Last Month

   Sto trzydzieści zdjęć – tyle fotografii uzbierało się w kwietniu do comiesięcznego podsumowania. Pamięć mojego telefonu wysyła ostrzeżenia, perfidnie zwalnia, udaje, że już się skończyła – na wszelkie możliwe sposoby błaga, abym się uspokoiła, a ja nic sobie z tego nie robię. Życie jest zbyt piękne, aby pozwolić mu przemijać niepostrzeżenie. A w kwietniu, gdy natura daje nam najładniejszy ze swych koncertów, jeszcze trudniej jest się powstrzymać. ​

   Majówka dobiega końca, wiosna w pełnym rozkwicie, a długie i jasne wieczory w końcu trochę spokojniejsze. Może nawet wrócę do którejś z rozpoczętych powieści? A jeśli Wy macie chwilę czasu to zapraszam na tę przydługawą retrospekcję i już biję brawo tym, którzy dotarli do końca. 

Słońce w końcu dało o sobie znać, więc przyszedł czas na podmiankę rzeczy zimowych na wiosenne.1. Paski? Na wiosnę? Zaskakujące! // 2. Bazie, bukszpan, gałązki brzózki… naturalne ozdoby są najpiękniejsze. // 3. Biegnę z zakupami i za pięć minut jestem w domu! // 4. Wskoczę w ten zestaw na wakacjach. Albo nawet jutro, gdy wieczorem padnę na kanapę z lodami w ręku. // Piękna Asia w moim obiektywie. To czarny dres Tampa, który jest jeszcze dostępny w pojedynczych rozmiarach w MLE Collection.I tak po prostu zaczynamy świąteczne przygotowania. Wielkanocne ozdoby wyjęte już na początku miesiąca. Na szczęście przetrwały i nie dały się tym małym lepkim łapkom. 1. Przygotowania do świąt idą wielką parą. Tutaj ciężko pracowałyśmy nad idealnym ciastem do tarty. // 2. Wybrałam ten! I kupiłam jeszcze jeden dla mamy. Święta nie mogłoby się obyć bez wieńca od Pracowni Florystycznej Narcyz. // 3. Gdy wielkanocny nastrój wejdzie za mocno. Stylizacja na świąteczne śniadanie urozmaicona dodatkiem wybranym przez moją córkę. // 4. Nasze "dzieła". Ktoś pomylił pędzel z młotkiem. //Pierwsze wspólne malowanie pisanek. W tym roku poszłyśmy na łatwiznę i postawiłyśmy na akwarele. Stolik dla tych mniejszych gości też przygotowany. 1. W dłoni czekoladowy królik więc jest dobrze. // 2. Ostatnie kawałki mazurka cudem uchowane przed gośćmi. // 3. "Kochanie! Chyba szykują się nam kolejne oprawione grafiki stojące przy ścianie!". // 4. Orłowo. Świat się zmienia, dzieci rosną, a to miejsce niezmiennie piękne. // Rośnie mi młoda następczyni Paula Klee, jak nic! Wszystkie dzieła trzylatki sprzedane za czekoladę ;). Zastanawiałyście się kiedyś, jak robi się zdjęcia packshotowe? Tutaj widzicie etap produkcji, a w tym wpisie możecie zobaczyć efekt końcowy. To nic trudnego, wyzwaniem jest tylko takie ułożenie ubrania, aby dobrze prezentowało się na wieszaku. 1. Przed pracą warto zadbać o opiekę nad dziećmi… albo dobrze wyćwiczyć biceps ;).  // 2. Schowane za szafą, czekały kilka miesięcy na oprawę i 3. // 4. Na Riwierę Francuską się teraz nie wybieram, ale jej klimat to piękna inspiracja dla naszej letniej garderoby. Biel z odrobiną czerni to uniwersalne rozwiązanie… od mniej więcej stu lat. //Herbata, miód, babka. Wracamy do rutyny po świętach i dojadamy resztki. W tym roku nic się nie zmarnowało. 1. Dzień dobry! Kawa do łóżka to mój synonim luksusu. // 2. Ten dywan miał być w pokoju dziecięcym, ale sami powiedzcie… idealnie tu pasuje! // 3. Nowe przygody "Kubusia Puchatka" w przekładzie Michała Rusinka. // 4. Ten artykuł miał być krótki, ale wyszło jak zawsze. //Uwaga! Bobas na planie! Gdy robię zdjęcia na własny użytek i na bloga to słodkie główki wkradające się w kadr zupełnie mi nie przeszkadzają. Zdarza się jednak, że realizuję też sesje produktowe dla różnych marek i wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa w "złap mnie jeśli potrafisz". 1. Sarenkę znalazłam w lesie. // 2. Portos w wykonaniu małej kubistki. // 3. Stary Przyjacielu, chodź – schowamy się przez chwilę przed tą dzieciarnią. // 4. Pierwsze interakcje. // 
Kwiecień to dla nas miesiąc urodzin. Tarta cytrynowa nie wygląda najlepiej, ale i tak wywołała u kogoś wzruszenie. Żółte serum rewitalizujące od marki Ukviat. Wygładza i rozświetla zmęczoną skórę twarzy. Wiem, że wiele z Was korzysta z moich pielęgnacyjnych porad, a to bardzo mnie cieszy, bo staram sie pokazywać tutaj wyłącznie te produkty, które zasługują na uwagę. Ukviat to marka, która korzystając z dobrodziejstw natury, stara się ją jednocześnie wspierać. Co najmniej 2% środków ze sprzedaży każdego z produktów trafia do jednej z trzech zaprzyjaźnionych fundacji lub na konkretnie wskazany cel. W ofercie znajdziecie zaledwie cztery produkty, ale od dawna już wiemy, że bardzo długie menu w restauracji wcale nie świadczy o niej za dobrze ;). W tym przypadku nie liczy się ilość, a jakość. Sprawdźcie same – poniżej podaję kod. Ja wybrałam żółtą wersję z ekstraktami z kopru morskiego i rokitnika (100% składników pochodzenia naturalnego). Jeśli macie ochotę wypróbować produkty polskiej marki Ukviat, to mam dla Was kod rabatowy MLE15 dający 15% zniżki w sklepie.1. Uczymy się kolorów. Dla niej to zabwa, a dla mnie najcudowniejszy relaks na świecie. // 2 i 3. 2022 i 2019. Ten czerwony miał być przechodni, ale jednak siostra nie chciała się podzielić. // 4. Sobotnie poranki to mój ukochany moment w tygodniu. W subtelny sposób budzi mnie wtedy książka rzucona prosto w moje czoło i wykrzykiwanie "czytamyyy mamusiuuu". No to czytamy!  //A jak wygląda Wasza zakładka do książek? 1. Gdy próbujesz przewietrzyć głowę, ale molo w Orłowie za bardzo bierze to sobie do serca. // 2. Trudne decyzje podczas zdjęć dla MLE Collection. // 3. Misio, który od kilku dni udaje Puchatka, a powienien już pójść na pluszakową emeryturę bo zaraz stuknie mu trzydziestka. // 4. Atrybuty niewyspanej influencerki. // Lubię senną Warszawę. Zwłaszcza z kawą w ręku.1. Espadryle, które już od 1927 roku pomagały kobietom tworzyć letnie zestawy. // 2. Wszyscy zapakowani! Jedziemy! Kto zgadnie dokąd? // 3. Zdążyliśmy na zachód słońca. // 4. Portos – podróżnik, który nie boi się niczego (łącznie z wskakiwaniem na hotelowo łóżko – a tfu! // Jeśli ominął Was ten wpis to zapraszam tutaj

Hummus. A jaka jest Wasza ulubiona potrawa z grilla? :D

Pierwsza kolacja na świeżym powietrzu w tym roku. Miejsce, jedzenie, towarzystwo – wszystko zagrało tak jak powinno. 
1. Kaczeńce. // 2. Krótki powrót do młodzieńczych pasji. // 3. Jak romantycznie… to które z nas podgrzewa kaszkę, a które tłumaczy, że nie zdmuchuje się świeczek w restauracjach? // 4. Czy to Downton Abbey i klucz do pokoju hrabiego Portosa? // Z kompanem, który potrafi docenić piękno zwykłych chwil. Na zdjęciach zazwyczaj osobno, ale w weekendy, gdy odkładamy aparaty i gonimy za dziećmi – wręcz przeciwnie. 1. "Ależ byłaś tu już wiele razy! Tyle, że w brzuchu!". // 2. Do niczego nie można się przyczepić. // 3. Cameron – piękny, ale dosyć niepokorny ;). // 4. Plażowe znaleziska. // 

Spuszczać ze smyczy czy jednak nie?

1. Wszystko w piachu. // 2. Za miesiąc planuję tu stać w samym kostiumie. // 3. Wolność. // 4. Dobrze, że rano nie traciłam czasu na ich układanie! //Gołe kostki? Początek wiosny? Długie spacery na łonie natury? Brzmi super, ale pewnie niektórym z Was, tak jak mi, gdzieś z tyłu głowy, przemyka myśl o kleszczach. Zainteresowanym polecam końcówkę tego wpisu.Stuletnia stajnia w tle.
Dzbanek z herbatą na rozgrzanie i możemy kolorować dalej.To co? Gotowi na jazdę konną?1. Szkoda, że nie słyszycie tego ptasiego koncertu! // 2. Rozmowy rodzeństwa na temat budowy kominka. W dyskusję tych architektów lepiej się nie wtrącać. // 3. Umysł mówi "tego się nie zapomina", a ciało mówi "jutro nie będziesz mogła chodzić". // 4. Gdyby parę miesięcy temu ktoś pokazał mi, że będzie właśnie tak, o ile łatwiej by mi było… // 

Gdy to tatusiowie wybierają pozycje z menu.

Do zobaczenia! Pałac Ciekocinko to miejsce, do ktorego chce się wracać o każdej porze roku. 

A to już nowe miejsce na mapie Trójmiasta – winiarnia Mielżyński. Restauracja znajduje się w budynku dawnej remizy Stoczni Gdańskiej. 

Od idealnie dobranego wina po dodatkową porcję "karpatki". Z całym Zespołem MLE. Czas na nowe wyzwania!1. Redakcja polskiego Vogue'a postanowiła oddać okładkę ukraińskiej artystce Yelenie Yemchuk. Wojna to temat, o którym nie chcemy i nie powinniśmy zapominać. // 2., 3. i 4. Kolejny wieczór u Mielżynskiego. Do ludzi z Trójmiasta! Fundacja Gdańska cały czas działa i nadal potrzebuje wsparcia. To świetnie zorganizowana grupa ludzi o wielkich sercach – postarali się, aby udzielanie wszelakiej pomocy było dla nas jak najprostsze. Zajrzyjcie na tę stronę i sprawdźcie co możecie zrobić. 1. Gdy praca się przeciąga i na kawę jest już za późno… // 2. Kwiecień bez zdjęcia kwitnących drzew? Nie może być! // 3. Jeszcze trochę i będzie gotowe… Tarta cytrynowa to jeden z najstarszych blogowych przepisów. // 4. Nasz showroom MLE Collection znajduje się już w zupełnie nowym miejscu… //Zamiast iść na emeryturę przebiegł maraton. Sto lat Tatulku! 

