Rośliny w moim domu, czyli wiosenne umilacze na zielono.

   I am currently working on my patience. I’m waiting for warmer days, longer walks, fresh asparagus, fragrant peonies, and firs Easter with a larger family. In my small garden, I could start first gardening works and please my eyes with the first crocuses. This early spring aura, in different forms, has also arrived at my house. Thus, when would be a better moment to prepare a post on the green while-awayers?

* * *

   Ćwiczę teraz moją cierpliwość. Czekam na cieplejsze dni, dłuższe spacery, świeże szparagi, pachnące piwonie i pierwszą Wielkanoc w nowym powiększonym składzie. W moim niewielkim ogrodzie można było już rozpocząć pierwsze prace i nacieszyć oczy przebijającymi się przez ziemie krokusami. Ta wczesnowiosenna aura, pod różnymi postaciami, zawitała też do mojego mieszkania. Kiedy, jak nie teraz, miałby więc powstać wpis o zielonych umilaczach?

* * *

1. So beautiful and delicate and yet they pricked Portos on the nose when he decided to have a closer look. I found these roses at a befriended flower shop (our beloved Narcyz in Gdynia Orłowo), but, unfortunately, I don’t know whether it’s "The Fairy", "Leonardo da Vinci", or "Margo Koster". I’m betting on the third one. Maybe anyone knows? The roses are arranged in a row on the kitchen counter, but I’d like to take a risk and plant them in the ground when they stop blooming.

* * *

1. Takie piękne i delikatne, a jednak ukłuły Portosa w nos, gdy ten postanowił się im "bliżej przyjrzeć". Róże znalazłam w zaprzyjaźnionej kwiaciarni (nasz kochany Narcyz w Gdyni Orłowo), ale niestety nie wiem czy to odmiana "The Fairy", "Leonardo da Vinci" czy "Margo Koster". Stawiałabym na tę trzecią. Może któraś z Was wie? Różyczki stoją teraz w szeregu na kuchennym blacie, ale chciałabym zaryzykować i wkopać je do ziemi, gdy przestaną kwitnąć. 

2. I love books that offer not only recipes with the use of seasonal vegetables and fruit, but also photos of green pastures, dense forests, or blooming apple trees. The effect is that I’ve got plenty of books that have a superb layout, but they are full of recipes for quails, pheasants, strange puddings, and vintage cakes, whose ingredients I can’t even grasp. On the other hand, I still lack books with recipes for a quick dinner. I think it might be time to say “I’m sorry” to Nigella…   

The above books are (starting from the left-hand corner) “Jadłonomia”, "The Physiology of Taste", "French Country Cooking" (a beautiful book, but the recipes are unattainable, unless you’ve got two days for preparing a dinner), "The Cottage Kitchen", "O jabłkach" (Eliza’s recipes are wonderful and I often use them), "The Secrets of Plants" (a fabulous book in which you can read, for example, that plants become “irritated” whenever they come into contact with fire), "O kwiatach".

3. It’s not a coincidence that I’ve decided to choose plant extracts in most of my cosmetics. Using the blessings of nature is slowly becoming a standard, instead of being only a fashion or a whim of eco-zealots. I’ve been testing these five products that you can see in the photo below for the past three weeks and they’ve all passed the test. Below, you can find their detailed descriptions.

* * *

2. Uwielbiam książki, w których znajdę nie tylko przepisy z wykorzystaniem sezonowych warzyw i owoców, ale również zdjęcia zielonych pastwisk, gęstych lasów, czy kwitnących jabłonek. Efekt jest taki, że mam mnóstwo książek, które są pięknie wydane, ale pełno w nich receptur na przepiórki, bażanty, dziwne puddingi i starodawne ciasta, których składników nawet nie rozumiem. Z kolei wciąż brakuje mi takich, gdzie podane są przepisy na szybki obiad. Chyba czas przeprosić się z Nigellą… 

   Powyższe książki to  (od lewego górnego rogu) "Jadłonomia", "Fizjologia smaku", "French Country Cooking" (książka przepiękna, ale przepisy nie do zrobienia, chyba, że możemy poświęcić dwa dni na gotowanie kolacji), "The Cottage Kitchen", "O jabłkach" (akurat przepisy Elizy są świetne i często z nich korzystam), "Sekrety roślin" (niesamowita książka, z której dowiemy się na przykład o tym, że rośliny potrafią "denerwować się" na widok ognia), "O kwiatach". 

3. To nie przypadek, że zdecydowana większość moich kosmetyków ma w swoim składzie wyciągi z roślin. Korzystanie z dobrodziejstw natury powoli staje się standardem, a nie modą czy fanaberią ekozapaleńców. Te pięć produktów, które widzicie na zdjęciu poniżej, testowałam przez ostatnie trzy tygodnie i wszystkie zdały egzamin. Poniżej znajdziecie ich dokładny opis. 

Light volumising spray with lavender oil and grapefruit extract by Kevin Murphy. ANTI.GRAVITY.SPRAY is light and additionally protects hair against high temperature up to 220°C.

* * *

Lekki spray zwiększający objętość z olejkiem lawendowym i ekstraktem z grejpfruta od marki Kevin Murphy. ANTI.GRAVITY.SPRAY jest lekki i dodatków chroni włosy przed wysoką temperaturą suszenia do 220° Celsjusza.

Liquorice root extract and almond oil sound pretty nice, right? The above product is another one by Eenymeeny (I showed the previous one here). This brand specialises in cosmetics that can be used both by kids (already from the very first day of their lives) and women. Eveyday soothing cream is a multipurpose cosmetic which I currently keep in my handbag (or in the pram). It’s great to apply under makeup. It doesn’t contain any fragrance compositions, and its smell is an outcome of the natural ingredients used during its production. It stays on your skin only for a short period of time – that’s why it’s appropriate for atopic skin, skin with eczema, and allergy-prone skin. For the readers of Makelifeeasier.pl, I’ve got a discount code for shopping at  www.eenymeeny.eu, it’s enough to use MLE10 to get a 10% discount (valid until the end of April 2019). 

* * *

Ekstrakt z korzeni lukrecji i olej migdałowy brzmią całkiem nieźle prawda? Powyższy krem to kolejny produkt od Eenymeeny (poprzedni pokazywałam tutaj). Ta marka specjalizuje się w kosmetykach, które mogą być używane zarówno przez dzieci (już od pierwszego dnia życia) jak i kobiety. Krem łagodzący na co dzień to wielozadaniowy kosmetyk, który trzymam teraz w torebce (albo w wózku). Nadaje się nawet pod makijaż. Nie zawiera kompozycji zapachowej, a jego zapach wynika z zastosowanych surowców naturalnych i krótko utrzymuje się na skórze – między innymi dlatego jest odpowiedni szczególnie do pielęgnacji skóry atopowej, objętej egzemą i skłonnej do alergii. Dla Czytelniczek Makelifeeasier.pl mam teraz kod na zakupy w sklepie internetowym www.eenymeeny.eu, wystarczy wpisać kod MLE10 aby uzyskać 10% rabatu (ważny do końca kwietnia 2019).  

I love MIYA brand for their serum (I’ve got both versions – a standard version and a mini version that I always take on my trips), so I eagerly started the testing of their novelties – highlighter with coconut oil, castor oil, almond oil, sweet orange oil, and mango butter. The highlighter can be applied directly onto your skin as a finishing touch to your makeup: onto cheekbones, eyelids, corner of eyes, browbones, bridge of the nose, neckline, arms, and collar bones. Below, you can see makeup with the use of Rose Diamond hue.

* * *

Markę MIYA uwielbiam za ich serum (mam zarówno wersję standardową, jak i turystyczną, która zabieram w podróże), więc chętnie rozpoczęłam testowanie ich nowości – rozświetlacza z olejkiem kokosowym, rycynowym, migdałowym, ze słodkiej pomarańczy i masłem mango. Rozświetlacz można używać bezpośrednio na skórę lub jako wykończenie makijażu: na kości policzkowe, powieki, kąciki oczu, łuki brwiowe, grzbiet nosa, dekolt, ramiona czy obojczyki. Poniżej widzicie makijaż z wykorzystaniem koloru Rose Diamond. 

Fresh brand was created in Boston in 1991 cares that each of their products is based on natural ingredients. First Fresh cosmetics were soaps packed in a beautiful paper (Oval Soap is available until this day). Within the following years, the brand developed and introduced a whole gamut of products based on natural ingredients. I chose soybean-based face cleansing gel Soy Face Cleanser and Rose Face Mask, which is a moisturising rose mask. Both products are available at Sephora.

* * *

Marka kosmetyczna "Fresh", stworzona w Bostonie w 1991 roku, dba o to, aby każdy ich produkt oparty był o naturalne składniki. Pierwszymi kosmetykami Fresh były mydła opakowane w piękny papier (Oval Soap są w sprzedaży do dziś). W ciągu następnych lat marka rozwinęła się, mając w ofercie pełną gamę produktów na bazie naturalnych składników. Ja wybrałam żel do mycia twarzy na bazie soi Soy Face Cleanser oraz Rose Face Mask, czyli różaną maskę nawilżającą do twarzy. Oba produkty dostępne są w sieci Sephora.

4. This year, the crocuses and tulips that I planted last year will be joined by daffodils (yes, I know that they will bloom next year, but it’s still a miracle that I’ve found these bulbs somewhere between a lawnmower, grass seeds, and an old broom ;)). I’m a fan of hardy perennials as I like to think about plants as permanent residents who take root in my garden and greet me like an old friend every year. I make the only exception for herbs – the sprigs of this thyme will soon land in a baking tray together with the chicken ;).

