Last Month

A new season has started: kids went to school, there is even more workload than before, and the sofa is even more tantalising than ever. I'm glad that, despite the whole autumn haste, you were able to find some time to visit the blog and see a couple of snapshots from last month. And there was really a lot going on in October…

* * *

Rozpoczął się nowy sezon: dzieci poszły do szkoły, pracy jest jeszcze więcej niż wcześniej, a kanapa kusi jak nigdy. Miło mi, że w tej całej jesiennej zawierusze znalazłyście czas aby wejść na blog i zobaczyć kilka ujęć z ostatniego miesiąca. A w październiku działo się naprawdę sporo…

Portos cieszy się z nowego dywanu (być może miałyście okazję widzieć jego psią radość na moim Instastories). 

1. Liście lecą z drzew. // 2. Ten wpis "o plastiku" wzbudził w Was wielkie poruszenie. // 3. Jesienne umilacze. // 4. Sekundę później liście wylądowały w paszczy Portosa. //

Przeczytałam już niemal wszystkie książki Reginy Brett i z każdej wyniosłam odrobinę radości i nauki. Nie zawiodłam się także przy najnowszej książce autorki "Mów własnym głosem", która traktuje o prawdzie i odwadze, o tym jak stawiać czoła codzienności wbrew naszym obawom i lękom, oraz jak przekazywać swoją historię, aby była inspiracją i nadzieją. 

1. Rzepakowy, akacjowy, lipowy… nieważne który, w moim domu znika w mig, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. // 2. Fragment książki Reginy Brett czyli lekcja numer dwadzieścia osiem.  // 3. Po pierwszym jesiennym spacerze. // 4. Weekend w kuchni. //

Dzisiejszy poranek w Warszawie. Pobudka przed szóstą i szybkie śniadanie w Kremie. 1. Kawy z pianką nigdy dosyć, ale jakby ktoś pytał, to dziennie nigdy nie przekraczam jednej filiżanki. // 2. Kadr ze standardowej trasy, którą wybieramy na codzienne spacery. Springery potrzebują dużo ruchu. // 3. Praca w ogródku? Na początku miesiąca mieliśmy prawdziwe lato!  // 4. Beże na jesień. //

Liście, które widzicie za drewnem kilka dni później były już krwiście czerwone, a teraz… opadły z gałęzi i zdobią chodnik na ulicy. Czas leci za szybko!

1. W przerwach w pracy nad blogiem, muszę nadganiać MLE Collection – cieszę się, że spora część swetrów jest już dostępna i że tak bardzo Wam się podobają. Jeśli któryś wpadł Wam w oko to radzę się pospieszyć, bo zostało ich niewiele. // 2. Plaża w Sopocie. // 3. Każda rzecz jest dobra, aby zrobić z niej gryzaka. // 4. Napary, cytryna, imbir, miód, konfitura różana – niekończąca się jesienna historia. //

Jeden z moich urodzinowych prezentów – bio maska-esencja ze śluzem ślimaka od Orientany. Brzmi dziwnie? Warto się przełamać bo śluz ślimaka to dobre źródło naturalnego kolagenu, elastyny, allantoiny i witamin. Ma silne działanie naprawcze i ujędrniające, ale przede wszystkim pomaga w usuwaniu blizn i plam.

1. "Jesteś słodki jak miód ale nie ma tu już dla ciebie miejsca." // 2. I jeszcze szybko spacer z Portosem. Gdzie dziś mnie pociągnie? // 3. Gdy w niedzielny poranek budzi cię zapach kawy…  // 4. Pieczemy pierwsze ciasteczka w tym sezonie…  //

Czapki od PomPoms wybieram już od dłuższego czasu. W Trójmieście mamy morze i… wiatr, a ta czapka chroni moje uszy przed zmarznięciem, ponieważ od wewnątrz posiada opaskę z miękkiego polaru. Na długie spacery po plaży jest idealna.

