Last Month

   Today at night, first snow fell in Sopot. We’d been waiting for it slightly longer than in other places around Poland. Yet, I see that it won’t last even until this evening – it’s a pity that we need to wait for a snowball fight until later! There are few weeks ahead of us until Christmas – I’m curious wherther you’ve already started with first preparations and whether you are planning some new Christmas dishes this year, and maybe you’re still stuck in November with your thoughts?

   Check out the photo summary from the last few weeks – I hope that I was able to capture the ambiance of the autumnal Sopot and bring about a little bit of Chrstmas atmosphere!

* * *

   Dziś w nocy spadł w Sopocie pierwszy śnieg. Czekaliśmy na niego nieco dłużej niż w pozostałych zakątkach Polski, ale widzę, że nie dotrwa nawet do wieczora – jaka szkoda, że wojnę na śnieżki trzeba odłożyć na później! Przed nami kilka tygodni do Świąt Bożego Narodzenia – jestem ciekawa czy ruszyłyście już z pierwszymi przygotowaniami, czy planujecie w tym roku nowe potrawy na wigilijny stół, a może wciąż jesteście myślami w listopadzie? 

  Gorąco zapraszam Was na zestawienie z ostatnich kilku tygodni – mam nadzieję, że udało mi się uchwycić nastrój jesiennego Sopotu i wprowadzić już odrobinę świątecznej atmosfery!

1. "Poddaję się". // 2. Dzień Niepodległości. // 3. Długie spacery i walka z wiatrem. // 4. Mój bezpieczny kąt przy łóżku. //Listopadowy Sopot. Te pustki mogą w niektórych wzbudzać przygnębienie, ale według mnie jest po prostu pięknie. Tak się składa, że gotuję i piekę głównie wieczorami i popołudniami, gdy jest już całkiem ciemno i zdjęcia w mojej kuchni wychodzą fatalnie. Najczęściej uwieczniam więc śniadania, ale i o tym zwykle zapominam. Na śniadanie najczęściej robię coś w rodzaju polskiej wersji modnych "bowli". Bazą jest jogurt naturalny, a dodatki zależą od tego, co mam akurat w lodówce. Tu wersja zimowa, czyli podduszone jabłka z ogrodu teściowej, cynamon, płatki migdałów, orzechy laskowe i miód spadziowy. Pokruszyłabym jeszcze na wierzch trochę herbatników bezglutenowych, gdybym tylko miała je w spiżarce.Przepis na ciasto Santiago i moje książkowe rekomendacje to najpopularniejszy wpis minionego miesiąca. Pękam z dumy, bo wiele z Was go przetestowało, a efektami dzieliło się na Instagramie. Bardzo się cieszę, że przepis się sprawdził!A tu zdjęcie, które nigdy nie wylądowałoby na Instagramie ;). Szukam sposobów na przyrządzanie czerwonego mięsa, bo muszę jeść je teraz częściej niż zwykle. I kolejna nasza śniadaniowa przekąska. Jogurt, płatki migdałów, świeża gruszka, cynamon, syrop klonowy i suszona żurawina. Prawda, że zdrowo?Sztorm nad Bałtykiem. 1. U niektórych już Święta – ja wstrzymuję się do szóstego grudnia ;). // 2. To był moment… // 3. Gdy masz taki dzień jak ten, ale ktoś robi dobry uczynek i zabiera cię na śniadanie. // 4. Już ich nie ma – teraz czas na śnieg! //Power girls! Moja pierwsza listopadowa wizyta w Warszawie.  W piątek do oferty MLE Collection wejdzie ostatni produkt z tej kolekcji… 1. W drodze. // 2. Dobrze, że w domu obowiązuje taki "dresscode". // 3. Ten sweter przy pierwszej dostawie wyprzedał się w ciągu godziny. Teraz ten ciepły jak kołdra bestseller znów jest na stanie// 4. I chwila relaksu. Co teraz czytacie? //Taki pakiet na zimę to jest coś. Wiecie, jak lubię pokazywać Wam polskie marki ekologiczne, a myślę, że tej jeszcze nie znacie. Kosmetyki Alkemie urzekły mnie swoim składem i ładnymi opakowaniami. Marka korzysta wyłącznie z surowców pochodzących ze zrównoważonych, ekologicznych źródeł. Z całego zestawu przetestowałam już maskę i krem na noc – żadnych zastrzeżeń!Kot i drzewo, czyli trochę mniej straszna dynia.  1. Sok z buraka… // 2. Portos czeka aż w końcu będzie mógł "pobawić się" tym wieńcem. // 3. Sweter w alpejskie wzory ze stuprocentowej wełny merynosowej ogrzeje największego zmarźlucha. //Fotografia przeżywa ostatnio prawdziwy renesans i pewnie wiele z Was planuje kupić fotograficzne gadżety na święta. W związku z "black friday", mam dla Was super promocję! Jeszcze do 30 listopada (do północy) możecie skorzystać z rabatu promocyjnego od marki OLYMPUS! To jest aż 25% rabatu na wszystkie aparaty PEN: E-PL9, E-PL8 I PEN F, (akcesoria oraz obiektywy STANDARD I PREMIUM). Pełna lista obiektywów objętych akcją rabatową znajduje się tutaj (wyjątkiem są obiektywy PRO). Wystarczy, że użyjecie kodu „olymle” (koniecznie napisane małymi literami). Udanych zakupów!1. Mój ulubiony odcień czerwieni. // 2. Portos przygotowuje się do sezonu "morsów". // 3. Wysyłacie bliskim tradycyjne kartki? Ja dodaję je zwykle do upominków. // 4. Uwielbiam ten sweter! //Może to trochę za wcześnie aby powiedzieć, że "Święty Mikołaj przybywa do miasta" ale rozpakowując paczkę od kuriera z naszym nowym płaszczem trochę tak się czułam. Byłam pewna, że zawładnie Waszym sercem tak jak moim, ale nie spodziewałam się, że tak szybko się wyprzeda! Zostało nam dosłownie siedem sztuk z rozmiaru S, pod koniec tygodnia pojawi się jeszcze kilka sztuk z każdego rozmiaru. Idealna książka na jesienną melancholię. W "Atlasie Szczęścia" Russel Helen zawiera zasady szczęścia każdej kultury z osobna. Chcecie pokonać strach? Pokonajcie go jak Islandczycy, którzy mają przeświadczenie, że wszystko się jakoś ułoży. Pogubiliście się w życiu? Zobaczcie, jak w tej sytuacji radzą sobie Chińczycy, którzy szukają swojego xìngfú – celu, który nada działaniom głębszy sens. Zbyt wiele spraw na głowie? Z pomocą przyjdą Włosi i opanowana przez nich do perfekcji sztuka słodkiego nicnierobienia, czyli "dolce far niente". Podoba mi się też to, jak została wydana! Portos nie zjadł tego dnia śniadania, więc na spacerze zaopatrzył się w bagietkę (to oczywiście żart – nie ma możliwości, aby Portos nie zjadł śniadania). Wygląda zabawnie, ale prawda jest taka, że trzeba na niego (i na każdego psiaka) bardzo uważać – pies wywącha i połknie wszystko, a konsekwencje mogą być bardzo groźne. 

