Wyjdźmy z mieszkania … na balkon!

   Right after moving to the new flat I made It a goal to arrange the balcony before the holidays. I am quite lucky that it is nicely situated and quite large. I treat this place as my sanctuary of peace. I could sit around this small space for hours (no weather scares me, when it’s cold I am covering myself with the blanket). Each of us should have a place that helps getting that a blissful relax. The access to the fresh air, rays of sunshine, the sunbed, the cocktail and every most major stress quickly becomes a distant memory. Below you will find a few lovely ideas on how to arrange your balcony and a few of my favorite rituals that without my small shelter wouldn't be so wonderful.

***

  Zaraz po przeprowadzce do nowego mieszkania marzyłam o tym, żeby jeszcze przed wakacjami zagospodarować w nim balkon. Mam to szczęście, że jest on ładnie usytuowany i całkiem duży. Traktuję to miejsce jako oazę spokoju. Na tych zaledwie kilku metrach mogłabym siedzieć godzinami (żadna pogoda nie jest mi straszna, kiedy jest bardzo zimno po prostu okrywam się kocykiem). Każdy z nas powinien mieć w swoim mieszkaniu takie miejsce, które pomaga osiągnąć błogi relaks. Dostęp do świeżego powietrza, promienie słońca, leżak , koktajl i każdy największy stres zaczyna być odległym wspomnieniem. Poniżej znajdziecie kilka pomysłów na to, jak przyjemnie zaaranżować swój balkon i kilka moich ulubionych rytuałów, które bez mojego małego azylu nie byłyby tak rozkoszne.

Zaaranżujmy przestrzeń  

  Potraktujmy nasz balkon jak mini ogródek a nie składzik niepotrzebnych rzeczy – w końcu jest to przedłużenie naszego mieszkania. Wszystkie niepotrzebne, nieużywane lub nielubiane rzeczy wyrzućmy lub odnieśmy do piwnicy. Mając już wolną przestrzeń możemy zabrać się za jej aranżację. Kupując meble pamiętajmy aby były rozkładane, to ułatwi nam ich przechowywanie w zimie. Wybór kwiatów balkonowych jest ogromny (zwłaszcza w Obi, Castoramie, lub specjalnych sklepach ogrodniczych, często zlokalizowanych poza miastami). Dlatego jeśli, tak jak ja, często wyjeżdżacie upewnijcie się, że kupujecie takie rośliny, które mogą stać niepodlewane prze dwa, trzy dni. Polecam uprawianie ziół (świeże zawsze bardziej urozmaicą nasze dania). Pamiętajmy tylko, żeby stały w miejscu nasłonecznionym i bezwietrznym (u mnie często wieje, dlatego kupiłam w Ikea małą szklarnię). Balkon swój urok zawdzięcza głównie kwiatom. Dobierajmy je nie tylko według upodobań ale również pod względem ich pielęgnacji. Bluszcz puszczony między balustradą lub barierkami świetnie zasłoni nam niechciany widok lub ochroni przed kurzem. Uwaga z podlewaniem, róbmy to tak, aby nie zalać sąsiadów (niby oczywiste, ale moi już się skarżyli). 

Stwórzmy kącik dla najmłodszych 

  Jeśli mamy dzieci lub często odwiedzają nas siostrzeńcy czy siostrzenice (założę się, że moja siostra czytając to teraz się uśmiecha) pamiętajmy, aby stworzyć dla nich miejsce zabaw na balkonie. Nie wystarczy położyć w kącie kilku klocków. Lepiej zaaranżujmy im całą scenografię (wtedy są szanse na godzinę wytchnienia). Możemy zrobić mini kuchnie, w której z wcześniej pozrywanych roślinek przygotują sałatkę. Julcia ostatnio zamieniła się w małą Indiankę (mój wigwam jest ze sklepu Fabryka Wafelków, dostępny tutaj). Kiedy maluchy znudzą się samodzielną zabawą opowiedzmy im trochę o ogrodnictwie, o zasadach pielęgnacji roślin i opiszmy im kwiatki zasadzone na balkonie. Jedna uwaga – dzieci uwielbiają wyrzucać zabawki przez balkon, więc bądźcie czujni.

Przeznaczmy chwilę dla naszego ciała 

  Nie trzeba wydawać fortuny na drogie wizyty w ekskluzywnych hotelach, żeby na chwilę poczuć się jak w Spa. Balkon może być wprost idealnym miejscem na stworzenie sobie strefy beauty w naszym domu. W pierwszej kolejności przygotujmy kosmetyki, które chciałybyśmy użyć. U mnie będzie to olej kokosowy do ciała i włosów oraz krem do twarzy aptecznej marki BeOrganic.pl (kosmetyki są w ponad dziewiędziesięciusiedmiu procentach naturalne). Wybierając kosmetyki zawsze kieruję się ich składem – te zostały stworzone z roślin długowiecznych.  Następnie przynieśmy kilka świeczek, miękki ręcznik i zarezerwujmy sobie dużo czasu. Zacznijmy od nawilżenia. Potrzebną ilość kremu przełóżmy do miseczki i delikatnie podgrzejmy w mikrofali. Wsmarowywanie ciepłej masy w skórę da nam poczucie odprężenia i ukojenia. Na mokre włosy nałóżmy odżywkę i owińmy głowę ręcznikiem (dzięki temu się nie przeziębimy). W domowym Spa nie może obejść się bez maseczki do twarzy oraz koniecznie zabiegów manicure i pedicure. Z takimi różnymi miksturami, możemy poleżeć chwilę na leżaku i zrelaksować się przy spokojnej muzyce. Po dokładnym dopieszczaniu naszego ciała, nie będzie nam już potrzebny żaden wyjazd. Jeśli macie szczęście i Wasz balkon jest nasłoneczniony, możecie spędzić popołudnie na przyjemnym opalaniu. Oczywiście nie zapominając o kremie z filtrem.

