Umilacze na letnie deszczowe wieczory

   It's supposed to be summer, but the raindrops are falling on the windowsill. The citizens of Tricity are used to the view of wet jasmine flowers and puddles in June – the weather is always a little more giddy here. Evening torrents are always a great pretext for me to bustle around the kitchen, reach books, and clean up in various strange recesses of my home. And, of course, to prepare posts for you!  

   A recipe for pancakes isn't any revelation, but I've lately noticed that I’d totally forgotten about this extremely simple dessert for a very long time. I decided to make up for it, the more so that a certain person had been formulating a statement "I really fancy eating some pancakes, I wish I could prepare them on my own" for quite some time and directing it seemingly to no one in particular. In fact, we both exactly knew the meaning of these words ;).

Ingredients for pancakes with hot plums and salted caramelbatter:

150 ml of milk

1 egg

75 g of wheat flour

2 tablespoons of icing sugar

2 tablespoons of melted butter

gluten-free batter version:

25 g of corn flour

25 g of rice flour

25 g of potato flour

1 large egg

150 ml of milk

2 tablespoons of melted butter

filling:

5 plums (it's best to choose less ripe plums as they will retain their shape and will sourness)

2 tablespoons of salted caramel (home-made or purchased)

you can choose: nuts, crumbled cookies, almond flakes

sour cream or dairy ice cream

* * *

   Niby lato, a deszcz kapie na parapet. Mieszkańcy Trójmiasta przyzwyczajeni są do widoku mokrych kwiatów jaśminu i kałuży w czerwcu – pogoda u nas zawsze jest bardziej kapryśna. Wieczorne ulewy to dla mnie zawsze świetny pretekst do krzątania się po kuchni, czytania książek i robienia porządków w dziwnych zakamarkach. No i do przygotowywania dla Was wpisów oczywiście!

   Przepis na naleśniki nie jest niczym odkrywczym, ale ostatnio zorientowałam się, że przez bardzo długi czas nie pamiętałam o tym najprostszym deserze na świecie. Postanowiłam więc przypomnieć o nim i Wam, tym bardziej, że pewna osoba już od dawna nad wyraz często formułowała przy mnie stwierdzenie "mam wielką ochotę na naleśniki, szkoda, że nie umiem ich robić" kierowane niby w próżnie, ale tak naprawdę oboje doskonale wiemy o co chodzi ;). 

Składniki na naleśniki z gorącymi śliwkami i solonym karmelem

ciasto:

150 ml mleka

1 jajko

75 g mąki pszennej

2 łyżki cukru pudru

2 łyżki roztopionego masła

ciasto w wersji bezglutenowej:

25 g mąki kukurydzianej

25 g mąki ryżowej

25 g mąki ziemniaczanej

1 duże jajko

150 ml mleka

2 łyżki masła

farsz:

5 śliwek (lepiej wybrać trochę twardsze bo zachowają kształt i będą odpowiednio kwaśne)

2 łyżki solonego karmel (domowej roboty albo kupiony)

do wyboru: orzechy, pokruszone herbatniki, płatki migdałów

śmietana albo lody śmietankowe

Directions:

1. Melt butter in a small pot on low heat. Put the rest of batter ingredients into a large bowl. Then, add melted butter. Stir everything thoroughly until the batter is smooth. It's best to leave the batter aside at least for half an hour. Warm up the pan and pour a couple of spoonfuls of batter (it'll be more convenient to use a ladle). Spread it around to create a thin layer by tilting the pan. Fry for around half a minute on one side. Toss it to the other side (who can toss the pancake without the help of your other hand?) and fry for about 15 seconds.

2. Cut the plums into crescents. Place a pot on low heat and add salted caramel and plums. Fry for around 5 minutes, take them off the heat and place them on top of the pancakes. We can also sprinkle them with crumbled cookies or favourite nuts. If you still have some dairy ice-cream in the refrigerator, it means that you've just received your ticket to heaven.

* * *

Sposób przygotowania:

1. Na małym ogniu rozpuszczamy masło w rondelku. Pozostałe produkty do ciasta wrzucamy do dużej miski, następnie dodajemy roztopione masło. Całość dokładnie mieszamy, aż znikną wszystkie grudki. Ciasto dobrze jest odstawić chociaż na pół godziny. Rozgrzewamy patelnie i wlewamy do niej kilka łyżek ciasta (wygodniej będzie posługiwać się chochelką). Rozprowadzamy je cienką warstwą, przechylając patelnię i smażymy około pół minuty z jednej strony. Przerzucamy na drugą stronę (kto umie w powietrzu?) i smażymy dalej przez około 15 sekund.

