Wpis powstał we współpracy z marką MUMLA i Lierac, oraz zawiera linki afiliacyjne.
Czuję już te tuptające sygnały. Światło bardziej rozproszone, chociaż wracam parkiem do domu o tej samej godzinie, co zawsze. „To już ostatnie jagody w tym sezonie, bierze Pani!” – słyszę od sprzedawcy w odpowiedzi na to, że ja dziś tylko po ziemniaki i masło przyszłam. Po raz kolejny wysłuchuję monologów na temat prymatu lata nad każdym innym okresem roku. Lody w upale, kąpiel w morzu, kolacje w ogrodzie czy beztroskie poranki to oczywiste przyjemności. Być może to prawda, że latem łatwiej jest sprowadzić detal zwykłej codzienności do rangi czegoś nadzwyczajnego. To jak trening czy szkolenie, które zaczyna się przecież zawsze od najłatwiejszego etapu, tak aby powoli zwiększać trudność, aż osiągnie się największą biegłość w momencie, gdy najbardziej tego potrzebujemy – w najciemniejszym okresie roku. Trenujmy więc!
Zapraszam Was do obejrzenia kilku kadrów z ostatnich wakacyjnych tygodni. Zostańcie ze mną na kilka minut – dawno się przecież nie widziałyśmy!
1. Na początku sierpnia w Sopocie odbyła się wystawa organizowana przez DESA Unicum. Pojawiły się na niej prace autorów, których nazwiska na trwałe zapisały się w historii sztuki. Na zdjęciu widzicie obraz Stefana Gierowskiego, który można było wylicytować na aukcji wieńczącej wystawę. // 2. Zalałyście mnie pytaniami o ten zestaw, a ja nie mam dobrych wiadomości. Mój top i spódnica są z MLE, ale oczywiście już wszystko wyprzedane. W kolejnym sezonie wiosna/lato zaproponujemy Wam coś podobnego. Obiecuję! Na osłodę napisze, że kolekcja jesień/zima Was oczaruje! Za to torebkę znajdziecie tutaj. //
Mój kochany Sopot. Gdy odwiedzacie wakacyjne kurorty i mijacie na ulicy mieszkańców, którzy nie patrzą na Was zbyt życzliwie, to proszę – nie myślcie o nas tego, co najgorsze. Pamiętajcie, że te zatłoczone alejki, przez które czasem trudno przejść, to dla wielu z nas codzienna droga do pracy/przedszkola. Że gdy turysta rzuci na ulicę śmieć, to my go później podnosimy i zanosimy do kosza. Że to my dbamy o trawniki, na których niektórzy dokańczają w mało elegancki sposób imprezę. Kochamy nasze małe miasto i traktujemy je jak przedłużenie własnego domu. Cieszymy się, gdy przyjeżdżacie i Wam się tutaj podoba. A jeszcze lepiej, gdy zaczynacie się utożsamiać z tym miejscem i sami chcecie je chronić i o nie dbać.
To był piękny wieczór. Ale dorosłość polega na tym, że z imprez wraca się przed dwudziestą drugą, za to seriale na Netflixie ogląda się do piątej rano :D.
… chociaż ostatnio znacznie częściej papier niż ekran utula mnie do snu.
Moje drobne przyjemności. Naleśniki w weekend, o które błagały dzieci, bukiet z ogrodu, psia radość i chwila refleksji. Niby błahostki, ale czasem to one trzymają nas na powierzchni.
Dzień dobry! Pogoda na plażę jest idealna, ale ja zmierzam w przeciwnym kierunku. A tę sukienkę znajdziecie oczywiście w MLE.
Gdy wynurzam się ze swojej strefy komfortu.