Dać sobie odpocząć  

Tak jak pisałam wcześniej, dla mnie balkon to oaza spokoju, w której nie używam laptopa, bo w słońcu i tak nic nie widać na ekranie i udaje, że nie mam zasięgu w telefonie.  Uwielbiam nawet w chłodne dni wychodzić na balkon. Moim ulubionym momentem jest chwila, w której Julcia już śpi,  w domu jest cisza, a ja mogę sięgnąć po coś do czytania. Jestem fanką kryminałów i romansów, ale teraz będąc w trochę gorszym nastroju musiałam znaleźć pozycję, która zdoła poprawić mi humor. „Książka bez sensu”  autorstwa Alfiego Deyesa sprostała tym oczekiwaniom. W środku czekają na nas kreatywne zadania i dużo rozrywki.  Jeśli lubimy otaczać się romantyczną scenerią, balkon wydaję się miejscem do tego idealnym. Wystarczy przynieść kieliszek dobrego wina i przygotować drobne (zdrowe? ;) ) przekąski. Spojrzeć w gwieździste niebo i zatracić się w chwili. Bardziej rozrywkowe osoby mogą zaprosić znajomych na imprezę pod gołym niebem. Podobno właśnie na balkonach zabawa jest najlepsza.  

  Czasem po długim dniu, jedyne na co mamy ochotę to pozycja horyzontalna i nie ruszanie się z domu. Im bardziej zadbamy o nasz balkon, tym chętniej będziemy spędzać czas na świeżym powietrzu. To o wiele lepsze niż wieczór spędzony przed telewizorem czy komputerem, ze wzrokiem tępo wpatrzonym w kolejny serial. Jeśli zabraknie nam towarzystwa, zawsze możemy zaprosić koleżankę, lub zaprzyjaźnioną sąsiadkę na plotki i lemoniadę na balkonie, z bonusem czyli wylegiwaniem się na leżaku. Takiej ofercie trudno jest się oprzeć.

 

Co robić w upalne piątkowe popołudnie?

  The heat in the city can be unbearable. For the last few weeks, the thermometers across Poland showed above twenty five degrees. It is so warmly that even my computer went on strike, and the lack of the air-conditioning in the car is making my head spin. It would be alright if I had plans considering lying whole day on the beach or in the hotel pool. Unfortunately, as the majority of us, I will spend the entire holidays working in the city and for now I can only dream of a getaway. A Friday afternoon is the moment when I can feel like on holidays. There is no point in losing the beautiful days for unnecessary nerves and tiredness. It is really worthwhile finding the way to relax and enjoy every sunray.

***

  Upały w mieście potrafią być nieznośne. Przez ostatni tydzień termometry w całej Polsce wskazywały temperaturę powyżej dwudziestu pięciu stopni. Jest tak gorąco, że nawet mój komputer odmawia posłuszeństwa, a brak klimatyzacji w samochodzie przyprawia mnie o zawrót głowy. Nie byłoby w tym nic strasznego gdybym miała w perspektywie całodniowe wylegiwanie się na plaży lub w hotelowym basenie. Niestety, tak jak większość z nas, całe wakacje spędzę pracując w mieście i mogę tylko pomarzyć o urlopie. Piątkowe popołudnie to moment, który mogę wykorzystać na to aby przez chwilę poczuć się jak na wakacjach. Nie ma sensu tracić pięknych dni na niepotrzebne nerwy i zmęczenie. Warto znaleźć sposób aby odprężyć się i cieszyć każdym promykiem słońca.

Sama obniż temperaturę   

  Pierwsze o czym marzyłam po powrocie z pracy to zimny prysznic, żeby szybko się schłodzić. Istnieje jednak kilka innych sposobów na orzeźwienie naszego ciała. Jeśli planujemy spędzić piątkowe popołudnie w mieszkaniu, zasłońmy zasłony w najbardziej nasłonecznionych pomieszczeniach, a otwórzmy okna w pozostałych, w ten sposób zrobimy przeciąg, który jest dużo zdrowszy od najlepszej klimatyzacji. Sprzątanie, gotowanie trzech dań czy prasownie odłóżmy na wieczór. Jeśli mamy ogródek lub mieszkamy blisko parku, lepiej przygotujmy sobie chłodny napój, weźmy koc i połóżmy się w cieniu drzewa. Korzystając z okazji, że akurat miałam w domu imbir, którego właściwości lecznicze są znane w medycynie ludowej od wieków, zrobiłam z niego orzeźwiającą lemoniadę (oczywiście zdrową wersję, bez dwunastu łyżeczek cukru;)). Przepis znajdziecie poniżej:

Do jej przygotowania będziemy potrzebować:  

 – sok z czterech cytryn

– świeży imbir

– litr wody mineralnej (może być gazowana)

– sześć łyżek syropu z agawy lub sześć czubatych łyżek miodu

Sposób przygotowania: 