1. Recycling jest w modzie! // 2.  Tak zwany „pojedynek na spojrzenia”. Ja patrzę na Portosa, a Portos patrzy czy ja patrzę jak on patrzy na ciastka // 3. Portosowi wydaje się, że jest kameleonem i w ogóle go nie widać. // 4. Zakupy zrobione, czas na pysznego domowego "bowla". //

Rodzinna tradycja, czyli wspólne głosowanie. Kilka godzin później żegnałam już rodziców, którzy na co dzień mieszkają w Brukseli. Pokrótce odpowiem na milion pytań o moją sukienkę. Tak jak pisałam – jest już dostępna. Mój model odszyła dla mnie szwalnia bo wymagała podwyższenia talii, natomiast całkowita długość sukienki jest taka, jak w wersji "short".

Limitowane kolekcje perfum, indywidualne konsultacje z ekspertami marki CHANEL i wszystkie moje ulubione pomadki w jednym miejscu. Butik CHANEL jest już w Polsce!

Butik możecie odwiedzić w Galerii Mokotów. 

Na zdjęciu z piękną Karoliną, która tego wieczoru pełniła rolę modelki CHANEL.

Kilka ujęć z pobytu w Paryżu. 

Słynną Cafe de Flore ominęłam szerokim łukiem. Już kiedyś miałam okazję ją odwiedzić i tym razem wolałam pokazać najbliższym ciekawsze mniej przereklamowane miejsca. 

1. Co za design! Motoryzacyjne marzenie? // 2 i 3. Ja i moja mama. // 4. Ogrody Palais-Royal. //

Czasami i moja mama załapie się na wpis z cyklu "Look of The Day"

I jak tu powstrzymać się od robienia zdjęć? ;)

Czy wiosna, czy lato, czy jesień – Paryskie uliczki tętnią życiem.

1.  Smaczne poranki. // 2. Każdy kierunek dobry! // 3. Kto u Was ścieli łóżko?  // 4. Składniki na pyszną domową owsiankę. //

Jesień w Sopocie.

W Trójmieście jest wydzielonych wiele miejsc przyjaznym psom, istnieje więc nie tylko psia plaża, ale strefy ciszy na spacery z psami, gdzie zwierzaki mogą z dala od zgiełku miasta biegać po lesie bez smyczy. U Was też są takie strefy?

Na moim stole pojawiło się kilka "upiornych" dań w miniony weekend.

To zdjęcie chyba nie wymaga komentarza…

Przepis na ciasteczka, przegląd babcinych swetrów i kilka słów o tym, jak wykorzystać duński przepis na szczęście w naszych domach znajdziecie w tym wpisie.

Podczas, gdy ja planuję dla Was kolekcję wiosenno-letnią na stronie możecie znaleźć grube swetry i płaszcze, które pomogą Wam przetrwać nadchodzące mroźne miesiące. Jestem ciekawa które produkty MLE Collection najbardziej wpadły Wam w oko.

Byle do soboty, bo już tęsknie za takim plenerem…

Pozdrawiamy Was jesiennie i życzymy miłego wieczoru!

***

 

Look of The Day – autumn in Paris. So cliched.

earrings / kolczyki – Apart

wool jacket / wełniany żakiet – MLE Collection

flats with leopard print / baletki w panterkę – Pretty Ballerinas

camel sweater with silk blend / beżowy sweter z jedwabiem – Massimo Dutti

leather bag / skórzana – CHANEL (wielkość mini)

black jeans / czarne dżinsy – Asos

   That was probably my shortest stay in Paris.Over those two days, exceptional in all their aspects, we visited Palais Royal Gardens a few times.It is one of my favourite places by the Seine and I was glad that all four of us could finally sit on these chairs and watch Parisians enjoying their last warm sun rays for a few minutes.   

   I've always known that my and my mother's style have much in common, but by looking at the photos in today's post I was slightly laughing under my breath. Probably, both of us read somewhere that the combination of black and classic cuts will be ideal for travelling.