* * *

4. W tym roku do krokusów i tulipanów, które sadziłam rok temu, dojdą jeszcze żonkile (tak, wiem, że zakwitną dopiero za rok, ale to i tak cud, że odnalazłam te cebulki gdzieś między kosiarką, nasionami trawy a starą miotłą ;)). Jestem fanką kwiatów wielosezonowych, bo lubie myśleć o roślinach jak o stałych mieszkańcach, które zapuszczają korzenie w moim ogrodzie i co roku witają  się ze mną, jak ze starą znajomą. Wyjątek robię dla ziół – gałązki tego tymianku niedługo wylądują w brytfance razem z kurczakiem ;). 

jacket / marynarka – NA-KD // trousers / spodnie – ZARA // wellies / kalosze – HUNTER // basket / kosz – Heidi Hawaii

 

 

CHANEL make up – L’ART DU DÉTAIL spring/summer 2019

   Fashion in principle requires continuous observation and changes so this time, I won’t go into much detail, but in case of makeup, the situation is obvious – when the calendar shows the 21st of March, we aren’t too keen on changing our makeup routine. But when we realise that together with a new season, there are things that change, including the angle of sun rays, the colours of our surroundings, and simply clothes that we wear, it’s easier to find an argument to finally use another blush or test a new eye shadow palette.   

   Lucia Pica, the Creative Director of CHANEL Beauty, is searching for a new inspiration as well. This time, before creating the spring/summer makeup collection, she travelled to Eastern Asia. The source of original ideas became even the most inconspicuous images – from glistening fish scales at a street market in Tokyo to the tangled wires hanging above the streets of Seoul.   

   How do her travel experiences translate into makeup? First and foremost, the collection includes a whole gamut of possibilities to attain various level of highlighting.  My favourite product is BAUME ESSENTIEL highlighter in a stick which creates the effect of wet skin. The moisturising highlighting balm melts on the skin and look really natural (it’s best to apply it on foundation and give up on loose powder).   

   When creating eye makeup, I used beige hues and deep red – initially, the colours from the palette seem bold, but CHANEL cosmetics always blend well and look natural. When it comes to lipstick (in 73 IMPERIAL), I patted it with my finger to avoid a very studied effect. Lucia herself claims that she never wanted women to brush against the banality of perfectionism.

* * *

   Moda z założenia wymaga ciągłej obserwacji i zmian, więc tym razem nie będę się na jej temat rozpisywać, ale w przypadku makijażu sprawa nie jest już tak oczywista – wraz z nadejściem 21 marca nie zmieniamy raczej naszej kosmetycznej rutyny. Ale gdy uświadomimy sobie, że wraz z nową porą roku zmienia się kąt padającego światła, kolory naszego otoczenia, czy po prostu ubrania, które nosimy, to łatwiej znaleźć argument na to, aby użyć w końcu innego różu czy przetestować nową paletę cieni. 

   Lucia Pica, dyrektor kreatywna CHANEL Beauty, także poszukuje nowych inspiracji. Tym razem, przed stworzeniem nowej wiosenno-letniej kolekcji makijażowej, wybrała się aż do wschodniej Azji. Źródłem oryginalnych pomysłów stały się nawet najbardziej niepozorne obrazy – od połyskujących łusek świeżych ryb na targu w Tokio, po splątane druty wiszące nad ulicami Seulu. 

   A jak jej podróże przekładają się na makijaż? Przede wszystkim, mamy cały wachlarz możliwości pozwalających uzyskać na twarzy różne efekty rozświetlenia.   Moim ulubionym produktem jest rozświetlacz w sztyfcie BAUME ESSENTIEL, który tworzy na skórze efekt mokrej skóry. Nawilżający balsam rozświetlający topnieje na skórze więc wygląda bardzo naturalnie (najlepiej nałożyć go na podkład i zrezygnować z sypkiego pudru). 

   Tworząc makijaż oka wykorzystałam odcienie beżu oraz głeboką czerwień – z początku kolory palety z tej kolekcji wydają się odważne, ale cechą kosmetyków CHANEL jest to, że wtapiają się w skórę i zawsze wyglądają naturalnie. Z kolei pomadkę (odcień 73 IMPERIAL) wklepałam palcem, aby uniknąć nazbyt wypracowanego efektu. Sama Lucia twierdzi przecież, że nigdy nie chciała, aby kobiety ocierały się o banał perfekcjonizmu. 

lakier do paznokci – LE VERNIS CHANEL, odcień BLEACHED MAUVE 646 // kremowy cień do powiek – OMBRE PREMIÈRE, odcień 840 PATINE BRONZE // cienie do powiek – Les 9 OMBRE-ÉDITION N°2 QUINTESSENCE // rozświetlacz – POUDRE LUMIÈRE – 10 IVORY GOLD // rozświetlacz w sztyfcie – BAUME ESSENTIEL, odcień SCULPTING // pomadka – ROUGE ALLURE VELVET, odcień 73 IMPERIAL // tusz do rzęs –  LE VOLUME RÉVOLUTION DE CHANEL // krem CC – CHANEL CC CREAM //

sweter – H&M // spodnie – MLE Collection // shoes – CHANEL 

 

Czy pielęgnacja może zastąpić makijaż? Czyli jak dbać o skórę, aby używać jak najmniej kolorowych kosmetyków

    Recently, the topic of makeup has been dominated by two extremely opposing stances – social media is endorsing either meticulous heavy makeup requiring a trillion products or the total opposite, namely natural look with the capital N. Of course, I’d like to show you the second approach, but a definite farewell to colour cosmetics is just not an option for me for the time being – first of all, I like using them too much, and, secondly, I don’t always feel comfortable in a sauté version.  

   However, due to the fact that spring is coming and it encourages giving up on the unnecessary layers, I’ve decided to limit the number of my makeup products.   I already know that if I want to avoid using some kind of colour cosmetic, I need to approach the problematic spots on my face with great care. Below, you’ll find a few ways that helped me to avoid burdening my skin and still allowed me to feel confident.

* * *

   W ostatnim czasie temat makijażu zdominowały dwie skrajnie odmienne postawy – media społecznościowe lansują albo bardzo skrupulatny i ciężki makijaż wymagający tryliona produktów, albo jego całkowite przeciwieństwo, czyli naturalność przez duże N. Oczywiście, chciałabym reprezentować to drugie podejście, ale definitywne pożegnanie kolorowych kosmetyków póki co nie wchodzi w grę – po pierwsze, za bardzo lubię ich używać, a po drugie, nie zawsze czuję się do końca komfortowo w wersji sauté.
   Ponieważ jednak idzie wiosna, która zachęca do zrzucania niepotrzebnych warstw, to postanowiłam ograniczyć większość moich makijażowych produktów.

   Wiem już, że jeśli chcę uniknąć korzystania z jakiegoś kolorowego kosmetyku, to muszę wpierw ze szczególną troską zająć się pielęgnacją problematycznych miejsc. Poniżej przedstawiam kilka sposobów, które pomogły mi nie obciążać mojej twarzy, a mimo to czuć się pewnie.

Marka Hello Body przygotowała kod rabatowy – na hasło „MLE” uzyskacie 20 procent zniżki na cały koszyk. Jeśli wyjdziecie przed ten link nie będzie konieczności wpisywania kuponu przy finalizacji zamówienia.

1. If you’d like to give up on using foundation or, at least, replace it with a lighter version or a CC cream, you should definitely spend some time to regenerate your skin well. The best effects will be attained when you take care of your night routine. While we are sleeping, our skin is hard at work – there are processes of intense regeneration underway – the temperature increases, microcirculation improves, and the surface of epidermis regenerates. Between 1 am and 2 am, the water level in our tissues usually becomes levelled out, and our organism gets rid off toxins (moving them to the lymphatic system). During the following hours (around 3 am), blood pressure and temperature increase. That’s why the skin absorbs everything better – including the active ingredients of creams, provided that it has access to such ingredients. Cosmetics applied overnight should be appropriately matched to our skin type. For all women who are past their 30th birthday, the best option is cream containing anti-wrinkle substances as well as retinol, collagen, ceramides, vitamins, and alpha hydroxy acids. I can recommend ALOÉ NIGHT by Hello Body – I’ve been using it for three months and what I like the most about is its miniaturisation effect. The texture is delicate, resembling gel, and the fragrance won't bother you – it reminds me of fresh cucumbers. However, night cream is not enough – if you really want to part with your foundation, you should use a face mask at least twice a week. My favourite cosmetic of this type is SLEEPING MASK PAUSE – the mask is pretty intense. Already after the first night, you’ll notice that your skin becomes tight, nourished, and glowy. It has pleasant fruit fragrance and delicate texture – the product doesn’t leave any stains on the pillows.

* * *

1. Jeśli chciałabyś zrezygnować z pokładu albo chociaż zamienić go na lżejszą wersję lub krem CC  przede wszystkim musisz poświecić czas, aby dobrze zregenerować skórę. Najlepsze efekty osiągniesz wtedy gdy postawisz na nocną pielęgnację. Gdy śpimy, nasza skóra ciężko pracuje – zachodzą w niej procesy intensywnego odnawiania – wzrasta temperatura, poprawia się mikrokrążenie, powierzchnia naskórka odbudowuje się. W czasie między 1:00 a 2:00 zwykle wyrównywany jest poziom wody w tkankach, a organizm pozbywa się toksyn (kierując je do układu limfatycznego). W kolejnych godzinach (od około 3.00) zaczyna wzrastać ciśnienie i temperatura. Dlatego właśnie wtedy skóra chłonie wszystko lepiej i bardziej – w tym aktywne składniki kremów, jeśli tylko ma do nich dostęp. Kosmetyk stosowany na noc musi przede wszystkim być dobrze dobrany do rodzaju naszej cery. Dla wszystkich pań, które obchodziły już trzydzieste urodziny, najlepszy jest krem zawierających substancje przeciwzmarszczkowe oraz retinol, kolagen, ceramidy, witaminy, a także alfa-hydroksykwasy. Mogę Wam polecić ALOÉ NIGHT od Hello Body – używam go od trzech miesięcy i to co podoba mi się w nim najbardziej, to efekt nawilżania. Konsystencja jest delikatna, przypominająca żel, a zapach nie męczy – mi przypomina świeże ogórki. Ale krem to nie wszystko – jeśli naprawdę chcecie rozstać się z podkładem, przynajmniej dwa razy w tygodniu powinnyście nałożyć na noc maskę. Moim ulubionym kosmetykiem tego typu jest SLEEPING MASK PAUSE – maska jest bardzo intensywna. Już po pierwszej nocy zobaczycie, że skóra stała się bardziej naprężona, odżywiona i lśniąca. Ma ładny owocowy zapach i delikatną konsystencję – produkt nie zostawia żadnych śladów na poszewce.