1. Korzeń imbiru obieramy ze skórki i kroimy na cienkie plasterki. Wrzucamy do ganka i zalewamy wrzątkiem. 

2. Napój odstawiamy na dwadzieścia minut w chłodne miejsce.   3. Kiedy woda ostygnie przecedzamy wywar. 

4. Do napoju dodajemy wodę, sok z cytryny, syrop z agawy lub wcześniej roztopiony w rondelku miód. 

5. Chętni mogą dodatkowo dodać maliny, kostki lodu oraz kilka listków mięty.

Smacznego ☺

Daj głowie odpocząć   

  Po całym dniu spędzonym w gorącym i dusznym biurze piątkowe popołudnie to idealny moment na zasłużony odpoczynek. W takich chwilach włączmy odprężającą muzykę, usiądźmy w wygodnym fotelu i przez chwilę wczujmy się w rytm unoszącej się po mieszkaniu melodii. Znajdźmy czas by nie myśleć o obowiązkach. Możemy wczytywać się w ulubioną lekturę lub zastosować domową terapię antystresową. Ja uwielbiam bestseller, który robi furorę na całym świecie. Kolorowanki dla dorosłych są lekką i przyjemną formą spędzania czasu, którą polubią nie tylko hipsterzy. Od niedawna dostępna jest również nowa seria – łączenie ze sobą punktów, tworzący przy tym najróżniejsze obrazki. Może wydaje się Wam to zabawne, ale uwierzcie mi i sami spróbujcie, bo to naprawdę działa odprężająco (widoczna na zdjęciu edycja to „Kolorowy trening antystresowy” oraz „Połącz kropki” wydawnictwa Bauchmann, możecie kupić je na przykład w Empiku). Najbardziej popularnym sposobem na zrelaksowanie się i zmniejszenie napięcia jest gorąca kąpiel, ale może ona dodatkowo nagrzać nasze ciało, lepiej zachować tą przyjemność na chłodne jesienne wieczory. Jeszcze do niedawana, mieszkając w domu rodziców wieczorami grywaliśmy w karty i kości (mówiąc nieskromnie – jestem mistrzem tysiąca!). Zaprośmy do różnych zabaw, wszystkich członków rodziny, a wśród wspólnego śmiechu szybko zapomnimy o całym ciężkim tygodniu pracy. W ten sposób dajemy też naszej głowie szanse, aby odpocząć od elektronicznych sprzętów (połóżmy nasz laptop w chłodnym miejscu, jemu też przyda się kilka dodatkowych godzin przerwy w pracy).

Gdy tylko słońce da chwilę wytchnienia wyjdź do ludzi

  Wieczorami pogoda na zewnątrzstaje się już trochę mniej uciążliwa i temperatura spada o kilka stopni. W takich chwilach nie ma co siedzieć w domu. Wybierzmy się z przyjaciółmi na piknik. Spacer z ukochaną osobą będzie miłym zakończeniem tygodnia. W sezonie wakacyjnym większości dużych miast w Polsce organizuje kina letnie. Możemy wygodnie rozsiąść się w leżaku lub przysiąść na trawie i obejrzeć film pod gołym niebem. U nas, nad morzem, takie miejsce jest na molo w Sopocie. Nie ma biletów na seans, musimy jedynie zapłacić za wstęp na molo. Codziennie, od dwudziestej drugiej są emitowane filmy. Dzisiaj, możecie zobaczyć kanadyjski dramat „Take This Waltz” z Michelle Williams. Biegowe przebieżki, czy rowerowe przejazdy późną porą po mieście też będą miały teraz niezwykły urok.

  Czasem zapominamy, że czas płynie nieubłaganie szybko, a przecież upalne miesiące są w Polsce tak krótkie. Aby ten wyjątkowy czas nie przeleciał nam przez palce, korzystajmy z tych ciepłych wieczorów, zróbmy listę najmniejszych przyjemności, które możemy zrobić tylko latem. Czy będą to domowej roboty lody? Wypróbowanie nowego przepisu na lemoniadę? Przejażdżka w szortach i topie na rolkach. A może wieczorna kąpiel w jeziorze z przyjaciółmi? Jakie są Wasze pomysły na ciekawe spędzenie piątkowego letniego wieczoru?

Kiedyś jadłaś wszystko i byłaś szczupła? Co zrobić żeby nie tyć wraz z wiekiem

 

  Do you recall secondary school and high-school times, when you ate everything  you wanted and still weighted few kilograms less than you do now? Unfortunately the years of carelessly stuffing yourself with fast foods are gone. Now eating ice-cream, cookies, bars of chocolate or chips is a rare occasion. Why is it? What has changed? Why I can’t fit into the dress from my prom? And most important: is it possible to change this situation?! With a bit of time and motivation the answer is “yes”. Check out what to do so you can easily fit into your old favorite dress.

***

  Zdarza się Wam wspominać czasy gimnazjalne i licealne, kiedy to jadłyście wszystko na co miałyście ochotę, a Wasza waga wskazywała o pięć kilogramów mniej niż obecnie? Niestety, lata kiedy bezkarnie jadłyśmy słodycze i fast foody minęły bezpowrotnie. Teraz, na zjedzenie lodów, ciasteczek, batoników czy frytek możemy zdecydować się bardzo okazjonalnie. Dlaczego tak jest? Co się zmieniło? Czemu nie wchodzę w sukienkę ze studniówki? I najważniejsze: czy można to zmienić?! Przy odrobinie czasu i motywacji odpowiedź brzmi "tak". Zobaczcie co zrobić, aby bez trudu zmieścić się w ulubioną sukienkę sprzed kilku lat.

Nareszcie mieszkam sama i mogę jeść co chcę i kiedy chcę…..upsss zaczęłam tyć! 

  Pamiętacie te wspaniałe czasy, kiedy to mamy przygotowywały nam wszystkie posiłki w ciągu dnia? W domu, po szkole, zawsze czekał na nas świeży, wykonany z naturalnych produktów obiad. Nie było mowy o przypadkowym jedzeniu w restauracjach (najczęściej z braku pieniędzy) czy myszkowaniu o drugiej w nocy w lodówce. Teraz, z braku czasu i lenistwa coraz chętniej i częściej sięgamy po śmieciowe jedzenie. Naprawdę nie ma co się dziwić, że nasza waga rośnie. Aby temu zaradzić pamiętajmy o tym, aby jeść regularnie małe porcje. Kolację możemy spożyć najpóźniej na trzy godziny przed położeniem się spać. Nie wolno nam podjadać na noc! Wiem po sobie, że z tym możecie mieć największy problem. Dlatego pozbądźmy się z domu kusicieli. Ostatnio wszystkie słodycze i słone przekąski oddałam koleżankom (no co? w końcu ktoś musi być gruby ;)). Kupiłam świece o zapachu wanilii i rozstawiłam je po całym mieszkaniu (wdychanie tego aromat hamuje łaknienie). Wieczorem nie włączam telewizora, przed którym łatwo traciłam kontrolę i zaczynałam bezwiedne chrupanie chipsów. Zdecydowanie chętniej czytam książki,to o wiele bezpieczniejsze, bo nie można przy tym przecież wciąż oblizywać palców, poza tym odgłos chrupania może być bardzo denerwujący. Im ciekawsza lektura, tym oczywiście mniej myślimy o czymkolwiek innym niż o fabule. Ja polecam Wam debiutancką książkę Agnieszki Tomczyszyn „Ezotero. Córka wiatru”. Jest to wciągająca, magiczna opowieść o dziewczynie o imieniu Latte,której życie radykalnie się zmienia, gdy odkrywa skrywaną przez latatajemnicę matki. Książkę czyta się lekko i przyjemnie, aż nie wiadomo kiedy mijają dwie godziny. Obiecuję, że nawet największy łakomczuch na chwilę zapomni o pochowanych po domu przekąskach. Dla naprawdę upartych proponuję częste mycie zębów, po tej czynności nie powinno nam się chcieć jeść.  