2. Kroimy śliwki w półksiężyce. Stawiamy rondelek na małym ogniu, dodajemy solony karmel i śliwki. Podsmażamy przez 5 minut, ściągamy z ognia i nakładamy na naleśniki, możemy też posypać je pokruszonymi herbatnikami albo ulubionymi orzechami. Jeśli jeszcze macie w zamrażarce trochę lodów śmietankowych to znaczy, że właśnie dostaliście bilet do nieba. 

   When a gourmand already has a full plate in front of them, they can start thinking about other pleasures. Lately, I've read a few books, but I mostly recall "Circe" by Madeline Miller. It caught my attention owing to the fact that it's based on the motifs taken from Greek mythology which fascinated me during my childhood years. Up until today on my book rack, you'll find "Ancient Greek Mythology" by Pietrzykowski from 1985 or the time-worn "Mythology Atlas", which I received from my father when I was finishing primary school. I was into the adventures of Artemis, Persephone, Athena, or the courageous demigods a lot more than into Scooby Doo. Additionally, this novel got to the New York Times top selling book list already on its release day. I had plenty of reasons to read it.   

   The novel tells a story of a girl, Helios’ daughter, who was forsaken by her family of gods. It sounds like the beginning of a fairy tale for kids, but even a particularly non-inquisitive reader will notice the merit of this novel and the frequency with which you can spot analogies to today's problems.

* * *

   Gdy łasuch ma już przed sobą pełny talerz może pomyśleć o innych przyjemnościach. Ostatnio przez moje ręce przewinęło się kilka książek, ale w pamięci  została mi przede wszystkim "Kirke" autorstwa Madeline Miller. Zwróciłam na nią uwagę przede wszystkim dlatego, że opiera się na motywach mitologii greckiej, którą w dzieciństwie byłam zafascynowana. Do dziś na moim regale z książkami znajdziecie "Mitologię starożytnej Grecji" Pietrzykowskiego z 1985 roku czy mocno sfatygowany "Atlas Mitologii" który dostałam od mojego taty na zakończenie podstawówki. Przygody Artemidy, Persefony, Ateny czy dzielnych herosów fascynowały mnie o wiele bardziej niż Scooby Doo. Na dodatek, powieść ta już w dniu premiery trafiła na pierwsze miejsce listy bestsellerów New York Timesa. Dla mnie powodów aby sięgnąć po "Kirke" było aż nadto. 

   Książka opowiada historię dziewczyny, córki greckiego boga Heliosa, która została odrzucona przez swoją boską rodzinę. Brzmi jak początek bajki dla dzieci, ale nawet mało wnikliwy czytelnik szybko zauważy jak pouczająca jest ta powieść i jak często można znaleźć w niej analogię do dzisiejszych problemów.

   And if you're fed up with reading, I've prepared a short ranking of Netflix and HBO GO TV series – after all, you need to cope somehow until the new Game of Thrones season is realised.

1. "Stranger Things".

I was able to remain unfazed by this TV series because science fiction productions hadn't been able to attract my interest since the times of X-Files. However, the production is really worth pursing in this case.

2. "Narcos".

A TV series based on the story of Pablo Escobar, a drug lord from Columbia. Even though the production was a little bit irritating for me at some points, I was really watching it with bated breath. The more so, when I could see agent Pena played by Pedro Pascala on the screen ;).

3. "Big Little Lies".

A star-studded TV series will always lure large audience, and so happened in this case. Even though I was able to predict the ending in the middle of the season, I really liked the stories of the women whose lives seemed ideal on the surface.

4. "Ann, not Annie".

Who would have thought that the adaptation of "Anne of Green Gables" can turn out to be a production not meant for the faint hearted. Beautifully shot, but it's too emotional at times for me. How many times can you cry during one episode, huh ?!

5. "The Crown".

A TV series about Queen Elisabeth's story ranks on the fifth position for good reason. I was able to go through two seasons, but most of the episodes were just a remedy for sleeplessness. It was easy to spot that the producers didn't want to annoy the Royal Family which, in turn, had an impact on the slow-paced action. However, if you are fans of costume dramas and you can appreciate top-notch scenography, this TV series will be surely a pleasant experience for you – for example, while ironing ;).

I'm waiting for your recommendations now – I'm still considering buying Canal+ subscription to watch "the Crow". Is it worth it?

