Last Month

   W pośpiechu próbuję włożyć klucz do furtki i oczywiście nie trafiam za pierwszym razem – jak zawsze, gdy na szyję spadają mi wielkie krople deszczu i chcę jak najprędzej wejść do domu. Udało nam się z Portosem uciec przed pierwszymi piorunami – obserwowaliśmy je już przez okno, licząc sekundy do grzmotów, jak wtedy gdy byłam małym dzieckiem. 

   Jest maj, a to oznacza długie dni i krótkie noce, ale dziś nad Sopotem zawisły tak gęste chmury, że poranną kawę piłam w półmroku. Cieszyłam się więc, że zamiast latać po mieście, mogłam pisać dla Was ten wpis, a błyski na niebie obserwować z kanapy. Idealne warunki do przywoływania retrospekcji! A miałam co wspominać, więc z przyjemnością zapraszam Was do obejrzenia kadrów mojej majowej codzienności. 

Pierwsze nocowanie kuzynki, a więc baza też musiała być taka jak nigdy wcześniej. 1. Nowe mydło do łazienki i coś do poczytania. // 2. Wystarczy kilka stron i emocji starczy do końca dnia. // 3. Domowa porcja lodów i ulubione smaki – słony karmel, mascarpone z malinami, tarta cytrynowa z kruszynką. // 4. Paski wciąż modne? Wedlug mnie – zawsze! Warto jednak co parę sezonów trochę się nimi pobawić. // Pani Zającowa z ręcznie wyhaftowaną buzią. Szykujemy się do snu i ścielimy wszystkie trzy łóżka. Do tego najmniejszego wkładam czterowarstwową, muślinową pościel od Sei Mia.A kuku! Mama próbuje niepostrzeżenie przemycić lody do łóżka, ale ktoś się rozbudził i przerwał moje łakomstwo. 1. Wzór o nazwie Lila. Z każdym praniem ta kołderka jest coraz przyjemniejsza. // 2. i 3. Chyba jednak będę musiała się podzielić… // 4. Wiszące gołąbeczki znajdziecie tutaj i tutajPiżama od Carry. Na długie burzowe wieczory, takie jak dziś.  W tym miesiącu do mojej biblioteki dołączyły dwie książki Magdaleny Łucyan, o której mogłyście przeczytać w tym wpisie1. Moja trzyletnia córka była zachwycona tym kolorem na moich paznokciach, ale ja chyba wolę neutralną wersję. // 2. Fasada Hotelu Europejskiego na Krakowskim Przedmieściu. // 3. Wódka na widelcu czyli wieczór w stolicy pełen wrażeń. // 4. Lustro Życzeń? Nie – to wnętrze restauracji Park Cafe w Konstancinie. // Gdy ulubiony flakon perfum zaczyna się kończyć i w związku z tym coraz rzadziej go używasz, bo chcesz go "oszczędzać".1. Hotel Bristol i takie osobiste elementy w biblioteczce. // 2. Spacer o zachodzie słońca. // 3. i 4. Ściany i widok z okna w Bristolu. Zawsze miło tu wracać. // Jak myślicie, który kolor tej sukienki sprzedaje się najlepiej? Ja zostawiłam sobie wersję ecru i pistację. Jemy obiad, a na ścianie takie cuda (Park Cafe).Z początku nie byłam przekonana do "eskalopków a'la Toklas", ale teraz wiem, że wrócę tutaj przede wszystkim dla tego dania! No i jeszcze dla leniwych na słodko. No i truskawek w zabajone. Zapas białej czekolady i pysznego pieczywa zrobiony! (sukienka również od Carry)1. Warszawa to dla mnie zawsze bardzo intensywny czas, który chcę wycisnąć jak cytrynę. Tym razem była to sesja dla MLE, pasmo spotkań, no i dzieci do podziałki z mężem. W Charlotte przy Placy Trzech Krzyży korzystałyśmy z ostatnich minut luzu, aby dobrze nastroić umysły na długi dzień. // 3. Ktoś tu zgłodniał i chce do mamy! Gdzieś w międzyczasie zgubiłyśmy bucika i nie możemy go odnaleźć. // 4. Kawowy raj. // Ups… zguba znaleziona. Wystarczy, że mama wstała. Szarlotka w wersji alternatywnej. Palce lizać!Ojeeej… Uber odmówił przyjazdu więc zostajemy do wieczora!Mój mały kącik florysty, który budzi mnie każdego dnia. 1. Showroom MLE Collection w nowej sopockiej lokalizacji! Byłyście już? // 2. Zestaw porannego fotografa. // 3. Dla tych co tak jak ja kochają "połówki" i nie tylko. Ja w końcu dorwałam 36,5 a baletki pochodzą od marki polskiej Sept. // 4. Miło poczytać. // Że też ja już wyszłam za mąż ;). Trzymam ją jednak na naszą rocznicę – jeszcze nie wiem czy będziemy ją hucznie obchodzić, ale pomarzyć można! 1. Raz, dwa, trzy… nie zdążyłam zrobić zdjęcia, a już połowy nie ma. // 2. Taka piekna ta koszula, ale jakość jednak bardzo "sieciówkowa". // 3. To krzesełko przywędrowało z Gdańska, jednakże wiele modeli zastąpiły już nowe. To wnętrze wyjątkowego miejsca – Showroom Iconic Design powrócił i możecie go teraz odwiedzić w Sopocie. // 4. Wycinanki. Matisse wiedział co będzie modne. // Kolekcja MLE Collection w otoczeniu perełek wzornictwa. Więcej informacji znajdziecie w tym wpisie. 1. Tokio czy Sopot? // 2. Nadchodzi wszechobecna biel, ale w zimniejsze dni niezawodny beżowy trencz również się przyda. // 3. Może chociaż tę drewnianą podstawkę bym przygarnęła? // Powoli, ale do przodu. Mam nadzieję, że choinkę będziemy ubierać już tutaj. // Remont trwa w najlepsze i z całą pewnością nie skończy się w planowanym terminie. Za to wymarzony ekspres dotarł zgodnie z planem ;). Chciałam poczekać aż będę miała gdzie go postawić, ale nie mogliśmy się powstrzymać i od razu go rozpakowaliśmy.Burza za oknem. 1. Mój model to Eletta od Delonghi. // 2. Na moim stories pojawiło się dziś "mini Q&A" ale było od Was tyle pytań, że chyba trzeba będzie to powtórzyć. // 3. Mój ulubiony kubek w ostatnim czasie. // 4. Miłe zaskoczenie, czyli pierwsze polskie wydanie Vogue Living.  // Jak jest moja "perfetto"? Dużo idealnie spienionego mleka i aksamitne espresso. Ja bym to nazwała "cafe cappulatte". Jeśli jednak nie mogłabym się zdecydować i musiałabym wybrać inną ulubioną kawę, to mam do wyboru jeszcze czterdzieści innych rodzajów kaw, które mogę przygotować w ekspresie Eletta Explore od DeLonghi . Posiada on również system spieniania mleka na zimno (idealna funkcja do kaw mrożonych).

Istnieje również możliwość przygotowania kawy na wynos. Wystarczy przygotować kawę do ulubionego kubka i można zabrać go ze sobą na miasto. Menu jest bardzo intuicyjne i proste w obsłudze, w polskim języku. A smak kawy jak z ulubionej kawiarni…1. Korzystamy z tego, że ekspres robi espresso w kilka sekund i robimy tiramisu. // 2. Raz, dwa, trzy – wszystkie ręce na pokład! Kawa dla całego zespołu przed pracowitym dniem. Od lewej mamy: cappuccino, latte machiato i ice flat white. // 3. "Mamo, kiedy Ty byłaś na wakacjach beze mnie?" // 4. Przepis na tiramisu znajdziecie tutaj, ale uprzedzam, że teraz robiłam bardziej "na oko" ;).// 33 piętro i nasze ulubione miejsce na specjalne okazje, czyli Treinta Y Tres. 1. A tych specjalnych okazji w maju było naprawdę sporo. // 2. Pewnie był dobry. Ja się nie załapałam ;). // 3. To był maj… // 4. U taty wygodniej. //Z tęsknoty za Wenecją. Jeśli nie znacie jeszcze wydawnictwa Próby to czas to nadgonić.1. I jak to zrobić żeby nie musieć nikogo częstować? // 2. Najzgrabniejsza modelka na świecie w sukience, która już jutro pojawi się w MLE. W tym roku na Waszą prośbę pojawia się w czerni. // 3. Tort na część Henia. Sto lat! // 4. "Mama i tata niedługo wrócą." // Wyrywanie zębów drewnianymi obcęgami, mierzenie ciśnienia przy pomocy papieru toaletowego i ciągłe podjadanie pasty do zębów – tak z grubsza wyglądały nasze przygotowania do pierwszej wizyty u dentysty. Gdyby nie posiłki w formie książeczki autorstwa dr Pauliny Kosiniak-Kamysz (i to nie jest zbieżność nazwisk ;)) ta pierwsza wizyta pewnie nie poszłaby tak gładko. "Zajączek u dentysty" pomaga dzieciom – a właściwie to rodzicom – oswoić się z różnymi stomatologicznymi tematami ;).  
Przygodę z lekarzem dentystą oraz gabinetem dziecko zaczyna już w domu, w którym czuje się najbezpieczniej na świecie. 
Autorką ilustracji była Gabriela Cichowska, której prace możecie już kojarzyć z książki "Urodziny misia".  Książeczka jest w tym momencie w przedsprzedaży. A tutaj znajdziecie bezpłatny poradnik o tym, jak dbać o higienę jamy ustnej swoich dzieci. 

