Jak ujarzmiłam światło w mieszkaniu, czyli lepsza codzienność w stylu duńskiego Hygge i linki do tanich klasyków.

   Within only a few days, Sopot turned from a sunny resort into a calm autumn city. A week ago, I was lying on the beach. Yesterday, I was running away from the rain, wearing a sweater and a rain coat, and drinking tea to warm myself up. The sudden change of weather turns our homes into cosy strongholds and dream places to spend the evening – a retreat that is perfect enough to keep us home despite the upcoming party. I was postponing today’s post for that time in the year, when the short days and long evenings make light at home a very precious element of our households.   

   I wanted today’s post to be not only an answer to your questions that you’ve been asking me in reference to the lamps that I have at home, but mostly to allow you to easily understand how you can illuminate your house to create a calm and friendly space that is pleasant to the eye and soothes the senses and to show you the importance of an appropriate approach to light and lighting.

Let there be light.   

   In the beginning, there was fire, then there was oil lamp, until there was a breakthrough and electricity came into existence. When in 1879, Thomas Edison created the bulb that could beam even for up to several dozen hours, people all around the globe were heading for a great change. This invention enabled us to work, run a household, and have a social life round the clock in totally new and more comfortable surroundings. Over time, Edison’s invention was improved and now, we can choose from hundreds of different bulb types. Before you’ll assume that lamps at your home aren’t useful at all, check out whether they need a new bulb to work perfectly well. 

   We usually buy the strongest bulb that a given lamp model allows us to use – we simply want to get as much light as possible. It is the most common mistake that we make. Atmospheric brackets or decorative table lamps won’t fulfil their role if we equip them with 75 watt bulbs (remember that differentiating the strength of the bulb in different light sources creates both brilliant atmosphere in the room and allows you to save energy).

* * *

   W ciągu zaledwie kilku dni Sopot ze słonecznego kurortu zmienił się w jesienne, spokojne miasto. Tydzień temu leżałam na plaży. Wczoraj ubrana w kalosze, sweter i parkę uciekałam przed deszczem i piłam herbatę na rozgrzanie. Nagłe załamanie pogody powoduje, że nasz dom znów staje się ostoją, wymarzonym miejscem na spędzenie wieczoru, schronem, z którego nie wyciągnie nas nawet najlepiej zapowiadająca się impreza. Z dzisiejszym wpisem czekałam więc właśnie do tego czasu w roku, kiedy krótkie dni i długie wieczory sprawiają, że światło w mieszkaniu zaczyna być dla nas szczególnie cenne. 

   Chciałam, aby dzisiejszy artykuł nie tylko odpowiedział na Wasze pytania, które zadawałyście mi na temat lamp w moim mieszkaniu, ale przede wszystkim, aby w prosty sposób, pomógł Wam zrozumieć, jak łatwo można rozświetlić nasz dom, sprawić, aby był ciepłym i przyjaznym miejscem, które cieszy oko i koi zmysły i jak wielkie znaczenie ma tutaj odpowiednie podejście do światła.

I stała się jasność. 

   Na początku był ogień, później lampa naftowa, aż w końcu nastąpił przełom i nadeszła era elektryczności. Gdy w 1879 roku Thomas Edison stworzył żarówkę, która mogła świecić nawet przez kilkadziesiąt godzin, życie ludzi na całym świecie czekała wielka zmiana. Ten wynalazek umożliwił nam pracę, prowadzenie domu i życia towarzyskiego przez całą dobę w zupełnie nowych i bardziej komfortowych warunkach. Z upływem lat udoskonalano dzieło Edisona i dziś możemy przebierać między setkami różnych rodzai żarówek. Nim więc uznacie, że lampy w Waszym mieszkaniu do niczego się nie nadają, sprawdźcie czy przypadkiem nie wystarczy wymienić właśnie tego drobiazgu.

  Zwykle kupujemy najmocniejszą żarówką na jaką pozwala nam dany model lampy – w końcu chcemy, aby w mieszkaniu było jak najjaśniej. To najczęstszy błąd, który popełniamy. Nastrojowe kinkiety czy dekoracyjne lampy stołowe nie spełnią swojej roli, jeśli wyposażymy je w 75 Wat-owe żarówki (pamiętajcie też, że zróżnicowanie siły żarówki w poszczególnym rodzaju oświetlenia, to nie tylko przyjemny klimat we wnętrzu, ale i oszczędność prądu).

Moja sypialnia w bardzo ponury dzień. Cała pościel z podwójnie wyszywanym wzorem, koc i piękny miś jest ze sklepu SPENSEN, w którym znajdziecie mnóstwo wysmakowanych rzeczy do domu i naprawdę piękne lampy. 

