Look of The Day in my Home Office – #ZostańwDomu i kilka aktualności

sweater and trousers / sweter i cygaretki – MLE Collection (jeszcze niedostępne, produkty pojawią się w sierpniu)

leather belt / skórzany pasek – Massimo Dutti (stara kolekcja)

shoes / klapki – Flattered

We’ve got another week of this eerie situation behind us. In a short period of time, we had to learn how to live anew, change the way we work and spend free time. And even if some of you would like to take some rest from the topic, I can’t really stay silent about it (and I think that I shouldn’t) on my profiles. I perfectly know how important are minute things which, despite the new and difficult conditions, stay unchanged.

Even if the formula of everyday Look of the Day posts is based on a slightly trivial assumptions, they keep me disciplined. The importance of maintaining our everyday routine (of course, while staying at home) was explained in a post from the previous week. However, I didn’t mention whether our clothes play any role in this mechanism. Of course, clothes that we wear determine our mood. Instagram has been recently flooded with photos of Influencers wearing sweats and no one is really surprised. A loosely cut and comfortable outfit is something that anyone would pick for wearing during the day so it’s great that we can legally sit from Monday until Friday on our couch in our office with terry socks pulled to our calves. We shouldn’t forget that we are always waiting for a loud birthday party for a longer period of time. Does that mean that if we could attend one every day we would be happy? Would we enjoy it on a similar level every day? It’s pretty easy to answer that question.

I’m providing you with such a vivid example as there are at least three weeks of limitations ahead of us. It means that in order to maintain an appropriate mental state we need to watch ourselves. Weekend time may be a dispensation for us, but tomorrow we need to get back on our regular track and wash the sweats.

I haven’t mentioned it yet on the blog, but those who follow my Instagram have probably noticed this piece of information. We all know that it’s not a good time for Polish entrepreneurs and that the crisis will be relentless taking its toll on everyone, but doctors and nurses are our light in the tunnel – they are responsible for setting us up once again. It’s not a secret that every support is welcome – the better they are secured from the virus, the greater the chances that many patients will survive. Up until Sunday, in a gesture of solitary, we’ll give 10 % of all our orders at  www.mlecollection.com for the fundraiser Siepomaga.pl that gathers money for hospital equipment that is required during the coronavirus pandemic. It concerns ALL items at our store – also those that became available before anyone could even foresee the epidemic coming (we don’t push the prices like some other companies – we just deduce it from our profit, our customers aren’t adding a dime to the whole process). On Monday morning, I promised that I’ll eagerly share the information about the bank transfer on Instagram. I will make at home of course. If you weren’t planning on doing any shopping at MLE, don’t buy anything – this is the direct link to the fundraiser.

* * *

   Mamy za sobą kolejny tydzień tej przedziwnej sytuacji. W krótkim czasie musieliśmy nauczyć się żyć inaczej niż wcześniej, zmienić sposób w jaki pracujemy i odpoczywamy. I nawet jeśli niektóre z Was chciałyby odpocząć od tego tematu, to nie potrafię (i uważam, że nie powinnam) pomijać go na swoich kanałach. Wiem doskonale, jak ważne są teraz drobne rzeczy, które mimo nowych i trudnych warunków pozostają niezmienne.

Nawet jeśli formuła coniedzielnych wpisów „Look of The Day” jest z założenia nieco trywialna, to mnie samą trzymają one w dyscyplinie. To, jak ważne jest, aby podtrzymanie naszej codziennej rutyny (oczywiście jednocześnie zostając w domu) wyjaśniłam dokładnie w artykule z zeszłego tygodnia. Nie wspominałam jednak o tym, czy strój pełni w tym mechanizmie jakąś istotną rolę. Oczywiście, ubrania, które mamy na sobie determinują nasz nastrój. Instagram zalewany jest teraz zdjęciami influencerek w dresach i nikogo to nie dziwi. Luźny i wygodny strój to przecież coś na co każdy z nas czeka przez cały tydzień, więc fajnie, że „na legalu” można teraz od poniedziałku do piątku siedzieć na kanapie w bluzie i frotowymi skarpetkami zaciągniętymi do połowy łydek. Nie zapominajmy jednak o tym, że hucznej imprezy urodzinowej też wyczekujemy przez dłuższy czas. Czy to oznacza, że gdybyśmy wyprawiali ją codziennie, bylibyśmy szczęśliwsi? Każdego dnia cieszyłaby nas tak samo mocno? Chyba łatwo odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Funduję Wam taki przejaskrawiony przykład, bo przed nami jeszcze minimum trzy tygodnie ograniczeń, a to oznacza, że dla dobrej kondycji psychicznej musimy trzymać się w ryzach. Weekend może być dla nas dyspensą, ale jutro warto już wrócić na normalne tory, a dresy dać do prania. 

