LOOK OF THE DAY – trójmiejska plaża i martwe regulacje.

dress / sukienka – MLE Collection (dostępna pod koniec miesiąca)

basket / kosz – kupiony w Brukseli, ale bardzo podobne znjadziecie tutaj)

shoes / klapki – Saint Laurent

   Jeśli zastanawiacie się, jak w dobie pandemii wyglądają plaże, śpieszę z wiadomościami z frontu. Jeszcze pod koniec maja można było przeczytać artykuły wróżące plażowiczom pomiary temperatury przy wejściu, limity czasu na plaży, kamery monitorujące zagęszczenie osób czy opaleniznę na twarzy w kształcie maseczki.

   Dziś widać już, że regulacje, nawet jeśli oficjalnie zostały wprowadzone w życie, traktowane są przez plażowiczów z dużym przymrużeniem oka. W teorii na trójmiejskich kąpieliskach powinniśmy zachować czterometrowy  dystans między rozłożonymi ręcznikami, w praktyce bywa różnie. W sopockich przebieralniach znajdziecie z kolei płyn dezynfekujący, a ratownicy zostali wyposażeni w środki ochrony osobistej. Ale co to właściwie oznacza dla potencjalnego plażowicza? Właściwie to samo, co zawsze – trzeba szukać mniej popularnych miejsc.Kiedyś robiliśmy to, aby było milej, dziś – aby było bezpieczniej.

   Jako sopocianka odradzam odcinek od Grand Hotelu do Jelitkowa, za to gorąco polecam wybrać się na plażę między Sopotem a Orłowem. Nawet w szczycie sezonu można tam znaleźć miejsce na całkiem spory parawan (a może nawet i dwa parawany).Dlaczego? Bo do plaży trzeba przejść około dwustu metrów od najbliższego parkingu, a ta odległość okazuje się dla większości ewentualnych chętnych bardzo skutecznie odstraszającą zaporą. Jeśli jesteście w Trójmieście, ale marzy Wam się kąpiel na otwartym morzu to radzę minąć Władysławowo – plaża jest tam co prawda przepiękna, ale zgodzi się z tym co najmniej połowa Polski, która właśnie spędza tam wakacje.Zdecydowanie lepiej będzie nam się wypoczywało w Chałupach, a to ledwie dwadzieścia minut dłuższa droga.

   Rygory sanitarne w innych krajach Europy zdają się być znacznie sztywniejsze, no i przede wszystkim egzekwowane. W Grecji  parasole nie mogą stać gęściej niż co cztery metry, w Niemczech wprowadzono na plażach system informowania o liczbie osób przebywających na plaży. Według informacji podanych na stronie ambasady, we Francji można przyjść na plażę, ale nie można się na niej rozłożyć – jeśli któraś z Czytelniczek wie jak zakaz funkcjonuje w praktyce, to zachęcam do napisania komentarza.To też moja osobista prośba, bo już w zeszłym roku zaplanowaliśmy na początek sierpnia wyjazd z całą rodziną właśnie do tego kraju, a z oczywistych względów stoi on teraz pod dużym znakiem zapytania.  

   Odchodząc od epidemiologicznych tematów – sukienka, którą widzicie na zdjęciach, to chyba mój ulubiony model z naszej kolekcji „Resort”. Po przetestowaniu z żalem odsyłam ten prototyp do szwalni, aby mogła ruszyć cała produkcja. To po prostu idealny model na chłodniejsze lipcowe wieczory (których w Trójmieście nigdy nie brakowało) i ciężko jest się z nim rozstać nawet na kilka dni. Być może część z Was przeoczyła fakt, że w piątek ruszyłyśmy z wyprzedażami – w ciągu kilku godzin pobiłyście absolutny rekord zamówień w historii tej marki, ale kilka rzeczy jest jeszcze dostępnych. Zajrzyjcie, oceńcie i zastanówcie się czy któryś z przecenionych produktów Wam się przyda. A tymczasem życzę spokojnego wieczoru!