Szuflada wypełniona rarytasami. Herbaty to oczywiście Newbytea, bo gdy raz się ich spróbuje to już żadne inne nie smakują. 

Każdy z innej parafii. Bardziej mniej to irytuje niż cieszy ;).

… wracając do tematu kleszczy. Przy wózku dziecięcym i na obroży Portosa wiszą małe urządzenia. TickLess działa na zasadzie emisji impulsów ultradźwiękowych, które są całkowicie nieszkodliwe dla ludzi oraz zwierząt domowych, ale blokują tak zwany narząd Hallera u kleszczy (gdy jest on zablokowany, nie są w stanie skutecznie polować).  Badania potwierdzające skuteczność ultradźwiękowej metody ochrony przed kleszczami znajdziecie tutaj i tutaj. No i po uruchumieniu działają aż przez 12 miesięcy. Przypominam też kod rabatowy ze stories, bo wiem, że sporo z Wwas nie zdążyło z zakupami – na hasło SPRING22 otrzymacie kod dający 20% zniżki (ważny do 10 maja).

Portos odnajduje w sobie instynkt tacierzyński. 

Wygodne, solidne, trzymające piętę, oddychające – szukanie dobrych butów dla dzieci to prawdziwe wyzwanie. Jeśli do tego chcemy, aby były ładne, to zadanie może się wydawać niemożliwe do wykonania. Domyślam się więc, że w komentarzach pojawiłoby się (tak jak zawsze zresztą, gdy na zdjęciach pojawiają się dziecięce buciki) sporo pytań o to, skąd są te granatowe półsandały. Marka Bobux współpracuje z uznanymi specjalistami w zakresie obuwia, pediatrami i fizjoterapeutami oraz zapewnia zdrowy rozwój stopy na każdym etapie – od dzieci nie umiejących jeszcze chodzić, po wprawnych odkrywców. Na hasło MAJ2022 otrzymacie 10% zniżki w sklepie Bobux (kod jest ważny do 7 maja). 

1. O przyjaźni między kotem a psem. "Martynka i przyjaciele" to książka mojego dzieciństwa. Teraz znów mogę ją godzinami czytać i oglądać. // 2. Naprawdę już obiecuję, że będę podlewać! // 3. O cześć kiciusiu! Poznałeś już Portosa? // 4. To cudo jest naprawdę moje? // 

Kiteczka.Takich szukałam :). Dziękuję Bobux1. Powoli żegnamy kwiaty Magnoli. // 2. Portos, błagam, bądź dla nich łaskawy. // 3. i 4. Robimy porządki w starych fotografiach… żeby z czystym sumieniem móc wywołać kolejne trzy kilogramy!

Pierścionek z topazem od 696 jewelery. Nie wiem czy zdjęcie oddaje jego piękno, ale na żywo wygląda jak zaczarowany. Można wybrać kolor kamienia. Zresztą sprawdźcie same na stronie! Na hasło MLE otrzymacie do zamówień pierścionki na gumce z perłą. Akcja trwa do 8 maja. Co ważne – słowo MLE musicie wpisać w rubryce "uwagi", aby właścicielki marki wiedziały, że trafiłyście do nich właśnie z tego bloga. "Jaśminowa królewna" to zielona herbata z pierwszych wiosennych zbiorów. W pierwszej kolejności liście herbaty wraz z tipsami, czyli zalążkami jeszcze nierozwiniętych listków, są ręcznie zwijane w równej wielkości kulki. Następnie przykrywa się herbaciane perełki grubą warstwą jaśminowego kwiecia i pozostawia na noc. Rano zbiera się kwiaty i kładzie nową wartstwę. Proces ten wielokrotnie się powtarza, aż do momentu, gdy herbaciany susz całkowicie wchłonie jaśminowy aromat. Smak niepodrabialny.

Przeglądam stare fotografie i przywołuję dawne wspomnienia. W tym miesiącu dodaję do nich kilka nowych, pięknych, niecodziennych i tych zupełnie zwyczajnych. I czekam na więcej!

*  *  *

 

Kwietniowe umilacze czyli jak sprawić, aby te święta miały w sobie więcej beztroski i kilka błyskawicznych i sprawdzonych przeze mnie przepisów

   Nowe rozdanie. Świeże powietrze. Promienie słońca, które w końcu docierają wgłąb mojego mieszkania. Zapach ziemi w ogrodzie po porannym deszczu wymieszany z aromatem kawy – bo codziennie, z gorącym kubkiem w ręku, otwieram okno, aby wywietrzyć sypialnię i przy okazji poznać odpowiedź na odwieczne pytanie męża zadawane mi 365 dni w roku: „Czy myślisz, że jest zimno?” – słyszę z kuchni. „Bardzo zimno” – odpowiadam, spoglądając na stokrotki w doniczkach przykryte szronem.

    Planowanie wesołych i uroczystych wydarzeń, takich jak Święta Wielkanocne, ma teraz słodko-gorzki smak i sporo z nas ma chyba gdzieś w podświadomości poczucie, aby zwlekać z tym jak najdłużej, licząc na to, że sprawy przybiorą jakiś dający nadzieję obrót. Chciałabym żeby tak właśnie było.

   Jednocześnie, w moim notatniku (tym elektronicznym i w wersji papierowej) wciąż chaos i nadrabianie zaległych spraw. Nawet gdybym potrafiła myśleć już o pisankach, to balansowanie między profesjonalnym podejściem do pracy, a odklejaniem ciastoliny z dywanu nadal skutecznie mi to uniemożliwia. Dzisiejszy wpis będzie więc krótki (przynajmniej w porównaniu z tym z zeszłego tygodnia, który swoją objętością wyrobił miesięczną normę ;)), ale konkretny. Chcę zostawić w nim dla Was trochę ciekawych linków, przepisów i budujących historii z ostatnich dni. Ku pokrzepieniu. 

1. Każdy z nas ma takie dania, które z biegiem lat stały się niezawodnym sposobem na namacalne wspomnienie domu rodzinnego, osobistą podróżą do krainy dzieciństwa. Ulokowanie swoich korzeni w przepisach i potrawach czasem trwa dekady, a czasem kilka lat. Są takie smaki, które zapamiętaliśmy jako dzieci i zdarza się, że w dorosłym życiu coś nam nagle o nich przypomni. Wielkanocną paschę moja babcia od strony taty robiła wybitną i założę się, że gdybym jej dziś spróbowała, to fala intensywnych wspomnień zalałaby mnie natychmiast, nie powtarzamy jednak tego deseru, bo niestety nie wychodził nam tak dobrze jak jej.

    Ale naszą kulinarną biografię tworzymy też sami. W końcu, moja babcia, jako młoda dziewczyna, też musiała kiedyś podjąć decyzję przygotowania paschy po raz pierwszy nie zdając sobie pewnie sprawy, że jej współdomownicy będą się jej później domagać przez kolejnych kilkadziesiąt świąt, a jej wnuczka opisze te kulinarne popisy jeszcze wiele lat po jej śmierci.  Idąc tym tropem, staram się aby co roku na wielkanocnym stole pojawiały się te same potrawy, licząc na to, że któreś z dań zasłuży kiedyś na miano rodzinnej tradycji. Nie są one ani z tych najwykwintniejszych ani najładniejszych, ale moja rodzina po prostu bardzo je lubi. Dziś jeszcze bardziej niż kiedyś tęsknimy za tym co stałe, powtarzalne i dobrze znane, więc w tym roku nie będzie inaczej. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że niektóre z tych potraw gościły już i u Was, bo znalazłyście je wcześniej na blogu. Gdyby jednak tak nie było, to poniżej podsyłam Wam linki, fundując jednocześnie mały powrót do dawnych czasów bloga (i od razu uprzedzę, że akurat mazurek Zosi wygląda bardzo atrakcyjnie ;)). 

BIAŁA KIEŁBASA Z GRUSZKĄ I ROZMARYNEM

ŁATWE W WYKONANIU JAJKA FASZEROWANE 

WEGAŃSKI MAKARON Z KARCZOCHAMI

MAZUREK LIMONKOWO-KOKOSOWY

2. Nasz powód dumy – ponad połowa Polaków, a dokładniej 57 procent, zaangażowało się w pomoc naszym sąsiadom uciekającym przed wojną w Ukrainie. To nie jest skutek narzuconej ustawy, zorganizowanego przedsięwzięcia czy polityki lecz bezinteresownej powszechnej mobilizacji o ogromnym zasięgu. Wyniki tego badania napawają nas dumą i pokazują, że kryzysowe sytuacje wyzwalają w naszym narodzie najlepsze cechy (niestety z wyjątkami). Badanie zostało przeprowadzone dla Szlachetnej Paczki, która aktywnie wspiera uchodźców na wielu płaszczyznach. Jeśli chciałybyście pomagać dalej (a tak deklaruje ponad 80% osób tych, którzy już tej pomocy udzielili), to wejdźcie tutaj i sprawdźcie jak możecie to zrobić. 

3. Po długiej i niespokojnej zimie z dużą niecierpliwością czekałam na te wszystkie prozaiczne wyzwania, którymi zwykle rozpoczynałam wiosenny sezon. Nie chodziło już nawet o świąteczne przygotowania, ale o drobiazgi składające się na beztroską codzienność. O krzątanie się po domu, prace w ogrodzie, gotowanie zupy z nowalijek (i orientowanie się później, że dzieciom nie smakuje ani trochę). No i o zawodowe sprawy, które nie wprawiają w nerwowość tylko przynoszą satysfakcję. Wiele z tych najbardziej stresujących i wymagających mam za sobą. Dokończyłyśmy kolekcję, zrealizowałyśmy kampanię i materiały na nasze media społecznościowe. Mogłam więc w końcu wrócić do tego co lubię w swojej pracy najbardziej i nadrobić fotograficzne zlecenia. Jednym z klientów była marka Jotex – miałam za zadanie wybrać swoje typy z ich oferty i dostarczyć trochę zdjęć produktowych. Fotografia wnętrz i elementów wystroju rządzi się swoimi prawami więc pomyślałam, że podzielę się z Wami swoimi trikami. Wiem, że sporo z Was robi takie zdjęcia, chociażby wtedy, gdy wystawia różne rzeczy na sprzedaż w internecie – podejrzewam więc, że te rady przydadzą się szybciej, niż Wam się wydaje.

sweter – &Otherstories (obecna kolekcja) // spodnie – MLE Collection (obecna kolekcja, niebawem dostawa)

– Unikajmy oczywistych kadrów. Spróbujmy sfotografować pokój zza przymkniętych drzwi, albo zza zasłony. Jeśli do opisu aukcji dodajemy kilka zdjęć, to jako pierwsze wrzućmy to bardziej oddające klimat wnętrza, a nie to dokładnie pokazujące sam produkt.