* * *

   To była chyba moja najkrótsza wizyta w Paryżu. W ciągu tych dwóch dni, wyjątkowych pod każdym względem, zaglądaliśmy do ogrodów Palais Royal kilka razy. To jedno z moich ulubionych miejsc nad Sekwaną i bardzo cieszyłam się, że w końcu możemy usiąść na tych krzesłach w czwórkę i przez chwilę poobserwować paryżan korzystających z ostatnich ciepłych promieni słońca. 

   Zawsze wiedziałam, że styl mój i mojej mamy mają wiele wspólnego, ale przeglądając zdjęcia z dzisiejszego wpisu trochę śmiałam się pod nosem. Chyba obydwie czytałyśmy gdzieś o tym, aby w podróży najlepiej stawiać na czerń i klasykę. 

Look of The Day – autumn essentials

perfect suede boots / idealne zamszowe sztyblety – RYŁKO

100% eco wool coat / płaszcz ze 100% wełny z hodowli ekologicznej – MLE Collection

black leather bag / czarna skórzana torebka – Chanel (model mini)

black leggings / czarne legginsy – New Look

beige sweater / beżowy sweter – ZARA

    Autumn has already come to Tricity and it is seems that it's trying to clear the backlog. I still lack a moment to go for a long walk along the beach – one with a camera, tea in a thermos flask, and Portos of course. I'd like to at least cover the section between the Orłowo and the Sopot Piers and get an eyeful of clear hues – ginger leaves on the creamy sand and the leaden shade of the sea. Thus far, I've been admiring autumn in the city and the views from the windows of my flat. Maybe next weekend?  

   I don't know what tactics you use when doing shopping, but for quite some time I've been trying to stay adamant in my choices. The competitiveness of clothing brands is so big that the choice in on-line stores is so wide that we don't have to choose clothes that aren't fulfilling our expectations in all of their aspects. For example, I don't like when jodhpur boots or winter shoes have a zipper on the side, very narrowly cut front, too thin sole, and too wide an upper… I could enumerate for years on end.   

   Fortunately with coats, I don't have such a problem, as I can sew them on my own (maybe not really "on my own", but the design will follow my instructions ;)). That was the case with this model that I wore on the last Friday – it was made of wool whose production didn't entail any chemical substances apart from a natural soap. And that colour – the combination of different shades of beige and black have always been my favourite autumn mix.

* * *

   Jesień zawitała już do Trójmiasta i chyba planuje się rozgościć. Wciąż brakuje mi chwili, aby pójść na długi spacer po plaży – taki z aparatem, herbatą w termosie i Portosem oczywiście. Chciałabym przejść chociaż odcinek pomiędzy orłowskim a sopockim molem i nacieszyć oczy czystością barw – rudymi liśćmi na kremowym piasku i stalowym odcieniem morza. Póki co, podziwiam jesień w mieście i widok z okien  mieszkania. Może w następny weekend się uda?

   Nie wiem, jaką Wy przyjmujecie taktykę w trakcie zakupów, ale ja już od dłuższego czasu staram się nie iść na żadne kompromisy. Konkurencja marek odzieżowych jest tak duża, a wybór w sklepach internetowych tak szeroki, że nie musimy już wybierać rzeczy, które nie spełniają naszych oczekiwań w stu procentach. Ja na przykład nie lubię, gdy sztyblety lub kozaki mają po bokach zamek, brzydko wyprofilowany nosek, zbyt cienką podeszwę, za szeroką cholewkę… mogłabym tak długo wymieniać moje natręctwa. 

   Z płaszczami nie mam na szczęście żadnego problemu, bo mogę je uszyć sama (może nie dosłownie "sama", ale według moich dokładnych instrukcji ;)). Tak było w przypadku modelu, który miałam na sobie w ostatni piątek – wykonano go z wełny przy produkcji której nie wykorzystano żadnych chemikaliów poza naturalnym mydłem. No i ten kolor – połączenie różnych odcieni beżu i czerni to od zawsze moja ulubiona jesienna kombinacja. 

31

They say that every cloud has a silver lining and on my 31st birthday, I deeply believe that it is exactly how the world is constructed. If I can ask you for some birthday wishes today, I'd only ask you for health and peace as these are the only things that we need right now. I'd like to thank all of my readers for their consideration for my silence. Your kind words, support, and subtlety aren't surprising me at all – I've always known that I've got the best readers in the whole world.

