Ciastka, które możemy upiec z dziećmi do koszyczka wielkanocnego czyli kruche i maślane baranki

Probably each home has its own tin box full of crisp cookies hidden somewhere in the cupboard. For a rainy day, to improve your mood, for children’s begging, whenever you’re sad, and for unexpected guests. Today’s cookies were baked with the upcoming holidays in mind. Their shape will be ideal for the Easter basket. I’m baking them with my Hania in the Holy Week as they stay fresh for long…and whether they’ll survive until holidays is yet another story! :-P

*   *   *

Prawdopodobnie w każdym domu, gdzieś w kredensie jest skrzętnie schowane blaszane pudełko z kruchymi ciasteczkami. Na czarną godzinę, na poprawę humoru, na błagania dzieci, na smutki i dla niespodziewanych gości. Dzisiejsze upiekłam z myślą o nadchodzących świętach, których kształt pasuje nam do koszyka wielkanocnego. Piekę je z moją Hanią w Wielkim Tygodniu, ponieważ długo zachowują swoją świeżość… a to czy wytrwają do Świąt przy Hanusi, to już inna sprawa! :-P

Ingredients:

(recipe for approx. 15-18 pieces)

250 g of coarse ground wheat flour (it's the best for crisp pastry!)

1 tablespoon of vanilla paste (or vanilla sugar)

120 g of butter

80 g of brown sugar

2 generous tablespoons of vanilla cheese

for decoration:

sugar

* * *

Skład:

(przepis na ok. 15-18 sztuk)

250 g mąki krupczatki (do ciasta kruchego ta najlepsza!)

1 łyżeczka pasty waniliowej (lub cukier waniliowy)

120 g masła

80 g brązowego cukru

2 czubate łyżki serka waniliowego

do dekoracji:

cukier

Directions:

1. Sift the flour into a wide bowl (or onto the pastry board). Add sliced butter, sugar, vanilla paste, and vanilla cheese. Knead the dough using rough movements and place it in the fridge for 30 minutes. Preheat the oven to 180ºC.

2. Take the dough out of the fridge – cut off a few pieces and form balls that are the size of a plum and then roll them into thin rolls and form small rams (just like in the photo). Sprinkle them with sugar (before sprinkling them, you can apply some yolk on top). Bake the cookies for approx. 25 minutes in the oven preheated to 180ºC (use the oven function with upper and lower heating elements switched on).

* * *

A oto jak to zrobić:

1. Do szerokiej miski (albo na stolnicę) przesiewamy mąkę, dodajemy pokrojone na kawałki masło, cukier, pastę waniliową i serek waniliowy. Zdecydowanym ruchem zagniatamy ciasto i odkładamy na 30 minut do lodówki. Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni C.

2. Ciasto wyjmujemy z lodówki – odcinamy kawałki, formujemy kulkę w wielkości śliwki, a następnie rolujemy na cienkie wałeczki i zawijamy z dwóch stron na kształt baranków (na zdjęciu). Posypujemy z wierzchu cukrem (przed posypaniem, wierzch ciastek możemy posmarować rozbitym żółtkiem). Ciastka pieczemy ok. 25 minut w temperaturze 180 stopniach C (opcja: góra-dół).

Take the dough out of the fridge – cut off a few pieces and form balls that are the size of a plum and then roll them into thin rolls and form small rams.

Schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki – odcinamy kawałki, formujemy kulkę w wielkości śliwki, a następnie rolujemy na cienkie wałeczki i zawijamy z dwóch stron na kształt baranków.

The crisp buttery cookies are ideal for the upcoming Easter – they can be also adorned with icing pens.

Kruche ciasteczka są doskonałe na zbliżające się święta wielkanocne – można je również przyozdobić lukrowymi pisakami.

Sprinkle the cookies with sugar and bake in the oven preheated to 180ºC for approx. 25 minutes.

Ciastka posypujemy cukrem i pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C, przez ok. 25 minut.

And what types of cookies can be found at your Easter table?

A jakie ciasta goszczą na Waszym stole wielkanocnym?

Look of The Day – desert and sea

coat & trousers / płaszcz i spodnie – NA-KD

small basket / koszyk na długim pasku – Mango 

leather flats / skórzane baletki – CHANEL

leather belt / skórzany pasek – H&M

t-shirt / koszulka – Zalando

   White and beige are my favourite way for a spring set now. Combining only those two colours is a simple recipe to attain the effect of “beige aesthetics”, so popular among the influencers and fashion oracles, currently. We are not chasing trends, but such a desert climate is what we really like.   

   If you’d like to buy the coat and the trousers from today's outfit, you should definitely use the code “MLE15KT” – you’ll get a 15% discount on all non-discounted products at NA-KD. Have a pleasant Sunday!

