Story about fashion

blouse / bluzka – Mango (obecna kolekcja); trousers / spodnie – Zara (dział basic)

There are many important fashion magazines in the world that are worth the attention, but one of them raises the biggest interest and has been mentioned in countless films and novels. We don’t have the Polish edition of "Vogue” yet, but it has always been a kind of inspiration for me, and every new issue that I brought from abroad have always occupied a proud place on my bookshelf. Of course, I was far from Carrie Bradshaw, who could spend her last money on a new issue of the magazine, instead of eating lunch for a week. Though as many girls in the world I thought that working in the editorial of Vogue would be a dream come true.

Na świecie jest wiele magazynów mody wartych uwagi, ale jeden z nich wzbudza szczególne zainteresowanie i przewija się w niezliczonej liczbie filmów i powieści. "Vogue", chociaż nie doczekał się jeszcze polskiego wydania, od zawsze był dla mnie czymś w rodzaju inspiracji, a każdy egzemplarz przywieziony z zagranicy zajmował poczesne miejsce na moim regale z książkami. Oczywiście, daleko było mi do Carrie Bradshaw, która ostatnie pieniądze potrafiła wydać na nowy numer, nawet jeśli z tego powodu nie jadła przez tydzień lunchu, ale jak wiele dziewczyn na świecie uważałam, że praca w redakcji Vogue'a byłaby spełnieniem moich marzeń.  

Lata mijały, a moje plany na przyszłość zaczęły się zmieniać. Studia i kursy terapeutyczne miały wyznaczyć mi inną ścieżkę kariery, ale miłość do fotografii i założenie bloga sprawiły, że mimochodem stworzyłam sobie pracę przypominającą odrobinę małą redakcję modowego czasopisma. Chętnie cofnęłam się więc do dawnych marzeń i sięgnęłam po książkę Kirstie Clements, byłej redaktor naczelnej australijskiego wydania "biblii mody". Po przeczytaniu tej lektury jednym tchem odczułam dużą ulgę, że tylko część moich licealnych planów się spełniła i nie tkwię w przemyśle modowym po czubek nosa. Z każdą przeczytaną stroną odkrywałam bowiem wiele naprawdę mrocznych sekretów pracy w magazynie, która wymaga ogromnych wyrzeczeń i związana jest z trudną do zniesienia presją. Autorka ze szczegółami opisuje pracę w redakcji, organizowanie sesji plenerowaych, życie w Paryżu czy rozpaczliwą walkę modelek o szczupłą sylwetkę. W żadnym rozdziale nie brak jednak zdystansowanych uwag, Kirstie Clements nie ma wątpliwości, że niektóre jej zadania (na przykład wyprasowanie czterystu par lnianych spodni czy koordynowanie sesji zdjęciowych w środku Afryki) były karkołomne a czasami zdawały się wręcz bezsensowne. Tym bardziej, że mimo tych poświęceń Kirstie została zwolniona i to w niezbyt elegancki sposób – o czym dowiadujemy się już z pierwszych kilku stron książki.

Być może jej spowiedź jest formą zemsty na wydawnictwie, które po trzynastu latach pracy z dnia na dzień postanowiło pożegnać się z naczelną. A może ma to być przestroga dla tych z nas, które marzą o etacie u Anny Wintour, a nie wiedzą jeszcze jaką cenę, trzeba byłoby za to zapłacić. Niezależnie od motywów autorki jedno trzeba powiedzieć: książka jest niezwykle wciągająca, świetnie się ją czyta, a opisane perypetie bohaterki skutecznie skłaniają do refleksji. Okrutny świat mody nie jest dla każdego, ale czytanie książek przenoszących nas w jego świat jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

 

Something changed

After returning from the Italian Alps and unpacking my suitcases, there was a lot of things for me to do on account of beginning of the new year.  Anyone who runs his own company probably knows what I mean. A little overwhelmed with accumulating obligations, I completely forgot about the New Year's resolutions or plans for the future, which I would like to accomplish over the next twelve months. I decided to focus on the small changes, so that I can start incorporating them from the next day.

…..