Ta wełniana boss manka z szylkretowymi guzikami to kolejna propozycja od MLE Collection. Uwielbiam nosić ją z golfem i czarnymi rurkami. 

Wracamy ze świątecznych weekendowych zakupów. Wciąż nie mam większości prezentów! Ta bluza to coś, czego potrzebowałam! Świetnie pasuje do czerni i jest ciut dłuższa niż ta, którą mam już w szafie. W HIBOU Essentials pojawiło się kilka nowości, w których znajdziecie właśnie to beżowe cudo ze zdjęcia. I kolejny wyjazd do Warszawy w tym miesiącu. 

Do tak pięknie przystrojonego biura aż miło wpadać! Szkoda, że nie moje ;)). W Warszawie przygotowywałam zdjęcia, które pokażę Wam już w piątek – cieszę się, że zimowa kolekcja MLE już prawie za nami ;). 

Kolejny powrót do domu i lekarstwo na moją bezsenność. Dziękuję MOYEPortos wprawdzie nie ma umowy o pracę, ale razem obmyślamy strategię firmy i planujemy kolejne plenery na sesje zdjęciowe. Gdy tylko nauczy się wystawiania faktur dostanie obiecany awans. Nie wiem kiedy znów do niej wskoczę, ale naprawdę fajnie było dla Was przygotowywać ten wpis ;P. Wiele z Was pyta o moją zastawę, która pojawia się czasem na zdjęciach. To Sansoucci od Rosenthala. Oczywiście w wersji vintage, bo ta nowa zupełnie do mnie nie przemawia. Już od kilku lat zbieram talerzyk po talerzyku – mam już prawie kompletny serwis obiadowy, do deserowego jeszcze sporo brakuje. Szukam głównie na Allegro albo pchlich targach. Coroczna tradycja, czyli udział w warsztatach Pracowni Florystycznej Narcyz w Gdyni. To jedno z moich ulubionych miejsc w Trójmieście. Znajdziecie tam niebywały wybór kwiatów, iglaków, ostrokrzewów, naturalnych ozdób i wszystkiego co można sobie wymarzyć.  Nie macie wrażenia, że ta poduszka z przodu bardzo przypomina Portosa? Miłego wieczoru!

***

 

 

LOOK OF THE DAY

sweater / sweter – NA-KD

suede bag / zamszowa torebka – Gucci

black boots / czarne botki – Gianvinto Rossi

black jacket / czarna kurtka – NA-KD

   “Elegance is mostly adjusting your outfit to your lifestyle.” This thesis that I’ve been sneaking in on my blog for a few years has returned to me with an intensified impact. When you mostly work from home, and people who you meet at work are also freelancers, you can easily notice how lack of rigour of corporation work influences what we take out of our wardrobes. When I have eight hours of work ahead during which I’ll be visited only by Asia with samples of new fabrics (and it’s best to browse through them on the sofa), neither me nor her think about the fact whether a gigantic sweater and Uggs (and in my case socks with patterns) are appropriate or not. Everything changes when you suddenly have to leave your safe place to conquer the world ;).   