* * *

Podobno po burzy zawsze wychodzi słońce i w dniu moich trzydziestych pierwszych urodzin głęboko wierzę, że tak właśnie jest. Jeśli mogę więc poprosić Was dziś o jakieś życzenia, to tylko o zdrowie i spokój, bo to jedyne, czego teraz potrzebujemy. Dziękuję wszystkim kochanym Czytelniczkom za ich wyrozumiałość wobec mojego milczenia. Wasze dobre słowa, wsparcie i delikatność akurat w ogóle mnie nie dziwią – zawsze wiedziałam, że Czytelniczki to ja mam najlepsze na świecie.

 

Look of The Day – things I will always need

sneakers / trampki – Converse on eobuwie.pl

sweater with wool / wełniany sweter – COS (stara kolekcja)

wool camel coat / wełniany beżowy płaszcz – Zara (bardzo stara kolekcja)

leather black bag / czarna skórzana torebka – Zofia Chylak

black trousers / czarne spodnie – Asos

   In recent weeks, I've frequently caught myself choosing only a few items from my wardrobe. When clothes are the last thing you pay attention to, it suddenly turns out that the old good sneakers, black sweater (it's nice that it was somehow able to survive through the spring cleaning because it was almost thrown away) and the favourite beige coat are the only rescue. The last one is just in case, because even though the weather is very welcoming for us, mornings can be really cool.

* * *

   W ostatnich tygodniach często łapałam się na tym, że chodzę właściwie w kilkunastu rzeczach z mojej szafy. Gdy ubrania są ostatnią rzeczą na jaką zwraca się uwagę, nagle okazuje się, że stare dobre trampki, czarny sweter (dobrze, że przetrwał jakimś cudem wiosenne porządki w szafie, bo był już na wylocie) i ukochany beżowy płaszcz to nasz jedyny ratunek. Ten ostatni to tak na wszelki wypadek, bo chociaż pogoda nas rozpieszcza to poranki potrafią być teraz naprawdę chłodne. 

Rozpoczynamy sezon Hygge!

   When two years ago, I was writing this article for you, I knew that "hygge ideology" would stay with me for longer. In fact, it had been with me for a long time but previously I hadn't been able to name that mood that had accompanied me so often. As "hygge" is, in fact, a mood, atmosphere, state of mind. Not the material things that we surround ourselves with. Some of us can easily conjure this feeling, others, however, have to put some effort into it, but if they have the opportunity to bake pumpkin cake with the background of Nora Jones's or Michael Bubble's songs and there is a rainy weather outside, they will surely understand what I mean. This Danish key to happiness often magically changes simple activities into a quintessence of peace, happiness, and safety. Slightly like Christmas but on a daily basis. October and first cooler evenings are the best moment to start learning "hygge" at its main headquarters – our house. 

1. Clothes  

"Hygge" is mostly a casual ambiance; therefore, you are rightly associating this word with woollen thick sweaters, leggings, and bathrobes. All of that is to feel like the protagonists of a coffee advertisement – when you can hear Whitney Houston's "One Moment in Time" in the background, the sofa is the size of your living room, and the steaming cup of coffee is almost searing our skin through the TV screen. You think that it's unnecessary? I think that by coming back home and replacing our daily formal set of clothes with something soft, comfortable, and nice we instantly brush off half of the worries connected with our work. That's a good and pleasant ritual. I don't have the slightest problem with sweaters this year as I made all the effort to make those from MLE Collection look as if they were knitted by grandmother's hands. The one that you are asking about (cream sweater that I've got in grey today) will be available in the store already on Friday.