Domowe lekcje WF-u

  Nie ma co się oszukiwać – kiedyś więcej się ruszałyśmy. Co najmniej raz w tygodniu chodziłyśmy na lekcje wychowania fizycznego. Między przerwami biegałyśmy od sali do sali, a do szkoły jeździłyśmy autobusem albo chodziłyśmy na piechotę. Dziś większość z nas porusza się samochodami i całymi dniami przesiaduje w biurze. Biegać nam się nie chce, najczęściej słyszę wymówki, że jest to nudny i czasochłonny sport. Niestety, jeśli chcemy wyglądać tak jak kiedyś, musimy znaleźć czas na ćwiczenia. Tym z nas, które z wielu powodów nie mogą pójść na siłownię czy fitness polecam gimnastykę w domu. Możemy uznać za taką czynność wysprzątanie całego mieszkania, ale dla jeszcze lepszego efektu, możemy poświęcić dwadzieścia minut na trening przed telewizorem. Poniżej znajdziecie kilka ćwiczeń, które trochę Was zmęczą, a ich regularne wykonywanie pomoże w utrzymaniu zgrabnej talii.

Trening rozpoczynamy od trzy, cztero minutowego biegu w miejscu.

Stajemy wyprostowane w lekkim rozkroku, kładziemy ręce na biodrach. Wykonujemy krok do przodu, kolano nie może wychodzić poza linię stopy (pod kolanem powinnyśmy mieć kąt 90 stopni). Wracamy do pozycji wyjściowej i ponownie robimy krok drugą nogą.

Przyjmujemy pozycję do robienia pompek – ręce wyprostowane, linia kręgosłupa powinna być w prostej linii. Wytrzymujemy w tej pozycji przez jedną minutę, mocno napinając mięśnie brzucha.

Bierzemy do rąk ciężarki i kładziemy się na karimacie, zginamy nogi w kolanach. Unosimy ręce wzdłuż barków i powoli angażując mięśnie rąk i barków odkładamy na ziemię. Ponownie łączymy ręce nad barkami. Powtarzamy ten ruch pięć razy.

Kładziemy się na karimacie, zginamy nogi w kolanach, ręce kładziemy wzdłuż tułowia i unosimy miednicę do góry. Powtarzamy ruch dziesięć razy.

Leżąc na karimacie unosimy lekko ugięte ręce z ciężarkami i przenosimy je za głowę. Powtarzamy pięć razy.

Skaczemy przez skakankę przez pięć minut.

Chętni mogą powtórzyć serię ćwiczeń nawet trzy razy. Na koniec pamiętajmy o rozciąganiu się.

Jeśli macie ochotę na więcej, poniżej znajdziecie kilka filmików-fitness z youtube:

Lift & Tone Booty Routine With Katrina | Tone It Up Tuesdays 

20 minutowy trening na seksowne UDA I POŚLADKI dla początkujących – Natalia Gacka

How To Lose Arm Fat

BeFiT GO | Beach Body- 40 Minute Fat-Burning HIIT Workout

Nasz metabolizm zwalnia, jak go rozkręcić? 

  Oczywiście, że nie jesteśmy całkowicie winne temu, że zaczynamy przybierać na wadze. Jak pewne dobrze wiecie, im jesteśmy starsze tym ciężej zrzucić nam zbędne kilogramy, a to za sprawą coraz słabszej przemiany materii. Jeśli chcemy aby nasz metabolizm przyśpieszył, oprócz diety i ćwiczeń, istnieje na to kilka sprawdzonych trików. Na pewno słyszałyście o dodawaniu papryczki chili, cynamonu, imbiru i kurkumy. Wystarczy dosypać jedną łyżeczkę przyprawy, a aż o dwadzieścia trzy procent przyśpieszymy pracę metabolizmu. Postawmy sobie za cel dosypywanie choć jedną z tych przypraw do każdego dania, a po tygodniu, czy dwóch powinnyśmy zauważyć efekty. Spożywanie zimnych produktów i picie dużej ilości wody, najlepiej z cytryną, także nakręci przemianę materii. Zamieńmy nasze ciężkie mleczne Latte na szklankę ciepłej lemoniady. Owoc awokado również powinien często gościć na naszym stole – ma dużo kalorii i jest tłusty, ale są to jedne z najzdrowszych tłuszczów, więc nawet jego regularne spożywanie nie spowoduje tycia. Wbrew wielu opiniom grejpfrut i seler, nie wpływają tak pozytywnie na nasz organizm, jak ten mały zielony owoc. Mam dla Was też dobrą wiadomość – podczas owulacji hormony podkręcają pracę metabolizmu i bez wyrzutów sumienia możemy zjeść nawet o trzysta kalorii więcej. Oczywiście według zasady „lepszych wyborów” sięgnijcie raczej po gorzką czekoladę czy orzechy niż muffinki. 