Look of The Day – wieczór na Molo w Sopocie.

dress / sukienka – NUDYESS

sunglasses / okulary – Topshop 

leather slides / skórzane klapki – Saint Laurent

basket / kosz – Mango (stara kolekcja)

   Sopockie Molo to największa atrakcja turystyczna w moim rodzinnym mieście. Większość przyjezdnych chce wrócić do domu ze zdjęciam z tego miejsca. I słusznie, bo Molo jest wyjątkowo fotogeniczne – po lewej stronie od wejścia można podziwiać Grand Hotel i szeroką plażę ciągnącą się aż do Klifu Orłowskiego, po prawej łabędzie kołyszą się na falach spoglądając w stronę Gdańska. Perspektywa wymarzona – jasne barierki zbiegające się na horyzoncie, morze i mewy co rusz wchodzące w kadr. Jeśli mogę zdradzić Wam sekret tubylca, to wybierzcie się na Molo tuż przed zachodem słońca – ludzi malutko, a światło najpiękniejsze. Uprzedzam, że wstęp jest płatny, ale być może to właśnie dzięki temu zwiedzający bardziej doceniają tę sopocką chlubę. 

  Sukienka, którą widzicie na zdjęciu pochodzi o marki Nudyess. Została uszyta w Polsce i przyszła w paczce bez plastiku. To, co bardzo podoba mi się w ideologii tej marki to wspieranie nurtu "body positive" – sukienki są tak uszyte, aby podkreślać nasze kobiece atuty – materiał mojej sukienki jest jednak na tyle gruby aby czuć się w niej swobodnie. 

   W tym miejscu muszę przekazać wyrazy szacunku wszystkim turystom, napotkanych dziś w drodze do lokali wyborczych (dwóch, bo w sopockim głosowałam ja, a w orłowskim mój mąż – coś ciężko nam idzie zmiana meldunku ;)) – naprawdę uśmiech sam się pojawia na twarzy, gdy widać jak tłum świadomych obywateli przerywa wypoczynek, aby zagłosować. Spokojnego wieczoru! 

Look of The Day – kolarki w wersji wieczorowej.

gold necklace / złoty naszyjnik – YES

jacket / marynarka – MLE Collection (miała wejść na lato, ale materiał nie dotarł, pojawi się więc jesienią w innym materiale)

black sandals / czarne sandały – Jimmy Choo (tak, to ten sam model, który Asia ma na zdjęciach z MLE :))

black bike shorts / czarne kolarki – Oysho 

   Sądząc po komentarzach z zeszłego tygodnia można założyć, że części Czytelniczek z pewnością nie przypadnie do gustu ten strój. Kolarki nie wszystkim się spodobały, a ja zamiast schować je głęboko w szafie, noszę je jeszcze chętniej. Wracając również to zeszłotygodniowej dyskusji, dotyczącej tego, czy kolarki sięgają kolan, czy jednak nie, czy te z lat 90 były dłuższe niż moje, czy jednak takie same, podsyłam Wam link do zdjęć przedstawiających ich największą miłośniczkę i propagatorkę jednocześnie. Lady Di, mimo że pozwalała sobie na bardziej ekstrawaganckie połączenia i kolorystykę niż ja, wyglądała w kolarkach po prostu świetnie, chciałoby się nawet powiedzieć, że "elegancko", a to dobitny dowód na to, że elegancję się ma lub nie i strój tego nie zmieni. Brak mi odwagi aby nosić koralowe czy pomarańczowe modele (nie mówiąc już o łączeniu ich z frotowymi skarpetami), ale w takich monochromatycznych zestawach czuję się naprawdę dobrze. 

Look of The Day – Zachód słońca w Jastrzębiej Górze.

grey combo / dresowy komplet (bluza, kolarki, t-shirt) – HIBOU Essentials

cotton bag / materiałowa torba – Assembly Label

white sneakers / białe trampki – Superga

jewellery / biżuteria – YES

   Ten długi weekend wszystkim nam był chyba trochę potrzebny. Nie zaprzeczę jednak, że z lekkim niepokojem patrzę na połowę Polski, która w ostatnich dniach zjechała do Sopotu – to co widziałam na ulicach mojego miasta nie wpisywało się bynajmniej w "wypłaszczanie krzywej". Jeden z wieczorów spędziliśmy więc poza Trójmiastem. Wybraliśmy się do Jastrzębiej Góry, oddalonej od Sopotu o jakieś sześćdziesiąt kilometrów. W ciągu dnia na plaży ciężko znaleźć miejsce chociażby na puszkę Coli, ale wieczorami jest tam zupełnie inaczej. Czemu wybraliśmy się właśnie tam? Skuszono nas opowieściami o pięknych zachodach słońca – w Zatoce Gdańskiej to świty są zjawiskowe i parę z nich w swoim życiu widziałam, ale że lata już nie te, a imprezy tym bardziej, to przyszła pora na poszukanie jakichś alternatywnych widoków – powiem tylko, że naprawdę było warto. 