    Most of us instinctively recognise places where light sources are well-planned, but we are not always able to transfer the ambiance to our own household. The general and most important rule says that the room should have different light sources with varying strength and dispersion. One central light source always diminishes the room atmosphere. That’s why you should try to place a strong ceiling lamp with two other more delicate light sources. The truth is that evening light should really give you a feeling of warmth and calm and be used as the main light source thoroughly illuminating the whole room only when you are doing certain activities (for example, cutting onion or looking for a lost set of keys). Home is not an operating room – if you aren’t able to see all of the book titles on a shelf located five metres away, nothing wrong will happen ;).

* * *

   Większość z nas instynktownie wyczuwa miejsca, w których oświetlenie zostało dobrze rozplanowane, ale nie zawsze potrafimy przenieść ten nastrój do swoich czterech ścian. Ogólna i najważniejsza zasada mówi, że w pomieszczeniu powinniśmy mieć różne źródła światła o różnej mocy i rozproszeniu. Jedno centralne oświetlenie zawsze ujmuje pomieszczeniu charakteru, dlatego poza mocną lampą sufitową postarajcie się ulokować w pomieszczeniu jeszcze minimum dwa delikatniejsze źródła światła. Prawda jest taka, że wieczorem światło powinno dawać nam przede wszystkim poczucie ciepła i spokoju, a tylko w trakcie wykonywania konkretnych czynności (jak krojenie cebuli czy szukanie zgubionych kluczy) dokładnie oświetlać pomieszczenie. Dom to nie sala operacyjna – jeśli wieczorami nie będziemy widzieć wszystkich tytułów książek na regale oddalonym od nas o pięć metrów, to nic się nie stanie ;).

Nazwy wszystkich lamp znajdziecie na samym dole wpisu. 

  That’s exactly what I did in the bedroom. That’s the best place light-wise in my whole house. The strong ceiling lamp is used on very rare occasions, but sometimes it is useful (for example, when I'm packing a suitcase or cleaning). We also have a hanging lamp that I use for reading and working in the evenings (I use a pet name for it – “angel”) and simple Christmas tree lamps on a transparent cable that I hung on the window. They add some climate in the evening and since we’ve got a child, they’ve been useful during night feeding – they are delicate enough and won’t wake anybody up, but they allow me to avoid bumping into Portos lying right by the bed ;).  

   A simple remark concerning light colour – it has been proved that blue colour can hamper the excretion of melatonin and disrupt our internal clock. That’s why we should go for light in warm hues.

* * *

   Tak właśnie zrobiłam w sypialni i pod względem oświetlenia jest to najlepiej zaprojektowane pomieszczenie w moim mieszkaniu. Górną, mocną, lampę zapalamy najrzadziej, ale jednak czasem się przydaje (przy pakowaniu walizki czy robieniu porządków), mamy też wiszącą lampkę, przy której czytam i pracuje wieczorami (nazywamy ją pieszczotliwie "aniołkiem") i zwykłe lampki choinkowe na przezroczystym kablu, które zawiesiłam na oknie. Dodają one nastroju wieczorem, a odkąd mamy dziecko przydają się na przykład w trakcie nocnego karmienia – są na tyle delikatne, że nikogo nie rozbudzą, ale pozwolą uniknąć zderzenia ze śpiącym przy łóżku Portosem ;).

   Drobna uwaga na temat koloru światła – uwodniono, że to w niebieskik kolorze może hamować wydzielanie melatoniny i rozstrajać nasz wewnętrzny zegar, dlatego zdecydujmy się na ten w ciepłych odcieniach. 

Gdy dni zaczynają robić się szare i bure to właśnie odpowiednie oświetlenie, ulubiony koc i porcja gorących kopytek sprawiają, że od razu robi się milej. Ten piękny wełniany koc znajdziecie tutaj, a kopytka musicie zrobić sobie sami ;). 

„Levende lys” („Candlelight”).  

   Once, I met a Dane who moved from Copenhagen to Tricity because of the woman with whom he fell in love. He told me about the differences in lifestyle and approach to reality between us and our neighbours living on across the Baltic Sea. He was an architect so he was moved by things connected with interior design. For example, he told me about his first meeting with this parents-in-law during which he felt like a questioned witness – the upper strong light on the ceiling wasn’t creating any ambiance and he started pondering whether it was left on purpose by his fiancée’s parents. He was squirming on his chair and looking sideways in search of other lamps that would disenchant the gloomy atmosphere. His “light neurosis” has certain justification – the Danish and Scandinavians in general always suffer from scarce sunrays and that’s why they’ve mastered taming it. The lamp designs that they created have become part of their national identity. They are recognised as the classic lighting designs at its best worldwide. And it’s not only about its appearance. The most famous design by Poul Henningsen in 1958 was not only pretty – as the Danish architect had been investigating materials, checking the angles at which the light illuminated objects, analysing geometry for years only to create a three-shade construction (the light rays fall downwards and sideways) which ensured delicate light that is light enough for working, eating, or reading.