Tak, tak, tak. Dobrze widzicie. To drewniana szczęka.

1. Biała sukienka, dwójka małych dzieci i restauracja. Idealne połączenie! Sukienkę znajdziecie tutaj. // 2. Zabawki dla większych chłopców. // 3. i 4. Miło tu wracać! // Znany widok z innej perspektywy.Wiem, że szampony w kostce wyglądają niepozornie, ale ja już czwarty raz wracam do tej kokosowej wersji od Herbs&Hydro. Włosy po użyciu tego szamponu pięknie sie układają i zdecydowanie mniej plączą. No i to podobno jedno z najbardziej ekologicznych rozwiązań. Z kodem herbshydro otrzymacie aż 20% rabatu na swoje zamówienie w Herbs&Hydro (kod działa do 7 czerwca). Kokosowy! Kokosowy! Zamówcie ten kokosowy! :)1. Nic się z nimi nie dało zrobić, a na fryzjera było za późno. // 2. Kiedyś to były metki! Uprzedzając Wasze pytania – koszula wisi w mojej szafie już dobrą dekadę. // 3. Gdy z mężem nie macie zbyt częstych okazji do wyjść więc "biforek" robicie między kuchnią a salonem. // 4. Kojarzycie ścieżkę dźwiękową z filmu "Szczęki"? W każdym razie grzywka odświeżona. // Zdjęcie pod tytułem "Chcę umyć okno, a ty jak zwykle przeszkadzasz". 
Pierwsza z dołu (kolor 818) i druga od góry (kolor 832) to moi faworyci! Dzień Mamy, czyli okazja w której czuję się bardzo spełnioną kobietą. A ja czekam jeszcze na "Apetyt na Paryż".Brak koloru to temat, który ostatnio często pojawia się w komentarzach na moich kanałach. Na przekór udowadniam, że mam przecież jeden kolorowy sweter w szafie! :)
Coś słodkiego, chrupiącego i niebywale smacznego… Tym razem to nie Charlotte w Warszawie ale nasza lokalna La Bagatela (mająca u nas ksywkę "La Bagieta") na dworcu w Sopocie. 
Prawie jak niebo nad Paryżem. No dobrze. Wcale nie "prawie". Moje miasto to najpiękniejsze miejsce na świecie. Zwłaszcza gdy po burzy przychodzi taki piękny zachód. Dobranoc!

*  *  *

 

 

Last Month

   Sto trzydzieści zdjęć – tyle fotografii uzbierało się w kwietniu do comiesięcznego podsumowania. Pamięć mojego telefonu wysyła ostrzeżenia, perfidnie zwalnia, udaje, że już się skończyła – na wszelkie możliwe sposoby błaga, abym się uspokoiła, a ja nic sobie z tego nie robię. Życie jest zbyt piękne, aby pozwolić mu przemijać niepostrzeżenie. A w kwietniu, gdy natura daje nam najładniejszy ze swych koncertów, jeszcze trudniej jest się powstrzymać. ​

   Majówka dobiega końca, wiosna w pełnym rozkwicie, a długie i jasne wieczory w końcu trochę spokojniejsze. Może nawet wrócę do którejś z rozpoczętych powieści? A jeśli Wy macie chwilę czasu to zapraszam na tę przydługawą retrospekcję i już biję brawo tym, którzy dotarli do końca. 

Słońce w końcu dało o sobie znać, więc przyszedł czas na podmiankę rzeczy zimowych na wiosenne.1. Paski? Na wiosnę? Zaskakujące! // 2. Bazie, bukszpan, gałązki brzózki… naturalne ozdoby są najpiękniejsze. // 3. Biegnę z zakupami i za pięć minut jestem w domu! // 4. Wskoczę w ten zestaw na wakacjach. Albo nawet jutro, gdy wieczorem padnę na kanapę z lodami w ręku. // Piękna Asia w moim obiektywie. To czarny dres Tampa, który jest jeszcze dostępny w pojedynczych rozmiarach w MLE Collection.I tak po prostu zaczynamy świąteczne przygotowania. Wielkanocne ozdoby wyjęte już na początku miesiąca. Na szczęście przetrwały i nie dały się tym małym lepkim łapkom. 1. Przygotowania do świąt idą wielką parą. Tutaj ciężko pracowałyśmy nad idealnym ciastem do tarty. // 2. Wybrałam ten! I kupiłam jeszcze jeden dla mamy. Święta nie mogłoby się obyć bez wieńca od Pracowni Florystycznej Narcyz. // 3. Gdy wielkanocny nastrój wejdzie za mocno. Stylizacja na świąteczne śniadanie urozmaicona dodatkiem wybranym przez moją córkę. // 4. Nasze "dzieła". Ktoś pomylił pędzel z młotkiem. //Pierwsze wspólne malowanie pisanek. W tym roku poszłyśmy na łatwiznę i postawiłyśmy na akwarele. Stolik dla tych mniejszych gości też przygotowany. 1. W dłoni czekoladowy królik więc jest dobrze. // 2. Ostatnie kawałki mazurka cudem uchowane przed gośćmi. // 3. "Kochanie! Chyba szykują się nam kolejne oprawione grafiki stojące przy ścianie!". // 4. Orłowo. Świat się zmienia, dzieci rosną, a to miejsce niezmiennie piękne. // Rośnie mi młoda następczyni Paula Klee, jak nic! Wszystkie dzieła trzylatki sprzedane za czekoladę ;). Zastanawiałyście się kiedyś, jak robi się zdjęcia packshotowe? Tutaj widzicie etap produkcji, a w tym wpisie możecie zobaczyć efekt końcowy. To nic trudnego, wyzwaniem jest tylko takie ułożenie ubrania, aby dobrze prezentowało się na wieszaku. 1. Przed pracą warto zadbać o opiekę nad dziećmi… albo dobrze wyćwiczyć biceps ;).  // 2. Schowane za szafą, czekały kilka miesięcy na oprawę i 3. // 4. Na Riwierę Francuską się teraz nie wybieram, ale jej klimat to piękna inspiracja dla naszej letniej garderoby. Biel z odrobiną czerni to uniwersalne rozwiązanie… od mniej więcej stu lat. //Herbata, miód, babka. Wracamy do rutyny po świętach i dojadamy resztki. W tym roku nic się nie zmarnowało. 1. Dzień dobry! Kawa do łóżka to mój synonim luksusu. // 2. Ten dywan miał być w pokoju dziecięcym, ale sami powiedzcie… idealnie tu pasuje! // 3. Nowe przygody "Kubusia Puchatka" w przekładzie Michała Rusinka. // 4. Ten artykuł miał być krótki, ale wyszło jak zawsze. //Uwaga! Bobas na planie! Gdy robię zdjęcia na własny użytek i na bloga to słodkie główki wkradające się w kadr zupełnie mi nie przeszkadzają. Zdarza się jednak, że realizuję też sesje produktowe dla różnych marek i wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa w "złap mnie jeśli potrafisz". 1. Sarenkę znalazłam w lesie. // 2. Portos w wykonaniu małej kubistki. // 3. Stary Przyjacielu, chodź – schowamy się przez chwilę przed tą dzieciarnią. // 4. Pierwsze interakcje. // 
Kwiecień to dla nas miesiąc urodzin. Tarta cytrynowa nie wygląda najlepiej, ale i tak wywołała u kogoś wzruszenie. Żółte serum rewitalizujące od marki Ukviat. Wygładza i rozświetla zmęczoną skórę twarzy. Wiem, że wiele z Was korzysta z moich pielęgnacyjnych porad, a to bardzo mnie cieszy, bo staram sie pokazywać tutaj wyłącznie te produkty, które zasługują na uwagę. Ukviat to marka, która korzystając z dobrodziejstw natury, stara się ją jednocześnie wspierać. Co najmniej 2% środków ze sprzedaży każdego z produktów trafia do jednej z trzech zaprzyjaźnionych fundacji lub na konkretnie wskazany cel. W ofercie znajdziecie zaledwie cztery produkty, ale od dawna już wiemy, że bardzo długie menu w restauracji wcale nie świadczy o niej za dobrze ;). W tym przypadku nie liczy się ilość, a jakość. Sprawdźcie same – poniżej podaję kod. Ja wybrałam żółtą wersję z ekstraktami z kopru morskiego i rokitnika (100% składników pochodzenia naturalnego). Jeśli macie ochotę wypróbować produkty polskiej marki Ukviat, to mam dla Was kod rabatowy MLE15 dający 15% zniżki w sklepie.1. Uczymy się kolorów. Dla niej to zabwa, a dla mnie najcudowniejszy relaks na świecie. // 2 i 3. 2022 i 2019. Ten czerwony miał być przechodni, ale jednak siostra nie chciała się podzielić. // 4. Sobotnie poranki to mój ukochany moment w tygodniu. W subtelny sposób budzi mnie wtedy książka rzucona prosto w moje czoło i wykrzykiwanie "czytamyyy mamusiuuu". No to czytamy!  //A jak wygląda Wasza zakładka do książek? 1. Gdy próbujesz przewietrzyć głowę, ale molo w Orłowie za bardzo bierze to sobie do serca. // 2. Trudne decyzje podczas zdjęć dla MLE Collection. // 3. Misio, który od kilku dni udaje Puchatka, a powienien już pójść na pluszakową emeryturę bo zaraz stuknie mu trzydziestka. // 4. Atrybuty niewyspanej influencerki. // Lubię senną Warszawę. Zwłaszcza z kawą w ręku.1. Espadryle, które już od 1927 roku pomagały kobietom tworzyć letnie zestawy. // 2. Wszyscy zapakowani! Jedziemy! Kto zgadnie dokąd? // 3. Zdążyliśmy na zachód słońca. // 4. Portos – podróżnik, który nie boi się niczego (łącznie z wskakiwaniem na hotelowo łóżko – a tfu! // Jeśli ominął Was ten wpis to zapraszam tutaj