1. No i dotarłam na ostatnie spotkanie tego dnia – niby służbowe, ale wiem, że będzie równie miło co na spotkaniu z koleżanką. I to miejsce! Park Oliwski! Chociaż różne krążą o nim opowieści, a jako dziecko uważałam, że jest nawiedzony przez duchy, to dziś uwielbiam tu zaglądać. // 2. Koleżanka z pracy wyjeżdża do Japonii! Z tej okazji coś dla niej mam. Ta nowość fartem zdążyła dotrzeć na czas. Jak często Wam się zdarza kupować coś dla kogoś, a później samemu wpisać to na własną listę życzeń?
W sierpniu zieleń wpada w szare tony.
Japonia to jedno z niewielu dalekowschodnich miejsc, do których bardzo chciałabym kiedyś pojechać. Ten przewodnik nowej generacji ("Tokio. Mały atlas hedonistyczny") jeszcze bardziej mnie do tego zachęcił.
A tu Monika, która chyba nie chce wracać do szkoły ;). Ta koszula wykonana jest z certyfikowanej, grubszej fakturowanej bawełny i ma super nowoczesny krój. Znajdziecie ją tutaj.
Jeśli zawitacie do Gdańska to Park Oliwski musi znaleźć się na Waszej liście.
Odstawiam na chwilę tabelki z excela, na które już nie mogę patrzeć i na sekundę przeskakuję do świata sztuki, udając sama przed sobą, że mam mega wymówkę, bo moje Obserwatorki ucieszą się z małej polecajki. Ucieszą się, prawda? (Nie musicie odpowiadać!). Te dwie książki są właściwie o tym samym, czyli o sztuce widzianej z perspektywy kobiet, ale zostały napisane w zupełnie inny sposób. Jedną z nich napisała Polka, która prowadzi profil @histeria.sztuki. Czyta się tę książkę trochę jak storiski Makelifeharder. Myślę, że przekonałaby do wizyty w muzeum nawet tych, którzy do tej pory unikali tego, jak ognia. Druga – światowy bestseller, który z pewnością przyczyni się do rozsławienia wielu wspaniałych artystek. Ale sposób pisania jednak mniej przystępny. Same wybierzcie, co wolałybyście czytać.
Pieczemy jagody pod kruszonką. Najlepszy deser tego lata i koniecznie podawany z gałką lodów śmietankowych.
Ten kto nie pokazał w sierpniu swojej ulubionej jagodzianki ten gapa (moje ukochane znajdziecie w gdyńskiej Oficynie).
Ryzykowne rozkminki w oczekiwaniu na gotujący się makaron. Co by tu zmienić na wrzesień?
A skoro o makaronach mowa… Jeśli szukacie przepisów na rodzinne kolacje, to koniecznie zajrzyjcie tutaj. To e-book mojej dobrej koleżanki, która przetestowała już na nas niejedną potrawę i powiem Wam, że ma prawdziwy talent.
Ebook "Kolacje, które pokochasz tak jak ja" od Przytulnego Zakątku, czyli naszej kochanej Oli! W tym e-booku znajdziecie piętnaście przepisów na wyjątkowo pyszne dania, z którymi wcale nie trzeba czekać na wyjątkowe okazje. Będę wracać do tych przepisów, a na punkcie makaronu z pistacjowym pesto dosłownie oszalałam.
1. O wyprawie do okolic Bordeaux marzyłam od dnia, w którym odkryłam blog Mimi Thorison. Blog już nie istnieje, Mimi stała się międzynarodową gwiazdą i wyprowadziła się stąd do Włoch. U mnie też wiele się zmieniło, ale chęć odkrycia tego miejsca pozostała ta sama. // 2. I po tylu latach nareszcie tu jestem! //
Tak bardzo jestem wdzięczna, że tuż przed końcem wakacji trafił nam się wyjazd do jednego z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam i to z najlepszymi ludźmi jakich znam.

Macie kilka takich rzeczy, które zawsze ze sobą zabieracie, bo nie wyobrażacie sobie bez nich podróży? Albo pomagają Wam poczuć się jak w domu? Ja mam! Oto szybki przegląd moich niezbędników!