Po powrocie z włoskich Alp i rozpakowaniu walizek, czekało na mnie sporo spraw do załatwienia w związku z nadejściem nowego roku. Każdy kto prowadzi własną firmę prawdopodobnie wie o czym mówię. Przytłoczona odrobinę natłokiem obowiązków, zupełnie zapomniałam o noworocznych postanowieniach czy planach na przyszłość, które chciałabym zrealizować w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy. Postanowiłam więc skupić się na bardzo drobnych zmianach, tak aby móc zacząć wcielać je w życie od następnego dnia. 

Buy less choose well

Każdy wyjazd to dobry pretekst, aby sprawdzić bez których rzeczy nie wyobrażamy sobie naszej garderoby, a czego możnaby się spokojnie pozbyć. Tak było też w przypadku mojego wyjazdu na narty. Po powrocie wiedziałam już, że sweter, w którym jeszcze rok temu chodziłam z przyjemnością, nie wygląda dziś tak jak powinien. W ciągu ostatnich kilku miesięcy wiele zmieniło się w mojej szafie. Wspominałam Wam już niejednokrotnie, że staram się kupować znacznie mniej rzeczy niż kiedyś i chociaż zdarza mi się złamać tę regułę to z pewnością robię postępy. Prowadząc blog, w dużej części poświęcony modzie, trzeba od czasu do czasu pokazać coś nowego, ale wszystko musi być zachowane w granicach zdrowego rozsądku. 

Okres wyprzedaży to dla nas największa próba, bo znacznie łatwiej o nierozsądne zakupy. Aby nie popełnić błędu powinnyśmy stawiać przede wszystkim na jakość tkanin, bo dzięki temu odzież staje się inwestycją, a nie zachcianką, która po dwóch praniach wyląduje na dnie szafy. Zaraz po tym zwracam uwagę na klasyczne ubrania bo zawsze będą w modzie.

Jest jeszcze jeden sposób aby sprawdzić czy dana rzecz okaże się udanym zakupem. Jeśli już w przymierzalni czujesz się w niej świetnie i wiesz, że następnego dnia z przyjemnością byś ją założyła, a do tego będzie pasować do większości ubrań w szafie, to warto pójść do kasy. Jeśli z kolei dostrzegasz chociaż najmniejszy mankament ("ten materiał szybko się mechaci, ale będę o niego dbała" albo " jest trochę za mały ale pod żakiet będzie pasował") to nie szukaj wymówek i nie podejmuj niepotrzebnego ryzyka. 

body – Bruno Nowi

Small step big progress

W codziennej pogoni za straconym czasem coraz rzadziej znajduję chwilę aby usiąść i zrobić coś dla siebie i swojego rozbieganego umysłu. W nowym roku obiecałam sobie poświęcić trochę czasu na rozwój nowych zainteresowań i zdobycie kolejnych umiejętności.

Ale nim zacznę spędzać weekendy na długich szkoleniach zrobię mniejszy kroczek. Język angielski to ostatnio gorący temat w mojej rodzinie, więc siłą rzeczy natykam się w moim rodzinnym domu na słowniki, angielską literaturę i BBC News. Najlepiej uczymy się łącząc przyjemne z pożytecznym więc narzuciłam sobie mały rygor – co druga czytana przeze mnie gazeta musi być w języku angielskim. Na początek zabrałam się za magazyn English Matters z pięknym zdjęciem rodziny królewskiej na okładce (znajdziecie tam nie tylko aktualne artykuły ale też odrobinę informacji o gramatyce, którą wszyscy lubimy ;)).