Hummus. A jaka jest Wasza ulubiona potrawa z grilla? :D

Pierwsza kolacja na świeżym powietrzu w tym roku. Miejsce, jedzenie, towarzystwo – wszystko zagrało tak jak powinno. 
1. Kaczeńce. // 2. Krótki powrót do młodzieńczych pasji. // 3. Jak romantycznie… to które z nas podgrzewa kaszkę, a które tłumaczy, że nie zdmuchuje się świeczek w restauracjach? // 4. Czy to Downton Abbey i klucz do pokoju hrabiego Portosa? // Z kompanem, który potrafi docenić piękno zwykłych chwil. Na zdjęciach zazwyczaj osobno, ale w weekendy, gdy odkładamy aparaty i gonimy za dziećmi – wręcz przeciwnie. 1. "Ależ byłaś tu już wiele razy! Tyle, że w brzuchu!". // 2. Do niczego nie można się przyczepić. // 3. Cameron – piękny, ale dosyć niepokorny ;). // 4. Plażowe znaleziska. // 

Spuszczać ze smyczy czy jednak nie?

1. Wszystko w piachu. // 2. Za miesiąc planuję tu stać w samym kostiumie. // 3. Wolność. // 4. Dobrze, że rano nie traciłam czasu na ich układanie! //Gołe kostki? Początek wiosny? Długie spacery na łonie natury? Brzmi super, ale pewnie niektórym z Was, tak jak mi, gdzieś z tyłu głowy, przemyka myśl o kleszczach. Zainteresowanym polecam końcówkę tego wpisu.Stuletnia stajnia w tle.
Dzbanek z herbatą na rozgrzanie i możemy kolorować dalej.To co? Gotowi na jazdę konną?1. Szkoda, że nie słyszycie tego ptasiego koncertu! // 2. Rozmowy rodzeństwa na temat budowy kominka. W dyskusję tych architektów lepiej się nie wtrącać. // 3. Umysł mówi "tego się nie zapomina", a ciało mówi "jutro nie będziesz mogła chodzić". // 4. Gdyby parę miesięcy temu ktoś pokazał mi, że będzie właśnie tak, o ile łatwiej by mi było… // 

Gdy to tatusiowie wybierają pozycje z menu.

Do zobaczenia! Pałac Ciekocinko to miejsce, do ktorego chce się wracać o każdej porze roku. 

A to już nowe miejsce na mapie Trójmiasta – winiarnia Mielżyński. Restauracja znajduje się w budynku dawnej remizy Stoczni Gdańskiej. 

Od idealnie dobranego wina po dodatkową porcję "karpatki". Z całym Zespołem MLE. Czas na nowe wyzwania!1. Redakcja polskiego Vogue'a postanowiła oddać okładkę ukraińskiej artystce Yelenie Yemchuk. Wojna to temat, o którym nie chcemy i nie powinniśmy zapominać. // 2., 3. i 4. Kolejny wieczór u Mielżynskiego. Do ludzi z Trójmiasta! Fundacja Gdańska cały czas działa i nadal potrzebuje wsparcia. To świetnie zorganizowana grupa ludzi o wielkich sercach – postarali się, aby udzielanie wszelakiej pomocy było dla nas jak najprostsze. Zajrzyjcie na tę stronę i sprawdźcie co możecie zrobić. 1. Gdy praca się przeciąga i na kawę jest już za późno… // 2. Kwiecień bez zdjęcia kwitnących drzew? Nie może być! // 3. Jeszcze trochę i będzie gotowe… Tarta cytrynowa to jeden z najstarszych blogowych przepisów. // 4. Nasz showroom MLE Collection znajduje się już w zupełnie nowym miejscu… //Zamiast iść na emeryturę przebiegł maraton. Sto lat Tatulku! 

Szuflada wypełniona rarytasami. Herbaty to oczywiście Newbytea, bo gdy raz się ich spróbuje to już żadne inne nie smakują. 

Każdy z innej parafii. Bardziej mniej to irytuje niż cieszy ;).

… wracając do tematu kleszczy. Przy wózku dziecięcym i na obroży Portosa wiszą małe urządzenia. TickLess działa na zasadzie emisji impulsów ultradźwiękowych, które są całkowicie nieszkodliwe dla ludzi oraz zwierząt domowych, ale blokują tak zwany narząd Hallera u kleszczy (gdy jest on zablokowany, nie są w stanie skutecznie polować).  Badania potwierdzające skuteczność ultradźwiękowej metody ochrony przed kleszczami znajdziecie tutaj i tutaj. No i po uruchumieniu działają aż przez 12 miesięcy. Przypominam też kod rabatowy ze stories, bo wiem, że sporo z Wwas nie zdążyło z zakupami – na hasło SPRING22 otrzymacie kod dający 20% zniżki (ważny do 10 maja).

Portos odnajduje w sobie instynkt tacierzyński. 

Wygodne, solidne, trzymające piętę, oddychające – szukanie dobrych butów dla dzieci to prawdziwe wyzwanie. Jeśli do tego chcemy, aby były ładne, to zadanie może się wydawać niemożliwe do wykonania. Domyślam się więc, że w komentarzach pojawiłoby się (tak jak zawsze zresztą, gdy na zdjęciach pojawiają się dziecięce buciki) sporo pytań o to, skąd są te granatowe półsandały. Marka Bobux współpracuje z uznanymi specjalistami w zakresie obuwia, pediatrami i fizjoterapeutami oraz zapewnia zdrowy rozwój stopy na każdym etapie – od dzieci nie umiejących jeszcze chodzić, po wprawnych odkrywców. Na hasło MAJ2022 otrzymacie 10% zniżki w sklepie Bobux (kod jest ważny do 7 maja). 

1. O przyjaźni między kotem a psem. "Martynka i przyjaciele" to książka mojego dzieciństwa. Teraz znów mogę ją godzinami czytać i oglądać. // 2. Naprawdę już obiecuję, że będę podlewać! // 3. O cześć kiciusiu! Poznałeś już Portosa? // 4. To cudo jest naprawdę moje? // 

Kiteczka.Takich szukałam :). Dziękuję Bobux1. Powoli żegnamy kwiaty Magnoli. // 2. Portos, błagam, bądź dla nich łaskawy. // 3. i 4. Robimy porządki w starych fotografiach… żeby z czystym sumieniem móc wywołać kolejne trzy kilogramy!

Pierścionek z topazem od 696 jewelery. Nie wiem czy zdjęcie oddaje jego piękno, ale na żywo wygląda jak zaczarowany. Można wybrać kolor kamienia. Zresztą sprawdźcie same na stronie! Na hasło MLE otrzymacie do zamówień pierścionki na gumce z perłą. Akcja trwa do 8 maja. Co ważne – słowo MLE musicie wpisać w rubryce "uwagi", aby właścicielki marki wiedziały, że trafiłyście do nich właśnie z tego bloga. "Jaśminowa królewna" to zielona herbata z pierwszych wiosennych zbiorów. W pierwszej kolejności liście herbaty wraz z tipsami, czyli zalążkami jeszcze nierozwiniętych listków, są ręcznie zwijane w równej wielkości kulki. Następnie przykrywa się herbaciane perełki grubą warstwą jaśminowego kwiecia i pozostawia na noc. Rano zbiera się kwiaty i kładzie nową wartstwę. Proces ten wielokrotnie się powtarza, aż do momentu, gdy herbaciany susz całkowicie wchłonie jaśminowy aromat. Smak niepodrabialny.

Przeglądam stare fotografie i przywołuję dawne wspomnienia. W tym miesiącu dodaję do nich kilka nowych, pięknych, niecodziennych i tych zupełnie zwyczajnych. I czekam na więcej!

*  *  *

 

Jak chciałabym się zestarzeć? Czyli dyskusja nad prawdziwym i osiągalnym celem pielęgnacji.

   Starzejąca się kobieta (czyli między innymi ja) ma prawo czuć się jak w pułapce. Stoi przed nią kilka wyborów – przyjrzyjmy się im przez chwilę. Pierwsze podejście – porzucić wszelkie starania zachowania pięknego wyglądu utożsamianego w naszej kulturze z młodością, zdając sobie jednocześnie sprawę, że oznacza to permanentne przeciwstawianie się społecznej presji. Nie każda z nas jest na taki krok gotowa. Nie każda chce być w tej kwestii rewolucjonistką. Taka postawa wymaga siły charakteru i wielkiego dystansu do swojego wyglądu.  Drugie podejście – zrobić wszystko aby wyglądać „młodo”, co niekoniecznie oznacza „tak, jak wtedy gdy byłam młoda”. Taktyka, które niesie za sobą duże ryzyko i wątpliwe efekty. Drastyczne sposoby powstrzymania oznak starzenia mają coraz mniej wielbicielek. Mogłoby się wydawać, że taka postawa w naszym patriarchalnym świecie powinna spotkać się z uznaniem, ale nic bardziej mylnego. Kobieta, która desperacko próbuje zachować młodość również zderza się z surową oceną otoczenia, bo przecież „nie powinno być widać, że aż tak bardzo się stara”.  Trzecie podejście – z wielką pieczołowitością poszukiwać najnowocześniejszych zabiegów odmładzających (często bolesnych i wymagających systematyczności), stosować całe gamy najróżniejszych kosmetyków, przeznaczyć na to znaczne środki i mnóstwo czasu. Mimo tych wszystkich wysiłków kobieta i tak musi mieć w świadomości, że niektórych procesów się nie powstrzyma, a twarz będzie się zmieniać.