* * *

Biel i beże to teraz mój ulubiony sposób na wiosenny zestaw. Operowanie wyłącznie tymi dwoma kolorami to prosta recepta na osiągnięcie efektu w stylu "beige asthetic", tak popularnego obecnie wśród influencerek i modowych wyroczni. My za trendami nie gonimy, ale taki pustynny klimat bardzo mi pasuje. 

   Jeśli chciałybyście kupić płaszcz lub spodnie z dzisiejszego zestawienia, to koniecznie skorzystajcie z kodu MLE15KT – otrzymacie 15% zniżki na cały nieprzeceniony asortyment w sklepie NA-KD. Udanej niedzieli!

Ćwiczenia, które nic mi nie dały (i te które są naprawdę skuteczne)

    Life is twisted sometimes – it sometimes happens that we put a lot of effort into something that doesn’t bring tangible effects. Most often, I experience such a situation with cooking – as the attempts of preparing a duck have lately ended up in a trash can – but I see the relationship in the exercises that I do increasingly more often. In the past, I exercised for hours on end and it was difficult for me to see any changes in my body (I even sometimes noticed a change for the worse!). And since for almost ten years, I’ve been testing a variety of sports disciplines, workouts, and celebrity exercise sets, I’ve decided to prepare a small skirmish between what was effective and what was a total mistake.

1. Yoga vs. ballet for adults

Yoga, which has attained the status of religion for some, was an occasion to take a nap for me. After a few sessions, I’d noticed that I’m more relaxed and I’ve got a clearer head, but I couldn’t see any effects in my appearance (a one-hour session allows to get rid of calories that are two bananas’ worth). However, I’ve got far better memories from ballet for adults. At some point I was so “into” it that I even bought ballet shoes and there was only one step separating me from running around the room in a swan outfit. In Tricity, you won’t have any problems finding a group for beginners, so you don’t have to worry that half of the participants will have their legs wrapped around their necks upon entering. The intensity of exercises is considerably greater in comparison to yoga sessions, but after a 1-hour training, you don’t really feel that exhausted. When doing ballet for adults, we improve our deep muscles, owing to which our figure straightens – an ideal option for people who are trying to fight hunching.

* * *

   Życie bywa przewrotne – czasem zdarza się, że wykonując gigantyczną pracę nie osiągamy adekwatnego do wysiłku efektu. Najczęściej mam tak co prawda z gotowaniem – bo próby przygotowania kaczki po polsku skończyły się ostatnio w śmietniku – ale coraz częściej widzę tę samą zależność w uprawianych przeze mnie ćwiczeniach. Kiedyś wylewałam z siebie miesiącami siódme poty i nie bardzo mogłam dostrzec pozytywne zmiany (ba! czasem wydawało mi się, że jest gorzej!). A ponieważ od blisko dziesięciu lat testuję różnego rodzaju dyscypliny sportowe, treningi i celebryckie zestawy ćwiczeń, to postanowiłam przygotować mały pojedynek pomiędzy tym co działało, a co zupełnie się u mnie nie sprawdziło.

1. Joga vs. balet dla dorosłych
   Joga, która dla niektórych jest już prawie religią, dla mnie była przede wszystkim okazją do drzemki. Po kilku lekcjach zauważyłam, że jestem bardziej wyciszona i na chwilę ustaje moja gonitwa myśli, ale efektów w moim wyglądzie nie widziałam żadnych (godzinne zajęcia pozwalają pozbyć się kalorii odpowiadającym ledwo dwóm bananom). Ja natomiast dużo lepiej wspominam balet dla dorosłych. W którymś momencie „wkręciłam” się do tego stopnia, że nawet kupiłam pointy i mało brakowało, abym biegała po sali w stroju łabędzia. W Trójmieście bez problemu można znaleźć grupę dla początkujących, więc nie trzeba się obawiać, że po wejściu na salę reszta uczestników będzie już miała jedną nogę owiniętą wokół szyi. Intensywność ćwiczeń jest znaczenie większa niż na jodze, ale po godzinnym treningu nie czujemy się zmordowane. Ćwicząc balet dla dorosłych wzmacniamy mięśnie głębokie, dzięki temu nasza sylwetka się prostuje – idealna opcja dla osób, które walczą z garbieniem się.

Widoczne na zdjęciu ubrania pochodzą ze sklepu Cardio Bunny. Poza tym pudrowym kompletem kupiłam również granatowy stanik z wiązaniem. Z każdej rzeczy jestem zadowolona – przede wszystkim dlatego, że wszystkie są bardzo wygodne i łatwo się je wkłada. Nie wyblakły po pierwszym praniu, co w przypadku ubrań sportowych od czołowych marek czasem się zdarzało. Teraz możecie wszystkie rzeczy ze sklepu (nawet te przecenione) kupić z 20 procentową zniżka. Pod koniec zakupów użyjcie kodu „makelife”. Kod będzie ważny do końca czerwca.