Serum Redvital marki APN Cosmetics ma bardzo lekką konsystencję i szybko się wchłania. Jest też produktem o wyjątkowo niskiej cenie w stosunku do jakości.

2. In order to avoid the colour cosmetic that is most fashionable at the moment – a highlighter – you should ensure appropriate moisturisation of the skin – a good serum will add healthy glow. Highlighted face looks radiant and healthy. That’s why we’re so eager to apply highlighter when we are doing our makeup. However, it isn’t always necessary – sometimes it is enough to choose an appropriate serum. An appropriately chosen serum is a skincare treasure. What should it be like? Don’t buy with your eyes and nose, as a beautiful bottle or bewildering fragrance aren’t the most important factors. You shouldn't be bothered by the label 20, 30, or 40+. Your skin has its defined needs. If you are searching for such a serum, you should definitely check out my latest discovery. This serum with huckleberry essence, enriched with aqua-D3, C, and E vitamins, and hyaluronic acid. Substances such as vitamin C and vitamin E control the excess production of melanin, owing to which, they decrease the tendency to uneven pigmentation. Additionally, they are a perfect shield against free radicals.

* * *

2. Aby uniknąć najmodniejszego teraz kosmetyku kolorowego – rozświetlacza przed nałożeniem makijażu należy zadbać o nawilżenie – dobre serum doda zdrowego blasku. Rozświetlona twarz wygląda zdrowo i promieniście, dlatego tak chętnie sięgamy w codziennym makijażu po rozświetlacz. Jednak nie zawsze jest on konieczny – czasem wystarczy dobre serum. Prawidłowo dobrane serum to pielęgnacyjny skarb. Jakie powinno być? Nie kupujemy go ani oczami ani nosem, bo nie piękna butelka czy oszałamiający zapach są najważniejsze. Nieważna jest też nalepka 20, 30 czy 40+ na opakowaniu. Skóra ma swoje określone potrzeby. Jeśli takiego szukacie, to koniecznie sprawdźcie moje ostatnie odkrycie. To serum z wyciągiem z borówki amerykańskiej, wzbogacone witaminami Aqua-D3, C i E oraz kwasem hialuronowym. Substancje takie jak witamina C i witamina E kontrolują nadmierną produkcję melaniny, dzięki czemu z czasem zmniejszają skłonności po nierównej pigmentacji. Dodatkowo świetnie zabezpieczy skórę przed wolnymi rodnikami.

3. The first product that I got rid of when it comes to my makeup bag was under eye concealer. It was enough to place my cream in the fridge and use it regularly to walk the under eye puffiness off. If you apply cooled cosmetic on thin skin, you’ll decrease puffiness and constrict blood vessels. Moderation is important as well – a thin layer is really enough. Too thick of a layer will be absorbed into the skin and will look like puffiness in the morning. My favourite cosmetic is under eye rejuvenating cream from the Polish brand Balenokosmetyki. It quickly decreases puffiness and crow's feet. It contains the medicinal sulphide water, vitamin E, argan oil, shea butter, and the rejuvenating ingredient (MATRIXYL®synthe’6®). The skin becomes soft, smooth, and moisturised. Now, you can buy it at a brilliant price – with the code “marzec2019”, you’ll receive a 40% discount.

* * *

3. Z mojej kosmetyczki jako pierwszy wypadł korektor pod oczy. Wystarczyło trzymać krem w lodówce i regularnie go używać, aby pozbyć się opuchlizny pod oczami. Jeśli na cienką skórę nałożymy schłodzony kosmetyk, to złagodzimy opuchnięcia i obkurczymy naczynka krwionośne. Ważny jest też umiar – cienka warstwa naprawdę wystarczy. Zbyt gruba wchłonie się i rano będzie wyglądać jak opuchlizna. Moim faworytem jest krem odmładzający pod oczy od polskiej marki Balenokosmetyki. Szybko zmniejsza worki pod oczami i kurze łapki. W jego składzie znajdziemy leczniczą wodę siarczkową, witaminę E, olej arganowy, masło Shea i odmładzający składnik (MATRIXYL®synthe’6®). Skóra staje się miękka, wygładzona i nawilżona. Teraz możecie go kupić w wyjątkowej cenie – z kodem „marzec2019” uzyskacie, aż 40 procent zniżki.

4. An appropriately prepared skin around the eyes will allow you to get rid of more than one cosmetic. Start with plucking your eyebrows – fortunately, the fashion for thin eyebrows and plucked lines has ended. Today, eyebrows are supposed to be natural pronounced and matching our appearance. That’s why you should brush them through, coax them, and make them shine. A great alternative to henna will be eyebrow styling products. You apply them like mascara: from the roots to the ends, brushing the hairs upwards (here and here you’ll find cosmetics that are worth recommending). You can borrow a simple hair gel from your boyfriend and apply a small amount with a brush. And since we are talking about eyes, we can’t really forget about eyelashes. A solution that I’ve testes is eyelash extensions – done once in a while (I do it once every three/four weeks) will allow us to eliminate mascara. Owing to eyelash extensions, you don’t have to use a liner on your upper lid. For a few years, I’ve been faithful to the 1:1 method (one synthetic eyelash connected to one natural eyelash). I like the delicate effect the most, that’s why the artificial eyelash has to be thin, short, and slightly curled. Professionally speaking: the eyelash is maximally 11 mm long, with B curl, and 15 mm thick or thinner.  

   If you would like to add something more and share your ways to decrease the number of makeup cosmetics that you use, you should definitely include it in the comments.

* * *

4. Odpowiednio przygotowana oprawa oczu pozwoli nam pozbyć się niejednego kosmetyku. Zacznijcie od wydepilowania brwi – na szczęście, skończyła się moda na cienkie, wyskubane kreski. Dziś brwi mają być naturalne, wyraziste i pasujące do naszego wyglądu. Dlatego przed każdym wyjściem z domu dokładnie je wyczesz, ułóż i nabłyszcz. Świetną alternatywą dla henny są produkty do stylizacji rzęs. Aplikujesz je jak maskarę do rzęs: od nasady aż po same końce, zaczesując włoski do góry (tutaj i tutaj znajdziecie kosmetyki godne polecenia). Możecie też pożyczyć od swojego faceta zwykły żel do włosów i nałożyć niewielką ilość szczoteczką. A skoro jesteśmy przy oczach nie możemy zapomnieć o rzęsach. Sprawdzonym przeze mnie rozwiązaniem jest zabieg przedłużania rzęs – wykonywany raz na jakiś czas (ja dopełniam je raz na trzy, cztery tygodnie) to pozwoli nam całkowicie wyeliminować tusz do rzęs. Dzięki doczepianiu nie ma potrzeby malowania kreski na górnej powiece. Ja od kilku lat jestem wierna metodzie jeden do jeden (jedna syntetyczna rzęsa łączona z jedną naturalną). Najbardziej lubię delikatny efekt, dlatego sztuczna rzęsa musi być cienka, krótka i lekko podkręcona. Fachowo rzecz ujmując: długość to maksymalnie 11 mm, skręt B, grubość 0,15 mm lub cieńsza.

   Jeśli możecie jeszcze dodać coś od siebie i podzielić się swoimi sposobami na ograniczenie kosmetyków do makijażu to koniecznie napiszcie o tym w komentarzach.

 

Przygotowania do sezonu bikini nie mają sensu, czyli dlaczego swoją metamorfozę powinnaś zaplanować już na majówkę

  When it’s still cold outside, we keep our bodies concealed under layers of jackets, scarves, and thick sweaters. That’s why it doesn't come as a surprised that the thought of hot summer is a remote concept. And since there’s so much time until the holidays, we think that we’ll manage to turn into a Polish version of Irina Shayk before we wear a bikini. The June perspective of hopping into a swimsuit with a body that is ten kilograms lighter doesn’t seem that impossible, even if currently we’re quite reluctant to show off our stomach. I won’t be wrong to say that most of us are planning on a small weight overhaul, but if we were to pinpoint what elements in our appearance we should improve before April to reach the halfway point of our metamorphosis, we would be unable to do that. We’ve got an idea of the finished product, and not the height of a ladder whose rungs we need to climb.  

   The problem is not about the aim itself, but the many toils that we need to bear. The obstacle is taking action itself or rather the lack of it – lack of initiative, decisiveness, determination, patience, and an appropriate detailed action plan. When we set a very remote goal, there’s some likelihood that we’ll fail, and that failure simply hurts resulting in low self-esteem and remorse. Before you start visualising yourself in a very skimpy bikini, think what you should do exactly so that you can feel great in jeans and a fashionable mid-calf length trench coat within three to four weeks.  

   For many years, Dove has been concerned with the relationship between one’s own perception, self-confidence, and self-acceptance. Even though I don’t use this brand’s cosmetics, I read their studies with much interest. The results of Dove Global Beauty & Confidence report show that women, regardless of their age and country of origin, are perceiving themselves as attractive less and less frequently. It has a negative impact on their self-confidence in various everyday situations.  