    Jak łatwo zauważyć, każda z taktyk ma swoje wady i prowadzi do jednego wniosku – walka kobiety z czasem jest nierówna. Skazana na kompromis i surową ocenę innych. W tej kwestii nie opłaca się być nieszablonową eksperymentatorką ani zagorzałą tradycjonalistką. Media stawiają przed nami niemożliwe do osiągnięcia cele, a my – próbując je osiągnąć – narażamy się na śmieszność, a niekiedy nawet utratę zdrowia. I chociaż rebelia tli się w naszych szeregach od jakiegoś czasu, a ja dopinguję tym, które przecierają nam szlaki w walce o naturalność, to nie ośmieliłabym się stwierdzić, że mój wygląd nie ma dla mnie znaczenia.

   Może zacznijmy od ustalenia realnych celów pielęgnacji? Gdy rysuję w głowie mój portret z przyszłości widzę zmarszczki wokół oczu i bruzdy nosowo-wargowe – dowód na to, że miałam w życiu wiele powodów do śmiechu. Chciałabym za to uniknąć opadającego owalu twarzy, mocnych przebarwień oraz utrzymać dobre nawilżenie, aby skóra nie wyglądała jak papier. Pod żadnym pozorem nie chcę zmieniać ruchomości mimiki – wolę wyglądać starzej, ale naturalnie.  Wiem, że skuteczna ochrona i pielęgnacja w moim wieku to ładniejsza, zdrowsza i młodsza skóra jutro. Dziś przedstawiam Wam kilka nieoczywistych kosmetyków, co do których mam duże oczekiwania – wierzę, że skoro używam ich regularnie to za pięć, dziesięć, piętnaście, czterdzieści lat będę patrzyła w lustro z satysfakcją. W dalszym ciągu rozpoznając w nim samą siebie. 

1.  Naiwnością byłoby sądzić, że krem zapewni nam wieczną młodość. Pytanie, jak wiele możemy stracić jeśli z niego zrezygnujemy? Dzisiejsza doniesienie naukowe uznają, że za starzenie się skóry odpowiada nadmiar wolnych rodników, promieniowanie podczerwone, promieniowanie UV, zmiany hormonalne i uwarunkowania genetyczne. Z tych pięciu czynników trzy możemy zneutralizować odpowiednimi kosmetykami. To chyba gra warta świeczki, prawda? W przypadku tradycyjnego kremu na dzień polecam ten (z kodem MARINI20 dostaniecie zniżkę), ten i ten – to produkty profesjonalne, które zużyłam do samego końca. Ich działanie jest naprawdę intensywne. Od kwietnia, gdy promienie słoneczne są mocniejsze, stawiam coraz większy nacisk na ochronę. Im jestem starsza, tym skrupulatniej używam filtrów. Jeśli mój krem na dzień go nie posiada, to bezwzględnie nakładam produkt, który to nadrobi. Do wyboru mam kilka opcji i dopasowuję je w zależności od planu dnia:

 – jeśli chcę nałożyć delikatny makijaż i wiem, że tego dnia nie będę zażywać kąpieli słonecznych to wybieram ten produkt, który zastępuję mi także podkład. Ochrona jest niska (15SPF), więc teraz częściej będę pewnie używać…

 – … tej opcji. Lekka emulsja w formie kropel sprawdza się na ostre słońce i może być stosowana także wtedy gdy chcemy nałożyć mocniejszy makijaż. ALGODROPS od Sensum Mare to połączenie pielęgnacyjnych właściwości serum do twarzy z kompleksową ochroną przed promieniami słonecznymi, zanieczyszczeniem oraz niebieskim i podczerwonym światłem. Wyjątkowa formuła emulsji nie obciąża skóry, nie zostawia białego filmu, dzięki temu ochrona przeciwsłoneczna staje się przyjemna i komfortowa.  

Algodroops przeciw fotostarzeniu od Sensum Mare ma bardzo lekką formułę. Jest to produkt wielofunkcyjny – zapewnia wysoką ochronę SPF 50 i równocześnie nawilża skórę (pięć rodzajów alg morskich, woda z lodowca norweskiego, kwas hialuronowy, wyciąg z rdestu). Nie pozostawia białych smug, szybko się wchłania, idealnie nadaje się pod makijaż, nadaje skórze pięknego blasku. Jeśli macie ochotę wypróbować ten i inne produkty od Sensum Mare to mam dla Was kod rabatowy MLE dający zniżkę 20% na cały asortyment w sklepie.

Jan Marini to jedna z wielu marek profesjonalnych, które znajdziecie na stronie Topestetic, którą pewnie kojarzycie z moich poprzednich poleceń. Możecie tam też skorzystać z bezpłatnych porad kosmetologów (przez czat, mailowo lub telefonicznie), którzy chętnie pomogą dopasować pielęgnację indywidualnie do potrzeb skóry. Do każdego zamówienia dodawane są spersonalizowane próbki i prezenty, a dostawa jest zawsze darmowa. Kod MARINI20 da Wam 20% rabatu na kosmetyki Jan Marini (ważny przez tydzień do 04.05.2022r. do końca dnia, promocje nie łączą się).

– Jeśli szukacie czegoś co sprawdzi się na co dzień i w naprawdę ekstremalnych warunkachm to polecam ten produkt (na niego również obowiązuje zniżka 20% z kodem MARINI20). Koloryzujący krem z filtrami mineralnymi od Jan Marini jest wodoodporny (do 80 minut, ale zwykle moje kąpiele w morzu trwają znacznie krócej ;)) i dodatkowo wyrównuje koloryt skóry. To idealny kosmetyk na wakacje, gdy chcemy aby nasza skóra odpoczęła od makijażu, a jednocześnie wyglądała ładnie i zdrowo. Swoje działanie opiera na na filtrach fizycznych o wysokim stopniu ochrony UVA i UVB na poziomie SPF 45. Dzięki wysokiej mikronizacji tlenku cynku nie pozostawia białej poświaty oraz posiada uniwersalny barwnik dostosowujący się do wszystkich typów karnacji. Dodatkowo niweluje nadmierne błyszczenie skóry i jest w tubce, więc można go wrzucić do wiklinowego kosza idąc na plażę czy długie zwiedzanie. Ma działanie antyoksydacyjne i chroni przed przedwczesnym starzeniem się skóry.

2. Chciałoby się zjeść ciastko i mieć ciastko i na szczęście w przypadku opalenizny jest to możliwe. Wiem, że ochrona przed słońcem to najlepsze, co mogę dać mojej skórze i nie będę z tym dyskutować. Łatwiej jednak wytrwać w tym postanowieniu, gdy kolor mojej cery jest taki, jak lubię – lekko opalony. Samoopalacze i zabiegi laserowe to chyba najczęstsze tematy moich kuluarowo-pielęgnacyjnych rozmów z koleżankami. To trochę jak z Pudelkiem. Niby nikt nie czyta, ale wszyscy wiedzą co się dzieje u Kasi Cichopek. Samoopalaczy niby żadna nie używa, ale nazwy wszystkich marek dostępnych w Rossmanie mamy w małym paluszku. Mój ulubiony od kilku sezonów trzeba zamówić przez internet, ale naprawdę warto. Pisałam o nim już tutaj i cieszę się, że nadal jest dostępny. Spray od Marc Inbane daje mocny i jednocześnie naturalny efekt (składnik Arlasolve zapewnia opaleniznę dostosowaną do naturalnego tonu skóry) i, co wyjątkowe dla samoopalaczy w formie aerozolu, posiada również właściwości pielęgnacyjne. 

Spray do opalania od Marc Ibane. Efekt utrzymuje się do 9 dni. Bez alkoholu, silikonów i parabenów. Nie pozostawia plam i smug. Jest idealny, by zabrać go ze sobą na wakacje – pojemność pozwala na schowanie do bagażu podręcznego. Może być używany przez kobiety w ciąży. Jeśli zamówicie go tutaj otrzymacie gratis małą maskę do włosów Choice z Medavita.

   Kolor skóry mojej twarzy z natury jest jaśniejszy niż reszta ciała, więc wymaga ode mnie trochę więcej uwagi. Jeśli jeszcze nie próbowałyście tego patentu to naprawdę polecam zakup samoopalacza w kropelkach przeznaczonego stricte do twarzy i szyi. Można go zmieszać z ulubionym kremem na noc lub na dzień i stopniowo dbać o odpowiedni koloryt skóry. To też sposób na to, aby mieć większą kontrolą nad intensywnością sztucznej opalenizny. Trzy kropelki na porcję kremu dadzą bardzo naturalny efekt i mogą stać się elementem codziennej rutyny. Wystarczy dodać ich trochę więcej, na przykład na wakacjach, aby efekt był bardziej wyrazisty.  

Marka Veoli Botanica ma kilka produktów w swojej ofercie, których mogłabym używać na okrągło. Olejek z płatkami róż, kuracja pod oczy, a ostatnio też wielorazowe płatki do demakijażu. Teraz do sprzedaży weszła też gama produktów samoopalających – kropelki do twarzy już przetestowane i zostają ze mną na dłużej. ​Jeśli macie ochotę przetestować ten lub dwa pozostałe  produkty z linii brązującej to z kodem MLE otrzymacie 20% zniżki (spieszcie się, bo kod jest ważny do 29 kwietnia). 