Everyday Routine

Zabiegi w salonach kosmetycznych, czy jednodniowe kuracje nigdy nie przyniosą zamierzonych efektów jeśli opuścimy się w codziennych, małych rytuałach. Naprawdę najlepsze zmiany na naszym ciele, włosach, twarzy zobaczymy tylko wtedy gdy będziemy pielęgnować je każdego dnia. Czasami naprawdę trudno jest znaleźć te 15-20 minut dziennie na wysmarowanie całego ciała balsamem czy nałożenie odżywki na włosy i doskonale to rozumiem. Znacznie łatwiej jest mi o tym pamiętać gdy kosmetyki, są po prostu bardzo przyjemne w stosowaniu. Jeśli mają piękny zapach, idealną konstystencję i są wykonane z ekologicznych produktów to w cudowny sposób zawsze znajdę czas aby ich użyć :). Moim faworytem w ostatnich kilku tygodniach jest marka Love Me Green, która produkuje swoje kosmetyki wyłącznie z naturalnych składników pochodzenia roślinnego z ekologicznych upraw. Przetestowałam miodowy balsam do ciała z orzechami Macademia, regenerujące kremy do twarzy na dzień i na noc i krem do rąk. Wszystkie te produkty róznią się bardzo od tych które możemy znaleźć w zwykłych drogeriach – wypróbujcie a same się przekonacie :).

 

Stay chic no matter what

Każdej z nas zdarza się gorszy dzień, a ja nie jestem wyjątkiem. Włosy nie chcą się układać, nasza cera jest poszarzała od niewyspania, a każda rzecz którą wyciągamy z szafy wymaga ponownego prasowania lub do niczego nie pasuje. Nie narzucę sobie codziennej walki z lokówką i półgodzinnej pracy nad perfekcyjnym makijażem, ale chciałabym umieć wykorzystać wszystkie triki spisane w mądrych książkach o stylu, które pozwalają w szybki i prosty sposób doprowadzić nasz wygląd do akceptowalnego stanu. Szyku i klasy najlepiej uczyć się od Francuzek i angielskich gentlemenów, a w kryzysowych sytuacjach korzystać z własnego doświadczenia i stawiać na prostotę  Szukających wskazówek zapraszam do lektury kilku wpisów (tutaj, tutaj i tutaj).

 

A Wy co postanowiłyście zmienić w tym roku? Miłego weekendu! :)

 

LAST MONTH

Dzisiejszy wpis z cyklu Last Month jest trochę skromniejszy niż zwykle. Trochę dlatego, ponieważ nie chcę Was już zamęczać zdjęciami choinek, prezentów i świątecznych przygotowań – mam poczucie, że było ich aż nadmiar w grudniu :). Drugim powodem jest oczywiście mój wyjazd, na który udałam się tuż po Świętach Bożonarodzeniowych. Więcej zdjęć z białych Dolomitów zobaczycie już jutro na blogu :). 

Miłego dnia!

To był pierwszy mroźny dzień w Trójmieście.

Dotarł do mnie w końcu Harpers Bazaar z Singapuru (!!!). W jednym z numerów zostało opublikowane moje zdjęcie – Makelifeeasier dotarło na drugi koniec świata :).

W trakcie podróży do Warszawy.

Gdańska starówka w zimowym słońcu.

"Karma Wraca" to akcja zorganizowana przez KarmimyPsiaki.pl. Wystarczy, że zrobimy sobie zdjęcie wraz z kartką "karma wrcaca" i otagujemy zdjęcie #1selfie1posilek #karmawraca, a zafundujemy jedną pełną miskę karmy dla jednego głodnego psiaka :).

Nareszcie! Wyjazd na który czekałam! Tygodniowe szaleństwo na nartach!

 

 

Underneath the Christmas Tree

 

Every year we promise ourselves that we will not be buying any gifts for the upcoming holidays (with the exception of those for my little nephews), but today's entry is a proof that our plans fizzled out once again. Keeping in secret the whole process of  the big search for the gifts, surfing the internet for them and of course hiding parcels around the apartment – hoping that the other person does not come up with the idea of browsing in our underwear drawer – is an integral part of the Christmas preparations. It’s true that there is still some time to Christmas Eve, but in the last week of Advent, I am usually absorbed with the cleaning, cooking and baking. That’s why I am already carefully analyzing the letters to Santa Claus. What to buy for our family and friends? Today I would like to share with you my ideas, that will end up under the Christmas tree this year.