* * *

A jeśli macie już dość czytania to przygotowałam dla Was krótki ranking seriali Netflix i HBO GO – w końcu trzeba sobie jakoś radzić do czasu aż wyjdzie nowy sezon "Gry o tron".

1. "Stranger Things".

Długo broniłam się przed tym serialem, bo produkcje science fiction nie wzbudzały mojego zainteresowania od czasów "Archiwum X". W tym przypadku naprawdę warto się przełamać.

2. "Narcos". 

Serial oparty jest na historii pochodzącego z Kolumbii Pablo Escobara, barona narkotykowego. Chociaż serial momentami mnie drażnił, to i tak oglądałam go z zapartym tchem. Tym bardziej gdy na ekranie zjawiał się agent Pena grany przez Pedro Pascala ;). 

3. "Wielkie kłamstewka".

Gwiazdorska obsada zawsze przyciąga i tak było też w tym przypadku. Chociaż zakończenia domyślałam się już w połowie sezonu to bardzo podobały mi się perypetie kobiet, których życie z pozoru wydawało się idealne. 

4. "Ania, nie Anna".

Kto by pomyślał, że ekranizacja "Ani z zielonego wzgórza" okaże się być serialem dla ludzi o mocnych nerwach? Pięknie nakręcony, ale dla mnie momentami  za mocno grający na emocjach. No bo ile razy można płakać w ciągu jednego odcinka?!

5. "The Crown".

Serial o losach królowej Elżbiety zajmuje u mnie piąte miejsce nie bez powodu. Udało mi się co prawda przebrnąć przez obydwa sezony, ale większość odcinków traktowałam jako lekarstwo na bezsenność. Z łatwością można było zauważyć, że producenci nie chcieli za bardzo drażnić rodziny królewskiej, a to miało niewątpliwie wpływ na niezbyt wartką akcję. Jeśli jednak jesteście fanami filmów kostiumowych i potraficie docenić świetną scenografię to serial ten na pewno przyniesie Wam trochę przyjemności – na przykład w trakcie prasowania ;). 

Czekam teraz na Wasze polecenia – wciąż zastanawiam się czy wykupić pakiet w Canal+ aby móc obejrzeć serial "Kruk". Warto?

I jak mu wytłumaczyć, że te naleśniki nie są dla niego? :(

   How to explain to him that these pancakes aren't for him? :(I'm a real fan of homewear clothing, and if I don't have to leave the house on a given day, I wear a pair of sweatpants or pyjamas with pleasure – even if I still need to do some work in front of the laptop. Changing into clothes that can be unequivocally associated with resting put me into a calmer state right away. Answering the yet-unstated questions – I bought this shirt in ZARA HOME and I can see that it's still available. Another item that I've been wearing around the house lately is this silken hair band by MOYE.

* * *

   Jestem prawdziwą fanką domowych pieleszy i jeśli tylko nie muszę już danego dnia wychodzić z domu to z przyjemnością przebieram się w dresy albo pidżamę – nawet jeśli czeka mnie jeszcze praca na komputerze. Przebieranie się w rzeczy, które jednoznacznie kojarzą mi się z odpoczynkiem automatycznie wprawia mnie w spokojniejszy stan. Od razu uprzedzę Wasze pytania – tę koszulę kupiłam w ZARA HOME i z tego co widzę jest jeszcze dostępna. Kolejna rzecz, którą ostatnio noszę po domu, to jedwabna gumka do włosów od MOYE. Jest wyjątkowo delikatna i nie ciągnie moich kosmyków.

Życzę Wam wszystkim spokojnego wieczoru w towarzystwie świetnych książek i gorących naleśników. Dobranoc!

 

 

Look of The Day

dress / sukienka – NA-KD

leather sandals / skórzane sandały – Massimo Dutti (stara kolekcja)

leather belt / skórzany pasek – GUCCI 

sunglasses / okulary – Mango

   Dresses are said to be one of the best selling elements of wardrobe in the spring/summer season. I'm really willing to believe in that as every second day I take a still damp "little black dress" for the heat waves or a fine polka dots dress that you can see in the photos. It seems to me that I still have too few casual models. Probably when I get something interesting on a bargain sale and I finally assume that I can feel comfortable, the summer will be ending and the dresses will have to wait until the next season. That's how things are.

   If you want to have a 30% discount at NA-KD store (you'll find there, among other things, this dress), use the following code: KATARZYNAX30 (capital letters). The offer includes all non-discounted products at NA-KD so it's worth going a little bit crazy. Have a pleasant shopping experience!