   That’s why I’ve got my high heels on in today's post. I’ve been looking for a long time for a perfect down jacket with such a cut (probably since last year), and when I finally found it, I think that in a second I won’t be able to zip it up ;). I wanted to look in it like Emmanuelle Alt here or Hailey Baldwin here, but that will happen probably next year…   

   If you like my down jacket (there are also other colours available), or turtleneck that I’ve paired with it, you can use my special code „KTX15", to get a 15% discount on all non-discounted products in NA-KD. Have a pleasant shopping experience!

*  *  *

   "Elegancja to w głównej mierze dopasowanie stroju do stylu życia jaki prowadzimy". Teza, którą przemycam na blogu od dobrych kilku lat, ostatnio brzęczy mi w uszach ze zdwojoną siłą. Gdy pracuje się głównie z domu, a osoby, z którymi się w tej pracy spotykasz, również mają wolne zawody, to łatwo można zauważyć, jak brak korporacyjnego rygoru wpływa na to, co wyciągamy z naszej szafy. Mając przed sobą perspektywę ośmiu godzin przed komputerem, w trakcie, których do moich drzwi zapuka tylko Asia z próbkami nowych materiałów (a wiadomo, że takie rzeczy najlepiej ogląda się na kanapie) to ani ja, ani ona, nie zastanawiamy się, czy wielki sweter, Uggi (a w moim przypadku wzorzyste skarpetki na nogach) są odpowiednie, czy nie. Poruszenie zaczyna się wtedy, gdy nagle trzeba opuścić swoje bezpieczne miejsce i ruszyć na podbój świata ;). 

   Stąd te szpilki, które mam na sobie w dzisiejszym wpisie. Długo szukałam też idealnej puchowej kurtki o takim kroju (właściwie już od zeszłeg roku), a gdy w końcu ją znalazłam, to mam wrażenie, że lada moment nie dam rady jej zapiąć ;). Chciałam w niej wyglądać jak Emmanuelle Alt tutaj, albo Hailey Baldwin tutaj, ale to chyba dopiero w przyszłym roku… 

   Jeśli podoba Wam się moja kurtka (są dostępne również inne kolory), albo golf, który do niej włożyłam, to możecie skorzystać ze specjalnego kodu „KTX15", aby uzyskać 15% zniżki na cały nieprzeceniony asortyment w NA-KD. Udanych zakupów!

Pielęgnacja, o której zapominam chociaż nie powinnam, czyli moje domowe mini SPA

   Home spa sounds like a slight absurd to me – there are so many important things to do on a daily basis that I'd be always able to find reasons to abandon the idea of such pleasures. Even if I manage to finish work earlier, instead of lying in the bathtub with my legs up, I can always do some hand washing that has been waiting for a week, thoroughly clean glass vases, submit application for a new passport, do some cleaning in the kitchen cupboards, or start looking for Christmas gifts… there are so many possibilities and there are new ones each day. No one should be surprised that I have used the bathtub exactly two times since we move into this flat (and in April it will be already two years).   

   I won't be delusional that something will change in that matter, but I thought that I'd prepare a short post about products that I would like to use more often and that seem to me special in a way.

* * *

   Domowe SPA brzmi dla mnie trochę jak abstrakcja – jest tyle ważniejszych rzeczy do zrobienia na co dzień, że zawsze znalazłabym powód, aby zrezygnować z tego rodzaju przyjemności. Bo nawet jeśli uda mi się wcześniej skończyć pracę to, zamiast położyć się w ciepłej wannie z nogami do góry, mogę przecież zrobić pranie ręczne, które czeka na mnie od tygodnia, wyczyścić dokładnie szklane wazony, pójść wyrobić nowy paszport, uporządkować szafki w kuchni albo zająć się w końcu szukaniem prezentów… możliwości jest bardzo wiele i każdego dnia dochodzą kolejne. Nikogo więc nie powinno dziwić, że od czasu wprowadzenia się do naszego mieszkania (w kwietniu będą dwa lata) korzystałam z wanny dokładnie trzy razy. 

   Nie będę się łudzić, że w tej kwestii wiele się zmieni, ale pomyślałam, że przygotuję mały wpis o produktach, których chciałabym używać częściej, albo które z jakiegoś powodu wydają mi się wyjątkowe. 

Pięciominutowa maseczka oczyszczająca od MIYA Cosmetics [5% kwas azelainowy + glicyna]. Uwielbiam każdy produkt tej marki więc maseczkę też musiałam przetestować. Oczyszcza pory, jest delikatna, przyjemna i szybka w użyciu, łatwo się zmywa i nie pozostawia uczucia ściągnięcia skóry. Przy regularnym stosowaniu dwa razy w tygodniu wyraźnie zmniejsza widoczność porów, zaskórników i niedoskonałości. Przeciwdziała powstawaniu nowych, reguluje wydzielanie sebum. Bez silikonów, parafiny, PEG-ów, olejów mineralnych, parabenów. Przebadana dermatologicznie. Odpowiednia dla wszystkich typów skóry, także wrażliwej i trądzikowej. Nietestowana na zwierzętach. Wegańska.