Co roku obiecujemy sobie, że w nadchodzące święta nie będziemy kupować prezentów (z wyjątkiem tych dla moich małych bratanków), ale dzisiejszy wpis jest dowodem na to, że nasze plany kolejny raz spalą na panewce. Ukrywanie w sekrecie całego procesu poszukiwań, wynajdywanie prezentów w internecie i oczywiście chowanie paczuszek po całym mieszkaniu – licząc na to, że drugiej osobie nie przyjdzie do głowy pomysł grzebania w naszej szufladzie z bielizną  – to nieodłączny element tych świątecznych przygotowań. Co prawda do wieczoru wigilijnego zostało jeszcze trochę czasu, ale w ostatnim tygodniu Adwentu będę pochłonięta sprzątaniem, gotowaniem i pieczeniem, dlatego już teraz dokładnie analizuję listy do Świętego Mikołaja. Co kupić bliskim na gwiazdkę? Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moimi pomysłami, które w tym roku trafią pod choinkę :).

 

Koniecznie zajrzyjcie do Marks&Spencer – znajdziecie tam mnóstwo niedrogich, pięknych kartek świątecznych

 

Wysyłanie kartek świątecznych to trochę wymierająca tradycja. W dobie telefonów komórkowych znacznie wygodniej jest napisać życzenia w smsie. Staram się jednak podtrzymywać tradycje – pocztą wysyłam zaledwie kilka kartek do rodziny mieszkającej poza Trójmiastem, ale całe mnóstwo wręczam osobiście przyjaciołom i znajomym, wraz z własnoręcznie upieczonymi ciasteczkami lub czekoladkami. Kilka ciepłych, osobistych słów napisanych „jak kura pazurem” zawsze wywołują mały uśmiech :). 

 One can never have enough socks," said Dumbledore. "Another Christmas has come and gone and I didn't get a single pair. People will insist on giving me books.”

 W pełni zgadzam się z dyrektorem Hogwartu. Skarpetek (uznanych za najbanalniejszy prezent świąteczny na świecie) nigdy za wiele :). Te na powyższym zdjęciu pochodzą z H&M.

 

Książki to świetny pomysł na świąteczny prezent, pod warunkiem, że osoba dla której ją kupujemy naprawdę lubi czytać! Kolejna część „Świat według Clarksona” na pewno wyląduje pod naszą choinką, bo wszyscy uwielbiamy perypetie trzech przyjaciół z Top Gear :).

Kosmetyki są bardzo bezpiecznym rozwiązaniem w przypadku koleżanki, mamy, cioci, babci, teściowej i nas samych oczywiście :). Mogę polecić na przykład Steamcream, bo jego zastosowanie jest bardzo szerokie i przyda się każdej z nas. Piszę o nim również dlatego, że udało mi się zdobyć dla Was kod rabatowy, uprawniający do zakupu kremu w cenie 50 złotych (regularna cena to 62 złotych). Wystarczy wpisać PREZENTODKASI w trakcie dokonywania zakupu, aby aktywować promocję (dotyczy ona wszystkich wzorów opakowań, więc każda z Was może wybrać ten, który spodoba się Wam najbardziej).

 

Płyta ze świątecznymi piosenkami Michaela Bubble to prezent, który dostałam w zeszłym roku. Już od poniedziałku puszczam ją na okrągło – jeśli więc znacie kogoś, kto ma małego świra na punkcie Bożego Narodzenia, to ten drobiazg na pewno przypadnie mu go gustu. W tym roku zażyczyłam sobie wieczór w teatrze – bilety na sztukę to dość nietypowy prezent, ale z pewnością warty przemyślenia. Wrażenie z pewnością będą niezapomniane (polecam na przykład repertuar teatru Imka). 