1. Wiadomo! Te perfumy kocham od lat. // 2. Szczerze mówiąc nie wiem już czego nie przeżył ten sweter i aż ciężko mi uwierzyć, że mimo tylu przygód nadal wygląda świetnie. To mój numer jeden wśród całorocznych swetrów. // 3. Zestaw kosmetyczek, do których wszystko się zmieści i łatwo je uprać, gdy wyleje się w nich mój fioletowy szampon. To nic szczególnego (moje są z Zara Home), ale dzięki nim łatwiej mi opanować ten kosmetyczny bałagan. Do jednej pakuje produkty do włosów, do drugiej pielęgnacyjne i higieniczne, a do trzeciej rzeczy do makijażu. // 4. Przez lata używałam zwykłych tangle teezerów i chociaż wiedziałam, że nie są najlepsze dla moich włosów, to nie potrafiłam znaleźć alternatywy, która by ich nie szarpała. Ta od Mason Pearson jest podobno na całe życie. Nie biorę na wyjazdy suszarek, lokówek czy prostownic. Jakoś daję radę ułożyć włosy wyciągając je na tę szczotkę w trakcie suszenia.
Karty do gry w Piotrusia. Mam je zawsze w torebce.
Podejrzewam, że okolice Bordeaux, plaże na Półwyspie Cap-Ferret i cała Nowa Akwitania tak bardzo mi się spodobały, bo te miejsca są jak francuski odpowiednik moich ulubionych polskich zakątków. // 2. Gdy jesteś w kraju, którego kuchnia jest uznawana za najlepszą na świecie, ale twoje dzieci gardzą "ą ę" i pytają czy w walizce przywiozłam im makaron. Jak wiadomo, w wakacje mamy robią to samo co zwykle, tylko w innym miejscu. Tak więc podróż zaczynamy od gotowania.
Jestem tu na chwilę, ale już wiem, że chciałabym wrócić.
1. Jeśli nie jest to specjalnie obmyślony przez naturę obraz, to czym to jest… // 2. Oczywiście używam kremów z filtrem, ale kapelusz i okulary to jednak kapelusz i okulary (&Other Stories i Le Specs). //
Point, flex n plie.
„A więc to tu Francuzi uciekają od przepełnionego turystami Lazurowego Wybrzeża!” – pomyślałam, gdy po raz pierwszy ujrzałam oszałamiającą plażę Le Porge. Co takiego jest w tych falach, że patrząc na nie szybciej bije mi serce?
Oglądam, fotografuję… i zostawiam tam, gdzie leżało.
Kolaże z mojego telefonu.
Oczywiście nasze polskie plaże są najpiękniejsze, ale te w okolicy Cap Ferret też są niczego sobie! To taka francuska wersja Lubiatowa i Półwyspu Helskiego.
Cudowne miejsce, nie tylko dla fanów francuskiego wina.
Po powrocie pędzę do kina na "Bulion i inne namiętności". Co prawda region Francji nieco inny, ale myślę, że dzięki niemu wspomnienia odżyją na nowo. Widzieliście już?
Czy ja znów gotuję makaron? Następne wakacje spędzamy we Włoszech!
Arcachon. Gdybym miała znaleźć dla tego miasteczka polski odpowiednik pewnie byłoby to Władysławowo ;).
Będziemy tęsknić! Gorąco polecam wszystkim, którzy nie lubią przesadnego blichtru, potrzebują spokoju i najlepiej czują się nad morzem.
1. Jaśminowa… // 2. Pierwszy wakacyjny wieczór z wełnianą marynarką. //
Jeśli ktoś z Was tęskni już za latem, a jednocześnie nie może doczekać się jesieni to zapraszamy do Trójmiasta! Poranki i wieczory zaskakują już rześkim chłodem, za to w ciągu dnia, gdy świeci słońce, człowiek wciąż się zastanawia czy po pracy zdąży wyskoczyć na plażę.