Nie pisałam jeszcze o tym na blogu, ale te z Was, które śledzą mój Instagram na pewno wyłapały tę informację. Wszyscy wiemy, że to nie jest dobry czas dla polskich przedsiębiorców i kryzys nie oszczędza nikogo, ale naszym światełkiem w tunelu są dziś lekarze i pielęgniarki – to od nich w dużej mierze zależy to, czy nasza sytuacja się poprawi. To nie tajemnica, że przyda im się każda pomoc – im lepiej będą oni zabezpieczeni przed wirusem, tym większe szanse na przeżycie wielu chorych. W geście solidarności do końca niedzieli 10% wartości każdego zamówienia w sklepie www.mlecollection.com zostanie przekazana na zbiórkę Siepomaga.pl która zbiera pieniądze na sprzęt szpitalny niezbędny do pracy podczas pandemii koronawirusa. Dotyczy to WSZYSTKICH rzeczy w naszym sklepie, także tych, które weszły do sprzedaży nim ktokolwiek obawiał się epidemii (żeby nie było, że tak jak niektórzy, windujemy ceny w górę – odliczamy to od naszego zarobku, Klientki nie dokładają do tego złotówki). W poniedziałek rano obiecałam już, że z przyjemnością pochwalę się na Instagramie przelewem, który wykonam z domu oczywiście. Jeśli nie planowałyście robić zakupów w MLE to nic nie kupujcie – podaję też tutaj bezpośredni link do zbiórki

Top 5: Najlepsze stylizacje polskich blogerek #zostańwdomu

  This time, the ranking of the best Instagram outfits is slightly unusual because that’s what the situation in which we live is right now. The prevailing epidemic forced the greater part of society to stay at home and that’s not different when it comes to my colleagues in the blog industry. On the profiles, you can see homes, sweatsuits, and unmade beds. Inspiring? Or maybe irritating?

* * *

   Tym razem ranking najlepszych instagramowych stylizacji jest nietypowy, tak jak sytuacja, w której wszyscy się znaleźliśmy. Panująca epidemia zmusiła sporą część społeczeństwa do zostania w domu i nie inaczej jest z moimi koleżankami po fachu. Na ich profilach możemy zobaczyć domowe pielesze, dresy i nieposłane łóżka. Inspirujące? A może irytujące?

MIEJSCE SZÓSTE

@patiness_official

A white shirt borrowed from your boyfriend – it’s a classic piece that has been present in Hollywood productions for years. Despite the fact that I prefer “keeping it buttoned up” and dress as usual, it’s really nice to look at such a picture.

Biała koszula pożyczona od chłopaka – to klasyka, którą od lat widzmy w hollywoodzkich produkcjach. Chociaż ja wolę w tych dniach "trzymać fason" i ubierać się tak jak zawsze, to miło popatrzeć na taki obrazek. 

MIEJSCE PIĄTE

@oliviakijo

A date with your beloved man via Skype? This outfit will be ideal. Olivia’s husband is a doctor and we’re all keeping our fingers crossed for him (and for all healthcare professionals).

Randka z ukochanym przez skype'a? Ten zestaw będzie idealny. Mąż Oliwii jest lekarzem i bardzo mocno trzymamy za niego kciuki (jak za całą służbę zdrowia!).

MIEJSCE CZWARTE

@agnieszkasolon

Cycling leggings and a basic t-shirt – is there anything that could be more comfortable? In late spring, this outfit will be surely ideal under an “oversized” blazer with a belt and heeled sandals. Hopefully, we can use such options then.

Legginsowe kolarki i basicowy t-shirt – czy może być coś wygodniejszego? Późną wiosną ten strój z pewnością sprawdzi się idealnie z "za dużą" marynarką, paskiem i sandałami na obcasie. Obyśmy mogli wtedy skorzystać z takich propozycji. 

MIEJSCE TRZECIE

@juliakonstancja

Can there be anything more comfortable than this sweatsuit set? At MLE Collection, we had two such sets and there wasn’t a week that I wouldn’t wear one of them. I wouldn’t probably go for a white set, but Julia looks superb in it.

Czy może być coś bardziej wygodnego niż dresowy komplet? W MLE Collection miałyśmy dwa takie zestawy i nie ma tygodnia, żebym nie włożyła któregoś z nich. Na biały chyba bym się nie zdecydowała, ale Julia wygląda w nim super. 

MIEJSCE DRUGIE

@cajmel

Even though I really like jersey dresses, I never get anything like that because I can’t really make up my mind. Maybe it’s the pronounced beauty of Karolina that makes it look not like pyjamas.

Chociaż bardzo podobają mi się takie dzianinowe sukienki, to sama jakoś nigdy nie mogę się na nie zdecydować. Być może to wyrazista uroda Karoliny sprawia, że nie wygląda to jak pidżama. 

MIEJSCE PIERWSZE

@nataliakopiszka

First place goes to my favourite outfit ;) If you haven’t read my last post (which had become the most popular post of the month within minutes), you should definitely catch up – you’ll know why you should wait with such an outfit until Saturday.

Miejsce pierwsze zajęła moja ulubiona stylizacja. ;) Jeśli nie czytałyście ostatniego wpisu (który w zaledwie kilkadziesiąt minut stał się najpopularniejszym wpisem miesiąca) to koniecznie to nadróbcie – będziecie wiedziały dlaczego z taką stylizacją powinnyśmy poczekać do soboty. 

Look of The Day, który warto przeczytać, a nie tylko zobaczyć.

   Taking the opportunity that many of you are visiting the blog in expectation of a Sunday post (and that’s right), I’ve decided to pursue it and sneak in a few pieces of information that might come in handy in the following days. I’m not a virologist or an epidemiologist, and the online world is rife with information on how to maintain appropriate hygiene and avoid infection. That’s why I decided to focus on another issue that hasn’t been taken up by the media yet, and it is, indeed, connected with my original profession of a psychologist.  

   Most of us have decided to undergo isolation at home out of their own free will. Despite the fact that we feel healthy, we approach the situation with responsibility and we change our lifestyle. So far, it hasn’t been too hard: it’s weekend for which we are waiting with longing, and lazing around on the couch doesn’t seem such a bad perspective. Additionally, probably many of you are thinking that tomorrow you are going back to work. In the meantime, the disruption of the everyday Monday-Friday routine causes more uncomfortable effects for our mental state. Even though tomorrow, the day after tomorrow, and two days after tomorrow our mood can be maintained at a high level, after seven days, our voluntary quarantine may take its toll – it’s better to be aware of that beforehand and know how to cope with some mechanisms of our mind than crawl up the walls afterwards.  