 

Tych kilka propozycji to oczywiście moje subiektywne wybory, które sprawdzają się w sytuacjach gdy nie mam konkretnych wytycznych :). Ubrania, buty i inne osobiste przedmioty kupuję tylko wtedy, gdy mam pewność, że dana osoba potrzebuje tej konkretnej rzeczy. Wypytywanie o świąteczne życzenia, to nie byle sztuka – trzeba być delikatnym i czujnym ;). Jeśli uda nam się zdobyć informacje o konkretnym modelu, marce i rozmiarze, nasze zadanie jest bardzo ułatwione. Im wcześniej zabierzemy się za poszukiwania tym lepiej. Być może uda nam się znaleźć jakąś promocję, mamy też więcej czasu na porównywanie cen w różnych miejscach. Jedna z bliskich mi osób zażyczyła sobie Huntery, ktoś potrzebuje butów do biegania z Nike, kolejne życzenie to robot kuchenny i nowy obiektyw do aparatu – piętnaście minut przed komputerem i większość prezentów mam z głowy (szczerze polecamm Wam sklep internetowy Agito.pl – po długich poszukiwaniach mogę już stwierdzić, że wiele rzeczy znalazłam tam w niższej cenie niż na pozostałych stronach tego typu, a na część produktów można wykorzystać jeszcze dodatkowe zniżki na kodyrabatowe.pl). 

sweater / sweter – H&M (obecna kolekcja); legginsy – Pull&Bear

Dla wielu z nas, Święta Bożego Narodzenia to ulubiony okresu w roku – oby odrobina stresu związana z przygotwywaniem prezentów dla bliskich tego nie zepsuła! :) Jeśli macie swoje pomysły na uniwersalne i przydatne prezenty to koniecznie mi o nich napiszcie! :)

Życze wszystkim miłego dnia, bez względu na mróz za oknem! :)

 

 

LAST MONTH

Pierwszy grudnia to idealny moment, aby podzielić się z Wami zdjęciami z minionego miesiąca. Przygotowania do świątecznych plenerów zdjęciowych, odrobina listopadowej codzienności i czekanie na pierwszy śnieg, to główne motywy dzisiejszego wpisu. Zapraszam! :)

Z przyjemnością chciałabym się pochwalić, że Makelifeeasier.pl zostało patronem medialnym świątecznej akcji charytatywnej "Pierniczek" organizowanej przez Costa Coffee i Coffee heaven. Ciasteczka, które można powiesić na choince znajdziecie w każdej kawiarnii tych sieci. Dochód ze sprzedaży trafi do podopiecznych fundacji "Dr. Clown" i fundacji "Costa". Jeden piernik kosztuje zaledwie 1,50 złotego. Dla smakosza kawy to drobny wydatek – przyłączam się więc do akcji i gorąco zachęcam do tego wszystkich Czytelników.

To jeszcze nie pierwszy śnieg w Sopocie, ale dziś rano było tak mroźnie, że szron na trawie przypominał trochę biały puch. 

Chociaż na ścianach mojego mieszkania nie brak obrazów i grafik, to nigdy nie chciałam, aby wśród nich zawisnął mój portret – dosyć mam już oglądania swoich zdjęć przygotowując wpisy, a co dopiero by było gdybym musiała patrzeć na swoją podobiznę w kuchni czy nad kanapą. Poza tym, w dzisiejszych czasach portrety wykonywane na zamówienie nie mają w sobie niczego z pięknych i wytwornych obrazów wielkich malarzy, których talent przyciągał znacznie bardziej niż namalowane na płótnie postacie. Jednak gdy przyszedł do mnie ten prezent, stworzony bez mojej wiedzy, na podstawie zdjęcia ze strony, uznałam że daleko mu do tandetnych akwarelkowych portretów bez wyrazu, więc na pewno znajdę dla niego odpowiednie miejsce. 

Kolejna akcja WWF, w którą miałam przyjemność wziąć udział. Na świecie żyje już zaledwie 3200 tygrysów i bez naszej pomocy nie mają szansy przeżyć. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej koniecznie zajrzyjcie tutaj.