* * *

„Levende lys” („Żywe światło”).

   Spotkałam kiedyś Duńczyka, który z miłości do kobiety postanowił pożegnać się z życiem w Kopenhadze i przeprowadzić do Trójmiasta. Opowiadał mi o różnicach w sposobie życia i patrzenia na świat między nami i sąsiadami zza Bałtyku, a że był architektem, to kwestie związane z urządzaniem wnętrz wzbudzały w nim silne emocje. Przytoczył mi na przykład swoje pierwsze spotkanie z teściami, na którym czuł się, jak świadek w trakcie przesłuchania – górne, oślepiające światło na suficie nie tworzyło nastroju i przez cały wieczór zastanawiał się czy nie był to przypadkiem celowy zabieg ze strony rodziców jego narzeczonej. Mówił, że wiercił się na krześle i rozglądał na boki w poszukiwaniu innych lamp, które mogłyby stworzyć bardziej przyjazny klimat. Jego „świetlna nerwica” ma pewne uzasadnienie – Duńczycy i w ogóle Skandynawowie, cierpiący na niedosyt słonecznego światła, osiągneli mistrzostwo w jego ujarzmianiu. Projekty lamp, które stworzyli, stały się częścią narodowej tożsamości, na świecie z kolei, uznawane są za klasykę wzornictwa w najlepszym wydaniu. I nie chodzi tu jedynie o wygląd lampy. Ta najsłynniejsza, zaprojektowana przez Poula Henningsena w 1958 roku, była nie tylko ładna – duński architekt latami dociekliwie badał materiały, sprawdzał kąty padania światła, analizował geometrię, aby w efekcie stworzyć trzy-cieniową konstrukcję (promienie światła padają w dół i na boki), która zapewnia rozproszone delikatne światło, ale na tyle jasne, by móc przy nim pracować, jeść czy czytać.

Słynna lampa PH nad moim stołem była używana, ale dzięki temu znacznie tańsza.

     It seems to me that in our part of the world, we pay considerably greater attention to furniture (such as sofas) or household appliances. Lamps are treated as a necessary evil. How many times did I see a two-wing fridge with ice grinder and an inbuilt iPad showing weather forecast and a sad bulb silently hanging from a cable sticking out of the ceiling in the hallway at my friends’ house.   

   If you embark on even the shortest interior design course, already during the first meeting, you’ll learn that lamps and the placement of light sources have key influence on whether we want to stay in that place or not. In my bedroom, I use an empty apple crate for PLN 2 (bought in a grocery store) and a spire made of books as bedside tables, and the bed frame cost less than PLN 600 and I had to save for the lamps, but it doesn’t mean that I had to dive into my pocket. Most of the iconic lamp models were designed years ago, so the Internet is full of original designs that are still working and looking for new owners (these are not only more affordable solutions, but also more eco-friendly ones). I found the famous PH5 model that I’ve described above cost PLN 550 (it was produced in 1985), it works perfectly well, the only thing that gives away its age is when you need to change the bulb as it takes a little bit of effort – however, being aware that a neon lamp costs sometimes even four thousand zlotys, you easily bite the bullet to unscrew a few of these screws. If you’re not fans of Scandinavian design and you’d like to find lamps that will add some ambiance to your space, you should follow mostly one rule – the less visible the light source, the better effect you’ll attain. An exception here is incandescent bulbs that give really delicate illumination.

4 corners of the world. 

    Some of the photos for today’s post were taken on Tuesday when even the thinnest sun ray couldn’t break through the dense layer of clouds. It was cold, windy, rainy, and bleak. On such days like that, I’ve noticed that I spend more time in my bedroom than usual. I work there, take my child’s toys there, and I start treating my bed as a sofa. Why? Because bedroom is the brightest and most illuminated place out of all the rooms at my home. Of course, it’s a typical mistake – bedroom should be in the eastern part or the north-eastern part of your home, and not in the southern part, but I need to point out in the beginning that our home is not a typical home – we’ve got a transitional room, kitchen where veranda should be, and a cul-de-sac hallway (the strange layout translated into a more affordable price so I won’t complain). Getting back to the crux of the matter, on my own example, I can see that people, a little bit like plants, instinctively stick to places that are more illuminated than others. Following that observation, we should arrange our spaces so that we use the presence of natural light to the maximum. The table in the living room is placed by the window, the two-wing door between one bedroom and the rest of the home are always open and the curtains are always unveiled. 

* * *

   Mam z kolei wrażenie, że w naszej części świata zdecydowanie większą uwagę przykłada się do mebli (jak kanapa) czy urządzeń AGD. Lampy traktuje się raczej, jako zło konieczne. Ileż to razy widziałam u znajomych dwuskrzydłową lodówkę z kruszarką do lodu i wbudowanym ipadem pokazującym prognozę pogody, podczas gdy w przedpokoju z sufitu dyndała na kablu smutna żarówka. 