– Najpopularniejszy wymiar zdjęcia (3:4) nie sprawdzi się dobrze w przypadku niskich pomieszczeń. Lepiej robić wtedy zdjęcia w poziomie lub „dociąć” zdjęcie później tak, aby zbliżyć format do kwadratu.

– Ustalmy „zegar słoneczny” naszego mieszkania. U mnie w domu piękne smugi światła pojawiają się o różnych godzinach i w różnych miejscach. Biała ściana może wyglądać zupełnie nieatrakcyjnie o godzinie 11, ale już po południu, gdy pojawi się na niej biała smuga światła, stanie się ciekawym i delikatnym  tłem dla każdej rzeczy.  O sprzątaniu nie będę za dużo wspominać, bo to oczywiste, że do profesjonalnych zdjęć głupio nie zabrać z kadru ładowarki do telefonu, brudnych skarpetek czy śpiącego psa ;). 

Fotel i dywan, który wybrałam do sfotografowania. To naprawdę wdzięczni modele – fotel dzięki nieoczywistej graficznej formie, a dywan przez wzgląd na kontrastową linię (to teoretycznie dywan dziecięcy, ale pięknie wygląda też w naszym salonie i jest niesamowicie miękki). Na obydwa produkty znajdziecie poniżej kod zniżkowy.

Na hasło KASIAAPR2022 otrzymacie aż 30% rabatu* na całe zamówienie + 5% dodatkowego rabatu do cen na czerwono! Macie czas do 31 maja. Poniżej znajdziecie więcej ciekawych propozycji do domu z Jotex.

4. A teraz kilka zupełnie błahych informacji, które poprawiły mi w ostatnich tygodniach nastrój. Może i Wam wydadzą się interesujące?

– Widok prężnie budującego się Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Pędząc przez ulicę Marszałkowską aż rozbolała mnie szyja, gdy mijałam wznoszącą się zupełnie nową bryłę obstawioną od dołu do góry rusztowaniami. To niezwykle ważna dla miasta inwestycja, która ma zaktywizować Śródmieście i być początkiem przebudowy całego otoczenia Pałacu Kultury. Mam ogromne nadzieje związane z tym miejscem – może dzięki niemu Warszawa stanie się kolejnym centrum kultury i sztuki w Europie? Termin zakończenia budowy przewidziany jest już na 2023 rok. Za projekt budynku odpowiedzialna jest nowojorska pracownia Thomas Phifer and Partners. Aktualności związane z tym projektem można śledzić na instagramowym profilu @muzeumwbudowie. A tutaj możecie zobaczyć makietę budynku. To kto wysyła zaproszenie do Davida Hockney'a? :)

– Ujawnienie ostatecznej daty premiery Disney+. To taka platforma jak Netflix, ale ze wszystkimi znanymi światu produkcjami wytwórni Walta Disney'a. Szykujcie się więc na 14 czerwca – podobno na zachętę będzie tam można obejrzeć fabularną wersję „Zakochanego Kundla” (zwiastun dla zainteresowanych). Ja liczę na to, że będę mogła w towarzystwie moich córeczek wrócić do Stumilowego Lasu, bo do tej pory nigdzie nie mogłam znaleźć tej poczciwej wersji „Kubusia Puchatka”. A skoro już mowa o ekipie Krzysia… W księgarniach nareszcie pojawiło się coś dla mnie. Czasy są takie, że niektórym z nas najłatwiej odnaleźć się w lekturach dla dzieci. Rzeczywistość jest teraz źródłem tylu rozognionych emocji, że nie muszę fundować sobie dodatkowej porcji w powieściach. Po wizycie na portalach informacyjnych chcę już tylko przytulić moje dzieci i przeczytać im na głos coś kojącego. „Kubuś Puchatek. Był sobie miś” to próba dopisania do znanych nam historii czegoś nowego i z wielką ulgą mogę napisać, że jest to próba bardzo udana. Książka zawiera piękne ilustracje w stylu E.H. Sheparda, a krótkie opowiadania świetnie trafiają zarówno do dziecięcych jak i dorosłych serc. To drobiazg, ale rozmiar książki też jest przyjemny. Myślę, że wezmę ją ze sobą w naszą kolejną podróż.

Tej wiosny nakładem Wydawnictwa Znak Emotikon ukazała się książka "Kubuś Puchatek. Był sobie miś" napisana w duchu opowiadań A.A. Milne'a przez Jane Riordan, w doskonałym tłumaczeniu Michała Rusinka z pięknymi ilustracjami. Jak zaczęła się przyjaźń Krzysia i Puchatka? Czemu nad Kłapouchym zawsze krążą deszczowe chmury, a opowieść o Prosiaczku jest taka krótka? Wielkie historie mają zawsze wielki początek. Wielka frajda dla wszystkich kochających Kubusia Puchatka.

– Premiera drugiej części filmu pełnometrażowego „Downton Abbey”. Nie zakończyliśmy oglądania serialu (Lady Mary wyszła już za Matthiew, ale podobno jeszcze wiele przed nami ;)), ale do początku maja powinniśmy dać radę. Ostatni raz byliśmy w kinie na „Diunie”, ale niestety wyszliśmy w połowie. Film niesamowity, ale jednak za długi dla naszego niemowlaka, który wyczuł, że rodzice wyszli i rozpętał dziadkom małą gehennę. Tym razem wyłączymy telefony po wejściu do kina ;).

– Nowa odsłona polskiej marki Louisse. Uwielbiam ten sklep i cieszę się, że mam aż dwa słodkie powody, aby robić tam zakupy. Sporo sukienek po mojej starszej córeczce – mimo regularnego używania – przetrwało i czeka teraz schowana w piwnicy aż młodsza latorośl będzie już sama biegać. To chyba najlepsza recenzja dla tych uroczych projektów. Wraz z nową odsłoną w pięknym stylu do oferty weszła też kolekcja, która skradła moje mamine serce. Mamy już jeden model i jak zawsze jest perfekcyjnie odszyty – u zagranicznych i droższych marek nie znajdziecie takich cudów!

O wilku mowa. Dobra robota Louisse!

– Wyłączenie komentarzy na Pudelku (i na innych portalach) pod artykułami, które w jakikolwiek sposób nawiązują do wojny w Ukrainie. Pewnie pomyślicie sobie „a jakie to ma znaczenie?”, a ja jednak mam wrażenie, że to bardzo ciekawe źródło informacji o naszym społeczeństwie i o mechanizmie napędzania złych emocji. Nikt z nas nie ma chyba w związku z tym poczucia straty, a wylewających się obrzydliwości zawsze trochę mniej. A co Wy o tym myślicie? 

– Ostatnio Frans Timmermans (obecnie wiceprzewodniczący do spraw Zielonego Ładu) na konferencji prasowej ogłaszał propozycję przepisów dotyczących tekstyliów, które mają być używane na rynku europejskim. Komisja Europejska wzywa firmy do „zmniejszenia liczby kolekcji rocznie oraz wzięcia odpowiedzialności i działania w celu zminimalizowania emisji dwutlenku węgla i środowiska”, jednocześnie namawia inne państwa członkowskie do „przyjęcia korzystnych środków podatkowych dla ponownego użycia i napraw”, aby zachęcić do wprowadzania zrównoważonych produktów i usług. Pewnie zastanawiacie się dlaczego się z tego cieszę skoro sama mam markę odzieżową. No cóż, mam wrażenie, że wszystkie kwestie poruszone w tych zmianach MLE realizuje już teraz, ale konkurencja nie do końca. Byłoby super gdybyśmy wszyscy mogli prowadzić nasze działalności na równych zasadach i z takim samym zaangażowaniem dbać o środowisko.  

Idealny materiałowy pojemnik na klocki. Na zdjęciu poniżej zobaczycie, jak wpasował się pod łóżko. Zmieści naprawdę sporo. Z kodem KASIAAPR2022 otrzymacie aż 30% rabatu na niego i inne produkty z tego sklepu (między innymi fotel i dywan ze słoniem ;)). Ekologiczną lawendową pościel dziecięcą widoczną na zdjęciu również znajdziecie w JOTEX.

5. Prawdopodobnie nie ma dowodów na to, że kupienie czegokolwiek sprawi, że nasz dom będzie bardziej uporządkowany, ale ktoś powinien to sprawdzić w przypadku dziecięcych pokoi. Tam czasoprzestrzeń, zasady objętości, fizyka i ruch obiektów poddają się zupełnie innym prawom. Póki co rozwiązałam problem klocków Duplo. Problem nie byle jaki, bo poświęcono mu nawet ostatnio spory czas antenowy w Dzień dobry TVN. Udało mi się znaleźć odpowiedni pojemnik i schować go pod łóżkiem. Po jego otwarciu dziecko ma łatwy dostęp do klocków. No i ja rzadziej na nie nadeptuję, a ten kto raz wszedł na ludzika Duplo, wie jakie to wybawienie. 

Wpis miał być krótki, ale wszyło jak zawsze. Może to dlatego, że będąc z Wami w kontakcie jakoś łatwiej ten czas przetrawić? To niepojęte i jednocześnie oczywiste, że świat, co by się nie działo, płynie swoim rytmem, prawa przyrody nie zapominają o swoich powinnościach i jak gdyby nigdy nic budzą się do życia. Znajdujmy oparcie w tym co trwałe i przewidywalne. Twórzmy swój własny krąg wsparcia – w codzienności i od święta. Z myślą o drugim człowieku i w zgodzie z samym sobą. 

* * *

Last Month

   Przez ostatnie lata każdy nowy miesiąc rozpoczynałam od pisania Last Month i planowania dalszych publikacji. W ostatnim czasie – z osobistych przyczyn –  moje życie zawodowe wywróciło się do góry nogami i z trudem przychodziło mi wypracowanie rutyny w szpitalnych salach. Chociaż nie ukrywałam przed Wami, że świat to nie tylko jednorożce, kawusie z pianką i przepisy na makaron, starałam się, aby blog dalej spełniał swoją rolę. Dosyć szybko zauważyłam zresztą, że praca przynosi ulgę przede wszystkim samej mnie. Nie wdając się w szczegóły – marzec miał być miesiącem, w którym wrócimy już do normalności, zapomnimy o szpitalach i wielodniowych rozłąkach, a do naszej rodziny powróci spokój. Tę ulgę przyćmił gwałtownie wybuch wojny w Ukrainie ze wszystkimi jej następstwami. 