  Jestem pewna, że jeśli poświęcimy chwilę na przeanalizowanie zmian, które zaszły w naszym życiu, łatwo będzie nam wprowadzić poprawki. Najważniejsze to stopniowe wprowadzanie ulepszeń i motywacja. Zawieście na lodówce zdjęcie z okresu, w którym byłyście najbardziej zadowolone ze swojej figury. Możecie je nawet wrzucić na pulpit komputera. Wyciągnijcie też ulubioną sukienkę sprzed kilku lat – niech to będzie Wasza pozytywna motywacja.  Wiem, że Wam się uda!

Poranne błędy, przez które wiecznie się spóźniamy

  

   The alarm clock rang at the same time as usually, but I am late to work again anyway. Does this sound familiar? I do sometimes have those days, when everything goes smoothly – I am waking up on my own before the alarm, I go for a run, take shower, do my hair, send Julia to the kindergarten, eat the big breakfast, tidy up the flat, and I am at work five minutes before everyone else. However, somehow more often what happens is a total chaos at my house since early morning, and in a hurry I keep forgetting about everything and waste my time on completely unnecessary activities. It's about time to change that! :)

***

   Budzik zadzwonił o tej godzinie co zwykle, ale ja i tak znowu jestem spóźniona do pracy. Brzmi znajomo? Czasami mam takie dni, kiedy wszystko idzie jak po maśle – budzę się sama, jeszcze przed budzikiem, idę biegać, biorę prysznic, układam włosy, wyprawiam Julię do przedszkola, jem duże śniadanie, sprzątam mieszkanie, a w pracy jestem pięć minut przed wszystkimi. Najczęściej jest jednak tak, że już od samego rana w mieszkaniu panuje totalny chaos, a ja w pośpiechu zapominam o wszystkim i marnuję czas na czynności zupełnie niepotrzebne. Czas to zmienić! :)

Wystarczy chwila zatracenia i znowu uciekła nam godzina  

  Najczęstszym powodem naszego spóźniania się do pracy jest zbyt długie zwlekanie się z łóżka. Zacznijmy więc od skrócenia drzemki w telefonie, nie ma potrzeby aby trwała dłużej niż pięć minut. Najlepszym sposobem będzie jednak kompletne wyłączenie tej możliwość i odstawienie telefonu lub budzika przed snem na drugi koniec pokoju. Dzięki temu, gdy rano usłyszmy alarm, będziemy zmuszeni wstać i go wyłączyć. Tylko pod żadnym pozorem nie wracajmy do łóżka (po takim wypadku nie ręczę o której godzinie moglibyśmy się ponownie obudzić). Kiedy już uda nam się zwlec z łóżka, od razu nastawmy drugi budzik, który da nam znać, że w tym momencie bezwzględnie musimy wyjść z domu (uwierzcie mi, to jeden z najlepszych sposobów na walkę ze spóźnianiem się). Czy nawet po ośmiu godzinach snu nadal czujecie się niewypoczęci? Może to wina niewygodnego materaca albo niestrawnej kolacji? Nie jedzmy wieczorem ciężkostrawnych dań i starajmy się by miejsce gdzie śpimy było ciche i komfortowe. Jeśli zapomnimy o takich szczegółach, nie dziwmy się później, że mamy problemy z punktualnym wstawaniem. Kolejnym błędem, który popełniamy to włączanie telewizora, który odciąga naszą uwagę od przygotowań. Łatwo jest się zapatrzeć w ulubiony program i kompletnie stracić rachubę czasu. Lepiej włączyć radio lub łagodną muzykę.

Co zrobić jeżeli w naszej łazience czas niespodziewanie się kurczy? 

 Bardzo często marnujemy najcenniejsze minuty na czynności, które powinnyśmy pominąć, jeśli już wiemy, że jesteśmy spóźnione. Najwięcej czasu zajmuje nam poranna toaleta, dlatego proponuję wprowadzić sztywną hierarchię najważniejszych rzeczy do zrobienia. W pierwszej kolejności należy obiektywnie ocenić, które co bezwględnie musimy zrobić. Zgaduję, że każda z nas przed wyjściem z domu chce się umyć. Jeżeli w swoich łazienkach mamy tylko wannę, to nie napuszczajmy do niej wody, tylko weźmy szybki prysznic (kąpiele zostawmy sobie na weekendowe wieczory). W moim przypadku nie obejdzie się również bez założenia soczewek kontaktowych. Moja wada wzroku jest tak duża, że bez nich nie widzę nawet twarzy ludzi stojących obok mnie. Teoretycznie, szybciej byłoby gdybym założyła okulary, niestety czuję się w nich wyjątkowo niekomfortowo, więc wolę poświęcić na to ciut więcej czasu. W tym momencie używam soczewek DAILIES TOTAL1, które dostałam gratisowo razem z zestawem soczewek, płynem i kroplami po badaniu wzroku. Do zakupów został dołączony kupon, dzięki któremu możemy zarejestrować się w programie Za-Kontaktowani i otrzymać aż pięćdziesiąt procent rabatu na kolejny zakup soczewek kontaktowych. Według mnie, ostatnią obowiązkową czynnością jest umycie zębów. Dla mnie te trzy zadania to minimum, które muszę wykonać aby wyjść z domu. Same się zastanówcie – ile razy zdarzyło się nam wyjść spod prysznica i zamiast zabrać się za szybkie wykonanie makijażu, zaczynamy na przykład depilować brwi? Albo podśpiewując wcieramy w ciało balsam? Swoją drogą polecam Wam genialny kosmetyk polskiej marki Balneokosmetyki, o której robi się coraz głośniej, a mianowicie – EKO Malinowe masło do ciała, które doskonale wygładza i nawilża skórę, dzięki zawartości drogocennego masła Shea (ma naprawdę obłędny zapach malin a dodatkowo produkt jest wyrobem naturalnym-ekologicznym więc nie nakładamy na siebie żadnych substancji chemicznych). Polecam Wam wypróbować to cudo na własnej skórze, tym bardziej że przez cały czerwiec w sklepie internetowym www.balneokosmetyki.pl trwa darmowa dostawa (na hasło: czerwiec). Malowanie paznokci, mycie włosów (przecież można kupić suchy szampon) czy układanie ich na lokówkę to niepotrzebna strata czasu. Jeśli właśnie ucieka nam autobus, to powinniśmy poczekać z tymi rytuałami do wieczora.