* * *

   Gdy dwa lata temu pisałam dla Was ten artykuł, wiedziałam już, że „ideologia hygge” zostanie ze mną na dłużej. Właściwie była ze mną od dawna, ale wcześniej nie potrafiłam nazwać tego nastroju, który tak często mi towarzyszył. Bo ”hygge” to w rzeczy samej nastrój, atmosfera, stan umysłu, a nie przedmioty, którymi się otaczamy. Części z nas łatwo jest przywołać to uczucie, inni muszą się trochę natrudzić, ale jeśli dane im będzie piec dyniowe ciasto w towarzystwie utworów Nory Jones albo Michaela Bubble, a za oknem będzie w tym czasie padał deszcz, to pewnie zrozumieją o co tyle zamieszania. Ten duński klucz do szczęścia w magiczny sposób zmienia zwykłe czynności w kwintesencję spokoju, radości i poczucia bezpieczeństwa. Trochę jak Święta Bożego Narodzenia na co dzień. Październik i pierwsze chłodne wieczory to najlepszy moment aby zacząć uczyć się „hygge” w jego głównej siedzibie – naszym domu.  

1. Ubrania

   „Hygge” to przede wszystkim nieformalna atmosfera, dlatego słusznie kojarzycie to słowo z wełnianymi grubymi swetrami, legginsami i szlafrokami. Chodzi o to, aby poczuć się w swoim stroju, jak bohaterowie reklamy kawy – kiedy w tle leci hit Whitney Houston "One moment in time", kanapa jest wielkości mojego salonu, a dymiący kubek kawy prawie parzy nas przez telewizor. Myślicie, że to niepotrzebne? Ja uważam, że wracając do domu i zmieniając nasz dzienny formalny zestaw na coś miękkiego, wygodnego i ładnego, od razu zrzucamy z siebie połowę trosk związanych z pracą. To dobry i przyjemny rytuał. Ja nie mam w tym roku najmniejszego problemu ze swetrami, bo postarałam się, aby te z kolekcji MLE Collection wyglądały tak, jakby zrobiła nam je babcia na drutach. Ten, o który pytacie najczęściej (kremowy sweter, który mam dziś na sobie w wersji szarej) wejdzie do sprzedaży już w ten piątek. 

Sweter z pomponikami został wykonany z wyjątkowo miękkiej wełny i jest kolejnym elementem naszej kolekcji premium (wejdzie do sprzedaży na początku listopada). Sweter, który widzicie pod nim jest melanżowy i zostało nam jeszcze kilka sztuk z tego modelu. Wszystkie dostępne teraz swetry możecie obejrzeć tutaj

2. Home-made baked goods.  

   I think that if "hygge" was a person, it would be probably Julia Child – the famous female chef and the author of cookbooks, an avid fan of butter and preparing delicacies with a smile on her face. It isn't about the effect (even though it's very important), but about showing that we are generous for ourselves and for others when it comes to good things and that we are able to put some effort into giving our nearest and dearest some joy. Cakes and cookies are definitely the most "hygge" sweets that I can imagine. Mostly because the best ones are these home-made prepared by ourselves. Besides, it isn't an excessively extravagant dessert. Cookies are "hygge". Fois gras not so much. To avoid being groundless and encouraging you to do something that will consume your times, I'm sharing a recipe for oat cookies with chocolate. It is straight forward simple and the effect is really worth the sin (I'm providing you with a gluten-free option, but you don't have to avoid it all together, just replace gluten-free flour and rolled oats with a regular oat version).  

   It's important that the dark chocolate is of good quality as it is supposed to highlight the taste of sweet cookies (milk and white chocolate tend to melt and combine with the dough and then they’re not that discernible). I chose the one from AmEdei, as it also had almonds. Another asset of these chocolates is the fact that if we change our mind at the last minute, we will still have something special for dessert – they are really delicious.