   To już ósmy dzień dramatu milionów ludzi. Do informacji i zdjęć, które do nas docierają, nie sposób przywyknąć. Nie potrafię też odseparować tego tematu od żadnej z dziedzin mojego życia. I z dzisiejszym wpisem nie będzie inaczej. 

Jesteście nie do złamania.

   Można sobie na różne sposoby radzić z poczuciem przytłoczenia. Można też uznać, że z tymi emocjami nie trzeba walczyć, bo obserwowanie dzisiejszych wydarzeń właśnie taką reakcję powinno w nas wywołać. To, co na pewno może stłamsić poczucie bezradności to pomoc innym. Pomoc przemyślana, realna, odpowiedzialna. Powszechny i całkowicie bezinteresowny zryw, który zainicjowali Polacy pozwala nam dalej wierzyć, że ludzi dobrej woli jest więcej. W pierwszym odruchu wszyscy rzuciliśmy się do najróżniejszych działań na rzecz naszych przyjaciół z Ukrainy. Dziś wiele osób pracuje nad tym, aby to skoordynować i jak najlepiej wykorzystać nasz potencjał. Przed nami długa droga i trzeba dobrze spożytkować energię. Poniżej postanowiłam podzielić zweryfikowane strony tak, aby łatwiej było Wam przekazać pomoc, bo każdy z nas ma co innego do zaoferowania. Kolejna sprawa: nie działajcie na własną rękę, bez porozumienia z organizatorami oraz organizatorkami danej zbiórki. Jeżeli nie możecie skontaktować się z nimi bezpośrednio, zaglądajcie na ich profile w mediach społecznościowych. Najprawdopodobniej to właśnie za pośrednictwem Facebooka czy Instagram poinformują o postępach zbiórki albo o najpilniejszych potrzebach. Chodzi o to, abyśmy nie przekazywali rzeczy, które zostały już dostarczone w nadmiarze – oszczędźmy wolontariuszom kłopotów.

Jeśli jesteś w stanie zorganizować transport wejdź 
TUTAJ (w tym serwisie znajdziecie już podzielone formy pomocy w kwestii transportu).

Jeśli chciałabyś przekazać rzeczy pierwszej potrzeby to wejdź:
TUTAJ (tu znajdziecie listę największych miast, w których organizowane są zbiórki)

Jeśli chciałbyś dać komuś pracę to wejdź: 
 TUTAJ (to serwis, który pomaga kobietom się rozwijać i odnaleźć swoje miejsce na rynku pracy; teraz skupiają się na pomocy również kobietom z Ukrainy).
TUTAJ (serwis onet.pl we współpracy z gratka.pl pozwala przeglądać i zamieszczać ogłoszenia między innymi w kategorii "praca", ale są również inne kategorie między innymi "nocleg" czy "transport". 

Jeśli chcesz zaoferować lokum to najlepiej będzie wejść TUTAJ i wyrazić swoją gotowość do przyjęcia ukraińskich gości w mieszkaniu. 

TUTAJ (w tym artykule znajdziecie kilka ważnych informacji a na końcu listę zbiórek w największych miastach)

   Warto zaglądać na strony swoich miast/powiatów, gdzie na bieżąco pojawiają się informacje o nowych zbiórkach. Są również miejsca, gdzie można znaleźć wszystkie te kategorie i wyrazić chęć pomocy w wielu kategoriach i są to między innymi wspomniany wyżej portal gratka.pl lub na najbardziej powszechnym portalu czyli pomagamukrainie.gov.pl lub uapomoc.pl oraz na stronie pah.org.pl/ukraina. Warto też przejrzeć kompendium.

Czeka nas nowa, nieznana przyszłość. Pod wieloma względami trudniejsza. Nie pozwólmy ugasić naszej motywacji do działania. A tu kilka kadrów z początków najzimniejszego miesiąca w roku (przynajmniej w teorii). Spokojna domowa codzienność przeplatała się z pracą, do której zabierałam się jak pies do jeża. Najsłodsza przesyłka, na którą wszyscy czekają. Gdy po raz pierwszy usłyszałam o "miodowej prenumeracie" od razu wiedziałam, że to świetna opcja dla nas, ale nie sądziłam, że aż tak przywykniemy do tych stałych dostaw. W każdym kartoniku od Apimelium, poza paroma słoikami, znajdziecie też kilka krówek. "Mamo, bo to było tak… mówiłam tacie, że potrzebujesz jeszcze tej paczki do zdjęć, ale potem spojrzeliśmy na to z dystansem i stwierdziliśmy, że jeśli zabierzemy tylko trzy z czterech słoików, no i nie wyrzucimy papierków po zjedzonych krówkach, to nadal będziesz miała sporo do sfotografowania". Tak więc dziś reklama Apimelium bez zdjęć słoików. W każdym razie gorąco polecam – to najfajniejsza prenumerata, jaką miałam.1. Tej zimy załapałam się na ledwie dwa śnieżne dni. // 2. Gdy trzy razy zamawiasz ekipę do prania kanapy, a pod koniec stwierdzasz, że i tak trzeba go po prostu wrzucić do pralki… // 3. Gdy już brak pomysłu na śniadanie dla trzylatki, a ona ciągle woła o cini minis. // 4. Klimaty marynistyczne w historii mody. To jedna ze stron przepięknej książki "Moda Vintage". // Ostatnie płatki śniegu na molo w Sopocie. Tego dnia sztyblety zamieniłam na łyżwy. Więcej zdjęć z tego dnia znajdziecie tutaj1. Trochę czasu minęło od ostatniego razu… // 2. Tak mocno wszyscy trzymaliśmy kciuki, Kruszynko. Rośnij nam zdrowo i już nigdy nie strasz! // 3. Na pierwszy rzut oka wydawał mi się idealny, ale już wrócił do zakładu dziewiarskiego z milionem poprawek do zrobienia. // 4. Ja do Paryża nie mogłam jechać, więc Paryż zjawił się w Sopocie. // Walki o "pingwina łyżwiarza" zmusiły właścicieli do jasnych komunikatów.1. i 2. A można pozaznaczać wszystkie kratki? Wizyta w gdańskim "Ping-Pongu". // 3. Dobrze być w domu nawet jeśli tylko na chwilę. // 4.On:  "Mamy jakieś plany na kolację?" Ja: "Tak, wykręcić numer w telefonie i zamówić ją na wynos". // Przez pandemię długo nas tu nie było.1. Mówimy jej "pa pa" i czekamy na wiosnę. // 2. "To chyba ten moment, w którym bierzesz mnie na smycz i idziesz na zakupy". // 3. Mroźny weekendowy poranek. // 4. Po wielu rozłąkach, na które nie byłam gotowa. Nadrabiamy te zaległości. // A gdy mama zmienia pościel łóżko staje się placem zabaw.1. Jajko sadzone, łosoś wędzony, pieczywo z guacamole i kiełkami. Nasze śniadania bez flitra. // 2. I tak przez godzinę. // 3. Przesyłka z Warszawy. // 4. W bałaganie, bez planu. Najlepiej. // Kruche poczucie bezpieczeństwa.
1. Zdrowie na widelcu. // 2. Pogoda w kratkę. Wichury, słońce, deszcz, grad – w tym miesiącu meteorolodzy nie mieli łatwo. // 3. Jasne, że nadal karmię! // 4. Godzina 11.00. Kawa już zimna, jajko też, ale w szale codzienności zapomniałam, że w ogóle to przygotowałam. // Porównanie kolorów na prośbę Czytelniczki (light, medium i dark). Ja używam obecnie medium i świetnie komponuje się z moją karnacją (jasny super się sprawdz w strefie T). Różnica między kolorem "medium" i "dark" jest dosłownie minimalna.  Przypominam o wciąż aktualnym kodzie rabatowym od marki Sensum Mare dającym 20% zniżki na cały asortyment. Wystarczy, że w podsumowaniu zakupów wpiszecie kod MLE.
 O tym kremie BB od Sensum Mare już Wam opowiadałam w tym wpisie. To najmocniej kryjący krem BB jaki miałam.  1. Ale że herbatniki na śniadanie?! // 2. Ten model to chyba najbardziej dopieszczony produkt w tym sezonie… Trencz Rovigo będzie wysyłany już w ten poniedziałek. // 3. Zapachy z przeszłości. // 4. Sentymenty. // Nasz ukochany koc. Wrócił z prana po szpitalnych przeszkodach i dalej świetnie nam służy. Jest lekki i ciepły jednocześnie, miękki i mięsisty. Ma piękny kolor – w sieciówce takiego nie znajdziecie (od Mongolian, koniecznie zobaczcie też inne rzeczy od tej marki ).  A tu kolejna jego funkcja! 1. Wszystko musi się zmieścić. // 2. Miło znów złapać za aparat. // 3. To chyba nie jest zbyt profesjonalny sposób wiązania figurówek… // 4. Szykowaliśmy się na ten czwartek, ale już wszyscy wiemy, że tylko dzieci przy stole miały tego dnia wesołe miny.Jedno z wielu miejsc w Trójmieście, gdzie można było przynosić paczki dla uchodźców. Wielkie wyrazy uznania dla tych wszystkich, którzy spędzają całe dnie na sortowaniu produktów, które przekazujemy. Jeśli Wy też chcecie coś przekazać to wspierajcie tylko sprawdzone zbiórki (na przykład tutaj). Nie bardzo wyobrażamy sobie z dziewczynami z MLE Collection powrócić teraz do normalnego funkcjonowania naszej marki na Instagramie. Z oczywistych względów zatrzymałyśmy w ostatnim czasie cały plan marketingowy. Nie miałam więc szansy dać Wam znać, że w końcu udało się nam stworzyć ten sweter, o który pytałyście mnie od wakacji. 
MODA VINTAGE – to jeden z najpiękniejszych albumów o modzie jaki kiedykolwiekk miałam w ręku. Jego autorka – Nicky Albrechtsen, kostiumografka i właścicielka studia Vintage Labels – swoją 432 stronicową publikację zilustrowała ponad 1300 fotografiami najróżniejszych części garderoby: sukien, bluzek, butów, kapeluszy, torebek, biżuterii i różnych bibelotów, które powodują, że nie ma się ochoty odkładać tej książki na półkę. Jest przepięknie oprawiona i dobitnie pokazuje, że prawdziwy kunszt szycia odchodzi dziś w zapomnienie. Dzięki temu kompletnemu (i najobszerniejszemu z dotychczasowych) przewodnikowi po "modzie z przeszłości" możemy prześledzić historię kobiecego ubioru poprzez starannie wybrane przykłady od lat dwudziestych aż do osiemdziesiątych XX wieku. Nie jest on kolejną zwykłą historią mody, ale raczej próbą ukazania, jak przeszłość mody aktywnie kształtuje jej teraźniejszość – co wyraźnie widać na ulicy, wybiegach i w stylizacjach wpływowych wielbicielek mody vintage takich, jak Kate Moss czy Sienna Miller. W albumie zamieszczono prace wybitnych projektantów światowej sławy oraz projekty artystów mniej znanych, ale uwielbianych przez kolekcjonerów, jak chociażby Lilli Ann i Horrockses Fashions. Zaprezentowano tu niepowtarzalne egzemplarze rzemieślniczego wzornictwa, jak i ikoniczne elementy mody vintage: stanik Marilyn Monroe czy suknię Ossie'ego Clarka uwiecznioną na znanym obrazie Davida Hoppera. Gorąco polecam!1. Zajęcia plastyki z ciocią Anetą. // 2. Wszystkie plany i cele jakoś uciekły i nawet nie chcę ich szukać. // 3. Pierwszy cieplejszy wiatr, który w ciągu paru godzin zamienił się w prawdziwy huragan. // 4. Niekończące się pranie stało się już u mnie elementem wystroju. // Spokój i rześkie powietrze, które studzi emocje. Weekendowa atrakcja dzięki której przez chwilę odrywaliśmy się od telewizyjnych doniesień.Ciekawe czy ten lód wytrzyma do kwietnia?