2. Aerobic Six Pack Workout vs. “Target:

   Flat Stomach” by Ewa ChodakowskaAerobic Six Pack is a combination of six exercises, which are supposed to strengthen and tone stomach muscles. Every day for 42 days, I was doing a set of exercises which was longer with every day. I went through the whole process, but I wasn’t fully satisfied with it. The effort that I put in this exercise was disproportionate to the effect that was far from spectacular. Aerobic Six Pack is seen as exercises that are supposed to help us get rid of the excess kilogrammes. In fact, these are exercises aimed at only one section of your belly muscles, especially the lower section, leaving the obliques out almost totally. There is one more very negative effect – back pain. I think that I experienced it because I was doing something wrong, but if there is no personal trainer around, these problems are really difficult to avoid. I saw effects of “Target: Flat Stomach” by Ewa Chodakowska much quicker. It was enough to exercises every other day following her instructions to see a change in the appearance of my stomach. The programme starts with a (very quick) warm-up. Then, you continue to a stage which lasts for 20 minutes with a set of different exercises. Afterwards, if you have some energy left, you can start another 20-minute section for the advanced. Over the first two weeks, I was doing the basic part – I exercised for 30 minutes. Only when I started to feel that I’m not tired after the first stage did I continue with the rest of the programme.

* * *

2. Aerobiczna 6 Weidera vs. „Target: Płaski Brzuch” Ewy Chodakowskiej
    Aerobiczna 6 Weidera to kombinacja sześciu ćwiczeń, które mają wzmocnić i wyrzeźbić mięśnie brzucha. Przez 42 dni codziennie wykonywałam zestaw ćwiczeń, który z każdym dniem trwał coraz dłużej. Przeszłam cały proces i nie do końca byłam zadowolona. Wysiłek, który w to włożyłam był nieadekwatny do mało spektakularnego efektu. A6W mylnie postrzega się jako ćwiczenia mające pomóc nam w zrzuceniu zbędnych kilogramów. W rzeczywistości są to ćwiczenia nakierowane tylko na jedną partię mięśni brzucha, a szczególnie na jej dolną część, prawie pomijając trening skośnych mięśni. Jest jeszcze jeden bardzo negatywny efekt – ból kręgosłupa. Domyślam się, że doskwierał mi dlatego, że coś wykonałam nieprawidłowo, ale jeśli nie stoi nad nami trener to ciężko jest ich nie popełniać. Dużo szybciej widziałam rezultaty po treningu „Target: płaski brzuch” Ewy Chodakowskiej. Wystarczyło, abym co drugi dzień ćwiczyła według jej instrukcji, żebym zobaczyła zmianę w wyglądzie mojego brzucha. Program zaczyna się od kilkuminutowej (dość szybkiej) rozgrzewki, następnie przechodzimy do dwudziestominutowych ćwiczeń i po tym etapie, jeśli mamy siły, możemy przystąpić do kolejnych dwudziestu minut treningu dla zaawansowanych. Ja przez pierwsze dwa tygodnie wykonywałam część podstawową, czyli ćwiczyłam około 30 minut. Dopiero gdy zaczęłam czuć, że nie jestem zmęczona po pierwszej fazie, to przeszłam do reszty programu.

3. The gym vs. Kayla Itsines

When it comes to my experience concerning the gym and personal training, turning a blind eye to the costs which are pretty high, the whole undertaking is very time-consuming (first and foremost, that’s owing to commuting issues). Additionally, I wasn’t able to come across a person that would be competent enough. After almost one year of training, my back muscles were too toned in comparison to my stomach, owing to which I had an injury that forced me to undergo a few months of rehabilitation. Not to mention the visual matters – I didn’t like my body and, besides, I was tired throughout the whole week. In my case, a much better solution are workouts at home in front of a TV screen or a mobile phone. When it comes to exercises that are supposed to model the whole body, I’ve recently tested Sweat app by Kayla Itsines, who is world’s best-known on-line trainer (she has more than 11 million Instagram followers). Even though her app is not that affordable (monthly subscription costs around PLN 80), in comparison with the gym and personal trainer, the expenditure is lower (a single entrance is at least PLN 30, and the cost of a personal trainer is at least PLN 100 for one session). What did I like about the program? Kayla prepares a whole week of workouts on her own. The workouts are easy, presented in a transparent form, and, what’s important – there are so many of them, that it’s difficult to get bored. An important issue is the fact that you don’t have to make an appointment, leave the house, and pack your things. First effects (first and foremost, I’ve got a stronger stomach) were visible after less than two weeks. If you aren’t convinced, you should definitely see @Sazan – the blogger lost 25 kg by working out with Kayla’s app.