   Below, you’ll find a few tips on how to approach the topic of metamorphosis to succeed.

* * *

   Gdy na zewnątrz wciąż zimno, ciała trzymamy bezpiecznie ukryte pod warstwami kurtek, szalików i grubych swetrów. Nic dziwnego w tym, że wizja gorącego lata jest dla nas bardzo odległa. A skoro jest jeszcze tyyyyle czasu, myślimy, że zanim wskoczymy w bikini, spokojnie zdążymy przemienić się w polską wersję Iriny Shayk. Czerwcowa perspektywa wbicia się w kostium kąpielowy z chudszą o dziesięć kilogramów sylwetką nie wydaje nam się niczym niemożliwym, nawet jeśli obecnie niechętnie pokazałybyśmy się z odsłoniętym brzuchem. Nie pomylę się chyba, jeśli powiem, że większość z nas ma w planach mały kilogramowy remont, ale jeśli miałybyśmy powiedzieć, co planujemy w swoim wyglądzie poprawić do końca kwietnia, tak aby osiągnąć półmetek naszej metamorfozy, nie potrafimy tego precyzyjnie określić. Mamy wyobrażenie końcowego efektu, a nie wysokości drabiny, po której szczeblach musimy się przecież wspiąć.

   Problem nie dotyczy samego celu, ani tego, jak wiele trudów może kosztować. Przeszkodą jest samo działanie, a raczej jego brak – brak inicjatywy, decyzyjności, determinacji, cierpliwości i dokładnie ustalonego planu działania. Gdy za cel stawiamy sobie rzeczy wielkie w odległej perspektywie czasowej, narażamy się na porażkę, która boli, powoduje niską samoocenę i wyrzuty sumienia. Zanim zaczniesz wizualizować sobie swój obraz w wyciętym kostiumie kąpielowym, pomyśl o tym, co dokładnie powinnaś zrobić, aby za trzy, cztery tygodnie czuć się świetnie w dżinsach i modnym teraz trenczu do połowy łydki.

   Od wielu lat związkiem pomiędzy postrzeganiem własnej osoby, a pewnością siebie i samoakceptacją zajmuje się marka Dove. O ile kosmetyków tego producenta nie używam, to badania czytam z zaciekawieniem. Wyniki raportu Dove Global Beauty & Confidence pokazują, że kobiety, bez względu na wiek i kraj pochodzenia, w coraz mniejszym stopniu postrzegają siebie jako osoby atrakcyjne, co niekorzystnie przekłada się na ich pewność siebie w różnych sytuacjach życiowych.

   Poniżej znajdziecie kilka podpowiedzi w jaki sposób podejść do tematu metamorfozy, tak aby choć trochę nam się ona udała.

1. Don’t fall prey to manipulation!

Why it’s so difficult to say “start” and really bring a plan to attain better looks into existence? Because on all sides we’re attacked by information on what we should do, what we mustn’t eat, what’s harmful, and even lethal. Meanwhile, once you browse through “the whole Internet” and eliminate all forms of lactose and gluten, it turns out that nothing changed and that you’re feeling even worse. Such a chase after the screaming ever-present pieces of advice can be dangerous.

Instead of taking action, we waste time on searching – where to find the best calorie calculator, what diet matches what blood type, is it possible to lose weight by following a fat-rich diet? Pondering over those things is pointless as most of the described nutritional super hits will be urban legends within a year. That was exactly the case with the touted monodiets, Atkin’s Diet, Kwaśniewski’s Diet, “safe” cleansing fasts, and other wonders often recommended by celebrities. It seems that common sense should make an alarm sound go off in your head, but the masses dreaming about weight loss usually don’t notice it.

We needlessly waste our energy and motivation on searching for new “better” nutritional challenges, instead of focusing on choosing healthier ingredients and decreasing food intake. A decreased amount of food (not to be mistaken for a fast) and its positive influence on maintaining the desired weight, better health, and efficient metabolism have been corroborated by two-year clinical studies conducted in the USA. The study participants were divided into two groups – one ate without any limitations, and the other one had a diet decreased by 25 % volume-wise. Those who were eating less, apart from the afore-mentioned benefits, had an array of biochemical parameters improved. These were linked to cardiovascular risk and the phenomenon of oxidative stress that is perceived as the universal mechanism of ageing process by many scientists. More interesting pieces of information on the topic are available in the article „Eat less, heaven’s gate is narrow” in Polityka. In the article, you’ll also read on the influence of hunger on health and about the history of nutrition (why obesity is the disease of our times). As far as miraculous diets are usually harmful (or ineffective), healthy eating is no baloney. A range of universal ways to slightly decrease the intake of food in a healthy way and without dedicating oneself to harmful diets can be found in my older posts here and here.

The situation is similar with eco, bio, fit, and organic products flooding the market. Lack of legitimisation of nomenclature is overused by companies which want to sell us as much as they can at the highest possible price. In reality, most of these products aren’t eco-friendly and green at all. That’s why we should check whether they can boast an appropriate certification before we pay a considerable amount of money for an allegedly organic product. In accordance with the EU law, eco food is the one that consist of 95 % genetically non-modified ingredients cultivated without the use of artificial fertilisers. A really small amount of additional substances is allowed. The packaging should feature the green “euro-leaf”. The symbol has to be present at every eco product in the EU. If you can’t find such a symbol on the packaging, you have no grounds to think that it is really “eco” (link to the graphics).

Before we allow ourselves to be fooled into various phony PR slogans, we should check whether a given product is worth our money and whether it’s genuinely harmless. If you are searching for information on the topic, „Shopping IQ” by Agnieszka Pająk will provide you with answers on how to shop mindfully without harming yourself. The author explains many notions, for example, what the terms eco, bio, organic, and GMO-free really mean. She also answers questions whether wheat can get us addicted, enumerates in detail and describes fats that are most suitable for thermal processing as well as enumerates all synthetic additions, neurotoxins, and allergens. The book also features a few very interesting recipes, for example for pancakes with ricotta, honey, and cardamom, chickpea brownie, courgette and maturing cheese bread, or risotto with pears. Agnieszka is also the owner of slowfoodlife.com, where you can find interesting tests connected with nutrition.

* * *

1. Nie daj się zmanipulować!

Dlaczego tak trudno powiedzieć „start” i faktycznie wprowadzić w życie plan walki o lepszy wygląd? Bo z każdej strony atakują nas informacje o tym, czego nie powinniśmy robić, czego nie wolno nam jeść, co szkodzi, a co wręcz zabija. Tymczasem, gdy przeczytamy już „cały internet” i wyeliminujemy wszystkie postacie laktozy i glutenu okazuje się, że nic się nie zmieniło, a nawet czujemy się gorzej. Taki pęd za krzyczącymi zewsząd radami może być niebezpieczny.

Zamiast działać marnujemy czas na poszukiwania – gdzie znaleźć najlepszy kalkulator kalorii, jaka dieta pasuje do typu krwi, czy można schudnąć jedząc tłusto? Nie ma się co zastanawiać, bo większość opisywanych dietetycznych superhitów za rok okaże się mitami. Tak było z zachwalanymi monodietami, dietą Atkinsa, Kwaśniewskiego, „bezpiecznymi” głodówkami oczyszczającymi i innymi często polecanymi przez celebrytów cudami. Niby zdrowy rozsądek powinien uruchomić światełko alarmowe, ale żądne chudnięcia tłumy zwykle tego ostrzeżenia nie zauważają.

Niepotrzebnie naszą energię i motywację tracimy na poszukiwaniu nowych, „lepszych” dietetycznych wyzwań, zamiast skupić się dobieraniu zdrowszych składników i po prostu ograniczeniu jedzenia. Niedosyt pożywienia (nie mylić z głodówką) i jego pozytywny wpływ na utrzymanie pożądanej wagi, lepsze samopoczucie i sprawny metabolizm potwierdziły dwuletnie badania kliniczne przeprowadzone w USA. Uczestników podzielono na dwie grupy – jedna jadła bez ograniczeń, druga stosowała dietę obniżoną o 25%. U osób jedzących mniej, poza wspomnianymi korzyściami, zaobserwowano polepszenie „szeregu parametrów biochemicznych związanych z ryzykiem sercowo-naczyniowym i zjawiskiem stresu oksydacyjnego, które wielu badaczy uważa za uniwersalny mechanizm procesów starzenia.” Więcej ciekawych informacji na ten temat znajdziecie w artykule „Jedz mniej, bramy raju są wąskie” Polityki. Przeczytacie tam też o wpływie głodu na zdrowie i jak to z żywieniem bywało dawniej (dlaczego otyłość jest chorobą naszych czasów).O ile diety cud są zwykle szkodliwe (lub nieskuteczne), o tyle zdrowe odżywianie to żadna ściema. Uniwersalne sposoby na to jak odrobinę ograniczyć jedzenie w zdrowy sposób i bez wikłania się w diety cud znajdziecie w moich starszych wpisach tutaj i tutaj.

Podobnie jest z zalewającymi rynek produktami „eko", „bio", „fit” czy „organic". Nieusankcjonowane nazewnictwo wykorzystują firmy, które chcą sprzedać nam jak najwięcej i jak najdrożej. W rzeczywistości większość z tych rzeczy nawet w najmniejszym stopniu nie zasługuje na miano ekologicznych. Dlatego zanim wydamy często niemałe pieniądze, na produkt rzekomo organiczny sprawdźmy, czy na opakowaniu znajduje się odpowiedni certyfikat. Zgodnie z unijnym prawem ekologiczna żywność to ta, która zawiera przynajmniej 95 procent składników niemodyfikowanych genetycznie oraz uprawianych bez sztucznych nawozów. Dopuszczalna jest niewielka liczba substancji dodatkowych. Na opakowaniu musicie szukać zielonego „euro-liścia”. Ten symbol musi być na każdym, pakowanym, ekologicznym produkcie w Unii Europejskiej. Jeśli na opakowaniu nie ma tego znaku, to nie mamy żadnych podstaw, aby sądzić, że jest on „eko” (link to grafiki).