Czy dobry krem rozwiąże którykolwiek z życiowych problemów? Zdecydowanie nie. Ale czy w związku z tym, wyobrażam sobie bez niego poranek? Ja może i tak, ale moja skóra na pewno nie.
LIFT INTEGRAL UJĘDRNIAJĄCY KREM NA DZIEŃ od Lierac to krem, który pokazywałam Wam już wiosną. Bardzo go lubiłam i nawet zostawiłam sobie pusty słoiczek. A to dlatego, że…
…krem ma wymienny wkład który można zakupić, gdy już się skończy.
Ten krem ujędrnia, nawilża i wygładza zmarszczki. Wzmacnia strukturę skóry działając na jej podstawowe elementy (kolagen, elastynę, kwas hialuronowy) i łączące je glikoproteiny. Ma przyjemny delikatny zapach i błyskawicznie się wchłania. No i pięknie wygląda – jeśli ten argument jest dla kogoś równie istotny co działanie kosmetyku ;).
Kwiaciarnia "Za kuchnią".
1. Na zegarze 22:29 – to ten moment, kiedy mogę w spokoju usiąść do kolekcji jesienno-zimowej. // 2. Ulubiony kącik przy łóżku. //
Ta piękna koszula pojawi się w MLE, gdy liście spadną już z drzew. Ale według mnie warto czekać.
Świeża pościel i szeroko otwarte okno – od razu czuć powiew nadchodzących zmian. Jesieniary budzą się do życia ;). A jeśli chcecie zapytać o pościel, to z przyjemnością udzielę odpowiedzi – jest od polskiej marki MUMLA, wykonano ją z bawełny z certyfikatem Oeko-Tex i jest dostępna w pełnej gamie rozmiarów (także w wersji dziecięcej). Co ciekawe, nadruk został naniesiony na niebarwiony materiał – a to oznacza mniej chemii. Kod KASIA da Wam 15% rabatu na całe zakupy i będzie obowiązywał przez 7 dni, to jest od czwartku 29.08. do środy 4.09., do końca dnia. Nie łączy się on z innymi kodami rabatowymi.
Pierwsze śliwki wcale nie robaczywki.
Pomyślałam, że przypomnę Wam, że pojutrze ostatni dzień wakacji – tak na wszelki wypadek gdyby komuś to umknęło ;).
Wszystkie pościele od MUMLA są uszyte i zaprojektowane w Polsce. Mój model jest zapinany na zamek i jest wykończony ozdobną lamówką. Piękny jest ten wzór – jak wspomnienie lata.
Najpyszniejsze i najprostsze śniadania z sezonowymi owocami – śliwki podsmażone na maśle z cynamonem, jogurt, płatki owsiane, łyżka mielonych migdałów, prażone orzechy laskowe i listek mięty.
Zmiany.
Kolczyki to oczywiście marka YES. Mała przypominajka o moim unikalnym kodzie! Kod KASIA15 daje -15% na złotą biżuterię przy zakupach powyżej 1000 PLN w cenach regularnych. Warunkiem jest pobranie aplikacji YES Club, w której będzie się wpisywało powyższy kod – w tym wpisie więcej szczegółów (przypominam o tym kodzie, bo naprawdę rzadko się zdarza aby marka YES robiła tego rodzaju akcję, a wiem, że wiele z Was pytało o rabat). Ważny tylko do końca sierpnia!

Koniec lata nad morzem czasem wygląda też tak, jak na zdjęciu powyżej, ale jutro podobno 32 stopnie!

Każda pora roku oznacza zmianę, nowe pejzaże, inne owoce, smaki, nieodkryte perspektywy. Już wiem, że wrzesień będzie pełen tego wszystkiego. Gotowe na nowe lekcje?
* * *


dresy – 







Wpis powstał we współpracy z marką Muduko, Veoli Botanica, Szkołą języków obcych Akcent, Futureantiques oraz marką Volvo. 