* * *

3. Siłownia vs. Kayla Itsines
    Jeśli chodzi o moje doświadczenia z siłownią i treningami personalnymi, to pomijając już koszty, które są wysokie, całe przedsięwzięcie jest bardzo czasochłonne (przede wszystkim ze względu na dojazdy). Na dodatek, nie udało mi się trafić na wystarczająco kompetentną osobę. Po prawie roku ćwiczeń miałam za mocno wyrzeźbione mięśnie pleców względem brzucha, przez co nabawiłam się kontuzji i wylądowałam na kilkumiesięcznej rehabilitacji. Nie będę już wspominać o kwestiach wizualnych – nie podobałam się sobie, poza tym przez cały dzień chodziłam zmęczona. W moim przypadku dużo lepiej sprawdzają się treningi wykonywane w domu przed ekranem telewizora lub telefonu. Jeżeli chodzi o ćwiczenia mające na celu wymodelowanie całej sylwetki to niedawno przetestowałam aplikację „Sweat" Kayla Itsines, która jest najbardziej znaną na świecie trenerką internetową (ma ponad 11 milionów obserwatorów na Instagramie). Chociaż jej aplikacja jest dosyć droga (miesięczny koszt to około 80 złotych), to w porównaniu z siłownią i trenerem personalnym wychodzi taniej (pojedyncze wejście to przynajmniej 30 złotych, a koszt trenera to minimum 100 złotych za lekcje). Za co polubiłam jej program? Kayla sama ustala nam cały tydzień treningów. Treningi są proste, bardzo dobrze pokazane w aplikacji i co ważne – jest ich na tyle dużo, że ciężko się znudzić. Istotną kwestią jest też to, że nie musisz się z nikim umawiać, wychodzić z domu i pakować rzeczy. Pierwsze efekty (przede wszystkim wzmocnił mi się brzuch) zobaczyłam po niespełna dwóch tygodniach. Jeśli nie jesteście przekonane to koniecznie odwiedźcie profil @Sazan – blogerka po urodzenia dziecka zrzuciła 25 kilogramów ćwicząc z aplikacją Kayli.

4. Cycling and swimming vs. running

Over the last three years, I’ve finished a dozen or so triathlons (the longest distance that I covered was 1.5 km of swimming, 40 km of cycling, and 10 km of running, so I finished the so-called Olympic triathlon). Preparing for the triathlon gave me a great insight into each of these sports disciplines.  

Swimming is the most demanding – you need to get to the swimming pool, change, then wash, dry, and put on some makeup. And all of that to get a 45-minute training, but what about the effects? The truth is that if we’re putting too much effort into swimming, we’ll get wide shoulders. I’m a perfect example of that as I was training swimming as a teenager – I’m sure that looking at my back, Arnold Schwarzenegger himself would be proud. Calorie-wise, we burn little while swimming – this discipline is not for people who are fighting with the excess of body fat.     

You need to be careful with cycling, because the side effect of cycling in high gear can be large calves. When it comes to high cadence, you’ll tone your legs. However, from my experience, even if you take the “high cadence” road, the calf gains even more muscles and starts to resemble men’s calf. Some will like this effect, but I didn’t really like it.  

If our aim is to lose weight, we should focus on running. Let’s assume that weighing 60 kg and exercising for an hour with medium intensity (medium intensity means that you can freely talk while exercising), you’ll burn around 500 calories. The same amount of effort and intensity while cycling will burn 390 calories, and while swimming – 340 calories. The calculation is simple.  

Now, I went back to the old passion. I play tennis three times a week. I run no more than two times a week and I do a stomach-targeted workout at home once in a while. My figure is now less toned in comparison to the times when I was doing triathlon disciplines, but I’m satisfied for now. What about you? Did you notice that something was supposed to help you, but had the opposite effect? Describe your experiences in the comments. I’ll be eager to search for a new inspiration.

* * *

4. Rower i pływanie vs. bieganie
   Przez ostanie trzy lata ukończyłam kilkanaście triathlonów (najdłuższy dystans jaki pokonałam to półtora kilometra pływania, czterdzieści kilometrów przejechałam na rowerze i zaraz po tym przebiegłam dziesięć kilometrów, czyli ukończyłam tzw. Olimpijkę). Przygotowywanie się do zawodów dało mi spory pogląd na każdą z tych dyscyplin.

   Z pływaniem jest najwięcej roboty – trzeba dojechać na basen, przebrać się, potem umyć, wytrzeć, umalować. Tyle zachodu dla treningu trwającego 45 minut, a co z efektami? Prawda jest taka, że jeśli będziemy pływać zbyt intensywnie rozrosną nam się barki. Jestem tego żywnym przykładem, bo jako nastolatka trenowałam pływanie – jestem pewna, że patrząc na moje plecy sam Arnold Schwarzenegger byłby dumny. Natomiast kalorii spalamy przy pływaniu niewiele – ta dyscyplina nie jest więc dla osób, które walczą z nadmiarem tkanki tłuszczowej.   