Nim damy się wmanewrować w różnego rodzaju PR-owe hasła sprawdźmy czy dany produkt jest wart naszych pieniędzy i faktycznie nas nie podtruwa. Jeśli szukacie rzetelnych informacji na ten temat to w książce „Shopping IQ” Agnieszki Pająk znajdziecie odpowiedz na to, jak świadomie robić zakupy i sobie nie szkodzić. Autorka tłumaczy wiele zagadnień, na przykład czym są oznaczenia „eko”, „bio”, „organic” czy „bez gmo”. Odpowiada też na takie zagadnienia jak to, czy pszenica może uzależniać, dokładnie wymienia i opisuje tłuszcze, które najbardziej nadają się do obróbki termicznej, wylicza wszystkie syntetyczne dodatki do potraw, neurotoksyny i alergeny. W książce znajdziemy też kilka bardzo ciekawych przepisów, na przykład na naleśniki z ricottą, miodem i kardamonem, brownie z ciecierzycy, bochenek z cukinii i dojrzewającego sera czy risotto z gruszkami. Pani Agnieszka prowadzi też stronę slowfoodlife.com, na której znajdziecie ciekawe testy związane z żywieniem.

2. It’s better to accomplish a less spectacular metamorphosis – only in that way can we succeed

The aim that I usually set for holidays in the past was getting rid of five kilograms. The feasible aim that I’ll be trying to attain until the end of April is minus two and a half kilograms.

The key to everything is motivation. For some, motivation is some great endeavour. Then, the “I won’t do it ?” rule applies. People try to prove to themselves and to the whole world that they’ll manage to accomplish something. In real life, our motivation, however, is the everyday life – our motivation is obscured by everyday errands and duties, and since the objective is a remote one, we easily switch to the mode “I’ve still got time, I’ll get back to it later”. Setting a feasible intention is the first step to success.

But why is it considerably difficult to maintain your motivation whenever you set an unattainable goal? The authors of “Change Anything” conducted studies in which they proved that 95 % of us fail to follow the resolutions connected with bad habits. It can be easily spotted by looking at the New Year’s Eve resolutions and crowds rushing into the gym in January and February. Group classes are attended by 50 % more people. After a few weeks the phenomenon known as short-lived enthusiasm starts to kick in. We stop feeling the motivation and the positive emotions connected with morning jogging, a visit at the pool, or zumba classes disappear somewhere amidst everydayness.

How to avoid it? First and foremost, you need to realise that more exercises don’t really guarantee better results. Especially at the beginning of our journey for better appearance, we often have a false impression that the more we exercise, the faster we lose weight. However, we need to realise that too long and too intensive exercises can bring more hand than good. A workout has to be good, short, and, what’s most important, diverse. Changing activity type won’t leave us bored, and activating various muscles will improve our overall stamina and increase our metabolism quicker. Instead of reaching for running shoes (because everyone is running), check out the nearest trampoline park (for example, jumpcity), try spinning or aerobics – you’ll burn a similar amount of calories while having plenty of fun. Maybe you’ll try to take your friend along – mutual motivation is another way to get a head start.

* * *

2. Lepiej postawić na mniej spektakularną metamorfozę – tylko dzięki temu mamy szansę na sukces

Cel, który zwykle wyznaczałam sobie na wakacje, to zrzucenie pięciu kilogramów. Realny cel, o który będę walczyć do końca kwietnia to minus dwa i pół kilograma.

Kluczem do wszystkiego jest motywacja. Dla niektórych motywacją jest jakieś ogromne przedsięwzięcie. Działa wtedy zasada „ja nie dam rady?” i chęć pokazania sobie i całemu światu, że tę radę damy. W prawdziwym życiu naszą motywację zjada jednak proza życia – z każdym dniem naszą determinację przysłaniają bieżące sprawy, a ponieważ cel jest bardzo odległy to z łatwością przechodzimy do trybu „mam jeszcze czas, zajmę się tym później”. Postawienie sobie realnego zamiaru, jest pierwszym krokiem do zwycięstwa.

Ale dlaczego o wiele trudniej jest podtrzymać motywację, gdy wyznaczymy utopijny cel? Twórcy książki „Change Anything” przeprowadzili badania, w których udowadniają, że 95% z nas nie daje rady dotrzymać postanowień związanych ze złymi przyzwyczajeniami. Najlepiej obrazują to słynne noworoczne postanowienia i szturm na obiekty sportowe w styczniu i lutym. Na zajęcia grupowe przychodzi nawet o połowę więcej ludzi. Po kilku tygodniach zaczyna się zjawisko nazywane „słomianym zapałem”. Przestaje nam się chcieć, a pozytywne emocje związane z porannym joggingiem, wizytą na basenie lub zajęciami zumby gdzieś znikają.

Jak tego uniknąć? Przede wszystkim zdać sobie sprawę, że więcej ćwiczeń wcale nie oznacza lepszych efektów. Szczególnie na początku przygody z walką o lepszy wygląd często mamy mylne wrażenie, że im więcej będziemy ćwiczyć, tym szybciej zrzucimy kilogramy. Jednak codzienne, zbyt długie i intensywne ćwiczenia mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Trening ma być dobry, krótki i koniecznie urozmaicony. Zmiana typu aktywności nie zamęczy nas nudą, a pobudzanie różnych partii mięśni szybciej poprawi naszą ogólną kondycję i przyspieszy metabolizm. Zamiast od razu sięgać po buty do biegania (bo wszyscy biegają), sprawdź najbliższy park trampolin (na przykład jumpcity), wybierz się na spinning czy aerobik – spalisz podobną liczbę kalorii podczas doskonałej zabawy. Może uda ci się wyciągnąć koleżankę – wzajemna motywacja to kolejne ułatwienie.

Z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet przez cały marzec marka Natural Mojo zorganizowała specjalną akcję charytatywną – z każdego sprzedanego zestawu Skin Routine (w którego skład wchodzą „nutrikosmetyki", czyli Aqua Splash, Pure Glow oraz Glow Protect) oddaje 4 złote na rzecz organizacji CAMFED, wspierającej edukację i rozwój kobiet z krajów afrykańskich. Link do akcji tutaj. Teraz z kodem: MLE40 otrzymacie 40% zniżki na cały asortyment (z wyjątkiem produktów z działu „wyprzedaż”), przy minimalnej wartości zamówienia 249 złotych.

3. Appearance is not only about the figure. Improve your self-esteem in another way.

Most of us (with me in the forefront, I won’t deny it) feel more attractive when they’re slimmer. We focus on losing weight, while other ways of caring about oneself can bring more visible effects. Tinting brows with henna “will have a more spectacular” effect than losing two kilograms.The studies conducted by GFK in 2016 on a group of nine thousand people showed that for 65 % of women caring about their appearance means better mood (GFK is one of the world’s biggest research companies employing more than 11 000 experts who are trying to discover a new way of looking on how people live, think, and buy across more than one hundred markets). In order to feel prettier, 69 % of studied participants answered that they visit beauty salons and spa. Women feel better owing to facials (21%), henna brows (20%), hybrid manicure (18%), classic manicure (16%), and massage (11%).

These are a few of my favourite treatments that will immediately improve your appearance:

a. Dermapen – the treatment is a facial conducted at a beauty salon (only those that are reliable – for example, Balola in Tricity). Microinjuries appearing on the skin during the treatment use the natural capacity of the organism to self-heal and rebuild tissues. As a result of this process, the levels of collagen and elastin are increased which improves the density of your skin. Already after the first treatment, the skin is tight, nourished, and smooth. The skin doesn't peel, so you look better already on the following day. It will be perfect for individuals with skin problems as well.

b. Refreshing your hair colour – over the last two years, I visited four different hair salons. Only for the past year, I’ve been visiting a salon in Gdańsk (D&D on Wajdeloty Street) and I’m really satisfied with the services. First and foremost, the hairdressers listen to what I say and to my descriptions of a new hairstyle, and don't approach each client in the same way. I never wait for the visit more than one week and what’s even more important the prices are regular – now, I pay PLN 300 for cutting, refreshing the colour, and a moisturising treatment.

c. Spray tanning – this treatment takes no more than ten minutes (that’s the amount of time needed to spray tan the body, dry, and dress). The tan lasts for almost two weeks. If you exfoliate the skin thoroughly before the treatment, you won't get any streaks. A good salon provides the clients with disposable underwear and special caps for the feet soles. The staff will match the appropriate colour to your skin. The cost of such a treatment is around PLN 90.

d. Everyday ritual – our appearance is influenced mostly by the overall state of our body. Even though it sounds trivial, stronger nails which are a result of taking appropriate dietary supplement are a very measurable effect. Only a few seconds each day are enough to see that we look better after four weeks. Once a week I swallow vitamin D3, curcuma in pills, and one Aqua Splash pill (coconut water and hyaluronic acid extract) by Natural Mojo which improves the state of my skin. By taking these nutricosmetics we nourish it from the inside. Remembering about this duty is not that demanding. I don’t need to set any appointment to improve my appearance and well-being.

   So why is it worth rescheduling your metamorphosis to an earlier date? Because we’ll feel better quicker. Caring for one’s appearance is all about the good mood and well-being. To finish off, I’d like to encourage you to finish the following sentence: “I’ll manage to . . . until the end of March” in the comments.