Kilkanaście lat temu Ridley Scott postanowił zekranizować słynną powieść Petera Malle’a „
Śniadanie z widokiem na stare platany.
Tak! Ten napis świetnie oddaje atmosferę Prowansji. Gdzie nie spojrzę, widzę najpiękniejsze pejzaże.
1. Kolacja zaraz się zacznie! // 2. Dziesięć minut na odświeżenie i ta sukienka może się stać wieczorową kreacją. Powtórzyłyśmy nasz najlepiej sprzedający się model z zeszłego roku, ale w bardziej minimalistycznych kolorach. W
Co takiego ma w sobie Prowansja, że ludzie z całej Europy przyjeżdzają tu i posłusznie, jak jeden mąż, chodzą w wiklinowych kapeluszach, lnianych białych koszulach i espadrylach? Gdy otacza Cię piękna, niezakłócona banerami i samowolką budowlaną architektura, ciągnące się po horyzont winnice, drogi obsadzone cyprysami i pola lawendy, to sama zaczynasz myśleć o tym, aby tego pejzażu nie burzyć. Ale styl, który kojarzy nam się wszystkim z Prowansją to zasługa nie tylko konformizmu turystów. Jeśli chciałybyście posłuchać o najpiękniejszej odsłonie letniej garderoby i przenieść się na chwilę do ukochanego regionu pisarzy i malarzy, to zapraszam na
A pamiętasz jak byliśmy tu pierwszy raz? Ach, gdyby ktoś nam wtedy powiedział, że za parę lat wrócimy w takim składzie!
Gdy pierwszy raz zobaczyłam co kryje się w tej starej kopalni wapienia, od razu zamarzyłabym aby pokazać ją bliskim. To niesamowita przygoda dla każdego miłośnika sztuki.
1. W najbardziej upalny dzień w roku nie mogłam się ubrać inaczej. Namęczyłam się nad tą sukienką okropnie, ale za dwa tygodnie w końcu wchodzi do sprzedaży. // 2. Na zewnątrz jest ponad trzydzieści pięć stopni, więc bardzo chętnie pochodzimy jeszcze po tych chłodnych wapiennych korytarzach… //
"Carrieres de Lumieres". To tutaj obrazy ożywają.
Architektura przypadku.
Dzieci wypatrzyły japońskie karpie. Jeden z nich był olbrzymi – prawie jak Portos! Podobno miał ponad 50 lat!
Kto teraz serwuje?
Paleta kolorów, która tańczy w mojej głowie.
Czytelnia w której pachnie lawendą. Nie wiem czy naszym dzieciom też udzielił się ten błogi nastrój, czy może to już po prostu ten czas, kiedy umieją i chcą bawić się same, ale z niedowierzaniem muszę przyznać, że na tym wyjeździe sporo czytałam.
1. Nasz piknik w oczekiwaniu na kolarzy jadących w "Tour De France". // 2. Biegniemy, aby pokibicować. //
Spódniczka MLE. Dostępna już w ten piątek.
"Nie obmacuj mnie, jestem tylko dla jednej osoby…"
Zawsze wydawało mi się, że pola lawendy są przereklamowaną turystyczną atrakcją. A jednak robią wrażenie…
Nasza ukochana sukienka z drugiej ręki.
“The whole future of art is to be found in the South of France.”— Vincent Van Gogh
Ostatni wieczór za nami. Żegnaj Prowansjo! Nie zmieniaj się!
A tu mała retrospekcja i 55 tysięcy (!) światełek na koncercie Eda Sheerana w Gdańsku. To jeden z lepszych gwiazdkowych prezentów jakie dostałam. Nawet jeśli od Wigilii trzeba było czekać ponad pół roku.
Ale gdy szaleje się do nocy, to poranki jednak cięższe niż zwykle… Na szczęście zawsze można liczyć na mokry jęzor Portosa, który potrafi wybudzić mnie z najgłębszego snu.
A jak Wasz pies interpretuje komendę "na miejsce"?