   Z jazdą na rowerze trzeba uważać, bo jeśli jeździcie na wysokich przerzutkach szybko rozrosną się Wam łydki. Z kolei jeżdżąc na wysokiej kadencji, czyli szybko kręcąc pedałami wysmuklimy nogi. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że nawet jeżdżąc na „wysokich obrotach” łydka staje się coraz bardziej umięśniona i z wyglądu przypomina łydkę mężczyzny. Niektórym osobom ten efekt przypadnie do gustu, ale mi się nie do końca podobał.

   Jeśli zależy nam na zrzuceniu tkanki tłuszczowej, to powinniśmy skupić się na bieganiu. Załóżmy, że ważąc 60 kilogramów i ćwicząc przez godzinę ze średnią intensywnością (średnia intensywnośc oznacza, że ćwicząc możesz normalnie mówić) spalisz podczas biegu 500 kalorii. Przy tym samym czasie pracy i intensywności na rowerze spalasz 390 kalorii, a pływając – 340 kalorii. Rachunek jest więc prosty.

   Teraz powróciłam do starej pasji i trzy razy w tygodniu gram w tenisa. Biegam nie więcej niż dwa razy w tygodniu i w domu raz na jakiś czas ćwiczę mięśnie brzucha. Moja sylwetka jest mniej umięśniona niż wtedy kiedy trenowałam triathlon, ale na tę chwilę jestem z siebie zadowolona. A Wy zauważyłyście, że coś co miało Wam pomóc przyniosło w gruncie rzeczy odwrotny skutek? Opiszcie w komentarzach swoje sportowe doświadczenia. Chętnie poszukam w nich nowej inspiracji.

Tort wielkanocny z czekoladą, marcepanem i espresso

I’ve been missing a good heavily chocolate and moist cake. A genuine one. Interlayed with cream and soaked in alcohol or coffee. I didn’t want it to be a regular sponge chocolate cake. Maybe it resembles brownie slightly more?! However, I hope that you’ll like it at least half as much as I like it. It’s not difficult – it’s best to space the baking process in time (I also like baking in the evening, when there is no one to bustle about the kitchen ;), and leave the interlaying until the cake is fully congealed. Instead of fresh flowers (some can be unfortunately poisonous), I recommend summer fruit – raspberries, blueberries, or strawberries.

Maybe you’ll get tempted by a tried and tested Easter recipe instead of a traditional chocolate cake?

*    *    *

  Zatęskniłam za dobrym, mocno czekoladowym i wilgotnym ciastem. Takim z prawdziwego zdarzenia. Przekładanym kremem i nasączonym alkoholem lub kawą. Nie chciałam, żeby był to zwykły biszkoptowy murzynek. Może bliżej mu w kierunku brownie?! Mam jednak nadzieję, że polubicie je przynajmniej w połowie tak, jak ja. Nie jest trudne – pieczenie najlepiej rozłożyć sobie w czasie (ja lubię piec wieczorami, gdy już nikt nie krząta się po kuchni ;) a przekładanie kremem pozostawić w momencie, gdy ciasto całkowicie wystygnie. Zamiast świeżych kwiatów (niektóre niestety mogą być trujące) polecam letnie owoce – maliny, jagody lub truskawki. Może skusicie się wypróbować przepis na Wielkanoc zamiast tradycyjnej babki czekoladowej?

O tym co trzeba przygotować opisuję poniżej wpisu.

Ingredients:

(baking tray with a diameter of 18 cm)

150 g of butter

2 good-quality

100-gramme chocolates (dark or milk)

200 ml of whole milk (3.2% butterfat)

100 g of brown sugar

125 g of marzipan

1 espresso

1 shot glass of egg flip

6 eggs

200 g of wheat flour + 1 teaspoon of baking powder

cream:

400 g of cream (36 % butterfat)

400 g of mascarpone

3-4 tablespoons of icing sugar

approx. 100 g of marzipan

to soak up the cake:

2-3 cups of espresso

* * *

Skład:

(forma o średnicy: 18 cm )

150 g masła

2 dobre czekolady po 100 g (gorzka lub mleczna)

200 ml mleka 3,2 %

100 g brązowego cukru

125 g marcepanu

1 espresso

1 kieliszek ajerkoniaku

6 jajek

200 g mąki pszennej + 1 łyżeczka proszku do pieczenia

krem:

400 g śmietanki 36 %

400 g mascarpone

3-4 łyżki cukru pudru

ok. 100 g marcepanu

do nasączenia ciasta: 2-3 filiżanki espresso

A oto jak to zrobić:

  1. W średnim garnku na małym ogniu roztapiamy masło, czekoladę, brązowy cukier i mleko. Całość stale mieszamy, żeby uniknąć grudek (najlepiej trzepaczką do jajek). Następnie dodajemy starty na tarce marcepan i espresso. Ponownie mieszamy i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia.
  2. Do oddzielnej misy rozbijamy jajka i lekko mieszamy. Gdy masa czekoladowa ostygnie, dodajemy rozbite jajka i przesianą mąkę wraz z proszkiem do pieczenia. Całość delikatnie mieszamy za pomocą szpatułki – ważne, żeby nie napowietrzać masy. Ciasto przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 160 stopniach C przez 50/60 minut. Wyjmujemy i studzimy.
  3. Aby przygotować krem: do misy miksera wlewamy śmietankę, dodajemy cukier puder i ubijamy do uzyskania piany. Następnie dodajemy mascarpone i tarty marcepan. Całość delikatnie mieszamy do połączenia się składników. Masę schładzamy w lodówce.
  4. Gdy ciasto całkowicie wystygnie, kroimy na plastry i nasączamy espresso, a następnie przekładamy kremem. Na końcu dekorujemy świeżymi kwiatami. Tort podajemy schłodzony.

Do oddzielnej misy rozbijamy jajka i lekko mieszamy. Aby przygotować krem: do misy miksera wlewamy śmietankę, dodajemy cukier puder i ubijamy do uzyskania piany. Następnie dodajemy mascarpone i tarty marcepan. Całość delikatnie mieszamy do połączenia się składników. Masę schładzamy w lodówce.

Gdy ciasto całkowicie wystygnie, kroimy na plastry i nasączamy espresso a następnie przekładamy kremem.

Na końcu dekorujemy świeżymi kwiatami. Tort podajemy schłodzony.

 

Look of The Day – czy Normcore nas uratował?

ring & earrings / pierścionek i kolczyki – YES

blue high jeans / niebieskie dżinsy z wysokim stanem – COS 

beige short top / beżowa krótka bluzka – MLE Collection

cotton coat / bawełniany płaszcz – Burberry (kolor "honey")

sunglasses / okulary przeciwsłoneczne – Komono

leather bag / skórzana torebka – Theory

leather belt / skórzany pasek – H&M

sneakers / trampki – Converse

   “Normcore”, which is the style of an unpretentious normal-looking person, became a seasonal curiosity some time ago. Something that was initially supposed to be the opposite of fashion has finally become part of it, chewed up and spat in an over-the-top form. Terry crew white socks combined with rubber mules took pride of place among the street style photos from Milan or Paris. It was supposed be more “slow”, but the result was far from spectacular.   

   Despite the effort, the world of fashion didn’t discourage me from wearing “exceptionally regular clothes”. It is the seventh season in a row that I’m taking my trench coat out of my wardrobe, the third season when I’ wearing these high-rise jeans, not to mention the Converse sneakers as I had a similar model already during studies. A slightly different handbag and a short blouse uncovering the belt (to freshen up the proportions of my figure) are sufficient changes for me. Functioning in a world where the majority is trying to be extraordinary thanks to clothes, I enjoy staying in the realm of ordinariness.

* * *

   "Normcore", czyli styl na "hardcorowego normalsa", jakiś czas temu stał się sezonową ciekawostką. Coś, co miało być przeciwieństwem mody, zostało przez nią wchłonięte i wyplute w przerysowanej formie. Frotowe białe skarpetki do połowy łydki, połączone z gumowymi klapkami, świeciły triumfy wśród streetstylowych zdjęć z Mediolanu czy Paryża. Miało być bardziej "slow", ale wyszło jak zawsze. 

   Mimo tych usilnych starań, świat mody nie zniechęcił mnie do "wybitnie przeciętnych ubrań". Siódmy sezon z rzędu wyciągam z szafy mój trencz, trzeci sezon wyciągam te dżinsy z wysokim stanem, o conversach nie wspominając, bo identyczny model miałam już na studiach. Trochę inna torebka i krótka bluzka odsłaniająca pasek (tak aby odświeżyć proporcje sylwetki), to dla mnie wystarczające zmiany. Funkcjonując w świecie, gdzie większość próbuje być nadzwyczajna dzięki ubraniom, ja lubię uciekać w normalność. 

Rośliny w moim domu, czyli wiosenne umilacze na zielono.

   I am currently working on my patience. I’m waiting for warmer days, longer walks, fresh asparagus, fragrant peonies, and firs Easter with a larger family. In my small garden, I could start first gardening works and please my eyes with the first crocuses. This early spring aura, in different forms, has also arrived at my house. Thus, when would be a better moment to prepare a post on the green while-awayers?

* * *

   Ćwiczę teraz moją cierpliwość. Czekam na cieplejsze dni, dłuższe spacery, świeże szparagi, pachnące piwonie i pierwszą Wielkanoc w nowym powiększonym składzie. W moim niewielkim ogrodzie można było już rozpocząć pierwsze prace i nacieszyć oczy przebijającymi się przez ziemie krokusami. Ta wczesnowiosenna aura, pod różnymi postaciami, zawitała też do mojego mieszkania. Kiedy, jak nie teraz, miałby więc powstać wpis o zielonych umilaczach?