* * *

3. Wygląd to nie tylko sylwetka. Popraw swoją samoocenę inaczej.

Większość z nas (ze mną na czele, nie będę ukrywać) czuję się atrakcyjniej, gdy jest szczuplejsza. Skupiamy się na utracie kilogramów, podczas gdy inne sposoby dbania o siebie mogą przynieść bardziej widoczne efekty. Henna na brwiach „zrobi większą robotę” niż utrata dwóch kilogramów.
Z badań przeprowadzonych w 2016 roku przez GFK na próbie ponad dziewięciu tysięcy osób, wynika, że dla 65% kobiet dbanie o swój wygląd oznacza lepsze samopoczucie (GFK to jedna z największych firm badawczych na świecie, zatrudniająca ponad 11 000 ekspertów, którzy codziennie starają się odkryć nowy sposób patrzenia na to, jak żyją, myślą i kupują ludzie na ponad stu rynkach.) By poczuć się piękniej 69% badanych odpowiedziało, że odwiedza salony kosmetyczne oraz spa. Kobiety lepiej czują się dzięki zabiegom na twarz (21%), hennie brwi (20%), sytuację poprawia także manicure hybrydowy (18%), manicure klasyczny (16%) i masaż (11%).

Oto kilka moich ulubionych zabiegów, które błyskawicznie poprawiają wygląd:

a. Dermapen – zabieg wykonywany na twarz w salonie kosmetycznym (tylko takim godnym polecenia, w Trójmieście to na przykład Balola). Mikrourazy powstałe na skórze w trakcie wykonywania zabiegu wykorzystują naturalną zdolność organizmu do samoleczenia oraz przebudowy tkanek. W wyniku tego procesu wzrastają poziomy kolagenu i elastyny, co powoduje zagęszczenie skóry. Już po pierwszym zabiegu skóra jest naciągnięta, odżywiona i gładka. Po wszystkim skóra nie schodzi, więc już na następny dzień wyglądamy ładniej. Świetnie sprawdzi się również u osób z problemami skórnymi.

b. Odświeżenie koloru włosów – przez ostatnie dwa lata byłam w przynajmniej czerech salonach fryzjerskich. Dopiero od roku chodzę do Gdańska (salonu D&D na Wajdeloty) i naprawdę jestem zadowolona. Przede wszystkim Panie słuchają, gdy mówię, jak wyobrażam sobie nową fryzurę, a nie taśmowo każdą Klientkę traktują tak samo. Na wizytę nigdy nie czekałam dłużej niż tydzień i co ważne, ceny są normalne – teraz płacę za ścięcie, farbowanie odrostu i zabieg nawilżający 300 złotych.

c. Natryskowe opalanie – ten zabieg trwa maksymalnie dziesięć minut (tyle zajmuje przygotowanie się, opryskanie ciała z suszeniem plus ubieranie się). Opalenizna utrzymuje się prawie dwa tygodnie. Jeśli przed zabiegiem dokładnie złuszczymy skórę, nie powstają żadne zacieki. Dobry salon poznamy po tym, że dostaniemy jednorazową bieliznę i nakładki na spody stóp, a personel dobierze odpowiedni dla naszej skóry kolor. Kosz to około dziewięćdziesiąt złotych.

d. Codzienny rytuał – na nasz wygląd wpływ ma przede wszystkim ogólny stan naszego ciała, i o ile brzmi to dość banalnie i mało konkretnie, to mocniejsze paznokcie po regularnym stosowaniu suplementów jest już bardzo wymiernym efekt. Wystarczy kilka sekund każdego dnia, aby po czterech tygodniach zobaczyć, że wyglądamy lepiej. Raz dziennie łykam witaminę D3, kurkumę w tabletkach i jedną kapsułkę Aqua Spash (ekstrakt z wody kokosowej i kwasu hialuronowego) od Natural Mojo, która wspomaga stan mojej skóry. Spożywając „nutrikosmetyki” odżywiamy ją od wewnątrz. Pamiętanie o tym obowiązku nie jest dla mnie żadnym wysiłkiem. Nie muszę się nigdzie umawiać, aby poprawić swój wygląd i samopoczucie.

   Dlaczego jeszcze warto przełożyć datę swojej metamorfozy na wcześniejszą? Bo po prostu szybciej poczujemy się lepiej. A w dbaniu o wygląd przede wszystkim chodzi o dobre samopoczucie. Na koniec proponuję, abyście w komentarzach dokończyły zdanie „do końca marca uda mi się zrobić …”.

Last Month

   Even though I broke all records when it comes to taking photos last month, when the time had finally come for the Last Month post, it turned out that I didn’t have that much to show you. Fledgling mothers probably understand that each grimace, each look, each nap is worth eternalising – a hundred times. I’m already running out of mobile phone memory, but the number of photos that can be shared with a wider online audience started to dwindle. Due to the fact that everyday life has slightly slowed down (or maybe it’s the other way round? I don’t really know), today’s photos may seem slightly monotonous – even though I’d call them rather idyllic :).

* * *

   Chociaż w ostatnim miesiącu pobiłam wszelkie rekordy liczby wykonanych zdjęć, to gdy przyszło do tworzenia "Last Month" okazało się, że tak naprawdę niewiele mam Wam do pokazania. Świeżo upieczone mamy pewnie zrozumieją, że każdy grymas, każde spojrzenie, każda drzemka jest warta uwiecznienia – najlepiej po stokroć. Pamięć telefonu jest więc na wyczerpaniu, ale fotografii, którymi można by podzielić się z szerszym internetowym gronem trochę jakby mniej niż zwykle. A że codzienność u mnie trochę zwolniła (a może właśnie na odwrót? sama nie wiem), to dzisiejsze kadry mogą wydawać Wam się trochę monotonne, chociaż ja nazwałabym je raczej sielskimi :).

Wietrzenie szafy… w tym roku trochę szybciej nadszedł ten moment, gdy słońce i temperatura zmuszają do małych remanentów. 
Zupy to ostatnio główna pozycja w moim menu. Mogę przygotować trzypiętrowy tort z kremem albo kaczkę w pięciu smakach, ale gdy przychodzi do krupniku, rosołu czy pomidorowej, to moja mama i babcia są nie do pobicia. W czym tkwi sekret?Pomidorowa tylko z ryżem. A jak jest u Was?Nie może obyć się również bez miski rosołu – koniecznie z porządną porcją świeżej pietruszki!1. O poranku jest tu najpiękniej. // 2. Kiedy ja chcę wracać, a Portos jeszcze nie… // 3. Od kilku dni mam już mufkę do wózka, ale wcześniej umarłabym bez ciepłych rękawiczek. // 4. Nowe pluszowe detale w moim domu. Przybywa ich z każdym dniem… //

Niby pierwsze promienie wiosennego słońca, a jednak chłód wciąż smaga ręce. Gdy pokazałam te rękawiczki na Instagramie wiele z Was pytało o link do sklepu – Mongolian. Są z gęsto tkanego kaszmiru i są wyjątkowo ciepłe. Walentynkowy balon-serduszko od YES'a. W tym roku wieczór walentynkowy był odrobinę inny niż zwykle – Netflix, jedzenie na wynos i kanapa. 1. Ach, gdybym miała czas na czytanie! // 2 i 3. Beżowe total looki to sprawdzony sposób na modny zestaw tej wiosny. // 4. Jeden z niewielu pierścionków (poza obrączką i tym zaręczynowym), które naprawdę lubię nosić. //

Portos uwielbia być mistrzem każdego zdjęcia, więc i tym razem postanowił ulepszyć ten kadr… Chciałabym Wam też przypomnieć, że marka NA-KD obchodzi swoje 3 urodziny i z tej okazji możecie korzystać z kodu MLE30, który daje 30% zniżki na nieprzecenione produkty (na przykład te ze zdjęcia). Moje nowości od Jo Malone. Tyle szczęścia na jednym zdjęciu! Ten wpis bardzo przypadł Wam do gustu, z czego ogromnie się cieszę. Przy okazji odpowiem na najczęściej zadawane pytanie w ostatnim miesiącu (pomijając te o wykupione produkty z MLE ;)). Wózek to Bugaboo Fox1. Taką plażę lubię najbardziej, słoneczna, ale spokojna, bez zgiełku, bez tłumów… // 2. Gdy ktoś przyniesie Ci po nieprzespanej nocy kawę do łóżka…// 3. Profil spaniela. // 4. Uwielbiam, gdy słoneczne promienie wpadają nieśmiało do mojej sypialni. Szkoda tylko, że od razu widać, gdzie nie starłam kurzu :D. //W zimie nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez tubki kremu nawilżającego (mam je wszędzie – w samochodzie, w torebce, w kieszeni kurtki i w wózku :D) . Ten od Synchroline jest idealny nie tylko jako "krem ratunkowy" ale także pod makijaż. Jeśli chciałybyście go przetestować, to mam dla Was kod rabatowy LIFE20 upoważniający do 20% zniżki na stronie dermakrem.pl. Ważny do 17 marca! (oferta nie łączy się z innymi promocjami). Poniedziałkowy poranek w moim biurze. 

Te z Was, które przegapiły kosmetyczny wpis mogą nadrobić zaległości tutaj. Przeliczam w nim kosmetyki do twarzy i pozbywam się tych nieudanych.

1. Widzicie zdegustowanie Portosa? To przez ten bałagan na fortepianie. // 2 i 3. Beże, beże i jeszcze raz beże! // 4. Prezent od Chanel. // Kolejne kulinarne brzydactwo :). 
Nasz ukochany "Bar Przystań" przy sopockiej plaży i zupa rybna na rozgrzanie po długim spacerze. 

Gdy ma się wrażenie, że czas pędzi tak wolno i spokojnie, a w rzeczywistości pędzi, jak oszalały… Za chwilę już marzec, kto z Was nie może się doczekać? 

 

Ilu kosmetyków do twarzy naprawdę potrzebuję – czyli 4 marki, których nie znacie, a powinnyście.