Poranny chaos, zgrzyt zębami i panika – jak temu zaradzić? 

  Mogłoby się wydawać, że ludzie punktualni mają dłuższą dobę ale oni po prostu są mistrzami planowania. Umiejętnie wyliczają czas, który poświęcają na różne czynności. Wiedzą ile zajmie im zjedzenie śniadania, ile czasu spędzą w łazience albo to, że potrzebują dwóch drzemek aby wstać z łóżka. Już poprzedniego wieczoru, mają zaplanowane co na siebie założą i co zjedzą na śniadanie. Klucze od samochodu i drzwi wejściowych zawsze trzymają w tym samym miejscu, aby nie tracić czasu na ich szukanie. Nigdy nie przychodzi im na myśl sprzątanie mieszkania przed wyjściem (ja to robię bardzo często). Wbrew pozorom nie jest to takie trudne a z czasem łatwo wchodzi w krew. Jeżeli nie potrafimy dokładnie wszystkiego zaplanować, doliczajmy do każdej czynności kilka dodatkowych minut. W telefonie lub na kartce notujmy nasz plan dnia. Śniadaniowe menu ustalajmy wieczorem. Umyjmy włosy przed pójściem spać i zaplećmy warkocz na noc, dzięki temu rano włosy będą już ułożone. Przygotowywanie się zaczynajmy po kolei, tak żeby nie biegać przez cały czas z pokoju do pokoju.

  Notoryczne spóźnianie się ma wiele przyczyn, ale przy odrobinie chęci możemy sobie z nimi poradzić. Jeżeli już jesteśmy spóźnieni to pamiętajcie, żeby nie gnać jak szaleni przez miasto. To czy będziemy dwanaście czy piętnaście minut po czasie, nie ma już wielkiego znaczenia. Wchodząc do pracy nie wymyślajmy głupich wymówek tylko grzecznie i ładnie przeprośmy. A za każde punktualne przybycie do pracy nagradzajmy się (ja najbardziej lubię czekoladki ze słonym karmelem). Mam nadzieję, że nadchodzący tydzień będzie dla Was łaskawy i nie zaliczycie żadnego spóźnienia! :)

Gdzie zjeść dobrą rybę w Trójmieście?

   Are you curious where can you eat a really good fish in Trójmiasto? I hear this question every year from my friends which are amongst millions of Poles coming back every summer to enjoy full charm of our beaches. However the answer to that question isn't obvious at all. Although there is a lot of places where you can buy fried fish, in my opinion only a few deserves recognition.If you pick a bad place, you can be served fish that is burnt and dripping with old fat and which never swam in the Baltic. It is easy to come across such fish and chips shops if you don’t know the city –  you can find fish bars at almost every beach entrance. But don't become discouraged, the places which I will be recommending to you today have been already checked by Kasia and the large circle of my friends. In these few places you can be sure to find really fresh and delicious fish being served. As a native resident of Trójmiasto, in the today's entry I would like to recommend you three places which are famous for the best fish dishes in town.

***

   Jesteście ciekawi gdzie można zjeść dobrą rybę w Trójmieście? To pytanie co roku słyszę od moich znajomych, którzy przyjeżdżają nad morze i tak jak miliony Polaków chcieliby nacieszyć się urokami naszych plaż. Jednak odpowiedź na to pytanie wcale nie jest oczywista. Chociaż miejsc, w których można kupić smażoną rybę jest wiele, to moim zdaniem tylko kilka zasługuje na wyróżnienie. Jeśli traficie w złe miejsce możecie zostać uraczeni nieświeżą, przypaloną i ociekającą starym tłuszczem rybą, która nigdy nie pływała w Bałtyku. Łatwo jest spotkać na swojej drodze takie smażalnie nie znając miasta – bary rybne są prawie przy każdym wejściu na plażę. Nie zniechęcajcie się jednak, lokale które Wam dzisiaj polecę są sprawdzone przez mnie, przez Kasię i duże grono moich przyjaciół. W tych kilku miejscach serwowane są naprawdę świeże i pyszne ryby. Jako rodowita mieszkanka Trójmiasta, w dzisiejszym wpisie chciałabym polecić Wam w szczególności trzy kultowe miejsca, które słyną z najlepszych dań rybnych. 

 

"Tawerna Orłowska", ulica Orłowska 3 w Gdyni

  Jeżeli wybieracie się do Trójmiasta, musicie odwiedzić Tawernę Orłowską. Restauracja jest położona nad samym morzem, w pobliżu Orłowskiego Klifu i małego drewnianego molo, które zostało wybudowane w tysiąc dziewięćset trzydziestym czwartym roku. Dokładnie po drugiej stronie wejścia do restauracji, stacjonują nasi trójmiejscy rybacy. To właśnie z tego miejsca, prosto z sieci, do restauracyjnej kuchni, trafiająją świeżo złowione turboty, dorsze, flądry, śledzie i łososie. Na przeciwko tawerny znajduje się Liceum Plastyczne (do którego zresztą chodziłam) otoczone lasem i rzeźbami wykonanymi przez jego uczniów. 

  Podczas ostatniej wizyty w Tawernie Orłowskiej zamówiłyśmy z Kasią smażone szprotki, halibuta na maśle czosnkowym z frytkami oraz turbota. Na zamówienie czekałyśmy około trzydziestu minut (uwierzcie mi, to nie jest długo!). Szprotki były wyjątkowo dobre, za ich cały talerz zapłaciłyśmy piętnaście złotych – idealna przekąska po całym dniu zwiedzania czy opalania się na plaży. Halibut miał delikatne i rozpływające się w ustach mięso. Turbot również był bardzo smaczny. Wszystkie trzy dania są godne polecenia. Jak będziecie w pobliżu, zachodźcie śmiało, nie rozczarujecie się!