* * *

1. So beautiful and delicate and yet they pricked Portos on the nose when he decided to have a closer look. I found these roses at a befriended flower shop (our beloved Narcyz in Gdynia Orłowo), but, unfortunately, I don’t know whether it’s "The Fairy", "Leonardo da Vinci", or "Margo Koster". I’m betting on the third one. Maybe anyone knows? The roses are arranged in a row on the kitchen counter, but I’d like to take a risk and plant them in the ground when they stop blooming.

* * *

1. Takie piękne i delikatne, a jednak ukłuły Portosa w nos, gdy ten postanowił się im "bliżej przyjrzeć". Róże znalazłam w zaprzyjaźnionej kwiaciarni (nasz kochany Narcyz w Gdyni Orłowo), ale niestety nie wiem czy to odmiana "The Fairy", "Leonardo da Vinci" czy "Margo Koster". Stawiałabym na tę trzecią. Może któraś z Was wie? Różyczki stoją teraz w szeregu na kuchennym blacie, ale chciałabym zaryzykować i wkopać je do ziemi, gdy przestaną kwitnąć. 

2. I love books that offer not only recipes with the use of seasonal vegetables and fruit, but also photos of green pastures, dense forests, or blooming apple trees. The effect is that I’ve got plenty of books that have a superb layout, but they are full of recipes for quails, pheasants, strange puddings, and vintage cakes, whose ingredients I can’t even grasp. On the other hand, I still lack books with recipes for a quick dinner. I think it might be time to say “I’m sorry” to Nigella…   

The above books are (starting from the left-hand corner) “Jadłonomia”, "The Physiology of Taste", "French Country Cooking" (a beautiful book, but the recipes are unattainable, unless you’ve got two days for preparing a dinner), "The Cottage Kitchen", "O jabłkach" (Eliza’s recipes are wonderful and I often use them), "The Secrets of Plants" (a fabulous book in which you can read, for example, that plants become “irritated” whenever they come into contact with fire), "O kwiatach".

3. It’s not a coincidence that I’ve decided to choose plant extracts in most of my cosmetics. Using the blessings of nature is slowly becoming a standard, instead of being only a fashion or a whim of eco-zealots. I’ve been testing these five products that you can see in the photo below for the past three weeks and they’ve all passed the test. Below, you can find their detailed descriptions.

* * *

2. Uwielbiam książki, w których znajdę nie tylko przepisy z wykorzystaniem sezonowych warzyw i owoców, ale również zdjęcia zielonych pastwisk, gęstych lasów, czy kwitnących jabłonek. Efekt jest taki, że mam mnóstwo książek, które są pięknie wydane, ale pełno w nich receptur na przepiórki, bażanty, dziwne puddingi i starodawne ciasta, których składników nawet nie rozumiem. Z kolei wciąż brakuje mi takich, gdzie podane są przepisy na szybki obiad. Chyba czas przeprosić się z Nigellą… 

   Powyższe książki to  (od lewego górnego rogu) "Jadłonomia", "Fizjologia smaku", "French Country Cooking" (książka przepiękna, ale przepisy nie do zrobienia, chyba, że możemy poświęcić dwa dni na gotowanie kolacji), "The Cottage Kitchen", "O jabłkach" (akurat przepisy Elizy są świetne i często z nich korzystam), "Sekrety roślin" (niesamowita książka, z której dowiemy się na przykład o tym, że rośliny potrafią "denerwować się" na widok ognia), "O kwiatach". 

3. To nie przypadek, że zdecydowana większość moich kosmetyków ma w swoim składzie wyciągi z roślin. Korzystanie z dobrodziejstw natury powoli staje się standardem, a nie modą czy fanaberią ekozapaleńców. Te pięć produktów, które widzicie na zdjęciu poniżej, testowałam przez ostatnie trzy tygodnie i wszystkie zdały egzamin. Poniżej znajdziecie ich dokładny opis. 

Light volumising spray with lavender oil and grapefruit extract by Kevin Murphy. ANTI.GRAVITY.SPRAY is light and additionally protects hair against high temperature up to 220°C.

* * *

Lekki spray zwiększający objętość z olejkiem lawendowym i ekstraktem z grejpfruta od marki Kevin Murphy. ANTI.GRAVITY.SPRAY jest lekki i dodatków chroni włosy przed wysoką temperaturą suszenia do 220° Celsjusza.

Liquorice root extract and almond oil sound pretty nice, right? The above product is another one by Eenymeeny (I showed the previous one here). This brand specialises in cosmetics that can be used both by kids (already from the very first day of their lives) and women. Eveyday soothing cream is a multipurpose cosmetic which I currently keep in my handbag (or in the pram). It’s great to apply under makeup. It doesn’t contain any fragrance compositions, and its smell is an outcome of the natural ingredients used during its production. It stays on your skin only for a short period of time – that’s why it’s appropriate for atopic skin, skin with eczema, and allergy-prone skin. For the readers of Makelifeeasier.pl, I’ve got a discount code for shopping at  www.eenymeeny.eu, it’s enough to use MLE10 to get a 10% discount (valid until the end of April 2019). 