   Codziennie rano zadajemy sobie teraz pytanie o to, co będzie dalej i jaka jest nasza rola w tym wszystkim. Ogromną siłą w tej wojnie jest informacja, a każda osoba mająca dostęp do internetu może pomóc. Druga strona doskonale o tym wie i robi wszystko, aby jej retoryka przedzierała się do nas coraz skuteczniej. Spróbujmy na każdym możliwym polu pisać i mówić o wojnie na Ukrainie. Podawać fakty, publikować zdjęcia, próbować zmienić punkt widzenia chociaż jednej osoby zza wschodniej granicy. Poniżej podsyłam Wam kilka profili na Instagramie (tak, Instagram to niezwykle ważne medium w tej wojnie, bo korzysta z niego wiele Rosjanek, które na co dzień mają dostęp tylko do propagandy), które warto śledzić i nieść dalej ich treści. 

@faktytvn

@w.bojanowski 

@nytimes

@make_life_harder

@bbcnews

@washingtonpost

   Przez ostatnie dni wszyscy skupieni byliśmy na doraźnej pomocy – tej w internecie i tej bardzo realnej, nastawionej na konkretną osobę. Na pewno nie przywykniemy do tego co się stało, ale musimy zaadaptować się do zmian i długotrwałych potrzeb naszych przyjaciół z Ukrainy. Nie mamy co prawda wakatu w MLE ale sytuacja jest wyjątkowa, więc zapisujemy się do akcji @herimpact.co zrzeszającej firmy, które chcą pomóc kobietom z Ukrainy w znalezieniu pracy, która będzie odpowiadała im kompetencjom i doświadczeniu. 

   Jeśli do tej pory pracowałaś w branży mody i chciałabyś do nas dołączyć to możesz zgłosić się tu @herimpact.co lub bezpośrednio napisać do nas. Nieważne czy nie jesteś pewna jak długo zostaniesz w Polsce. Dopasujemy się do Twojej sytuacji i spróbujemy pomóc na różnych etapach. // Якщо ви раніше працювали в індустрії моди і хотіли б приєднатися до нас, ви можете подати заявку тут @herimpact.co або написати нам безпосередньо. Не має значення, якщо ви не впевнені, як довго пробудете в Польщі. Ми адаптуємось до вашої ситуації і постараємося допомогти на різних етапах. 

1. Metki z przeszłości. Kolejna ciekawa strona z albumu "Moda vintage". // 2. Najsłodszy pączek na świecie. // 3. Porządki zeszły u nas ostatnio na dalszy plan.  // 4. Żyrafa, której największą pasją jest nurkowanie w zupie. // I kolejny apel. Wyjątkowy Szpital Polanki w Gdańsku, który wiele razy miał nas pod swoją opieką szuka firm albo osób o dobrym sercu, którzy pomogą zebrać środki na nowy sprzęt (aparat RTG, pulsoksymetry przyłóżkowe, respiratory transportowe). Być może ktoś z Trójmiasta chciałby zyskać dzięki temu miłą reklamę na Makelifeeasier? :) Chętnie napiszę o takim geście. Zainteresowane firmy mogą zgłaszać się do rzecznika prasowego szpital  ([email protected].). Tak, to państwowy szpital ale mimo wszystko środków brakuje…
1. Precyzyjna robota nie wychodzi z mody. // 2. Gdy zza chmur wychodzi słońce. // 3. Marynarka zamiast płaszcza. // 4. Młodzi artyści inspirują się Pollockiem ;).  //    Coraz częściej w sieci pojawiają się pytania czy w ogóle można wrócić do normalności. Nie można. Normalności, do której przywykliśmy już nie ma. W jej miejsce pojawiły się nowe wyzwania, które nie znikną ani jutro, ani za tydzień. Zmieniło się zbyt wiele, ale to nie znaczy, że z trwogi i bezsilności mamy wszyscy stanąć w miejscu i czekać na ruch wroga. Jest dokładnie na odwrót. Musimy być silniejsi niż wcześniej i wzmacniać nasz kraj i Europę tak jak potrafimy najlepiej. I nie mam tu na myśli tylko nowej ustawy o obronności Polski, ale też gospodarkę i naszą kondycję psychiczną. Skumulujmy moce i nie traćmy zapału. Przyszłość pokaże nam, że wysiłki i poświęcenie miały sens. 

*  *  *

 

 

Lutowe umilacze. Zamiast czerwonych róż i szminki – zadbana cera i zdrowe jedzenie, czyli Walentynki po trzydziestce.

   Walentynki. Tłusty Czwartek. Dzień Chłopaka. Międzynarodowe Święto Pizzy, liczby Pi i Hipopotama. Czy w ogóle potrzebujemy jeszcze tego rodzaju okazji? Świętowanie i cykliczne rytuały są zjawiskiem wyłącznie ludzkim, niewystępującym u zwierząt w żadnym podobnym wymiarze. I podobno są nam one potrzebne, aby odłożyć na chwilę zwyczajny rytm dnia, uwolnić się od napięć i korzystać z prostych przyjemności. Pozwalają nie myśleć o przeszłości ani przyszłości, tylko cieszyć się teraźniejszością.

    O ile dzień, w którym wszyscy wcinamy pączki na potęgę, wzbudza prawie same pozytywne emocje, to święto zakochanych już zdecydowanie nie. Walentynkom dostaję się z każdej strony – że to nie polskie a amerykańskie święto (zdradzę Wam sekret: choinkę z kolei wymyślili Niemcy), że samotne osoby czują się wtedy gorzej, więc nie powinno się epatować szczęściem (sama w zeszłym roku dostałam od kilku Czytelniczek po nosie, że zbyt ostentacyjnie chwalę się związkiem, bo 14 lutego to dla wielu dzień smutniejszy od innych i powinnam mieć to na względzie), że zostało skomercjalizowane do granic możliwości (ale że „z okazji Walentynek płyn do mycia naczyń gratis” to jednak niezbyt trafiona promka?). Mam wrażenie, że to święto pokochały agencje marketingowe, ale niekoniecznie Polki.

    Im głośniejsze reklamy, im więcej fajerwerków, plastikowych serduszek w galeriach handlowych i pytań „co robicie w Walentynki?”, tym skromniej mam ochotę świętować. Zamiast czerwonych róż wolałabym dostać idealnie skomponowaną sałatkę. Zamiast wypić „Tequila Sunrise” – nałożyć nawilżającą maseczkę. Zamiast robić precyzyjny makijaż i malować usta na czerwono – mieć czas na kolejny rozdział rozpoczętej książki. Do poniedziałku jeszcze parę dni, więc kto wie? Może zmienię zdanie? Dzisiaj wolę jednak samą siebie wepchnąć w schemat i uznać, że Walentynki po trzydziestce mają być czasem dla mnie, a nie gonitwą za wolnym stolikiem w restauracji. Od razu więc uspokajam – aby skorzystać z dzisiejszych „polecajek” niepotrzebny jest Wam ani partner, ani partnerka.  

Miłość na talerzu.

   I mowa tu o miłości do samej siebie, czyli o zbilansowanym, zdrowym i pysznym posiłku. Ja funduję sobie coś smaczniejszego niż gotowana fasolka szparagowa, ale jednocześnie coś zdrowszego niż randkową kolację. Małym grzechem jest tutaj awokado, które w ostatnim czasie – z przyczyn środowiskowych – ograniczyłam (uwielbiam, ale dwa razy w miesiącu wystarczy). Wyrazem troski o samą siebie jest też to, że jej przygotowanie zajmuje mniej więcej dwie minuty. Mamy tu cztery rodzaje zieleniny bogatej w antyoksydanty, odrobinę słodyczy jabłka i zdrowych tłuszczy. Na zdjęciu widzicie w wersji z orzechami włoskimi, ale pekan moim zdaniem lepiej się sprawdzają.

Walentynkowa sałatka dla mnie samej

Skład:

 garść szpinaku, zielonej pietruszki, liści selera naciowego, jarmużu

dojrzałe awokado

orzechy pekan

pół jabłka

łyżka soku z cytryny

oliwa z oliwek (ja wybieram pikantną, truflową lub bazyliową)

pieprz i sól

Sposób przygotowania: Połowę awokado ugniatamy z ulubioną oliwą, sokiem z cytryny, szczypta soli i pieprzu. Kroimy jabłko w drobną kostkę i mieszamy z umytymi sałatami i orzechami. Dodajemy druga połowę awokado. Dodajemy wcześniej rozgniecione awokado z oliwą.

Z miłości do mojej skóry.

   Ostatni mój wpis pielęgnacyjny pojawił się na blogu… 16 września. Z czego wynikała ta prawie półroczna przerwa? Z kilku powodów – przede wszystkim zawartość mojej kosmetyczki jest już naprawdę dopracowana i zdecydowaną większość produktów, które polecam, kupuję wielokrotnie. Ich rotacja nie jest więc duża i nie widziałam sensu, aby pisać Wam, że nadal używam produktów od Veoli, Kire czy Sensum Mare skoro opisywałam je już wielokrotnie. Gdy decyduję się przetestować coś nowego, to też trochę trwa, bo wpierw muszę skończyć, to co mam. No i surowo oceniam działanie każdego kosmetyku, a to oznacza, że sporo z nich odpada i nigdy nie doczekują się publikacji. Dziś polecę Wam tylko dwie nowe marki, spośród dziesiątek, które chciały pojawić się na blogu, ale niestety nie sprostały moim oczekiwaniom.