      Face masks are cosmetics that I hadn't used for many years as I thought that they are overrated. I didn't believe that they work and I thought that women use it for purely psychological reasons – so that they have the feeling that they've just went through a pleasant treatment. Everything changed when I approached face care with greater engagement and when I started to use more intense facial treatments. After dermapen treatment, my cosmetologist always uses a face mask. After one of the subsequent treatments, when I was more trusting when it came to her advice, I just straightforwardly asked whether such a face mask has any crucial influence on the conditions of my skin. Everything was in her eyes ;). Later, I came across a few great products and today, I can say that my approach has changed completely. I could apply face masks every day, but I do it considerably less frequently, and I would like to change that – the more so that I don't have to lie in the bathtub, light candles, and use two hours of my time to use it. After all, I can do the washing or clean the cases with a face mask on. I'll face more obstacles with the passport…

* * *

   Maseczki na twarz to kosmetyki, których przez wiele lat w ogóle nie używałam, bo wydawały mi się z założenia przereklamowane. Nie wierzyłam w ich działanie i uważałam, że kobiety stosują je z powodów czysto psychologicznych – aby mieć świadomość, że zafundowały sobie jakąś przyjemność. Sprawy się zmieniły, gdy do pielęgnacji twarzy podeszłam z większym zaangażowaniem i zaczęłam stosować intensywniejsze zabiegi na twarz. Po dermapenie kosmetolog zawsze nakładała mi na twarz maseczkę. Za którymś razem, gdy nabrałam już zaufania do jej porad, spytałam po prostu bez ogródek, czy taka maseczka w ogóle ma jakiś istotny wpływ na kondycję mojej skóry. Jej wzrok mówił wszystko ;). Później trafiłam jeszcze na kilka super produktów i dziś mogę powiedzieć, że moje podejście zmieniło się o 180 stopni. Maseczki mogłabym nakładać codziennie, ale robię to znacznie rzadziej i chciałabym to zmienić – tym bardziej, że wcale nie muszę pakować się do wanny, zapalać świeczek i rezerwować dwóch godzin aby jej użyć. W sumie, mogę nawet robić to nieszczęsne pranie czy czyścić wazony z maseczką na twarzy. Gorzej z wyrabianiem paszportu…

   Body balm has been a very exciting topic for me in the recent weeks. I've made the decision to get rid of the previous one as even though its compositions was natural, the combination of the ingredients could have carcinogenic properties. Well, I don't know if that's true and I'm not really sure how to check it, but I prudently came to a conclusion that I won't be using it over the following months. Now, I need a product that is fully worth my trust. 

   Why am I writing about it in a post about the home spa? Because I should apply body balm twice a day, and the truth is that I'm really sloppy in that routine. I do it hastily after the morning shower.

* * *

   Balsam do ciała to dla mnie w ostatnich tygodniach bardzo emocjonujący temat. Podjęłam decyzję o pozbyciu się tego, którego używałam wcześniej, bo chociaż jego skład był naturalny, to podobno połączenie składników mogło mieć działanie rakotwórcze. No cóż, nie wiem czy to prawda i szczerze mówiąc nie bardzo nawet wiem jak to sprawdzić, ale przezornie uznałam, że przez najbliższe miesiące na pewno nie będę go używać. W tym momencie potrzebuje produktu, do którego mam stuprocentowe zaufanie.  

Dlaczego piszę o tym we wpisie o domowym SPA? Bo balsamem powinnam się teraz starannie smarować dwa razy dziennie, a prawda jest taka, że robię to dosyć niedbale i w pośpiechu, po porannym prysznicu. 

Balsam to kosmetyk, który nasze ciało wchłania w największej objętości, dlatego im bardziej naturalny skład tym lepiej. Ja postawiłam na ekstremalną wersję, czyli tak zwany "balsam świeży" od FRIDGE. Nie posiada on żadnych konserwantów, w związku z czym producent zaleca trzymanie go w lodówce (ja trzymam go na marmurowym parapecie w łazience bo jest tam naprawdę bardzo chłodno). Balsam ma piękny delikatny zapach i bardzo szybko się wchłania. Jak widzicie, zużyłam już prawie połowę i za jakieś dwa miesiące będę musiała kupić jeszcze jeden. 

  The most neglected part of my body in the previous months is definitely my hair. In fact, I could say that my bathroom could become an example of an anti-SPA. In my bathroom cupboard, I haven't got even one proper regenerating hair mask and I should abandon the idea of using a conditioner after washing my hair – I don't see any difference with or without it. The last time I had a visit at a hairdresser's was last year (over that period of time, Portos visited his pet stylist three times) and, to be honest, I'm not going anywhere anytime soon – I have no idea how to change my hairstyle. If you have a really well-tested hair treatment (that can be done at home), I'll be eager to read about it…

* * * 

   Najbardziej zapomniane w ostatnich miesiącach są zdecydowanie moje włosy. Właściwie mogę powiedzieć, że moja łazienka w tym wypadku mogłaby pełnić funkcję anty-SPA. W szafce nie mam żadnej porządnie regenerującej maski, a z odżywki, której używam po myciu głowy powinnam zrezygnować – nie widzę żadnej różnicy po jej zastosowaniu. U fryzjera ostatni raz byłam w zeszłym roku (w tym czasie Portos zdążył odwiedzić psiego stylistę już trzy razy) i szczerze mówiąc wcale mi się do niego nie spieszy – nie mam żadnej koncepcji na zmianę fryzury. Jeśli macie naprawdę sprawdzoną kurację na włosy (do wykonania w domu) to chętnie o niej poczytam. 