* * *

Ekstrakt z korzeni lukrecji i olej migdałowy brzmią całkiem nieźle prawda? Powyższy krem to kolejny produkt od Eenymeeny (poprzedni pokazywałam tutaj). Ta marka specjalizuje się w kosmetykach, które mogą być używane zarówno przez dzieci (już od pierwszego dnia życia) jak i kobiety. Krem łagodzący na co dzień to wielozadaniowy kosmetyk, który trzymam teraz w torebce (albo w wózku). Nadaje się nawet pod makijaż. Nie zawiera kompozycji zapachowej, a jego zapach wynika z zastosowanych surowców naturalnych i krótko utrzymuje się na skórze – między innymi dlatego jest odpowiedni szczególnie do pielęgnacji skóry atopowej, objętej egzemą i skłonnej do alergii. Dla Czytelniczek Makelifeeasier.pl mam teraz kod na zakupy w sklepie internetowym www.eenymeeny.eu, wystarczy wpisać kod MLE10 aby uzyskać 10% rabatu (ważny do końca kwietnia 2019).  

I love MIYA brand for their serum (I’ve got both versions – a standard version and a mini version that I always take on my trips), so I eagerly started the testing of their novelties – highlighter with coconut oil, castor oil, almond oil, sweet orange oil, and mango butter. The highlighter can be applied directly onto your skin as a finishing touch to your makeup: onto cheekbones, eyelids, corner of eyes, browbones, bridge of the nose, neckline, arms, and collar bones. Below, you can see makeup with the use of Rose Diamond hue.

* * *

Markę MIYA uwielbiam za ich serum (mam zarówno wersję standardową, jak i turystyczną, która zabieram w podróże), więc chętnie rozpoczęłam testowanie ich nowości – rozświetlacza z olejkiem kokosowym, rycynowym, migdałowym, ze słodkiej pomarańczy i masłem mango. Rozświetlacz można używać bezpośrednio na skórę lub jako wykończenie makijażu: na kości policzkowe, powieki, kąciki oczu, łuki brwiowe, grzbiet nosa, dekolt, ramiona czy obojczyki. Poniżej widzicie makijaż z wykorzystaniem koloru Rose Diamond. 

Fresh brand was created in Boston in 1991 cares that each of their products is based on natural ingredients. First Fresh cosmetics were soaps packed in a beautiful paper (Oval Soap is available until this day). Within the following years, the brand developed and introduced a whole gamut of products based on natural ingredients. I chose soybean-based face cleansing gel Soy Face Cleanser and Rose Face Mask, which is a moisturising rose mask. Both products are available at Sephora.

* * *

Marka kosmetyczna "Fresh", stworzona w Bostonie w 1991 roku, dba o to, aby każdy ich produkt oparty był o naturalne składniki. Pierwszymi kosmetykami Fresh były mydła opakowane w piękny papier (Oval Soap są w sprzedaży do dziś). W ciągu następnych lat marka rozwinęła się, mając w ofercie pełną gamę produktów na bazie naturalnych składników. Ja wybrałam żel do mycia twarzy na bazie soi Soy Face Cleanser oraz Rose Face Mask, czyli różaną maskę nawilżającą do twarzy. Oba produkty dostępne są w sieci Sephora.

4. This year, the crocuses and tulips that I planted last year will be joined by daffodils (yes, I know that they will bloom next year, but it’s still a miracle that I’ve found these bulbs somewhere between a lawnmower, grass seeds, and an old broom ;)). I’m a fan of hardy perennials as I like to think about plants as permanent residents who take root in my garden and greet me like an old friend every year. I make the only exception for herbs – the sprigs of this thyme will soon land in a baking tray together with the chicken ;).

* * *

4. W tym roku do krokusów i tulipanów, które sadziłam rok temu, dojdą jeszcze żonkile (tak, wiem, że zakwitną dopiero za rok, ale to i tak cud, że odnalazłam te cebulki gdzieś między kosiarką, nasionami trawy a starą miotłą ;)). Jestem fanką kwiatów wielosezonowych, bo lubie myśleć o roślinach jak o stałych mieszkańcach, które zapuszczają korzenie w moim ogrodzie i co roku witają  się ze mną, jak ze starą znajomą. Wyjątek robię dla ziół – gałązki tego tymianku niedługo wylądują w brytfance razem z kurczakiem ;). 

jacket / marynarka – NA-KD // trousers / spodnie – ZARA // wellies / kalosze – HUNTER // basket / kosz – Heidi Hawaii