3. Courtney Cox, uwielbiana przez miliony odtwórczyni roli Moniki w „Przyjaciołach” przyznała w rozmowie z „The Sunday Times”, że dziś nie zdecydowałaby się na zabiegi, które stosowała w przeszłości. „Patrzyłam na siebie i myślałam: Zmieniam się. Wyglądam starzej. Lata upływały mi na gonitwie za wieczną młodością. Nie zdawałam sobie sprawy, że wyglądam dziwnie po ostrzykiwaniu i innych zabiegach, których dziś bym już nie zrobiła.” No cóż, dziś łatwo nam spojrzeć na tę sytuację z dystansu i znać to za oczywistość, bo w mediach codziennie widzimy, że zbyt intensywne korzystanie z osiągnięć medycyny estetycznej mówiąc wprost deformuje twarz.

   Chciałabym znaleźć w tym wszystkim złoty środek. Nie chcę bagatelizować naukowych danych i zostać na etapie Kleopatry kąpiącej się w mleku. Nie umniejszając intuicji starożytnej królowej  podejrzewam jednak, że 2 000 lat po jej śmierci dysponujemy nieco szerszą wiedzą na temat potrzeb naszej skóry i szkoda z niej nie korzystać. Jednocześnie mam poczucie, że coraz szersze możliwości ingerowania w nasz wygląd nie do końca przybliżają nas do tego, aby czuć się ze swoim ciałem dobrze.  Testując najnowocześniejsze metody nie wiemy, jakie będzie to miało konsekwencje w przyszłości. Botoks był uznawany za wynalazek wszech czasów – przecież tak pięknie wygładza zmarszczki, jego aplikowanie trwa chwilę, a to że twarz inaczej się rusza to przecież drobiazg. Kwas hialuronowy to substancja występująca naturalnie w skórze więc można jej wstrzykiwać ile wlezie, gdzie tylko się podoba, bo przecież, jeśli coś nie wyjdzie, to i tak się wchłonie. Oczywiście ironizuję – niestety wiele z nas uwierzyło w takie bezrefleksyjne propagowanie „nowoczesnych zabiegów”.

   Epokę wypełniaczy mamy już chyba powoli za sobą, ale na rynek wchodzą kolejne cuda techniki obiecujące porywające efekty. Nikt nawet nie zająknie się w kwestii skutków ubocznych. Mamy lasery, ultradźwięki, fale radiowe – nie wiem czy jeśli zacznę z nich teraz regularnie korzystać, to za piętnaście lat nie będę gadać jak Courtney ;). Skoro chcę mieć kontrolę nad tym, jak będę wyglądać w przyszłości, powinnam nie tylko dbać o skórę, ale także uważać, aby za bardzo jej nie zmienić. Moich obaw nie budzi póki co popularny teraz facemodeling (w dużym skrócie jest to masaż twarzy, który ma mieć działania odmładzające) i te zabiegi, które są stosowane w kosmetologii od co najmniej dziesięciu lat – optymistycznie zakładam, że w ich przypadku poznaliśmy już wszystkie negatywne konsekwencje. 

   Nie polecam tu nigdy suplementów (wiem, że ich działanie nie musi być poparte żadnymi badaniami, a moje subiektywne oceny to za mało, aby wciskać coś szerszej publice), diet i magicznych urządzeń. Naiwnie wierzę w proste zasady: że odpowiednie nawadnianie przedłuża urodę nie tylko moim kwiatom w doniczkach, unikanie przetworzonego jedzenia ma wpływ na znacznie więcej niż kondycję cery, a szczery uśmiech zdobi bardziej niż najlepszy makijaż. Tak mi podpowiada serce. A rozum skrupulatnie uzupełnia zawartość kosmetyczki. 

koszula – Zara (nie polecam, bo chociaż pięknie wygląda, to jakość mi nie odpowiada) // spodnie – &Otherstories

 

Last Month

   Sprawy wagi lekkiej i ciężkiej. Dnia codziennego i te całkiem zaskakujące. Odległe, dotyczące nieznanych mi osób i bliskie – ze mną w roli głównej. Ostatnie tygodnie dla wielu z nas były trudniejsze, bardziej wymagające. Tęsknimy za przejmowaniem się błahymi problemami, a jednocześnie przepełnia nas wdzięczność, że mimo ogólnonarodowej nerwowości chodzimy spać bez strachu. I na tym ostatnim dziś się koncentruję, gdy chcę poczuć się lepiej. Na wdzięczności – za każdą drobną rzecz, za każdą normalność i za każdy dzień.

    W dzisiejszej fotograficznej retrospekcji zobaczycie powolne wychodzenie z paraliżu, oczekiwanie na wiosnę i trochę moich zawodowych sprawunków, bo do nadrobienia miałam (i mam nadal!) naprawdę sporo. 

Pewnego mglistego dnia w Sopocie. To ogród przed słynnym Sofitel Grand Hotel. Gdybym nie była mieszkanką Trójmiasta, chętnie zamieszkałabym tu na weekend!1.Który to już dzień wojny? // 2. Magiczne miejsca warto odwiedzać o każdej porze roku.  // 3. Marcowe spacery po plaży. // 4. Paleta kolorów moich okolic. Na sweter też się nada! // Gdy bardzo chcesz dostać angaż w filmie o kobiecej wersji agenta na miarę Roberta Redforda (i upchnąć tam jeszcze swojego psa). 
Gdybyście nie mieli pomysłu na Wielkanoc i chcielibyście spędzić ją w Trójmieście to zapraszam tutaj1. Miałam w tym miesiącu odwiedzić Francję wraz z innymi przyjaciółmi marki CHANEL, ale postanowiłam jeszcze trochę wstrzymać się z pierwszym wyjazdem bez dzieci. Śledziłam więc relacje Agaty Tanter – mojej koleżanki – która doglądała procesu produkcji nowej serii tej marki. // 2. Król nadchodzącej kolekcji Chanel Haute Couture – nieśmiertelny tweed. Tym razem jako element zdobiący zaproszenie na pokaz. // 3. On: "I jak Kochanie? Dzieci dały Ci dziś popracować?" // 4. A showroom powoli przenosi się do… Sopotu! // Poszukiwania idealnego miejsca na kalendarz, który nie jest do końca zwykłym kalendarzem…A tu już po rozpakowaniu… Prawda, że reprodukcja obrazu Agnieszki Rowińskiej świetnie pasuje do trzeciego miesiąca tego roku? Kalendarz urodzinowy MNIMI ma w zamyśle służyć Tobie latami. Nie jest datowany a zatem możesz zacząć zapisywać go w dowolnym momencie roku i swojego życia. Kalendarz urodzinowy MNIMI nie odlicza nam lat, jedynie gromadzi wzruszenia i nowe radości. Daty raz wpisane pozostaną ze mną na kolejne lata. Kalendarz składa się z czternastu kart: dwunastu kart miesięcy i dwóch kart okładki. Wydrukowany został na eleganckim, matowym papierze. Dla tych, którzy nie lubią masówki. Na hasło MLE15 otrzymacie 15% rabatu na ten alendarz. Rabat będzie działał od 30.03.2022 do 5.04.2022 czyli przez tydzień.

1. Beżowy melanż to nie taka prosta sprawa. Aby swetry były gotowe na październik już teraz trzeba zamówić konkretną ich liczbę. // 2. "Mamo, zrobiłam tak, że jest lepiej." // 3. To po pandemii ma się jeszcze koleżanki?! ;) // 4. A może jednak szary? //Ten Dzień Kobiet był inny niż wszystkie. Zamiast czekać na kwiaty od mężczyzn kupiłyśmy innym kobietom to, czego potrzebują – podpaski, tampony i pieluchy, a potem zaniosłyśmy do Gdańskiego Centrum Pomocy Ukrainie. 1.Tego dnia bardziej harder niż easier. // 2 i 3. Gotowe do zasadzenia w moim ogrodzie. W gdyńskim Narcyzie kupicie wszystko, czego potrzeba do ogrodu. // 4. Pomoc musi być stała i wieloetapowa. Najlepiej zaimplementować ją w naszej codzienności. Pomagać przy okazji i prawie bezwiednie. Kupując ulubiony magazyn, wybierając biżuterię dla żony, wracając z zakupów spożywczych. Dziś możemy się dzielić wcale nie płacąc więcej. W marcu można to było zrobić na przykład kupując elektroniczne wydanie polskiej edycji Vogue. // Gdy łapiesz się za głowę w poniedziałkowy poranek. (Portos, a co Ty właściwie robisz na kanapie?)
1. Dwa najlepsze prezenty pod słońcem. // 2. Niby to tylko makaron z pesto, a jednak tajemnicze składniki robią swoje. // 3. To już ostatni dzień aby złożyć zamówienie w przedsprzedaży na te elastyczne spodnie ze strzemieniem. Jako właścicielka marki mam tę możliwość wznawiania ukochanych produktów, gdy sama ich potrzebuję i czynię to właśnie teraz ;). // 4. Architektura w pigułce i ostatnie przeglądanie książek z showroomu w starym miejscu. // 

Nie wiem czy bez „super-hiper” kosmetyków moja skóra faktycznie wyglądałaby gorzej na zdjęciach, ale wolę się o tym nie przekonywać ;). Jednym z tych, które regularnie używam jest serum naprawcze od polskiej marki Oio Lab. Zawiera on unikalny ferment – pozyskiwany biotechnologicznie, w sposób przyjazny dla środowiska, z wykorzystaniem odpornych na promieniowanie mikroorganizmów ( wyizolowane z wodospadu w Pirenejach Wschodnich zgodnie z praktykami przyjaznymi dla środowiska, nie wymagających dużej ilości naturalnego surowca). Przy okazji mam dla Was kod rabatowy dający 15% rabatu na zakupy w www.oiolab.co . Wystarczy, że użyjecie kodu MLE15 do 3 kwietnia.