   Jeśli wybierzemy się nawet na najkrótszy kurs architektury wnętrz, już na pierwszym spotkaniu dowiemy się, że lampy i ich rozmieszczenie mają kluczowy wpływ na to, czy w danym miejscu będziemy chcieli przebywać czy nie. W mojej sypialni rolę stolików nocnych spełnia skrzynka po jabłkach za dwa złote (kupiona w warzywniaku) i wieża z książek, a rama od łóżka kosztowała niecałe sześćset złotych, za to na lampy odkładałam, ale to wcale nie znaczy, że się wykosztowałam. Większość kultowych modeli lamp zaprojektowano lata temu, a więc internet pęka w szwach od oryginałów, które wciąż świetnie działają i szukają nowych właścicieli (to nie tylko tańsze rozwiązanie, ale również bardziej ekologiczne). Słynny model PH5, o którym pisałam powyżej, wyszukałam za 550 złotych (rok produkcji to 1985 rok), działa bez zarzutu, duch czasu odczuwamy tylko w czasie wymiany żarówki, bo trzeba się przy tym trochę namęczyć – mając jednak świadomość, że nówka sztuka kosztuje nawet cztery tysiące łatwo zacisnąć zęby przy odkręcaniu tych kilku śrubek. Jeśli nie jesteście fanami skandynawskiego dizajnu, a chcecie znaleźć lampy, które dodadzą klimatu, to kierujcie się przede wszystkim jedną zasadą – im mniej widoczne jest źródło światła, tym lepszy efekt uzyskamy. Wyjątkiem są żarówki żarowe, które dają bardzo delikatny blask. 

4 strony świata.

  Część zdjęć do dzisiejszego wpisu robiłam we wtorek, kiedy nawet najmniejszy promyk słońca nie umiał przedrzeć się przez chmury. Było zimno, wietrznie, deszczowo i ponuro. W takie dni jak tamten, łapię się na tym, że spędzam w sypialni więcej czasu. Przenoszę tam pracę, zabawki dziecka i zaczynam traktować łóżko, jak kanapę. Dlaczego? Bo sypialnia jest najjaśniejszym ze wszystkich pomieszczeń w mieszkaniu. To oczywiście typowy błąd w sztuce – sypialnia powinna bowiem wychodzić na wschód lub północny zachód, a nie południe, ale trzeba na wstępie powiedzieć, że nasze mieszkanie nie jest normalne – mamy pokój przechodni, kuchnię na werandzie i ślepy przedpokój (dziwny rozkład miał swoje odzwierciedlenie w cenie, więc nie narzekam). Wracając do meritum, na własnym przykładzie widzę, że ludzie są trochę, jak rośliny – instynktownie lgną do miejsc, do których wpada dużo dziennego światła. Idąc za tym spostrzeżeniem powinnyśmy tak aranżować przestrzeń, aby maksymalnie korzystać z ożywiającej obecności naturalnego światła. Stół w salonie przysunięty jest u mnie do okna, dwuskrzydłowe drzwi między jasną sypialnią, a resztą mieszkania są zawsze otwarte, a zasłony dokładnie rozsunięte.  

  And since I’ve mentioned curtains – the circadian cycle of light and darkness shapes the sense of time. It has impact on our bodily and mental health Seeing the sun rays in the morning is a signal for our body that a new day is starting. Unveiling the curtains in the whole house is something similar to stretching in the morning for me. Now, I can see that it’s an important ritual for my child as well. It is also a natural reason for happiness (all colours behind the window, the sky, leaves dancing on the wind, and trees). The lighting helps us to survive when it’s dark outside, but remember to use the potential of the sun to the fullest. Don’t cover the windows by placing dark objects in the way, avoid blinds and heavy dark curtains.      

   In fact, no house will be explicitly attractive judging by the windows exposition. Much depends on the lifestyle of the household dwellers. Besides, everything can be turned to your advantage by appropriately planning the interiors of each of your rooms.   

   A few words about the lighting in a child’s room. When planning the interior, we remembered to add a second light switch by the door that is connected to the switch by the bed. We connected a lamp to it and owing to that we don’t have to turn on strong light or search for another lamp switch in total darkness at night. It seems a detail, but I’m sure that fledgling parents will appreciate it sooner or later. 