Kire Skin Energetyzujące Serum Czarna Herbata & Komórki Macierzyste Mangostanu

Kire Skin to marka, którą pewnie już dobrze znacie. Uwielbiam ich oczyszczający żel do twarzy z wodą ryżową, żółtą maskę, no i to serum. Kosmetyk wart swojej ceny. Za 131 złotych dostajemy produkt w pięknym, dopracowanym opakowaniu, o potwierdzonym przez badania kliniczne działaniu. Zawiera wyciągi z czarnej herbaty, jaśminu indyjskiego, witaminę B i przeciwutleniacze. Używam go pod krem na dzień. Jeśli chcecie go wypróbować albo tak jak ja, macie już innych ulubieńców od tej marki i chciałybyście uzupełnić zapasy, to mam dla Was kod MLE dający -10% zniżki (na wszystkie produkty). Będzie działał do końca marca 2022.

Kuracja Dermz Laboratories

   Luty i marzec to taki czas, kiedy moje włosy są najsłabsze (i sporo zostaje na szczotce), ale zwykle przymykałam na to oko, bo wiedziałam, że wraz z nadejściem wiosny wszystko minie. Tym razem jest gorzej. Karmienie piersią, przebyty covid, wielki stres z ostatnich kilku tygodni, niedoczynność tarczycy – to wszystko sprawia, że gumki do włosów są ostatnio jakieś luźniejsze… Już na początku stycznia widziałam, że coś jest z nimi nie tak, więc zdecydowałam się przetestować tę czterostopniową kurację od Dermz Laboratories. Od razu uprzedzam – nie wiem, jaką skuteczność ma używanie tylko jednego produktu z serii (domyślam się, że większość z Was wybrałaby tylko wcierkę czyli serum). Ja używałam "szamponu oczyszczającego" na zmianę z tym od poprawy blond tonacji (tego peelingującego z kolei używam maksymalnie raz na dwa tygodnie), za każdym razem nakładałam odżywkę i na sam koniec serum. Na finalne efekty będę musiała poczekać jeszcze co najmniej kilka tygodni (całą gamę zaczęłam stosować w połowie stycznia), ale już widzę pierwsze efekty u nasady, tak zwane "baby hair". No i odżywka sprawia, że włosy wyglądają lepiej, są bardziej lśniące i ładnie się układają – to produkt, który wiem, że będę chciała używać przez cały rok. 

   Na stronie marki jest też sporo innych produktów do włosów. Jeśli chciałybyście je przetestować (myślę, że nie pożałujecie), to skorzystajcie z mojego kodu do Dermz Laboratories. Wpiszcie Hermz20 aby otrzymać -20% na zestaw HairLXR oraz pojedyncze produkty z serii HairLXR.

Krem na noc na niedoskonałości Veoli Botanica Overnight BHA Treatment 

   Marka Veoli już niejednokrotnie pojawiała się u mnie na blogu. W ofercie pojawiło się teraz sporo nowości – na przykład krem na noc redukujący niedoskonałości z kwasem salicylowym BHA 1,5% i aktywnym ekstraktem z zielonej herbaty z EGCG (139 złotych). Czekam też na pierwsze zamówienie z produktami brązującymi, bo dotarły do mnie bardzo pozytywne opinie na ich temat. Dzięki podjęciu współpracy z tą marką mam dla Was kod, który daje 20% zniżki na wszystko (poza zestawami i akcesoriami) do końca niedzieli tj. 13.02 włącznie na hasło MLE na stronie Veoli Botanica. A w przypadku zakupów powyżej 159 PLN dostaniecie darmową wysyłkę i antybakteryjne mydło w prezencie.

Krem intensywnie nawilżający do twarzy HYDRA TOUCH od Laboratories Vivacy 

   To druga nowość w dzisiejszym wpisie. Francuska marka Vivacy oferuje profesjonalne dermo-kosmetyki o bardzo intensywnym działaniu. W swoim składzie ma kompleks VIVASOME opracowany dzięki zaawansowanym badaniom. Podstawą tej technologii jest zasada transportowania składników czynnych, zamkniętych w liposomach. Można je sobie wyobrazić jako małe „kuleczki” o strukturze podobnej do błony komórkowej. Liposomy są w stanie przedostać się przez wierzchnie warstwy skóry, co z kolei umożliwia przeniknięcie składników czynnych. Składniki tego kompleksu to: woda mineralna z treignac, sorbitol (naturalny przeciwutleniacz, który często spotykany jest w medycynie estetycznej np. mezoterapii) oraz składniki czynne o działaniu biostymulującym. Jeśli poszukujecie kremu, który da naprawdę spektakularne efekty, to mogę go Wam polecić. Ja mam wrażenie, że po trzech dniach jego stosowania moja skóra odżyła i stała się bardziej sprężysta. W ofercie znajdziecie też krem pod oczy z tej samej serii. Podsyłam tutaj ciekawy wywiad w Vogue z dyrektorem marki, w którym opowiada o tym, jak wyglądała droga do stworzenia produktów o tak skutecznym działaniu.

Sensum Mare multi pielęgnujący krem BB Algorigh

   Gdy marka Sensum Mare powiedziała mi, że szykuje nowość i chciałaby, abym ją przetestowała, to chętnie się zgodziłam. Od lat używam serum, wracałam też nie raz do ich kremu i ciekawa byłam czy sprostają wysokiej poprzeczce, którą sami sobie zawiesili. Miło, że się nie zawiodłam. Z ciężkich makijaży – w Walentynki i dni powszednie – już dawno zrezygnowałam – ten multi-pielęgnacyjny krem BB ułatwi to każdej kobiecie, która do tej pory czuła się bezpieczniej z klasycznym podkładem. Pięknie kryje, genialnie się rozprowadza i dobrze pracuje z kremowymi kosmetykami do makijażu. Ma też miły, zaskakujący zapach i posiada filtr SPF. Ja wybrałam odcień medium. O kod do Sensum Mare pytacie mnie średnio raz na tydzień i cieszę się, że tym razem też mogę się nim z Wami podzielić. Jeśli wpiszecie MLE w trakcie dokonywania zakupów to otrzymacie aż 20% zniżki na cały asortyment. 

Nim przejdę do komercyjnej rozrywki przed ekranem laptopa, poświęcę chwilę na książkowe "nowości". Piszę to w cudzysłowie, bo większość powyższych tytułów mam od jakiegoś czasu, ale nie miałam jeszcze czasu Wam o nich wspomnieć. Przyszedł ten moment, że mogę bezkarnie kupić kolejną edycję serii "Gdzie jest Wally?" – niestety mimo wielu prób nie udało nam się go odnaleźć na jednym z obrazków. Tytuł "Matka Polka"  autorstwa Anne Applebaum jest nieco mylący, ale myślę, że czytelnik nie będzie w związku z tym zawiedziony. "Old World Italian" to kolejna książka Mimi Thorisson, która zawitała w mojej biblioteczce. Znajdziemy w niej tradycyjne, nieco zapomniane włoskie przepisy, no i oczywiście masę pięknych zdjęć, za które najbardziej kocham Mimi (a właściwie – jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi – jej męża Oddura). Na zdjęciu widzicie też "What a Beautiful World!" – piękną, bogato ilustrowaną książkę, w której założycielka marki Sisley, Isabelle d'Ornano, po raz pierwszy otwiera drzwi do swoich osobistych, rodzinnych i zawodowych przestrzeni – od serca paryskiego mieszkania po wiejski dom i prawdziwy raj na łonie natury. Ta intymna podróż trafia do Londynu, a kończy w Paryżu w siedzibie Sisley, którą stworzyła wraz z mężem Hubertem d'Ornano. No i na koniec mój urodzinowy prezent: The James Bond Archives 007 by Paul Dungin, który zasłużył chyba na osobny akapit w przyszłości…

Bardzo oryginalny pomysł na Walentynki, czyli kilka recenzji najgorętszych serialowych premier.

1. „Emily w Paryżu” i „I tak po prostu”.

    Nie bez powodu te dwie nowości wrzucam trochę do jednego worka. Byłam wielką fanką pierwszych sezonów SATC i z zażenowaniem oglądałam później pełnometrażowe wersje, które niewiele miały wspólnego z przełomowym – jak na swoje czasy – serialem. Mam wrażenie, że producenci „I tak po prostu” chcieli w pewnym sensie powrócić do źródła w przełamywaniu tabu i poruszaniu tematów nieoczywistych i był to chyba dobry kierunek – śmierć, choroby, ból kręgosłupa, siwe włosy czy pierwsza miesiączka u córki, to przecież wszystko to, co spotyka nas w normalnym życiu. Jednak w anturażu nowojorskiego blichtru i oderwania od rzeczywistości na nieznaną wcześniej skalę, to wszystko wyszło jakoś tak groteskowo. Zgadzam się też z opiniami krytyków, że poprawność polityczna w tym wydaniu zaczyna być karykaturą samej siebie.

    Z kolei w drugim sezonie „Emily w Paryżu” nie szokuje i nie dziwi kompletnie nic. Czekałam na premierę z wytęsknieniem, ale ani widoki z Saint Tropez, ani kreacje, ani nawet Sylvie (moja ulubiona bohaterka) nie zainteresowały mnie na tyle, aby odłożyć telefon i nie czytać drugim okiem o podatkach w Nowym Ładzie. A to drugie też nie należy do najciekawszych rzeczy na świecie.  Jestem teraz typowym narzekaczem, bo krytykuję dwa seriale, które – mimo wad – obejrzałam do ostatniego odcinka. Gdybym miała jednak wybrać, które połączenie tortury i przyjemności bardziej mi odpowiadało, to wybrałabym Carrie i jej koleżanki. I mój mąż też tak powiedział (dzielnie obejrzał ze mną jedno i drugie), więc jeśli w poniedziałek, z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, nie będziecie chcieli oglądać walentynkowych Milionerów, a na nic bardziej ambitnego nie starczy Wam sił to „I tak po prostu” będzie mniejszym złem (i na pewno mniejszą nudą).  Lily Collins nad Sekwaną to produkcja Netflixa, z kolei kontynuacja kultowego „Seksu w wielkim mieście” znajdziecie na HBO GO.

2. „Oszust z Tindera” i „Jestem Georgina”.

   I kolejne nieprzypadkowe połączenie dwóch produkcji, o których rozpisują się portale plotkarskie. Moja recenzja będzie krótka: nie wiem, nie oglądałam, to zupełnie nie mój typ rozrywki. Obydwa ta reportaże pasują jednak na Walentynki jak ulał (wyczuwacie tę subtelną ironię, prawda?). Kto wie? Może w ramach socjologicznego eksperymentu obejrzymy i to? A może (tak jak kilkorgu z moich znajomych) oglądaliście już te produkcje i przypadły Wam do gustu?