   All right. The only hair product that I could recommend is Gisou oil. Even though it doesn't contain any magical ingredients, it is expensive, and you can find great replacements on the store shelves, I love to use it and while other oils were exceeding their expiration date in the middle of the package, I will surely finish Negin Mirsalehi's product. The only problem is that you need to apply it only after having washed your hair and rinsing the above-mentioned conditioner. However, you'll get the best outcome by applying it overnight. Maybe today I'll manage?

* * *

   OK. Jedyny produkt do włosów, który mogłabym zarekomendować to olej Gisou. Niby nie ma w sobie nic szczególnego, jest drogi, w sklepach pewnie można znaleźć równie skuteczne zamienniki, a jednak uwielbiam go używać i gdy inne oleje do włosów zwykle traciły ważność w połowie opakowania, tak produkt od Negin Mirsalehi z całą pewnością dokończę. Problem tylko w tym, że pamiętam o jego użyciu wyłącznie po umyciu głowy i spłukaniu wyżej wspomnianej odżywki, a podobno najlepsze działanie uzyskamy nakładając go na noc. Może dziś mi się uda?

   To finish off, I've got a novelty that I've been using for a few days. When I think about it, the idea of a spa immediately pops into my mind. It is because you need to first become a "little chemist" to make the face cream attain its properties. After opening Power Cream + 100% Vit C AA2G by CLARENA we add a small ampule containing the active form of L-ascorbic acid, that is AA2G™ (patented and restricted, that's why it has got those strange icons in its name). I once read that vitamin C is a true youth elixir for our skin, but it's not easy to transport in into our cells (supplementing vitamin C in order to improve the appearance of your skin is futile work, as vitamin C travels to more important organs on its way – you need to apply ie externally). In this cream, you'll find ascorbic acid glucoside, that is a stable form of vitamin C safeguarded from breakdown by a glucose molecule. Whatever that means, the face cream is really pleasant in application – it provides moisturisation and you can apply makeup already after two minutes.

* * *

   Na koniec nowość, której używam od kilku dni. Skojarzyła mi się z tematem SPA, bo aby krem zyskał swoje właściwości, należy się wpierw zabawić w "małego chemika". Po otwarciu kremu Power Cream + 100% Vit C AA2G marki CLARENA dodajemy do środka ampułkę z aktywną formą kwasu L-askorbinowego, czyli AA2G™ (składnik opatentowany i zastrzeżony, stąd te dziwne ikonki przy nazwie). Czytałam kiedyś o tym, że witamina C jest prawdziwym eliksirem młodości dla naszej skóry, ale nie tak łatwo przetransportować ją do komórek (suplementowanie witaminy C w celu poprawy kondycji skóry mija się z celem, bo "po drodze" witamina wędruje do ważniejszych narządów, trzeba więc podawać ją skórze od zewnątrz). W tym kremie zastosowano glukozyd kwasu askorbinowego, czyli stabilną formę witaminy C zabezpieczonej przed rozkładem cząsteczką glukozy. Cokolwiek to oznacza, krem jest bardzo przyjemny w użyciu – mocno nawilża a jednocześnie wchłania się bardzo szybko i już po dwóch minutach można nakładać makijaż. 

    I hope that this post will encourage you to browse through your bathroom cupboards and find something that will cheer you up. It can be a thicker layer of hand cream, a quick daub of nail polish on your nails, or a sheet mask. It will take you four minutes, and if you were planning on reading this post anyway…you'll also find some time for a small bathroom spa.

* * *

    Mam nadzieję, że ten wpis zachęci Was do przejrzenia zawartości łazienkowej szafki i wyciągnięcia z niej czegoś, co poprawi Wam humor. To może być grubsza warstwa kremu do rąk, szybkie maźnięcie paznokci bezbarwnym lakierem albo maska na twarz w płacie. Zajmie Wam to cztery minuty, a skoro miałyście czas aby przeczytać ten wpis… to na małe SPA też go znajdziecie!

***

 

Look of The Day

watch / zegarek – Daniel Wellington

cap / czapka – Abercrmobie & Fitch

wool coat / wełniany płaszcz – MLE Collection

nude tights / cieliste rajstopy – Calzedonia

wool scarf / wełniany szalik – Acne

shoes / buty – UGG 

   Having returned from my two-day trip to Warsaw, I was waiting for the weekend even more than usually. The Saturday morning (or rather the time right before noon, as our bed doen't want to let us go earlier) is the most pleasant time of the week – a mug of hot coffee, conversations about nothing, happy Portos running after leaves and my beautiful and still autumnal Sopot. It might seem that time runs slower in such circumstance, but, in fact, it flies by.  

   Many of you have asked me about the exact model of my Daniel Wellington watch that I've recently shown – it's Classic Shefield Rose Gold  36 mm. Now, you can buy it with a special discount. You can already use the 10% discount on beautiful gift sets. By using my code MAKELIFEEASIER, you'll receive an additional 15% discount for shopping on danielwellington.com/pl. You don't have to worry about the package as a present box is already included.