* * *

   A skoro już mowa o zasłonach – dobowy cykl światła i ciemności kształtuje nasze poczucie czasu, ma wpływ na zdrowie i psychikę. Ujrzenie promieni słońca rankiem, to sygnał dla całego naszego ciała, że zaczyna się nowy dzień. Rozsuwanie zasłon w całym mieszkaniu jest dla mnie niczym przeciąganie się rano w łóżku. Teraz widzę, że dla dziecka również jest to ważny rytuał i naturalny powód do radości (wszystkie kolory za oknem, widok nieba, liści szalejących na wietrze, drzew). Oświetlenie pomaga nam przetrwać czas, kiedy na zewnątrz jest ciemno, ale pamiętajmy też o tym, aby wyczerpać potencjał słońca od początku do końca. Nie zasłaniajmy okien stawiając na parapecie masę ciemnych przedmiotów, unikajmy żaluzji i ciężkich, ciemnych zasłon.    

   Tak naprawdę żadne mieszkanie nie jest jednoznacznie atrakcyjne ze względu na ekspozycję okien. Wiele zależy od stylu życia lokatorów, a poza tym, każdy kierunek można przekuć na własną korzyść odpowiednio zagospodarowując poszczególne pomieszczenia. 

   Kilka słów o oświetleniu w dziecięcym pokoju. Urządzając tę przestrzeń pamiętaliśmy, aby dodać drugi włącznik światła przy drzwiach, który jest podpięty do kontaktu przy łóżeczku. Podłączyliśmy do niego lampkę i dzięki temu wchodząc w nocy do pokoju nie musimy włączać górnego, mocnego światła, ani szukać po omacku przełącznika przy lampce. To wydaje się drobiazgiem, ale jestem pewna, że świeżo upieczeni rodzice prędzej czy później go docenią. 

A ten króliczek to nasza ulubiona "lampka" w całym mieszkaniu. Nie dość, że daje delikatne światło (można wybrać kolor), to jeszcze wydaje z siebie uspokajające dźwięki (nowy model posiada również opcję świecenia bez dźwięku). Nie potrzebuje baterii, bo ładuje się go jak telefon, przez kabel USB. W ciągu dnia z kolei, jest szefem gangu królików, który u nas zamieszkał ;). Bardzo, ale to bardzo podoba mi się ta maskotka od polskiej marki Moonie. Wiele z Was pyta mnie o boazerię ścienną, którą widzicie na dzisiejszych zdjęciach. Można ją znaleźć w sklepie Foge.pl (znajdziecie tam też białe listwy przypodłogowe, które mam w mieszkaniu). Boazeria jest niezwykle łatwa w montażu, a wygląda jak wykonana przez stolarza. 

    Ellen Key, a Swedish writer from the turn of the 19th and the 20th century, said that beauty lies in that what’s practical, useful, informed by its purpose, and expressive of the soul of its user or creator. Key asserted that the new aesthetic sensibility must begin in the domestic setting. Key thought that everyone has potential for creating a pleasant and aesthetic living space and, in doing so, change their lives. I won’t be getting into too many philosophical details as I’m not that skilled at it in comparison to Ellen Key, but I know one thing – in order to be happy at your own house, your interior doesn’t have to be fashionable or luxurious. It’s enough that it’s cosy, warm, friendly for the household dwellers and deliberately planned. That’s why I hope that you won’t’ run to do the shopping after reading this post (I remember that my greatest motivation for changes at home were shopping at IKEA, fortunately I’m over it ;)), and you’ll calmly analyse the space around you to adjust the lighting to your individual lifestyle. The lamps about which you ask most often: 

– “Angel” on a black long cable by the bed is by Unika. It gives delicate light that is strong enough for me to read in the evenings. Unfortunately, I couldn't find that lamp in a second-hand version. – Christmas tree lamps on the window are from IKEA. They are equipped with a transparent cable which increases the visibility of the lamps themselves.

– Ceiling lamp in the bedroom is a Ingo Maurer design. The lamp comes with pieces of paper so you can decide on your own whether you want to use them to write something. I bought a second-hand version and I got only some of these pieces, but I was able to create the rest of them on my own :).

– PH5 above the table in the living room is precisely the famous model that I’ve mentioned before, but in a vintage version. I found it online (it’s from 1985). Today, within literally a few minutes, I was able to find a few auctions online with second-hand PH lamps (here, here, and here).

– The white table lamp on the chair is by GUBI (the last photo) – you can find it at  Muppetshop store (if you think that it’s only a store with children’s items, you’re wrong ;)). 

* * *

   Ellen Key, szwedzka pisarka przełomu XIX i XX wieku, mawiała, że „piękne jest to, co praktyczne, przydatne, zaprojektowane z myślą o swoim przeznaczeniu i wyrażające ducha użytkownika lub twórcy”. Twierdziła też, że piękno zaczyna się w domu. Key uważała, że każdy ma potencjał do tworzenia przyjemnej estetycznie przestrzeni mieszkalnej, a czyniąc to jest w stanie zmienić swoje życie. Ja nie będę nadmiernie filozofować, bo zapewne nie wyjdzie mi to tak dobrze jak pani Key, ale wiem jedno – aby być szczęśliwym we własnym domu jego wnętrze nie musi podążać za modą, nie musi epatować przepychem, wystarczy, że będzie przytulne, ciepłe, przyjazne domownikom i zaplanowane z rozmysłem. Mam więc nadzieję, że po tym wpisie nie pobiegniecie od razu robić zakupów (pamiętam, jak największą motywacją do zmian w mieszkaniu dawały mi zakupy w IKEA, na szczęście ten czas mam już za sobą ;)), a spokojnie przeanalizujecie przestrzeń wokół siebie i dopasujecie światło do Waszego indywidualnego stylu życia. 