   But let’s start from the very beginning. Our brain in order to function properly needs stimuli. Both too many and too few of them may be the cause of stress and result in the decrease of performance. As much as we are able to imagine that too many stimuli can be irksome (it’s enough to recall how we feel after a birthday party of a seven-year-old child), it’s hard to believe that doing nothing may be, in fact, harmful. And yet, it happens.  

   For many years, psychologists have been conducting experiments and studies on the effects of staying in isolation. The objects of their analysis were, among others: Chilean miners, trapped underground for two months, emigrants facing social isolation, sailors, members of polar expeditions or space missions. Regardless of the fact whether the studied group was forced to stay in isolation by the external factors (for example, due to a catastrophe) or took action voluntarily (astronauts, Himalayan climbers) – all people went through the same changes in behaviour that are a result of lack of external stimuli. 

   The study conducted by J.T. Shurley in the 60s of the previous century showed that in an environment with scarce stimuli already after a few hours, you may experience first symptoms: hallucinations, loss of spatial orientation, and mostly fear and the need to flee and terminate the participation in the experiment. Don’t worry, I’m not writing that to scare anyone – laboratory experiments always include extreme circumstances on purpose in order to precisely see, in black and white, the phenomena that take place inside of our mind. At home, we won’t fall prey to such a situation, but we already should start thinking how to cope with a decreased number of events in our lives. Just as scientists after a few hours want to terminate the study, after a week of isolation, we will also feel the need to meet with friends, and we can’t do that right now.  

   Our situation is considerably easier in comparison to the situation of a space station or submarine crew, not to mention people who were somehow trapped and risk their lives. However, the mechanisms taking place inside of our minds are the same – the difference is the intensity. Thus, we can use similar tool to cope with the so-called sensory hunger. The most important principle that is best to be implemented from tomorrow morning is maintaining fixed periods of activity and rest. Get up from bed at the same time that you do on a regular basis, do your tasks between the same hours as before, and only then get back to pleasures. So if you need to switch to remote work, the situation is a lot easier because you have no other choice. However, it’s worth preparing a space at home that would be your “home office”, don’t switch on the TV and just tick off consecutive tasks from your list. If you are on an administrative leave, create a list of the less pleasant but useful things (washing the fridge, fixing a broken drawer, doing some cleaning in the documents, etc.) that you need to do before a certain hour. The stronger the routine and the regime, the longer you’ll maintain good mood and positive approach. Only after everything is complete, you can take some rest and relax – and now you need to resort to your creativity. Television and a book are too little. Recall card and party games, take out puzzles, and maybe you’ll try a family workout with Chodakowska or Lewandowska?  

   The changing mood and its decrease are the main enemy of such a situation. After a longer period of spending time in the same group of people within a small space, it’s really easy for conflicts to start. Even if we spend this time with people that we love the most in the world. Why? Because quarrels are extremely stimulating – something has finally started happening. There is great likelihood that within a few days it’ll be a lot easier for us to lose control over our actions and emotions. Skirmishes aren’t really a remedy for staying in isolation. You need to determine the activities that you’ll do alone at the very beginning so that each person has time for themselves. You can still walk out the dog (of course, away from clusters of people), clean the balcony, or prepare a home-based SPA in your bathroom. Such trivial activities will allow us to keep our cool. The more so that the studies conducted by J.F Terelak involving the residents of an Antarctic station showed that people who are forced to spend time with one another enjoy contacting each other less. Additionally, the smaller the group, the faster it happens. Pay attention to taking breaks while being together so that you can enjoy the time when you can again sit together on the couch in front of a TV screen.  

   Scientists claim that one thing that helped the Chilean miners who were trapped underground was the fact of maintaining contact with people above the ground. They were regularly informed on the progress of the rescue operation, they were mobilised, and their spirits were being continuously kept up. The miners were also able to contact their nearest and dearest – it was very limited but it still allowed them to keep their sanity. At the moment, we shouldn’t pay each other visits, but we have many tools that will allow us to maintain constant contact with our families and friends – we should use them. A simple instant message that goes “how are you?” will be a blissful stimulus for a person who is spending another day alone and who up to a certain point had been the life and soul of the party. It’s also worth sending such messages to a number of people – first of all, it will be a nice gesture, secondly, each response will be a small but important portion of stimuli.  

   Our isolation from the outside world is extremely comfortable – we can sit at our homes, talk on Skype with our nearest and dearest, we have something to eat, air to breathe, and beds to sleep in – from a psychological point of view these things are very relevant – the inflow of information is totally unobstructed. Television and the Internet allow us to stay up-to-date with everything that is going on at the moment outside of our four walls. Besides, psychologists are unanimous that sometimes the sole thought of the processes that take place in our minds helps us to control ourselves to a certain extent. If we know that during the upcoming days we can be more irritated and depressed due the decreased number of stimuli and limited freedom, we’ll be better at noticing negative consequences and at counteracting them.  

   To finish off, I’d like to write a few words to all those who would be eager to undergo such a home voluntary quarantine, but for some reasons they need to work. I can imagine that reading about how to cope with boredom may not be inspiring for you. But the more people can fight the temptation to leave the house, the faster the society returns to its previous state. The more discipline we have, the better for those who are fulfilling their public duty. Doctors, nurses, pharmacists, but also people working behind the counter, thanks to whom we can buy food – out of respect for their health and the risk that they take for our good, I ask all my readers to stay at home. 