* * *

   Po powrocie z dwudniowego wyjazdu do Warszawy wyczekiwałam weekendu jeszcze bardziej niż zwykle. Sobotni poranek (a właściwie przedpołudnie, bo łóżko jakoś nie chce nas wcześniej wypuścić) to dla mnie najmilszy czas w tygodniu – gorąca kawa w dłoni, rozmowy o niczym, szczęśliwy Portos goniący liście i mój piękny, wciąż jesienny Sopot. Wydawać by się mogło, że czas w takich okolicznościach płynie wolniej, a tak naprawdę pędzi jak oszalały.

   Wiele z Was pytało o dokładną nazwę modelu zegarka Daniela Wellingtona, którego niedawno pokazywałam – to Classic Shefield Rose Gold  36 mm. Teraz możecie go kupić ze specjalną zniżką. Już teraz obowiązuje 10% rabat na piękne zestawy prezentowe, a używając mojego kodu MAKELIFEEASIER macie kolejne 15% zniżki na zakupy na stronie danielwellington.com/pl. Nie musicie martwić się o pakowanie prezentu, bo ozdobne pudełko jest gratis.

 

Przepis na idealne migdałowe ciasto do herbaty i kilka książek na listopad

   After three days of commotion, I'm coming back with two best tranquilisers – books and hot pastry. The former, if they are good, force me to have a longer moment lying on the couch. The latter, envelopes my flat with the smell of almonds and butter making the evening work on my laptop look like pure pleasure. Therefore, get yourself a cup of hot tea and don't look at the weather behind the window – maybe this post will make this November evening more pleasant.

* * *

   Po trzech dniach zawirowań wracam do Was z dwoma najlepszymi środkami na uspokojenie – książkami i gorącym ciastem. Te pierwsze, o ile są dobre, zmuszają mnie do tego, by jeszcze przez chwilę poleżeć na kanapie. To drugie, otula moje mieszkanie zapachem migdałów i masła, sprawiając, że popołudniowa praca przy komputerze jawi się jako czysta przyjemność. Zróbcie więc sobie kubek gorącej herbaty i nie patrzcie na pogodę za oknem – może ten wpis umili Wam ten prawdziwie listopadowy wieczór.

1. Elena Ferrante "My Brilliant Friend"

I was convinced that over the last few weeks I will be reading a lot. And how wrong I was! They say that everything depends on willingness, but in my case even a strong resolution to decrease the pace hasn't found almost any reflection in reality so far. One novel a month is a limit that I can't pass. I won't recommend the two out of three that I've recently read – once again I was disappointed with the reviews in the press. But Ferrante (about whom I wrote more than once) is writing books that I will nudge you to read for a very long time.

2. "Cottage Kitchen" by Marte Marie Forsberg

"Cottage Kitchen" is one of the few English books that I've ordered this month. I go for such an option when all other sources of inspiration fail. I've been following Marta first on Instagram – I love looking at the photos of her small English cottage, dishes that she prepares, and Mr. Whiskey – her naughty pointer. Those of you who apart from recipes also like the story of a given day will get to like this book. Even though I see a strong inspiration with the books of Mimi Thorisson, I personally have no problem with that (I don't know anything about Mimi ;)) – beautiful photos, moody texts, and paying attention to the smalles details will never become boring.

3. "The Christmas Chronicles" by Nigel Slater

Nigel Slater is a worldwide known culinary critic, writer, and publicist. Everyone who treats cooking seriously will surely recognise him. "The Christmas Chronicles" are an outcome of the love for Christmas and winter. However, it isn't a typical cookbook, but rather a collection of short stories that are enriched with recipes. If you like stories about Advent preparations, angels, first snow, or old Christmas cards, this book will bring you lots of pleasure.

4. "Le pain quotidien" by Alain Coumont

Sometimes, we buy a book because we like its cover. Sometimes, we buy it because inside we find a recipe that we just need to try on our own. And sometimes it acts as a reminder of pleasant memories. That was the case with "Le Pain Quotidien Cookbook" – a set of recipes used by our favourite breakfast resturant in Brussels. I don't think that I could ever prepare anything from it than French chicken broth, but I really like to browse it.

5. "O jabłkach" [„About Apples”] by Eliza Mórawska

"O jabłkach" is probably the most tatty cookbook on by bookrack. I'm going back to it every autumn and I'm glad to recreate one of the forty recipes with apples as the main ingredient. The author proves that it is one of the most universal fruit in the world and it will be great for breakfast, dinner, and, of course, desserts. Exemplary recipes from the book include: sponge biscuit with apples, apple pie (of course!!!), tartles with apples, risotto with cider, asparagus, and pecorino cheese, duck with apples, crumpets.

6. "Robert Doisneau" by TASCHEN Publishing House

Photo albums are the best gift that you can give someone. I need to admit that my sister-in-law is a true master when it comes to finding them. She was the one who gave me my beloved album "Paris. Magnum" – I have no idea where she got it from as it is as scarce as hen's teeth. For my birthday, she gave me another jewel. Robert Doisneau is, on par with Henri Cartier Bresson, my favourite photographer. She couldn't be more close to what I really like, could she?

Recipe for gluten-free Santiago-style almond and pear pastry  

"Torta de Santiago" is an old Galician recipe based on almonds and eggs. Its authors are thought to be the nuns living on the Pyrenean trail leading to Santiago de Compostela. In Spain, the recipe is classified as a dish of special origin, owing to which there are very restrictive rules of preparation and ingredients choice. For me, the classic version is slightly too bland, so today, I present you with my variation – with pear and a little bit of potato flour. The pastry is ideal to be mixed with my favourite winter teas.