Lampy, o które pytacie najczęściej:  

– „Aniołek” na czarnym długim kablu przy łóżku jest marki Unika. Daje delikatne światło, ale na tyle mocne, abym mogła przy nim czytać wieczorami. Niestety tej lampy nie udało mi się znaleźć w wersji używanej. 

– Lampki choinkowe na oknie w sypialni są z IKEA, mają przezroczysty sznur i dzięki temu z większej odległości widać tylko delikatne światełka.

– Lampa sufitowa w sypialni to projekt Ingo Maurer. Do lampy dołączone są kartki więc sami decydujemy ile ma ich być i czy chcemy je czymś zapełnić. Kupiłam wersję używaną i trafiła mi się chyba tylko niewielka część tych kartek, ale z powodzeniem dorobiłam kilka własnych :). 

– PH5 nad stołem w salonie to właśnie ten słynny model, o którym pisałam wyżej, ale w wersji „vintage”. Znalazłam ją w internecie (data produkcji to 1985 rok). Dziś w zaledwie kilka minut znalazłam w Internecie kilka aukcji z używanym PH w roli głównej (tutaj, tutaj i tutaj)

– Biała nablatowa lampka na krześle jest marki GUBI (ostatnie zdjęcie) – można ją znaleźć w sklepie Muppetshop (jeśli myśleliście, że to sklep tylko z rzeczami dla dzieci to jesteście w błędzie ;))  

 

szafka – Woodszczęścia // lampka – Muppetshop // krzesło – Osiek10

* * *

 

 

 

 

Na osłodzenie rozpoczęcia jesieni czyli maślane drożdżówki z białą czekoladą, cynamonem, owocami i kruszonką

Przepis na ciasto:

400 g mąki + garść do podsypania

150 ml ciepłego mleka

30 g świeżych drożdży

50 ml oleju roślinnego

2 jajka

60 g cukru

100 g masła

farsz:

2 tabliczki białej czekolady

1 łyżka mielonego cynamonu

garść papierówek + garść śliwek

kruszonka:

50 g masła

50 g mąki pszennej

30 g cukru

A oto jak to zrobić:

1. Świeże drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku z łyżką cukru i 2 łyżkami mąki. Zaczyn odstawiamy w ciepłe miejsce (najlepiej przykrywając lnianą serwetą). Po 15 minutach powinien podrosnąć.

2. Do oddzielnej miski przesiewamy pozostałą mąkę, cukier i jajka. Dodajemy wyrośnięty zaczyn i jednocześnie mieszamy. Następnie dodajmy rozpuszczone i ostudzone (nie gorące!) masło i wyrabiamy ciasto (wyrabiam mechanicznie za pomocą haka). Po kilku minutach wyrabiania ciasta dolewamy cienkim strumieniem olej i ponownie ugniatamy ciasto. W efekcie końcowym ciasto nie powinno kleić się do rąk. Gotowe ciasto umieszczamy do naczynia i przykrywamy lnianą serwetką. Pozostawiamy ciasto na ok. 1,5 godziny do wyrośnięcia (ja stawiam przy otwartych drzwiczkach piekarnika).

3. Aby przygotować farsz: czekoladę z cynamonem ucieramy w moździerzu (ale nie na krem, tylko na kruchą miazgę).

4. Aby przygotować kruszonkę: wszystkie składniki zagniatamy do uzyskania kuli z ciasta i schładzamy w zamrażarce max. 20 minut.

5. Wyrośnięte ciasto ponownie zagniatamy i dzielimy na kilka części. Z jednej części formujemy kulkę, lekko spłaszczamy i umieszczamy na niej kawałki owoców oraz czekoladę z cynamonem. Schłodzoną kruszonkę ścieramy na tarce i posypujemy drożdżówki. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 200 stopniach C przez 15-18 minut.

Wyrośnięte ciasto ponownie zagniatamy i dzielimy na kilka części. Z jednej części formujemy kulkę, lekko spłaszczamy i umieszczamy na niej kawałki owoców oraz czekoladę z cynamonem.

Schłodzoną kruszonkę ścieramy na tarce i posypujemy drożdżówki.