* * *

2. Domowe wypieki.

   Myślę, że gdyby „hygge” było osobą, to pewnie byłaby nim Julia Child – słynna kucharka i autorka książek kulinarnych, wielka fanka masła i przygotowywania wypieków z uśmiechem na ustach. Nie chodzi bowiem tylko o efekt (chociaż on też jest bardzo ważny), ale o to, aby pokazać, że nie żałujemy dla siebie i innych tego, co dobre, że jesteśmy w stanie wykonać pracę, aby sprawić bliskim przyjemność. Ciasta i ciasteczka to zdecydowanie najbardziej „hygge” smakołyki jakie mogę sobie wyobrazić. Przede wszystkim dlatego, że najlepsze są te domowe, przygotowane przez nas. Poza tym nie jest to przesadnie ekstrawagancki deser. Ciastka są „hygge”. Foie gras nie bardzo. Aby nie być gołosłowną i nie zachęcać do czegoś, co zmarnuje Wasz czas, dzielę się z Wami przepisem na owsiane ciastka z czekoladą. Jest wybitnie prosty, a efekt naprawdę warty grzechu (podaję przepis w wersji bez glutenu, ale jeśli nie musicie go unikać po prostu zastąpcie bezglutenową mąkę i płatki zwykłą owsianą wersją).

   Ważne, aby ciemna czekolada była dobrej jakości, bo to ona najlepiej podkreśli smak słodkich ciastek (mleczna i biała czekolada bardziej wtapiają się w ciasto i są potem słabiej wyczuwalne). Ja wybrałam tę z Amedei, bo miała w sobie jeszcze migdały. Dodatkową zaletą tych czekolad jest to, że jeśli w ostatniej chwili się rozmyślimy i nie będzie nam się chciało zabierać za przygotowanie ciastek, to i tak będziemy mieć coś na deser – są naprawdę pyszne. 

Ingredients for one tray of cookies:

(I recommend multiplying the ingredients by two as the cookies disappear fast)

50 g of rolled oats (gluten-free)

150 g of gluten-free oat flour (or a regular wheat flour if you can eat gluten)

100 g of brown sugar

100 g of butter

1 egg

50 g of white chocolate

0,5 teaspoon of gluten-free baking powder

50 g of good quality dark chocolate (I chose this one)

50 g of white chocolate

1 teaspoon of vanilla essence

* * *

Skład na jedną blachę ciastek:

(radzę pomnożyć składniki razy dwa, bo ciastka za szybko znikają)

50 g płatków owsianych błyskawicznych (bezglutenowych)

150 g mąki owsianej bezglutenowej (albo zwykłej pszennej, jeśli możecie jeść gluten)

100 g brązowego cukru

100 g masła

1 jajko

50 g białej czekolady

50 g ciemnej czekolady dobrej jakości (wybrałem )

50 g mlecznej czekolady

0,5 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia

1 łyżeczka esencji waniliowej

Czekolady Amedei słodzone są cukrem trzcinowym, bez dodatków lecytyny sojowej. Są bezglutenowe, nie zawierają barwników ani sztucznych aromatów. Cały proces ich wytwarzania odbywa się w cyklu zamkniętym – od ziarna do tabliczki czekolady.

 

Directions:

Mix butter with sugar and vanilla essence in a large bowl. In another bowl, mix flour, oats, and baking powder. Add an egg to the butter (the shorter the time that the egg is in the dough, the less hard the cookies will be), quickly stir and add dry ingredients from the second bowl. After combining the ingredients, add all three kinds of chocolate. Each bar should be divided into four parts. Delicately stir everything with a large spoon. Create small lime-sized dough balls and place them on the baking tray by flattening them with your palms. Place it in a preheated oven. Bake the cookies for maximally 15 minutes in 160ºC. Cookies can seem slightly soft but they will harden when they cool down.

* * *

Sposób przygotowania:

W dużej misce ucieramy masło z cukrem i esencją waniliową. W drugiej misce mieszamy mąkę, płatki i proszek do pieczenia. Do roztartego masła dodajemy jajko (im krócej jajo jest w cieście, tym mniej twarde będą później ciasteczka), szybko mieszamy i dodajemy suche produkty z drugiej miski. Po wymieszaniu składników dodajemy wszystkie trzy rodzaje czekolady. Każda kostka powinna być rozdrobniona na cztery części. Delikatnie mieszamy całość dużą łyżką. Na wyłożonej papierem do pieczenia blasze formujemy łyżką kulki ciasta wielkości limonki, a następnie rozpłaszczamy je ręką. Wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy ciastka maksymalnie 15 minut w temperaturze 160 stopni. Ciastka mogą się wydawać nieco miękkie ale po ostygnięciu stwardnieją. 