   Gdy do łask wróciły w zeszłym sezonie kolarki, czyli getry kończące się nad kolanem, poczułam klasyczną ambiwalencję uczuć, czyli coś pomiędzy "jak strasznie mi się podobają!" a "nie sądzę abym wyszła w nich z domu". W tym sezonie nie miałam już jednak rozterek – hit lat 90 zadomowił się u mnie na dobre. 

Look of The Day

shoes / buty – Superga on eobuwie.pl

denim jacket / dżinsowa kurtka – H&M (rozmiar XL)

bag / płócienna torba – Assembly Label 

dress / sukienka – MLE Collection 

   Czytelniczki, które oglądały moje stories na Instagramie (możecie je nadal zobaczyć w zapisanych relacjach) wiedzą już, że po długiej przerwie znów ruszyłam ze zdjęciami produktowymi dla MLE. Po blisko czterech miesiącach przerwy miałyśmy trochę do nadrobienia. Z samego rana ruszyłyśmy więc z wypełnionym po brzegi bagażnikiem do Pałacu Ciekocinko, oddalonego od Trójmiasta o jakąś godzinę drogi.

   Takie zdjęcia są zawsze zwieńczeniem naszej pracy – nad jednym modelem pracujemy czasem nawet kilka miesięcy, więc zależy nam bardzo, aby pokazać Wam jak świetnie nasze rzeczy prezentują się w rzeczywistości. Celowo nie chcę, aby zdjęcia wyglądały jak z „żurnala” (mam nadzieję, że efektami podzielę się z Wami już w następnym tygodniu), bo ubrania MLE mają sprawdzać się w codziennym życiu, w prawdziwych sytuacjach. Najlepszą recenzją będzie chyba to, że na cały dzień sesji, biegania w tę i z powrotem, noszenia przeróżnych rzeczy, chodzenia w krzakach i ustawiania scenografii wybrałam właśnie jeden z naszych tegorocznych modeli. Sukienkę z hiszpańskim dekoltem połączyłam z moimi ulubionymi trampkami – jeśli szukałyście ponadczasowego modelu na ciut wyższej podeszwie, to te od Superga będą idealne. 

LOOK OF THE DAY

kolczyki perłowe – Stag Jewels (model No.8)

dress / sukienka – MLE Collection (kończymy szycie i sukienka wraca w przyszłym tygodniu)

basket / kosz – Mango (stara kolekcja)

shoes / buty – Isabel Marant

   Czy wiecie, że na blogu pojawiło się już ponad trzysta wpisów z cyklu "Look of The Day"? Od blisko siedmiu lat, co niedzielę publikuję tu dla Was jeden ze strojów, które miałam na sobie w danym tygodniu. Przez ten czas blog bardzo się zmienił – właściwie nie dotyczy mody, a stylu życia. Staram się regularnie publikować tutaj dłuższe artykuły i skupiać na rzeczach, które są dla mnie ważne. Niemniej jednak ten tradycyjny niedzielny wpis zawsze musi się pojawić. Nieważne, czy zepsuł mi się aparat, czy jestem cztery dni po porodzie i czy mąż marudzi, że on już nie chce robić zdjęć :D. 

  Dzisiejsze zdjęcia mieliśmy zrobić przy okazji mini pikniku na gdyńskich Kolibkach. Niestety Portos w sekundę porwał w krzaki całe przygotowane jedzenie. Do podziwiania, zamiast pikniku, macie więc wątpliwej jakości efekt fryzjerskiej ekspresji. Mojej WŁASNEJ fryzjerskiej ekspresji jakby ktoś pytał. Gdy napatrzycie się już na moją grzywkę, to zwróćcie też uwagę na kolczyki. Pochodzą od polskiej marki STAG Jewels i zostały wykonane ze złota i naturalnych pereł. Są piękne, zresztą jak wszystkie produkty tej marki. Jeśli spodoba Wam się coś w jej ofercie, to mam dla Was kod rabatowy dający 20% rabatu w Stag Jewels. Wystarczy, że w podsumowaniu zamówienia użyjecie kod: MLE20 (kod jest ważny tydzień, czyli do 7 czerwca).