* * *

   Sukienki to podobno najlepiej sprzedający się element garderoby w sezonie wiosenno-letnim. Jestem skłonna w to uwierzyć, bo mi samej co drugi dzień zdarza się ściągać z suszarki jeszcze wilgotną, ulubioną "małą czarną" na upały albo portfelową sukienkę w groszki, którą widzicie dziś na zdjęciach. Mam wrażenie, że modeli do noszenia na co dzień mam wciąż za mało. Zapewne gdy dorwę coś nowego na wyprzedażach i w końcu uznam, że mogę poczuć się bezpiecznie lato się skończy, a sukienki będą musiały czekać na kolejny sezon. Taka już kolej rzeczy. 

   Jeśli chciałybyście skorzystać z 30% zniżki w sklepie NA-KD (w ofercie znajdziecie między innymi moją sukienkę) użyjcie kodu KATARZYNAX30 (drukowanymi literami). Promocja obejmuje cały nieprzeceniony asortyment NA-KD więc naprawdę warto zaszaleć. Udanych zakupów!

 

 

Look of The Day

jeans / dżinsy – Reformation 

sunglasses / okulary – MUSCAT (model BELOVA)

t-shirt / pasiasta koszulka – MLE Collection 

bag / torebka – Chanel (wielkość mini)

flats / baletki – Pretty Ballerinas

 

   After returning from France, where I was invited by Chanel, I am already convinced that light colours are the greatest present that fashion could have given us this season. The Parisian catwalks give us a clear sign – white colour combined with muted tones are a recipe for success. I chose light jeans and striped pattern. And sunglasses with light frames and gradient lenses – of course by a Polish brand.

* * *

   Po powrocie z Francji, do której pojechałam na zaproszenie Chanel, utwierdziłam się w przekonaniu, że jasne kolory to najwspanielszy prezent jaki moda mogła mi zrobić w tym sezonie. Z paryskich wybiegów płynie jasny przekaz – biel połączona ze zgaszonymi tonacjami to sprawdzony sposób na sukces. Ja wybrałam jasne dżinsy i pasiasty wzór. No i okulary z jasnymi oprawkami i cieniowanymi szkłami – oczywiście od polskiej marki

 

Look of The Day

   shorts & body / szorty i body – New Look

leather bag / skórzana torba – See by Chloé w sklepie Charme

shoes / buty – Soludos

 

   Orłowo. The seaside district of Gdynia – considerably calmer than Sopot, yet with an equally beautiful beach.You can still feel the atmosphere of the old resort and buy fresh fish straight from a cutter here.

   Once, the local wooden pier was part of my everyday running route – it was a must for me to touch the railing at the end in order to turn back and run home.  Today's photos were taken right by the famous cliff which bears the same name as the nearby shopping centre.The former is a must-see highlight, whereas the latter is worth visiting to do some shopping, especially if you like some of the pieces from today's look. 

   All items were purchased in the stores that can be found in Klif Shopping Centre.

* * *

   Orłowo. Nadmorska dzielnica Gdyni – znacznie spokojniejsza niż Sopot ale z równie piękną plażą. Wciąż można tu poczuć klimat dawnego kurortu i kupić świeżą rybę prosto z kutra. Swojego czasu tutejsze drewniane molo było dla mnie częścią trasy codziennego biegu – obowiązkowo musiałam dotknąć ręką poręczy na samym jego końcu aby zawrócić do domu.

   Dzisiejsze zdjęcia zostały zrobione tuż obok słynnego klifu, który dzieli swoją nazwę z usytuowanym nieopodal centrum handlowym. Ten pierwszy klif trzeba zobaczyć, do tego drugiego warto zajrzeć na zakupy, zwłaszcza jeśli cokolwiek z dzisiejszego stroju wpadło Wam w oko.

   Wszystkie rzeczy zostały zakupione w sklepach znajdujących się w centrum handlowym Klif.

 

 

Chloé Nomade – as long as I go forward I am home

   What is a woman like according to Chloé? She definitely has the need for travelling and constant discovering, she doesn't care about the limitations and follows her path. That is probably why the brand has decided to show us its new fragrance on the vastness of Israeli desert – where else will you feel true freedom?   

   I was pleased to participate in the trip as I'd been planning to visit Israel for a very long time. I didn't see much – our day schedule was very intense and it was difficult to find even an hour to see something on your own. Chloé took care of the participants and made sure that we didn't lack sensations. Today, I'll show you plenty of photos from the trip. 