Sources: “The Social Animal” by Elliot Aronson, "Człowiek w sytuacjach ekstremalnych: Izolacja antarktyczna oraz Introspekcje antarktyczne" Jan F. Terelak, "Dwa tysiące stóp pod ziemią" Jan F. Terelak Charaktery 11/2010.

* * *

   Korzystając z tego, że sporo z Was zagląda na bloga, spodziewając się nowego niedzielnego wpisu (i słusznie), postanowiłam wykorzystać okazję i przemycić tutaj parę informacji, które za kilka dni mogą okazać się przydatne. Nie jestem wirusologiem czy epidemiologiem, a informacji o tym, jak zachować odpowiednią higienę i uniknąć zarażenia, jest w tym momencie mnóstwo, więc postanowiłam skupić się na innej kwestii, która nie została jeszcze w mediach nagłośniona, a wiąże się akurat z moim wyuczonym zawodem psychologa.

   Większość z nas postanowiło poddać się domowej izolacji z własnej nieprzymuszonej woli. Mimo tego, że czujemy się zdrowi, odpowiedzialnie podchodzimy do tematu i zmieniamy swój tryb życia. Póki co, nie jest to trudne: mamy weekend, na który zawsze czekamy z utęsknieniem, a leniuchowanie na kanapie nie wydaje się wcale taką złą perspektywą. W dodatku, pewnie wielu z Was cieszy się na myśl o tym, że jutro nie trzeba będzie iść do pracy. Tymczasem to właśnie zaburzenie tej codziennej poniedziałkowo-piątkowej rutyny wywołuje bardziej niekomfortowe skutki dla naszej kondycji psychicznej. I o ile jutro, pojutrze i popojutrze nasz nastrój może utrzymywać się na wysokim poziomie, o tyle po siedmiu dniach nasza dobrowolna kwarantanna może dać się mocno we znaki – lepiej wiedzieć zawczasu, jak poradzić sobie z niektórymi mechanizmami naszego umysłu, niż potem chodzić po ścianach.

   Ale od początku. Nasz mózg, aby funkcjonować prawidłowo, potrzebuje bodźców. Zarówno zbyt wielka, jak i za mała ich ilość może być źródłem stresu i spadku sprawności działania. O ile łatwo jest nam wyobrazić sobie to, że nadmiar bodźców może być irytujący (wystarczy przypomnieć sobie, jak czujemy się po imprezie urodzinowej siedmiolatka), o tyle ciężko uwierzyć, że „nicnierobienie” może być szkodliwe. A jednak.

   Od wielu lat psychologowie prowadzą eksperymenty i badania nad skutkami przebywania w izolacji. Obiektem ich analiz byli między innymi: chilijscy górnicy, uwięzieni pod ziemią przez dwa miesiące, emigranci doświadczający izolacji społecznej, marynarze, członkowie wypraw polarnych czy misji kosmicznych. Niezależnie od tego, czy badana grupa została do izolacji zmuszona przez czynniki zewnętrzne (na przykład w wyniku katastrofy), czy świadomie podjęła się działań, które wymuszały izolację (kosmonauci, himalaiści), u wszystkich osób zachodziły zmiany w zachowaniu, będące wynikiem ograniczenia dopływu bodźców.

  Badanie przeprowadzone przez J.T. Shurleya w latach 60-tych ubiegłego wieku pokazało, że w warunkach skrajnie ubogich bodźców już po kilku godzinach pojawiają się pierwsze zaburzenia: halucynacje, utrata orientacji przestrzennej, a przede wszystkim lęk, wielka potrzeba ucieczki i zakończenia udziału w eksperymencie. Spokojnie, nie piszę tego po to, aby kogokolwiek nastraszyć – eksperymenty laboratoryjne celowo tworzą ekstremalne okoliczności, aby jak najdokładniej, czarno na białym, zobaczyć zjawiska zachodzące w naszym umyśle. W domowych warunkach nic podobnego nam nie grozi, ale już dziś powinniśmy pomyśleć o tym, jak poradzić sobie z mniejszą liczbą wrażeń. Bo, tak jak badani po kilku godzinach chcą zakończyć badanie, tak my po tygodniu dobrowolnej izolacji będziemy chcieli umówić się ze znajomymi, a tego w obecnej sytuacji robić nie wolno.

   Nasza sytuacja jest o niebo łatwiejsza od załogi statku podwodnego czy stacji kosmicznej, nie mówiąc już o osobach, które zostały z jakichś powodów uwięzione i boją się o własne życie, ale mechanizmy zachodzące w naszym mózgu są takie same – różni się jedynie ich natężenie. Możemy więc wykorzystać podobne narzędzia, aby poradzić sobie z tak zwanym głodem sensorycznym. Najważniejszą zasadą, którą najlepiej wprowadzić od jutra, jest utrzymywanie stałych pór aktywności i wypoczynku. Wstajemy o tej samej porze co zawsze, obowiązki wykonujemy w tych samych godzinach co wcześniej i dopiero później pozwalamy sobie na przyjemności. Jeśli macie pracować zdalnie, to sytuacja jest ułatwiona, bo nie macie innego wyjścia. Warto jednak przygotować sobie w domu coś na kształt biura, nie włączać telewizora i odhaczać kolejno wykonane zadania. Jeśli jesteście na przymusowym urlopie, zróbcie listę mniej przyjemnych, ale pożytecznych rzeczy (umycie lodówki, naprawa niedziałającej szuflady, porządek w papierach na biurku, itd.), które musicie wykonać do konkretnej godziny. Im mocniejszy reżim sobie w tym temacie narzucicie, tym dłużej zachowacie dobry nastrój i pozytywne nastawienie. Dopiero później możecie pozwolić sobie na relaks, ale i tu potrzebna będzie Wasza kreatywność. Telewizor i książka to za mało. Przypomnijcie sobie gry towarzyskie i karciane, wyciągnijcie z szafy puzzle, a może dacie się też namówić na rodzinne treningi z Chodą lub Lewą?