Po nieprzespanych nocach zawsze sięgam po te różowe cudo. To rozświetlająco-liftingująco-naprawcze serum pod oczy i na powieki nazywa się 
To uczucie zna chyba każda mama przedszkolaków – dzieci odprowadzone, przez te kilka godzin cały świat stoi przede mną otworem.
Ten poniedziałek zaczął się dla mnie zbyt wcześnie. Ale dzięki temu, że i tak musiałam odwiedzić Gdańsk, w drodze powrotnej mogłam w końcu zobaczyć miejsce, które jest dla mnie największym dizajnerskim odkryciem roku. Ciekawi?
Naprawdę wartościowych miejsc, gdzie można znaleźć oryginalny dizajn, jest coraz mniej. Te sklepy, które znałam i wobec których miałam zaufanie, pozamykały się w ostatnich latach. Ale jedno – i to chyba najlepsze – mam tuż pod nosem, bo w Gdańsku i jest to
W
A ja przyjechałam po coś, co ma stać przy moim biurku. Nie chciałam nowego mebla (podobno na świecie mamy obecnie tyle krzeseł, że starczyłoby na osiem pokoleń wprzód).
Jeśli urządzacie swoje mieszkanie, albo jesteście architektami – proszę, korzystajcie z tych rzeczy, które już wyprodukowano. Zyska na tym wnętrze i zyska na tym, ten, kto będzie tych mebli używał, bo są one po prostu lepiej zaprojektowane i wykonane. Pan Adam z
Lewe czy prawe? Te modele dzieli 20 lat różnicy.
A historia krzesła Cesca to gotowy scenariusz na film. Mamy tu wielkich dizajnerów, intrygi i konflikty, światową sławę i oczywiście genialny projekt. Ten model został zaprojektowany w latach 20-tych XX wieku przez Marcela Breuera i pochodzi z Włoch. Breuer do stworzenia tego modelu podobno zainspirował rower. Krzesło miało bardzo konkretnie określony projekt, wymiary, jak również parametry techniczne. Dzięki temu każdy egzemplarz (oczywiście produkowany na licencji) był bardzo wytrzymały i o idealnie wyważonych proporcjach.
A podobny mebel może kojarzycie z moich relacji. Dawno temu kupiłam duńską szafkę nocną w tym stylu i od lat pytacie mnie o to, skąd ją mam.
O tym mowa. Jeśli do tej pory nie miałyście szczęścia i nie trafiłyście na podobną na pchlim targu, to zgłaszajcie się do
Myślicie, że zmieszczę ją do torebki?
Witaj w domu!
Milej będzie mi teraz ogarnąć te 47 mejli, na które muszę odpisać do jutra. ;)
Ależ ten dzień zleciał! A może ten mrok, to po prostu zbliżająca się burza?
Po dwóch latach od zakupu telewizora wgraliśmy w końcu funkcję wyświetlania obrazów. Ale frajda!
Ja i festiwale? To się kupy nie trzyma. (moją torebkę znajdziecie
Ja wiem, że to nie bardzo pasuje, do tego całego kontentu z pieczeniem tart, klasyką i różowymi kubkami z kawusią, ale cóż mogę poradzić na to, że każdy ma swoją ciemną stronę. Moja tańczy w rytm Taco Hemingway'a.
Na blogu rozkłożyłam ostatnio trend „tennis-core” na czynniki pierwsze. Skąd się wziął? Dlaczego moda tenisowa uznawana jest za elitarną? Czy jest łatwa do interpretacji? I czy trzeba grać w tenisa, aby skorzystać z tej estetyki? Aby zrozumieć dlaczego moda z kortu przebiła się w ostatnim czasie do masowej świadomości, należy wpierw cofnąć się w czasie. I jak to zwykle bywa w branży mody, zwrócić się raczej w stronę socjologii niż paryskich wybiegów.
John Lavery, 1885.