 

 

"Bar Przystań", ulica Aleja Wojska Polskiego 11 w Sopocie

  Bar Przystań to kultowe miejsce w Trójmieście. Powstało dwadzieścia cztery lata temu i już od samych początków cieszyło się dużym zainteresowaniem wśród miłośników rybnych dań. W sezonie bar odwiedza mnóstwo turystów, a poza nim do restauracji wracają stali bywalcy i mieszańcy Trójmiasta. Chodzę do tego miejsca od najmłodszych lat. Kiedyś nasze rodzinne niedzielne obiady odbywały się właśnie tam. Pamiętam jeszcze, jak po zamówieniu jedzenia dostawało się karteczkę z ręcznie napisanym numerkiem, dzieki któremu można było odebrać gotowe danie. Teraz, w nowoczesnym świecie, o gotowym jedzeniu informuje nas świecący się jak dyskotekowa kula elektroniczny numerek. Od początku maja, kolejka do restauracji ciągnię się przez dobre dwadzieścia metrów – trzeba odczekać aby móc spróbowac słynnej na całą Polskę "zupy rybaka". Wybierając się do Baru przystań musicie się więc uzbroić w cierpliwość ale naprawdę warto poczekać!

  Bar Przystań odwiedziłyśmy w ostatniej kolejności. Była to już godzina dziewiętnasta, a pomimo tego chętnych na zjedzenie ryby na plaży nie brakowało. Oczywiście zamówiłyśmy słynną zupę rybną. Jest mocno doprawiona i pływają w niej duże kawałki ryby (Sopocianie na przykład Kasia chętnie biorą ją do domu). Koniecznie zamówcie ją będąc w tym miejscu. Zamówiłyśmy też flądrę z frytkami. Była świeża, a jej mięso delikatne i soczyste. Klientów jest tam tak dużo, że nie musimy się obawiać o świeżość serwowanych dań. Bar Przystań ma też jedną wielką zaletę, możemy zjeść naszą pyszną rybę na samej plaży. To miejsce ma naprawdę niepowtarzalny klimat!

Tawerna Rybaki Aleja Wojska Polskiego 26 w Sopocie

  Tawerna Rybaki jest w tej chwili moim ulubionym miejscem na lunchowe spotkania z tatą. W sezonie, nie jest tak oblegana przez turystów jak Bar Przystań (a restauracje są od siebie oddalone o dwieście, maksymalnie trzysta metrów). Na ostatnim, trzecim piętrze znajdziemy kilka stolików z bardzo ładnym widokiem na zatokę. Restauracja powstała w dwa tysiące drugim roku, a ciągle mam wrażenie jakby była tam od zawsze. Jest to miejsce godne polecenia zwłaszcza jeśli chcemy trochę uciec od turystycznego zgiełku.

  Będąc ostatnio w Tawernie Rybaki, zamówiłyśmy z Kasią kartoflankę z łososiem a la Hans Castorp (to specjalność tego lokalu), makrelę marynowaną w soli morskiej i ziołach, dorsza z porami w pomidorach oraz paschę na deser. W trakcie oczekiwania na zamówienie, kelner przyniósł nam tak zwane „czekadełko” – dwie małe bułeczki, a do tego pasta z makreli. Wszystkie dania były dobrze przygotowane i smaczne. Moim największym hitem tego miejsca jest pascha. Nie miałam jeszcze przyjemności skosztowania lepszej od tej serwowanej w Tawernie Rybaki. Zresztą siedząc w restauracji widziałam, że każdy gość zamawiał ją na deser.  Miło zaskoczą Was też ceny – to najtańsze z polecanych dzisiaj miejsc.

  Te trzy restauracje polecam Wam z czystym sumieniem i zachęcam do odwiedzenia ich będąc w pobliżu Sopotu, Gdańska i Gdyni. Polecm również bar Karmazyn w Jelitkowie, znajdujący się na ulicy Jantarowej 4 albo Bar Nadmorski w Rewie Na ulicy Morskiej. Te miejsca też odwiedzam bardzo często. Kierując się w stronę Helu, w miejscowości Kuźnica możecie zajechać do restauracji Dawid. Miejsce znajduje się na ulicy Helskiej 4. Knajpa  oblegana przez turystów podczas wakacji, poza sezonem przesiadują w niej tutejsi, co według mnie dobrze świadczy o smażalni.  

  Czy ktoś z Was wybiera się w nasze strony? A może znacie inne miejsca, niż te polecone przeze mnie? Dajcie znać w komentarzach. Tymczasem życzę Wam udanego długiego weekendu. Wypoczywajcie Kochani. :*

 

Dlaczego kobiety uprawiające sport są atrakcyjne?

 

Amongst my friends doing  sports became as popular as brushing your teeth daily. Last Saturday, while being with my friends, a subject of our sports achievements was brought up as usual. At some point, my friend’s husband, with this amazing love in his eyes, began to praise the last street run she joined. There I thought that women undertaking sports challenges are rapidly so much more attractive for another person. The research shows that the girls doing sports for pleasure appeal over seventy eight percent more eye-catching than the ones which aren't doing it. Regular trainings are teaching us breaking our own barriers. We are discovering the new layers of sport ambition in ourselves and we are gaining more and more will for taking up next challenges. Our silhouette, even if still having some extra kilograms, looks better than that of a person who is avoiding physical activity. The skin is well-toned, and even some men can envy our condition. About these and a few other reasons why women who regularly do sport are more attractive, you can read below.