   Zmienność nastroju i jego obniżenie jest głównym wrogiem ludzi w takiej sytuacji. Po dłuższym czasie przebywania w tej samej grupie na małej powierzchni zawsze łatwiej o konflikty. Nawet jeśli jesteśmy z osobami, które kochamy najbardziej na świecie. Dlaczego? Bo kłótnie działają niezwykle stymulująco, nareszcie coś się dzieje. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że za kilka dni znacznie łatwiej damy się wyprowadzić z równowagi. Awantury nie są jednak remedium na przebywanie w izolacji. Trzeba zawczasu ustalić czynności, które codziennie będzie się robić w pojedynkę, tak aby każde z nas miało też czas dla siebie. Wciąż można wyprowadzać psa, (oczywiście z daleka od skupisk ludzkich), robić porządki na balkonie czy urządzić domowe SPA w łazience. Takie trywialne czynności pozwolą nam zachować spokój. Tym bardziej, że badanie przeprowadzone na mieszkańcach stacji antarktycznej przez J.F. Terelaka pokazało, że ludzie skazani na siebie coraz mniej cieszą się z wzajemnych kontaktów. Na dodatek im mniejsza grupa tym szybciej dochodzi do tego zjawiska. Zwróćcie więc uwagę na to, aby robić kontrolowane przerwy w byciu razem, tak aby móc ucieszyć się z tego, gdy znów spotkacie się na kanapie przed telewizorem.

   Badacze twierdzą, że jedną z rzeczy, która pomogła przetrwać uwięzionym pod ziemią chilijskim górnikom, był fakt nawiązania łączności „z górą”. Regularne informowanie ich na temat postępującej akcji ratowniczej mobilizowało uwięzionych i podtrzymywało na duchu. Górnicy mieli też dzięki temu kontakt z bliskimi – bardzo ograniczony, ale jednak znaczący dla ich psychiki. My nie powinniśmy się teraz nawzajem odwiedzać, ale mamy do dyspozycji bardzo wiele narzędzi umożliwiających stały kontakt z naszymi rodzinami i przyjaciółmi i musimy z nich korzystać. Zwykły sms o treści „jak się czujesz?” będzie upragnionym bodźcem dla osoby, która kolejną dobę spędza w samotności, a do tej pory jej życie towarzyskie kwitło w najlepsze. Warto rozesłać takie wiadomości do kilku osób – po pierwsze, im będzie miło, po drugie, każda odpowiedź będzie dla nas małą, ale ważną porcją wrażeń.

   Nasza izolacja od świata zewnętrznego jest niezwykle komfortowa – możemy siedzieć w naszym domu, rozmawiać przez Skype'a z najbliższymi, mamy co jeść, czym oddychać, gdzie spać i – co z psychologicznego punktu widzenia niezwykle istotne – dopływ informacji jest całkowicie niezakłócony. Telewizja i internet pozwalają nam być na bieżąco ze wszystkim co dzieje się poza naszymi czterema ścianami. Poza tym, psychologowie są zgodni, że czasem sama świadomość zachodzących w naszej głowie procesów pozwala je w pewnym stopniu kontrolować. Jeśli wiemy, że w nadchodzących dniach możemy, w wyniku mniejszej ilości bodźców i ograniczenia naszej wolności, być bardziej rozdrażnieni i przygnębieni łatwiej wyłapiemy te negatywne konsekwencje i będziemy mogli im przeciwdziałać.

   Na koniec chciałam napisać kilka słów do tych wszystkich, którzy chętnie poddaliby się takiej domowej, dobrowolnej izolacji, ale z różnych powodów muszą pracować. Domyślam się, że czytanie o tym, jak radzić sobie z nudą, może być dla Was irytujące. Jednak im więcej ludzi będzie umiało poradzić sobie z pokusą wychodzenia z domu, tym szybciej wszystko wróci do normy. Im bardziej będziemy zdyscyplinowani, tym lepiej dla tych, którzy spełniają teraz swój obywatelski obowiązek. Lekarze, pielęgniarki, farmaceuci, ale też osoby pracujące na kasie, dzięki którym możemy kupić jedzenie – z szacunku dla ich zdrowia i ryzyka jakie podejmują w imię szerszego dobra, proszę wszystkie Czytelniczki, aby zostały w domu. 

 

Źródła: "Człowiek – istota społeczna" Elliot Aronson, "Człowiek w sytuacjach ekstremalnych: Izolacja antarktyczna oraz Introspekcje antarktyczne" Jan F. Terelak, "Dwa tysiące stóp pod ziemią" Jan F. Terelak Charaktery 11/2010. 