Look of The Day – Provence story

earrings with pearls / kolczyki z perłami – YES

perfect striped sweater / idealny sweter w paski – MLE Collection

corduroy skirt / sztruksowa spódnica – H&M

espadrilles / espadryle – Castaner

basket / kosz – Vogue Polska

   When you could already notice the first signs of the upcoming fall in Tricity, I was already far away with my thoughts – in Provence. At the airport in Lyon, we were greeted by hot sun and the fragrance of croissants and lavender. We got into a rented car and headed towards Saint Remy, where we were supposed to meet the rest of the crew. This time, when we were visiting this region of France, we’d made it a point of honour to see the place that was the main film set for the movie “Good Year”. I probably won’t lie if I write that we discovered Provence precisely thanks to the screen adaptation of Peter Mayle’s novel – the story of a banker (Russell Crowe), who got hooked on the south of France, became an inspiration for a similar trip to many.    

   The movie chateau isn’t, however, open for tourists. It can be seen from a sandy path, but you cannot enter it. Tourists and movie fans have probably become a great nuisance to the dwellers of this home because all around it you’ll notice signs asking you to refrain from climbing the trees, taking photos, and climbing windows. These also display quite a large collection of photos depicting German shepherds and bull terriers. However, it isn’t true that the whole mansion is closed for visitors – it’s the opposite. Right by the chateau, you will find a vineyard where you can buy the wine known from the movie (the famous boutique CP) and you can take a few commemorative photos of the garden and the vineyard.   

   In one of the scenes, Fanny Chenal, played by the stunning Marion Cotillard, is the quintessence of Provencal style – espadrilles, casual combination of a skirt and a blouse, and, of course, a wicker basket instead of a handbag. I added my favourite striped sweater (I thought that I will wear it under a caramel coat, but as you can see, it’s ideal for all seasons) and earrings that I haven’t parted with lately.

* * *

   Gdy w Trójmieście zaczęły pojawiać się pierwsze znaki nadchodzącej jesieni, ja myślami byłam już w Prowansji. Na lotnisku w Lyonie przywitało nas gorące słońce i zapach croissantów i lawendy. Zapakowaliśmy się do wynajętego samochodu i ruszyliśmy w stronę Saint Remy, w którym mieliśmy spotkać resztę naszej bandy. Tym razem, odwiedzając ten region Francji, postawiliśmy sobie za punkt honoru, aby jednego dnia zobaczyć miejsce, które służyło jako główny plan zdjęciowy dla filmu "Dobry rok". Nie skłamię chyba, jeśli napiszę, że Prowansję odkryliśmy właśnie dzięki ekranizacji powieści Petera Mayle'a – losy bankiera (w tej roli Russel Crowe), któremu miłość do południa Francji uderzyła do głowy niczym wino, dla wielu stały się inspiracją do podobnej podróży. 

   Filmowe chateau nie jest jednak otwarte dla zwiedzających. Widać je z piaszczystej drogi, ale wejść do środka nie można. Turyści i fani filmu musieli się mocno naprzykrzyć mieszkańcom tego domu, bo gdzie się nie spojrzy widać plakietki z prośbą o niewchodzenie na drzewa, niepukanie do drzwi, nierobienie zdjęć i niewspinanie się do okien, a także całkiem pokaźną liczbę zdjęć owczarków niemieckich i bulterierów. Nie jest jednak tak, że cała posiadłość jest zamknięta i niechętna przyjezdnym – wręcz przeciwnie. Tuż koło chateau znajduje się winiarnia, w której zakupić można wino dobrze znane fanom filmu (słynne butikowe CP) i bez przeszkód zrobić kilka pamiątkowych zdjęć ogrodu i winnicy. 

   W jednej ze scen Fanny Chenal, grana przez zjawiskową Marion Cotillard, prezentuje kwintesencję prowansalskiego stylu – espadryle, niezobowiązujące połączenie spódnicy z bluzką i oczywiście kosz wiklinowy zamiast torebki. Ja dodałam do tego jeszcze mój ulubiony sweter w paski (myślałam, że będę go nosić pod karmelowy płaszcz ale jak widać nadaje się na każdą porę roku) i kolczyki, z którymi ostatnio się nie rozstaję. 

 

Last Month

  Preparing posts from this cycle always requires a short analysis of the previous month. The post contains only a tad of the photos that I take – for obvious reasons, I want to show you only the most “interesting” moments, but I’ve been slowly coming to a conclusion that it presents a blurred reality. The content in social media (and on blogs) always undergoes the process of selection, even if its authors really don’t want to lie – they don't want to show simple regular everyday life for the hundredth time. That’s why I try to sneak only a little bit of it so that you are not bored. Still, it’s the sweet routine that is the greatest and the most beautiful adventure for me now. Check out the few snapshots of the last holiday weeks :).