1. Poranne śniadanie w mroźnej Warszawie // 2. Ja i mój przyjaciel – zawsze razem // 3. Poniedziałkowy "Must Have" // 4. Jedna ze stylizacji, które pojawiły się w tym miesiącu na blogu //

Plaża w Orłowie. Więcej zdjęć znajdziecie tutaj

1. idealne śniadanie do łóżka // 2. Słoneczna jesień w Sopocie // 3. Pobite Gary w Gdańsku // 4. Świętowanie Dnia Niepodległości w towarzystwie pysznego jedzenia //

1. Muchomor // 2. Cały listopad był mglisty i trochę przygnębiający – słońce pojawiło się zaledwie kilka razy // 3. Wchód nad morzem // 4. Liście spadły z drzew //

Ten strój z wykorzystaniem tiulowej spódnicy (Trendsetterka.com) wzbudził chyba w Was największe zainteresowanie. To dowód, że zdjęcia zrobione trochę przez przypadek wychodzą najlepiej! :)

1. Odrobina koloru w moim domu // 2. i 3. – perfekcyjny wieczór w towarzystwie książki // 4. Po wielkich porządkach udało mi się wygospodarować małą przestrzeń (a konkretniej pół ściany) na plan zdjęciowy :).

Zapach mandarynek zawsze przywodzi mi na myśl same przyjemne chwile. Pierwsze, które kupiłam w tym roku były malutkie, ale bardzo słodkie. Mogłabym je jeść godzinami. 

Jeśli ktoś z Was również lubi poranki z pyszną kawą to zapraszam tutaj :)

Dziwią Was moje wąsy? :) Akcja Movember, w której wzięłam udział trwała przez cały listopad. Movemebr to męski odpowiednik akcji "Różowa wstążka". Trochę kontrowersyjne wąsy mają zwrócić naszą uwagę na profilaktykę raka jąder – wcześnie wykryty może być całkowicie wyleczalny. 

Tradycyjnie, jedno zdjęcie morza na koniec. Żegnam listopad i witam grudzień! 

Miłego poniedziałku! :)

Always look at the bright side of … November. How to get the glow in Fall.

And so it came, this November – December time when the trees are no longer colored with leaves, and it’s getting dark so quickly. It’s still a lot of time before the first snow will brighten up this little gloomy aura and make the world more beautiful. Nothing foreshows changes in the weather – we have to wait for the white fluff to come. Coming out of the house and looking at the sky (actually just “up”, because the last few days are so foggy that it’s not point looking for the blue patch), I say to myself that as soon the sun will come out again, I'll be able to make beautiful pictures that you will enjoy and autumn depression will go away into oblivion. Until then, I'll try to find just a little bit of glow in the simple things. You can still look radiant in November! :)

Nadszedł ten listopadowo grudniowy okres, kiedy na drzewach nie ma już kolorowych liści, a zmrok zapada o wiele za szybko. Do pierwszego śniegu, który rozjaśniłby trochę ponurą aurę i sprawił, że świat stanie się piękniejszy, jeszcze daleko. Nic nie zapowiada zmiany pogody – na biały puch musimy jeszcze poczekać. Wychodząc z domu i patrząc na niebo (a właściwie w górę, bo od kilku dni jest tak mgliście, że na próżno szukać błękitnego skrawka) mówię sobie pod nosem, że niedługo z pewnością wyjdzie słońce, będę mogła zrobić piękne zdjęcia, które się Wam spodobają i jesienna depresja odejdzie w zapomnienie. A do tego czasu, spróbuję odnaleźć chociaż odrobinę blasku w prostych rzeczach. W listopadzie też można wyglądać promiennie! :)

Czerń, szarość i granat, to kolory które noszę jesienią i zimą najczęściej. Łatwo je połączyć w eleganckie zestawy, ale nasza cera nie wygląda w nich najkorzystniej. Paradowanie w białym płaszczu nie zawsze zdaje egzamin, dlatego warto zaopatrzyć się w jasny szalik. Dodanie go do czarnego płaszcza, czy ramoneski (tak jak w przypadku zdjęcia powyżej) rozświetli naszą twarz. Podobny efekt możemy uzyskać dodając do naszego zestawu kolor, który jest typowo dedykowany dla naszej cery. Jako ciemna blondynka o jasnej karnacji, najchętniej stawiam na pudrowe odcienie różu i ecru. Piękna czerwień i butelkowa zieleń sprawdzi się u szatynek i brunetek. Warto przyjrzeć się, co najlepiej podkreśla naszą urodę i wprowadzić kilka takich kolorowych akcentów do swojej szafy.