LOOK OF THE DAY

white sneakers / białe buty sportowe – Asics

cap & sweater / czapka i sweter – H&M Premium 

jacket, bag & jeans / kurtka, torebka i spodnie – NA-KD

grey gloves / szare rękawiczki – COS

   Who made use of the weather today? We were lucky enough despite the fact that the sun in Tricity is still rather illusive – it seems warm, but after fifteen minutes on the beach, you already feel that your ears are cold a bit. However, I think that I won’t risk that much if I tell you that it is the last post featuring a down jacket and gloves this season. Tomorrow, after work, I’ll rush to the dry cleaner’s and leave thick woollen sweaters and winter coats there. In exchange, I’ll collect my carpet that I left there before Christmas ;).

* * *

   Kto z Was skorzystał dziś z pogody? Nam się udało, chociaż w Trójmieście promienia słońca są jeszcze złudne – niby ciepło, ale po piętnastu minutach na plaży uszy trochę marzną. Myślę, jednak, że nie zaryzykuję zbyt wiele, jeśli powiem Wam, że jest to ostatni wpis z puchową kurtką i rękawiczkami w tym sezonie. Jutro po pracy pędzę do pralni i zostawiam tam grube wełniane swetry i zimowe płaszcze. Za to zabiorę dywan, który oddałam do czyszczenia przed Bożym Narodzeniem ;). 

 

Last Month

  Even though February is the shortest month, browsing through the photos on my mobile phone, I’ve got a totally opposite feeling. At the beginning, we went for a 3-day trip to Brussels – we stayed at my parents’ place, we ate lazy breakfasts together, went for long walks around the beloved streets, and had the longest conversations possible. I was still returning with my memory to my first visit in Brussels – who could have thought that it was as long ago as five years ago! Back then, I prepared a long post from the capital of Belgium (you can find it here), which I could, by the way, refresh a bit. Maybe on the occasion of another trip?  

   The following weeks were full of balancing between my job and the role of a mother – and I’m quite good at that – it’s probably due to the immense patience that had been previously unknown to me. I had had no idea that I was capable of it ;).  Check out this unusually long summary of the passing month!

* * * 

   Chociaż luty jest najkrótszym miesiącem w roku, to przeglądając zdjęcia w moim telefonie mam zgoła odmienne wrażenie. Na początek wybraliśmy się w trzydniową podróż do Brukseli – mieszkaliśmy u moich rodziców, jedliśmy wspólne leniwe śniadania, chodziliśmy na długie spacery po ukochanych uliczkach i rozmawialiśmy ile się dało. Ja wciąż wracałam wspomnieniami do mojej pierwszej wizyty w Brukseli – kto by pomyślał, że było to już pięć lat temu! Przygotowałam wtedy dla Was długi artykuł ze stolicy Belgii (znajdziecie go tutaj), który w sumie mogłabym już odświeżyć. Może przy następnej wizycie?

   Kolejne tygodnie upłynęły mi na balansowaniu między pracą a rolą mamy, co chyba wychodzi mi całkiem nieźle – to pewnie przez te nieznane mi wcześniej pokłady cierpliwości o które nigdy siebie nie podejrzewałam ;).  Zapraszam Was na to wyjątkowo długie podsumowanie mijającego miesiąca!

1. Muszą leżeć idealnie na każdej dziewczynie! Nie macie pojęcia jak długi jest proces dopracowywania kroju każdej rzeczy od MLE. Niektóre wzory poprawiam nawet kilkanaście razy i często mija wiele tygodni nim w końcu będę zadowolona  z efektów. // 2. W szary poniedziałek trzeba się jakoś wspomagać. // 3. Znajdź żyrafę! // 4. W marcu (najdalej na początku kwietnia) rozpocznie się w końcu sprzedaż tej asymetrycznej sukienki. Wszystko trwało tak długo bo bardzo zależało mi na tym, aby był to produkt spełniający najbardziej restrykcyjne ekologiczne normy. Przez wszechogarniającą bylejakość supermarketowych produktów coraz częściej robię zakupy w sieci lub w sklepach z mocno wyselekcjonowaną ofertą. Apimania to nie tylko sklep z miodami – to miejsce tworzone z sercem i misją. Każdy słoik miodu ma dokładnie opisaną pasiekę z której pochodzi, a założycielki serwisu nie zajmują się jedynie sprzedażą ale także edukowaniem społeczeństwa o bezcennej roli pszczół. Powyższe miody to zapowiedź miodowego boxa, który będzie ukazywał się w edycji dwumiesięcznej. W takiej paczce pojawią się nie tylko różnorodne miody, ale i niespodzianki "less waste", które zastąpią zwyczajne domowe produkty zdrowszymi, wielorazowymi i ekologicznymi. Ideą słodkiej paczki jest nie tylko stała dostawa smakowitych miodów, ale także budowanie świadomości, że właśnie w drobnych wyborach odzwierciedla się nasza troska o środowisko. W paczkach nie znajdziecie ani grama plastiku. (miód "ale lipa" ze zdjęcia jest genialny). No to fru! Pierwszy lot samolotem w tym roku. Kierunek – Bruksela!Wyznaję zasadę, że podróż z dzieckiem to bułka z masłem, pod warunkiem, że wcześniej dobrze się przygotuję :). Ten podejrzany przedmiot na zdjęciu to butelka idealna – jest lekka, antylkolkowa, można ją myć w zmywarce, podgrzewać w mikrofali, mrozić w nich pokarm, nie da rady jej zbić, a przede wszystkim jest tak skonstruowana, że płyn w środku nie ma żadnej styczności z plastikiem. Znalazłam ją w sklepie Bebe Concept, w którym często robię zakupy dla małej (i dla siebie w sumie też :)). Dobra butelka to jedno, ale w podróży bardzo doceniam fakt, że mój brzdąc pije przede wszystkim samą wodę, bo w najgorszym wypadku jesteśmy mokrzy, a nie klejący ;).  1. Wszyscy na sportowo.  // 2. Typowy przykład "bad hair day". // 3. Oglądamy chmury. // 4. Przesiadka w Kopenhadze. //Niektórzy mają tu dość miejsca. 1. Sklep "Kuro" w Brukseli. Znajdziecie w nim wiele ciekawych marek. // 2. Miś numer jeden. // 3. Miś numer dwa. // 4. Witryna na Luisie. //