    The fashion for minimalism initially took over our wardrobes, then it moved to the rest of the flat, until it finally reached our bathroom. Minimalism in skincare can be approached in many ways – some of us are searching for products with the shortest number of ingredients, others are faithful to “project reach the bottom” (and buying another cosmetic only when the first is finished); however, most of us are trying to decrease the number of cosmetics that they use.  

   I started the whole cleaning process from counting all off my face cosmetics that I currently own – there were as many as fourteen products. The result is seismic, but do I really need all of them?   

   A face mask that had been waiting for a “pyjama party” with my girls for four years? An exorbitantly expensive serum that leaves my skin dry as paper? A lip balm whose fragrance started to irritate me after one day? From experience I know that whenever some cream/oil/gel doesn’t fulfil my expectations, I buy another one. In order to avoid getting lost in a pile of bottles and jars, I should bid the dud farewell, but you know how it works in reality – I’m buying another one. I won’t tout you to say “bye bye” to all the non-ideal products at a push. It would have little in common with minimalism – buying new products and throwing the unused ones is in a way a contradictory approach.

* * * 

   Moda na minimalizm na początku ogarnęła nasze szafy, później przeniosła się na resztę mieszkania, aż w końcu dotarła do łazienki. Minimalizm w pielęgnacji można potraktować na kilka sposobów – niektóre z nas szukają produktów z minimalną liczbą składników, inne są wierne "operacji denko" (kupują kolejny kosmetyk dopiero, gdy skończą poprzedni), ale większość z nas próbuje po prostu mieć mniej kosmetyków.

  Czystki postanowiłam rozpocząć od przeliczenia wszystkich kosmetyków do pielęgnacji twarzy, które mam w tym momencie – zebrało się czternaście produktów. Wynik nie jest porażający, ale właściwie po co mi one wszystkie? 

   Maska, która od czterech lat czeka na "pidżama party" z dziewczynami? Serum, które kosztowało majątek, ale skóra jest po nim sucha jak papier? Balsam do ust, którego zapach zaczął drażnić po jednym dniu? Z doświadczenia wiem, że właśnie wtedy, gdy jakiś krem/olejek/żel/ nie spełnia do końca moich oczekiwań, kupuję następny. Aby nie zakopać się w butelkach i słoikach, powinnam pożegnać się z nieudanym zakupem, ale wiadomo, jak wygląda rzeczywistość – szkoda wyrzucać 3/4 słoika. Nie będę Was nakłaniać do tego, aby na siłę mówić "pa pa" nieidealnym produktom, bo z minimalizmem nie miało by to wiele wspólnego – kupowanie nowych rzeczy i wyrzucanie tych niewykorzystanych to w pewnym sensie jego zaprzeczenie.

   I use face cosmetics that I didn’t really like for less demanding purposes. A face cream can be thrown into a bag or in a car and used as a hand cream, oils will be great for cuticles (or for polishing leather shoes :D), dud face gel can be used for washing makeup brushes or for washing our own body. There are surely many more purposes for which dud cosmetics can be used (do you have your own ideas?), but it’s also worth focusing on decreasing the number of “failures”. Since we’ve been able to prudently replenish our wardrobe, it’s high time for our makeup bag to decrease its size and improve its interior. Below, you’ll find four products that are the foundation of my skincare. I also mention cosmetics that I’ve decided to get rid of.

1. Face cream. One basic and three other… exactly, for what?  

The cleaning up of my makeup bag showed that I’ve got one face cream that I use each morning (moisturising, but light) and heavy ones with similar properties that I sometimes use in the evening and that I sometimes apply onto my lips – I could easily get rid of two as I know that I won’t be able to finish them before their expiration date. Unfortunately, I opened all of them (a lesson for the future), one of them lands in the car locker, as a rescue for hands, I’ll try to find a new owner for the second one, and the third one (my favourite) stays with me.

  Going back to the day cream. Undoubtedly, it is a cosmetic that we meticulously choose – we read reviews, study our friends’ opinions, analyse its effectiveness, and don’t spare money to buy it. In the era of Instagram and quick information flow, it’s increasingly difficult to sell a mediocre product – that’s a problem for large cosmetic consortiums that load money into TV advertisements, endorsement, and newspaper ads instead of investing in ingredients and effectiveness. Now, brands that matter are the ones that have gained popularity thanks to word of mouth. Instead of investing in marketing, they are more eager to place money into new technological solutions, encompassing the rule that an effective product will be the showcase of their capabilities. I’m trying to show you precisely cosmetic gems of this sort – one of them is YASUMI which, apart from cosmetics, also owns a network of cosmetic institutes and provides innovative technological solutions for beauty and wellness industry. You can remember them from Gosia’s posts – besides, she was the one who handed me their rice cream claiming that I’d be delighted with it (and she was right).

 A standard package of the cream is enough for a maximum of one and a half month if I’m using it once a day (I also apply it onto my neck and neckline) so it’s one of the few cosmetics on which I can really stock up as I know that it won’t go to waste.

* * *

   Kosmetyki do twarzy, które mi nie podpasowały wykorzystuję do mniej wymagających celów. Krem mogę zanieść do samochodu czy wrzucić do torebki i używać go do rąk, olejki przydadzą się do skórek przy paznokciach (albo do polerowania skórzanych butów :D), nietrafionym żelem do twarzy można wyczyścić wszystkie pędzle do makijażu albo myć nim po prostu całe ciało. Zastosowań dla nietrafionych kosmetyków na pewno jest znacznie więcej (macie własne pomysły?), ale warto też skupić się na tym, aby takich "wpadek" było jak najmniej. Skoro nauczyłyśmy się rozważniej uzupełniać naszą garderobę, to czas najwyższy, aby nasza kosmetyczka również zmniejszyła swoją objętość, a jej zawartość była jeszcze skuteczniejsza. Poniżej znajdziecie cztery produkty będące bazą mojej pielęgnacji. Przy okazji, piszę też o tym, których kosmetyków postanowiłam się pozbyć. 

1. Krem do twarzy. Jeden podstawowy i trzy… no właśnie, po co?

   Mój remanent pokazał, że mam jeden krem, którego używam codziennie rano (nawilżający ale o lekkiej konsystencji) i trzy tłuste o bardzo podobnym zastosowaniu, których czasem używam na noc, a czasem na usta – dwóch z nich spokojnie mogłabym się pozbyć, bo już wiem, że nie dam rady zużyć ich wszystkich przed upłynięciem terminu ważności. Niestety, wszystkie zostały przeze mnie otwarte (nauczka na przyszłość), jeden z nich ląduje więc w skrytce mojego samochodu, jako ratunek dla dłoni, drugiemu spróbuję znaleźć nowego właściciela, a trzeci (ulubiony) zostaje ze mną. 

   Wracając do kremu na dzień, niewątpliwie jest to kosmetyk, który wybieramy z największą pieczołowitością – czytamy recenzje, pytamy o zdanie koleżanki, analizujemy skuteczność i nie szczędzimy pieniędzy. W dobie Instagrama i szybkiego przepływu informacji coraz trudniej jest sprzedać kiepski produkt – to problem wielkich konsorcjów kosmetycznych, które zamiast w składy i skuteczność swoich produktów ładują pieniądze w spoty telewizyjne, gaże gwiazd firmujących ich nowości i reklamy w prasie. Teraz do gry wchodzą marki, które zyskują popularność przede wszystkim dzięki poczcie pantoflowej. Zamiast w marketing, chętniej inwestują w badania i nowe technologiczne rozwiązania w myśl zasady, że skuteczny produkt będzie ich najlepszą wizytówką. Staram się Wam pokazywać właśnie takie perełki – jedną z nich jest YASUMI, która poza kosmetykami ma sieć instytutów kosmetycznych i dostarcza innowacyjnych rozwiązań technologicznych branżom beauty i SPA. Markę tę możecie kojarzyć z wpisów Gosi – zresztą to ona wcisnęła mi do ręki krem ryżowy, twierdząc, że będę zachwycona (i miała rację). 

   Krem o standardowej objętości starcza mi maksymalnie na półtora miesiąca, jeśli używam go tylko raz dziennie (stosuję go też na szyję i dekolt) więc jest to jeden z niewielu kosmetyków, który faktycznie mogę kupić "na zapas", bo wiem, że i tak się nie zmarnuje. 

Ryżowy krem do twarzy YASUMI jest przeznaczony do każdego rodzaju cery. Silnie regeneruje i wygładza skórę, a dodatkowo ujędrnia ją i uelastycznia. Krem jest bogatym źródłem antyoksydantów, które chronią skórę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych, a jednocześnie opóźniają procesy starzenia się skóry. Witamina E i kwasy tłuszczowe zawarte w otrębach ryżowych chronią przed wolnymi rodnikami oraz ochraniają włókna kolagenowe. Krem może być stosowany do pielęgnacji cery delikatnej i wrażliwej. 

Pianka micelarna do mycia twarzy Hydro Sensitia od polskiej marki IWOSTIN to dermokosmetyk (produkt dostępny w aptece). Różnica między nimi a tymi z drogerii jest przede wszystkim taka, że ich skuteczność jest potwierdzona w badaniach aplikacyjnych i aparaturowych, przeprowadzanych w niezależnych instytutach badawczych. Ale odchodząc od świata nauki – podoba mi się, że w trakcie nakładania pianki na twarz nie spływa po rękach (co mnie szczególnie irytuje w przypadku zbyt wodnistych preparatów), poza tym w ogóle nie ściąga mojej skóry, bardzo ładnie ją oczyszcza i łagodzi podrażnienia – nic nie szczypie. 

2. Makeup removal product. If I were to choose one…  

   It is undeniable that we need to have makeup removal cosmetics in our makeup bags. We can choose from an array of options: cleaning milk, micellar water, makeup remover tissues, foams, and gels. I can bet that your bathroom features at least two products with exact same properties. If I were to choose only one product of this type, I’d surely choose one that we first apply and massage into our skin, and then rinse it off with water. I just can’t imagine a situation in which I lay my head on a pillow after using only micellar water or cleaning milk. Currently, apart from my foam, I don’t have any other product, but I’ll surely take some makeup remover tissues for a trip (for example by Bioderma).