1. Abstrakcyjne opakowanie przykuwa uwagę. // 2. Ostatnie sztuki. // 3. Ten dzień, w którym Twoja kawa potrzebuje kawy. // 4. To niby słodki ciężar, ale prawe biodro zaczyna już myśleć co innego :D. //

Do wszystkich mam – niby banalne, a takie genialne. Kolorowanki w rolce to jeden z moich ulubionych sposobów na „cichy kwadrans” jeśli wiecie co mam na myśli ;). Znalazłam je na stronie Coloresca (polecam stamtąd także kredki i inne przemyślane produkty dla dzieci). Na hasło MLE15 otrzymacie 15% rabatu do sklepu!

Metry kolorowanki, które starczą na baaardzo długo. Że też wcześniej tego nie znałam!1. I pomyśleć, że nie tak dawno temu dokładnie tę samą książeczkę czytałam mała Kasia. // 2. Niby normalny poranek, a jednak ma w sobie wszystko czego potrzebuję. // 3. Wróciła! Zobaczcie tutaj, czy jest jeszcze Wasz rozmiar. // 4. A któż to tak wcina naleśniki? Niby tylko pierwszy powinien mieć dziwny kształt, ale ja jestem taka zdolna, że u mnie każdy naleśnik jest zupełnie inny. Za to w smaku podobno lepszy niż u mamy (ale tak właściwie to czyjej?!). // Smakowały lepiej niż się spodziewałam.1. Jeśli przeoczyłyście ten artykuł to koniecznie nadróbcie! // 2. Miałam okazję informować Was o tym profilu na Instagramie, tutaj również dodam coś od siebie. Poproszono mnie, abym pokazała miejsce, gdzie kobiety i dzieci z Ukrainy znajdują najważniejszą, doraźną pomoc. Fundacja Gdańska w ramach akcji @gdanskpomaga przeszła samą siebie i w parę dni zorganizowała miejsce, gdzie ludzie uciekający przed wojną znajdą tłumacza, podstawową opiekę medyczną, ciepły posiłek, wsparcie w znalezieniu noclegu, ale też opiekę psychologiczną.
W tym miejscu wiedzą jak pomagać systemowo i długofalowo. Wolontariusze dają z siebie sto procent. Nie wszystko jednak publikuję, bo chciałabym uszanować prywatność ludzi, którzy tu dotarli. Są zmęczeni, głodni, wystraszeni. Ale dostają tu bezcenne wsparcie. Wesprzeć finansowo fundację możecie jednorazowo albo cyklicznie. Jeśli zdecydujecie się na tę drugą opcję, możecie również same zdecydować na co przeznaczone są środki, a jest to między innymi: posiłek, konsultacje psychologiczne czy bon na kurs językowy. Każda złotówka jest tu dobrze spożytkowana. 

Jeśli szukacie idealnego połączenia jedwbistego smaku z intensywnością, bez śladu goryczy, to polecam kawę mieloną BOU Cafe. To mieszanka pochodząca w 100% z ekologicznej arabiki, z aromatami karmelu i owoców oraz subtelną kwasowością.

1. Gdy tata zrobi mamie kawę to od razu wszyscy jacyś tacy weselsi. // 2. Idealnie zmielona, intensywna, z nutami karmelu i owoców. Może być coś lepszego o poranku? // 3. Niezbędnik zoombie. A tak na poważnie kawa jest u nas codziennym rytuałem, dlatego stawiam na najlepsze i sprawdzone gatunki. Natomiast proces przygotowywania kawy, to już konik mojego męża. // 4.Że niby po covidzie odpoczniemy i wrócimy do podróży?  Do zobaczenia o szóstej rano Moja Droga!
1. Czas na lunch. // 2. Chociaż myli nas czasem nawet mój mąż to nasze osobowości są jak ogień i woda. Ktoś pewnie powiedziałb, że bardzo się różnimy, ale naszym zdaniem my się po prostu uzupełniamy :). // 3. Zabieram do domu. // 4. Nowo poznane miejsce na kulinarnej mapie Warszawy – restauracja Joel. // 
Ja otwieram torbe, a ty sprawdzaj czy nikt nie idzie. Śniadaniowe pyszności od Bistro Charlotte, które zadbało, aby cała moja załoga miała siłę do działania podczas pracy nad kampanią MLE. 

1. Pyszności z Osaka Sushi. // 2. Hummus, a może sałatka? Stanęło na pieczonym kalafiorze. // 3. W tym pięknym studiu powstawały zdjęcia, które na stronie MLE Collection będziecie mogły zobaczyć już w piątek… // 4. Kolejna karta z kalendarza MNIMI. Autorką obrazów w nim wykorzystanych jest Agnieszka Rowińska – absolwentka warszawskiego ASP. Swoje prace prezentowała w kraju i za granicą, a malowane przez nią obrazy balansują na granicy figuracji i abstrakcji. //Czy to marzec czy już maj?Wracajmy!Może nie brzmi to jeszcze jak IV sonety Beethovena, ale kto wie co będzie kiedyś. ;)1. Cała rodzina na zdjęciu. // 2. Lista zakupów w warzywniaku zrobiona. // 3. Pakowanie się w podróż służbową, która zamieni się później w wyjazd z mężem i dziećmi. Ma ktoś pożyczyć kontener? // 4. Pierwsze przebiśniegi. Dziś rano mieliśmy niezbity dowód na to, że ich nazwa nie wzięła się z przypadku. // Dawna droga z liceum do domu.

To i nic więcej. Dobranoc!

*  *  *

 

 

 

Last Month

   Przez ostatnie lata każdy nowy miesiąc rozpoczynałam od pisania Last Month i planowania dalszych publikacji. W ostatnim czasie – z osobistych przyczyn –  moje życie zawodowe wywróciło się do góry nogami i z trudem przychodziło mi wypracowanie rutyny w szpitalnych salach. Chociaż nie ukrywałam przed Wami, że świat to nie tylko jednorożce, kawusie z pianką i przepisy na makaron, starałam się, aby blog dalej spełniał swoją rolę. Dosyć szybko zauważyłam zresztą, że praca przynosi ulgę przede wszystkim samej mnie. Nie wdając się w szczegóły – marzec miał być miesiącem, w którym wrócimy już do normalności, zapomnimy o szpitalach i wielodniowych rozłąkach, a do naszej rodziny powróci spokój. Tę ulgę przyćmił gwałtownie wybuch wojny w Ukrainie ze wszystkimi jej następstwami. 

   To już ósmy dzień dramatu milionów ludzi. Do informacji i zdjęć, które do nas docierają, nie sposób przywyknąć. Nie potrafię też odseparować tego tematu od żadnej z dziedzin mojego życia. I z dzisiejszym wpisem nie będzie inaczej. 

Jesteście nie do złamania.

   Można sobie na różne sposoby radzić z poczuciem przytłoczenia. Można też uznać, że z tymi emocjami nie trzeba walczyć, bo obserwowanie dzisiejszych wydarzeń właśnie taką reakcję powinno w nas wywołać. To, co na pewno może stłamsić poczucie bezradności to pomoc innym. Pomoc przemyślana, realna, odpowiedzialna. Powszechny i całkowicie bezinteresowny zryw, który zainicjowali Polacy pozwala nam dalej wierzyć, że ludzi dobrej woli jest więcej. W pierwszym odruchu wszyscy rzuciliśmy się do najróżniejszych działań na rzecz naszych przyjaciół z Ukrainy. Dziś wiele osób pracuje nad tym, aby to skoordynować i jak najlepiej wykorzystać nasz potencjał. Przed nami długa droga i trzeba dobrze spożytkować energię. Poniżej postanowiłam podzielić zweryfikowane strony tak, aby łatwiej było Wam przekazać pomoc, bo każdy z nas ma co innego do zaoferowania. Kolejna sprawa: nie działajcie na własną rękę, bez porozumienia z organizatorami oraz organizatorkami danej zbiórki. Jeżeli nie możecie skontaktować się z nimi bezpośrednio, zaglądajcie na ich profile w mediach społecznościowych. Najprawdopodobniej to właśnie za pośrednictwem Facebooka czy Instagram poinformują o postępach zbiórki albo o najpilniejszych potrzebach. Chodzi o to, abyśmy nie przekazywali rzeczy, które zostały już dostarczone w nadmiarze – oszczędźmy wolontariuszom kłopotów.

Jeśli jesteś w stanie zorganizować transport wejdź 
TUTAJ (w tym serwisie znajdziecie już podzielone formy pomocy w kwestii transportu).

Jeśli chciałabyś przekazać rzeczy pierwszej potrzeby to wejdź:
TUTAJ (tu znajdziecie listę największych miast, w których organizowane są zbiórki)

Jeśli chciałbyś dać komuś pracę to wejdź: 
 TUTAJ (to serwis, który pomaga kobietom się rozwijać i odnaleźć swoje miejsce na rynku pracy; teraz skupiają się na pomocy również kobietom z Ukrainy).
TUTAJ (serwis onet.pl we współpracy z gratka.pl pozwala przeglądać i zamieszczać ogłoszenia między innymi w kategorii "praca", ale są również inne kategorie między innymi "nocleg" czy "transport". 