3. Close to nature.  

Old wood, stone, woollen elements in the flat are definitely more "hygge" than glass, metal, or plastic. Natural elements trigger more positive feelings than things that are dead and artificial – it is a rather obvious conclusion, but it isn't only about interiors. Everyday items that fall into this category are simply more pleasant to use. These can be wooden kitchen gadgets (dish brush, large cutlery, cutting boards, broom with natural bristle) or even cosmetics in our bathroom. The latter is a never-ending story as even though they might be very "hygge" – if they are eco-friendly, with a nice fragrance, and simple packaging – or the other way round – saturated with toxic substances, with acrid fragrances, and in flamboyant plastic bottles. The majority of market products constitute the latter, but today it's extremely easy to find a great alternative, for example, here. 

* * *

3. Blisko natury.

   Stare drewno, kamień, wełniane elementy w mieszkaniu są zdecydowanie bardziej „hygge” niż szkło, metal czy plastik. To, co naturalne wzbudza w nas więcej pozytywnych uczuć niż to, co martwe i sztuczne – to dosyć oczywisty wniosek, ale nie tyczy się tylko wystroju wnętrza. Z rzeczy codziennego użytku wpisujących się w tę zasadę po prostu przyjemniej się korzysta. Mogą to być drewniane gadżety w kuchni (szczotka do mycia naczyń, duże sztućce, deski, zmiotka z naturalnym włosiem) czy chociażby kosmetyki w łazience. Te drugie to w ogóle temat rzeka, bo mogą być albo bardzo „hygge” – jeśli są ekologiczne, ładnie pachną, mają schludne i nierzucające się w oczy opakowania – albo wręcz przeciwnie – nasycone trującymi substancjami, o zapachu płynu do mycia toalet, w pstrokatych plastikowych butelkach. Na rynku tych drugich jest więcej, ale dziś z łatwością znajdziemy już alternatywę, chociażby tutaj.  

Preparaty D’ALCHEMY powstają z roślin uprawianych metodami ekologicznymi lub dziko rosnących na terenach ekologicznie czystych. Potwierdzają to certyfikaty organiczności surowców naturalnych, przyznawane przez niezależne instytucje międzynarodowe. Mój krem do rąk to już drugi produkt tej marki (od kilku tygodni używam balsami do ciała i jestem nim zachwycona). Zawiera mieszankę olejków eterycznych z drzewa sandałowego, mandarynki i grapefruita, wzbogaconych nutą cedru i słodkiej wanilii. Jeśli szukacie idealnego kremu na jesień to mam dla Was kod rabatowy o wysokości -15% (hasło: KASIA) na cały asortyment w sklepie d'Alchemy. Oferta obowiązuje do 15 listopada.

4. The magic of paper.   

   Reading books in an old armchair or writing down your thoughts in a notebook have something magical in them that cannot be attained with the use of a mobile phone screen. A genuine photo album is a lot more pleasant than a folder on our laptop. It is a lot easier to grab it on a cloudy evening or after a family dinner. My photo book that you can see below was ordered on Colorland. I chose my favourite photos from holidays (and a few from the last winter seasons) and with the use of a simple and practical editor, I created a photo album. There exist many options of adding particular templates or frames; however, I wanted my photo album to come in a minimalist style.

* * *

4. Magia papieru. 

   Czytanie książek w starym fotelu czy zapisywanie myśli w notesie ma w sobie jakąś magię, której ekran telefonu nigdy nie posiądzie. Prawdziwy album ze zdjęciami przegląda się znacznie przyjemniej niż folder w naszym komputerze. Łatwiej po niego sięgnąć w pochmurny wieczór albo po rodzinnym obiedzie. Mój fotoalbum, który widzicie poniżej zamówiłam przez internet na stronie Colorland. Wybrałam ulubione zdjęcia z minionych wakacji (i kilka z zeszłorocznej zimy) i za pomocą prostego w obsłudze edytora zaprojektowałam fotoksiążkę. Jest wiele opcji dodania osobliwych szablonów czy ramek, ale ja wolałam, aby mój album był w minimalistycznym stylu.