* * *

2. Produkt do demakijażu. Gdybym miała wybrać jeden to…

   To, że w naszej kosmetyczce muszą znaleźć się produkty do demakijażu nie ulega żadnej wątpliwości. Do wyboru mamy wiele opcji: mleczka, płyny micelarne, olejki, nawilżane chusteczki, pianki czy żele. Idę o zakład, że na Waszej łazienkowej półce leżą co najmniej dwa produkty mające za zadanie oczyścić twarz. Jeśli ja miałabym wybrać tylko jeden rodzaj takiego kosmetyku, to wybrałabym taki "myjący", który najpierw nakładamy i wmasowujemy w twarz, a następnie spłukujemy wodą. Po prostu nie wyobrażam sobie przytulić twarzy do poduszki po użyciu samego płynu czy mleczka. W tym momencie poza pianką nie mam nic innego, ale na wyjazd chętnie wzięłabym ze sobą nasączone chusteczki (na przykład z Biodermy). 

Krem pod oczy marki Cell Fusion C ma napinać skórę wokół oczu. Nawilża i uelastycznia. Preparat likwiduje też obrzęki i sińce wokół oczu, dzięki procesowi poprawiającemu mikrokrążenie w naczyniach włosowatych skóry. Krem funduję też swojej górnej powiece (aż po łuk brwiowy). W mojej kosmetyczce znajdziecie jeszcze jeden krem pod oczy, który czeka na otwarcie (dostałam go gratis i zostawiłam na czarną godzinę). ​

3. Under eye cream – new demand for skincare.   

   Under eye cream is a cosmetic that can stop existing for me for a few months, and then suddenly something changes, and I can’t imagine my everyday skincare without it. Now, the greatest impact on that situation has the amount of sleep that I get – after shower, I just need to apply something onto my under eye area as I feel that the skin is tense and dry. It is exactly that fragment of our face that is first to show that we’re tired and have already started to age. At the same time, it is the most sensitive and prone to irritation. That’s why I am very cautious when choosing an under eye cream. Recently, I chose the one by Cell Fusion C which also offers dermocosmetics (products that are belonging to the realm of both medicine and cosmetology). Cell Fusion C is a full spectrum of products answering the needs of each skin type, including those more sensitive and delicate. Cell Fusion C products are used at cosmetology and dermatology salons, but you can also get them online. They are available on topestetic.pl, where you can take advantage of cosmetologist’s advice who will help you to choose products appropriate for your skin. Additionally, the shop also adds free samples that were carefully chosen by cosmetologists owing to which you can try some of the products before the purchase (shipment is always free).

* * *

3. Krem pod oczy, czyli nowe zapotrzebowanie na pielęgnację. 

   Krem pod oczy to kosmetyk, który może dla mnie nie istnieć przez kilka miesięcy, a później coś się zmienia i nagle nie wyobrażam sobie bez niego codziennej pielęgnacji. Teraz ma na to pewnie wpływ mała ilość snu – po prysznicu po prostu muszę wklepać coś w skórę pod oczami, bo czuję, że jest napięta i przesuszona. To ten fragment naszej twarzy, na którym najszybciej widać zmęczenie i pierwsze oznaki starzenia. Jednocześnie, jest też najbardziej wrażliwa i podatna na podrażnienia dlatego kremy dobieram naprawdę ostrożnie. Teraz wybrałam ten z oferty marki Cell fusion C, która także oferuje nam dermokosmetyki (produkty z pogranicza medycyny i kosmetologii). Laboratorium Cell Fusion C to pełna gama produktów odpowiadających na potrzeby każdej skóry, włączając tę najbardziej wrażliwą i delikatną. Produkty Cell fusion C używane są w gabinetach kosmetologicznych i dermatologicznych, ale można je też kupić w Internecie. Dostępne są w sklepie topestetic.pl, gdzie możecie skorzystać z porady kosmetologa, który pomoże Wam dobrać odpowiedni produkt dla Waszej skóry. Dodatkowo sklep do każdego zamówienia dodaje indywidualnie dobrane przez kosmetologów próbki, dzięki czemu można przetestować kosmetyki przed ich zakupem (wysyłka jest zawsze darmowa). 

The Ordinary – Lactic Acid 10% + HA – Peeling z kwasem mlekowym i kwasem hialuronowym spłyca zmarszczki, rozjaśnia przebarwienia, zwęża pory, wygładza płytkie blizny. Jest wegański a podczas jego produkcji nie ucierpiały żadne zwierzęta.​ Podczas kuracji serum oraz tydzień po jej zakończeniu należy stosować wysoką ochronę przeciwsłoneczną. Małe opakowanie to gwarancja, że produkt zużyjemy do końca. 

4. Once in a while.   

   The above-mentioned products are used for everyday skincare, but considering them as the only cosmetics that we need would be a mistake – our skin once in a while needs something special, which gives a stronger stimulus for it to regenerate. After counting the contents of my bathroom drawer, I quickly noticed that the cosmetics that I use once in a blue moon gather the thickest layer of dust. I’ve got the greatest number of them (four face masks, two scrubs, exfoliating lotion). Two of them were fortunately still closed, so I quickly gave them away to a friend. In exchange, she recommended a new brand – The Ordinary – which had already caught my attention on Instagram a few times. It creates only products with simple compositions whose impact has been corroborated by laboratory tests. By following the transparency rule, scientists have created a wide spectrum of diverse products. Elegant elastic packages and affordable prices are consecutive features of this unique brand breaking popularity records around the world. The Ordinary is part of Deciem so it doesn’t test its product on animals and doesn’t commission such activities to anyone. All products, including The Ordinary, don’t contain parabents, sulphates, mineral oils, animal oils, tar dyes from hard coal, formaldehyde, mercury, or oxybenzone. I chose their flagship product which should replace all scrubs and exfoliating masks.  

    Products that we rarely use (once a week, once a month) should be purchased in small packages – that’s the only way we will manage to finish them. An exception to this rule is cosmetics that we once had and we know that we won’t forget about them once they find their spot on the bathroom shelf.

* * *

4. Raz na jakiś czas. 

   Zaprezentowane wcześniej produkty służą do codziennej pielęgnacji, ale uznanie, że to jedyne kosmetyki, jakich potrzebujemy pewnie byłoby błędem – nasza skóra co jakiś czas potrzebuje przecież czegoś specjalnego, co da jej mocniejszy bodziec do odnowy. Po przeliczeniu zawartości mojej łazienkowej półki szybko zauważyłam, że to właśnie kosmetyki, których używam "od święta" najbardziej łapią kurz na półce. Mam ich najwięcej (cztery maseczki, dwa peelingi, lotion złuszczający), a przecież korzystam z nich najrzadziej. Dwa z nich były na szczęście nierozpoczęte więc szybko podarowałam je koleżance. W zamian, poleciła mi ona nową markę – The Ordinary – która parę razy zwróciła już moją uwagę na Instagramie. Tworzy ona wyłącznie produkty o prostym składzie, których działanie zostało potwierdzone w badaniach. Naukowcy, kierując się zasadą transparentności, stworzyli szeroką gamę różnorodnych produktów. Eleganckie i estetyczne opakowania oraz przystępna cena to kolejne cechy tej niezwykłej marki bijącej rekordy popularności na całym świecie. The Ordinary jest marką Deciem, czyli nie testuje swoich produktów na zwierzętach oraz nie zleca tego nikomu. Wszystkie produkty w The Ordinary nie zawierają parabenów, siarczanów, olejów mineralnych, olejów zwierzęcych, barwników smołowych z węgla kamiennego, formaldehydu, rtęci, oksybenzonu. Ja wybrałam dla siebie ich flagowy produkt, który powinien zastąpić mi wszystkie peelingi i maski złuszczające.

   Produkty, których używamy rzadko (raz na tydzień, raz na miesiąc) powinnyśmy kupować w małych opakowaniach – tylko wtedy mamy szansę je zużyć. Wyjątkiem są kosmetyki, które już raz miałyśmy i wiemy że nie nie będą leżały na półce zapomniane. 

   Honest reviews of reliable friends, more prudent shopping, and a bit of self-discipline will surely help us to decrease the number of cosmetics.  It’s important to not only save some space and gain order on the bathroom shelves, but also scrutinise what our skin really needs. To finish off, I’ll ask you whether you’d like to read a similar overview of body cosmetics (I’ve got relatively few of them, but I could have even fewer), hair cosmetics, or maybe makeup cosmetics (limiting myself to only four would be a truly daunting challenge!). I’m waiting to learn about your preferences :). Have a peaceful evening and remember “when Wednesday is over, the week is over” ;).

* * *

   W ograniczeniu liczby kosmetyków na pewno pomogą nam szczere recenzje od zaufanych osób, roztropniejsze zakupy i odrobina samodyscypliny.  Ważne, aby zyskać nie tylko więcej miejsca i porządek na łazienkowych półkach, ale również z dokładnością przyjrzeć się temu, czego naprawdę potrzebuje nasza skóra. Na koniec zapytam Was jeszcze, czy chciałybyście przeczytać analogiczny przegląd kosmetyków do ciała (tych mam chyba niewiele, ale na pewno mogłabym mieć jeszcze mniej), do włosów, a może do makijażu (o zgrozo! ograniczyć się do czterech to by było wyzwanie!). Czekam na Wasze preferencje :). Spokojnego wieczoru i pamiętajcie, że "jak środa minie to tydzień zginie" ;). 

linen shirt / lniana koszula – Seaside tones // jeans / dżinsy – COS // necklaces / naszyjniki – NA-KD //