* * * 

   Przygotowywanie wpisów z tego cyklu zawsze wymusza na mnie krótką analizę minionego miesiąca. Do publikacji trafia zwykle promil zdjęć, które robię – z oczywistych względów chcę pokazać Wam te "najciekawsze" momenty, ale powoli dochodzę do wniosku, że nieuchronnie prowadzi to do zakrzywiania rzeczywistości. Treści w mediach społecznościowych (i na blogach) zawsze poddawane są selekcji, nawet jeśli ich autorzy wcale nie chcą kłamać – po co przecież pokazywać czytelnikom kadry zwykłej, powtarzalnej codzienności po raz setny? Staram się więć przemycać zaledwie jej cząstkę, żeby Was nie znudzić, chociaż to właśnie ta słodka rutyna jest dziś dla mnie największą i najpiękniejszą przygodą. Zapraszam na kilka ujęć z ostatnich wakacyjnych tygodni :). 

Na początek moje kulinarne niziny ;). Awokado ratuje mnie ostatnio non stop. Tu z rukolą, łososiem wędzonym, kroplą oliwy truflowej i świeżym pieprzem. Z orzechową pastą marokańską i chlebkiem jaglanym również bardzo pyszne!

Wersja "na skąpca" czyli z rukolą, oliwą i suszoną żurawiną. 1. Uprzedzam Wasze pytania o sukienkę – mam ją kilka sezonów i pochodzi z Zary. // 2. Widziałyście już nowe wydanie Vogue? Moc jesiennych inspiracji czeka w środku. // 3. Czy mi się wydaje, czy zaczynają żółknąć? // 4. Makaron i mule.

Moje domowe biuro. To tutaj pracuję jeśli tylko maluch mi na to pozwoli ;). 

1. Nową pościel trzeba przecież "przetestować".  // 2. Ten idealny golf będzie można kupić już w ten piątek. // 3. Moje "perełki" i nie tylko. Kolczyki i pierścionki są z tegorocznej kolekcji YES. // 4. Sięgamy po coraz więcej. //

Portos skończył w tym miesiącu trzy lata! Ciężko mi w to uwierzyć, bo wciąż zachowuje się jak szczeniak :). Kochana Monika przyniosła w dniu jego święta parę smakołyków – jak widać, Porti bardzo się ucieszył. 

Kadry z najnowszej, jesienno-zimowej sesji dla MLE Collection. Zamek w Mosznej to naprawdę niezwykłe miejsce. Na efekty musicie jeszcze trochę poczekać, ale już teraz mam dla Was kilka ujęć z backstage'u.Prawie jak w Hogwarcie.1. Jak z bajki. Albo filmu grozy ;). // 2. Przy sesji czuwały dziewczyny z 2in. // 3. A może tu zrobimy kolejne zdjęcie? // 4.Tuż po przybyciu do zamku. Czasem wystarczy jeden leniwy poranek, aby poczuć pełnię szczęścia. Kocham te nasze sielskie widoki.  Oglądamy księżyc. Opowiadam o moich ulubionych gwiazdozbiorach, o Perseuszu, Andromedzie i Wielkiej Niedźwiedzicy. Nieidealny. Gdy twoja mama zdobywa świat…… a ty próbujesz wygrzebać się z dresów ;). 

Konkurs na nianię rozstrzygnięty.

Po wielu (wielu, wielu) miesiącach wesele naszych przyjaciół zmusiło mnie do pierwszej od dawna imprezy ;). 

Było super! 

O ten złoty zegarek pytałyście mnie nieskończenie wiele razy. Jest od marki Obaku.

W środku efekt pracy wyłącznie polskich fotografów. Jeśli nie widziałyście jeszcze wrześniowego wydania polskiego magazynu Vogue to pędźcie do kiosków!

Z pewnością nie jestem co raz młodsza, ale nigdy nie czułam się z samą sobą tak dobrze :). Weekendy.W podróży.1. Działkowanie. // 2. I tradycyjnie już – Portos prosi o własną rubrykę na blogu. Damy mu szansę? // 3. Gdy starsza koleżanka chce pochwalić się swoimi Barbie. Na wspólną zabawę trzeba niestety jeszcze trochę poczekać. // 4. Ostatne dni wakacji. //

"My sun, my moon and all my stars."Instagram pękał w szwach od pytań dotyczących tej sukienki. I w ogóle się Wam nie dziwię, bo jest świetna. Można ją kupić w sklepie SHOWROOM (marka NAGO), jest wykonana z bawełny organicznej i leży idealnie.

Dni są coraz krótsze, noce coraz dłuższe, ale i tak cieszę się na jesień. Żegnam lato z uśmiechem na ustach i zabieram się za małe blogowe ulepszenia. Spokojnej nocy!

* * *

 

 

Look of The Day – vintage vibes no. 2

shoes / buty – RYŁKO

white top / biała bluzka – H&M

leather bag / torebka – Balagan

blue jeans / niebieskie dżinsy – NAKD