A tych dwóch panów poznajecie? ;)
Tenisowy bałagan.
A tu nawet tubylcy muszą robić rezerwację :).
Czy ja tutaj odpoczywam? Być może… chociaż właściwie nie. Robię przecież najlepszy z możliwych treningów dla mózgu – uczę się języka. Badania naukowe udowadniają, że uczenie się języków obcych wzmacnia struktury mózgowe. Co więcej, najnowsze odkrycia uczonych sugerują, że może to nawet chronić przed wystąpieniem chorób neurodegeneracyjnych (na przykład takich jak choroba Alzheimera). Uważa się, że regularna stymulacja mózgu, jaką zapewnia nauka języków obcych, może przyczynić się do opóźnienia lub łagodzenia objawów tych chorób. Problem tkwi tylko w motywacji, no i logistyce, bo nauka języków obcych raczej nie jest pierwsza na liście priorytetów. Na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że naprawdę dobry kurs internetowy może przynieść nie tylko wymierne efekty, ale także być świetnym relaksem dla naszej głowy. To trochę jak rozwiązywanie krzyżówek. A jeśli macie poczucie, że potrzebujecie "nadzoru" aby regularnie siadać do zajęć, to teraz
Kasia z trzeciej ławki na lekcji angielskiego.
Dużą zaletą takich kursów jest to, że w każdej chwili można zrobić sobie przerwę. Poza tym, lekcje są w formie filmików, więc słuchanie ich z zamkniętymi oczami na pewno też coś daje! :D
Polecam Wam kursy języka angielskiego na Platformie Akcent Iwony Róg, która opracowała je w oparciu o swoje ponad trzydziestoletnie doświadczenie w pracy ze studentami różnych narodowości, o wszelakich potrzebach oraz współpracę i kierowanie zespołem doświadczonych nauczycieli. Zwróćcie uwagę zwłaszcza na wersję Premium, perełkę w ofercie jako bardzo skuteczny kurs. Oprócz lekcji nagranych na Platformie, interaktywnych ćwiczeń w internecie, regularnie (najlepiej co tydzień) łączycie się na 15-minutowe indywidualne zajęcia z lektorem i ćwiczycie przerobiony materiał. Otrzymujecie przy tym dodatkowy pakiet pytań Speaking Practice do każdej sesji z nauczycielem.
1. Pionki, które mają udawać kotki. Testujemy grę przed przyjściem starszych koleżanek. // 2. Niby ma przyjść burza, więc siedzimy w domu… //
Dlaczego ja zawsze zamuję ostatnie miejsce?
Burza przeszła bokiem, ale one grają dalej.
"O kocie w kłopocie" to gra planszowa o kotku, który się zgubił i trzeba pomóc mu trafić do domu. Rozbrajająca, prawda?
Sopot. Z tej perspektywy nabiera jakiegoś takiego wielkomiejskiego charakteru.
A tak wygląda mój fitnes. Po godzinnej przejażdżce ja ledwo chodzę, a one pytają czy teraz idziemy na plac zabaw.
1. Róża, którą zasadziłam. Myślałam, że nic z niej nie wyrośnie a tu proszę! // 2. Plastelina na stole. W naszym domu zwykle występuje w moich włosach :).
"Mamo! Zostaw w końcu nasze zabawki!"
Gdy po dalekich wyprawach, wracamy do ukochanych przekąsek.
Słynna lodziarnia "U Ruszczyka". Kto wie, ten wie.
Jeśli chcesz zmieścić w bagażniku połowę swojego dobytku to
Ruszamy za miasto, żeby skorzystać trochę z tego morza!
A piasek nad polskim morzem wygląda też tak!
Zachodzące słońce w Rewie. Nie dziwię się, że pół Polski tu do nas przyjeżdża :).
Czy mieszka z nami królik?
Najdziwniejszy skład złożony z małżeńskiej pary, dziadka i dwójki małych dzieci to przepis na najlepszego debla! 