3. „Downton Abbey”.

   A oto najlepszy dowód na to, jak bardzo jestem w tyle, jeśli chodzi o seriale, nowinki i świat w ogóle. Podczas gdy inne influencerki czekają na kolejny sezon „Squid Game”, ja oglądam perypetie mieszkańców posiadłości lorda Granthama. I nie mogę tego nawet zwalić na to, że „jestem mamą i nie mam czasu być na bieżąco z serialami”, bo „Downton Abbey” miało swoją premierę w 2010 roku…

    Sielska atmosfera, idealna harmonia między służbą a państwem, problemy typu „zdjęłam już suknię, więc nie mogę z powrotem zejść na kolację” to oczywiście miła w odbiorze fikcja i każdy średnio rozgarnięty widz zdaje sobie sprawę z tego, że życie z początku XX wieku zostało w tym serialu przedstawione w jasnych barwach. Niemniej jednak ta fantazja o przeszłości umila nam ostatnie wieczory. No i wszystkie sześć sezonów czeka sobie na obejrzenie – luksus w XXI wieku.  

jedwabna koszula – Zara Home (po przeróbkach) // wełniany koc – Arket 

 

 

Last Month

   Podobno właśnie doszliśmy do finału epidemii, która przez ostatnie dwa lata przejęła kontrolę nad naszym światem. W filmach „finał” oznacza kulminację zdarzeń, najostrzejszą rozgrywkę, moment, w którym wstrzymujemy oddech z obawy o to, co stanie się w następnej scenie i jak potoczą się losy bohaterów. No cóż – tak właśnie opisałabym ostatnich kilka tygodni.

    W styczniu w domu spędziłam raptem parę dni, ale jakie one były słodkie! Myślę, że luty będzie dla mnie bardziej łaskawy, a emocje i szpitalne obrazy zbledną wraz z czasem. Powoli wracam na stare tory i dziękuję Wam za cierpliwość i wszystkie ciepłe słowa – mam nadzieję, że ten wpis będzie dla Was miłą niespodzianką po tej długiej nieobecności. A teraz zapraszam Was na tradycyjne zestawienie i żegnam nim wszystkie smutki!

1. Wyszło prawie… idealnie. Testowanie przepisów z instagramowych rolek ma różne efekty. Więcej na ten temat przeczytacie w tym wpisie. // 2. Jak miło zobaczyć znajomy widok zza okna sypialni. Takich słonecznych dni było w styczniu tyle co kot napłakał. // 3. Nic nie smakuje tak dobrze, jak kawa od męża. Zwykła kawiarka to jednak cudowny wynalazek. // 4. Tester smaku. //

Patrząc na rosnącą liczbę zakażeń zgaduję, że nie tylko ja byłam w tym miesiącu trochę odosobniona. Jeśli czas w domu Wam się dłuży, to polecam Wam książkę, którą warto przeczytać – optymistycznie zakładam, że później już nie będzie na to czasu, bo zrobi się ciepło, długo jasno i każdy z nas będzie po omikronie. "Hej dziewczyno!" autorstwa Patrycji Mnich to powieść o kobietach z krwi i kości – nie poddających się jakimkolwiek schematom myślenia i działania, realizujących cele w zgodzie ze sobą. To opowieść o sile, którą chwilami stać nawet na słabość. Jestem pewna, że ta książka, jak i sama autorka, zrobią prawdziwą furorę. Ciekawostka: autorka od lat współpracuje z telewizją, pisze scenariusze do filmów fabularnych, sztuki teatralne, eseje i prozę. Jest finalistką Konkursu Scenariuszowego Script Pro 2018 (dawniej Hartley-Merrill). Studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, jest członkinią Gildii Scenarzystów Polskich i współscenarzystką filmu "Bo we mnie jest seks" o Kalinie Jędrusik. Co za talent!

Chciałoby się czytać dalej, ale stos mejli dosłownie zalewa mi skrzynkę. Przepraszam tych, którzy od grudnia czekają na odpowiedź ;). Praca musiała poczekać.

1. Gdy po trzech pierwszych dniach stwierdzasz, że lepiej jednak poprosić męża o prześcieradło, poduszkę i koc. Są miejsca w których nie chcemy się rozgościć. // 2. Izba przyjęć w czasach pandemii. // 3. Za tym tęskniłam najbardziej. // 4. Blog pozwalał mi oderwać na chwilę myśli. Jak miło tworzyć dzisiejsze zestawienie z własnej kanapy! //

Wolność! Śnieg pod stopami, niebo nad głową. 

I nic więcej nie potrzeba.

Mój niezbędnik przy łóżku. To nie jest lokowanie produktu ;). 

1. "Mamo, ja Ci pomogę z Look Of The Day!" // Na wiosnę póki co chyba nikt nie liczy, ale trochę świeżego powiewu w szafie by się przydało. // 3. Nagranie dla WOŚP. Brzmi profesjonalnie, ale to po prostu ja, ajfon, statyw i Portos w roli reżysera. Pamiętajcie, że moja licytacja z MLE Collection wciąż trwa i link do niej znajdziecie tutaj.  // Tata i czytanki. W takich momentach przech chwilę nikt nie woła "mamooooo!". // 

Zbieranie resztek z lodówki, czyli chleb, który miał już parę dni, ale po wizycie w tosterze jeszcze dał radę, jajo, pasta pomidorowo-paprykowa i pasta marchewkowa. 

A propos finałów: w ostatnich dniach cała Polska żyła finałem WOŚP. To małe zrządzenie losu, że ze szpitalnego okna miałam widok akurat na Olivia Star – to właśnie tam, na najwyższym piętrze, w restauracji Trienta y Tres spotkam się ze zwyciężczynią (lub zwyciezcą) jednej z moich aukcji, która właśnie się zakończyła. Nie wiem czy to zasługa inflacji (ha..ha…ha), ale udało się dzięki niej zebrać ponad 30 000 złotych :). 

A tu już jubilatka, która w styczniu miała swoje trzecie urodziny! :) Rośnij nam zdrowo mój kwiatuszku!

Światłocienie. 

1. Posag dla jednej już mam ;). // 2. A jeszcze wczoraj nosiłam w tej chuście Twoją siostrzyczkę… // 3. To co my zrobimy z tym pięknym dniem? Lodowisko? Spacer? Nieee… dziś lenimy się na kanapie, oglądamy telewizję, jemy parówki na śniadanie i pijemy kawę siedząc na podłodze. // 4. A może w końcu zajrzę do nich? //

Nowa dostawa najlepszych czapeczek na świecie (od polskiej marki Bambolina).

1. Dali radę bez mamy! // 2. I kolejne dziwne resztki :)/ // 3. Nie, to niestety nie jest moje pismo ;). // 4. Ominęły mnie te piękne śniegi na przełomie grudnia i stycznia. Mam nadzieję, że jeszcze wrócą. Tutaj moje nieśmiertelne wełniane skarpety i super ciepłe rękawiczki dla trzylatki. // 

On: Kto normalny trzyma oprawione grafiki na podłodze?  Ja: Nie wiem, ale zamówiłam dziś kolejne :). 

W czasie pandemii, gdy na oddziały nie można swobodnie wchodzić, ludzie dobrej woli robią takie cuda, aby chociaż przez chwilę umilić chorym dzieciom pobyt w szpitalu. Jesteście wielcy! 

… a my po kolejnym tygodniu tutaj w końcu wracamy do domu. Mam nadzieję, że powiedzenie „do trzech razy sztuka” sprawdzi się też w przypadku szpitalnych pobytów na Polankach ;). Personel cudowny, ale mimo wszystko wolimy być w domu ;). 
1. Owsianki razy trzy poproszę! // 2. Aż takiej miłości do siostrzyczki się nie spodziewałam <3. // 3. Rekonwalescencja. // Tu wydaje się mały, ale w rzeczywistości miałam wrażenie, że zaraz spadnie nam do ogrodu :). //W przerwie od zimowych zabaw. Długo szukałam idealnych dziecięcych rękawiczek, ale przyznaję, że nie było to proste zadanie. Sieciówkowe nie nadają się do niczego, za to te od Mongolian są wełniane i przy okazji pięknie wyglądają. Sama miałam od tej marki skarpety, rękawiczki, no i ukochany koc, więc wiem, że to dobry wybór. 1. Ta książka wprowadza do mojego domu "charlottowy nastrój" lepiej niż słoik białej czekolady (no dobra, chyba trochę przesadziłam). // 2. Drzemki w wózku, kopanie piłki, bieganie za Portosem. Próbujemy korzystać z ogrodu ile się da. // 3. Gdy wracasz do domu i okazuje się, że ktoś cię bardzo kocha ;). // 4. Czuję w kościach, że w najbliższym sezonie nawet ja przekonam się do kolorów… piżama od Môme Studio. Występuje w wersji dla dzieci i dorosłych (ja mam rozmiar s). //Z delikatnej organicznej bawełny, z piękną czerwoną lamówką (jako właścicielka marki odzieżowej wiem ile to roboty), w piękny kolorowy wzór. Koszula zapinana jest na guziki z masy perłowej. Ja mam swoją, ale jest też dziecięca wersja. Znalazłam je w Môme Studio (wraz z mnóstwem innych pięknych rzeczy dla mamy i dziecka). Smacznie ale i zdrowo. Ogórek, komosa, szczypiorek, pietruszka, sok z cytryny i oliwa. Ja mogę jeść codziennie. Reszta domowników niekoniecznie. 1. Niby podobne, a przecież zupełnie inne (wszystkie od Luvlou). // 2. Dziadek w telewizji?! Tak! W tym roku na WOŚP przeznaczył hulajnogę ze swoim podpisem. I zgarnął dzięki temu dla WOŚP ponad 100 000 złotych :0! // 3. Jackie O. // 4. Kolejny rozdział "Hej Dziewczyno!". // Ewidentnie za dużo czasu z ciocią Zosią…

No i ten widok na koniec. Dla Was to pewnie nudy na pudy. Dla mnie – najlepsza rzecz pod słońcem. Trzymajcie się i wyczekujcie kolejnych wpisów, bo nie zamierzam próżnować! :)

 

Last Month

   Grudzień od zawsze był moim ukochanym miesiącem w roku. Planuję każdy jego dzień, aby wycisnąć jak cytrynę ten nastrój i nie żałować później, że już się skończył. Od kilku lat uczę się też zwalniać, nie brać na siebie zbyt wiele w tym czasie, bo właśnie w około świątecznych tygodniach najwyraźniej widzę to, co w moim życiu jest najważniejsze i daje mi najwięcej szczęścia. Mam nadzieję, że u Was było idealnie. U nas, no cóż – prawie.

