z początku mojego dzisiejszego wywodu – być może, dzięki temu, że przestaniemy zwracać uwagę na modę, w końcu skupimy się na dopasowaniu naszego ubrania do okoliczności, zastanowieniu się nad tym czy krój na pewno dobrze gra z naszą sylwetką, czy nasza szafa skompletowana jest w sposób przemyślany, czy jej zawartość uzupełnia się nawzajem, czy jest tylko nieokreślonym zbiorem materiałowego supła. Być może w moim mieście skończy się czas cienkich szpilek na molo, przykrótkich modnych szortów niedopasowanych do sylwetki i innych letnich pomyłek. Sopot powoli wraca do życia, a ja staram się zachować zdrowy rozsądek wśród miliona zaleceń, obostrzeń i coraz bardziej zaskakujących faktów. Pogoda nie dopisuje, więc wieczorne spotkania na plaży z najbliższymi przyjaciółmi (które wydają się w tym momencie najbezpieczniejsze) wciąż muszą poczekać. Udało nam się jednak znaleźć z mężem mini-okazję, aby w piątkowy wieczór w końcu wyjść z domu po godzinie osiemnastej. Dzisiejszy strój jest propozycją na niezobowiązującą kolację czy spacer (bo jakie mamy teraz zobowiązujące okazje?), w której czułam się po prostu dobrze.