Kolor wywiera wpływ na nasz nastrój i na to jak postrzegają nas inni. Potrafi także odmłodzić lub niepotrzebnie postarzyć. Najgorsze co można zrobić to w deszczową pogodę utonąć w kolorach podkreślających nasze zmęczenie. Następnym razem, gdy zakładając nową kolorową bluzkę czy sukienkę, usłycie jakiś komplement – zwróćcie uwagę na ich kolor i noście go częściej.

Ciężki makijaż, mocno umalowane oczy i misterne fryzury nie dodadzą nam świeżości, a w ciągu dnia wyglądają po prostu nieestetycznie. Zamiast gęstego podkładu, rozświetlam swoją twarz odpowiednimi kosmetykami. Białą bazę Chanel rozprowadzam powyżej kości policzkowych, połyskliwy cień (Inglot) nakładam w kąciakch oczu i na łuku brwiowym, a jaśniejszy podkład o lekkiej konsystencji wklepuję pod oczy. Podstawą mojego makijażu jest róż mineralny (Annabelle Minerals, kolor Rose), który wyjątkowo długo utrzymuje się na twarzy. 

Przy okazji mam dla was niespodziankę zorganizowaną razem z marką Annabelle Mineralis. Specjalnie dla Czytelników przygotowaliśmy 10% rabatu przy zakupie kosmetyków na stronie www.annabelle.plWystarczy, że dokonując zakupu na stronie, podacie hasło "kasia". Rabat obowiązuje na cały asortyment sklepu z wyłączeniem zestawów. Może znajdziecie dla siebie ciekawy kosmetyk lub….mikołajkowy prezent dla bliskiej osoby! :)

Delikatna biżuteria to idealny sposób na dodanie nam odrobiny blasku. Kolczyki z brylantami były sprawdzonym sposobem wszystkich gwiazd filmowych lat pięćdzsiesiątych, ale te moje kosztowały 10 dolarów (& Other stories) i nie mają nic wspólnego z drogocennymi kamieniami, a też świetnie spełniają swoje zadanie. 

Tak jak w przypadku stroju, biżuteria nie może nas przytłaczać. Kierujmy się zasadą mniej znaczy więcej, a jeśli nie mamy wprawy, to nie łączmy srebra ze złotem.

Jest kilka rzeczy, które jem regularnie i mam wrażenie, że dobrze wpływają na stan mojej skóry i ogólnego samopoczucia. Avokado, to mój najprostszy sposób na szybki i zdrowy lunch (do pokrojonego, dojrzałego Avokado dodaję pół łyżki oliwy z oliwek, pieprz i sól). Podobno pomaga on w nawilżaniu skóry od środka, zawiera też cenne kwasy. Zielona herbata, pita codziennie oczyszcza z toksyn, co naturalnie nadaje naszej skórze zdrowy koloryt. Sprawdzą się też znane metody, jak picie dużej ilości wody, ograniczenie soli i produktów przetworzonych. Już po dwóch dniach zdrowszego jedzenia i lepszego nawodnienia organizmu, patrząc w lustro będziecie mogły zobaczyć pozytywne efekty. 

Na zewnątrz nie jest jeszcze aż tak zimno, aby wymigiwać się od spacerów. Szczerze mówiąc, nawet gdy przyjdzie mróz, nie powinnyśmy z nich rezygnować. To najlepszy sposób na dotlenienie się, a tym samym dodanie naszej twarzy naturalnych rumieńców. Zależnie od waszej kondycji, gorąco zachęcam do biegania. W taką pogodę może wydawać się to trudne, ale nawet krótki jogging po lesie pełnym liści może przynieść wam wspaniały skok endorfin. Pamiętajcie tylko aby ciepło się ubrać. Las w złoto-brązowej oprawie jesieni to jedna z piękniejszych scenerii.  

To z pewnością wyda się Wam banalne, ale błysk w oku i uśmiech od ucha do ucha, to najlepsze sposoby, aby wyglądać promiennie i pozbyć się jesiennej depresji. Przesyłam więc Wam odrobinę pozytywnej energii – może rozproszy trochę tę szarą aurę :). Miłego dnia!