Jeśli chcesz zaoferować lokum to najlepiej będzie wejść TUTAJ i wyrazić swoją gotowość do przyjęcia ukraińskich gości w mieszkaniu. 

TUTAJ (w tym artykule znajdziecie kilka ważnych informacji a na końcu listę zbiórek w największych miastach)

   Warto zaglądać na strony swoich miast/powiatów, gdzie na bieżąco pojawiają się informacje o nowych zbiórkach. Są również miejsca, gdzie można znaleźć wszystkie te kategorie i wyrazić chęć pomocy w wielu kategoriach i są to między innymi wspomniany wyżej portal gratka.pl lub na najbardziej powszechnym portalu czyli pomagamukrainie.gov.pl lub uapomoc.pl oraz na stronie pah.org.pl/ukraina. Warto też przejrzeć kompendium.

Czeka nas nowa, nieznana przyszłość. Pod wieloma względami trudniejsza. Nie pozwólmy ugasić naszej motywacji do działania. A tu kilka kadrów z początków najzimniejszego miesiąca w roku (przynajmniej w teorii). Spokojna domowa codzienność przeplatała się z pracą, do której zabierałam się jak pies do jeża. Najsłodsza przesyłka, na którą wszyscy czekają. Gdy po raz pierwszy usłyszałam o "miodowej prenumeracie" od razu wiedziałam, że to świetna opcja dla nas, ale nie sądziłam, że aż tak przywykniemy do tych stałych dostaw. W każdym kartoniku od Apimelium, poza paroma słoikami, znajdziecie też kilka krówek. "Mamo, bo to było tak… mówiłam tacie, że potrzebujesz jeszcze tej paczki do zdjęć, ale potem spojrzeliśmy na to z dystansem i stwierdziliśmy, że jeśli zabierzemy tylko trzy z czterech słoików, no i nie wyrzucimy papierków po zjedzonych krówkach, to nadal będziesz miała sporo do sfotografowania". Tak więc dziś reklama Apimelium bez zdjęć słoików. W każdym razie gorąco polecam – to najfajniejsza prenumerata, jaką miałam.1. Tej zimy załapałam się na ledwie dwa śnieżne dni. // 2. Gdy trzy razy zamawiasz ekipę do prania kanapy, a pod koniec stwierdzasz, że i tak trzeba go po prostu wrzucić do pralki… // 3. Gdy już brak pomysłu na śniadanie dla trzylatki, a ona ciągle woła o cini minis. // 4. Klimaty marynistyczne w historii mody. To jedna ze stron przepięknej książki "Moda Vintage". // Ostatnie płatki śniegu na molo w Sopocie. Tego dnia sztyblety zamieniłam na łyżwy. Więcej zdjęć z tego dnia znajdziecie tutaj1. Trochę czasu minęło od ostatniego razu… // 2. Tak mocno wszyscy trzymaliśmy kciuki, Kruszynko. Rośnij nam zdrowo i już nigdy nie strasz! // 3. Na pierwszy rzut oka wydawał mi się idealny, ale już wrócił do zakładu dziewiarskiego z milionem poprawek do zrobienia. // 4. Ja do Paryża nie mogłam jechać, więc Paryż zjawił się w Sopocie. // Walki o "pingwina łyżwiarza" zmusiły właścicieli do jasnych komunikatów.1. i 2. A można pozaznaczać wszystkie kratki? Wizyta w gdańskim "Ping-Pongu". // 3. Dobrze być w domu nawet jeśli tylko na chwilę. // 4.On:  "Mamy jakieś plany na kolację?" Ja: "Tak, wykręcić numer w telefonie i zamówić ją na wynos". // Przez pandemię długo nas tu nie było.1. Mówimy jej "pa pa" i czekamy na wiosnę. // 2. "To chyba ten moment, w którym bierzesz mnie na smycz i idziesz na zakupy". // 3. Mroźny weekendowy poranek. // 4. Po wielu rozłąkach, na które nie byłam gotowa. Nadrabiamy te zaległości. // A gdy mama zmienia pościel łóżko staje się placem zabaw.1. Jajko sadzone, łosoś wędzony, pieczywo z guacamole i kiełkami. Nasze śniadania bez flitra. // 2. I tak przez godzinę. // 3. Przesyłka z Warszawy. // 4. W bałaganie, bez planu. Najlepiej. // Kruche poczucie bezpieczeństwa.
1. Zdrowie na widelcu. // 2. Pogoda w kratkę. Wichury, słońce, deszcz, grad – w tym miesiącu meteorolodzy nie mieli łatwo. // 3. Jasne, że nadal karmię! // 4. Godzina 11.00. Kawa już zimna, jajko też, ale w szale codzienności zapomniałam, że w ogóle to przygotowałam. // Porównanie kolorów na prośbę Czytelniczki (light, medium i dark). Ja używam obecnie medium i świetnie komponuje się z moją karnacją (jasny super się sprawdz w strefie T). Różnica między kolorem "medium" i "dark" jest dosłownie minimalna.  Przypominam o wciąż aktualnym kodzie rabatowym od marki Sensum Mare dającym 20% zniżki na cały asortyment. Wystarczy, że w podsumowaniu zakupów wpiszecie kod MLE.
 O tym kremie BB od Sensum Mare już Wam opowiadałam w tym wpisie. To najmocniej kryjący krem BB jaki miałam.  1. Ale że herbatniki na śniadanie?! // 2. Ten model to chyba najbardziej dopieszczony produkt w tym sezonie… Trencz Rovigo będzie wysyłany już w ten poniedziałek. // 3. Zapachy z przeszłości. // 4. Sentymenty. // Nasz ukochany koc. Wrócił z prana po szpitalnych przeszkodach i dalej świetnie nam służy. Jest lekki i ciepły jednocześnie, miękki i mięsisty. Ma piękny kolor – w sieciówce takiego nie znajdziecie (od Mongolian, koniecznie zobaczcie też inne rzeczy od tej marki ).  A tu kolejna jego funkcja! 1. Wszystko musi się zmieścić. // 2. Miło znów złapać za aparat. // 3. To chyba nie jest zbyt profesjonalny sposób wiązania figurówek… // 4. Szykowaliśmy się na ten czwartek, ale już wszyscy wiemy, że tylko dzieci przy stole miały tego dnia wesołe miny.Jedno z wielu miejsc w Trójmieście, gdzie można było przynosić paczki dla uchodźców. Wielkie wyrazy uznania dla tych wszystkich, którzy spędzają całe dnie na sortowaniu produktów, które przekazujemy. Jeśli Wy też chcecie coś przekazać to wspierajcie tylko sprawdzone zbiórki (na przykład tutaj). Nie bardzo wyobrażamy sobie z dziewczynami z MLE Collection powrócić teraz do normalnego funkcjonowania naszej marki na Instagramie. Z oczywistych względów zatrzymałyśmy w ostatnim czasie cały plan marketingowy. Nie miałam więc szansy dać Wam znać, że w końcu udało się nam stworzyć ten sweter, o który pytałyście mnie od wakacji. 
MODA VINTAGE – to jeden z najpiękniejszych albumów o modzie jaki kiedykolwiekk miałam w ręku. Jego autorka – Nicky Albrechtsen, kostiumografka i właścicielka studia Vintage Labels – swoją 432 stronicową publikację zilustrowała ponad 1300 fotografiami najróżniejszych części garderoby: sukien, bluzek, butów, kapeluszy, torebek, biżuterii i różnych bibelotów, które powodują, że nie ma się ochoty odkładać tej książki na półkę. Jest przepięknie oprawiona i dobitnie pokazuje, że prawdziwy kunszt szycia odchodzi dziś w zapomnienie. Dzięki temu kompletnemu (i najobszerniejszemu z dotychczasowych) przewodnikowi po "modzie z przeszłości" możemy prześledzić historię kobiecego ubioru poprzez starannie wybrane przykłady od lat dwudziestych aż do osiemdziesiątych XX wieku. Nie jest on kolejną zwykłą historią mody, ale raczej próbą ukazania, jak przeszłość mody aktywnie kształtuje jej teraźniejszość – co wyraźnie widać na ulicy, wybiegach i w stylizacjach wpływowych wielbicielek mody vintage takich, jak Kate Moss czy Sienna Miller. W albumie zamieszczono prace wybitnych projektantów światowej sławy oraz projekty artystów mniej znanych, ale uwielbianych przez kolekcjonerów, jak chociażby Lilli Ann i Horrockses Fashions. Zaprezentowano tu niepowtarzalne egzemplarze rzemieślniczego wzornictwa, jak i ikoniczne elementy mody vintage: stanik Marilyn Monroe czy suknię Ossie'ego Clarka uwiecznioną na znanym obrazie Davida Hoppera. Gorąco polecam!1. Zajęcia plastyki z ciocią Anetą. // 2. Wszystkie plany i cele jakoś uciekły i nawet nie chcę ich szukać. // 3. Pierwszy cieplejszy wiatr, który w ciągu paru godzin zamienił się w prawdziwy huragan. // 4. Niekończące się pranie stało się już u mnie elementem wystroju. // Spokój i rześkie powietrze, które studzi emocje. Weekendowa atrakcja dzięki której przez chwilę odrywaliśmy się od telewizyjnych doniesień.Ciekawe czy ten lód wytrzyma do kwietnia?