Poranne słońce. Sklepy jeszcze zamknięte, ale my już ruszamy na śniadanie. W końcu nie śpimy od szóstej ;). Udajemy rodowitych brukselczyków. Rynki, organizowane każdego dnia w innej dzielnicy miasta to jedna z najpiękniejszych brukselskich tradycji. Mieszkańcy chętnie zabierają na zakupy swoich czworonożnych przyjaciół… Tu na zdjęciu szorstkowłosy wyżeł niemiecki. Kilkanaście sekund później kolejny wyżeł przywędrował na zakupy ;).Taki nietypowy lunch. 
1. Belgia słynie z ostryg. // 2. Wnętrza opuszczonych sklepików. Co ja bym dała za taki parkiet i stolarkę! // 3. Słońce na horyzoncie. // 4. Zaczepianie mamy to najlepsza zabawa. // A tu nasze nowe odkrycie – restauracja "Colonel".  Zachód słońca i psy bawiące się z dziećmi. Taki widok zawsze mnie uspokaja. 
1. Weranda – marzenie! I na dodatek wykonał ją pan z Polski! // 2. Tata zawsze dodaje odwagi. // 3. Wydało się! Tu też byłam w dresie ;). To druga wersja dresu, który pokazywałam Wam ostatnio w "looku". Jest ciemniejszy (i ciut tańszy) i chyba lepiej sprawdza się w mieście. Znajdziecie go tutaj. // 4. Mogłabym się zaopiekować tym krzesełkiem ;). //

Stary park w samym centrum Brukseli. Po trzech dniach odpoczynku… byliśmy trochę zmęczeni ;).1. Strefa wypoczynkowa. // 2. Przepis miesiąca, czyli lany chrust. Mam nadzieję, że Wam się udał!  // 3. Pieczemy! // 4. Hmm… coś mi tu nie pasuje. :D //

Domowe słodkości umilają walkę z przeziębieniem. Jeśli czujecie niedosyt po Tłustym Czwartku to przepis znajdziecie tutaj.1. Nowość od Chanel. Ten pasek mogłyście zobaczyć w tym wpisie. // 2. Nie budzić psa. // 3. Szklany kubek wielorazowy. // 4. Asystent sesji rozkłada statyw, a szef produkcji się przygląda. W taką pogodę chyba wolimy jednak zostać w środku. 

Niby nic specjalnego, a jednak to moje ukochane miejsce w mieszkaniu. Wiele z Was pyta mnie o boazerię ścienną, którą widzicie na dzisiejszych zdjęciach. Można ją znaleźć w sklepie Foge.pl (znajdziecie tam też białe listwy przypodłogowe, które mam w mieszkaniu). Boazeria jest niezwykle łatwa w montażu, a wygląda jak wykonana przez stolarza. 

W lutym polskie wydanie magazynu Vogue obchodziło swoje drugie urodziny. Z tej okazji na marcowej okładce magazynu znalazła się rozchwytywana modelka Jean Campbell, a za obiektywem stanął wybitny polski fotograf – Maciek Kobielski. Pamiętacie pierwszą słynną okładkę polskiego Vogue'a z Pałacem Kultury?Owocowe serum antyoksydacyjne od Szmaragdowych Żuków. Ma bardzo silne działanie i daje mojej skórze właśnie to, czego potrzebuje – używam go na noc pod krem. W komentarzach parę osób pytało o kod rabatowy na kosmetyki tej marki więc szybko śpieszę z informacją, że na stronie SzmaragdoweZuki.pl wystarczy użyć kodu MLE-15 aby otrzymać 15 procent zniżki na wszystkie produkty (z wyjątkiem zestawów).  1. Z żalem opuszczamy ten lokal i idziemy na spacer.  // 2. Złoty detal – pierścionek od YES, znajdziecie w tym wpisie. // 3. Walentynkowa edycja perfum od Jo Malone London.  // 4. Ulubiona fryzura w ostatnim czasie. Gdy wiesz, że On nienawidzi filmów kostiumowych, ale w Walentynki zabiera cię na "Małe kobietki" – to jest prawdziwy dowód miłości!1. U nas w domu wszędzie chowają się myszki. // 2. Kremowy miód lipowy – oj tak! Ten jest mój ulubiony. // 3. Lutowe niebo nad Bałtykiem. // 4. Chcąc schować się przed wiatrem wstąpiliśmy do "Dwóch zmian" na Monciaku. Pod koniec lutego podobno najczęściej zaczynają "odpadać" pierwsze noworoczne postanowienia. Myślę, że ta książka może być dobrą okazją dla tych, którzy chcieliby się konsekwentnie trzymać żywieniowych zmian. Nie od dziś wiadomo, że cukier nie ma dobrego wpływu ani na nasze zdrowie ani na nasz wygląd. "Cukrowy detoks. 40-dniowe wyzwanie" to zbiór trików i przepisów pomagających żyć bez cukru. Wiele z nich bardzo łatwo jest od razu wdrożyć w życie, inne z kolei pozwalają małymi krokami ograniczyć słodycze – bez jęczenia i poczucia straty :). Dzięki tej książce w dosłownie trzy tygodnie nauczyłam się pić kawę bez cukru. Ta słodzona już w ogóle mi nie smakuje i nie mam pojęcia jak wcześniej mogłam ją pić – dziwne, prawda? Z pewnością nie zrezygnuję ze wszystkich słodkich rarytasów, ale wyraźnie widzę, że cukru jemy w domu po prostu mniej. Polecam!