Ingredients for a baking tray with a diameter of 21 cm:

230 g of almond flour (that is ground peeled almonds)

3 small or 2 large pears

3 eggs

50 g of butter

120 g of icing sugar

1 generous tablespoon of potato flour

1 teaspoon of baking powder

1 teaspoon of almond flavour

almond flakes

* * *

1. "Genialna przyjaciółka" Elena Ferrante

Byłam przekonana, że w ciągu ostatnich kilku tygodni będę czytać baaardzo dużo. Ależ się myliłam! Podobno wszystko zależy od chęci, ale w moim przypadku nawet silne postanowienie, aby znacznie zwolnić tempo nie znalazło póki co, prawie żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jedna powieść na miesiąc to bariera, której nie jestem w stanie przełamać. Dwóch z trzech, które ostatnio przeczytałam, nie będę polecać – po raz kolejny zawiodłam się na recenzjach w prasie. Ale Ferrante (o której pisałam już nie raz) będę Wam wpychać jeszcze długo ;). 

2. "Cottage Kitchen" Marte Marie Forsberg

"Cottage Kitchen" to jedna z kilku angielskojęzycznych książek, które zamówiłam sobie w tym miesiącu. Na taką przyjemność pozwalam sobie wtedy, gdy wszelkie inne źródła inspiracji zawodzą. Martę śledziłam najpierw na Instagramie – uwielbiałam patrzeć na zdjęcia jej małej angielskiej chatki, potraw, które przyrządzała i pana Whiskey – frywolnego wyżła. Ta książka spodoba się tym z Was, które poza przepisami cenią sobie także historię danego dania. Chociaż widzę w niej mocną inspirację książkami Mimi Thorisson to osobiście nie mam z tym problemu (nie wiem jak Mimi ;)) – piękne fotografie, nastrojowe teksty i dbałość o detale nigdy mi się nie znudzą. 

3. "The Christmas Chronicles" Nigel Slater

Nigel Slater to znany na cały świat krytyk kulinarny, pisarz i publicysta. Każdy, kto na poważnie interesuje się gotowaniem, z pewnością go kojarzy. "The Christms Chronicles" powstały z miłości Nigela do Świąt Bożego Narodzenia i zimy. Nie jest to jednak typowa książka kucharska, a raczej zbiór opowiadań, do których dołączone są przepisy. Jeśli lubicie historie o adwentowych przygotowaniach, aniołach, pierwszym śniegu czy starych kartkach świątecznych to ta pozycja przyniesie Wam wiele przyjemności. 

4. "Le pain quotidien" Alain Coumont

Czasem kupujemy książkę, bo podoba nam się okładka. Czasem dlatego, że znajdziemy w niej przepis, który koniecznie chcemy wypróbować. A czasem po to, aby móc dzięki niej przywołać miłe wspomnienia. Tak było w przypadku "Le Pain Quotidien Cookbook" – zbioru przepisów, z których korzysta nasza ulubiona śniadaniownia w Brukseli. Nie sądzę, abym kiedykolwiek przygotowała z niej coś więcej niż francuski rosół, ale i tak bardzo lubię do niej zaglądać. 

5. "O jabłkach" Eliza Mórawska

"O jabłkach" to chyba najbardziej sfatygowana książka kucharska na moim regale. Wracam do niej każdej jesieni i z przyjemnością odtwarzam któryś z czterdziestu przepisów z jabłkami w roli głównej. Autorka udowadnia, że jest to najbardziej wszechstronny owoc na Ziemi i świetnie sprawdzi się w wersji śniadaniowej, obiadowej i oczywiście deserowej. 

Przykładowe przepisy z książki: biszkopt z jabłkami, szarlotka (oczywiście!!!), tartaletki z jabłkami, risotto z cydrem, szparagami i serem pecorino, kaczka z jabłkami, racuchy. 

6. "Robert Doisneau" od wydawnictwa TASCHEN

Albumy fotograficzne to najlepszy prezent jaki można mi podarować. I muszę przyznać, że moja bratowa jest prawdziwą mistrzynią jeśli chodzi o ich wynajdywanie. To od niej dostałam mój ukochany album "Paris. Magnum" – nie mam pojęcia gdzie i jak go dorwała, bo to prawdziwy biały kruk. Na urodziny wręczyła mi kolejną perełkę. Robert Doisneau to, na równi z Henri Cartier Bresson, mój ulubiony fotograf. Prawda, że nie mogła trafić lepiej?

 

 Przepis na bezglutenowe ciasto migdałowe z gruszkami w stylu Santiago 

   "Torta de Santiago" lub inaczej "ciasto Pielgrzyma" to stary galicyjski przepis bazujący na migdałach i jajkach. Za jego autorki uważa się zakonnice mieszkające na pirenejskim szlaku prowadzącym do Santiago de Compostela. W Hiszpanii jest on objęty specjalnym świadectwem pochodzenia, z czym wiążą się restrykcyjne zasady przygotowania wypieku i doboru składników. Ale dla mnie ta klasyczna wersja jest trochę za mdła, więc dziś przedstawiam Wam moją wariację – z gruszką i odrobiną ziemniaczanej mąki. Ciasto świetnie pasuje do moich ulubionych zimowych herbat. 