   Przygotowanie tych comiesięcznych zestawień to dla mnie zawsze przyjemność, ale dziś miało to niemal terapeutyczne właściwości :). Wczytując się w ten wpis zapewne zrozumiecie dlaczego. Mam nadzieję, że być może ktoś z Was również poczuję się lepiej, gdy tu do mnie zajrzy.  

1. Hej Zimo! Cudownie, że dotarłaś tak szybko! // 2. Ostatnio za mało uwagi poświęcałam mojej biblioteczce – w każdym tego słowa znaczeniu. // 3. To znak, że święta coraz bliżej. // 4. Szukamy eleganckich zestawów dla czteromiesięcznego bobasa. // 

Rób zdjęcie, bo ja prowadzę! (zgodnie z przepisami Tato ;)). 

Idziemy na sanki! 
Ja bym tak mogła codziennie. Tylko Pan Nene trochę oszroniony. Cały ten look znajdziecie tutaj1. Heń za saniami renifera… To ilustracja z książki "Zimowa przygoda Olego".  // 2. Gdy dzieci chorują wszystko staje w miejscu. Chodzę na paluszkach i podczytuję, gdy usną po lekarstwach. // 3. To nie wieczór, to była zaledwie piętnasta. Grudniowe dni szybko zamieniały się w noce. // 4. Grafika od Vogue'a. Oprawić? // 

Jak zima to herbata, a jak herbata to koniecznie z dobrym miodem. Ja swoje zapasy rozdałam pod choinką, ale kolejna miodowa paczka od Apimelium już do mnie dotarła. To najfajniejsza subskrypcja jaką kiedykolwiek miałam :). 

Miód nektarowy wrzosowy. Można jeść łyżką!

1. Nie taki straszny ten poniedziałek. // 2. Pyszne zimowe drinki na firmowej wigilii (dziękujemy Patrycja!) // 3. W Iconic Design szykują się zmiany… na lepsze! // 4. Gdy świąteczny nastrój za mocno wejdzie… // Elfy zasłużyły na coś dobrego! Sezon jesień / zima w MLE uznajemy za zakończony i ruszamy z wyprzedażami! Chciałam napisać, że mamy jeszcze te sukienki, ale została już tylko czarna, po dwie sztuki z rozmiaru :). Standardowo przypominam o opcji "powiadom o dostępności" bo coś na pewno jeszcze wróci!1. No dobra, to jak ma wyglądać świąteczny sweter na przyszły rok? Wiemy, że je kochacie! // 2. Czapki! Raz na jakiś czas bawimy się w robienie dodatków dla Was. // 3. A z tego swetra jestem taka dumna! // 4. I wiadomo kto w tym roku przebrał się za panią Mikołajową.  //Asia, bardzo Cię proszę, nie kradnij prezentów dla dziewczyn! Kurtka Asi to oczywiście MLE. Coś słodkiego, dla każdego! Eleganckie faktury zawsze do siebie pasują. 
Zaproszenie. Zawsze potwierdzam obecność. Moje cztery ulubione sylwetki z pokazu CHANEL Métiers d’art 2021/22.Prezent numer 1 pod choinkę. "Wybór" to książka, która przeciwstawia się poczuciu bezradności – o powrocie nadziei i wiary w zwycięstwo demokratycznych wartości i demokratycznego świata. Ale to więcej niż apel – to również opowieść o drogach, które do tego prowadzą. Taty chwalić mi nie wypada, ale o współautorce chętnie coś napiszę. Anne Applebaum to jedna z najbardziej cenionych dziennikarek politycznych na świecie i laureatka wielu prestiżowych nagród ( w tym samego Pulitzera za książkę "Gułag"). 1. Czytelnia. // 2. Owsianka z gruszką i jabłkiem z przepisu Oli. // 3. "Jabłonka Eli" – piękna i mądra książka dla dzieci. // 4. Mała papierowa choinka dzielnie zastępowała tę, którą mieliśmy sprowadzić do domu. Niech jeszcze postoi parę dni, tym bardziej, że igły się z niej nie sypią ;).  //Wiem, że wiele z Was czytało książkę "Szczerze" i przekazywało mi jej bardzo pozytywne recenzję (chociaż tę historię z Portosem to ja lepiej opowiadam :D), więc myślę, że "Wybór" też Was zainteresuje. Dlaczego Unia Europejska, chociaż jest potęgą, częściej bywa chłopcem do bicia? Jak podzieliliśmy się na obce sobie plemiona i czy potrafimy mimo tego wspólnie żyć? To tylko kilka pytań, które zadaje sobie mój tata i jego rozmówczyni. Jeśli szukacie nadziei na przyszłość w tym dziwnym świecie, to znajdziecie ją w tych zapiskach. 1. On: "Chcesz mandarynkę?". Ja: "Nieee, dziękuję". On: "A obraną?". Ja: " :D ". // 2. A kuku! Pobudka! // 3. Mój bezpieczny zwyklak. // 4. Przesyłka od Hermes, bardzo dziękuję! //Uwielbiam ten koc! Jest miękki, ciepły, lekki ale nie "wiotki", nie gryzie i do tego ma nieoczywisty kolor i wzór. Znajdziecie go w sklepie Mongolian (100% wełny owczej, wymiary: 150cm x 200cm). Ja chyba kupię jeszcze jeden dla teściowej więc ostrzegam, że zaraz może go nie być ;). 

Pan Nene też zasługuje na opiekę w czasie rekonwalescencji ;).

1. Dziękuję za pamięć Droga Redakcjo! // 2. To silne ramię jest dla mnie podporą (w sensie, że dla ajfona ;D). // 3. Tę sesję uwielbiam. // 4. Zamieć. // Czekały w szafie caly rok. Bridget byłaby dumna. Ten granatowy jest od marki Hackett (kupiony lata temu), bordowy to Pepa & Company, pierwszy z prawej – MLE, a środkowy jest w praniu i nie mam jak sprawdzić, ale upolowałam go na Zalando dawno temu. I jeszcze jeden prezent! Ktoś tu chyba wie, że kocham notesy :). Ten jest od NOTEKA, która właśnie wprowadziła do asortymentu markę Antoinette Poisson. To paryska pracownia zajmująca się konserwacją i reprodukcją francuskich papierów dominoté – ręcznie stemplowanych i ręcznie malowanych dekoracyjnych wydruków, które zaczęły być wytwarzane we Francji ponad trzysta lat temu. Stoi za nią trzech konserwatorów, którzy zdecydowali się nadać drugie życie temu szlachetnemu rzemiosłu. Jeśli chciałybyście sprawić sobie coś z tej marki to mam dla Was kod rabatowy na -15 procent na całą ofertę – ważny do końca roku. Wpiszcie ANTOINETTE w trakcie realizowania zakupów i gotowe.1. Motyw z bliska i pozłacane napisy. Są jeszcze inne wzory, koniecznie zobaczcie! // 2. Kasza gryczana i warzywa. Kolejne danie z życia wzięte. // 3. Gdy pod dwóch dniach przedświątecznych porządków masz taki bałagan jak nigdy wcześniej. // 4. Gotowa do wyjścia. // Przyznać się, kto szedł na łatwiznę i wycinał jak najdłuższe paski aby szybko zrobić długi łańcuch? Pamiętam, jak kleiliśmy je z bratem i przez ostatnie ogniwa można było przełożyć głowę ;). Jest i ona! :) Od lat starałam się nie kupować zbyt wiele ozdób, ale w tym roku ktoś zbił tyle bombek, że chyba mogę jednak zmodyfikować to postanowienie. Wiele z Was poznało na pewno „Czułą przewodniczkę”, czyli Natalię de Barbaro. Tak właśnie zatytułowała swoją głośną książkę, która stała się autentycznym, mądrym i ciepłym przewodnikiem tysięcy Polek. „Kobieca droga do siebie” – bo tak brzmi podtytuł tej książki – okazała się bestselerem i wciąż znakomicie się sprzedaje. Ale pewnie nie wszystkie wiecie, że jest ona naprawdę renesansową postacią. Natalię poznałam (byłyśmy wtedy "na ty" więc zuchwale pozwalam sobie pozostać przy tej formie), kiedy z niezwykłym talentem i wrażliwością pomagała mojemu tacie w kampanii prezydenckiej. Jest świetną psycholożką, socjolożką, trenerką, strategiem kampanii, nauczycielką akademicką i – co może najlepiej oddaje jej naturę – poetką.  Właśnie wyszedł kolejny tomik jej wierszy, niezwykłych, głęboko poruszających, a równocześnie kameralnych i dyskretnych. Nie dziwi więc, że już jej poetycki debiut został nagrodzony przez „Zeszyty Literackie”, i że tłumaczono ją na sześć języków. Tomik Krwawnik, mniszek, ułuda" to zbiór jej najlepszych wierszy oraz zupełnie nowych. Gdy jej Wydawnictwo poprosiło mnie o ich zrecenzowanie mało nie pisnęłam z radości – to niesamowite, jak ludzkie historie się przeplatają.A teraz tęsknie za tym miejscem jak nigdy wcześniej…Nie o takiej końcówce świąt marzyliśmy. Spędzimy tu na pewno jeszcze trochę czasu, ale w porównaniu do strachu, który przeżyłam, długi pobyt w szpitalu jest jak pstryczek w nos. Tym bardziej, że trafiłyśmy pod najlepszą możliwą opiekę. Personel Szpitala Polanki to dziś dla mnie prawdziwi bohaterowie. Jeśli nasz skarb wyjdzie stąd bez większego szwanku będzie to wyłącznie ich zasługa.Podobno poezja dobra na wszystko. Po kilku bardzo nerwowych dniach w szpitalu, upomniałam się o stosik książek, które pozwalają mi wypełnić długie godziny oczekiwań na wyniki córeczki. 

Spróbuję napisać Wam coś więcej, gdy tylko burza emocji nieco opadnie. Ten miesiąc kończy się zupełnie inaczej niż planowałam, ale bywa i tak. Mam świadomość, że mógł się skończyć o wiele, wiele gorzej i to bardzo podnosi mnie na duchu. Boję się to powiedzieć na głos, ale podobno najgorsze już za nami. Nie bardzo chciałam się tu użalać nad sobą (tym bardziej, że wszystko idzie ku dobremu) ale wiem, że moja nieobecność musiałaby być przez Was zauważona – udawanie przed Wami, że jest idealnie byłoby nieuczciwe, głupie i zupełnie nie w moim stylu. Jutro Sylwester więc wypadałoby złożyć życzenia – zdrowia dla Was i Waszych nabliższych. Doceniajcie każdy dzień i dbajcie o siebie nawzajem! Ja melduję się najszybciej jak to możliwe!

*  *  *