* * *

   Jaka jest kobieta według Chloé? Na pewno ma potrzebę podróżowania i ciągłego odkrywania, nie przejmuje się ograniczeniami i idzie swoją drogą. To pewnie dlatego marka ta postanowiła pokazać nam swój nowy zapach na bezkresach izraelskiej  pustyni, bo gdzie jak nie tam można poczuć prawdziwą wolność? 

   Z przyjemnością zgodziłam się wziąć udział w wyjeździe, bo od dawna planowałam odwiedzić Izrael. Nie zobaczyłam go niestety zbyt wiele – nasz plan dnia był bardzo napięty i ciężko było znaleźć chociaż godzinę, aby zwiedzić coś na własną rękę. Marka Chloe zadbała jednak o to, aby uczestnikom nie brakowało  wrażeń. Dziś dzielę się więc z Wami całym mnóstwem zdjęć z wyjazdu.  

Tuż przed The Setai Hotel, w którym zatrzymaliśmy się pierwszej nocy. Mieliśmy tylko chwilę wolnego więc złapaliśmy taksówkę, aby zjeść prawdziwy hummus na mieście. Dotarliśmy do Hakusem. W Tel Avivie mnóstwo jest czegoś w rodzaju streetfoodowych restauracji. Zamówiliśmy hummus, shoarmę i ryż z pastą tahini. Wszystko było pyszne.  W hotelu czekał już na mnie flakon perfum Nomade. A tu już na bankiecie zorganizowanym przez Chloé. spódnica – MLE Collection // jedwabny top – MOYE // sandały – Zara
Następnego dnia czekał już na nas transport. A tu z towarzyszką podróży. Jessicę na pewno wszyscy dobrze znacie :).  Aby dotrzeć na pustynię musieliśmy ruszyć w głąb lądu. Tu w trakcie krótkiego postoju na samym środku pustkowia. 
Dotarliśmy na miejsce. Trzy akordy nowego zapachu – frezja, mirabelka i mech dębowy. 
Na Instagramie padało mnóstwo pytań dotyczących tej sukienki – to MLE Collection ale niestety z zeszłorocznej kolekcji. 
Chyba za bardzo nas rozpieszczano… 
Lola Marsh zaszczyciła nas swoją obecnością – taki kameralny koncert na środku pustyni był dla mnie naprawdę surrealistycznym wydarzeniem. 
Lola była dla mnie niezwykle miła (może dlatego, że jako jedna z niewielu osób ździerałam gardło, aby spiewać razem z nią i ciężko było mnie nie zauważyć ze sceny). Właśnie wydała swoją nową płytę "Remember Roses'.  Na oazie można też było spotkać kilka rumaków. Gdy do jednego z nich zaczęłam mówić po polsku (tak, zawsze gadam do zwierząt), podeszła do mnie ich właścicielka – piękna kobieta w średnim wieku – i łamaną polszczyzną spytała mnie czy możę jestem z Polski. Okazało się, że jej babcia była mieszkała całe życie w Częstochowie i chociaż ona sama w Polsce nigdy nie była to rodzice bardzo pielęgnowali w niej pamięć o naszym kraju. 
A tu już w naszym drugim hotelu Beresheet położonym na samej krawędzi krateru Ramon. 

Kilkanaście godzin później wracałam już samolotem do Polski. Widok pustyni Negew o zachodzie słońca był idealnym zakończeniem tego wyjazdu. 

Last Month

   The rumour has it that it's been the warmest May for several decades. It doesn't come as a surprise that the residents of Tricity have decided to start the beach season slightly earlier than usual. You won't see much of the sea today, but I hope that you'll feel the breath of warm air. Instead, you'll see many spring flowers that have had the opportunity to finish blooming over the past four weeks. They have given way to red poppies, cornflowers, peonies, and sweet mock-orange shrubs.

* * *

   Podobno to najcieplejszy maj od kilkudziesięciu lat. Nic dziwnego, że mieszkańcy Trójmiasta postanowili rozpocząć sezon plażowy nieco wcześniej niż zwykle. Mało dziś u mnie morza, ale mam nadzieję, że i tak poczujecie powiew ciepłego powietrza. Wiele jest za to wiosennych kwiatów, które w ciągu ostatnich czterech tygodni zdążyły przekwitnąć. Ustąpiły miejsca czerwonym makom, chabrom, piwoniom i pachnącym jaśminowcom. 

Czas w pracy płynie milej, gdy dochodzi do mnie zapach bzu i hiacyntu – wszystko zebrane w moim małym ogrodzie. 