   Codziennie rano zadajemy sobie teraz pytanie o to, co będzie dalej i jaka jest nasza rola w tym wszystkim. Ogromną siłą w tej wojnie jest informacja, a każda osoba mająca dostęp do internetu może pomóc. Druga strona doskonale o tym wie i robi wszystko, aby jej retoryka przedzierała się do nas coraz skuteczniej. Spróbujmy na każdym możliwym polu pisać i mówić o wojnie na Ukrainie. Podawać fakty, publikować zdjęcia, próbować zmienić punkt widzenia chociaż jednej osoby zza wschodniej granicy. Poniżej podsyłam Wam kilka profili na Instagramie (tak, Instagram to niezwykle ważne medium w tej wojnie, bo korzysta z niego wiele Rosjanek, które na co dzień mają dostęp tylko do propagandy), które warto śledzić i nieść dalej ich treści. 

@faktytvn

@w.bojanowski 

@nytimes

@make_life_harder

@bbcnews

@washingtonpost

   Przez ostatnie dni wszyscy skupieni byliśmy na doraźnej pomocy – tej w internecie i tej bardzo realnej, nastawionej na konkretną osobę. Na pewno nie przywykniemy do tego co się stało, ale musimy zaadaptować się do zmian i długotrwałych potrzeb naszych przyjaciół z Ukrainy. Nie mamy co prawda wakatu w MLE ale sytuacja jest wyjątkowa, więc zapisujemy się do akcji @herimpact.co zrzeszającej firmy, które chcą pomóc kobietom z Ukrainy w znalezieniu pracy, która będzie odpowiadała im kompetencjom i doświadczeniu. 

   Jeśli do tej pory pracowałaś w branży mody i chciałabyś do nas dołączyć to możesz zgłosić się tu @herimpact.co lub bezpośrednio napisać do nas. Nieważne czy nie jesteś pewna jak długo zostaniesz w Polsce. Dopasujemy się do Twojej sytuacji i spróbujemy pomóc na różnych etapach. // Якщо ви раніше працювали в індустрії моди і хотіли б приєднатися до нас, ви можете подати заявку тут @herimpact.co або написати нам безпосередньо. Не має значення, якщо ви не впевнені, як довго пробудете в Польщі. Ми адаптуємось до вашої ситуації і постараємося допомогти на різних етапах. 

1. Metki z przeszłości. Kolejna ciekawa strona z albumu "Moda vintage". // 2. Najsłodszy pączek na świecie. // 3. Porządki zeszły u nas ostatnio na dalszy plan.  // 4. Żyrafa, której największą pasją jest nurkowanie w zupie. // I kolejny apel. Wyjątkowy Szpital Polanki w Gdańsku, który wiele razy miał nas pod swoją opieką szuka firm albo osób o dobrym sercu, którzy pomogą zebrać środki na nowy sprzęt (aparat RTG, pulsoksymetry przyłóżkowe, respiratory transportowe). Być może ktoś z Trójmiasta chciałby zyskać dzięki temu miłą reklamę na Makelifeeasier? :) Chętnie napiszę o takim geście. Zainteresowane firmy mogą zgłaszać się do rzecznika prasowego szpital  ([email protected].). Tak, to państwowy szpital ale mimo wszystko środków brakuje…
1. Precyzyjna robota nie wychodzi z mody. // 2. Gdy zza chmur wychodzi słońce. // 3. Marynarka zamiast płaszcza. // 4. Młodzi artyści inspirują się Pollockiem ;).  //    Coraz częściej w sieci pojawiają się pytania czy w ogóle można wrócić do normalności. Nie można. Normalności, do której przywykliśmy już nie ma. W jej miejsce pojawiły się nowe wyzwania, które nie znikną ani jutro, ani za tydzień. Zmieniło się zbyt wiele, ale to nie znaczy, że z trwogi i bezsilności mamy wszyscy stanąć w miejscu i czekać na ruch wroga. Jest dokładnie na odwrót. Musimy być silniejsi niż wcześniej i wzmacniać nasz kraj i Europę tak jak potrafimy najlepiej. I nie mam tu na myśli tylko nowej ustawy o obronności Polski, ale też gospodarkę i naszą kondycję psychiczną. Skumulujmy moce i nie traćmy zapału. Przyszłość pokaże nam, że wysiłki i poświęcenie miały sens. 

*  *  *

 

 

N°1 DE CHANEL – piękno przed czasem.

   Kilka miesięcy temu marka CHANEL pozwoliła wąskiemu gronu osób przyjrzeć się jej nowemu „dziecku”. Wszystko okryte było wielką tajemnicą i aby móc uczestniczyć w jej odkrywaniu sama też musiałam dochować sekretu – aż do teraz.

  CHANEL bardzo rzadko decyduje się na wypuszczenie nowości, nie mówiąc już o całej gamie. Do tego dochodzi jej nazwa – N°1 – która niewątpliwie zobowiązuje. Do tej pory to właśnie numery stały za najsłynniejszymi perfumami świata – moje ulubione N°5 czy śmiałe N°19 to legendy, którym trudno dorównać świetnością. W tym przypadku mamy do czynienia z numerem jeden, można więc zakładać, że marka z pełną odpowiedzialnością chce nam obiecać coś, co otwiera rozdział pielęgnacji na nowo.

  Czerwona kamelia to wyjątkowy kwiat i kluczowy składnik N°1 DE CHANEL. Jako jedna z niewielu roślin zakwita zimą w niskich temperaturach. Badania CHANEL skupiły się na jej odporności, aby uzyskać ekstrakt, który odpowiada za jej niezwykłą żywotność i dzięki najnowszym technologiom wykorzystać go w kosmetykach nowej generacji. I potwierdziła jej skuteczność badaniami.  Witalność komórkowa +67%  (Test in vitro mierzący ekspresję specyficznego markera zarówno w komórkach niepoddanych, jak i poddanych działaniu ekstraktu z czerwonej kamelii.)

 Zauważalnie promienna skóra +54%

 Ocena kliniczna natychmiast po aplikacji, grupa 45 kobiet żyjących w zanieczyszczonym środowisku  

Zredukowane zmarszczki -25%  

Ocena kliniczna po 2 miesiącach stosowania, grupa 45 kobiet żyjących w zanieczyszczonym środowisku. (Więcej wyników badań tej gamy znajdziecie tutaj.)

  Co jeszcze? Rygorystyczna karta składników oraz ekoprzyjazne opakowania to kolejna rzecz, która rzuca się tu w oczy – do tej pory marki luksusowe unikały w tej kwestii mocnych deklaracji. Formuły zawierają do 97% składników pochodzenia naturalnego i, co najbardziej imponujące, do 76% pochodnych kamelii. Na dodatek przy opisie każdego produktu znajduje się dokładny ślad węglowy, który powstał przy jego produkcji (marka postanowiła zminimalizować go do minimum). W skład gamy wchodzą produkty do pielęgnacji i naturalnego makijażu oraz zupełnie nowe perfumy (a raczej delikatna mgiełka zapachowa. Po wielu tygodniach codziennego stosowania całej gamy mogę już podzielić się z Wami moimi odczuciami – od którego kosmetyku warto zacząć? Który z nich jest moim ulubionym? Co mnie zaskoczyło?

Od lewej: REWITALIZUJĄCY BALSAM N° 1 de CHANEL // REWITALIZUJĄCE SERUM W MGIEŁCE // REWITALIZUJĄCY PODKŁAD // KREM POD OCZY N° 1 de CHANEL //

 1. Moje największe zaskoczenie: REWITALIZUJĄCY BALSAM N° 1 de CHANEL

  Z początku nie do końca rozumiałam zastosowania tego produktu. Teoretycznie powinno się go nakładać przed serum i kremem, ale ja stosowałam go tylko pod krem. Abstrahując od zapewnień marki – skóra po nim wygląda lepiej, makijaż po nałożeniu również. Skóra do końca dnia wydaje się wypoczęta i bardziej sprężysta. Nie wysusza się. Lotion wyprodukowano we Francji.  

2. Mój ulubiony produkt: SERUM REWITALIZUJĄCE N° 1 de CHANEL

 Skóra wygląda na zdrowszą i młodszą tuż po nałożeniu serum. Wtapia się w skórę dosłownie w ciągu kilku sekund, więc nie czekając można nałożyć krem. Zapobiega i koryguje pojawienie się pięciu oznak starzenia.  

3. KREM REWITALIZUJĄCY N° 1 de CHANEL  

  Wygładza, wypełnia, przywraca komfort. Posiada wielorazowe opakowanie. W jego formule znajduje się 95% składników naturalnego pochodzenia i 70% składników pochodzących z ulubionego kwiatu Gabrielle Chanel – kamelii. Nie mam do czego się przyczepić – to bardzo przyjemny krem, który w zupełności dorównuje moim ulubionym.  

4. REWITALIZUJĄCE SERUM W MGIEŁCE N° 1 de CHANEL

   Kosmetyk idealny na popołudnie. Jeśli po powrocie do domu masz wrażenie, że Twoja skóra nie wygląda już tak dobrze, a do wieczora jeszcze sporo czasu i chcesz dodać jej świeżości i nawilżenia to serum w mgiełce sprawcie się idealnie. Można ją stosować o dowolnej porze dnia na skórę naturalną bądź na makijaż.

  W skład linii wchodzi także krem pod oczy, pianka oczyszczająca, rewitalizująca mgiełka zapachowa, podkład oraz balsam do ust i policzków. Te produkty czekają jeszcze na wnikliwie przetestowanie. 

 #CHANELSkincare #N1DECHANEL #CHANELCamelliaExpert

Wszystkie kolory balsamów do ust i policzków z kolekcji N° 1 de CHANEL.