Skład na tortownicę o średnicy około 21 cm:

230 g mąki migdałowej (czyli mielonych migdałów bez skórki)

3 małe lub 2 duże gruszki 

3 jajka

50g masła

120g cukru pudru

1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1 łyżeczka aromatu migdałowego

migdały w płatkach

1. Mix the peeled almonds in a processor. Of course, you can also buy a package of ready almond flour, but those mixed on your own have surely a better taste and aroma. 2. Separate egg yolks from egg whites. Whisk the whites until thick, leave the yolks in another large bowl.  In a small pan, melt butter and leave until cool. Add sugar to the bowl with yolks and stir. 3. Grate the washed and peeled pears on large grating slots and add to the bowl with yolks and sugar. 4. Add almond flour, potato flour, baking powder, and stir everything. Add butter and stir all ingredients until they blend (you can use a mixer). Slowly add whisked whites using a tablespoon so that the froth doesn't lose its bulk. 5. Place the dough in a baking tray with a diameter of 21 cm. Preheat the oven to 150ºC and place the pastry in the oven for about 35 minutes. Before serving, I sprinkle it with slightly roasted almond flakes and icing sugar.

* * *

1. Migdały bez skórek miksujemy w malakserze. Można oczywiście kupić gotową mąkę migdałową, ale takie mielone samodzielnie przed użyciem z pewnością mają lepszy smak i aromat. 2. Żółtka jajek oddzielam od białek. Białka ubijam na sztywno i odstawiam, żółtka zostawiam w innej, dużej misce.  W małym rondelku roztapiam masło i zostawiam do ostudzenia. Do miski z żółtkami dodaję cukier i mieszam. 3. Umyte, osuszone gruszki ścieram na grubych okach tarki i dodaję do miski z żółtkami i cukrem. 4. Wsypuję mąkę migdałową, mąkę ziemniaczaną, proszek do pieczenia i mieszam. Dodaję masło i mieszam aż wszystkie składniki się połączą (można użyć miksera). Do powstałej masy delikatnie dodaję łyżką ubite białka, aby piana nie opadła. 5. Ciasto przekładam do tortownicy o średnicy 21 centymetrów. Nagrzewam piekarnik do 150 stopni i wstawiam ciasto na około 35 minut. Przed podaniem posypuję podprażonymi płatkami migdałów i cukrem pudrem. 

   The ready pastry should be moist inside, sweet, and have the smell of butter. It will be an ideal match for spicy or fruit tea (of which I am a great fan). I chose tea from Five o'Clock that is called "Christmas Eve Evening". It is really good-quality tea (without no artificial additives) with fruit parts. In the Christmas collection, you'll find such tastes as "December night", "Lapland", or "Christmas tree sweetness". If you want like buy one of these teas or use it as a Christmas gift for someone, I've got a 30% discount for you on all teas that are part of "Christmas in Five o'clock". You just need to use the code: KASIA. The discount can be used only once and is valid from today (14.11) until November 20.

* * *

   Gotowe ciasto powinno być wilgotne w środku, słodkie i pachnące masłem. Będzie dobrze współgrało z herbatą o korzennym lub owocowym smaku (których jestem wielką fanką). Ja wybrałam tę od Five o'clock o sugestywnej nazwie "Wigilijny Wieczór". To naprawdę dobrej jakości herbata (bez sztucznych ulepszaczy) z kawałkami owoców. W kolekcji świątecznej znajdziecie też takie smaki jak "Grudniowa Noc", "Laponia" czy "Choinkowa Słodycz". Jeśli chcielibyście sprawić sobie którąś z tych herbat lub podarować ją komuś na święta, to mam dla Was 30% rabatu na wszystkie herbaty i kawy 'luz" z akcji "Święta w Five o'clock" na hasło: KASIA. Rabat jest jednorazowy i obowiązuje tylko w sklepie internetowym do 20 listopada.

   To answer the upcoming questions: my cashmere dress comes from Zalando, and the woollen blanket and cashmere socks are the next gems from Mongolian – I'm delighted with the offer in that store :D. I know that it sounds weird, but I've got a feeling that it's really difficult to find something of good quality and at a good price in chain stores, and that was a real surprise and so many models featuring reindeer!

* * *

   Uprzedzając Wasze pytania: moją kaszmirową sukienkę znalazłam na Zalando, a wełniany koc i kaszmirowe skarpetki to kolejne skarby ze sklepu Mongolian – jestem zachwycona ofertą skarpetek w tym sklepie :D. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale mam wrażenie, że pod tym kątem w sieciówkach naprawdę ciężko znaleźć coś dobrej jakości w rozsądnej cenie, a tu taka niespodzianka i tyle modeli z reniferami!

Look of The Day – ugly UGG in the city

shoes / buty – UGG on eobuwie.pl (model mini)

wool coat and black sweater / wełniany płaszcz i czarny golf – MLE Collection

black trousers / czarne spodnie – Asos (model Ridley)

 bag / torebka – CHANEL (model mini)

sunglasses / okulary – NAKD