1. Niewykorzystany kadr z majowego wpisu. Znajdziecie go tutaj. // 2. Wolne popołudnie z książką. // 3. Zdrowie! // 4. Ten moment gdy nie możesz się powstrzymać i jak dziecko wkładasz swoją twarz w kwiaty. 

Kilka dni w Izraelu zakończyłyby się katastrofą, gdyby nie krem z filtrem 50. W takie gorące dni, jakimi ostatnio rozpieszcza nas maj zawsze staram się używać kosmetyków, które jednocześnie chronią przed szkodliwymi promieniami UV. Emulsja rozświetlająca od Sesdermy (dostępna jest w sklepie topestetic) jest idealna – mimo wysokiej ochrony w ogóle nie czuć jej na skórze.

1. Kawa i białe wino. // 2. Poranne światło. // 3. Nie sądziłam, że ten "Look of The Day" z orłowskiej plaży tak Wam się spodoba! Znajdziecie go tutaj. // 4. Tu jeszcze młody bez z mojego ogrodu. //

Będąc w Prowansjii zaczęłam rozumieć Vincenta Van Gogha…

Dwie kiełbasy za sześć euro. Trzy kiełbasy za osiem euro…To ile będzie za dziesięć kiełbas?

Droga do miasteczka Gordes.

1. Jak co roku, w ostatnich tygodniach kwiaty bzu zalały Instagram. Gdy w końcu pojawiły się u mnie czułam się trochę spóźniona. Ale czy one w ogóle mogą się opatrzyć? // 2. Półwysep i tajemnicze wejście na plażę. // 3. Do dżinsowej "ogrodniczki" nie byłam przekonana ale teraz ją uwielbiam! Dobrze, że mam też młodsze koleżanki, które mówią mi co jest teraz modne ;) . // 4. Mała drzemka. //

Łazienki Królewskie w Warszawie. Ale tam się zmieniło! I to na lepsze!

Jak wyróżnić sie z tłumu i odnaleźć swój styl? Czy, aby być stylowym trzeba mieć dużo pieniędzy? Maria Młyńska, autorka bloga ubierajsieklasycznie udowania, że nie. Swoje spostrzeżenia zawarła w książce "Warsztaty Stylu. Autorska metoda, dzięki której w końcu odkryjesz swój styl". Dodatkowo do książki załączony jest zeszyt ćwiczeń.

Magiczny wieczór w lesie. W otoczeniu przyrody wszystko wygląda jak obraz. Ten leśny wpis piknikowy znajdziecie tutaj. Gdzie w Sopocie zjeść najpyszniejsze śniadanie, najlepszą pizzę albo odkryć nowe smaki kuchni japońskiej? Wszystkie adresy warte zapisania znajdziecie tutaj.kombinezon – H&M (podobny tutaj) // trampki – Vans // torebka – Gucci // dżinsowa kurtka (podobna tutaj)1. Moja ukochana sukienka na wakacje, plażę albo do śmigania po mieście w trakcie upałów. Zostało niewiele sztuk! // 2. Myślałam, że wstąpię do Klifu po kawę i kwiaty ale zostałam na dłużej… // 3. i 4. Chwilę przed weekendowym spacerem. //Wiem, że tulipany nie wymagają szczególnych umiejętności, ale i tak bardzo się cieszyłam, że coś mi z tej ziemi wyrosło. 1. To zdjęcie pochodzi z backstage'u do pierwszego majowego "Look of The Day". // 2. 3. i 4. Wiosna wkoło! //

Był długi spacer i była pamiątka ze spaceru. Dzień jak co dzień.Niezawodny kompan na zdjęciach! Zawsze chętny jeśli trzeba zaślinić sukienkę.1.i 4. Garniturowy wpis znajdziecie tutaj. // 2. Śniadanie w warszawskiej Charlottcie // 3. Największe majowe przyjemności. // Niby wiosna, a czuliśmy się jakby był środek lata…1.W sopockich "Dwóch Zmianach". // 2. Sukienki zapinane na guziki to chyba mój ulubiony trend tego lata. // 3. Kwiatów nigdy za wiele. Zwłaszcza gdy robię zdjęcia. // 4. Niby nie ma u nas dresscode'u, a tu proszę – dziewczyny prawie jak w mundurach. A tu już na środku izraelskiej pustyni. Jeszcze w tym tygodniu pokażę Wam wszystkie zdjęcia z wyjazdu. Spokojnego wieczoru!