Szykujemy się z Moniką, moją asystentką, na kolejną mejlowo-kurierowo-poniedziałkową batalię. Towarzyszy nam kawa i kwaśne miny. 

Ten strój to mój uniwersalno-roboczy zestaw. Dziękuję MINOU Cashmere z ten czarny szal (a właściwie chustę). Grafitową wersję tego modelu mam już od wielu lat (możecie zobaczyć tutaj i tutaj). Jeśli podoba Wam się ta chusta, to mam dla Was niespodziankę. Możecie użyć mojej zniżki na cały asortyment w sklepie MINOU Cashmere. Wystarczy, że użyjecie kodu MLEZIMA20 a dostaniecie aż 20% zniżki na całą nieprzecenioną kolekcję (kod jest ważny do 4 marca włącznie).Nowe skarby. Półwysep Helski zimą. Było pięknie i pusto. 1. Portos próbuje morsować. // 2. A kuku! // 3. Próbujemy dogonić Portosa. 4. Pierwsze kroki i szok na widok piasku. A to już smycz od Kary, która kiedyś opiekowała się Portosem, gdy trafił do szpitala (tę mrożącą krew w żyłach historię możecie znać z książki mojego taty, ale chyba kiedyś podzielę się nią chyba z Wami i opiszę moją perspektywę ;)). W WILD STORE znajdziecie akcesoria dla psiaków i uwaga: cały dochód ze sprzedaży jest przeznaczany na rozwój projektów związanych z psami oraz promocją odpowiedzialnego kupna/adopcji psów, a wszystkie produkty w sklepie są własnoręcznie wykonywane, nie są barwione i nie mają w składzie sztucznych tworzyw. Ponadto Kara jest autorką bloga Simplywild i opiekunką Wilczaka Czechosłowackiego (mieszanki psa i wilka – zobaczcie koniecznie tego psiaka na jej blogu!).
PS. Na hasło "Portos" w sklepie dostaniecie 10% rabatu! :)

Ostatnie spojrzenie za siebie – żegnamy luty tym pięknym widokiem.

* * *

 

LOOK OF THE DAY – Make Trends Real

coat / płaszcz – MLE Collection (pojawi się najszybciej w okolicach jesieni)

hoodie and sweatpants / dresy z delikatnej wełny – MLE Collection (ostatnie sztuki)

black leather bag / czarna skórzana torebka – Atomy Store

white trainers / białe buty sportowe – Asics

   While I was recently browsing through Instagram, I came across a photo added by one of the most well-known American influencers. It was depicting the owner of the account wearing clothes from the latest collections by top fashion designers, 12-centimetre stilettos, and… holding 2 greyhounds on a leash (probably borrowed from a passerby as the influencer is not a dog owner herself). I was sure that such shots were reserved for fashion magazines from the beginning of the century and that women search online mostly for outfits that are appropriate for a given situation instead of unreal-looking divas – but maybe I’m wrong. That’s why I need to applaud a few of our native girls – the sets presented by Polish bloggers sometimes look slightly eccentric and are not always elegant, but they are rather practical.   

   Since for a longer period of time, I’ve been walking my dog out with a sizeable tot in a scarf, the above-mentioned images seem even funnier to me. And even though the trends are continuously changing and I’m into different clothes than a few years ago, the conclusions to which I came while writing "Elementarza Stylu" have hardly changed. Even the most beautiful clothes won’t come in handy if your everyday duties won’t allow you to wear them. It’s even worse if you decide to wear them despite their impracticality.

* * *

   Przeglądając ostatnio Instagram natknęłam się na zdjęcie dodane przez jedną z najsłynniejszych amerykańskich influencerek. Przedstawiało główną zainteresowaną, w ubraniach z najnowszych kolekcji czołowych projektantów, dwunastocentymetrowych szpilkach i… z dwoma chartami na smyczy (prawdopodobnie pożyczonymi od przechodnia, bo influencerka psa nie ma). Byłam pewna, że takie kadry zarezerwowane zostały dla magazynów modowych z początku tego stulecia, a kobiety w sieci szukają dziś przede wszystkim strojów adekwatnych do sytuacji, a nie odrealnionych diw, ale być może nie mam racji. Tu muszę pochwalić kilka naszych rodzimych dziewczyn – zestawy polskich blogerek są być może czasem ciut ekscentryczne, nie zawsze eleganckie, ale przynajmniej da się w nich żyć. 

   Ponieważ od dłuższego czasu każdego dnia śmigam na spacer z psem, a w chuście mam jeszcze pokaźnego brzdąca, to wspomniane wcześniej obrazki bawią mnie coraz bardziej. I chociaż trendy wciąż się zmieniają, podobają mi się inne rzeczy niż jeszcze kilka tam temu, to wnioski do których doszłam w trakcie pisania "Elementarza Stylu" wcale się nie zmieniły. Nawet najpiękniejsze ubrania nie bardzo się przydadzą, jeśli codzienne obowiązki nie pozwolą ich nosić. A jeszcze gorzej, jeśli zdecydujesz się w nich chodzić, pomimo, że utrudniają życie.