   Jeśli podoba Wam się mój album, to mam dla Was rabat na stworzenie własnej fotoksiążki. Wystarczy, że wpiszecie przy finalizowaniu zamówienia kod MAKELIFE28, a fotoksiążkę A4 pion 40 stron kupicie za 28 zł, gdzie normalna cena wynosi 58 zł, więc promocja jest aż na 50%!

 

5. For all senses.

"Hygge" is not only about a pleasant interior and delicious meals. For enhancing the ambiance, it's worth considering other senses. For example, fragrance has a major impact on our mood. Maybe because it allows us to easily recall pleasant memories? If we are baking cookies, the problem is out of the way, because there's nothing more "hygge" than the fragrance of hot butter and chocolate. An alternative can be, of course, candles – in October, the demand for this product increases equally fast as our BMI and I'm not surprised at all (by both). I choose the ones with delicate natural fragrances, that is vanilla or cinnamon.

Another sense that we should pamper is our touch. Soft pillows, carpets, blankets, and socks are enough. The last element is Danes' most often selected "hygge" gadget. They are supposed to be warm, made of natural fabric, in light colours, and with knitted reindeer. I was searching for such socks last year, but it all ended in a great debacle. And this year, I'll be using a new pair until the spring season.

* * *

5. Dla wszystkich zmysłów.

”Hygge” to nie tylko miłe dla oka wnętrza i smaczne potrawy. Dla wzmocnienia atmosfery warto pomyśleć też o innych zmysłach. Na przykład zapach ma ogromny wpływ na nasz nastrój. Może dlatego, że skutecznie przywołuje przyjemne wspomnienia? Jeśli pieczemy ciastka, to tę sprawę mamy już załatwioną, bo nie ma bardziej „hygge” zapachu niż rozgrzane masło i czekolada. Alternatywą mogą być oczywiście świece – w październiku popyt na ten produkt rośnie równie szybko co nasze BMI i wcale się temu nie dziwię (ani jednemu ani drugiemu). Ja wybieram te o delikatnych naturalnych zapachach, jak wanilia czy cynamon. 

Kolejnym zmysłem, o który warto zadbać jest dotyk. Wystarczą miękkie poduszki, dywany, koce i skarpety. Te ostatnie, to najczęściej wymieniany przez Duńczyków rekwizyt „hygge”. Mają być ciepłe, z naturalnej dzianiny, w jasnych kolorach i z wydzierganymi reniferami. Szukałam takich w zeszłym roku, ale bez powodzenia. Za to w tym roku będę już śmigać w swojej nowej parze aż do wiosny. 

Wełna – jest. Renifery – są. Skarpety z wełny owiec mongolskich ze sklepu Mongolian kosztują 30 złotych i według mnie są warte swojej ceny. Jeśli chcecie aby pełniły one rolę kapci koniecznie wybierzcie o rozmiar większe. 

   I hope that most of you know that I've treated this article with a pinch of salt. Of course, we can treat "hygge" ideology as another fashion that persuades us to buy new books and acquire new skills in the art of experiencing pleasure, but it's better to treat it as a guideline that will help us to survive through the grey and bleak months. Let's take advantage of the regular days, as these constitute the majority of our year and are decisive if we are truly happy or not. 

* * *

   Mam nadzieję, że większość z Was wie, że ten wpis potraktowałam z lekkim przymrużeniem oka. Ideologię „hygge” możemy oczywiście odbierać jako kolejną modę, która namawia nas do kupowania nowych książek i szkolenia się w sztuce przeżywania przyjemności, ale lepiej uznać to po prostu za drogowskaz, który pomoże nam przetrwać szare i ponure miesiące. Zróbmy użytek ze zwykłych dni, bo takich w roku jest najwięcej i to one decydują o tym, czy w gruncie rzeczy jesteśmy szczęśliwi.