***

Uprawianie sportu wśród moich znajomych stało się tak popularne, jak codzienne mycie zębów. W minioną sobotę, w trakcie spotkania ze znajomymi, jak zawsze poruszony został temat naszych sportowych wyczynów. W którymś momencie, mąż mojej koleżanki, z miłością w oczach, zaczął wychwalać jej ostatni udział w biegu ulicznym. Od razu pomyślałam, że kobiety podejmujące się sportowych wyzwań stają atrakcyjniejsze w oczach innych osób. Z przeprowadzonych badań winka, że dziewczyny amatorsko uprawiające sport podobają się mężczyznom aż o siedemdziesiąt osiem i pół procenta bardziej od tych, które nie lubią tego robić. Regularne treningi uczą nas przełamywania własnych barier. Odkrywamy w sobie nowe pokłady sportowej ambicji i nabieramy coraz to większej chęci na podejmowanie kolejnych wyzwań. Nasza sylwetka, nawet przy nadprogramowych kilogramach, wygląda lepiej niż u osoby nie uprawiającej żadnej aktywności fizycznej. Skóra jest jędrna, a kondycji może nam pozazdrościć nie jeden mężczyzna. O tych i o kilku innych powodach, dzięki którym kobiety uprawiające regularnie sport są atrakcyjniejsze przeczytacie poniżej.

Wysportowana i zgrabna sylwetka to atut każdej kobiety lubiącej wylewać z siebie siódme poty 

Może się to wydawać okrutne ale z badań jasno wynika, że waga jest głównym wyznacznikiem atrakcyjności. Najłatwiej jest oceniać ludzi po wyglądzie i dlatego najczęściej tak robimy. Kobiety regularnie uprawiające sport wiedzą, że ich sylwetki są zadbane i zgrabne, a to pomaga im w wyzbyciu się kompleksów. Nie zadręczają się wyrzutami sumienia, bo ciężko pracują nad swoim ciałem. Wystarczy ćwiczyć dwa, trzy razy w tygodniu, a szybko zobaczymy w lustrze szczuplejszą sylwetkę. Myślę, że każda z nas na własnej skórze doświadczyła tego uczucia, kiedy koleżanka chwali, że wyszczuplałyśmy, a my dzięki takiej informacji, czujemy się jeszcze piękniej niż zwykle.

Monia: Nike Zoom Fit Agility // Ja: Nike  Air Zoom Pegasus 31 // Ela: Nike LunarGlide 6

Monia: Koszulka // Spodnie, Ja: Koszula // Spodnie, Ela: Bluza // Spodnie

Duże grono znajomych to domena każdej wysportowanej kobiety

Osoby uprawiające sport zawsze mają dużo znajomych bo okazji do nawiązania nowych kontaktów jest więcej. O wiele łatwiej jest kogoś poznać zapisując się na zawody, biegi uliczne, zajęcia ze spinningu, zumby czy fitnesu. Ja sama się o tym przekonałam. Przez przypadek dowiedziałam się, że daleka znajoma, która mieszka obok mnie, też regularnie biega. Kiedyś o mały włos nie wpadłyśmy na siebie w jednym z gdyńskich lasów i stwierdziłyśmy, że na następny dzień pójdziemy biegać razem. Było to przeszło dwa lata temu i od tego czasu zaprzyjaźniłyśmy się, co weekend biegamy razem, zapraszamy siebie nawzajem na imprezy, a dzięki tej przyjaźni wciąż poznajemy nowe osoby. Zapisałyśmy się też na pilates a obecnie wspólnie planujemy start w maratonie. Dzięki Moni zawsze mam do kogo zadzwonić, z kim pogadać, a to wszystko dzięki wspólnej pasji do biegania. Wracając jednak do tematu dzisiejszego wpisu – badania pokazują, że mając duże grono znajomych jesteśmy lepiej odbierani przez innych, a sport to świetna okazja aby poznać nowe towarzystwo.  

 

Chcecie mieć jędrną i gładką skórę, to lepiej biegnijcie po karnet na siłownie ;)

Żaden krem nie daje obiecanego efektu z ulotki, jeżeli poza jego stosowaniem nie będziemy regularnie ćwiczyć. W ciąży z moją córeczką przytyłam kilkanaście kilogramów. Po porodzie skóra wokół brzucha straciła swoją jędrność. Długo walczyłam z przykrymi skutkami ciąży. Dzisiaj, mogę Wam śmiało powiedzieć, że to dzięki regularnym treningom znowu czuję się atrakcyjnie. W tym sezonie już na dobre zaczynam naukę pływania na kitesurfingu i po raz pierwszy od narodzin dziecka będę naprawdę dobrze czuć się w bikini. Nie jest to związane u mnie z żadną obsesją. Każda kobieta czuje się lepiej i atrakcyjniej mając zadbaną, gładką oraz jędrną skórą. Aby to osiągnąć potrzebujemy czasu i cierpliwości do treningu. Uprawianie sportu jest jak eliksir młodości dla naszej skóry. Dzięki zajęciom z pilatesu oraz aqua aerobiku możemy nawet pozbyć się cellulitu.

Nie ma nic bardziej atrakcyjnego niż pewność siebie bijąca z oczu kobiety

 Dzięki regularnym treningom i ciężkiej pracy nad naszym ciałem stajemy się coraz silniejsze i uczymy się wytrwałości. Zwiększamy naszą wiarę we własne możliwości i nabieramy pewności siebie. Pokonujemy własne słabości dążąc do wyznaczonych celów. Dzięki rosnącej ambicji biegamy coraz szybciej i nie straszne są nam nawet najcięższe sportowe wyzwania. Pewność siebie pozwala nam na pokonywanie kolejnych wyzwań i to nie tylko sportowych. Jesteśmy pełne akceptacji dla własnego ciała. Dobrze wiem czego chcemy. Rzadko kiedy marudzimy, bo nie mamy na to ani czas, ani siły. Zawsze, jak widzę biegnące ulicami Trójmiasta dziewczyny, myślę sobie o nich jak o pewnych siebie, pełnych determinacji i wytrwałości kobietach.

Chciałabym bardzo podziękować Moni i Eli za udział w sesji zdjęciowej. Dziewczyny, widać po Was na pierwszy rzut oka, że nie boicie się sportowych wyzwań, a pozytywną energią zaraziłybyście nawet największego ponuraka.   

Tym czasem życzę wszystkim naszym Czytelnikom miłego i oczywiście aktywnego weekendu ;)